Hierarchowie Kościoła współpracowali p p z bezpieką
K O ZLUSTRUJE KTO USTRU SSTR STRUJE RUJJE B RUJE INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Str. 7
Nr 7 (311) 23 LUTEGO 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Str. 10
Fot. PAP/EPA Wael Hamzeh
Panie Ministrze Ziobro! Przypominamy Panu artykuł 256 kodeksu karnego, zapraszając do lektury tekstów na stronach 12–13 niniejszego numeru „Faktów i Mitów”. „Kto publicznie propaguje faszyzm lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych (…) podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”. Co Pan na to, Panie Ministrze Prawa i Sprawiedliwości? Str. 12, 13
2
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Dla braci Kaczyńskich film „O dwóch takich...” nigdy się nie skończył. Nie przestają rozrabiać, destabilizując sytuację w kraju. Kancelaria Prezydenta rozpuściła plotki o rzekomym zamiarze rozwiązania parlamentu przez prezydenta. Plotki w specjalnym, sztucznie odwlekanym orędziu rozwiał sam Lech Kaczyński – nadzieja białych, krynica mądrości, opoka stabilizacji. Celem zagrywki było upokorzenie Leppera i Giertycha. Opozycja i część mediów nazwała ten cyrk kuglarstwem i kpinami z Polaków. Śmieszny prezydent, kuglarski rząd. Ale bilety na ten kabaret drogie.
Posłanka Alina Gut, zasiadająca przez kilka tygodni z ramienia Samoobrony w Krajowej Radzie Sądowniczej, podała się do dymisji, kiedy ujawniono, że jest zamieszana w aferę korupcyjną. Czyżby Lepper kandydatów na posłów wybierał w aresztach?
Nie wypaliło mianowanie na posadę ambasadora w Moskwie Krzysztofa Zanussiego, reżysera cenionego w Rosji. Wczesne ogłoszenie tej kandydatury w mediach przepłoszyło ponoć kandydata. Czarne chmury wiszą też nad ministrem Stefanem Mellerem. Nie dość, że były komuch, to jeszcze Żyd. A Giertych go popiera!
Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało prywatyzację polskich więzień. Byłyby budowane z prywatnych pieniędzy, a następnie leasingowane przez państwo. Dzięki temu spełniłoby się marzenie Ziobry, czyli zwiększenie armii więźniów, a przy okazji napędzenie państwowej kasy na konta zaprzyjaźnionych firm. Ponieważ więźniami będą głównie złodzieje komuchy, można dla nich (w ramach rewanżu) rozłożyć styropian. Może w kościołach?
Minister Ludwik Dorn wyrzucił z samej tylko Komendy Głównej 170 policjantów. Ich jedyną winą była praca dla struktur bezpieczeństwa PRL. W całym kraju Dorn chce usunąć 1800 doświadczonych policjantów, którzy zostali już raz zweryfikowani przez solidarnościową władzę w 1990 roku. Co z tego, że doświadczeni, jak im się śnią łyse orzełki na czapkach? WARSZAWA Prezydent Kwaśniewski w ostatnich dniach swo-
jego urzędowania dla fundacji własnej i swojej żony wynajął na pięć lat świeżo wyremontowane (za publiczne pieniądze) pomieszczenia należące do Kancelarii Prezydenta RP. Czynsz, jaki sobie wyznaczył, jest siedmiokrotnie niższy od czynszu obowiązującego w okolicznych biurach. Ryba psuje się od głowy, a III RP – od Kwaśniewskiego. KRAKÓW Stanisław S., profesor UJ oskarżony o kradzież cennych starodruków („FiM” 6/2006), przyznał się do winy. Profesor trafi do więzienia, a zamieszany w aferę ksiądz – do wiejskiej parafii.
Przed kuratorium oświaty odbyła się demonstracja młodzieży z Inicjatywy Uczniowskiej przeciwko katolicyzacji polskich szkół. Był to już trzeci protest uczniów – po Szczecinie i Warszawie („FiM” 3/2006). To pokolenie (wychowane na) JPII zaczyna dochodzić do głosu... POZNAŃ Przed sądem rozpoczęło się spotkanie pojednawcze po-
między dwoma parlamentarzystami PiS – senatorem Przemysławem Aleksandrowiczem i posłem Jackiem Tomczakiem – a czterema członkiniami Stowarzyszenia Lambda. Działaczki na rzecz równouprawnienia mniejszości seksualnych zarzucają pozwanym znieważenie homoseksualistów poprzez porównanie ich w 2004 roku do nekrofilów i pedofilów. W czasie pierwszego procesu sąd oddalił pozew, uznając, że pozwani jedynie wyrazili „powszechną opinię o homoseksualizmie”! Sąd apelacyjny – po szoku, jakie to orzeczenie wywołało – kazał ponownie zbadać sprawę. Niektóre sądy (w tym przypadku apelacyjny) wydają się jeszcze nietknięte zębem PiS. MIKOŁÓW Sąd rejonowy przywrócił do pracy górników usunię-
tych nielegalnie z pracy w kopalni „Budryk” za zorganizowanie protestu („FiM” 5/2006). Sąd przyznał im także odszkodowanie. Rząd „Polski solidarnej” nie kiwnął palcem, aby im pomóc. POLSKA/USA Prezydent Lech odwiedził swojego patrona i zleceniodawcę w USA. W ostatniej chwili z podróży wycofała się pani prezydentowa, gdyż okazało się, że żona Dablju miała ciekawsze plany niż dotrzymywanie towarzystwa jakiejś Kaczyńskiej. Pomijając lekceważenie, to nie dziwimy się Laurze Bush. WIELKA BRYTANIA Synod Generalny Kościoła Anglikańskie-
go przegłosował udzielanie od roku 2012 sakry biskupiej także kobietom. Od 1994 mogły one być w Kościele Anglii pastorkami. Propozycję dalszego równouprawnienia zaproponował sam arcybiskup Canterbury Rowan Williams. Cóż, kościoły mają takich arcybiskupów, na jakich zasługują. HISZPANIA Przewodniczący federacji Confer, czyli zrzeszenia
399 hiszpańskich zakonów męskich i żeńskich, potępił watykański dokument zabraniający homoseksualistom dostępu do stanu duchownego. Brat Alejandro Fernandez Barrajon, reprezentujący 64 tysiące zakonników i zakonnic, stwierdził, że dokument Watykanu „jest nieewangeliczny i dyskryminujący. Jezus nigdy by czegoś podobnego nie uczynił”. A co ma Jezus do watykańskich dokumentów i w ogóle do Watykanu?! Przecież On nawet porządnej plebanii się nie dorobił!
Ziobro, ratuj! całego rządu najbardziej lubię ministra Ziobrę. Widać, że facet się stara, pracuje za trzech, chce coś zmienić. Nie jak np. minister Religa, który już nazajutrz po nominacji przestał mówić o reformie służby zdrowia. Uznał widać, że sama jego obecność na ministerialnym fotelu wystarczy za całe programy naprawcze. Popieram Ziobrę w jego konflikcie z sędziami. Młody minister odważył się głośno powiedzieć to, o czym połowa pozwanych i powodów w tym kraju wiedziała od dawna – sędziowie są omylni! Ich prawomocne wyroki bywają błędne, często nawet skandalicznie fałszywe i krzywdzące; nieoparte na rozumowych i faktograficznych przesłankach; wydane z naruszeniem prawa. Na szczęście minister Ziobro zrobi z sędziami porządek – doceni dobrych i potępi złych, napuści jednych na drugich, sprowokuje do donosicielstwa. Dzięki temu, że każdy będzie patrzył każdemu na akta – błędne orzekanie skończy się jak mieczem Temidy odciął. Taki przynajmniej Ziobro ma plan, wspólny zresztą dla wszystkich ministrów z PiS. À propos – mam dla Pana Ministra informację, która powinna zagotować jego prawnicze jądra. Sam zachodzę w głowę, jakich on tu może użyć ciężkich słów, skoro o domniemanym nakłanianiu policjanta do skorygowania zeznań, czego miał się dopuścić jeden z sędziów z Białegostoku, powiedział: „Niebywały skandal!”. To, co teraz ja ujawnię, ma spowodować co najmniej: powołanie komisji sejmowej, Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu oraz kontrolę komisarzy unijnych. O powołaniu Instytutu Pamięci Sędziowskiej i czystce w kadrach – nie wspomnę. Otóż, Panie Ministrze, polscy sędziowie bywają nie tylko głupi i niedouczeni (nie wszyscy) – te dwie cechy są w Polsce tak powszechne, że właściwie należałoby je uznać za narodowe i przejść nad nimi do porządku dziennego, tym bardziej że nie podważają one rzeczy w tym przypadku najważniejszej – bezstronności orzekającego, a nawet wręcz przeciwnie, gdyż jego głupota i nieuctwo może pogrążyć po równo każdą ze stron. Śpieszę donieść, Panie Ministrze Ziobro, że polscy sędziowie bywają KLERYKAŁAMI. I to często! Ta niedzisiejsza postawa wpływa na ich wyroki i orzeczenia, z których wyłazi STRONNICZOŚĆ – najcięższy grzech każdego sędziego. Nie tylko zresztą jego. Stronniczymi ze względu na swój klerykalizm są też np. lekarze, którzy nie chcą przerywać ciąż powstałych w następstwie gwałtów lub wykonywać badań prenatalnych. Tak jak Temida jest ślepa, tak sądy nie mogą mieć względu na osądzane osoby – ich światopogląd, religię, zamożność, rasę itp. Bez tego cała idea niezależności i niezawisłości trzeciej władzy jest fikcją. Po rozmowie z naszymi adwokatami, oceniliśmy w redakcji, że co najmniej 8 z ponad 20 spraw sądowych, które różni ludzie (głównie księża) lub instytucje wytoczyły do tej pory „Faktom i Mitom” – rozpatrują sędziowie klerykałowie. Stwierdzamy tak obiektywnie, nie na podstawie niekorzystnych dla nas wyroków, lecz ich uzasadnień oraz postawy orzekających. Pozwy przeciwko nam dotyczą najczęściej ochrony dóbr osobistych i obrazy uczuć religijnych. Oto parę przykładów: W 2003 roku przedrukowaliśmy z Internetu fotomontaż: obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z twarzą Jolanty Kwaśniewskiej jako Marii i twarzą Jana Pawła II na miejscu oblicza Jezuska. Na to obudził się jakiś obrażony chłop z Gdańska i przysłał nam pozew. Wygrał w dwóch instancjach 10 tys. zł dla Caritasu plus koszty sądowe. Teraz ciekawostka: fotomontaż ukazał się na ostatniej stronie „FiM” pod hasłem: „Świętuszenie”. Natomiast sądy obu instancji w dwóch uzasadnieniach przekręciły ten wyraz na „Świntuszenie”; po czym odniosły to do świństwa i świni, a tę... do Matki Boskiej. Wyrok jest prawomocny. Przytoczę najciekawsze fragmenty jego uzasadnienia: „Miejsca, w których znajdują się obrazy Madonny z Dzieciątkiem, są uznawane przez katolików za miejsca święte, a jej wizerunki obdarowywane są koronami. Wierzący modlą się do
Z
obrazów i doznają cudownego wysłuchania swoich modlitw. Powyższy stan faktyczny Sąd ustalił na podstawie powołanych powyżej dowodów...”. Wreszcie mamy dobrych, wierzących sędziów. A poza tym, facet ma DOWODY NA CUDA! Nuże, dawać go do procesu Wojtyły! Sędzia o staropolskim nazwisku Apostolidis na koniec daje instrukcję pieniaczom: „Z powodu wykorzystania wizerunku głowy państwa oraz małżonki głowy państwa publikacja niniejsza może być znieważająca zarówno dla osób wierzących, jak i niewierzących”. A teraz fragment uzasadnienia z apelacji: „Każde zniekształcenie, naruszenie integralności wizerunku objętego czcią religijną, poprzez wprowadzenie do niego elementów obcych, może naruszyć uczucia przedstawicieli tej religii”. Za „elementy obce” sędzina Elżbieta Strelcow uznała tu twarze powszechnie szanowanych – Jolanty Kwaśniewskiej oraz JPII – i słusznie. Ale skąd sędzina wie, jak naprawdę wyglądają wizerunki Marii i Jezusa, skoro wyklucza ich podobieństwo do dwóch świętych osób z Polski rodem? A jeśli chodzi jej o naruszenie czci konkretnych wizerunków – jak też napisała – to czyż nie jest to sądowa obrona antychrześcijańskiego kultu obrazu bóstwa? Jest. Choć Pani Ela bardzo chciała obronić wartości chrześcijańskie. Podobnymi opisami oczywistych błędów, klerykalnych zachowań i fragmentów uzasadnień mógłbym zapełnić resztę tego numeru „FiM”. Na przykład sędzina w sprawie z powództwa prałata Ryszarda O. nie wzięła pod uwagę zeznań naocznego świadka, który pracował na plebanii przy rozdziale darów z zagranicy i mieszkał naprzeciwko kościoła. Inny sędzia napisał, że nasz tygodnik ma charakter antyklerykalny, więc nie może podawać obiektywnej prawdy nt. kleru. Dwóch sędziów dziękowało na sali sądowej duchownym za to, że zechcieli się „osobiście fatygować” na rozprawę. Większość takich kapturowych procesów kończy się kilkudziesięciotysięcznymi nawiązkami, zwykle na Caritas, i – niewiele tańszymi – przeprosinami w ogólnopolskich pismach. Gnębią nas również klerykalni prokuratorzy, często za to, że żądamy od nich ścigania duchownych przestępców, np. nakazują stawić się na końcu Polski na przesłuchanie nie tylko autorom tekstów, ale również mnie lub moim zastępcom. Mam nadzieję, że minister Ziobro położy kres temu rażącemu bezprawiu i niesprawiedliwości w podległym mu sektorze oraz rozliczy nieuczciwych podwładnych w imię konstytucyjnej równości obywateli oraz bezstronności sądów. Amen. ¤¤¤
Niedawno zatrudniłem jednego z najlepszych adwokatów w Polsce (najlepszy w Łodzi w rankingu „Rzeczpospolitej”), który już wygrał dwie sprawy dla „FiM”. Kilka skarg skierowaliśmy do Trybunału w Strasburgu. Jednak z powodu wypłaty wielkich odszkodowań po klerykalnych wyrokach łódzkich sędziów nasze wydawnictwo znalazło się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Jestem jednak zdeterminowany, aby ratować gazetę. Postanowiłem dofinansować firmę z zysków ze sprzedaży książki z moimi komentarzami. Proszę wszystkich, których na to stać, o jej zakup. JONASZ
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r. dybym na podstawie amerykańskich mediów miał opowiedzieć Państwu o zamorskiej wizycie prezydenta Kaczyńskiego, miałbym kłopot. Najważniejsze stacje telewizyjne – ABS, CBS, NBS – w swych głównych dziennikach nie poświęciły jej bowiem ani sekundy.
G
góralskiego od ucha, a z podłogi aż wióry leciały. Żydów pan prezydent, jak się zdaje, nie do końca do polskiej prawicy przekonał. Liche efekty siłą rzeczy musiały się więc zderzyć z gromkimi zapowiedziami. Sukces wieszczono przecież, zanim w ogóle prezydent opuścił polską przestrzeń powietrzną. Minister Sikorski po powrocie z USA
GORĄCE TEMATY zrozumienia. Zniesienie wiz oznacza bowiem napływ nowych rąk do pracy, czyli niepotrzebną konkurencję do czarnej roboty. A chałup z azbestu do rozbiórki jest w Stanach coraz mniej. Ostatecznie więc, żeby jakoś przykryć wizowy blamaż, zakomunikowano, że być może za jakiś czas zniesione zostaną wizy dla uczniów, studentów i pracowników naukowych,
COŚ NA ZĄB
American dream Tymczasem nawet wtedy, gdy wyłącznie protokolarny wymiar tej wizyty był już dla wszystkich oczywisty, prezydent Kaczyński dalej uprawiał propagandę sukcesu, wmawiając polskiej publiczności, że była ona ponad jego oczekiwania, zaś jego brat oznajmił, że dopiero teraz, kiedy Bush poznał Polaka zaangażowanego w walkę z komuną po stronie „Solidarności”, szczerego katolika i prawicowca, stosunki polsko-amerykańskie nabiorą nowego wymiaru i aż szkoda, że jako kraj zmarnowaliśmy pod tym względem kilkanaście lat (sic!). Hucpa tej wypowiedzi była tak samo krzycząca jak banał „wydarzenia”: fotka przed kominkiem, shake hand dla prasy, spotkanie z przedstawicielami Senatu, Polonii i Żydów. Polonia, która na Kaczyńskiego głosowała w 80 proc., była nim zachwycona, grała
dawał do zrozumienia, że prezydent Bush i jego administracja doczekać się naszego Kaczyńskiego nie mogą. Także minister Meller sugerował, iż sukces jest przesądzony. Słyszeliśmy o przełomie w polityce wizowej, o jakościowej zmianie, jeśli chodzi o finansowe wspieranie polskich sił zbrojnych, o przełomie w realizacji offsetu związanego z F-16. Jak wiadomo – nic z tych rzeczy. Wizy wręcz z góry wyłączono z planu rozmów. I racja – prawo amerykańskie jest w tym względzie jasne i dla jednej z kilkudziesięciu nacji tworzących ten kraj nikt nie będzie robił wyjątków. Tym bardziej że sprawa wiz ma swoje drugie dno, o którym w Polsce się nie pisze, bo nie wypada. Otóż ich zniesieniu niechętni są Polacy, którzy mieszkają już w Stanach, i dają to władzom amerykańskim do
a więc dla tych, którzy już dziś nie mają najmniejszych kłopotów z ich otrzymaniem. W rezultacie końcową miarą sukcesu Kaczyńskiego okazało się to, że „nie było katastrofy” (red. Bogumił Luft i koledzy, „Loża prasowa” TVN 24, 12 lutego). Obóz władzy nabrał również wody w usta na temat wypowiedzi
prezydenta o stosunkach polsko-rosyjskich. Stawianie z Ameryki warunków Putinowi – a to żeby z Polską rozmawiał via Waszyngton; a to co do miejsca ewentualnego spotkania – było w najwyższym stopniu niestosowne. Kaczyński próbował się potem wywinąć z tej kompromitacji, lecz nieudanie, bo ona miała miejsce na oczach telewidzów TVN.
