To nie jest prima aprilis. Według byłego funkcjonariusza radzieckich służb specjalnych...
POLSKA MA WIELKĄ ROPĘ! INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 14 (213) 8 KWIETNIA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Od Rzeszowa w kierunku wschodnim – na głębokości 8 tysięcy metrów – rozciąga się gigantyczne jezioro ropy naftowej. Zasoby te szacowane są na 500 milionów ton. Są też złoża gazu ziemnego – prawdopodobnie 600 miliardów metrów sześciennych. To trzy razy więcej niż wszystkie inne polskie złoża razem wzięte. Dane te są pilnie strzeżoną tajemnicą ROSYJSKIEGO WYWIADU WOJSKOWEGO GRU! Dotarliśmy do kogoś, kto je widział!
Ü Str. 3
Przychodzi baba do lekarza... ...ale lekarz nie zawsze jej pomoże, a poza tym przychodnia (co się ostatnio często zdarza) może być zamknięta. Niektórzy w takich wypadkach wybierają pomoc bioenergoterapeutów. Jest ich coraz więcej, ale wśród nich są też oszuści, którzy żerują na ludzkim nieszczęściu. Z drugiej strony – są też udokumentowane przypadki wyleczeń przez „znachorów”. Jak wyleczyć „babę” za pomocą natury?
Ü Str. 8
Wywiad z Lepperem Kim jest naprawdę Andrzej Lepper: sprytnym hochsztaplerem, wiejskim cwaniakiem, a nawet przestępcą, jak chcą jedni, czy raczej – o czym przekonują inni – obrońcą uciśnionego ludu, przyszłym premierem, wizjonerem, mężem opatrznościowym dla Polski?
Ü Str. 10, 11
2
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Pokażmy, że mamy RACJĘ!
POLSKA Naród przygotowuje się do wstąpienia do Unii jak do wojny – ludzie szturmują w hipermarketach półki z cukrem i wywożą go tonami. Po 1 maja cukier będzie droższy co najmniej o 20 proc. Ponieważ wódka ma stanieć, naprawdę nie rozumiemy... Powstała nowa partia centrolewicowa stworzona przez Marka Borowskiego – Socjaldemokracja Polska. Nowe ugrupowanie składa się z uchodźców z SLD i Unii Pracy – w sumie około 35 parlamentarzystów (14 tys. członków, poparcie w sondażach 18 proc.). Program i twarze dobrze znane z rządzącej koalicji. Wkrótce dowiemy się, że Borowski od dekady jest w opozycji do Millera... Według sondażu CBOS, Polacy – gdyby mieli głosować na samych tylko liderów partii politycznych – wybraliby na prezydenta Andrzeja Leppera. Na szefa Samoobrony głos oddałoby 26 proc. wyborców, na Marię Rokitę – 25 proc. Lepper zajął także wysokie, drugie miejsce (53 proc.) po Kwaśniewskim (68 proc.) i przed Rokitą (50 proc.) wśród polityków, którym społeczeństwo ufa. Notowania Leppera niewątpliwie wzrosną, bo Samoobrona chce w kampanii przed wyborami do europarlamentu wykorzystać wizerunek JPII. W drodze po władzę Lepper nie pogardził też flirtem z prałatem Jankowskim – patrz str. 11. Po zapowiadanej na 2 maja abdykacji Millera nowym premierem rządu zostanie zapewne kandydat prezydenta – fiskalista, dwukrotny wicepremier i minister finansów – Marek Belka. Nowy premier nie powstrzyma przedterminowych wyborów parlamentarnych – my stawiamy na jesień br. Kwaśniewski widział każde źdźbło w oku Millera, a Belkę we własnym oku trzymał aż do teraz... Tygodnik „Wprost” ujawnił, że Zbigniew Sz., były oficer WSI podejrzany o szpiegostwo na rzecz USA, uniknął kary w 1999 r. za wiedzą ministrów i prezydenta Kwaśniewskiego. Sprawę próbowano nawet zatuszować. Dopiero po trzech latach śledztwo wznowiono i szpiega skazano na 5 lat więzienia. Kwach musiał jakoś zbierać zasługi dla swojego nowego Wielkiego Brata. Rząd planuje dotacje do środków antykoncepcyjnych... od przyszłego roku. Negocjuje ceny z firmami farmaceutycznymi i przygotowuje środki (do 180 mln zł). Rząd i tak ma dni policzone, a obiecać – nie grzech. Odbyły się wybory nowego przewodniczącego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Podstawowym warunkiem, jaki miał spełniać kandydat, jest czynna przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego. Jak wiadomo, o młodzież odpowiednio dobrze potrafi zadbać tylko (nomen omen) członek Kościoła. ŁÓDŹ Miejscowa Platforma Obywatelska nie potrafi się rozliczyć z finansów za ostatnie wybory parlamentarne. Partia ma 15 tys. zł długów i u jej drzwi stoi już komornik. Niech komornik poczeka. Wkrótce Jasiu Rokita zostanie premierem, a wtedy... BYDGOSZCZ Radny LPR Sławomir Młodzikowski skrytykował przyznanie honorowego obywatelstwa miasta arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Henrykowi Muszyńskiemu. Młodzikowski stwierdził, że arcybiskup niczym dla miasta się nie zasłużył i „był wręcz nachalny w euroagitacji”. Za ten przypływ szczerości szefowie LPR zawiesili radnego w członkostwie. A Muszyński obywatelstwo i tak dostał – dzięki radnym SLD. RZESZÓW Po 7 latach śledztwa (sic!) do Sądu Rejonowego w Rzeszowie został skierowany akt oskarżenia przeciwko sześciu proboszczom z podrzeszowskich parafii. Są oskarżeni o handel sprowadzonymi bez cła samochodami. Prokuratura zwracała się o pomoc do Belgii, Francji i Niemiec, skąd pochodziły samochody – rzekomo ofiarowane Kościołowi. Rekordzista – proboszcz z Woli Dalszej – sprowadził i sprzedał w ten sposób 23 „pojazdy do celów duszpasterskich”. Zanim proces się skończy, sprawa się przedawni. To przecież Rzeszów! WAŁBRZYCH Dwóch byłych prezydentów i dwoje dawnych wiceprezydentów Wałbrzycha (SLD i Unia Wolności) zostało aresztowanych pod zarzutem malwersacji przy budowie obwodnicy miasta. Skarb Państwa miał na tym stracić 2,5 mln zł. Mieszanka SLD i UW? Ooo, to bardzo mądrzy ludzie są! UNIA EUROPEJSKA Skandal wywołała publikacja w „Bildzie” informująca o tym, że eurodeputowani masowo wyłudzają diety, podpisując listy posiedzeń, na których w rzeczywistości nie są obecni, albo zatrudniając w biurach niekompetentnych członków rodziny. Patrzcie no, a naszych jeszcze tam nie ma?! NATO Sojusz poszerzył się o siedem kolejnych państw – Litwę, Łotwę, Estonię, Rumunię, Słowację, Słowenię i Bułgarię. W kolejce czekają kolejne trzy kraje: Albania, Chorwacja i Macedonia. Z drugiej strony zacieśnia się sojusz państw arabskich... WATYKAN JPII, inicjator ukrywania przestępstw dokonywanych przez duchownych na dzieciach, publicznie użalił się nad ich losem w dzisiejszym świecie. Szef państwa, w którym głównym pokarmem jest łosoś norweski, a napojem – whisky Ballantines, mówił o chorych, głodnych i „okrutnie wykorzystywanych dzieciach”. Wezwał, aby „niemy krzyk bólu dzieci nie pozostał niewysłuchany”. Co to jest: wyrafinowana hipokryzja starego aktora czy już tylko zwykła bezczelność? CZECHY Czeski parlament odrzucił nowelizację ustawy, zakładającą niemal całkowity zakaz aborcji. Projekt przewidywał usunięcie płodu jedynie w celu ratowania życia kobiety i kiedy ciąża powstała w wyniku gwałtu. Sama debata zwolenników i przeciwników aborcji nie cieszyła się zbyt wielkim zainteresowaniem – może dlatego, że liczba zabiegów aborcyjnych w Czechach stale spada. Dotąd Polacy śmiali się z Czechów, teraz to Czesi będą śmiali się z Polaków.
inęły 2 lata od spotkania założycieli Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, którą wymyśliłem i założyłem. Właściwie z inspiracji żony, która jest bardziej cięta na klerykałów niż ja. Miała to być partia jedyna w swoim rodzaju – odważna i bezkompromisowa; skupiająca patriotów, dla których dobro biednej ojczyzny stoi ponad dobrami bogatego Kościoła, a nakarmienie głodnego dziecka w szkole jest ważniejsze od pełnej tacy księdza proboszcza. Na pozór się udało. Wielki odzew wśród Czytelników „FiM” – ponad 10 tysięcy wypełnionych deklaracji poparcia przysłanych do redakcji, szybko powstające struktury terenowe, entuzjazm i wola walki. W swoim tournée po Polsce odwiedziłem największe miasta, na spotkania przychodziły setki ludzi, którzy jak echo powtarzali: „Nareszcie! Na taką partię czekałem, tylko wam mogę uwierzyć i na was zagłosować!”. Czułem się nieraz jak Kościuszko prowadzący do boju kosynierów, ale w chwilach refleksji przywdziewałem zbroję Don Kichota. No bo jak można zawieść tak wielkie nadzieje, jak obiecać, że ziarno zasiane przez RACJĘ wyda plon, gdy gleba wszędzie jałowa, a chwastów naokoło całe mnóstwo? Żebyż to jeszcze były wyłącznie chwasty z gatunku tych czarnych ostów, na własnej piersi wyhodowanych, którymi można się pokłuć przy wyrywaniu, ale przynajmniej łatwo je rozróżnić! Tymczasem do samej partii przyczepiło się niemało rzepów – karierowiczów, oszołomów, półgłówków i... sekciarzy. Wiedziałem, gdzie zakładam partię. W tym kraju cwaniactwo i łatwy pieniądz zawsze były w cenie. Sam krytyczny stosunek do kościelnej obłudy nie czyni człowieka lepszym, bo o tym – poza wychowaniem i genami – decyduje przede wszystkim środowisko. Tak jak młodzi chłopcy pełni wiary i ideałów deprawują się w seminarium duchownym, tak samo ich rówieśnicy „za murami” wolą wejść w bagno, ale przy tym coś znaczyć, do czegoś dojść. Niewielu chce... wypłynąć na głębię. Spotkałem wielu ideowych antyklerykałów – miernot intelektualnych i moralnych, za których było mi wstyd, choć mnie samemu do świętości daleko. Ludzie ci tym bardziej szkodzą wizerunkowi naszej partii, im głośniej krzyczą o swoim ideowym antyklerykalizmie, a nierzadko jest to właśnie ich wyróżnik. Kiedy byłem jeszcze przewodniczącym, na moich oczach warchoły rozbijały zebrania, upijały się podczas dyżurów, kompromitowały organizację i „normalną” większość członków. Jeszcze udało mi się wyrzucić z szeregów sekciarzy Mohana, a kiedy „ideowcy” zorientowali się, że nie dostaną ode mnie pensji za to, iż głośno krzyczą na zebraniach i roznoszą ulotki partyjne – sami odeszli. Ja jednak miałem już serdecznie dosyć i zrezygnowałem. Wolę robić i odpowiadać za to, co ogarniam w czasie i przestrzeni, a tym czymś jest redakcja „FiM”. W jej zaciszu poczekam na Pałac Namiestnikowski... Zdecydowałem nie popierać na łamach gazety ruchu, na który nie mam bezpośredniego wpływu i za którego decyzje nie odpowiadam. Przez kilka tygodni o RACJI nie było w „FiM” ani słowa. Oni – jak to niedawno usłyszałem – poczuli się jak porzucone sieroty, a ja – teraz to jasno widzę – byłem zaprzeczeniem miłosiernego ojca i synom marnotrawnym dałem kopa, zamiast przebaczenia i czasu na poprawę. A ten czas, jak się okazało, był im bardzo potrzebny. Partia się oczyściła i odrodziła – sama. Mądrość antyklerykałów wzięła górę, zdrowy organizm zwalczył toczące go komórki rakowe. Nie znaczy to, że wśród 15 tysięcy członków partii nie ma dziś czarnych owiec. Są z całą pewnością,
M
to nieuniknione. Doskonale rozumiem teraz szefów SLD, którzy jak zwykle chcieli dobrze, ale sami (w większości), będąc uczciwymi i niegłupimi przywódcami wielotysięcznej partii, do dziś świecą oczami za dziesiątki swoich podkomendnych – złodziei i aferzystów. Może zatrudnienie partyjnego i dyspozycyjnego spowiednika coś by tutaj pomogło, bo żeby prześwietlić tysiące, nie wystarczy zjeść worka, a nawet całej soli z kopalni w Kłodawie, skąd pochodzę. Apeluję więc do tych, którzy ciągle wahają się, czy wstąpić w szeregi RACJOnalistów: nie zrażajcie się jednostkami, nie bądźcie małostkowi; patrzcie na ideę, na dzieło oraz cele, które przyświecają tej partii. A są one – w odróżnieniu od celów np. watykańskiego Kościoła – warte mszy. I prawdziwego zaangażowania. Niespełna dwa tygodnie temu, w niedzielę, po długiej przerwie uczestniczyłem w radzie krajowej APPR w Warszawie. Spośród około 50 delegatów poznałem raptem 7–8 osób. Okazało się, że w ostatnich miesiącach do partii wstąpiły setki nowych członków, którzy natychmiast zyskali wielki mir w swoich okręgach. Jednocześnie pozbyto się wielu starych „zadymiarzy”. Przez kilka godzin słuchałem wystąpień koleżanek i kolegów, coraz bardziej nie dowierzając własnym uszom. Toż to nowi ludzie na nowe czasy i wyzwania! Większość z nich ma wyższe wykształcenie, posługują się nienaganną polszczyzną, mają świetne pomysły, dyskutują nie jak niegdyś na epitety, lecz na argumenty, a z dyskusji przebija stary entuzjazm w nowej, racjonalnej oprawie, wola pracy u podstaw i wielka troska o przyszłość antyklerykalnego ruchu i Polski. Innymi słowy – o to właśnie chodziło! Albo więc ja, jako przewodniczący, nie miałem serca do polityki i ręki do ludzi, albo czas zrobił swoje. Jestem pod wrażeniem nowo wybranego zarządu partii – to są już prawdziwi profesjonaliści z głowami na karku, wielu ma doświadczenie aktywistów, choćby w strukturach SLD. Ale są też zupełnie nowi, bez żadnych naleciałości. Wszyscy aż rwą się do działania, co było zresztą widać na niedawnych manifestacjach: pokojowej i z okazji Dnia Kobiet; teraz szykują się na 1 maja. Coraz więcej dzieje się na dole, organizacje wojewódzkie i powiatowe uczestniczą w życiu samorządowym, piszą petycje do ratuszów, protestują (często skutecznie) przeciwko lokalnym przejawom klerykalizacji, zwłaszcza dotacjom dla Kościoła, przysyłają artykuły i informacje dla „FiM”. Partia na lutowym kongresie uchwaliła naprawdę dobry, socjaldemokratyczny program na miarę XXI wieku i Polski w Unii Europejskiej. Obecnie trwa wielka mobilizacja przed czerwcowymi wyborami. Rada Krajowa zaakceptowała dotychczas 20 kandydatów na członków Parlamentu Europejskiego: wszyscy należą do RACJI, są po studiach wyższych (połowa z doktoratami, głównie z ekonomii), większość ma doświadczenie w pracy za granicą (delegacje, własne firmy), każdy zna nieźle przynajmniej dwa języki obce. „FiM” będą czynnie wspomagać RACJĘ w wyborach, m.in. przedstawiać kandydatów oraz informować o miejscach zbierania podpisów. Jeśli uda się ich zebrać po 10 tysięcy w co najmniej 7 okręgach – komitetowi wyborczemu APPR będą przysługiwać miejsca na listach we wszystkich 13 okręgach wyborczych, a także bezpłatny czas antenowy w mediach publicznych. Pokażmy wreszcie Polsce, ilu nas jest i co mamy do powiedzenia! Do delegatów Rady Krajowej wygłosiłem niedzielne kazanie, gdyż akurat była pora sumy. Powiedziałem m.in.: właśnie sparzyliśmy się na rządach lewicy, a rządów prawicy potrzeba nam jak zeszłorocznego śniegu. Nasi rodacy marzą teraz tylko o jednym i to powinna im dać nasza partia – ludzi myślących RACJOnalnie. JONASZ
Uwaga, Czytelnicy!!! Następny, wielkanocny numer „FiM”, który ukaże się 9 kwietnia, będzie o 8 stron obszerniejszy. Znajdziecie w nim więcej kolorowych stron i świąteczne atrakcje. Cena tego wyjątkowego numeru – 3 zł. Redakcja
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r. W lichym szałasie w bieszczadzkiej głuszy ukrywa się człowiek poszukiwany przez rosyjskie i polskie służby specjalne. Jego wiedza może uczynić z Polski kraj ropą płynący. My Siergieja znaleźliśmy... W Polsce już od lat krążą pogłoski o „wielkiej ropie”. Specjaliści z branży mówią o niej niechętnie, obawiając się narażenia na śmieszność. Ale nieoficjalnie przyznają: – Gdybym w jej istnienie nie wierzył, w ogóle nie zajmowałbym się poszukiwaniami – powiedział nam dyrektor jednego z oddziałów Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazu na Podkarpaciu. WIELKA ROPA nie zajęłaby nas jednak wielce, gdybyśmy nie uczestniczyli w takim oto biegu wydarzeń: Rok temu wyświadczyliśmy drobną grzeczność pewnemu Rosjaninowi. Powiedzmy sobie od razu: nie zetknęliśmy się z nim przypadkiem, gdyż człowiek, który to spotkanie za-
Moczarnego – jeszcze dłużej. Krajobraz z minuty na minutę dziczał, a droga zamieniła się w dukt leśny. Później nie było już nawet drogi. I właśnie tam, niczym spod ziemi, wyrósł przed nami jakiś drab. – Pajdiom – mruknął. Wkrótce zobaczyliśmy lichy szałas, bez prądu, bez wody. Tam – ukrywając się przed światem, przed „swoimi” i przed „naszymi” – czekał Siergiej. Dlaczego się ukrywa? Opowiedział nam szczegółowo i przekonał, że to nie jest mecz piłki nożnej (jego słowa), tylko gra o życie. I z tego powodu nie możemy nic więcej ujawnić. Nic w tej sprawie, ale w innych możemy, i to sporo. Rozmowa z Siergiejem była bowiem sensacyjna.
GRU-ba ropa aranżował, ujawnił, że Siergiej był oficerem służb specjalnych w czasach ZSRR. Warto też podkreślić, iż okazana przez nas uprzejmość nie wiązała się z pieniędzmi. Czuło się bijący od niego strach. Kilku miesięcy i wielu rozmów potrzebował, by wreszcie wyznać: – Służyłem w 22. Brygadzie SpecNazu GRU. Wiecie, co to jest? ¤¤¤ Główny Zarząd Wywiadu (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije) Sztabu Generalnego jako jedyna ze służb specjalnych nie uległa degradacji w wyniku rozpadu ZSRR. SpecNaz (Specjalnoje Naznaczenije) to jej miecz, elitarna jednostka bojowa. Jeszcze nie dowierzaliśmy. Siergiej odsłonił więc włosy, pokazując – na potwierdzenie – wyryty na tyle głowy pająkowaty tatuaż: – To mój paszport i znak identyfikacyjny. Faktycznie, według naszych ustaleń, słynny pająk SpecNazu był znakiem identyfikacyjnym tych służb. ¤¤¤ Mając pod ręką ściągawkę, przeprowadziliśmy egzamin. Ot tak, dla spokoju sumienia... – Kto był szefem GRU, gdy odchodziłeś? – Generał Ładygin – odpowiedział bezbłędnie Siergiej. – A jego otczestwo? – Fiodor Iwanowicz. – Poprzednikiem był generał Tymoszuk? – Tymoszkin, Jewgienij Leonidowicz – poprawił bez wahania. Po tym spotkaniu i godzinach opowieści o pracy specsłużb kontakt urwał się, ale... W grudniu ubiegłego roku otrzymaliśmy telefon. Głos z obcym akcentem oznajmił: – Siergiej chce się z wami spotkać. Bądźcie tu i tu, o takiej a takiej godzinie. Z Łodzi w Bieszczady jedzie się długo, ale z Wetliny w kierunku
Oto co usłyszeliśmy (w przekładzie na polszczyznę): – Pomogliście mi kiedyś, więc dam wam zarobić na chleb tematem trudnym do uwierzenia, ale prawdziwym. Nie chcę kasy – jeszcze na tym zarobię, tylko tego chcę, żebyście wiedzieli, że Ruski potrafi być wdzięczny. Słuchajcie... Brałem udział w ewakuacji z Borysławia do Moskwy tajnego archiwum, gromadzącego między innymi wyniki badań złóż ropy naftowej i gazu. Rzecz działa się w 1991 r., zaraz po tym, jak Ukraina się zbuntowała. Tam były setki dokumentów, a wśród nich siedem tomów akt obwarowanych klauzulą ścisłej tajności do 2025 roku. Dotyczyły Polski. Te właśnie pakowałem w pudła i przy okazji obejrzałem mapę waszych zasobów, a tam stało, że jest ona opracowana geofizycznie, a nawet sejsmicznie. Obejrzałem między innymi zdjęcia satelitarne i pomyślałem, że „ja s uma saszoł”. Czytałem końcowe opracowanie wyników i oczom nie wierzyłem: macie potężne złoża ropy i gazu! Na chybotliwym stole rozłożyliśmy naszą mapę, a Siergiej zaczął rysować i tłumaczyć (patrz mapa na okładce). – Wielkie jezioro ropy rozciąga się od Rzeszowa i biegnie na wschód, zawadzając lekko o Ukrainę. Złoże znajduje się na głębokości ponad 8 tysięcy metrów, czyli tam, gdzie wasi nigdy nie sięgali. Widziałem to na takich specjalnych mapach... – Jak wyglądały? – pytamy. Po chwili Siergiej wraca i pokazuje nam klika płacht bladoniebieskich odbitek ozalidowych z zarysami jakichś poziomic... kresek... – Tak wyglądały, ale to jest polisa na życie... moja, żony, dzieci... – Ile? – Bez żartów. To nie jest temat i cena dla ludzi, lecz dla rządów. Poza tym kilka map nic wam nie da.
GORĄCY TEMAT
3
o wynikach własnych badań dotyczących regionów przygranicznych – choć takowe badania prowadził. ¤¤¤ Stan faktyczny na dziś mamy więc taki: 1. Polska przypuszczalnie posiada wielkie zasoby ropy i gazu – opinię tę wyrażają (prosząc o anonimowość) liczni spece z branży. 2. W roku 2004 PGNiG ma zostać sprywatyzowane. 3. Zasobów i zysków domyślają się specjaliści, jednak nie tylko oni, bo także (z różnych powodów) jeszcze lepiej poinformowani biznesmeni, którzy już czują zapach pieczeni dymiącej na tym ogniu. Jednym z nich jest doskonale wszystkim znany dr Jan Kulczyk, który właśnie przymierza się do startu w zakupie akcji prywatyzowaneOdnaleźliśmy jeden z odwiertów, który Rosjanie kazali zaczopować go PGNiG. 4. A po co Kulczykowi kiepsko przędące kopalnictwo naftowe? A po to, że choć – zgodnie z prawem – kopaliny są własnością państwa, to jednak beneficjent przetargu ma prawo do eksploatacji i czerpania z tego korzyści. 5. Jeśli Kulczyk trafi w złoże (a coś nam się wydaje, że trafi), to już nie będzie wyłącznie rodzimym odpowiednikiem Billa Gatesa. Natomiast państwo, czyli my wszyscy, na tym stracimy. Apelujemy zatem, by wstrzymać proces prywatyzacji PGNiG do czasu rozpoznania złóż, czyli wykonania próbnych odwiertów poniżej granicy 8000 (przy dzisiejszym stanie techniki nie istnieje problem opłacalności wydobycia z takiego poziomu). W ten sposób nie Fot. AT tylko same złoża, ale również ich wydobycie pozostać mogą w gestii państwa. O korzy3. W latach osiemdziesiątych dosce co najmniej dodatkowe dziesięć ściach wynikających z tak nagłego nakonano odwiertu w okolicach Przeprocent zapotrzebowania na ropę pędzenia polskiej gospodarki rodzimyśla, kilkadziesiąt metrów od grai być może stuprocentowe pokrycie mą ropą i gazem – nie trzeba nikonicy z dzisiejszą Ukrainą. Eksploragazu – takie były wnioski ostatniego go przekonywać. cja dawała fantastyczne efekty, ale tomu raportu, jeśli dobrze zrozumiaReasumując, powiedzmy tak: ZSRR nakazało wstrzymanie prac. łem... W dupie mielibyście zakręcaW Polsce – pomiędzy Rzeszowem Do tej pory ich nie wznowiono. nie kurków przez Gazprom. Chyba a wschodnią granicą państwa – praw4. Polskie poszukiwania naftowe się nie dziwicie, że nigdy Polaków nie dopodobnie istnieje wielkie złoże rorzeczywiście nie zeszły nigdy głębiej poinformowano o wynikach badań, po- i gazonośne. Rosjanie wiedzą, ale niż do poziomu 7541 m (otwór Kuźnatomiast słyszałem, że później kręnie powiedzą, Ukraińcy się domyślamina 1 w Bieszczadach). cili się koło nich Amerykanie. Chcieją, Amerykanie węszą... 5. W ramach RWPG Związek Rali je kupić... A my? A my musimy się spieszyć! dziecki dzielił się z nami doświadcze– Kupili? ANNA TARCZYŃSKA niami dotyczącymi poszukiwań złóż, – Nie mam pojęcia. Sprawdźcie MAREK SZENBORN ale nie udostępnił Polsce informacji sobie, czy dostali u was koncesje na poszukiwania. To może dużo wyjaśnić. Jak na razie to słyszałem, że Wybrane dane dot. zasobów ropy naftowej i gazu ziemnego ten z Poznania... no jak mu tam jest... – wydobycia, perspektyw Kluczyk (?) szuka dojścia, by sobie – Roczne wydobycie w Polsce: 4,1 mld metrów sześciennych gacoś umoczyć w tej ropie. zu (pokrywa ponad 30 proc. zapotrzebowania), 470 tys. ton ropy ¤¤¤ (ok. 10 proc. zapotrzebowania). Opowieść Siergieja była na tyle – Polskie zasoby gazu ziemnego szacowane są na 166 mld metrów sensacyjna, że pospieszyliśmy ją zwesześciennych, danych nt. ropy – brak. ryfikować gdzie się da, ale natrafili– Największe z ostatnio odkrytych złóż: Baranówko-Mostno-Buszewo śmy na przedziwną zmowę milczenia. (wydobywalne zasoby gazu – 9,3 mln m sześc., ropy – 9,4 mln – Informacje na temat złóż i ich wyton) oraz Sławoborze i Międzychód (gazu – 4,6 mld m sześc., rodobycia są ściśle tajne i nie będziemy na ten temat rozmawiać – usłypy – ok. 30 mln ton). szeliśmy w kilku dyrekcjach PGNiG. – Na podstawie 25-letniego kontraktu z Gazpromem, do 2020 r. Mimo problemów, ustaliliśmy jedPolska zobowiązała się zakupić 250 mld. m sześc. gazu. nak, że: – Jak to zdobyłeś? – Bardak i pośpiech podczas ewakuacji archiwów był taki, że w zasadzie mogłem je wszystkie podpier... Żałuję, bo teraz byłyby straszne pieniądze. Coś jednak udało mi się przemycić. Mapy? Raczej skrypty – sześć tomów z pieczęciami tajności i tytułami. Każdy dotyczył innej dziedziny badań: było o sejsmice, o zdjęciach satelitarnych, o ekonomice wydobycia, ale dla mnie najbardziej zrozumiały był tom pod tytułem „Wnioski końcowe”. Z niego dowiedziałem się o waszym Kuwejcie porównywalnym z naszym Baku. Według tego, co wyczytałem, chodzi o mniej więcej trzysta miliardów metrów sześciennych gazu i pięćset milionów ton ropy naftowej. Eksploatacja złoża dałaby Pol-
1. Obszar zaznaczony na mapie przez Siergieja to tak zwane zapadlisko przedkarpackie, gdzie – według rodzimych naukowców – jest niezbadana dotąd (przez Polskę!) niecka zasłonięta „nasunięciem Karpat”. Istnieje teoria (sformułowana przez prof. Stanisława Juchę z AGH), iż właśnie tam znajdują się potężne złoża ropy i gazu. 2. Jakiś czas temu, podczas wiercenia trzeciego w Polsce co do głębokości szybu w okolicach Rymanowa (granica obszaru zaznaczonego przez Siergieja), natrafiono na złoże gazu o tak wielkim ciśnieniu, że odwiert zabetonowano, ponieważ nie było w Polsce urządzeń eksploatacyjnych (głowic), które byłyby w stanie owo ciśnienie utrzymać.
