LISTA POLSKICH KSIĘŻY PEDOFILÓW ! Str. 3, 7
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 14 (526) 8 KWIETNIA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
WIELKA „KRUCJATA” „FAKTÓW I MITÓW” Po USA, Irlandii, Niemczech...
Adaś. L. Andrzej A. Bartek B. Borys W. Madzia J. Daniel K. Kazik L. Konrad C. Leszek K. Łukasz W. Maciek P. Marcinek Z. Zuzia A. Marek S. Mariuszek T. Miłosz D.
Norbert N. Karolina Ż. Patryk O. Piotruś L. Robert B. Romek C. Tomasz K. Pawełek A. Ola E. Marcin H. Aneta K. Basia L. Dominika A. Jagoda. U. Justynka I. Karolina O.
...CZAS NA POLSKĘ BYŁEŚ OFIARĄ? WIDZIAŁAŚ? SŁYSZAŁEŚ? POWIEDZ DOŚĆ!
Sabina R. Marzena W. Krzyś N. Sylwek Ł. Jacek K. Mikołaj D. Patryk K. Dawid S. Wiktorek F. Mateuszek B. Kornel D. Paula N. Eryk W. Błażej H. Joasia C. Agata G.
Lidka K. Konrad A. Radek D. Olek A. Natalia F. Klaudiusz Ś. Miachał R. Julek B. Kuba M. Dominik B. Filip N. Piotrek Sz. Sewek K. Pawełek L. Rafał A. Krystian D. i inni...
ISSN 1509-460X
Dość pedofilii, przemocy seksualnej i wszelkim dewiantom w sutannach i habitach!!! Pomóż dzieciom, nam i sobie. Dzieciom, bo to ich największa trauma. Nam, bo chcemy oczyścić Polskę z bezkarnych zboczeńców; sobie, bo poczujesz się lepiej, kiedy sprawiedliwość zatryumfuje. Wyślij e-maila na adres:
[email protected], napisz SMS-a o treści: TC.STOP.treść SMS-a i wyślij pod numer 70068 (50 gr +VAT) lub zatelefonuj: (42) 630 73 26. Gwarantujemy całkowitą anonimowość. Nasi prawnicy są do Waszej dyspozycji. Możecie uzyskać odszkodowanie i satysfakcję. I spokój.
2
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY No i się porobiło. Wybory w PO wygrał co prawda Komorowski, ale sztab PiS wyciągnął mu natychmiast haka, przy którym „dziadek z Wehrmachtu” to mały pikuś. Oto okazuje się, że Bronisław i Lech mają wspólnego prapradziadka. I jak tu teraz głosować na kogoś, kto ma w sobie kaczą krew? Nigdy! Czas szukać kogoś trzeciego! Generał Jaruzelski został zaproszony przez władze Rosji do wzięcia udziału w obchodach rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Wraz z Kaczyńskim. Zawyła na to ze zgrozy prawica i jej szczekaczki: – Jakże to, Jaruzel tylko jeden szlak bojowy przeszedł, a Lech K. co tydzień robi zaślubiny z morzem w Sopocie! Jeśli w naszym kraju słowo „naród” jest tożsame z pojęciem „narodowiec”, to albo czas umierać, albo wyprowadzać się. W Krakowie narodowcy wrzucili do Wisły kukłę Alicji Tysiąc. Na jej szyi wisiała tabliczka: „Tysiące dzieci dziękują za utopienie Alicji Tysiąc”. Łódzki Zarząd Dróg Publicznych (jego szefem jest nowy – po obaleniu Kropy – lewicowy wiceprezydent Dariusz Joński, z którym niedawno przeprowadziliśmy wywiad) zażądał od kurii arcybiskupiej natychmiastowego zdjęcia z ulic banerów informujących o nawiedzeniu miasta przez obraz Matki Boskiej, bo zagrażają one bezpieczeństwu ruchu, a ponadto są... PROPAGANDĄ KATOLICKĄ! Ciekawe, czy facet jest samobójcą, czy wizjonerem nowego lepszego świata. Proboszcz w Liwnicach (dolnośląskie) podduszał dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej. Albo je prał po... anielskich buziach. Bo były niegrzeczne. W poprzedniej parafii robił to samo, ale prokurator uznał, że szkodliwość czynów jest minimalna (nie chodziło o jego dzieci). Teraz rodzicie zapowiadają, że wezmą sprawy we własne ręce. A nawet pięści. W parafii Wielki Łęck co chwilę ktoś próbuje pobić rekord z księgi Guinnessa. Udało się to – ale tylko na chwilę – księdzu Wojciechowi, którego policja złapała za kierownicą (tuż po mszy) z wynikiem 2,5 promila. Jego następca nie mógł pozwolić, by palma pierwszeństwa należała do poprzednika i dał się złapać z prawie 3 proc. C2H5OH w wydychanym powietrzu. Też prowadząc samochód... kilka minut po odprawieniu drogi krzyżowej. Ten święty człowiek musiał ją celebrować na kolanach! Ksiądz Henryk Łuczak napisał książkę pt. „Dziczeją dusze Polaków”. W niej zawarł taki oto passus: „Nie szanuje Pan samego siebie, bo publicznie manifestuje swoje skarłowacenie moralne (...) niegodne katolika, porzucając żonę, by zająć miejsce u boku kochanki w łożnicy pieszczot”. „Łożnica pieszczot”. To o wyrze Marcinkiewicza – byłego premiera i fundamentu Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. W nocy z piątku na sobotę 300 najbardziej zatwardziałych katolików wyruszyło na „ekstremalną drogę krzyżową” z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tak nazwał ją pomysłodawca – ks. Jacek Stryczek. Ciekawy pomysł. Gdyby Chrystus miał tyle do przejścia, żadnemu normalnemu Rzymianinowi nie chciałoby się za nim iść i go ukrzyżować. W tym kontekście nazwisko księdza daje sporo do myślenia... Pewien dżentelmen uznał, że nie podoba mu się krzyż wiszący w sali obrad Rady Miasta Świnoujścia, bo to jego uczucia narusza i w ogóle prawo polskie... Sąd właśnie oddalił pozew, bowiem „Lesław M. nie wskazał, w jaki dokładnie sposób te uczucia zostały naruszone”. Wiemy, że Temida jest ślepa, że jest może i głucha, ale żeby była taka głupia? „Znieśmy celibat, bo afera pedofilska utopi Kościół” – oświadczył odważnie na łamach austriackiego dziennika watykański kardynał Carlo Maria Martini, który o mały włos nie został papieżem. Za późno! Choć coraz więcej kardynałów z otoczenia B16 mówi o tonącym Kościele, to od dawna już słychać bezpowrotne bul... bul... bul... Zachodnie media (z poważną BBC na czele) podały wiadomość, że Watykan rozważa możliwość ustąpienia Benedykta XVI. Oficjalnie ze względu na zły stan zdrowia; nieoficjalnie na coraz poważniejsze doniesienia o ukrywaniu przezeń sprawców pedofilii (po raz ostatni papież abdykował w roku 1415). Ależ to byłaby świetna wiadomość. Tym bardziej że... ...według przepowiedni biskupa Maela Maedoca Ua Morgaira, który w roku 1140 miał proroczą wizję, kiedy na kolanach pielgrzymował do Rzymu, Benedykt XVI ma być ostatnim papieżem. Tak to sobie policzyli współcześni teologowie, bo proroctwo mówi o czasach „największego prześladowania Kościoła” (chodzi o skandal pedofilski?!). Zwróćcie uwagę: nie prześladowania dzieci, tylko Kościoła! „Szatan nakazuje księżom molestować dzieci. Po to, by zwielokrotnić ataki mediów na papieża Benedykta”. Tak twierdzi ojciec Gabriele Amorth, ponoć najwybitniejszy egzorcysta na świecie. Jesteśmy tego samego zdania. Zboczeńcy w sutannach gwałcący małych chłopców i dziewczynki to diabły w ludzkiej skórze. Ale my będziemy ich ścigać tu, a nie w zaświatach. Irlandzki biskup John Magee podał się do dymisji. Nie z powodu osiągnięcia wieku emerytalnego, ale dlatego, że ukrywał pedofilów i znajdował się z tego powodu pod presją opinii publicznej. Odejście ordynariusza Cloyne zostało zaakceptowane przez Watykan.
Krew i łzy swoim życiu byłem dwa razy molestowany przez katolickiego księdza. Na moje szczęście za pierwszym razem miałem prawie 20, a za drugim niespełna 30 lat. Kończyło się więc na krótkim szoku, choć mogło się też skończyć źle. Dla nich. Dzieci najczęściej są molestowane w wieku 7–12 lat, kiedy same zaczynają odkrywać swoją seksualność – największą chyba dla nich tajemnicę dorosłości. Dlatego właśnie – psychologowie są tu zgodni – ich szok i trauma trwają przeważnie do końca życia. W przypadku molestowania przez księdza dochodzi jeszcze zawał moralny. Tym bardziej gdy spotyka to dziecko związane z Kościołem, a tak jest w 99 proc. przypadków. Z własnego doświadczenia wiem, że kapłan jest dla małego ministranta widzialnym bogiem, kimś dosłownie nie z tej ziemi, autorytetem o niebo (dosłownie) większym nawet od rodziców. Nigdy nie rozmawiałem o TYM ze zranionymi w ten sposób malcami. Pracowałem jednak w parafii, w której jeden z księży „polował” na młode ciałka. Wówczas o tym jeszcze nie wiedziałem. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego akurat ci ministranci, chłopcy 9–13 letni, są tak nienaturalnie poważni i smutni. Moje pytania zbywali, mrucząc coś o kłopotach w szkole lub domu. Ale później zrozumiałem, że w ich oczach chwilami widziałem strach. Czy był to strach przede mną? Tylko dlatego, że byłem księdzem? Prawdopodobnie tak. Trudno sobie nawet wyobrazić spustoszenie psychiczne i moralne w głębi serca i umysłu dziecka, które zostało potraktowane jak rzecz, zabawka, spłuczka. I to w jednej z najważniejszych sfer ludzkiego życia i odczuwania. Dziecko jest w szoku i zastanawia się: Czy to, przed czym muszę zamykać oczy, oglądając z rodzicami film, ma wyglądać TAK jak mój „pierwszy raz” z księdzem? Czy to ma być już zawsze TAKI dotyk? Rana rośnie wraz z nim. Otwiera się i krwawi podczas randki z dziewczyną/chłopakiem, współżycia z żoną, dorastania własnych dzieci. Z czasem rana zarośnie, ale w środku ból po niej pozostanie na zawsze. To prawda, że pedofile zdarzają się wszędzie. Ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w Kościele rzymskokatolickim jest ich dużo więcej niż gdziekolwiek indziej. Tylko bowiem w tej instytucji obowiązuje związany z przyjęciem święceń, a więc de facto przymusowy, celibat. Ten papieski wymysł jest niebezpieczną siecią, w której zostają różne gatunki i „okazy”. W dwóch seminariach duchownych, w których spędziłem w sumie 6 lat, poznałem wielu potencjalnych pedofilów. Skąd to wiem? Nigdy wcześniej ani nigdy potem nie spotkałem w jednym miejscu i środowisku tak wielu ludzi totalnie zmanierowanych, rozchwianych psychicznie (hormonalnie?), czy wreszcie osobników o trudnej do zdefiniowania płciowości. Czy to ich wina? Nie, raczej genów lub specyficznych środowisk, w których dorastali. Faktem jest jednak, że właśnie seminarium oraz przyszły status księdza, bliżej nieokreślony płciowo, przyciąga takie indywidua. Na podobnej zasadzie ciągną do tego (bądź co bądź męskiego) środowiska homoseksualiści. Trudno powiedzieć, ilu 19- czy 20-latków o wyraźnej inklinacji pedofilskiej „idzie na księdza” z premedytacją – żeby być bliżej dzieci. Uważam
W
jednak, że więcej jest księży pedofilów systemowych. U takich dopiero z czasem – pod wpływem celibatu, ciągłego deprecjonowania kobiet i seksu oraz na skutek samej abstynencji seksualnej – zaczyna brać górę jakaś ukryta zboczona skłonność do obcowania z dzieckiem. Nie chcę broń boże tłumaczyć tego przestępstwa i zboczenia, ale dla mnie każdy taki przypadek jest zarówno winą przestępcy, jak i winą organizacji przestępczej, do której przestępca należy. Zresztą w niejednym aspekcie i w sposób wymierny, bo nagminne przecież ukrywanie pedofilów przez biskupów podlega – na przykład w Polsce – karze do 5 lat więzienia. Pedofil jest w dużym stopniu osobą chorą, uzależnioną, a biskup działa bez żadnego przymusu, z pełnym wyrachowaniem. A jak ocenić polskich zastraszonych potęgą Krk wydawców i dziennikarzy, którzy z rozmysłem nie piszą i nie mówią o skandalach i wyrokach skazujących duchownych pedofilów? Są oni współwinni każdego kolejnego aktu pedofilii poprzez zaniechanie publikacji. Przecież dopóki tzw. uznane media nie ogłoszą, że jakaś afera wybuchła, to po prostu jej nie ma. W ten sposób nie nagłaśnia się afery pedofilskiej w polskim Kościele, która trwa od wielu lat za murami plebanii i kurii biskupich, pod kościelnym dywanem. A głośno o niej jedynie na łamach „FiM”. Osobiście wolałbym podać rękę pedofilowi, który cierpi z powodu swojej przypadłości i zgłosił się na dobrowolne leczenie lub wystąpił o kastrację, niż pedofilskiemu (czyt. ukrywającemu pedofilię) wydawcy. Dziś, w Wielki Piątek 2 kwietnia, to „Fakty i Mity” ogłaszają, że w Polsce wybuchła afera pedofilska! Cóż bowiem znaczy kilkunastu zboczonych księży w Niemczech, Australii, Austrii czy Holandii (mowa o ostatnio potwierdzonych przypadkach!) wobec listy 62 pedofilów rodzimych, na własnych dzieciach wyhodowanych? A przecież to tylko wierzchołek góry, ułamek procenta pogłowia faktycznego. Można się jedynie domyślać prawdziwej skali polskiej odsłony ogólnoświatowego zjawiska, skoro na Zachodzie rozkwitło ono szczególnie (zgodnie z zasadą, że „okazja czyni złodzieja”) w najbardziej katolickiej Irlandii. Tam czekano na „odkrycie” afery kilkadziesiąt lat. W jeszcze bardziej katolickiej Polsce musi to widocznie trwać jeszcze dłużej. Tylko w mojej rodzinnej parafii przewinęło się za mojego życia co najmniej 4 pedofilów. Zboczeńców, o których nikt nigdy nie słyszał i których nie ma na naszej liście. Na koniec moje „słowo na Wielkanoc” do polityków i ludzi mediów: jeśli nie podejmiecie tematu i nie ogłosicie za nami, że oto nastąpił wybuch afery pedofilskiej w polskim Kościele, będziecie mieli na rękach krew i łzy polskich dzieci, podobnie jak arcykapłani mieli na rękach krew Jezusa. Tyle że on był jeden, a naszych skrzywdzonych dzieci były i są setki, tysiące... JONASZ
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. o przeciętny ksiądz pracujący w małej wiosce i starający się służyć jak najlepiej swoim wiernym jest winien temu, co wydarzyło się w odległych rejonach Irlandii czy Ameryki? Nasi księża przeżywają bolesne sytuacje, gdy ponoszą psychologiczne konsekwencje dramatów, na które nie mieli wpływu – żalił się metropolita lubelski w swojej cotygodniowej audycji na antenie lokalnego radia. Odległych rejonach?! Popatrzmy, jak czułą opieką biskupów i przełożonych zakonnych cieszą się polscy księża pedofile...
C
zainaugurowany w numerze 27/2002). Ścigaliśmy go nawet na Ukrainie, bowiem szefowie policji i prokuratorzy z Łęczycy oraz ówczesny ordynariusz bp Alojzy Orszulik dokonywali cudów zręczności, żeby zatuszować aferę. Skazany na trzy lata więzienia odsiedział wyrok w całości i w 2006 r. znowu wyjechał na Ukrainę. Zakotwiczył u bp. Bronisława Bernackiego w diecezji odesko-symferopolskiej, gdzie pracuje jako misjonarz (w ubiegłym roku występował m.in. w Tuchowie koło Tarnowa). Warto pamiętać, że zgodnie z kościelnymi wymogami żaden biskup na świecie nie przyjmie
AFERA PEDOFILSKA W KOŚCIELE w Kołobrzegu. Odprawia msze i spowiada w położonym tuż obok kościele rektorskim. ! ks. Zbigniew Sz. zasłynął tym, że jako proboszcz parafii w Połoskach (diecezja siedlecka) „wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich uczennic szkoły podstawowej do poddania się innym czynnościom seksualnym” („Uczucia religijne” – „FiM” 51, 52/2003). Po aresztowaniu pedofila bp Zbigniew Kiernikowski złożył za niego osobiste poręczenie, domagając się od sądu, żeby „uszanować godność kapłańską księdza Zbigniewa Sz., a nadchodzące święta pozwoliłyby mu zastanowić
pieniędzy. Sąd Rejonowy w Prudniku skazał ks. P. na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy lata. W sierpniu 2009 r. ordynariuszem został bp Andrzej Czaja, zaś ks. Zbigniew wciąż w Caritasie odprawia, spowiada i rozgrzesza, a nawet jest coraz częstszym gościem na łamach „Gościa Niedzielnego”. ! Ks. Władysław Ł. to zboczony proboszcz z Lututowa w diecezji kaliskiej („Księży dotyk” – „FiM” 41/2004) W 2005 r. Sąd Rejonowy w Wieluniu skazał go na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i czteroletni zakaz nauczania religii
62 księży pedofilów Dyżurny autorytet moralny RParafialnej abp Józef Życiński odniósł się do afer seksualnych napiętnowanych niedawnym listem papieża Benedykta XVI „Do katolików w Irlandii”. ! Ks. Jacek C. był wikariuszem parafii w Warnicach (archidiecezja szczecińsko-kamieńska) i nauczycielem religii w jednej z pobliskich szkół, gdy został oskarżony o molestowanie seksualne niepełnosprawnego chłopca, którego osobiście onanizował, nadając ich „wspólnej tajemnicy” rangę spowiedzi. W trakcie procesu kuria schowała ks. Jacka w Kamieniu Pomorskim, gdzie w dalszym ciągu katechizował szkolną dziatwę. Sąd Rejonowy w Choszcznie skazał pedofila na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz pięcioletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela („Erotoman w sutannie skazany” – „FiM” 48/2001). Po wyroku przerzucono go do Dobrej Nowogardzkiej. W charakterze katechety i mimo sądowego zakazu! Dopiero w obliczu skandalu (nauczyciele zaczęli grzebać świątobliwemu koledze w życiorysie) abp Zygmunt Kamiński wysłał podwładnego na „urlop zdrowotny”, a gdy ciągnący się za nim smród trochę wywietrzał, metropolita dał mu etat kapelana szpitala w Gryfinie, skąd po krótkiej rekonwalescencji ks. Jacek wylądował w zdecydowanie bardziej atrakcyjnym N., gdzie urzęduje do dzisiaj. ! Ks. Wincenty P., wikariusz parafii w Witoni (diec. łowicka), który zwabiał na plebanię małych chłopców, wymuszając na nich współżycie seksualne, oraz nagrywał te perwersje na wideo, aby rozpowszechniać je później w internecie, a nawet wypożyczał „swoje” dzieci innym księżom, został zdemaskowany i osądzony wyłącznie dzięki determinacji dziennikarzy „FiM” (cykl „Co ci się, draniu, śni?”
do swojej diecezji duchownego z zewnątrz bez zgody i świadectwa moralności wystawionego przez jego macierzystego ordynariusza, którym dla ks. Wincentego P. był od maja 2004 r. bp Andrzej F. Dziuba, protegowany prymasa kard. Józefa Glempa. ! ks. Jerzego U., proboszcza parafii w Słowinie (diec. koszalińsko-kołobrzeska), zatrzymano w maju 2003 r. Podczas przeszukania plebanii policjanci znaleźli płyty DVD i kasety z filmami pornograficznymi. Śledztwo wykazało, że onanizował się przy dzieciach, obmacywał je i proponował usługi seksualne w zamian za drobne kwoty. Jeden z ministrantów (12-latek) zeznał, że ksiądz wkładał mu rękę do majtek, a potem ją wąchał oraz lizał, bądź zmuszał go do chodzenia nago i na czworakach po pokoju („Pedofilów u nich dostatek” – „FiM” 24/2003). Po aresztowaniu plebana kuria twierdziła, że do ordynariusza (wówczas biskup Marian Gołębiewski) nie docierały żadne skargi na księdza U., a tuż przed jego aresztowaniem odbyła się w parafii wizytacja duszpasterska, podczas której „można było przecież powiadomić biskupa”. Wielebny dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu (!) i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi. Na okres „zawiasów” kolejny ordynariusz bp Kazimierz Nycz schował podwładnego do parafii w Barcinie, ale gdy jego grzechy również tam wyszły na jaw, 59-letni dziś ks. Jerzy U. znalazł schronienie (z wiktem i opierunkiem gwarantowanym przez swojego aktualnego szefa bp. Edwarda Dajczaka) w diecezjalnym Domu Seniora
się nad jego losem” i nie w jakiejś zapchlonej celi, lecz „w domu parafialnym w Białej Podlaskiej lub w Domu Zakonnym Ojców Paulinów w Leśnej Podlaskiej”. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał byłego proboszcza na 2 lata więzienia i zakazał mu pracy z dziećmi na 10 lat. Po opuszczeniu zakładu karnego Zbigniew Sz. był krótko wikariuszem w Huszlewie, a w sierpniu ub.r. biskup przeniósł go na znacznie większą placówkę w O. ! ks. Zbigniew P., proboszcz parafii w Jarnołtówku (diecezja opolska), sprowadzał sobie na plebanię 11–13-letnich chłopców z domu dziecka w Chmielowicach oraz „całował ich w usta, obmacywał po udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował” (cyt. z aktu oskarżenia). Gdy rzecz wyszła na jaw, ordynariusz abp Alfons Nossol przeniósł podwładnego do Centrum Opieki Paliatywnej Caritas Diecezji Opolskiej w S., powierzając mu funkcję kapelana ośrodka („Onanizm nie grzech” – „FiM” 27/2004), choć pleban szedł w zaparte, twierdząc, że dzieci pomawiają go z zemsty, bo nie dał im
m.in. za molestowanie seksualne dwóch dziewczynek przygotowywanych do Pierwszej Komunii. Po wyroku ewakuował się do archidiecezji poznańskiej, gdzie obecnie pracuje (za zgodą abpa Stanisława Gądeckiego) w parafii B. ! Ks. Paweł K. miał posadę wikariusza w prestiżowej parafii św. Ducha we Wrocławiu i nauczyciela religii, gdy późnym wieczorem 5 września 2005 r. został schwytany przez policyjnych wywiadowców. Okazało się, że w śródmiejskich slumsach polował na chłopców, których do „wspólnej zabawy” zachęcał „stówą”. Rewizja w mieszkaniu na plebanii ujawniła bogatą kolekcję „twardej” pornografii z udziałem dzieci, co akurat dla nas nie było specjalnym zaskoczeniem, bo już w październiku 2003 r. ostrzegaliśmy biskupów, że ich człowiek ma skłonności do ministrantów („Uwaga wielebni” – „FiM” 41/2003). Ponieważ ks. Paweł nie zdążył sprecyzować zaczepianym po bramach chłopcom, na czym dokładnie ich rola we „wspólnej zabawie” miała polegać, postawiono mu jedynie zarzut „utrwalania, sprowadzania
3
i przechowywania treści pornograficznych z udziałem małoletniego poniżej lat 15” („Powołanie do dzieci” – „FiM” 37/2005). Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na policyjnym „dołku” wyszedł na wolność (prokuratura odrzuciła wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania lub chociażby kaucję, zadowalając się poręczeniem kard. Henryka Gulbinowicza, emerytowanego metropolity wrocławskiego) i przepadł jak kamień w wodę. Prokuratura Rejonowa Wrocław-Śródmieście wszczęła zaś śledztwo (sygn. 3 Ds. 173/05) dotyczące... nielegalnego rozpowszechniania wiadomości z postępowania przygotowawczego w sprawie pedofila, za którego zdemaskowanie groziło nam nawet dwa lata odsiadki. Dzisiaj już wiemy, że znalazł schronienie w diecezji bydgoskiej. W 2009 r. wrócił do archidiecezji i zakotwiczył na posadzie wikariusza we Wrocławiu, ale po kilku miesiącach abp Marian Gołębiewski przeniósł ks. Pawła do M., gdzie urzęduje do dzisiaj. ! Ks. Michał M., były proboszcz z Pszczyny-Piasku (archidiec. katowicka), został skazany w 2005 roku na 2 lata więzienia w zawieszeniu i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi za poddawanie 3 małoletnich dziewczynek „innym czynnościom seksualnym”. Z błogosławieństwem i dzięki łaskawości abp. Damiana Zimonia pedofil pracuje obecnie jako rezydent przy parafii w Jastrzębiu-Zdroju. ! Ks. Mirosław W. jako wikariusz parafii w Trawnikach (archidiecezja lubelska) zwykł wkładać nogę 10-letniej dziewczynki pod sutannę i onanizować się jej stopą. Po wszczęciu śledztwa abp Józef Życiński przeniósł pedofila do parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, a tuż przed zatrzymaniem (prawdopodobnie doszło do przecieku) wielebny dostał od szefa „urlop zdrowotny” i ewakuował się na Ukrainę. Przez wiele miesięcy nie można mu było przedstawić zarzutów, bo prokuratura nie chciała nagłaśniać sprawy i nie wydała listu gończego. Gdy 15 lutego 2006 r. nieopatrznie wrócił do Polski, trafił do aresztu. Stanowczo nie przyznawał się do winy, a wspierały go zastępy kółek różańcowych, których aktywistki zebrały ok. 800 podpisów pod petycją o uwolnienie „ciepłego i serdecznego kapłana” („Pociągi pod specjalnym nadzorem” – „FiM” 8/2006). Tuż po zamknięciu śledztwa, ks. Mirosław W. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze bez przeprowadzania procesu. Zaproponował dla siebie 5 lat bezwzględnej odsiadki. Abp Życiński wysłał list do matki molestowanej dziewczynki z przeprosinami, za „nieodpowiedzialne zachowania” księdza Mirosława. Po odbyciu części kary pedofil wyszedł już na wolność i pracuje obecnie w parafii we wsi Ż. Ciąg dalszy na stronie 7 "
4
POLKA POTRAFI
Modliszki Eksperci podkreślają: ludzki samiec zaprogramowany jest na ściśle określony czas wierności. Coś od 4 do 6 lat, a i to przy dobrych wiatrach. To okres, kiedy potomstwo osiąga jaką taką zdolność do samodzielnego życia. Iwona Konieczna, dziennikarka śledcza, współautorka poradnika dla zdradzonych kobiet szykujących się do ostatecznego starcia („FiM” 8/2010), poleciła mi prowadzony przez siebie blog (poradynazdrady.blox.pl). Babska społeczność gromadzi się tam w poszukiwaniu cennych życiowych wskazówek. Pomińmy porady stricte dotyczące zdrady, przyłapywania na niej i wyliczania, jakie jest prawdopodobieństwo, że kochanka męża zajdzie w ciążę. Wybierzmy oryginalniejsze wątki. Dwa małżeńskie tematy, kiedy panie – dla odmiany – nie są wyłącznie męczennicami. Porada pierwsza, zasygnalizowana we wstępie. Jak przywiązać do siebie mężczyznę przechodzącego kryzys wieku średniego i przedłużyć „naturalny” okres jego wierności? Recepta: późne macierzyństwo! Zaplanowana... wpadka odmładza
kobietę fizycznie i psychicznie, a kolejny osesek w domu jest „widomym dowodem sił witalnych starzejącego się męża. Za parę lat będzie ganiał za berbeciem i nie będzie miał czasu, siły i ochoty ganiać za kobietami. Wszędzie będziesz mogła wtrynić mu dziecko”. Małe dziecko to doskonała okazja, żeby poukładać małżeńskie sprawy, wyleczyć małżonka z nudy; zrobi się żywszy, weselszy, po prostu – młodszy. Opcja dla tych, którym stan błogosławiony nie jest już pisany – budowa (najlepiej kilkuletnia) wspólnego domu. Uroczego gniazdka dla pary emerytów. Porada druga. Jak nakłonić męża do... zdrady? Kiedy samej ma się dosyć, a wiadomo, że na rozprawie sądowej lepiej wystąpić w roli poszkodowanej. Wyłącznie. No właśnie, jak to zrobić?
Polsce pod hasłem obrony praw człowieka odbyła się zapewne pierwsza akcja antyislamska od czasów odsieczy wiedeńskiej. Jak ją ocenić? Jako wyraz antyklerykalizmu, troski o wolność, a może źle zamaskowanego rasizmu? „Dlaboga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?”. Te słynne słowa z powieści Sienkiewicza, a później filmowego hitu o panu Wołodyjowskim, pogromcy niewiernych, chyba dobrze oddają atmosferę, jaką wytwarza wokół siebie mało dotąd znane stowarzyszenie Europa Przyszłości. To ono zorganizowało w Warszawie pierwszą w Polsce manifestację antyislamską. Stowarzyszenie na swojej stronie wiele mówi o poszanowaniu praw człowieka, wolności, równości mężczyzn i kobiet. Ale podejmuje właściwie wyłącznie działania wymierzone w wyznawców islamu. Czy muzułmanie w Polsce są naprawdę największym zagrożeniem dla praw człowieka nad Wisłą? Czy legalne wybudowanie przez legalnie istniejący związek wyznaniowy jeszcze jednego meczetu (bo przeciw temu protestowano) obok kilku już istniejących w tym kraju domów modlitwy wyznawców islamu w jakikolwiek sposób wpłynie na czyjekolwiek prawa i wolności? Manifestacja zgromadziła w sumie 250 osób, w tym paru księży i łysych chłopców z Narodowego Odrodzenia Polski. Szczególnie komicznie – na demonstracji wspieranej przez kler katolicki! – wyglądał transparent: „Nie chcemy powrotu średniowiecza!”. Komizm występuje tu z dwóch powodów: po pierwsze dlatego,
W
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA Regularne poniżanie. „Wulgarnie, zjadliwie i nieustępliwie, dzień za dniem. Nie zaniedbuj szyderstw w łóżku oraz publicznych aluzji, że dawno go odstawiłaś od łoża, bo się nie sprawdzał”. Pusta lodówka. Karmić tylko od większego święta, a i to bez szaleństw. „Dzieci niech zawsze jedzą coś dobrego, żeby wiedział, że umiesz gotować, ale dla niego ci się nie chce”. Rękoczyny, rzucanie przedmiotami, wyrzucanie za drzwi. Jeśli odda, to dobrze – wezwij policję. Czyhaj na najtrudniejsze momenty w jego życiu. Kiedy wszystko wali mu się na głowę, dołóż coś od siebie, powiedz, że sam sobie zasłużył. „I dołuj go ze wszystkich sił, a najlepiej publicznie, w obecności osób postronnych czy dzieci”. Wszystkie wasze intymne tajemnice omawiaj z sąsiadami, koleżankami z pracy, matką i teściową; zapadaj na trudne do zdiagnozowania depresje, zimowe, wiosenne i letnie, użalaj się nad sobą całymi dniami; nie pracuj, nie zajmuj się domem, często domagaj się pieniędzy. „Grunt, żeby mąż zajmował w hierarchii twego świata najbardziej podrzędne miejsce. I dobrze o tym wiedział”. Homo sapiens to agresywny gatunek, zwłaszcza samice. Bo samce w pewnym wieku dorastają do życia w zgodzie z regułą: „Make love, not war”. A kobiety wprost przeciwnie. JUSTYNA CIEŚLAK
że totalitaryzm religijny średniowiecza był w całości skonstruowany przez katolickich duchownych. Po drugie, akurat wtedy świat islamu stał cywilizacyjnie i kulturowo o wiele wyżej niż ówczesna ciemna i brudna Europa. Był też znacznie bardziej tolerancyjny religijnie niż rzymskie chrześcijaństwo. Nie piszę powyższego z sympatii dla islamu, lecz z sympatii dla wolności wyznawania dowolnego światopoglądu. Jeżeli związek wyznaniowy, przeciwko inwestycji którego protestowano, podżega do przemocy albo prowadzi nielegalne działania, to trzeba donieść o tym do prokuratury, a nie sprzeciwiać się budowie. I nie będzie wówczas ani tego związku, ani nowego meczetu. Nie mam żadnej sympatii dla religijnych demagogów, upolitycznionej religii ani lansowania irracjonalizmów. Ale nie widzę potrzeby manifestowania przeciwko temu, że ktoś sobie za własne czy podarowane, a nie za publiczne pieniądze, buduje kościół czy synagogę. Nic mi do tego, choćbym nie wiem jak nie lubił pobożnych inwestorów albo nie ufał ich motywom i nawiedzonym opowiastkom. Nie wykluczam oczywiście, że za kilka pokoleń w Polsce będzie także problem z politycznym islamem, podobnie jak teraz jest z klerykalnym katolicyzmem. Aby temu przeciwdziałać, trzeba dzisiaj dbać o humanistyczną edukację, odcięcie religii od wpływu na życie polityczne i szkolne, równe prawa dla wszystkich oraz zwalczanie myślenia życzeniowego. Jeżeli o to nie zabiegają teraz rzekomi obrońcy wolności wystający pod budowanym meczetem, to mam powody, aby podejrzewać ich bądź o naiwność, bądź o nieszczere intencje i zasłanianie fobii i uprzedzeń pustą gadaniną. ADAM CIOCH
Prowincjałki 10 lat pozbawienia wolności grozi dwóm mieszkańcom Bydgoszczy, którzy w nocy usiłowali włamać się do jednej z tamtejszych świątyń. Zamiar udaremnili policjanci, zaś straty z tytułu uszkodzonych drzwi wejściowych proboszcz oszacował na 1000 zł. Z kolei w Krakowie straż miejska unieszkodliwiła 20-latka, który usiłował pozbawić rynien kościół pw. Świętego Ducha.
GRZESZNE UCZYNKI
Mieszkaniec Więcborka w woj. kujawsko-pomorskim naprawiał swój samochód. Szło nawet nieźle do momentu, kiedy wybuchł gaz z rozszczelnionej instalacji. W wyniku eksplozji z dymem poszło auto i garaż, a przy okazji naruszona została konstrukcja domu mieszkalnego „fachowca”. Ten, z licznymi poparzeniami, trafił do szpitala.