wolność miłuje i potrafi się dla niej poświęcić, czego najnowszym dowodem w całym łańcuchu dowodów historycznych jest nasze lojalne zaangażowanie w przywracaniu wolności w Iraku, Afganistanie i Kosowie, a wcześniej w Ameryce. Jaką więc wolność miał Bush na myśli? Nie mam wątpliwości, że wypowiadając to akurat zdanie do nietypowego, bo niejako dubeltowego rozmówcy, na dodatek o widocznych skłonnościach autorytarnych, prezydent Bush mógł mieć na myśli prawo każdego człowieka do wolności osobistych. A więc prawo do wolności przekonań, wolności słowa, do demonstrowania swoich poglądów, do wolności od zakazów zrodzonych z fobii polityków. Amerykanie nie tylko mają fisia na punkcie takiej wolności. Oni ją praktykują. Gdy Bush ponownie kandydował na prezydenta, na ekrany amerykańskich kin wszedł film Michaela Fot. PAP/EPA/MATTHEW CAVANAUGH Moore’a „Fahrenheit 9.11”, który przerabiał Busha na miaI ostatnia już refleksja związana zgę. Nie przyszło mu jednak do głoz tą podróżą. George W. Bush skiewy, by po zwycięstwie, obchodząc borował do prezydenta Kaczyńskiego kiem konstytucję, powołać do życia zdanie znaczące. Brzmiało ono nastęjakiś republikański komitet kinemapująco: „Cieszę się, że poznałem kotografii, którego zadaniem byłoby goś, kto rozumie dobrze różnicę miępilnowanie „obiektywizmu” kina dzy wolnością a brakiem wolności”... i „etyki” jego twórców... O co chodzi? – chciałoby się zaMAREK BARAŃSKI pytać. Polska jest przecież wolna,
GŁASKANIE JEŻA
Prawdziwych Polaków rozmowy Tysiąc razy albo i więcej Radio Maryja powinno zostać zdelegalizowane za szerzenie nienawiści religijnej, narodowościowej, etnicznej, politycznej. Nie zostało z powodu strachu kolejnych ekip rządzących. No więc teraz rozgłośnia Rydzyka będzie delegalizować innych. Niewykluczone, że zacznie od nas. Krasnoludki mówią, że już zaczęła! Każdy, kto choć kilka razy w życiu słuchał audycji toruńskiej rozgłośni i choć raz jedyny trzymał w ręku Kodeks karny, potrafi wskazać paragrafy, które radio ojca dyrektora rażąco naruszyło i narusza. Niby grożą za to grzywny, a nawet więzienie. Niby... ¤¤¤ Tymczasem w pewnym toruńskim budynku takie oto tajne i ciche „prawdziwych” Polaków rozmowy toczyły się kilka dni temu... Chór rządowy: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja! Rydzyk: – Dobra, dobra... Teraz i na zawsze... musimy skończyć z tak zwaną wolnością niektórych mediów. Zapamiętajcie sobie, że w tym kraju nie będzie wolności dla wrogów wolności! Marcinkiewicz: – Już gdzieś to słyszałem... Czy to nie cytat z Hitlera? Rydzyk: – Nieważne. Ważne, że celny. Panowie, oczekuję propozycji, a później działań!
Marcinkiewicz: – Tylko problem w tym, że mamy konstytucję gwarantującą... J. Kaczyński: – Zamknij się! Konstytucję można zmienić. Co nie, bliźniak? L. Kaczyński: – Jasne. Już pracujemy nad nowelizacją, tylko że to długa droga. Rydzyk: – Dla mnie za długa. Oczekuję natychmiastowych działań. Powiedziałem: natychmiastowych! Choćby taki „Fakt”... Robi prowokację i ośmiesza przed całą Polską mnie i ministra rolnictwa. A wy nic nie robicie. Dorn: – Jak to nic? Niezwłocznie, to znaczy w ciągu miesiąca, wyjdzie ustawa zabraniająca pismakom takich prowokacji. Będziemy światowymi prekursorami prawdziwej, bo podwójnej wolności słowa. Takiej, że pisać będzie wolno, ale to, co będzie wolno. Tak jak sobie tego życzyłeś, ojcze, na łamach „Naszego Dziennika”. Rydzyk: – I za to cię właśnie, Ludwiś, lubię. A na ten przykład z „Faktami i Mitami” co zrobimy? A dokładniej: kiedy raz na zawsze zamkniemy im mordy w imię Zbawiciela? Ziobro: – W tej materii, drogi ojcze, proszę łaskawie spuścić się na mnie... Rydzyk: – Słucham??? Ziobro: – To znaczy zdać się na mnie. Wynalazłem taki oto modus operandi: co
3
tylko łobuzy napiszą i wydrukują, to do sądu. Dziesięć numerów tego szmatławca – dziesięć spraw sądowych. Albo i dwadzieścia. Sto numerów – dwieście spraw. Nawet jak się pomylą w prognozie pogody – pod sąd! Rydzyk: – A co, jak powygrywają? Ziobro: Wielebny ojcze, kto w tym kraju jest ministrem sprawiedliwości? Rydzyk: – No niby ty... Ziobro: – A komu podlegają sędziowie i prokuratorzy? Rydzyk: – Zuch chłopak, to lubię... L. Kaczyński: – A w dodatku to ja i tylko ja mianuję sędziów, więc... Rydzyk: – Cicho! Czy wysłaliście stosowne dyrektywy? Ziobro: – Natychmiast po wyborach. Już mamy plony. Na przykład ten odszczepieniec Jonasz napisał, że Ziemia krąży wokół Słońca. Rydzyk: – Przecież krąży... Ziobro: Może i tak, ale gość jest humanistą i nie potrafił tego udowodnić przed sądem. Czyli nierzetelność dziennikarska, brak dowodów, a więc dwadzieścia tysięcy do zapłaty. Dobrze to porachowałem, ojcze: tu dwadzieścia tysięcy, tam trzydzieści i wykończymy gada i to jego piśmidło. Rydzyk: – W majestacie prawa?
Ziobro: – Jak najbardziej. Rydzyk: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. ¤¤¤ Oczywiście, powyższa rozmowa nie mogła się nigdy nie odbyć. Przecież nie w kraju prawa. Tak naprawdę jest tylko projekcją wyobraźni piszącego te słowa. Ale czy chorej wyobraźni? Wydarzenia ostatnich tygodni wskazują, że w taki właśnie sposób obecna jedynie słuszna władza postanowiła wykończyć wolne, acz cholernie niewygodne media. Sposób tyleż prosty, co skuteczny, a opatentowany w USA w latach 50. Przez blisko sześć lat istnienia „FiM” szczyciliśmy się tym, że do sądów chodziliśmy sporadycznie, a procesy najczęściej wygrywaliśmy. Było ich może z pięć. Teraz niemal nie ma tygodnia, żeby listonosz nie przyniósł jakiegoś pasztetu. Do tej pory było tak, że jeśli napisaliśmy źle o osobniku X, ujawniając na przykład jego korupcyjne układy, to taki X milczał przerażony. Ale nie teraz. Z moich danych wynika, że obecnie jest inaczej. Teraz do pana X telefonuje adwokat Y i mówi: – Proponuję panu złożenie pozwu przeciw „FiM” i gwarantuję w stu procentach, że wygramy. Takich kurialnych adwokatów, którzy sami sobie wyszukują klientów, jest co najmniej trzech. Znamy ich nazwiska i nazwiska ich patronów. W jurysdykcji funkcjonuje termin „zbrodnie sądowe”, który to termin dotyczył sędziów ferujących wyroki w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Historia zatoczyła koło... MAREK SZENBORN
4
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Geje w Watykanie W katolickich Włoszech najstarsi ludzie nie pamiętają, aby jakaś książka narobiła więcej wrzawy niż „Przeminęło z wiatrem w Watykanie” („Via col Vento in Vaticano”). Autorem tego demaskatorskiego dzieła ujawniającego współczesne, ciemne sprawki papiestwa jest... duchowny – Luigi Marinelli. Wielebny Marinelli, po wielu latach pracy w Kongregacji do spraw Kościołów Wschodnich, przebywa na zasłużonej emeryturze i ma dużo wolnego czasu. Napisał więc książkę odsłaniającą kulisy Watykanu, za którą został pozwany przez papieski sąd w Palazzo della Cancelleria. Nie stawił się. Grozi mu też ekskomunika, ale Marinelli za bardzo się tym nie przejmuje, bo książka sprzedaje się jak świeże bułeczki. Tymczasem Włochy są poruszone, a Watykan wściekły. Co się stało? Krystian Piotrowicz, recenzent książki, pisze: „Najstarsi ludzie nie pamiętają, by jakaś książka zrobiła w katolickiej Italii więcej wrzawy niż ta licząca zaledwie 288 stron praca, napisana przez prawdziwego eksperta kuchennych schodów Stolicy Apostolskiej. »Przeminęło z wiatrem w Watykanie« to zbiór epizodów, w których nazwiska bohaterów zmienione są tak zgrabnie, że każdy domyślić się może, kim jest prawdziwy bohater. Tematem opowieści jest zaś seks, pieniądze i walka o władzę. Dowiadujemy się pikantnych szczegółów o świątobliwych zakonnicach i ich
kochankach, prałatach gejach i ponurych rzezimieszkach w purpurze. Można oczywiście powiedzieć – nic nowego pod słońcem – i wzruszyć ramionami. Gdyby nie to, że wszystkie opisywane postacie to ludzie piastujący w dalszym ciągu swe wysokie funkcje w hierarchii Kościoła...”. Piotrowicz bardzo zmyślnie zauważa, że temat książki łączy się z watykańską wizytacją wszystkich 229 amerykańskich seminariów duchownych i domów formacyjnych księży. „Instrumentum laboris” – robocza instrukcja dla inspektorów, wydana przez Kongregację Wychowania Katolickiego, nakazuje im szukać w seminariach dowodów
rasa pozostająca na usługach wielkiego kapitału lubi napuszczać biednych ludzi na innych, jeszcze biedniejszych. Skłócone, zantagonizowane społeczeństwo jest łatwiejsze do rządzenia i do wykorzystywania. „Niektórzy nasi bezrobotni są coraz bardziej bezczelni. Pracują za granicą, a w Polsce dla przywilejów udają, że nie mają pracy” – donosi na pierwszej stronie dziennik „Metro”, wydawany przez koncern Agora (ten od „Gazety Wyborczej”). Ów dziennik to bezpłatna gazeta rozdawana na ulicach większych miast. A na czym polega bezczelność polskich bezrobotnych, pławiących się w przywilejach i luksusach, które funduje im polskie państwo za pieniądze, jakie od ust odejmuje sobie m.in. prezes Rapaczynski, wydawca „Metra”? Czym bezrobotni tak zdenerwowali multimilionerów ze spółki Agora SA, czyli ludzi, którzy stali się bogaci dzięki sprytnej prywatyzacji dobra społecznego, jakim była w swych początkach „Gazeta Wyborcza”? Otóż ci podli i upadli moralnie bezrobotni, zapieprzając w kraju lub za granicą na czarno, bezczelnie wyłudzają darmową opiekę medyczną, jaką funduje im Urząd Pracy. „Metro”, demaskując arogancję bezrobotnych (artykuł zaopatrzono w stosowne upozowane zdjęcia i rysunki roboli leserów), powołuje się na autorytet niejakiej Magdaleny Swanson, sądząc ze zdjęcia, dwudziestokilkuletniej siksy, która stwierdza: „Długotrwałe bezrobocie to bzdura. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś
P
na istniejący w nich homoseksualizm (według watykańskiej terminologii – „nieuporządkowane zachowania seksualne”). To przecież prawda – stwierdza autor – że Watykan postanowił obarczyć gejów winą za kryzys pedofilski w Kościele rzymskokatolickim w USA. Jest to oczywiście idiotyczna i kłamliwa zasłona dymna, bowiem absolutnie nie ma naukowych dowodów na związek homoseksualizmu ze skłonnościami pedofilskimi. Gejom wyznaczono rolę kozła ofiarnego w tej sprawie. Niestety, ta 13stronicowa instrukcja nic nie mówi o gejach w Watykanie. Czyżby ich tam nie było? Marinelli udowadnia, że są, nawet na najwyższych szczeblach hierarchii, a tym samym walka z homoseksualizmem, uważanie go za grzech śmiertelny czy występek przeciw naturze to kolejne przejawy obłudy, maskarady i kłamstw Kościoła. Jaki z tego wniosek? A potłuc te wszystkie oszustwa Krk o kant konfesjonału i jak najszybciej wydać w naszym kraju „Przeminęło z wiatrem w Watykanie”. Czy katolicka Italia, w której sprzedano już około pół miliona egzemplarzy tej książki, ma być lepsza od katolickiej Polski? Tylko nie wiem, czy najbrzydsze państwo w Europie na to zezwoli. Jakie to państwo? Nie wiecie? Państwo Kaczyńscy! ANDRZEJ RODAN
żył np. przez pięć lat bez dochodu i pracy”. Jaka Pani bystra, Pani Swanson! To rzeczywiście niemożliwe! Ale odłóżmy żarty na bok. Tego typu głupawe i bezczelne teksty to stały motyw w publikacjach nie tylko dla elit, ale także w wydawnictwach dla najbiedniejszych czytelników. Ich celem jest wywołanie i wykorzystanie zawiści i złości (o co w Polsce nietrudno) jednej części społeczeństwa – przeciwko drugiej. Chodzi o to, aby nie powstało żadne poczucie solidarności wśród już wykluczonych i kandydatów na bezrobotnych. Aby rozbić społeczeństwo na osamotnione, bezmyślne jednostki, walczące o przetrwanie. Próbuje się zatuszować prosty fakt, że praca na czarno jest jedynym sposobem przerwania setek tysięcy ludzi, pozostawionych bez środków do życia i bez możliwości legalnego zatrudnienia. Oczywiście, że część spośród pracujących nielegalnie odmawia podjęcia pracy legalnej. Czy ktoś, kto zarabia na czarno na przykład 1000 zł i ma jeszcze na utrzymaniu 2 osoby, może zgodzić się na legalną pracę za 650 złotych? Byłby nie tylko idiotą, przyjmując taką ofertę, ale na dodatek samobójcą. Przecież dla wielu ludzi w Polsce liczy się każda zarobiona złotówka! Państwu Redaktorstwu, którzy zlecają zastraszonym i nieustannie zagrożonym bezrobociem dziennikarzom pisanie kawałków tak ogłupiających jak wyżej cytowany, życzymy z całego serca życia w takich luksusach, w jakich pławią się owi „bezczelni bezrobotni”. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Bezczelni bezrobotni
Prowincjałki Przed sądem w Toruniu stanął 32-letni Michał R. Prokuratura oskarża go o brutalny gwałt i zabójstwo swojej 29-letniej kuzynki. Zmasakrowane ciało ukrył w tapczanie, gdzie przeleżało trzy tygodnie. Zeznał, że nie był to gwałt, tylko ostry seks, i nie zabójstwo, a wypadek. Co do ciała w tapczanie, tłumaczył, że nie darowałby sobie, gdyby tak piękną kobietę zakopano w ziemi, dlatego znalazł jej godne miejsce. Psychiatrzy stwierdzili, że Michał R. jest normalny. AH
JAK JEST, JAK NIE JEST?
W bydgoskim liceum jedna z nauczycielek wystawiała dobre oceny w zamian za seks z uczniami. Współpraca układała się wyśmienicie. Sprawa się rypła, kiedy jeden z młodzieńców zakapował belferkę u dyrekcji po tym, jak nie sprawdził się w łóżku i następnego dnia zarobił jedynkę z odpowiedzi. I po co było wycofywać ze szkół wychowanie seksualne? AH
PŁATNA ER(L)EKCJA
Na gorącym uczynku złapano złodziei, którzy włamali się w nocy do zielonogórskiego sex shopu. Próbowali ukraść dwa wibratory ręczne, jeden elektryczny, kajdanki, pejcz i „hiszpańską muchę”. Sprawcami okazali się... 63-letni mężczyzna i jego starsza o trzy lata siostra. AH
STAROŚĆ TEŻ RADOŚĆ
Dyrektor jednej ze szkół samochodowych w Sieradzkiem wydał wewnętrzne zarządzenie dotyczące długości spódnic. „Ze względu na męski charakter szkoły, w celu nieodciągania uwagi uczniów od nauki, spódnice i sukienki noszone przez żeńską część personelu nie powinny pokazywać kolan” – czytamy. W szkole pracują trzy kobiety, każda w wieku okołoemerytalnym. AH
DMUCHA NA ZIMNE
Na przystanku w Pabianicach o godzinie 2 w nocy para młodych ludzi uprawiała seks. Wezwanym na miejsce strażnikom miejskim zmiękło serce i postanowili poczekać z mandatem, aż tamci skończą. Czekali do godz. 5. AH
DŁUGODYSTANSOWCY
Staruszka z Kraśnika zgłosiła na policję kradzież półtorametrowej prywatnej figury Matki Boskiej, która od pięciu lat stała przed jej domem. Rzeźba stanowiła dla niej prawdziwą świętość i codziennie zanosiła do niej modlitwy. Złodzieje mieli sporo roboty, bowiem Matka Boska była solidnie przykręcona do postumentu. Kraśnicka policja intensywnie szuka złodziei. AK
GDZIE JESTEŚ, MATKO?
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE (...) obawiam się religijno-politycznych zapędów prezesa PiS. Wygląda bowiem na to, że aspiruje on także do roli stróża kościelnego porządku w państwie wyznaniowym, za jakim tęskni. (...) A my nie czekamy na proklamację Kościoła IV Rzeczypospolitej pod jakimkolwiek partyjnym patronatem (...). (ks. Jacek Prusak, jezuita)
¶¶¶
Wina za to, co słychać w Radiu Maryja, leży również po stronie polityków, którzy chcą instrumentalnie wykorzystywać to radio. (bp Tadeusz Pieronek)
¶¶¶
Kościół nie utożsamia się z żadną partią polityczną. Nawet z najlepszą opcją. Niech politycy zostawią to radio. (apb Tadeusz Gocłowski)
¶¶¶
Od rządu oczekuje się, że nie będzie się zachowywał jak Miss Polonia, która ma się podobać, ale będzie rządził. (Bronisław Komorowski, PO)
¶¶¶
Za pieniądze z parkingów powinniśmy budować statki. Rząd o to zadba. (Zbigniew Wysocki, nowy minister transportu)
¶¶¶
Znam, nie chwaląc się, wszystkich ważnych ludzi sportu we Włoszech, więc pomogę naszej ekipie ze wszystkich sił. Zajmuję się obecnie obsługą wizyty premiera Kazimierza Marcinkiewicza. (Zbigniew Boniek)
¶¶¶
Jestem Jezusem Chrystusem polityki.
