Od stycznia 2006 r. ZUS może nie wypłacać świadczeń
PO RENTĘ DO BOZI Ü Str. 7
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 1 (253) 13 STYCZNIA 2005 r. Cena 2,60 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3
rosik... tylko tyle potrzeba, aby w niektórych aptekach w Polsce kupić lek. Widzieliśmy łzy szczęścia w oczach rencistów i obserwowaliśmy błysk wściekłości w oczach właścicieli innych aptek. O co chodzi? Oczywiście o pieniądze, zdzierane – jak zwykle – z najbiedniejszych. Zaczyna się straszna wojna drogich aptek z tanimi. Wojna na śmierć i życie. Ale ludzkie życie nie stanowi tu żadnej wartości...
G
Ü Str. 8
Nędznicy
m, we nauczyciel liceu W Warszawie – gany daktor naczel Wrocławiu – re dużej były właściciel zety, w Łodzi – mo” bezdomności firmy... „Choroba jest ego. Najczęściej że spaść na każd ze z tr ak to wa na pr ni eu le cz al na i . ąd zeństwo jak tr „zdrowe” społec
Ü Str. 10, 11
2
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y ŚWIAT Fale tsunami w południowo-wschodniej Azji pochłonęły ponad 150 tys. ludzi. Tragedia ma także swój wymiar religijno-humorystyczny: były król Kambodży (która nie była wcale zagrożona falami...), Norodom Sihanouk, przypisał sobie uratowanie swojego kraju, bo – ostrzeżony przez prorokinię zapowiadającą katastrofę – zorganizował modły do hinduskiego boga Indry. To jeszcze nic! Polscy księża na kazaniach wyjawiają powód katastrofy: turystyka seksualna w tamte rejony wywołała w końcu gniew Boży! POLSKA SLD pod przywództwem Oleksego będzie się musiało poddać woli Kwaśniewskiego. Podczas spotkania z prezydentem Oleksy musiał się zgodzić na wszystko, co chciał zrobić Janik, czyli zaakceptować przywództwo prezydenta w jednoczeniu (pseudo)lewicy i wyrazić zgodę na wcześniejsze – czerwcowe – wybory. Kwaśniewski przy okazji zjednoczy też centrum i prawicę z UW, tworząc współczesny PRON. Bezwolny, bezużyteczny, za to ze światłym przywódcą... Cimoszewicz tradycyjnie zastąpił Oleksego – tym razem na stanowisku marszałka Sejmu. Zapowiada skrócenie kadencji Sejmu oraz selekcję ustaw. Sądząc z zażyłości Cimoszewicza z Kwaśniewskim, w pierwszym rzędzie odrzucone będą ustawy lewicowe. Awans Cimoszki zachwycił „Gazetę Wyborczą”... I wszystko jasne! SLD ma dość komisji śledczych na swój temat i domaga się zwołania komisji w sprawie prywatyzacji PZU. W niejasne machinacje byli tam zamieszani trzej AWS-owscy ministrowie skarbu z lat 1999–2001, co ujawniła „Rzeczpospolita”, publikując zeznania prezesa Eureko, Joao Talone, udziałowca PZU. „Rzepa” pominęła fragmenty demaskujące machinacje polityków prawicowych wokół finansowania Telewizji Familijnej. O, jak miło byłoby zobaczyć „zera” z AWS, puszczone w czerwonych skarpetkach przez sejmową komisję! Inspektorzy skarbowi stwierdzili, że większość sprawdzanych przez nich firm z udziałem kapitału zagranicznego zaniża zyski, a prawdziwe dochody przerzuca na konta swoich zagranicznych firm-matek. Nam pozostaje matka najniższych cen... Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy rusza po raz trzynasty. Kościół także przygotował się na tę okazję: w niektórych parafiach na Śląsku pokazywany jest film o Woodstocku, rzekomo kompromitujący Owsiaka, a na sam finał – 9.01 – zapowiedziano w kościołach całej Polski zbiórkę pieniędzy na pomoc ofiarom tsunami. Biskupi wiedzieli, że w tę niedzielę ludzie zabierają ze sobą więcej pieniędzy, by po wyjściu z kościoła dać je młodzieży Owsiaka. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko udziałowcom biura podróży Air Tour Poland Group. Jednym z głównych współwłaścicieli firmy, która nigdy nie spłaciła swoich długów, jest były prezes Orlenu – Zbigniew Wróbel. Wróbel dobrze żarł, tzn. dawał żreć Kościołowi. I to się liczyło. Sędziego Nizieńskiego (ostatnio wystąpił na falach Radia Maryja...) zastąpi nowy Wielki Inkwizytor lustracyjny, sędzia Włodzimierz Olszewski. O tym, jak będzie wyglądała jego praca, może świadczyć dotychczasowa funkcja w IPN i zapowiedź naśladowania poprzednika. Czy to nie ciekawe, że ludzie w Polsce muszą się tłumaczyć ze współpracy z legalnymi instytucjami swojego kraju? KRAKÓW Zapowiada się wojna na teczki pomiędzy różnymi frakcjami dawnej Solidarności. Prawa ręka posła Rokity, Zbigniew Fijak, grozi środowisku zbliżonemu do „Tygodnika Powszechnego” ujawnieniem agentów SB należących do tego grona. Afery teczkowe dopiero przed wyborami będą szczytować. GDAŃSK Po naszej publikacji sprzed dwóch tygodni („FiM” 52/2004) nt. molestowania Piotra J. przez prałata Jankowskiego prokuratura Rejonowa Gdańsk Południe podejmuje sprawę na nowo. Zbada również zawartość twardego dysku komputera prałata, drogi, jakimi zaopatrywali się w narkotyki jego ministranci, a także powody, dla których na plebanii skanowano podpis abp. Gocłowskiego i zbierano informacje dotyczące gdańskich duchownych. Prałata i tak lubimy. Za bezkompromisowość i brak obłudy. Arcybiskup Gocłowski zapowiedział, że nie wyda zgody na sprzedaż wina Monsignore z podobizną prałata Jankowskiego. Dochód ze sprzedaży miał zasilić budowę bursztynowego ołtarza. To teraz koncesję na sprzedaż alkoholu wydają arcybiskupi? WATYKAN Były prefekt Sygnatury Apostolskiej, kardynał Francesco Pompedda, poparł Konstytucję Europejską, uznając, że jest zgodna z chrześcijańską wizją godności osoby ludzkiej i pokoju. Niech się Giertychy dobrze zastanowią; przecież sam papież jest zanadto liberalny, proeuropejski... Może to mason albo... Żyd! USA Nabrało właśnie mocy prawnej porozumienie pomiędzy diecezją Orange w Kalifornii a poszkodowanymi (90 pozwów). Ofiary były gwałcone i molestowane seksualnie. Diecezja zapłaci 84 mln dolarów, czyli o 10 mln więcej niż wynosi rekordowa dotąd suma, jaką zobowiązała się uiścić archidiecezja w Bostonie. Molestowani przez klechów Polacy, nie ociągajcie się. Pomożemy! HISZPANIA Rząd i Rada Państwa zaaprobowały projekt ustawy o zawieraniu małżeństw pomiędzy osobami tej samej płci. Projekt skierowano do parlamentu. Rząd nie ugiął się pod naciskami i groźbami (wyprowadzenie ludzi na ulice!) Kościoła. Czego się nie robi dla obrony wartości! Księża w Hiszpanii strzelali już do rodaków za czasów dyktatury generała Franco... IRAK Po niemal dwóch latach „walki z terroryzmem” Amerykanie i ich sojusznicy nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa nawet członkom najwyższych władz kraju: zamordowano gubernatora stolicy – Alego al-Haidri. Była to już druga, tym razem udana, próba pozbawienia życia proamerykańskiego notabla. Polscy żołnierze tym bardziej pozostaną na posterunku – nie ugniemy się przed terrorem...
Chińcyki trzymają się mocno o jakiś czas piszę komentarze dotyczące gospodarki. Wynika to po trosze z pasji, a po trosze z poczucia przyzwoitości. Otóż nie lubię pustego narzekania. Dobrze jest mieć zasadę – jeśli uważasz, że jest źle, to powiedz, jak powinno być dobrze. A jeśli na dodatek racjonalnie wytłumaczysz, jak zrobić, żeby było dobrze, to już jesteś gość. I masz prawo narzekać. Wyjdźmy od tego, że Polska drugą Japonią nie jest. Co widać, słychać, a niekiedy nawet czuć. Jesteśmy za to jednym z najbardziej zadłużonych krajów na świecie w przeliczeniu na jednego mieszkańca i wartość majątku narodowego. Prawie najbiedniejsi na planecie Ziemi, bo gówno mamy, a to, co mamy, to na kredyt, a kredyty oddawać trza, chyba że się jest z Samoobrony. Nie liczę oczywiście majątku watykańczyków, którzy stacjonują w Polsce, bo to nie nasze. W podziękowaniu za nędzę (która przybliża do Boga) katolicki naród właśnie buduje Świątynię Opatrzności. Ale to temat na inny komentarz. Warto zdać sobie sprawę z własnej pozycji i stanu posiadania, jeśli chce się cokolwiek w tym temacie zmienić. Co prawda Biblia mówi, żeby dzień jutrzejszy sam o siebie zadbał, ale przez chwilę załóżmy, że nawet katolicy chcą być trochę bogatsi, choć wiara im zabrania. Jak tego dokonać? Co Polak, to pomysł. Ja na przykład – 24 lata po słynnej obietnicy Lecha Wałęsy – twierdzę, że Japonią niekoniecznie, ale możemy spróbować być drugimi Chinami. Naturalnie w skali mikro i pod warunkiem, że wpuścimy Chińczyków do nas, bo my sami to możemy co najwyżej postawić kolejny kościół. Już w tej chwili Chiny są jednym z dwóch największych mocarstw. Za kilkanaście lat wyprzedzą USA, które już kredytują, wykupując najwięcej amerykańskich obligacji. Większość krajów rozwiniętych uczestniczy obecnie w ogólnoświatowym wyścigu. Każdy chce zameldować się na chińskim rynku, liczącym 1,5 miliarda konsumentów. Przodują jak zwykle pragmatyczne Niemcy, Francja i USA, ale również Australia, Japonia, Anglia, Węgry... – kto żyw, zagląda za Chiński Mur. Gospodarze handel mają we krwi i chętnie podejmują współpracę. Mają wszakże dwa zastrzeżenia: nie znoszą krytyki i ingerencji w ich wewnętrzne sprawy. Jacques Chirac po ostatniej wizycie w Pekinie, dokąd zabrał 50 przedsiębiorców, odpowiedział na pytanie dziennikarza à propos łamania przez Chiny praw człowieka: „To sprawa delikatna, przywiązuję do niej wielką wagę”. I tyle. Oczywiście w Chinach o tej „sprawie wielkiej wagi” nie wspomniał słowem. Niemcy jako pierwsi wywąchali tam wielkie interesy. Kanclerz Schroeder był w Chinach sześć razy. Miesiąc temu znowu zabrał ze sobą 43 przedstawicieli największych koncernów. Niemcy nie tylko nie drażnią Chińczyków pustym gadaniem o prawach człowieka (których i tak nikt od nich nie wyegzekwuje), ale pełnią rolę rzecznika chińskich interesów. Ostatnio np. opowiedzieli się za uchyleniem przez UE embarga na eksport broni do Chin. W Pekinie budują ogromną fabrykę Mercedesa, w Dalian i Szanghaju – Volkswagena; Siemens zajmuje się chińskimi kolejami, a Axel Springer wydaje kolorowe pisma. Założeniem Niemiec jest podwojenie wymiany handlowej do wartości 100 mld dolarów w ciągu najbliższych pięciu lat. To jest założenie Niemiec, niezależnie od tego, czy za rok będzie rządził Schroeder czy lider Partii Zielonych, ponieważ politycy niemieccy są odpowiedzialni, pracują dla dobra swego kraju, a nie tylko własnego i własnej partii. Polska, mocarstwo światowe (w głupocie polityków), liczy się tylko z innym mocarstwem, czyli z USA. Liderzy prawicy, dla których prawa człowieka (szczególne za granicą) oraz interesy Watykanu są ważniejsze od nakarmienia polskich
C
dzieci, wielokrotnie opowiadali się przeciwko współpracy z Chinami, dopóki te nie wprowadzą u siebie „standardów demokracji”. A tymczasem obleśny PRL już w 1951 r. podpisał z Państwem Środka umowę o wymianie towarowej. Dzięki bardzo dobrym kontaktom politycznym sprzedawaliśmy tam maszyny rolnicze i górnicze, broń, a nawet tekstylia z Łodzi. Kiedy ZSRR, a za nim cały blok radziecki pogniewał się z Pekinem, Polska – mimo nacisków Moskwy – jako jedyne państwo nie pogorszyła swoich stosunków z ChRL. Chińczycy do dziś nam to pamiętają. W 1981 r. Pekin oficjalnie potępił przygotowania do interwencji wojsk radzieckich w naszym kraju, a w 1986 roku wzajemna wymiana handlowa pomiędzy PRL i ChRL osiągnęła niedościgniony jak dotąd szczyt. Po tragicznych wydarzeniach na placu Tienanmen polskie prawicowe władze darły się na Chińczyków głośniej niż cała reszta świata. Skutek: w 1991 r. obroty handlowe w porównaniu z 1986 roku zmalały dziesięciokrotnie. Mimo to Chińczycy nadal szanują nas jak nikogo innego w tej części świata. W 1994 r. poparli nasze dążenia do integracji z Unią i wstąpienie do NATO, choć rządził tam jeszcze partyjny beton, a rok wcześniej na corocznej sesji Komisji Praw Człowieka w Genewie Polska głosowała (jak zwykle) za rezolucją potępiającą ChRL za naruszanie praw człowieka. Pekin wielokrotnie protestował przeciwko potępianiu Chin przez polskich polityków, zwłaszcza z UW i PiS, ingerencjom w wewnętrzne sprawy ChRL; przedstawianiu przez polskie media Tajwanu jako odrębnego państwa, akcjom propagandowym na rzecz wolności Tybetu czy przyjmowaniu Dalajlamy (1992, 2000) jako przywódcy państwa. Jednocześnie w latach 1992–1994 Chińczycy zaprosili do siebie większość naszych polityków. Byli tam m.in.: Miller, Pawlak, Moczulski, Bujak, delegacja OPZZ ze Spychalską i Ligi Polskich Kobiet z Jarugą-Nowacką. Niestety, reprezentanci interesów III RP niezmiennie traktują wizyty w Chinach jako wycieczki krajoznawcze i wciąż mają gęby pełne frazesów na temat praw człowieka. Tymczasem Pekin potwierdził niedawno zainteresowanie importem polskiego sprzętu i technologii: w energetyce, górnictwie, przemyśle lotniczym i budownictwie. W ciągu ostatnich kilku lat powstało u nas ponad 60 chińskich firm. Mogłoby powstać 1000 razy więcej, gdyż możliwości partnera są nieograniczone i usilnie szuka on przyczółka w Unii Europejskiej, z którą chciałby konkurować. Obecna wartość wymiany handlowej RP–ChRL to niespełna 3 mld dolarów, Niemiec – 50 miliardów. Chiny ewoluują w tempie błyskawicznym, nie tylko gospodarczo. Pogrom na Tienanmen nigdy już się tam nie powtórzy. Chińczycy mają twarde prawo i jest to ich sprawa. Wynika to z odmienności kulturowej, którą Polacy i Amerykanie zwykli zmieniać na siłę (Irak), nie licząc się właśnie z prawami człowieka i narodów do samostanowienia. Szerokie reformy demokratyczne w wielu krajach mentalnie do nich nieprzystosowanych doprowadzały już wielokrotnie do anarchii i wojen domowych (m.in. Zair, Kongo, Burundi, Gwinea, Burkina Faso, Wybrzeże Kości Słoniowej, Angola, Ruanda, Somalia). Kara śmierci – tak często tam wykonywana – cieszy się także poparciem większości Polaków. Co do Tybetu – w tej prastarej chińskiej prowincji rządziła wyznaniowa dyktatura lamów i dla większości mieszkańców przyłączenie do ChRL było wyzwoleniem. Najwyższa więc pora iść po rozum do głowy i nie tracić być może ostatniej szansy dla Polski. Tzw. narodowa prawica próbuje zbić na „prawach człowieka” swój kapitał polityczny u Polaków – tych samych, których gotowa jest zakato(lizo)wać i zagłodzić. Cóż tam, panie, w polityce? Szkoda słów, panie... JONASZ
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r. wa miesiące po wyborach prezydenckich w USA wciąż nie wiadomo, kto będzie szefem państwa. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe! Wychodzą na jaw nowe dowody – choć amerykańskie media o tym nie informują – świadczące o tym, że w kluczowym dla rezultatu stanie Ohio doszło do fałszerstw wyborczych i niedopuszczalnych machinacji na gigantyczną skalę. Bush miał wygrać w Ohio 118 tysiącami głosów; jeśli nie zdoła tej prze-
D
GORĄCE TEMATY
kartek do głosowania nie wytypowano żadnego kandydata na prezydenta. Zdumiewającym trafem takie niekompletne głosy członkowie komisji odnajdowali wyłącznie w obwodach, gdzie znacznie dominowali sympatycy Kerry’ego. Członkowie dwu małych partii zażądali – zgodnie z prawem – powtórnego przeliczenia głosów i... zapłacili za to. Wyszło jednak na jaw, że przed ponownym liczeniem w lokalach pojawili się reprezentanci producenta maszyn używanych w Ohio
Przedstawiciele kandydata demokratów początkowo popierali powtórkę liczenia głosów, ale przyznawali, że nie spodziewają się, by zmieniło to sytuację w sposób zasadniczy. Podejście uległo znaczącej zmianie w ostatnich dniach 2004 roku, gdy pierwsze wyniki powtórnego liczenia głosów w Ohio wykazały, że na Busha głosowało 45,1 proc. wyborców, a na Kerry’ego – 54,46 proc! Reprezentujący Kerry’ego adwokat Daniel Hoffheimer, który wcześniej deklarował, że „Kerry nie poda-
Kerry wraca do gry wagi utrzymać, nie zostanie 20 stycznia zaprzysiężony. Wygląda to na dzikie spekulacje, ale takie są fakty. Nie ma już wątpliwości, że republikanie (odpowiedzialnym za organizację i przebieg wyborów w Ohio był Blackwell, szef kampanii Busha) sztucznie tworzyli kolejki w dystryktach, gdzie przeważali Murzyni i Latynosi głosujący na Kerry’ego. Żeby oddać głos, ludzie czekali ponad 7 godzin. W deszczu. Wybory odbywały się w dzień pracy i wielu wyborców po kilku godzinach odeszło z kwitkiem. Szacuje się, że w samym tylko Columbus tych, którzy chcieli głosować, ale nie mogli tak długo czekać, było 15 tys. Spośród 464 skarg na długie kolejki przed punktami wyborczymi prawie 400 dotyczy dystryktów o znacznej przewadze sympatyków demokratów. Np. w Columbus ludzie czekali wiele godzin, bo za mało było maszyn do głosowania. Tymczasem 39 maszyn stało bezużytecznie w magazynie. Redukowano liczbę maszyn zwłaszcza w centrach tych miast, gdzie przewagę miał Kerry. Na 96 tys.
– Triad Government System – i dokonywali jakichś manipulacji. Zaalarmowało to demokratów, w tym wpływowego kongresmana Johna Conyersa z Komisji Sprawiedliwości, który zwrócił się do FBI i prokuratora stanowego Ohio z żądaniem wszczęcia w tej sprawie śledztwa. Conyers zarządził przesłuchanie kongresowe i oskarżył szefa Triad, Bretta Rappa, o „zorganizowanie kryminalnego spisku mającego na celu niedopuszczenie do rzetelnego przeliczenia głosów”. Conyers jest pewien, że co najmniej kilku kongresmanów przyłączy się doń, gdy 6 stycznia oficjalnie zakwestionuje wyniki wyborów.
je w wątpliwość wygranej Busha” powiedział teraz, że głosy muszą zostać skrupulatnie przeliczone, bo „tylko wtedy można być pewnym uczciwości procesu wyborczego i tylko wtedy wybór Busha zasługiwać będzie na publiczne zaufanie”. Oświadczenie to, kwestionujące prawną wiarygodność reelekcji Busha, skwitowano słowem „bomba”. Oznacza ono, że John Kerry wraca na ring. Ostatnie oświadczenia jego rzeczników dotyczą już kwestii „rzetelności całej procedury wyborczej”. Prawnicy Kerry’ego wystąpili do sądu z wnioskiem, by oficjalnie zabezpieczono wszystkie dowody związane z machinacjami przy powtórnym liczeniu na potrzeby późniejszej analizy i śledztwa. Adwokaci zwracają się też o sądowe przesłuchanie pracowników Triad pod przysięgą (krzywoprzysięstwo grozi więzieniem). Nie należy jednak nie doceniać bezwzględności wyspecjalizowanej w matactwach machiny wyborczej republikanów. Nie ma wątpliwości, że zaryzykują oni nawet dramatyczny kryzys konstytucyjny w kraju, by za wszelką cenę utrzymać się przy władzy, której utrata w takich okolicznościach byłaby dla tej partii równoznaczna z totalną kompromitacją, skazującą ją na kilka kadencji politycznej hibernacji. PIOTR ZAWODNY
GŁASKANIE JEŻA
Uwaga, nadchodzi Czy słyszycie? Już nadchodzą. Już ostrzą sobie kły na wszystkich innowierców i szykują gilotyny na deistów, agnostyków czy – nie daj Boże! – ateistów. Maszerują czarni. Ratuj się, kto może! Wybory parlamentarne będą wiosną lub jesienią (moim zdaniem – jesienią) 2005 roku. Na jesieni wybierzemy też nowego prezydenta. I jeśli komuś rok miniony (przestępny, czyli feralny) wydawał się zły, to – niestety – jak Kasandra wieszczę, że dla nas, antyklerykałów, ludzi o otwartych głowach i sercach, ten obecny wyda się wprost koszmarem. Bo czarne wygra i – co gorsza – nie dlatego, że jest takie dobre i kompetentne, tylko dlatego, że lewica chyba ciężką kasę wzięła od prawicy, aby skompromitować się na lata
(może by tak kolejna komisja śledcza w tej sprawie?). Bo ja już bardziej mogę zrozumieć, że SLD plus koalicjanci postawili u steru władzy oszustów niż idiotów. Może postawili jednych i drugich? Niestety, myślący logicznie staną się obywatelami niższej kategorii, a „Fakty i Mity” mogą jeszcze przed końcem 2005 roku zostać zdelegalizowane. Że to niemożliwe? Walka z wolną prasą na Białorusi, Ukrainie i w Rosji pokazuje, że możliwe jak najbardziej. Oczywiście ktoś zaraz powie, że Polska to nie Białoruś, a i sam Giertych to nie Łukaszenko. A ja mu na to: figa z makiem! Nawet w USA, nawet obecnie (a nie gdzieś tam w latach pięćdziesiątych) sekowane są niewygodne media. Na przykład niedawno zamknięto lewicową
3
Teczki Bendera Arcybiskup Józef Życiński zakazał kierowanemu przez Ryszarda Bendera Klubowi Inteligencji Katolickiej używania określenia „katolicki”. W odpowiedzi Bender oskarża księży z kręgu arcybiskupa o współpracę z SB. Oficjalnie poszło o utrzymywaną przez zarząd KIK metodę zapraszania na swoje spotkania prelegentów głoszących antysemickie i antyunijne tezy. Zarówno Życiński, jak i Bender mają profesorskie tytuły naukowe. Pierwszy jest Wielkim Kanclerzem KUL, drugi zaś wykłada tam historię. Dżentelmeni nie od dziś skaczą sobie do gardeł: arcybiskup jest w oczach zwolenników Bendera proeuropejskim masonem, Bender z kolei to znany – głównie z mediów należących do tatki Rydzyka – przeciwnik integracji z Unią Europejską. Klub Inteligencji Katolickiej założono w Lublinie 20 lat po tym, jak w całym kraju powstały inne tuż po odwilży Października ’56. Wtedy też, w roku 1976, Bender po raz pierwszy został posłem na Sejm PRL z rekomendacji „Znaku”. Po raz kolejny do Sejmu wszedł w połowie lat 80., kiedy „Solidarność” nawoływała do bojkotu wyborów. Co nagle podkusiło arcybiskupa do wydania dekretu, mocą którego „nie wyraża zgody” na używanie przez lubelski KIK przymiotnika „katolicki”, skoro wsteczne poglądy prezesa Bendera są znane nie od dziś? Rzecznik kurii, ks. Mieczysław Puzewicz, wyjaśnił: „Stowarzyszenia deklarujące się jako katolickie uważają sukces polityczny za ważniejszy od zasad Ewangelii Jezusa Chrystusa”. A wszystko zaczęło się od wyrzucenia ze stanowiska szefa biura lubelskiego KIK innego wykładowcy KUL-u, Edwarda Balawajdera. Wywalenie nastąpiło
rozgłośnię radiową na Florydzie. Oficjalny powód: szerzenie treści nieobyczajnych. Nieoficjalny: krytyka Bushów. Zresztą i my już to przerabialiśmy. Przecież nie tak dawno w podobno wolnej III RP zabroniono kolportażu „FiM” w kioskach RUCH-u. I nie była to jedyna gazeta, którą spotkały szykany. To, że czarne nadchodzi wielką lawiną, widać już teraz – pod koniec rządów zdychającej lewicy. W Wołowicach jest zespół szkół państwowych – podstawówka i gimnazjum – gdzie dzień nauki rozpoczyna się i kończy obowiązkową modlitwą wszystkich uczniów i nauczycieli. Co więcej, dwa razy w miesiącu uczniowie i pedagodzy muszą uczestniczyć we mszy świętej. Jeszcze raz podkreślam: ową „zacną uczelnię” prowadzi Ministerstwo Edukacji, a nie karmelitanki. Ale to jeszcze pryszcz. W niedzielę posylwestrową włączam telewizor i... zastanawiam się, czy Jonasz serwował za mocnego szampana, więc jeszcze mi się w głowie kręci, czy
w wakacje. Wtedy do Bendera, który jest też radnym sejmiku woj. lubelskiego z ramienia LPR, przyszli ks. prof. dr hab. Janusz Mariański i ks. prof. dr hab. Stanisław Kowalczyk. Mieli zagrozić, że jeśli Balawajder nie zostanie przywrócony do pracy, oni zakapują Bendera do Życińskiego za sprowadzanie do KIK na prelekcje oszołomów niemiłych biskupiej wizji świata. Bender miał nawet zamiar Balawajdera przyjąć na nowo, jednak dostał do ręki kwity z Instytutu Pamięci Narodowej, z których wynikało, że Balawajder w latach PRL-u był zarejestrowanym tajnym współpracownikiem SB i kapował o poczynaniach prezesa KIK, czyli Bendera, i całego środowiska KUL. Skoro Bender na nowo do pracy Balawajdera nie przyjął, w październiku ub.r. Mariański i Kowalczyk polecieli do Życińskiego. Ten dał profesorowi „czas do namysłu”. Bender jednak się uparł. Życiński wydał więc 28 grudnia dekret, w którym zakazuje Klubowi używania w nazwie określenia „katolicki”. Na to Bender pokazał pasterzowi środkowy palec: – Jesteśmy organizacją świecką, a nie kościelną, więc podlegamy prawu cywilnemu, a nie kanonicznemu – opowiada profesor dziennikarzom. – Nie zrezygnujemy ze swojej nazwy! Mało tego. Bender wyciągnął też z IPN akta ks. prof. dr. hab. Kowalczyka, którego oskarżył o współpracę z SB (ps. Witold) oraz inwigilację KUL i KIK. – Teraz już wiem, dlaczego tak bronił Balawajdera! – triumfalnie obwieścił profesor, wymachując teczką. Sprawa konfliktu między Życińskim a Benderem wydaje nam się smakowicie rozwojowa i będziemy ją pilnie obserwować. KAZIMIERZ CIUCIURKA
może zwariowałem. Otóż w czasie największej oglądalności, około godziny 19, w państwowej telewizyjnej „Dwójce” emitowany jest program „Siedem dni – świat”. Oglądam, słucham i zmysłom własnym nie wierzę. Czterech facetów zastanawia się całkiem serio, czy horror i hekatomba, jaka spotkała Azję, nie jest przypadkiem karą boską. Ja nie żartuję: „Za co karą?” – pyta prowadzący. „No, na przykład za turystykę seksualną!” – odpowiada najpoważniej w świecie jeden z rozmówców. Z drugiej strony... Już raz pewien Bóg rozwalił Sodomę i Gomorę oraz utopił prawie wszystkich ludzi na świecie, więc kto wie. Tylko że w południowo-wschodniej Azji mamy kilka religii. Czyli wiele wskazuje na jakąś zmowę bogów. Ja tak tu sobie dworuję, ale jest to, Kochani, śmiech przez łzy i być może łabędzi śpiew ateisty. Bo ONI naprawdę dobiorą się nam do czterech liter i jeszcze będziemy żałować, że nie mieszkamy w Iranie. MAREK SZENBORN
4
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
38 tolerancyjnych Senat przyjął projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich, w myśl której osoby tej samej płci będą mogły zarejestrować swój związek w USC. No i (w obronie ładu moralnego) poszły konie po betonie! Pierwsze rozsierdziło się radio osławionego Tadeusza Rydzyka, a w ślad za nim gorączkowała się jego telewizja „Trwam”, że już nie wspomnę o „Naszym Dzienniku”. Do akcji włączył się też portal Kosciol.pl – internetowa, współczesna inkwizycja. Uważa się tam, że homoseksualizm powinien znaleźć się na liście chorób psychicznych. O legalizacji jednopłciowych związków mówi się krótko: „Ci, którzy ją poparli, sami są homoseksualistami!”. Co w ich mniemaniu jest największą obelgą. Przypomnijmy zatem, że za ustawą zagłosowało 38 senatorów, przeciw było 23, a 15 wstrzymało się od głosu. Według ludzi Kościoła, w Senacie mamy 38 gejów, 15 biseksualistów i 23 prawdziwych macho i katolików. Wśród tej wspaniałej „dwudziestki trójki” znaleźli się senatorowie LPR – Jan Szafraniec, Adam Biela, Zofia Skrzypek-Mrowiec – którzy po przegranym głosowaniu publicznie zaatakowali ustawę za „legalizację błędnego określenia płciowości... aprobowanie
zachowań homoseksualnych... zagrożenie dla gatunku ludzkiego”. Odezwało się również Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi i natychmiast złożyło do Marszałka Senatu protesty przeciw legalizacji związków homoseksualnych. I tu zaczęły się jaja. Protesty te podpisane są przez kierowników USC z całego kraju! Zresztą Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej jeszcze
przed decyzją Senatu rozsyłało znajomym listy pocztą elektroniczną. Prezes Sławomir Olejniczak i wiceprezes Sławomir Skiba w imieniu całego Stowarzyszenia prosili o modlitwę. W szczególności zaś namawiali do modlitwy różańcowej w intencji przebłagania Pana Jezusa
czasie minionych dni świątecznych pewna znajoma, zamożna i bywała w świecie właścicielka szkoły językowej, wyjątkowo trafnie określiła stosunek naszego państwa do obywateli: – Polska, jak żaden inny kraj w cywilizowanej części Europy, jest macochą dla swoich obywateli. Macocha to wyraz, który już niemal wyszedł z użycia. Oznaczał kiedyś zastępczą matkę (żonę biologicznego ojca). Z czasem słowo to zaczęło się kojarzyć negatywnie: macocha to matka nieczuła i niesprawiedliwa, która faworyzuje swoje biologiczne dzieci kosztem przybranych. Stąd powiedzenie, że ktoś „jest od macochy”, co oznacza niesprawiedliwe, gorsze, a czasem poniżające traktowanie. Dlaczego państwo polskie miałoby zasłużyć sobie na tak niesympatyczne miano? Chyba nietrudno zgadnąć: nasz kraj przed piętnastu laty zrzucił z siebie odpowiedzialność za los obywateli. Ten proces „umacoszania” Polski nazwano – jak na ironię – dostosowywaniem do standardów europejskich. Tymczasem w Europie Zachodniej – jak w żadnym innym regionie świata – państwo bierze odpowiedzialność za losy i dobrobyt swoich mieszkańców. Państwa starej Unii pozostają pod wieloma względami znacznie bardziej „socjalistyczne” i prospołeczne, niż był PRL w swoich najlepszych latach, a przede wszystkim – mają na to pieniądze. W historii Polski od czasów piastowskich tzw. Polska Ludowa była jedynym okresem, w którym władzy jakoś zależało na dobrobycie i rozwoju ogółu mieszkańców. Wcześniej troszczono się raczej o dobro elit (arystokracji, kleru, później przedsiębiorców). Nie piszę tego bynajmniej z satysfakcją, bo z innych powodów nie jestem szczególnym fanem okresu PRL-owskiego.