4
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Darmozjady Bogate Stany Zjednoczone mają jednego parlamentarzystę na 435 tysięcy mieszkańców. W Rosji na 232 tys. ludzi przypada 1 parlamentarzysta. A w Polsce? Jeden na 69 tys. obywateli. Wniosek jest taki: jesteśmy krajem bogatym i mamy głupsze zgromadzenie narodowe. W Polsce działa lub (częściej) tylko pobiera publiczną kasę 460 posłów i 100 senatorów, a więc sześciokrotnie więcej (w przeliczeniu na liczbę obywateli) niż w USA. W celu obsłużenia tej armii zatrudniono ponad cztery tysiące ludzi – pracowników sejmowych i w organizacjach pokrewnych. Budżet sejmu na rok 2004 wynosi 357 mln zł (bez inwestycji). Jest to kwota porażająca, szczególnie że większość obywateli zadaje sobie pytanie: Co oni tam robią za pieniądze podatnika? Jak to, co robią? Biorą 10 074 zł miesięcznie (poseł niezawodowy) plus diety 2245 zł, a w tym roku wywalczyli sobie podwyżkę na biura poselskie – 10 tys. zł miesięcznie. Oprócz tego jeżdżą samochodami po kraju i namiętnie gadają przez telefony komórkowe na rachunek podatnika. Adam Bielan (PiS) jest tak rozmowny, że przegadał w ubiegłym roku prawie 48 tys. zł. Tylko o 2 tys. zł mniej wydało na konwersacje biuro poselskie Jana Marii Rokity. Poza tym chłopaki – często przesiadłszy się z rowerów lub ciągników – odkryli czar czterech kółek. Jerzy Pękala (b. poseł Samoobrony) wydał na wycieczki po kraju
ponad 65 tys. zł. Niewiele gorszy od niego (tylko o 1 tys. zł) jest Michał Kamiński (PiS). Danuta Hojarska (Samoobrona) wydała na paliwo 62 tys. zł. Natomiast z całą pewnością do „Księgi rekordów Guinnessa” może trafić Antoni Macierewicz (RKN). Na materiały biurowe wydał
aż... 51 tys. zł. Po co mu tyle papieru? Czyżby pisał wspomnienia? A może wynosi po kryjomu do redakcji swojego tygodnika „Głos”? Na same pogaduchy z komóreczek i jazdy furami po kraju nasi parlamentarzyści przepuścili w ubiegłym roku... ponad 17 milionów zł! Aż strach pomyśleć, co to będzie, kiedy chłopaki załapią się do europarlamentu! I rozmowy droższe, bo odległość nie byle jaka, i jazdy też dłuższe, a i papieru więcej trza, no i te koszty reprezentacyjne (garnitury od Armaniego itp.)... Toż to nawet sam Roman Giertych, największy pogromca Unii Europejskiej, startuje w wyborach do europarlamentu. Koniec świata! Powiecie, że jestem niesprawiedliwy, bo przecież posłowie muszą
zgłosić projektu we własnym imieniu – wolałby, aby była to inicjatywa obywatelska. Pomysł, żeby nie brać na siebie politycznej odpowiedzialności za „kontrowersyjną” ustawę wydaje się niektórym politykom SLD atrakcyjny. Jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek projektu ustawy jest posłanka Izabella Sierakowska. Kłóci się to wprawdzie z wyrażaną
Obiecanki cacanki 25 marca br. odbyła się w Sejmie konferencja zorganizowana przez Parlamentarną Grupę Kobiet, podczas której przyjęto ostatnią wersję projektu liberalizującego przerywanie ciąży, wypracowanego wspólnie ze środowiskami kobiecymi. Zgodnie z obietnicami złożonymi przez szefa klubu SLD, Krzysztofa Janika, projekt miał być złożony do laski marszałkowskiej na początku kwietnia. Tymczasem dochodzą do nas sygnały, że SLD wycofuje się, nie chce
przez niektórych polityków nadzieją na poprawę własnych notowań i wiarygodności, ale nie od dziś wiadomo, że Sojusz jest pełen sprzeczności. Władze SLD dążą do tego, aby problem aborcji odsunąć w czasie, przecież tzw. inicjatywy obywatelskiej nie załatwi się w ciągu dwóch tygodni. SLD, po raz kolejny ignorując lewicową część społeczeństwa, chce sprawę przeciągać jak najdłużej, by dało się te obiecanki i działania pozorowane wykorzystać w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście,
utrzymać biura i opłacić pracowników. To prawda, ale ich szczodrość dotyczy tylko własnych krewnych zatrudnianych w biurach poselskich; inni wynagradzani są jak kasjerki w „Biedronce”. Aby nie być gołosłownym: Bogdan Lewandowski (SLD) płaci po 600–700 zł miesięcznie, Antoni Macierewicz, dobre panisko, ma tylko jednego pracownika i daje mu 860 zł brutto. Również jednego pracownika (dyrektora biura) ma Zbigniew Wasserman i wrzuca mu do łapy 1500 zł. Jeśli – biorąc wzór z USA (pardon za nieskromność) – zmniejszymy liczbę naszych posłów i senatorów (w porównaniu do amerykańskiego przelicznika na liczbę mieszkańców), to okaże się, że 370 naszych parlamentarzystów jest niepotrzebnych i mogą oni wrócić tam, skąd przyszli. A wielu przyszło znikąd. Najgorsze jest to, że ich braku w fotelach sejmowych nikt nawet nie zauważy. Ostatnio polskie orły parlamentarne wymyśliły sobie przyznanie specjalnych – dożywotnich rent (1600 zł miesięcznie) na wypadek, gdyby w przyszłych wyborach odrzucili ich niewdzięczni wyborcy. Już idzie pełną parą praca w Senackiej Komisji Regulaminowej, a pilotują ją Andrzej Chronowski (Blok Senat 2000) oraz Gerard Czaja (SLD). Prawicowiec i lewicowiec są niezwykle zgodni (i bezwstydni) co do tego, żeby wyrwać dla siebie dodatkowy szmal z kieszeni podatnika. No cóż, jak powiedział Kmicic: „Kończ waść, wstydu oszczędź!”. Mam również wieści optymistyczne, żeby ten jakże smutny felieton zakończyć happy endem. Zatroskani (o swój szmal) posłowie myślą również o najuboższych – emerytach i rencistach. Od marca br. dostali oni około... 9 złotych podwyżki! ANDRZEJ RODAN
strategia ta tylko pozornie coś daje – nikt po obu stronach konfliktu nie nabierze się na to. Oznacza to, że w Sejmie nie znajdzie się 15 posłów (a tyle podpisów jest wymaganych) skłonnych poprzeć projekt ustawy. Natomiast podjęcie inicjatywy obywatelskiej wymaga zebrania 100 tysięcy podpisów. Pomysł SLD, aby obywatele sami podejmowali inicjatywę legislacyjną jest groteskowy. W końcu po to wybieraliśmy naszych przedstawicieli do parlamentu, aby to oni w naszym imieniu stanowili prawo. Obywatele nie potrzebują ani zgody, ani zachęty ze strony posłów. Najwyraźniej SLD się zmęczył rządzeniem i chce się wyręczyć społeczeństwem. Jeśli potwierdzą się te pogłoski o zaniechaniu przez SLD sprawy aborcji, to będzie znak, że najwyższy czas na jego odejście, znak że nastąpiło znużenie władzą i strach przed odpowiedzialnością za niepopularne decyzje. To będzie również oznaczało, iż przez najbliższe lata nie zmieni się restrykcyjne prawo, bo wszystkie liczące się partie są przeciwne zmianie ustawy. WANDA NOWICKA
Prowincjałki Ksiądz Mirosław Tosza (36 l.), założyciel wspólnoty „Betlejem” w Jaworznie, ma glinianego Jezuska. Mimo że figurka jest łysa, ma mongoidalną twarzyczkę, nie ma nóg, a rączki jak po heinemedinie, czyni wielkie cuda. Ludzie zabierają Dzieciątko do siebie, a ono przynosi im szczęście, radość, zdrowie, odmienia im życie, a nawet jest dobre na kłopoty małżeńskie... Gliniany Jezusik nawiedził już młodzież z Bielska-Białej, dzieci z hospicjum w Mysłowicach, a niebawem odbędzie triumfalną pielgrzymkę po kraju. Ma uzdrowić wszystkich chorych. Jakże słuszne jest ludowe powiedzenie, że głupich nie sieją, sami się rodzą! AR
CUDOWNY JEZUSIK
Dyrektor szpitala w Dębicy, Przemysław Wojtys (34 l.), wydał niezwykłe zarządzenie swoim podwładnym: mają się uśmiechać do pacjentów, bo wtedy chory szybciej wróci do zdrowia! Ponad tysiąc pracowników biega więc z przyklejonym promiennym uśmiechem, bo każdy chce dalej pracować. Sam dyrektor również uśmiecha się non stop. A jeśli się znajdą jakieś dębickie smutasy, proponujemy panu dyrektorowi, aby obowiązkowo pokazywał im ser. AR
SER DLA SMUTASÓW
Złodzieje coraz częściej przebierają się w... sutannę. 73-letnia kobieta z Kraśnika (woj. lubelskie) spotkała na schodach swojego domu młodego księdza. Powiedział jej, że przyszedł do sąsiadki zaprosić ją do kancelarii parafialnej po odbiór pomocy finansowej dla ubogich, ale nie ma jej w domu. Staruszka zaprosiła księdza do mieszkania, aby tam zaczekał na sąsiadkę. Ugościła go herbatą i ciasteczkami. Już po wyjściu gościa zorientowała się, że skradł jej odłożone na czarną godzinę pieniądze, cztery złote pierścionki, kolczyki i łańcuszek. Fałszywi księża za wszelką cenę chcą dorównać prawdziwym. AR
„NA KSIĘDZA”
Wielka krzywda dzieje się zakonnicom w Podkarpackiem. W Strzyżowie wybuchł nowy skandal. Siostrzyczki zakonne zatrudnione przed laty przez parafię dowiedziały się, że nie były wówczas ubezpieczone, nikt też nie odprowadzał składek do ZUS. No bo kto niby miał je ubezpieczyć? Proboszcz? Przecież to byłoby niesprawiedliwe! Rzecz wyszła na jaw po latach i biedne sługi boże naprawdę nie wiedzą, co z tym fantem począć. Biedulki zostały na lodzie i pozostaje tylko nadzieja, że zapracowały na emeryturę u Bozi. Choć i tego nie mogą być do końca pewne... JK
EMERYTURA U BOZI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Po raz kolejny postkomuniści i liberałowie przypuścili agresywny atak na Radio Maryja. Po kłamliwych publikacjach w liberalnej prasie, pod niedającym się obronić pretekstem zakłóceń w paśmie lotniczym, Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty zmniejszył moc nadajnika Radia Maryja na terenie Warszawy. Postkomuniści i liberałowie zdają sobie sprawę ze znaczenia stolicy w procesie kształtowania opinii publicznej, którą chcą urabiać na libertyńsko-unijną normę. („Nasz Dziennik” 74/2004) ¶¶¶ A więc jednak impreza odbędzie się (Przystanek Woodstock – dop. OH), mimo że została skrytykowana przez Księdza Prymasa ze względu na deprawację młodych ludzi. Za nic ma organizator Przystanku... słowa Głowy Kościoła w Polsce. Nie interesuje go zupełnie to, co towarzyszy imprezie, a co może się powtórzyć w tym roku: plaga wyuzdania seksualnego, narkomanii, alkoholizmu. („Nasz Dziennik” 54/2004) ¶¶¶ W dwudziestym wieku całe, uchodzące za bardzo kulturalne narody poddały się fałszywym, zrodzonym z ateizmu oświeceniowego, bezbożnym ideologiom, a w konsekwencji doprowadziły do niewyobrażalnych wprost zbrodni ludobójstwa i do krańcowego zniewolenia setek milionów ludzi. („Nasz Dziennik” 64/2004) ¶¶¶ Ezoteryzm, którym jest przesiąknięty „Harry Potter”, jest od początku nieodłącznym elementem współczesnych masońskich systemów inicjacji. („Nasz Dziennik” 50/2004) ¶¶¶ Tak ciężkich czasów jeszcze nie było. Całością życia publicznego sterują jakieś ukryte siły, zagraniczne centra finansowe, lobby żydowskie i ośrodki kosmopolityczno-masońskie, które starają się eliminować z życia wiarę, tradycję, ideę narodu. („Nasz Dziennik” 65/2004) Wybrała O.H.
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
NA KLĘCZKACH
W CELI, BRACIE! Ksiądz oskarżony o molestowanie dzieci na lekcjach religii nie zostanie zwolniony z aresztu. Tak zadecydował Sąd Okręgowy w Lublinie i nie przyjął poręczenia biskupa siedleckiego. Bp Zbigniew Kiernikowski apelował bowiem o zwolnienie proboszcza parafii w Połoskach, bo „chciałby uszanować godność kapłańską księdza Zbigniewa Sz., a nadchodzące święta pozwoliłyby mu zastanowić się nad jego losem”. Widziałby swojego księdza w domu parafialnym w Białej Podlaskiej lub w celi klasztornej Domu Zakonnego Ojców Paulinów w Leśnej Podlaskiej. Ewentualnie w Domu Zakonnym Księży Michalitów w Górkach. Naszym zdaniem, cela w areszcie jest najlepszym miejscem do zastanowienia się nad swoim losem, a co do godności kapłańskiej, to sam proboszcz ma ją w dupie, dosłownie... Sąd swą decyzję umotywował zagrożeniem dużą karą i obawą przed matactwem proboszcza, który wywierał już wcześniej nacisk na świadków zeznających w jego sprawie. DT
PRAWO WYZNANIOWE Ku wielkiej radości łódzkiej kurii Sąd Rejonowy w Łasku postanowił, że zarówno kościół, jak i cmentarz w Dalikowie nie będą podlegać licytacji. Zdaniem Temidy, obiekty kultu religijnego nie mogą być sprzedane (przeczy temu praktyka kupowania i sprzedawania świątyń przez diecezje). Tym sposobem licytacja może objąć jedynie plebanię i pobliską działkę, a to pozwoli wypłacić zaledwie cząstkę odszkodowania należnego (blisko 350 tys. zł) Agnieszce M., która w 1997 r. uległa wypadkowi na dalikowskiej nekropolii i od tego czasu jest niepełnosprawna. Zdaniem specjalistów, przepisy, na których oparł swoją decyzję łaski sąd, są przestarzałe i nie przystają do naszych czasów. Jeśli nie zostaną zmienione, majątek Kościoła będzie praktycznie wyłączony spod egzekucji. RP
PEDAGOG BALCEROWICZ Prezes Narodowego Banku Polskiego uznał, że najwyższy czas zmienić nieco obowiązki Banku Centralnego. Na bok idą nudne ramoty w stylu przygotowywania prognoz gospodarczych, analiz i statystyk. Balcerowicz, jak na profesora przystało, znalazł coś bardziej zajmującego – edukację mianowicie. Za całe trzy miliony złotych NBP zafundował sobie specjalny portal internetowy. To tam małolaty mogą się dowiedzieć, że prywatyzacja, prywatyzacja i jeszcze raz prywatyzacja jest panaceum na wszystko; że program Balcerowicza zakończył się olśniewającym sukcesem; że lewica jest przyczyną wszelkiego zła. Nas zainteresowało co innego: w ustawie o NBP nie znaleźliśmy ani słowa o prowadzeniu przez tę instytucję działalności edukacyjnej. Co tam... już nie możemy się doczekać telewizji NBP, radia NBP,
gazety NBP, przedszkola, a nawet żłobka NBP, a przede wszystkim uniwersytetu imienia Największego Balcerowicza Polski. MP
PRAWO I ZIELIŃSKI
będą się wpisywać na specjalnie przygotowaną listę. Lista (przysłana do redakcji „FiM” wraz z wyrazami szczerego oburzenia) składa się z dwóch rubryk: „Prowadzę lekcje od 8.30–10.30” oraz: „Idę z uczniami do kościoła 10.30–12.30”. Jest jeszcze oczywiście miejsce na podpis nauczyciela. Ci spośród grona pedagogicznego, którzy – jak napisali w liście do redakcji – „nie chcą być guzikami do sutanny”, uznali ten pomysł za początek dyskryminacji, bo wychodzi na to, że oni – w przeciwieństwie do uczniów – do kościoła iść muszą. OH
MŁODZIEŻ POŚCI
Zanim Jarosław Zieliński (na zdjęciu), poseł PiS z Suwałk, został parlamentarzystą piastował różne funkcje – dwa razy kuratora oświaty (w Suwałkach i Białymstoku) oraz burmistrza warszawskiej Gminy Śródmieście z nadania Lecha Kaczyńskiego. W swego rodzaju spowiedzi przedwyborczej poseł deklarował wysoką moralność. Niestety, ów pechowy marzec nieco ocenę moralności pana posła Zielińskiego zweryfikował. Okazało się bowiem, że jest on podejrzany o poświadczenie nieprawdy. Chodzi o wydanie około 40 fikcyjnych delegacji pracownikom naukowym Kolegium Języka Polskiego w Suwałkach. Delegacje owe poseł Zieliński, jako ówczesny dyrektor kolegium, musiał aprobować i zatwierdzać. AP
KATOOLIMPIADA Dzięki Kościołowi polscy uczniowie mają nareszcie wybór. Oprócz udziału w tak nudnych i niepraktycznych konkursach przedmiotowych jak olimpiada z biologii czy wiedzy o Unii Europejskiej, mogą startować w olimpiadzie teologicznej. W roku 2004 jej uczestnicy musieli wykazać się wiedzą na temat: „Jan Paweł II – Apostoł Jedności”. Niewdzięczni licealiści olali jednak gremialnie ofertę Krk. Przeciętnie w każdej diecezji w szranki staje 35–40 uczniów (kandydaci do seminariów?). Złośliwi twierdzą, że jedną z przyczyn takiego „pędu do wiedzy” jest skąpstwo organizatorów. Nagrodami są bowiem przecenione katolickie książki i kasety wideo z pielgrzymek JPII. Ale, ale... są jeszcze do wygrania indeksy na teologię Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niewdzięczni smarkacze... MP
GUZIK DO SUTANNY Część grona pedagogicznego gimnazjum w Sokółce na Podlasiu z niesmakiem przyjęła najnowszy pomysł pani dyrektor. Wymyśliła ona, że wszyscy nauczyciele każdego dnia rekolekcji (29–31 marca 2004 r.)
Jerzy Kropiwnicki, prezydent łódzkich katolików, apelował kilka dni temu, aby w Wielki Piątek nie organizować na terenie miasta dyskotek. Jednak projekt uchwały w tej sprawie nie został przegłosowany, bo radnym... zabrakło czasu. Wielebny Kropa nie musi się jednak specjalnie martwić, bo w niektórych łódzkich szkołach księża już zabronili organizowania dyskotek, i to w każdy piątek, przez okrągły rok! MK
HIV CIĘ KOCHA W Polsce lawinowo zaczyna rosnąć liczba osób zarażonych wirusem HIV. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2004 r. liczba wykrytych nowych zakażeń tylko na samym Mazowszu wyniosła 29, czyli mniej więcej tyle samo, ile w całym 2003 r. Tymczasem Krajowe Centrum ds. AIDS nie kwapi się do bardziej zdecydowanego propagowania prezerwatyw. Ale czy może działać inaczej pod nadzorem księdza dobrodzieja Arkadiusza Nowaka? AC
Z BOŻEJ APTEKI Coraz więcej proboszczów bierze sprawy w swoje ręce, robiąc kasę i konkurencję „świeckim” biznesom. Ostatnio modne stało się otwieranie parafialnych aptek. W uruchomieniu takiej placówki handlowej we wsi Prostki uczestniczył niedawno sam biskup ełcki Jerzy Mazur. Po obowiązkowym pokropku, oczywiście z udziałem miejscowych notabli, mówiono dużo o miłości bliźniego i służbie człowiekowi, zapominając jakoś o pieniądzach, które popłyną teraz wartkim strumieniem, bo to właśnie one były motorem tej „charytatywnej” inicjatywy. RP
HURTEM TANIEJ Dwóch pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej w Piłce k. Międzychodu (woj. wielkopolskie) nie łączyło nic poza wspólnym pokoikiem, w którym mieszkali. Kiedy zmarli niemal w tym samym czasie, dyrekcja postanowiła pochować ich we wspólnej mogile. Oczywiście dla oszczędności. Jakież było zdziwienie
dyrekcji DPS, gdy okazało się, że na kontach staruszków zostało sporo grosza i nie trzeba było serwować im wspólnego wiecznego zakwaterowania. Złośliwi twierdzą, że – odkrywszy wreszcie taki patent – urzędasy zaczną grzebać starców po kilkunastu w jednej mogile. Tylko co zrobić, żeby wyciągali nogi jednocześnie? RP
SMAKOSZ W środę popielcową emerytowany ksiądz Kazimierz N. z parafii Woźniki zatrzymany został za kradzież puszki kawioru. Obsługa sklepu wezwała policję, a sprawa złodzieja w koloratce trafi wkrótce do Sądu Grodzkiego w Płocku. Co prawda Temida nie wydała jeszcze wyroku, ale ksiądz już został ukarany – wkrótce po kradzieży złamał nogę i trafił do szpitala, gdzie na śniadanie... dostał kawior. RP
„PASJA” DLA KAŻDEGO Za sprawą „Pasji” Gibsona dał się nabić w butelkę proboszcz parafii w Lisewie k. Chełmna. W trosce o wiernych, „których nie stać na wyjazd do kina” zorganizował pokaz filmu w kościele. Żądni krwi parafianie zapłacili po 7 zł i obejrzeli... piracką wersję. 42-letni torunianin, który wyświetlił „dzieło” z komputera, przekonywał duszpasterza, że podobne pokazy odbyły się już w wielu szkołach. Ciekawe, czy prokurator już puka do drzwi parafii. O jak najszersze rozpowszechnianie „Pasji” dbają także Włosi. Tamtejsze ministerstwo kultury zadecydowało, że film będzie dozwolony dla wszystkich. W wielu krajach Europy oraz w Stanach i Kanadzie obraz przeznaczony jest tylko dla widowni pełnoletniej. MK
ADORACJA KOMPA Animatorzy salezjańskiego oratorium w Poznaniu zainicjowali akcję modłów za młodzież, która „oddaliła się od Boga” (czytaj: olała Kościół kat.). Wraz z ochotnikami z całej Polski chcą codziennie o godzinie 15 odmawiać „Koronkę do Miłosierdzia Bożego” oraz modlitwę do błogosławionych męczenników z Poznania. Do akcji włączyć się może każdy, wystarczy jedynie podać swoje imię oraz imię osoby, za którą należy się modlić. Modły mają charakter wirtualny i odbywają się na... stronie internetowej salezjanów. No to pomódlmy się za katolików! AK
5
BUŁGAR KRYMINOGENNY Pięć dni za kratkami spędził obywatel Bułgarii za to, że chciał wpłacić na konto ponad 13 tys. dolarów. Czujna kasjerka Banku Śląskiego w Nysie stwierdziła, że 500 banknotów o nominale 100 i 20 dolarów jest podrobionych. Zaalarmowana policja zgarnęła cudzoziemca, a na wniosek prokuratury tamtejszy sąd zarządził areszt. Co za sprawność! Koszmar Bułgara skończył się dopiero 25 marca. Wówczas z Narodowego Banku Polskiego otrzymano ekspertyzę poświadczającą prawdziwość rzekomych fałszywek. Wobec ambitnej kasjerki nyskiego oddziału Banku Śląskiego nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Za to policja zastanawia się, skąd u Bułgara taka kasa. Powinien jeszcze posiedzieć do wyjaśnienia, czy przypadkiem nie jest sutenerem... ŁUK
PRZEZ KŁÓTNIĘ DO SERCA Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Oczywiste? Nie dla wszystkich! Włoski duszpasterz Carlo Rochetta uważa, że kłótnie małżonków mogą umocnić związek. W swojej książce „Pochwała sprzeczki małżeńskiej” wyjaśnia, iż nie wolno obrzucać się mięsem, ale utarczki słowne są wskazane. Rochetta uważa także, że podczas kłótni można nauczyć się kochać. Niech mi ktoś teraz powie, że nie zależy mi na teściowej! MK
KSIĄDZ ZABIŁ KSIĘDZA Ksiądz i seminarzysta zostali aresztowani w brazylijskim mieście Goiania pod zarzutem popełnienia morderstwa. Ks. Moacir Bernardino da Silva (l. 60) i kleryk Darian Pinto de Freites (l. 28) są oskarżeni o otrucie innego księdza – Adriana Moreira Curada, który groził zdemaskowaniem ich romansu oraz finansowych przekrętów. Policja znalazła magazyny pornograficzne i takież taśmy wideo ukazujące dobrodzieja da Silva na plaży w towarzystwie chłopaków – w tym wspomnianego seminarzysty. Nie byli w habitach ani... w czymkolwiek. Organa ścigania podsłuchały także rozmowy telefoniczne prowadzone ze służbowego numeru księdza, podczas których umawiał się na homoseksualne randki z przyjaciółmi. TN
6
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
POLSKA PARAFIALNA
GŁASKANIE JEŻA
Ciekawe czasy Stare złorzeczenie będące podobno egzemplifikacją mądrości Wschodu mówi: „Obyś żył w ciekawych czasach”. A więc nie: ty taki owaki skur... czybyku!, tylko te „ciekawe czasy”. Wygląda na to, że jakiś na przykład Kara Mustafa, po jakiejś na przykład katastrofie wiedeńskiej, musiał tak szpetnie zakląć (a Allach go wysłuchał), bo Polaków nic tylko ciekawe czasy (CC) rok po roku i dekada po dekadzie dotykają. Owe przeklęte CC nawiedzają nas od stuleci – a to jako powstania, a to wojny, a to znowu polityczne zawirowania współczesności: 1956, 1968, 1970, 1976, 1980, 1989... Jak widać, CC zagęszczają się i jeśli jeszcze niedawno rozdzielane były dziesięcioleciami, to teraz dzielą je miesiące, ba, dni nawet, a może i godziny. Najbliższe, bardzo CC czekają nas 2 maja. Będzie to odpowiedź na pytanie, co spotka Polskę po Millerze, który na ten dzień zapowiedział dymisję swoją i rządu. Proszę uprzejmie zwrócić uwagę, iż data 2 maja jest cokolwiek symboliczna: wszak to już nie 1 maja (święto klasy robotniczej) i jeszcze nie 3 maja (święto klasy „jedynie obecnie słusznej”). Czyli takie stanięcie okrakiem na historii. Jednak do owego 2 maja mamy – jakże częste w Polsce – „na razie”, czyli stan permanentnej prowizorki. A co mamy na razie? Na razie mamy jeden wielki chaos polityczny, a z owego chaosu łeb wysunęła Socjaldemokracja Polska – taka efemeryda, takie niewiniątko polityczne. Jednak konia z rzędem temu, kto potrafi powiedzieć, jaka będzie Polska 2 maja. Niby kraj w Unii, ale – jaki? Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, kto za ten chaos odpowiada. Nawet nie tylko chaos, bo całkowitą kompromitację struktur państwa i polityki. Otóż ja za to wszystko odpowiadam... I jeszcze Ty, i może Ty... My wszyscy, którzy
– mamieni hasłami w rodzaju „Tak dalej być nie musi” – głosowaliśmy na SLD-owską lewicę. No bo na jaką mieliśmy do cholery głosować – innej nie było. W konsekwencji miało się okazać, że wybraliśmy bandę darmozjadów, oszustów, a nawet przestępców (wyłączając kilku uczciwych, co tylko zamazują obraz), którzy tak dalece skompromitowali całą lewą stronę polityki, że potrzeba będzie lat, żeby Kowalski postawił „ptaszka” przy nazwisku
Nie było was, nieboraki? Nic złego nie robiliście, niebożątka? Czy rok temu (a w zasadzie grubo wcześniej) naprawdę nie widzieliście panowie, panie Kaczmarek, panie Borowski, panie Celiński, że wszystko idzie w stronę najgorszą z możliwych? Co prawda nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, ale powiedzenie to chyba nie stosuje się do „Faktów i Mitów” – bo nam wypada już teraz gromko krzyczeć: a nie mówiliśmy? Otóż od dwóch lat
Miller (bez konotacji), które już teraz źle mu się kojarzy, a po wuniowstąpieniu kojarzyć się będzie jeszcze gorzej. No, ale mamy „nową lewicę” – nazywa się SDPL. Ot, niewiniątka, które do tej pory wszystko akceptowały, kandydowały, popierały, zarabiały i nagle, gdy sondaże pokazały rozpacz oraz śmierć polityczną, przejrzały na oczy i opuściły szeregi. Zapewne teraz hymnem nowej partii staną się słowa piosenki z kabaretu Olgi Lipińskiej: „A nas przy tym nigdy nie było, wieniec dziewiczy na naszej skroni, to przecież tylko kilka osób robiło... to oni, oni, to oni...”.