¶¶¶
(Silvio Berlusconi)
Można obłożyć obsceniczne i pornograficzne pisma wysokim podatkiem. (Jarosław Kaczyński)
¶¶¶
Panu Relidze to zazdroszczę tej ręki z nożem.
(Jan Rokita) Wybrała OH
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
NA KLĘCZKACH
KACZY BUBEL Uchwalona w szaleńczym tempie ustawa o tzw. becikowym zaczyna sprawiać kłopoty – na razie warszawskim urzędnikom. Okazuje się, że jeśli rodzice są zameldowani w dwóch gminach, mogą otrzymać becikowe... dwa razy. Wniosek składa się bowiem nie w miejscu zameldowania dziecka, tylko rodzica, a ponieważ urzędnicy nie mogą wymagać od matki informacji o miejscu stałego pobytu ojca (i odwrotnie), pieniądze wypłacane są podwójnie. A co jak mamusia ma siedem bobasów od siedmiu różnych tatusiów, a każdy jest gdzieś za siedmioma górami? To się nazywa biznes! OH
RATOWANIE (BEZ) GŁOWY rynek, włączył się Episkopat Polski. Biskupi wydali specjalne oświadczenie, w którym potępiają zamieszczenie na pierwszej stronie pisma przerobionego wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej: w miejsce twarzy Maryi wmontowano wizerunek piosenkarki Madonny, a zamiast twarzy Dzieciątka – twarz córki piosenkarki. Pismo najpierw potępili paulini, a grupy dewotów zmusiły dwóch reklamodawców – Philipsa i Orange – do wycofania reklam z „Machiny”. W końcu wydawca przeprosił paulinów za obrazę uczuć religijnych. AC
i wibratorem”. Podczas rozprawy „Konjo” dzielnie odpierał zarzuty Kłoczki oraz miejscowego lidera LPR – Józefa Skrockiego. Tego ostatniego sąd w końcu wyprosił za drzwi, kiedy jednego ze świadków wyzwał od kłamców. W ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku artysta poprosił o dożywocie, swoją obecność w sądzie porównując do represji SB. Jednakże sąd, o dziwo, „Konja” uniewinnił. Oj, chyba minister Ziobro znowu musi osobiście przyjrzeć się sprawie. A
OCHOTNIK
Ksiądz Edmund Szaniawski, egzorcysta maryjnego sanktuarium w Licheniu, w zeszłym roku przyjął ponad 1300 osób – donosi prasa. Daje to średnią ponad 3,5 opętanego dziennie. Trzeba więc przyznać, że Szaniawski w swojej profesji jest wręcz przodownikiem pracy. Z naszych informacji wynika jednak, że znakomita większość przybyłych doń potrzebowała nie tyle pomocy szamana, co psychiatry. No cóż, opętani czy nie, najważniejsze jest to, że ludzie przyjeżdżają do Lichenia, gdzie nie mogą przejść pięciu metrów, żeby nie potknąć się... tu o skarbonkę, tu o skrzyneczkę... KC
FAKT CZY MIT? To, że w Polsce żyją sami katolicy, stale przypominają nam jedynie słuszne media, jak Radio Maryja czy Telewizja Trwam. Ostatnio dołączył do nich także klerykalny „Fakt” (pewnie w ramach ekspiacji za prowokację wobec ministra Jurgiela), zamieszczając całą rozkładówkę świętych katolickich, do których należy gorliwie zwracać się w razie nagłej potrzeby. Niemiecka gazeta – nazywając przedstawionych kanonizowanych „naszymi świętymi” – nawet nie dopuszcza myśli, że w Polsce żyją jeszcze wyznawcy innych religii czy ateiści. MAR Fot. BAR
KWA, KWA, KWA... „Tą wizytą rozpoczynam przegląd struktur partii w terenie. Będę we wszystkich okręgach wyborczych” – oznajmił Jarosław Kaczyński, wysiadając z przepięknej limuzyny. Na pierwszy ogień poszedł Koszalin. Gdy już się wygramolił, otoczony ochroniarzami, spotkał się z „aktywem”. Zagrzewał do działania, gonił do partyjnej roboty, bo uważa, że w Koszalińskiem PiS ma jeszcze dużo do zyskania. „Aktyw” jednak nie przejawił entuzjazmu, gdyż Kaczyński nie dał słowa, że reaktywuje województwo koszalińskie, spuszczone przez Buzka. W zamian obiecał pomoc w budowie dróg, ale dotąd bez efektów. Może „aktyw” przeczytał już o planach ministra infrastruktury, który co prawda mówi, jakie fantastyczne drogi wybuduje, ale po cichu przeznacza pieniądze z dróg na kolej. Tak więc optymizm lokalnych liderów PiS był urzędowy, a „masy” po spotkaniu z naczelnikiem Polski wyglądały jak po zjedzeniu cytryny. Nie wyszło nawet odśpiewanie hymnu „Boże, coś Polskę”. Melodia skonała, zanim zebrani ją podchwycili. WJ
MARYJNA „MACHINA” W kampanię promocyjną młodzieżowego pisma „Machina”, które po 4-letniej przerwie wraca na
Jakub Osina (na zdjęciu), radny SdPl z podlubelskiego Świdnika, złożył oświadczenie, w którym domaga się umieszczenia go na tzw. liście Rydzyka. Tworzenie „czarnych leksykonów” – z nazwiskami osób, które nie wyznają poglądów środowiska Radia Maryja, a będą ubiegać się o mandaty samorządowców w najbliższych wyborach – postuluje jeden z pretorianów tatki Tadeusza, prof. Jerzy Robert Nowak. – Będę dumny, gdy swoją polityczną infamią obłoży mnie ten sam paszkwilant, który w przeszłości czynił to w stosunku do Jacka Kuronia i Aleksandra Małachowskiego – twierdzi Osina. IS
3,5 DIABŁA NA DZIEŃ
INWAZJA MOCY Po ulicach Łodzi kroczą – oprócz policyjnych – patrole... modlitewne! To inicjatywa wymyślona przez jezuicką grupę Mocni w Duchu. Natchnione grupki kroczą zabłoconymi ulicami miasta, a gdy dotrą pod szkołę, urząd, siedzibę firmy (np. „FiM”) bądź sklep (zwłaszcza monopolowy) – obmodlają budynek razem z inwentarzem. Akcja trwać będzie aż do kwietnia, do przyjazdu Terry Borg – amerykańskiej ewangelizatorki, jeżdżącej po świecie i modlącej się w intencji miast. WZ
NA STOS KONJA!
MARIA NIE SŁUCHA MARYI
Sąd Grodzki w Olecku poświęcił dwa dni na sprawę Pawła „Konjo” Konnaka, członka zespołu Big Cyc. Za słynącego z ciętego dowcipu „Konja” zabrał się prawicowy wiceprzewodniczący rady miasta Grzegorz Kłoczko. W serii „artykułów” wytknął on artyście używanie słów obscenicznych w obecności nieletnich. Do deprawacji najmłodszych miało dojść podczas lipcowej imprezy Przystanek Burmistrz. Tamże „Konjo”, kpiąc z tandetnej subkultury dresiarzy oraz kiboli, rzucał ze sceny teksty: „Złoty łańcuch masz na klacie, każda laska zdejmie gacie” oraz „Witamy chlebem, solą
W marcu ubiegłego roku Stowarzyszenie Rodzin Katolickich z Poznania złożyło do tamtejszej prokuratury zawiadomienie o przestępstwie najcięższym w RParafialnej, czyli o obrazie uczuć religijnych. Chodziło o to, że na okładce tygodnika „Angora” ukazał się Lech Wałęsa słuchający Radia Maryja, zaś w tle widniał obraz Marii, która zasłaniała uszy (to nas akurat nie dziwi). Po prawie rocznym śledztwie prokuratura zdecydowała, że sprawa zostanie umorzona, gdyż Maryja była jedynie tłem, zaś – UWAGA! – rozgłośnia ojca Rydzyka nie jest przedmiotem czci religijnej! OH
Polskie ratownictwo kryzysowe odniosło kolejny sukces. Tym razem w okolicach Wałbrzycha. 6 lutego 10-letnia dziewczynka z psem oddaliła się z domu w nieznanym kierunku. Incydent miał miejsce o 14.30 – świadków nie było. Zgodnie z zeznaniami rodziców, o godz. 16 pies wrócił, ale bez dziewczynki. Rodzice zgłosili się na policję z prośbą o pomoc. Niestety, pies odmówił zeznań. Wobec powyższego o godz. 19 zarządzono poszukiwania, a około godz. 20 komendant miejski włączył do akcji wałbrzyski oddział prewencji, który wspomogli policjanci z Wrocławia – w sumie dwustu funkcjonariuszy, do czego doliczyć trzeba jeszcze liczne grono strażaków i taksówkarzy. Rysopis zaginionej stale nadawano w stacjach radiowych. Dziecko zostało odnalezione o godz. 22. U babci... DJM
DARY LOSU Za ponad 100 dni nasz kraj nawiedzi Benedykt XVI. Już teraz ludziska na potęgę przygotowują dary dla „Ojca Świętego”. Papież wywiezie z naszego kraju tony różnego rodzaju suwenirów. I tak na przykład ks. proboszcz Ryszard Olszewski z Pabianic pragnie podarować Papie miniaturkę pomnika Jana Pawła II, który stoi na placu przed... jego kościołem. Z kolei łódzkie karmelitanki, choć bose, postanowiły wyhaftować stułę na święte ramiona; nie mogą się tylko zdecydować, jaki będzie wzór. Jan Cygan, łódzki piekarz, zabiera się do pieczenia metrowego chleba w kształcie łodzi; Edyta Jóźwik z Opoczna od marca będzie tkać ogromny (136 na 160 cm) gobelin z papieskim herbem. OH
PREZENT Na Kaszubach stanie kolejny pomnik Jana Pawła II. Radni wcale nie bogatego Bytowa uznali, że będzie to najlepszy prezent dla mieszkańców z okazji 660-lecia miasta. Powołano więc specjalny
5
komitet, a ponieważ monument będzie dużo kosztować – odbędą się kwesty i festyny, do przedsiębiorców zostaną wysłane listy błagalne (ciekawe, kto odważy się odmówić), a każdy będzie mógł zakupić cegiełkę ze swoim nazwiskiem, która później zostanie wmurowana w cokół pomnika... Organizatorzy szykują też niespodziankę dla Benedykta XVI – chcą, aby poświęcił kamień węgielny pod tę ważną miejską inwestycję. WZ
POMNIK ZA ZIEMIĘ Proboszcz parafii św. Aleksandra w Suwałkach zezwolił łaskawie, by na jego terenie, w sąsiedztwie konkatedry, stanął pomnik Jana Pawła II, ale w zamian natychmiast zażądał działki w innej części miasta. Parafia zainteresowana jest gruntami przy ul. Armii Krajowej. Wszystko wskazuje na to, że przykościółkowe władze miasta zgodzą się na ten rozbój w biały dzień, finansując też – oczywiście – wspomniany pomnik, który ma kosztować prawie 250 tys. zł. RP
NOWA KRUCJATA, STARA GŁUPOTA Polska ma LPR, a Włosi mają swoją Ligę Północną. Jest to skrajnie nacjonalistyczna partia opowiadająca się za oderwaniem północnej części Włoch (bogatszej i uprzemysłowionej) od biednego południa tego kraju. Liga Północna to uczestnik rządzącej Włochami prawicowej koalicji w rządzie Silvio Berlusconiego. Jej lider Roberto Calderoli, który jest ministrem do spraw reform, zaapelował do papieża Benedykta XVI o ogłoszenie krucjaty przeciw wyznawcom islamu. W wywiadzie dla wpływowego włoskiego dziennika „La Repubblica” stwierdził, że obecny papież powinien wziąć przykład ze swoich poprzedników, a szczególnie Innocentego XI, który błogosławił wojskom chrześcijańskim biorącym udział w wiktorii wiedeńskiej w 1863 roku... Włochom serdecznie współczujemy. JP
6
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Kler wlazł w pożytek Niespotykany cud wydarzył się podczas wyborów przedstawicieli organizacji społecznych do tak zwanej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Wzorem cywilizowanego świata, organizacje społeczne zajmujące się ubogimi, bezdomnymi, dziećmi, niepełnosprawnymi, edukacją, kulturą itp. także w Polsce mają swoją reprezentację. Od 2003 r. działa w naszym kraju wspomniana Rada Działalności Pożytku Publicznego. Za rządów Marcinkiewicza afiliowana jest przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej, poprzednio zaś – przy ministrze gospodarki. Od samego początku największe emocje budziło to, kto ma w tej Radzie reprezentować organizacje pozarządowe. Dyskusja dotyczyła tego, czy minister ma prawo powołać kogo chce, czy należy zorganizować wybory. Jerzy Hausner zgodził się, że wśród organizacji pozarządowych zostaną zorganizowane nieformalne prawybory, a ich wyniki minister wykorzysta przy tworzeniu Rady. W 2003 r. tak się stało
– kto zdobył najwięcej głosów, ten wchodził w skład Rady. W tym roku miało być podobnie. Takie same zgłoszenia, takie samo głosowanie, tylko wyniki nieco inne. Ludzie Kościoła (ks. Stanisław Słowik, dyrektor Caritasu Diecezji Kieleckiej, oraz Tomasz Bilicki z Kościelnego Centrum Służby Rodzinie) głosowanie... przegrali. Najgorszy wynik osiągnął Bilicki – otrzymał tylko pięć głosów na 123 możliwe. Taki wynik jest w swej wymowie jednoznaczny – społecznikom nie jest po drodze z ludźmi Kościoła kat. Minister jednak nie pozostał bezczynny i natychmiast zareagował na to bezeceństwo – wbrew głosowaniu powołał kościelnych reprezentantów do Rady. Jakże mógł nie powołać, skoro jest ministrem w rządzie taty Rydzyka, a na dodatek Radzie dodano w tym roku nowe uprawnienie: wskazuje ona kandydatów do komitetów nadzorujących wydawanie europejskiej kasy. Czyż dzielenie pieniędzy może odbywać się bez księży?! AH, MP
Termometr antybecikowy Jeszcze w tym roku pewien polski wynalazca zapowiada wprowadzenie do sprzedaży elektronicznego termometru owulacyjnego, pozwalającego zwolenniczkom naturalnych metod planowania rodziny na automatyczny pomiar temperatury podczas snu. „Rewolucyjny wynalazek” po raz pierwszy został zaprezentowany w styczniu br. na spotkaniu zorganizowanym przez Krakowski Wydział Duszpasterstwa Rodzin. Prace nad termometrem owulacyjnym trwają nieprzerwanie od 2001 r. W tym
czasie wyprodukowano i przetestowano 15 prototypów. Na konstrukcję „śpioszka” składa się czujnik umieszczany w pochwie i połączony linką z obudową wielkości pudełka od zapałek, która mieści procesor, zasilacz i wyświetlacz. Ten zestaw mocuje się na biodrach za pomocą gumki. Wedle zapewnień konstruktora, termometr jest niemal niewyczuwalny i pozwala spać w dowolnej pozycji, a na dodatek po jego założeniu zupełnie nie ma możliwości współżycia. Koszt wynalazku – 215 zł. AK
Hymn papieski Powstał hymn dla szkół, które dostąpiły zaszczytu noszenia imienia JPII. Powinien go znać i śpiewać każdy uczeń „papieskiej” szkoły. Autorem słów i melodii jest ks. prof. Hieronim Chamski. A oto refren i pierwsza zwrotka: Patronie nasz, my Twoim śladem Chcemy się piąć aż po zwycięstwo Tyś dla nas jest żywym przykładem Ślij z nieba nam błogosławieństwo!