W
i Jego Matki za grzech sodomii. Niestety, znowu modlitwa okazała się próżna i nie udało się zapobiec uchwale Senatu. Co ciekawe, tenże model prawny (legalizacja związków jednopłciowych) przyjęła już ponad połowa krajów starej Unii Europejskiej. Mało tego, kiedy rząd włoski złożył protest przeciwko Toskanii, która statutowo uznała prawne związki homoseksualistów, Trybunał Konstytucyjny skargę tę oddalił. Lokalni biskupi uszanowali wyrok Trybunału. O co więc ten cały raban? Przecież głównie chodzi o to, że osoba pozostająca w związku jednopłciowym będzie mogła odbierać korespondencję partnera, decydować o sposobie jego leczenia, będzie miała prawo do odmowy zeznań w charakterze świadka na zasadach dotyczących małżonków, dziedziczenia czy odwiedzania w szpitalu. Komu to przeszkadza?! Projekt trafi do Sejmu. Czy posłowie ugną się pod naciskiem Kościoła? A może wystraszą się, że głosując za przyjęciem ustawy, zostaną przez ludzi Glempa nazwani gejami? Moim zdaniem, lepiej będzie, jeśli uświadomią sobie, że we wszystkich sondażach Polacy uznają Kościół za instytucję najbardziej nietolerancyjną! ANDRZEJ RODAN
Efekt jest taki, że po 1989 roku zbudowano państwo nieprzychylne obywatelowi i obojętne na jego los. Ani władze centralne, ani samorządy nie mają np. planów likwidacji bezrobocia czy bezdomności. Podejmuje się czasem jakieś chaotyczne działania, ale traktuje się je jako coś nadobowiązkowego, bo obowiązująca doktryna jest taka, że władza ma dbać o drogi, oświatę i policję, a o resztę niech każdy sam się zatroszczy. Ciekawe, w którym europejskim kraju dominuje jeszcze filozofia „ratuj się, kto może”. Polska stała się matką zupełnie zdeprawowaną, bo nie dba nawet o swoje rodzone dzieci. Pupilami III RP mieli być przedsiębiorcy. Ale nie wszyscy i nie zawsze, jak się okazuje. Tysiące z nich straciło swoje firmy, bo preferuje się kapitał zagraniczny. Szczególnie dotkliwie odczuli to wszyscy ci, którzy zajmowali się handlem w minionych dwóch dekadach. Nawet ulubieńcy i kreatorzy elit politycznych nie są już pewni jutra (patrz Kulczyk). Na przełomie lat 2004 i 2005 wszyscy, którzy mają firmy, dostali strzał między oczy: kazano im zmieniać numerację EKD pod pozorem dostosowywania do wymogów unijnych, ale… na koszt własny. Innymi słowy: państwo zmieniło reguły gry, ale to podmioty gospodarcze muszą za to płacić. Jak w takich warunkach obywatele mogą szanować swój kraj? Gdyby przynajmniej mieli świadomość, że zrabowane im pieniądze pójdą na jakiś sensowny cel… Przydałoby się państwo polskie odesłać na jakąś reedukację, ale gdzie szukać nauczyciela, który weźmie w karby tak krnąbrnego ucznia? Czy takim poprawczakiem dla polskich elit politycznych będzie Unia – przekonamy się już w najbliższych latach. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Dzieci od macochy
Prowincjałki Na krytej pływalni w Zamościu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia było tłoczno. Kilkanaście osób pływało, inni zdejmowali przemoczone stroje kąpielowe, część relaksowała się w jacuzzi, a pozostali – w barku na piętrze. Wszystkich połączyło jedno: msza święta w lubelskiej archikatedrze transmitowana z głośników. I to jest pomysł na ewangelizację! Proponujemy transmitowanie mszy św. w czasie skoków Małysza, olimpiady, meczów piłkarskich, bokserskich, zawodów Strong Men. Tam gdzie ludzie, niech będzie i Bóg!
MÓDLMY SIĘ!
W Gorzowie Wlkp. powstał pomnik kloszarda. Został sfinansowany przez społeczny komitet. Idea niby słuszna, bo bezdomnych coraz więcej, ale Jan Paweł II może się obrazić. Chyba Gorzów zasłużył na jego pomnik? Byłby to dopiero 18 689. monument papieża w Polsce.
OBRAŻONO PAPIEŻA!
Policjanci z Janowca przeszukiwali dom mężczyzny podejrzanego o włamanie do kiosku. Wśród łupów znaleziono sędziowski łańcuch z orłem w koronie. Mężczyzna przyznał, że ukradł go, kiedy odpowiadał przed sądem w Mławie za inne przestępstwa. Z jego zeznań wynika, że zabrał łańcuch, gdy sędziowie wyszli na naradę. Mieszkańcowi Janowca za tę kradzież grozi do 10 lat więzienia. W Polsce za śmiertelne pobicie transwestyty dostaje się 6 lat, za gwałt – pół roku, za sędziowski łańcuch – 10 lat.
ZAKUĆ W ŁAŃCUCHY
Wielki problem mają radni z Tomaszowa Lubelskiego. Doszli do wniosku, że nazwa ul. Kościelnej (nazwa przedwojenna, nie zmieniona nawet za czasów komuny) jest za mało kościelna i chcą ją zmienić na Aleję Najświętszej Marii Panny. Niestety, mieszkańcy Kościelnej zaprotestowali, mimo że sam ksiądz Hermenegild Frąkała, dziekan sanktuarium NMP, chodził z petycją. Tymczasem ludziska wyliczyli, że wymiana dowodów osobistych, praw jazdy, dowodów rejestracyjnych, zmiana wpisów do ewidencji gospodarczej itd., itp. wyniesie około 400 zł na beret. Niestety, mamy dla nich złą nowinę – w pobliskim Lublinie w ostatnim czasie zmieniono nazwy kilku ulic: trzy miesiące temu przemianowano ul. Krzywą (nazwa przedwojenna) na ul. ks. Słowikowskiego, a wcześniej – ul. Jerzego Popiełuszki na... ul. ks. Jerzego Popiełuszki. Koszta się nie liczą, gdy chodzi o tak słuszną ideę! Opracował AR
HERMENEGILD CHCE PANIENKĘ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Parlament Europejski głosami lewicowych frakcji odrzucił poprawkę przyznającą 1,5 mln euro na dofinansowanie Światowego Dnia Młodzieży w Kolonii w sierpniu 2005 roku (…). Po raz kolejny w Parlamencie Europejskim triumfują przeciwnicy chrześcijaństwa, środowiska laickie. My, posłowie Ligi Polskich Rodzin, wyrażamy oburzenie i sprzeciw (...). Próba budowy Europy na fundamencie ekonomicznego egoizmu, bez wiary w Boga, nie powiedzie się. Dlatego głośno i stanowczo będziemy upominać się o prawo do głoszenia zasad wiary, prawdy o religii i tradycji chrześcijańskiej. (fragm. oświadczenia LPR) ¶¶¶ Aborcja i zabijanie dzieci po urodzeniu jest większą tragedią od kataklizmu tsunami w Azji południowo-wschodniej. (bp Elio Sgreccia, nowy przewodniczący Papieskiej Akademii Życia) ¶¶¶ Dziś antykościelne media publiczne robią wszystko, żeby nie wzmacniać polskiego ducha misyjnego i nie sławić imienia polskiego po świecie. (…) Cierpimy wszakże wiele od całej nawałnicy wrogich mediów zagranicznych oraz polskojęzycznych w kraju, nieczujących właściwie ani Kościoła, ani Polski. Toteż trzeba wspierać i rozwijać właśnie Radio Maryja, telewizję TRWAM, „Nasz Dziennik”, „Niedzielę” i inne media, które budują i ukazują piękno Kościoła katolickiego w Polsce. („Nasz Dziennik” 306/2004) ¶¶¶ Na wszystkich duchownych jednak spoczywa bardzo ważny obowiązek ciągłego przypominania wiernym w kościele, by poza kościołem zajmowali się polityką. Do tej pory istniały tu duże zaniedbania. I nasi katolicy dali się zbałamucić środkom przekazu, że człowiek wierzący musi stać z dala od polityki. Rezultatem takiego poglądu są kolejno przegrywane wybory (…). W tych trudnych problemach społeczno-politycznych pomagają nam Radio Maryja, „Nasz Dziennik”, TV Trwam, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. (bp Albin Małysiak) ¶¶¶ Zdarza się, że ktoś przychodzi do mnie i wręcza np. 10 tys. złotych (...) Jednak żebym miał pozwolić sobie na luksusy? Taka postawa byłaby bulwersująca dla ubogich wierzących, którzy na mnie patrzą. (bp Adam Śmigielski, Sosnowiec, „Tygodnik Powszechny” 1/2005) Wybrali: OH, J
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
NA KLĘCZKACH Zasługi dla miasta ma, jak widać, powalające. RB
DO TRZECH RAZY Kto został w Polsce Człowiekiem Roku 2004? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że watykański Dziadzio Mróz. I to po raz trzeci. Tak zdecydowało 12 procent spośród rodaków ankietowanych przez Instytut Pentor. Znamienne jest, że ponad połowa wskazujących na Papę nie potrafiła uzasadnić swojego wyboru. I znowu będzie, że „za całokształt”. RB
KSIĄDZ NA GAZIE w wyniku poronień powszechną niechęć plebanów do chowania ich zwłok na katolickich cmentarzach... MW
CHICHOT SYNERGII
ale teraz je ma, bo od czego jest neutralne światopoglądowe państwo... Figura Zbawiciela na podmurówce i pod zadaszeniem z gontu, wraz z infrastrukturą, powstaje za pieniądze Ministerstwa Kultury RP. Cała sprawa wieje nam lipą, z której zresztą posąg Syna Bożego jest wykonywany. KC
RADIO MARYLA Jedna z pierwszych dam polskiej sceny – Maryla Rodowicz – przygotowuje dla telewizyjnej „Dwójki” nowy spektakularny show pt. „Radio Maryla”. Prace artystki i grona jej współpracowników utrzymywane są w ścisłej tajemnicy. Wiadomo jednak, że widowisko ma przypominać program radiowy, a do ramówki włączone zostaną największe przeboje gwiazdy. Jak twierdzi menedżer piosenkarki Bogdan Zep nazwa projektu nie jest żadną aluzją do Rydzykowego Radia Maryja. Znając występy Maryli, show na pewno będzie lepszy od eterowych popisów ojca dyrektora. MW
MILIONY MADONNY W 2004 roku sanktuarium na Jasnej Górze, oprócz tandemu Kulczyk-Giertych, odwiedziło blisko 3,5 miliona pielgrzymów. Przy absolutnie minimalnym założeniu, że każdy z nich złożył Czarnej Madonnie ofiarę w wysokości marnych 2 zł, szacujemy, że paulinom wpadło do mieszka okrągłe 7 mln zł, bez podatku. A zazwyczaj ofiarodawcy są o wiele hojniejsi; do tego dochodzą jeszcze kolosalne zyski z „pokropku” dewocjonaliów, odprawianych mszy, sprzedaży świętych obrazków, płyt i innych bibelotów. Braciszkom jeszcze długo nie grozi tak ochoczo ślubowane ubóstwo. RB
PORONIONY POMNIK Na cmentarzu parafialnym w Brzeźnicy k. Dębicy (diec. tarnowska) poświęcono kolejne arcydzieło polskiej katofanii. Tym razem jest to pomnik Dzieci Nienarodzonych. Z wyglądu przypomina marmurowy nagrobek. „Wyrasta” z niego opleciony metalowym krzewem różanym pień, na którym siedzi orzeł ze złamanym skrzydłem. Nie brak też krucyfiksu i kamiennej tablicy z Dekalogiem oraz cytatem z JPII. Na odsłonięcie pofatygował się były senator Dariusz Kłeczek, prezes Towarzystwa Odpowiedzialnego Rodzicielstwa w Tarnobrzegu, oraz ks. Janusz Kłęczek – dyrektor diecezjalnego wydziału Duszpasterstwa Małżeństw i Rodzin. Ciekawe, czy symboliczne groby poczętych dzieci mają zrekompensować rodzicom płodów utraconych
KUP PAN BOMBKĘ
„Synergia 99” – spółka, która zawłaszczyła i zrujnowała majątek stoczniowy – przekazała gratis solidaruchom z Komisji Krajowej NSZZ historyczną salę BHP Stoczni Gdańskiej, w której podpisano słynne porozumienie. Akt notarialny o przekazaniu sali wraz z działką podpisali prezes „Synergii” Jerzy Lipiński i przewodniczący „S” Janusz Śniadek (na zdjęciu). W tym towarzystwie zabrakło tylko niedawnego wielkiego uzdrowiciela przemysłu stoczniowego – Janusza Szlanty, który zamiast ratować firmę, zadbał o nabicie własnej kabzy, z czego teraz spowiada się przed sądem. RP
JAGIEŁŁO POD... BRODAMI Na ceremonię ślubowania pierwszoklasistów gimnazjum w Krynkach w gminie Brody (woj. świętokrzyskie) przyszedł ksiądz prefekt, co nikogo raczej nie dziwiło, bo w Katolandzie obecność szamanów indoktrynujących owieczki to norma. Natomiast wielu rodziców zbulwersowała obecność na tejże uroczystości „dostojnego gościa”, jakim okazał się wzór cnót obywatelskich i uczciwości – poseł Andrzej Jagiełło. Bohater afery starachowickiej nic nie stracił z dawnego wigoru i buty. Wtajemniczeni twierdzą, iż pan poseł nadal rozdaje karty na swoim terenie i trzęsie nie tylko Brodami. RP
MINISTER DLA CHRYSTUSA We wsi Olszanka (Zamojszczyzna) liczącej około 70 chałup i 300 mieszkańców powstaje drobna kapliczka przydrożna o wysokości 5 metrów. Wewnątrz zostanie umieszczona figura Chrystusa Siedzącego (2,5 metra w zgięciu, 4 – gdyby wstał). Autorem przedsięwzięcia jest rzeźbiarz Jerzy Zyśko, który przedtem na realizację pieniędzy nie miał,
Katowicka księgarnia św. Jacka postanowiła opylić furę niechodliwych publikacji, zatrudniając do ich kolportażu młodych ludzi, którzy chcą w sierpniu 2005 r. wyjechać na Światowe Dni Młodzieży do Kolonii. Ksiądz Jacek Plech – koordynator wyjazdów z archidiecezji katowickiej – szacuje, że koszt wyprawy jednej osoby będzie wynosił od kilkuset do tysiąca złotych. Księgarnia udostępnia kolporterom w cenach hurtowych książki, dewocjonalia, opłatki, kartki świąteczne oraz ozdoby choinkowe, które należy – za zgodą proboszcza – wcisnąć dewotom w swojej parafii. Zysk trzeba, rzecz jasna, przeznaczyć na pielgrzymkę. MW
KOCHAMY BURMISTRZA! Ks. Alfred Butwilowski – proboszcz parafii pw. M.B. Bolesnej w Świętej Wodzie koło Wasilkowa (diec. białostocka), urządzając bożonarodzeniową szopkę w kościele, poustawiał atrapy pogiętych latarni. Ponoć mają symbolizować jego bezowocne starania o remont oświetlenia w alejce prowadzącej do sanktuarium. Burmistrz Wasilkowa Antoni Pełkowski uważa taki sposób załatwiania problemów parafii za niefortunny: – Nie jestem zwolennikiem wykorzystywania elementów religijnych do manifestowania czegokolwiek. Na skutek starań proboszcza wystąpiliśmy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o załatwienie sprawy oświetlenia alejki. Jako gmina nie jesteśmy upoważnieni do wydawania publicznych pieniędzy na remonty na terenie, który do gminy nie należy. RB
STARY PIERNIK Piernikowa Aleja Gwiazd to miejsce, gdzie uwieczniane są wybitne osobistości związane z Toruniem. Podczas noworocznego koncertu, prezydent miasta Michał Zaleski (SLD) ogłosił, że w czerwcu tego roku zostaną odsłonięte mosiężne tabliczki w kształcie popularnych piernikowych „katarzynek”, z autografami wybitnej pianistki prof. Reginy Smendzianki i prezesa NBP, prof. Leszka Balcerowicza. Ten ostatni przed laty ukończył w Toruniu II Liceum Ogólnokształcące, a w klubie sportowym „Pomorzanin” uprawiał lekką atletykę.
Emerytowany ksiądz Zbigniew B., niegdyś proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Brzegu, jechał swoim volkswagenem od rowu do rowu, co nie uszło uwagi czujnych policjantów. Wielebny w wydychanym powietrzu miał aż 2,4 promila alkoholu. Do prokuratury trafi zapewne niedługo akt oskarżenia w sprawie księdza, któremu grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Nie pisalibyśmy o tym banalnym w gruncie rzeczy zdarzeniu, gdyby nie zabawny fakt, że ksiądz Zbigniew B. jest od trzech lat honorowym obywatelem Brzegu. Ponadto w okresie PRL był duchowym przywódcą tamtejszej „Solidarności”. Są to okoliczności łagodzące, więc zapewne w tym przypadku prokurator nie będzie zbyt surowy. RP
TUNEL JANA W północno-zachodniej części Rzymu powstaje najdłuższy w Europie, bo ponad trzyipółkilometrowy tunel miejski. Już dziś wiadomo, że będzie nosił imię papieża Jana – i tu niespodzianka! – XXIII. Dostojnik zwany Dobrym Papieżem panował w Watykanie w latach 1958–1963, a w roku 2000 został beatyfikowany przez obecnie panującego JPII, który w Polsce nie ma jeszcze tylko swojego tunelu. MW
WZAJEMNE NAWRACANIE Świadkowie Jehowy z USA postanowili rozpocząć akcję nawracania tamtejszych muzułmanów i emigrantów z krajów Bliskiego Wschodu. W tym celu prawie czterdziestu przyszłych misjonarzy z Detroit przez pół roku opanowywało język arabski. Podobne kursy zorganizowano w Nowym Jorku i Kalifornii. Wyznawcy islamu nie pozostają dłużni i też zapowiadają akcję misyjną wśród świadków Jehowy. Eid Alavan z Islamskiego Centrum Ameryki twierdzi, że wielu świadków przejdzie na islam pod wpływem dyskusji z muzułmanami. MW
5
EGZORCYZMY W rzymskokatolickiej katedrze pw. św. Pawła w Minneapolis (USA) doszło do specyficznych zbiorowych „egzorcyzmów”. Grupa radykalnych katolików obficie opryskała katedrę świętymi olejami i posypała solą, bo przedtem, podczas mszy, kilku homoseksualistów przystąpiło do eucharystii. Policja szacuje, że usunięcie szkód po „egzorcystach” będzie katedrę kosztowało kilka tysięcy dolarów. RB
CENA WODY W roku 1977 podczas koncertu Elvisa Presleya 14-letni wówczas Jones porwał z estrady styropianowy kubek z kilkoma łykami wody niedopitej przez Mistrza. Wodę zamroził na 8 lat, a potem rozmroził i przelał do szczelnej probówki. Teraz wystawia ją na sprzedaż. Jako dowód autentyczności przedstawia zdjęcie Elvisa pijącego ze styropianowego kubka. W ciągu kilku dni płyn, który miał kontakt z ustami króla rock and rolla osiągnął cenę 455 dolarów. Ale to dopiero początek. Jones nadal jest w posiadaniu kubka, z którym jest bardziej związany emocjonalnie niż z jego zawartością. Zatrzyma go na czarną godzinę. PZ
PEDOFIL KOCHA DZIECI Na 93 lata pozbawienia wolności skazał brazylijski sędzia Marcelo Siqueira 60-letniego księdza pedofila. Ks. Alfriedi Eduardo Bompani wykorzystywał swoje stanowisko dyrektora domu pomocy dla ubogich dzieci, aby molestować seksualnie nieletnich podopiecznych (co najmniej czternaścioro). Jako najważniejszy dowód winy posłużyły pamiętniki, w których pedofil szczegółowo opisywał swoje przestępstwa. Ksiądz Bompani był również proboszczem jednej z parafii w mieście Sorocaba, ale zaraz po pojawieniu się pierwszych oskarżeń został przez arcybiskupa José Lamberta odsunięty od sprawowania tej funkcji... do opieki nad dziećmi. MW
6
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
Niesłuszne trupy egnica, która przez kilkadziesiąt lat nieźle żyła ze stacjonujących tu żołnierzy radzieckich, ma już dosyć wszelkich śladów po nich.