– i Jonasz w felietonach, i piszący te słowa – przestrzegaliśmy, że wybór Millera jest najgorszym z możliwych. Kiepska to w tym przypadku satysfakcja mieć rację, a tu przychodzi wieszczyć nam dalej: ewentualne desygnowanie Belki na szefa rządu technokratów przesunie ciężar polityki sporo na prawo i jeszcze bliżej w kierunku prezydenckiego pałacu. Nie wróży to niczego dobrego wydymanym popegeerowcom, pikietującym pracownikom upadających firm, a nawet tym, którzy naiwnie walczą z klerykalizmem, o prawa kobiet, mniejszości itp. Kilka tygodni temu napisałem, że poparcie dla SLD spadnie do
roboszcz nie tylko asystuje przy zawieraniu ślubu. Proboszcz może ślub odwołać. W czwartek wieczorem Przemysław i Monika z Budziszewka (woj. wielkopolskie) przyszli do proboszcza, aby załatwić ostatnie formalności związane z ich ślubem. Zaniemówili, usłyszawszy z ust ks. Jerzego
P
Ksiądz Holmes Hakowskiego, że ze ślubu będą nici. Ksiądz wziął bowiem do ręki zaświadczenie pana młodego z przedślubnych nauk katechetycznych i orzekł, że zostało kupione, dlatego nie może potraktować tego dokumentu poważnie. Młodych ludzi nazwał przy tym oszustami. Gdy narzeczeni odzyskali mowę, powiedzieli, że nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by kapłan zadzwonił do poznańskiego seminarium, skąd pochodziło zaświadczenie, i sprawdził, czy rzeczywiście doszło do fałszerstwa. Zdenerwowany proboszcz błyskawicznie uciął rozmowę, stwierdzając, że nie jest prokuratorem i nie będzie przeprowadzał śledztwa. Stojącej
przed nim parze doradził na odchodnym, żeby w sobotę wzięła sobie ślub... cywilny. Zdesperowani młodzi ludzie poprosili o interwencję biskupa pomocniczego archidiecezji poznańskiej Zdzisława Fortuniaka. Ten znalazł wyjście iście salomonowe i poradził, aby wzięli ślub w parafii pana młodego w Lechlinie. Ale do tego potrzebne były dokumenty złożone wcześniej u ks. Hakowskiego, a ten ani myślał zwracać „fałszywek”. Koniec końców, po groźbach i awanturach, zirytowany pleban oddał papierzyska. – Zapytałam jeszcze księdza Hakowskiego, kto pokryje koszty tych wszystkich zmian i wynagrodzi nam straty moralne – wspomina Monika – ale usłyszałam jedynie, że naszego proboszcza to nie interesuje. Ślub ostatecznie odbył się w sobotę, choć w innej świątyni niż pierwotnie planowano. Goście pary młodej byli oburzeni postępowaniem kapłana z Budziszewka, tym bardziej że w przeszłości już niejednokrotnie zaszedł za skórę swoim parafianom. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: ślub z takimi przeszkodami rokuje bowiem długie i szczęśliwe pożycie małżeńskie. RP
8 procent. I spadło. Będzie spadać nadal i być może przekroczy próg pięcioprocentowy (w dół), po którym Sejm stanie się już tylko fatamorganą. Miejsce Sojuszu zajmie zapewne SDPL, bo ludzie mający serca z lewej strony chcą mieć chociaż miraże, a przecież na LPR głosować nie będą. Wszelkie notowania wykazują, że lewica się rozpada, że jest już tylko śmiesznym, bezzębnym kolosem na glinianych nogach. Nikt jednak nie uwzględnia w notowaniach APP RACJA. Tak jakby nas w ogóle nie było, jak gdyby wiele tysięcy ludzi po prostu wyparowało. Nie ma nic o RACJI w prasie, głucho jest w telewizji i radiu. Moim zdaniem, bardzo komuś (jakiejś grupie trzymającej władzę) zależy, żeby po nowych (przyspieszonych?) wyborach do głosu doszła Samoobrona. A jak już ona dojdzie, to dojdzie... że ho, ho. Być może chodzi tu o efekt z pewnej anegdoty, w której Żyd narzekał, że w jednej izbie nie może wytrzymać z żoną i teściową. – Kup sobie kozę – poradził rabin. Po miesiącu Żyd żali się rabbiemu: – To już jest koniec, teściowa z żoną żrą się od rana do wieczora, a koza śmierdzi tak, że trudno wytrzymać. – To ty czym prędzej sprzedaj kozę – znów poradził rabin, a Icek po kilku dniach chodził cały szczęśliwy: – Jaki ty jesteś mądry człowiek, Rebe! Ja mam teraz komfort w chałupie: koza nie beczy od rana do wieczora i przede wszystkim nie śmierdzi! Tak może być z premierem Lepperem i jego drużyną. Obawiam się, że po nich nawet premier Giertych wyda się nam wysłańcem niebios. I to wcale nie są niemożliwe scenariusze, bo tak naprawdę ciekawe czasy to dopiero nadchodzą... jasna cholera! MAREK SZENBORN
piewać każdy może, nawet święte pieśni. Tyle że kościelne śpiewanie finansowane jest z kieszeni podatnika. Międzynarodowy Festiwal Piosenki Pielgrzymkowej w Radomyślu k. Sandomierza to sztandarowa impreza kulturalna gmi-
Ś
ni to mają węch na konfitury! Najpierw ksiądz prałat Henryk Jankowski (ten zawsze wie najlepiej, przy kim się ustawić) odprawił specjalną mszę dla polityków Samoobrony, wzywając ich do ratowania polskiej ziemi i młodzieży przed europejskim niewolnictwem. Teraz ordynariusz
O
Biskup w zalotach diecezji kaliskiej biskup Stanisław Napierała pokropił uroczyście tablicę upamiętniającą rozpędzenie przez policję nielegalnej blokady drogi, którą przed rokiem zorganizowała Samoobrona. Ci od Leppera wprost rozpływali się z zachwytu: „Jesteśmy wdzięczni księdzu biskupowi, że swoją obecnością nadał rangę tej uroczystości”. – Gratulował mi wspaniałego przemówienia. Pytał, skąd umiem tak pięknie przemawiać. Odpowiedziałam, że to sam Pan Bóg obdarzył mnie tym darem – opowiadała posłanka Renata Beger. – To człowiek, który nie ma do nas żadnych uprzedzeń. Twardo chodzi po ziemi – chwalił ekscelencję Tadeusz Dębicki, szef wielkopolskiej Samoobrony. Ci z LPR, którym marzy się monopol na obcałowywanie pierścionków, mendzili jak zwykle. – Za wszelką cenę chcą się pokazać przy biskupie – zgrzytnął zębami obecny na pokropku poseł Witold Tomczak. A przecież nie w tym rzecz. Wszak to właśnie Napierała i Jankowski chcieli pokazać się przy nowej sile przewodniej. ANNA TARCZYŃSKA
podatnika to wydarzenie kulturalno-polityczne, które – jak zapewniają organizatorzy – ma podbić cały kraj? Nikt tego dokładnie nie wie, bo wszelkie informacje na ten temat ukrywane są niczym tajemnice CIA. Wiemy natomiast, że pazerny proboszcz
Ryby śpiewają w Radomyślu ny. Główny inicjator tej imprezy i guru Radomyśla ksiądz kanonik Józef Turoń, na co dzień reprezentujący OSP i trzęsący całą mieściną, jest człowiekiem niezwykle operatywnym. W Radomyślu nad Sanem mówią, że na wszystkim potrafi zarobić, nawet na wspomnianej imprezie, ściągając nie tylko potężną kasę, ale i głośne nazwiska. Pielgrzymkowymi pieśniami zaszczycił już rozmodlone towarzystwo Ryszard Rynkowski, nie mówiąc o gwieździe estrady – Eleni. Rozwojem pielgrzymkowego festiwalu zainteresowany jest miejscowy wójt Jan Pyrkosz oraz władze wojewódzkie. Ile kosztuje
nie gardzi żadną złotówką, wszak w dwutysięcznym Radomyślu powstaje już trzecia świątynia. Ludziska niezbyt chętnie dają kasę na kolejną kościelną inwestycję, bo niedawno sparzyli się, budując wielkim wysiłkiem dom pielgrzymkowy. Ten piękny obiekt bez pytania zagarnął biskup sandomierski na diecezjalny... dom wypoczynkowy dla młodych kapłanów. Wtajemniczeni twierdzą, że atrakcją tamtejszej kawiarni jest nie tylko „mała czarna” po turecku, ale i wysoka blondyna – barmanka hołubiona przez samego kanonika Turonia. Cycate blondyny nie są chyba uosobieniem Matki Boskiej? RP
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Biskup patologiczny Szeregowi księża nie lubią swoich biskupów, uważając ich za nygusów i rozpasanych milionerów. Księża z diecezji łowickiej swojego biskupa nienawidzą. Jeszcze kilka lat temu nikt nie śmiał sprzeciwić się Orszulikowi. Kto mu się postawił, wylatywał z hukiem z parafii na wiochę zabitą dechami, jak choćby ks. Sylwester S. Doprowadzony do ostateczności kapłan zrzucił sutannę. Nie on jeden zresztą – podobnie postąpili inni księża, na przykład Robert K., Fryderyk S. i Marek B. Inni woleli przymykać oczy na draństwa biskupa i dla spokoju tolerowali jego wybryki. Orszulika przejrzało na wylot również wielu wiernych. Gdy po śmierci jednego z proboszczów biskup osobiście pojawił się na plebanii, by zabrać samochód zakupiony przez parafian, ludziska widłami przepędzili jego fluorescencję. W innej parafii nie pozwolono Orszulikowi ukraść pieniędzy pozostawionych przez innego zmarłego proboszcza. Wielu wiernych, znających zachłanność i pijackie wybryki biskupa, w żywe oczy kpiło z ordynariusza i jego dokonań. Wykpiwali jego megalomanię, np. gdy na łowickim rynku postawiono pomnik papieża bardziej przypominający miejscowego biskupa niż JPII.
W 2000 r. cały Łowicz huczał od plotek na temat bijatyki Orszulika z jego zastępcą Józefem Zawitkowskim („FiM” 29/2001). Poszło wówczas o Radio Victoria, które stworzył właśnie Zawitkowski, a które chciał sobie w pełni podporządkować ordynariusz. Po tej awanturze Orszulik na kilka tygodni wylądował w seminaryjnym szpitalu. Jeszcze większy skandal wybuchł w czerwcu 1999 r. podczas pamiętnej wizyty JPII w Łowiczu. Tego dnia Orszulik był wyraźnie niedysponowany na skutek nocnego pijaństwa. Mimo listów od ludzi domagających się ukarania biskupa za takie zachowanie, Orszulikowi włos nie spadł z głowy. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro sam nuncjusz papieski w Polsce, arcybiskup Józef Kowalczyk, jest od lat przyjacielem Orszulika i uczestniczył w niejednym przyjęciu wydanym w Łowiczu. Od byłych oficerów SB wiemy, że szef Łowicza ma na koncie długą i owocną współpracę z bezpieką. Więc może i po tej stronie zostały mu szerokie plecy. Wszak od roku powinien być na niezasłużonej emeryturze, a nie jest. „W imieniu wszystkich pokrzywdzonych kapłanów diecezji łowickiej zwracamy się do redakcji z prośbą o poinformowanie szerokich rzesz
ysocy rangą oficerowie Straży Granicznej ochraniali interesy kardynała Macharskiego. Niszczono demaskujące go dokumenty, pozbywano się tych, którzy za dużo wiedzieli. Wśród pograniczników z Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu ostro się zagotowało, gdy ujawniliśmy rolę kardynała Franciszka Macharskiego w procederze „załatwiania” wiz do USA za bajońskie łapówki („Macharski di tutti capi” – „FiM” 12/2004). Przypomnijmy, że naszą publikację zilustrowaliśmy tajnym meldunkiem, w którym zastępca komendanta GPK Łysa Polana mjr Zbigniew Ch. informował swoich zwierzchników z Wydziału Ochrony Granicy Państwowej (OGP), że uzyskał „wiarygodne, potwierdzone dane wskazujące na to, iż kardynał Macharski pośredniczy w uzyskiwaniu przez obywateli RP wiz do USA”, a „»pomoc« taka aktualnie kosztuje 9000 USD”. Co więcej: „W rejonie Zakopanego i Nowego Targu jest kilka osób, które podejmują się »załatwienia« sprawy z upoważnienia Kardynała”. Przez kilka dni łudziliśmy się, że dowództwo Straży Granicznej zechce pilnie wyjaśnić, cóż takiego sprawiło, iż po wykryciu w 1997 r. przez mjr. Ch. siatki przestępczej działającej na Podhalu pod patronatem metropolity krakowskiego, nie podjęto dalszego jej rozpracowania. Niestety, zamiast badać, dlaczego sprawie ukręcono łeb, w Nowym Sączu trwają poszukiwania... źródeł przecieku informacji o zatuszowanej aferze. Prezentujemy zatem dalsze efekty naszego dziennikarskiego śledztwa. Tym razem będzie
W
czytelników o atmosferze, jaka towarzyszy od początku rządom bin Ladena łowickiego, Alojzego Orszulika” – czytamy w liście nadesłanym do redakcji. Udajemy się więc do Łowicza, by porozmawiać z owieczkami o ich pasterzu. – Zanim trafił do nas, przeszedł długą drogę z Baranowic Śląskich, gdzie się urodził w 1928 roku, do Sekretariatu Episkopatu Polski, dokąd skierowano go w 1962 roku – mówi jeden z kapłanów, zastrzegając sobie anonimowość. – W Episkopacie przez blisko ćwierć wieku zajmował się propagandą. Od końca burzliwego 1980 roku sekretarzował Komisji Wspólnej Przedstawicieli Episkopatu Polski i rządu PRL, a potem uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. W latach 80. spotykał się z przedstawicielami MSW (wielokrotnie na stopie towarzyskiej), rozmawiał, biesiadował i opowiadał dowcipy, co po latach potwierdził też generał Czesław Kiszczak. W 1992 roku został ordynariuszem nowo utworzonej diecezji łowickiej.
o osobach, których bezczynność gwarantowała kard. Macharskiemu i jego kompanom bezkarność oraz o powodach tej nadzwyczajnej pobłażliwości. Artykuł ten prześlemy i polecimy odpowiedniej prokuraturze, bo z pewnością oprócz Macharskiego kilka osób powinno tu beknąć za współudział w przestępstwie.
– Biskupstwo wyżebrał dla niego arcybiskup Bronisław Dąbrowski, również agent SB, który później bardzo tego żałował – mówi inny z kapłanów. Już wtedy Orszulik okazał się człowiekiem nie tylko przebiegłym, ale i niezwykle pazernym. O zachłanności Orszulika krążą historie wręcz niewiarygodne. Jedna z nich mówi o wywiezieniu przez niego z Sekretariatu EP około miliona dolarów przeznaczonych przez USA dla „Solidarności”. Kościelne inwestycje zrealizowane w ostatnich latach w Łowiczu to osobny temat. Wszystkie zasługi z tego tytułu przypisuje sobie Orszulik, ale nic nie powstało za jego pieniądze – opowiada kapłan nieźle zorientowany w kulisach życia kurialnych notabli. Wszystkie inwestycje, łącznie z kompleksem hotelowo-konferencyjnym w Maurzycach, sfinansowali diecezjalni księża, którym Orszulik zabiera ostatnie grosze. Dotyczy to również różnych fanaberii biskupa. Gdy do Łowicza miał przyjechać papież, cała kapituła katedralna zmuszona została do zakupu srebrnych sztućców z jego herbem, które po wizycie Papy trafiły w ręce przyjaciółki Orszulika – Hanny Suchockiej. – Kapłanów diecezji bulwersują różnorodne fiskalne decyzje szefa. Kilka lat temu wydał on specjalny dekret, na mocy którego wszyscy księża uczący religii w szkołach muszą oddawać połowę swoich pensji do kurii – opowiada jeden z naszych informatorów. – Ostatnio wielu wikariuszy zaczęło się buntować, więc Orszulik wzywa ich do kurii, opieprza, straszy i domaga się haraczu. Prawdopodobnie zamierza kupić kolejnego mercedesa, choć ten za kilkaset tysięcy z pewnością nie posiada w środku tylko łóżka wodnego. W listopadzie ub.r., czyli kilka miesięcy
Zamiejscowego (policja wewnętrzna), a obecnie zastępcy komendanta oddziału. To on właśnie – jak pisaliśmy w „Macharski di tutti capi” – zaprzeczył, jakoby cokolwiek wiedział o łapówkach kardynała. Pułkownik utrzymuje przyjazne kontakty z hierarchią kościelną. Ba, zna nawet papieskiego kapelana arcybiskupa Sta-
Straż kardynalska – Należy wpierw opisać ówczesny układ sił w KOSG. Formalnie szefem był jeszcze płk Tomasz Szkliński. Przedłużał moment odejścia ze służby przedstawiając zwolnienie lekarskie, a jego obowiązki pełnił ppłk Zbigniew Jeż, zastępca komendanta do spraw operacyjnych. Na czele wydziału OGP stał ppłk Wiesław Furmanek i to właśnie on jako pierwszy przeczytał meldunek majora Ch. Papier był gorący, więc Furmanek, nie wiedząc, co z tym fantem zrobić, nawet nie zostawił na nim śladu dekretacji i przekazał do decyzji komendanta Jeża – mówi nam jeden z oficerów Straży Granicznej. Ppłk Jeż miał dwa wyjścia: zlecić dalsze prowadzenie sprawy Sekcji Rozpracowań Operacyjnych kierowanej przez porucznika Krzysztofa T. lub – uwzględniając rangę herszta łapówkarzy – poprosić o wskazówki Komendę Główną Straży Granicznej w Warszawie. To pierwsze miało istotną wadę. Otóż w nowosądeckim KOSG wszyscy wiedzą, że T. jest siostrzeńcem pułkownika Wojciecha Szczygła, w 1997 r. naczelnika VIII Wydziału
nisława Dziwisza – obaj pochodzą z okolic Raby Wyżnej. Było więc niemal pewne, że do Macharskiego dotrze sygnał, iż jest namierzany. Na co więc zdecydował się ppłk Jeż? – Byłby samobójcą, gdyby przy sprawie takiego kalibru podjął decyzję samodzielnie. Wykluczam jego ochotę do ukrycia dokumentu, bo o biskupach nie wyrażał się najlepiej, a ponadto o Macharskim i wizach wiedziało już zbyt wiele osób. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zawiadomił Warszawę. Warto jednak pamiętać, że od 1997 r. komendantem głównym Straży Granicznej był absolwent Akademii Teologii Katolickiej Marek Bieńkowski. W efekcie na Łysą Polanę poszedł rozkaz, żeby papiery dotyczące kardynała zniszczyć. Podobno do kurii metropolitalnej w Krakowie ktoś dał cynk, żeby wycofali się z szemranych interesów, ale wątpię, czy definitywnie odpuścili sobie takie pieniądze – twierdzi nasz rozmówca. Inny funkcjonariusz Straży Granicznej opowiedział nam, co stało się dalej z oryginałem meldunku majora Ch.: – Wciąż spoczywał
7
po skończonej kadencji, Orszulik zwołał Radę Ekonomiczną i wymógł na służalczych urzędnikach budżet dla biskupa emeryta, czyli dla siebie. Jego miesięczna pensja ma wynosić 15 tys. zł. Ponadto kuria zobowiązana została do opłacania usług trzech sióstr, pokrywania kosztów utrzymania pałacu i dwóch służbowych samochodów z kierowcą. – Przed odejściem biskupa na emeryturę Pan Bóg doświadczył ciężko łowickiego krwiopijcę – opowiada jeden z obserwatorów życia kościelnego w diecezji. – W końcu ubiegłego roku zniknął nagle jego księgowy, ekonom diecezjalny ksiądz kanonik Krzysztof Malczyk, będący jednocześnie proboszczem w świątyni na skierniewickim Widoku. Po jakimś czasie służby specjalne, uruchomione na prośbę Orszulika i Głódzia, zlokalizowały zbiegłego ekonoma, ale miał on oświadczyć, że z Alojzym nie chce mieć już nic wspólnego. Biskupowi nie wypadało więc zrobić nic innego, jak tylko poinformować swych podwładnych, że ksiądz ekonom z powodu złego stanu zdrowia wziął niespodziewanie roczny urlop. Wielu uczciwych księży oraz wiernych nie może darować biskupowi m.in. tuszowania sprawy i ukrywania pedofila ks. Wincentego Pawłowicza z Witoni, oskarżonego i skazanego za seksualne wykorzystywanie nieletnich chłopców. – Gdybym spotkał na ulicy Orszulika – mówi jeden z mieszkańców Łowicza – kazałbym mu wziąć do ręki różaniec i rozpocząć pokutę za wszystkie grzechy. Tyle że on jest niewierzący, to pewne. Powiedziałbym mu także, aby przestał się martwić o pieniądze – my, łowiczaki, zawsze honorowi – pochowamy go za darmo. BARBARA SAWA
w sejfie komendanta i prawdopodobnie przekazany został następcy. Ppłk Jeż stał się zbyt niebezpieczny, bo kilka miesięcy później (bodajże w czerwcu 1998 r.) wykopano go, a wicepremier Janusz Tomaszewski (AWS) powierzył dowództwo KOSG młodemu policjantowi z Krakowa, kapitanowi Mirosławowi Hakielowi. Nominacja miała oczywiście charakter towarzysko-polityczny. „Spadochroniarz” wespół ze Szczygłem (awansowanym wówczas na stanowisko zastępcy komendanta) przez cztery lata tworzył udany tandem i kościelne wpływy na granicy czuć było na każdym kroku. Wymownym tego przykładem była sprawa funkcjonariusza, który miał wylecieć ze służby, a pozostał na żądanie pewnego dostojnika z krakowskiej kurii. Kto i kiedy wyczyścił archiwa? Upływ czasu sprawił, że nasz informator nie jest w stanie odtworzyć dokładnej daty wydania rozkazu zniszczenia (pozostającej dotąd we władaniu KOSG) reszty kwitów na Macharskiego: – Jest w każdym razie bezsporne, że Szczygieł usiłował wpuścić was w maliny, twierdząc, że nic nie wie. Wydawało mu się, że skutecznie zatarto wszystkie ślady i sprawa przestała istnieć. Było w nią wtajemniczonych kilka osób i teraz wszyscy zgłupieli, bo przecież mają protokół zniszczenia dokumentu, który opublikowaliście! A my mamy w zanadrzu jeszcze kilka niespodzianek. Gorąco więc namawiamy Komendę Główną Straży Granicznej do pilnego przekonania opinii publicznej, że kardynał już nie bierze, a jego poplecznikom wiedzie się nieco gorzej. Bo w Katolandzie o pociągnięciu kardynała do odpowiedzialności karnej nawet nie marzymy. DOMINIKA NAGEL
8
Rozmowa z bioterapeutą i radiestetą Zygmuntem Studenckim – Kim pan jest naprawdę: cudotwórcą, znachorem, lekarzem bez patentu czy hochsztaplerem? – Nie jestem ani lekarzem, ani cudotwórcą. Nie leczę ludzi, tylko pomagam im dojść do zdrowia. Zajmuję się diagnozowaniem schorzeń. – A ja z niewiarą podchodzę do medycyny niekonwencjonalnej i „leków na wszystko”... – Nic dziwnego, w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy bioterapeutów, ale niewielu jest takich, którzy naprawdę potrafią pomagać ludziom chorym. Nie brak też cudaków, którzy przyjeżdżają do naszego kraju z Chin, Wietnamu, Filipin czy Rosji. Wielu z nich po prostu oszukuje ludzi. – A pan jest jednym z nich... – Nie, bo ja nie neguję tradycyjnej medycyny; staram się ją uzupełniać i wspomagać radiestezją i bioterapią. Ta ostatnia działa chwilowo – jak tabletka – dlatego nie
stosuję jej jako podstawowego czynnika wspomagającego organizm w walce z chorobą. W przypadku ludzi przychodzących do mnie staram się postawić diagnozę, nie mówiąc, co jest chore, lecz szukając źródła choroby. Dlatego zwykle zaczynam od tego, czy ktoś mieszka w zdrowym miejscu, analizuję też sposób odżywiania się, ponieważ polska kuchnia jest ciężka i brakuje w niej wielu składników potrzebnych organizmowi. Wiele chorób wynika ze złego odżywiania. – Czy to prawda, że potrafi pan przewidzieć chorobę, która przyjdzie nawet za rok? – Bez wątpienia. Kilka lat temu zgłosiła się do mnie mieszkanka Tomaszowa Mazowieckiego, u której
każde dziecko chore na porażenie mózgowe, gwarantując skuteczność w 60–80 proc. Bezoperacyjnie leczę guzy piersi, mięśniaki, prostatę, wrzody żołądka i dwunastnicy, wszystkie choroby jelita grubego, kamice żółciową, nerkową, choroby tarczycy – nadczynność i niedoczynność, miażdżycę, cukrzycę, choroby kręgosłupa. – Trudno w to uwierzyć... – Proszę popatrzeć na zdjęcie nogi 72-letniego mężczyzny. Noga miała być obcięta, tymczasem ten człowiek chodzi, rana się zagoiła. – Wiele osób trafia do pana dopiero wtedy, gdy konwencjonalna medycyna okazuje się bezradna... – To prawda i nad tym bardzo boleję. Nasze społeczeństwo jest w więk-
tygodni, choć ma ona do dyspozycji skomplikowaną i drogą aparaturę. – Potrafi pan też odnajdywać zaginionych... – Potrzebne jest zdjęcie zaginionego i mapa okolicy, w której przebywał ostatnio. Przed laty zamordowano mieszkańca Sierakowa, gm. Kobylnica, a policja bezskutecznie poszukiwała denata. Także kilku radiestetów nie mogło sobie poradzić z tym problemem. W końcu poproszono mnie o pomoc, obejrzałem mapę i pojechałem do Sierakowa wskazać miejsce, w którym znajdowały się zwłoki. Pomyliłem się tylko o dwa metry. – Zatrzymajmy się jeszcze przy akupresurze – córce akupunktury.
Lekarz promienny podczas badania stwierdziłem bardziej chorą prawą nerkę. Kobieta była zdziwiona, bo leczyła nerkę lewą. Po pewnym czasie napisała do mnie list z podziękowaniem za diagnozę – okazało się, że rzeczywiście prawa nerka była chora. – Co to jest bioterapia? – Wyrównywanie zaburzeń energetycznych. Stosuję ją dopiero wtedy, gdy pacjent ma zdrowe mieszkanie, prawidłowo się odżywia i stosuje na co dzień akupresurę. Bioterapia dopiero wtedy może przynieść wymierne korzyści. – Jakie choroby pan leczy? – Jestem w stanie wyleczyć niemal
rzychodzi baba do lekarza.... a tu przychodnia zamknięta. Spotyka sąsiadkę, a ta, zamiast kuśtykać, idzie raźno z zakupami. – Kochaniutka, u cudotwórcy byłam – mówi. – Cudotwórcy? A co to za jeden? – A taki, co to tymi energiami leczy. – Co też pani opowiada, to oszołom, naciągacz jeden! – wtrąca staruszek z sąsiedztwa. I zaczyna się zażarta dyskusja na temat uzdrowicieli, cudotwórców, oszołomów, naciągaczy. Nieraz słyszeliśmy polemiki tego rodzaju, ale czy coś one wyjaśniły? Czym jest bioenergoterapia, kim jest bioenergoterapeuta i czy rzeczywiście może pomóc? Mamy nadzieję, że ten artykuł chociaż trochę rozjaśni Państwu tę „tajemniczą szarą strefę”, więc po kolei. Bioenergoterapia jest równie stara, jak historia ludzkości. Wzmianki o niej można znaleźć w starożytnych kulturach Majów, Inków, Azteków, kulturach azjatyckich czy staroegipskich papirusach. A jak ją definiuje encyklopedia? BIOENERGOTERAPIA – leczenie za pomocą bioenergii (bio – żywa; energia – wiadomo). Niestety, jest to zjawisko w zasadzie niesprawdzalne w laboratoriach fizycznych, a na ten rodzaj energii nie ma miejsca w idealnym modelu świata „zbudowanym” przez fizyków. Ale kiedyś nie było też miejsca na atomy, neutrony, protony czy elektrony, więc wszystko przed nami, a punktem stycznym jest „teoria strun”. Kim więc jest bioenergoterapeuta?