Nie mamy lękać się w życiu niczego Kiedy otwarte są drzwi Chrystusowi „Bóg i Ojczyzna” – hasłem każdego Kto krzyżem pierś swą odważnie zdobi. Hymn w swej bałwochwalczej formie w niczym nie przypomina pieśni o Stalinie, Mao Tse-tungu czy Kim Ir Senie. Bo przecież gdyby przypominał, to byłby okropny wstyd! AK
Specjalnością braci albertynów są bezdomni. Albertyni prowadzą przytułki, noclegownie, kuchnie i łaźnie dla ubogich. Niektórym jednak ta opieka wychodzi bokiem. Zima. Codziennie we wszystkich dziennikach pokazują nam bezdomnych, noclegownie, kotły z ciepłą zupą. Dzięki naprawdę wielkiemu poświęceniu ludzi i dużym pieniądzom wykładanym przez państwo oraz prywatnych darczyńców pomoc dociera do najbardziej potrzebujących. Pomoc tę niosą m.in. księża i zakonnicy. Niestety, często jest to pomoc za nawrócenie, a raczej jego pozory. Taki los spotkał Józefa Tomczykowskiego (na zdjęciu), kilkuletniego pensjonariusza albertyńskich placówek opiekuńczych. Musiał spędzić w albertyńskiej noclegowni przy ul. Krakowskiej oraz w Domu św. Brata Alberta przy ul. Saskiej w Krakowie ponad 5 lat. Mówi, że to czas poniżenia. Zanim trafił na bruk, a potem do noclegowni, był nauczycielem i biznesmenem, ale kilka nieudanych umów sprawiło, że konkurencja go załatwiła. Żeby spłacić długi, musiał sprzedać mieszkanie i samochód. Udało mu się znaleźć dorywczą pracę i zaczął starać się w gminie o mieszkanie socjalne. Ponieważ tymczasem nie miał gdzie się podziać, a zarobki były bardzo skromne, trafił do domu dla bezdomnych, prowadzonego przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Miał jednak daleko do pracy, zaczął więc starać się o przeniesienie do noclegowni albertynów przy ul. Krakowskiej. W końcu udało się. Po niespełna rocznym pobycie został przeniesiony do nowo wybudowanego caritasowskiego Domu św. Brata Alberta przy ul. Saskiej, który miał służyć mężczyznom wychodzącym z bezdomności. Dom wybudował sponsor. Grunty pod ośrodek miasto podarowało Caritasowi w wieczyste użytkowanie, a albertyni zajęli się prowadzeniem placówki. Jednak szybko okazało się, że ośrodek to dla braci bardziej misyjne poletko do nawracania grzeszników niż punkt charytatywny. Lokatorom wypełniali czas codziennym różańcem, okolicznościowymi mszami czy rekolekcjami. – Jeśli nie chciałem uczestniczyć w modlitewnych spędach, braciszkowie szantażowali mnie, że
Módl się albo do widzenia wyrzucą z domu. Gdy zabrakło mnie na modłach, brat Hieronim wtargnął do pokoju: – Pan jest uzależniony od nas całkowicie. Możemy wyrzucić pana natychmiast! – krzyczał na całe gardło – opowiada Tomczykowski. To przynosiło efekty. Podopieczni, nawet jeśli widzieli jakieś nieprawidłowości, ze strachu milczeli. Ale nie Tomczykowski. On nie poddawał się. O praktykach zakonników infor-
mował miejskich urzędników. Interweniował nawet w krakowskim Caritasie... Wszyscy bezradnie rozkładali ręce. Tomczykowski mówił nam o licznych przykładach wykorzystywania przez zakonników tragicznej sytuacji bezdomnych. Usłyszeliśmy m.in. że każdy, kto miał jakieś dochody, płacił czynsz w zależności od tego, ile zdołał zarobić: – Albertyni wciąż podnosili opłaty. Przy czym nigdy nie dostałem żadnego pokwitowania wpłaty. Nie pomagały moje żądania. Kiedy wprowadzałem się do Domu św. Brata Alberta, przywiozłem swoje meble i sprzęt AGD. Gdy pewnego dnia przyszedłem z pracy, wszystko znikło. Dopiero po kilku tygodniach okazało się, że moje rzeczy znalazły się u zakonników za klauzulą. Ci jednak ani myśleli o ich oddaniu. – Jak się nie podoba, to won! – usłyszałem. Tomczykowski jest szczęściarzem – w końcu przyznano mu
mieszkanie socjalne. Wreszcie będzie mógł sam decydować, w co chce wierzyć i jak żyć. Ale mebli i sprzętu AGD nie może darować, pisze więc do różnych instytucji, domaga się kontroli. Kontrole są, a jakże, ale – jak się dowiedzieliśmy w urzędzie wojewódzkim i w urzędzie miasta – dotąd polegały na sprawdzaniu fakturowych rozliczeń dotacji, które przyznano zakonnikom. O przestrzeganiu prawa do wolności sumienia mowy nie ma. – Tylko takie mamy uprawnienia. Innych kontroli nie możemy przeprowadzać – usłyszeliśmy. Nasz komentarz? Uważamy, że to zbyt łatwe wytłumaczenie. Właściwie wybieg. Placówki opiekuńcze prowadzone przez ojców albertynów korzystają między innymi z pieniędzy publicznych. To wystarczający powód do skontrolowania w imieniu podatników, jak są wydawane. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor Od redakcji: nazwisko bohatera zostało zmienione.
Władze państwowe i samorządowe przekazują rocznie miliony złotych na ośrodki dla bezdomnych, prowadzone między innymi przez Caritas i zakony. Tylko w samym Krakowie gmina przeznacza na ten cel ponad pół miliona złotych rocznie. Nie pozostawia bez wsparcia także speców od bezdomności i żebractwa, czyli braci albertynów. W ubiegłym roku (2005) zakonnicy ci dostali od miasta na kuchnie dla ubogich – 33 864 zł; na noclegownie – 9800 zł, zaś na tzw. mieszkania chronione – 28 124 zł. Łącznie: 71 788 zł. Z puli Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego przekazano im nieco mniej, bo 62 500 zł. Na realizację zadań z zakresu pomocy społecznej na kuchnię dla ubogich przy ul. Krakowskiej przypadło 16 tys. zł, zaś na mieszkania chronione dla mężczyzn wychodzących z bezdomności – 14 tys. zł. Kolejne fundusze przekazał im Małopolski Urząd Wojewódzki na realizację rządowego Programu Osłonowego Przeciwdziałania Wykluczeniu Społecznemu Osób Bezdomnych i Zagrożonych Bezdomnością – 32 500 zł, w tym na noclegownie – 22 tys. zł i 10,5 tys. zł na mieszkania chronione.
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r. Czy nurkując w szambie, można znaleźć coś więcej niż gówno? Owszem. Krakowska kuria wyłowi dokumenty dotyczące „ról i postaw oraz cierpień kapłanów pracujących na terenie archidiecezji krakowskiej w czasach PRL”... Już prawie ucichła afera związana z ujawnieniem przez Instytut Pamięci Narodowej agenturalnej przeszłości dominikanina o. Konrada Hejmy, a tu znowu powrócił temat księży – tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa i żądanie lustracji duchowieństwa. IPN jest tym razem bez winy, chociaż... – Ktoś tam przecież „małpie brzytwę” wręczył, pomagając – jak już słyszałem – rozszyfrować pseudonimy i skojarzyć je z nazwiskami kapłanów.
forma pomówienia. Jeśli takie jest oficjalne stanowisko władz kościelnych, to ja nie widzę możliwości dalszej pracy w archidiecezji krakowskiej – skomentował ks. Zaleski. Okazało się, że nikt nie ma zamiaru go zatrzymywać: – Jest wolnym człowiekiem. Może odejść – zapewnił sufragan krakowski biskup Jan Szkodoń. Jednak po kilku gorączkowych naradach gabinetowych hierarchowie zdecydowali się na ucieczkę do przodu:
POLSKA PARAFIALNA ¤ Dr Zbigniew Nawrocki (dyrektor Oddziału IPN w Rzeszowie): „Najwięcej materiałów zniszczono w ramach wydziałów operacyjnych (...). Metodycznie niszczono na przykład akta Wydziału IV, czyli zajmującego się Kościołem (...). Funkcjonariusze, którzy dokonywali tych zniszczeń na przełomie lat 80. i 90., tamte [starsze] materiały – dla nas [naukowców] o wielkiej wartości historycznej – traktowali jak śmieci, ich to nie interesowało, niszczyli przede wszystkim te aktywa, na których sami pracowali” (cyt. z Biuletynu IPN 3/2005). Zaś o „grubych rybach” Nawrocki mówi tak: „Niektóre osoby rejestrowano inaczej. Szczególnie cenne źródła nie były rejestrowane (...) jako TW, ale jako figuranci, czyli osoby rozpracowywane (...). Dlatego tak się to odbywało, żeby zataić fakt współpracy przed szerszą grupą wewnątrz resortu, bo przecież ona zwykle znała faktyczne dane personalne źródła. W takich przypad-
Szambonurkowanie Nawiasem mówiąc, dali oręż człowiekowi – w moim przekonaniu – nieobliczalnemu, który zanurkował do szamba i myśli, że zobaczy tam coś więcej niż gówno. Z pewnością narobi nam jeszcze sporo kłopotu, jeśli arcybiskup Dziwisz jakoś go nie utemperuje – przewidywał onegdaj w rozmowie z „FiM” jeden z emerytowanych krakowskich księży. Bo właśnie pod Wawelem przyschniętą kupę rozgrzebał (i zawzięcie o lustrację kolegów po fachu walczy) ks. Tadeusz Zaleski. Ten były kapelan nowohuckiej „Solidarności” z komuną miał na pieńku, czego dowodzi grubaśna teczka, którą niedawno skończył czytać w IPN-ie. Podczas konferencji prasowej, która odbyła się 7 lutego 2006 r., ogłosił: – Znam nazwiska duchownych, którzy donosili nie tylko na mnie, ale przede wszystkim na kardynała Karola Wojtyłę oraz Franciszka Macharskiego. Podanie nazwisk agentów do publicznej wiadomości jest szczególnie ważne teraz, kiedy trwa proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. Nie chcę być lustratorem archidiecezji, ale musi wyjść na jaw prawda o skompromitowanych infułatach i proboszczach. Kuria Metropolitalna w Krakowie zareagowała oświadczeniem ks. Roberta Nęcka, rzecznika prasowego archidiecezji: „Księża archidiecezji krakowskiej czują się dotknięci ostatnimi wypowiedziami w środkach społecznego przekazu, które stwarzają atmosferę braku zaufania, podejrzliwości i rzucają cień na środowisko (...). Wielu księży składało swoim biskupom wyznanie win i nie ma potrzeby, by wyznawali to [grzech tajnej współpracy z SB] jeszcze raz w sposób publiczny”. – Jestem zażenowany treścią oświadczenia. Ten komunikat to
– W archidiecezji powstanie wkrótce specjalna komisja historyczna „Pamięć i Troska”, złożona z osób duchownych i świeckich, która zbada dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej dotyczące ról, postaw oraz cierpień naszych kapłanów w czasach PRL – zakomunikował mediom 11 lutego ks. Nęcek. Nieszczęśników uwikłanych we współpracę, a pozostających jeszcze przy życiu, pocieszamy, że w Lublinie podobna komisja działa od roku, a do zakończenia archiwalnej kwerendy potrzebuje najmniej 4 lat (choć komisja zajmuje się tajnymi powiązaniami z SB wyłącznie naukowców KUL), zaś w Tarnowie przekopują archiwa IPN już od prawie 3 lat i finał nastąpi w... nieokreślonej przyszłości. ¤¤¤ Powiedzmy otwarcie: z ks. Zaleskim nie jest nam po drodze. I nie tylko dlatego, że oskarża bezbronnych (m.in. zmarłych – ks. Józefa G., pseudonim Turysta, i ks. Mieczysława S., ps. Marecki). Równie istotnym powodem jest to, że w sieć lustratorów wpadną co najwyżej płotki, których akt bezpieka nie zdążyła zniszczyć. Podnosiliśmy tę kwestię we wcześniejszych publikacjach, przytaczając m.in. relacje byłych oficerów PRL-owskich specsłużb. Teraz więc – dla odmiany – oddajmy głos ludziom z IPN-u... ¤ Oto jak Paweł Machcewicz (odwołany w styczniu 2006 r. dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN) komentuje w „Tygodniku Powszechnym” (24/2005) ocalenie akt o. Hejmy: „To był przypadek. Gdyby Departament I – czyli wywiad – nie przejął dominikanina w Rzymie – jego teczka na 99 procent zostałaby zniszczona, tak jak inne materiały [kościelnego] Departamentu IV”;
kach o tym, że ta osoba jest źródłem, a nie figurantem, wiedział tylko oficer prowadzący i jego przełożony”. ¤ W tym samym Biuletynie profesor Andrzej Chojnowski (kierownik Zakładu Historii XX wieku w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego) przestrzega: „Bardzo ważne jest, żeby znajdować w aktach nie tylko to, co w nich jest, ale także czego tam nie ma i dlaczego nie ma. Na czym mógłby polegać scenariusz, pisany kiedyś przez SB i teraz odżywający zza grobu? Przede wszystkim na ukryciu źródeł informacji i na namaszczeniu dawnych tajnych współpracowników, tak, aby przeszli do historii jako ludzie bez skazy”. ¤¤¤ No właśnie... Gdy gawiedź nasyci się ujawnionym i rzuconym na żer jakimś „skompromitowanym infułatem bądź proboszczem”, być może zapomni, że w polskim Kościele byli też biskupi… Węgry, Czechy, Słowacja, NRD... – wszędzie, jak się z czasem okazało, biskupi współpracowali. Czyżby więc tylko u nas byli sami twardziele? Mamy przed sobą „Informację o działaniach operacyjno-politycznych Departamentu IV MSW we wrześniu 1976 r.” (źródło: „Metody pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa wobec Kościołów i związków wyznaniowych”, IPN 2004). Z dokumentu dowiadujemy się, że tylko w owym wrześniu między innymi: ¤ „przygotowano warunki do rozmowy z jednym z przedstawicieli Biura Prasowego Sekretariatu Episkopatu pod kątem pozyskania do współpracy”; ¤ „realizowano działania rozpoznawczo-inspiracyjne związane z ustaleniem przez kierownictwo Kościoła
kandydatur na stanowisko ordynariusza diecezji opolskiej”; ¤ „przeprowadzono rozmowy polityczno-operacyjne z 3 biskupami”; ¤ „zabezpieczono operacyjnie posiedzenia Rady Głównej i Konferencji Episkopatu”; ¤ „zabezpieczono dopływ informacji polityczno-operacyjnych dotyczących: ocen, taktyki i wytycznych do działań Kościoła ustalonych na obradach Rady Głównej oraz Konferencji Episkopatu, postaw delegacji Episkopatu (w jej skład weszło 19 biskupów – dop. red.) uczestniczącej w Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii”. Zatem ktoś rozmawiał „polityczno-operacyjnie” z bezpieką, dawał się inspirować, sprawozdawał z posiedzeń najwyższych gremiów Kościoła, opisywał „postawy” kolegów biskupów podczas wyprawy za ocean... A może SB fałszowało kwity, jak to jest teraz w dobrym tonie powtarzać? ¤¤¤ Raz jeszcze posłuchajmy historyków, cytowanych w przywołanym wyżej Biuletynie IPN: ¤ Zbigniew Nawrocki: „Opinia, że teczki tajnych współpracowników były fałszowane, jest z gruntu nieprawdziwa. Mogły się zdarzyć incydentalne przypadki. Ale proszę pamiętać o ryzyku, jakie ponosił funkcjonariusz dokonujący takiej fałszywki. Przecież zarówno dzisiaj, jak i wówczas wylatywał z wilczym biletem z pracy, bo po prostu oszukiwał swoich przełożonych i władze”; ¤ Grzegorz Majchrzak: „Wymienia się dwa podstawowe cele, dla których funkcjonariusze mieli werbować fikcyjnych agentów. Po pierwsze – pochwały przełożonych (...), po drugie – pieniądze, które miały być wydatkowane na spotkania z agentami i na »prezenty« dla nich. Tu trzeba powiedzieć dwie rzeczy. Przede wszystkim funkcjonariusz nie był rozliczany z tego, że miał na przykład dziesięciu agentów, ale ze skuteczności działań w ramach konkretnego rozpracowania.
7
Poza tym, z tego, co widziałem, wynika, że w większości przypadków nie ma mowy o żadnym wynagradzaniu agentury. Zatem nie za bardzo widać tu możliwość, żeby w ten sposób jakieś pieniądze, »lewą kasę« zachować dla siebie (...). Jeśli w SB wytwarzano fałszywe dokumenty dotyczące współpracy danej osoby z bezpieką, to były one przeznaczone nie do dokumentacji wewnętrznej, ale na zewnątrz. Tak było z dokumentami dotyczącymi rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 80.”; ¤ Tadeusz Ruzikowski (pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN): „Po każdym etapie werbunku funkcjonariusz musiał pisać raport o zgodę na kolejny etap do przełożonego. Druga rzecz to funkcje archiwalne tej dokumentacji. W momencie kiedy współpraca była zawieszana, przesyłano dokumentację do archiwum z myślą, że może kiedyś się do tego wróci. I z tego względu te opisy, charakterystyki, będące wynikiem subiektywnej oceny pracownika, musiały w stopniu możliwie najbardziej wiarygodnym odpowiadać rzeczywistości, bo na tej podstawie zastanawiano się, czy ta osoba może być ponownie przydatna”. ¤¤¤ Podsumujmy: Jak wiadomo – z bezpieką współpracował co siódmy duchowny („Pod wezwaniem Judasza”, „FiM” 7/2005), a prawie wszystkie znaczące „aktywa”, którymi „kościelne” wydziały bezpieki dysponowały u schyłku swojego istnienia – zniszczono. Pozostały archiwalne starocie, teczki dawno zapomnianych byłych tajnych współpracowników, bo te akta „traktowali jak śmieci, ich to nie interesowało”. I powiedzmy, że coś przeoczyli, dzięki czemu uda się rozszyfrować jakiegoś skompromitowanego infułata bądź proboszcza, współpracującego aż do końca. Kogo to rajcuje? Oszołomów i piromanów. A kto odda sprawiedliwość biskupom, nad którymi bezpieka „znęcała się” szczególnie, „przeprowadzając rozmowy polityczno-operacyjne” i nie tylko... DOMINIKA NAGEL
Prawo i Sprawiedliwość ma już projekt nowej ustawy lustracyjnej. Oprócz prezydenta, premiera, ministrów, posłów, radnych i szefów mediów publicznych (w sumie ok. 27 tys. osób) lustracją zostaną objęci urzędnicy naczelnych i centralnych urzędów państwowych (po szczebel naczelnika wydziału), służba zagraniczna (od ambasadorów po pracowników merytorycznych placówek dyplomatycznych), samorządowcy (marszałkowie województw, starostowie, burmistrzowie, wójtowie, prezydenci miast oraz ich zastępcy, a także sekretarze i skarbnicy), urzędnicy regionalnych izb obrachunkowych (od prezesów po naczelników wydziału), członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego, zarządy banków, w których państwo ma jakiekolwiek udziały, członkowie KRRiT, dziennikarze, członkowie Rady Polityki Pieniężnej, wszystkie zawody prawnicze (adwokaci, sędziowie i prokuratorzy, notariusze i radcy prawni), nauczyciele akademiccy (rektorzy, dziekani, profesorowie i doktorzy habilitowani). Stosowne zaświadczenia, które będzie można zaskarżyć do sądu cywilnego, wyda IPN. Dokument musi trafić do pracodawcy, który podejmie decyzję o ewentualnym zwolnieniu z pracy osoby „z przeszłością”. Nie przewiduje się sankcji karnych za współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Według autora projektu ustawy – posła Arkadiusza Mularczyka (PiS) – lustracja obejmie około 100 tys. osób.