ZŁOTA RĄCZKA
„Jesteś człowiekiem czy frajerem?” – z tym niecodziennym zapytaniem zwracał się do swoich młodszych kolegów 14-letni Mateusz, uczeń gimnazjum w Wołominie. Każdego, kto nie udzielił odpowiedzi, ciął żyletką.
...OTO JEST PYTANIE
Od 2 do 5 tys. zł inkasował w zamian za załatwienie pracy w jastrzębskich kopalniach 22-letni „pośrednik” – kłamca i złodziej. Przez kilkanaście miesięcy nabrał co najmniej 50 osób. Żadnej z nich w płaceniu nie przeszkodził fakt, że już pod koniec 2008 r. kopalnie radykalnie wstrzymały przyjęcia.
POŚREDNIK
Około północy pewien mieszkaniec gminy Krapkowice zatelefonował na tamtejszą komendę, żeby powiadomić uprzejmie, iż w jednym z lokali gastronomicznych znajduje się bomba, która zaraz wybuchnie. Funkcjonariuszom, którzy dość szybko zlokalizowali dowcipnisia, tłumaczył, że są ponurakami i nie mają poczucia humoru, bo przecież on wywinął im właśnie primaaprilisowy numer!
PRIMA APRILIS
Pensjonariusz Zakładu Karnego w Czerwonym Borze niecierpliwie czekał na przysługującą mu paczkę żywnościową. I się nie doczekał. Wszystko przez to, że w znajdujących się w niej koreczkach śledziowych czujni klawisze odkryli nadzienie. I to nie był ogóreczek, lecz amfetamina. Opracowała WZ
ZAKĄSKA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Nad PO wisi obezwładniający cień przywódcy.
(Andrzej Olechowski)
!!! Dla Kaczyńskiego tylko koty są naturalnie dobre. Ludzie z natury są źli. (Wiesław Walendziak)
!!!
RZECZY POSPOLITE
Politycy przez 20 lat wolności nie stworzyli mediów publicznych, a to, co było w nich dobre, zniszczyli. W PRL za czasów Macieja Szczepańskiego w telewizji było więcej programów wysokiej jakości niż dziś. (Agnieszka Holland, reżyserka dawniej związana z opozycją)
Sobiescy pod Warszawą
Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, ewangelią i jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany boskiej opatrzności. (Tadeusz Rydzyk do swoich studentów)
!!!
!!! Klerykalna mentalność doprowadziła do tego, że Kościół zamiast na dramacie ofiary skupiał się na tym, co zrobić z księdzem pedofilem. Bo Kościół równał się duchowni. (ks. Jacek Prusak, jezuita)
!!! Nie ma żadnych przesłanek, by papieża i episkopat Kościoła katolickiego traktować jak strukturę pozwalającą duchownym molestować ministrantów. (Szymon Hołownia, dziennikarz katolicki)
!!! K...rwa, bezdomni w Niemczech mają lepsze warunki. (oskarżany o korupcję senator Tadeusz Skorupa z PiS o warunkach życia w hotelu poselskim)
!!! Chodziłem do katolickiej szkoły w USA i zakonnice powtarzały, że każdy nisko lecący samolot może mieć na pokładzie bombę. W szkole modliliśmy się na głos, żeby nie było nalotu. Rodzice wieszali dzieciom na szyi nieśmiertelniki, aby dało się rozpoznać zmasakrowane ciało. (amerykański reżyser Martin Scorsese o antykomunistycznej histerii panującej w szkolnictwie katolickim w latach 50.) Wybrali: AC, RK
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
Grupa przykościelnych ekspertów ds. bioetycznych na polecenie Episkopatu sformułowała oświadczenie potępiające zapłodnienie in vitro. Ich zdaniem, takie zapłodnienie „nosi znamiona produkcji ludzi”. W oświadczeniu wezwano posłów do wprowadzenia zakazu tej praktyki w Polsce, a gdyby taki nie przeszedł w głosowaniu – do wyboru możliwie najbardziej restrykcyjnej wersji ustawy bioetycznej. MaK
na wolnym powietrzu kwalifikowane było jako przestępstwo. „Palą niektórzy tytoń na ulicach, na podwórzu albo w bliskości domów, zalecamy przeto niniejszym władzom policyjnym, aby z największą usilnością starały się zapobiec temu szkodliwemu postępowaniu. Ustawą najwyższą z dnia 31 sierpnia 1815 roku przypisana została na przestępców kara 2 talarów: Władze policyjne karę tę od każdego przestępcy muszą ściągnąć, połowę jej denuncjantowi zapłacić, a drugą połowę wnieść do kasy miejscowej komunalnej”. AK
„Nova et Vetera”, w ciągu zaledwie 2 lat liczba mszy trydenckich sprawowanych legalnie w rzymskokatolickich parafiach wzrosła czterokrotnie! Można w nich uczestniczyć w sumie w ponad 30 miejscowościach. Kwestia rozkwitu przedpoborowego tradycjonalizmu nie jest tylko sprawą upodobań liturgicznych. Tradycjonalizm zwykle wiąże się z niechęcią do żydów, chrześcijan innych wyznań, ateistów, z klerykalizmem oraz konserwatywną, fanatyczną mentalnością prawicową. To ładny prezent, Benedykcie, z okazji 50-lecia soboru. MaK
KONSTERNACJA
WYROK NA WATYKAN
BEZ WYCHOWANIA
W Białymstoku zamieszanie. Jednej z ulic miano nadać imię księdza Stefana Gristuna. Okazało się jednak, że duchowny przez 15 lat był współpracownikiem SB. W tej sytuacji rada miejska zdjęła sprawę z porządku obrad. Przeciwko przesunięciu w czasie decyzji o uhonorowaniu księdza zaprotestował radny z SLD, Wiesław Kobyliński, który dowodzi, że rajcy „nie powinni działać pod dyktando IPN”. Radny argumentuje, że „nie ma człowieka bez grzechu, a dowody winy księdza stoją pod znakiem zapytania”. SLD-owiec przeciw prawicowcom broni honoru księdza... świat się kończy w Białymstoku. MaK
Afera pedofilska kompromitująca Kościół nie jest jego jedyną bolączką. Kolejną jest praca sądu w Lipsku, który debatuje nad ewentualnym odtajnieniem akt niemieckiego wywiadu, dotyczących kwestii przerzutu hitlerowskich zbrodniarzy do Argentyny i Chile po drugiej wojnie światowej. Nie ma wątpliwości, że kluczową rolę w ukrywaniu nazistowskiej elity odegrał Kościół. Pytaniem otwartym pozostaje tylko, kto u góry Kościoła wydawał decyzje i pieniądze i ile o tym wszystkim wiedział Pius XII. Jeżeli okaże się, że niedoszły na razie święty wiedział wszystko, a dokumenty niemieckie mogą coś o tym mówić, to reputacja Kościoła pójdzie na dno z prędkością Titanica. MaK
Świeccy katolicy podpuszczani przez biskupów zgłosili skargę do Trybunału w Strasburgu na rząd Hiszpanii. Przykościelni rodzice skarżą się, że ich dzieci muszą uczestniczyć w lekcjach wychowania obywatelskiego, w których mówi się m.in. o potrzebie równouprawnienia i tolerancji wobec mniejszości seksualnych. Kościół w Hiszpanii uznał przekazywanie takich wiadomości za deptanie sumień katolickich. MaK
POTĘPIAJĄ I ZALECAJĄ
DOBRE IMIĘ SZKOŁY Wicedyrektorka IX Liceum w Łodzi zażądała od dwóch uczennic usunięcia z internetu zdjęcia, które uznała za „manifestację orientacji seksualnej”. Nieletnie uczennice pozują (za zgodą i wiedzą rodziców) na artystycznej fotce. Przytulone wyglądają tak, jakby za chwilę miały się pocałować. Za dziewczynami ujęła się jedna z nauczycielek, która zwraca uwagę, że nikt się nie gorszy i nie grozi wyrzuceniem ze szkoły, gdy młodzież w tym samym wieku publikuje na Naszej-klasie tysiące zdjęć z parami damsko-męskimi. I ta wybiórczość ze strony dyrekcji wydaje się nauczycielce podszyta homofobią. MaK
NIE DALI NA KOŚCIÓŁ! „Kiedy dziura jest w skarpecie, nie mów, że to wstyd, bo jak mówi metafizyk: dziura to nie byt” – takich wierszyków uczył się w seminarium ks. Adam Filarski – proboszcz parafii św. Wojciecha w Działdowie. I uwierzył w nie do tego stopnia, że każdą dziurę – nawet budżetową – uważał za niebyt. Dlatego nie zawahał się poprosić radnych miasta o wsparcie remontu obejścia kaplicy pogrzebowej należącej do parafii. Radni jednak stwierdzili, że kasy nie ma i pokazali wielebnemu figę. o.P.
APTEKA W KOŚCIELE
ŚWIĘTA BEZ JAJ
W niektórych kościołach Bydgoszczy pojawiły się plakaty sieci aptek Dbam o Zdrowie. Zgodę na kampanię reklamową wydała tamtejsza kuria. Akcja wywołała furię konkurencji, która domaga się usunięcia reklam z przestrzeni religijnej. Mieszane uczucia mają także niektórzy księża i wierni. Podpowiadamy bydgoskiej kurii: dlaczegóżby na rzutnikach do tekstów pieśni w kościołach nie wyświetlić od czasu do czasu fotki podpasek albo pasty do zębów? Po Janie Pawle na WC-towej terakocie wszystko już wydaje się do przyjęcia. MaK
Podobnie jak katolicy, obecnie świąt wielkanocnych bez jajka nie wyobrażają sobie wyznawcy prawosławia. Jednak przed akceptacją pogańskiego jajka jako symbolu Wielkanocy chrześcijaństwo na Rusi broniło się znacznie dłużej niż Kościół zachodni, który zdołał poddać się w tej kwestii już w XII stuleciu. W 1659 roku arcybiskup suzdalski Stefan nakazywał popom, by „przez trzy dni święte Zmartwychwstania Pana Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa żaden z chrześcijan z jajkiem w ręku nie całował się z innymi i by na jutrznię paschalną z jajkiem nikogo do cerkwi nie wpuszczali oraz by sami także nie całowali się, trzymając jajka”. I przestrzegał: „Kto podejdzie z jajkiem, by ucałować krzyż lub ikonę, i powie: »Chrystus zmartwychwstał«, a inny »prawdziwie«, to tymi słowami Chrystusa zdradzimy”. Ponadto siedemnastowieczne staroruskie penitencjały nakazywały wiernym spowiadanie się z praktykowanych w święta wielkanocne zabaw w toczenie i bicie się jajkami, które jako związane z kultem pogańskim uchodziły za przeciwne wierze. Co więcej, jaja wielkanocne były nawet przyczyną rozłamu religijnego. W 1899 roku wśród staroobrzędowców z guberni wiackiej zarzewiem konfliktu stał się problem, czy wolno kłaść jaja wielkanocne na półce z ikonami. Konsekwencją sporu była wzajemna ekskomunika przeciwników i zwolenników oraz założenie przez staroobrzędowców nowego odłamu tzw. „jaicników”, sprzeciwiającego się kładzeniu jaj obok ikon. AK
ŚWIĘTNE OD ŻYDÓW Z okazji świąt katolickich, tudzież Wielkanocy, mieszkająca na terenie danej parafii katolickiej społeczność żydowska miała obowiązek wypłacania lokalnemu proboszczowi tzw. „świętnego”. W celu ukrócenia nadmiernych żądań ze strony Kościoła i wynikających w związku z tym licznych nieporozumień, kahał w Opolu Lubelskim w 1747 roku postanowił uregulować na piśmie wysokość daniny, jakiej od tamtejszych Żydów „ma się dopominać podług zwyczaju probostwo kościoła opolskiego”. W myśl zawartej umowy, każdy Żyd opolski „dobrowolnie” zobowiązywał się do świadczeń – „primo: ćwierć mięsa wołowego dobrego i pół cielęcia. Secundo: cukru głowę o trzech funtach jedne, korzenia ordynaryjnego jako pieprzu, imbiru, rezenków, wielkich i mniejszych osobno, migdałów, ryżu, kminu po funcie, jednym dobrej wagi, droższego zaś jako szafranu węgierskiego, goździków kwiatu po łucie jednym, co wszystko razem w wigilii każdych świąt donieść do rezydencji powinniśmy, a klasztor nic więcej z racji wyżej nadmienionych świąt nie ma od kahału pretendować”. AK
ZAKAZANY DYMEK Surowe zakazy i kary dla palaczy nie są wymysłem ostatnich lat. W dziewiętnastowiecznym Poznaniu zapalenie fajki czy cygara
WRACA STARE Faworyzowanie przez Benedykta XVI mszy trydenckiej (łacińska liturgia sprawowana tyłem do wiernych) przynosi owoce nawet w dosyć obojętnej na spory teologiczne Polsce. Jak donosi czasopismo polskich tradycjonalistów
SYNOWIE DEBILA? Funkcjonariusze FBI aresztowali w trzech stanach (Ohio, Indiana, Michigan) 7 członków radykalnej grupy protestanckiej. Społeczność o nazwie Hutaree przygotowywała się na powtórne przyjście Chrystusa, szykując broń, w tym karabiny maszynowe. Nie chcieli oni oczywiście strzelać do Chrystusa, lecz do „synów Antychrysta”, czyli... muzułmanów. Grupa wierzy, że chrześcijanie powinni aktywnie „walczyć z siłami szatana w ostatecznych bitwach czasów końca”. MaK
6
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
POLSKA PARAFIALNA
kwietnia 2005 roku był dniem ogólnonarodowej żałoby i jedności. W świetle reporterskich fleszy bratały się zwaśnione kluby sportowe, kto mógł, obiecywał poprawę i regularne kontemplowanie nauk oraz encyklik Papy. Z każdym rokiem emocje stygły. A jak jest dziś? Jak Jana Pawła II wspominają internauci? ! Ja najbardziej zapamiętałem przypowieść o wadowickich kremówkach („Jacol”); ! Najbardziej podobało mi się masowe produkowanie tzw. świętych (w tym wielu zbrodniarzy) oraz krycie afer złodziejskich i pedofilskich. Przypominam też, że pan Wojtyła kazał nam codziennie modlić się do niejakiej Matki Boskiej za ten cudowny dar, jakim jest Radio z ryjem w nazwie („nito”); ! Jan Paweł II prawdopodobnie nie wierzył w Boga. Takiego przekonania nabrałem po przeczytaniu i przemyśleniu jego książki „Przekroczyć próg nadziei”. To on sam chciał być Bogiem, tyle miał w sobie pychy i zarozumialstwa. Niestety, niektórzy wyznawcy jego kultu za Boga go uważają i dlatego do niego się modlą. Czy aby na pewno poszedł on do nieba? („niedowiarek”); ! Karolek nakarmił polską pychę. Tu się zaczynają i kończą jego „zasługi” („angelfrankenstein”); ! Popatrzmy na to spokojnie i logicznie: pięć lat po śmierci Papy wychodzą na światło dzienne najróżniejsze brudy dowodzące, że to konserwatywny, zawzięty góral był po prostu, a nie żaden święty, jednak mimo tych oczywistych prawd poziom zbiorowego podniecenia jego osobą się nie zmniejsza. Co się więc zmieniło? POZIOM LUDZKIEJ HIPOKRYZJI, prosta odpowiedź! („Ulrich”); ! Papież B16 musi się zmierzyć z kryzysem Kk, bo JP2 nie miał odwagi oczyścić tej instytucji („jimmy”); ! Kiedyś łotry wisiały na krzyżach. Teraz krzyże wiszą na łotrach („franko”); ! Jest OK. Wreszcie żyjemy swoimi sprawami, a nie tym, gdzie był, co zjadł i kogo przyjął. Życie wróciło do normy („dodek”); ! Nic nie zostało oprócz brzydkich pomników („pegi”); ! Pięć lat minęło, a w życiu narodu nic się nie zmieniło. Jaki morał z tej bajki? („antypopulista”); ! Wiecie, że Wojtyła mnie uzdrowił?! Serio! Z bycia katolikiem! („a”). Postępowanie ku świętości rzeczywiście nieco się ślimaczy, ale kardynał Stanisław Dziwisz nie zasypia gruszek w popiele. Co sił uwija się przy budowie krakowskiego Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się”. To właśnie tam – i to w centralnym miejscu – tuż po beatyfikacji w bryle kryształu mają być wystawione relikwie papieża Polaka. ! To będzie dobre miejsce, żeby zwabić i zamknąć wszystkich czarnosukienkowych pedofilów, którzy przyjdą na otwarcie świątyni ich patrona („hmmm”);
2
TRYBUNA(Ł) LUDU
W żałobie? Pięć lat. Tyle Polacy katolicy przeżyli bez swojego Ojca. ! Centrum JPII. O take Polske walczyłem! („Bolek”); ! A może autostrada im. JPII? Sam się chętnie dorzucę („duży Jurek”); ! Następna fabryka pieniędzy dla pasożytów. Ludzie, kiedy zaczniecie myśleć samodzielnie? („harnaś”); ! Ten papieski Disneyland będzie z pewnością wizytówką naszego rodzimego kołtuństwa i dulszczyzny („archii1”); ! Na Euro 2012 będzie gotowe. Jedyna porządnie wykonana inwestycja. Brawo! („Stalinie55”); ! Nie przenoście nam Watykanu do Krakowa! („o. Bezrobotny”); ! „Nie lękajcie się!” mówić o pedofilii swoich pasterzy („co_za_czasy”); ! Emeryci się nie lękają. Mają teraz super! („uikuyi”); ! Relikwie wystawią po beatyfikacji! A szanse, że beatyfikacji mecenasa pedofilów nie będzie, rosną szybciej niż całe to centrum („Andy_b”); ! A czy jest zaplanowana galeria pedofilów, których wyskoki tuszował JPII? („kupa_bis_kupa”);
! Jan Paweł II to prawdziwy Konrad Wallenrod Kościoła katolickiego. Dzięki jego polityce przemienił się z instytucji szanowanej w instytucję podejrzaną. Nie sądzę, aby po tym ciosie Kościół podniósł się szybko („ks. WojTyłek”).
gdzie ogłosił, że nikt nie zamierza ponaglać Benedykta XVI w kwestii beatyfikacji Wojtyły („Nie zamierzamy absolutnie ponaglać Benedykta XVI, do którego należy ostateczna decyzja. Kiedy ją ogłosi, będziemy bardzo szczęśliwi. Ale wybór
Nie ogranicza się jednak metropolita krakowski do aktywności wyłącznie na rodzimym gruncie. Z okazji kolejnej rocznicy śmierci swojego szefa wystąpił z wywiadem dla włoskiego dziennika „Avvenire”,
daty i sposób zależy tylko od papieża, który cieszy się opieką Ducha Świętego” – deklarował Dziwisz). ! Nie dziwię się, że nie ponagla. Sprawa pedofilii musi trochę przyschnąć („slik”);
! Dlaczego nie, zawsze to więcej pomniczków, celebry i kasy z tytułu świętego papy („kleryk”); ! To jednak dziwne. Taki magik jak ojciec Pio został świętym, a nasz Lolek (...) nie może coś nim być. Albo B16 nie lubił swojego szefa, albo też Lolek znowu taki święty nie był („azazel”); ! A ja czuję, że on jeszcze wróci („Krystyna”). „Życie i dzieło Jana Pawła II, wielkiego Polaka, może być dla Was powodem do dumy” – to (mniej więcej) wygłosił łamaną polszczyzną Benedykt XVI podczas mszy z okazji rocznicy śmierci Wojtyły, wychwalając swego poprzednika pod niebiosa. Z entuzjazmem na polskich forach internetowych bynajmniej się ta litania zasług nie spotkała: ! Duma mnie rozpiera z tego powodu, że nie mam pracy, że już prawie nie mam ojczyzny, że żyję w wyprzedanym kraju, że każdy gówniarz przy żłobie robi co chce, że kler jest wypasiony, bezczelny i bezkarny. Za nikomu niepotrzebny konkordat kosztujący miliony, za głodne dzieci wyrzucone do śmietnika DZIĘKI CI, PANIE („@”); ! Dziękuję JPII, że mi otworzył oczy. Jego pazerność dała mi wiele do myślenia („hw”); ! Polacy! To żart i kpina z naszej inteligencji! („mm”); ! Jeszcze płonące wianki powinny pływać po Wiśle i Tybrze („Gero”). JULIA STACHURSKA
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
AFERA PEDOFILSKA W KOŚCIELE
62 księży pedofilów " Ciąg dalszy ze strony 3 ! Ks. proboszcz Marek K. z Przeworna (archidiecezja wrocławska) doprowadził 14-letniego ministranta do „poddania się innej czynności seksualnej” – jak to określiła prokuratura, co faktycznie polegało na onanizowaniu chłopca. W komputerze plebana policja znalazła ponad 240 filmów i zdjęć pornograficznych świadczących o jego upodobaniach do seksu męsko-chłopięcego, a po przeprowadzeniu specjalistycznych badań wyszło też na jaw, że znaczną część swojej „pornofilmoteki” ściągnął z internetu w okresie świąt Bożego Narodzenia... Dostał za całokształt 2 lata więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi przez 10 lat („Głaskanie pedofila” – „FiM” 29/2007). Mimo wyroku skazującego abp Gołębiewski... mianował ks. Marka proboszczem w Czerninie koło Góry Śląskiej i dopiero na skutek ostrych protestów tamtejszej ludności ewakuował go do parafii w G. na etat rezydenta. ! Ks. Stefan S. (65 l.) został skierowany przez ówczesnego biskupa radomskiego Zygmunta Zimowskiego (obecnie w randze arcybiskupa na posadzie przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia) do maleńkiej wsi Kraśnica, żeby przestał siać zgorszenie swoim pijaństwem i znanymi kurii preferencjami seksualnymi ukierunkowanymi na niebezpiecznie małych chłopców. Niestety, tuż po przeniesieniu „22 stycznia 2006 roku ksiądz przewrócił ofiarę (niepełnosprawnego 17-latka – dop. red.) i – grożąc pobiciem – zgwałcił” – zakomunikował rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. Podejrzany (aresztowany na 2 miesiące) przyznał się do winy, ale tylko z grubsza, ponieważ był pijany i nie pamiętał dokładnie przebiegu zdarzenia („Barwy ochronne” – „FiM” 8/2007). W listopadzie 2009 roku abp. Zimowskiego zmienił bp Henryk Tomasik, ale wielebny gwałciciel (ważny urzędnik na Uniwersytecie Trzeciego Wieku prowadzonym przez duże i bardzo wpływowe zgromadzenie zakonne) na brak zajęć duszpasterskich nie narzeka. „Bardzo dziękujemy ks. Stefanowi S... (kaznodziei) za wspaniałe Rekolekcje Adwentowe w parafii pw. św. Zofii w Młodocinie. Szczęść Boże Tobie, Księże Stefanie, na dalsze Twoje życie Kapłańskie. Bóg zapłać! – parafianie z Młodocina” – czytamy w ogłoszeniu zamieszczonym 20 grudnia 2009 r. na oficjalnym portalu internetowym diecezji radomskiej. ! W październiku 2007 r. ks. Piotr D. (60 l.), proboszcz parafii św. Ducha we wsi Werdun (archidiecezja warszawska) oraz nauczyciel religii w Suchostrudze, został
skazany przez Sąd Rejonowy w Grójcu na 2 lata więzienia (prokuratura domagała się dwakroć więcej) za notoryczne molestowanie seksualne chłopca, którego od 9 roku życia uczył „anatomii” i przeprowadzał na nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach (por. „Dwa lata jak dla brata” – „FiM” 47/2007). Ks. Piotr D. przyznał się do winy, więc cały proces ograniczył się do jednej rozprawy, a zaraz po ogłoszeniu wyroku sąd uchylił skazanemu areszt i zaledwie po dwóch miesiącach pobytu za kratkami wielebny pedofil odzyskał wolność. Cieszy się nią do dzisiaj, bo ponoć... niedomaga na zdrowiu (ostatnio przebywał w archidiecezjalnym Domu Opiekuńczo-Leczniczym Opatrzności Bożej w Pilaszkowie nieopodal Warszawy). ! Ks. Krzysztof K. był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła w Mechowie (archidiecezja gdańska). Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go w pierwszej instancji na 3,5 roku więzienia za seksualne „formowanie” 14-letniej dziewczynki („Sami swoi” – „FiM” 11/2008), ale po 5 miesiącach spędzonych w celi wyjednał w sądzie uchylenie aresztu i 11 lipca 2008 r. opuścił Zakład Karny Bydgoszcz-Fordon. Miał wrócić po uprawomocnieniu wyroku, ale póki co przepadł. Gdzie? Na stronie internetowej jego chlebodawcy widnieje jedynie uspokajający komunikat, że pedofil żyje, ale przebywa aktualnie „poza diecezją”. I zapewne ma się dobrze: „W imieniu ks. Krzysztofa dziękujemy za okazane wsparcie modlitewne i materialne. Zebraliśmy dla niego ok. 19 tys. zł. Wielkie Bóg zapłać!” – ogłoszono z ambony kościoła w Mechowie. ! Ks. Roman K. z archidiecezji warmińskiej pojechał do USA, aby wesprzeć parafię polonijną w pracy duszpasterskiej. Przy okazji owej „pomocy” zgwałcił nieletnią dziewczynkę, co – jak tłumaczył w sądzie, przyznając się do winy – było „terapeutyczną metodą, aby pomóc jej zapomnieć traumatyczne doświadczenia z przeszłości”. Po odsiedzeniu 9 miesięcy w więzieniu został deportowany do Polski. Metropolita abp Wojciech Ziemba mianował go wikariuszem parafii w Wielbarku i nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Gdy nauczyciele zaczęli przebąkiwać o jego kryminalnej przeszłości, metropolita odsunął ks. Romana od katechezy, ale że brzydki zapach pozostał, w połowie 2009 r. abp Ziemba awansował gwałciciela na proboszcza parafii w O. ! Warmińscy dostojnicy kościelni muszą już zacząć myśleć o jakiejś spokojnej posadzie dla ks. Antoniego W., byłego proboszcza parafii
w Olsztynie-Dywitach, który po odsiedzeniu 3,5 roku za płatny seks z 14-letnimi chłopcami („Znów pedofil” – „FiM” 10/2007) musi szybko stanąć na nogi. Oprócz głębokiej przyjaźni z biskupem pomocniczym Jackiem Jezierskim (imprezy na zlotach Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym) ks. Antoni ma tak ogromne zasługi dla archidiecezji (sprawował funkcję dekanalnego ojca duchownego oraz kierownika Ruchu Rodzin Nazaretańskich), że z pewnością nie pójdzie na bezrobocie. ! Ks. Krzysztof Cz. sprawował nieprzerwanie od 1994 r. funkcję sędziego Lubelskiego Sądu Metropolitalnego (także kapelana Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie), zaś ostatni dekret abp. Życińskiego o sędziowskiej nominacji ks. Cz. na kolejną 5-letnią kadencję nosił datę 22 września 2007 r., gdy ten był już wówczas formalnie podejrzanym o uprawianie tzw. pedofilii internetowej (por. „Sędzia pod sąd” – „FiM” 51, 52/2007). W marcu 2008 r. zainkasował za te upodobania pół roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dożywotni zakaz edukowania, wychowywania i wszelkich form opieki nad dziećmi. Czysto teoretyczny, bo w nowej parafii w S., dokąd skierował go metropolita, ma ich pod dostatkiem. Nie pozostaną też zapewne bez możnej opieki (aczkolwiek trochę to potrwa): ! franciszkanin Krzysztof P. z Pakości („Bratnia dusza” – „FiM” 7/2008), skazany prawomocnym już wyrokiem na 4,5 roku więzienia oraz 10 lat zakazu pracy z dziećmi za molestowanie seksualne ministranta; ! ks. Tomasz G. z parafii Przemienienia Pańskiego w Brzozowie (archidiecezja przemyska), prawomocnie skazany na 5 lat więzienia za stosunki płciowe z dziewczynkami będącymi jeszcze dziećmi („Choroby dziecięce” – „FiM” 47/2008); ! ks. Roman B., zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, skazany 19 marca 2010 r. w pierwszej instancji na 4,5 roku więzienia za wielomiesięczne wykorzystywanie seksualne swojej uczennicy, mającej w chwili inicjacji zaledwie 13 lat („Nałożnica Chrystusowca” – „FiM” 28/2008); ! ks. Łukasz K., były wikariusz parafii w Łętowni (archidiecezja krakowska) i nauczyciel religii w tamtejszym Zespole Szkół im. Jana Pawła II, prawomocnie skazany 12 marca 2010 r. na 2 lata więzienia w zawieszeniu i rok zakazu pracy jako nauczyciel za molestowanie seksualne 12-latki, którego kard. Stanisław Dziwisz schował na czas śledztwa w parafii w P., pozwalając mu nawet nauczać religii w miejscowej
szkole podstawowej („Kolekcjonerzy dzieci” – „FiM” 12/2009; ! ks. Piotr T. z Dębnicy (diec. pelplińska), skazany na 4 lata więzienia za molestowanie seksualne i podawanie narkotyków ministrantom oraz nakłanianie jednego z nich do popełnienia samobójstwa („Proboszcz na gigancie” – „FiM” 21/2006). ! ! ! Za podobne przestępstwa skazano jeszcze kilkudziesięciu duchownych, których późniejszych losów nie śledziliśmy, ale wiemy, że uchowali się w „świętym Kościele” i gdzieś w Polsce brudnymi łapami wciąż udzielają komunii. Są wśród nich m.in.: ! ks. Wojciech C. z Gdyni, skazany w 2001 r. na 3,5 roku pozbawienia wolności za molestowanie seksualne i rozpijanie 12-letniego chłopca („Z kruchty za kratki” – „FiM” 2/2002); ! słynny proboszcz z Tylawy ks. Michał M., który za molestowanie seksualne kilku dziewczynek („Z ręką w majteczkach” – „FiM” 25/2001) dostał, mimo desperackiej i momentami haniebnej obrony ze strony abpa Józefa Michalika, 2 lata więzienia w zawieszeniu i osiem lat zakazu wykonywania zawodu nauczyciela. „Biorąc pod uwagę zmęczenie Księdza Prałata Michała M. prowadzoną przeciw niemu kampanią, Ksiądz Arcybiskup Metropolita Przemyski udzielił ww. Kapłanowi urlopu, pozostawiając mu tytuł oraz prawo pobytu na plebanii w Tylawie” – ogłosiła przemyska kuria metropolitalna, gdy było już jasne, że prałat się nie wywinie; ! ks. Edward P., proboszcz z Pszenna (niegdyś archidiec. wrocławska, obecnie diec. świdnicka), który w kościelnej dzwonnicy molestował seksualnie dwóch ministrantów (por. „Łapacz gołębi” – „FiM” 26/2002). Po dwóch latach procesu w lutym 2003 r. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu. „Ksiądz bardzo boleśnie to przeżył, a sprawa jest delikatna i niejednoznaczna. Jak tylko dostaniemy wyrok na piśmie, postanowimy, co zrobić. Prawie ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że odwołamy księdza z parafii w Pszennie. Prawdopodobnie trafi do pracy administracyjnej w kurii” – obiecywał biskup Edward Janiak po ogłoszeniu wyroku; ! ks. Marek B., który jako wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie (diec. zielonogórsko-gorzowska) upił i wykorzystał seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata („Promocja na molestowanie” – „FiM” 5/2007), choć proboszcz ks. Janusz Idzik twardo stawał za swoim wikarym, żądając przekazania sprawy pod jurysdykcję sądu... kościelnego; ! franciszkanin o. Ryszard Ś. („Dzieci brata mniejszego” – „FiM” 2/2008), skazany przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu za to, że „działając czynem ciągłym,
7
za pomocą swojej poczty elektronicznej posiadał w celu rozpowszechniania treści pornograficzne z udziałem małoletnich poniżej lat 15 i posługiwaniem się zwierzętami”. Wymieńmy także pozostających na wolności wielebnych oczekujących na zakończenie toczących się jeszcze śledztw lub wyroki, w których pozostaje do rozstrzygnięcia tylko kwestia kary bądź prawomocność wydanego już orzeczenia: ! ks. kanonik Mirosław B., prawie 50-letni proboszcz z archidiecezji gdańskiej, molestujący gimnazjalistkę („Szatan nie kogut” – „FiM” 4/2010); ! ks. Zbigniew R., proboszcz z Kołobrzegu, gwałcący 13-letnich chłopców (cykl „Tanie dranie” zainaugurowany w „FiM” 4/2010); ! ks. Jacek W. z diecezji drohiczyńskiej, ścigany przez Prokuraturę Rejonową w Siedlcach za doprowadzenie 15-letniej E.M. „do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, nadużywając zaufania lub udzielając (...) korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy” („Bez przebaczenia” – „FiM” 12/2010); ! ks. Robert Sz., do niedawna kapelan szpitala w Koszalinie, stanie wkrótce przed Sądem Rejonowym w Słupsku we wznowionym procesie dotyczącym uprawiania tzw. pedofilii internetowej po zaskarżeniu przez obronę 2 lat bezwzględnej odsiadki („Oaza dla pedofila – „FiM” 16/2007); ! ks. Andrzej S. (diec. tarnowska), skazany nieprawomocnym jeszcze wyrokiem na 5 lat więzienia za to, że „działając czynem ciągłym, doprowadzał przemocą małoletnią poniżej 15 lat do obcowania płciowego” („Zajęcia pozalekcyjne” – „FiM” 5/2006); ! ks. Waldemar B., wikariusz z Wysokiej w diecezji bydgoskiej, oczekuje na proces w sprawie o molestowanie 9-letniego chłopca („Czarne sny” – „FiM” 18/2008); ! ks. Eligiusz D., wikariusz parafii w Ł. (diecezja sandomierska) i katecheta w miejscowym Zespole Szkół, w którego mieszkaniu policja znalazła dziesiątki filmów i zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci („Ostatni seans” – „FiM” 34/2007); ! ks. Andrzej F. z archidiecezji krakowskiej, ostatnio „pomoc duszpasterska bez katechezy” w Chrzanowie, ujęty przez policję z kolekcją budzących grozę filmów oraz zdjęć pedofilskich („Sekskomunika” – „FiM” 37/2007). ! ! ! Należy podkreślić, że tylko niektórzy czynni zawodowo dewianci w sutannach (ujawnieni w okresie ostatnich 10 lat!), o których doskonale wiadomo (nie tylko na podstawie naszych publikacji) biskupom i przełożonym zakonnym, zostali osądzeni. Listę tych 28, którym się upiekło, opublikujemy już za tydzień... ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Króliki Każdego roku w Polsce rejestruje się około 500 nowych badań klinicznych. Uczestniczy w nich ponad 60 tys. osób, a sponsorzy wykładają na ten cel ponad miliard złotych. A wielkie pieniądze to wielka pokusa. Deklaracja Helsińska stwierdza jasno, że „w eksperymencie medycznym prowadzonym na ludziach troska o dobro badanego musi przeważać nad interesami nauki i społeczeństwa”. I chwała tym, którzy o te standardy dbają. Ale przecież nie zawsze jest tak pięknie. Alicji K. w sierpniu 2001 r. przeszczepiono prawą (lewej nie miała już od dawna) nerkę. Przy ostrej niewydolności, na którą cierpiała od lat, była to jedyna droga powrotu do normalnego, niewyznaczanego dializami życia. Tuż przed operacją usłyszała od lekarza prowadzącego propozycję udziału w badaniach klinicznych nad lekiem austriackiej firmy Wyeth-Lederle Pharma. Znajdująca się w nim substancja czynna, tzw. sirolimus, miała zapobiec odrzuceniu przez organizm nowo przeszczepionego narządu. Zgodziła się (dopiero później okazało się, że Komisja Bioetyczna wydała zgodę na te badania po dwóch miesiącach ich trwania). Zapoznała się z informacjami dla pacjenta, podpisała tzw. formularz świadomej zgody i została włączona do II fazy badań. Miała otrzymywać rzeczony sirolimus,
a także sterydy oraz leki zapobiegające infekcjom. – Jak było? Tuż po przeszczepie – tydzień intensywnej obserwacji. Przez kolejne pół roku raz w miesiącu godzinna wizyta w szpitalu. Pomiar ciśnienia, tętna, temperatury, pobranie próbki krwi. Wyniki nie budziły zastrzeżeń – wspomina Alicja K. A jednak w szóstym miesiącu eksperymentu kobietę dopadła – jak się na początku wydawało – grypa. Dreszcze, uporczywy kaszel, katar i dochodząca do 39,5 st. gorączka. Zalecone lekarstwa nie skutkowały. Z kolejnej comiesięcznej konsultacji lekarskiej do domu już nie wróciła. Wylądowała na intensywnej terapii z ostrym atakiem kwasicy ketonowej (stan, w którym organizm z niedoborem lub wręcz brakiem insuliny na potrzeby energetyczne spala tłuszcz zamiast glukozy, w wyniku czego powstają związki chemiczne zwane ketonami. Ich wysoki poziom powoduje wystąpienie kwasicy, wywołującej zaburzenia pracy mózgu,
„BYŁEM
a w konsekwencji – śpiączkę lub śmierć). W karcie informacyjnej lekarz prowadzący badania kliniczne zapisał, że to „cukrzyca świeżo wykryta”. Tym bardziej dla Alicji K. niebezpieczna, że mogąca doprowadzić do odrzucenia przeszczepu. Świat zawirował. W „informacji dla pacjenta uczestniczącego w badaniu klinicznym” nie było słowa o zagrożeniu nieuleczalną przecież cukrzycą. Nie wspominali o niej również opiekujący się pacjentką medycy. – Kiedy już było jasne, że cukrzyca to efekt uboczny stosowanego leczenia, jeden z lekarzy, który prowadził te badania, namówił mnie, żebym starała się o przysługujące mi w tej sytuacji odszkodowanie.
umową, w której stało, że może dochodzić odszkodowania, „jeżeli dozna trwałego uszczerbku na zdrowiu bezpośrednio wywołanego stosowanymi lekami” – próbowała sprawę załatwić polubownie. Ale przeciwnik – nie wiedzieć czemu – stanął okoniem. Ze swoim zmartwieniem została sama. Poszła więc do sądu, licząc na to, że przed jego obliczem zatriumfuje sprawiedliwość. Sprawa o odszkodowanie i rentę ciągnęła się ponad cztery lata. W tym czasie Alicja K. usłyszała m.in. od jednego z zeznających lekarzy, że w ogóle nie wiadomo, o co ten krzyk, bo wszyscy z przeszczepami po ośmiu latach i tak zaliczą odrzut...