P
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
LECZENIE NATURĄ
szości leniwe i nie bardzo chce się troszczyć o swoje zdrowie. Uważa zwykle, że jakaś tabletka czy „ręce, które leczą” wszystko załatwią. W niektórych przypadkach jest za późno na kurację i mimo najlepszych chęci nie mogę pomóc. – Jak zaczęła się przygoda z radiestezją? – Interesuję się nią od najmłodszych lat, ale prawdziwego radiestetę spotkałem dopiero w 1965 roku. Stwierdził, że posiadam bardzo dobre promieniowanie i przepowiedział, że w przyszłości będę leczyć ludzi. Zawodowo zajmuję się radiestezją dopiero od 1983 roku, czyli od momentu, gdy uznano ją za zawód. – Czy za pomocą radiestezji można zlokalizować chorobę? – W ciągu paru minut potrafię postawić diagnozę, co medycynie konwencjonalnej zajmuje nieraz wiele
Najprościej mówiąc, jest to człowiek przekazujący osobie potrzebującej energię, która powoduje bądź wspomaga proces zdrowienia. Na pewno nie jest to – tak samo jak i lekarz medycyny konwencjonalnej – cudotwórca, który machnięciem różdżki „postawi na nogi” chorego na raka w ostatnim stadium choroby. Pewne jest, że istnieje przyczyna, czyli oddziaływa-
Polega ona na masażu uciskowym poszczególnych punktów ciała... – Chińczycy odkryli, że na naszych stopach znajdują się strefy odpowiadające organom wewnętrznym. Miejsca te nazwano receptorami. Poprzez ich masaż osiąga się lepsze ukrwienie zarówno receptora, jak i określonego narządu. Jest to niezwykle ważne, bo krew transportuje nie tylko tlen, ale i żywność, hormony, przeciwciała, a także produkty rozpadu i różnorodne złogi. – Wynalazł pan cudowną matę do akupresury... – Pracowałem nad nią 15 lat. Jest to mata z tworzywa sztucznego, atestowana przez Państwowy Zakład Higieny, waży zaledwie 400 gramów, a potrafi unieść ciężar nawet 350 kg. Ma funkcje uzdrawiające: służy do naturalnego pobudzania receptorów stóp; działa chromoterapeutycznie,
jest jedyną gałęzią medycyny naturalnej, gdzie nie sposób wyrządzić krzywdy osobie chorej – nie ma możliwości „błędu w sztuce”. No i teraz powstaje problem, bowiem w prawodawstwie polskim nie ma uwarunkowań prawnych dotyczących zawodu bioenergoterapeuty, który to „tytuł” przysługuje każdemu, kto ukończy na przykład dwugodzinny kurs.
Przychodzi baba do... nie bioenergoterapeuty, i skutek, czyli poprawa zdrowia lub wyzdrowienie niektórych chorych poddanych tym zabiegom. Potwierdzają to liczne badania naukowe, choć samego procesu nie udało się nikomu zbadać. Energie przekazywane przez bioenergoterapeutów można podzielić na dwie grupy: – energia „własna” bioenergoterapeuty (często odczuwalna przez chorego w sposób fizyczny, np. mrowienie, ciepło, zimno itp.); – energie zewnętrzne („ściągane” z kosmosu i przekazywane osobie leczonej, rzadko odczuwalne w sposób fizyczny). Jest wiele technik stosowanych w bioenergoterapii, a w ogłoszeniach najczęściej spotykane są: Reiki, Huna, chirurgia fantomowa, leczenie światłem itp. Nie ma jednak technik lepszych i gorszych – każdy bioenergoterapeuta ma wypracowaną własną metodę leczenia. Należy też wspomnieć, że bioenergoterapia
Tych, którzy tytułują się bioenergoterapeutami, możemy podzielić na trzy grupy: 1. Ci, którzy mają rzeczywistą wiedzę i możliwości, żeby leczyć. 2. Ci, którym się tylko tak wydaje. 3. Oszuści, którzy świadomie wykorzystują ludzką niewiedzę i naiwność. W pierwszej grupie skuteczność nie spada poniżej 30 proc. (nawet przy dużym zróżnicowaniu chorób bądź dolegliwości). Taki bioenergoterapeuta charakteryzuje się tym, że: – nigdy nie wchodzi w kompetencje lekarza (tzn. nie diagnozuje); – nie wypowiada się na temat przyjętej przez lekarza terapii, przepisanych leków itd.; – nie odwodzi osoby, która zwróciła się do niego o pomoc, od korzystania z medycyny konwencjonalnej, a wręcz przeciwnie, sugeruje kontynuowanie rozpoczętej terapii bądź udanie się do lekarza;
czyli jej stosowanie leczy kolorami radiestezyjnymi; zachowuje się jak piramida, czyli cechuje ją pozytywne promieniowanie kształtów. – Jednak ludzie nie bardzo wierzą w skuteczność takiej terapii. – A szkoda... W Danii czy Chinach zabiegi akupresury stosuje się w szpitalach. Gdyby u nas było podobnie, moglibyśmy skrócić pobyt każdego pacjenta w szpitalu, co oznaczałoby nie tylko poprawę zdrowia, ale i oszczędności. – Czy to prawda, że za pomocą owej cudownej maty potrafi pan też odchudzać „puszystych”? – Za pomocą maty, ziół ojca Klimuszki i specjalnej diety. Na stopie znajdują się przecież receptory żołądka, dwunastnicy, śledziony, wątroby, woreczka żółciowego i jelit. Wszystkie te organy biorą udział w przemianie materii. Masaż stóp trzeba wykonywać przez 10 minut dziennie, a nie sporadycznie. Zbyteczne będą wówczas jakieś „cudowne diety”. – Mimo efektów i skuteczności metod, o których pan mówi, tradycyjna medycyna nie uznaje pana metody leczenia... – Na Zachodzie tacy jak ja współpracują z lekarzami i przynosi to wspaniałe efekty w leczeniu większości chorób gnębiących współczesnego człowieka, tymczasem u nas odczuwalna jest niechęć i dystans do medycyny naturalnej. Być może w przyszłości uda się to zmienić, może kiedyś podpiszę umowę z NFZ i będę pomagał ludziom w leczeniu ich chorób. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
Zygmunt Studencki – dyplomowany mistrz bioterapii i radiestezji ze Słupska, radiesteta od 38 lat, tel. 602 371 923, (59) 842 79 49
– nie przypisuje jedynie sobie pozytywnych efektów prowadzonych przez siebie zabiegów, jeżeli chory był jednocześnie pod opieką lekarza. W drugiej i trzeciej grupie skuteczność nie przekracza 10 proc. Skąd „aż” taka skuteczność? Otóż każdy człowiek posiada ukrytą możliwość samouzdrawiania, która czasami zostaje uruchomiona na zasadzie autosugestii. Bioenergoterapia, podobnie jak medycyna konwencjonalna, szybko i skutecznie radzi sobie np. z przeziębieniem czy grypą, a choroby przewlekłe, na przykład nowotworowe, wymagają długiej kuracji. Bioenergoterapeuta najlepsze rezultaty uzyskuje w leczeniu chorób pochodzenia wirusowego (niestety, na razie nie dotyczy to AIDS), bakteryjnego, schorzeń tkanek miękkich oraz zaburzeń psychicznych i nałogów. Słabsze efekty uzyskuje się przy schorzeniach kości i chrząstek. Prawdą jest, że najkorzystniejszym rozwiązaniem dla chorego jest jednoczesne korzystanie z osiągnięć medycyny konwencjonalnej i bioenergoterapii. Coraz częściej (choć jeszcze zbyt rzadko) spotyka się lekarzy, którzy sami stosują techniki bioenergoterapeutyczne lub na stałe współpracują z dobrymi bioenergoterapeutami, co przynosi doskonałe efekty w leczeniu. – Hm... Czy przychodnia otwarta, czy nie, do lekarza w końcu pójść muszę... – myśli baba. – A przy okazji spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej o tym od energii i pewnie też do niego pójdę... ANETA PAWŁOWSKA PIOTR SIKORSKI
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
MIEJMY SIĘ NA BACZNOŚCI
G
Wdepnąć w... armię
Jan Kalinowski: – Czy Polska to rzeczywiście potęga militarna? Ryszard Nowak: – Ależ gdzie tam! Nasza armia jest teraz mniej sprawna, niż przed wejściem do NATO. Dopiero w roku 2008 jedna trzecia naszego uzbrojenia ma spełniać europejskie standardy, ale wymagać to będzie wielkich nakładów budżetowych. Uzbrojenie to jedno, ale ważniejsi są ludzie, ich wyszkolenie. A z tym jest tragicznie. Kadra jest coraz bardziej zdesperowana. Odzywać się za bardzo nie może, bo nikt nie chce skończyć jak pułkownik Chwastek, były dowódca ze Szczecina, który powiedział trochę prawdy o polskim wojsku. Kierujący armią politycy z MON skupiają się głównie na opowiadaniu bajeczek o restrukturyzacji, o unowocześnianiu i o jednostce GROM. Chcą stworzyć wrażenie, że za ich kadencji wszystko jest w najlepszym porządku. Ale pod tym chodnikiem jest mnóstwo podmiecionych śmieci. Politycy zachowują się tak, jakby przez cały czas trwała kampania wyborcza: po prostu kłamią! Minister Jerzy Szmajdziński, który w wyborach startuje z Jeleniej Góry, obiecał np. uratowanie w tym mieście wyższej szkoły radiolokacyjnej. Szybko zapomniał
o obietnicy – szkoły nie ma, zaś bezrobotnych wojskowych przybyło. Do tego dochodzi bardzo bierna postawa zwierzchnika sił zbrojnych, prezydenta Kwaśniewskiego, który także nie interesuje się warunkami służby żołnierzy i nie ma pojęcia, co się dzieje za bramami koszar. – A co się dzieje? – Bardzo źle. Jesteśmy wręcz zalewani informacjami o brutalizacji tzw. fali. To, co pokazano w filmie „Samowolka”, to mały pryszcz w porównaniu z rzeczywistością NATO-wskiego wojska. Dochodzi do homoseksualnych gwałtów i niezliczonej liczby pobić. „Dziadkowie” (starsi żołnierze służby zasadniczej – przyp. J.K.), potrafią np. wysłać młodego żołnierza po dwa litry wódki, nie bacząc na to, że nie ma on ani pieniędzy, ani zgody na przepustkę. Niektórzy przerażeni rodzice żołnierzy zakładają im konta w bankach, żeby w takich przypadkach mogli sprostać... „wymaganiom armii RP”. Pijaństwo stało się powszechne. Coraz dotkliwiej odczuwany jest problem związany z narkotykami. Oficerowie po odpracowaniu etatowych godzin śpieszą do swoich domów, a w koszarach kwitnie drugie życie.
dyby posłuchać prezydenta Kwaśniewskiego lub ministra Szmajdzińskiego, który w wojsku nigdy nie służył, wychodzi na to, że Polska to potęga militarna, która nie wycofa się z Iraku, póki nie zaprowadzi tam demokracji. A może, zanim zaczniemy robić porządki u innych, lepiej byłoby posprzątać wielki bałagan u siebie? Takiego zdania jest Ryszard Nowak, były poseł (1993–1997), szef Ruchu Obrony Żołnierzy.
rzed siedmioma laty prezydencki minister, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec, po wylądowaniu śmigłowca pocałował ziemię. A to w Katolandzie wielkim przestępstwem jest! Powinni za nie odpowiadać jeszcze co najmniej: szybkonogi lekkoatleta Robert Korzeniowski oraz inne dobro narodowe – skoczek narciarski Adam Małysz. Wszakże oni też lubią sobie kucnąć i ucałować glebę! Fobie ponad 2 tys. obrońców papieża i współwyznawców Rydzyka, którzy zarzucili prokuraturę doniesieniami o rzekomym popełnieniu przestępstwa, są bardzo kosztowne dla prokuratury. Jak dotąd wynoszą ponad 100 tys. zł, ale to dopiero początek wydatków z kieszeni podatnika. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kaliszu prokurator Janusz Walczak potwierdza koszty, które wynikają głównie z opłat korespondencyjnych (za każdym razem osoba składająca doniesienie musi być powiadamiana np. o umorzeniu sprawy). Dodatkowo informuje, iż być może będzie trzeba przesłuchać prezydenta Kwaśniewskiego. Jest on ostatnim z niezeznających jeszcze pasażerów śmigłowca, który we wrześniu 1997 r. wylądował w Ostrzeszowie (woj. wielkopolskie). Prokuratura Krajowa w Warszawie raczej z uśmiechem przyjęła propozycję przesłuchania Kwaśniewskiego. – Trudno to sobie wyobrazić – powiedziała Barbara Wilkosz-Śliwa. – Nie ma przepisów regulujących tę kwestię. Wcześniej prokurator zanotował zeznania Siwca, prezydenckiego lekarza, oficerów ochrony oraz tych,
P
– Zatem Ruch Obrony Żołnierzy najchętniej zlikwidowałby armię? – Ależ skąd. Nie chcemy działać przeciwko wojsku, ale chcemy, aby wojsko było cenną męską przygodą, szkołą życia, a nie okresem upokorzeń, męczarni fizycznych i psychicznych. Jedną z przyczyn złej sytuacji w Wojsku Polskim jest skandalicznie przeprowadzany pobór. Komisje poborowe – zamiast dokładnie badać – dokonują zaledwie oględzin. Słynne już rozebranie się do golasa za parawanem jest tego najlepszym dowodem. Ręce ma, nogi ma, inne członki też
którzy witali Kwaśniewskiego na murawie stadionu, za ryj wzięto m.in. byłego wojewodę kaliskiego Eugeniusza Małeckiego. Słynna scena ucałowania ziemi przez Siwca nie była nakręcona – jak do tej pory podają polskie media – amatorską kamerą, lecz sprzętem należącym do nieistniejącej już kaliskiej telewizji Centrum. Jeden z reporterów tego ośrodka (w odpowiednim terminie rozpoczął nagle karierę w warszawskiej centrali Poczty Polskiej...) miał trzy lata później przekazać sensacyjną kasetę przedstawicielom sztabu wyborczego Mariana Krzaklewskiego. Na kanwie zarejestrowanego tam materiału powstał najsłynniejszy klip wyborczy wszech czasów (obok scen z klęczącym Siwcem oglądaliśmy „zatrutego pokarmowo” Kwaśniewskiego na Ukrainie i inne takie ciekawostki). Do sprawy Siwca Prokuratura Rejonowa w Ostrzeszowie wraca już trzeci raz. Po pierwszym umorzeniu ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński zagdakał, że jest to decyzja kontrowersyjna. Czy można się zatem dziwić, iż błyskawicznie wznowiono dochodzenie w sprawie rzekomej obrazy uczuć religijnych, tym bardziej że aktywiści Radia Maryja ponownie zarzucili prokuraturę protestami. W ubiegłym tygodniu skontaktowaliśmy się z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego. Sekretarka Marka Siwca poinformowała, że jej szef nie będzie komentował działań prokuratury. Pewnie tak samo zachowałby się papieski Dziwisz, więc do Watykanu w tej sprawie „FiM” nie telefonowały! JK
Zabójczy pocałunek
w porządku, więc kategoria „A” się należy. I jest to kategoria przewidziana praktycznie jedynie dla synów biedoty, bezrobotnych, słabo wykształconych i mało zaradnych życiowo ludzi. Czy słyszał pan, żeby do służby zasadniczej powoływano synów polityków, adwokatów, lekarzy czy bogatych biznesmenów? – Jedynym wyjściem byłaby zatem armia zawodowa? – Proszę mnie nie rozśmieszać! Od lat kolejne ekipy rządowe powtarzają te bzdury, chociaż same zapewne wiedzą, że w sytuacji Polski jest to nierealne. Nawet Niemcy nie mają w pełni zawodowej armii, a jedynie w USA funkcjonuje ona w miarę bez zarzutu, chociaż bogaci Amerykanie dochodzili do tego stopniowo. Szefostwo MON ogłosiło za to, że skraca służę z 12 do 11 miesięcy. To bardzo perfidna decyzja! Obecnie, kiedy żołnierz wychodzi do cywila po roku, otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych. Po 11 miesiącach takiego
9
zasiłku już nie dostanie. To jest wielki skandal! Taki sam jak to, że do wojska w Polsce idzie się na gębę, nie podpisując z państwem żadnego kontraktu. W innych krajach NATO żołnierze takie kontrakty mają, co pozwala im poznać nie tylko zakres własnych obowiązków, ale także powinności państwa. Brak takiej umowy powoduje, iż państwo umywa ręce w razie na przykład wypadku podczas służby. – Wydawałoby się, że w demokracji wojsko powinno być bardziej otwarte na społeczeństwo, a stało się – jak się wydaje – skutecznie wyizolowane. – Tak jest w istocie. Być może dowódcy nie chcą, żeby cywile zobaczyli faktyczną biedę w naszej armii, więc wolą się pozamykać szczelnie w jednostkach i – kiedy trzeba – udawać przed mediami NATO-wską gotowość. W polskim wojsku nie ma związków zawodowych, chociaż powołano je w policji i straży pożarnej. Prawdą jest, że związków nie ma też w innych armiach, ale na przykład we Francji działa instytucja męża zaufania. U nas kadra zawodowa nie ma się praktycznie do kogo odwołać. W coraz gorszej sytuacji znajdują się wojskowe rodziny. Powiem tak: doszło do tego, że wojskowi wstydzą się, że są wojskowymi. Pewnie dlatego na ulicach naszych miast tak rzadko można dziś zobaczyć ludzi w mundurach. W innych krajach takie paradowanie jest naprawdę zaszczytem i prawdziwą nobilitacją. Rozmawiał JAN KALINOWSKI
Ruch Obrony Żołnierzy – jedyne stowarzyszenie w Polsce, zajmujące się patologiami związanymi z Wojskiem Polskim. Skupia ludzi, którzy z winy armii doświadczyli przykrości bądź tragedii, ale także wybitnych fachowców z dziedziny wojskowości. Adres kontaktowy: 58-580 Szklarska Poręba, ul. 1 Maja 37, tel. (075) 717 35 78 lub 601 592 254.
rezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz stanowczo zaprzecza, jakoby wspierał finansowo organizacje charytatywne, kościoły i związki wyznaniowe.
P
w zadania w zakresie bezpieczeństwa miasta, oświaty i wychowania, ochrony zdrowia, pomocy społecznej i kultury. Największą kasę (4 468 733 zł) zgarnęły w 2003 r. zgromadzenia zakonne na prowadzenie domów pomocy społecznej (DPS), które są finansowane z dotacji budżetu państwa. Przy tej kwocie – skromne 24 tys. zł na „imprezy i inicjatywy kulturalne” organizowane przez parafię nie są w ogóle warte wzmianki. Parafie mają także spory udział w realizacji zadań w zakresie bezpieczeństwa miasta – dostały niemalże... 40 proc. ogólnej sumy przeznaczonej na te zadania! DT
Chcieć to dać Jest za to bardzo hojny dla instytucji, „które realizują zadania własne gminy i powiatu”. I jak się okazuje, największą rolę wśród nich odgrywają... parafie i domy pomocy społecznej prowadzone przez zgromadzenia zakonne. Z pisma prezydenta skierowanego do wrocławskiego oddziału APP RACJA wynika, że są one zaangażowane
Dotacje Gminy Wrocław do zadań publicznych realizowanych przez instytucje, które można określić jako organizacje charytatywne oraz kościoły i związki wyznaniowe. Dotacje w zakresie
Suma ogółem (PLN)
– bezpieczeństwa miasta – oświaty i wychowania
110 987
Dotacja dla parafii (PLN) 41 986
656 223
31 500
– ochrony zdrowia
2 015 111
491 059
– pomocy społecznej (DPS)
4 518 653
4 468 733
– pomocy społecznej
3 561 623
840 370
– kultury
2 131 281
24 000
10
A TO POLSKA WŁAŚNIE
WbiłgoRAJU! 6 marca w Biłgoraju pojawiła się Najświętsza Maria Panna. Przywieziono ją samochodem. I tak rozpoczęła się kolejna podróż obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Na powitanie Królowej Polski przybył orszak kardynałów i biskupów z dworzanami, szwadron kilkuset księży, pułk zgrzebnych zakonników oraz zaciężnych sióstr zakonnych. Za przewodnikami stada poczłapały tysiące owieczek z diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Straż miejska i policja robiły za ochroniarzy wszystkiego, co czarne. Wzdłuż ulicy Krzeszowskiej i na terenie parafii pod wezwaniem Marii Magdaleny ustawił się (łatwo)wierny lud. W oczekiwaniu na oblicze Matki Boskiej zawodzono pieśni religijne. O godzinie 14.00 pod kościół zaczęły podjeżdżać ciemne limuzyny uczniów Chrystusa. Według ważności – najpierw Glemp, potem Macharski i cała reszta dostojników. Poorane twarze wiernych rozjaśniły się ogarnięte błogostanem – krzyczeli, bili brawo, podbiegali do samochodów... Pełna euforia. I w końcu nie wiadomo było, czy nadal czekają na przybycie Maryi, czy może to, na co czekali, już się zjawiło. Po godzinie podjechał wreszcie samochód-kaplica z obrazem. Młodzież wzięła zawartość na barki
i poniosła do kościoła. Tam już czekali co godniejsi. I nagle pod kościołem stał się cud! Staruszkowie pochwycili swoje laski w dłonie i gromadnie ruszyli taranem do środka, licząc łokciami żebra reszty uczestników ceremonii. Jeden z dziadków, chyba 90-letni, wbił mi podczas galopu kolano między nogi i tak pociągnął ze dwa metry do przodu, że niewiele brakowało, a uderzyłabym głową w kamienne schody kościoła. Każdy chciał się załapać na miejsce w środku, na widowni. Niech ktoś jeszcze powie, że Matka Boska nie „daje siły swojemu ludowi”! IZABELA DEMSKA Fot. Alex Wolf
Wywiad z Andrzejem Lepperem, przewodniczącym „Samoobrony” – Piotr Żelazny: – Panie Przewodniczący, notowania sondażowe są dla Was bardzo pomyślne. Nie podoba się to jednak wielu, także środkom tzw. masowego przekazu, nie tylko tym związanym z PO. Jak Pan to wytłumaczy? Andrzej Lepper: – Nas to nie dziwi. Nastąpił lęk przed Lepperem i jego partią, bo chcemy rozliczyć przeszłość i spełnić pustą obietnicę Lecha Wałęsy co do puszczenia niektórych w skarpetkach. Na nas stawiają normalni ludzie. Ci, którzy codziennie rano zastanawiają się, co zjedzą na obiad i czy ich dzieci pójdą spać najedzone. Społeczeństwo nie jest ślepe i wie doskonale, że nasi polityczni przeciwnicy już byli co prawda w innych formacjach, pod innymi sztandarami, ale ich twarze zwykłym zjadaczom chleba kojarzą się tylko z jednym – z wszechobecną biedą. Nie dziwimy się więc, że nas się atakuje, bo przecież nasze notowania trzeba obniżyć. Tylko efekt jest skrajnie inny. Im bardziej się nas opluwa, tym bardziej przybywa nam punktów. Dziennikarze zaś robią to, co nakazują ich szefowie. Jeżeli Samoobrona przejmie w Polsce władzę, to zrobi także porządek w mediach. Jestem bardzo zainteresowany tym, aby dowiedzieć się, za co mnie i moją partię atakują tacy redaktorzy jak Monika Olejnik, Kamil Durczok czy też panie Pieńkowska i Czajkowska? To
Henryk hrabia Jankowski, wie bursztynu i mąż Kajtusia, przy mieć na pokojach kogoś ważn znanego i wpływowego. A że kimś jest teraz Andrzej Leppe
Samoobrona zamówiła sobie u hrabi ryka mszę w intencji ofiar światowego zmu. Zapomniany już przez Boga i lu lan polityków znowu odżył. Przed mszą wał się szyk ze sztandarami, a na jego me tuzy Samoobrony – m.in. Andrze i Danuta Hojarska. Prałat wygłosił homilię, która by jak flaki z olejem. Przyłożył trochę S Huebner i – zważywszy na gości – P Obywatelskiej (wśród której ma wielu w li). Powiedział to, co zawsze – że Unia żenie, my daliśmy Europie wolność, a mian nas wyniszczy narodowo, że grub zrobiła nam krzywdę, a komuniści pow dzieć w pierdlu. Władca pierścieni, b i najdroższych, ciemnych limuzyn mów o biedzie i cywilizacji śmierci. Nie bard co miał na myśli, mówiąc bieda... Czy
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r. naprawdę nas bardzo interesuje. Każdy polityczny obserwator polskiej sceny widzi przecież, że ci redaktorzy, i nie tylko oni, robią wszystko, żeby pogrążyć Samoobronę. A my jesteśmy zainteresowani, skąd nagle w Polsce pojawili się magnaci medialni pokroju pana Waltera? Żeby stworzyć prywatną stację telewizyjną, nie wystarczą układy, potrzeba jeszcze ogromnego kapitału. Z tego, czego się dowiadujemy
przyszłość, tak mniej więcej zakłada ustawa. Dzieje się odwrotnie i my o tym głośno mówimy. – Msza w kościele ks. Jankowskiego jakoś nie pasuje do Pana – człowieka, który nie chce mieć nic wspólnego z antysemityzmem. Dlaczego więc Gdańsk i dlaczego właśnie Jankowski? – Podkreślałem i podkreślał będę, że brzydzę się wszelkimi formami prze-
aby ludzie wiedzieli, kim tak naprawdę jest Lepper. Co w takim razie zamierza sam zainteresowany? – Nie mam najmniejszego zamiaru walczyć z tymi panami ich bronią, bo myślę, że kto mieczem wojuje, od niego zginie. Polacy znają już dokładnie Rokitę i Tuska i wiedzą, czego się można po nich spodziewać. Oni mieli już okazję rządzić i wpływać na naszą
Era Leppera podczas różnych spotkań, telewizja TVN powstała podobno na bazie afery w FOZZ. Trudno mi powiedzieć, ile w tym prawdy, ale obiecuję, że jak będziemy mieli możliwości, dokładnie to sprawdzimy. – Panie Przewodniczący, z tych właśnie mediów dowiadujemy się, że Wasza partia zabierze przysłowiowym Kowalskim emerytury i renty. – Nikomu nic, co jest mu należne, nie zabierzemy. Wręcz przeciwnie. Temu Kowalskiemu chcemy jeszcze dołożyć, aby mógł godnie żyć. To właśnie media przeinaczają jeden z punktów naszego programu, który zakłada reformę systemu funduszy emerytalnych. Fundusze te powstały, aby pomnażać majątek ich udziałowców, a tymczasem pomnażają majątek republiki kolesi. Z naszych składek emerytalnych ma być budowana nasza
elbiciel ywykł nego, tym r...