8
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
Druga i ostatnia część wywiadu z prof. Hubertusem Mynarkiem – byłym księdzem, teologiem i filozofem, dziekanem Uniwersytetu Wiedeńskiego, pisarzem i najbardziej – obok Karlheinza Deschnera – znanym niemieckim krytykiem Kościoła rzymskokatolickiego. – Czy widzi Pan jakieś plusy w watykańskiej religii? Jak ocenia Pan Kościoły protestanckie? Czy sympatyzuje Pan bądź należy do któregoś z nich? – Mimo mojej dobrej woli, nie widzę żadnych plusów w katolicyzmie. Nadal Watykan uważa się za kontynuację starożytnego imperium rzymskiego, nadal papież nazywa siebie pontifex maximus, jak najwyższy kapłan religii rzymskiej, nadal nie toleruje de facto żadnych innych religii i konfesji. Nadal głosi, że ojczyzną prawdy jest Kościół
jakiegoś kościoła, wtedy jestem człowiekiem niewierzącym. Wielu ludzi, zwłaszcza w Polsce, identyfikuje cały fenomen religii z katolicyzmem. Ale można być człowiekiem wierzącym i religijnym bez jakiejkolwiek przynależności do katolicyzmu, protestantyzmu czy w ogóle chrześcijaństwa. Religie azjatyckie, na przykład buddyzm, hinduizm, taoizm albo konfucjanizm, bardzo różnią się od chrześcijaństwa. Nie uznają one Boga monoteistycznego, ale są przecież prawdziwymi religiami!
dążyć. Wiele rzeczy w przyrodzie, w kosmosie i człowieku jest argumentem (lecz nie dowodem!) na rzecz istnienia Boga, ale problemu zła fizycznego i psychicznego w świecie żaden człowiek nie może rozwiązać. Są ślady wielkiej inteligencji w naturze, w ewolucji, w kosmosie, ale te ślady nie są takiej wagi, aby zmusiły nas do przyjęcia nieskończenie doskonałego, inteligentnego i wszystkowiedzącego Boga. Już starożytni filozofowie byli przekonani, że świat został stworzony nie przez Boga, lecz przez demiurga, czyli byt, który jest bardzo inteligentny, ale nie wszechmocny i wszystkowiedzący. Uważam, że człowiek prawdziwie humanistyczny jest agnostykiem, otwartym jednakże na wszystkie możliwości metafizyki. Jak bę-
Kościół to perwersja (2) rzymskokatolicki. Nadal religia pozostaje jedynie fasadą, bo Watykan ciągle ma tylko jeden cel i ideał: więcej władzy i więcej zysku. Nadal papieże i ich wasale w hierarchii rozumieją „dialog ekumeniczny” jako powrót wszystkich „zagubionych synów”, wszystkich wyznań do papa mundi, czyli ojca Kościoła i świata, rezydującego w Rzymie. Jedynym plusem Kościołów protestanckich jest nieuznawanie przez nich dyktatora w osobie papieża. Niestety, widziałem wśród protestanckich przywódców także wielu autorytarnych wodzów. Faktem jest natomiast większy liberalizm niektórych ugrupowań protestanckich. Niestety, kierownictwo największego Kościoła protestanckiego Niemiec (EKD) z biskupem Huberem na czele często zbyt konformistycznie i oportunistycznie reaguje na działania Kościoła katolickiego. Zaletą protestantyzmu jest dopuszczenie kobiet do urzędów, także do urzędu biskupa, a wadą – wpływ wielu nauk Lutra, który negował wolną wolę człowieka, propagował totalną zależność człowieka od Boga, a także prześladował heretyków, żydów i niewierzących. Straszne, brutalne i okrutne zasady postępowania Lutra wobec żydów służyły nawet jako przykład i motywacja dla nazistów. Dzisiejsza nietolerancja oficjalnego Kościoła ewangelickiego wobec tak zwanych sekt wypływa z antyhumanitarnej ideologii Lutra. Dlatego nie mogę należeć do żadnego z Kościołów protestanckich. Moja wizja wolności i moje humanistyczne nastawienie nie zgadzają się z nauką i praktyką tych kościołów. – Czy jest Pan człowiekiem wierzącym? – Pana pytanie jest sformułowane zbyt ogólnie. Jeżeli Pan rozumie wiarę jako wiarę w dogmaty
W centrum tych religii stoi wiara w reinkarnację, a nie wiara w Boga. Przekonują, że człowiek musi przejść wiele doświadczeń, wiele wcieleń, aby osiągnąć doskonałość. Napisałem przed kilkoma laty książkę „Religijność bez Boga”, w której zamieściłem wiele przykładów religii, gdzie nie ma wiary w Boga, ale istnieje głęboka religijność. Wracając do katolicyzmu... Uważam, że nie jest on prawdziwą religią, lecz konglomeratem rozmaitych religii i światopoglądów. Można w nim znaleźć elementy chrześcijaństwa, religii pogańskich, filozofii antycznych i współczesnych. To nie jest jednolita i czysta religia. Katolicyzm jest pozbawiony oryginalności. Nie ma w tym Kościele jednej prawdy wiary, która nie zostałaby ukradziona jakiejś innej religii. A Kościół jako taki jest perwersją i zdradą religii, ponieważ nadużywa jej do manipulowania ludźmi, ogłupiania ich i wykorzystywania. Nawet wiara w jedynego boga jest wynalazkiem faraona Echnatona, a bóg Jahwe nie był na początku Starego Testamentu jedynym i uniwersalnym bogiem nieba i ziemi, ale bogiem klanu Hebrajczyków, którzy nie negowali istnienia bogów innych narodów i klanów. – Czy Bóg istnieje? – Tego nie wiem. Żaden człowiek nie może z pewnością wiedzieć, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje. Także „nieomylny” papież tego nie wie, może jedynie wierzyć. Wiara, każda wiara, jest egzystencjalną decyzją. Nigdy nasza wiedza nie jest na tyle uniwersalna i jasna, abyśmy byli zmuszeni wierzyć lub nie wierzyć. To akceptuje nawet Kościół, który uczy, że wiara w Boga jest łaską i cnotą, do której człowiek z wysiłkiem musi
dzie po śmierci, tego nikt nie wie na pewno, ale każdy człowiek musi tu na ziemi zbudować swój własny światopogląd. Nie jest tak ważne, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi, czy nie. Istotniejsze jest, czy jesteśmy ludźmi etycznymi, czy może raczej złymi, okrutnymi, brutalnymi, agresywnymi, poszukującymi zysku, sukcesu i kariery ze szkodą dla innych. W roku 2005 ukazała się moja książka „Unsterblichtkeit” („Nieśmiertelność”), która zajmuje się tymi zagadnieniami. – W Niemczech przeciwnicy mają Panu za złe, że broni Pan tak zwanych sekt, a nawet że był Pan z nimi związany. Mam na myśli Życie Uniwersalne i scjentologię. Oskarża się Pana także o związki z niemieckimi unitarianami, nawiązującymi podobno do faszystowskiego nurtu chrześcijaństwa.
– Nie należę do żadnej sekty. Niestety, Kościół, a pod jego naciskiem także państwo, dyskryminują w Niemczech tak zwane sekty. Każdy humanista jest zobowiązany do obrony prześladowanych mniejszości. Ci, którzy dyskryminują – tak zwane wielkie historyczne Kościoły – sami są de facto sektami, a różnią się od małych sekt tylko siłą i wpływami. Kościół rzymskokatolicki i całe chrześcijaństwo swój marsz przez historię rozpoczęło 2000 lat temu jako mała sekta religii żydowskiej. Wszelkie błędy, herezje, oszustwa i zbrodnie dokonane przez sekty są relatywnie i ilościowo niewielkie w porównaniu z tymi, jakich dopuścił się Kościół rzymski. Kościół potępia sekty, bo obawia się utraty kontroli nad ludźmi. Musimy pamiętać, że spośród wszystkich religii i sekt w całej historii ludzkości Kościół papieski jest organizacją najbardziej zbrodniczą. Co do związków z niemieckimi unitarianami, to sprowadzają się one do kilku odczytów i prelekcji, które dla nich zrobiłem, podobnie jak robię je na zaproszenie wielu innych grup. Znam nawet kilku żydowskich profesorów, którzy także mieli odczyty na zaproszenie unitarian, lecz tylko mnie się za to atakuje. To jest bardzo dziwne, ale zauważyłem, że Kościół lubi mnie atakować nie wprost, ale często wykorzystuje do tego innych. Nie waha się korzystać z usług nawet byłych stalinowców. A teraz o moich związkach z Życiem Uniwersalnym. Chcę podkreślić, że ludzie z tego ugrupowania czynią dla innych ludzi, szczególnie chorych, i dla zwierząt tysiące razy więcej dobrych rzeczy niż Kościół. Dlatego właśnie stali się celem wielu ataków ze strony hierarchii. Nie należę do tego ugrupowania, ale wydałem u nich moją książkę „Nowa inkwizycja”, bo zgodzili się ją opublikować po tym, jak 30 innych wydawnictw powiedziało „nie”. Ze scjentologią nie mam kontaktów, ale też pragnę zauważyć, że rozpowszechniany przez Kościół obraz tej religii mija się z rzeczywistością. A wracając do unitarian – to prawda, że ruch ten aż do roku 1945 współpracował z Hitlerem. Podobnie zresztą jak przedstawiciele wielu różnych religii i kościołów w Niemczech. Jednak po wojnie unitarianie wyrzucili ze swoich szeregów wszystkich nazistów i obecnie jest to ruch religijny szanujący wartości demokratyczne i akceptowany przez większość Niemców. – Ostatnia Pana książka to niewydany jeszcze po polsku „Polski papież”. Nie wątpię, że zawiera ona wiele krytycznych uwag pod adresem uwielbianego w Polsce przywódcy Kościoła. – Analizowałem w tej książce teologię dogmatyczną
papieża Wojtyły, jego doktrynę moralności i seksualności, jego politykę społeczną, finansową, wewnętrzną i wobec innych państw oraz religii, a także jego stosunek do kobiet w teorii i praktyce. W rezultacie doszedłem do wniosku, że ten papież nie zmienił niczego z przestarzałej dogmatyki Kościoła. Na przykład grzech pierworodny nadal jest dla niego absolutnym fundamentem Kościoła. Grzech – hipotetycznie popełniony przez Adama przed tysiącami czy milionami lat – jest nadal naszym grzechem. Inny przykład: piekło według papieża jest wieczne i nawet po upływie milionów lat nie ma możliwości zbawienia grzesznika. A cóż to za Ojciec i Bóg miłości, który nie potrafi przebaczyć win swoim dzieciom, nawet po bardzo długim odbywaniu kary?! Rygorystyczna doktryna seksualna papieża sprawiła, że na całej kuli ziemskiej papieski zakaz stosowania antykoncepcji przyczynia się z całą mocą do pogłębienia nieświadomości, ucisku, cierpień i chorób. Zakaz używania prezerwatyw sprzyja szerzeniu się AIDS. Według Brendy Maddox, ta doktryna papieska powoduje więcej zła niż polityka apartheidu i prowadzi do katastrofy demograficznej. Nadal pod panowaniem Jana Pawła II kobiety nie miały tych samych praw co mężczyźni, nie mogły awansować na odpowiedzialne urzędy w Kościele, nie miały prawa zostać duchownymi. Idealna kobieta – według zmarłego papieża – to dobra matka i opiekunka domu. Nie mogę się nadziwić, że tak wiele kobiet chodzi ciągle do Kościoła i nie występuje z tej maczystowskiej instytucji. – Jakie widzi Pan perspektywy dla Kościoła watykańskiego po śmierci Jana Pawła II? Jaką przyszłość przewiduje Pan dla katolicyzmu w Polsce? – Nie widzę perspektyw dla Kościoła watykańskiego. Nowy papież Ratzinger jest jeszcze gorszy od Jana Pawła II. Benedykt XVI jest i pozostaje tym, kim był – fanatycznym inkwizytorem. On niczego nie zmieni w autorytarno-konserwatywnym Watykanie. Każda poważniejsza reforma tej instytucji byłaby jej negacją, jej kapitulacją, jej końcem. Kościół papieski jest instytucją totalnie antydemokratyczną: papież posiada władzę absolutną, a biskupi i kardynałowie mają jedynie władzę delegowaną; także ich prawa są delegowane. Lud Boży natomiast w ogóle pozbawiony jest praw – ma tylko obowiązki. Prawdziwa demokratyzacja Kościoła byłaby śmiercią absolutystycznej hierarchii. Oficjalny katolicyzm w Polsce potrzebuje epoki oświecenia, ponieważ tkwi jeszcze w średniowieczu. Środowiska intelektualne w Kościele powinny wyemancypować się ze wszelkich wpływów duchowieństwa. Podobnie i teologia polska, której daleko do teologii i egzegezy zachodnioeuropejskiej. Rozmawiał ADAM CIOCH
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r. Najwyższa Izba Kontroli usiłowała zdemolować obiegowe opinie o korupcji w organach ścigania i wymiarze sprawiedliwości. Niestety, wyszło na jaw, że wielu sędziów i prokuratorów ma kłopoty z wypełnieniem oświadczenia majątkowego... W świadomości statystycznego Polaka wciąż utrzymuje się pogląd, że w sądach i prokuraturach biorą. Według raportu „Opinia publiczna i prokuratorzy o korupcji” (dr hab. Anna Kubiak z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego), już od kilku lat Temida utrzymuje się na wysokim czwartym miejscu (za politykami i działaczami partyjnymi, urzędami centralnymi oraz służbą zdrowia) w klasyfikacji dziedzin życia społecznego, gdzie – zdaniem badanych – korupcja występuje najczęściej. Opinię taką wyrażało: w 2001 r. – 36 proc. respondentów; w 2002 – 33 proc.; w 2003 – 33 proc.; w 2004 – 42 proc., a w roku 2005 – 37 proc. I choć przeciętnemu obywatelowi niezwykle zależy na tym, aby sądy oraz prokuratury były nieskazitelnie czyste, to trudno oprzeć się wrażeniu, że samym zainteresowanym na uwolnieniu od podejrzeń zależy nieco mniej... Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że na wniosek sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej usiłowała zbadać oświadczenia majątkowe sędziów i prokuratorów „celem przeciwdziałania zjawiskom mogącym wywoływać podejrzenie korupcji, jak również dla zapewnienia ochrony osobom publicznym przed pomówieniem o korupcję”. Jeśli chodzi o prokuratorów, ci poszli na współpracę. Wiadomo – można wtedy liczyć na łagodny wymiar kary... Sędziowie odmówili wglądu do portfeli. Powód? „Najwyższa Izba Kontroli nie jest uprawniona do analizy danych zawartych w oświadczeniach majątkowych składanych przez sędziów”, gdyż „status majątkowy jest jednym z wyznaczników niezawisłości sędziowskiej (podkr. red.), a przez to niezależności sądów” – czytamy w specjalnej Uchwale nr 67/2005 Krajowej Rady Sądownictwa z 17 czerwca 2005 r. Izba była całkiem innego zdania: „W katalogu podmiotów [zapisanych w ustawie o NIK] kontrolowanych w ograniczonym zakresie, spośród organów sprawujących
POD PARAGRAFEM
9
NIK-t ich nie skontroluje? wymiar sprawiedliwości ujęto jedynie Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny. (…) W tym stanie rzeczy Kolegium uznaje, że odmowa udostępnienia oświadczeń majątkowych pozbawiona jest podstaw prawnych i nie znajduje uzasadnienia” – zauważyło Kolegium NIK w Uchwale z 30 sierpnia 2005 r. Bez względu na to, po czyjej stronie byłaby racja, pozostaje faktem, że sędziowie postawili na swoim i pokazali kontrolerom, gdzie się zgina dziób pingwina. Wyjaśnijmy, że według stosownych ustaw (odpowiednio: prawo o ustroju sądów powszechnych oraz ustawa o prokuraturze), sędziowie i prokuratorzy składają oświadczenia o stanie majątkowym (w dwóch egzemplarzach) przed objęciem urzędu, a następne co roku w terminie do 31 marca. Niezależnie od tego zobowiązani są do złożenia rzeczonych deklaracji w dniu odejścia „do cywila”. Jeden egzemplarz kwitu powinien trafić do urzędu skarbowego w celu sprawdzenia, czy przyrost majątku znajduje pokrycie w uzyskiwanych dochodach. Drugi – do 30 czerwca każdego roku ma być poddany wnikliwej analizie przez kolegium sądu apelacyjnego, które powinno przedstawić wyniki zgromadzeniu ogólnemu sędziów, lub nadrzędnego prokuratora. O ile prokuratorzy – jak już wspomnieliśmy – nie rzucali NIKowi kłód pod nogi, tak w przypadku sędziów udało się jedynie zerknąć do protokołów z posiedzeń koleg(i)ów. Przyjrzyjmy się teraz, jak ludzie Temidy wypełniali swoje powinności: prawie połowa (45,9 proc.) sędziów odchodzących z urzędu nie złożyła wymaganych ustawą oświadczeń majątkowych. Wśród prokuratorów wskaźnik ten wyniósł 18,7 proc.; w 2003 r. aż 11,2 proc. sędziów nie wywiązało się, w ustawowym terminie, z obowiązku złożenia oświadczeń (za 2004 r. – już tylko 4,4 proc.). U prokuratorów było zdecydowanie lepiej: w 2003 r. – symboliczne 0,3 proc. „spóźnialskich”, 2004 r. – 4,7 proc. Opóźnienia w składaniu oświadczeń dochodziły nawet do roku, a „przyczyną było najczęściej nierespektowanie przepisów ustawy przez samych zobowiązanych oraz nieegzekwowanie tego obowiązku przez bezpośrednich przełożonych” – zauważa NIK; choć kolegia wszystkich sądów apelacyjnych wywiązały się z wymaganej analizy danych
zawartych w oświadczeniach, to w dwóch przypadkach (Warszawa i Poznań) rażąco wykroczono poza ustawowe terminy procedowania (nawet do 112 dni); w obrębie dziesięciu sądów apelacyjnych i we wszystkich prokuraturach stwierdzono uchybienia i nieprawidłowości polegające m.in. na niewykazywaniu źródeł finansowania podanych w oświadczeniu składników majątkowych lub pochodzenia oszczędności oraz źródeł finansowania zakupu nieruchomości lub ruchomości; w trzech sądach apelacyjnych (Kraków, Lublin i Rzeszów) miały miejsce przypadki (nie ujawniono, ilu osób dotyczą) przyrostu zasobów pieniężnych nieadekwatnych do uzyskanych dochodów. Prezesi sądów w Krakowie i Lublinie wyjaśnili, iż nie podejmowali żadnych działań, zdając się na urzędy skarbowe. Prezes w Rzeszowie, ograniczył się do wezwania sędziów, aby złożyli dodatkowe wyjaśnienia. „W ocenie NIK zaniechanie działań przez kolegia sądów apelacyjnych w przypadkach stwierdzenia nieuzasadnionego przyrostu majątku, nie odpowiada celowi dokonywania analizy. Kontrola oświadczeń ma m.in. na celu przeciwdziałanie zjawiskom mogącym wywoływać podejrzenie korupcji” – czytamy w raporcie Izby; prezesi dwóch sądów apelacyjnych (Lublin, Wrocław) odmówili NIK-owi odpowiedzi, czy na ich terenie wystąpiło zjawisko naruszania przez sędziów zakazu prowadzenia działalności gospodarczej bądź posiadania więcej niż 10 proc. udziałów w spółkach prawa handlowego. Korzystając z ustawowych uprawnień, kontrolerzy zwrócili się do urzędów skarbowych o udzielenie informacji nt. wyników analizy oświadczeń majątkowych wybranych losowo 3893 sędziów i prokuratorów. Stwierdzono nieprawidłowości w zakresie kompletności wypełnienia oświadczeń oraz uchybienia formalne, polegające przede wszystkim na: niewypełnianiu pozycji obejmujących informacje o posiadanych udziałach i akcjach w spółkach