L
Ostatnio władze miasta wpadły na pomysł, by ekshumować około pół tysiąca Rosjan pochowanych na tutejszym cmentarzu, a następnie złożyć ich szczątki do wspólnej mogiły. Koszt tej jednorazowej operacji to ok. 120 tys. zł. Skąd taki pomysł? Oficjalnie chodzi o to, że o jedną mogiłę łatwiej będzie dbać. Nieoficjalnie z pomysłem wyszli podobno miejscowi proboszczowie, którzy nie mogą już patrzeć na radzieckie gwiazdki na „ich” cmentarzach. Pomysł, o dziwo, zaakceptowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, choć w mogiłach na legnickim cmentarzu nie spoczywają „gieroje” polegli podczas wojny, a Rosjanie żyjący w tym mieście
po wyzwoleniu, głównie pracownicy armii ZSRR oraz lekarze, a nawet dzieci. Jeśli już pójdziemy tropem myślenia legnickich władz i wspomnianej instytucji, to można zlikwidować wiele cmentarzy żołnierzy radzieckich poległych w 1945 r. na polskiej ziemi. W samym Piotrkowie Trybunalskim spoczywa blisko 2 tysiące sołdatów, kilkuset spoczywa w mogiłach sieradzkich. Zajmują drogie cmentarne działki, które mogliby sprzedać księża. Po co troszczyć się o ich groby, przypominać nazwiska poległych. Zaoszczędzi się trochę grosza na konserwacji, a i ziemia może się przecież przydać, np. na kolejny hipermarket... RP
Do Boga przez seks oktor teologii pastoralnej kapucyn Ksawery Knotz, autor książki pt. „Akt małżeński. Szansa spotkania z Bogiem i współmałżonkiem”, podjął się (jako znawca?) misji wprowadzenia sfery seksualnej w obręb doświadczenia religijnego.
D
Zainteresowani znajdą tam szereg śmiałych (jak na polski katolicyzm) interpretacji, w tym m.in. opis celebracji stosunku małżeńskiego i teologiczną interpretację orgazmu jako najdoskonalszego doświadczenia wspólnoty z Bogiem. Knotz twierdzi, że w cielesnym zjednoczeniu małżonków – odbywanym zgodnie z zasadami moralności katolickiej! – „rzeczywiście i dosłownie” uczestniczy Chrystus. Seks uświęcony kościelnym sakramentem interpretuje jako modlitwę składaną Bogu, a łoże małżeńskie (powinno być „na tyle szerokie, aby umożliwiało wygodne przeżycie tej niezwykłej chwili”!), w którym małżonkowie „jednoczą się ze
sobą w miłosnym zespoleniu i powołują do życia nowych członków Kościoła” porównuje tenże kapucyn do... ołtarza. „Miłość pomiędzy małżonkami, która wyraża się w akcie płciowym, powoduje, że cielesność człowieka zostaje wyniesiona w kierunku nieba – pisze Knotz. – Ekstazę związaną z radością współżycia seksualnego można porównać do szczęścia życia wiecznego. Dlatego akt małżeński pozwala uzmysłowić małżonkom, na czym polega słodycz spotkania z Bogiem”. Szczerze gratulujemy postępu. Jeszcze tak niedawno Kościół głosił, że każdy akt seksualny, nawet ten w małżeństwie, jest grzechem. AK
Café Parafialna arafialne kawiarenki to już w Polsce żadna nowość. Funkcjonują przy wielu parafiach, czynne są głównie w niedziele i służą kościelnym wspólnotom.
P
Niektóre parafie mają jednak znacznie większe ambicje i otwierają kawiarnie ogólnodostępne, nie tylko dla parafian i nie tylko dla wierzących, a w zamyśle mające pełnić rolę duszpasterstwa pierwszego kontaktu. Kawiarniana ewangelizacja ma być realizowana głównie „poprzez atmosferę”, na którą składa się brak alkoholu, zakaz palenia i używania przekleństw oraz mistyczny nastrój. Tego rodzaju przybytek pod patronatem franciszkanów działa
od 1998 r. w Sanoku. W menu „U Mnicha” znajduje się duży wybór gatunków kawy i herbaty, ciastek, słodyczy, lodów, pizzy, napojów zimnych i deserów. Z kolei kawiarnia prowadzona przez parafię św. Mateusza w Pułtusku serwuje klientom herbatę „Księżycowa noc”, kawę „Kapucynek” i „Pocałunek Rozanny” (ma podobno zapewniać miłość), lody plebańskie, sernik królewski i piwo bezalkoholowe. AK
ocząwszy od września we Francji obowiązuje zakaz eksponowania symboli religijnych w szkołach. Młode muzułmanki nie mogą nosić chust, żydzi – jarmułek, a chrześcijanie – krzyży. Na tle tego prawa w miasteczku Coudekerque-Branche, położonym na północy kraju, wybuchł skandal, kiedy mer Andre
P
pt. „Dzieciństwo papieża”, które stanowi fragment książki Mieczysława Malińskiego „Przyjaciel ludzi. O papieżu dla dzieci”. Do tekstu dołączone są pytania, np. takie: Jakim uczniem był Karol Wojtyła? Kiedy rodzina Karola Wojtyły zasiada do wieczerzy wigilijnej? O czym chciałbyś opowiedzieć papieżowi? Maluchy uczą się też ma-
je pomalować”. W tej samej publikacji znajdziemy legendę pt. „Patronka górników”. Kim była święta Barbara? Urodziła się w bogatej, pogańskiej rodzinie, a „gdy dorosła, ojciec wysłał ją na studia. Tam Barbara zetknęła się z chrześcijaństwem. Wbrew woli ojca przyjęła chrzest i postanowiła poświęcić się nowej religii. Gdy ojciec dowiedział
Edukacja katofilska We francuskich przedszkolach dzieci nie mogą otrzymywać słodyczy imitujących kształtem symbole religijne, podczas gdy w polskich podstawówkach uczniom wpaja się, że to katolicki Bóg stworzył świat, a papież jest jego zastępcą. Delattre wysłał do tamtejszych przedszkoli paczki świąteczne dla dzieci. Nauczyciele odmówili rozdania podopiecznym czekoladowych mikołajów i krzyży, które w końcu zamieniono na neutralne batony. Osoby związane z Krk twierdzą, że jest to przejaw katofobii. Tymczasem w Polsce jest dokładnie odwrotnie. Jeśli chodzi o edukację, możemy mówić nawet o ogólnonarodowej katofilii, którą przejawiają rozmaici pedagodzy, od katechetów poczynając, na autorach podręczników i specach od programu nauczania kończąc. Przejawiają oni niezwykłą aktywność w serwowaniu prawd bożych – zwłaszcza najmłodszym uczniom. Sięgnijmy choćby po podręczniki do kształcenia zintegrowanego dla klasy trzeciej, dopuszczone do użytku szkolnego przez MEN. W zbiorze testów „Czytam ze zrozumieniem i rozwiązuję zadania” Małgorzaty Barańskiej i Ewy Jakackiej znajdziemy opowiadanko
tematyki, obliczając różnicę wieku między Karolem a jego bratem Lolkiem. Z opowiadania „W listopadzie na kolorowo” w „Świecie ucznia” Katarzyny Grodzkiej dzieci dowiadują się, że „kiedy Pan Bóg stwarzał świat, wszystkie ptaki zrobił szare. Ale mu się nie podobały i postanowił
Kaplica sponsorowana W Katowicach na terenach po byłej kopalni powstaje gigantyczny kompleks handlowo-rozrywkowy. Ma kosztować aż 600 mln euro. Oczywiście – nie zabraknie w nim kaplicy, którą dla Polaków sfinansuje międzynarodowa firma. W centrum Katowic, przy ul. Chorzowskiej, powstaje gigantyczny kompleks handlowo-rozrywkowy, tzw. Silesia City Center. Powstaje na terenach po byłej kopalni Gottwald. Mają tam powstać setki sklepów, restauracji, pubów, hipermarket Tesco, multikino, a także
się o tym (…) próbował zmusić ją do wyrzeczenia się wiary w Chrystusa. Barbara była jednak nieugięta i zginęła z rąk rozgniewanego ojca. Wkrótce i on zginął – został rażony piorunem”. Najciekawsze w całej książce jest opowiadanie Grzegorza Kasdepke pt. „Gdzie jest pierwsza gwiazdka”, które opisuje uczniom, jak wygląda życie w niebie. W tekście 16 razy pojawia się święty Piotr i 13 razy – anioł. W wielu podręcznikach do kształcenia zintegrowanego znajdziemy fabularyzowane biografie (tak naprawdę są to bajki) św. Mikołaja oraz teksty kolęd. I nic w tym dziwnego, skoro w „Rozkładzie zintegrowanych treści nauczania dla klasy trzeciej” jak byk stoi, że trzecioklasista powinien m.in. opisać historię bożonarodzeniowego opłatka, wykonać z niego ozdobę (wygryźć wzorek?), śpiewać i grać kolędę „Gdy się Chrystus rodzi” itp. Wszystko bardzo ładnie i po bożemu, tylko dlaczego w ramach obowiązkowych zajęć? Widać polskiemu szkolnictwu wcale nie zależy na edukowaniu społeczeństwa, ale na masowej produkcji matołków, przekonanych, że to Bóg rozdaje ptaszkom kolory... MAŁGORZATA
biura, hotel, a nawet ekskluzywne osiedle mieszkaniowe. Kasę ma wyłożyć międzynarodowy inwestor – firma TriGranit – której udziałowcami są Sandar Demjanin, fundusz inwestycyjny AIG New Europe oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR). Niemal połowę terenu zajmują budynki zabytkowe, które zostaną odrestaurowane. Jakże więc abp Damian Zimoń mógłby przegapić taką okazję i takie miejsce, gdzie kasa płynie szerokim strumieniem! Kaplica pod wezwaniem św. Barbary zostanie przygotowana w pierwszej kolejności. Już w 2005 r. abp Zimoń wraz z Sandarem Demjaninem, współwłaścicielem TriGranitu, podpisali specjalną umowę. Za kaplicę zapłaci TriGranit – ponad 1 mln zł (250 tys. euro!). To pierwsze tego typu przedsięwzięcie w Polsce. No cóż, pewnie już niedługo handel w niedzielę przestanie biskupom przeszkadzać... JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
POD PARAGRAFEM
Sprawcy braku kradzieży Z Szykuje się rewolucja w polskim kodeksie karnym. Ambitni prokuratorzy z Białegostoku piszą na nowo wykładnię przepisów o kradzieży. Po co się bowiem trudzić w ustalaniu, kto i co zwędził… Rewolucyjne metody prokuratury przeżywają na sobie profesor uniwersytetu, informatyk, literat, 3 dziennikarzy, 2 historyków, student i prawnik oraz księgowa. Łączy ich praca w tygodniku „Niwa”. Dla prawicy Polska jest państwem jednonarodowym, a nawet jednolitym wyznaniowo. Dla takich wybitnych jednostek jak Antoni Federowicz (LPR-owiec z Białegostoku) czy Jerzy Czerwiński (facet od Macierewicza) dotowanie pism w językach mniejszości to podkopywanie polskości. Szczególnie groźna jest mniejszość białoruska. Nie dość że niekatolicy, to jeszcze mówią, iż zawsze byli prawosławni. Kłamcy jedni! Federowicz udowodnił przecież, że są to zrusyfikowani Polacy, którym trzeba pomóc w powrocie do katolickiej tradycji. A władza nie wiadomo po co dotuje białoruskie pisma, festiwale, stowarzyszenia itp. Te pieniądze można wydać o wiele bardziej sensownie – grzmiał w Sejmie Czerwniński.
Nadchodzą koalicjanci Pomoc polskiego rządu dla białoruskich pism przeszkadza nie tylko prawicowym oszołomom, ale także samemu wodzowi Białorusi – Łukaszence. Zlikwidował on u siebie niemal wszystkie białoruskojęzyczne media. Powód był prosty – język białoruski jest sztuczny i pomoc w jego podtrzymywaniu nie ma sensu. Z tą światłą myślą Łukaszenki nie pogodzili się polscy Białorusini. W Mińsku w 2003 r. zapłonęła jednak nadzieja na rozwiązanie sprawy. Otóż w Polsce do boju z „kacapami” (tak w słowniku polskiej prawicy nazywa się Białorusinów) obok tandemu Czerwiński-Federowicz ruszyli funkcjonariusze tajnej policji politycznej, czasowo zadekowani w NIK. Ich dowódcą został zastępca szefa jej białostockiej delegatury – Marian Minkiewicz. Gość był wcześniej szefem tamtejszej placówki UOP, co wiele tłumaczy. Kontrolerzy zabrali się za lekturę papierów największego białoruskiego pisma – tygodnika „Niwa”, sprawdzali także szkoły. Akcja zaczęła się latem 2003 r.
Ukradli, choć nic nie zginęło Po paru miesiącach studiów i analiz ujawnili złodziejstwo w „Niwie”. Z państwowej dotacji zginęło całe 174
tys. zł. Białoruska elita podobno próbowała także (ale bez powodzenia) wyłudzić 451 tys. zł od ministra kultury. Po wyjściu z „Niwy” inspektorzy NIK napisali donosik do prokuratury. Ta jednak przez ponad rok nie podejmowała żadnych działań. Śledztwa nie było, bowiem nikt nie ukradł ani złotówki. Całą „aferę” wywołały idiotyczne reguły otrzymywania i rozliczania dotacji z budżetu ministra kultury. Do 2000 r. obowiązywały następujące przepisy: – w połowie roku ministerstwo ogłosiło konkurs, przyjęło oferty, po czym podjęło decyzję, kto i na co dostanie; – od stycznia roku następnego dotacja powinna wpłynąć na konto, a w rzeczywistości ministerstwo przekazało ją w marcu czy kwietniu; – obdarowany musiał do końca roku rozliczyć się, na co wydał publiczne pieniądze. Po 2000 r. przepisy zmieniono w następujący sposób: – minister kultury zaczął przyjmować wnioski o dotacje dopiero po 1 stycznia; – decyzja o przyznaniu środków mogła zapaść nawet w listopadzie; – termin rozliczeń ustalono na październik.
Nie oddasz – jesteś złodziej Od 2001 r. wydawca tygodnika „Niwa” nie tylko zaczął otrzymywać dotacje okrojone (co roku mniejsze o kilkanaście procent), ale jeszcze środki na wydawanie pisma docierały w maju, a nawet w czerwcu. W 2002 r. dotacja schudła o 40 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Minister Andrzej Celiński łaskawie zawiadomił wydawcę, że na więcej nie ma co liczyć. Ludzie z „Niwy” stanęli przed wyborem: zamknąć gazetę albo obniżyć pensje. Wybrali to drugie. Dziennikarze kosztem własnych portfeli ratowali tygodnik. Jedna z podejrzanych, Mirosława Łuksza, mówi: – Dlaczego jesteśmy ciągle w „Niwie”? Bo my jesteśmy nieuleczalni idealiści, wariaci. Ostatnia rata wpłynęła na konto gazety we wrześniu 2002 r. Zgodnie z prawem, pieniądze należało wydać do końca października lub zwrócić gotówkę i czekać kilka miesięcy (do kwietnia lub maja 2003 r.) na kolejne. Dziennikarze doszli do wniosku, że ministerstwo daje środki na wydawanie „Niwy” i dotację przeznaczyli właśnie na ten cel. Musieli jednak nagiąć prawo. Gdyby rozliczyli otrzymaną dotację zgodnie z przepisami, pismo ukazywałoby się od maja do października. I tyle. Reguła jest bowiem prosta: niewykorzystane pieniądze trzeba oddać darczyńcy. Profesor Eugeniusz Mironowicz (według prokuratury, „mózg grupy przestępczej”) mówi: – Nasz program oszczędnościowy okazał się bez sensu. Trzeba było zrobić tak: wydawać pismo przez pół roku, a o resztę niechby się martwiło ministerstwo.
Urzędnicy Ministerstwa Kultury, zdając sobie sprawę z absurdalnych przepisów, przyjmowali sprawozdania „Niwy” bez awantur.
Wkracza wielka polityka Gdy we wrześniu 2004 r. premier Belka rozpoczął operację pod nazwą: „Wotum zaufania” okazało się, że brakuje kilku głosów. Wtedy to tajni agenci przypomnieli sobie o dwóch posłach mniejszości niemieckiej. Tylko jak ich zmusić do poparcia rządu? Najlepiej postraszyć. Niech zobaczą, co grozi niepokornym mniejszościom. Spod warstwy kurzu prokuratura wygrzebała kwity „Niwy”. Na dwa tygodnie przed głosowaniem wotum zaufania dla rządu policjanci zatrzymali dziesięciu białoruskich liderów. Od wszystkich pobrano odciski palców i przedstawiono zarzuty, że ukradli kasę. Ciekawe, że zwykle milcząca policja i prokuratura w sprawie „Niwy” była niezwykle gadatliwa. Od razu po zatrzymaniu informowano obficie lokalne media, o co w sprawie chodzi. Całe miasto gadało, kto i ile ukradł. Po takiej akcji Niemcy grzecznie poparli rząd Belki... Po „Niwie” przyszedł czas na szkoły. Byli funkcjonariusze policji politycznej (dzisiaj inspektorzy NIK) uznali, że dyrekcje białoruskich podstawówek i gimnazjów łamią prawo. Zbrodnia polegała na tym, że rodzice nie składali co roku prośby o nauczanie ich dzieci języka białoruskiego. Zarzutami NIK zaskoczona była podlaska kurator oświaty Zofia Trancyngier-Koczuk, a wyraziła to następująco: – Tezy są absurdalne, wynika to może z niewiedzy, że nauka białoruskiego jest w tych szkołach obligatoryjna. Rodzice podejmują samodzielnie decyzję i wiedzą dobrze, do jakiej szkoły posyłają dziecko. ¤¤¤ Tajniacy ponieśli jednak klęskę. Szykany zintegrowały polskich Białorusinów. Otrzymali oni także wsparcie od swoich rodaków z całego świata. Skonsolidowani – poczuli wreszcie siłę. Akcją NIK i prokuratury zajmie się niedługo sejmowa komisja. MP Z OSTATNIEJ CHWILI 31 grudnia 2004 r. Prokuratura Rejonowa Białystok Południe zakończyła śledztwo przeciwko „Niwie”. Udało się jej spłodzić akt oskarżenia jedynie przeciwko profesorowi Eugeniuszowi Mironowiczowi oraz księgowej. Zarzucono im liczne przestępstwa księgowe (w tym działania na szkodę państwa). Prokuratura szuka rozwiązania sprawy pozostałej dziewiątki z „Niwy”. Jak się dowiedzieliśmy, może to być warunkowe umorzenie sprawy przez sąd.
akład Ubezpieczeń Społecznych to moloch informatyczny na skalę europejską. Co miesiąc jego agendy wykonują 40 miliardów (!) operacji. Przez konta ZUS przechodzi 100 miliardów złotych rocznie, czyli prawie pół budżetu Polski. Firma obsługuje 20 milionów przyszłych emerytów i rencistów oraz 7 milionów aktualnych. O pierwszym problemie ZUS-u mało kto wie, bo jest wstydliwie ukrywany. Otóż do ręcznego wklepania w bazy danych pozostało jeszcze 1,3 mln dokumentów osób ubezpieczonych, co będzie trwało miesiące. Albo i jeszcze dłużej, bowiem sys-
7
stanie się z całą ich komputeryzacją, gdy nowe elementy nagle się pojawią. A mają się czego bać, bowiem ustawę o Systemie Ubezpieczeń Społecznych nowelizowano w latach 1998–2003 dziewięć razy! A przecie to tylko jedna z 12 ustaw w tej sprawie. Jedna zmiana – np. kropki – to przemodelowanie systemu. Ile takich kropek (oraz poważniejszych zmian) nie uwzględniono? Dowiemy się 1 stycznia 2006 roku. Ale załóżmy na chwilę, że parlament uchwali na czas odpowiednie akty prawne. Powiedzmy do kwietnia (co jest nieprawdopodobne, ale...). Po tym fakcie do pracy
O JEZUS!!! Od stycznia 2006 roku kilka milionów Polaków może nie otrzymać rent i emerytur, bo system informatyczny ZUS rozsypie się jak domek z kart – dowiedziały się nieoficjalnie „FiM”. Apokalipsa może nadejść już za 300 dni. Jak tsunami!
Projekt nowej siedziby ZUS-u w Łodzi. Na to zawsze są pieniądze...
tem podatkowy NIP, statystyczny REGON, ewidencja ludności PESEL oraz system Krajowego Rejestru Sądowego nijak nie chcą ze sobą współpracować. Na przykład w każdym z tych systemów wychodzi, że jest inna liczba Polaków. Ta różnica sięga nawet miliona. Milion w środę, milion w sobotę?! Do jakiego stopnia wszystko to się rozsypuje, niech świadczy fakt, że przez pięć lat ekspertem Giełdy Papierów Wartościowych był facet posługujący się fałszywym dowodem osobistym. Zakładał spółki, inwestował, zbierał kasę, a system informatyczny pozostawał głuchy i ślepy. W takiej rzeczywistości armia 48 tysięcy pracowników ZUS-u rzuci się do roboty i... I to nie koniec zmartwień tej armii. Jak tu bowiem coś do systemu wklepywać, skoro brak aktów prawnych... Na przykład emerytury pomostowe... Ich obróbka informatyczna nie istnieje. Kowalski w ZUS-ie nie dowie się za Boga (ani nikt inny), komu taka emerytura powinna się należeć. To samo dotyczy rent rodzinnych i inwalidzkich. Jeśli nie ma uwarunkowań prawnych, to nie można domknąć całego systemu, a jeśli są luki, to system nie zadziała. Informatycy z ZUS-u, z którymi rozmawialiśmy, twierdzili, że boją się nawet pomyśleć, co
ruszą ZUS-owscy i PROKOM-owscy informatycy. Zmienią programy, a później będą je testować. Zmiany zajmą superkomputerowcom optymistycznie 6 miesięcy. Mamy więc już październik 2005. Teraz przez co najmniej sześć miesięcy musi potrwać testowanie systemu. Nadchodzi więc kwiecień roku 2006. I pod warunkiem, że wszystko się uda, ok. 4 mln Polaków przez ten czas (od 1 stycznia) nie dostanie rent i emerytur oraz różnych zasiłków. Czy taka apokalipsa jest możliwa? Niestety, TAK! Raz już to przerabialiśmy pod rządami prezesa Alota. Z tym że wówczas nie było wiadomo, co stało się ze składkami, a teraz nie będzie wiadomo, co porobiło się z wypłatami. W ZUS-ie i kołach rządowych zapanował strach. Padł on też na jedynego człowieka, który pod nazwiskiem zgodził się z nami porozmawiać. Wiesław Paluszyński, prezes firmy informatycznej TICON SA, jeden z polskich guru komputerowych, mówi: „(...) politycy nie rozumieją, czym skutkują ich koncepcje i opóźnienia legislacyjne dla stworzenia sprawnego systemu informatycznego. Będzie więc gigantyczny bałagan w obsłudze klientów ZUS-u, czyli świadczeniobiorców”. MACIEJ POPIELATY MAREK SZENBORN
8
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
PIENIĄDZE
Za ostatni grosz Litewska sieć aptek otwiera swoje placówki w Polsce. Proponuje się w nich leki za... 1 grosz. Rodzimi aptekarze dostali szału i gotują się do wojny. Na lekarstwach robi się w ostatnich latach świetny biznes. Gdy człowieka dopadnie choroba przewlekła, zostawia w jednej z około 13 tys. aptek (które w zdecydowanej większości są firmami należącymi do farmaceutów) od 150 do 350 zł miesięcznie, a tylko w 2003 r. wydaliśmy na medykamenty 19,7 mld zł, z czego 6 mld zł wyłożył budżet państwa w ramach refundacji. No i nie mają aptekarze specjalnej ochoty, żeby dzielić się takim łupem. W ich środowisku wybuchła straszna panika, gdy w Polsce zaczęła się instalować litewska sieć EuroApteka (obecnie 39 placówek), oferująca leki zdecydowanie tańsze w porównaniu z cenami krajowymi. Za szczyt bezczelności uznano fakt, że specyfiki z listy leków, na które obowiązuje tzw. ryczałt (czyli cena maksymalna 3,20 zł za opakowanie) nowi sprzedają za 1 grosz! Do policji i władz samorządowych napłynęły więc anonimy, że EuroApteki handlują narkotykami (np. w Stargardzie Gańskim) lub są zapleczem finansowym rosyjskiej mafii (Łódź). Choć system kształtowania cen medykamentów jest w Polsce niesłychanie skomplikowany, spróbujmy wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi rodzimym właścicielom aptek. Otóż w każdej z nich znajduje się około 30–40 proc. leków w całości lub części refundowanych przez państwo.