iego Heno terroryudzi kapeą uformoczele saej Lepper
ła nudna LD, pani Platformie wielbicieto zagroa ta w zaba kreska winni siebursztynu wił jeszcze dzo wiem, yżby swój
śladowania kogoś za pochodzenie czy poglądy. Gdańsk i kościół św. Brygidy zostały wybrane przez nas tylko dlatego, że stanowią dla Polski pewien symbol. To właśnie tu narodziła się wolność, tu powstała Solidarność. To, czego przywódcy Solidarności nie zrobili, tracąc bezpowrotnie daną im przez historię szansę, my zamierzamy dokończyć. Samoobrona to prawie w 80 proc. partia byłych solidarnościowców. Ktoś tych ludzi oszukał i nie był to zapewne prałat Jankowski. Podczas rozmów z księdzem nie poruszaliśmy żadnych wątków antysemickich. Zamówiliśmy mszę w intencji ofiar terroryzmu, szczególnie tych z Madrytu i tylko taka idea nam przyświecała. – Depczecie po piętach partii Rokity i Tuska. Jeden z tych panów złożył publicznie deklarację, że zbada dokładnie Pański życiorys,
rzeczywistość. Raz w różnych Uniach, Kongresach Liberalnych, Akcjach Wyborczych, obecnie w Platformie. Czy oni naprawdę myślą, że Polacy to zgraja głupków i sklerotyków? Przecież za 2 czy 4 lata równie dobrze panowie ci mogą znaleźć się w PSL, nie obrażając tej partii, czy też w zupełnie nowym
Samoobrona prałata ciężki los po nabyciu nowej fury – bmw? Wynajęta orkiestra wojskowa, która przygrywała podczas mszy, bierze za ową usługę 10 tysiączków polskich złotówek. Jankowski i bieda – brzmi to jak prowokacja! Msza się odbyła i z pewnością ulżyła ofiarom terroryzmu. Chociaż... przekazicielem intencji Leppera był hrabia Jankowski, więc wątpię, aby Stwórca chciał go jeszcze słuchać. P.Ż. Fot. Autor
tworze politycznym. My zamierzamy walczyć z nimi w sposób bardzo cywilizowany – na programy. Problem w tym, że my go mamy, a oni nie. To panowie z PO zaczynają ze mnie ostatnio robić agenta obcych służb, szkolonego za pieniądze niepolskich podatników. Do kompletu brakuje jeszcze afery rozporkowej i choroby psychicznej. – Jeżeli Samoobrona przejmie władzę w Polsce, a tak wróżą przecież obecne sondaże, to czego może spodziewać się zwykły obywatel? Niektórzy przewidują model białoruski, inni PRL-owski. A jak będzie według Andrzeja Leppera? – Obiecujemy społeczeństwu normalność, poszanowanie prawa i coraz godniejsze życie. Mamy pomysły, mamy ludzi, którzy te pomysły wdrożą. To chyba wystarczy. Nie będziemy czynić żadnych rewolucji i sądów kapturowych. To, że Samoobrony boją się rekiny biznesu nie dziwi nas. Jeżeli ktoś nie potrafi udowodnić, skąd i dlaczego jest tym rekinem, bać się nas powinien, ale do rozstrzygania o winie są sądy. A minimum socjalne i miejsca pracy, jakie będziemy się starać tworzyć, są tym, na co czeka polskie społeczeństwo. Uczciwi ludzie nie mają się czego obawiać. Rozmawiał PIOTR ŻELAZNY
11
adyma w słupskiej Samoobronie! Członkowie partii zabrali sprzęt biurowy z biura poselskiego Andrzeja Leppera! Wódz dzieli ministerialne stołki, a sam nie ma na czym siedzieć. Po ostatnich wyborach parlamentarnych słupska Samoobrona nie uzyskała żadnego mandatu poselskiego. Na pocieszenie wódz, pochodzący ze Stowięcina w gminie Główczyce – wielki Andrzej Lepper – otworzył w mieście swe biuro poselskie. Kierownikiem mianował Jana Piechocińskiego, szefa powiatowej Samoobrony w Słupsku. Pan Janek to prosty, ale uczciwy człowiek, rolnik z Klęcinka w gminie Główczyce. Przez
Z
Lepperiada kilka lat człowiek ten społecznie, bez żadnej zapłaty zasuwał w biurze Leppera. Dyżurował w nim 3 razy w tygodniu po kilka godzin i nawet za dojazdy do Słupska płacił z własnej kieszeni. Odwalał wraz z żoną za friko całą robotę, włącznie ze sprzątaniem i praniem firanek. Centrala Leppera w Koszalinie pokrywała jedynie bieżące koszty utrzymania słupskiego biura, czyli czynsz, rachunki za prąd, telefon, etc. Za papier, znaczki, tusz i inne media niezbędne do prawidłowego funkcjonowania biura Janek musiał płacić z własnej kieszeni. Wysmarował więc do wodza kilka pism, w których prosił o pokrycie tych kosztów. Andrzej owszem, zajął się problemem i obiecał Jasiowi nawet 500 zł za jego harówę. Jak to jednak z Lepperem bywa – obietnice swoje, a życie swoje. Gdy Piechociński po raz kolejny upomniał się o swoje, wódz wywalił Jasia z biura na zbity ryj! Na miejsce Piechocińskiego mianował Stanisława Stukana, zamieszkałego w Runowie w gminie Potęgowo. Człowiek ten wykazał się aktywnością, ale... tylko na blokadach dróg. Kilka miesięcy temu, podczas nasiadówki z chłopskim aktywem w Słupsku, Lepper zapowiedział, że Stukan zostanie posłem. Szeregowi i funkcyjni członkowie słupskiej Samoobrony są wielce zdziwieni i zaskoczeni decyzją wodza. Nikt z nich nie lubi bowiem Stukana, który dla partii w Słupsku nic nie zrobił, a zajmuje się jedynie dzieleniem skóry na niedźwiedziu, czyli przyszłego koryta. Zabrali mu więc z biura część mebli należącą do partii, a nawet... przybory biurowe, które Piechociński kupił za własną kasę. Niech teraz nowy szef biura sam za wszystko buli z własnej kieszeni! Lepper po raz kolejny udowadnia, że liczą się dla niego ludzie bierni. Jeśli tak miałaby wyglądać Polska pod rządami Samoobrony, to... ja już występuję o wizę. Białoruską. ADAM SITO
12
37 księży z diecezji St. Cloud w MinneKSIĘŻA CHCĄ ŻON socie wysłało jednobrzmiące listy do przewodniczącego Konferencji Biskupów Amerykańskich, bp. Wiltona Gregory’ego. Apelują o podjęcie dialogu w kwestii wprowadzenia dobrowolności celibatu. „Dołączamy swe głosy do głosów księży innych diecezji, wzywających biskupów do dyskusji nad sprawą obowiązkowości lub dobrowolności celibatu księży obrządku łacińskiego – piszą sygnatariusze we wstępie. – Nasza troska o Kościół jest szczera”. W minionym roku podobne listy i petycje kierowali do władz kościelnych duchowni z Chicago, Pittsburgha, Nowego Jorku, Minneapolis, Milwaukee, Albany, Toledo, Arlington oraz Belleville – macierzystej diecezji bp. Gregory’ego, który w odpowiedzi oświadczył, że celibat jest „duchowym sposobem zbliżenia się do Chrystusa”. Wyraził również opinię, że zniesienie obowiązkowości celibatu niekoniecznie oznaczać będzie wzrost liczby kandydatów na księży. LF Na konferencji prasowej w Chile, w trakcie Konferencji Komitetu ds. Populacji i Rozwoju i w przeddzień rozpoczęcia obrad Komisji Ekonomicznej Ameryki Łacińskiej, zaprezentowano rezultaty badań sondażowych przeprowadzonych w kilku krajach regionu. Oto co się okazało: 58 proc. katolików z Meksyku, 55 proc. z Kolumbii i 46 proc. z Boliwii twierdzi, że księża dopuszczają się przemocy seksualnej wobec dzieci. Tylko 7 proc. Meksykanów, 5 proc. Kolumbijczyków i 4 proc. Boliwijczyków jest zdania, że takie rzeczy się nie zdarzają. Nie koniec na tym. 91 proc. katolików z Kolumbii i Meksyku oraz 79 proc. z Boliwii uważa, że dorośli powinni mieć dostęp do środków antykoncepcyjnych. Prawie wszyscy są zdania, że przysługuje im to za darmo. 60 proc. katolików meksykańskich, 56 proc. boliwijskich i 49 proc. kolumbijskich opowiada się za dopuszczalnością aborcji. Liczba katolików w społeczeństwach tych trzech państw południowoamerykańskich jest porównywalna do liczby katolików w Polsce. Nasz kraj jest jednak „religijnie” bardziej zdyscyplinowany. TSz
LATYNOSI WIEDZĄ SWOJE
Sean i Melissa Davidson udali się na projekcję „Pasji” motywowani pragnieniem pogłębienia swego życia religijnego. Rezultat był zgoła odwrotny i godny pożałowania. Amerykańska para wylądowała... w kiciu. Dyskusja dotycząca teologicznych implikacji oglądanego ukrzyżowania przybrała gwałtowny obrót. Sean po wyjściu z kina był przekonany, że jego interpretacja jest właściwa, zaś żona ostro oponowała, przedstawiając własną teorię. Już w domu dyskusja tak się zaogniła, że doszło do rękoczynów. Melissa odniosła rany twarzy i ramienia; Sean został podźgany nożycami. Koniec końców, małżonkowie... wezwali policję. Zwolniono ich za tysiącdolarową kaucją. „Wezwać gliny na siebie nawzajem to była najgłupsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić” – ze skruchą oświadczyła połowica. Oto prawdziwy żar religijny! LF
MĘCZEŃSTWO DAVIDSONÓW
W amerykańskich szkołach odkryli nową pasję: uczniowie oskarżają swe placówki edukacyjne o represjonowanie ich uczuć religijnych albo odwrotnie – o nielegalne propagowanie religii. Szkoły są też oskarżane przez ugrupowania obrony praw religijnych lub obywatelskich o postępowanie niezgodne z ideologią danej organizacji. W Nowym Orleanie dyrektorka szkoły podstawowej został postawiony w stan oskarżenia przez American Civil Liberties Union za to, że polecił nauczycielom rozdać uczniom tekst modlitwy do odmówienia przed lekcjami. Pacierz był prośbą do Boga o „pomoc w pokonaniu wroga”, czyli klasówek. Dyrektor Paulette Walker chodziło jednak bardziej o swą własną skórę niż o dobre stopnie uczniów. Jej szkoła, Samuel Green Middle, zalicza się do najgorszych w i tak bardzo słabym dystrykcie szkolnym. Jeśli jej uczniowie po raz kolejny gremialnie obleją egzaminy, stan może wprowadzić zarząd komisaryczny placówki i pani dyrektor pójdzie na zieloną trawkę. Walker wie, że nie będzie łatwo, więc i modlitwa, której tekst – nawiasem mówiąc – zawiera liczne błędy, stwierdza otwarcie: „Trzeba nam cudu”. Skoro cud, to bez Boga nie razbieriosz, bo nie ustanowiono jeszcze świętego patrona marnych uczniów i jeszcze gorszych nauczycieli. LF
JAK TRWOGA TO DO BOGA
W dzienniku „The New York Times” ukazało się całostronnicowe ogłoszenie pt. „Obietnica ochrony. Przyrzeczenie uzdrowienia”. Przewodniczący konferencji biskupów USA Wilton Gregory oświadczył: „Historia, którą dziś poznajecie, jest już historią”. Miało to przekonać opinię publiczną, że molestowanie seksualne ponad stu tysięcy dzieci przez prawie 5 tys. kapłanów katolickich w USA miało kiedyś miejsce, ale dziś już się nie zdarza. Nonsens, bo oto np. ks. Barry Ryan, lat 56, podpisał oświadczenie, w którym przyznał się, że kilka miesięcy temu zgwałcił 6-letniego chłopca w jego własnym domu w Nowym Jorku. Ksiądz został aresztowany, a kilka dni temu wylądował w szpitalu, bo został pobity przez współwięźniów, którzy nie tolerują pedofilów. Jak widać, skłonności ks. Ryana nie cofnęły się cudownie po nagłośnieniu pedofilskiej afery. TW
CUDOWNIE WYLECZENI
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
ZE ŚWIATA ilmowe obrazy męki Chrystusa są niemal równie stare jak historia kinematografii. Pierwszy kinowy pokaz braci Lumière miał miejsce w grudniu 1895 roku, a już w 1897 roku motyw pasji pojawił się aż w sześciu filmach. Wśród nich największą sławą cieszył się film Leara i J.M. Coissaca „Passion”. W 1905 roku na ekrany kin weszła „Boża Męka” Luciena Nongueta i Ferdinanda Zekki, pierwsza monumentalna ekranizacja widowiska pasyjnego. Jej realizacja pochłonęła wiele środków, a pracowano nad nią dwa lata. W 1927 roku zdystansowała ją amerykańska superprodukcja „Król królów” w reżyserii Cecila B. de Mille’a, opowiadająca o trzech ostatnich latach życia Jezusa. Widowiskowe sceny masowe, nowatorskie, trickowe zdjęcia zmartwychwstania i wniebowstąpienia oraz kilka sekwencji nakręconych w kolorze sprawiło, że film stał się kasowym przebojem. Za artystycznie najwybitniejszą ekranizację i zarazem najwierniejszą adaptację dziejów Chrystusa uchodzi dedykowana „słodkiej pamięci Jana XXIII” „Ewangelia według Mateusza” (reżyser z premedytacją wykreślił skrót „św.”) Pier Paolo Pasoliniego (1965). Nim jednak jego metafizyczną siłę dostrzegł Watykan, film wywoływał burzliwe dyskusje. I to nie tylko z uwagi na osobę twórcy – zdeklarowanego antyklerykała, marksisty i homoseksualisty, wielokrotnie oskarżanego o bluźnierstwo (jego filmy były na kościelnym indeksie). Równie wielkie kontrowersje wzbudzał skrajny
F
Pasje na ekranie
realizm i oszczędność środków wyrazu oraz fakt zaangażowania aktorów amatorów. Jezusa zagrał kierowca ciężarówki; apostołów – przyjaciele reżysera; Matkę Boską – jego matka, a w roli „ludu bożego” wystąpili autentyczni wieśniacy. Główną intencją Pasoliniego było ukazanie sprzeczności między przesłaniem Chrystusa a wykorzystywaniem go przez religię. Nie obeszło się bez skandalu przy okazji „Jesus Christ Superstar” (1973), zrealizowanego przez Normana Jewisona na podstawie opery rockowej Andrew Lloyda Webbera (muzyka) i Tima Rice’a (teksty), kultowego dziś obrazu pokolenia dzieci kwiatów. Przez konserwatywne środowiska film został uznany za obrazoburczy. Uczucia religijne obrażało dosłownie wszystko: konwencja rock-opery, tytuł i współczesne stylizacje – hipisowski wygląd Jezusa,
iszpania ma nowego premiera, którym został szef tamtejszej partii socjalistycznej. Zmiany na Półwyspie Iberyjskim bardzo zasmuciły polskiego lewicowego premiera, bo w Hiszpanii zapowiada się zwrot na lewo. Okazuje się, że zmiana warty w Hiszpanii zaniepokoiła także miejscowe duchowieństwo. O tych niepokojach poinformowało 18 marca 2004 roku Radio Watykan, które w swoim polskojęzycznym serwisie informacyjnym przekazało następującą wiadomość: „Nieoczekiwane zwycięstwo lewicy w wyborach w Hiszpanii niesie ze sobą ryzyko znacznych perturbacji, nie tylko w polityce międzynarodowej. Choć hiszpański episkopat pogratulował Jose Louisowi Rodrigezowi Sapatero wyborczego sukcesu, to Kościół nie spodziewa się po jego rządach zbyt wiele. Już poprzednio socjaliści próbowali zepchnąć nauczanie religii w szkołach publicznych do rangi przedmiotów drugorzędnych. Wściekłość lewicy wzbudził też raport biskupów poświęcony przemocy w rodzinie, gdzie wskazano na rewolucję seksualną jako jedno ze źródeł zaburzeń relacji międzyludzkich. Profesor Jose Louis Mendoza Perez wskazał tu takie kwestie jak aborcja, eutanazja, dopuszczalność eksperymentów na ludzkich embrionach, legalizacja związków nieformalnych,
H
Piłat w ciemnych okularach, Herod w lenonkach czy czarnoskóry Judasz w czerwonych spodniach dzwonach. Akcja przedstawia ostatni tydzień z życia Jezusa oglądany z perspektywy zwykłego człowieka, w sposób całkowicie pozbawiony wszelkiej nadnaturalności. Protesty wywołała głównie postać Jezusa, lękającego się i pełnego wątpliwości co do sensu swojej śmierci („Jeśli umrę, to co dostanę w zamian?”), a nawet podważającego istnienie Boga, a w końcu z rezygnacją poddającego się swojemu losowi. Największe jednak zamieszanie wywołało „Ostatnie kuszenie Chrystusa” (1988) Martina Scorsese, będącego ekranizacją powieści Nikosa Kazantzakisa, z muzyką Petera Gabriela i Willemem Dafoe w roli głównej. Scorsese, notabene praktykujący katolik i niedoszły ksiądz, został oskarżony o bluźnierstwo, a film obłożono klątwą i rozpętano tak histeryczną nagonkę, że w niektórych krajach (m.in. w Polsce) nie dopuszczono go w ogóle do dystrybucji. Zarzucano reżyserowi, że pokazał Chrystusa jako przeciętnego i słabego człowieka, a nie wszechmogącego Boga. A już najbardziej bulwersujące okazało się tytułowe ostatnie kuszenie, podczas którego Jezus schodzi z krzyża, poślubia Marię Magdalenę, a po jej śmierci Marię, siostrę Łazarza, którego kiedyś wskrzesił. Niedoszły zbawiciel otoczony gromadką dzieci dożywa późnej starości. I cóż z tego, że ów nieewangeliczny happy end okazuje się jedynie snem i w finale Jezus – jak powinien – umiera na krzyżu? Zawsze znajdą się tacy, dla których nawet marzenia senne muszą być poprawne katolicko. AK
nauczanie religii w szkołach publicznych, wolność rodziców w wyborze sposobów wychowania dzieci. W dziedzinie edukacji hiszpańscy socjaliści już zapowiedzieli zmiany wzorowane na francuskich. Wzbudziło to protesty m.in. madryckich władz oświatowych, które zwróciły uwagę, że zredukowanie katechezy w szkołach musi zostać uchwalone przez parlament, a nie może być wprowadzane przez partyjnych decydentów”. W korespondencji tej zwróćmy uwagę na skrytykowanie katolickiego koszmaru, jakim najwyraźniej jest „wolność rodziców w wyborze sposobów wychowywania dzieci”... Jednak z naszego punktu widzenia równie ciekawy jest pogląd katolickiego hierarchy hiszpańskiego, że „zredukowanie katechezy w szkołach musi zostać uchwalone przez parlament, a nie może być wprowadzane przez partyjnych decydentów”. Gdy w Polsce partyjni decydenci – a nie parlament w drodze ustawy – niemal po złodziejsku wprowadzili w swoim czasie kościelną indoktrynację do szkół i przedszkoli, to Watykan nie protestował, że złamano prawo. Ten typ moralności nazywamy moralnością Kalego: jak Kali ukraść krowę, to dobrze, jak Kalemu ukraść krowę, to źle. Jak się okazuje, moralność katolicka i moralność Kalego to jedno i to samo. Z. DUNEK
Moralność Kalego
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r. rzed biednymi, strajkującymi pielęgniarkami z Lubania powiatowa władza roztacza mit wspaniałych perspektyw w USA. Żeby potem nie było, że nie uprzedzaliśmy: to taka sama prawda, jak z amerykańskim offsetem z okazji nabycia F-16. Jak podały media, do starostwa w Lubaniu zgłosiła się już firma z USA, która rozpoczęła w Polsce
P
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Ale prawo amerykańskie, według którego za zbyt nachalne otarcie się o człowieka na ulicy można mieć proces w sądzie, pracę przy chorych obłożyło szczególnie drastycznymi przepisami. Dość powiedzieć, że kilku ozdrowieńców wygrało procesy sądowe ze szpitalami czy pogotowiem ratunkowym, twierdząc, że wyzdrowieliby szybciej po zawale na ulicy, gdyby pielęgniarz wolontariusz
Strzykawa po amerykańsku
specjalnej wizy zastępującej zezwolenie na pracę. Ten typ wizy Amerykanie wprowadzili po 11 września 2001 r., a kosztuje ona 350 dolarów. Jeżeli kandydatka na pielęgniarkę z powodzeniem przebrnie przez tę drogę przez mękę i po sfotografowaniu oraz pobraniu odcisków palców zostanie wpuszczona na teren USA przez emigracyjne służby, czeka ją prawdziwa golgota. Nazywa się ona certyfikat CGNFSC, a przyznaje ją Commission on Graduates of Foreign Nursing Schools z siedzibą w Filadelfii. Po naszemu: komisja nadawania uprawnień absolwentkom obcych szkół pielęgniarskich. Egzamin odbywa się oczywiście po angielsku, bo w USA polskiego nie znają. Obejmuje on ważniejsze obszary wiedzy medycznej ze szczególnym uwzględnieniem opieki zdrowotnej. Oczywiście według systemu amerykańskiego. Przystąpienie do egzaminu kosztuje kolejne 295 dolców. Pomijając koszty podróży, trzeba więc przygotować 1045 zielonych. Bez pewności oczywiście, że zda się te wszystkie testy i egzaminy. Trudno więc powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi w tym Lubaniu oraz w wielu szpitalach polskich, gdzie pielęgniarki mami się mirażami dobrze płatnej i legalnej pracy w USA. Jedynym dobrym wyjściem jest wyjazd turystyczny i nielegalna opieka nad stetryczałymi staruchami w ich mieszkaniach, co Polki robią od dziesięcioleci i wcale nie jest im do tego potrzebny starosta Lubania. ANDRZEJ MALICKI
nabór pielęgniarek do szpitala w Nowym Jorku. Chętnych jest ponoć już 30 pań. – Szukamy teraz nauczyciela języka angielskiego, który przygotowałby je do egzaminu – oświadczył lubański starosta. Starosta albo nie wie, co mówi, jak większość przedstawicieli władzy w tym kraju, albo kosztem naiwnych kobiet chce szybko zażegnać konflikt w podległym mu szpitalu. Z obserwacji kobiety uczestniczącej w naborze wynika, że znajomość zaledwie podstaw języka angielskiego u pielęgniarek jest mniej więcej taka sama jak u byłych pracowników PGR-ów. Jednak ci nie wybierają się chwilowo na roboty do Busha, natomiast pielęgniarek w USA rzeczywiście brakuje.
nie położył ich źle na noszach. Tymczasem pielęgniarka w USA jest raczej pomocnikiem lekarza, niż – jak u nas – „strzykawą”. Przede wszystkim więc kandydatki do pracy w amerykańskich szpitalach muszą zdać tzw. egzamin TOEFL (Test of English as a Foreign Language) polegający na napisaniu bardzo trudnego testu. Następnie muszą – w ramach tego egzaminu – zdać TWE, czyli napisać wypracowanie, oraz TSE, czyli ustny. Egzamin ten można zdawać w Polsce 6 razy w roku, a kosztuje on 400 dolarów. Pozytywne wyniki są ważne przez 2 lata. Z takim dokumentem można zgłosić się do konsulatu USA w Polsce z wnioskiem o wydanie
ziewicy Maryi z Gwadelupy, która jest meksykańskim odpowiednikiem Czarnej Madonny, wyrosła konkurencja. Ludzie się modlą do... Śmierci. Chodzi o postać kobiety-szkieletu w długiej, powłóczystej sukni. To „La Santa Muerte” – Święta Śmierć. Jest opiekunką ubogich i dyskryminowanych, ale także – jak wierzą niektórzy – patronką bandytów. Centrum jej kultu jest Tepito, ubogie przedmieście megametropolii Mexico City. Ołtarzyk za szkłem, pod daszkiem, udekorowany jest setkami świeczek, a są też kieliszki z tequilą, czekolada, kwiaty, gotówka, jabłka. Każdy daje w ofierze, co ma... Kolory świeczek kodują rodzaj zanoszonej prośby. Świeca pomarańczowa to prośba o szczęście. Niebieska ma pomóc w staraniach o pracę. Zielona – zapewnia opiekę przed władzami.
Wielbiciele śmierci
D
Czerwona gwarantuje miłość wybranego partnera, zaś czarna umożliwi unicestwienie wroga. Dookoła biedaołtarzyka tłumy pielgrzymów, zaś jego otoczenie to wąskie uliczki z warsztatami i rodzinnymi kramikami. Dla tamtejszych mieszkańców modlitwa do Świętej Śmierci jest ostatnią szansą wybawienia, a dla niektórych – gwarancją powodzenia w ciemnych interesach i niecnych sprawkach. Pospołu z matkami chorych dzieci modlą się więc prostytutki i narkotyczni gangsterzy – nie tyle o wybaczenie grzechów, co o pomoc w następnym skoku albo zmyleniu policji. Dmuchnięcie Świętej Śmierci w twarz dymem z cygara lub papierosa poczytywane jest za symboliczny akt oczyszczenia.
r Stephen Unwin z Ohio zbadał możliwość istnienia Wszechmogącego za pomocą opracowanej 200 lat temu formuły zwanej teorią Bayesa, używanej do określenia prawdopodobieństwa zaistnienia różnych zdarzeń. Wyszło mu, że Bóg istnieje. Unwin zaczął od wyjściowego założenia, że możliwość istnienia Boga jest fifty-fifty. Następnie dodawał punkty za każdą przesłankę wskazującą, że Stwórca istnieje oraz odejmował za każdą sugerującą coś przeciwnego. Za przemawiało wszystko, co dobre, np. zdobycze nauki i osiągnięcia sztuki, przeciwko zaś – niezrozumiałe akty zła, np. wojny, trzęsienia ziemi czy epidemie.
D
Święta Śmierć (wylansowano ją jeszcze w latach 60.) robi w całym Meksyku oraz Ameryce Środkowej – nie tylko w Tepito – zawrotną karierę i zaczyna przyćmiewać glorię Dziewicy z Gwadelupy. Pewnie dlatego Kościół katolicki traktuje ją z pogardą. Biedakom to nie przeszkadza. – Ludzie proszą ją o to, o co nie wypada im prosić Dziewicy z Gwadelupy – twierdzi poeta i były meksykański dyplomata, Homero Aridjis. Przypuszcza się, że kult Świętej Śmierci lada dzień przekroczy granice i patronka uciśnionych i ściganych będzie czczona w skupiskach Latynosów w Teksasie i Kalifornii. Niektórzy sądzą, że już to nastąpiło. TW
Dr Unwin (absolwent brytyjskiego uniwersytetu w Manchester) przeanalizował nawet prawdopodobieństwo zdarzania się tzw. cudów. Rezultatem badań jest książka „Prawdopodobieństwo istnienia Boga: prosta kalkulacja, która przynosi absolutną prawdę”. Publikacja ma się ukazać w kwietniu. Autor twierdzi, że do wykazania istnienia Boga nie jest potrzebna teologia, wystarczy zwykła statystyka. Unwinowi wyszło, że Bóg istnieje na 67 proc., ale przyznaje, że on sam wierzy w niego stuprocentowo. Koniec końców metafizyka wygrała więc z „mędrca szkiełkiem i okiem”... TSz
Bóg jest na 67 procent
13
Skąd my to znamy? zień 27 marca był dla biskupa Phoenix w stanie Arizona dniem radosnym. Wprawdzie stał się pierwszym w historii USA katolickim hierarchą skazanym za przestępstwo, ale wywinął się od grożącej mu odsiadki.
D
Bp Thomas O’Brien został skazany za ucieczkę z miejsca wypadku (w którym zabity został człowiek „FiM” 26/2003) na 4 lata nadzoru sądowego i tysiąc godzin pracy społecznej. Ma ona polegać na odwiedzaniu rannych i umierających w szpitalach. To ewenement: purpurat za karę ma robić coś, co mieści się w zakresie jego obowiązków służbowych. Po ogłoszeniu wyroku rozpromieniony biskup rzucił się w objęcia swych zwolenników, którzy przybyli na finał procesu ozdobieni znaczkami z napisem: „Kocham swego biskupa”. Rodzina potrąconego przez O’Briena Indianina opuściła salę sądową w milczeniu.
Sędzia Stephen Gerst oświadczył, że nie oczekuje, by wszyscy zgodzili się z wyrokiem, ale jest on poważną karą dla biskupa, bo do końca życia będzie musiał znosić nieme spojrzenia i szepty innych. Prokurator Rick Romley nie solidaryzował się z sędzią i wyraził opinię, że wyrok przynosi ujmę całemu wymiarowi sprawiedliwości. – Myślę, że cały system wymiaru sprawiedliwości postawiono na głowie i biskup został potraktowany inaczej niż zostałby na jego miejscu potraktowany szary człowiek – dodał prokurator. O’Brienowi groziło do 45 miesięcy więzienia. Oskarżyciel domagał się sześciu... TS
Weekend Pana Boga łody człowieku! Znów – jak co tydzień – nadchodzi weekend. Znów – jak co tydzień – myślałbyś z zadowoleniem o czekających cię przyjemnościach. Ale nic z tego...
M
Ten tydzień – i wszystkie następne – będzie już zupełnie inny. Stanie się tak, bo Ojciec Święty uzmysłowił Ci, że sam sobie bezwiednie otwierasz czeluście piekielne, zasmucasz Pana i systematycznie osuwasz się w ramiona szatana. Nigdy już nie zapomnisz, że to ON właśnie, papież Jan Paweł II, ostrzegł cię przed śmiertelnym niebezpieczeństwem i wskazał drogę (jedyną!) wiodącą ku zbawieniu. Odtąd zawsze siódmy dzień tygodnia poświęcać będziesz na modlitwę, różaniec i medytację. Przełomowym momentem Twego życia stał się 26 marca, gdy Sternik łodzi Piotrowej z typową dlań bezkompromisową otwartością ostrzegł 36 biskupów z Australii, którzy właśnie składali mu rytualną wizytę w Watykanie, że wierni w ich kraju oraz na całym świecie tragicznie pobłądzili.