Miałam szczęście, bo spełniałam warunki umowy o badanie kliniczne leku. Gdybym zachorowała tydzień później – nie miałabym szans – wspomina kobieta. Najpierw – podpierając się certyfikatem ubezpieczeniowym firmy sponsorującej badania oraz swoją
Sąd powództwo oddalił. Szalę przechyliła opinia biegłych powołanych przez stronę przeciwną. Wybitni profesorowie napisali bowiem, że nie ma na świecie literatury, z której wynikałoby, że sirolimus, który podawano Alicji K., jest diabetogenny.
KSIĘDZEM”
Głośna saga Romana Kotlińskiego – Jonasza
I
II Prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego w Polsce
III Owce ofiarami pasterzy
Cena jednego egzemplarza – 12 zł plus koszty przesyłki Zamówienia prosimy przesyłać pod adresem: Wydawnictwo „NINIWA”, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, e-mail:
[email protected], lub telefonicznie (0-42) 630-70-66
Owoce zła Przy zakupie sagi – opłata 30 złotych plus koszt przesyłki
Prezent – czwarta książka niespodzianka – gratis!!!
„Zachorowanie przez powódkę na cukrzycę nie miało żadnego związku z przyjmowaniem leku sirolimus w ramach badania klinicznego, którego dotyczy proces. Zgodnie z najlepszą wiedzą biegłych nie istnieją żadne dowody ani dane w literaturze przedmiotu, aby sirolimus posiadał działanie diabetogenne prowadzące do rozwoju cukrzycy potransplantacyjnej” – napisali biegli. O tym, że jest zgoła inaczej, świadczą m.in. wyniki badań (przeprowadzonych na próbie 20 tys. pacjentów) kanadyjskich naukowców, opublikowane w specjalistycznym magazynie „Journal of the American Society of Nephrology” w lipcu 2008 r. Wykazały one, że sirolimus, zapobiegający odrzutowi przeszczepów i z tego względu często podawany pacjentom przy transplantacji nerek, może zwiększyć ryzyko zachorowania na cukrzycę o 36–66 proc. Co więcej – w Europejskim Publicznym Sprawozdaniu Oceniającym (EPAR) z lutego 2008 roku czytamy, że jednym z elementów ryzyka, jakie wiąże się ze stosowaniem preparatu, jest hiperglikemia, a więc wysoki poziom cukru we krwi. O dziwo, także ulotka leku nie pozostawia wątpliwości. „Bardzo często zwiększone stężenie cukru we krwi” – czytamy w dziale „Możliwe działania niepożądane. Zaburzenia metabolizmu i odżywiania”... WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
Jak wykazali Wojciech Masełbas oraz Marek Czarkowski w opracowaniu pt. „Społeczne aspekty prowadzenia badań klinicznych w Polsce”, pacjenci motywują swój udział w badaniach klinicznych chęcią pomocy innym chorym, przyczynienia się do postępu w nauce oraz możliwością ratowania ludzkiego życia. Zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale również z rozmiaru towarzyszącej badaniom korupcji. Właśnie pod kątem korupcji NIK przeprowadza kontrolę kilkunastu placówek medycznych w kraju (wyniki – jak twierdzi rzecznik NIK Paweł Biedzak – będą znane na początku maja br.). Inspiracją do prześwietlania placówek okazały się wyniki kontroli m.in. w szpitalach Śląskiej Akademii Medycznej, gdzie za badanie kliniczne lekarz inkasował 90 proc. z puli pieniędzy sponsora (za jednego pacjenta wprowadzonego do badań lekarz dostaje nawet 8–10 tys. euro), a szpital – zaledwie 10 proc. „Przyjęte warunki umów spowodowały, że zdecydowana większość środków z tytułu wykonywania badania klinicznego przypadała nie szpitalowi, ale osobom prywatnym, w tym przede wszystkim dyrektorowi szpitala jako osobie fizycznej, pomimo że szpital dysponował warunkami do samodzielnego wykonania tych badań” – odnotowano w raporcie NIK. Dotąd na gruncie badań klinicznych panowała wolna amerykanka. Badania nierzadko były prowadzone niezgodnie z prawem, nie dbano o bezpieczeństwo pacjentów. W latach 2006–2008 z ponad 1130 badań klinicznych przeprowadzonych w Polsce Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych skontrolował zaledwie 15! Ponadto NIK wytknął urzędowi nierzetelną weryfikację dokumentacji przedstawianej przez sponsorów badań, nieaktualne informacje dotyczące zarejestrowanych badań klinicznych, a nawet przeprowadzanie kontroli zgodności realizacji badań z wymogami Dobrej Praktyki Klinicznej dopiero po... zakończeniu badań.
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. oi rozmówcy to Henryk Kozakiewicz, prezes Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Sybirackich, Irena Korzeniowska, prezes Zachodniopomorskiego Związku Sybiraków, oraz Jadwiga Czerwińska, prezes Stowarzyszenia Kombatantów i Ofiar Represji Politycznych. Sybiracy. – Uprawiają Państwo morderczą pracę organiczną czy może – jak uważają niektórzy – stanowią towarzystwo wzajemnej adoracji, skupione bardziej na sobie niż na problemach ludzi? IK: – Do 1990 roku nie wolno było nam, sybirakom, o sobie mówić. Nie mogliśmy się też zrzeszać. Kiedy to się zmieniło, postanowiliśmy skupić wszystkich, pomóc w składaniu wniosków o uprawnienia kombatanckie. Teraz problemem są pieniądze. My nie mamy siły ani energii na startowanie w konkursach ofert. Mamy natomiast dziesiątki członków, którzy są starzy, schorowani i samotni. Potrzebują, aby do nich przyjść, porozmawiać. Oni wprost o to żebrzą, a my – w miarę skromnych możliwości – staramy się sprostać ich oczekiwaniom. HK: – W przeciwieństwie do stołecznego Związku Sybiraków jesteśmy społecznikami. W godzinach otwarcia biura drzwi się nie zamykają. Ludzie dzielą się problemami – mniejszymi, większymi, na ogół płaczliwymi. Często pomoc jest niemożliwa, ale tylko ze względu na to, że nie mamy środków. JC: – Robimy dużo, a sprawy socjalne to nasz podstawowy cel. Ludzie na Syberii stracili zdrowie. Staramy się doprowadzić do sytuacji, żeby osoby represjonowane były otoczone szczególną opieką lekarską. Nie może być tak jak dziś, że na specjalistyczną pomoc muszą czekać miesiącami. – Właśnie od miesięcy trwają prace nad prezydencką ustawą substytucyjną, gwarantującą 400 zł za każdy miesiąc pobytu na zesłaniu. Sybiracy doczekają ich końca? HK: – Zamierzamy szturmować tę ustawę. Rozmawiałem z pracownikami Kancelarii Premiera, prawie się tam popłakałem. Tłumaczą się kryzysem, ale nas to, za przeproszeniem, nie obchodzi. Pracowaliśmy ciężko w zamian za kawałek kukurydzy, a polski rząd zrobił niewiele w kwestii rekompensat. Nie ma choćby jasno i stanowczo postawionego żądania o zadośćuczynienie ze strony Federacji Rosyjskiej. JC: – Właśnie dlatego, że nic się w tym temacie nie dzieje, pojedyncze osoby kierują wnioski do Strasburga – o odszkodowanie za przymusową pracę na rzecz obcego państwa. A od czego jest rzecznik praw obywatelskich? Przecież on reprezentuje społeczeństwo, więc powinien nas wesprzeć. – Nie macie wrażenia, że jesteście – jako wciąż pokaźna grupa społeczna – rozgrywani co najwyżej w wyborach?
M
HK: – Jestem przekonany, że tak jest. Pan prezydent w związku z kampanią z pewnością wróci do kwestii związanych z ustawą. Przed ostatnimi wyborami mocno parł w kierunku jej uchwalenia, później nastąpił bezruch. Dlatego zamierzamy mu odświeżyć pamięć właśnie w trakcie kampanii. Może to i perfidna metoda, ale miejmy nadzieję – skuteczna. Staramy się też trafić do władzy okrężnymi drogami. Wsparcie obiecał arcybiskup Marian Gołębiewski.
PRZEMILCZANA HISTORIA – Może w takim razie wasze losy są niegodne uwagi? HK: – Żartuje pani! Ja w chwili wywózki miałem 14 lat. Koleżanki były w podobnym wieku. Na Syberię trafiały na ogół matki z małymi dziećmi. Niezwykle rzadko kompletne rodziny. – A mężczyźni? HK: – Zaraz po przejściu frontu wszyscy ojcowie rodzin wytypowanych do wywózki zostali zatrzymani w areszcie. Pod byle pozorem, bez
gdzieś w polu i przynoszono nam wrzątek. Te postoje służyły też temu, aby opróżnić wagony z ciał ludzi, którzy nie wytrzymali trudów wywózki. – A na miejscu wcale nie było lepiej? HK: – Było tragicznie. Stłoczono nas w tzw. pachtasarajach, wykonanych z gliny lepiankach o wymiarach 20x6 metrów. Lokowano tam po 6 rodzin. Odtąd wspólnie toczyliśmy walkę z chorobami, głodem, nieznośnym robactwem, brakiem czystej
Umieramy, stojąc Na Syberię zostali wywiezieni z Kresów w 1952 r. jako nastoletnie dzieci. Zostawili w kraju cechującą dzieciństwo beztroskę. Przetrwali koszmar. Dziś nadal walczą z demonami. Tyle że teraźniejszości. Polska brygada przed wyjściem do pracy, rok 1955
– Przyjęliście biskupią dłoń? HK: – Kościół w naszym kraju bardzo wiele może. A my – jako ludzie znający sytuację – stoimy pod ścianą. Nie widzimy już wyjścia. Żadne pisma nie pomagają, działania poprzez posłów – też nie. Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy. Może znajdą się za rok czy dwa, kiedy będzie już mniej wyciągniętych po nie rąk? Kiedyś wytarzano nas w błocie, upodlono. Skamlaliśmy o kawałek chleba. Dziś musimy skamlać o symboliczną złotówkę... – A jednak panuje przekonanie, że organizacje sybirackie są mocno prokościelne. IK: – W naszych kołach są i Żydzi, i ewangelicy, i prawosławni. Katolicy także. Księża nam nic nie dają i nie dawali. Jeździmy na pielgrzymki do Lichenia i Częstochowy na Ogólnoświatowy Zjazd Sybiraków, to prawda. Ale poza tym załatwiamy dla naszych członków dopłaty do wczasów, tańsze wyjazdy zagraniczne, zniżki na bilety do teatru. To ludzie decydują, gdzie chcą pojechać, bo sami za to płacą. HK: – Nie o to chodzi, że widzimy opokę tylko w księdzu. Wręcz przeciwnie. Stąpamy twardo po ziemi. Praca i egzystencja tam nauczyła nas trzeźwo i realnie patrzeć na życie. Nie liczyć na pomoc z góry bądź z dołu. Tylko że czujemy potrzebę bycia razem, a skromne środki, którymi dysponujemy, na to nie pozwalają. Inna sprawa, że to właśnie podczas kościelnych uroczystości najczęściej podejmowane są problemy sybiraków. Pozostali o nas milczą.
sądu, bez dowodu winy, no i bez wyroku. Trzymano ich tam po kilka lat, aż do czasu zamknięcia granicy. – Czemu miała służyć ta rozłąka? HK: – To było posunięcie taktyczne. Wówczas rodzina miała obowiązek dowozić jedzenie aresztowanemu. Jeśli to robiła – żył. Jeśli nie – ginął. Perfidne prawo, ale prawo. I ono trzymało nas w domu, chociaż każdego dnia byliśmy przygotowani do ucieczki. Jedzenie ojcu woziliśmy w nocy. Raz na dwa tygodnie. Wypuszczono go dopiero w 1948 r. Wspólna sielanka trwała półtora roku, kiedy ojciec znów został aresztowany i tym razem skazany na 10 lat katorgi przy budowie metra w Moskwie. Przy ręcznym drążeniu tuneli Polacy pracowali tam z najgorszym marginesem – z ludźmi, którzy dla zabawy grali w karty o swoich kompanów. O życie chodziło. – Ojca wywieziono do Moskwy. A resztę rodziny? HK: – Po nas przyszli w nocy. Załadowali do wagonów. Matka, ja i dwie młodsze ode mnie siostry. 97letniego dziadka zostawili w domu „Was tam nie nada” – zawyrokował żołnierz. Ten dramatyczny moment pożegnania do dziś stoi mi przed oczami. Dziadek umarł dwa tygodnie później. – Wy w tym czasie jechaliście w nieznane... HK: – Przez 4 tygodnie w dwuosiowym cielętniku. Zima, zakratowane okna, zamknięte wagony. Każdy z nich musiał pomieścić 8 rodzin. Pociąg co jakiś czas zatrzymywano
wody pitnej. Na początku pomagali ci, którzy już byli tam od lat, m.in. Tatarzy, Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie, Gruzini. IK: – Pod groźbą rozstrzelania szukaliśmy ochłapów jedzenia. Wszystko po to, żeby wspomóc rodzinę. Matki odejmowały sobie od ust, żeby nakarmić dzieci. Często sześcioro bądź siedmioro. Trzeba pamiętać, że to była wyrwana z dotychczasowego życia inteligencja, a nie zahartowani do robót chłopi. – Od razu zapędzono was do pracy? HK: – Tam panowała zasada: „Kto nie rabotajet, to nie kuszajet”. Na kawałek chleba trzeba więc było harować. Pracowali wszyscy – bez względu na wiek – dorośli i dzieci. W zamian za wypracowaną normę dostawaliśmy kawałek kukurydzy albo trochę zmielonego na śrutę zboża. Z niego robiliśmy ten pseudochleb, który utrzymywał nas przy życiu. IK: – Ja, jeszcze przed oficjalną rejestracją, w nocy zostawiłam matkę i pięcioro młodszego rodzeństwa. Uciekłam z kołchozu do miasta szukać pracy. Wiedziałam, że jeśli zostanę, nie przetrwamy. – Po pięciu latach nadszedł wreszcie TEN dzień... HK: – Powrót do kraju. W wykupionym specjalnie na tę okoliczność cielętniku – takim samym, jakim nas wywozili. Szansa nie dla wszystkich, bo wrócić mogli tylko ci, którzy otrzymali zaproszenie od kogoś z rodziny, kto mógł zagwarantować im mieszkanie i utrzymanie.
9
W przeciwnym razie nie było mowy o wyjeździe. Państwo polskie nie gwarantowało nam niczego. Poza tym wracaliśmy do swojego ukochanego kraju jako przestępcy. Każdemu w chwili przekroczenia granicy zakładano kartotekę, zdejmowano odciski palców. To było niesłychanie upokarzające. – Trudno było zacząć życie w nowym, nieznanym już przecież świecie? HK: – Musieliśmy się szybko doszkalać. Nadążyć za postępem, którego nie znaliśmy. Byliśmy przecież ukształtowani w innych realiach. Tam każdy z nas walczył o przetrwanie do jutra. Nie myślał o tym, co będzie za miesiąc. Ale sybiracy to uparci ludzie. – Czy czegoś brakuje w tym miejscu, na tym etapie życia, do którego nie bez przeszkód doszliście? IK: – Tego, że sybiracy nie potrafią się skutecznie zjednoczyć. Ciągle nie mówimy jednym głosem, nie jesteśmy jedną ręką. Nad zdrowym rozsądkiem wciąż górują chore ambicje. Poza tym sybiracy są na wymarciu. Władze to ludzie młodzi. Oni nie rozumieją problemu. Spotkałam się z urzędnikiem, który nie wiedział, kim są sybiracy. No to o czym tu rozmawiać? Boli brak szacunku dla ludzi, którzy poświęcili swoje życie, swoje zdrowie, swój majątek. Każdy z nas był i jest patriotą. Dlaczego tak trudno u schyłku życia dać nam choćby minimum tego, co nam się należy? HK: – My, sybiracy, jesteśmy marginalizowani. Mówi się o nas przy okazji. Jesteśmy usytuowani na samym dnie. Dla wielu nie istniejemy. Nie możemy tolerować obecnej sytuacji. Nasza sybiracka nadzieja leży w umiejętnym przedłożeniu problemu, ukazaniu tej masy nieszczęść. Przecież my umieramy, stojąc. Często od dziecka bez kończyn bądź palców, z przywleczonymi stamtąd chorobami, które trawią nasze organizmy. – Mimo wszystko Państwu ciągle się chce. Jakie macie plany na najbliższą przyszłość? HK: – Dotychczas wszelkie uroczystości organizowaliśmy przy pomniku, na cmentarzu bądź w innym skromnym miejscu, ale 17 września br., a więc w kolejną rocznicę agresji sowieckiej na Polskę, a jednocześnie Dzień Sybiraka, chcemy – być może po raz ostatni, bo większość z nas jest już u kresu sił – pokazać społeczeństwu, skąd jesteśmy, skąd przybyliśmy i co robimy na tych ziemiach. Chcemy ocalić historię od zapomnienia. Nam, patriotom, wsadzono nóż w plecy. Takie momenty trzeba czcić. My, jako społeczność, zasługujemy na coś więcej. Ping-pong między Kaczyńskim a Tuskiem nas nie obchodzi. Tam na górze oni troszczą się tylko o to, co zrobić, aby sybiracy podnieśli paluchy. To nas irytuje. Rozmawiała OKSANA HAŁATYN-BURDA
10
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
POD PARAGRAFEM
Pod prąd Tandetne liczniki reagujące na pogodę, zawyżane rachunki za prąd, niechęć do odszkodowań za skoki napięcia i przerwy w dostawach – oto obraz polskiego rynku energii elektrycznej. Z bezczelnością sprzedawców próbuje walczyć Mariusz Swora – prezes Urzędu Regulacji Energetyki. 13 lat temu w ramach dostosowywania prawa polskiego do reguł obowiązujących w Unii Europejskiej powołano specjalistyczną agendę zajmującą się sprawami paliw i dostaw energii elektrycznej i cieplnej. Ówczesna prawicowa opozycja zarzucała premierowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, że tworzy zbędny i kosztowny urząd. Wszystko miał bowiem uregulować wolny rynek. Protestujący nie zauważyli tylko jednego – wolnego rynku w polskiej energetyce wtedy nie było, a monopoliści – sprzedawcy prądu i gazu – stosowali liczne triki, aby wywindować wysokość opłat. Ich działalność nie podobała się także Najwyższej Izbie Kontroli. W jej raporcie mogliśmy przeczytać, że zakłady energetyczne instalowały u odbiorców liczniki, na których wskazania wpływała pogoda. Klienci płacili też za prąd, który do swojej pracy zużywały sieci przesyłowe. Energetycy tłumaczyli (i nadal tłumaczą), że nie mają pieniędzy na inwestycje w nowe sieci przesyłowe. Tymczasem produkcja i sprzedaż
energii elektrycznej była i jest jednym z najbardziej dochodowych biznesów. Tyle że zamiast inwestować, firmy sponsorowały katolickie instytucje (np. ofiarowywały parafiom prąd lub sprzedawały go taniej), organizowały pracownicze pielgrzymki do Częstochowy oraz rozbudowywały swoją biurokrację poprzez tworzenie spółek i spółeczek. W przypadku państwowych firm energetycznych był to sposób na ominięcie ustawy kominowej ograniczającej wysokość pensji członków zarządów i rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa. Pracownicy nie protestowali, gdyż dostawali niemal dożywotnie gwarancje zatrudnienia oraz wysokie rabaty na prąd. W zamian energetycy domagali się co roku znaczących podwyżek cen prądu. Po ich stronie stawali politycy, którzy wymuszali na prezesach URE zgodę na podniesienie taryf. Ci ostatni stawiali opór, twierdząc, że proponowane podwyżki nie mają żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Szczytem bezczelności energetyków było domaganie się w 2009 roku podwyżki opłat dla odbiorców indywidualnych prawie o 50 procent. W tym samym czasie na Giełdzie Energii ceny prądu spadły! Pochodzący z Poznania Mariusz Swora, prezes URE, skutecznie zablokował podwyżkę. W swojej walce o prawa klienta znalazł wtedy sojusznika w Parlamencie i Komisji Europejskiej. Po prostu pozycja prezesa polskiego regulatora energii w UE oraz na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej i byłego ZSRR jest coraz wyższa. Jego propozycje i analizy są z uwagą czytane zarówno w Moskwie, jak i w Brukseli. Unijni biurokraci pod wpływem jego sugestii przygotowali i przepchnęli
przez Parlament Europejski tak zwany „Pakiet energetyczny III”. Zakładał on, że państwa członkowskie wprowadzą stosowne rozwiązania, a w efekcie: ! zlikwidują opłaty za zmianę dostawcy energii elektrycznej i gazu; ! skrócą do trzech tygodni związane z tym procedury; ! doprowadzą do tego, że rachunki za prąd i gaz staną się czytelne i zrozumiałe dla zwykłego obywatela; ! przyspieszą załatwianie reklamacji i jasno zdefiniują, co to jest siła wyższa skutkująca obniżeniem odszkodowań za przerwy w dostawach lub skoki napięcia. Co ciekawe – szefowie firm zarządzających sieciami przyznali rozbrajająco, że nie mają stałych systemów monitorujących pracę instalacji. Nie analizują także, czy prąd, jaki dostarczają, ma odpowiednie napięcie. A przecież skoki albo nagminne krótkie przerwy w dostawach niszczą instalacje domowe i fabryczne, sprzęt gospodarstwa domowego i maszyny przemysłowe. Jednak – według energetyków – klienci dostają za to solidne odszkodowania. Nieprawda! Z raportu Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że średnia rekompensata na jeden podmiot – i to wypłacona wyłącznie firmom – wyniosła... trzy złote! Znalazła się jednak taka firma, której po długich dyskusjach wypłacono cały... 1 tysiąc złotych zadośćuczynienia. Około 10 proc. klientów nie jest informowanych o planowanych przerwach w zasilaniu. Nagminne są także przypadki zawyżania faktur i prognoz przyszłego zużycia. Szef URE zwraca uwagę, że procedury rozpatrywania reklamacji przez energetyków są niezwykle skomplikowane.
Porady prawne Jestem najemcą mieszkania spółdzielczego lokatorskiego, mieszkam sam, jestem rozwiedziony. Za niespłacony kredyt w banku komornik zajmuje mi część pensji. Chcę zameldować u siebie córkę z dzieckiem i zamieszkać razem z nimi. Czy w razie mojej śmierci moje długi przejdą na córkę i czy będzie musiała je spłacać? W wyniku działania zasady sukcesji uniwersalnej na spadkobiercę przechodzą z mocy prawa nie tylko prawa, ale i obowiązki majątkowe,
czyli długi wchodzące w skład spadku. Spadkobierca staje się osobiście zobowiązany do spełnienia świadczeń odpowiadających tym długom. Sama zasada przejścia na spadkobiercę długów spadkowych nie przesądza jeszcze o zakresie odpowiedzialności. Odpowiedzialność za długi spadkowe może mieć charakter nieograniczony bądź ograniczony. Nieograniczona odpowiedzialność polega na tym, że spadkobierca odpowiada za długi spadku całym swoim dotychczasowym majątkiem oraz majątkiem uzyskanym w procesie spadkobrania. Odpowiedzialność
ograniczona może mieć charakter przedmiotowy lub podmiotowy. Ograniczenie przedmiotowe polega na tym, że spadkobierca odpowiada za długi spadkodawcy tylko przedmiotami należącymi do spadku. Ograniczenie podmiotowe polega na tym, że spadkobierca odpowiada wprawdzie całym swoim majątkiem, ale tylko do wysokości wartości aktywów spadku, czyli do wartości tzw. stanu czynnego spadku. Zasadą jest odpowiedzialność nieograniczona; mamy z nią do czynienia zawsze w razie prostego przyjęcia spadku. W celu
Wszystko po to, aby dostawca prądu mógł stwierdzić, że żadne odszkodowanie klientowi się nie należy, gdyż nie dochował on terminu lub warunków zgłoszenia roszczenia. W III pakiecie znalazły się także regulacje dotyczące unijnej polityki likwidacji tak zwanego ubóstwa energetycznego. Jak wynika z szacunków prezesa URE, w Polsce na opłacenie minimalnych rachunków za prąd nie stać około 1,5 miliona rodzin. Jednym ze sposobów na oszczędzanie mogłoby być wprowadzenie tak zwanych inteligentnych systemów pomiarowych. Nowe elektroniczne liczniki są odporne na pogodę, zmniejszają koszty odczytu (nie będzie potrzeby zatrudniania armii inkasentów). Polscy politycy już w 2008 roku otrzymali od Mariusza Swory pełną analizę kosztów wymiany liczników. Jak dotąd żaden nie wykazał zainteresowania.
Niestety, stoją oni – co zdumiewające – po stronie dostawców prądu, a nie klientów. Po licznych bojach udało się przepchnąć przez parlament regulacje ułatwiające zmianę dostawcy prądu, a także poddano kontroli URE najważniejszą regulację zasad obrotu energią elektryczną. URE ma w zanadrzu kolejne rozwiązania, które przyczynią się do poprawy sytuacji klientów energetyki. Wśród nich jest podwyżka odszkodowań za przerwy w dostawach prądu i skoki napięcia, a także wprowadzenie rozwiązań chroniących ubogich klientów (czyli nawet 1,5 miliona rodzin). Mamy sygnały, że coraz mniej jest wśród nich katolickich świątyń i plebanii. Dzięki temu nasz rynek energetyczny może stać się jednym z bardziej przyjaznych klientowi w Europie. Może dlatego prezes URE nie jest ulubieńcem polskiej prawicy? MiC
Wybieramy Od połowy marca 2010 r. zmiana dostawcy energii elektrycznej jest prosta i tania jak nigdy dotąd. Nie wiąże się ona z ponoszeniem jakichkolwiek kosztów. Jak to uczynić? ! Krok pierwszy. Przeglądamy strony www dystrybutorów energii elektrycznej, poszukując taryf. Na niektórych z nich umieszczone są tak zwane kalkulatory opłat. Dzięki nim z łatwością porównamy ofertę naszego lokalnego dostawcy z innymi. ! Krok drugi. Wybieramy nowego dostawcę. Na piśmie wypowiadamy umowę dotychczasowemu. Wygaśnie ona za około 30 dni. Zawieramy umowę z nowym. Forma wypowiedzenia umowy może przybrać taką formę: Jan Kowalski miejscowość, dnia... zam... nr klienta nazwa dotychczasowego dostawcy Wypowiedzenie umowy na dostawę energii elektrycznej Wypowiadam z dniem............ umowę na dostawę energii elektrycznej. Z poważaniem ! Krok trzeci. Informujemy lokalnego operatora systemu przesyłowego (zarządca sieci, do której jesteśmy podłączeni) o zmianie dostawcy. On z kolei prześle nam pocztą papiery niezbędne do zawarcia umowy na świadczenie tak zwanej usługi dystrybucji (przesył prądu i zarządzanie licznikiem). Koniec sprawy. Niektórzy dostawcy energii idą tak daleko w pozyskiwaniu nowych klientów, że zadania z punktów 1–3 zrealizują za nas (potrzebują tylko upoważnienia). Ile na zmianie dostawcy można zaoszczędzić? To zależy od poboru energii, ale od 200 do... 2 tys. złotych. MiC
uniknięcia odpowiedzialności nieograniczonej, spadkobierca powinien złożyć oświadczenie o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza, co spowoduje, że będzie on odpowiadał za długi spadkodawcy tylko do wartości ustalonego w inwentarzu stanu czynnego spadku, czyli nie będzie musiał oddawać nic ponad to, co uzyskał w drodze spadkobrania. Innym rozwiązaniem pozwalającym na uniknięcie odpowiedzialności za długi spadku jest złożenie oświadczenia w przedmiocie odrzucenia spadku. Odrzucenie spadku jest równoznaczne z tym, że dany spadkobierca nie będzie odpowiedzialny za długi spadkodawcy, ale jednocześnie nie uzyska ze spadku żadnych korzyści. Pana córka jest w kręgu spadkobierców ustawowych i jeżeli nie sporządzi Pan
testamentu, będzie dziedziczyć spadek z mocy ustawy. Kwestia zameldowania/zamieszkiwania wspólnie z córką nie ma wpływu na istnienie bądź nieistnienie prawa do dziedziczenia. W razie Pana śmierci, córka zostanie powołana do spadku po Panu i będzie dziedziczyć zarówno aktywa, jak i pasywa, tj. długi – w tym także dług z tytułu niespłaconego kredytu, niezależnie od tego, czy zamieszkuje wspólnie z Panem, czy osobno. Jedyną możliwością, aby Pana córka nie musiała spłacać Pana długów, jest odrzucenie przez nią spadku, ale tym samym pozbawi się prawa do dziedziczenia po Panu pozostałych dóbr. Podstawa prawna: ustawa Kodeks cywilny z dnia 23 kwietnia 1964 roku. Opracował MECENAS
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. roblem stosowania przemocy z pobudek religijnych jest stary jak świat i dotyczy bardzo wielu religii. Spośród tych najbardziej znanych z pewnością najmniej skażony przemocą pozostał w swych długich i bogatych dziejach buddyzm. Ale już tak zwane religie abrahamiczne, czyli judaizm, chrześcijaństwo i islam, taszczą na swych barkach ciężkie brzemię historii pełnej przemocy. Spośród trzech wymienionych religii, które mają semickie pochodzenie, wydawałoby się, że akurat chrześcijaństwo powinno być z przyczyn doktrynalnych zupełnie wolne od pokus użycia siły. Czy Jezus nie powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata”? Domyślać się należy, że „świat” miałby tu oznaczać zło i okrucieństwo. Jednak chrześcijanie niemal wszystkich głównych kierunków stosowali siłę, i to nie tylko dlatego, że nie rozumieli przesłania własnej religii. Trzeba jednak zaznaczyć, że były wspólnoty chrześcijańskie, które nigdy nie uciekały się do przemocy: niektóre kościoły nurtu ewangelicznego (np. adwentyści) oraz wspólnoty wyrosłe z nurtu badackiego (np. świadkowie Jehowy).