Za te pierwsze nie płacimy nic albo tylko 3,20 zł (w zależności od odrębnych przepisów). Za częściowo refundowane – pacjent dopłaca różnicę. A teraz zarobki farmaceutów, czyli marże na sprzedawane produkty. W przypadku specyfików refundowanych pułap ustala Ministerstwo Zdrowia: – za lek o cenie hurtowej 100 i więcej złotych – maksymalnie 12 zł; – przy kwocie z przedziału 17,50 zł–100 zł – nie więcej niż 16 proc. Tutaj więc poszaleć nie można, choć możliwość konkurowania niewątpliwie istnieje. Ale jest też w aptece 60–70 proc. lekarstw pełnopłatnych. Na nie średnia marża kształtuje się w granicach 20 proc., jednak niektórzy koledzy, zwłaszcza w małych miasteczkach, potrafią zmówić się nawet na 200 proc. – Kiedyś ten zawód był swojego rodzaju misją społeczną. Dzisiaj jest patentem na kokosowe interesy – ujawnia zaprzyjaźniona z „FiM” pani magister. I dodaje: – Ja jestem pracownikiem najemnym i cieszę się, że konkurencja z Litwy wymusza ograniczenie apetytu właścicieli aptek. Skorzystają na tym ludzie chorzy i najbiedniejsi. – Mój syn jest diabetykiem. Zarabiam niespełna 1000 zł, ale przecież muszę mu kupować takie specjalne paski do glukometru. Dwa albo trzy opakowania na miesiąc. Dotychczas płaciłam za każde 6,20 zł. Tutaj mam je za grosik – mówi
oczątek każdego roku to czas wróżb. Najwięcej emocji budzą spekulacje, jak będą wyglądały portfele Polaków w 2005 roku. Prawa ekonomii mają to do siebie, że to, co jest dobre dla Kowalskiego, bywa złe dla Malinowskiego i na odwrót. Opisujemy więc zjawiska gospodarcze, wskazując, co i dla kogo jest korzystne. Zaczynamy od kursu walutowego. Naszym zdaniem, za jedno euro w 2005 r. zapłacimy średnio 4,08 zł. Ucieszą się z tego ci, którzy brali kredyty walutowe i chętni na zagraniczne wycieczki. Opinię co do relacji złoty–euro podziela doktor Łukasz Tarnawa z PKO BP. Eksporterzy rwą sobie włosy z głowy. Dla nich cena euro powinna wynieść 4,5 złotego. Taki kurs jest jednak nierealny. Wpływ na nadmierną siłę naszej waluty mają operacje dokonywane przez giełdowych spekulantów. A Polska spośród państw Unii Europejskiej oferuje najlepsze oprocentowanie rządowych obligacji. Z ich sprzedaży łatana jest dziura budżetowa. Im większa, tym więcej trzeba ich rzucić na rynek. A to z kolei powoduje, że zagraniczni spekulanci sprzedają na giełdzie euro w ilościach hurtowych. Nadmierna jego podaż zbija cenę w dół. Pesymiści, do których nie należymy, straszą, że złotówka jeszcze bardziej się umocni. Wyliczyli sobie nawet cenę euro na 2 złote 40 groszy. Gdyby do tego doszło, to według doktora Jerzego Przystupy z Instytutu Koniunktur
P
kobieta stojąca w długiej kolejce do EuroApteki w Pabianicach. Kim są konkurenci polskich aptekarzy: dilerami, mafiosami, filantropami czy trochę mniej pazernymi biznesmenami? EuroApteka jest częścią sieci handlowej Vilniaus Prekyba, należącej do dwóch litewskich rodzin: Naumaviciusów i Marcinkiaviciusów,
z łącznym majątkiem szacowanym na ok. 200 mln euro (wg „The Baltic Times”). Na Litwie mają 140 aptek, ponad 30 na Łotwie, 5 w Rumunii i 2 w Czechach. W Polsce zamierzają osiągnąć pułap 100–120
i Cen Handlu Zagranicznego, zbankrutuje 98 procent firm eksporterów. Z kursem walutowym nierozerwalnie wiąże się poziom bezrobocia. Po analizie danych szacujemy, że pod koniec roku 2005 bez pracy pozostaną 3 miliony Polaków (stopa bezrobocia zatrzyma się na poziomie 19 proc.). Zgadzają się z nami zarówno profesor Władysław
placówek. Jak ustaliliśmy, ich marże na niektóre leki (np. dla ludzi przewlekle chorych) są niższe o 30–50 proc. niż u konkurencji, a kalkulacja w przypadku tych sprzedawanych po groszu, jest następująca: Przypuśćmy, że lek kosztuje w hurtowni 123,20 zł. Dokładnie 120 zł zrefunduje aptekarzowi Narodowy Fundusz Zdrowia (mieści się w tym 12 zł marży aptekarskiej). Biorąc od chorego 1 grosz zamiast 3,20 zł, euroaptekarz traci w gruncie rzeczy na marży, uzyskując 8,81 zł zamiast 12 zł. Czy to się opłaca? – Nie sprzedajemy taniej niż kupiliśmy, choć niektórzy zarzucają nam dumping. Po prostu zrezygnowaliśmy z bardzo wysokich marż. Inni sprzedają leki z marżami maksymalnymi, takimi na jakie tylko zezwala prawo. Nasza obecność na rynku już skłoniła sąsiadujące z naszymi apteki do obniżenia cen o 10–15 proc. – mówi Vladas Naumavicius, szef sieci EuroAptek w Polsce. Nie jest łatwo pogodzić się z takimi stratami, więc nasi przystąpili do ataku. Lobby aptekarskie już zagroziło hurtowniom zaopatrującym Litwinów, że przestanie z nimi współpracować. Nawiasem mówiąc, udziałowcami wielu z nich są sami zainteresowani aptekarze. W niektórych regionach za słowami poszły czyny: – Trzy potężne hurtownie leków ogarniające siecią sprzedaży całą Polskę już wypowiedziały nam umowy na dostarczanie lekarstw. Na razie złożyliśmy skargę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeśli będzie trzeba, pójdziemy przeciw hurtowniom do sądu gospodarczego – twierdzi
w swoich kieszeniach więcej złotówek na zakupy. A skoro tak, to nie ma dużego zapotrzebowania na produkty, co z kolei przekłada się na zapotrzebowanie na inwestycje. Rząd zaplanował, że emerytury i renty pozostaną niemal na takim samym poziomie jak w roku 2004. Także płace nauczycieli, lekarzy czy pielęgniarek wzrosną niewiele. Ludzie nie mają pienię-
Nasze portfele AD 2005 Welfe (Uniwersytet Łódzki), jak i Marek Misiak z „Naszego Rynku Kapitałowego”. Nie jest to może wynik zachwycający, ale realny. Wpływa na to dość niski wzrost wskaźnika nazywanego Produktem Krajowym Brutto. Chodzi o to, czy w 2005 r. wzrośnie sprzedaż wszelkich dóbr i usług, co przekłada się wprost na dochody Polaków i stan państwowej kasy. My należymy do realistów i szacujemy że PKB pójdzie do góry o 4–4,5 proc. Aby bezrobocie spadało szybciej, potrzebny jest wzrost PKB o 6–7 procent, a tego nie da się osiągnąć bez wzrostu inwestycji. One zaś nie chcą poszybować w górę więcej niż o osiem procent. Zgodzili się z nami zarówno Marek Misiak, jak i profesor Mieczysław Kabaj. Słaby wzrost zapotrzebowania na nowe maszyny czy urządzenia jest bardzo łatwy do wyjaśnienia. Polacy nie mają bowiem
dzy, nie kupują i nie ma ruchu w gospodarce, ale za to jest niska inflacja i silny pieniądz, a więc ceny towarów nie powinny rosnąć. Ratunkiem na przyspieszenie w gospodarce są fundusze europejskie, ale – według nas – wydatki na drogi, telefony itp. zaczną procentować za kilka lat. Na dzień dobry nie przekładają się w żaden sposób na zwiększenie zakupów, inwestycji i produkcji. Wyliczanki rządu i liberałów pod wodzą doktora Bohdana Wyżnikiewicza czy Janusza Jankowiaka o wzroście inwestycji o ponad 13 procent należy włożyć między bajki. Słabe inwestycje i mały wzrost PKB przekładają się na kondycję całej gospodarki. Jest to także groźne dla państwa jako całości. Spaść mogą bowiem dochody budżetu, a to oznacza konieczność cięć wydatków na pomoc społeczną i edukację albo dalsze zwiększenie deficytu
Daniela Vaikuniene, wiceprezes sieci EuroApteka. I trudno się dziwić, że w tej chwili informacja o źródłach zaopatrzenia jest u nich najściślej strzeżoną tajemnicą. Zdaniem Vaikuniene, to pierwsza runda walki o wyrzucenie jej firmy z rynku, bo dodatkowym instrumentem jest zastraszanie pracowników EuroAptek. Niektóre samorządy aptekarskie zapowiadają bowiem, że farmaceuci, którzy zdecydują się na pracę u Litwinów, już nigdy nie dostaną w Polsce roboty w swoim zawodzie. Dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że w powietrzu wisi skandal o charakterze międzynarodowym, bowiem ambasador Republiki Litewskiej Egidijus Meilunas wystosował już w tej sprawie oficjalny protest do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W rewanżu Andrzej Wróbel, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, zarzucił konkurentom (pismem z 8 grudnia 2004 r., adresowanym do MSZ) „drapieżną ekspansję” i „nachalną propagandę” leków za grosz. Pojawiły się też argumenty, że EuroApteki sztucznie pobudzają popyt, gdyż pacjenci wymuszają na lekarzach wypisywanie większej ilości recept. Marek Piskorski z biura prasowego Izby twierdzi, że „budżet NFZ został w ten sposób uszczuplony o miliony złotych”. – Te leki za grosz to po prostu rozdawnictwo. Pacjent kupuje teraz trzy razy więcej niż faktycznie potrzebuje, a Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za to z naszych składek – oburza się właściciel apteki, o którym skądinąd wiemy, że w ciągu kilku lat działalności kupił w Łodzi dwie kamienice. Konflikt interesów prawdopodobnie szybko się nie skończy. Dla dobra chorych, niech trwa jak najdłużej… DOMINIKA NAGEL
budżetowego. Jest jeszcze możliwość podniesienia podatków. Jedyne, czym można manipulować w ciągu roku, to VAT. Doktor Elżbieta Sękowska-Grodzicka z Uniwersytetu Warszawskiego wyliczyła jednak, że podniesienie stawki VAT-u na żywność nieprzetworzoną – ziemniaki, pomidory czy gruszki – z 3 proc. na 7–8 proc. oznacza konieczność zwiększenia wydatków na pomoc społeczną o około 300–400 milionów złotych. Po prostu liczba korzystających z pomocy społecznej wzrośnie o 30–36 proc. Prognozujemy więc, że VAT-em politycy bawić się raczej nie będą. Pozostaje jeszcze akcyza. Manipulacje akcyzą to jednak igranie z ogniem na beczce z ropą. Rachunek jest prosty – wzrost akcyzy na paliwo o 1,5–2 proc. wywołuje wzrost inflacji, czyli poziomu cen o 1 proc. (podobne wyniki otrzymał doktor Łukasz Tarnawa z PKO BP). Rząd myśli więc jak zwykle o zabraniu najbogatszym i od stycznia 2006 roku planuje wprowadzenie m.in. podatku katastralnego (od wartości nieruchomości). Prezes NBP Leszek Balcerowicz założył wraz z kolegami, że uda im się inflację utrzymać na poziomie 2–2,5 proc. rocznie. Każdy wskaźnik powyżej powoduje podniesienie stóp procentowych i wzrost oprocentowania kredytów dla biznesu i dla Kowalskiego. Za najpopularniejsze 3-miesięczne kredyty zapłacimy ok. 9,5 proc. Tak więc nie będzie gorzej niż w tym roku, jeśli nie dojdzie do kłótni między NBP i rządem i jeśli ktoś nie zacznie niebezpiecznie majstrować przy mechanizmach rynku. MP
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r. maju 1999 roku Ryszard Madusiok (na zdjęciu) – zwycięzca przetargu ogłoszonego przez wrocławski Oddział Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa (dzisiaj Agencja Nieruchomości Rolnych) – został właścicielem 165 hektarów popegeerowskich gruntów we wsi Czarnogoździce (woj. dolnośląskie). Umówił się z Polską (reprezentowaną przez Agencję), że zapłaci za tę ziemię 828 tys. zł, przy czym 82,8 tys. zł wyłożył na stół od razu, a resztę miał uregulować w 7 równych i dogodnie oprocentowanych ratach, po ok. 106 tys. zł rocznie (od września 2000 r. poczynając).
W
ręki, a wszelkie moje kłopoty znikną. „Dlaczego aż tyle?”, zapytałem. Odpowiedział, że ma zwierzchników... Kto wie, może powinienem dać? – zastanawia się pan Ryszard. Nie dał w łapę, ale i tak miał – jak naiwnie sądził – sporo szczęścia, bo 10 października 2000 r. dogadał się z Waldemarem Szymkiewiczem, ówczesnym dyrektorem oddziału Agencji we Wrocławiu, że Polska da mu szansę w ten sposób, iż zapłatę raty (bez karnych odsetek) odroczy do maja 2001 r. Wyglądało na to, że uwzględniono Madusiokowe problemy na starcie oraz przyszłe pożytki z pierwszego (w tamtym okresie) na Dolnym Śląsku wiel-
koobszarowego gospodarstwa ekologicznego. Jakież więc było jego zdumienie, gdy już w marcu 2001 r. „Ostatecznym wezwaniem przedsądowym” Agencja zażądała 310 tys. zł (106 tys. zł – rata, a reszta to odsetki i odsetki od odsetek). W najgorętszym okresie prac polowych zaczęły się przepychanki i wyjaśnienia. „Przecież umawialiśmy się!”
10-letni korzystny kontrakt na sprzedaż kukurydzy. Wyglądało więc na to, że interes wreszcie zacznie się kręcić, jeśli tylko Polska pozwoli mu złapać oddech. Madusiok przeprowadził z Agencją kolejną turę negocjacji, w wyniku czego umówił się 6 września 2001 r. z dyrektorem Szymkiewiczem, że zostaną mu umorzone wszystkie karne odsetki, jeśli jednorazowo zapłaci 6 rat (dwie zaległe i cztery do przodu), czyli 638,8 tys. zł. Jakby nie dość mu było wcześniejszej nauczki, znowu wszystko załatwiał po chłopsku, czyli na tzw. pysk. Wystąpił do banku o kredyt komercyjny i dostał. Całe 950 tys. zł... – Był tylko jeden warunek: Agencja zniesie swoje zabezpieczenie hipoteczne na Czarnogoździcach, aby na jej miejsce mógł wejść bank. Liczyłem się z tym, że nawet jeśli będę musiał zapłacić im te 745 tysięcy wiszące na hipotece zamiast uzgodnionych 638,8 tys., to i tak zostanie ponad 200 tys. zł, żeby wreszcie wystartować z produkcją na większą skalę – mówi pan Ryszard. Bóg jeden wie, jak w Agencji dowiedzieli się, ile tego kredytu Madusiokowi przyznano. W każdym razie oznajmiła mu (pismem z 5 kwietnia 2002 r. podpisanym przez zastępcę dyrektora oddziału Andrzeja Płochockiego i głównego księgowego Stanisława Krenta), że owszem, uwolnią hipotekę, jeśli dostaną… 950 tys. zł, bo na tyle wycenili zobowiązania Madusioka wobec państwa. – Postawili mnie pod ścianą. Z jednej strony bank pilił, czy biorę pieniądze, czy rezygnuję, a z drugiej
– perswadował Madusiok. „A masz pan jakiś papier, że cokolwiek obiecywaliśmy?” – słyszał w odpowiedzi. Nie miał kwitów, gdyż sądził, że ustna umowa z wysokim rangą urzędnikiem państwowym też jest umową; to wyczytał w „Kodeksie cywilnym”. W efekcie pismem z 12 lipca 2001 r. Agencja dała Madusiokowi ultimatum: albo wyłoży natychmiast 1 mln 56 tys. zł (cała kwota pozostała do zapłaty za Czarnogoździce plus odsetki i odsetki od odsetek), albo… fora ze dwora! Przypomnijmy: za nieruchomość wycenioną na 828 tys. zł i po opłaceniu już za nią prawie 83 tys. zł. W tym samym okresie uzyskał wspomniany atest ekologiczny i znalazł poważnego kontrahenta, z którym 18 sierpnia 2001 r. podpisał
– byłem już u kresu wytrzymałości psychicznej z tymi galopującymi odsetkami. Postanowiłem: na razie niech biorą wszystko, później jakoś się dogadamy. Przecież obiecywali, że odsetki umorzą. W najgorszym wypadku przynajmniej Agencję będę miał z głowy – tłumaczy Madusiok. No i 10 maja 2002 r. wzięli wszystko – jak swoje. Czy dali mu odetchnąć? 22 lipca 2002 r. Stanisław Stefanko, nowy dyrektor oddziału AWRSP we Wrocławiu, przysłał Madusiokowi kolejny rachunek: 261 tys. zł odsetek i odsetki od odsetek, płatne „…najdalej w terminie do 31.08.2002 r.”, bo inaczej sąd i komornik. Policzmy raz jeszcze: w sumie zapłacił już Polsce
Jak chłopu dół kopali Ignorantia iuris nocet – nieznajomość prawa szkodzi. Lepiej pamiętać o tej zasadzie w kontaktach z instytucjami państwowymi. Rolnik kupił gospodarstwo i wpędził się w zabójcze długi, bo przez 3 lata urzędnicy wodzili go za nos, a czasem po prostu oszukiwali. Hipoteka na rzecz Agencji ustanowiona na zakupionej nieruchomości (745 tys. zł) oraz dodatkowa (300 tys. zł) na domu i działce brata pana Ryszarda – stanowiły zabezpieczenie, że gdyby Madusiok poszedł z torbami, to Polska i tak wyjdzie na swoje. W umowie podpisał też na siebie wyrok, że spóźnienie z ratą o choćby jeden dzień lub niezatrudnienie w gospodarstwie min. 7 pracowników zamienią rzeczone oprocentowanie w pętlę, na której będzie się mógł Madusiok powiesić. Nowy właściciel majątku w Czarnogoździcach ma fioła na punkcie zdrowej żywności i wkrótce po nabyciu ziemi rozpoczął żmudne starania o uzyskanie tzw. atestu ekologicznego. Przestawianie gospodarstwa na produkcję ekologiczną nie tylko trwa długo (atest uzyskał dopiero w 2001 r.), ale i kosztuje. No i do końca września 2000 r. Madusiok raty nie zapłacił – m.in. dlatego, że Agencja wycofała się z przyrzeczonego mu na etapie trwania procedur przetargowych wsparcia w zabiegach o kredyt bankowy. A wiadomo, że bez odpowiedniego zastawu nikt rolnikowi grosza nie da. – Od jednego z urzędników Sekcji Gospodarowania Zasobem otrzymałem w lipcu 2000 roku (dla porządku przypomnijmy, że prezesem Agencji był wówczas Adam Tański, a jego zastępcą ds. gospodarowania zasobem – Józef Pyrgies – dop. AT) propozycję: 100 tysięcy złotych do
LUDZIE LUDZIOM...
1 mln 33 tys. zł za nieruchomość wycenioną na 828 tys. zł, i jeszcze było mało! „Jak ostatni lichwiarz o/wrocławski AWRSP za wykreślenie z hipoteki pobrał 950.000 zł, robiąc ze mnie bankruta niewypłacalnego wobec banku…” – poskarżył się pan Ryszard prezesowi Tańskiemu. Kogoś tam w Warszawie widocznie ruszyło sumienie, bo 4 marca 2003 roku podczas spotkania z kierownictwem oddziału we Wrocławiu (tym razem już w obecności świadka) uzyskał Madusiok obietnicę, że jednak umorzą mu te przeklęte odsetki i oddadzą ok. 204 tys. zł nadpłaty za Czarnogoździce oraz zwolnią wciąż podtrzymywane i ostro konfliktujące rodzinę zabezpieczenie hipoteczne na nieruchomości brata. Łatwo się domyślić, że ani nie oddali, ani nie zwolnili… – Kontrakt na kukurydzę szlag trafił, bo już nie miałem skąd wziąć na nasiona. Niedawno dowiedziałem się, że wszystkie składane mi przez urzędników obietnice nie miały podstaw prawnych. Innymi słowy – oszukiwali. Tylko po co? – zdumiewa się pan Ryszard. Znalazł prawnika, który w jego imieniu wniósł do sądu powództwo przeciwko
9
Agencji, gdyż – zdaniem adwokata – funkcjonariusze państwowi „(...) przy wykonywaniu powierzonych im czynności podejmowali zawinione działania, które cechuje bezprawność (…). Oczywiste było również dla funkcjonariuszy Agencji rozpatrujących wnioski powoda, prowadzących rozmowy dotyczące umorzenia należności oraz zaciągających w imieniu Agencji określone zobowiązania co do umorzenia tych należności, iż nie ma podstaw prawnych do umorzenia tychże odsetek. Zamiast jednak rzeczowej odpowiedzi zaciągane były wobec nabywcy nieruchomości zobowiązania do ich umorzenia, w zamian za spełnienie z jego strony określonych świadczeń, takich jak jednorazowa spłata należności głównych”. Ale czy Madusiok doczeka? Tuż przed świętami Bożego Narodzenia bank przysłał mu zawiadomienie, że wkrótce zastuka do niego komornik, żeby odebrać 950 tys. zł kredytu wraz z odsetkami, i odsetkami od odsetek. Lada dzień dostanie kolejny rachunek z Agencji, aktualizujący stan zadłużenia. No i chłop rozgląda się, gdzie by zamocować tę pętlę… ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
10
NA MARGINESIE ŻYCIA – Władze miasta płacą za wynajem pojazdu od MPK oraz zakup produktów spożywczych. A gotujemy sami, w schronisku. Robimy rundę po wszystkich dworcach – mówi Andrzej, bezdomny jak i ci, którym oferuje zabranie się autobusem do noclegowni przy ul. Spokojnej. Towarzyszy mu Grażyna Kołodziejczak (fot. 1), pielęgniarka z jedynej w Łodzi przychodni lekarskiej (ul. Kopcińskiego 32), gdzie nieubezpieczeni mogą znaleźć pomoc medyczną. – Jeżdżę jako wolontariuszka – już drugi rok. Namawiam, żeby przychodzili do nas przebadać się, czasem wydam podstawowe lekarstwa, często wykonuję drobne zabiegi opatrunkowe na miejscu – mówi pani Grażyna. Nim skończy, my przenosimy się na dworzec Łódź Żabieniec, gdzie na autobus niecierpliwie oczekuje kilkanaście osób. Dopiero przy drugiej paczce wspólnie wypalonych papierosów udało nam się przełamać lody i namówić ich do rozmowy. Kilka minut wcześniej (punktualnie o godz. 23) zostali usunięci z poczekalni przez patrol SOK-istów. – Dzięki wam dzisiaj byli wyjątkowo grzeczni. Czasem przyjeżdża taka ekipa, że leją i kopią gdzie
Nędznicy Pod ogromnym krzyżem w łódzkiej noclegowni św. Brata Alberta leżą pokotem ludzie. Bo „tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”.
2
bający o image biskupi i księża oraz niektórzy przedstawiciele władz samorządowych uważają za swój zasmarkany obowiązek spotkać się przynajmniej raz w roku z ludźmi wegetującymi na marginesie życia społecznego. No i bardzo dobrze, bo „w tym dniu nikt nie powinien być sam”, jak tłumaczył metropolita krakowski kardynał Franciszek Macharski. Chodzi – ma się rozumieć – o wigilię organizowaną pod auspicjami kat. Kościoła dla bezdomnych i najuboższych, „korzystających z uaktywnionej miłości bogatszych”, co zaznaczył w Kaliszu bp Stanisław Napierała. Oczywiście nikt nie zaprosił na salony czy plebanie owych biorców „uaktywnionej miłości”, ale faktem jest, że imprezy odbyły się, i to w każdym większym mieście. Po tradycyjnym opłatku śpiewano kolędy, a goście napełniali brzuchy potrawami przygotowanymi przez restauratorów pragnących ukoić skołatane sumienia, gosposie parafialne, stowarzyszenia i organizacje charytatywne oraz ośrodki pomocy społecznej. Tu i ówdzie rozdano nieszczęśnikom woreczki z sianem, a niektórzy dostali nawet kartki świąteczne i paczki z dżemem, makaronem, mąką, proszkiem do prania... Ale Wigilia trwa tylko jeden dzień. VIP-y wróciły do ponurej codzienności, a bezdomni – w zależności od gustów – do ciepłych zsypów i zacisznych piwnic lub na tętniące życiem dworce. Odwiedziliśmy ich, żeby sprawdzić, czy aby nie nabawili się
D
niestrawności od świą1 tecznych frykasów. Łódź Fabryczna to jeden z czterech łódzkich dworców kolejowych. Choć wieczór już późny, na ławkach w poczekalni zaledwie kilkoro ludzi – sprawiają wrażenie, że nikt na nich nie czeka. Temperatura na zewnątrz w granicach zera stopni. – Spędzi pani tutaj dzisiejszą noc? – pytamy starszą kobietę tulącą się do obudowy kaloryfera. – Od tego roku już nie wolno. Jak odjedzie ten 22.25 do Koluszek, to zaraz wyganiają. Mam niedaleko klatkę schodową, gdzie można posiedzieć do rana – odpowiada. – Czy wcześniej też jest tak pusto? – Nie, wszyscy już poszli na zupę. Około godz. 22 w pobliże dworca podjeżdża „Autobus dla potrzebujących” konwojowany przez radiowóz Straży Miejskiej. Czeka na niego prawie setka osób. Jest hałaśliwa grupka idealnie pasująca do kategorii „kurwa i złodziej” oraz facet, któremu już podobno nie szkodzi rozpuszczalnik do lakierów. Jednak zdecydowana większość to po prostu ludzie głodni i bezradni. Pokornie czekają w kolejce po kubek zupy. Wśród nich 52-letni Stanisław ze Szczecina, były marynarz, bezdomny od 2 lat, z dorobkiem życia mieszczącym się w dwóch reklamówkach.
3
Opowiada: – Wysterowała mnie żona. Przepuściła wszystkie oszczędności, a gdy pojawił się komornik z nakazem eksmisji, dałem sobie z nią spokój. Przez pierwsze dni pomieszkiwałem u brata, dopóki jego żona nie zaczęła się 4 krzywić. Nikt mnie nie chciał do pracy, więc ruszyłem w Polskę. Latem jest łatwiej, można się gdzieś zaczepić u chłopa na wsi. W Łodzi jestem od kilku dni. Tylko przejazdem, bo na zimę wybieram się do Częstochowy. Mają dworzec z podgrzewaną podłogą otwarty całą dobę. Dlaczego nie zatrzymam się w schronisku? Nie mam żadnej renty ani emerytury, więc na dłużej nie przyjmą. A do noclegowni nie pójdę, choćbym miał zdechnąć w bramie. Wybierzcie się tam, a zobaczycie dlaczego. – Jeszcze do listopada pracowałem w Warszawie przy budowie kościoła.
Miałem wikt i nocleg w komórce. No ale złamałem rękę. Proboszcz się przestraszył, bo robiłem na czarno, i kazał się wynosić. Za 6 miesięcy dostałem od niego sto złotych. Z Łodzi jestem, więc poszedłem do swojej parafii u ojców pasjonistów, żeby mi pozwolili przez kilka dni przespać się w jakimś kącie. Nie chcieli nawet rozmawiać – żali się 64-letni Ryszard. Dla większości zgromadzonych wokół autobusu jarzynowa ze schroniska św. Brata Alberta jest dzisiaj jedynym ciepłym posiłkiem.