„Gdy niedziela traci swe fundamentalne znaczenie i zostaje podporządkowana świeckiemu konceptowi »weekendu« zdominowanego przez takie sprawy jak rozrywka i sport, ludzie zostają ograniczeni przez horyzont myślenia tak wąski, że nie są już w stanie dojrzeć niebios” – objawił następca św. Piotra. Czemuż prawdę tę poznali jako pierwsi właśnie hierarchowie kangurlandu? Otóż dlatego, że wedle papieskiej diagnozy świeckie trendy znalazły dla siebie żyzną glebę właśnie tam. Młodzi katolicy – stwierdził biskup Rzymu – powinni spędzać niedziele na mszach, nie zaś na stadionach czy w kinach. Niedziela należy do Boga! W dzień upamiętniający relaks stworzyciela świata – takie sprawy jak piłka, kino, dyskoteka oraz inne rekwizyty „kultury tu i teraz” zdemaskowane zostały jako narzędzia diabła. LF
14
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Żyd – patriota, a biskup – zdrajca Od insurekcji warszawskiej z 1794 roku mija właśnie 210 lat. Chcemy zwrócić uwagę na dwóch uczestników ówczesnych wydarzeń. Jeden z nich z bronią w ręku walczył w powstańczych szeregach; drugi zawisł na szubienicy jako zdrajca. Jeden był Żydem, drugi – katolickim biskupem. Po drugim rozbiorze okupowana przez obce wojska Rzeczpospolita zachowała tylko resztki suwerenności. Niby panował jeszcze król Stanisław August, ale prawdziwa władza, zarówno polityczna, jak i wojskowa, znajdowała się w rękach ambasadora rosyjskiego, generała Józefa Igelstroma. W stolicy stacjonowało 4000 polskich żołnierzy, nad którymi formalną zwierzchność sprawował król i pozbawiona większości uprawnień Rada Nieustająca. Jednocześnie w samej Warszawie przebywało 8000 żołnierzy rosyjskich, a tuż pod miastem, w Łomiankach – 1700 żołnierzy pruskich. Przeciw okupantom wystąpił najpierw polski pułk gwardii konnej, który 17 kwietnia podjął walkę z pułkiem strzelców syberyjskich. Po kilku godzinach do walki włączyły się wszystkie rosyjskie i polskie oddziały stacjonujące w stolicy, a także wojsko pruskie, które weszło do północnych dzielnic miasta. Polakom udało się zdobyć arsenał, a rosyjska piechota, wsparta artylerią, starała się odbić ten magazyn broni i amunicji. Walki toczyły się w wielu rejonach miasta, a znaczna przewaga liczebna strony rosyjsko-pruskiej zaznaczała się coraz bardziej. Insurekcja zapewne skończyłaby się klęską, gdyby
po stronie zbuntowanego wojska nie stanął nowy sojusznik – uzbrojony lud Warszawy. Polski regiment Działyńskiego w marszu na Zamek Królewski starł się z oddziałami rosyjskiego gen. Miłaszewicza. Ważyły się losy powstania. Rosjanie odparli polski atak i należało się spodziewać, że przejdą do szturmu, gdy nagle – ku zdziwieniu działyńczyków – zaczęli się cofać. Okazało się, że od strony Starego Miasta zostali zaata- H. Pillati kowani przez liczne oddziały uzbrojonego ludu prowadzone przez szewca Jana Kilińskiego. Rychło zaczęła się ogólna rejterada wojsk rosyjskich z Warszawy. Powstanie trwało 2 dni, zginęło 2250 Rosjan, a drugie tyle dostało się do niewoli. Współtwórcami triumfu byli warszawscy Żydzi, którzy licznie wstąpili w szeregi powstańców, wyróżniając się w ulicznych bojach. Był wśród nich niespełna 30-letni postawny mężczyzna, który zwrócił na siebie uwagę szczególną walecznością – Berek Joselewicz. Urodził się w 1765 roku jako Berł syn Joseła, ubogiego
pracowany przez Czartoryskich plan ra towania Rzeczypospolitej poprzez zniesienie liberum veto, reformę praw i wpro wadzenie rządów monarchicznych spalił na pa newce. Był to wynik pewnego biskupiego dono su oraz zachłanności kleru. Apologeci religii już u schyłku panowania Augusta III Sasa wskazywali na niebezpieczeństwo grożące „wierze świętej” w przypadku realizacji reform. Zmierzały one ich zdaniem do poniżenia kleru, wykluczenia biskupów z senatu i duchownych z trybunałów, „ogołocenia domów bożych”, zniesienia dziesięcin, przejęcia dóbr kościelnych przez państwo, a ostatecznie do porzucenia wiary i Boga. Gorliwi katolicy z szablami porywali się na ks. Stanisława Konarskiego, który postulował utworzenie parlamentu z uchwałami podejmowanymi większością głosów. Wygodnie żyło im się dotąd w kraju, gdzie „chwała boska nie ustaje, panowie intraty wielkie mają i swobodnie ich zażywają, my – szlachta – mamy swój kawałek chleba dla siebie i dla udzielenia go ubogim zakonnikom”. Zaniepokojony atmosferą wzburzenia bp krakowski Kajetan Sołtyk (1715–1788) z wyrzutem alarmował posła rosyjskiego w Polsce, Kayserlinga: „Absolutną i despotyczną władzę chcą dać królowi! Wasza Ekscelencja jako bystry polityk rozstrzygnie, czy obce mocarstwa mogą z obojętnością patrzeć na przemianę wolnej Rzeczypospolitej w absolutną monarchię. Należy pomyśleć, jakie stąd wyniknąć mogą konsekwencje dla Rosji”.
O
i pobożnego Żyda, który chciał, by syn kształcił się na rabina, ale – nie widząc w nim oznak pobożności – pogodził się z tym, że został on handlowcem. Zdolnym kupcem zainteresował się sam biskup Ignacy Massalski, który także prowadził działalność handlową i to na wielką skalę. Purpurat, który ze swych dóbr eksportował za granicę bydło, zboże
– Śmierć Berka Joselewicza pod
i drewno, upoważnił Berka, by reprezentował jego interesy w Niemczech i we Francji. Pobyt w ogarniętym rewolucyjnym wrzeniem Paryżu skierował zainteresowania Berka na sprawy polityki. W 1790 roku francuscy Żydzi otrzymali pełne prawa obywatelskie, a Kościół rzymskokatolicki był ostro krytykowany za tradycyjny antyjudaizm. Także polski obóz reform zwrócił uwagę na problemy Żydów, a sejm powołał komisję, która miała im ułatwiać asymilację i pełnoprawne włączenie do życia społecznego. Po powrocie do kraju młody Żyd innymi oczyma spojrzał na
W rezultacie biskupiego donosu upadł wniosek o rozszerzenie głosowania większością głosów, natomiast opozycjoniści zyskali od Rosji i Prus obietnicę utrzymania w Polsce na wieczne czasy liberum veto. Buntowników i wichrzycieli wzięła pod swoje skrzydła caryca Katarzyna II. Książę Mikołaj Repnin, od 1764 r. ambasador Rosji w Polsce, zorganizował trzy konfederacje
swego mocodawcę – biskupa Massalskiego, wroga obozu reform, przeciwnika Konstytucji 3 maja, stronnika Katarzyny II, targowiczanina. Ich drogi rozeszły się. Żydowski kupiec stał się polskim patriotą, a biskup Massalski, któremu udowodniono donosicielstwo wobec Rosjan, 28 czerwca 1794 roku zawisł na jednej z szubienic, które warszawski lud zbudował dla zdrajców narodu. We wrześniu 1794 roku w odezwie nawołującej do wstępowania do „pułku starozakonnych” Tadeusz Kościuszko wspomniał o bohaterstwie warszawskich Żydów okazanym podczas kwietniowego powstania. Pozwolenie na formowanie Lekkokonnego Pułku Starozakonnego otrzymali Berek Joselewicz i Józef Aronowicz. W paździerKockiem niku formowanie pułku weszło w decydującą fazę. Berek Joselewicz zwrócił się ze specjalnym apelem do polskich Żydów: „Wierni Bracia! Walczmy za Ojczyznę, póki w sobie mieć będziemy kroplę krwi. Gdyby i my się nie doczekali tego, to dziatki nasze przecież mieszkać będą bezpiecznie i swobodnie i nie będą się tułały jak dzikie zwierzęta. Kochani Bracia! Obudźcie się jak lwy i lamparty”. Żydowski pułk, który liczył pięciuset żołnierzy zbrojnych w strzelby, szable i piki, stacjonował na warszawskiej Pradze. Gdy po maciejowickiej klęsce armia Suworowa przypuściła szturm na Pragę, urządzając
pobożność chętnie wyżywała się w prześladowaniu innych wyznań. Fanatyzm tłumów szlacheckich wzmagał się, podsycany zręcznie przez szkolnictwo jezuickie. Zabroniono dysydentom budowania nowych świątyń i nakazano zburzenie zborów wzniesionych po 1674 r. Niektórzy biskupi głosili, że innowiercy podlegają ich jurysdykcji. Zmuszano ich do udziału w procesjach katolickich i wy-
Duchy duchowieństwa przeciw popierającemu obóz reform królowi. W Radomiu zgromadził katolików, aby bronili wiary i swobód szlacheckich. W Toruniu podburzył protestantów, w Słucku – kalwinów. Sprawa równouprawnienia różnowierców, którą zajął się sejm 1767–1768 w celu odwrócenia uwagi społeczeństwa od pilnych kwestii modernizacji państwa, od czasu zwycięstwa kontrreformacji raz po raz powracała i niemal za każdym razem dorzucano jakieś przepisy wzmacniające stan posiadania Krk. Obowiązująca konstytucja z 1685 r. nadal umożliwiała pozywanie przed trybunały innowierców jedynie ze względu na ich wyznanie. Przyznawano im wprawdzie prawo wyznawania swej wiary, lecz pozbawiano wszelkich praw obywatelskich. Nietolerancja, coraz brutalniej manifestowana za Sobieskiego, zatriumfowała właśnie za Sasów. Powierzchowna
chowywania dzieci z małżeństw mieszanych w „jedynie słusznej” religii. Wzrost pobożności szedł w parze z upadkiem moralności duchowieństwa, które trwoniło pieniądze na hulanki i zabawy, namiętnie politykowało i zdradzało. W 1724 r., podczas procesji w Toruniu, wychowankowie jezuiccy zrzucili czapki kilku przechodzącym luteranom. Młodzieńczy wybryk doprowadził do rozruchów i bójek ulicznych, w czasie których okaleczono wielu protestantów i zdemolowano sklepy. Następnie wyrokiem sądu ścięto i poćwiartowano luterańskiego burmistrza z dziesięcioma znaczniejszymi mieszczanami. Pozostałych wychłostano. Luteranom odebrano gimnazjum i kościół oraz skazano na zapłacenie odszkodowania jezuitom za kolegium zniszczone jakoby podczas rozruchów. Sprawa oburzyła całą Europę i stanowiła dla państw ościennych kolejny pretekst do
jej mieszkańcom krwawą rzeź, żołnierze Joselewicza stawili zacięty opór, nie ustępując ani na krok z zajmowanych pozycji. Na praskich szańcach poległ niemal cały żydowski regiment, a Berek Joselewicz dostał się do niewoli. Uciekł z niej i z dwudziestoma swoimi żołnierzami znalazł się w Austrii, następnie we Francji i we Włoszech. Zasilili tam szeregi polskich legionów tworzonych przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Joselewicz zaciągnął się jako zwykły szeregowiec i ponownie dosłużył się oficerskich szlifów (został podpułkownikiem), a także krzyża Virtuti Militari. Gdy wraz z legionami powrócił do Polski, był już znaną postacią, budzącą powszechny szacunek. W tym czasie wielu Żydów francuskich służyło w napoleońskiej armii, sprawując także bardzo ważne funkcje. Podczas wojny przeciw Austrii, w roku 1809, po bitwie pod Raszynem, polska armia dowodzona przez księcia Józefa Poniatowskiego kierowała się ku Galicji. Pod Kockiem kolumnie konnicy prowadzonej przez ppłk. Berka Joselewicza zagrodziła drogę austriacka kawaleria. Było to 5 maja 1809 roku. Doszło do walki, podczas której żołnierze Joselewicza zadali Austriakom klęskę, jednak on sam, otoczony przez nieprzyjaciół, poległ, broniąc się do końca. Tak o nim później śpiewano: „Był to Berko, sławny Żyd! Człek sumienny Polak prawy. Nie kwaterką, ni szacherką, Lecz się krwią dorobił sławy!”. W tym roku mija 195 lat od śmierci Berka Joselewicza. Gdyby o jego życiu i czynach więcej wiedziała dzisiejsza polska młodzież, zapewne mniej byłoby antysemickich graffiti na murach naszych miast. JANUSZ CHRZANOWSKI
wtrącania się w politykę wewnętrzną Polski. Ułatwiła ponadto Rosji i Prusom, pod których protekcję uciekali się polscy protestanci i prawosławni, obalenie reform obozu Czartoryskich. Teraz dopiero społeczeństwo dostrzegło, że miłościwa protektorka absolutnie nie troszczy się o obronę wiary katolickiej, stawiając ją na równi z innymi wyznaniami. W połowie października 1767 r. największych zwolenników katolickiego warcholstwa – bpa Sołtyka, hetmana Wacława Rzewuskiego i bpa Andrzeja Załuskiego z polecenia Repnina zesłano do Kaługi. Daremnie Stanisław Konarski w wydanych wtedy „Listach dwóch kawalerów, katolika i dysydenta” wykazywał, że katolicyzm, jako religia panująca, powinien bronić swego stanu posiadania i przewodniej roli w państwie. W ostatnim dniu lutego 1768 r. Józef Pułaski i Michał Krasiński zawiązali w Barze konfederację dla obrony wiary i wolności republikańskiej. Był to nieprzemyślany i nieprzygotowany odruch samoobrony konającego kraju. Konfederaci, nie posiadając w swych szeregach ludzi światłych, ugrzęźli w bigoterii, fanatyzmie, społecznym wstecznictwie i zoologicznej nienawiści do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób łączyło się z dworem królewskim i Czartoryskimi. Wkrótce, na mocy trzech aktów rozbiorowych, do których podpisania walnie przyczynili się oddani zbytkom i rozpuście kościelni wielmoże, umarła Rzeczpospolita uważana za przedmurze chrześcijaństwa. DAMIAN PLUTA
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r. kwietnia 1656 r. – we lwowskiej katedrze Jan II Kazimierz, król Polski, a wcześniej kandydat na jezuitę i kardynał (co wiele wyjaśnia!), ogłasza Matkę Boską Królową Korony Polskiej i ślubuje szerzyć kult maryjny. Ponadto władca zobowiązał się do poprawy losu chłopów i mieszczan oraz wypędzenia z kraju arian. To, co leżało w interesie Kościoła, zostało zrealizowane, natomiast zapewnienia o poprawie sytuacji mieszczan i chłopów monarcha potraktował chyba jako żart primaaprilisowy.
1
MITY KOŚCIOŁA
zdołali opanować Wrocławia. Stolicę Dolnego Śląska ocalić miała „cudowna” interwencja bł. Czesława, który za ten czyn został uznany patronem miasta. 9 kwietnia 1424 r. – Władysław Jagiełło wydaje w Wieluniu edykt zrównujący sprzyjanie husytyzmowi ze zbrodnią obrazy majestatu królewskiego. Na mocy tego zarządzenia starostowie zostali zobowiązani do ścigania „heretyków”, a Polakom przebywającym w Czechach nakazano pod groźbą skonfiskowania majątków powrót do kraju.
Niespełna rok później Orzechowski zrealizował swój zamiar (co prawda już z inną wybranką) i przez kilka kolejnych lat aktywnie wspierał ideę zwołania soboru narodowego i wyrwania Kościoła w Polsce spod władzy Rzymu. Ostatecznie jednak uwierzył papieżowi, że ten zaakceptuje jego związek i ponownie zmienił poglądy. Zmarł otoczony niechęcią zarówno reformatorów religijnych, jak i katolików, a zawarte przez niego małżeństwo nie zostało uznane. 11 kwietnia 1079 r. – zgodnie z decyzją sądu królewskiego – zaakceptowaną przez arcybiskupa gnieź-
A podobno Polacy to „maryjny naród”... 14 kwietnia 1950 r. – zostaje podpisane porozumienie między przedstawicielami rządu RP i episkopatu. W wyniku tej umowy Katolicki Uniwersytet Lubelski nadal funkcjonował, a Kościół kat. uzyskał prawo do nauczania religii w szkołach oraz prowadzenia działalności w armii, szpitalach i więzieniach. W zamian kler zobowiązał się m.in. do nauczania wiernych poszanowania władzy państwowej i stanowionego prawa oraz zwalczania „band zbrojnego podziemia”.
Kalendarium na kwiecień 1 kwietnia 1901 r. – we Wrześni rozpoczyna się tzw. strajk szkolny – polskie dzieci odmawiają udziału w lekcjach religii, prowadzonych w języku niemieckim, za co poddawane są karze chłosty. Podobno dziś żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, a lekcje religii są dobrowolne i prowadzone w języku narodowym, dlaczego więc, u licha, katecheci wciąż tłuką nasze dzieciaki?! 5 kwietnia 1531 r. – król Zygmunt I Stary napomina tynieckiego opata: „Skarżyli się nam na ciebie mieszkańcy wsi klasztornych Zagórzany i Kwiatonowice, że ich zmuszasz do robót cięższych, niż to jest słuszne i sprawiedliwe, zajmując im ich własność w zastaw. Polecamy ci, abyś nie zmuszał mieszkańców wymienionych wsi do częstszych robót niż jeden dzień w tygodniu z łana, oddaj także rzeczy, które zająłeś chłopom”. Władza stanęła po stronie „prostych” ludzi, a nie kleru! Kiedy to było... 9 kwietnia 1241 r. – bitwa pod Legnicą. Połączone siły polskiego rycerstwa, Krzyżaków oraz templariuszy poniosły klęskę w starciu z Tatarami; zginął głównodowodzący chrześcijańską armią – książę Henryk Pobożny. Podczas tego najazdu Tatarzy zdobyli m.in. Lublin, Sandomierz, Wiślicę, a nawet Kraków, jednak nie
P
Tak się wszystko zaczęło. Kolejne edykty antyreformacyjne przewidywały coraz ostrzejsze sankcje – z karą śmierci na stosie włącznie. Warto o tym pamiętać i nie powtarzać mitu o „państwie tolerancji religijnej”. 9–14 kwietnia 1570 r. – w Sandomierzu odbył się wspólny synod kalwinów, luteran i braci czeskich. Polscy protestanci postanowili zaniechać wszelkich sporów religijnych oraz zobowiązali się do opracowania jednolitego – możliwego do zaakceptowania przez każdą ze stron – wyznania wiary. A to oznacza, że papiestwo ze swoją ideą ekumenizmu jest dobrych czterysta lat za „heretykami”. 10 kwietnia 1525 r. – mimo papieskich protestów dochodzi do tzw. hołdu pruskiego. Na mocy traktatu krakowskiego dotychczasowy wielki mistrz zakonu krzyżackiego Albrecht Hohenzollern stawał się świeckim, dziedzicznym księciem Prus i lennikiem Polski. Nawet tak arcykatolicki władca jak Zygmunt I Stary (autor kilku antyreformacyjnych edyktów) wolał mieć za sąsiada protestanckie księstwo, niż państwo zakonne popierane przez papiestwo. 10 kwietnia 1550 r. – podczas obrad sejmowych w Sądowej Wiszni ksiądz Stanisław Orzechowski publicznie ogłasza chęć poślubienia Zofii Straszówny, dwórki wojewody krakowskiego, Piotra Kmity.
rimaaprilisowe nabijanie kogoś w butelkę z reguły sprawia nam mnóstwo frajdy. Kie dy powstało „święto kłamstwa”? Pierwowzorem miały być uroczystości ku czci Cerery – rzymskiej bogini urodzajów. Niektórzy uważają, że korzenie tej tradycji znajdują się w dalekich Indiach. Święto na cześć boga miłości Kamy hindusi kultywują do dziś pod nazwą holi. Dowcipy trzymają się tego dnia członków rodowych kast, którzy w zwykłym przebraniu wtapiają się w tłum. Nie zważając na swoją pozycję społeczną, obsypują przechodniów czerwonym proszkiem albo chlapią zabarwioną wodą. W pierwszej połowie XVII w. na dworze króla francuskiego Ludwika XIII w tym dniu wprowadzano się w błąd na wesoło. Sam król chętnie żartował z arystokratów i dworzan. W Polsce natomiast wysyłano sobie listy lub kartki ze zmyślonymi wiadomościami. Wtedy
nieńskiego, Bogumiła – zostaje wykonany wyrok śmierci na biskupie krakowskim Stanisławie ze Szczepanowa. Biskup został skazany jako zdrajca, jednak w 1253 roku doczekał się kanonizacji, a nawet okrzyknięto go patronem Polski. Jak widać, zdrada (na szczęście tylko po śmierci) popłaca. 11 kwietnia 1966 r. – władze PRL nie zgadzają się na przyjazd papieża Pawła VI do Polski. I całe szczęście! Dzięki temu udało się zaoszczędzić kupę pieniędzy, a uroczyste obchody tysiąclecia Państwa Polskiego uświetniło oddanie do użytku nowych szkół. 14 kwietnia 966 r. – prawdopodobnie w tym dniu (w tzw. Wielką Sobotę) w Poznaniu książę Polan Mieszko I i jego najbliższe otoczenie oraz ich rodziny przyjmują chrzest. Wydarzenie to zapisało się w naszych dziejach jako „chrzest Polski”, jednak historycy zgodnie przyznają, że nową wiarę mogło wówczas przyjąć najwyżej kilkadziesiąt osób – taka ówczesna „grupa trzymająca władzę”. 14 kwietnia 1430 r. – grupa polskich rycerzy, m.in. Jan Kuropatwa z Łańcuchowa herbu Szreniawa i Jakub Nadobny z Rogowa herbu Działosza, dokonuje rabunkowego napadu na jasnogórski klasztor. Podczas najazdu w znacznym stopniu uszkodzony został tzw. „cudowny obraz”.
I kto tu kogo okłamał?... 18 kwietnia 1025 r. – koronacja Bolesława Chrobrego – pierwszego polskiego króla. Podręczniki do nauki historii starannie przemilczają fakt, że wydarzenie to było możliwe dopiero po śmierci niechętnego Polsce papieża Benedykta VIII. 18 kwietnia 1694 r. – biskup wileński Konstanty Brzostowski nakłada klątwę na hetmana wielkiego litewskiego Kazimierza Jana Sapiehę za „bezprawne i rujnujące dobra kościelne kwaterunki wojskowe”. Kilka miesięcy później Tatarzy najechali wschodnie ziemie Rzeczypospolitej. 19 kwietnia 1539 r. – na stosie zostaje spalona krakowska mieszczka, „białogłowa w lat osiemdziesiąt” Katarzyna Zalaszowska-Weiglowa. Winy nieszczęsnej kobiety były straszne – po przejściu na judaizm nie zgadzała się z twierdzeniem, iż Jezus był synem Boga. Jak na ironię, wydarzenie to miało miejsce w czasie, gdy Polskę określano mianem „paradisus Iudeorum” – rajem Żydów. 20–27 kwietnia 1975 r. – uroczyste obchody Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Towarzyszyły im liczne koncerty, festiwale, projekcje filmów, wystawy, spektakle itp. Dziś – dla odmiany – przydałby się tydzień kultury świeckiej. 22 kwietnia 1863 r. – papież Pius IX zwraca się do cara
Zrobieni w konia właśnie powstało znane do dziś powiedzenie: Na prima aprilis nie wierz, bo się pomylisz. Rozwój prasy przyczynił się do upowszechnienia mody na primaaprilisowe łgarstwo. W 1876 r. w nowojorskiej gazecie „Graphic” ukazała się wzmianka o Thomasie Alvie Edisonie. Słynny wynalazca „zbudował” maszynę, która w mgnieniu oka przerabiała wodę z octem w wino. Sensację podchwyciły inne gazety, wychwalając Edisona. Tymczasem producenci win byli zdruzgotani wiadomością. Kilka dni później primaaprilisowa blaga wyszła na jaw, a „Graphic” zyskał reklamę. Od tej pory środki masowego przekazu przed 1 kwietnia robią wszystko, żeby jak najskuteczniej nabrać swoich czytelników, widzów i słuchaczy.
Niezwykły urok mają odkurzone żarty primaaprilisowe z lat 20. ubiegłego wieku. Ich autorami są poeci z grupy Skamander – Jan Lechoń, Antoni Słonimski i Julian Tuwim. 1 kwietnia 1925 r. donosili: „Straszny wybuch prochów. Prochy Tu-Ten-Hamena wybuchły, mnóstwo ofiar złożono na ręce lekarzy”. W innym dowcipie trójca kpiarzy przeszła samych siebie: „Chłop z gminy Brwinów, trzydziestoletni Jan Kania, kopiąc grunta należące do Meyerów i Stanisława Lilpopa, natknął się na grudę wielkości głowy ludzkiej, mieniącą się i dźwięczącą jak złoto. Po przyniesieniu bryły do chaty zawezwany kupiec Michaił Skropatkow ocenił bryłę na sześćdziesiąt tysięcy złotych.
15
Aleksandra II z następującą propozycją: „Niechaj apostolska nasza władza odzyska wpływ swój zbawienny na katolickich poddanych Waszej Cesarskiej Mości, niech powrócą biskupi do wolnego sprawowania władzy swojej według przepisów kanonów świętych (...), niech duchowieństwo otrzyma należny sobie udział w wychowaniu ludu (...), niech zakonnicy zależnymi się staną od swych przełożonych jenerałów (...), niech wiernym wolno będzie wyznawać wiarę, a wtedy przekona się Wasza Cesarska Mość, że głównym powodem ciągłych politycznych rozruchów w Polsce jest ucisk religii”. Okazuje się, że dziewiętnastowieczne powstania to nie zrywy narodowowyzwoleńcze, lecz walka w obronie katolickich wartości. A tak poważnie – to kolejny niezbity dowód na to, że papiestwo troszczy się wyłącznie o własne interesy. 26 kwietnia 1939 r. – polski episkopat występuje do społeczeństwa z apelem o dokonywanie dobrowolnych wpłat na dozbrojenie armii. Apel był słuszny i potrzebny. Nie zanotowano jednak ani jednej darowizny ze strony kleru. 27 kwietnia 1792 r. – w Petersburgu zostaje zawiązana konfederacja targowicka – symbol zdrady narodowej – masowo poparta przez kościelnych hierarchów i duchowieństwo niższe. W następnych miesiącach będziemy pisać o tym, jak patriotyczny lud Warszawy wieszał biskupów zdrajców. 28–30 kwietnia 1930 r. – na polecenie Piusa XI obradująca w Poznaniu Konferencja Episkopatu Polski podejmuje uchwałę o utworzeniu Akcji Katolickiej – organizacji, której celem jest pogłębianie i szerzenie, wprowadzanie w czyn i obrona zasad katolickich w życiu jednostki, rodziny i społeczeństwa zgodnie z nauką Kościoła katolickiego i wskazaniami Stolicy Apostolskiej. Patrząc na to, co się w naszym kraju dzieje, trzeba uczciwie przyznać, że zadanie zostało wykonane wzorowo. 29 kwietnia 1923 r. – dokonano uroczystego poświęcenia portu w Gdyni. W III RP święci się nawet kible, czyż to nie jest postęp?! SEBASTIAN TOLL
Michaił wręczył Kani trzydzieści złotych zaliczki, wziął złoto i ulotnił się, obiecując resztę przysłać z zagranicy. Wieść o złocie rozeszła się po wsi i wieś rozeszła się po polach, kopiąc dołki. Wszędzie odkryto mnóstwo złota bądź w grudach, czyli rudach, bądź też w starożytnych monetach”. Internetowe dowcipy potrafią nieraz wywołać spory zamęt. W USA ostrzegano, że bardzo groźne dla ludzkiego organizmu było lizanie kleju na kopertach. Zawarte w kleju mikroskopijne jaja karaluchów przedostawały się ze śliną do przewodu pokarmowego i tam dojrzewały. Mogło to spowodować śmierć człowieka! Prawie 70 procent Polaków uważa primaaprilisowe żarty za tradycję wartą kontynuowania. Przeciwników jest niewielu. Tylko 4,5 proc. uważa, że jest to dziecinada, tradycja raczej nieprzyjemna, wręcz szkodliwa. Smutasy! M. CHŁODNICKI
16
Sudarium z Oviedo to pokryta plamami krwi, zabrudzona chusta z białego płótna. Jej rozmiary wynoszą 85,5 cm x 52,6 cm. Nosi nazwę Sudarium Domini – Chusta Pana Jezusa. Czy jest autentyczna ? Na początku VII w. król perski Chozroes II ruszył na podbój zachodnich posiadłości Bizancjum. Kiedy jego armia doszła do Palestyny, uzbrojeni Żydzi przyłączyli się do niej w wielkiej liczbie, w nadziei, że odzyskają państwo utracone w czasach rzymskich. Chozroes II był tolerancyjny wobec chrześcijan, ale generał, który dowodził natarciem na Jerozolimę, pozwolił Żydom, którzy odegrali niemałą rolę w zdobyciu miasta, torturować chrześcijan. W rezultacie zginęło wtedy około 90 tys. chrześcijan, a wiele budowli legło w gruzach, w tym kościół Grobu. Sudarium ukryto wtedy i wywieziono z Jerozolimy do Afryki Północnej, zapewne do Aleksandrii. Wkrótce jednak upadła także ta stolica chrześcijaństwa. Niespełna pół wieku później Aleksandria podzieliła los Jerozolimy i przeszła pod panowanie arabskie. Uprzedzając te wypadki, wysłano sudarium i inne relikwie do Hiszpanii w specjalnej skrzyni zwanej Arca Sancta (Święta Arka). Święta Arka przybyła w 616 roku do hiszpańskiego miasteczka Cartagena. Przesłano ją do Sewilli, gdzie biskupem był słynny Izydor (560–636). Po jego śmierci posłano ją do Toledo, najważniejszego ośrodka chrześcijańskiego na Półwyspie Iberyjskim. W 711 roku, gdy Arabowie wkroczyli do Hiszpanii, wywieziono Arkę do północno-zachodniego górzystego regionu zwanego Asturią, gdzie ukrywano ją przez 50 lat.