P
Zamieszanie doktrynalne Zasadniczym źródłem wierzeń chrześcijańskich pozostaje Biblia. Jest to wielka księga zawierająca rozmaite gatunki literackie. Główny problem z Biblią polega na tym, że za pomocą odniesień do niej można uzasadnić lub obalić dowolną tezę etyczną. Zatem możemy w niej wyczytać „Nie zabijaj!”, ale zaraz potem okazuje się, że od czasu do czasu kogoś zabija sam Bóg, który zabijać zabronił, a jeszcze dalej tenże Bóg do zabijania raz po raz zachęca swoje sługi. Podobnie jest z wieloma innymi kwestiami. Część chrześcijan ma dość lekceważący i wybiórczy stosunek do Biblii hebrajskiej, zwanej także przez wyznawców Chrystusa nieco wyniośle Starym Testamentem (ST). Większość scen biblijnej przemocy znajduje się właśnie w tych starohebrajskich pismach. Mówią więc owi chrześcijanie tak: „Zostawmy w spokoju Stary Testament. Było, minęło. Teraz liczy się tylko Chrystus!”. Tyle że lekceważenie ST rodzi spore komplikacje. Najważniejszą z nich jest fakt, że sam Chrystus nie znał innej Biblii niż hebrajska. I niczego do niej nie dodał. Opowieści o jego życiu, czyli ewangelie, to pisma stosunkowo późne, podobnie jak listy apostolskie. Chrześcijanie, nie bardzo zresztą wiadomo, jakim prawem, uznali je za tak zwany Nowy Testament (NT) i choć nie mówią tego wprost, to zwykle uważają go za ważniejszy od Starego. Nie potrafią też zwykle dobrze uzasadnić, skąd czerpią pewność o nieomylności swojego Testamentu. Bo gwarancji tej
zapewne nie dał sam Chrystus, który o NT jeszcze nic nie wiedział. Jednak i Nowy Testament zawiera wypowiedzi i sceny, które mogą być i często były przyczyną kuszenia chrześcijan do grzechu używania przemocy. Chrystus i jego nauczanie dają w sumie dosyć pacyfistyczny obraz osoby i poglądów założyciela chrześcijaństwa. Ale są na tym monolicie pewne rysy, które nasuwają wątpliwości i powodują
PRZEMILCZANA HISTORIA W tym tekście nie będziemy się zajmować przemocą państwową w imię chrześcijaństwa, taką jak święte wojny, inkwizycja, krucjaty, masowe nawracanie pod przymusem, bo zostały one już omówione przy okazji innych naszych cykli historycznych. Skupimy się obecnie na przemocy stosowanej przez zbuntowane grupy, kościoły oraz partie i ruchy partyzanckie inspirowane religijnie.
prochowy. W 1605 roku ośmiu katolickich spiskowców zaplanowało wysadzenie w powietrze Izby Lordów razem z królem i biskupami anglikańskimi. W podziemiach parlamentu znaleziono 36 beczek z prochem, których nie udało się katolikom odpalić. Podejrzanych o zorganizowanie zamachu powieszono i poćwiartowano. To taki chrześcijański sposób prowadzenia braterskiego dialogu ekumenicznego...
11
i żydami. Do ruchu należeli przedstawiciele elit społecznych, w tym wielu duchownych. W najlepszym okresie liczył on 4–5 milionów członków, będąc jedną z nielicznych w historii świata organizacji terrorystycznych, które miały nie tylko masowe poparcie, ale także masowe członkostwo. Ku-Klux-Klan był kilkakrotnie delegalizowany i wskrzeszany. Jego członkowie często stosowali samosądy (słynne lincze) oraz
TERRORYZM W IMIĘ BOGA (1)
Nie pokój, ale miecz Dlaczego wyznawcy Chrystusa, zwanego także Księciem Pokoju, uciekali się, i nadal czasem uciekają, do stosowania przemocy, i to na masową skalę? Także aktów terroru? Nie zrozumieli biblijnego przesłania, zawiedli, a może dali się zwieść? zamieszanie. Jak chociażby słynna wypowiedź Jezusa o tym, że „nie przyszedł przynieść pokoju na ziemię, lecz miecz”, że do jego misji należy skłócenie najbliższych sobie ludzi, no i obietnica zesłania „ognia na ziemię”. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze przypowieść o uczcie weselnej, przed którą słudzy Boży mają przymuszać gości do uczestnictwa. Jest jeszcze Apokalipsa świętego Jana z opisem zagłady niewiernych, gdzie Jezus występuje już nie tylko jako łagodny „Baranek Boży”, ale także jako „Lew z pokolenia Judy”. W Dziejach Apostolskich natomiast Piotr rzuca klątwę na Ananiasza i Safirę, po której oboje padają trupem.
Początek przemocy Ten koktajl sprzeczności musiał w końcu wydać zatrute owoce. Pierwsze obfite zbiory przemocy przyszły, kiedy do pokus biblijnych dołączyły pokusy związane z władzą. Wówczas rozpoczął się masowy napływ do wspólnot chrześcijańskich rozmaitych cwaniaków chcących się podczepić pod religię, która z początkiem IV wieku zyskała cesarskie błogosławieństwo. Zaczęły się napady na niechrześcijańskie świątynie, pogan i żydów oraz bijatyki przy wyborach biskupów, synodach i soborach. Odtąd już przemoc, uzasadniana biblijnie lub nie, miała na zawsze towarzyszyć chrześcijaństwu.
Noc świętego Bartłomieja w Paryżu
W czasach nowożytnych jedną z pierwszych terrorystycznych inicjatyw była słynna noc świętego Bartłomieja z 1572 roku, podczas której stronnictwo katolickie wymordowało w całej Francji od 5 do 30 tysięcy (w zależności od szacunków) przedstawicieli protestanckiej elity społecznej. Po tej masakrze protestancki ruch hugenotów już właściwie nigdy się nie podniósł, co zapewniło katolikom dominację w jednym z najpotężniejszych krajów ówczesnej Europy i zapewne także w ogóle przetrwanie Kościoła katolickiego w Europie. Zatem Duch Święty, któremu Kościół przypisuje swoje tak długie trwanie, nie brzydził się miecza ani noża rzeźnickiego, aby zapewnić Rzymowi „nieprzerwaną sukcesję apostolską” aż do naszych czasów. Dosyć oryginalna koncepcja, jak na „religię miłości”. W podobny sposób katolicy planowali kilkadziesiąt lat później odbić protestantom Wielką Brytanię. Chodzi o mało znany w Polsce, ale dobrze pamiętany w Anglii tzw. spisek
Czasy współczesne Ale protestanci, nawet ci superbiblijni, nie bywali wcale lepsi. Jedną z najbardziej znanych chrześcijańskich organizacji terrorystycznych wszech czasów jest istniejący do dziś w formie szczątkowej wszechpotężny niegdyś Ku-Klux-Klan. Wiele osób sądzi, zapewne z powodu obyczaju palenia krzyży przez członków tego bractwa, że był to ruch antychrześcijański. Ale jest to zupełne nieporozumienie. Ku-Klux-Klan był protestanckim stowarzyszeniem wymierzonym w przedstawicieli mniejszości rasowych i religijnych. Pierwotnie celem organizacji stworzonej przez weteranów wojny secesyjnej było niesienie pomocy ofiarom walk na Południu. Rychło jednak ruch ten przekształcił się w organizację, która miała zapewnić supremację białych protestantów nad całą resztą społeczeństwa, zwłaszcza nad Murzynami (często także protestantami), katolikami
podpalenia domów i kościołów. To właśnie ten ruch przy formalnej demokracji stworzył na południu USA rodzaj terrorystycznej dyktatury rasistowskiej, która przetrwała niemal do lat 60. XX wieku. Obecnie ta organizacja, rozbijana wielokrotnie przez władze federalne, liczy zaledwie kilka tysięcy mało aktywnych członków. Ku-Klux-Klanowi, który dzięki swoim formom działalności pozwala lepiej zrozumieć mentalność dewocyjno-rasistowską, poświęcimy w „FiM” osobne duże opracowanie. Terroryzm nie jest jednak tylko specjalnością chrześcijaństwa zachodniego. Prawosławni też mają i mieli swoje za uszami. W Rumunii działał słynny Legion Michała Archanioła, faszystowski ruch z bojówkami Żelaznej Gwardii. Był to jeden z najbardziej religijnych ruchów faszystowskich w ówczesnej Europie, silnie powiązany z rumuńską Cerkwią prawosławną. Gwardziści zamordowali dwóch premierów Rumunii, a w latach 1940–41 sprawowali władzę, siejąc terror wśród Żydów i przeciwników politycznych. W czasie pogromu bukareszteńskiego zamordowali na przykład 140 wyznawców judaizmu. Kiedy zostali w końcu przegnani z Rumunii, wstąpili do SS, gdzie nadal sprawowali swoją „Bożą służbę”. Po wojnie braciszkowie od świętego Michała Archanioła udali się do USA, gdzie wspierali jak mogli tamtejszą Partię Republikańską. Obecnie w Rumunii istnieje szereg organizacji nawiązujących do tej „pobożnej” tradycji. Szczęśliwie na razie żadna z nich nie stosuje metod terrorystycznych. Co ciekawe, zwłaszcza w swej początkowej fazie faszyzm rumuński fascynował wielu wybitnych intelektualistów takich jak Émile Cioran i Mircea Eliade. Cdn. MAREK KRAK
12
POLSKA PARAFIALNA
Krzyż na drogę stolicy mundurowi zatrudnieni na państwowych etatach nieśli krzyż włożony im na ramiona przez miejscowy kler. Ich krzyża, który taszczą codziennie, nikt im nieść nie pomaga. Przeciwnie – czasem do ciężaru krucyfiksu dokłada się jeszcze ciężar księdza kapelana darmozjada. Strażacy, policjanci, żołnierze, SOK-iści, strażnicy więzienni wzięli udział w dorocznej Drodze Krzyżowej Ludzi Pracy. Z nich najłatwiej zrobić tłum, bo na komendę: „Pojedziecie do Warszawy!” jedyną dopuszczalną odpowiedzią jest: „Rozkaz!”. MarS
W
Fot. MaHus
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
MITY KOŚCIOŁA
Pokuta czy upokorzenie? Jeśli mnich jest tak upity, że tylko bełkoce psalmy, niechaj pości o chlebie i wodzie 12 dni. Jeśli mnich tak się objadł, że musi zwymiotować, niechaj czyni pokutę przez 30 dni. Jeśli zaś biskup się upije i z wymiotami wydali hostię, niech pokutuje 90 dni” – zalecał jeden ze średniowiecznych angielskich biskupów. Trzeba przyznać, że pomysłowość autorów modnych w epoce średniowiecza penitencjałów, kościelnych kodeksów kar, była przeogromna. Księgi pokutne szczegółowo – na wzór Starego Testamentu – określały, jaką konkretnie karę należało wymierzyć za popełnione grzechy. Pokutę mogło stanowić zarówno wygnanie, nakaz wstrzymywania się od współżycia małżeńskiego, zakaz wstąpienia w związek małżeński,
jak i spędzanie nocy na modłach w postawie krzyża, spanie w wodzie, recytowanie psalmów z biciem pokłonów lub – dla odmiany – kilkaset uderzeń kijem. Delikwentowi, który popełnił grzech obżarstwa, standardowo wymierzano jeden dzień postu o chlebie i wodzie, a pijakowi za każdy przypadek upicia się – 7 dni ścisłej głodówki. Również przez tydzień o chlebie i wodzie należało pościć za wdanie się w kłótnię z księdzem. Za samą tylko chęć popełnienia grzechu nieczystości groziło 40 dni pokuty. Cudzołóstwo popełnione z dziewicą zagrożone było pokutą jednego roku, z mężatką – 4 lat, a stosunki homoseksualne karane były 10 latami pokuty. Zakonnica, która złamała ślub czystości i na dodatek zaszła w ciążę, zmuszona była pościć o chlebie i wodzie przez 6 lat,
azard to jedna z ulubionych rozrywek polskiego duchowieństwa. Kler potrafił w kości i karty przegrać nie tylko całe wsie, ale nawet świątynie. A kiedy już kompletnie zgranemu klesze brakowało kasy, grał o insygnia kościelne lub... msze. O tym, jak wielka musiała być plaga gier hazardowych wśród kleru, świadczą liczne zakazy. Synod łęczycki z początku XV wieku oddającym się grze w kości klerykom archidiecezji gnieźnieńskiej zagroził karą pieniężną, a nawet więzieniem. Podobne zapisy znalazły się w statutach chełmskich i postanowieniach kapituł przemyskich. Statut synodu wieluńsko-kaliskiego z 1420 roku zakazywał zakonnicom i zakonnikom nie tylko gry w kości, ale również utrzymywania kontaktów z hazardzistami. Duchownych hazardzistów nie odstraszały ani kary, ani kierowanie spraw do sądów kościelnych. W 1522 roku w Poznaniu tamtejsza kapituła skrupulatnie spisała – ku przestrodze i wstydowi – wszystkie grzechy kanonika Jana Łąckiego, wśród których znalazł się hazard, uprawiany przez wielebnego ponoć zawsze z zyskiem. Zasadniczo jednak uprawiania gier hazardowych odgórnie zabraniano wyłącznie klerykom. Pozostali przedstawiciele kleru mogli się nimi bawić w celach rekreacyjnych. Pod jednym wszakże warunkiem – że nie grali na kredyt. O cóż więc grano? W XV wieku biskup przemyski Morągiewicz przegrał w karty z hrabią Śliwińskim wieś. W tym samym czasie we Wrocławiu pijany przeor Erhardt Sołtys miał przerżnąć w kości z rajcą miejskim Henrykiem Rybiszem... kościół św. Elżbiety. W konsekwencji w 1525 roku został on sprzedany protestantom. Klerycy, księża i biskupi nie tylko zgrywali się do ostatniej koszuli w karczmach, ale nieobca im była również szulerka. Co prawda grzechowi temu zapobiegać miało opatrywanie kart do gry... symbolami Jezusa Chrystusa, jednak w praktyce okazywało
H
natomiast rodzice dzieci zmarłych bez chrztu – jedynie 3. Ale grzech grzechowi nierówny... Wedle niektórych penitencjałów, za zabicie złodzieja należało pokutować 2 lata, ale już za morderstwo poganina – wystarczyło odbycie zaledwie 40-dniowej pokuty, czyli dokładnie tyle samo, co za dopuszczenie się grzechu onanizmu lub zwymiotowanie hostii z premedytacją (za zwymiotowanie hostii bez premedytacji, np. wskutek choroby, groziło 20 dni). Tradycyjnie pokutę publiczną rozpoczynano w Środę Popielcową. Średniowieczni pokutnicy ubrani w specjalne stroje (tym ciemniejsze, im więksi grzesznicy) po posypaniu głów popiołem najpierw wysłuchiwali wygłaszanych przez biskupa nauk, leżąc krzyżem. Następnie
się to wyjątkowo mało skutecznym środkiem. Proboszcz wieluński w 1496 roku nie tylko całą noc grał w kości w gospodzie, ale przy tym oszukiwał, grając fałszywą kostką „o podwójnej liczbie oczek”. Ograni przez niego mieszczanie, zarekwirowali dowody szulerstwa i poinformowali o tym sąd kościelny. Czy i jaka spotkała go kara – przekazy milczą. Najbujniejszy rozkwit hazardu wśród duchowieństwa niewątpliwie miał miejsce w epoce stanisławowskiej i na ogół łączył się ze zdradą narodową.
do Rzymu, wyposażając w znaczną sumę pieniędzy na drogę, biskup swoją delegację również przegrał w karty. Inny zdrajca Polski – książę biskup wileński Ignacy Massalski – nie bez powodu zyskał sobie miano „krowy dojnej dla wszystkich oszustów kartowych”. Całe noce grywał w karty i zawsze przegrywał, a jak wieść niosła, nigdy nie grał o stawki poniżej wartości monstrancji. Tylko jesienią 1773 roku przepuścił 20 tys. czerwonych złotych, czyli jakieś 70 kilogramów najczystszego złota, a w ciągu ostatnich dwóch lat swego życia – około 100 tys. dukatów, tj. 350 kg złota. Równie namiętnie kościelne srebra i drogie kamienie zawłaszczone po kasacie jezuitów przegrywał w karty pokorny sługa mocarstw rozbiorowych biskup poznański Andrzej Młodziejowski. Za to biskupowi Józefowi Kossakowskiemu, jednemu z przywódców targowicy, w grze w wista mało kto w ówczesnej Rzeczypospolitej mógł dorównać. Gdy gra szła o duże stawki, jego ekscelencja „potrafił nie wstawać od stolika nawet przez dwie doby”. A gdy mu karta nie szła, szedł odprawić mszę w intencji... wygranej. Na koniec warto wspomnieć, że część kleru wypowiedziała bezwzględną wojnę grze w karty. Oto w XVIII wieku przeor karmelitów z Czernej pod Krakowem wydał kategoryczny zakaz grywania w karczmach w swoich wsiach. „Kartownikom” groziło wymierzenie publicznie 30 „plag” ostrym postronkiem, karczmarzom, którzy zezwolili na grę – kara finansowa, a kartom – spalenie. Ale ojczulkom nie chodziło bynajmniej o morale owieczek, tylko jak najbardziej o własne interesy. Czyli o to, by bywalcy należących do klasztoru karczm „miast trunku przystojnego” z karmelickich gorzelni uczciwie kosztować, jedynie „byle co łyknąwszy”, gotówki nie przegrywali między sobą w karty. AK
Hazardziści w sutannach Ksiądz Michał Roman Sierakowski, kanonik kościoła św. Krzyża w Warszawie, zgrawszy się do ostatniego grosza z najsłynniejszym szulerem epoki stanisławowskiej Kajetanem Miączyńskim, grał dalej o msze święte śpiewane (a słynął ponoć z pięknego głosu). Miączyński wygrał w ten sposób aż 50 mszy zamówionych w najwcześniejszych godzinach porannych. Karciany dług mszami świętymi w intencji Miączyńskiego (każda wyceniona na 10 czerwonych zł) wielebny hazardzista wyśpiewywał honorowo ku uciesze warszawskich szulerów. Po czym z pasją przegrywał kolejne pieniądze rzucane przez dewotki na tacę. Nic więc dziwnego, że kiedy otrzymał nominację na biskupa, w prezencie z tej okazji wręczono mu infułę uszytą z talii kart. Jako biskup wsławił się tym, że w karty przegrał nawet swoje insygnia biskupie. Zastawiony u Żyda pastorał wykupiła równie namiętna hazardzistka i zwróciła mu go w futerale wyłożonym kartami do gry. A kiedy konfederaci targowiccy powierzyli Sierakowskiemu poselstwo
publicznie wykluczano ich ze wspólnoty Kościoła. Okres wykluczenia i pokuty zależał od popełnionych grzechów. Najczęściej obejmował kilka lat. Wyróżniano cztery kategorie pokutników publicznych. „Płaczącym” nie wolno było nawet przekroczyć progu kościoła. Musieli stać przed drzwiami świątyni i błagać każdego wchodzącego o modlitwę. Pokutnikom „słuchającym” zezwalano na wejście do przedsionka kościoła, jednak podczas mszy mogli w nim przebywać tylko do „Credo”. „Klęczącym” przysługiwał już wprawdzie przywilej przebywania z tyłu nawy, ale ich również wypraszano w trakcie mszy. Za to pokutnikom „stojącym” zezwalano już na uczestnictwo na mszach w niedziele i święta, wykluczając jednak z przyjmowania komunii.
13
Zakończenie pokuty wyznaczano na Wielki Czwartek, kiedy manifestacyjnie czyniono obrzęd przyjmowania grzeszników z powrotem do kościoła. Celem zadawania pokuty było „uzdrowienie i oczyszczenie duszy” grzesznika. Przy czym niekoniecznie trzeba było ją odbywać osobiście. Dla bardziej zamożnych szybko bowiem wymyślono praktykę pokuty zastępczej... Wystarczyło za odpowiednią sumę pieniędzy wynająć „zawodowych” pokutników, by dzięki opłaceniu odpowiedniej liczby chętnych do poszczenia w swoim zastępstwie, karę 7-letniego postu bez problemu zaliczyć w 3 dni. Równolegle istniała możliwość zamiany przysługującej pokuty na inną – wedle przeliczników ustalonych w penitencjałach. Przykładowo rok pokuty można było skrócić do trzech dni pod warunkiem spędzenia ich w grobie świętego. Wszystko to bardziej służyło utrwalaniu władzy Kościoła nad pospólstwem niż prawdziwej pokucie, a już z nawróceniem nie miało zupełnie nic wspólnego. AK
Wielkanocne fajerwerki Zwyczaj strzelania podczas procesji rezurekcji wziął się z legendy, wedle której w momencie odsuwania kamienia przez zmartwychwstałego Jezusa rozległ się wielki huk. Na tę pamiątkę w Warszawie za czasów Augusta III – jak relacjonował ks. Jędrzej Kitowicz – „(...) skoro się ruszyła w kościele procesyja, artyleryja koronna w tyle kościoła farnego z armat – na Gnojowej Górze zatoczonych – wydala ognia sto razy wciąż”. Oczywiście tradycję wielkanocnego strzelania na wiwat hucznie kultywowano nie tylko w stolicy. „Niemal wszędzie po wsiach i małych miasteczkach podczas tej uroczystości procesyi – czytamy dalej w opisie Kitowicza – strzelano z moździerzów i z harmatek, z organów, tj. kilku lub kilkunastu rur w jedno łoże osadzonych, w jednym rzędzie żłobkowatym zapały mających, albo też z ręcznej strzelby, pod którą w niektórych miejscach stawali żołnierze, gdzie mieli konsystencje, a gdzie nie było żołnierzy, mieszczankowie z różnych cechów lub na wsiach parobcy”. Brak znajomości rzemiosła pirotechnicznego i zwykła nieostrożność sprawiały, że strzelanina wielokrotnie prowadziła do tragedii. W wielkanocny poniedziałek 19 kwietnia 1745 roku w Miechowie strzelanie z prochu strzelniczego i innych materiałów pirotechnicznych na cześć zmartwychwstałego Jezusa stało się przyczyną katastrofalnego w skutkach pożaru. Spłonęło wówczas całe miasto, przy czym ogień nie oszczędził również klasztoru i kościoła bożogrobowców, których zasługą było zaprowadzenie na ziemiach polskich zwyczaju odprawiania rezurekcji. Zniszczeniu uległo cenne wyposażenie świątyni, a do tego zawaliły się fasada i sklepienia. Odbudowa kościoła po wielkanocnym pożarze trwała prawie sześćdziesiąt lat. Z czasem moździerze zostały zastąpione pirotechniką „mniejszego kalibru”, czyli mieszaniną siarki z kupowanym w aptekach kalichlorkiem (chloran potasu), czemu z wielkim zamiłowaniem oddawali się między innymi ministranci. AK
14
HUMOR Z PLEBANII
Księżowskie jaja Wiejski proboszcz zwraca się do wiernych: – Martwię się trochę o waszą wiarę... Jesteśmy tu, żeby modlić się o deszcz, a nikt z was nie przyniósł parasola! Niezły dowcip, przyznacie... Zaczerpnąłem go z książki Diega Gosy „Żarty święte i nieświęte”. Od lat odwiedzam katolickie księgarnie, kupuję rozmaite książki o cudach (niewidach), o świętych, o Papie, o religii i najsmaczniejsze pozycje recenzuję na łamach „FiM”. Tak było i tym razem. „Ależ to musi być chała i nuda” – pomyślałem, trzymając w ręku wspomnianą książeczkę. Jakże się myliłem... Autor jest zwykłym włoskim księdzem proboszczem, który od lat zbierał dowcipy opowiadane po cichu przez swoich kolegów w sutannie i teraz wydał je w formie drukowanej. Innymi słowy „Żarty...” to zapis tego, z czego śmieją się duchowni, gdy są we własnym gronie. Niektóre dowcipy nieco skróciłem, inne przeredagowałem, ale i tak ręce same składają się do oklasków dla proboszcza Gosy. Szkoda, że żaden ze śmiertelnie poważnych i nadętych polskich księży nie poszedł w ślady włoskiego kolegi. Miłej świątecznej lektury! MAREK SZENBORN
! ! ! Przychodzi nauczyciel do fryzjera. Po skończonym strzyżeniu chce mu zapłacić za usługę, ale fryzjer mówi tak: – Proszę o tym nie myśleć i traktować to jako mój wkład w edukację narodu. Następnego ranka fryzjer znajduje przed swoimi drzwiami tuzin interesujących podręczników i bilecik z podziękowaniem od pedagoga. Kilka dni później do fryzjera przychodzi policjant. Skończywszy go strzyc, fryzjer znów odmawia wzięcia zapłaty: – Proszę o tym zapomnieć. Niech to będzie mój wkład na rzecz bezpieczeństwa obywateli! Rano zaskoczony golibroda znajduje przed swoimi drzwiami pudełko, a w nim tuzin ciastek i bilecik z podziękowaniem od młodego policjanta. Znów mija kilka dni i do tego samego zakładu fryzjerskiego przychodzi pewien biskup. Fryzjer kończy układać rzadkie kosmyki, jakie pozostały na jego głowie, i znowu odmawia przyjęcia zapłaty, mówiąc:
– Proszę się o to nie troszczyć, to moja ofiara dla Najwyższego! Następnego dnia fryzjer przychodzi otworzyć swój zakład i przed drzwiami widzi... tuzin biskupów. ! ! ! Papież jedzie na wakacje do Castel Gandolfo. Ale z jakiejś przyczyny nie chce wsiąść do samochodu. – Przepraszam – mówi kierowca. – Wasza świątobliwość zechce usiąść, żebyśmy mogli już jechać? – Ech – odpowiada papież. – Szczerze mówiąc, to w Watykanie nigdy nie pozwalają mi prowadzić samochodu, a dziś mam na to szczególnie wielką ochotę. – Przykro mi, ale nie mogę na to pozwolić, straciłbym pracę – denerwuje się kierowca, żałując, że przyszedł do pracy tego ranka. – Dostaniesz królewski napiwek – zachęca papież. Ociągając się, kierowca siada na tylnym siedzeniu, a Papa za kierownicą. Już chwilę po opuszczeniu lotniska kierowca zaczyna żałować swojej decyzji, widząc, że Ojciec Święty nie zdejmuje nogi z pedału gazu, a limuzyna pędzi z szybkością 170 km/godz. – Wasza świątobliwość, proszę zwolnić! – rozpacza kierowca. Ale papież zwalnia dopiero wtedy, kiedy dobiega ich dźwięk syreny policyjnej. Zjeżdża na pobocze i opuszcza w dół szybę. Policjant zbliża się do nich, spogląda, wraca do swojego motocykla i łapie za radio. – Muszę pomówić z szefem... W słuchawce zgłasza się szef, a gliniarz relacjonuje, że zatrzymał limuzynę, która jechała z prędkością 170 km/godz. W środku są dwie osoby. – Cóż, wsadź ich do aresztu! Później zobaczymy... – mówi szef. – Nie wydaje mi się, że powinniśmy to zrobić, bo jeden z nich to ktoś bardzo ważny... – kontynuuje policjant. – Tym bardziej! – wykrzykuje szef.
– Nie, to ktoś NAPRAWDĘ ważny... – Burmistrz Rzymu? – Wyżej! – Prezydent Republiki? – Wyżej! – Jezu! To kto w takim razie? – Myślę, że to Bóg! – Zwariowałeś, skąd ci to przyszło do głowy? – Bo jego kierowcą jest papież! ! ! ! Pewien proboszcz przybywa do biskupa z informacją, że jeden z jego parafian chciałby ochrzcić swego psa. Biskup szorstko odmawia. Wtedy proboszcz dodaje, że parafianin chce ofiarować za chrzest pięćset tysięcy euro. – A to łajdak. Przyślij go do mnie. Ja już z tym bezbożnikiem sobie porozmawiam. Aha... i powiedz mu, żeby przyszedł z tym psem.
! ! ! Morderca, zaprzysięgły ateista, siedzi na krześle elektrycznym. Podczas gdy kat przygotowuje się do wykonania kary śmierci, do krzesła zbliża się zatroskany ksiądz. – Synu, co mogę dla ciebie zrobić? – Potrzymaj mnie za rękę! ! ! ! Misjonarz wygłasza kazanie w jakiejś zapomnianej wiosce afrykańskiej. – Powinniście kochać waszych nieprzyjaciół. Tubylcy wznoszą swoje włócznie i krzyczą: – Husssanga! – Jeśli ktoś uderzy was w policzek, powinniście nadstawić mu drugi. Tubylcy znowu wznoszą swoje włócznie i krzyczą: – Husssanga! – Jeśli wasi wrogowie was obrażają, powinniście im wybaczyć. Jak Maryja, która była zawsze dziewicą. – Husssanga! Misjonarz stwierdza, że na pierwszy raz to wystarczy. Kończy kazanie, po czym podchodzi do jednego z tubylców i zagaduje: – Wydaje mi się, że moje słowa trafiły w sedno. – Tak – odpowiada tubylec. – Tylko uważaj, bo możesz wdepnąć w niezłe husssanga. ! ! ! Podczas wystawnego obiadu z kawiorem, winem i pasztetem z przepiórek biskup przemawia do członków rady duszpasterskiej na temat tragedii głodu na świecie. Młody kapłan myśli, myśli, po czym
zwraca się szeptem do swojego przełożonego: – Czy nie wie ksiądz, kiedy będzie spotkanie z tym samym biskupem na temat czystości seksualnej? ! ! ! Dwaj mężczyźni trafiają na bezludną wyspę. Pierwszy zaczyna się skarżyć: – Nie uda się nam stąd wydostać, umrzemy... Drugi tymczasem rozkłada się wygodnie pod palmą. Kolega spogląda na niego zdumiony: – Jak to możliwe, że jesteś tak spokojny? Drugi na to: – Nie martw się, zarabiam sto tysięcy euro miesięcznie. – Zwariowałeś! Grozi nam śmierć! Cóż nam tutaj z twoich zarobków? – Zarabiam sto tysięcy euro miesięcznie i regularnie oddaję 50 procent na Kościół. Kto jak kto, ale mój proboszcz zaraz nas znajdzie! ! ! ! Podczas katechezy dla dzieci proboszcz, używając prostych słów, stara się wyjaśnić dzieciom, że należy być dobrym, aby pójść do nieba. Na końcu pyta: – A wy dokąd chcecie trafić? – Do nieba! – mówi Jaś. – A jacy musicie być, żeby dostać się do nieba? – Martwi! ! ! ! – Powinieneś stać się prawdziwym żołnierzem Chrystusa – mówi proboszcz do parafianina. – Ależ proszę księdza, ja właśnie jestem żołnierzem Chrystusa! – To dlaczego nigdy nie widzę cię w kościele? – Bo ja jestem tajnym agentem... ! ! ! Młody proboszcz odwiedza wszystkie domy w wiosce, żeby poznać rodziny parafian. W pewnym domku na uboczu drzwi otwiera mu chłopiec o imieniu Bartek. – Dzień dobry! Jestem nowym proboszczem. Chciałbym porozmawiać z twoim ojcem. – Nie ma go. Siedzi w więzieniu. – Och, biedny chłopcze! To zawołaj swoją mamę. – Przykro mi. Aresztowali ją dwa miesiące temu. – Więc jesteś sam? Nie masz brata albo siostry? – Mam brata, ale jest na akademii medycznej. – Uff, to dobrze, że on przynajmniej studiuje. – To nie on studiuje, tylko jego studiują... ! ! ! Pewien człowiek idzie do księdza, żeby prosić o mszę za swojego psa, który niedawno zdechł, a do którego był bardzo przywiązany. Proboszcz się oburza:
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. – Msza za psa?! Nie ma mowy, to oburzające! Jesteś wstrętnym grzesznikiem! Ja takich rzeczy nie robię! – Ale księże proboszczu... bardzo mi na tym zależy... Wiem, że to sprawa niezwykła, więc pomyślałem, że złożę ofiarę na parafię. Trzysta tysięcy euro... – Dlaczego od razu nie powiedziałeś, że twój pies był katolikiem?! ! ! ! Wyraźnie podchmielony mężczyzna wchodzi do kościoła, przysiada przy konfesjonale i nie mówi ani słowa. Ksiądz pokasłuje, żeby zwrócić jego uwagę, ale mężczyzna zachowuje milczenie. Za to postękuje... W końcu ksiądz puka w kratkę, żeby skłonić go do mówienia. Wtedy mężczyzna wydusza z siebie: – Nie masz co pukać, przyjacielu, po mojej stronie też nie ma papieru... ! ! ! Pewien człowiek, który od dawna nie chodzi do spowiedzi, nękany wyrzutami sumienia postanawia się wyspowiadać. Przygotowawszy się z niemałym trudem, podchodzi do konfesjonału i ze zdziwieniem zauważa, że ksiądz to jego przyjaciel ze szkoły. Mówi rozemocjonowany: – Jarek, to ty? To ja, Józek. Pamiętasz? Siedzieliśmy w jednej ławce w liceum! Założyłeś habit? Nigdy nie powiedziałbym, że ktoś taki jak ty... taki casanova, zostanie księdzem! A ksiądz: – Tak, przyjacielu, takie są drogi życia. A ty co robisz?
– Jestem akrobatą, pracuję w cyrku i jeżdżę po całym świecie. – Naprawdę? I pomyśleć, że w szkole nie potrafiłeś na wychowaniu fizycznym zrobić fikołka. – No to popatrz... – mówi Józek. I żeby potwierdzić swoje umiejętności, podskakuje, chwyta się olbrzymiego żyrandola, buja się na nim, wykonuje salto śmierci, leci w kierunku drugiego żyrandola, chwyta go, a następnie puszcza i – pikując w dół – wykonuje potrójne salto śmierci, po czym ląduje na dwóch nogach przed konfesjonałem. W tylnej części kościoła stoją dwie starsze panie. Jedna mówi do drugiej: – Słyszałam, że ten nowy proboszcz zadaje ciężkie pokuty! Nie
wiem, jak ty, ale ja idę do sąsiedniej parafii! ! ! ! Spotkali się trzej proboszczowie, aby porozmawiać o pewnym problemie... Oto w ich wiejskich kościółkach rozpanoszyły się... wróble. Pierwszy proboszcz mówi tak:
– Próbowałem do nich strzelać, ale jedyny rezultat to pełno dziur w kościele. – A ja próbowałem trucizny i na jakiś czas zniknęły, ale wszystko to na nic, bo niebawem wróciły – żali się drugi. – Ja natomiast – mówi trzeci – znalazłem świetne rozwiązanie. Ochrzciłem je, potem udzieliłem im bierzmowania i – tak jak się spodziewałem – od tej pory nie pokazały się w kościele. ! ! ! Trzej jezuici, Anglik, Francuz i Rosjanin, podziwiają obraz przedstawiający Adama i Ewę w raju. Anglik oświadcza: – Patrzcie na ich spokój, na ich niewzruszoność – na pewno byli Anglikami...