prawa handlowego, (nie)prowadzeniu działalności gospodarczej oraz „innych dodatkowych danych o stanie majątkowym”; uchylaniu się od wykazywania kwot zaciągniętych pożyczek (kredytów) oraz wierzyciela;
unikaniu deklaracji, czy opisane w oświadczeniach składniki stanowią majątek odrębny, czy też należą do małżeńskiej wspólności; rozbieżnościach w powierzchniach nieruchomości wskazanych w oświadczeniach za 2003 i 2004 r. „Stwierdzone przez urzędy skarbowe oraz bezpośrednio przez kontrolerów NIK (w zakresie oświadczeń prokuratorów) nieprawidłowości wskazują, że analiza dokonana przez kolegia sądów apelacyjnych
i prokuratorów apelacyjnych była niepełna i nierzetelna, co dowodzi, że podmioty dokonujące analizy nie wykazały należytej staranności przy wykonywaniu tych obowiązków” – twierdzą autorzy raportu. Jak już wspomnieliśmy, kontrolerom NIK na ogół nie utrudniano wglądu w oświadczenia majątkowe prokuratorów (jedynie prokurator apelacyjny w Szczecinie odmówił pokazania dokumentacji). Izba nie lustrowała wszakże poziomu zamożności i źródeł posiadanych majątków, lecz tylko przeprowadziła analizę (wśród losowo wybranych oświadczeń 2107 prokuratorów) w zakresie przestrzegania ustawowych ograniczeń (m.in. działalność gospodarcza, akcje i udziały) oraz formalnej poprawności wypełniania oświadczeń. Okazało się, że w obrębie 4 prokuratur apelacyjnych popełniono błędy w liczbie przekraczającej – ustalony przez NIK na poziomie 5 proc. wadliwych oświadczeń – próg przyzwoitości. Najgorzej wypadła Łódź (28,3 proc. nieprawidłowych deklaracji majątkowych w 2003 r. i 56,5 proc. w 2004 r.), nieco lepiej Warszawa (odpowiednio 28,3 i 26,1 proc.), Rzeszów (25,8 i 26,7 proc.) oraz Lublin (13,5 i 10,6 proc.). „Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: niepodania powierzchni gospodarstw rolnych (podkr. red.) oraz osiąganych z tego tytułu dochodów, niewypełnienia oświadczenia w części dotyczącej składników mienia ruchomego o wartości powyżej 10 tys. zł, niewykazania wysokości zaciągniętych zobowiązań, różnic w powierzchniach nieruchomości pomiędzy oświadczeniami za poszczególne lata. Nie stwierdzono, poza przypadkami wykazanymi przez prokuratorów apelacyjnych, naruszenia przez prokuratorów ustawowych zakazów” – konkluduje NIK. Nie jest dobrze, gdy świetnie wykształceni prawnicy mają problem z wypełnieniem stosunkowo prostego (zupełnie nieporównywalnego z PIT-em) formularza dotyczącego posiadanego majątku. Martwi nas to nawet przy optymistycznym założeniu, że przyczyną jest tylko niedbalstwo... ANNA TARCZYŃSKA
10
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
POD PARAGRAFEM
Apostata z Olecka Czy można wypisać się z Kościoła? Tak, ale droga do tego celu nie jest łatwa, o czym przekonał się taksówkarz Zbigniew Kaczmarek. W październiku ubiegłego roku 54-letni Kaczmarek pojawił się u ks. Edmunda Łagóda, proboszcza parafii Najświętszej Marii Panny Królowej Polski w Olecku, by wręczyć mu dokument o dobrowolnej apostazji, czyli wystąpieniu z Kościoła. Ksiądz infułat nie chciał rozmawiać z przybyszem i kategorycznie odmówił przyjęcia jakichkolwiek papierów. – Postanowiłem wystąpić z Kościoła rzymskokatolickiego, bo moja przynależność do niego była fikcyjna. Figurowałem co prawda w statystykach, ale mi to nie odpowiadało. Od 1967 r. nie biorę udziału w nabożeństwach ani w jakichkolwiek innych formach praktyk religijnych, więc mój krok był naturalną konsekwencją wyboru. Artykuł 53 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mówi wyraźnie, że „każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii” – przypomina
Kaczmarek – dlatego chciałem skorzystać z tego prawa i samodzielnie decydować o wyborze odpowiadającej mi religii czy Kościoła. Ponieważ proboszcz odmówił, Kaczmarkowi nie pozostało nic
APOSTAZJA (gr. apostasia – odstępstwo) – dobrowolne, świadome i całkowite odstępstwo ochrzczonego od wiary (w powyższym przypadku – katolickiej). Od początku chrześcijaństwa uważana za najcięższe przestępstwo kościelne, a nawet państwowe. Apostaci byli niegdyś karani surowo przez władze kościelne (ekskomunika) i państwowe (pozbawienie własności, zesłanie, a nawet kara śmierci). Z biegiem czasu apostazja straciła charakter przestępstwa państwowego.
innego jak skierować sprawę do sądu. Początkowo Temida miała pewne wątpliwości, bo tego typu sprawy jeszcze nie było w polskich sądach, ale ostatecznie zdecydowała się rozpatrzyć skargę. Kilka dni temu w Sądzie Okręgowym w Olsztynie odbyła się pierwsza rozprawa, w której ks. Łagód nie wziął jednak udziału. Sprawa Kaczmarka wywołała wielkie zainteresowanie opinii publicznej. Na łamach lokalnej prasy olsztyńskiej wypowiedział się m.in. oficjał Metropolitalnego Sądu Archidiecezji Warmińskiej ks. prof. Ryszard Sztychmiller. Stwierdził m.in.: „Z Kościoła, do którego włączeni zostaliśmy przez chrzest, nie można się wypisać. Oczywiście, każdy ma prawo zrezygnować z uczestnictwa w jego życiu, jednak ze wszystkimi konsekwencjami dotyczącymi odmowy sakramentów, obrzędów itd. Konsekwencją takiej postawy są także kary kanoniczne. W tym wypadku dana osoba podlega ekskomunice i to już się stało, niezależnie, czy proboszcz przyjął, czy nie akt apostazji”. Jak już wielokrotnie pisaliśmy w „FiM” – odejście od takiego czy
§
oceny. Najniżej oceniani będą trafiali na rozmowę do dyrekcji. Czy takie bardzo stresujące dla pracownika kontrole są prawnie dopuszczalne? (Dariusz B., Łódź) Każdy pracodawca ma prawo kontrolować pracę, którą pracownik wykonuje pod jego kierownictwem. Przepisy nie zabraniają pracodawcy wynajęcia w tym celu specjalnej firmy. Należy jednak pamiętać o tym, że pracodawca ma obowiązek w każdej sytuacji szanować godność i inne dobra osobiste pracownika. Jeżeli wykonane pracownikom zdjęcia oraz zamieszczone przy nich oceny znajdują się na stronie internetowej, która służy wyłącznie do użytku wewnętrznego firmy i nie jest rozpowszechniana, to jest to prawnie dopuszczalne. Kryteria oceniania pracowników powinny być obiektywne i nie dyskryminować pracownika np. ze względu na płeć, wiek, narodowość czy przekonania religijne i polityczne. Taka kontrola powinna mieć przede wszystkim na celu zmotywowanie pracowników do tego, aby podnieśli swoje kwalifikacje i jakość świadczonych usług. Wszyscy wolimy mieć przecież do czynienia z kompetentną, miłą i kulturalną obsługą. Kontrola wcale nie musi oznaczać dyskryminacji pracownika, a wręcz przeciwnie – może przynieść korzyści zarówno jemu, jak i pracodawcy. Oczywiście, wiąże się ona z pewnym stresem, który jest, niestety, w każdej pracy nieunikniony. Myślę, że jeśli prawidłowo wykonuje Pan swoją pracę, nie ma Pan powodu do obaw.
Żeby wypisać się z Kościoła katolickiego, należy w parafii, gdzie było się ochrzczonym, złożyć odpowiednie podanie w dwóch kopiach. Podanie powinno zawierać powody wystąpienia z Krk – na przykład przystąpienie do innego Kościoła, utrata wiary w Boga lub dogmaty katolickie. Niestety, nie gwarantuje to, że ksiądz rzeczywiście wypisze wiernego z Krk. Może tłumaczyć, że ważnie przyjęty sakrament chrztu w wyznaniu rzymskokatolickim jest nieusuwalny. To oczywiście jego punkt widzenia, a jeśliby nawet tak było – formalne opuszczenie Kościoła nie ma z tym nic wspólnego i decyzja w tej sprawie zależy od człowieka, a nie przepisów. Jeśli ksiądz będzie uczciwy, napisze na podaniu, że je przyjął, a następnie na akcie chrztu odnotuje wypisanie z Kościoła. Jednak nie można być absolutnie pewnym, że tak zrobi, ponieważ archiwum z aktami sakramentu chrztu jest tajne. To samo umotywowane podanie (najlepiej dołączyć do niego ksero dokumentu z adnotacją proboszcza parafii – miejsca chrztu) przedkładamy w parafii właściwej ze względu na miejsce zamieszkania, prosząc o wykreślenie z kartoteki parafialnej. Redakcja PS Powyższy sposób opuszczenia Kościoła opracowaliśmy na podstawie opinii z kilku kurii biskupich. Mimo naszej prośby Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski nie zechciał dotąd potwierdzić, czy obowiązuje on w całym kraju. innego Kościoła nie musi być tożsame z odejściem od wiary. W przypadku Kościoła rzymskokatolickiego, z którego wywodzi się większość chrześcijan ewangelicznych, jest wręcz odwrotnie – życie prawdziwą wiarą zaczyna
¤¤¤ Małżeństwo zawarłam w 1971 r. Rodzice męża zapisali na niego działkę 4 lata później (w księdze wieczystej nie jest to odnotowane jako darowizna). Wybudowaliśmy na niej dom. Obecnie jestem po rozwodzie z winy męża. Czy w przypadku podziału majątku mam prawo także do działki, czy tylko do połowy domu? (Elżbieta S., Oświęcim) Orzeczenie winy w orzeczeniu rozwodowym nie ma wpływu na stosunki majątkowe między małżonkami. Z tego, co Pani pisze, nie wynika jednoznacznie, czy były mąż jest właścicielem działki, czy jego rodzice jedynie przekazali mu ją w posiadanie. Nie znając treści księgi wieczystej, nie mogę precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. Jeżeli były mąż nabył własność działki w drodze darowizny, to stanowi ona jego majątek osobisty. O tym, czy była to darowizna, dowie się Pani z dokumentu, który jest tytułem prawnym do działki i musi znajdować się w księdze wieczystej. Skoro wybudowała Pani wspólnie z byłym mężem dom na tej działce w czasie trwania wspólności majątkowej małżeńskiej, to jest Pani współwłaścicielką nakładów na majątek odrębny męża. Nakłady te muszą być rozliczone w sprawie o podział majątku dorobkowego razem z podziałem innych składników majątku wspólnego. W sytuacji, gdy nie wie Pani, jaki był tytuł prawny nabycia działki przez męża, proszę sprawdzić to w dokumentach księgi wieczystej i z odpisem takiej umowy zgłosić się do adwokata. Czasem bowiem, nawet gdy nie wynika to wprost z umowy, przedmiot umowy wchodzi do majątku wspólnego małżonków. Czyli w Pani przypadku działka może stać się współwłasnością obojga małżonków.
Porady prawne Mój dochód brutto w maju wynosił 700 zł za wynajem lokalu oraz 43 zł zasiłku rodzinnego dla syna. Czy komornik miał prawo zająć z tego 300 zł, jeżeli wcześniej nie mógł mi pobrać z zasiłku dla bezrobotnych? (Władysława M., Bojszowy) Nie pisze Pani, z jakiego powodu prowadzona jest egzekucja komornicza. Zasiłek dla bezrobotnych faktycznie jest w całości wolny od potrąceń. Zobowiązania alimentacyjne można egzekwować z zasiłku nawet do 60 proc. jego wysokości. Jeżeli ma Pani dochody inne niż zasiłek dla bezrobotnych czy wynagrodzenie za pracę, np. z tytułu wynajmu mieszkania, to komornik może dokonać ich zajęcia bez ograniczeń. W tym przypadku nie ma bowiem określonych ustawowo kwot wolnych od potrąceń ¤¤¤ Pracuję w markecie, gdzie niebawem pracownicy zostaną poddani kilkumiesięcznej kontroli przez specjalnie wynajętą firmę. Jej pracownicy będą podawać się za anonimowych kupujących, a następnie oceniać nas pod względem kultury, wysławiania się, prezencji osobistej, umiejętności zaprezentowania towaru itp. Pracownikom marketu wykonano zdjęcia, przy których na jakiejś stronie internetowej, do której będą mieli dostęp kierownicy, będą wystawiane
JAK ROZWIEŚĆ SIĘ Z KOŚCIOŁEM
się po rezygnacji z katolickich praktyk. PIOTR SAWICKI PS Już po procesie ks. infułat Edmund Łagód zakazał „swoim poddanym” korzystania z usług korporacji TAXI, której członkiem jest Zbigniew Kaczmarek.
¤¤¤ Syn prowadzi działalność na terenie Republiki Węgierskiej, gdzie płaci podatki zgodnie z obowiązującym tam prawem. Posiada jednakże wyłącznie obywatelstwo polskie. Czy powinien rozliczać się również z polskimi organami skarbowymi? Czy są jakieś dwustronne umowy lub przepisy unijne, które regulują tę kwestię? (Anna, Szczecin) W 1992 r. Rzeczpospolita zawarła z Republiką Węgierską konwencję w sprawie unikania podwójnego opodatkowania w zakresie podatków od dochodu i majątku. Powyższy akt prawny reguluje również sytuację, gdy przedsiębiorstwo prowadzone jest na terenie jednego z tych krajów przez obywatela drugiego kraju. Zyski z przedsiębiorstwa podlegają opodatkowaniu tylko w tym państwie, w którym jest ono położone, chyba że przedsiębiorstwo prowadzi działalność także w drugim państwie przez położony tam zakład. Dotyczy to również sytuacji, gdy prowadzący przedsiębiorstwo ma miejsce stałego zamieszkania w Polsce. Skoro więc syn rozlicza się z miejscowym urzędem skarbowym z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej, to nie ma obowiązku rozliczać się z osiąganych przez przedsiębiorstwo zysków przed polskimi urzędami skarbowymi.
§
Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
POT i łzy Andrzej Kozłowski (na zdjęciu) – pomysłodawca genialnej kampanii marketingowej „Polski Hydraulik” (i wielu innych) – został odwołany ze stanowiska prezesa Polskiej Organizacji Turystycznej. Wiele wskazuje na to, że jego „odejście” jest kolejnym elementem personalnych czystek. Kozłowski poleciał, bo nie był „swój”. Chyba wszyscy kojarzymy plakaty, na których model Piotr Adamski w roli polskiego hydraulika zachęcał Francuzów do przyjazdu nad Wisłę. Zachęcał na tyle skutecznie, że kampania promocyjna odbiła się echem w ponad 700 artykułach prasowych (m.in. w „The New York Times”, The Economist”, „Independent”). Dzięki temu w wielu rejonach świata Polska przestała kojarzyć się wyłącznie z Lechem Wałęsą, Janem Pawłem II i złodziejami samochodów. Dziś autor tego sukcesu promocyjnego – Andrzej Kozłowski – znalazł się na bruku. Jego obowiązki szefa POT przejął wiceminister gospodarki Tomasz Wilczak – wysokiej klasy specjalista od... ciepłownictwa. Oficjalnie powodem odejścia Kozłowskiego był zły stan zdrowia. My zastaliśmy go w pełni sił. – Żeby nie zaczynać od narzekania, przypomnijmy Czytelnikom, jak narodził się „Polski Hydrulik”. – Jechałem samochodem z Warszawy do domu w podwarszawskim Komorowie i usłyszałem w radiu dyskusję o konsekwencjach otwarcia dla Polaków europejskich rynków pracy. Usłyszałem, że Francuzi obawiają się zalewu polskich hydraulików. Pomyślałem: a gdyby tak odwrócić ten stereotyp i sprawić, żeby polski hydraulik, zamiast straszyć, zapraszał do nas obcokrajowców? W realizacji pomysłu pomógł mi fotografik Krzyszof Turowski – mój przyjaciel i współpracownik, były dyrektor brukselskiego Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej (POIT). W postać hydraulika wcielił się przystojny model Piotr Adamski. To jego zdjęcie znalazł na stronie internetowej POIT dziennikarz „Liberation”. Napisał artykuł i „Polski Hydraulik” z dnia na dzień zaczął żyć własnym życiem. Rozpisywały się o nim gazety na całym świecie, a Piotr Adamski odbył podróż do Francji, gdzie był entuzjastycznie witany przez tłumy kobiet. – Dlaczego więc Pan – autor kampanii, za którą nominowano Pana do tytułu Europejczyka Roku 2005 – jest dziś bez pracy? – Uważam, że postąpiono ze mną nieelegancko. Treść ustawy o POT jest rozwinięta przez rozporządzenie ministra transportu i gospodarki, w którym określa się zakończenie kadencji po upływie czterech lat, w momencie przyjęcia bilansu przez
ministra gospodarki, co ma miejsce w maju. Tymczasem o tym, że moja kadencja nie będzie przedłużona na następny okres, dowiedziałem się 29 grudnia 2005 roku podczas telefonicznej rozmowy z wiceministrem gospodarki Tomaszem Wilczakiem. – Zwolniono Pana już 6 stycznia? – 30 grudnia rozpoczęła się w POT kontrola. Wiedząc o swoim odejściu, zaproponowałem ministrowi Wilczakowi zwołanie rady POT po kontroli, która miała się zakończyć 13 stycznia. Na radzie zamierzałem złożyć sprawozdanie z działalności POT w 2005 roku. Oczekiwałem też na przedstawienie mi wyników kontroli i chciałem ustalić szczegóły mojego odejścia w trybie odwoławczym. Potem mogłem odejść... I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że 30 grudnia miałem naciski telefoniczne od samego ministra Woźniaka, żeby iść na urlop. Odpowiedziałem, że zgodnie z kodeksem pracy, sam zarządzam swoim urlopem, i odmówiłem. W związku z tym otrzymałem od Wilczaka pisemne zawiadomienie, zwalniające mnie z obo-
wiązku świadczenia pracy na rzecz POT od dnia 6 stycznia. Było to działanie niezgodne z kodeksem pracy, ale nie zaprotestowałem. – I wtedy dopiero się zaczęło... – Pod moją nieobecność, a więc bez mojej zgody, w POT został zatrudniony były prezes Unii Polityki Realnej Stanisław Wojtera. Objął nowo powołane stanowisko „doradcy prezesa do spraw organizacyjnych” z pensją... 10 tys. złotych. Dodam, że w POT nigdy nie było potrzeby zatrudniania doradców do spraw organizacyjnych, a specjaliści wysokiej klasy, pracujący latami na stanowiskach dyrektorów, zarabiają miesięcznie po siedem tysięcy złotych.