K
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
CZUCIE I WIARA
Chusta z grobu Jezusa (2)
z procedurą rzymskiego ukrzyżowania. Po śmierci ciało zdejmowano z krzyża wraz z górną belką (łac. patibulum) i kładziono na ziemi, gdyż wtedy łatwiej było wyjąć z belki gwoździe, które przebijały ręce. Po uwolnieniu rąk można było ułożyć ręce że nad człowiekiem tym znęcano się, chustę włożono mu na głowę, bo odOd 761 roku do dziś skrzynia ukrzyżowanego na podbrzuszu, mizadając mu bolesne i krwawe rany dech zostawiłby ślad na występująz sudarium przechowywana jest mo postępującego już wtedy usztywna głowie, szyi i plecach. cych na niej plamach. Potwierdzają w Oviedo. W 812 roku król Alfons nienia ciała. Kiedy opuszczono w dół Z analizy wycieków z nosa i ust to badania krwi, która ma inny skład II (791–842) zbudował tam dla niej ramię, na którym dotąd wspierała na sudarium z Oviedo wynika, że ciapo śmierci niż za życia. Na sudarium kaplicę w katedrze Świętego Zbawisię głowa, znikła przeszkoda, która ło pozostawało najpierw w pozycji są ślady po krwi i płynie opłucnym ciela. Po raz pierwszy Świętą Arkę uniemożliwiała owinięcie wokół niej wiszącej, a później – leżącej. Głowa w stosunku 1:6. Taki wypływ z ust otworzył biskup Ponce z Oviedo chusty. Sudarium, które dotąd by(w 1030 r.), aby dokonać inło częściowo złożone, rozłożono wentarza relikwii. Wtedy odi owinięto wokół głowy jak kapukrył w niej sudarium. W 1075 zę zawiązaną u góry w supeł. Daroku, kiedy przybył do Oviene te pokrywają się z treścią „Pado król Alfons VI, po wierafrazy Ewangelii wg św. Jana”. lu duchowych przygotowaJej autor, Nonnos z Panapolis, niach, odsłonięto przed nim jeszcze w V wieku wiedział nie tylzawartość relikwiarza. ko, jakie było przeznaczenie suPo raz kolejny skrzynię darium, ale także znał sposób, otwarto dopiero w XVIII w jaki zawiązywano je na głowie, wieku, znów w czasie przegdyż jego opis pokrywa się w pełglądu inwentarza. W 1965 ni z analizą sudarium z Oviedo, roku prof. Guilio Ricci przeprowadzoną przez patologów. z uniwersytetu w Turynie Ciała zmarłych krwawią z ran mógł zbadać sudarium, a od przez mniej więcej 8 godzin. Pla1989 roku ma do niego domy krwi widoczne na sudarium stęp kilkudziesięciu badaczy reprezentujących różne dzie- Największa plama krwi i płynu opłucnego z sudarium, naniesiona na szkic z Oviedo nawarstwiały się w kildziny nauki. Dotychczas nie twarzy (zwierciadlane odbicie), pokazuje, pod jakim kątem pochylona była ku fazach. Pierwsze i najobfitsze doszukali się oni niczego, co głowa zmarłego, któremu – zgodnie ze starożytnym żydowskim zwyczajem krwawienie nastąpiło, gdy ciało zmarłego wisiało jeszcze na krzystawiałoby pod znakiem za- pogrzebowym – założono na głowę chustę żu. Z analizy kierunku wycieków pytania starożytne pochodzei ich intensywności wynika, że chupochylona była do przodu pod kąi nosa występuje w pośmiertnym stanie sudarium. Przeciwnie, rezultaty sta była na twarzy przez blisko gotem 70–115 stopni, a zarazem w pranie rigor mortis u człowieka, który ich badań są w całkowitej zgodzie dzinę – zanim ciało zdjęto z krzyża. wo pod kątem 20 stopni i zapewne umarł w pozycji uniemożliwiającej z tym, co wiemy o śmierci Chrystusa Zgadza się to z ewangeliami, które opierała się na prawym ramieniu, co normalne oddychanie. Tak jak podze źródeł historycznych. sprawozdają, że Józef z Arymatei wskazuje na śmierć krzyżową. Wyjaczas ukrzyżowania. To, co patolodzy i mikroanalitycy udał się do Piłata po zgodę na zdjęśnia to również, dlaczego chustę zaW tym miejscu sudarium, gdzie mogą powiedzieć na podstawie wicie ciała Jezusa z krzyża. Druga fawinięto z lewej strony głowy ku praprzylegało ono do tyłu szyi, widać docznych na niej wycieków krwi, jest la wycieków krwi pojawiła się po zdjęwej stronie szczęki, gdzie złożono grupę plamek krwi w kształcie kroniezwykle interesujące. Sudarium ciu ciała z krzyża, gdy spoczywało na ją na pół, tak jakby nie dało się jej pek. Krew ta wypłynęła z ran jeszz Oviedo założono na głowę doroziemi, czekając na przeniesienie do zupełnie owinąć wokół głowy z pocze za życia człowieka. Kształt tych słego mężczyzny, który miał wydatny otwieranego grobu. Trzecia i ostatwodu przeszkody. Przeszkodą tą byran odpowiada cierniom, a ich roznos i kości policzkowe, wąsy, brodę, nia fala wycieków pojawiła się na ło wyciągnięte w górę ramię, na któmieszczenie potwierdza, że człowiek długie włosy związane z tyłu głowy chuście w drodze do grobowca, gdzie rym wspierała się głowa. ten miał na głowie koronę z cierni. w kucyk, a jego krew była z grupy AB. zdjęto ją z twarzy. Po upływie około godziny od Inne plamy krwi – tej, która wypłyWszystko to cechowało Żydów zaDr ALFRED PALLA śmierci ciało zdjęto i ułożono pozionęła z ran jeszcze przed śmiercią mieszkujących Judeę w czasach JeRepr. archiwum mo, twarzą w dół. Zgadza się to i pozostała na chuście – dowodzą, zusa. Człowiek ten nie żył już, kiedy
atolicy bez zastrzeżeń wierzą w Marię – matkę Chrystusa. Nazwali ją Matką Boską i pod względem oddawania czci zrównali z samym Bogiem. Właśnie minęła 20 rocznica zawierzenia jej całego świata. W ten sposób Jan Paweł II spełnił jedno z ostatnich życzeń Pani z Fatimy. Początki jednak były inne. Przez przeszło sto lat nikt nie ustanawiał kultu Matki Boskiej, nikt nie myślał nawet, aby uczynić z niej tak znaczącą postać w życiu chrześcijan. W historii Kościoła nie istnieje żaden potwierdzony przekaz historyczny związany z matką Jezusa. U św. Pawła – w jego najstarszych zachowanych listach – brak jest wiedzy o Matce Boskiej. Ewangelie również mało interesują się Marią. Marek wspomina, że była matką Chrystusa i pozostałych dzieci. Mateusz zanotował, że Maria była zaręczona z Józefem i kiedy ten dowiedział się o ciąży, chciał zerwać zaręczyny. Dopiero interwencja anioła udaremniła zerwanie, a Józef podjął współżycie seksualne z Marią dopiero po narodzinach Jezusa. Trochę więcej dowiadujemy się o Marii z Ewangelii św. Jana. Wspomina on, że Maria była jedną z osób uczestniczących w weselu w Kanie Galilejskiej. Kiedy zwróciła uwagę Jezusa, że zaczyna brakować wina, ten odpowiedział jej, żeby mu nie przeszkadzała. Ostatnim źródłem informacji o Marii są Dzieje Apostolskie. Dowiadujemy się z nich tylko tyle, że po wniebowstąpieniu Jezusa Maria przebywała wśród apostołów w Jerozolimie.
Nic ponadto nie wiemy o dalszych losach matki Jezusa. Można więc wnioskować, że to Kościół na własne potrzeby sprokurował mit wywyższający Marię. Można się też domyślać, że niepokalana i pełna skromności Maria miała być dla wiernych ideałem kobiecości, a jej dziewictwo zostało przeciwstawione erotyzmowi. Gdyby zapisać w postaci kalendarza wzrost zna-
podobnie jak figurki znalezione w południowych Włoszech. Postacie kobiet trzymających w ramionach dzieciątko odkryto w Anatolii – bogini nosiła nazwę Kybele. Takie same figurki składano w ofierze Artemidzie z Efezu. Podobnie przedstawiano Afrodytę z synem Erosem, matkę bogów Reę z Zeusem, egipską Izydę z Horusem czy wizerunki kobiet z dzieciątkiem na rzymskich monetach. Wszystkie nazywano „matką bogów”. Chrześcijańska Maria posiada ponadto wszelkie atrybuty, które przypisywano starożytnym boginiom, np. dziewictwo. Już sumeryjska Inana była równocześnie dziewicą i matką. Fenicka Asztarte była czczona jako dziewicza bogini płodności. Atena dla Greków była dziewicą itd. Używane w stosunku do Marii określenie „dziewica” nie ma żadnego biblijnego odniesienia. Dopiero odwołanie się do proroctwa Izajasza: „Oto Panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Emmanuel” (Iz 7. 14) i zastosowanie tych słów do Marii zapoczątkowało spory teologiczne. Św. Justyn twierdził, że Maria była dziewicą przed narodzinami i że zachowała dziewictwo w trakcie porodu. Z kolei Orygenes nauczał, że jeśli sprawcą ciąży był Duch Święty, a więc poczęcie nastąpiło w sposób dziewiczy, to w czasie porodu „otwarło się matczyne łono”. Dodawał przy tym, że Jezus był jedynym dzieckiem Marii i że
Kim była Maria? czenia Marii i ułożyć te daty chronologicznie, to historia kultu wyglądałaby następująco: – 431 r. – sobór w Efezie uznaje Marię za matkę Boga; – 649 r. – sobór grozi ekskomuniką za zakwestionowanie dziewictwa Marii; – 1854 r. – ogłoszenie dogmatu o niepokalanym poczęciu Marii; – 1950 r. – ogłoszenie dogmatu o wniebowstąpieniu Marii. Byłoby oszustwem nie wspomnieć o tym, że madonna z dzieciątkiem nie jest wymysłem Kościoła chrześcijańskiego. Już kilka tysięcy lat temu odnaleziono pierwsze figurki z takimi postaciami. Miało to miejsce w Castal Huyuk, gdzie odkryto posążek liczący około 8 tysięcy lat. Z kolei na wyspach Morza Śródziemnego odkryto posążki liczące około 3,5 tysiąca lat,
nie prowadziła ona życia intymnego. Gloryfikowanie dziewictwa Marii zaczęto wkrótce przenosić na inne kobiety. Jeden z tzw. ojców Kościoła, biskup Zenon z Werony, przyjął zasadę: w dziewictwie poczęła, w dziewictwie urodziła, w dziewictwie pozostała. Logiczne były przyczyny, dla których Kościół posługiwał się pogańskimi boginiami w celu przybliżenia poganom chrześcijańskiej ideologii. Z psychologicznego punktu widzenia wskazanie w nowej wierze punktów wspólnych i odwołanie się do tego, w co wierzono wcześniej, ułatwiało asymilację nowej religii. Upodobnienie Marii do pogańskich bogiń spowodowało, że ludzie gotowi byli przychylniej spojrzeć na nową wiarę. I taka Maria – dziewica, matka, królowa w niebie – była zadośćuczynieniem dla wyznawców na ziemi. Czyż można nie wielbić istoty, która jest symbolem wszechogarniającej harmonii? Nie tylko można, ale i trzeba. Pod jednym wszak warunkiem – jeśli chcemy być podobni do czystej Marii, musimy wystrzegać się pokus i zachować wstrzemięźliwość płciową. Tak oto poprzez uwielbienie Marii otrzymujemy od Kościoła nakaz – oczywiście moralny – seksualnej abstynencji. Bo Marii można służyć tylko po zdławieniu własnej seksualności. Kościół bezwzględnie to przesłanie wykorzystywał i wykorzystuje, ale tylko wobec maluczkich. Swoim funkcjonariuszom daje większą swobodę, a w każdym razie tłumaczy ich i rozgrzesza. ADAM TRZCIŃSKI
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
O
gromne rzesze ludzi doświadczają nieobecności czy – innymi słowy – „śmierci” Boga w świecie i we własnych umysłach. Biorąc pod uwagę fakt, że już autora Księgi Koheleta ogarniały deistyczne wątpliwości – to „nic nowego pod słońcem”. Biblijni pisarze przypisują Bogu Jahwe rolę kreatora dziejów. Co rusz pojawia się on w narracji biblijnej – niczym deus ex machina w greckiej tragedii – wkraczając w ramy do-
– świadectwo złożone przez autora Księgi Koheleta – człowieka, który szukał dowodów cudownej obecności Boga w szarej codzienności. Z jakim rezultatem? Księga Koheleta – przypisywana przez tradycje królowi Salomonowi – jest patetycznym świadectwem szoku wywołanego upadkiem doktryny nagrody. Choć jej autor nie był ateistą, pod wpływem doświadczeń życiowych bliski stał mu się deizm.
NIEŚWIĘTE PISMO
Dociekliwy Salomon czesności. Nie zadowala się samym aktem stworzenia świata, lecz natychmiast angażuje się emocjonalnie w jego historię: dogląda ulepionego człowieka, rozmawia z nim, wystawia go na pokuszenie, przeklina, daje obietnice, prowadzi patriarchów Izraela, ludzie realizują Jego myśli (np. Cyrus), a aniołowie – jak dowiadujemy się z Księgi Daniela – stają na czele armii Izraela. Biblia zapewnia, że to właśnie Jahwe jest tym jedynym Bogiem, który ma „uszy do słuchania”, tzn. – w przeciwieństwie do niemych i głuchych bałwanów – odpowiada na kierowane doń modlitwy. Chroni i nagradza służących mu, bez pobłażania każe „pogan”, czyli wrogów Izraela. W każdej epoce pojawiają się jednak ludzie, którym autorytet Biblii nie wystarcza, by w to wszystko uwierzyć. W tejże Biblii znajduje się – jakże nietypowe na tle innych
Zamiast licytować coraz bardziej oczywiste dowody przyjętej od przodków wiary w istnienie opatrzności
J
najwyżej w sobie pielęgnować. Tymczasem wobec nieprzyjaciół możemy żywić wszelakie uczucia: strach, nienawiść, odrazę, ale z pewnością nie miłość! Sama idea nadstawiania drugiego policzka jest zresztą odrażająca i niebezpieczna. Winniśmy ludzi
ęzyk chrześcijańskiej propagandy przez wszystkie przypadki odmie nia słowo „miłość”. Wszyscy wszyst kich kochają: Bóg – ludzi; Kościół – Chrystusa; wierzący – bliźnich; ofiary – swoich oprawców. Tyle w tym jest odniesienia do rzeczywistości, co w partii narodowosocjalistycznej było socjalizmu, a w Kraju Rad – demo kracji przedstawicielskiej... Chrześcijaństwo samo siebie nazywa religią miłości. Istotnie, w żadnej innej religii o miłości nie mówi się tak wiele. W żadnej też słowa tego tak bardzo się nie nadużywa. Odejście od religii oznacza porzucenie językowych nadużyć kościołów w imię szacunku dla prawdy. Najbardziej kuriozalna jest chyba słynna „miłość nieprzyjaciół”, do której wzywa swoich wyznawców Jezus z Nazaretu. Pojęcie miłości, obok większej lub mniejszej dozy życzliwości okazywanej komuś, zawiera w sobie także silny ładunek emocjonalny. Nie ma miłości bez intensywnych uczuć pozytywnych. Tymczasem nie ma żadnego powodu, aby takimi uczuciami obdarzać ludzi nas nienawidzących, czyli wrogów. Więcej – kochanie nieprzyjaciół jest psychologicznie niemożliwe. Wbrew temu, czego uczą kościoły, miłości nie można w sobie sztucznie rozpalić albo „wzbudzić”, jak każe Krk. Miłość raz powstałą spontanicznie można co
i sprawiedliwości Bożej, ze zdumieniem odkrywa obojętność, a nawet nieobecność Boga w świecie. Co więcej – ów sędziwy mędrzec nie pojmuje już dłużej sensu stworzenia ani sensu życia. Według niego człowiek prawy nie ma co liczyć na protekcję niebios, jest wręcz odwrotnie: „Sprawiedliwy ginie przy swojej sprawiedliwości,
ŻYCIE PO RELIGII
Ckliwość traktować tak, jak na to zasługują, bo to jest dobre zarówno dla nich, jak i dla nas. Sprawiedliwość działa wychowawczo, choć oczywiście nie gwarantuje pedagogicznego sukcesu. Sprawiedliwe postępowanie buduje w nas poczucie własnej wartości i przynosi poczucie bezpieczeństwa – wróg właściwie potraktowany prawdopodobnie nie odważy się zaatakować w przyszłości. Sławetna „miłość bliźniego” jest również językowym nieporozumieniem. W rzeczywistości jesteśmy w stanie kochać bardzo ograniczoną liczbę osób. W stosunku do innych powinniśmy okazywać tolerancję, życzliwość, sympatię, współczucie, jeśli oczywiście na nasze pozytywne uczucia zasługują. Wskazana jest też pewna doza nieufności, bo takie jest życie. Tak również (w poczuciu nieufności do obcych, a nie
SZKIEŁKO I OKO a złoczyńca przy swojej złości żyje długo”. Bóg już nie razi – jak dawniej – gniewem ani nie lituje się. Kohelet, spoglądając w przeszłość na swe życie pełne doświadczeń i studiów, dochodzi do pesymistycznych wniosków zbieżnych ze współczesną filozofią egzystencjalistyczną, że ludzki wysiłek jest daremny, los niepewny, a życie bezcelowe, by nie powiedzieć absurdalne. Zmarli, którzy rozsypali się w prochu ziemi, mogą czuć się szczęśliwsi niż żyjący, bo „lepszy jest dzień zgonu od dnia narodzin”. Za najszczęśliwszych zaś uznaje tych, którzy w ogóle się nie urodzili. Jeśli tak się już jednak stało, człowiek – zdaniem Koheleta – winien zażywać hedonistycznego szczęścia, bo „to wszystko, co jest”. Po tak druzgocących i płynących z doświadczenia wnioskach zawartych w „księdze natchnionej” wydawać by się mogło, że Kohelet porzucił wiarę. Ale tak się nie stało. Zbyt mocno związany był przez lata z religią, by w jednej chwili zrezygnować ze wszystkiego, w co wierzyli ojcowie i on sam. Zabrakło mu siły, a może i odwagi. Podjęta przez Koheleta problematyka nasuwa się we współczesnym świecie bardziej niż kiedykolwiek. Bo czym była niesprawiedliwość, którą widział Salomon, w porównaniu z Auschwitz i czym najkrwawsze bitwy starożytności w porównaniu z Hiroszimą? Człowiek XXI w. nie pyta już tak jak człowiek minionych epok: Jak Bóg może dopuszczać tak wiele zła? On pyta radykalniej niż Salomon: Czy taki Bóg może w ogóle istnieć? ARTUR CECUŁA
ufnej miłości) powinniśmy wychowywać nasze dzieci, chyba że nam nie zależy na ich przyszłości. Dlaczego, spyta ktoś, mamy być życzliwi dla innych? A choćby dlatego, że sami oczekujemy od innych sympatii. W jej promieniach zdecydowanie łatwiej żyć. Powszechne w kościelnym żargonie nazywanie miłością zwykłej życzliwości czy litości jest niepotrzebnym, ckliwym mieszaniem pojęć. Jego wynikiem jest brak trzeźwej oceny rzeczywistości, a to zawsze prowadzi do mniejszych lub większych kłopotów. Jest rzeczą doprawdy zdumiewającą, że właśnie najwięcej zbrodni w historii ludzkości dokonano w imię religii, która nie przestaje mówić o miłości. To jest jakieś niewiarygodne szyderstwo natury wobec tych, którzy nią pogardzili i zabrali się za ideologiczne i nieliczące się z rzeczywistością reformowanie ludzkiej osobowości. Obyśmy się wszyscy mniej „miłowali”, a bardziej byli sobie życzliwi. MAREK KRAK
Uzdrowienie – Tak! Ale od kogo? Ale skąd?
Uzdrowienie wiarą – Uzdrawianie całościowe Sprzedaż wysyłkowa za zaliczeniem pocztowym Książka – klejnot (98 stron). Cena 20 zł. Życie Uniwersalne skr. poczt. 550 58-506 Jelenia Góra 8 Internet: www.das-wort.com
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Właśnie wystąpiła Pani z nową inicjatywą ustawodawczą – projektem „Kodeksu honorowego osób pełniących funkcje publiczne”. Skąd taki pomysł? Czy nie wystarczą dotychczasowe przepisy prawa, w gąszczu których i tak niełatwo się odnaleźć? – Okazuje się, że dotychczas obowiązujące regulacje prawne nie wystarczają. Zbyt nagminne na różnych szczeblach władzy stają się rozmaitego typu przestępstwa albo przypadki wykorzystywania luk w prawie dla dobra interesów własnych. Prawo najwyraźniej nie jest w stanie temu zapobiec, ciągle bowiem widzimy wychodzące na światło dzienne nowe afery i skandale. Najwyższy za-
Fot. Krzysztof Krakowiak
służbowych. Wprowadzenie w życie tych przepisów przyniosłoby znaczne oszczędności. Poza tym przewiduje się utworzenie trybunału honorowego, który rozpatrywałby przypadki naruszenia prawa. – Ale taki trybunał to kolejne etaty, budynki, telefony, samochody za publiczne pieniądze... – Ależ nie! Kodeks przewiduje, że członkowie tego trybunału pracowaliby bez wynagrodzenia. Prawomocne wyroki trybunału miałyby kompromitować osoby postępujące wbrew kodeksowi. Mam na-
OKIEM HUMANISTY (69)
Kodeks honorowy tem czas zacząć mozolny proces edukacji społeczeństwa. Temu między innymi ma służyć projekt kodeksu honorowego. Uważam, że powinniśmy przestać używać wielkich słów o moralności – na temat dobra, zła, moralnych obowiązków. Wszystkie te wielkie wartości nie przystają do dnia codziennego wielu osób, które – chociaż zasiadają na wysokich stanowiskach i głośno deklarują przywiązanie do wartości katolickich – nadużywają prawa dla osiągnięcia korzyści materialnych. – Ale czy słowo „honor”, które pojawia się w projekcie, nie jest właśnie tym wielkim słowem, które pozbawiono już znaczenia? – Zmierzam właśnie do stwierdzenia, że ludzie w rozmaity sposób rozumieją moralność, że jest kilkadziesiąt definicji dobra, więc odwoływanie się do moralności nie ma sensu. Znacznie bardziej uniwersalne jest odwoływanie się do honoru. Ludzie różnie patrzący na świat rozmaicie interpretują dobro, natomiast co do honoru porozumienie jest możliwe. Pojęcie honoru ma silne umocowanie w polskiej tradycji – przed wojną obowiązywały kodeksy honorowe rozmaitych zawodów ze strażą pożarną włącznie – i nie zanikło w naszych czasach. Istnieją kodeksy honorowe rozmaitych grup społecznych, np. żołnierzy Wojska Polskiego. Podobnie jest w sporcie, gdzie odwoływanie się do poczucia honoru jest czymś aktualnym. Pragnę odrodzenia pojęcia honoru... – Jak projekt definiuje powinności osób pełniących funkcje publiczne? – W kodeksie są zawarte pewne zakazy i nakazy, które uszczegółowiają dotychczasowe przepisy prawne. W projekcie kodeks zakazuje np. używania do celów prywatnych samochodów i telefonów
dzieję, że takie orzeczenia raz na zawsze doprowadziłyby do wykluczenia pewnego kręgu osób z życia publicznego. Nie byłoby możliwe przenoszenie osoby skompromitowanej z jednego stanowiska na drugie, co u nas jest często praktykowane. Kodeks nakazuje zerwanie związku polityków z biznesem. – Ale czy odwoływanie się do poczucia honoru niektórych osób nie jest zadaniem jałowym? Niektórzy ludzie zdają się być pozbawieni czegoś takiego jak poczucie honoru... – Tak jest rzeczywiście, ale proszę nie zapominać, że prawo ma także funkcję wychowawczą. Jeżeli będzie wskazywać na honor, to wartość honoru w społeczeństwie powoli wzrośnie. Ustawa wypełni także lukę w dotychczasowym prawie, które uniemożliwia zdjęcie kogoś z funkcji publicznych. To jest niezwykle ważne, bo pozostawanie osób skompromitowanych na stanowiskach wpływa demoralizująco na całe społeczeństwo. – Powstała właśnie nowa, rzekomo reformatorska partia – Socjaldemokracja Polska – złożona z byłych polityków SLD. Czy Pani widzi w niej miejsce dla siebie? – Absolutnie nie. Grupka członków SLD pragnie pozyskać głosy wyborców, więc tworzy partię i pozoruje, że nie oni są winni odejścia SLD od lewicowości. Tymi ludźmi kierują także osobiste ambicje. Odeszli, unikając rozmów wewnątrzpartyjnych. Odeszli, rozbijając jedność lewicy. Marszałek Borowski powinien był zrzec się swojej funkcji. Interesujące, że media i poseł Rokita życzliwie odnieśli się do nowej partii, której program nie różni się od programu SLD. Są w tej partii osoby bliskie kręgom prezydenckim. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113 Warszawa, tel/fax: (22) 620 69 66; www.racja.org; e-mail:
[email protected]. Konto: APP RACJA ING Bank Śląski O/Łódź 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 800 PLN winny zawierać: nazwisko i imię, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 800 PLN dokonywać można tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn comiesięczny APP RACJA – Arkadiusz Henszel 00-950 Warszawa skr. poczt. 491; tel. 0-602 405 282 oraz www.racja.org. Kontakty zagraniczne: Niemcy: Leszek Śnieżek, Hamburg 0172 4054147; 040 41267437; Henryk Gruszczyk, Duisburg 203426353; Marek Odrowąż Milewski, Norymberga 0911 550804. DOLNOŚLĄSKIE Zarząd wojewódzki – Wrocław, ul. Braniborska 19/3;
[email protected]; Urszula Bielska, tel. (71) 355 45 03; 0 609 113 566; Członek zarządu: Alfred Giebień, tel. (76) 856 13 22; 0 602 588 297. Wrocław – Czesław Dydyna (71) 311 35 04; 0-601 965 470; Bolesławiec – Antoni Liput (75) 732 20 07; 0-508 303 589; Bielawa, Dzierżoniów – Ryszard Fiszlak 0-502 433 927; Głogów – Sebastian Włoch 0-606 169 916; Jawor – Paweł Rybczyński (76) 870 20 04; 0-601 960 185; Jelenia Góra – Andrzej Turkiewicz (75) 755 25 04; 0-502 049 532; Kamienna Góra – Maria Lemańska (75) 742 65 96; Kłodzko – Kazimierz Sobol (74) 647 04 86; Legnica – Alfred Giebień (76) 856 13 22; 0-602 588 297; Lubań Śląski – Anna Janas 0-507 664 697; Nowa Ruda – Janusz Hnatów (74) 871 45 97; Miechowice – Urszula Musielak (75) 761 19 02; Polkowice – Jan Forościej (76) 845 50 11; 0-604 577 561; Strzelin – Roman Szwarc (71) 394 90 12; Świebodzice – Krzysztof Filipiak (74) 666 88 01; 0-609 474 729; Świdnica – Ryszard Brzęczek (74) 640 56 22; Ząbkowice Śląskie – Marian Gawęda (74) 641 02 25; 0-600 552 449; Zgorzelec – Jerzy Grzyb (75) 648 21 21; 0-607 915 612; Złotoryja – Marian Trojnacki (76) 878 17 99; Poszukujemy koordynatorów w miejscowościach: Oława, Oleśnica, Milicz, Trzebnica, Wołów, Góra, Środa Śl., Lubin, Chojnów, Prochowice, Lwówek Śl.. KUJAWSKO-POMORSKIE Zarząd wojewódzki i miejski – Bydgoszcz, ul. 20 Stycznia 21, tel. (52) 347 83 60-62;
[email protected]; dyżury w każdy czwartek w godz. 17 – 19. Bydgoszcz – Stanisław Kantorowski 0-606 358 817; Chełmża – Jan Kowalski (56) 675 67 54; Grudziądz – Teresa Nowaczyk 0-605 924 182; Edward Poraziński 0-603 703 904; Świecie – p. Salwierz 331 43 59; Toruń – Stanisław Gęsicki (56) 651 93 58; Włocławek, Szeptel Górny – Stanisław Balcerowski (54) 237 14 11; Grzegorz Janowski 0-693 739 888; Poszukujemy osób chętnych do zakładania struktur partyjnych w pozostałych powiatach. LUBELSKIE Zarząd wojewódzki – Lublin, ul. Czarnieckiego 13a, tel. (81) 746 97 24; racja
[email protected]; Lublin – Jerzy Majewski (81) 746 97 24; 0-693 378 871; Piotr Podstawka (81) 534 62 30; 0-601 165 841; Biłgoraj – Stanisław Pułapa (84) 685 42 12; Chełm – Zbigniew Pierściński 0-501 711 386; Kraśnik – Olgierd Barcikowski (81) 825 82 11; Puławy – Dariusz Filipek 0-693 388 945; Włodawa – Edward Gorczycki (82) 572 21 01; Zamość – Zbigniew Przepiórka 0-696 438 007; LUBUSKIE Zarząd wojewódzki – Gorzów Wielkopolski, ul. Obotrycka 7; Eugeniusz Mikołajczak 0-508 315 347. Gorzów Wlkp. – Eugeniusz Mikołajczak (95) 737 10 58; Gubin – Mirosław Sączawa 0-609 591 912; Jan Tes 0-692 509 914; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak (68) 388 76 20; Zielona Góra – pl. Słowiański 21, (68) 320 44 02; dyżury: piątki 17–19;
[email protected];
Zielona Góra – Konrad Ciesielski (68) 322 32 98;
[email protected]; Żary – Józef Abramowicz (68) 479 32 32. Zebrania członków i sympatyków: Andrychów – 2.04, godz. 16, Lenartowicza 7, Klub Osiedlowy; Będzin – 19.04, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Biłgoraj – 3.04, godz. 16, ul. Nadstawna, Restauracja „Pod Łabędziem”; Brzeg – ul. Chocimska 5, Komis-Lombard (zaplecze), godz. 12-18, Restauracja „Laguna” (obok obwodnicy) w godz. 14–22; Chełm – 3.04, godz.17, ul. Stephensona (siedziba SLD); Cieszyn – 21.04, godz. 16, w remizie OSP Bobrek, ul. Stawa; Częstochowa – Zarząd powiatowy, al. NMP 24, II piętro, lokal PPS , dyżury w każdy wtorek 17–19. Zebrania w każdy pierwszy wtorek miesiąca o godz. 17; Elbląg – 3.04, godz. 12, ul. Grunwaldzka 31; Gliwice – 8.04, godz. 17, Rynek, Empik, I p. (pok. 109); Gniezno – 3.04, godz. 17, ul. Sienkiewicza 13/14/15. Gorzów Wlkp. – każdy pierwszy czwartek miesiąca, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Grudziądz – 2.04, godz. 17, ul. Pułaskiego 10/18 (oficyna). Gubin – w każdy pierwszy piątek miesiąca, godz. 19. Jastrzębie Zdrój – zebrania w każdą czwartą sobotę miesiąca, godz. 17, ul. Jasna, bar „Caro”, 0-601 158 289; Legnica – zbieranie podpisów poparcia codziennie w godz. 14–18, stolik w centrum, okolice „Megasamu”; Łomża – 4.04, godz. 11, bar „Alibaba”, ul. Broniewskiego 6; Opole – zbieranie podpisów, ul. Domańskiego 21 w godz. 15–22; Poznań Śródmieście – 13.04, godz. 18, ul. Rybaki w pubie „ToTo Da”; Ruda Śląska, Wirek – ul. 1 Maja 270, dyżury w każdy wtorek 17–19, piątek 17–19. Zebrania 16 każdego miesiąca o godz. 18; Siedlce – 16.04, godz. 18, ul. Kazimierzowska 7. Zapraszam także chętnych do prowadzenia kół w Garwolinie, Łosicach, Mińsku Mazowieckim, Sokołowie Podlaskim i Węgrowie; Siemianowice, Chorzów – 5.04, godz. 17, ul. Szkolna 7 w Siemianowicach Śląskich; Słupsk – 3.04, (w co drugą sobotę) dyżury ZP w godz. 10.30–12.00 w Centrum Medycyny Naturalnej, ul. Wileńska 19, tel. 842 79 49 oraz 698-440 664; Szczecin – pierwszy piątek miesiąca, w godz.16–19, ul. Włościańska 1, pawilon I piętro. Biuro zarządu miejskiego otwarte w każdy piątek od 16–19, ul. Włościańska 1, pawilon I piętro (Pomorzany) tel. 421 5512; Szczecin – 17.04 godz. 17 w sali „Vivaldi” hotelu Radisson, odbędzie się spotkanie z senator Marią Szyszkowską oraz przewodniczącym APP RACJA Piotrem Musiałem; Tychy – 6.04, godz. 18. ul. Grota-Roweckiego 10; Wałbrzych – 29.04, godz. 17, w Szkole Podst. nr 21 przy ul. Grodzkiej 71; Warszawa – punkt kontaktowy dla sympatyków i kandydatów w każdy czwartek, godz. 18–19, ul. Puławska 143, obok stacji metra Wilanowska, w kawiarni internetowej „Dialog Cafe”, stolik z proporczykiem APP RACJA. tel. 262 58 40, tel./fax 268 34 31; 0-603 601 519; Warszawa Targówek – 6.04, godz. 17, ul. Kołowa 18 (Klub Sportowy) – spotkanie z Piotrem Ikonowiczem; Warszawa Żoliborz – 4.04, godz. 13, ul. Daniłowskiego 2/4, klub C45 „Tunel”. Wrocław – w każdą środę o godz. 17 – salon dyskusyjny, restauracjia „Hanoi” przy ul. Legnickiej 32; Wrocław – dyżury i zbieranie podpisów codziennie w godz. 10–18, w siedzibie przy ul. Braniborskiej 19 m 3. Zbieranie podpisów – stolik Rynek – ul. Świdnicka, codziennie w godz. 13–18; Zabrze – 3.04 i 17.04, godz. 15; Zbąszyń – hotel Acapulco, każda pierwsza środa miesiąca, godz. 18.30; Zgorzelec – dyżury w każdy wtorek i piątek w godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1, pok. 5; Zielona Góra – w każdy piątek, godz. 17, plac Słowiański 21.