– Ależ skąd! – przekonuje Francuz – Patrzcie na ich piękno, na ich nagość – na pewno byli Francuzami. – Przepraszam was – mówi Rosjanin. – Nie mogę się z wami zgodzić. Nie posiadali ubrań ani dachu nad głową, do jedzenia mieli tylko jedno jabłko i jeszcze im powiedzieli, że są w raju... Z całą pewnością byli Rosjanami! ! ! ! Czterej jezuici, badacze Pisma Świętego, spotykają się codziennie, żeby dyskutować, werset po wersecie, nad głębokim znaczeniem Bożego przesłania. Na koniec poddają pod głosowanie różne opinie. Niestety, już od bardzo dawna dzieje się tak, że trzech z nich jest zawsze tego samego zdania, a czwarty zawsze ma odmienne poglądy. Ten ostatni jest już tak zniechęcony, że nie ma sił na dalsze dysputy, więc w końcu zwraca się do Boga: – Daj znak, który pokaże moim towarzyszom, że mam rację. Niespodziewanie rozpoczyna się gwałtowna ulewa, więc jezuita mówi: – Widzicie? Bóg przyznaje mi rację! Przyjaciele odpowiadają mu: – To tylko burza. Więc jezuita dalej z błaganiem: – Boże, proszę cię, daj mi wyraźniejszy znak! Słońce ulega nieplanowemu zaćmieniu, więc jezuita krzyczy: – No i co? To jest ostateczny znak! A koledzy znowu: – Człowieku, to tylko zwykłe zjawisko astronomiczne. Zdesperowany jezuita znów zwraca się do Boga: – Proszę cię, daj mi znak, który będzie absolutnie oczywisty dla tych niedowiarków. Rozwierają się niebiosa i palec Boży pisze na niebie: „Ty masz rację, a nie oni”. – Widzicie? Bóg jest ze mną! A uczeni mężowie odpowiadają: – No i co z tego? I tak to trzy do dwóch! ! ! ! Biedak, nauczyciel i ksiądz stają przed świętym Piotrem. Żeby dostać się do raju, muszą odpowiedzieć na jedno pytanie, ale święty Piotr uprzedza słowami Biblii, że „komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie”. I pyta biedaka: – Jak nazywają się ci, którzy oddają swoje życie, niosąc świadectwo Chrystusa? Biedak natychmiast odpowiada: – Męczennicy! Piotr oczywiście pozwala mu wejść. Nauczyciel, który był mniej miłosierny i mniej pokorny od biedaka, otrzymuje trudniejsze pytanie: – W Palermo jest kościół, który upamiętnia pewną liczbę męczenników. Jak się nazywa? Nauczyciel znał odpowiedź: – Kościół dziesięciu tysięcy męczenników! Święty Piotr wpuszcza go do raju.
Wreszcie święty Piotr zwraca się do księdza i lekko się uśmiechając, szepcze do niego: – A ksiądz wymieni mi z imienia i nazwiska tych męczenników. I jeszcze numer pesel każdego z nich poproszę. ! ! ! W afrykańskiej wiosce misjonarz przygotowuje do chrztu pewnego chłopca o imieniu Nswete. Wyjaśnia mu znaczenie skropienia wodą chrzcielną, obowiązek, jaki podejmuje wraz z przyjęciem chrztu i potrzebę poszanowania wszystkich norm wiary, wliczając w to ścisły obowiązek poszczenia w piątki. Kiedy nadchodzi wyznaczony dzień, chrzci chłopca, polewając go wodą i wygłaszając formułę chrzcielną, a następnie mówi: – Oto od tej pory nie jesteś już Nswete, ale Józef. Któregoś piątku misjonarz, przechodząc obok domu Nswete, czyli Józefa, widzi, że ten łapczywie gryzie olbrzymi udziec antylopy. – Józefie? Co robisz? Czy nie pamiętasz, co mówiłem o poszczeniu w piątki? A chłopiec: – Ale ojcze, to nie jest mięso, to ryba! – Nie kłam, Józefie, doskonale widzę, że to antylopa. – Nie ojcze, zapewniam, że to ryba! Wylałem wodę na ten udziec i powiedziałem: „Oto nie jesteś już mięsem, ale rybą...”. ! ! ! Czy wasza świątobliwość wie, kto to jest papież? – zapytał Ojca Świętego pewien dostojnik i nie czekając na odpowiedź, sam jej udzielił: – To jedyny kardynał, który nagle przestał pragnąć śmierci papieża. ! ! ! Klęcząc w kościele, młody, czarnoskóry chłopiec zwraca się do Boga:
15
– Panie wszechmogący, dlaczego dałeś mi czarną skórę? Bóg odpowiada: – Synu mój, dlatego, żeby chronić cię przed promieniami afrykańskiego słońca. – Mój Boże, ale dlaczego dałeś mi tak długie ręce i nogi? – Żebyś mógł łatwiej wspinać się na drzewa i bardzo szybko biegać, gdyby goniły cię dzikie zwierzęta.
– Panie, a dlaczego dałeś mi kędzierzawe włosy? – Bo one nie wplątują się w gałęzie krzewów afrykańskiej sawanny. – Jeśli tak, to powiedz mi jeszcze, dlaczego kazałeś mi się urodzić w Toruniu? ! ! ! Jezus wzbudza powszechny podziw swoimi cudami. Wszyscy go wysławiają i wzywają do siebie, by uzdrawiał kolejnych chorych. Pewnego dnia podchodzi do jakiegoś nieszczęśnika i kładąc mu ręce na głowie, mówi: – Wstań i idź! A tu nic się nie dzieje... – Bracie – niecierpliwi się Jezus – mówię ci, wstań i idź! Mężczyzna pozostaje niewzruszony. Nagle Piotr zbliża się do nauczyciela i szepcze mu do ucha: – Panie, przepraszam cię, ale on jest głuchy, a nie sparaliżowany!
Opracowanie graficzne Tomasz Kapuściński
16
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
ZE ŚWIATA
ŻE TEŻ BÓG POZWALA... Australijskie Melbourne było miejscem Globalnej Konwencji Ateistów.
Imprezę zorganizowały ugrupowania Atheist Alliance International i Atheist Foundation of Australia. Bilety wstępu wyprzedano na 6 tygodni przed konwencją, w której wzięło udział 2500 osób. Uczestnicy pragnęli się dowiedzieć, jak mają o swym ateizmie rozmawiać z rodzinami i przyjaciółmi, szukali osób o podobnych poglądach. W trakcie obrad odbywały się wykłady informujące o tym, co ludzie robili w imię Boga, ale celem nie było przedstawienie religii jako źródła zła, nieporozumień i przemocy. Konwencję zamknął brytyjski biolog ewolucjonista Richard Dawkins, prowadząc dyskusję na temat roli religii w życiu ludzkim, powstania życia na Ziemi i znaczenia teorii Darwina. CS
Przybyło jest oskarżony przez Petera Galicę o to, że molestował go seksualnie, gdy ten był 11-letnim ministrantem. Zaraz potem z podobnymi oskarżeniami dołączył drugi ministrant – Paul Gil. Chodziło o zmuszanie nieletnich do seksu oralnego i sodomii. Wszczęto śledztwo, które zakończono stwierdzeniem, że brakuje jednoznacznych dowodów, by postawić kapłana przed sądem. Przybyło wywiesił to oświadczenie w kościele Shrine of Christ the King w Winfield na przedmieściach Chicago. Mimo to archidiecezja chicagowska zgodziła się wypłacić Galicy odszkodowanie w niebagatelnej sumie 1,4 mln dolarów. Postępowanie w sprawie odszkodowania dla drugiej ofiary jest w toku. Dlaczego tak się stało? Z tym pytaniem do księdza zwrócił się reporter CNN. Zaraz po wejściu do kościoła ekipę telewizyjną otoczył wianuszek starszych pań, przekonujących, że ks. Przybyło to istny anioł. „On kocha dzieci” – zapewniały niepomne, że brzmi to nieco dwuznacznie. Ks. Przybyło zapewniał, że jest absolutnie niewinny, a oskarżenia są spiskiem w niego wymierzonym. Oskarżyciele podtrzymywali swe zarzuty. Adwokat jednego z nich przekazał CNN utajnione dotychczas akta archidiecezji. Wynika z nich jednoznacznie, że miała ona Przybyłę na oku od 25 lat, a rodzice skarżyli się nie tylko na molestowanie, ale także na bicie. W aktach Przybyło określany jest jako cierpiący na „paranoję”. Do tej porty przyznał się tylko do używania siły fizycznej wobec ministrantów. CS
Nie tyle one same, co śluz, który obficie wydzielają. Picie tego śluzu ma zdaniem duchownego cudowne właściwości lecznicze. Są co do tego wątpliwości, bo stwierdzono, że po zjedzeniu świętego śluzu wierni muszą szybko i w boleściach jechać na pogotowie, ponadto rosną im dziwne guzy żołądka. Ale przecież opłatkiem też się można udławić. CS
GWAŁT TERAPEUTYCZNY W RPA nie ma już apartheidu, ale to nie znaczy, że zniknęły wszystkie problemy. Jest wręcz przeciwnie... Organizacja Action Aid alarmuje, że w ostatnich latach szokująco rośnie liczba gwałtów na lesbijkach. Orientacja seksualna ofiar nie jest przypadkowa: jest to tzw. przestępstwo z nienawiści. Gwałciciele traktują to jako karną „akcję korekcyjną” wymierzoną w homoseksualistów. Tylko w Cape Town odnotowuje się 10 gwałtów na lesbijkach tygodniowo; władze udają, że nie dostrzegają problemu. Konstytucja gwarantuje gejom równe prawa, ale kodeks karny pozostaje daleko w tyle. Policja ignoruje doniesienia o gwałtach, a sądy są bardzo tolerancyjne wobec sprawców. W ciągu roku w RPA ma miejsce 500 tys. gwałtów. Tylko jeden na 25 sprawców ponosi karę. CS
Latynosi byli nadzieją Kościoła katolickiego w obliczu laicyzacji Europy i protestanckiej konkurencji w Afryce. Ale nadzieja się rozwiewa. Właśnie opublikowane badania Trinity College w Hartford wykazują, że trwa ich systematyczny odpływ do protestantyzmu lub odchodzenie od zorganizowanej religii w ogóle. Latynosi stają się bardziej zróżnicowani i zamerykanizowani – stwierdza Trinity College. Allan Figueroa, przedstawiciel konferencji biskupów, dyrektor Urzędu Kulturowego Zróżnicowania, uważa, że najbardziej niepokojące jest nie przechodzenie Latynosów do innych wyznań, lecz ich postępujące zeświecczenie i utrata zainteresowania jakąkolwiek religią. „Naprawdę musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje” – mówi Figueroa. CS
GWIAZDA CNN Najbardziej znanym księdzem z Polski w Ameryce jest Chester Przybyło. Bohater reportażu telewizji CNN.
Są na świecie naprawdę dziwne religie, ale palma pierwszeństwa przypada chyba wyznaniu o nazwie ifa orisha. Zrodziło się w Afryce, kolebce człowieczeństwa, jak wiadomo. Na gruncie amerykańskim czymś w rodzaju papieża ifa orisha jest Mr Charles Steward zamieszkujący peryferia Miami na Florydzie. W wielu religiach wyznawcy upierają się, że bez odpowiednika opłatka, lecz o cechach halucynogennych, ani rusz. W liturgii ifa orisha rolę opłatka spełniają gigantyczne (25 cm długości) ślimaki afrykańskie. Steward został właśnie nakryty przez władze (ewidentne pogwałcenie wolności religijnej!) na nielegalnym imporcie tych mięczaków z Afryki i hodowaniu ich na podwórku. Problem w tym, że ślimaki giganty demolują środowisko naturalne, w którym żyją. Mało tego – zjadają wszystko, co organiczne: nie gardzą nawet tynkiem. Rozmnażają się w szaleńczym tempie – składają 1200 jajek rocznie... Gdyby się rozprzestrzeniły na Florydzie, byłby ładny bigos. Lecz Steward utrzymuje, że ślimaki są mu niezbędne do ceremonii religijnych.
A TO ŚWINTUCHY! Dzieci i dorośli paradujący z modelami kobiecych narządów płciowych, wnoszący je do świątyni. Marsz z dwumetrowym penisem z drewna... czyż można sobie wyobrazić tak drastyczne pogwałcenie dobrych obyczajów?
Rodzina jest zaszokowana i zmartwiona. Lekarze drapią się po głowach, mówiąc, że jest to wyjątkowo rzadki przypadek. Na ogół narośle skórne – choć nie w tym kształcie – pojawiają się w podeszłym wieku (60–70 lat) i są spowodowane nadmierną ekspozycją na słońce. Mogą być formą raka skóry i wymagają interwencji chirurgicznej. Zgryzoty rodziny Ruifang najlepiej rozumie inna chińska rodzina. Ich dziecko, dziewczynka Hong Hong, urodziło się z ogonkiem. Zaszokowani rodzice chcieli, by ogon obciąć, lecz lekarze zasugerowali, aby poczekać i zobaczyć, co będzie dalej. Mieli nadzieję, że zmniejszy się albo odpadnie. Gdzie tam. W wieku 4 miesięcy dziewczynka ma wciąż rosnący ogon, którego długość od urodzenia podwoiła się. Ogon połączony jest z podskórnym guzem tłuszczowym. Hong Hong nie jest wnuczką „diablicy” Zhang Ruifang... CS
RASA I SEN Rasa i pochodzenie etniczne w znacznym stopniu determinują to, co się jada, gdzie się mieszka, a nawet jakie się ma poglądy polityczne. Okazuje się, że wpływają one także na sen i czynności go poprzedzające.
SEX SHOP Z MISJĄ W Holandii powstał pierwszy na Zachodzie sex shop dla muzułmanów.
ŚLIMACZĄCA SIĘ RELIGIA VIVA LATYNOSI!
Założyciele sklepu, muzułmanie, podkreślają, że nie chodzi im tylko o zysk, ale przede wszystkim o misję i kulturę. Ma się zmienić wizerunek islamu jako religii nieprzychylnej kobietom. – Tu kobieta będzie w centrum uwagi – zapewniają. PPr
Będą tam mogli kupić środki poprawiające ich pożycie małżeńskie. Wszystko to oczywiście w zgodzie z surowym prawem islamu. W sklepie nie będzie pornografii czy wibratorów. W ofercie znajdą się za to sprowadzane z krajów muzułmańskich specyfiki pobudzające życie erotyczne: ziołowe kapsułki zwiększające męską potencję, „kapsułki pożądania” dla kobiet i lubrykanty na bazie wazeliny i masła kakaowego. Nie zabraknie prezerwatyw.
Jest to na porządku dziennym w Japonii – jako element tradycji o historii ponad 1500-letniej. 15 marca w miejscowości Komaki odbył się festiwal waginy Hime-no-miya. Przebrane dzieci z rodzicami wniosły model sromu do świątyni Ogata. Potem ogromny model waginy niosło na plecach 40 mężczyzn. Do tego idzie piwo, sake, smakołyki i rzucanie biało-różowymi kulami z ryżu. Następnego dnia w pobliżu świątyni Tagata odbył się festiwal penisa. Pod ciężarem wyrzeźbionego w cyprysowym drewnie członka uginali się niosący go mężczyźni. Parada z fiutem trwała półtorej godziny. Oglądało ją około 100 tys. widzów, Japończyków i turystów, wymachujących małymi podobiznami prącia. Tradycja ma motywy agrarne. W starożytnej Japonii wierzono, że warunkiem dobrych zbiorów jest zapłodnienie matki ziemi przez ojca z niebios. CS
DIABEŁ W DWÓCH OSOBACH Rodzina Chinki Zhang Ruifang ma z nią problem. Nie tyle z jej długowiecznością (101 lat), co z obliczem babci i prababci. W ubiegłym roku coś jej zaczęło rosnąć na czole. Po krótkim czasie seniorka wyhodowała okazały 6-centymetrowy czarny róg podobny do koziego. Gdy tylko przestał rosnąć, po drugiej stronie czoła jął pojawiać się drugi...
National Sleep Foundation przeprowadziła badanie sondażowe, które obejmowało ponad 1000 przedstawicieli rasy białej, czarnej, Latynosów i Azjatów. Większość (60 proc.) narzeka, że się nie wysypia. 25 proc. spóźnia się z tego powodu do pracy. Najczęściej telewizję przed spaniem oglądają Murzyni, najrzadziej (52 proc.) Azjaci. Oni za to o wiele dłużej niż inni ślęczą wieczorami przy komputerze. Codzienny seks przed spaniem uprawia 10 proc. Murzynów, 4 proc. białych i 1 proc. Azjatów. Murzyni są także grupą, której przedstawiciele najczęściej przed spaniem się modlą. Prawie wszyscy biali (9 na 10) sypiają z partnerami, jeśli takowych mają. Podobnie czarni. Latynosi i Azjaci znacznie częściej śpią sami albo w sypialni z dziećmi. Sondaż ujawnia też, z jakiego powodu nie możemy zasnąć. 20 proc. białych, czarnych i Latynosów cierpi na bezsenność, bo martwi się problemami finansowymi. Azjaci miewają takie zgryzoty znacznie rzadziej (9 proc.). Oni też najrzadziej zażywają tabletki nasenne. CS
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
17
Watykan jak Kreml iedawno w prasie francuskiej ukazał się bardzo przykry dla Benedykta XVI wywiad – w Polsce ledwie zauważony – ze Szwajcarem Hansem Küngem, najwybitniejszym żyjącym teologiem katolickim.
N
Bose, ale w ostrogach uż nawet klauzurowe zakonnice potrafią perfekcyjnie wyłudzać kasę... Na łamach prasy polonijnej i na portalach internetowych w USA ukazały się dramatyczne wołania o pomoc finansową. Ogłoszenia sygnowane są przez „Siostry Karmelitanki Bose z Katowic”. Z treści dowiadujemy się, że świątobliwym niewiastom jest zimno i brakuje im na ogrzewanie, więc pilnie potrzebują dużych pieniędzy na wymianę nieszczelnych okien, oferując w zamian (cyt.): „comiesięczną Mszę Świętą w intencji Naszych dobroczyńców, a każdego dnia wymieniamy poszczególnych Ofiarodawców, modląc się w ich intencji”. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia ze standardowym kościelnym żebraniem, ale wczytując się głębiej w ów anons, znajdujemy takie oto perełki: ! „Mamy dom wybudowany 20 lat temu w czasach komunistycznych”;
J
! „Nasz Dom jest nieenergooszczędny. Warunkiem by dokonać koniecznej modernizacji jest wymiana wszystkich 287 okien. Koszta tej inwestycji wynoszą 650 tys. zł, co przekracza nasze możliwości”; ! „Nie stać nas na utrzymanie własnego konta bankowego, dlatego użyczają nam go nasi ojcowie Karmelici Bosi z Krakowa...” (i dalej numery kont). Zaintrygowało nas powyższe ogłoszenie, bo nie dość, że „czasy komunistyczne” skończyły się nieco wcześniej niż twierdzą mniszki, to nawet wówczas na budowach kościelnych (nie wyłączając zakonów żeńskich) używano materiałów z najwyższej półki cenowej, co widać niemal na każdym kroku. A może w Katowicach podstępne komuchy wcisnęły im na siłę i za darmo jakąś ruinę? Sprawdziliśmy: przy ul. Kilińskiego 15A karmelitanki mają taką hacjendę (na zdjęciach), że milioner nie powstydziłby się w niej zamieszkać!
Całkiem zaś powaliło nas na kolana konto, którego utrzymanie rzekomo kosztuje fortunę, podczas gdy faktyczna cena oscyluje wokół kilku złotych. Wyobraziliśmy sobie przez chwilę, że mamy na zbyciu parę tysięcy dolarów, i tak nas to oszołomiło, że w liście do wielebnych ojców zasugerowaliśmy możliwość udostępnienia im owych pieniędzy. Po kilku dniach nadeszła odpowiedź podpisana przez „s. Michaelę od Boga Wszechmogącego”. „Z dniem 30 marca musimy wpłacić 40 proc. od całości, a resztę do końca września. Mamy możliwość pożyczyć bez procentów od przyjaciół na zaliczkę, ale bez pokrycia nie chcemy tego robić. Bardzo prosimy, by Pan dał znać jak najszybciej, na ile możemy liczyć od Pana” – poganiała s. Michaela, podbijając koszt operacji remontowej do 700 tys. zł. Kobitka (?) była na tyle nieostrożna, że przysłała też ofertę wybranego przez zakon wykonawcy (firma z Gliwic), zawierającą dokładne rozliczenie ile i za co. W sumie 565 tys. 938 zł (brutto). Sprawdziliśmy każdą cyferkę, ale nie było pomyłki. Pozostają pytania: ! Kto chce przytulić sobie na boku prawie 150 tys. zł różnicy? Tajemnicza s. Michaela czy może któryś z jej krakowskich koleżków? ! Na czym polega ten myk z kontem, przez które przepływa kasa z Ameryki? Jeśli zaś chodzi o nieoprocentowaną „pożyczkę”, to domyślamy się, że mogliby jej udzielić właśnie ojcowie karmelici z Krakowa, bo przecież Komisja Majątkowa przyzna im lada moment okrągłe 25 mln zł (w gotówce lub nieruchomościach) za rzekomo utracone dobra... DOMINIKA NAGEL
Profesorowie Küng i Ratzinger znają się od 50 lat i obaj byli teologami akredytowanymi przy Soborze Watykańskim II. Obaj też uchodzili wówczas za postępowych, a Küng, mimo że młodszy od obecnego papieża o rok, był jednak większą gwiazdą – kimś w rodzaju starszego brata w teologii. Potem ich drogi się rozeszły. Ratzinger przeszedł w latach 70. na pozycje konserwatywne, co umożliwiło mu zrobienie błyskotliwej kariery w Kościele, z papieskim stołkiem włącznie, a Küng pozostał sobą i dalej próbował reformować Kościół, co naraziło go na szykany ze strony Jana Pawła II. W wywiadzie udzielonym dla miesięcznika „Le Monde” Hans Küng nie oszczędza swojego dawnego kolegi. Najgorsze było chyba
przywiązanych do tradycji”. Ten sekciarski kierunek, zdaniem Künga, nie jest tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności, bo „Benedykt XVI jest przywiązany do idei małej trzódki”. Dawny mentor Ratzingera uznał za skandal zrehabilitowanie lefebrystów w 50 rocznicę soboru. Jego zdaniem, „papieża izoluje się od krytyków i nie jest w stanie ocenić skutków swoich poczynań”, na przykład skandalu, jaki wybuchł właśnie po ułaskawieniu lefebrystów. Küng zauważa także, że Ratzinger „zawsze żył w kościelnym środowisku, nigdy wiele nie podróżował”. To miałoby być jedną z przyczyn, dla której papież nie widzi, w jak katastrofalnym stanie jest Kościół, „który nie może już dłużej funkcjonować bez powołań i bez księży”.
Hans Küng
porównanie obecnego Watykanu do dawnego Kremla. Aluzja jest aż nazbyt widoczna i bolesna dla Benedykta. „Dawny Kreml” to oczywiście serce imperium radzieckiego z czasów Breżniewa, Andropowa i Czernienki, sklerotycznych przywódców partyjnej dyktatury, oderwanych od życia i niezdolnych do reformy. Tamten Kreml to przede wszystkim zapowiedź upadku niereformowalnego, stetryczałego mocarstwa, zamkniętego na przyjęcie wszelkiej krytyki i zadowolonego z siebie. Ale inne wypowiedzi Künga z tego wywiadu są dla Kościoła niewiele mniej irytujące. Szwajcarski wykładowca teologii zarzuca przywództwu Watykanu, że prowadzi swoje stado „do ryzyka zostania sektą, małą trzódką tak zwanych prawdziwych katolików
Profesor Küng nie poprzestaje jednak na krytyce i nieco złośliwych porównaniach. Sugeruje konkretne rozwiązania „na już” oraz jeden pomysł natury ogólnej – zwołanie trzeciego soboru watykańskiego, który wyrwałby Kościół z obecnego kryzysu. Profesor sugeruje następujące zmiany, jego zdaniem absolutnie konieczne: ! korektę encykliki „Humanae vitae” z 1968 roku i zezwolenie na antykoncepcję; ! zniesienie obowiązkowego celibatu; ! pozwolenie osobom rozwiedzionym i ponownie poślubionym na przyjmowanie komunii; ! zreformowanie procesu wybierania biskupów poprzez przyznanie prawa głosu w tej sprawie Kościołom lokalnym. ANDRZEJ PODRUCZNY
18
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
lutego 1947 r. ukonstytuował się pierwszy w powojennych dziejach Polski sejm ustawodawczy wybrany w powszechnych wyborach (abstrahujemy od ich rzetelności) z Władysławem Kowalskim (SL) jako marszałkiem. Dzień później na prezydenta RP oficjalnie wybrano Bolesława Bieruta. Żeby podnieść rangę tego wydarzenia, władza zażądała od kardynałów – Augusta Hlonda i Adama Sapiehy organizacji nabożeństw dziękczynnych z okazji wyboru głowy państwa, co też w większości świątyń miało miejsce. Wkrótce powstał nowy rząd (już nie tymczasowy) z premierem
4
Grecji, w której dopiero interwencja brytyjska uniemożliwiła im przejęcie władzy. Zaniepokojony takim obrotem sprawy rząd amerykański postanowił kontratakować, a wyrazem tego była proklamacja tzw. „doktryny Trumana” (od nazwiska prezydenta USA). Polegała ona na rozbudowie potencjału militarnego oraz eliminacji komunizmu z życia publicznego poprzez współpracę z wszelkimi rządami i siłami antykomunistycznymi, a nierzadko też z prawicowymi dyktaturami. Doktryna ta realizowała się w dwóch płaszczyznach – pomocy militarnej, na przykład w Chinach, Grecji, Korei, i wielu krajach Ameryki Płd., oraz ekonomicznej, zawartej w ramach
statku. Bezpiece było to jak najbardziej na rękę, a Mikołajczyka okrzyknięto zdrajcą; prawdopodobnie wcześniej celowo wytworzono wokół niego atmosferę terroru, aby sprowokować jego ucieczkę z kraju. Władza uniknęła w ten sposób niewygodnego i głośnego procesu politycznego. Warto też nadmienić, że wkrótce po jego ucieczce Polskę opuścił – oficjalnie i bez żadnych problemów – przewodniczący zdelegalizowanego Stronnictwa Pracy i bardzo nielubiany przez władzę Karol Popiel. Następnie szybko rozprawiono się z PSL-em, w którym władzę objął współpracujący z „blokiem demokratycznym” Józef
najpilniejsze inwestycje dla kraju. Jedną z inicjatyw CUP-u było stworzenie bardzo sensownego trzyletniego planu gospodarczego, zakładającego podniesienie stopy życiowej społeczeństwa do poziomu przedwojennego. Dlatego postanowiono zmodernizować te gałęzie przemysłu, których produkty trafiały bezpośrednio na rynek, oraz odbudować zakłady pracy, których zniszczenia nie przekraczały 50 proc. stanu majątkowego. Chodziło o to, żeby jak najniższym kosztem maksymalnie pobudzić gospodarkę. Pomimo wielu trudności z realizacją tego przedsięwzięcia (ostra zima w 1947 r.) już pod koniec tego roku wskaźnik produkcji zbliżył się
HISTORIA PRL (16)
Budujemy nowy dom Podczas II wojny światowej Polska poniosła największe straty – zarówno materialne, jak i demograficzne. Nie było nam dane również uczestniczyć w planie Marshalla. Jednak dzięki wielkiemu zaangażowaniu społeczeństwa i niektórym sensownym posunięciom władzy udało się podźwignąć kraj z ruin. Józefem Cyrankiewiczem (PPS). Jedną z pierwszych uchwał władzy było ustanowienie tzw. małej konstytucji, opartej na założeniach konstytucji marcowej (obowiązującej w II RP przed zamachem majowym), zaś istotnym novum było ustanowienie Rady Państwa – kolegialnego organu złożonego z najważniejszych osób w kraju i nadzorującego pracę rad narodowych. Ponadto urząd ten – z przewodniczącym RP na czele – pełnił w PRL-u obowiązki głowy państwa. Jeżeli w tym czasie można mówić o pewnej stabilizacji wewnętrznej, to – niestety – znów w ciemnych barwach rysowała się sytuacja geopolityczna na świecie. Po burzliwym okresie II wojny światowej, kiedy to prym wiodły prawicowe dyktatury, światowa polityka dokonała gwałtownego zwrotu w lewą stronę sceny politycznej. Na dobrą sprawę w większości państw europejskich, oczywiście oprócz krajów „bloku wschodniego”, istniały wcześniej bardzo silne środowiska lewicowe, niekiedy wręcz skłaniające się ku komunizmowi, jak na przykład we Francji i Włoszech, gdzie partie komunistyczne wchodziły w skład koalicji rządowej, czy
tzw. planu Marshalla (sekretarz stanu USA). W ramach tego planu rząd amerykański udzielał poszczególnym państwom znacznej pomocy finansowej, w zamian jednak uzyskiwał określoną kontrolę oraz wpływ na poczynania danego kraju. Wobec takiej alternatywy Kreml zabronił krajom „bloku wschodniego” przystępowania do tego programu. Wtedy ostatecznie ukształtował się podział Europy na dwa wrogie obozy, zwłaszcza że wkrótce kraje zachodnie zawarły pakt północnoatlantycki (NATO) i zimna wojna stała się faktem. Narastająca wrogość między dwoma powstałymi blokami państw w Europie nie mogła nie mieć wpływu na sytuację wewnętrzną w Polsce. Władza zaczęła nieufnie postrzegać organizacje mające kontakt z Zachodem i postanowiła rozwiązać również problem opozycji. Na pierwszy plan poszedł – mający układy na Zachodzie – PSL ze Stanisławem Mikołajczykiem na czele. Przeciwko szefowi ludowców zaczęto wytaczać rozmaite zarzuty, m.in. współpracę z Brytyjczykami na konferencji w Poczdamie. Mikołajczyk, obawiając się aresztowania, potajemnie opuścił Polskę na amerykańskim
Bolesław Bierut
Niećko. Szybko doszło do połączenia PSL-u z prorządowym Stronnictwem Ludowym, a w konsekwencji utworzono jedyną chłopską partię –Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Po likwidacji PSL-u drugą siłą polskiej sceny politycznej stało się liczące przeszło pół miliona członków PPS. Chociaż ta niezwykle zasłużona dla idei polskiego socjalizmu partia była w sojuszu z PPR-em, to nie była aż tak radykalna. Jej program – rozpowszechniany wtedy przez wybitnych polskich socjalistów, m.in. Juliana Hochfelda, Stanisława Szwalbego czy Jana Strzeleckiego – w odróżnieniu od komunistycznego systemu nacjonalizacji całej gospodarki zakładał współistnienie trzech niezależnych sektorów: państwowego, spółdzielczego i prywatnego. Propagowano tzw. „humanizm socjalistyczny” oparty na samorządności społeczeństwa. Wokół tych założeń skupiło się wielu wybitnych ekonomistów, chociażby wywodzący się jeszcze z lewicy sanacyjnej Czesław Bobrowski czy współtwórca Gdyni i COP-u Eugeniusz Kwiatkowski, którzy utworzyli Centralny Urząd Planowania, jednostkę opracowującą
do wyniku z 1938 r. Znaczącym osiągnięciem było również zagospodarowanie Ziem Odzyskanych, na których do końca 1949 r. mieszkało już blisko 6 milionów osób. Widać było również efekty pracy E. Kwiatkowskiego, który sprawował ponadto urząd pełnomocnika rządu do spraw odbudowy Wybrzeża oraz przewodniczącego Komisji Planu Rozbudowy Trójmiasta. Ten niestrudzony orędownik nowatorskiej myśli ekonomicznej w dużej mierze przyczynił się do odbudowy portów w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie oraz modernizacji przemysłu stoczniowego, tak że już w 1949 roku w gdańskim porcie zwodowano rudowęglowiec „Sołdek” – pierwszy pełnomorski statek zbudowany od podstaw w Polsce. Z powodzeniem rozwijała się również spółdzielczość zrzeszona w Związku Gospodarczym Spółdzielni „Społem” oraz Centrali Rolniczych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Zrujnowana wojną gospodarka siłą rzeczy spowodowała niedobór wielu artykułów na rynku. Wytworzyło to sprzyjający klimat dla różnego rodzaju działalności spekulacyjnej. Żeby temu zaradzić, rząd
w ramach akcji „Bitwa o handel” ustanowił Biuro Cen, które ustalało dopuszczalne marże i ceny maksymalne. Działania te niewątpliwie uporządkowały sytuację na rynku, choć dziś tę inicjatywę ocenia się w kategoriach niszczenia przez państwo prywatnego biznesu. Przy odbudowie kraju duży nacisk kładziono również na oświatę. Zaraz po wyzwoleniu odbył się w Łodzi Ogólnopolski Zjazd Oświatowy z udziałem przedstawicieli władz oraz przeszło sześciuset nauczycieli. Proklamowano tam nowe zasady szkolnictwa, likwidując przedwojenny trzystopniowy system szkół podstawowych, dyskryminujący zwłaszcza szkolnictwo wiejskie. Utworzono siedmioklasową szkołę podstawową o jednolitym systemie nauczania, przy powszechnym obowiązku nauki dla wszystkich dzieci. Rozbudowywano również szkolnictwo średnie i zawodowe, niesłychanie potrzebne do odbudowy kraju. Tylko w roku szkolnym 1945/1946 powstało 2200 szkół zawodowych, czyli o 50 proc. więcej, niż było w ostatnim roku szkolnym II RP. Jednak największy postęp dokonał się w szkolnictwie wyższym. Raptem przez 2 lata istnienia wolnej Polski utworzono od postaw aż 11 wyższych uczelni, w tym dziś tak zasłużone dla polskiej nauki jak: Politechnika Śląska czy Gdańska oraz uniwersytety – Łódzki i Wrocławski. Równolegle też szeroko rozwinięto system stypendialny, budowano nowe bursy i domy akademickie. No i najważniejsze – oświata w Polsce miała być bezpłatna, i to na wszystkich szczeblach – łącznie ze szkołami wyższymi. Szybko następował rozwój prasy. Do końca 1946 roku ukazywało się 376 tytułów gazet i czasopism rozmaitych środowisk politycznych i kulturalnych. Powstały spółdzielnie wydawnicze „Książka”, „Wiedza” oraz „Czytelnik”; utworzono też Polską Agencję Prasową „Polpress”. W tym okresie ukazało się też wiele znakomitych dzieł literackich, m.in.: „Medaliony” Zofii Nałkowskiej, „Popiół i diament” Jerzego Andrzejewskiego czy „Kwiaty polskie” Juliana Tuwima. Nakręcono pierwsze filmy: „Robinson warszawski” – Jerzego Zarzyckiego i „Zakazane piosenki” – Leonarda Buczkowskiego. W dniach od 25 do 28 sierpnia 1948 roku odbył się we Wrocławiu Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju. Uczestniczyli w nim delegaci z 45 krajów, wśród nich wiele wybitnych osobistości, m.in. Pablo Picasso. Z pewnością pierwsze powojenne lata w historii Polski cechował pewien pluralizm w większości dziedzin życia publicznego. Niestety, w miarę pogarszającej się sytuacji geopolitycznej na świecie nad Polskę zaczęły nadciągać ołowiane chmury stalinizmu. PAWEŁ PETRYKA
[email protected]
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
LISTY Doczekałem się Nareszcie to, o czym Wy pisaliście od dawna, podjęły inne gazety i media. Chodzi o skandale pedofilskie wśród księży. Mieszkam na Podkarpaciu i często bywam tam w pewnej wsi. Gdy mówiłem im o takich faktach, powołując się na Wasze pismo, patrzyli na mnie z pogardą, nie zostawiając przy tym suchej nitki na „FiM”. Teraz jestem górą. Mała to jednak satysfakcja, zważywszy na fakt, że w życiu tej społeczności powszechna jest wiara w „rzucanie uroków”, obecność złych mocy, czerwonych wstążek itp. Ksiądz natomiast jest pozbawiony wad. W niedzielę po mszy o niczym się nie mówi, tylko o tym, do kogo się proboszcz uśmiechnął, komu podał rękę itd. Gdy zacząłem tam jeździć i stopniowo poznawać ich poglądy, byłem zszokowany tym średniowieczem. W głowie mi się nie mieściło, że w środku Europy w XXI w. można wierzyć w diabły i rzucanie czarów. Nic przy tym na temat swojej religii nie wiedzą. Często nie znają nawet przykazań. Wystarczy im to, co przekaże ksiądz. On jest guru. Pan i władca zarówno duszy, ciała, jak i portfela. Właśnie dzięki takiej sytuacji pedofilia była możliwa w Kościele na taką skalę. Strach przed księżmi paraliżował ofiary i ich rodziny. Tuszowanie i ukrywanie sprawców przez hierarchów dawało zboczeńcom w sutannach poczucie bezkarności. Ale świat – inaczej niż w mojej wsi – przestał się lękać ich klątw i zaczął zdzierać z Kościoła zasłonę. Widać wyraźnie, że obłuda sięga Watykanu. Dla mnie to nic nowego, ale cieszy fakt, że dowiadują się o tym także mieszkańcy „mojej” wsi. I tak trzymać! Wojtek M.