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r. popadnie. Tak dla rozgrzewki. Straż Miejska i policja to przy nich anioły dobroci. A jak złapią na sikaniu gdzieś w krzakach, to przez kilka dni trudno dojść do siebie. No, ale ubikacja kosztuje złotówkę, czyli bochenek chleba – oblicza 57-letni Kazimierz, od czterech lat „mieszkający” na Żabieńcu. – Choć teraz zamykają na noc, to jakoś nie mogę się odzwyczaić i zawsze tutaj kończę dzień. Jak już jest bardzo zimno, to jeżdżę do noclegowni, ale tylko posiedzieć przy kaloryferze i umyć się. W syfie, ale zawsze (fot. 2). Jeszcze nie przełamałem się do spania w takich warunkach. Ludzie leżą pokotem, niektórzy na betonie, wielu na gołych deskach (fot. 3). Smród niewyobrażalny – dodaje. Gdy zlikwidowano państwową firmę, w której przepracował 18 lat jako magazynier, stracił zdrowie, a wkrótce także mieszkanie. Schludnie ubrany, trzeźwy, cały dzisiejszy dzień przeżył, jedząc ciastka podarowane przez jakąś życzliwą duszę. Czasem udaje mu się zdobyć kilkugodzinne płatne zajęcie. Jak widzi przyszłość? – Prawdę mówiąc, nie sięgam wyobraźnią dalej niż na dzień do
5
przodu. Żebrać nie umiem. Pewnie tutaj skończę. Na torach… Inny z naszych rozmówców umie już żebrać. Zarabia na tym 10–15 złotych dziennie. – Siedziałem za alimenty, a w tym czasie żona załatwiła rozwód i eksmisję. Nie mam do niej żalu, bo popełniłem sporo głupot. Kolega pozwala mi nocować u siebie za paczkę papierosów. W więzieniu było lżej, ale nic nie kombinuję, bo nie chcę tam wrócić – mówi 34-letni Mariusz. – Macie tu w pobliżu kilka dużych parafii. Pomagają wam w jakiś sposób? – zapytaliśmy, wywołując wesołość zgromadzonych. – Jak długo jestem na tym dworcu, to tylko na Wielkanoc byli jacyś baptyści czy adwentyści. Przynieśli ciasta, odzież, a nawet rozdawali po 10 złotych. Tu, na Żabieńcu, nie ma zmiłuj. Jeszcze nie widziałem, żeby katolicki ksiądz zainteresował się biedakami – twierdzi Kazimierz. Na dworcu Łódź Kaliska jesteśmy po północy. Poczekalnia jest otwarta, gdyż w ciągu nocy zatrzymuje się tu kilka pociągów. Na zupę czeka 15–20 osób. – Pozakładali specjalne osłony na kaloryfery, żeby nie można się było położyć. Ale do rana przetrzymam. Trochę słaby jestem, jadłem dzisiaj tylko jedną kanapkę. Do noclegowni? Nigdy w życiu – mówi młody chłopak o wyglądzie narkomana (fot. 4). – Przyszedł tu niedawno ksiądz z parafii na Retkini. Ale rozglądał się za jakimś małolatem na noc. Znam go z widzenia, więc poprosiłem, żeby kupił nam kilka herbat. Odpowiedział, że on nie jest Caritas – dodaje Wiktor, bezdomny już od 7 lat. Kiedyś pracował jako dziewiarz w zakładach włókienniczych. A dalej to już standard: po wygaśnięciu prawa do zasiłku zadłużone mieszkanie, komornik, bruk... Sypia w noclegowni, a od rana rusza na poszukiwania w śmietnikach (fot. 5). Dworzec Kaliski to ostatni przystanek „Autobusu dla potrzebujących”. Łącznie zebrał w Łodzi 8 osób, które zdecydowały się pojechać do noclegowni. Dotarliśmy tam razem z nimi ok. godz. 1.30. I rzeczywiście – to trzeba zobaczyć! Ale tam nie zaglądają kościelne i państwowe VIP-y. Wszak co z oczu, to z serca... HELENA PIETRZAK Fot. Autor
11
Karp też człowiek Dwudziestego grudnia ekolodzy obchodzili Dzień Ryby. Z białymi transparentami i zaklejonymi ustami wystąpili w Warszawie w obronie bożonarodzeniowych karpi. Oszołomy, nawiedzeni dziwacy czy po prostu ludzie wrażliwi? Rozdająca prowegetariańskie ulotki Aleksandra Dębska z ogólnopolskiego Stowarzyszenia Empatia w imieniu protestujących w milczeniu kolegów przekonywała przechodniów na Chmielnej, że Wigilia nie musi upływać pod znakiem zabitego na tę okazję karpia. Padał śnieg, porządnie wiało, więc zainteresowanie pikietą było raczej nikłe. Niezrażeni tym aktywiści kilkakrotnie przemaszerowali po deptaku. Zaklejone usta i puste transparenty miały symbolizować cierpienie ryb, którym, być może dlatego, że nie potrafią wyrazić cierpienia choćby jękiem, ludzie odmawiają zdolności jego odczuwania. Z Dariuszem Gzyrą, prezesem Empatii, rozmawiam o potrzebie przemian w traktowaniu zwierząt. – Dlaczego Empatia? – Empatia oznacza zdolność wczuwania się w sytuację innych istot. Dzięki niej człowiek może zrozumieć cierpienie zwierząt i nieść im skuteczną pomoc. Jako Stowarzyszenie Empatia od stycznia bieżącego roku działamy na rzecz zwierząt domowych, gospodarskich, dzikich, cyrkowych czy doświadczalnych. Przez ten rok udało nam się już dużo osiągnąć. Być może już wkrótce do Warszawy nie będą przyjeżdżać cyrki, w których występują zwierzęta, a w wielu miastach szkoły nie proponują już uczniom wycieczek na tego typu pokazy. – W naszej kulturze trudno sobie wyobrazić świąteczny obiad bez schabowego, a wigilijną kolację bez karpia. Czy nie posuwacie się za daleko, atakując uświęconą tradycję kulinarną? – Ubolewam nad tym, że w kręgu kultury judeochrześcijańskiej zwierzę zawsze traktowane
było jako istota drugiej kategorii. Taka jest tradycja, ale czy my musimy się z nią zgadzać? Chrześcijańskie posty dopuszczają spożywanie ryb, jakby mięso ryby nie było mięsem. W Wigilię serwuje się karpie, ale zanim trafią na stół, są przechowywane w przerażających warunkach. Pisaliśmy w tej sprawie petycje do inspekcji nadzoru weterynaryjnego. Wysłaliśmy też list do Episkopatu z propozycją, aby Polska stała się europejską awangardą w rozumieniu postu. Otrzymaliśmy wymijającą odpowiedź, ale zamierzamy pisać ponownie. – Niedawno zorganizowaliście też „Dzień bez futra”. Jak na protesty obrońców praw zwierząt reaguje świat mody?
– Człowiek nie jest wolny w sposób nieograniczony. Prawo zabrania nam przecież zabijać ludzi, nie możemy także kraść czy gwałcić... Czy taki zakaz możemy rozumieć jako ograniczenie wolności? My domagamy się uznania faktu, że zwierzę, podobnie jak człowiek, jest istotą odczuwającą ból i dlatego jego życie powinno podlegać ochronie. – Na początku grudnia w Sejmie przeszła ustawa o doświadczeniach na zwierzętach. Stowarzyszenie Empatia brało udział w przygotowaniu jej projektu. Jesteście zadowoleni? – Nowa ustawa jest pewnym kompromisem, jednak dla nas ostatecznym celem jest wprowadzenie całkowitego zakazu przeprowadzania do-
– Coraz więcej projektantów, np. Stella McCartney, programowo w swoich kolekcjach nie wykorzystuje futer naturalnych. Zwolennicy mody często nie zdają sobie sprawy, ile to pociąga za sobą okrucieństw. W Polsce istnieją legalne fermy, gdzie np. kilkanaście tysięcy norek upycha się na bardzo małej przestrzeni, a lisy można zabijać za pomocą elektrody włożonej do odbytu czy dusić je spalinami samochodowymi. Takie drastyczne metody są u nas dozwolone, a powinny być zakazane. Nie żyjemy w jaskiniach, nie musimy nosić futer w czasach, kiedy istnieją materiały skuteczniej chroniące przed zimnem. – Ale czy za postulowanym zakazem noszenia futer nie idzie swoista ekodyktatura? Wiele osób odebrałoby to jako ograniczenie ich wolności.
świadczeń na zwierzętach. Poprzednia ustawa wprowadzała rozluźnienie kontroli nad doświadczeniami. W 2002 r. w doświadczeniach przeprowadzanych w Polsce straciły życie trzy miliony zwierząt! Teraz wprowadzono zapis o zakazie testowania gotowych kosmetyków na zwierzętach, a przebieg doświadczeń będzie kontrolowany przez komisje etyczne. Niestety, nie przyjęto naszego postulatu, aby komisje liczyły najmniej po siedem osób, co dawałoby gwarancję, że w ich skład wejdą również przedstawiciele organizacji ochrony zwierząt. – Jak sami mówicie, jesteście radykalni. Jak daleko możecie się posunąć? – Staramy się działać w ten sposób, aby nie zaprzeczać ideałom, o które walczymy. Nie stosujemy przemocy, nie napadamy na rzeźnie czy laboratoria, nie oblewamy farbą osób w futrach. Informujemy, pokazujemy zdjęcia. Gdybym jednak wiedział, że gdzieś zwierzęta są maltretowane, mógłbym wybić szybę, żeby zrobić zdjęcie i pomóc im, nagłaśniając tę sprawę. Na takiej samej zasadzie jestem w stanie złamać prawo, wbiegając na ulicę, żeby uratować przed wypadkiem dziecko. Rozmawiała MAŁGORZATA Fot. Autor
12
Czarnowidztwo okresie świąt Bożego Narodzenia pesymizm i czarnowidztwo ogarnęły najwyższe sfery watykańskie. Zaczęto załamywać ręce nad... „chrystianofobią”.
W
Czynniki watykańskie wystąpiły z wnioskiem do ONZ, żeby oficjalnie zaczął się posługiwać nowym określeniem, tak jak na przykład określeniem „antysemityzm”, którego najwidoczniej Żydom pozazdroszczono. Dopiero co kard. Ratzinger lamentował, że w niektórych krajach Europy rozplenił się taki sekularyzm, że chrześcijaństwo zostało zepchnięte na
margines. Na szczęście Polski ta plaga nie dotyczy. Ostatnio papież wypowiedział się w podobnie ponurym duchu, oświadczając, że „świat ogarnia socjalne i polityczne zło, powodując wojny, niesprawiedliwość, przemoc i desperację”. Trudno odmówić mu słuszności, ale to żadne odkrycie. Czy z okazji narodzin Pana nie należałoby wykazać więcej entuzjazmu? TW
Kał na macicę W
Cleveland otwarto muzeum. Czy w obecnym klimacie obyczajowym USA przetrwa... Muzeum Antykoncepcji?
Otwarto je przy centrum historii medycyny Case Western Reserve University i zaprezentowano 650 eksponatów. Jest to kolekcja przedmiotów i sposobów stosowanych przez wieki przez ludzi z całego świata w celu niedopuszczenia do zajścia w ciążę. W starożytnym Egipcie wierzono na przykład, że nic nie działa tak skutecznie jak kał krokodyla czopujący macicę przed stosunkiem.
Z kolei Kanadyjki ufały cudownej mocy herbaty z bobrzych jąder. Wśród eksponatów znajduje się 350 różnych wkładek domacicznych. Twórcą muzeum jest 72-letni Percy Skuy, emerytowany farmaceuta kanadyjski, który gromadził eksponaty przez prawie 40 lat. Historia antykoncepcji liczy ponad 2 tys. lat; jest więc starsza niż Kościół katolicki, który stanowczo ją zwalcza. JF
U św. Piotra N
a dachu największej świątyni chrześcijaństwa otwarto lokal gastronomiczny – kafejkę.
Została otworzona przed kilku miesiącami, ale w takiej tajemnicy, że nawet watykańscy notable nic nie wiedzieli. Wydało się dopiero 20 grudnia, gdy rzymska gazeta zakomunikowała to na pierwszej stronie. Knajpka mieści się na tarasie u podstawy kopuły Bazyliki św. Piotra. Widoki z niej boskie: u stóp plac patrona, a dalej
Tybr i hen – kawał Wiecznego Miasta. Wyszynk jest anonimowy (reklamują go tylko niepozorne napisy Ristoro/Refreshment), ale gazeta już go ochrzciła: „Kafeteria apostolska”. Kawa podobno niewiele ustępuje widokowi. Niestety – kieliszka czegoś procentowego trzeba szukać w mniej świętych miejscach. PZ
Nieudane święta S
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
ZE ŚWIATA
teven Murray (21 l.) z Flasterville w Pensylwanii na próżno myszkował w Wigilię pod choinką. Nic! Ani jednego prezentu!
Rodzice, od których się go spodziewał, najwyraźniej nie sprawdzili się. Przyszło im za to słono zapłacić, ale przynajmniej przez dłuższy czas nie będą się musieli martwić
o podarki dla syna. Z zemsty puścił on z dymem dom rodzicielski i kilka najbliższych świąt spędzi w zakładzie karnym, gdzie strażnicy nie przebierają się za św. Mikołajów. TW
atychmiast po apokaliptycznym tsunami w basenie Oceanu Indyjskiego wiele krajów pospieszyło z deklaracjami pomocy. Stany Zjednoczone także. Zaoferowały 15 mln dolarów – połowę tego, co republikanie zamierzają wydać na bale z okazji inauguracji Busha.
N
coraz więcej. Nieporównanie mniejsza i uboższa Hiszpania zaoferowała 68 mln, Anglia – prawie 100 mln, Japonia – 500 mln dolarów. Czy Powell ma rację? Wszystko zależy od sposobu liczenia. W roku 1970 Organizacja Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju, której Ameryka jest członkiem, uchwa-
Tragedia i skąpstwo
proc., Holandia – 0,81 proc., a Luksemburg – 0,80 proc. Europa przekazała w roku 2003 na pomoc dla ubogich za granicą 37,1 mld dolarów. W roku 2002 zaś – 29,9 mld, podczas gdy USA tylko 13,2 mld dolarów. Dla USA 15 czy 35 mln dolarów to kwota w budżecie kompletnie niezauważalna. Po niedawnych huraganach na Florydzie, w których życie straciło kilkadziesiąt osób, na pomoc dla stanu z kasy federalnej popłynęło dotychczas 3,17 mld baksów. Wiadomo, bliższa ciału koszula – rząd USA bardziej musi się troszczyć o dobrobyt swoich obywateli niż o los mieszkańców Sri Lanki, jednak dysproporcje są szokujące. Trzy dni po hekatombie Bush ocknął się na swym ranchu w Crawford i stanął przed mikrofonem, by obwieścić, że mu przykro. Ameryka będzie pomagać – obiecał mgliście. Sęk w tym, że obietnice, nawet w konkretnych kwotach pieniężnych, to za mało. Muszą przybrać kształt materialny, a z tym Ameryka miewa problemy (patrz offset za zakup F-16). Pomoc USA dla ofiar katastrofalnego trzęsienia ziemi w Bam w Iranie sprzed roku wciąż czeka na urzeczywistnienie. W roku 2002 Bush zobowiązał się przekazywać na pomoc i rozwój krajów Afryki po 5 mld dolarów rocznie. Jak dotąd – z kasy USA nie przekazano ani dolara. JF
Wkrótce potem Jan Egeland (Norweg) – koordynator ONZ-owskiego programu pomocy dla ofiar klęsk żywiołowych – wyraził rozgoryczenie dysproporcją między rozmiarami ostatniej tragedii a wielkością pomocy. „Nie sądzę, by było to świadectwo szczodrości – oświadczył. – Naprawdę, nie jestem w stanie pojąć, dlaczego jesteśmy tacy skąpi”. Nie pokazał palcem Ameryki, ale nożyce odezwały się natychmiast. Oburzone. „Stany Zjednoczone nie są skąpe – stwierdził sekretarz stanu USA Colin Powell. – Jesteśmy największym kontrybutorem pomocy dla potrzebujących na świecie”. Jednocześnie poinformował o podwyższeniu oferowanej kwoty do 35 mln dolarów. Po tygodniu i fali krytyki Amerykanie zaczęli deklarować
liła, że bogate, rozwinięte gospodarczo kraje będą przeznaczać 0,7 proc. dochodu narodowego brutto na pomoc dla państw ubogich. Jeśli porównać dotacje pod tym kątem, okaże się, że Stany Zjednoczone plasują się na ostatnim miejscu wśród krajów rozwiniętych – ich „szczodrość” wynosi ledwie 0,14 proc. dochodu. Co ciekawe, badania sondażowe pokazują, że przeciętny Amerykanin wierzy, iż jego kraj przeznacza na pomoc dla zagranicy 24 procent budżetu, i jest z tego dumny jak cholera. W roku 2003 USA wyasygnowały 16,2 mld dolarów na pomoc dla reszty świata. W liczbach bezwzględnych jest to istotnie najwięcej, ale mała Norwegia przeznacza na pomoc 0,92 proc. dochodu, Dania – 0,84
wa lata temu ks. Roman Kramek z miejscowości Szyleny bawił na gościnnych występach duszpasterskich w New Britain w USA i został tam aresztowany pod zarzutem seksualnego wykorzystania nieletniej dziewczyny. Właśnie zapowiedziano wyrok w jego sprawie. Kramek – przesłuchiwany przez mówiącego po polsku policjanta – zeznał zaraz po zatrzymaniu, że istotnie odbył stosunek płciowy z 17latką, której miał udzielać pomocy duchowej po tym, jak została zgwałcona. Wykazał przy tym ogromną bezczelność, bo kiedy zdjął z niej i siebie dolne części garderoby w celu udzielania „pomocy duchowej”, w sąsiednim pokoju była babka dziewczyny. Przyznał też, że dziewczyna nie inicjowała zalotów i była obojętna na obmacywania księdza oraz podczas kopulacji. Według prawa amerykańskiego, seks z osobą, której udziela się wsparcia psychicznego lub przeprowadza psychoterapię, jest przestępstwem zagrożonym karą do 10 lat więzienia.
Ksiądz zapuszkowany
D
Wkrótce po aresztowaniu duchownego erotomana parafianie z polskiego kościoła utworzyli komitet „pomocowy” i oświadczyli, że duchowny jest całkiem niewinny, a cała wina spoczywa na ofierze jego seksterapii. Jednak policja wyśmiała takie wyjaśnienia i ksiądz został oficjalnie oskarżony. Sędzia zaproponował mu uniknięcie procesu i wieloletniego więzienia poprzez przyznanie się do winy w zamian za minimalny wymiar kary – 9 miesięcy pudła i 10 lat nadzoru sądowego. 21.12.2004 r. ks. Kramek skorzystał z tej okazji, choć dawał do zrozumienia, że został skrzywdzony. Zamierza wypowiedzieć się na ten temat 17 lutego, w dniu oficjalnego ogłoszenia wyroku. „Mam dużo do powiedzenia. Milczenie jest najgorsze” – zapowiedział. W rozprawie brała udział grupka jego polskich pomocników, którzy znów zapewniali, że kapłan jest niewinny i padł ofiarą
rzed ostatnimi wyborami w USA dużo było gadania na temat, kogo terroryści muzułmańscy chętnie widzieliby na czele kraju, który mają na muszce. Eksperci twierdzili, że idealnym dla nich liderem USA jest Bush, bo skupia na swym kraju wrogość świata arabskiego i niechęć nawet bliskich sojuszników. Jego arogancka, agresywna polityka przysparza Al-Kaidzie nie tylko rekrutów, ale i funduszy od sympatyków. Nikt nie zapytał samych terrorystów, kogo faworyzują. Dziś już wiemy, i to z pierwszego źródła. Dwaj dziennikarze francuscy, porwani i przetrzymywani cztery miesiące przez Islamską Armię Iraku, oświadczyli po wypuszczeniu na wolność, że terroryści życzyli sobie
P
spisku. Nie byli jednak w stanie wyjaśnić, skąd wzięła się jego zaschnięta ślina na skórze dziewczyny. Kramek hamletyzował, przyznając się do winy, a potem wyraził tęsknotę za Polską, do której chce wrócić po odsiadce. Nie ma zresztą innego wyjścia, bo władze imigracyjne rozpoczynają przeciw niemu procedurę deportacyjną. Jako kryminalista nie będzie mógł w przyszłości przekroczyć granicy USA. Na rozprawie po raz pierwszy pojawiła się ofiara jego „pomocy duchowej”. Popłakując, powiedziała, że „ostatnie lata były dla niej piekłem. – Nie obchodzi mnie, jaki wyrok dostał – oświadczyła. – Dobrze, że nie może się do mnie zbliżyć i będzie daleko. Przez niego moja wiara w Kościół legła w gruzach. Nie mogę patrzeć na ołtarz, nie mogę patrzeć na księży. Irytuje mnie, że miałam taką silną wiarę. Teraz kompletnie wyparowała. TW
reelekcji Busha. Georges Malbrunot, reporter „Le Figaro”, na podstawie rozmów z porywaczami zorientował się, że identyfikują oni cztery kategorie wrogów. Są to: żołnierze USA i koalicjanci pomagający im w okupacji, zagraniczni i miejscowi „kolaboranci” (np. biznesmeni), policja i wojsko irackie na usługach Amerykanów oraz szpiedzy. Islamska armia, która jest jedną z frakcji powstania, liczy 15–17 tys. dobrze wyszkolonych i świetnie zorganizowanych partyzantów. Dziennikarze nie zostali straceni i udało im się odzyskać wolność dzięki temu, że byli Francuzami, a ich kraj był przeciwny wojnie i nie wziął udziału w okupacji. TN
Bush kandydatem terrorystów
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r. Czystej rasy Polak katolik nie wie, że w jego religii pogarda dla kobiety ma silne umocowania doktrynalne w Biblii. Za stwierdzenie tego oczywistego faktu pani Środa naraziła się katolickiej trzodzie. Stary Testament powiada: „Zesłał tedy Pan Bóg twardy sen na Adama; a gdy zasnął, wyjął jedno żebro i zapełnił ciałem miejsce to. I przeobraził Pan Bóg żebro, które wyjął z Adama, w białogłowę, i przywiódł ją do Adama. Wtedy rzekł Adam: To teraz kość z kości moich i ciało z ciała mego; ta zwać się będzie mężyną, bo z męża jest wzięta” (Rdz 2. 21–23). Tak oto wyjaśnia Pismo Święte powstanie kobiety, która została przeznaczona „na pomoc człowiekowi” (w Biblii mężczyzna występuje jako „człowiek”). Jej pozycję oraz status widać już na pierwszych stronach Pisma: „I rzekł Bóg do niewiasty: Pomnożę cierpienia twoje w twojej ciąży: z boleścią rodzić będziesz dziatki, pod mocą też będziesz męża, a on będzie panował nad tobą”. W jakiej pogardzie była kobieta u Żydów, świadczy prawo Mojżesza, orzekające, iż niewiasta, która przysięga, nie musi dochować danej obietnicy, jeżeli mąż lub ojciec tego zażądają. U ortodoksyjnych Żydów do dziś nie wolno kobietom modlić się razem z mężczyznami. Prawem męża było przybrać w miejsce bezpłodnej żony niewolnicę, a dziecko urodzone z takiego związku uznać za prawowitego potomka. Płciowy „rasizm” u Żydów zaznaczał się nawet w przypadku wydania na świat dziecka. Jeżeli był to chłopiec, kobieta była uważana za
MITY KOŚCIOŁA
Pogarda kobiety „nieczystą” przez siedem dni i musiała „oczyszczać się” przez 30 dni. W przypadku urodzenia dziewczynki pozostawała nieczystą przez czternaście dni, a proces oczyszczania się wynosił dni 66. Biblijne prawodawstwo stawia kobietę w jednym rzędzie z domowymi zwierzętami, stanowiącymi własność mężczyzny. Dziesiąte przykazanie boskie brzmi: „Nie pożądaj domu bliźniego, nie pożądaj żony bliźniego twojego ani sługi jego, ani służebnicy, ani wołu, ani osła jego, ani niczego, co do bliźniego twego należy”. Kobieta-żona, jako bezduszna własność mężczyzny-męża, pozbawiona była prawa dziedziczenia. Jeżeli mąż umierał, wdowa stawała się prawną własnością brata zmarłego, który dziedziczył ją wraz z ziemią i całym majątkiem. Gdy szwagier nie chciał jej pojąć za żonę, mogła wyjść za obcego, ale dopiero po wielu obrzydliwych ceremoniach (chaluca), przy tym ziemia i dobytek przestawały być jej własnością. Do Nowego Testamentu pojęcie niższości i mniejszej w porównaniu z mężczyzną wartości kobiety przenieśli żydowscy apostołowie Jezusa. W dziele tym celował szczególnie Paweł, który ciągle wskazywał, gdzie jest miejsce kobiety. W Liście do Efezjan przypomina: „Żony niechaj będą poddane
Zarodek płci męskiej staje się człowiekiem po 40 dniach, zarodek żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów. ¤¤¤ Wartość kobiety polega na jej zdolnościach rozrodczych i możliwości wykorzystania do prac domowych. ¤¤¤ Kobiety są błędem natury; z tym ich nadmiarem wilgoci, temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny. św. Tomasz z Akwinu (1225–1274) Kobiety są przeznaczone głównie do zaspokajania mężczyzn. ¤¤¤ Cała płeć żeńska jest bardzo słaba i lekkomyślna. Uświęcona zostaje jedynie przez macierzyństwo. św. Jan Chryzostom (394–407) bp Konstantynopola Kobieta jest istotą poślednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie. ¤¤¤ Ciało męskie jest odbiciem duszy; kobiece – szatana.
mężom swym, jako Panu. Albowiem mąż jest głową żony, jako Chrystus jest głową Kościoła. On zbawicielem ciała jego”. W Liście do Koryntian pisze: „Każcie swym niewiastom milczeć na zebraniach wiernych, albowiem nie ma być im dozwolone, by mówiły, lecz by były uległe, jak to nakazuje prawo”; „Niewiasty wasze niech milczą we zborach, albowiem nie pozwolono im, aby mówiły, ale aby poddanymi były, jako zakon mówi. A jeśli się czego nauczyć
¤¤¤ Niewiasta jest bestią ani trwałą, ani stałą i zawiścią swoją wstyd przynosi mężowi, podsyca zło, jest początkiem wszystkich sporów i waśni, w niej źródło i droga wszelkiego niepokoju. św. Augustyn (354–430), doktor Kościoła
chcą, niechże w domu mężów swych pytają, ponieważ sromota niewiastom we zborze mówić”. Natomiast Tymoteuszowi przypomina: „ Niewiasta niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem. Bo niewieście nie pozwalam nauczać ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu. Bo Adam pierwszy stworzony jest, potem Ewa. I Adam nie był zwiedziony, ale niewiasta zwiedziona będąc, przestępstwa przyczyną była”. „Nie pozwalam, by przez naukę niewiasta panowała nad mężczyzną, ale chcę, by była pokorną” – powiada apostoł Paweł w Liście do Efezjan. Św. Tomasz z Akwinu, główny ideolog katolicyzmu, twierdził, że kobiety rodzą się po to, aby pozostawać zawsze pod jarzmem swego pana i władcy, którego natura, dzięki przewadze, jaką go obdarzyła, stworzyła do panowania. Kobietę nazywa bujnym chwastem, człowiekiem niedoskonałym, istotą, której ciało tylko dlatego wcześniej się rozwija, gdyż ma mniej wartości i przyroda mniej się nim zajmuje. Należałoby też przytoczyć orzeczenie soboru
Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak żony mężom – we wszystkim. św. Paweł – List do Efezjan (5. 24) Kobiecie przystoi jedynie szata żałobna. Skoro tylko przekroczy próg wieku dojrzałego, winna
Pasterze Kościoła o kobietach Kobieta powinna zasłaniać oblicze, bowiem nie zostało ono stworzone na obraz Boga. św. Ambroży (ok. 340–397), doktor Kościoła Kiedy widzisz kobietę, pamiętaj: to diabeł, ona jest swoistym piekłem. Korpokrates, założyciel klasztoru Kiedy patrzysz na kobietę, myśl, że to szatan. Kobieta jest jak przepaść piekielna. Pius II (1458–1464), papież W miejscu, w którym zatrzyma się ksiądz, nie powinna przebywać żadna kobieta. Ustalenia synodu paryskiego (846 r.) Kobiecie nie wolno mieszkać w pobliżu kościoła. Ustalenia synodu w Coyaca (1050 r.)
zasłonić swe gorszące oblicze, by nie utracić szczęśliwości wiecznej. ¤¤¤ Kobieto, jesteś bramą piekieł. Nakłoniłaś do grzechu mężczyznę, którego diabeł nie śmiał jawnie napastować. To z twojej przyczyny Syn Boży musiał umrzeć; powinnaś zawsze chodzić w żałobie i łachmanach. Tertulian (ok. 160–220) pisarz wczesnochrześcijański
13
nicejskiego z roku 325, na którym uznano, że femina janua diaboli, via iniquitatis, scorpionis percussio, nocivum genus – kobieta jest bramą piekieł, drogą do nieprawości, żądłem skorpiona, tworem nieużytecznym. Święty Jan Chryzostom (ok. 354–407) w imię ewangelicznej miłości poniża i degraduje kobietę: „Pośród wszystkich dzikich bestii, nie ma szkodliwszej nad kobietę”. Święty Cyprian też ma swoją teorię: „Odwiedzać kobietę, jest narażać się na wszelkiego rodzaju pokusy: wszystko jest w niej tego rodzaju, że może zranić każdego, kto się zbliża do niej. Jej kształt popycha do grzechu (...). Wszystko jest w nich złowrogie: jej przyjaźń gubi nas. Kto się wiąże z kobietą, gotuje sobie wielkie zmartwienie; kto się z nią łączy nielegalnie, zadaje sobie ranę nieuleczalną”. Zaledwie kilkadziesiąt lat temu Kościół wycofał się cichaczem z owego „posłuszeństwa”. Wpływ katolickich doktryn był tak potężny, że kobiety święcie uwierzyły w konieczność swojej niewoli. I przez długie wieki przeraźliwej ciemnoty średniowiecznej wytworzył się zdegenerowany typ żony – niewolnicy i pomiotła – której życie upływało między alkierzem męża a konfesjonałem, gdzie ksiądz utwierdzał ją w wierze, iż wiecznie musi pokutować za grzech Ewy. Traktowanie kobiet per noga mają we krwi księża, powszechnie nazywając starsze kobiety (z których przede wszystkim żyją) żabami kropielniczymi. Nie pozostają w tyle biskupi, no bo czy taki bp Pieronek odważyłby się powiedzieć o wicepremierze rodzaju męskiego, że trzeba mu wylać kwas solny na łeb? A przecież odważył się na to wobec wicepremier Jarugi-Nowackiej... Przykład idzie z góry, a z kościelnych gór – w szczególności. Dlatego minister Środa miała rację. BOGDAN MOTYL
palca plwociny lub łajna, jakże możemy pragnąć całować wór nawozu. Odon opat benedyktynów w Cluny Księża, którzy udzielają noclegu kobietom i doznają przy tym podniety, muszą zostać ukarani. Kobiety natomiast mają zostać sprzedane przez biskupa jako niewolnice. Ustalenia II synodu w Toledo U kobiety sama świadomość jej istnienia powinna wywołać wstyd. Klemens Aleksandryjski (215 r.) To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania. 1 List do Koryntian (11. 8–10)
Kobietom nie wolno we własnym imieniu pisać ani otrzymywać listów. Ustalenia synodu w Elwirze (IV w.)