11
o absolwentach zawodówek, kursów rolniczych i po mechanikach przyszła pora na grzybiarzy – miłośników rydzy(ków). Teraz grzybiarze obsadzają najważniejsze stanowiska w państwie. Jednak nie pierwszy lepszy zbieracz kurek czy podgrzybków – nie, taki nie ma szans. Szanse mają wyłącznie grzybiarze od taty Rydzyka. To ich czas teraz nadszedł. Oto kilka dni temu wiceministrem transportu i budownictwa został 66-letni Zbigniew Wysocki z Gdyni. Wysocki jest działaczem
P
Teraz grzybiarze Równocześnie z panem Wojterą na zasadzie umowy-zlecenia zatrudniono na okres dwóch tygodni panią Krystynę Cybulę, która miała przeprowadzić reorganizację struktury POT. Zastanawia mnie, jak osoba, która nigdy nie pracowała w POT, miałaby reorganizować jej strukturę... – Jak Pan na to zareagował? – O swoich wątpliwościach cały czas informowałem na piśmie mini-
stra i przewodniczącego rady POT. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Na 13 stycznia planowano zakończenie kontroli, wysłałem więc do ministra pismo z zapytaniem, kiedy mam się stawić w pracy. Podczas dotychczasowych kontroli resortowych czy corocznych kontroli NIK nigdy nie było żadnych zastrzeżeń do naszej działalności. Jednak tym razem pan Wojtera zarzucił mi publicznie na łamach prasy („Gazeta Wyborcza” – dop. red.) nieprawidłowości w zarządzaniu. Nie mogąc znaleźć żadnych dowodów rzekomych „przekrętów”, przedłużono kontrolę. Mam wrażenie, że w tym
wszystkim chodzi bardziej o zastraszenie czy dezawuowanie mojej osoby i pracowników POT. W tym przeświadczeniu upewnił mnie sam wiceminister Wilczak, który 3 stycznia na przedstawione przeze mnie propozycje dotyczące mojego odejścia przyznał, że nie może podjąć żadnej decyzji, ponieważ wykonuje „rozkaz polityczny!”. – Czyj rozkaz? – Tego już nie powiedział. Kiedy nie otrzymywałem z ministerstwa zawiadomienia o zakończeniu kontroli, 16 stycznia wróciłem do pracy. Dwa dni później drzwi do mojego gabinetu zastałem zaplombowane przez mojego następcę, a ochrona na jego polecenie odmówiła mi wydania klucza. Tak postępuje się z defraudantami, tymczasem nikt nie przedstawił mi żadnych zarzutów. Wiem, że nie chodzi tu o wcale o turystykę, lepszą i skuteczniejszą działalność POT, ale o politykę. Ta sytuacja jest chora. – Kto teraz rządzi POT? – Funkcję prezesa POT przejął wiceminister gospodarki Wilczak, który – zgodnie z ustawą – nadzoruje POT. Doszło więc do sytuacji, w której wiceminister nadzoruje sam siebie. – Jest bardzo źle? – Niestety, wszystko wskazuje na to, że faktycznie Polską Organizacją Turystyczną będzie kierował Wojtera, który nie ma żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. A przecież w branży turystycznej jest mnóstwo ludzi, którzy mają ogromne kompetencje i mogliby od razu przyjść na moje miejsce. Polska ma teraz swoje pięć minut, dochody z turystyki wynoszą 6,1 miliarda dolarów i może być jeszcze lepiej. Nie można zmarnować tej szansy. ¤¤¤ O drugie dno całej sprawy chcieliśmy zapytać Wojciecha Kodłubańskiego, zastępcę prezesa POT, ale mimo starań nie udało nam się z nim skontaktować. Rozmawiała MAŁGORZATA Fot. Autor
założonej przez siebie partii Liga Polska-Organizacja Narodu Polskiego. Jak twierdzi ojciec założyciel, jego partia jest programową odpowiedzią na „wynaturzenia ustroju demokratycznego”. Czy ktoś, kto powołuje taką partię i tak ją nazywa, mógł nie przypaść do gustu tatce Rydzykowi? Na listę Domu Ojczystego (partii członków Rodziny Radia Maryja) wpisała Wysockiego Gertruda Szumska, była lektorka u o. Rydzyka, późniejsza posłanka. Ale – startując z Gdyni – przegrał. Żeby synek nie uwiądł w goryczy, tatko Tadeusz zrobił z Wysockiego wiceministra, podobnie jak z Jurgiela zrobił ministra. Programowe wystąpienie nowego wiceministra miało miejsce oczywiście w rządowym Radiu Maryja. Inżynier przedstawił pomysł na uratowanie gospodarki: „W kraju są liczne płatne parkingi, trzeba pieniądze z nich przeznaczać na budowę statków. Wyliczyłem: jeden duży parking daje 16 mln rocznie, a za to można zbudować dwa nowoczesne kutry!”. No, czy to nie rewelacja?! Jak sobie człowiek pomyśli, że żaden z tych tysięcy gamoniów, którzy pokończyli politechniki, uniwersytety i jeździli po naukę za granicę, nie wpadł na ten genialny pomysł, to mało złość człeka nie zadusi. Tyle lat nam zmarnowali, kretyni! Fabryki budowali, kopalnie – a na cholerę? Parkingi trzeba było budować! O ile taniej, o ile zdrowiej! Na szczęście Radio Maryja ma inż. Wysockiego, a on ma plan. Nadgoni się czas, zbuduje parking w każdej wsi. Potem zbudujemy z tego tyle kutrów, że świat nie widział, a one złowią każdemu Polakowi po dorszu dziennie. Nikt nie będzie chodził głodny. No i nikt już Tatce nie zarzuci, że nie zadbał o stocznie, które na budownictwie kutrów wzbogacą się jak cholera. Ludzie! Czym my tak strasznie zgrzeszyliśmy, że musimy żyć pod rządami inż. Wysockiego? Co my złego zrobiliśmy, że jak nie elektryk, to parkingowy?! JAKUB PUCHAN
12
PATRZYMY IM NA RĘCE
Uwaga, uwaga, nadchodzi... Nie potrzeba specjalnie szeroko otwierać oczu, żeby go zobaczyć. Nie trzeba nazbyt się wsłuchiwać, aby go usłyszeć. Odziany w brunatne koszule i wystukujący miarowy rytm podkutymi buciorami – faszyzm odrodził się w Polsce XXI wieku, eskaluje, a nawet dorwał się do władzy. To nie niszowy i egzotyczny ruch marginalnej grupki dewiantów. To najprawdziwszy nazizm spod znaku Adolfa Hitlera i „ideałów” NSDAP. Jeszcze do niedawna ukryty gdzieś w katakumbach rzeczywistości, teraz podniósł głowę i zasiadł w salonach władzy spod znaku PiS, LPR i Samoobrony. ¤¤¤ Międzynarodowa organizacja faszystowska Krew i Honor ma swój polski odłam i rodzimą stronę internetową. Wystarczy, aby w jakiejkolwiek wyszukiwarce wstukać K&H, a już włos jeży się na głowie. „Pamiętajcie miejsca, twarze zdrajców rasy, oni wszyscy zapłacą za swoje zbrodnie” – takimi słowami wita internautów witryna www polskich neofaszystów. O czyje twarze chodzi? O twarze lewicowców, antyfaszystów, Murzynów, Arabów, Żydów, gejów, lesbijek, feministek i innych „nieczystych rasowo” elementów pomieszkujących nad Wisłą. Za słowami idą czyny. Oto polscy naziści namawiają wszystkich, „którym leży na sercu czystość rasy słowiańskiej i nordyckiej”, aby kontaktowali się z K&H i podawali znane sobie prywatne adresy, numery telefonów, a nawet numery rejestracyjne samochodów „niepolskich śmieci”. Takich fiszek ze zdjęciami i adresami jest już na stronie „prawdziwych Polaków” ponad 500. Są wśród nich fotografie i dane personalne naukowców, twórców kultury, dziennikarzy, niektórych polityków, liderów ruchów wolnościowych. Dzieci Hitlera wcale nie ukrywają, po co jest im potrzebna ta kartoteka. Otóż niemal przy każdym „śmieciu, małpie i brudasie” odnajdujemy informację, czy podczas bezpośredniego kontaktu (np. w celu pobicia, a może i zabicia) obiekt może być groźny. Identyczne listy, zwane proskrypcyjnymi, tworzyło kiedyś gestapo. Intencje autorów listy „wrogów białej rasy” podkreśla również oprawa muzyczna. Każdy odwiedzający stronę
internetową musi „obowiązkowo wysłuchać” piosenki nazistowskiego zespołu Konkwista 88, którego przekaz (refren) jest dość prosty: „Niszcz czerwonych”, ponieważ „nie zasługują nawet na to, aby nazwać ich białymi ludźmi”.
Jeszcze bardziej niepokojące jest jednak oświadczenie zamieszczone na tej stronie, a podpisane przez Combat 18. Zdaniem działaczy antyfaszystowskich, Combat 18 to „zbrojne ramię” Blood & Honor. Ma strukturę organizacji terrorystycznej oraz w swym „dorobku” podkładanie bomb pod synagogi w Londynie. Neonaziści z tej grupy traktowani są przez brytyjskie służby specjalnie i policję
właśnie jako organizacja terrorystyczna i paramilitarna. Wszystko wskazuje na to, że Combat 18 posiada swoje struktury w Polsce (na kilku forach internetowych znaleźliśmy wpisy osób, które przyznają się otwarcie do członkostwa w tej organizacji). Również brytyjska policja i antyfaszyści wskazują na Polskę jako bazę szkoleniowo-wydawniczą tych niebezpiecznych nazistów. Dziwne, że ten wątek umknął uwagi polskich mediów i służb specjalnych. Oczywiście, autorzy faszystowskiej strony internetowej powinni być niezwłocznie ścigani przez prokuraturę, a witryna natychmiast zli-
kwidowana. Ale naziści mają się doskonale, a strona pęcznieje. – Owszem, prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające w sprawie bazy danych, czyli tworzonej w Internecie przez międzynarodową organizację Krew i Honor – Blood & Honor (B&H)” – poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Maciej Kujawski. – Uznano, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa m.in. z ustawy o ochronie danych osobowych – dodał.
Czyli Polscy naziści powiązani z grupami terrorystycznymi grożą pobiciem, a nawet śmiercią „swoim wrogom”, a prokurator dopatrzył się jedynie przestępstwa złamania ustawy o ochronie danych osobowych! W końcu „ci ideowi chłopcy” mogą się prawicy do czegoś przydać... Żaden Ziobro, żaden Kaczyński czy inny Wassermann nawet się nie zająknie o łamaniu prawa, a przede wszystkim o niebezpieczeństwie podobnych praktyk. Siepacze PiS ścigają bowiem i karzą wyłącznie tych, którzy im się nie podobają... Na przykład parlamentarny kolega Kaczyńskiego i Giertycha (imię Roman tatuś dał mu na cześć Dmowskiego), niejaki Mateusz Piskorski, neofaszysta z Samoobrony, jest od zeszłego piątku członkiem koalicji rządzącej. Przyjrzyjmy się bliżej tej prawej ręce Andrzeja Leppera, bo warto. Otóż poseł ten sygnuje niektóre swoje listy własnym podpisem ozdobionym swastyką, natomiast wydawane przez niego pisemko „Wadera” nosi na okładce symbole Ku-Klux-Klanu. Wewnątrz wyłącznie artykuły gloryfikujące nazizm i „ostateczne rozwiązanie”. O bestialskim pobiciu murzyńskiego koszykarza przez faszystę „Wadera” Piskorski pisze tak: „Wielu
z was słyszało zapewne o bezpodstawnym ukaraniu jednego z najbardziej zasłużonych członków naszego ruchu, Pawła ze Stargardu. Swego czasu o jego ataku na czarnucha Eggelstona głośno było nawet w ogólnopolskich mediach. Sąd, który wydał ten wyrok, nie kierował się na pewno interesem Polski ani białego człowieka. Paweł trafił do zakładu karnego, a Eggelston nadal kala polską ziemię zamiast skakać gdzieś w Mozambiku z palmy na palmę w poszukiwaniu kokosów. Nie bójmy się głośno powiedzieć, że my go tu nie chcemy”.
Oto platforma ideowa polskiego posła, wybrańca narodu, od minionego piątku sojusznika Kaczyńskich. Ale to przecież nie koniec złotych myśli Piskorskiego. W innym jego faszystowskim pisemku „Odala” czytamy: „Rasa aryjska wywarła wpływ na wszystkie wyższe osiągnięcia ludzkości (oj, wywarła, do tej pory ludzie budzą się z krzykiem w środku nocy). Jakie inne doktryny, prócz Faszyzmu i Narodowego Socjalizmu i jakie inne kraje prócz Italii i Trzeciej Rzeszy osiągnęły tak wielkie zyski materialne i duchowe w tak krótkim czasie, stawiając czoło tak wielu przeszkodom?”. Artykuły w „Odali” suto podprawione są wytłuszczonymi cytatami z Adolfa Hitlera. Np. „Wszystko, co nie wywodzi się z dobrej rasy, jest śmieciem”. Mateusz Piskorski przybliża też (poprzez liczne tłumaczenia) idee faszystów z innych krajów. Pisze więc: „Pozorna klęska narodowosocjalistycznych Niemiec w 56 roku (Piskorski i inni skrajni neofaszyści liczą czas nowej ery od daty urodzin Hitlera) jest praktycznie gwarancją naszego przyszłego zwycięstwa, bowiem triumf narodowy odniósł Narodowy Socjalizm i Adolf Hitler (...). Przeznaczeniem Zachodu jest utworzenie przez Aryjczyków aryjskiego państwa lub federacji państw kierujących się dobrem Aryjczyków. Oznacza to stworzenie aryjskiego imperium i realizację idei Tysiącletniej Rzeszy”. ¤¤¤ Piskorski i związana z nim niemała grupa faszystów postanowiła w roku 2002 skończyć z próżnią polityczną, w której byli zawieszeni. Najpierw próbowali przykleić się do PSL i niewiele brakowało, żeby im się to udało, gdyby nie zdecydowane NIE kilku ludowców. Odrzuceni przez PSL – wpadli w otwarte ręce lepperowców, z których to ugrupowania Piskorski kandydował w roku 2004 do Parlamentu Europejskiego. I znów prawie by mu się udało, gdyby prasa nie zacytowała kolejnej złotej myśli przetłumaczonej i propagowanej przez pana Mateusza: „Adolf Hitler przywrócił nam naszą szlachetną wizję, dał nam siłę do marzeń do tworzenia nowych cywilizacji”. Skompromitowany – zaszył się na dwa lata. Jednak do trzech razy sztuka. Jesienią 2005 roku Piskorski wychodzi z ukrycia i wchodzi w skład ścisłego sztabu wyborczego Leppera. Zostaje kandydatem na posła i z liczbą 5610 głosów trafia na Wiejską. Od piątku, od podpisania „paktu stabilizacyjnego” to ten wybraniec narodu i jemu podobni kumple Giertycha z Młodzieży Wszechpolskiej decydować będą, co jest dla Polski dobre, a co złe. „Dajcie mi władzę, a ja was urządzę” zdaje się mówić Piskorski, cytując swojego idola – Hitlera. I może spać spokojnie. Dopóki kwitnie w Polsce kaczyzm, żadne konstytucje i kodeksy karne mówiące o penalizacji faszyzmu jego dotyczyć nie będą. MAREK SZENBORN Współpraca JP PS Artykuł ten prześlemy panu ministrowi Ziobrze z prośbą o zajęcie stosownego stanowiska. Do sprawy wrócimy.