Jak długo jeszcze? Rosjanie zaprosili gen. Wojciecha Jaruzelskiego na obchody rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Problem w tym, że zaprosili także tymczasowego prezydenta Rzeczypospolitej Parafialnej Lecha Kaczyńskiego. W „niezależnych” mediach rozpoczęła się nagonka na Generała. Oczywiście, prym wiedzie dyżurny katolik moralista, miłośnik plemników o nazwisku Gowin, ksywa GowInvitro. Ten (podobnie jak Marek Jurek), zgodnie z teorią miłości i wybaczenia, zieje polską i katolicką miłością bliźniego. Zasłużonego, schorowanego człowieka wyzywa od zdrajców. Jak ten przedstawiciel watykańskich okupantów ma czelność osądzać człowieka, któremu nie dorasta nawet do pięt? Jak długo ten podnóżek Dziwisza będzie pluł jadem fałszu i nienawiści na Generała? Jak to się dzieje, że takie podnóżki jak Gowin ciągle brylują
w „niezależnych” mediach? Od lat zastanawiam się, skąd tyle nienawiści u różnej maści Pieronków, Glempów, Marków Jurków i innych prawicowych oszołomów. Za pośrednictwem „FiM” proszę Czytelników o zdecydowany sprzeciw wobec podobnych ataków wszelkiej maści Gowinów i jemu podobnych. Nadmienię, że e-mail wzywający premiera Tuska do odpowiedzi na list otwarty redaktora naczelnego Romana Kotlińskiego wysłałem. Ryszard Skibiński
Ziarno Szperając w internecie, jak zwykle włączyłem program Moniki Olejnik „Gość Radia Zet” i doznałem sporego szoku, bo owym gościem okazał się były zakonnik, a tematem
rozmowy były ostatnie afery pedofilskie w Kościele. W pierwszej chwili pomyślałem, czy to aby nie prima aprilis, ale nie – to się działo naprawdę, i to na antenie. Nawet nieźle sobie pojechali po tej czarnej bandzie; brakowało tylko stwierdzenia, że oboje są zagorzałymi czytelnikami „FiM”. Zresztą o tym jestem przekonany. Mam nadzieję, że to początek. Jest jakiś promyk nadziei dla tego chorego kraju, więc głowa do góry. Tym bardziej że niewątpliwie ogromny wkład ma na tym polu praca redakcji „FiM”. Ziarno, które jest mozolnie siane, przynosi plon i tego chciałem gorąco pogratulować, a także życzyć wytrwałości, abyśmy wspólnie zebrali plon obfity. Pewien oszust z Torunia mówi: „Trzeba siać” i to jest jedna z niewielu jego kwestii, z którymi się zgadzam. Jacek H.
Mleko się wylało Co chwilę słyszę różnych polityków i komentatorów zachwycających się ostrym stosunkiem BXVI do pedofilii w Krk. Ponadto w dyskusjach używa się argumentu, że inne środowiska stają w obronie „swoich” pedofilów – na przykład psychiatrzy. Szlag mnie trafia, że nikt w zasadzie nie ripostuje. Nie robią tego prowadzący dziennikarze ani też politycy z lewej strony. Materiałów na ten temat jest wiele – choćby w naszym tygodniku. A sprawa jest prosta. Mleko się wylało. BXVI ogłosił to, co ogłosił,
SZKIEŁKO I OKO
19
bo został zmuszony. Głównie przez sądy amerykańskie (odszkodowania) i spadek darowizn. Ponadto wymyślił coś, co nie mieści się w systemach prawnych państw demokratycznych. To Kościół ma oceniać, czy było przestępstwo, i ewentualnie dopiero potem kierować sprawę do państwowego wymiaru sprawiedliwości. A obowiązki obywatelskie księży i zakonników?! A dobro dzieci? Te nie są ważne, bo na pierwszym miejscu niezmiennie stoi dobro Kościoła. Jest to też ewidentne wezwanie do łamania prawa. Jacek
na mnie spada obowiązek zaprowadzania i odbierania jej ze szkoły, pomoc w odrabianiu lekcji itp. Wpis ten przytoczę dokładnie. „W dniach od 29.03.2010 do 31.03.2010 r. lekcje są odwołane z powodu rekolekcji wielkopostnych. W tych dniach uczniowie pod opieką wychowawców udają się na godz. 8 do kościoła. Powrót ok. godz. 10”. Ręce mi opadły, szczęka również, jak w rzekomo świeckim państwie może istnieć przymus uczestnictwa w jakichkolwiek obrzędach religijnych?! Czytelnik
Głos w zębach
Wyzwolony
Jeśli kandydat na prezydenta RP przedstawi w swoim programie wyborczym zamierzenia, które planuje zrealizować, czyli:
Jestem uczniem III klasy liceum, i wreszcie udało mi się zrezygnować z lekcji religii w szkole. Ale cóż mi z tego, jeśli religię wlicza się do średniej ocen. W praktyce jest to bardzo niesprawiedliwe (wiem to z autopsji) i niezgodne z Konstytucją RP, jak już państwo wspominaliście. Wiem, że walczycie w tej sprawie i chciałbym was jakoś wesprzeć. Przez dłuższy czas nie było problemu z religią, bo siedziałem, nic się nie odzywałem, no i zawsze miałem 4, a to mnie satysfakcjonowało, jednak w drugim półroczu 3 klasy ksiądz zaczął wywodzić, że jestem z krwi i kości ateistą. Śmieszne jest to, że ksiądz, nie mając żadnych argumentów, nazwał mnie biednym, i to przy całej klasie. Jestem wylewny co do spraw religijnych i księży, więc powiedziałem mu parę słów, po czym, brzydko mówiąc, zamknął się. Pozdrawiam całą załogę „Faktów i Mitów”. Trzymajcie się jestem z wami duszą i sercem! Maciej Raczyński
świadczą o dyskryminacji kobiet, mamy w historii Kościoła. Zdaniem bowiem kierownictwa tej instytucji, kobiety nie mogły śpiewać w chórach kościelnych i dlatego kastrowano chłopców przed mutacją, aby zachować ich głosy: chłopięce alty i soprany. To jedna z licznych zbrodni Krk nazywana uczeniem „ad maiorem Dei gloriam” (na większą chwałę Boga). Niedawno ekshumanowano szczątki Kopernika. To był dopiero szczęściarz. Umarł bowiem, zanim ukazało się jego dzieło „De revolutionibus orbium caelestium” (O obrotach sfer niebieskich), które potem Krk święty, matka nasza, umieścił na indeksie ksiąg zakazanych. No i dzięki wczesnej śmierci Kopernik uniknął spalenia na stosie jako heretyk. Teraz Krk obnosi się z jego truchłem jak z relikwiami i urządza mu królewski pochówek. Gdyby go spalono na stosie, co by teraz chowali, obłudnicy? No i jeszcze jedna sprawa, którą chcę poruszyć przy okazji. Bój o krzyże trwa i nasila się! Utrzymywani przez całe wieki w ciemnocie i zacofaniu katolicy nie wiedzą, że ów krzyż, który Krk każe czcić, jest krzyżem pogańskim, zaanektowanym przez niego. Jezus umarł na krzyżu w kształcie litery „T”, a nie na takim „kościelnym”. Ale przez wieki z tym właśnie krzyżem w ręku i w jego imię Krk wymordował na świecie (i nadal morduje, obecnie poprzez swą kryminalną ideologię, np. zakaz prezerwatyw, także dla chorych na AIDS) ponad 100 mln ludzi. Kościół jest więc największym na świecie ludobójcą, a krzyż, który każe czcić – symbolem tegoż ludobójstwa. Jan Jacisz
Symbol ludobójstwa
Paranoja wojskowa
W nr. 12 „Faktów i Mitów” p. Adam Cioch był uprzejmy poinformować o najnowszym odkryciu „naukowców” Krk w dziedzinie medycyny. Otóż p. dr Hanna Wujkowska (nie mogę nigdzie znaleźć informacji, kiedy i gdzie owa pani uzyskała doktorat, Radio Maryja ciągle o niej mówi „doktor”) oświadczyła, że kobieta w okresie „miesiączki cierpi na obrzęk mózgu, głupieje i nie nadaje się do kierowania takimi instytucjami jak Kościół”. Wprawdzie nie podała źródła tego „naukowego odkrycia”, ale można przyjąć za pewnik, że w jej przypadku jest to udowodnione. Bo tylko człowiek cierpiący na obrzęk mózgu (z powodu menstruacji) mógł publicznie pleść takie androny. Zresztą nie takie fakty, które
Czytam w „FiM” tekst pod tytułem „Armia kapelanów” i zachodzę w głowę, jak WP i MON mogą ubierać w mundury przedstawicieli obcego mocarstwa (Watykan) i jak mogą ich (kapelanów) dopuszczać do buszowania w swoich formacjach mundurowych! Przecież ci ludzie w pierwszej kolejności składali ślubowanie wierności swojemu szefowi rezydującemu w Watykanie i drugiemu – w kurii. Przypuszczam, że to oni na przestrzeni wieków mogli przekazywać tajne informacje o siłach zbrojnych Polski kolejnym papieżom, a może i wrogim armiom. I pewnie to oni między innymi mogli być sprawcami tego, że Polska zawsze była rozgryzana przez przeciwnika i zdrowo obrywała. J.C.
! w uzgodnieniu z rządem RP powiadomi Watykan, że konkordat jest nieważny, bo został zawarty z naruszeniem prawa (brak referendum); ! powiadomi sekty religijne, w tym wszelkie Kościoły działające w Polsce, że od teraz funkcjonują one na własny rachunek, tj. z funduszy uzyskanych od swoich wyznawców; ! doprowadzi do likwidacji urzędów marszałkowskich. ! zlikwiduje dżunglę podatkową poprzez spowodowanie wprowadzenia jednej stawki VAT; ! doprowadzi do uchwalenia ustawy likwidującej wszelkie ulgi podatkowe; ! doprowadzi do uchwalenia ustawy nakładającej obowiązek podatkowy na wszystkie osoby prawne i fizyczne działające w RP; ! doprowadzi do uchwalenia ustawy zwalniającej emerytów i rencistów z podatku od rent i emerytur i przyzna im ulgi i przywileje takie jak w innych krajach UE... ...wtedy ja – wyborca – w zębach zaniosę do urny swój głos wyborczy za takim prezydentem. Jan Ciosek, Gryfice
Co to za państwo? Czy to jeszcze szkoła publiczna, czy już wyznaniowa? To pytanie zadałem sobie po przeczytaniu wpisu w zeszycie do komunikacji (między szkołą a rodzicami) mojej wnuczki. Ponieważ jestem emerytem, a rodzice wnuczki pracują,
Wesołych świąt! Dobrego wypoczynku i miło spędzonego czasu z okazji wiosennych świąt życzy Redakcja
20
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
NASI OKUPANCI
KORZENIE POLSKI (51)
Starożytni hutnicy Odkrycie sposobu wytapiania rud było przełomem w dziejach świata. Największe znaczenie miała metalurgia żelaza. Metale znano wcześniej – zanim zaczęto pozyskiwać je z rud. Już w czasach prehistorycznych wyrabiano przedmioty z miedzi rodzimej, złota, srebra oraz żelaza meteorytowego. Gdy konkwistador Hernan Cortez zapytał azteckich wodzów, z czego zrobili swoje żelazne noże, ci pokazali na niebo. Podobnie Egipcjanie znali dość długo jedynie żelazo pochodzące z meteorytów. W Mezopotamii najstarszy wyraz oznaczający żelazo (An. Bar) zapisywano za pomocą znaku „niebo” i „ogień” i tłumaczy się go jako „niebiański metal” lub „metal-gwiazda”. Najwcześniej na szeroką skalę zaczęto uzyskiwać miedź. Metodę otrzymywania jej z rudy w ognisku opracowano prawdopodobnie ok. 3800 r. p.n.e. na terenie Egiptu. Niedługo potem, ok. 3500 r. p.n.e., odkryto stop rudy miedzi i rudy cyny, który nazwano brązem. Wojownik nieposiadający wyposażenia z brązu nie mógł mierzyć się z przeciwnikiem. Potem przyszło kolejne olśnienie: domyślono się, że żelazo wchodzi w skład ziemi i istnieje sposób pozwalający je z niej wydzielić. Jedyną trudność stanowił fakt, że do jego wytopu konieczna była
W
znacznie wyższa temperatura, którą uzyskano przez spalanie węgla drzewnego przy doprowadzeniu dużej ilości powietrza. Otrzymywanie żelaza w procesie dymarkowym znano jednak od bardzo dawna (w Egipcie od ok. 3000 r. p.n.e.). Ze stopu żelaza z węglem powstała stal. Pierwszą armią świata, która została całkowicie wyposażona w stal, byli Asyryjczycy. Izraelici byli bezradni i bezbronni wobec Filistynów aż do czasu, kiedy za króla Saula udało się im uzyskać broń z żelaza. Na ziemiach polskich hutnictwo ma bardzo stare tradycje. Początkowo do otrzymywania żelaza służyło tzw. ognisko dymarskie, będące zagłębieniem w glebie wyłożonym gliną, którą wypalano. Używano go na ziemiach polskich od V w. p.n.e.; później zastąpiły je, zagłębione lub naziemne, gliniane, rzadziej kamienne, dymarki (piece dymarskie), czyli pierwotne piece hutnicze, których pozostałością są kloce żużla. Dymarki rozpowszechniły się w okresie wpływów rzymskich na ziemiach polskich – na obszarze Gór Świętokrzyskich (ślady dymarek odkryto koło Nowej Słupi) oraz zachodniego Mazowsza (na Równinie
ielkanoc, wielkie święto chrze ścijaństwa, uczy m.in. tego, że konsekwencją występku jest nieuchronna kara. Jezus poniósł bo wiem okrutną zastępczą karę za grze chy ludzi. Tak uczy teologia. Ale kto odpowie za grzechy teologii? Chrześcijaństwo lubi przedstawiać się jako religia miłości, która ustawicznie pada ofiarą prześladowań ze strony agresywnego, zdemoralizowanego otoczenia. Z tą miłością (czymkolwiek miałaby ona być), jak wiemy, różnie bywało, ale trzeba przyznać, że czasem chrześcijanie padali i padają ofiarą prześladowań. Jednakże nie tylko oni padają ofiarą, i nie zawsze oni w kontekście prześladowań występują w roli ofiar. Miałem okazję występować ostatnio w publicznej debacie zorganizowanej przez Kampanię przeciw Homofobii. Jej tytuł brzmiał „Etyka i homoseksualność: perspektywa emancypacyjna”, a celem było omówienie ucisku ludzi homoseksualnych i ruchu na rzecz ich równouprawnienia wyraźnie w kategoriach etycznych. Ogólny wniosek jest oczywiście taki, że ucisk ludzi homoseksualnych jest nieetyczny, a ich emancypacja jest etyczna. Ponieważ od lat zajmuję się kwestią wpływu różnych odmian fundamentalizmu religijnego na życie osób, rodzin oraz społeczeństw, postanowiłem podzielić się z innymi uczestnikami debaty wnioskami, które
metalurga. Na wsad składały się warstwy rudy, węgla drzewnego i topników (np. naturalne wapno). Przed włożeniem do pieca ruda wymagała starannego przygotowania: płukano ją, wyprażano w paleniskach i rozbijano duże konkrecje na drobniejsze grudki. Wydajność dymarki wynosiła średnio ok. 20 kg żelaza. Osiągano w niej temperaturę ok. 1350 stopni. Czas wytopu mógł wynieść kilkanaście godzin, a uzyskany produkt tworzył gąbkę metalicznego żelaza (tzw. łupkę). Dopiero przez wielokrotne obtapianie i przekuwanie doprowadzano produkt do postaci kowalnego kęsa żelaza, zdatnego do wyrobu narzędzi lub broni. Dymarkom towarzyszyły inne obiekty niezbędne do produkcji żelaza, takie jak mielerze, tj. paleniska do wypalania węgla drzewnego, piece wapiennicze czy jamy do płukania rudy.
Łowicko-Błońskiej). Na początku naszej ery na terenie Gór Świętokrzyskich funkcjonował jeden z największych ośrodków górniczo-hutniczych w Europie. Należał on do tzw. kultury przeworskiej, identyfikowanej ze Związkiem Lugijskim, uznawanym za sojusz plemion germańskich. Zahamowanie gigantycznej produkcji żelaza na ziemiach polskich było rezultatem upadku kultury przeworskiej. Ludność ta wycofała się zapewne pod naporem Słowian pojawiających się od południowego wschodu. Także u dawnych Słowian metalurgia osiągnęła dość wysoki poziom. Tu na pierwszym miejscu należy wymienić wytop z rud darniowych, który został poświadczony przede wszystkim na stanowiskach kultury kijowskiej (III–V w.), uznawanej za bazę rozwojową dla najstarszych kultur wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny. Nie była to produkcja na miarę kultury przeworskiej, ale na pewno zaspokajała lokalne zapotrzebowanie na żelazo. Także pod względem technologicznym była mniej zaawansowana. Wytop prowadzono w dymarkach przypominających komin, którego wysokość (1–2 m) zależała od wielkości wytopu i umiejętności Rekonstrukcja dymarek
wypływają z uprawy mojej dziennikarskiej działki. A jest o czym mówić, ponieważ w naszej kulturze nader często ofiarami fundamentalizmu padają geje i lesbijki właśnie. Opowiedziałem więc o wiekach prześladowań inspirowanych przez środowiska religijne, ale także o koszmarze życia milionów
odebrać sobie życie jest gejem, lesbijką lub transseksualistą. Takie są skutki życia w piekle religijnego samopotępienia. Moja konkluzja była taka, że ten ogrom nieszczęść może być użyty jako oręż w debatach publicznych i prywatnych na temat miejsca gejów i lesbijek w społeczeństwach. Otóż
ŻYCIE PO RELIGII
Zstąpienie do piekieł współczesnych nam ludzi, którym kościoły i religie odmawiają prawa do samorealizacji, normalnego życia, szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Podałem przykłady znane mi z korespondencji i spotkań z czytelnikami. Mówiłem o depresji, anoreksji oraz myślach i próbach samobójczych z religią w tle. Ot, kilkuletnie obserwacje dziennikarza w niby cywilizowanym i niezbyt gorliwym religijnie kraju, jakim jest Polska. Bo w rejonach, gdzie religia jest traktowana poważniej niż w naszym powierzchownie chrześcijańskim kraju, na przykład na południu USA, religijne tortury, jakim jest poddawany zbałamucony przez Kościoły człowiek, są statystycznie częstsze i bardziej dotkliwe. Nie przez przypadek, według badań robionych za oceanem, co trzeci nastolatek próbujący
Kościoły mają na rękach krew m.in. tych ludzi. Ten ciężar winy odbiera im moralne prawo do rozstawiania po kątach mniejszości seksualnych, do wypowiadania się z poczuciem moralnej misji o tym, co im wolno, a czego nie wolno. Kościoły same sobie odebrały prawo do moralizowania i wywierania presji na życie społeczne. Trzeba im o tym przypominać, przywołując je stale do porządku i stawiając im przed oczy niewygodne dla nich fakty. Przyznam, że trochę obawiałem się, czy moje wnioski nie będą uznane za zbyt radykalne, i czy owa „krew na rękach” nie wywoła zgorszenia i krzyków sprzeciwu. Ostatecznie jednak, pomyślałem, skoro organizatorzy zaprosili dziennikarza z „FiM”, to chyba nie oczekiwali ode mnie owijania
Produkcja żelaza była zajęciem brudnym, ingerującym mocno w środowisko i zanieczyszczającym je odpadami. Żeby pozyskać podstawowe paliwo do dymarek, czyli węgiel drzewny, wycinano spore połacie lasów. Potrzebne były też duże ilości wody do przepłukiwania rud, gaszenia wapna, wygaszania pieców itp. Podczas poszukiwania surowca wykopywano liczne rowy i doły, zmieniając w ten sposób krajobraz. Wokół pieców zalegały duże ilości odpadów produkcyjnych, przede wszystkim grudki żużla, nienadające się już do dalszej obróbki. Piece hutnicze stawiano grupami, jeden obok drugiego, tworząc pola dymarkowe. Niekiedy były to rzędy ciągnące się na kilkaset metrów. U Słowian miały na ogół chaotyczny układ. W wielu osadach odkryto ślady obróbki żelaza, ale bez uprzedniego wytopu. Świadczy to o tym, że półprodukty (łupki) sprowadzano z wyspecjalizowanych pracowni hutniczych, a w osadzie je przekuwano. Częściej jednak bywało tak, że te same grupy rzemieślników zajmowały się zarówno wytopem, jak i kowalstwem. Z metalurgią od samego początku łączył się religijny kontekst. Najbogatsza i najbardziej charakterystyczna mitologia powstała wokół wytopu żelaza, a także zawodów górnika, metalurga i kowala. Rudy obarczone były mroczną sakralnością – podobnie jak ich wytapiacze, strzegący tajemnic swojego zawodu. ARTUR CECUŁA
w bawełnę, lecz konkretów. Ku mojemu niemałemu zaskoczeniu prowadząca debatę działaczka KPH uznała moją wypowiedź za niezwykle potrzebną. Nawet obecna na sali osoba deklarująca się jako katoliczka przyznała później w rozmowie, że „redaktor z „Faktów i Mitów” powiedział słowa prawdy”. W spotkaniu uczestniczył m.in. znany także czytelnikom „FiM” prof. Jan Hartman, liberalny filozof, etyk i zwolennik świeckości państwa. Zwrócił on uwagę na skandal finansowania przez państwo (czyli także przez ateistów, gejów, lesbijki) lekcji religii, które uczą młodzież „różnych świństw”, wśród których wymienił homofobię. Sugerował, że dla przeciwwagi można by posłużyć się lekcjami wychowania obywatelskiego, na których uczono by w szkole szacunku dla innych, nikomu nieszkodzących, w duchu konstytucyjnej równości. Z kolei inny uczestnik debaty zwrócił uwagę na to, że brak nauczania w szkołach o homoseksualności jako zwyczajnym składniku różnorodności ludzkiej narusza konstytucyjne prawo dzieci i młodzieży do nauki. Utrudnianie zaś nauczycielom gejom i lesbijkom ujawniania się pozbawia ich uczniów i uczennice pozytywnych wzorców dorosłych ludzi homoseksualnych. Edukacja szkolna powinna bowiem przygotowywać wszystkich – i hetero-, i homoseksualnych – do dążenia ku osobistemu szczęściu i optymalnemu funkcjonowaniu w pluralistycznym społeczeństwie. MAREK KRAK
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. rudno jest wyobrazić sobie coś odleglejszego od ducha Ewangelii niż walki i podziały wokół rytuałów – na przykład sposobu żegnania się. I trudno byłoby wskazać podział chrześcijaństwa bardziej brzemienny w skutki i jednocześnie o bardziej banalnych przyczynach. Zaczęło się od Nikona (1605–1681), reformatorskiego patriarchy Moskwy i Wszechrusi. Był on, jak powiada Alexander Roman, „entuzjastą kultury hellenizmu. Kochał nie tylko grecką liturgię, ale wszystkie greckie rzeczy, włączając w to jedzenie i świeckie tradycje”. Ów patriarcha postanowił zrealizować
T
na rozłam było dodanie do absurdalnej staroobrzędowości absurdu nadzwyczajnego jej prześladowania, co okazało się jednym z czynników sukcesu całej staroobrzędowej herezji. Bezwzględnie palono rozłamowców na stosach, wieszano, ścinano – co jedynie umocniło ich w niezłomnym przekonaniu o tym, że Antychryst w rzeczy samej nadszedł. Dalsze dzieje staroobrzędowców są z kolei dowodem potwierdzającym tezę, że rzeczy zrodzone z absurdu mogą czasem dać dobre owoce. Staroobrzędowość wraz z jej licznymi odmianami wniosła później szereg interesujących wątków religijnych do pejzażu chrześcijańskiej
PRZEMILCZANA HISTORIA rytuałów). Jak w ogóle można pomyśleć, że Galilejczyka, który polemizował z faryzeuszami, tego rodzaju rzeczy mogłyby interesować? W 1656 r. ekskomunikowano „zadymiarzy” głoszących nadejście Antychrysta. Wobec protestujących przeciw owej ekskomunice zastosowano bezwzględną przemoc wspieraną przez siły państwowe. Jedynego biskupa, Pawła Kołomieńskiego, który opowiedział się przeciwko kosmetyce rytuału, przezornie rychło stracono, aby nie zaczął wyświęcać odszczepieńczych popów. Prawdziwe jednak i zmasowane prześladowania starowierców rozpoczęły się w 1682 r., kiedy to spalono
dwóch biskupów. Odtąd oni mogli zająć się wyświęcaniem nowych popów. W efekcie powstała tzw. Cerkiew białokrynicka, istniejąca do dziś głównie w Rosji, Mołdawii, Rumunii, Bułgarii i na Ukrainie. Naturalnie, nie wszyscy popowcy uznali tę Cerkiew. W roku 1923 inni popowcy zdołali pozyskać dwóch innych „apostolskich sukcesorów” w osobach abpa Saratowa Mikołaja Pozdiejewa i bpa Swierdłowska Stefana Rastorgujewa. Wyświęcili oni biskupów staroobrzędowych, dając tym samym początek tzw. Cerkwi nowozybkowskiej. Pozostali popowcy dogadali się z „kanoniczną” Cerkwią i powrócili na jej
NIEZNANE OBLICZA CHRZEŚCIJAŃSTWA (47)
Trzy palce Antychrysta Powstanie najpoważniejszego rozłamu prawosławia, z którego w połowie XVII w. wypadły tłumy tzw. staroobrzędowców dzielących się później na niezliczoną liczbę sekt, jest najlepszym dowodem na to, że w działalności religijnej nie brakuje absurdu i paradoksu. zamysł ujednolicenia liturgii prawosławnej na grecką modłę. Pomysł zdawać by się mogło ze wszech miar rozsądny – wszak mógłby sprzyjać zbliżeniu z Cerkwią grecką. Co prawda zmiany rytualne mogą istotnie zmieniać sens danej liturgii, jednak te proponowane przez Nikona były doprawdy banalne, a świadczy o tym fakt, że za najważniejszą z nich uznaje się wprowadzenie zasady żegnania się nie dwoma, a trzema palcami. Niemal cała wyższa hierarchia i co bardziej oświecone siły prawosławne poparły tę zmianę jako rozsądną. Jednakże znaczna część niższego duchowieństwa i prostego ludu ze wsi uznała żegnanie się trzema palcami za diabelski wynalazek: „Ten, kto nie składa dwóch palców do modlitwy na wzór Chrystusa, niech będzie przeklęty” – ogłosili, a Nikona szumnie proklamowali Antychrystem. Wiara w zejście na ziemię Antychrysta stała się odtąd bardzo charakterystycznym rysem staroobrzędowców. Nikon jest postacią tragiczną. Wprowadził reformy, które przetrwały go, mimo że on sam popadł w niełaskę. Ponieważ w ramach swoich reform zamierzał również przeprowadzić uniezależnienie Cerkwi od caratu, głosząc wyższość władzy duchownej, zyskał sobie dodatkowego wroga w carze. Sobór cerkiewny z 1666 r. uznał reformy Nikona, zaś jego samego ogłosił pyszałkiem niegodnym patriarszej godności. Wkrótce później nieszczęśnika uwięziono i zmarł w niewoli. Największym błędem rosyjskiej Cerkwi prawosławnej wystawionej
herezji (por. chłystów i skopców), a główną tego przyczyną wydaje się pozahierarchiczny charakter całego ruchu. Staroobrzędowe prawosławie – niewrażliwe na polityczną koniunkturę, bo nieuwikłane we władzę – mogło realizować takie formy religijne, jakie zamyśliła sobie dana wspólnota. Jest to zjawisko i pozytywne, i negatywne, ale z pewnością ciekawe. Wróćmy jednak do samej reformy Nikona, bo do dziś definiuje ona różnice między prawosławiem staroobrzędowym a „nikoniańskim”. Chociaż reformatorskiemu patriarsze wraz z zamysłem zmian rytualnych towarzyszył podtekst uniezależnienia się od caratu, nie wzbudziło to jednak kontrowersji konserwatystów prawosławnych. Drugim kluczowym podtekstem politycznych zmian było zapewnienie Cerkwi moskiewskiej odpowiedniego autorytetu zwierzchniego dla przyłączonej w 1654 r. lewobrzeżnej Ukrainy ze stolicą w Kijowie (dotąd podlegała patriarsze konstantynopolitańskiemu). Buntownikom chodziło jednak o samą „powierzchowność”. Poza wspomnianymi trzema palcami inne najważniejsze reformy Nikona to: zmiana pisowni imienia Jezusa z Isus na Iisus; chrzest przez zanurzenie lub polanie głowy (dawniej trzykrotne zanurzenie); procesja miała kroczyć odtąd w kierunku przeciwnym niż „ruch słońca”, a nie zgodnie z nim; alleluja miało być śpiewane trzykrotnie (a nie dwukrotnie). Tyle było zmian „najważniejszych” – inne miały charakter jeszcze lżejszy (drobne zmiany w tekstach
Dom modlitwy staroobrzędowców w Wodziłkach
na stosie ich liderów: Awwakuma, Fiodora, Łazarza i Epifaniusza. W efekcie prześladowań starowiercy zaczęli emigrować z Rosji i osiedlili się również w Rzeczypospolitej. Kilka tysięcy z nich przetrwało do czasów współczesnych w okolicach Suwałk. Dwa główne odłamy, jakie wyodrębniły się w łonie staroobrzędowców, to popowcy i bezpopowcy – podział nawiązuje do kwestii braku kapłanów obsługujących stare obrzędy. To, że starą Cerkiew opanował Antychryst i jego banda, nie znaczy, że można sobie swobodnie wyświęcać kapłanów. Uczynić to może jedynie dysponent „sukcesji apostolskiej”, czyli legalny biskup. Tymczasem jedyny biskup, który opowiedział się przeciwko trzem palcom, został stracony w 1656 r. Popowcy korzystali zatem z usług suspendowanych duchownych prawosławnych, których przyjmowali do swojej wspólnoty. Dopiero w roku 1846 udało im się skaperować Ambrożego Popowicza, prawosławnego arcybiskupa Bośni i Sarajewa, który wyświęcił im
łono, zachowując obrządek sprzed zmian Nikona (tzw. jednowierstwo). Dużo bardziej zróżnicowani i podzieleni wewnętrznie byli bezpopowcy. Uznali, że Antychryst, który zapanował na świecie, zniszczył sakramenty i może działać, przyjmując postać duchownego. Jedyną szansą bogobojnego życia jest przestrzeganie zasad wiary, surowy ascetyzm i ubóstwo. Antychryst był ich idée fixe, toteż z naciskiem dążyli do izolacji od złego świata. Dzięki temu w praktyce często zasiedlali trudne tereny. Dopiero w XIX w. zaczęli ewoluować w kierunku większej akceptacji świata. Spośród odłamów bezpopowców wymienić można w szczególności fiedosiejewców, którzy głosili skrajny ascetyzm, pożycie małżeńskie uznając za grzech równy nierządowi (małżonkowie wyłączeni byli ze wspólnej modlitwy). Makabrycznym odłamem byli filipowcy, którzy wyróżniali się tym, że samobójstwo przez samospalenie uznawali za akt cnoty. Zaczęło się od mnicha Filipa, który w 1773 r. – otoczony przez oddział wojska – spalił się wraz z 70
21
owieczkami. Od tego czasu liczni filipowcy podpalali się ku chwale Bożej, aż pod koniec XIX w. prawie wyginęli – niejako z wewnętrznego wypalenia. Z filipowców zrodzili się jarzębinowcy, którzy uroili sobie, że Chrystus zbawił świat na krzyżu zrobionym z drzewa jarzębiny i że dlatego właśnie należy otaczać czcią jarzębinę. Dziurnicy modlili się pod gołym niebem, przed otwartym oknem lub dziurą w ścianie. Tego rodzaju ekscentrycznych sekt wśród bezpopowców było znacznie więcej. Na ziemie polskie starowiercy przybyli w drugiej połowie XVIII w. Na ogół byli to bezpopowcy fiedosiejewcy z Inflant polskich i Kurlandii. Polscy bezpopowcy zjednoczyli się w roku 1925 we „Wschodni Kościół Staroobrzędowy nie posiadający hierarchii duchownej” (nazwa używana aż do 1993 r.). Kościół ten został uznany przez polskie władze już przed wojną, ale niejako zgodnie z zasadą, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem... Ponieważ ówczesne władze walczyły akurat z rosyjskim prawosławiem, przyznały staroobrzędowcom prawo do nauki ich religii w szkołach publicznych. Z cech charakterystycznych ich praktyk można wymienić całkowity zakaz spożywania zajęcy, królików, koni „i wszelkich innych mających nierozszczepione kopyta”. Nabożeństwa Bożego Narodzenia oraz wielkanocne trwają u nich całą noc – około 6 godzin. Świętych ksiąg starowierców nie mogą dotykać innowiercy, a ikony staroobrzędowe, w odróżnieniu od prawosławnych, nie mogą wisieć na ścianie, lecz muszą być oparte o ścianę („a to dlatego, że Chrystus był przybity do krzyża gwoździami i nie godzi się tego powtarzać z ikoną”). Gdy w pokoju przebywa innowierca, ikona powinna być zasłonięta. Podobnie w nocy, ale dlatego żeby nie była... „świadkiem” współżycia małżonków. W pobliżu ikony nie wolno także palić i pić. Zaraza innej wiary winna być izolowana we wszelki możliwy sposób – na przykład jeśli do domu staroobrzędowca przyjdzie innowierczy gość, to jest on częstowany z naczyń, których sami gospodarze nie używają. Małżeństwo u bezpopowców odbywało się zgodnie z tradycją przez porwanie panny młodej, a jego legalizacja polegała na uzyskiwaniu zgody rodziców i starszyzny wiejskiej. Stroje starowierców określane były przez przepisy religijne, a ich zmiana uważana była za herezję. Wspólnotą religijną kieruje demokratycznie wybierany nastawnik. W Rosji carskiej aż do XX wieku staroobrzędowcy byli obywatelami drugiej kategorii. Sytuację tę zmienił dopiero słynny ukaz cara Mikołaja II z 17 (30) kwietnia 1905 roku o tolerancji religijnej. Sama Cerkiew prawosławna zniosła swą klątwę przeciwko staroobrzędowcom dopiero w roku 1971. Nie oznaczało to jednak zjednoczenia. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
22
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
OKIEM BIBLISTY
Jezus w oczach Żydów Punktem wyjścia chrześcijańskiej wiary jest historyczna postać Jezusa Chrystusa, który przyszedł zgodnie z zapowiedziami proroków. Wiary tej jednak nie podziela większość Żydów. Co więcej, niektórzy z nich zarzucają, że Jezus był fałszywym prorokiem. Czy ich zarzuty są uzasadnione treścią Biblii? Przede wszystkim zauważmy, że dziś – podobnie jak w czasach starożytnych – żydzi są bardzo podzieleni w kwestii mesjasza. Większość ortodoksyjnych żydów nadal czeka na niego i wierzy, że będzie to osoba, którą w odpowiednim czasie ześle Bóg, aby przyniosła światu pokój. Inni natomiast wyglądają jedynie mesjańskiej ery, bez mesjasza. Są też i tacy, którzy w ogóle nie wierzą ani w mesjańską erę, ani w jakiegokolwiek mesjasza. Dodajmy, że większość spośród wszystkich Żydów nie wierzy dziś nawet w Boga. Ale są też Żydzi mesjanistyczni, którzy uznają Jezusa za mesjasza i Syna Bożego. Jak widać, nie jest tak, że wszyscy Żydzi odrzucają Chrystusa jako mesjasza. To zaś, że czyni to większość z nich, nie jest czymś dziwnym. Pierwsi czynią bowiem to samo, co ich praojcowie, którzy odrzucili Jezusa. Drudzy natomiast mają na względzie pobudki czysto racjonalne, m.in. zbrodnie Kościoła papieskiego popełnione w imieniu Chrystusa w dobie krucjat i inkwizycji. Poza tym warto zaznaczyć, że Żydzi mają problem nie tylko z mesjaszem. Problem dotyczy bowiem również samego judaizmu, który jest bardzo podzielony w wielu innych kwestiach. Na przykład wyznawcy judaizmu ultraortodoksyjnego nie uznają państwa Izrael. Jego istnienie uważają wręcz za bałwochwalstwo. Z kolei wyznawcy judaizmu postępowego opowiadają się za dowolnością przestrzegania przepisów koszerności i obchodzenia szabatu. Uznają też żydów jedynie za grupę wyznaniową, a nie naród wybrany. Jeszcze inny odłam – judaizm humanistyczny – istnieje w USA. Odrzuca zarówno Torę, jak i wiarę w osobowego Boga. Istnieją więc różne, skłócone ze sobą odmiany judaizmu i chociażby z tego powodu żydowskie zarzuty w stosunku do Jezusa nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Takie zarzuty wysuwali już bowiem prawie 2 tysiące lat temu uczeni w Piśmie i faryzeusze. Przede wszystkim duchowi przywódcy Izraela najpierw posądzili go o bluźnierstwo. Jezus przebaczał bowiem ludziom grzechy, co według uczonych w Piśmie było niedopuszczalne. Ich zdaniem było to wkroczenie w boskie kompetencje (Mk 2. 5–11; Łk 7. 47–50; J 8. 11).