Dziewczynki zaczynają szybciej chodzić i mówić od chłopców, gdyż zielsko rośnie szybciej od pożytecznych roślin. M. Luter (1483–1546)
Uroda cielesna nie wychodzi poza skórę. Gdyby mężczyźni widzieli, co jest pod skórą, widok kobiety wywołałby u nich mdłości. Skoro nie chcemy dotknąć końcem
Nie ma nic bardziej szkodliwego od kobiety; poprzez nic innego szatan prowadzi tylu ludzi do ruiny, co przez kobietę. św. Anzelm z Canterburry
14
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
OBJAWIENIE... PROBOSZCZA
więto Objawienia Pańskiego, powszechnie w Polsce znane pod nazwą Trzech Króli, obchodzone jest 6 stycznia. Jest to, obok Wielkanocy, najstarsze chrześcijańskie święto. Ewa Ferenc („Rok kościelny a polskie tradycje”, 1988 rok) podaje dokładnie jego genezę: „Od II wieku 6 stycznia uroczyście obchodzono pamiątkę Chrztu Pańskiego. Od IV w. w Tracji i Egipcie dzień ten przeżywano jako Teofanię, Tyfanię czy też Epifanię. Słowa te oznaczały świętowanie wydarzeń z życia Chrystusa, jak narodzenie, chrzest w Jordanie, pokłon mędrców, cud w Kanie. W V w. Epifania (objawienie Zbawiciela świata. Greckie epifaneia dokładnie oznacza ukazanie się, objawienie – przyp. ZW) stała się świętem ogólnokościelnym (...). Pierwszymi z tych licznych przepowiadanych rzesz, które przybyły oddać Zbawicielowi cześć, byli trzej Mędrcy. Ale Nowy Testament nie wymienia liczby Mędrców ani nie nazywa ich królami. Przynieśli trzy dary, więc może ich było trzech, a królami nazwano ich pod wpływem Psalmu 72: »Królowie Tarszyszu i wysp przyniosą mu dary«”. Dopiero w dziewiątym wieku nadano im imiona: Kacper (ponoć z Arabii), Melchior (z Persji) i Baltazar (z Indii). Dary owe to złoto, kadzidło i mirra. Jak głosi legenda, królowie podążali do Betlejem za gwiazdą. Wielu uczonych próbowało ją zindetyfikować. Niektórzy uważali, że była to kometa Halleya, a według Jana Keplera, sławnego matematyka i astronoma, gwiazda betlejemska była koniunkcją Jowisza i Saturna.
Ś
Trzej królowie, monarchowie na drzwiach piszą«. Do tradycyjnych zwyczajów należy pisanie na drzwiach kredą inicjałów – K+M+B i cyfry oznaczające rok... Kredą znaczono też zabudowania gospodarcze, a na ich narożach stawiano krzyżyki dla ochrony przed złymi mocami. Domostw z wypisanymi kredą święconą inicjałami Trzech Króli unikały złe duchy”.
„Na Trzy Króle słońce świeci, wiosna do nas pędem leci”, „Na Trzech Króli noc się tuli” lub „Trzej Królowie wichry ciszą i krzyżyki na drzwiach piszą”. Święto kończyło „okres świętych wieczorów”, gody trwające niegdyś od wigilii Bożego Narodzenia, a rozpoczynało zapusty – karnawałowe zabawy. W tym właśnie czasie, jak podaje Zygmunt Gloger („Encyklopedia staropolska ilustrowana”), „surowo przestrzegano, aby po zachodzie słońca nikt nie prządł, nie motał przędziwa, nie szył i w ogóle nie pracował ostrymi narzędziami. Mówiono, że kto w te wieczory przędzie i mota, będą mu się wilki motały do obory. Czas w te wieczory przepędzano przy ognisku domowym na śpiewaniu kolęd lub innych pieśni nabożnych, opowiadaniu starych baśni, wzajemnych odwiedzinach i rozrywkach domowych”. Od XV wieku w dniu Trzech Króli święci się w kościołach złoto i kadzidło jako symbol darów, które złożono Dzieciątku w stajence; poświęcone nabierają mocy magicznej. Hanna Szymanderska w książce „Polskie tradycje świąteczne” pisze: „Od XVIII wieku święci się także kredę: »Trzej Królowie wichry ciszą i krzyżyki
Ale ten skrót K+M+B znaczyć ma przede wszystkim: Christus mansionem benedicat, czyli: Niech Chrystus błogosławi ten dom. Symbole te czasem tłumaczy się też następująco: C – cogito (dowiaduję się, poznaję, tak jak dowiedzieli się o Zbawicielu, poznali Go, złożyli mu hołd trzej królowie); M – matrimonium (małżeństwo, gody w Kanie Galilejskiej, pierwszy cud Jezusa); B – baptismus (chrzest Jezusa z rąk Jana Chrzciciela w wodach Jordanu). W pismach św. Augustyna można znaleźć jeszcze jedną interpretację: Christus Multorum Benefactor – Chrystus dobroczyńcą wielu. Ale najpiękniejszym i chyba najsłuszniejszym tłumaczeniem owych liter jest odczytanie ich jako noworocznego błogosławieństwa cytowanego wyżej: Christus mansionem benedicat – Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Jednocześnie napis ten – uwidoczniony na drzwiach – daje sygnał, że mieszka tu rodzina chrześcijańska. W Kościele katolickim wypisanie KMB
na drzwiach oznacza, że rodzina chętnie przyjmie księdza chodzącego po kolędzie. ¤¤¤ Ze świętem Trzech Króli wiąże się w Polsce wiele obyczajów. Tego dnia do szopek urządzonych wcześniej w kościołach wstawiano figurki trzech egzotycznych Mędrców, którym niejednokrotnie towarzyszyły orszaki sług i wielbłądy. We dworach rozdawano służbie i czeladzi upominki, obdarowywano też dzieci, sąsiadów i plebana. Między Nowym Rokiem a Trzema Królami wiejskie i miejskie domy oraz szlacheckie dwory obchodzili też kolędnicy, szopkarze, przebierańcy, pastuszki, dziady, baby, niedźwiedzie, kozy; przebierano się nawet za bociany. W zespołach kolędników pojawiał się groźny król Herod ze Śmiercią, Aniołem i Diabłem albo Królowie z gwiazdą. Nieodłącznym elementem był też Turoń, który kłapał drewnianą szczęką, straszył dzieci i dziewczyny. Kolędnicy „składali życzenia pomyślności, śpiewali kolędy, czasem nawet wystawiali misteria: sceny z przepowiedni narodzin Chrystusa, podróż Matki Boskiej i św. Józefa do Betlejem, witanie Dzieciątka przez Trzech Króli, hołd pasterzy itp. Po przedstawieniu orator domagał się dowcipnie datku lub poczęstunku. Ponieważ kolędników było wielu, wytwarzało się między nimi współzawodnictwo, którego rezultatem były groźne nieraz burdy. Dlatego też ustawy cechowe zabraniały rzemieślnikom zbytniego raczenia się alkoholem, z kolędy mieli oni wracać »trzeźwi i zdrowi« i dopiero po rozliczeniu kasy mogli oddać się solennej hulance” (Zbigniew Kuchowicz, „Obyczaje staropolskie XVII–XVII wieku”).
W wigilię Trzech Króli również dziewczęta chodziły po kolędzie. Odwiedzały tylko te domy, w których byli chłopcy, szczególnie ci wybrani, upatrzeni. Kiedy zapraszano je do izby, śpiewały „kawalerce” kolędy, na przykład taką: Z tego frasunku poszłam do domeczku I tak sobie myślę o swym kochaneczku A on idzie i budzi: Moja luba, otwórz mi! Ja mu otworzyła, a on mi podaje Jedwabną chusteczkę w wyszywane kraje, Ja chusteczki nie chcę brać, Ciebie, Jasiu, nie chcę znać. W kolędach śpiewanych z okazji Trzech Króli trudno się więc dopatrzyć treści religijnych – są raczej bardzo świeckie i niepozbawione rubasznego humoru. Jak podaje Z. Kamykowski w pracy pt. „Kilka słów o kolędach polskich”, była nawet taka pieśń, która wydawała się parodiować religijny tekst. Śpiewali ją przede wszystkim pijani kolędnicy: W błocie leży, któż pobieży Pijanego ratować... Jest to pieśń z XVII wieku, podobnie zresztą jak cytowana niżej pieśń kurpiowska, którą można umownie nazwać antysemicką, albowiem „żydy” nie zadbały, aby Dzieciątko otrzymało „mlyćko z jagiełkami”, zajączka, kuropatwę, a nawet „flaseckę” miodowej wódki. A oto zakończenie tej pieśni (siedemnastowieczny rękopis Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego): A w Betlejem Żydy, śmierdzące psiejuchy, Tylko swoim bachorom zawsze tkali w brzuchy. I głodno i chłodno, w niwcem niewygodno
Trzymali Cię, nas Panie. A kiedy się, Panie, podobało tobie, Cierpieć taką biedę w maleńkiej osobie, Przyjmij nase chęci, miej Kurpiów w pamięci Tu na ziemi i w niebie. ¤¤¤ Drzewiej wieczór Trzech Króli obowiązkowo należało spędzić na śpiewaniu kolęd i na towarzyskiej zabawie. Wszyscy członkowie rodziny zbierali się przy stole na tradycyjne szczodraki (rodzaj ciasta) z kapustą, knysze (ciasteczka z farszem) z kapustą lub mięsem, ale przede wszystkim na gorące pierogi z sera albo tak zwane sójki pieczone w piecu chlebowym. Były to bułki-pierogi z drożdżowego ciasta z nadzieniem z marchwi, kapusty lub buraków i kaszy jaglanej. Na Mazowszu używano do tego „specyjału” buraków cukrowych. A po Trzech Królach hucznie zaczynał się karnawał, rozbrzmiewały skoczne kapele, urozmaicały je nader śmiałe i frywolne, pełne wigoru i dowcipu pieśni i gadki ludowe. Grała muzyka, tańczono, grano w kości, karty, kręgle itp. I dopiero dzień Matki Boskiej Gromnicznej (dzień Ofiarowania Pańskiego) – 2 lutego – zapowiadał kres świątecznych zabaw; kończyły się zapusty trwające do środy popielcowej. Kto nie wyrzucił choinki na Trzech Króli, robił to teraz. Kolędnicy również przestawali odwiedzać domostwa. No cóż, na razie mamy karnawał, więc bawmy się, tańczmy i weselmy w najlepszym nastroju. I tego Państwu życzę w karnawale 2005! Niech będzie wesoło! ZOSIA WITKOWSKA
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
MITY KOŚCIOŁA
HEDONIŚCI CZY SŁUDZY SZATANA?
Rzymscy papieże (7) Szaleństwo bezlitosnego mordowania „odszczepieńców” w obronie jedynie słusznej wiary stało się standardem. Na stosie spłonął Giordano Bruno, bo poparł teorię kopernikańską, ośmielił się krytykować absolutną władzę papieży, ich nepotyzm i zepsucie moralne. Świętego (tak twierdził!), poniósł Peretti-Montalto, chłopak, któsromotną klęskę. Było to dzieło tak ry świnie pasał, syn ubogiego ogrodbłędne, głupie i nieudane, że nanika, późniejszy papież Sykstus V tychmiast po jego śmierci (a zmarł (1585–1590), w krótkim czasie dona malarię) kardynałowie wstrzystał najwyższe godności kościelne mali sprzedaż i kazali odkupywać – łącznie z kardynalską. Już kiedy sprzedane już egzemplarze, by je został kardynałem, hojną ręką zazniszczyć. „Honor Ducha Święteczął wspierać swą dotychczas ubogo został więc ocalony. Powołano gą rodzinę, aż stała się jedną z najnową komisję, która miała dokobogatszych. Najbardziej z całej ronać redakcji papieskiego przekładu dziny kochał papież swoją siostrę i poprawić wszelkie wypaczenia tekKamillę Mignuci i jej córkę stu. Zajęło to dziesięć lat”. Jego Marię Felicję wydaną za kupca następca – Urban VII (1590) Damasceniego. 15-letniego syna – panował zaledwie 13 dni (też siostrzenicy, Aleksandra Damazmarł na malarię). sceniego, mianował kardynałem w pierwszym roku swego pontyfi¤¤¤ katu, dając mu własne nazwisko PePapież Grzegorz XIV retti di Montalti. Drugiego, ośmio(1590–1591 nazwisko rodowe Sfonletniego syna tejże siostrzenicy, drati), wyróżniał się wielką pobożMichała, mianował Sykstus kapinością, ale panował zaledwie 10 tanem gwardii papieskiej. Obu obmiesięcy. Zdążył w tym czasie posypał beneficjami i godnościami rozdzielać wysokie stanowiska i be(Ludwig Freiherr von Pastor neficja między bratanków i krew– „Historia papiestwa”, t. 10). Po nych (F.K. Seppelt i K. Löffler Rzymie krążyła plotka, że zarów– „Dzieje papieży”). Jednego brano Aleksander, jak i Michał byli sytanka, Pawła (Pablo) Emila Sfonnami papieża zrodzonymi w związdratiego, mianował kardynałem ku z Marią Felicją. Inna wieść głoi sekretarzem stanu, co było „fasiła, że to właśnie ich matka urotalnym błędem” (patrz: von Pastor), dziła się w występnym kazirodczym ponieważ od tej władzy bratankozwiązku papieża (wówczas jeszElżbieta I cze kardynała) ze swoją rodzoną siostrą, Kamillą. Sykstus V był niezwykle hojny wyłącznie dla swojej rodziny, bo we wszystkich innych sprawach był oszczędny aż do skąpstwa. „Już samo żądanie pieniędzy uchodziło w Rzymie niemal za kacerstwo (Czesław Janke, „Z dziejów polityki kurii rzymskiej...”, Lwów 1921). Zanim został kardynałem i papieżem, był najpierw wielkim inkwizytorem. Żeby wytępić heretyków, sprzymierzył się sekretnie z angielską królową Elżbietą I, chociaż uważał ją za demona podobnego Lutrowi. Owo krótkie przymierze nie przeszkodziło mu w rzuceniu klątwy na królestwo, w którym Elżbieta umocniła Kościół anglikański niezależny od Rzymu. Uwielbiał wi przewróciło się w głowie. Jak piklątwy: rzucił ją także na króla Hensze Andrzej Nowicki („Kłopoty roryka z Navarry (hugenot) i na księdzinne papieży”), tenże Paweł Emil cia Condé, wskrzeszając we Fran– przewidując, że stryj papież wkrótcji najgorszego rodzaju fanatyzm ce umrze – starał się zdobyć szybreligijny. Nakłonił również cesarza ko jak najwięcej pieniędzy, a dla Rudolfa II do prześladowania niewzmocnienia własnego stanowiska katolików. wymuszał na słabym i chorowitym A cóż zrobił ów papież dla Kowuju nominacje dla pozostałych ścioła? Otóż dokonał przeglądu Bikrewnych. Tą drogą bratanek Erblii – Wulgaty. Sam przetłumaczył cole Sfondrati został generałem ją na nowo (1590 r.) i nakazał Kościoła, a inny bratanek, Francisprzedawać we wszystkich katolicszek Sfondrati – kasztelanem zamkich państwach. Chociaż przekłaku św. Anioła, generałem galer padu dokonał przy pomocy... Ducha pieskich i markizem.
młodszego brata Sylwestra, Hipolita. „Skargi na nepotyzm papieża były uzasadnione” – stwierdza nawet Ludwig Freiherr von Pastor, historyk bardzo przychylny Kościołowi. Mimo to papież ten był w Rzymie dość popularny, a głównie dzięki poparciu, jakiego udzielił królowi francuskiemu Henrykowi IV (tenże przyjął katolicyzm, a religię rzymską uznał za państwową), za co nowy król Francji pozwolił Ferrarze przyłączyć się do Państwa Kościelnego. „Jednak dwa głośne procesy zmniejszyły popularność papieża. 11 września 1599 roku w Rzymie
¤¤¤ Jeszcze szybsze tempo narzucił papież Innocenty IX (Facchinetti). Jego pontyfikat trwał zaledwie dwa miesiące w roku 1591, ale to wystarczyło, aby na 12 dni przed śmiercią mógł mianować kardynałem jednego z bratanków, a generałem Kościoła i głównodoKlemens VIII wodzącym floty papieskiej – drugiego, i to już w przeddzień śmierci. Kolejny papież, Klemens VIII (1592–1605, rodowe nazwisko – Aldobrandini), przez długi czas trzymał w więzieniu słynnego filozofa Giordana Bruna, którego poddawano najwymyślniejszym torturom. Bruno był dawniej mnichem i jedynym jego „przestępstwem” było to, że jako człowiek uczony miał zdrowy pogląd na świat. Ośmielił się krytykować absolutną władzę papieża, a także jego nepotyzm i zaścięto dwudziestodwuletnią piękność miłowanie do luksusu. Umarł za Beatrice Cenci oraz jej siostrę Lugłoszone prawdy. 16 lutego 1600 krecję. Przez wiele lat okrutny i zwyroku papież kazał go spalić żywrodniały ojciec więził dziewczęta cem na Campo di Fiori w Rzyi ich matkę w fortecy Rieti. Maltremie. Na stosie, z rękami przywiątował matkę, wykorzystywał córki. zanymi do słupa, Bruno odezwał Pewnego dnia kobiety zdołały wysię do kardynałów ogłaszających rwać się z piekła, zabijając potwowyrok: „Wy, sędziowie, którzy wyra. Wikariusz Chrystusa nie doparok na mnie wydajecie w tym celu, trzył się żadnych okoliczności łagoaby stłumić każdą iskierkę wiedzy, dzących i zezwolił swym sędziom jesteście morderstwem przez Kościół na okrutne tortury oraz wydanie wydokonywanym z pewnością więcej roku śmierci na ojcobójczynie. Gdy przerażeni ode mnie”. 350 lat głowy obu biedaczek potoczyły się później, za czasów pontyfikatu pod szafot, rozwścieczony tłum zlinJana Pawła II, przyznano, że czował kata, nie mogąc wyładować w tym przypadku doszło do „niegniewu na samym papieżu” (Jean porozumienia”. Mathieu-Rosay – „Prawdziwe dzieAldobrandini – jeszcze jako je papieży”). kardynał – bardzo ganił nepo¤¤¤ tyzm, ale już jako papież KleKolejny papież – Leon XI mens VIII uprawiał go podobnie (1605) – podczas ceremonii objęjak poprzednicy i następcy. cia pontyfikatu przeziębił się i zmarł W świętym kolegium znalazło się po dziesięciu dniach. aż czterech kardynałów z rodu Jego następcą był Camillo BorAldobrandinich. I tak: 22-letni ghese, czyli Paweł V (1605–1621). bratanek Piotr został kasztelaZa jego pontyfikatu wybuchła nem zamku św. Anioła i kardyw Niemczech 30-letnia wojna relinałem patronem, z władzą pragijna, którą wywołali jezuici. Papież wie nieograniczoną. Kazimierz udzielił niemieckiej Lidze KatolicChłędowski pisze o nim tak: kiej wsparcia finansowego i dyplo„Kardynał Piotr był brzydki (...) matycznego. Tuż po przyjęciu sakry niesłychanie podejrzliwy, znienabiskupiej nadał swemu siostrzeńcowidzony w Watykanie, lecz pod jewi Scipionowi Borghese kardynalgo opieką panował papież prawie ską purpurę oraz doprowadził do lat trzynaście”. Jednocześnie z Pioskazania na śmierć Piccinardiego trem papież mianował kardynałem z Cremony, który ośmielił się posiostrzeńca – Cinzia Pasteriego-Alrównać Klemensa VIII do cesarza dobrandiniego. Szczególnymi łaTyberiusza. skami obdarzył też papież bratanka Alessandro Ludovisi, przyjąwszy – Jana Franciszka, obsypując go imię Grzegorza XV (1621–1623), stanowiskami i bogactwami (geneprzez cały czas krótkiego pontyfirał Kościoła, dowódca armii papiekatu podjudzał Bawarię, Austrię skiej, kasztelan zamku św. Anioła itp.). Jan Franciszek miał dwanaścioi Francję do prześladowania protero dzieci. Najstarszy z nich, 14-letstantów. Zaczął nawet prowadzić wojni Sylwester, został mianowany karnę z protestanckimi Czechami. Jedynałem w 1603 roku (patrz: K. go rządy były nadzwyczaj krwawe. Chłędowski). Później kardynałowie Arcybiskup de Dominis za głoszez rodu Aldobrandinich zdobyli jesznie liberalnych poglądów został z rozcze jedną purpurę kardynalską – dla kazu Grzegorza XV zamordowany
15
w Rzymie, chociaż przepraszał papieża i uroczyście swoje poglądy odwołał. Zwłoki arcybiskupa włóczono po ulicach Rzymu, potem spalono i rzucono do Tybru. Co ciekawe: kilka lat przedtem zmarł w Rzymie kardynał Bellarmin, jezuita, który utrzymywał stosunki (sam się tym przechwalał) z 1624 kobietami i oprócz tego uprawiał nierząd z... kozami. Kardynałowi temu urządzono pogrzeb z wielkim przepychem. ¤¤¤ Urban VIII (1623–1644), czyli Maffeo Barberini, panował wyłącznie dla dobra swych krewnych. Rozdał im ponad 20 milionów skudów ze skarbca papieskiego i był tak „skromny”, że na Kapitolu kazał wznieść kolumnę na swoją cześć. To właśnie za jego czasów inkwizytorzy w roku 1632 posłali 70-letniego słynnego astronoma Galileusza do więzienia z powodu publikacji jego dzieła „Dialogo Sopra i due massimi sistemi”, w którym zdecydowanie popierał teorię kopernikańską. W lochach Watykanu Galileusza katowano tak długo, aż wyrzekł się podobnych „herezji” i odwołał poparcie dla teorii, że Ziemia obraca się wokół Słońca. Wielkiemu uczonemu cudem udało się uniknąć śmierci na stosie. Kościół katolicki planowo prześladował ludzi uczonych i niszczył każdy zaczątek wiedzy. Kler głosił, że nauka (poza biblijną i teologiczną) pochodzi od szatana. Za pontyfikatu Urbana VIII tysiące niewinnych ludzi szło na stos. Jakże znamienna i tragiczna była sprawa niemieckiego jezuity, Friedricha von Spee, który przez lata służby (był kapelanem więziennym) towarzyszył w drodze na stos ponad dwustu nieszczęsnym kobietom oskarżonym o zawarcie paktu z diabłem. W maju 1631 roku człowiek ten ogłosił: „Wyznaję pod przysięgą, iż żadna z owych nieszczęsnych istot, które powiodłem na śmierć w płomieniach, nie dopuściła się przypisywanych jej zbrodni. Jeśli nie powstrzymamy tego procederu, każdy z nas może paść ofiarą podobnych oskarżeń. Biada sędziom, którzy wszczynają te procesy po to tylko, by zgarnąć majątki skazanych” (Jean Mathieu-Rosay). Mimo to – właśnie za poduszczeniem Urbana VIII – teolodzy ze Świętego Oficjum potępili teorię kopernikańską jako „szaloną, absurdalną i heretycką” i skazywali na śmierć każdego, kto miał inne zdanie. Przez cały okres pontyfikatu papieży wymienionych w niniejszym cyklu szalała inkwizycja, płonęły stosy, a „heretycy” (czyli chrześcijanie wierni Biblii) byli torturowani. Szaleństwo bezlitosnego mordowania „odszczepieńców” w obronie jedynie słusznej wiary stało się metodą inspirowaną i przeprowadzaną w interesie tych, którzy nazywali siebie wikariuszami (zastępcami) Chrystusa... Cdn. ANDRZEJ RODAN
16
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
CZUCIE I WIARA
K
iedy prześladowanie może przerodzić się w błogosławieństwo? Z jakich powodów może do niego dojść? Jaka powinna być nasza postawa? Co na ten temat mówi Jezus? Prześladowanym można być z wielu powodów. Głównie z przyczyn religijnych, politycznych, społecznych
Dlaczego Kain zabił Abla? ,,Ponieważ uczynki jego były złe, a uczynki brata jego sprawiedliwe” (1 J 3. 12; por. Rdz 4. 8). Dlaczego zatem ludzie bolejący nad grzechem, cisi, dążący do sprawiedliwości, miłosierni, z właściwą motywacją i pokojowo nastawieni – są prześladowani? Ponieważ żyją w świecie zdominowanym przez zło (1 J 5.