Program APP RACJA Dziś prezentujemy część Programu APP RACJA w zakresie polityki zagranicznej. Z pewnością pozwoli to czytelnikom tygodnika przybliżyć partię i jej wizję Polski w strukturach europejskich przy okazji kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. 1. Polska w świecie APPR stoi na stanowisku, iż Organizacja Narodów Zjednoczonych jest fundamentem dla rozwoju wszystkich krajów i społeczeństw świata. ONZ powinna być gwarantem utrzymania pokoju i zapobiegania konfliktom, a także ochrony praw człowieka. APPR widzi pilną potrzebę zreformowania ONZ poprzez nadanie większej mocy jej decyzjom. APPR opowiada się za polityką zagraniczną opartą na zasadach równości, wzajemnych korzyści i życzliwości. Dlatego też – również z pozycji członka UE – będziemy pielęgnować dobre stosunki z bezpośrednimi sąsiadami: Rosją, Ukrainą i Białorusią. Zaszłości historyczne nie mogą wpływać negatywnie na współczesność. Nie mamy żadnych bieżących konfliktów z którymkolwiek z sąsiadów i powinniśmy unikać tworzenia jakichkolwiek punktów zapalnych. Będziemy rozwijać żywą współpracę gospodarczą i kulturalną. Będziemy dążyć do złagodzenia reżimów wizowych wobec naszych sąsiadów ze strony UE i – do czasu naszego przystąpienia do Układu z Schengen – sami będziemy się starać rozluźnić nasze wymogi wizowe. Z wszystkimi innymi państwami należy stosować zasadę pełnej wzajemności. APPR będzie dążyć do zacieśnienia współpracy z partnerami europejskimi, w tym z Niemcami i Francją.
Wymagać to będzie naprawy wzajemnych relacji, które wskutek błędnych decyzji politycznych ostatnich miesięcy uległy pogorszeniu. Jesteśmy za partnerskimi stosunkami ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Rozumiemy przez to niepodległe działania Polski na arenie międzynarodowej, które mają zabezpieczać interesy państwa polskiego i jego obywateli, a nie doraźne interesy USA. Ewentualne zacieśnienie współpracy powinno przekładać się na konkretne i odczuwalne korzyści gospodarcze oraz na stosunek do polskich obywateli przyjeżdżających do Ameryki i przebywających tam. Wielorakie procesy globalizacji zachodzące w różnych dziedzinach naszego życia społecznego, gospodarczego, politycznego, naukowego czy kulturalnego przynoszą wiele pozytywnych zjawisk. Należy jednak pamiętać, że obecnie trwają intensywne konflikty etniczno-religijne, jak również uaktywniły się fundamentalistyczne religie. APPR – reprezentując wartości humanistyczne – wspiera te procesy globalizacyjne, które służą godności i autonomii jednostki ludzkiej. 2. Polska w Europie APPR opowiada się za silną i sfederowaną Europą, będącą nie tylko efektywnym organizmem gospodarczym, lecz również obszarem rozwijających się harmonijnie, na równych i logicznych zasadach, społeczeństw obywatelskich. Opowiadamy się również za zjednoczoną Europą posiadającą między innymi: sprawnie działający Parlament Europejski, silną władzę wykonawczą, wspólną i spójną politykę zagraniczną, wspólną strefę euro. APPR jest orędownikiem świeckiej, nowoczesnej
i pluralistycznej Europy i podejmuje w tym względzie współpracę z europejskimi organizacjami humanistycznymi. Popieramy sformowanie europejskiej, autonomicznej w ramach NATO, struktury militarnej, posiadającej silną, nowoczesną i zawodową armię. Polska jako kraj członkowski Unii Europejskiej będzie współtworzyć przyszłość zjednoczonej Europy. W związku z tym musimy określić własną wizję polityki unijnej i tak ją połączyć z polityką wewnętrzną, aby maksymalnie wykorzystać szanse wynikające z członkostwa. APP RACJA uważa, że najważniejszym długofalowym programem społeczno-gospodarczym Unii, sięgającym 2010 roku, jest „Strategia lizbońska”. Celem tego programu jest zdecydowane zwiększenie konkurencyjności gospodarki unijnej i uczynienie z Unii czołowego organizmu gospodarczego świata. Odniesienie sukcesu przez „Strategię lizbońską” leży w polskim interesie, co rzecz jasna nie oznacza, że powinniśmy bezrefleksyjnie przenosić jej wszystkie założenia na polski grunt. Wejście do Unii ośmiu krajów z byłego bloku wschodniego niewątpliwie wprowadzi do Strategii nowe akcenty, zarówno co do priorytetów, jak i sposobu ich wdrażania. Szczegółowe założenia programowe APP RACJA zostały zawarte w segmentach: l Gospodarka oparta na wiedzy l Liberalizacja i integracja rynków przemysłów sieciowych l Trwały rozwój l Liberalizacja i integracja rynku usług finansowych l Przedsiębiorczość l Nowy model społeczny
Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego Po pierwszym tygodniu zbierania podpisów na ulicach wiemy, że społeczeństwo z dużą sympatią traktuje naszą partię. Doświadczyliśmy wielu aktów poparcia, jednak z uwagi na potrzebną ilość 10 tys. podpisów na okręg wyborczy, to za mało. Setki osób deklaruje, że będzie na RACJĘ głosować za kotarą wyborczą, jednak z podpisaniem się imieniem i nazwiskiem na liście poparcia jest już gorzej. Obawa przed oficjalnym ujawnieniem się jako antyklerykał i napiętnowaniem w rodzinie czy najbliższym środowisku ciągle jest silna wśród naszych rodaków. Niestety, nic się samo nie zrobi. Żeby odsunąć klerykałów od wpływów na nasze państwo, do którego przyssali się jak stary, wygłodniały wampir do nieporadnej ofiary, musimy działać wszyscy na maksymalnych obrotach. Wszyscy, którzy chcą wesprzeć RACJĘ w zbieraniu podpisów poparcia dla kandydatów w wyborach posłów do Parlamentu Europejskiego, informacje w tej sprawie mogą uzyskać u osób, które odpowiedzialne są za pracę sztabów wyborczych w poszczególnych województwach (lista obok). Osoby chcące dać swój podpis, a niemogące się zgłosić osobiście, prosimy o kontakt – kartę dostarczymy pocztą. Zbieranie podpisów na ulicy jest czasochłonne i mało efektywne. Najskuteczniejszą drogą jest zbierane wśród znajomych, sąsiadów, rodziny czy kolegów z pracy. W innych sprawach ogólnych, a dotyczących organizacji kampanii wyborczej, informacje można uzyskać pod numerem telefonu 0 698 831 308 (sekretarz Krajowego Sztabu Wyborczego APP RACJA). Piotr Musiał
dolnośląskie – Marek Grządziel – 0 605 033 720 kujawsko-pomorskie – Stanisław Gęsicki – 0 56 651 93 58 lubelskie – Jerzy Majewski – 0 693 378 871 lubuskie – Eugeniusz Mikołajczak – 0 508 315 347 łódzkie – Elżbieta Szmigielska – 0 503 162 608 małopolskie – Ryszard Burzawa – 0 694 206 242 mazowieckie – Stefan Kamiński – 0 607 048 581 opolskie – Stanisław Pokrywka – 0 691 030 923 podkarpackie – Andrzej Walas – 0 606 870 540 podlaskie – Grzegorz Kotarski – 0 501 247 578 pomorskie – Andrzej Kotłowski – 0 601 258 016 śląskie – Tomasz Sroka – 0 501 858 115 świętokrzyskie – Józef Niedziela – 0 609 483 480 warmińsko-mazurskie – Anna Toczko – 0 605 535 207 wielkopolskie – Edward Kowalski – 0 603 257 113 zachodniopomorskie – Zbigniew Ciechanowicz – 0 600 368 666
W dniu 18 marca w wieku 69 lat opuścił nasze szeregi, odchodząc na wieczną wachtę, emerytowany bosman PMH
Otyliusz Kaczmarczyk antyklerykał Zarząd Powiatowy APP RACJA w Gdyni
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
LISTY Zmowa milczenia Jako człowiek o lewicowych poglądach nie jestem w stanie zmusić się do oddawania głosu na czerwono-czarnych farbowańców z SLD. Cała nadzieja uczciwych ludzi o lewicowych poglądach w APP RACJA. Ale, niestety, jesteście prawie całkowicie ignorowani przez środki masowego przekazu i wielu Polaków nic o was nie wie. Apeluję więc do Czytelników „Faktów i Mitów”: zacznijmy działać. Jest przecież radio publiczne i telewizja. My także płacimy za abonament i mamy prawo żądać, aby te środki zaprezentowały nową partię. Jeżeli będziemy pisać listy, telefonować z żądaniem wyemitowania wywiadu z przedstawicielami kierownictwa RACJI i tych interwencji będzie dużo, to może zmusimy ich do przerwania zmowy milczenia. Jerzy Pawelec z Warszawy
pojawiał się polski ksiądz rzymskokatolicki o imieniu Pawełek. U tego duchownego można było nabyć oba dokumenty – kartę social security za 200 dolarów, natomiast zieloną kartę w cenie 5 tys. dolarów, słownie: pięć tysięcy! Pragnę zauważyć, panie Redaktorze, że – pisząc o „pomocy” kardynała Macharskiego – Ameryki pan nie odkrył. Zenon Zagórski, Poznań
Drogie atrakcje Do napisania listu do redakcji zachęcił mnie list pana Tomasza. Panie Tomaszu, proszę tak nie lamen-
LISTY OD CZYTELNIKÓW Włączam przypadkowo Program I Polskiego Radia 18 marca 2004 r. o godzinie 22.20. Ksiądz Ołdakowski kończy właśnie prymitywną, bezpardonową katolicką indoktrynację. Już myślałem, że mi się udało trafić akurat na ostatnie słowa agitatora, ale nie, obecny w studiu dziennikarz(yna) – zachwycony i szczęśliwy – jeszcze raz podkreśla „najważniejsze przesłanie” tego, co przed chwilą klecha pakował ludziom do głów. I podsumowuje agitkę, mówiąc coś w tym rodzaju: „A więc pamiętajmy, że Jezus chce nas kochać, ale chce też, żebyśmy my go kochali. A teraz, jak zwykle w czwartek...”. Co jest, do k... nędzy?! Gdyby to było radio
Miller ma skazę Miller cierpi na skazę bursztynową... Właśnie od momentu, gdy wspaniałomyślnie podarował ks. Jankowskiemu (nie swoje) 8 ton tej cenionej żywicy, jego notowania zaczęły spadać. Nie zrozumiał jednak sygnału „Opatrzności” i dalej brnął w romans z klerem katolickim, aprobując ofiarność swoich podopiecznych na wszystkich szczeblach władzy, którzy hojną ręką przekazują Watykanowi nasz wspólny, narodowy majątek. Kolejnym ostrzeżeniem... z „góry” był wypadek helikoptera. Miller ma jednak w sobie coś z rycerza (zakuty łeb), bowiem zinterpretował ocalenie jako wstawiennictwo św. Barbary (twór Krk). Teraz spadają na niego kolejne plagi – jedna za drugą – a ze strony Krk nawet jedno słówko nie pada w jego obronie. I nie padnie, panie Miller! Krk nie lubi przegranych, zwłaszcza przefarbowanych komuchów. Czytelnik
Kler pomaga w podróżach W związku z ukazaniem się artykułu pt. „Macharski di tutti capi” pragnę przekazać moje spostrzeżenia poczynione w czasie mego pobytu w Chicago w latach 70. XX w. W tym czasie, aby podjąć pracę, wymagany był jeden z dwóch dokumentów: karta social security lub zielona karta, a zdobycie tych dokumentów nie było łatwe. W tym momencie
tować nad wysokim rachunkiem za pogrzeb ojca, bo co to jest w porównaniu z rachunkami w parafii Brodnia (niedaleko Warty) – tutaj płaci się 1000 zł za pogrzeb. To nie tak wiele... A jakie atrakcje czekają uczestników pogrzebu! 1. Mamy wspaniałą mszę „na skróty”. 2. Kazanie (albo wcale go nie ma – co jest dużo lepsze) o nocnym filmie. 3. Mamy też dołowanie rodziny, a to z powodu miejscowego donosiciela, bo on najlepiej zna każdego od urodzenia i najlepiej byłoby, żeby zawsze przed pogrzebem dobrze sprawę obgadać. To od niego zależy cała ceremonia. 4. Mamy rzucanie ziemi na trumnę z wielką złością – aż wszyscy podskoczą. 5. No i mamy też ostatnią atrakcję – jedną z uczestniczek pogrzebu nazywa się „małpą”. Tak więc, panie Tomaszu, my płacimy za ten cyrk. Za marne 1000 zł tyle atrakcji. Uczestniczka pogrzebu z Warty
Jedynka Maryja Czym się różni Program I Polskiego Radia od Radia Maryja? Tylko tym, że tatko Rydzyk nie ma asystenta kościelnego i... reklam.
z poważnym fizycznym defektem, to w porządku, takie jego zbójeckie prawo, że może sobie dowolnie meblować umysły tych, którzy to lubią i w to wierzą. Ale żeby te dyrdymały serwowano na falach publicznego radia?! Następnie przełączam się na Radio, które Maryja tak bardzo ukochała. I co? Jak zwykle. Owszem, jest też klecha, sam ojciec dyrektor, ale nie zajmuje się bzdurami, tylko w towarzystwie zaproszonego gościa odwala kawał ciężkiej politycznej roboty. Ma w studiu posła Macierewicza i – podbijając sobie nawzajem bębenka – panowie walą we wszystko, co popadnie, w tym przede wszystkim w Unię Europejską i w Niemcy. Balcerowicz też zdrowo oberwał. A skoro już jesteśmy przy radiu ojca Rydzyka, to ma ono jeszcze tę ogromną przewagę nad radiem publicznym, że nie zawraca słuchaczom d... reklamami różnego rodzaju. Od czasu do czasu, w gorszym czasie antenowym, robi się tam religijne przepierki mózgów, ale jest tego tylko tyle, żeby nikt się nie mógł przyczepić, że nie realizuje się zapisów koncesji na radio katolickie. W rzeczywistości coraz częściej można odnieść wrażenie, że Radio Maryja jest znacznie mniej katolickie niż radiowa „Jedynka”, w której np. nie uświadczysz żadnej krytyki siły przewodniej, ustroju czy sojuszów. A tymczasem u ojca Rydzyka krytyka lub wręcz inwektywy
pod adresem polskich duchownych są na porządku dziennym. Że o pięknym, pełnym chrześcijańskiej miłości bliźniego określeniu „Obłudnik Powszechny” (tj. „Tygodnik Powszechny”) nie wspomnę. Trzeba siać, siać, siać... ZD
Podwójna taca W Częstochowie (nie wiem, jak jest gdzie indziej) nauczyciel, który nie idzie z dziećmi do kościoła ma w szkole odbębniać trzy godziny (!!!), a ten, który idzie na 45 minut, nie musi już w tym dniu być w szkole. Czyżby pobyt w kościele liczył się podwójnie? Może tzw. MENiS wypowie się co do tych praktyk! Oczywiście, nikt nas – nauczycieli – nie pytał, jak to „balowanie” ma się do realizacji programu przez nauczyciela. Przedłuża się rok szkolny, tłumacząc, że jest dużo dni świątecznych czy tzw. mostków. Komu, pytam, przeszkadzało to, że dzieci szły do kościoła na rekolekcje w godzinach popołudniowych?! Widzę w tym jedno wytłumaczenie. Teraz chodzą dwa razy dziennie i dwa razy zbiera się na tacę! To jest skandal! Ja, jako matka i nauczyciel, mam już tych praktyk serdecznie dość!!! Słyszę również głosy innych rodziców, że mają z tym tylko kłopot, bo gdy pracują, to nie mogą zapewnić należytej opieki dziecku i muszą angażować do niej sąsiadki-emerytki lub babcie. Do świetlicy szkolnej też nie chcą oddawać dzieci aż na 6–7 godzin. Czy jest choć nadzieja na przywrócenie normalności w tym kraju?! Alicja
Kto daje i zabiera Jestem mieszkańcem małego miasta i członkiem zespołu muzycznego. Nasza siedziba była bardzo zniszczona i wtedy z pomocą przyszedł ksiądz, udostępniając nam salę katechetyczną. Cały zespół włożył wiele wysiłku w umeblowanie pomieszczenia (własne ławki, krzesła, szafki, lustro, wieszak itp.). Wdzięczność swoją zespół okazywał przy każdej ważniejszej mszy, wzbogacając ją śpiewem. Pewnego dnia okazało się, że udostępniana nam sala została wydzierżawiona Caritasowi (czynsz dla proboszcza z podatków miasta). Postanowiliśmy zrobić wspólne zebranie (my, Caritas i dziekan) w sprawie godzin korzystania z sali, a kiedy nasz przedstawiciel zabrał głos, że ławki, krzesła i regały należą do nas, proboszcz powiedział bardzo wyraźnie: – Teraz to wszystko należy do parafii. Wynegocjowaliśmy tyle, że 2 razy w tygodniu po 2 godziny możemy siedzieć na własnych ławkach! A.G., Strzelce
19
Jak debili W grudniu miałam komisję lekarską. Przeczuwałam, że nie skończy się to uznaniem chorób, na które mam rentę od 8 lat. Pan orzecznik zdecydował, iż pośle mnie do sanatorium na rehabilitację. Dostałam się do Szczawnicy, do sanatorium „Nauczyciel”. Włada nim niepodzielnie dr Tadeusz T. Drugiego dnia po przyjeździe czekały nas badania. Pan doktor skrzętnie pisał „życiorys chorobowy”, nie obchodziły go inne choroby i dolegliwości. Ważna była astma, bo pod tym kątem mieliśmy być rehabilitowani. Muszę dodać ciekawostkę – pan T.T., jak go nazywaliśmy, jest tylko balneologiem i fizykoterapeutą. Cały personel pielęgniarski i terapeutyczny był w ewidentny sposób zastraszony. Nie wolno było uśmiechać się do kuracjuszy ani pocieszyć lub porozmawiać o czymkolwiek. Dochodziło do żenującej bezczelności, gdy T.T. kazał kuracjuszom oddać swoje leki pielęgniarkom i pod ich nadzorem kuracjusze mieli je przyjmować (jak niedorozwinięte dzieci). Był przypadek pani, która – dowiedziawszy się od męża o bardzo krytycznym stanie swojej teściowej – prosiła T.T. o możliwość skrócenia turnusu lub przerwania, aby mogła wrócić do domu. I cóż się okazało? Zdaniem T.T., pacjentka miała się kurować, bo teściowa jeszcze żyje. Osobnym problemem było faszerowanie kuracjuszy tabletkami uspokajającymi i psychotropowymi. Sanatorium współpracuje również z pulmonologiem. Na zebraniu pani doktor stwierdziła, że 30 proc. rencistów to kłamcy i oszuści. Zaowocowało to tym, iż na końcowych wypisach część pacjentów ma zmienione kwalifikacje chorobowe. I tak: większość kuracjuszy wraca do domu wyleczona lub z niewielkim uszczerbkiem na zdrowiu, co ZUS-owi daje możliwość zabrania im renty (w moim wypadku – 380 zł). List jest hołdem złożonym tym, którzy musieli w Szczawnicy przebywać od 26 stycznia do 18 lutego, jak również ostrzeżeniem dla przyszłych kuracjuszy. Wiem, co mnie czeka na marcowej komisji: dostanę odlotowego kopa! B. Kowalska
Świecki mistrz ceremonii pogrzebowej Tel. 0 602 837 956 Cena 150 zł + koszty dojazdu
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2004 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 14 (213) 2 – 8 IV 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Idzie wiosna...
Fot. M. Chłodnicki
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
– Jest po prostu za gorąco, żeby włożyć ubranie – powiedział mąż, wychodząc spod prysznica. – Jak sądzisz, kochanie, co powiedzieliby sąsiedzi, gdybym tak jak stoję wyszedł strzyc trawnik? – Powiedzieliby prawdopodobnie, że wyszłam za ciebie dla pieniędzy. ¤¤¤ Mężczyzna miał okropny wypadek, podczas którego jego męskość zahaczyła o coś i oderwała się od reszty ciała. Lekarz zapewnił go, że współczesna medycyna może przywrócić mu sprawność,
ale ubezpieczenie nie pokryje kosztów operacji, bo jest ona uważana za zabieg kosmetyczny. Koszt ten to 3500 dol. za małego; 6500 dol. za średniego i 14 tys. dol. za dużego. Mężczyzna był pewien, że chciałby średniego lub dużego, ale lekarz nalegał, by omówił sprawę ze swoją żoną. Mężczyzna zatelefonował więc do żony i wyjaśnił jej możliwości wyboru. Gdy lekarz ponownie wszedł do pokoju, zastał pacjenta w stanie kompletnej rozpaczy. – Co zatem postanowiliście? – zapytał. – Ona wolałaby przebudować kuchnię!
ie wszystkie blondynki są głupie (jak te z dowcipów wymyślanych przez macho z odzysku), ale za to faceci są zawsze facetami! Najlepiej charakteryzuje to internetowa opowiastka. Dwaj znudzeni krupierzy siedzieli przy stole z ruletką, gdy do kasyna weszła cudnej urody blondynka. Podeszła do stołu, zadeklarowała zakład na 20 tysięcy dolców i dodała: – Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać, ale ja obstawiam całkowicie nago. To mi przynosi szczęście. Blondynka zrzuciła z siebie sukienkę, bieliznę, buty i goła nachyliła się nad stołem. Krupierzy dostali oczowytrzeszczu, resztki mózgu przestały im pracować. A kiedy skończył się kręcić talerz ruletki, blondynka wykrzyknęła z triumfem: – Wygrałam! Tak! Tak! Wygrałam! Podskakiwała przy tym i obejmowała czule krupierów, potem ubrała się, zabrała szmal i szybko opuściła kasyno. Krupierzy spoglądali na siebie z zakłopotaniem, po czym jeden z nich zapytał drugiego: – Ty, a co ona właściwie obstawiała?! – Nie mam pojęcia, myślałem, że ty to sprawdzasz! I to jest cała prawda o mężczyznach. Kiedy zobaczą świetną laskę – blondynkę, czarną czy rudą (byle nie łysą) – tracą głowę, bo seksapil to nasza broń kobieca. I tak samo bywa w małżeństwie zawartym na
N
dobrych warunkach. Co to są dobre warunki? Przede wszystkim zdolności płatnicze! One są najbardziej cenione u mężczyzn. Na świecie są tylko dwa rodzaje ludzi. Ci, którzy zarabiają pieniądze i powszechnie na-
kieszeni). Kiedy Bóg postanowił stworzyć kobietę, rzekł do Adama: – Adaśku, dasz mi to żebro? – Panie, mam złe przeczucia! Oczywiście nie wszystkie kobiety są takie mądre jak blondynki. Pro-
Blondynką jestem!
zywają się „mąż”, oraz ci, którzy wydają, czyli „żona”. I tak było od początku świata, bo przecież jesteśmy stworzone z żebra Adama (z tego dolnego, na wysokości
blem z niektórymi laskami polega na tym, że najpierw ekscytują się byle czym, a potem za to byle co wychodzą. I mają w domu takie coś, co – wynosząc śmieci – sprawia wrażenie, jakby posprzątało cały dom. A jak siedzi przed komputerem, to nie myśli, tylko kompiluje; nie czyta, ale przetwarza informacje; nie przebywa w domu, ale się w nim loguje. A jak spogląda na ciebie, to zoomuje bądź digitalizuje obraz. Tacy są teraz współcześni mężczyźni kompy. Jestem blondynką oraz panną i jestem z tego dumna! Ale... chciałabym, kurczę, wyjść za mąż, przecież to nie takie trudne, bowiem największym na świecie i najczęściej wypowiadanym kłamstwem jest: „Oczywiście, że cię kocham!”. Chciałabym mieć męża, żeby zobaczyć, jak moje idiotyczne teorie blondynki sprawdzają się w praktyce. A może się zrobię na brunetkę?! One mają powodzenie! Ach, jaki to świetny pomysł! Wtedy będę całkowicie kompatybilna i gotowa do skanowania! ZOSIA WITKOWSKA