Raziło ich też, że jadał z celnikami i grzesznikami (Mk 2. 16–17; Łk 15. 1–2). Nie wyobrażali sobie bowiem, aby takim ludziom można było okazywać przychylność. Nie mogli również znieść tego, że Jezus wyłamywał się z ich zwyczajów. On i jego uczniowie nie pościli tak jak faryzeusze (Mk 2. 18) i nie zachowywali wielu innych nauk starszych (Mk 7. 1–3). Co więcej, zarzucali Jezusowi, że jest „żarłokiem i pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników” (Mt 11. 19). „Podpatrywali go też, czy
jednak bezpodstawny, jeśli idzie o biblijny wizerunek Jezusa. Podobnie jest z innym zarzutem, który głosi, że skoro większość Żydów nie uznała Jezusa za mesjasza, to widocznie nie dał dostatecznych dowodów, aby go zań uznać i dlatego nim nie jest. Przytaczający ten zarzut zapominają jednak, że o prawdzie nie decyduje większość, ale fakty. Sam Jezus zwrócił na to uwagę, mówiąc, że wąską drogą, która prowadzi do życia, podąża niewielu (Mt 7. 14). I według Biblii, tak było zawsze. Większość bowiem zawsze była nieposłuszna Bożemu objawieniu. Na przykład w czasach proroka Eliasza tylko siedem tysięcy pozostało wiernych Bogu (1 Krl 19. 18, por. Rz 11. 2–5; Iz 1. 9). Kiedy zaś Jezus przypomniał swoim słuchaczom, że prześladowany prorok Eliasz
oni oczekiwali. Oto dlaczego wzgardzili prawdą, którą im głosił, by następnie zarzucić Mu, „że jest Samarytaninem” i mocą Belzebuba wygania demony (J 8. 45–48; Mt 12. 24). Przed Piłatem postawili mu również zarzuty polityczne, „że podburza lud i wstrzymuje go od płacenia podatków cesarzowi, i powiada, że on sam jest Chrystusem, królem” (Łk 23. 2). Kiedy zaś wymusili skazanie go na śmierć, „Chrystus ukrzyżowany” był już dla nich tylko zgorszeniem (1 Kor 1. 23). Napisano bowiem: „Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie” (Ga 3. 13). Nie chcieli nawet słyszeć tego, że Jezus również dla nich „stał się przekleństwem”, aby „wykupić ich od przekleństwa prawa”. Do tych zarzutów dochodzą i takie, które szczególnie dziś się podnosi, a mianowicie, że nie może on być mesjaszem, bo prawdziwy mesjasz
Chrześcijańscy Żydzi na ulicach Jerozolimy
uzdrawia w szabat, aby go oskarżyć” (Mk 3. 2), chociaż – jak czytamy w Ewangeliach – Jezus był prawowiernym żydem i wzywał do wierności Torze i Prorokom (Mt 5. 17–19). Nie łamał więc szabatu, ale podkreślał, że jest on ustanowiony dla dobra człowieka (Mk 2. 27). Będąc „Panem szabatu” (Mk 2. 28), podawał zatem jego właściwą interpretację. Jeśli zaś nie zgadzał się z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami, to tylko w kwestii dodatkowych przepisów rabinistycznych. Bezpodstawne były również zarzuty, że Jezus „czynił siebie równym Bogu” (J 5. 18, por. 10. 33). On sam przecież powiedział: „Ojciec większy jest niż Ja” (J 14. 28). Uczył też o jedynym prawdziwym Bogu (J 17. 3; Mk 12. 29), który jest również Jego Bogiem i Ojcem (J 20. 17; Ap 1. 6; 3. 12). Oczywiście, żydowski zarzut jest słuszny, ale wyłącznie w odniesieniu do boskiej triady przyjętej na soborach w Nicei (325 r.) i Konstantynopolu (381 r.), czyli niebiblijnego dogmatu Trójcy Świętej. Jest
musiał nawet korzystać z pomocy wdowy z Sarepty Sydońskiej oraz że tylko Naaman Syryjczyk został oczyszczony z trądu, „wszyscy w synagodze zawrzeli gniewem” i chcieli go stracić (Łk 4. 25–29). Jezus powiedział, że „żaden prorok nie jest uznawany w ojczyźnie swojej” (Łk 4. 24) i to też wyjaśnia, dlaczego duchowi przywódcy oraz w większości zmanipulowani przez nich Żydzi odrzucili go. Po prostu nie mogli znieść, że mówił im prawdę o duchowej historii Izraela, oraz o nich samych. Tym bardziej że powiedział również: „Królestwo Boże zostanie wam zabrane” (Mt 21. 43). Poza tym bolało ich to, że wielu uwierzyło w niego jako mesjasza (J 7. 12–13, 48–49; 12. 42; 19. 38). Dlatego właśnie arcykapłani i faryzeusze, w obawie, że „wszyscy w niego uwierzą” i „przyjdą Rzymianie i zabiorą naszą świątynię i nasz naród” (J 11. 48), postanowili pójść za propozycją Kajfasza, który powiedział: „Lepiej jest dla nas, by jeden człowiek umarł za lud, niż żeby wszystek ten lud zginął” (J 11. 50). Warto zaznaczyć, że Jezus nie był mesjaszem, jakiego
przyniesie światu pokój, a Jezus tego nie uczynił. Warto jednak przypomnieć, że według Talmudu babilońskiego (różnych szkół rabinicznych) mają istnieć dwaj mesjasze. Pierwszy to syn Józefa, którego powodem przyjścia było cierpienie i śmierć, a nie przyniesienie pokoju. Miał on – zgodnie z proroctwem Zachariasza (12. 10) – umrzeć w poniżeniu, przybity do drzewa. Drugi zaś to syn Dawida, który ma dopiero przyjść i przynieść światu pokój (Ps 2). A zatem już dawni rabini byli świadomi faktu, że Biblia mówi zarówno o poniżeniu (Iz 53.), jak i wywyższeniu Mesjasza (Dn 7. 13–14). O tym, jak te dwa różne aspekty i fragmenty Biblii wyjaśniał rabin Joszua bar Levi, pisze w swojej książce Rachmiel Frydland: „Pierwszy z nich mówi, że »Oto na obłokach niebieskich przyszedł ktoś podobny do Syna Człowieczego« (Dn 7. 13); zaś drugi opisuje pokorę Mesjasza: »Oto twój król przychodzi (...) łagodny i jedzie na ośle« (Za 9. 9). Rabin wyjaśnił swą syntezę w następujący sposób:
Jeśli będą godni, On przyjdzie na »obłokach niebieskich«; jeśli okażą się niegodni, przybędzie »łagodny, jadąc na ośle«” („Co Żydzi wiedzą o Mesjaszu”, s. 17). Jak widać, zarówno część judaizmu, jak i chrześcijaństwo zgodne są w tym, że mesjasz miał cierpieć, umrzeć i poprzedzić nadejście... mesjasza, który przyniesie pokój. Różnica polega na tym, że judaizm mówi o dwóch różnych mesjaszach, podczas gdy Nowy Testament mówi o jednym i tym samym mesjaszu, który miał przyjść dwukrotnie: raz jako cierpiący odkupiciel (Mt 20. 28), a drugi raz jako wywyższony król i Książę Pokoju (Mt 25. 31; Łk 9. 26; Iz 9. 5). Poza tym, Jezus wyraźnie powiedział: „Nie mniemajcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię” (Mt 10. 34). Jak bowiem mógł przynieść im pokój, skoro „do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” (J 1. 11). Podobnie jest z zarzutem dotyczącym różnic w genealogiach zawartych w Ewangeliach Mateusza i Łukasza. Głównym bowiem zamiarem ewangelisty Mateusza nie było przedstawienie dokładnej genealogii Jezusa, tylko wykazanie, że Jezus jest Chrystusem, pochodzącym z linii Dawida i Abrahama (Mt 1. 1). Nie jest też tak, jak niektórzy twierdzą, że linia genealogiczna Jezusa Chrystusa została przerwana, bo Jechoniasz nie mógł być do niej włączony (por.: Mt 1. 11). Biblia bowiem wyraźnie sugeruje, że klątwa z Jechoniasza została później zdjęta. Wskazuje na to fakt, że mimo wcześniejszej zapowiedzi Jechoniasz miał jednak synów (Jr 22. 30; 1 Krn 3. 17–18), a on sam został ułaskawiony. „Wśród uprowadzonych do Babilonu Judejczyków uważano go za legalnego władcę” (przypis do Jr 22. 26 w Biblii Tysiąclecia oraz tekst Jr 52. 31–34 – w tym samym przekładzie). Wniosek, że Bóg mógł wybaczyć pokutującemu Jechoniaszowi wynika zresztą z wielu innych tekstów biblijnych (por. Jr 26. 3; 18. 7–8; Ez 18. 23; Iz 1. 18). Cokolwiek by więc powiedzieć o wszystkich tych i wielu innych zarzutach przeciwko Jezusowi, stwierdzić należy, że wynikają one raczej z uprzedzeń do jego osoby oraz z obawy, że jeśli się go przyjmie jako mesjasza, zostanie się wykluczonym ze społeczności żydowskiej (por. J 9.22; 12.42). To są prawdziwe przyczyny uprzedzeń wobec Jezusa. Można bowiem być ateistą i pozostać nadal Żydem, ale nie można nim być, jeśli przyjmuje się Jezusa. Według Biblii, wątpliwości żydów co do Jezusa Mesjasza znikną dopiero wtedy, kiedy Bóg na dom Izraela „wyleje ducha łaski i błagania. Wtedy – jak mówi tekst – spojrzą na mnie, na tego, którego przebodli, i będą opłakiwać, jak opłakuje się jedynaka, i będą gorzko biadać nad nim, jak gorzko biadają nad pierworodnym” (Za 12. 10). BOLESŁAW PARMA
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r. soba i posłannictwo Jezusa, Żyda, który poniósł śmierć w Jerozolimie za czasów cesarza Tyberiusza, od początku budziły kontrowersje wśród Żydów. Wydaje się, że uczniowie, których Jezus zgromadził wokół siebie, od razu uznali go za Mesjasza. Świadczy o tym przydomek „Chrystus”, dołączony do jego imienia przez pierwszych chrześcijan (w wersji hebrajskiej Masziah, co znaczy „Namaszczony”, „Pomazaniec” Boży). Choć Ewangelie mówią, że Jezusowi towarzyszyły tłumy, jego misja spotkała się z dezaprobatą większości Żydów. Mało tego – to właśnie Żydów, zatwardziałych judaistów, obarczył NT winą za śmierć Jezusa (choć to samo źródło wskazuje, że była ona realizacją Bożego planu zbawienia). Kiedy w 70 r. Rzymianie zburzyli świątynię jerozolimską, chrześcijanie zinterpretowali to wydarzenie jako dowód odrzucenia Żydów (narodu wybranego) przez Boga. Idea zbawcy, czyli mesjasza, jest szczególnym rysem judaizmu. Jest ona zakorzeniona w ST, autentycznie biblijna. Początkowo tytuł mesjasza (pomazańca) przysługiwał osobom, z których powołaniem wiązał się obrzęd namaszczenia oliwą; bycie namaszczonym w imieniu Boga wskazywało na bardziej intymną z nim relację. „Pomazańcem Bożym” był pierwotnie król, przy czym pewne jest, że przed epoką wygnania król był pomazańcem par excellence (Sdz 9. 8; 1 Sm 9. 16; 10. 1; 15. 1; 16. 3, 15n.; 2 Sm 2. 4; 12. 7; 2 Krl 9. 3–12; 11. 12; 23. 30). Od chwili, gdy wyrocznia Natana scedowała nadzieję Izraela na dynastię Dawida (2 Sm 7. 12–16), każdy król z tej dynastii stawał się aktualnym „mesjaszem”. Był przybranym synem Boga (Ps 2., 72., 110.). Nie jest rzeczą jasną, kiedy prorocy rozczarowali się do historycznych królów Dawidowych; wydaje się, że Izajasz był pierwszym, który wypatrywał mesjasza umyślnie do tego celu wzbudzonego. Katastrofa 587 r. p.n.e. (koniec monarchii w Judzie) sprawiła, że termin „mesjasz” zaczęto łączyć z wyzwolicielem, który przywróci samodzielne Królestwo Izraela. Do momentu jego przyjścia to arcykapłan dziedziczył królewskie namaszczenie. W judaizmie idea mesjasza od początku prowokowała rozliczne dysputy; była powodem powstania wciąż rozbudowywanej i pełnej pasji literatury wyjaśniającej. W środowisku kumrańskim spodziewano się przyjścia dwóch mesjaszów – kapłańskiego oraz królewskiego – co stanowiło nawiązanie do wizji proroka Zachariasza, gdzie pomazańcami są dwaj „synowie oliwy” (Za 4. 1–14). Niemniej jednak większość Żydów spodziewała się jednego mesjasza. Miał być śmiertelnikiem, wybitnym mężem i prorokiem, a nie „Synem Bożym” w chrześcijańskim znaczeniu. Wyposażony w dary Ducha Bożego i bojaźń Bożą, miał zasiąść na tronie Dawida, by rządzić sprawiedliwie Izraelem.
O
Nieco inną optykę przyjęły prądy apokaliptyczne. Charakterystykę mesjasza odnaleźć można przede wszystkim w Księdze Daniela, Księdze Henocha (etiopskiej), Czwartej Księdze Ezdrasza oraz w Hymnach Salomona. Utożsamiono go z postacią „Syna Człowieczego”. W Księdze Daniela w wizji „Przedwiecznego” i Sądu Ostatecznego prorok Daniel opisuje zstąpienie istoty niebiańskiej, „jakby Syna Człowieczego, którego prowadzono przed oblicze Przedwiecznego i powierzono mu panowanie, chwałę i władzę królewską” (Dn 7. 13n.). Określenie „Syn Człowieczy” – symbol Izraela
OKIEM SCEPTYKA wrogom! Nie na takie przesłanie czekała żydowska ulica. Źródła żydowskie odnoszące się do Jezusa i chrześcijaństwa są stosunkowo późne i polemiczne. W polemice z chrześcijaństwem Żydzi używali argumentów biblijnych i historycznych. Wykazywali, że Jezus nie może być zapowiadanym mesjaszem. Obalali i ośmieszali dogmaty chrześcijańskie. O Jezusie napisał niewątpliwie Józef Flawiusz (zm. po 95 r.), najprawdopodobniej niepochlebnie, gdyż wszystkie kopie jego manuskryptu zostały przeredagowane przez chrześcijan – wymazano prawdziwe słowa autora
Jezusa, był paszkwil Toledot Yeshu („Historia życia Jezusa”). Począwszy od IX w. był on w obiegu w Europie i na Bliskim Wschodzie. Powiada, że Jezus był zbuntowanym studentem Tory i owocem gwałtu na Marii. Gdy przestał okazywać szacunek rabinom, popadł z nimi w konflikt. Następnie dopuścił się świętokradztwa, zakradając się pod „tron Boży” (do Miejsca Najświętszego w świątyni Salomona), gdzie przeczytał imię Boże i zapisał je sobie, robiąc nacięcie na swoim ramieniu, na którym umieścił pergamin z imieniem Bożym. Imienia tego używał do czynienia cudów.
Fałszywy Mesjasz Jakie są powody odrzucenia Jezusa przez wyznawców judaizmu? Dlaczego wierzący Żydzi nie uznają go za upragnionego Mesjasza i Syna Bożego? w chwili największego triumfu eschatologicznego – zyskało wielką popularność w I stuleciu p.n.e. Z kolei Hymny Salomona stwierdzały, że powołaniem mesjańskiego króla wojownika będzie wypędzenie pogan z Jerozolimy, ponowne zgromadzenie rozproszonego Izraela oraz stworzenie nowego królestwa izraelskiego na ziemi. Co prawda mesjasz panować miał także nad poganami, jednak odrzucono możliwość, by inne narody zostały włączone do chwały. Apokryfy podjęły również kwestię preegzystencji mesjasza. Gwałtowna reakcja Heroda Wielkiego na wieść o narodzinach Chrystusa dowodzi, że potraktował je jako zagrożenie dla swojego tronu i dynastii. Żyd, słysząc proklamację mesjańską i znając zapowiedzi proroków, zakładał, że mesjasz będzie miał program polityczny, jeśli nie plan wojny. Władze rzymskie, Sanhedryn, saduceusze i faryzeusze – wszyscy oni musieliby z surowością obejść się z osobą, która pojawia się po to, by zburzyć istniejący porządek, z jakim byli w rozmaity sposób powiązani. Również ubogi lud Jerozolimy, Judei, a także Galilei i Samarii, spodziewał się, że mesjasz, głosząc fundamentalną przemianę, będzie mówić o realnej władzy i sprawiedliwości w życiu codziennym, nie zaś o sprawach ducha i metafizyki. Ponieważ Jezus nie pasował do tego typu wyobrażeń, tłum mógł czuć się rozczarowany. Możliwe, że okrzyk: „Ukrzyżuj go!” był wyrazem zawodu. Zamiast wyzwolić Żydów, Jezus głosił samo poświęcenie, postawę rezygnacji i przebaczenia
i wprowadzono ustęp o charakterze panegiryku. Sprzeciw judaizmu wobec Jezusa, zapoczątkowany w I w., znalazł swój wyraz w Misznie oraz obydwu Talmudach (żydowskie katechizmy) – babilońskim i jerozolimskim. Tak więc źródła te mówią, że Jezus nie może być mesjaszem, ponieważ był bękartem, nieślubnym synem żydówki i poganina (Miszna, Jebamot IV, 3b, 49a; TB, Kalla 51a), uprawiał czarną magię, za pomocą której sprowadził Izraelitów na złą drogę (TB, Sanhedryn 43a, 107b; Sota 47b; TJ, Chagiga II, 2), oraz naigrywał się z mędrców (TB, Gittin, 56b, 57a). Ponieważ przez 40 dni nie zjawił się żaden jego obrońca, Jezus jako heretyk i bluźnierca poniósł śmierć. Jak podkreśla Talmud, stało się to nie według prawa rzymskiego, ale żydowskiego. Innymi słowy, to nie Piłat, a rabini skazali Jezusa na śmierć. Nie była to śmierć krzyżowa, ale przez ukamienowanie. Jezus trafił następnie do piekła, gdzie cierpi wieczne męki w odchodach... Innym tekstem żydowskim wyjaśniającym, dlaczego Żydzi odrzucili
Śmierć przez ukrzyżowanie poniósł za to, że „zwiódł pokolenie” jako fałszywy prorok. Wielu ortodoksyjnych żydów traktuje Talmud i średniowieczne polemiki jako wiarygodne źródła dotyczące biografii Jezusa. Częściej jeszcze kwestionuje się rolę Jezusa, wskazując, że jego misja była niezgodna z biblijnymi proroctwami. Według największego średniowiecznego uczonego żydowskiego Majmonidesa (1135–1204), Jezus usiłował anulować prawa Boże i zniszczyć judaizm. Majmonides uważał, że Jezus nie spełnił proroctw dotyczących mesjasza, i pisał o tym tak: „Również o nim [Jezusie], który wyobrażał sobie, że jest Mesjaszem, ale został skazany na śmierć przez sąd, Daniel prorokował znacznie wcześniej, bo jest powiedziane: „Także gwałtownicy spośród Twego ludu powstaną, aby ustanowić mrzonki, lecz pobłądzą”. Czy kiedykolwiek popełniono błąd większy niż ten? Bo wszyscy prorocy głosili, że Mesjasz będzie wybawicielem Izraela i jego ocaleniem, gromadzącym jego rozproszonych i potwierdzającym
23
ich przykazania. Ale on spowodował, że Izrael zginął od miecza, zaś jego reszta została rozproszona i upokorzona. On zwodził ich, aby zmienili Torę i doprowadził większą część świata do błędu, aby służyć innemu, a nie Bogu”. Ta ocena Jezusa była i nadal jest powszechna w judaizmie ortodoksyjnym. Wyznawcy judaizmu wskazują na szereg niespełnionych przez Jezusa proroctw – głównie Izajasza i Ezechiela. Mesjasz ma być tylko człowiekiem, a nie Bogiem bądź Synem Bożym, ma odbudować świątynię jerozolimską, odrodzić naród żydowski i osądzić jego wrogów oraz zaprowadzić sprawiedliwość i pokój na ziemi („lampart będzie leżał obok koźlęcia”). Tymczasem Jezus pojawił się, kiedy świątynia jeszcze istniała, Żydzi nie byli na wygnaniu, nadto nie był ich królem. Jakby tego było mało, jego przyjście pogorszyło sytuację Żydów. Zgodnie z zasadami judaizmu, prawdziwy prorok, ale też mesjasz (idealny władca), musi nauczać prawd zgodnych ze słowami Boga zawartymi w Torze. Nie może bożych przykazań ani zmieniać, ani modyfikować – są one „odwieczne”. Jeśli waży się na to, jest bluźniercą i heretykiem. Nawet cuda nie mogą być dowodem, że chodzi o posłańca Boga, w sytuacji kiedy swoim nauczaniem zaprzecza biblijnym prawom. Bóg judaizmu jest bytem jedynym i niepodzielnym; „Pan jest naszym Bogiem, Pan jest jeden” – stwierdza Tora (Pwt 6. 4). Nie dzieli się na kilka osób, nie ma zrodzonego z siebie syna. Talmud jerozolimski stwierdza, że jeśli człowiek podaje się za Boga, to jest kłamcą (Ta’anit 2. 1). Niepodzielność Boga jest najważniejszym powodem negowania przez judaizm Jezusa jako Syna Bożego i jednej z osób Trójcy. Jezusa nie można więc uznać nawet za proroka. Kwestię tę rozstrzygnął Talmud, stwierdzając, że po Malachiaszu nie było więcej proroków w Izraelu. Ponadto judaizm nie łączy przyjścia mesjasza z ofiarą za grzechy. Odrzuca możliwość indywidualnej ofiary, która mogłaby zbawić innych ludzi. Skrucha i pokuta to kwestie osobiste, które muszą być osiągnięte poprzez działanie każdego z ludzi, a nie za pośrednictwem mesjasza. Z tego względu judaizm odrzuca pojęcie zbawczej ofiary Jezusa. Na koniec warto wspomnieć, że dla wielu Żydów Ewangelie są dokumentami, w których postać Jezusa została zafałszowana. Badacze żydowscy podejmują liczne próby dotarcia do Jezusa historycznego. Częsta jest opinia, że nie uważał on siebie za „wcielonego Boga”, a takie określenia jak „mój Ojciec w niebie” należy traktować jako poetyckie zwroty. Właściwym twórcą chrześcijaństwa miałby być Paweł z Tarsu, w czym jest wiele prawdy. ARTUR CECUŁA
24
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Nurt prozdrowotny – cz. II Ważnym składnikiem koktajlu błonnikowego Józefa Słoneckiego, o którym pisaliśmy tydzień temu, jest, oprócz całych nasion dyni, siemię lniane. Ten doskonale znany w medycynie ludowej specyfik ma nieocenione wręcz właściwości prozdrowotne. Jest bardzo bogaty w kwas tłuszczowy omega 3, który dzięki zawartości w siemieniu witaminy E nie utlenia się i w dużych ilościach pozostaje w nasionach. Substancje śluzowe i oleiste osłonowo i leczniczo działają na błony śluzowe przewodu pokarmowego. Siemię zawiera organiczny cynk będący składnikiem około 200 ludzkich enzymów, fitoestrogeny zmniejszające ryzyko nowotworów piersi, macicy i prostaty; flawonoidy uszczelniające naczynia krwionośne i działające rozkurczowo, przeciwzapalnie i przeciwutleniająco. Siemię bogate jest też w fitosterole stabilizujące pracę gruczołu prostaty. Lecytyna oraz amigdalina, czyli opisywana już w „FiM” witamina B17 o silnych właściwościach antynowotworowych, także występują w tym nieocenionym naturalnym leku. Kolejnym podstawowym składnikiem koktajlu błonnikowego są nasiona słonecznika. Oprócz 40 proc. zawartości tłuszczu znajdziemy w nich prawie wszystkie aminokwasy (oprócz lizyny), a więc są odpowiednim źródłem białka. Zawierają też dużo żelaza, cynku, wapnia, fosforu, magnezu i potasu. Dostarczają sporo witamin, szczególnie rozpuszczalnych w tłuszczach: A, D i E,
a także witaminy B1, B2, B3, B5, B6. Dla opisywanego koktajlu najważniejszy jest jednak błonnik zawarty w łupinach ziaren, tak samo jak we wspomnianych tydzień temu pestkach dyni. Błonnik z obydwu tych źródeł będzie skutecznym środkiem czyszczącym nasze jelita z zalegającego w nich patologicznego śluzu, szlamu, a także z kamieni kałowych tkwiących w zakamarkach jelita grubego. Pamiętajmy, że zaparcia wiążą się z bardzo poważnymi konsekwencjami dla naszego zdrowia. Zalegające w jelitach gnijące resztki niszczą błonę śluzową, wskutek czego toksyny przenikają do krwiobiegu i powodują zatrucie całego organizmu. Regularne i pełne wypróżnienia to klucz do zdrowia i osiągnięcia późnych lat życia. Dlatego bardzo ważne jest prawidłowe przygotowanie koktajlu błonnikowego mającego za zadanie oczyścić nasze jelita i przywrócić im prawidłowe funkcjonowanie. Do wykonania koktajlu potrzebny jest blender, czyli elektryczny mikser do koktajli. Często takie miksery można spotkać jako przystawki do wieloczynnościowych robotów kuchennych. Do mielenia całych nasion dyni i słonecznika możemy też użyć młynka do kawy. Wykonanie koktajlu błonnikowego Pierwszym krokiem jest zmielenie w młynku do nasion po łyżeczce niełuskanych nasion dyni, niełuskanych nasion słonecznika i siemienia lnianego. Zmielone nasiona
przesypujemy do blendera, dodajemy nieco wody, 2 łyżki stołowe miodu, owoce lub warzywa i całość miksujemy. Na zakończenie dolewamy wodę w takiej ilości, aby uzyskać 250–300 ml koktajlu. Miksujemy dalej aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Koktajl wypijamy w ciągu 15 minut od jego przyrządzenia, kiedy substancje w nim zawarte są w pełni wartościowe. W zależności od trapiących nas dolegliwości możemy nieco modyfikować skład mikstury. I tak, jeśli męczą nas biegunki, koktajl robimy z dwóch łyżek pestek z dyni i po pół łyżeczki pestek ze słonecznika i siemienia lnianego. Jeśli natomiast naszą bolączką są zaparcia, stosujemy dwie łyżeczki siemienia lnianego i po pół łyżeczki pestek z dyni i pestek ze słonecznika. Oprócz trzech omówionych podstawowych składników do koktajlu możemy też dodać w późniejszej fazie terapii inne składniki wymagające mielenia. Najczęściej są to orzechy laskowe (łuskane) lub włoskie i nasiona ostropestu. Stosujemy je zamiennie, adekwatnie do zamierzonego działania koktajlu i nie przekraczamy ilości czterech składników mikstury błonnikowej. Ostropest plamisty (a raczej jego nasiona) zawiera 5 proc. sylimaryny. Jest to substancja występująca w większości preparatów wspomagających funkcje wątroby. Działa ona na wątrobę przeciwzapalnie
i regenerująco, przyspieszając produkcję nowych komórek. Chroni także wątrobę przed toksynami, nawet bardzo silnymi. Oprócz sylimaryny żywe, zachowujące zdolność kiełkowania nasiona ostropestu plamistego zawierają także ważne dla naszego zdrowia substancje czynne – aminy biogenne, kwas stearynowy i palmitynowy. Do koktajlu dodajemy jedną łyżeczkę ziaren ostropestu. Natomiast orzechy to bogate źródło białka oraz łatwo przyswajalnych witamin i minerałów w postaci organicznych soli, m.in.: magnezu, fosforu, potasu, cynku, żelaza, selenu i wapnia. Orzechy powinny być w nieuszkodzonych skorupkach. Obieramy je tuż przed wykonaniem koktajlu, do którego dodajemy dwa orzechy włoskie albo pięć laskowych. Koktajl błonnikowy możemy stosować profilaktycznie lub leczniczo. Stosując profilaktycznie, pijemy go raz lub dwa razy dziennie. Leczniczo powinniśmy spożywać go
Nalewki czosnkowe leczniczych właściwościach czosnku napisano już chyba wszystko. Któż z nas nie słyszał o tym, że czosnek jest najsilniejszym naturalnym antybiotykiem, na który nie uodporniły się jeszcze żadne rodzaje bakterii? Znany jest od starożytności, ale dopiero w 1944 roku poznano jego skład chemiczny. Allicyna i trójsiarczek dwuallinu to dwie substancje bakteriobójcze i bakteriostatyczne tak silne, że działają nawet rozcieńczone w stosunku 1: 25 000. Przeziębienia i infekcje górnych dróg oddechowych leczone są natomiast przez lotne związki siarki zawarte w czosnku. Niedawno odkryto, że czosnek ma także doskonałe właściwości wspomagające układ krążenia. Regularne codzienne spożywanie
O
obniża poziom „złego” cholesterolu, obniża wysokie ciśnienie, a nawet zapobiega rozwojowi nowotworów. Jedyną wadę czosnku, czyli nieprzyjemny zapach, możemy zneutralizować, żując natkę pietruszki, pijąc jogurt lub czerwone wino. Poniżej przedstawiamy kilka przepisów na nalewki czosnkowe, pomocne w leczeniu wielu schorzeń. Tybetańska nalewka z czosnku Niezastąpiona w uodparnianiu organizmu i wzmacnianiu systemu immunologicznego. Pomaga też pozbyć się złogów tłuszczu i zwapnień w żyłach. Usprawnia przemianę materii, uelastycznia naczynia krwionośne, aktywuje siły witalne organizmu. Przepis na nią został przekazany rosyjskim podróżnikom przez mnichów tybetańskich na początku XX w. Mnisi zapewniali Rosjan o odmładzających właściwościach poniższej nalewki. Skład: 300 g czosnku, 200 ml spirytusu Czosnek obieramy, miażdżymy, zalewamy spirytusem i odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce na 10 dni. Raz dziennie mieszamy.