12), doprowadzając do podziału w rodzinie i w społeczeństwie. Kto więc przyjmuje jego słowo, przyjmuje i pokój dla swego serca, ale na zewnątrz musi liczyć się z prawdziwą burzą i wrogością tych, którzy są przeciwni Ewangelii. Często dotyczy to nawet naszych najbliższych, sąsiadów i znajomych z pracy. Jedni – tylko z po-
Różnicę tę ujawniał Jezus, Biblia oraz duchowo odrodzeni wierzący, a to zwykle irytuje i powoduje sprzeciw. Jezus powiedział: ,,Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw niż was znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlate-
BŁOGOSŁAWIENI (8)
Prześladowani ,,Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześlado wać was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie!” (Mt 5. 10–12). i ekonomicznych (Ap 13–14; 17–18; Dz 19. 23–29). Jezus szczególnie zwraca uwagę na te pierwsze, choć często są one ze sobą powiązane. Niezależnie jednak od przyczyn – nikt zdrowy na umyśle nie powinien prowokować prześladowań. Przeciwnie! Według Biblii, prawdziwie wierzący mają ,,prowadzić żywot cichy, pełnić swe obowiązki i pracować [uczciwie] własnymi rękami” (1 Tes 4. 11; por. 1 P 2. 12), ,,będąc poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana” (1 P 2. 13). Przykładem takiej postawy może być prorok Daniel, który był mężem ,,godnym zaufania i nie stwierdzono u niego żadnego zaniedbania ani winy” (Dn 6. 5). Dlaczego jednak postanowiono zniszczyć Daniela? Ponieważ był inny. Był Hebrajczykiem wiernym Bogu, sumiennym i uczciwym pod każdym względem wobec króla – dlatego był przeszkodą dla zawistnych i chciwych urzędników (Dn 6. 3).
D
19), w którym toczy się nieustanna walka pomiędzy sprawiedliwością a nieprawością, pomiędzy ,,synami Królestwa” a ,,synami Złego” (Mt 13. 38; por. Ef 6. 12; Dn 10. 13, 20–21; Ap 12. 7–17). Mówiąc krótko: uczciwość zawsze kole w oczy ludzi nieuczciwych, podstępnych i zepsutych. A ,,ten, który się urodził tylko według ciała [zwykle będzie] prześladował tego, który się urodził według ducha” (Ga 4. 29 BT; por. Rdz 21. 9). Możemy być prześladowani również ze względu na Jezusa (Mt 5. 11). Jezus ostrzegł przed tym swoich uczniów, mówiąc, że w pierwszej kolejności wrogami ich staną się domownicy. ,,A wyda na śmierć brat brata i ojciec syna i powstaną dzieci przeciwko rodzicom, i przyprawią ich o śmierć. I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego” (Mt 10. 21–22). Jezus jest bowiem tym, który nie przyszedł ,,przynieść pokój, ale miecz” (Mt 10. 34; por. Hbr 4.
la wolności ludzie zabijali i w jej imię ginę li. Tęsknili za nią niewolnicy i tęsknią wol ni. Czy możliwe jest, byśmy my – ludzie – byli wolni? Czy wolność dotyczy tylko sfery społecz no-p politycznej? A co z wolnością myśli? Co ze sferą moralną? Czy wolność da się zdefiniować? Czy jesteśmy wolni w naszych wyborach? Z jednej strony teologia (ta w wydaniu kalwińskim) głosząca naukę o predestynacji człowieka, a z drugiej nauka XXI wieku, obarczająca geny odpowiedzialnością za nasze czyny – zdają się temu przeczyć. „Wybrałem bułkę z dżemem, bo ją lubię i czuję się wolny w tego rodzaju wyborach, ale nie przestaję myśleć, że moje upodobania są rezultatem odziedziczonych skłonności lub obecnego stanu przemiany metabolicznej cukru w moim organizmie” – pisał jeden z naukowców. Co więcej – najnowsze odkrycia genetyków zdają się sugerować, że rodzimy się nie tylko z predyspozycją do zła lub dobra, ale nawet z predyspozycją do wiary w Boga lub z jej brakiem (chodzi o gen zwany VMAT2)! Człowiek niczym spółka z ograniczoną wolnością? Przeznaczenie to ulubiony temat pisarzy i poetów. Jak w „Królu Edypie”, gdzie bohater – mimo wszelkich ludzkich wysiłków zmierzających do udaremnienia proroctwa – i tak czyni to, co zapowiedziała wyrocznia, czyli zabija ojca i poślubia własną matkę. Sofokles nie ma wątpliwości: nie uciekniemy przed przeznaczeniem, nie mamy na nic wpływu, nie mamy wolności wyboru.
Współcześni „uczniowie Chrystusa” też bywają „prześladowani” – Funduszem Kościelnym, dotacjami państwowych spółek, darowiznami biznesmenów, czołobitnością polityków... Fot. PAP/Stefan Kraszewski
wodu niedoinformowania – okazują niezrozumienie czy obojętność. Ale gorzej bywa z religijnymi fanatykami odstępczego Kościoła katolickiego – ci bywają największymi wrogami ewangelicznych chrześcijan, uważając ich za sekciarzy, a często i samej Biblii. Z taką samą wrogością spotykał się Jezus (Mk 3. 21; J 10. 20; Łk 4. 24–30; 23. 1–2) i jego uczniowie (Dz 4. 17–18; 5. 40; 7. 59; 8. 1; 12. 1–3; 21. 27). I tak dzieje się po dziś dzień. Jezus jest bowiem ,,znakiem, któremu się sprzeciwiać będą, i aby były ujawnione myśli wielu serc” (Łk 2. 34). ,,Tak więc wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” (2 Tm 3. 12). Pobożne życie w Chrystusie różni się bowiem od życia religijnego.
A Bóg? Skoro zna przyszłość i wiedział, co zrobimy w danym czasie i danych okolicznościach, to czy pozostawił nam wolną wolę? I jeszcze jeden zasadniczy problem natury teologicznej: skoro jesteśmy niewolnika-
go was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą” (J 15. 18–20). Jak widzimy, są tylko dwie możliwości: albo przyjmujemy Jezusa i jego słowo, albo w taki czy w inny sposób stajemy się jego wrogami i zwalczamy jego wyznawców. Podobnie jak Saul, który prześladował pierwszych chrześcijan (Dz 9. 4–5; 26. 9–11), i dziś można to czynić na wiele sposobów: poczynając od publikacji ośmieszających Jezusa i jego wiernych (wrzucając wszystkich do jednego worka), poprzez wpływ hierarchów katolickich na
ktoś nie ma sumienia? Taka definicja na pewno podoba się hitlerom, stalinom i innym prześladowcom, którzy „szukają przyzwolenia jedynie w swoim rozumie i sumieniu”. O zgrozo, podoba się większości z nas! Czynić to, na co
Wolność – trudna rzecz mi grzechu, to jak tu mówić o wolności? Nawet apostoł Paweł pisał do Rzymian, że czyni to, czego nie chce, a nie czyni tego, co chciałby zrobić. Nie brzmi to jak wypowiedź wolnego człowieka. Z drugiej strony mamy takich filozofów jak Jean Paul Sartre, który twierdził, że dysponujemy całkowitą kontrolą nad naszym życiem i wszystko, co czynimy, czynimy z własnej woli. Nic, według Sartre’a, nie usprawiedliwia złego zachowania człowieka. „Człowiek jest skazany na to, by być wolnym” – pisał. I kolejny problem: czy wolność jest rzeczą dobrą? Rozejrzyjmy się dookoła. Do jakich strasznych rzeczy doszło dlatego, że jesteśmy wolni. Zbyt wielu działa według definicji wolności rosyjskiego anarchisty Michaiła Bakunina: „Wolność jest absolutnym prawem każdego człowieka, aby poszukiwał przyzwolenia na swoje działanie jedynie w swoim własnym rozumie i sumieniu, by określać własne działania tylko przez pryzmat własnej woli”. A co wtedy, gdy
mamy ochotę. Bez konsekwencji, lęku, czynionych sobie wyrzutów... Czy my w ogóle potrafimy stworzyć mądrą definicję wolności? I czy wolność jednego człowieka nie będzie zawsze ograniczać wolności drugiego? Spójrzmy na inny opis wolności – ten zawarty w Ewangelii Jana. „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi”. Jezusowa definicja wolności obala tezę innego filozofa – Jacques’a Rousseau – który stwierdził, że „człowiek rodzi się wolnym, ale żyje w łańcuchach”. Według Jezusa, jest zupełnie odwrotnie. Nie rodzimy się wolni. Abyśmy się tacy stali, musimy poznać Prawdę. To ona czyni nas wolnymi. I znów dziesiątki filozofów mogą spierać się o rozumienie prawdy. Mogą pytać o nią setki stojących przed Jezusem piłatów: „A cóż to jest prawda?”. Tymczasem ten sam Jezus dawno wyjaśnił: „Ja jestem prawdą”. A zatem prawdziwa wolność przychodzi przez Jezusa. Stajemy się wolnymi przez poznanie Go.
ustawodawstwo, tworzenie centrów do spraw zwalczania „sekt”, infiltrację poszczególnych środowisk wyznaniowych, nakazywanie pracy w sobotę adwentystom, a kończąc na medialnym podsycaniu (wyimaginowanego) zagrożenia ze strony sekt i wrogim nastawianiu lokalnych środowisk parafialnych. Jaką więc postawę należy przyjąć wobec prześladowań? Co robić, jeśli zawiodą władze (Dz 25. 11–12), zapisy konstytucyjne, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, a do Strasburga daleka droga? W takiej sytuacji pamiętajmy słowa Zbawiciela: ,,Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5. 44), bowiem ,,Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują” (Rz 8. 28), może wpłynąć na dalszy rozwój wypadków i wyrwać człowieka z najgorszej opresji (Dn 6. 11–12; Dz 12. 5–12). Może on zmienić wrogo usposobionych ludzi (Dz 9. 5–6, 20–22) albo też wzmocnić cierpiących, aby mogli wytrwać w wierze (Łk 22. 40–46). A zatem, choć prześladowanie jest z gruntu złe i wszelkie jego przejawy należy potępić, to może się ono przerodzić w błogosławieństwo. Zależy to tylko od naszej postawy. Świadomość, że cierpimy z powodu własnej sprawiedliwości i ze względu na Jezusa, pomaga nam zachować pokój i radość w Panu – wiemy, że cierpimy niewinnie i dzielimy los swego Zbawiciela i proroków (Dz 5. 40–41; 16. 19–25; 1 P 4. 12–13). ,,Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was” (1 P 4. 14). Prześladowanie jest więc potwierdzeniem dla wyznawców Chrystusa, że dokonali właściwego wyboru i że czeka ich obfita zapłata w niebie (Mt 5. 12; 1 P 5. 8–10). BOLESŁAW PARMA
Ale taka wolność nie podoba się dzisiejszym bakuninom, zakochanym w grzechu. Bo ta wolność wyzwala od grzechu: „Każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. (...) Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie” (J 8. 31–36). Człowiek nie lubi rozstawać się z grzechem – przecież grzech tak głęboko wrósł w jego naturę. Dlatego domagamy się prawa do czynienia tego, co tylko zechcemy uczynić. No, w granicach przyzwoitości... Tyle że znów możemy się mocno rozmijać w definiowaniu owej przyzwoitości. Tymczasem Jezus nie mówi o wolności do, tylko o wolności od popełniania grzechu. To zasadnicza różnica! Poznanie Jezusa prowadzi do życia zgodnego nie z własnym pojęciem dobra i zła (czyli dobra i zła tylko dla mnie), ale z pojęciem dobra i zła określonym przez Boga (dla mnie i dla innych). To nie podążanie za głosem serca jest wolnością, bo niestety nasze serca są zepsute, ale podążanie za głosem Boga, który o naszych potrzebach wie więcej niż my sami. Wolność to prawdziwa harmonia z Bogiem, którą straciliśmy i której od wieków nieświadomie szukamy. Zdarzało się, że chrześcijanie popełniali błąd. Ogromny błąd. Próbowali narzucić ów model wolności innym. Ale wtedy to nie działało. Bo tę wolność, którą daje nam Jezus, możemy przyjąć tylko bezpośrednio od Niego. I nie zagraża ona nikomu. Staje się naszym udziałem, gdy dobrowolnie dokonamy wyboru, by poddać się dobremu Bogu. PaS
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r. Wykazała ona, że List do Efezjan jest skrupulatną, naśladowczą adaptacją Pawłowego Listu do Kolosan. Jeszcze dziś, zwłaszcza w kościołach mniejszościowych, niektórzy obstają przy Pawłowym autorstwie sławnego Listu do Hebrajczyków. List ten różni się jednak od wszystkich innych pism NT zarówno językiem, jak i myślą teologicz-
NIEŚWIĘTE PISMO
Pawłowe falsyfikaty Eichhorn. Listy te napisano kilkadziesiąt lat po śmierci ap. Pawła w Azji Mniejszej, zręcznie naśladując styl listów autentycznych. Na ich późniejsze powstanie wskazuje rodzaj zwalczanych przez autora herezji (których nie było za życia 13 apostoła) oraz fakt istnienia rozbudowanej hierarchicznej organizacji kościelnej. Stwierdzono też, że aż 306 słów (30 proc.) z tych listów nie występuje w innych pismach uznanych za Pawłowe. Owych trzech sfałszowanych epistoł nie ma m.in. w powstałym po 140 r. w Rzymie NT Marcjana – pierwszym znanym nam kanonie pism chrześcijańskich. Jest wysoce prawdopodobne, że listy pasterskie sporządzono specjalnie w celu przeciwstawienia się Marcjanowi w imieniu Pawła. Innym tekstem pseudo-Pawłowym jest List do Efezjan. Powstał ok. 90 r., czyli w okresie kryzysu, który wówczas przeżywało chrześcijaństwo, zwłaszcza pod wpływem prądów gnostyckich, fenomenologicznie podchodzących do historii. Analiza porównawcza Listu do Efezjan i Listu do Kolosan ujawniła liczne podobieństwa – zarówno stylu, jak i słownictwa – oraz powiązania bardzo szczególnej natury.
ną. Już w starożytności odczuwano tę swoistość, dlatego Kościół zachodni włączył go do kanonu dopiero w IV stuleciu. W poszukiwaniach autora listu proponowano m.in. Łukasza, Apollosa (tak uważał Luter), Barnabę, i Klemensa Rzymskiego. Wciąż aktualne jest z d a n i e Orygenesa: „Tylko Bóg wie, kto jest autorem tego listu”. Pewne jest, że mamy do czynienia z dokumentem drugiej generacji chrześcijańskiej, powstałym w latach 80. w diasporze, prawdopodobnie w Aleksandrii. Pozostałe listy Pawła uchodzą na ogół za autentyczne. Ale i one zawierają dodatki pisane obcą ręką albo stanowią kompilację – dotyczy to prawdopodobnie 1 i 2 Listu do Koryntian – tekstów
P
socjalliberałom. W tych dwóch tradycyjnie katolickich krajach demontuje się na naszych oczach resztki państwa wyznaniowego, wprowadza nowoczesne rozwiązania prawne, ustanawia równouprawnienie kobiet i mniejszości seksualnych. Nie ma wątpliwości, że następna w ko-
oczątek każdego roku sprzyja snuciu planów i przewidywa niu wydarzeń przyszłych. Co może nas czekać w dziedzinie światopo glądowej? Mimo fali fundamentalizmu islamskiego i chrześcijańskiego perspektywy na rozwój poreligijnego świata wydają się obiecujące – przynajmniej w naszej części świata. Nawet kraje z przeważającą liczbą ludności muzułmańskiej będą się mogły otrząsnąć ze strachu przed radykalnym islamizmem, jeżeli uda im się rozwiązać problemy społeczne. Fundamentalizm spod znaku Osamy bin Ladena czy Hezbollahu cieszy się popularnością na Bliskim Wschodzie tylko dlatego, że władze (najczęściej różne formy dyktatur) nie radzą sobie z masowym bezrobociem i brakiem perspektyw dla młodzieży. Integracja Turcji z Unią będzie dobrym przykładem (miejmy nadzieję…) dla innych krajów regionu, że „muzułmanin potrafi” poradzić sobie w życiu prywatnym i społecznym bez odwoływania się do średniowiecznego prawa szariatu. W Europie idzie nowe dzięki hiszpańskim socjalistom i belgijskim
ŻYCIE PO RELIGII
świętego Pawła powstałych w różnych okresach. Niemal do końca II stulecia jedynym kryterium stosowanym wobec pism chrześcijańskich była ich użyteczność podczas nabożeństw. Osoba autora nie miała większego znaczenia, a liczba pism nie była określona. Z upodobaniem podszywano się więc pod apostołów, tak jak w przypadku Listu do Efezjan czy listów pasterskich. Te niby Pawłowe, a w istocie sfałszowane listy zostały zaakceptowane jako niezwykle przydatne dla władzy kościelnej. Biskupi, patriarchowie i papieże znaleźli w nich motywację rzucanych przez siebie klątw i anatem oraz uzasadnienie respektowania zwierzchności kościelnej. Co więcej, dopiero te falsyfikaty sprawiły, że Paweł – przez długi czas persona non grata Kościoła – został postacią liczącą się w Kościele. Żadna z orientacji judeochrześcijańskich, zapoczątkowanych przez pierwotną gminę, nie zaakceptowała bowiem tak naprawdę Pawła jako apostoła i żadna nie zaprzestała walki nawet po jego śmierci. Z drugiej strony bojowość wykazywali zwolennicy Pawła. M.in. dlatego Tytus i Tymoteusz otrzymali polecenie surowego karcenia obrzezanych (Tt 1. 10n; 1 Tm 1. 4n). ARTUR CECUŁA
To może być dobry zaczyn pod przyszłe rządy odrodzonej, ideowej lewicy. A ta obok spraw socjalnych uporządkuje na zdrowych zasadach także stosunki państwo–Kościół. Szkoda tylko, że znów trzeba czekać i eksperymentować na żywej tkance narodu. Może ktoś zapyta, jaki te polityczne perspektywy mogą mieć związek z życiem każdego z nas? Związek jest oczywisty: odklerykalizowana Europa i Polska to bardziej wolne życie społeczeństw i jednostek. To łatwiejszy dostęp w razie potrzeby do rozwodu lub aborcji. To prawa dla kobiet i mniejszości, to oświata sensowna, a nie zatruta dogmatycznymi schematami. To życie w przeświadczeniu, że niezależnie od tego, jaki światopogląd wyznaję, jestem w swoim kraju u siebie, bo nikogo nie obchodzi, w co wierzę i jak żyję, choćby nawet wszyscy inni chodzili do tego samego kościoła. Innymi słowy – deklerykalizacja to początek prawdziwej tolerancji. Czego w nowym roku wszystkim Czytelnikom „Życia po religii” życzy... MAREK KRAK
Perspektywy lejce będzie Portugalia, która właśnie renegocjowała na niekorzyść Kościoła swój konkordat. Warto przypomnieć, że prawicowa dyktatura w Lizbonie upadła w tym samym mniej więcej czasie, co rządy katolickich frankistów w Madrycie (połowa lat 70. XX wieku). Ciekawie rysuje się także przyszłość Włoch, jeżeli ten kraj – zmęczony kabaretowym Berlusconim – skieruje się na lewo. W Polsce czeka nas zwrot raczej na prawo, ale pamiętajmy, że to mogą być złe dobrego początki. Katoprawica słynie z niekompetencji, kłótliwości, głupoty i bigoterii.
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Pani najnowsza książka staje w poprzek najnowszym polskim tendencjom. Jakkolwiek rozumieć lewicowość, to wydaje się ona niewspółczesna, a słowo socjalizm zupełnie wyszło z użycia. Po co jeszcze o tym wszystkim pisać książki? – To jest książka wynikająca z pewnej irytacji, że lewicowość w Polsce jest źle rozumiana. Co roku moje uniwersyteckie wykłady poświęcone różnym koncepcjom socjalizmu, np. w ujęciu neokantystów lub Leona Petrażyckiego, wywoływały początkowo uśmiechy studentów. Potrzeba było dłuższego czasu, aby zaczęli poważnie i z uwagą słuchać tego, co mówię. Moja irytacja wynika również z tego, że w Polsce wiąże się socjalizm z ustrojem, który minął przecież w 1989 ro-
Fot. Krzysztof Krakowiak
S
pośród 13 listów (niektórzy uważają, że 14) przypisywa nych ap. Pawłowi część zo stała sfałszowana. Dopiero tzw. li sty pseudo-P Pawłowe uczyniły z Pawła postać wiodącą w Kościele. Nieautentyczność tzw. listów pasterskich – obu Listów do Tymoteusza i Listu do Tytusa – stwierdził w 1812 r. getyngeński uczony J.G.
SZKIEŁKO I OKO
w kulturze patriarchalnej, w której kobiety pełnią rolę drugorzędną. Ta kultura jest umacniana przez Kościoły chrześcijańskie. Po drugie – kobiety należą do innych grup mniejszościowych, które także są dyskryminowane. Wymienię przykładowo emerytów, rencistów, chorych psychicznie, więźniów, mniejszości narodowe, religijne, seksualne. A przecież to kobiety kształtują kolejne pokolenia. Powinny zatem nie tylko posiadać pełnię praw, ale same winny być wyzbyte wszelkich uprzedzeń, bo w przeciwnym wypadku będą swoje fobie przekazywać następnym pokoleniom. Edukacja kobiet ma więc
OKIEM HUMANISTY (109)
Lewicowość w XXI wieku ku. Nie rozumie się także, że socjaldemokracja wcale nie wywodzi się z filozofii Marksa, lecz Kanta. Poczułam w pewnym momencie potrzebę sformułowania manifestu człowieka lewicy XXI wieku. Zauważyłam również, że pewne elementy myślenia lewicowego są bardziej obecne w partiach światopoglądowo prawicowych, niż w SLD. W końcu sama musiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie jest lewicowość. – Zatem czym właściwie jest lewicowość? – Lewicowość wiąże się z wyostrzonym poczuciem sprawiedliwości oraz domaganiem się, aby sprawiedliwości formalnej, czyli równości wobec prawa, towarzyszyła sprawiedliwość materialna, tj. równość szans. Wyrównanie materialne jest jednym z koniecznych warunków rzeczywistej sprawiedliwości. Rozwarstwienie materialne, które dziś obserwujemy w Polsce, powoduje wiele nieszczęść. Lewicowość to także niezgoda na powszechną prywatyzację czy reprywatyzację. To niezgoda na państwo wyznaniowe. To sprzeciw wobec obecności w Iraku w imię amerykańskich interesów. – Lewicę łączy się także z zabieganiem o prawa kobiet. – Człowiek lewicy nie może godzić się na dyskryminację jakichkolwiek grup społecznych. Kobiety są dyskryminowane podwójnie: po pierwsze – dlatego, że żyjemy
istotne znaczenie dla całego społeczeństwa. – Sądzi Pani, że ludzie lewicy mają w XXI w. jakieś szczególne zadania do spełnienia? – Na pewno aktualne pozostaje dążenie do likwidacji nędzy w duchu alterglobalizmu. Także uczestniczenie w ruchu pacyfistycznym rozumianym jako likwidacja wojen i przemocy, zaniechanie kary śmierci, a także jako nakaz przyjaznego stosunku nie tylko do drugiego człowieka, ale także do świata przyrody. Równie zasadniczym zadaniem jest troska o wieloświatopoglądowość, bez której nie sposób mówić o wolności i sprawiedliwości. – Jaka jest Pani recepta na odrodzenie polskiej lewicy? Już dawno nie była ona w tak żałosnym stanie jak obecnie. – Przede wszystkim należy przezwyciężyć ambicje osobiste i chęć pełnienia roli przywódczej przez tych, którzy do tej roli się nie nadają. Z kolei „szeregowi członkowie” powinni mieć więcej odwagi w krytykowaniu szefów partii, gdy ci odchodzą od deklarowanego kierunku. Odrodzenie polskiej lewicy nie powinno polegać na powstawaniu nowych partii, które mają odwracać uwagę od braku dotychczasowej lewicowości i umożliwiać nowym (starym) przywódcom powodzenie w wyborach. Krzewienie ideowości i jej zaszczepianie – to droga odrodzenia. Rozmawiał ADAM CIOCH
Polecamy najnowszą książkę autorstwa profesor Marii Szyszkowskiej: „Lewicowość w XXI wieku”. Książka (256 stron) jest do nabycia w cenie 34 zł (w tym koszty wysyłki i pobrania) w Wydawnictwie tCHU, ul. Freta 3/3, 00-227 Warszawa. Zamówienia można składać także telefonicznie: 022/635 99 98, 0 609 569 651, 0 607 649 757 lub drogą elektroniczną:
[email protected]
18
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA Będzin – trzeci poniedziałek m-ca godz. 18, ul. Małachowskiego 29; dyżury: środy, godz. 16–18; Białystok – wt.–czw., godz. 16–18, ul. Młynowa 78 (róg Boh. Monte Cassino); (85) 744 49 39; Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1; Bytom – drugi i czwarty wtorek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 2, I p.; 0-693 329 937; 0-880 716 618; Ciechanów – 17.01, godz. 18, ul. Rzeczkowska 13a; Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek 17–19; Dąbrowa Górnicza – pierwsza środa m-ca, godz. 17, lokal PZW, ul. Wojska Polskiego 35; Dzierżoniów – 20.01, godz. 18, ul. Strzelnicza 2 (Klub Wędkarza); Ryszard Fiszlak 0-502 433 927; Elbląg – 8.01, godz. 16, ul. Grunwaldzka 31; Gdańsk – 29.01, godz. 11, ul. Jaśkowa Dolina 78; dyżury w każdą sobotę, godz. 11–14; Gdynia – 9.01, godz. 12, ul. Władysława IV, restauracja Arkadia; Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gubin – pierwszy piątek m-ca, godz. 19; tel. 0-600 872 683; Jastrzębie Zdrój – czwarta sobota m-ca, godz. 17 ul. Jasna – Bar Caro; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II p.; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kętrzyn – 8.01, godz. 16, ul. Powstańców Warszawy 37/6; Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu; Kraków – trzeci czwartek m-ca, godz. 17, ul. Podchorążych 3; Dom Biesiadny Złoty Róg; poniedziałki i piątki, godz. 12–14; środy, godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście od apteki); tel. (12) 634 54 53; Łomża – 9.01, godz. 17, Stary Rynek 1, (pub Pod Papugami); tel. 0-501 247 578; Łódź – spotkania stałe w siedzibie partii, ul. Próchnika 1, p. 307: Bałuty – pierwsze wtorki m-ca, godz. 16; tel. 654 32 11; Polesie – ostatnie środy m-ca; tel. 0-602 626 437; Widzew i Górna – pierwsze czwartki m-ca, tel. 673 11 22; Mysłowice – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal ALF (Brzączkowice); Olsztyn – 8.01, godz. 12, ul. Profesorska 15;
Piła – 26.01, godz. 17, restauracja Hades; Poznań Jeżyce – 19.01, godz. 17, ul. Szylinga 2 (Klub Oficerski); organizator – Leszek Bobiński, tel. 662 74 98 – spotkanie założycielskie; Poznań Koło, Piątkowo – 17.01, godz. 17, ul. Szelągowska 53; Poznań Nowe Miasto, Rataje, pierwszy czwartek m-ca, godz. 17.30, ul. Szelągowska 53; Poznań Śródmieście – 10.01, godz. 19, ul. Szelągowska 53; Poznań Winogrady – 24.01, godz. 17, ul. Szelągowska 53; Ruda Śląska – druga sobota m-ca; Stanisław Stefanik (32) 248 37 14; Rybnik – 8.01, godz. 18, pub U Karwota (obok KWK IGNACY) – zebranie wyborcze; Rzeszów – pierwszy i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 16–18, ul. Słowackiego 10A, klub Bonanza (sala na górze); Sanok – każdy trzeci piątek m-ca, godz. 17, restauracja Czarny Koń (na dole); tel. 0-606 636 273; Siedlce – pierwszy piątek m-ca o godz. 17, ul. Kazimierzowska 7, Zakład Mleczarski, restauracja Smak; Siemiatycze – kontakt w sprawie organizacji nowego koła – Mariusz Olchowik 0-503 620 380; Sosnowiec – druga środa m-ca, godz. 17, kawiarnia Kolorowa; Szczecin – 8.01, godz. 11, ul. Włościańska 1, walne zebranie członków; Szczecin – dyżury w każdą sobotę, godz. 10–13, pawilon przy ul. Włościańskiej 1; spotkania ogólne w pierwszą sobotę m-ca, godz. 11, tel. do biura 483 77 54; Świnoujście – 21.01, godz. 18, ul. Grunwaldzka 62 c (Szkoła Nauki Jazdy); Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18; kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Tychy – dyżury w środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10; Warszawa Mokotów, Ursynów, Wilanów – czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, w Dialog Cafe (koło stacji metra Wilanowska); Wieluń – pierwsza sobota m-ca, godz. 16, osiedle Stare Sady, kawiarnia Martynka; Wrocław – czwartki, godz. 17, Klub Kombatanta przy ul. Zelwerowicza 4; Zbąszyń – pierwsza środa m-ca, godz. 18.30, hotel Acapulco; Zgorzelec – wtorki, piątki, godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1 p. 5; Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
ondaże z końca roku wykazały, że połowa Polaków chciałaby na prezydenta Kwaśniewską, Lisa lub Religę. Komentatorzy wszelkiej maści tłumaczą, że to wynik zniechęcenia do polityków. A przecież cała ta trójka funkcjonuje w świadomości społecznej tylko dzięki polityce, choć oczywiście kreując swój wizerunek jako apolitycznych, no może nie fachowców, bo niby od czego, ale dobrodziejów narodu. A zdawało się, że etap, o którym Lenin mówił, że nawet kucharka może rządzić krajem, mamy już szczęśliwie za sobą. Widocznie jednak nie. Jak mówi filozof – naród, który nie może się pogodzić ze swoją historią, musi ją przeżyć jeszcze raz. Nie chciałabym tego. Większość Polaków też raczej nie, skoro Aleksander Kwaśniewski został prezydentem, głosząc hasło: „Wybierzmy przyszłość”. Wprawdzie nie taką przyszłość wybieraliśmy wtedy czy w 2001 roku, ale do przeszłości i tak nie warto wracać. Chyba że znowu chcielibyśmy się uczyć na błędach. Ale to też już przerabialiśmy. W PRL-u furorę robiło hasło: „Nie uczta się na błędach, uczta się na uniwersytetach”. Mamy na szczęście pęd ku wiedzy. Posłowie zdają maturę i studiują. Uczelnie rosną jak grzyby po deszczu. Oczywiście te prywatne, nastawione bardziej na zysk niż na rzetelne kształcenie. Ale takie mamy czasy, że każdy chce mieć dyplom. Popyt stwarza podaż. To i tak lepiej niż
S
rzepraszam Czcigodny Zarząd Krajowy APP RACJA, że piszę na „jego” kolumnie, ale uświadomiłem sobie w końcu, że to moja gazeta, wydawana za moje pieniądze. Chcę się odnieść do kilku oficjalnych i nieoficjalnych wypowiedzi Przewodniczącego APPR – Piotra Musiała. Przed paroma tygodniami Pan Przewodniczący Musiał na łamach „Gazety Wyborczej”, czyli na forum ogólnonarodowym, odciął się od współpracy z „Faktami i Mitami”, sprowadzając ją do grzecznościowego zamieszczania przez „FiM” ogłoszeń partyjnych z tzw. braku laku (czyt. innych gazet, które by się na to zgodziły). Wyraził też nadzieję, że wiosną – na najbliższym kongresie RACJI – piszący te słowa zostanie pozbawiony stanowiska Honorowego Przewodniczącego APPR. Wtedy to wreszcie partia, która według Musiała nie walczy z Kościołem, będzie mogła zrzucić z siebie jarzmo antyklerykalizmu (także wyrzucić go z nazwy) i brzemię byłego księdza. Wszak jej obecne kierownictwo o niczym innym nie marzy, jak tylko o tym, by się ucywilizować, zdobyć choćby cień przychylności jakiegoś „uznanego” medium, no i żeby pani premier Jaruga-Nowacka nie musiała się wstydzić za Musiała. A wtedy, kto wie, może kierownictwo zasłuży na parę miejsc w pierwszej dwudziestce listy wyborczej Unii Lewicy? Nie jestem małostkowy i ostatnim moim pragnieniem jest danie satysfakcji klerykałom, że oto nieliczna banda antyklerykałów poróżniła się między sobą na chwałę Glempa i jedynie słusznej wiary. Czekałem więc ponad miesiąc na zreflektowanie się Piotra i kierownictwa RACJI, na jakieś słowo komentarza; o przeprosinach nawet nie marzyłem. No i nie doczekałem się, a zamiast tego dowiedziałem się o przypadkach zniechęcania przez przewodniczącego członków RACJI do reklamowania
P
„Faktów i Mitów”. Przedstawiam zatem swoje stanowisko. To, że tę partię wymyśliłem, utworzyłem i zorganizowałem, to pryszcz. Nieraz tak bywa, że dzieło przerasta mistrza i tym lepiej dla obydwu. O tym, że przez pierwszy rok wydałem na funkcjonowanie RACJI prawie 300 tys. zł i poświęciłem resztki wolnego czasu – nawet nie wspomnę. Wybrałem też Piotrka Musiała na jednego z założycieli i przez wiele miesięcy płaciłem mu niemałą pensję po to, aby mógł się swobodnie poświęcić naszej sprawie. Nigdy nie oczekiwałem za to żadnej wdzięczności, tym bardziej że na ostatnim kongresie Piotr nie był moim kandydatem na przewodniczącego. Niezmiennie uważam, iż brak mu charyzmy potrzebnej liderowi. Nigdy nie pociągnie za sobą
PRZECIW, A NAWET ZA, CZYLI...
Czyja RACJA nawet partyjnych dołów, nie mówiąc o większych masach antyklerykałów, których w Katolandzie żyje kilka milionów. Jest za to niezłym strategiem, tyle że – według mnie – kombinuje w złym kierunku. Chce partię pozbawić wyrazistego, antyklerykalnego pazura, bez którego cały ruch, nieźle już zakorzeniony w terenie i jako jedyny mający stały elektorat, rozmyje się w stadku partyjek Unii Lewicy i de facto przestanie istnieć. Jeśli ceną za to ma być (ewentualnie!) kilka mandatów poselskich dla Piotra i jego przybocznych (a wiele na to wskazuje), to ja z tego pociągu wysiadam, a już na pewno nie będę dorzucał do kotła, żeby jechał dalej. Nie jestem zwolennikiem antyklerykalnej rewolucji, ale obłudę i złodziejstwo trzeba nazywać po imieniu, zaś z klerykalizmem niszczącym ojczyznę należy walczyć co najmniej jego metodami. Takie jest moje zdanie.
KATEDRA JOANNY S.
Akty nie tylko strzeliste w Cesarstwie Środkowoafrykańskim, gdzie podobno cesarz Bokassa, marząc o najbardziej wykształconym społeczeństwie na świecie, chciał co drugiemu dorosłemu dać dyplom. Od lat profesor uniwersytetu jest najbardziej szanowanym i prestiżowym zawodem w Polsce. Polityk zaś najmniej, bo ciągle sprawia zawód. Ja znalazłam się w sytuacji schizofrenicznej, jako że jestem belwederskim profesorem katedry Uniwersytetu Gdańskiego, a zarazem politykiem partii, która od 2002 roku straciła prawie 40 proc. poparcia. Starania o odzyskanie elektoratu idą jak z kamienia. Dzień po dniu przekonujemy się, że łaska wyborców jeździ na pstrym koniu, który robi się coraz bardziej brunatny. Koń, który mówi, sączy w umysły Polaków faszystowski jad. Większość chce wierzyć (jak w 1933 r. w Niemczech), że to niegroźny folklor. Wiara, niestety, nie czyni cudów. W atmosferze przyzwolenia Młodzież Wszechpolska rośnie w siłę i żyje coraz dostatniej. Społeczeństwo wręcz przeciwnie, chociaż od dawna wyniki ekonomiczne nie były tak dobre.
Owszem, to ja wymyśliłem, że partia będzie promowała „FiM”, a „FiM” będą promowały partię. Kto na tym traci? Wyłącznie nasi wrogowie, o ile mamy jeszcze wspólnych wrogów, bo co do tego mam poważne wątpliwości. Z całą pewnością nie traci partia, korzystając – jako jedyna organizacja w Polsce – z łamów jednego z najbardziej poczytnych tygodników. Nasza gazeta jest jej idealną, wprost wymarzoną ulotką propagandową, niosąc ze sobą każdego tygodnia zainteresowanie tematem, komplet informacji, a także stanowiska zarządu, ogłoszenia i kontakty do partyjnych koordynatorów terenowych. Oczywiście wszystko za „Bóg zapłać”, ale i tego było mało, bo ciągle słyszałem też: „Jonasz, zapłać”. I płaciłem... do cza-
Mimo wszystko rośnie społeczny optymizm. Coraz więcej Polaków ma nadzieję, że rok 2005 będzie lepszy dla nich i dla kraju. Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Może z tego, że to rok wyborczy. Czekają nas wybory parlamentarne, prezydenckie i referendum konstytucyjne. Będzie można chwycić za długopisy i dokonać aktu zemsty za niespełnione wyborcze obietnice, zawiedzione nadzieje i „taki jakiś nie taki ten byt”, jak uroczo śpiewali Starsi Panowie. Media jak w bęben walą w lewicę. To oczywiście element walki wyborczej, której lewica nie potrafi skutecznie podjąć, a więc będzie musiała przegrać. Chyba że stanie się cud. Na razie nie zanosi się na to. Oddajemy prawie bez walki kolejne pola. Ostatnio najmodniejsze jest nawoływanie do skrócenia kadencji parlamentu i przeprowadzenia wyborów na początku czerwca, chociaż nie przemawiają za tym żadne racjonalne przesłanki. Nie wiadomo, dlaczego lewicowi przywódcy uznają to za akt wiarygodności. Nasi wyborcy woleliby raczej inne akty. Byle nie strzeliste! JOANNA SENYSZYN
su. Kiedy wstrzymałem (czasowo!) wypłacanie pensji przewodniczącemu Musiałowi z powodu przejściowego załamania płynności finansowej „FiM”, ten wypiął się na mnie i na naszą gazetę, a nawet zaczął jej szkodzić, kąsając rękę, która go karmiła. Trudno mi ocenić, na ile akcje reklamowe RACJI przysporzyły „FiM” nowych Czytelników. Śmiem jednak twierdzić, że były one niewspółmierne do moich nakładów i zaangażowania gazety. Wielu Czytelników „FiM” jest stanowczo przeciwnych utożsamianiu się pisma z jakąkolwiek partią polityczną. Zawsze niesie to ryzyko kompromitacji, gdyż odium zwyczajowo brudnej polityki (czyt. polityków) może spaść na tego, kto ją lansuje. Nigdy na to nie zważałem. Ponieważ nie znajduję w obecnym Przewodniczącym Piotrze Musiale i – jak mniemam (może się mylę?) – całym Zarządzie APPR partnerów do współpracy według nakreślonej powyżej idei – przeto oświadczam, że nie będę dalej publikował oświadczeń i odezw Zarządu RACJI. Wyprzedzając pragnienia Piotra Musiała i jego popleczników, rezygnuję również ze stanowiska Honorowego Przewodniczącego Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA. W tej sytuacji pod wielkim znakiem zapytania stanęło moje kandydowanie w tym roku na urząd prezydenta RP. Bez wsparcia RACJI zebranie 100 tysięcy podpisów pod moją kandydaturą jest nierealne. Zapewniam jednocześnie, że każdy antyklerykał w Polsce jest mi bratem i przyjacielem, dlatego „FiM” będzie w dalszym ciągu zamieszczało ogłoszenia o spotkaniach i akcjach członków APPR, o ile zechcą je zamieszczać. Będę dalej dążył do konsolidacji całego ruchu, bo tylko w jedności i zgodzie tkwi nasza siła. W polskim Katolandzie jest to wręcz konieczny warunek zmian i postępu. Jestem gotowy podjąć na nowo współpracę z nowym zarządem wyłonionym podczas wyborów na wiosennym Kongresie APPR. JONASZ
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
LISTY Janik klerykalny W rozmowie Krzysztofa Janika z Jolantą Pieńkowską (20 grudnia ub.r., Program 3 PR) na temat kondycji SLD-owskiej lewicy po odbytym niedawno kongresie padło stwierdzenie tegoż, że APP RACJA jest partią „niszową”, co oznacza, jak mniemam, iż jest nieliczna i pozbawiona politycznych wpływów. Z jego wypowiedzi wynikało niezbicie, że nie utożsamia się z programem RACJI, bo jest dla niego zbyt radykalny. Zapomniał, biedaczysko, ze lewica ma wiele odcieni, a antyklerykalizm jest jednym z wyznaczników lewicowości w ogóle. Ponadto w okresie niesłychanej agresji antylewicowej wściekłej prawicy jakże aktualne winno być stare hasło: „Nie ma wroga na lewicy”. Antyklerykał z Iławy
wylewa się krew i nienawiść, nastawiła mnie „niezwykle świątecznie”, a jakby tego było mało – z tego samego numeru dowiaduję się o takich faktach jak zmiana w Dekalogu związana z usunięciem przykazania (zakaz kultu wizerunków). Jestem przekonany, że Kościół ma swoje „wytłumaczenie” i „usprawiedliwienie” mordów, jakich się dopuścił, i zapewne jest ono tak oczywiste, że nawet nie widzi potrzeby,
LISTY OD CZYTELNIKÓW aby ofiara była „cicha”, to znaczy, żeby na tacy nie brzęczała moneta. Wtedy parafianin będzie cacy. Czytelnik, Siedlce
Rada dla RACJI Naszym zdaniem, partia RACJA nie powinna się jednoczyć z innymi partiami, a tym bardziej z organizacją, do której należy Marek Pol.
Głupota nie boli
Życzenia dla Rydzyka W święta dostałem list od rodziny z innego miasta. Początkowo myślałem, że to coroczne życzenia, ale po obejrzeniu zawartości listu zamurowało mnie. Znalazłem tam bowiem – oprócz listu z życzeniami – ulotkę Radia Maryja, która dotyczy mediów. Po jej przeczytaniu włos mi się zjeżył na głowie. Oto niektóre z pouczeń Ojca Dyrektora: Ewangelizowanie to czynienie dobra. Pierwszy etap – ewangelizować siebie. Drugi – innych na wszystkie sposoby. Wykorzystać media: radio, prasę, telewizję, Internet – ta możliwość jest zwielokrotniona. W każdym domu katolickim regularnie przynajmniej jedno pismo katolickie. W każdym domu przynajmniej jedno pismo narodowe polskie... Mnie osobiście żal jest tych ludzi, którzy wierzą w takie bzdury i ulegają antychrystom z Krk. A to Polska właśnie... Viking Warior, Łódź
Garb zbrodni Cykl „Rzymscy papieże” red. Rodana dał mi w ręce wiele argumentów do rozmów. Utwierdziłem się w przekonaniu, że pewna wiedza z zakresu historii Kościoła i Biblii jest o tyle ważna, o ile zależy mi na tym, aby nie pozostawać biernym wobec tego, co dzieje się w naszym kraju i na świecie. Z kolei „Poradnik antyklerykała” pozostawił we mnie coś, czego nigdy nie pozostawi żadne pismo wydawane w tym kraju. Lista papieży, z której
mordował działaczy partyjnych. Grupa dywersyjna ma na sumieniu zamordowanie funkcjonariuszy UB w Tulicach i w majątku Zielonki. „Żelazny” – ranny w potyczce w Tulicach – leczył się w zaimprowizowanym tajnym szpitaliku w Czerninie, a zginął podczas obławy. Fani „Łupaszki” i „Żelaznego” postanowili umieścić tablicę pamiątkową na murze kościoła w Czerninie. Zgodę na to wyraził ks. proboszcz Zbigniew Bielecki, a na uroczystość przybył biskup Jan Styrna. Wielu mieszkańców Sztumu dziwi się tak zmiennej optyce w patrzeniu na historię. Komu i jak tu wierzyć? Stały Czytelnik „FiM”
aby o tym mówić. Nie przypominam sobie, aby na lekcjach religii oraz historii uczono mnie np. o wyprawie krzyżowej... dzieci. Teraz, gdy piszę ten list, Pan Kamil Durczok wzniosłym tonem przekazuje w Wiadomościach news o tym, że Ojciec Święty znowu o coś zaapelował. Ja już nie mogę tego słuchać – widzę tylko krew na jego białej szacie... W każdym bądź razie nie pozostanę bezkrytyczny po tym, co przeczytałem, a moja postawa już nigdy nie będzie bierna. Jakub Mędrek, Zabrze
Witraże św. Józefa W siedleckiej parafii św. Józefa po położeniu granitowej posadzki, wybudowaniu marmurowych schodów przed kościołem i pomalowaniu górnej kondygnacji wymyślono ozdobienie kościoła witrażami. Trójczłonowe okna i witraże mają tworzyć motyw białej linii, która podobno jest symbolem św. Józefa, patrona tej parafii. Prace te tradycyjnie zasponsorują parafianie. Buduje się coraz więcej kościołów – po to tylko, żeby księża kończący edukację w seminariach mieli miejsca pracy. Nie liczy się sam parafianin, który często jest rencistą, emerytem czy bezrobotnym – podstawia mu się tacę pod nos i żąda,
W ten sam sposób zjednoczyły się kiedyś dwie partie, tj. PPS i PPR, i wtedy tow. Stalin miał tylko jedną wtyczkę – do PZPR. I miał też swoją wtyczkę Wuj Sam zza oceanu. Tak będzie i teraz. Emil i Barbara Olęccy
Uświęcone zabijanie Ostatnio zobaczyłem w telewizji księdza z kropidełkiem, święcącego jakiś nowoczesny czołg naszej armii. Wiadomo, że wszystkie te urządzenia służą zabijaniu ludzi. Bóg chyba całkiem odebrał czarnym rozum. Waldemar Szydłowski Gdańsk
„Żelazny” wrócił Zaraz po wyzwoleniu V Brygada AK majora Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka pod naporem radzieckiej armii została zepchnięta na Podlasie i Pomorze. W ramach brygady działał ppor. Zdzisław Badocha ps. Żelazny, który prowadził akcje dywersyjne w okolicach Dzierzgonia i Sztumu. „Żelazny” ze swoją grupą mordował milicjantów, funkcjonariuszy UB i żołnierzy WP. Pod płaszczykiem patriotycznej walki z nową władzą napadał na instytucje państwowe, sklepy i hurtownie,
Dla katolików nienormalne jest, że wyznawcy islamu wierzą w to, iż bohaterska śmierć spowoduje przeniesienie ich do raju, w którym czekają piękne hurysy. Oni zaś śmieją się z katolików, że ci zjadają swojego Boga. Dwa proste przykłady pokazują, jak daleko może zajść ludzka głupota w kreowaniu religijnych dziwactw. Gdy słyszę w telewizji, że papież o kogoś lub o coś się modli, nie mam o to do niego pretensji, bo taki jego zawód, ale mam do tych, którzy o tym z tak wielkim nabożeństwem głoszą w dziennikach. Bo im więcej papież się modli, tym gorzej dzieje się na świecie. A może by tak przestał… Ja proponuję, by nasze media nie trąbiły o tym tak często, bo to deprecjonuje wartość modłów, a przez to ośmiesza nasze „bóstwo”. Alan Struś
Czym skorupka… Ostatnio byłem w kościele w Wejherowie... Ksiądz, chcąc być blisko dzieci i pragnąc je czymś zainteresować (i chwała mu za to), zebrał podczas kazania dziatki wokół siebie, przed ławkami, i zaczął zadawać różne pytania. W pewnym momencie zapytał, jakiego rodzaju ludzi należy unikać (chodziło o unikanie zła), no i usłyszał, że jehowych, muzułmanów... Ksiądz był zmieszany, ale zgrabnie wybrnął z sytuacji, tłumacząc, że „oni” czczą tego samego Boga, tylko trochę inaczej. Hmm... Nieźle to świadczy o rodzicach tudzież nauczycielach owych dzieciaków (od 3 do 10 lat). Jeszcze trochę, a 14- czy 16-latek, widząc na ulicy Araba lub parę jehowych, zacznie ich bić lub do nich strzelać! Strach się bać.
19
Pytanie tylko, czy to wina rodziców, czy także telewizji? Tylko patrzeć, a będziemy mieli drugi Belfast lub Jerozolimę. Mały
Zdelegalizować Kościół! O delegalizacji SLD mówili publicznie panowie Kaczyński, Dorn, Rokita, Giertych. Powodem tej inicjatywy PO i PiS są głośne afery i korupcja wśród polityków SLD, a wzmacnia ją genetyczna nienawiść do lewicy. Oczywiście nikt z wnioskodawców nie kwestionuje faktu, że w SLD jest ogromna większość członków nieskorumpowanych i niezamieszanych w afery. Nie przeszkadza to jednak w dążeniu do unicestwienia całej organizacji. Wobec tego zapytuję tych prawdziwych Polaków, czy tak samo logiczny i uzasadniony będzie wniosek o delegalizację Kościoła rzymskokatolickiego. Za co? Za niepodważalne fakty, czyli: – afery pedofilskie, – przestępstwa gospodarcze i pranie brudnych pieniędzy, – świętą inkwizycję, – wojny krzyżowe, – wymordowanie milionów wierzących w Allaha, – męczeńską śmierć wybitnych postaci nauki, – indoktrynację ideologiczną społeczeństw od niemowlaka do grobu, – przerażający bagaż zbrodni popełnianych na przestrzeni 2000 lat przez zbrodniczych funkcjonariuszy Krk stojących ponad prawem i przez to nietykalnych; tworzących zbrodnicze struktury w celu grabienia majątków – zawsze w majestacie chorego prawa wymuszonego na spolegliwych religijnie politykach, którzy na przestrzeni wieków współodpowiadają za zbrodnie Krk, za podarowanie mu zagrabionego mienia społecznego. Czy te fakty nie stanowią wystarczającego powodu do delegalizacji Krk? Cóż z tego, że tam są miliony przyzwoitych ludzi, skoro na instytucji ciąży balast zbrodni, afer i nadużyć! Moje pytanie jest tak samo prawnie uzasadnione jak poważne publiczne oświadczenia poważnych polityków z prawej strony, skierowane przeciw legalnie działającej organizacji. Uważam, że byłoby sprawiedliwie, gdyby dociekliwa Pani Monika Olejnik patronująca zaciekłym politykom PiS, PO i LPR zapytała o powody, dla których mój wniosek „zieje nienawiścią”, natomiast inicjatywa PiS jest przejawem „miłości i troski” o Polskę. Rafał Potocki z Gdańska
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 1 (253) 7 – 13 I 2005 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Ale bomba!
d wyborów w USA minęły już dwa miesiące, a wielu Amerykanów wciąż głowi się, jakim cudem republikanin George Bush ponownie został prezydentem. Przypomnijmy, że chodzi o niebezpiecznego nieudacznika, który przekonywał, jaki to z niego debeściak, głęboko przemyślanymi wypowiedziami typu: „Terroryści nigdy nie przestaną myśleć nad nowymi sposobami skrzywdzenia naszego kraju, tak samo jak my” (9 sierpnia 2004 r.). Albo: „Od kiedy jestem prezydentem, lepiej się oddycha. Powietrze jest czystsze” (18 października 2004 r.).
O
IQ-rrwa jego...
Rys. Tomasz Kapuściński
Lud nasz pobożny przerobił Karola Wojtyłę nie tylko na bóstwo i Najwyższy Żyjący Autorytet, ale także na choinkową błyskotkę. Jak widać, nie tylko jego pierwsza, ale i druga rola jest mocno przeceniona... Fot. Paweł M.
Demokrata John Kerry poległ, a setki komputerów usiłują odpowiedzieć, dlaczego tak się stało, analizując preferencje elektoratu pod kątem zamożności, koloru skóry, seksualnych upodobań, liczby spożywanych hamburgerów... Niestety, maszyny dotychczas nie udzieliły odpowiedzi, a niewielką przewagę zwolenników Kaczora Donalda nad Myszką Miki wśród głosujących na Busha uznano za mieszczącą się w granicach błędu statystycznego. Dopiero szczegółowa analiza Intelligence quotient, czyli siły intelektu elektoratu obu konkurentów, dała jednoznaczny rezultat. Okazało się, że Dablju został prezydentem wszystkich amerykańskich... ćwierć- i półmózgów! Na 18 stanów, gdzie średni iloraz inteligencji (IQ) ludności przekracza granicę przyzwoitości (wartość 100), w 17 wygrał zdecydowanie Kerry, a wyłamała się z tej prawidłowości tylko Wirginia. Autorzy badań zwracają uwagę, że kandydat demokratów zmiażdżył Busha tam, gdzie funkcjonują renomowane uczelnie i ośrodki naukowe.
W pozostałych 32 stanach (ze średnim IQ poniżej 100), łącznie z Eskimosami na Alasce (98), Bush wygrywał w cuglach. A już wprost rozniósł konkurenta w niezwykle zasłużonym dla krzewienia idei niewolnictwa Missisipi (85) oraz przodującym w Ameryce pod względem ortodoksyjnej religijności Utah (87). Wcale to nie zraziło zwolenników Busha. – Policzmy inaczej: 31 stanów razy niechby nawet 80 to przecież i tak więcej niż 19 razy 120 – tłumaczył dziennikarzom jeden z republikanów. Sprawdziliśmy z kalkulatorem i faktycznie – jest więcej... Ten sam elektorat wybrał sobie również parlamentarzystów. A gdy obliczono głosy, Radio Watykańskie triumfowało: „Katolicy stanowią najliczniejszą grupę wyznaniową wśród parlamentarzystów amerykańskich” – bębnili w serwisach informacyjnych, podając, że 29 proc. spośród kongresmanów i senatorów zadeklarowało się jako katolicy, a także że „odnotowano pewien wzrost liczby deputowanych katolickich w szeregach partii republikańskiej i nieznaczny spadek w szeregach partii demokratycznej”. I wszystko jasne. ANNA TARCZYŃSKA