Po 10 dniach nalewkę przecedzamy i wlewamy do butelki z ciemnego szkła. Trzymamy w chłodnym miejscu, najlepiej w lodówce. Nalewkę przyjmujemy 3 razy dziennie przed posiłkami. Zaczynamy od 1 kropli przed śniadaniem, 2 kropli przed obiadem, 3 kropli przed kolacją. Następnego dnia zaczynamy od 4 kropli przed śniadaniem itd. Kiedy dojdziemy do 20 kropli przed posiłkiem, nie zwiększamy już dawki nalewki i spożywamy ją w takiej ilości 3 razy dziennie aż do jej całkowitego zużycia. Nalewkę można mieszać z kefirem lub jogurtem. Powyższą kurację przeprowadzamy tylko raz w roku. Nalewka przeciw podwyższonemu ciśnieniu krwi Skład: 1 główka czosnku, 0,5 litra wody, 3 cytryny Obrany czosnek gotować w 0,5 litra wody przez 10 minut. Po ostudzeniu i odcedzeniu dolać do wywaru sok z wyciśniętych cytryn. Pić codziennie rano po kieliszku.
przynajmniej trzy razy dziennie. Najlepiej rano na czczo, a kolejne porcje na pół godziny przed posiłkami. Po trzech miesiącach picia danego koktajlu robimy sobie trzymiesięczną przerwę i następną kurację koktajlową możemy robić w zmodyfikowanym składzie, dodając czwarty składnik podstawowy (ostropest lub orzechy) oraz warzywa lub owoce. ! ! ! Oto w ogólnych zarysach idee ruchu prozdrowotnego Józefa Słoneckiego. Jeśli zainteresowaliśmy Państwa tą terapią, podajemy adres strony internetowej, na której znajdą Państwo więcej informacji: www.bioslone.pl. Zenon Abrachamowicz
Nalewka zapobiegająca przeziębieniom Skład: 24 duże ząbki czosnku, 3 duże cytryny, 1 litr wody Ząbki czosnku i sparzone, pokrojone oraz pozbawione pestek cytryny miksujemy razem w blenderze. Zalewamy tę masę litrem przegotowanej i ostudzonej wody. Wszystko wstawiamy do chłodnego, ciemnego pomieszczenia na 24 godziny. Później przecedzamy nalewkę i rozlewamy do butelek z ciemnego szkła. Pijemy 1–2 kieliszki dziennie. Możemy też dosłodzić nalewkę miodem. Nalewka na pasożyty jelitowe Skład: 3–4 ząbki czosnku 0,25 l wody lub mleka Ząbki czosnku gotujemy przez 20 minut w wodzie lub mleku i pijemy szklankę tak przygotowanego napoju 2 razy dziennie przez tydzień. Kurację po miesiącu możemy powtórzyć. Można też używać roztworu czosnkowego do lewatyw (5–8 roztartych ząbków czosnku zalanych 0,3 l gorącej wody). Po ostudzeniu i przecedzeniu robimy mikrowlewki, trzymając je do pół godziny w jelicie grubym. Zamiast wody możemy użyć mleka. Zabiegi robimy przez tydzień raz dziennie, najlepiej wieczorem. Zenon Abrachamowicz
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Habemus radio! Mały odbiornik radiowy. Im bardziej prymitywny, tym lepiej. Fale krótkie lub średnie. Kilka ich długości znanych na pamięć. Ale i tak ile to trzeba się było nakręcić gałką, by w końcu z głośniczka usłyszeć: „Tu mówi rozgłośnia polska Radia Wolna Europa”. Kilka minut jako takiego odbioru i nagle wwiercający się w uszy terkot zagłuszarki. Któż z nas – pokolenia mającego dziś dorosłe dzieci – nie zna tego znienawidzonego dźwięku, który był egzemplifikacją braku wolności. I nawet nie jest ważne, jaki kto wtedy miał stosunek do RWE, „Głosu Ameryki”, polskiej audycji BBC czy śmiesznego Radia Tirana (tak, tak... nawet Albania nadawała po polsku). Chodzi o to, że ktoś ładował w eter kilowaty energii tylko po to, aby ktoś inny nie mógł słuchać tego, czego chce. Dziś mamy wolność. Dziś mamy demokrację, więc coś podobnego jest już nie do pomyślenia. Nie do pomyślenia? Czy aby na pewno? O tym za chwilę. Nawet trudno jest mi Wam opisać jak Jonasz, jak my wszyscy cieszyliśmy się z ubiegłopiątkowej inauguracji internetowego Radia
„FiM”. Przygotowania do niej trwały długo. Bo to i pojemność serwerów trzeba było znacznie powiększyć, sprzęt odpowiedni zakupić, koncepcję opracować i przetestować. No i w końcu punkt 15.00 zaistnieliśmy w cyfrowym eterze. Ale przecież czegoś podobnego nie mogli ścierpieć ci, którzy – w „imię wolności” i z krzyżem w ręku – wolności tej są największymi wrogami. Oto spadkobiercy tych, którzy 30 lat wcześniej włączali zagłuszarki RWE. Zostaliśmy zaatakowani (a dokładniej główny serwer redakcji odpowiedzialny m.in. za radio) przez hakerów. Poniedziałkowa poczta e-mailowa uginała się od wiadomości od Was i zapytań: „Co się dzieje? Czy to prawda, że strona www.faktyimity.pl rozsiewa wirusy?”. Włos zjeżył się nam na głowie, gdy pełni najgorszych przeczuć weszliśmy z zewnętrznego adresu na nasz portal. Komunikat był powalający: „Uwaga! Ostrzeżenie! Przejście do tej witryny może być niebezpieczne dla Twojego komputera!”. Otóż nie! Nigdy nie było, nie może być i nie jest niebezpieczne, ale katohakerzy podczepili pod przeglądarkę Firefox taki właśnie
komunikat. Miał przestraszyć internautów chcących posłuchać naszego radia i czynił to dość skutecznie, bo przecież każdy po przeczytaniu czegoś podobnego uciekał z jakoby „zainfekowanego” adresu www gdzie pieprz rośnie. W chwili gdy piszę te słowa, nasi informatycy zwalczają atak i wespół z wyszukiwarką Google próbują znaleźć przestępców. Nikt chyba nie ma wątpliwości, jaka instytucja i ideologia stoi za tymi łobuzami? A teraz o samym radiu. Jak wiecie, już działa. I będzie... coraz
Za nim pójdą inni O Macieju Czerskim, uczniu III Liceum Ogólnokształcącego w Sopocie, zrobiło się głośno w kraju, gdy (idąc w ślady swoich kolegów z Wrocławia) zażądał – powołując się na Europejską Konwencję Praw Człowieka i po lekturze „FiM” – usunięcia symboli religijnych z terenu szkoły. Wskórał tyle, że krzyży pojawiło się jeszcze więcej. „Przyznaję, że w szkole wyeksponowana jest religia katolicka” – mówi zaczepnie dyrektorka liceum Danuta Klapper-Szczucka. Oświadcza to w państwie, gdzie konstytucja gwarantuje obywatelom prawo do świeckości. Oczywiście dotarliśmy do Maćka, Don Kichota z Sopotu, i zadaliśmy mu ku kilka pytań. – Po co Ci ta walka z krzyżami? To rodzaj buntu czy nowa moda? – To, z czym walczę, dotyczy nie tylko krzyży, ale wszelkich innych symboli religijnych. Wieszanie ich w budynku instytucji państwowej, jaką niewątpliwie jest szkoła publiczna, uważam za karygodne. Polska jest – przynajmniej wedle konstytucji – państwem świeckim, neutralnym światopoglądowo. Natomiast wywieszanie symboli którejkolwiek religii jest pogwałceniem prawa. To są moje przekonania, a nie jakiś bunt. – Jak na to patrzą Twoi rówieśnicy? Sekundują Ci czy są wystraszeni? – Odnoszą się do sprawy na trzy różne sposoby. Albo jest im to obojętne, albo wspierają moją sprawę, pytając, co mogą zrobić, by pomóc, czy też po prostu wypowiadają słowa poparcia. Ostatnia grupa jest przeciwna, aczkolwiek nikt jeszcze mi tego wprost, w twarz, osobiście nie powiedział. Żadna osoba broniąca symboli religijnych w szkołach nie napisała do mnie jakiejkolwiek konstruktywnej krytyki.
– Czyli obyło się bez bólu? – A gdzie tam bez bólu... Niestety, stałem się obiektem niemałej liczby wulgarnych i obraźliwych epitetów. Ale mam to gdzieś... – Gdzieś...? Powiedz szczerze, nie boisz się konsekwencji? Zaraz matura, a Twoi katoliccy nauczyciele może będą chcieli mieć jakiś wpływ na jej wyniki... – Absolutnie nie obawiam się żadnych konsekwencji. Uważam się za naprawdę dobrego i solidnego ucznia, który nie będzie miał żadnych problemów – mam nadzieję – ze zdaniem egzaminu dojrzałości. – Co myślisz o zachowawczej postawie dyrektorki? – Pani dyrektor konsekwentnie gra swoją rolę. Co do innych nauczycieli, to nie zauważyłem jakichkolwiek reakcji z ich strony. Jak na razie. – Twoja postawa może być początkiem rewolucji w polskich szkołach. Mam nadzieję, że za Tobą pójdą inni. Ale nadzieja to mało. Co zrobić, aby tak się stało? – Myślę, że moje wystąpienie i sprawa to kamyk rzucony ze zbocza. Może uda mi się w ten sposób wywołać lawinę. Aby tak się stało, należałoby jednak powiedzieć młodzieży: zróbcie to, co ja! Pierwsze koty za płoty, dalej będzie łatwiej. Przykład już poszedł, niechaj inni pójdą w moje ślady, a wspólnie pokażemy, jaki jest wymiar problemu w Polsce. To nie jest tak, jak przedstawiają niektóre media. To nie jest jeden człowiek. Nie jeden ja. To są setki, tysiące ludzi, spośród których na razie tylko kilku zdecydowało się na podobny krok. Rozmawiał ARIEL KOWALCZYK
25
dłużej, codziennie (oprócz weekendów i świąt) i, mamy nadzieję, coraz lepiej. Na razie – o czym mówiłem na antenie – mamy małą tremę, bo wielu z nas jest wprawdzie profesjonalnymi dziennikarzami, ale nie radiowymi. To zupełnie inny rodzaj przekazu, więc w swoim i kolegów imieniu proszę Was, kochani, jeszcze raz o wyrozumiałość. Figle płata nam na przykład aparatura, która ma zatrważającą liczbę suwaków i jakichś strasznych pokręteł. A wszystkie w czasie, gdy są akurat potrzebne, uciekają spod palców. Kable mikrofonów plączą się złośliwie, gdy tylko na chwilę spuścić je z oka. Na razie wyeliminowaliśmy błąd z pierwszej audycji, kiedy to wielu Czytelników „FiM” nie mogło nas usłyszeć, bo liczba wejść przerosła nasze marzenia i wytrzymałość serwera. Gdy liczba słuchaczy przekroczyła
3,5 tysiąca, superkomputer popukał się palcem w czoło i odmówił niewolniczej pracy. W poniedziałek informatyk Michał zmienił konfigurację i wszystko już było OK. Jakie będzie Radio „FiM”? Bardzo wiele zależy od Was samych, bo chcemy, abyście wraz z nami współtworzyli każdą codzienną audycję. Przede wszystkim telefonując bezpośrednio i na żywo do studia. Jeśli rozmowy będą podobnie interesujące jak te, kiedy dzwonicie do redakcji „Faktów i Mitów” i dzielicie się z nami swoimi przemyśleniami, to już będzie połowa sukcesu. Druga połowa to Wasze pomysły na kształt radia. Na jego nazwę, przekaz i treść. Proponujcie, co chcielibyście usłyszeć, jaką muzykę, jakie kąciki tematyczne. Może literacki z Waszymi utworami, które moglibyście prezentować na antenie? Jesteśmy otwarci na wszelkie, nawet najbardziej zwariowane pomysły. Piszcie w tej sprawie do mnie na adres
[email protected]. Odpowiem na wszystkie listy. A wracając do was, łobuzów, którzy w obawie przed słowami prawdy gotowi jesteście słać słowa nienawiści, to niech was wszyscy diabli. Już przecież nie raz nam – dziennikarzom „FiM” – groziliście, dranie, ciężkim pobiciem, a nawet śmiercią. Jeśli tego się nie przestraszyliśmy, to tym bardziej gdzieś mamy wasze obleśne i nieudolne ataki hakerskie. MAREK SZENBORN
o roku, tradycyjnie w Wielką Sobotę, poznaniacy tłumnie pielgrzymują do podziemi kościoła Najświętszej Krwi Pana Jezusa przy ul. Żydowskiej w celu zaczerpnięcia – ten jeden jedyny raz w roku – „cudownej wody” bezpośrednio ze znajdującej się tam studzienki.
je w studni. Hostie jednak uniosły się w powietrzu. Świętokradcy wynieśli je więc za miasto i porzucili na bagnach. W miejscu znalezienia „cudownych” hostii kilka lat potem karmelici wybudowali kościół pw. Bożego Ciała. Przechowywane tam hostie przez wieki dokonywały licznych cudów – od wskrzeszania noworodków
C
Wielkanocna moc źródełka Jak głosi fama, woda owa ma wówczas wyjątkowo „lecznicze” i „uzdrawiające” właściwości. Ów wielkanocny przesąd ściśle wiąże się z opowiastką o rzekomym sprofanowaniu hostii przez Żydów i mimo usunięcia w 2005 roku z kościoła antysemickiej tablicy informującej o tym „fakcie historycznym”, bynajmniej nie popada on w zapomnienie. Według legendy, w 1399 roku Żydzi dokonali profanacji trzech hostii wykradzionych z kościoła dominikanów. Kiedy nakłute nożem hostie zaczęły krwawić, przerażeni postanowili utopić
począwszy, a na uzdrawianiu opętanych skończywszy. Tego jednak poznańskim karmelitom było mało i w XVIII wieku w miejscu dawnej kamienicy, gdzie Żydzi ponoć dopuścili się rzekomego zbezczeszczenia, wznieśli drugą świątynię – kościół pw. Najświętszej Krwi Pana Jezusa. Podczas jego budowy natrafiono na starą zasypaną studnię, co zapoczątkowało żywą po dziś dzień wiarę w wielkanocną moc „uzdrawiającej wody”, w której Żydzi mieli jakoby próbować utopić skradzione hostie. AK
26
rodek lat siedemdziesiątych. Środkowy Gierek. Lech Konopiński – poeta, satyryk, znany twórca telewizyjny, pisze wiersz „Mówcy i słuchacze” (ciekawe, jakim cudem ta zła cenzura mu to wówczas puściła). I oto, proszę Państwa, minęło od tego czasu 30 lat z okładem, a utwór nic a nic nie stracił na swojej aktualności. Powiedzielibyśmy, że wręcz przeciwnie!
Ś
Okienko z wierszem Coraz więcej jest mówców, coraz mniej jest słuchaczy: gdzie jest próżność – tam pusto! Ech, cóż słowo dziś znaczy... Tutaj mowa, tu trawa: od gdakania po skowyt – z kapelusza, z rękawa, lecz (o zgrozo!) nie z głowy! Repertuar jest stały, ważne tylko szczebelki: „Pater noster” – dla małych tudzież „Gloria” – dla wielkich! Nikt się w piersi nie bije, no bo niby i czemuż?! Gdy są winy – to czyjeś, więc wystarczy „oremus”. Rośnie długi mów rejestr i wypada z pamięci – wartość słów powszednieje, jeśli wiesz, co się święci...
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl tel. (022) 620 69 66 Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) Getin Bank, nr 67 1560 0013 2026 0026 9351 1001 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
Zmarł dziennikarz Jacek Grün długoletni współpracownik naszego tygodnika. Jego Rodzinie i Przyjaciołom składamy wyrazy współczucia. Redakcja
ubiegłym tygodniu przeprosiliśmy Panią Prokurator Annę Tarazewicz-Kuras z Wydziału Śledczego łódzkiej Prokuratury Okręgowej. Zrobiliśmy to szczególnie uroczyście (na pierwszej stronie „FiM”), bo taki obowiązek nałożył na nas Sąd Okręgowy w Łodzi II Wydział Cywilny, który zawyrokował, że naruszyliśmy dobra osobiste Pani Prokurator „poprzez opublikowanie w numerze 41 w październiku 2007 roku nieprawdziwych informacji, że ma ona powiązania ze światem przestępczym, zajmującym się handlem narkotykami, pomówienie o pomoc w nabywaniu narkotyków i o toczącym się przeciwko niej postępowaniu karnym”.
W
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
O wyższości jaj nad pisankami albo odwrotnie Ontogenetycznie i historycznie pierwsze jest jajo. Spór, czy to aby nie kura, został rozstrzygnięty w starożytności. Ab ovo zaczynały się rzymskie uczty. Z czasem uznano, że wszystko. Omne vivum ex ovo (wszelkie życie pochodzi z jajka) – stwierdził w XVII w. angielski fizjolog, William Harvey, czym zaprzeczył teorii samorództwa. Współcześni ortodoksi ruchów „pro-life” zapłodnionym jajom przyznają prawa człowieka. Dla równowagi – odmawiają ich kobietom. Zwłaszcza w ciąży. Histeryczne, kościelne protesty przeciwko zapłodnieniu pozaustrojowemu są uzasadniane koniecznością poszanowania godności zapłodnionych jaj. Rzekomo naruszanej w procedurze in vitro. W odróżnieniu od ludzkich jaja zwierzęce żadnych praw nie mają. Podobnie, jak ich producentki. Są przedmiotem handlu, a następnie konsumpcji. Przemysłowa produkcja jaj, zwłaszcza kurzych, odbywa się w niehumanitarnych warunkach, noszących znamiona znęcania się. Kury nioski spędzają całe życie w klatce o powierzchni kartki maszynowego papieru. Ledwo się trzymają na metalowym ruszcie, który rani ich łapy. Nie mogą się nawet obrócić. Przed ich dziobami przesuwa się stale taśma z pokarmem. Z tyłu druga, na którą bezpośrednio znoszą jaja. Pełen automat, którego kura jest jedynie elementem. Polscy obrońcy życia, rodem z PSL, jako jedyni w Unii Europejskiej sprzeciwiają się zakazaniu tego straszliwego procederu. Okrutny los kur dowodzi, że jajka są od nich mądrzejsze, bo przynajmniej się nie męczą. Potwierdza
też inne przysłowie. Serce w bogactwie szybciej twardnieje niż jajko w gotującej wodzie. W biedzie jest twarde cały czas. Przez wieki chłop żywemu nie przepuszczał z powodu skrajnej nędzy. Z czasem to nawet polubił. Znęcanie się nad żywymi istotami uzależnia jak narkotyk. Z powodu przemocy umiera rocznie więcej kobiet niż na choroby nowotworowe. 800 tysięcy kończy życie w wyniku powikłań związanych z ciążą i porodem, czyli pośrednio za sprawą zapłodnionego jaja.
Nie zmienia to faktu, że lepiej mieć jaja, niż ich nie mieć. I dosłownie, i w przenośni. Wbrew pozorom facet z ikrą wcale nie ma małych jaj. Wręcz przeciwnie. Niestety, chłop z jajami jest gatunkiem na wymarciu. Mimo to wciąż nie pod ochroną. Ponieważ nic w naturze nie ginie, baba z jajami występuje coraz powszechniej. Nie tyle w przyrodzie, co w biznesie i w polityce. Określenie to stanowi komplement. Bardzo przez panie pożądany, choć wyraźnie seksistowski. Cieszy, bo lepiej mieć jajo bez znoju niż kurę po ciężkim boju. Jaja stanowią oręż w walce. Z nielubianymi politykami, artystami, uczestnikami zgromadzeń i pochodów. Dla większości polityków oberwanie jajem stanowi jedyny kontakt z tym żółtym przedmiotem pożądania.
Upokorzenie Niestety, przebieg posiedzeń został przez sąd utajniony, tak więc nie możemy odnosić się do szczegółów sprawy. A są one wielce bulwersujące. W naszej ocenie sąd dokonał sądu bardziej na „Faktach i Mitach” jako piśmie antyklerykalnym (m.in. sędzina barwnie dyskutowała ze świadkami na temat „obrażania” na naszych łamach Jana Pawła II) niż nad meritum sprawy. A meritum i podstawowa teza postawiona w artykule przez Annę Tarczyńską brzmiała: pani prokurator Tarazewicz-Kuras była świadkiem transakcji
handlu narkotykami i nic z tym nie zrobiła. Sąd nie obalił tej tezy, a sama pani prokurator nie mogła jej zaprzeczyć. Mimo to sprawę przegraliśmy! Zostaliśmy zmuszeni wyrokiem sądu do upokarzających przeprosin i wpłaty na rzecz powódki 39 tysięcy złotych oraz zapłatę za koszty sądowe trzech instancji. Na czym polegała nasza wina? Na tym, że uwierzyliśmy w istnienie w Polsce wolności prasy. Sądziliśmy bowiem, że kiedy okoliczności opisywane przez nas są bulwersujące, mamy prawo
Własnych jaj zazwyczaj nie mają. Podobnie, jak poglądów. Dzięki temu są rotacyjni. Przechodzą z partii do partii. Łączy ich to z kurtyzanami, które też interesownie przechodzą, tyle że z rąk do rąk. Poseł Palikot dzięki robieniu jaj zaistniał. Nie jest to zajęcie proste. Łatwo przekroczyć cienką linię, za którą jest jedynie błazeństwo. Zwłaszcza kiedy jajeczko okazuje się częściowo nieświeże. Znacznie bezpieczniej robić pisanki. Toteż ludzie zaczęli zdobić jaja już w starożytności. Był to zabieg magiczny. Kolory czerwony i biały wyrażały szacunek dla duchów opiekujących się domem. Umieszczone na jajku zapewniały dostatek i miłość w rodzinie. Przynajmniej na jakiś czas. Zdobienie czarno-białe odnosiło się do duchów ziemi, które opiekowały się plonami. W procesie chrystianizacji pisankę włączono do symboliki wielkanocnej. W zależności od zastosowanej techniki zdobienia, mamy kraszanki, oklejanki, rysowanki, drapanki i skrobanki. Tych ostatnich nie polecam robić ze względu na zgoła nieodświętne skojarzenia. Przynosi je też jajeczne przysłowie: Przyjdzie św. Weronika, zniesie jajko kaczka dzika. Oby nie było to jajko wyborcze niemiłościwie nam panującego Lecha Aleksandra. Drodzy Czytelnicy, starodawnym zwyczajem połammy się jajem. Panów niech ich partnerki całują przy jajach. Naturalnie wielkanocnych. Róbmy sobie jaja w czasie świąt i nie tylko. Wszystkiego Wesołego! JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
i obowiązek relacjonować je z wykorzystaniem sugestywnych środków wyrazu – tego oczekują od nas Czytelnicy. To właśnie owe środki wyrazu sądy uznały za niewłaściwe. Głęboko wierzymy, że przychylenie się sędziów do pozwu pani prokurator nie wynikało z sympatii i solidarności zawodowej. Zdecydowaliśmy o złożeniu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Chcemy się przekonać, czy także Trybunał w Strasburgu uzna, że dziennikarz nie ma prawa w interesie społecznym do formułowania oskarżeń w oparciu o wiarygodne informacje. Będziemy Państwa na bieżąco informować o dalszym przebiegu sprawy. Redakcja
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
1 5
7
2
3
56
31
4
6
8
8
96
3
73
47
9
10
11
94
113 14
17
75
16
20
23
40
5
68
76
27
41
31
28
19
24
58
66
54
24
35
117
29
33
80
30
42 45
123
54
34
11
50
51 104
4
43
55
72
65
39
71
100
40
25
44
47
48
53 49
28
122
52
105
6 50
119
101
92
58
59 14
60
61
20
61
17
16
44
56
9 22
66
116
62
53
33
68
67 55
10 111
88
69
70
65
57
13
64
63
62
67 63
97
120
52
2
51
102
118
29
43 81
35
48
38
46 57 49
91
37
103
26 95
84
7
36 82
83
26
112
1
41
25
70
74
32
18
79
98
22
64
42
15
19 21
12
78
85
77
13
KRZYŻÓWKA Prawoskośnie: 1) stale czyta żurnale, 3) mają jaja, 5) idź precz!, 7) jakie kości grzeją zimą?, 8) tam już od rana kwitnie przekupstwo, 9) między wiatrem a dmuchawcami, 11) Tony, podróżnik zakręcony, 13) między białym i czarnym, ale nie Mulat, 15) czy chory nań robi się tęższy?, 18) po to i, 20) silny w szczękach, 21) kowbojski półwysep, 23) macie na krawacie, 25) co jest z greki w polskim alfabecie?, 28) kąt z rumem dla marynarzy, 30) roztrzepana Renia, 31) żeby dwoje chciało naraz, 33) gazują po stepie, 36) będziesz tam, baju, baj, 38) praca z trzema klawiszami, 40) jaki to metal pływać ma chęć?, 41) najważniejszy w kantorze, 42) wystrzałowa puszka, 46) z rogami w kapturze, 48) wizjoner bez niego jest judaszem, 50) szkic piórem, 53) Kijowa mieszkanka, 54) Don, wcale nie cichy, tylko rwący, 55) jest gorący w łóżku, lecz tylko do czasu, 59) Pranie na Mazurach, 61) reklama na łamach, 63) zmusza cię do robienia dobrze, 65) taki, co szukał Itaki, 67) Lech dla Lecha, 69) danie z serem, 71) ze smokiem pod bokiem, 73) jak śnieg biała, 76) bywa koszmarny, 77) czeka w hotelu, 79) głupi jej nie zdradza, 81) tkanina z igiełkami, 83) z fają na świątecznym stole, 85) dwanaście krzeseł, 87) za linią z samochodów. Lewoskośnie: 2) to, co zostanie, gdy skończysz zmywanie, 4) czeka na rozwiązanie, chociaż w ciąży nie jest, 6) intymny iloraz, 7) żyła się rozszerzyła, 8) nie wie, co to jest cykoria, 10) mars, ale nie na czole, 12) z niego powstaje nasienie, 14) mimo iż ma swoją ścieżkę, to chodzić po niej nie może, 16) córka Rokity?, 17) proszek w komodzie, 19) medalowa strona, 22) zwierzę w wierze, 24) ferment w organizmie, 26) co amerykanka ma na boku?, 27) tam Grecy się dogadywali, 29) w stogu siana szukana, 32) gdy coś znika razem z ratą, 34) obrzynek ze skwarek, 35) towarzysze, nie dawać, 37) na co frajera się nabiera?, 39) klatka przy klatce, 43) koleś z puklem, 44) każe karząc, 45) wręczał klucz parze w lupanarze, 47) miał swą trybunę w każdym kiosku, 49) cicho tam, 52) co jest z Boruty w panieńskim wianku?, 56) nadaje się do obejścia, 57) zawodowiec na ekranie, 58) korzyść przez pana nadana, 60) Kiepski, chłop, 62) zapowiedzi zadanie, 66) cukierek z liśćmi, 68) sportowa umowa, 70) może leżeć na chodniku i nikt mu ręki nie poda, 72) przed Stalinem, 74) ukochana acana, 75) brzęczy w reszcie w Bukareszcie, 78) tłusty, czyli dobry, 80) giełdowe bach, 82) co takiego jest w blondynce, co bez metra żyć nie może?, 84) płaci, by czuć się, jak u siebie w domu, 86) gdy państwu z zewnątrz niczego do szczęścia nie trzeba, 88) posiadał skrajnie zaniedbaną stajnię.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
106
99
71
93
60
73
72
45
74
109
115
75
69
87
76
121
30
12 114
59
77
90
34
79 89
78
80
81
38
36
82
23
83
15
110
84
85
37
124
18
87
86
88
27
21
32
86
108
39
46
107
Litery z pól oznaczonych w dolnym rogu utworzą rozwiązanie krzyżówki
Litery z pól oznaczonych w dolnym rogu utworzą rozwiązanie krzyżówki. 1
2
3
4
20
21
22
23
40
41
42 64
63 81
82
83
103
104
105
5
6
7
8
9
10
11
12
24
25
26
27
28
29
30
31
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
85
86
87
88
89
90
91
92
107
108
109
111
112
113
114
115
84 106
110
13
14
15
32
33
53
54
55
75
76
93
94
95
116
117
16
17
18
19
34
35
36
37
56
57
58
77
78
96
97
98
118
119
120
79
38
39
59
60
61
62
99
100
101
102
121
122
123
124
80
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 12/2010: „Na wiosnę wszystko wyłazi spod śniegu”. Nagrody otrzymują: Henryka Wąsowicz ze Świdwina, Krzysztof Zembrzuski ze Świnoujścia, Jacek Rawicki z Wydmin. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; p.o. Sekretarz redakcji: Justyna Cieślak; Dział reportażu: Anna Tarczyńska – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Maja Husko; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 50,70 zł za drugi kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 50,70 zł za drugi kwartał. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
28
Nr 14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE Świąteczna promocja?
Rys. Tomasz Kapuściński
Fot. MaHus
edług tradycji, jajko jest symbolem życia, miłości i płodności. Stąd pomysł na święcenie wielkanocnych pisanek. ! Podług katolickiej legendy, zwyczaj malowania jaj zawdzięczamy św. Magdalenie, która po nawiedzeniu Chrystusowego grobu wróciła do domu i odkryła, że wszystkie jajka zrobiły się czerwone. ! W czasach przedchrześcijańskich malunki na jajkach traktowano jako znaki magiczne, które chroniły dom przed złymi duchami, urokami i chorobami. Jaja malowane w czas przesilenia wiosennego zakopywano pod progami mieszkań. Skorupki dodawano do zboża, rzucano na uprawianą ziemię, aby dała wysokie plony, oraz umieszczano na dachach domów, co miało chronić przed uderzeniem pioruna. ! W Wielką Sobotę, koniecznie przed wschodem słońca, należało ugotowane w piątkowy wieczór jajko obrać ze skorupki i zalać źródlaną wodą. Naczynie ustawiano we wschodnim oknie, tak aby oświetliły je pierwsze promienie słońca. Taka woda cudownie leczyła z trądziku, piegów i innych dolegliwości skórnych. ! Wierzono, że podarek w postaci pisanki zapewni zdrowie oraz powodzenie u płci przeciwnej. Malowane lub kraszone jaja wręczano członkom rodziny i przyjaciołom.
W
CUDA-WIANKI
Jajeczne ABC ! Kiedy polskie ziemie opanowało jedynie słuszne rzymskie chrześcijaństwo, duszpasterze, chcąc wyplenić „pogaństwo”, zabraniali spożywania jajek w okresie wielkanocnym. Na nic się to zdało, więc Kościół uznał, że tylko te poświęcone stają się symbolem Chrystusowego zmartwychwstania. ! Kolory pisanek miały wymowę symboliczną: fioletowe i niebieskie to znak żałoby i postu; czerwone – symbol krwi Zbawiciela; zielone, brązowe i żółte oznaczały radość zmartwychwstania.
! Najstarsza polska pisanka pochodzi z X wieku. Wykopano ją na terenie Opola. ! Istnieje wiele możliwości przygotowania wielkanocnych pisanek, stąd ich nazwy: oklejanki, naklejanki, kraszanki, drapanki... ! W wielu regionach Polski do dziś praktykuje się trzykrotne obchodzenie domu ze święconką. Taki spacer, według pradawnych wierzeń, odgoni złe duchy. W Wielką Niedzielę grzesznicy powinni zjeść jajko razem z kawałkiem surowego chrzanu. Wierzono, że taka mieszanka skutecznie wypali grzechy. ! W Stanach Zjednoczonych w wielkanocny poniedziałek organizuje się tzw. Egg Roll. Kilkaset dzieci, zapraszanych wraz z rodzicami do Białego Domu, konkuruje w jak najszybszym toczeniu jajka (za pomocą łyżeczki) w prezydenckim ogrodzie. W ubiegłym roku, kiedy prezydentem został Barack Obama, do udziału w zabawie nieprzypadkowo zaproszono wychowanków par homo-, bi- i transseksualnych. Taki świąteczny przykład tolerancji. Potrzebnej nie tylko w święta. JC