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
13
o jakiś czas gazety publikują zdjęcia wszechpolskich młodzieńców z ręką w budzącym grozę geście „zig heil!”. LPR i jej oficjalna „młodzieżówka” – Młodzież Wszechpolska – robi, co może, żeby odciąć się od faszystowskich ciągot swoich członków. Liga nawet najbardziej bulwersujące dowody faszystowskich sympatii swojej młodzieży usiłuje przedstawiać jako nieodpowiedzialne wybryki. Tym bardziej więc trzeba powiedzieć jasno i głośno, że LPR i Młodzież Wszechpolska mają rozległe kontakty w środowiskach skrajnie prawicowych i uważanych za faszystowskie. 19 stycznia 2006 r. policja aresztowała opolskiego działacza LPR Tomasza W. pod zarzutem nielegalnego posiadania amunicji oraz gróźb karalnych wobec organizatorów akcji „Reaktywacja demokracji. Marsz Równości idzie dalej”. Przyznał się do winy. W komunikacie policji można przeczytać, że Tomasz W. jest również członkiem nieformalnej organizacji Obóz Narodo-
C
Naszyzm wo-Radykalny (ONR). Informacje policji są nieścisłe, ponieważ ONR posiada jak najbardziej formalne struktury w postaci „brygad” (paramilitarne słownictwo nie jest tutaj przypadkowe). ONR odwołuje się wprost do swojego przedwojennego odpowiednika. Protoplasta dzisiejszej organizacji to proste połączenie antysemityzmu, antydemokratyzmu i faszyzmu. Wśród ideologów przedwojennego ONR wyraźnie wyczuwa się zafascynowanie nie tylko faszyzmem włoskim, ale również nazizmem Hitlera. Zresztą dzisiejszy ONR też nie kryje swoich faszystowskich fascynacji, tyle że nazywa je... narodowym radykalizmem. Wystarczy przyjrzeć się fotografiom członków ONR, gdy są we własnym gronie i nie czują się skrępowani. Hitlerowskie pozdrowienia to standard w tym środowisku! Także strona internetowa ONR pełna jest faszystowskich emblematów, na przykład krzyży celtyckich (symbol „białej rasy”), używanych na całym świecie przez wszystkie odłamy ruchu faszystowskiego. Na tej samej stronie znaleźliśmy również informacje z Podhala: miejscowy ONR chwali się udziałem w spotkaniu z działaczami LPR i Młodzieży Wszechpolskiej na temat szerzenia „idei narodowych”. Antyfaszystowskie Stowarzyszenie „Nigdy więcej” prowadzi tak zwaną Brunatną Księgę. Jest to spis bandyckich napadów, rasistowskich wystąpień, manifestacji – zarówno skinheadów, jak i faszystów w „białych
kołnierzykach”. Dość często na tej liście można odnaleźć informacje o akcjach organizowanych przez LPR i Młodzież Wszechpolską. Połowa z nich odbywała się przy współudziale ONR. Tę doskonałą współpracę potwierdza również Parada Normalności z 19 czerwca 2005 r., zorganizowana przez LPR i Młodzież Wszechpolską przy współudziale sporych grup działaczy ONR. W manifestacji każdy znał swoje miejsce. Oklaski, brawa, gwizdy i machanie flagami odbywało się na komendę, niczym w pododdziale szturmowym. Jeden z uczestników Parady Normalności ze Słupska powiedział dziennikarzom TVN: „Pedalstwo wyplenił Adolf Hitler”. Podczas manifestacji pojawiły się transparenty z hasłem, które również skandowano: „Pedały do gazu”. Nasz informator z szeregów Młodzieży Wszechpolskiej zapewnia jednak, że gdyby działaczy LPR i Młodzieży Wszechpolskiej spytać o ich związki z ONR, to na pewno ostro odetną się od Obozu Narodowo-Radykalnego. Gdy dziennikarze przyłapują jakiegoś wszechpolaka na eksponowaniu faszystowskich ciągotek, to najczęściej jego szefowie mówią: – On nie nasz, on z ONR... Nie da się jednak odciąć od wypowiedzi Wojciecha Wierzejskiego,
jednego z tuzów LPR, w niedalekiej przeszłości prezesa Młodzieży Wszechpolskiej... W czasie Parady Normalności obiecał on swoim kolegom zero tolerancji dla homoseksualistów, a gdy LPR zdobędzie władzę – delegalizację organizacji zrzeszających gejów. Wierzejski pod pałacem prezydenckim wykrzykiwał: „Nie pozwólmy na tolerancję dla osób o świadomych przekonaniach homoseksualnych. Nie zatrudniajmy ich w pracy. Nie promujmy związków homoseksualnych. Głosujmy w wyborach na tych, którzy są przeciw związkom homoseksualnym. Osoby zidentyfikowane jako czynni, skrajni, aktywni działacze homoseksualni powinny być poddawane obyczajowej, społecznej, towarzyskiej nietolerancji, aby nie mogły potem świadomie, jawnie, publicznie,
odważnie chodzić i pokazywać twarzy oraz chełpić się tym, że są nienormalne”. Pachnie ustawami norymberskimi czy nie pachnie? Ciekawe, dla kogo jeszcze nie będzie pracy w Polsce rządzonej przez Giertycha? Kolejny trop – tym razem muzyczny. Flagową kapelą łysogłowych działaczy Młodzieży Wszechpolskiej jest Twierdza. Nawet obecny lider Młodzieży Wszechpolskiej Krzysztof Bosak rozpoczynał swoją „karierę polityczną” od organizowania koncertów tego zespołu. Utwory Twierdzy można znaleźć w Internecie (na przykład na stronie ONR) w zestawieniu z faszystowskimi formacjami, takimi jak Konkwista 88, Honor czy Legion. Lecz gdybyśmy zapytali wszechpolaków, co to znaczy, znów usłyszelibyśmy, że to tylko przypadek. Analizując „Brunatną Księgę”, można zauważyć wiele innych „drobiazgów”, które w dziwny sposób łączą Młodzież Wszechpolską z faszystami. Monitorujące to wszystko Stowarzyszenie „Nigdy więcej” zwraca na przykład
uwagę na identyczność haseł, pod jakimi oni manifestują: „Polska Wielka – zawsze katolicka”; „Pedały do gazu!”; „Polska dla Polaków”... Jak się zdaje, kierownictwo polityczne LPR uznało, iż te liczne nitki, nici i liny, które wiążą Ligę i jej Młodzież Wszechpolską z faszystami, są jednak kompromitujące. Można więc zaobserwować coś w rodzaju maskowania. Według relacji naszego informatora z Młodzieży Wszechpolskiej, trwa tam częściowa wymiana kadr. Skinheadzi w swych ciężkich buciorach i skórzanych kurtkach chowani są na zapleczu, skrzętnie usuwani sprzed oczu kamer. Na pierwszy plan wysuwa się młodych, poprawnie ubranych, czyściutkich chłopaczków w typie Krzysztofa Bosaka, najnowszego lidera organizacji. – Wystawienie „pizdusi” na pierwszy plan ma charakter marketingowy – twierdzi nasz informator. O te zmiany zabiega zresztą sam Roman Giertych, honorowy przewodniczący Młodzieży Wszechpolskiej, który boi się, że wybryki jego wychowanków mogą mu przeszkodzić w karierze. Słusznie się boi. JAROSŁAW RYBAK
14
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
ZE ŚWIATA
Owoce drogi idząc rozjechane na drodze zwierzę, mało kto pomyślałby o przeznaczeniu ścierwa na posiłek. Mało kto nie znaczy jednak, że nikt.
W
66-letni Anglik Arthur Boyt, emerytowany urzędnik z Kornwalii, od 13 roku życia gustuje w drogowym menu. Pierwszą jego potrawą tego typu był rozjechany paw. Potem... płaski zając. Wkrótce na dobre rozsmakował się w „owocach drogi”. Tłumaczy to tak: – To dobre mięso i za darmo. W dodatku nikt nie szpikuje go żadnymi hormonami. Dlaczego nikt nie zatyka nosa i nie odwraca się z obrzydzeniem na widok jabłka, które spadło z drzewa? W swojej kuchni Boyt przyrządza sobie potrawy z różnych padłych zwierząt – może to być łasica, szczur, wydra, kot... Jako najoryginalniejszy posiłek wspomina pieczyste z nietoperza. – Smakuje jak wiewiórka – zachwala. I tak przekonuje do swojego menu: – Jeśli zwierzę zostało przejechane jakiś czas temu, zielenieje i smakuje
trochę nijako, ale jak się dobrze ugotuje, to można jeść. Natomiast na klasyczną dziczyznę wcześniejsze rozjechanie, zwłaszcza kilkakrotne, jest po prostu zbawienne, bo mięsko jest kruche i nie trzeba go trzymać w zalewie. Robię to całe życie i ani razu się nie strułem. Kiedy jednak wyznał, że kiedyś zjadł labradora, nie spotkało się to z aplauzem jego znajomych, mimo że „pies nie miał obroży”. W smaku – jak mówi „koneser” – pies przypomina owcę. Ulubiona przekąska Boyta to kanapka z borsukiem. Jeżozwierz też jest niezły, ale sporo roboty wymaga oprawianie. Boyt napisał książkę kucharską. Oto jeden z przepisów: „Pół kg spaghetti, 30 ml oliwy z oliwek, 1 cebula, 125 ml wody, 60 ml białego wina, 4 jaja, 60 ml śmietany, 100 ml parmezanu oraz ćwierć kg chudego jeża”. Palce lizać! ST
Seks na zdrowie apież na swój debiut encykliczny wybrał miłość. Tę duchową, głęboką jak Bajkał, platoniczną, najlepiej do Boga, choć do małżonka zaślubionego w kościele też ujdzie. Pożądanie jest natomiast grzechem wielkim.
P
Z teoretyczną twórczością religijną Benedykta polemizują rezultaty badań psychologa Stuarta Brody’ego ze szkockiego uniwersytetu w Paisley. Okazuje się, że na nerwy nie ma nic lepszego niż seks. Nic tak nie koi tremy, nie uspokaja przed publicznym wystąpieniem jak grzeszny akt niekoniecznie podejmowany w prokreacyjnych intencjach. Brody zbadał rzecz na 50 mężczyznach i kobietach, którzy prowadzili kroniki swego pożycia przez dwa tygodnie i obserwowali wpływ seksu na wysokość ciśnienia krwi. Ci, którzy kochali się
przed stresogennym wydarzeniem, mieli najniższe ciśnienie. Ludzie stroniący od seksu z obawy przed grzechem byli bardziej podatni na nadciśnienie. Nie każdy seks jest jednakowo dobry – najlepsze wyniki zdrowotne daje pełny stosunek – odkrył Brody. „Efekt to nie tylko krótkotrwałe uczucie ulgi i przyjemności związane z orgazmem – powiedział badacz w wywiadzie dla magazynu „New Scientist”. – Stan ten utrzymuje się przez co najmniej tydzień dzięki wyzwalaniu się hormonu oxytocin”. JF
a początku lutego w Komisji Sprawiedliwości Senatu USA rozpoczęły się przesłuchania, których wynik będzie miał dramatyczny wpływ na strukturę i funkcjonowanie systemu politycznego Ameryki oraz doniosłe implikacje prawne. Okaże się, czy prezydent Bush władny jest bezkarnie łamać prawo federalne, ignorować ustawy i zdanie parlamentu i funkcjonować jako
N
też firmy telekomunikacyjne. Twierdzenia Busha (Program jest niezastąpionym instrumentem w tropieniu terrorystów) oraz jego zastępcy – Cheneya (Program uratował życie tysięcy ludzi) – skontrowali byli i obecni agenci FBI: w zasadzie żaden z tysięcy tropów, jakie otrzymali od NSA z poleceniem śledzenia, nie okazał się prawdziwy. Ślady zawsze prowadziły do niewinnych Amerykanów, a ich tropienie odciągało agentów
uzyskania zgody sądu na podsłuch jest sprzeczne z konstytucją. Żaden z poważnych prawników (z wyjątkiem niektórych zatrudnionych w rządzie) nie odważył się poprzeć swym autorytetem tych twierdzeń. Eksperci prawni po kolei orzekali, że Bush złamał prawo. 14 wybitnych prawników pracujących wcześniej dla ekip republikańskich i demokratycznych podpisało list do Kongresu, stwierdzający, że określenie
Na prawo od prawa de facto dyktator. Pod koniec ubiegłego roku „The New York Times” ujawnił, że supertajna agencja rządowa National Security Agency (NSA), która zajmuje się podsłuchem elektronicznym poza granicami USA, śledzi rozmowy telefoniczne i przechwytuje e-maile wysyłane z USA za granicę i napływające z zagranicy do USA, ewidentnie gwałcąc ustawę kongresową z roku 1978. Bush twierdzi, że upoważnił do tego NSA tajnym rozporządzeniem w roku 2002, reagując na atak terrorystów z 11 września 2001 r. Wyszło jednak na jaw, że NSA rozpoczęła podsłuchy jeszcze wcześniej – wkrótce po objęciu rządów przez prezydenta. O praktykach poinformowano tylko kilkunastu kongresmanów, zobowiązując ich do zachowania bezwzględnej tajemnicy. Stanowi to kolejny przypadek złamania prawa. Ponadpartyjna instytucja analityczna Congressional Research Office orzekła, że Bush miał obowiązek udzielić informacji całemu Kongresowi. O zezwolenie na podsłuchy w USA rząd powinien wystąpić do specjalnego, tajnego sądu FISA, przedstawiając mu udokumentowane podejrzenia, dlaczego dane osoby chce podsłuchiwać. Bush z miejsca przystąpił do gniewnego kontrataku propagandowego, piętnując ujawnienie pogwałcenia prawa przez dziennik nowojorski jako „haniebne”. Utrzymywał, że ma obowiązek wszelkimi możliwymi sposobami bronić kraju przed terrorystami, a podsłuchy dotyczyły tylko wąskiej grupy podejrzanych. Były pracownik NSA Randall Tice oświadczył w telewizji ABC, że podsłuchiwano miliony osób. Potwierdził to pracownik telekomunikacji, bo okazało się, że do tajnej akcji włączono
i analityków od pracy nad naprawdę ważnymi śledztwami dotyczącymi terrorystów. Argument prezydenta, że zabieganie o zgodę sądu FISA byłoby stratą czasu, media natychmiast obaliły informacją, że zgodę można dostać w ciągu godziny lub rozpocząć podsłuch bez jej posiadania i zwrócić się o uzyskanie pozwolenia 72 godziny później. W ciągu minionych czterech lat sąd wydał tysiące pozwoleń na podsłuchy i tylko 4 odmowy. Oprotestowując pogwałcenie prawa przez Busha, sędzia sądu FISA podał się do dymisji. Ujawnienie afery nielegalnych podsłuchów wywołało oburzenie nie tylko demokratów, ale też części wpływowych republikanów w Kongresie. Republikański przewodniczący Komisji Sprawiedliwości Arlen Specter tuż przed rozpoczęciem przesłuchań oświadczył, że gdy dowiedział się o tajnej akcji Busha, poczuł się, jakby dostał między oczy kulą armatnią, i jednoznacznie orzekł, że doszło do złamania prawa. Nie wykluczył postawienia prezydenta w stan oskarżenia. Broniący Busha minister sprawiedliwości i prokurator generalny Alberto Gonzales przedstawił Kongresowi domniemane uzasadnienie prawne akcji szefa, przygotowane przez pracowników jego urzędu. Opiera się ono na trzech twierdzeniach: 1. Prezydent na mocy konstytucji ma prawo zlecać podsłuch bez zgody sądu; 2. Kongres upoważnił go do takiej akcji, aprobując podjęcie kroków niewykluczających użycia siły w celu udaremnienia dalszych ataków terrorystycznych; 3. Prawo wymagające
imo oficjalnych protestów rządowych i masowych demonstracji Pakistańczyków, rozwścieczonych niedawnym amerykańskim atakiem rakietowym na wioskę Damadola, w rezultacie którego zginęło 17 osób, Stany Zjednoczone nie zrezygnują z dalszych akcji tego typu na terenie suwerennych państw – oświadczyli oficjele z ekipy Busha. Prezydent Pakistanu w wywiadzie dla „Newsweeka” z 6 lutego stwierdził: „Atak absolutnie nie był z nami koordynowany. Potępiamy go i sprzeciwiamy się takim akcjom, bo to zamach na naszą suwerenność”.
M
„użycie siły” nie może być traktowane jako legitymacja tajnej, nielegalnej inwigilacji, zaś konstytucja nie pozwala prezydentowi na ignorowanie prawa kryminalnego. Sąd Najwyższy USA we wcześniejszych orzeczeniach konsekwentnie stwierdzał, że podsłuch bez wymaganej zgody jest bezprawny, nawet jeżeli w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa. Jeśli prezydentowi nie podoba się jakiś akt prawny, może wnioskować o jego zmianę, ale nie może go omijać. Tuż przed przesłuchaniami kongresowymi bardzo istotny fakt ujawnił były senator i ówczesny przywódca większości demokratycznej w Senacie, Tom Daschle: – Bush zwracał się do Kongresu o unieważnienie istniejącego prawa, ale spotkał się z odmową. Świadczy to, że łamał prawo z premedytacją. To, co rozpoczęło się 6 lutego w sali przesłuchań Senatu i prawdopodobnie będzie miało finał przed Sądem Najwyższym, ma kolosalny wpływ na oblicze praworządności w USA. Kampania republikanów w celu postawienia w stan oskarżenia prezydenta Clintona za kłamstwo pod przysięgą w intymnej sprawie niewierności małżeńskiej nie ma – zdaniem ekspertów prawnych – żadnego porównania z wymiarem obecnej afery. Jeśli uzna się, że Bush nie uczynił nic nagannego, będzie to oznaczać, że w przyszłości i on, i każda następna głowa państwa może robić, co zechce, nie oglądając się na prawa, opinie Kongresu i prerogatywy władzy sądowniczej. PIOTR ZAWODNY
W tymże wywiadzie Musharraf wypowiedział słowa, które dają do myślenia, a odnoszą się do obsesji władz USA w ściganiu bin Ladena i jego zastępców: „Nie zajmujecie się najważniejszym. Na miłość boską, nie bądźcie tak krótkowzroczni! Ci dwaj ludzie nic nie znaczą. Czy myślicie, że siedząc gdzieś w niedostępnych górach, mogą koordynować zamachy w Hiszpanii i w Londynie? Jesteście, niestety, w błędzie. O ile Osama i Zawahiri stali się symbolami, nie znaczy to, że jeśli zabijecie tych dwóch, wszystko pójdzie jak po maśle. Pojmijcie to, proszę”! TW
Suwerenny suweren
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r. o kilku wiekach wyciszenia, w które popadła Dania po opublikowaniu przez niejakiego Szekspira kulis draki, jaka rozegrała się w duńskim zamku Helsingor z udziałem niejakiego Hamleta, Dania znów znalazła się na ustach świata. Redakcja największego duńskiego dziennika poprosiła najbardziej znanych duńskich rysowników o narysowanie tego, co kojarzy im się z islamem. 30 września ub.r. „Jyllands Posten” opublikował 12 rysunków Mahometa. Po kilkunastu dniach zarówno Duńczycy, jak i licznie Danię zamieszkująca społeczność muzułmańska całkowicie o rysunkach zapomnieli. Ale po kolejnych kilkunastu tygodniach okazało się, że byli tacy, którzy karykatur nie przeoczyli, a nawet gorzej – nie zapomnieli. Zaczęli więc szerzyć pamięć o krzywdzie, jaką „Jyl-
P
Jeden zginął w płonącym budynku podpalonej przez kolegów duńskiej ambasady w Damaszku. Do tego bilansu trzeba dopisać śmierć włoskiego księdza zabitego w Turcji przez 16latka. Uczucia religijne młodzieńca zostały tak mocno urażone przez duńskie rysunki – których oczywiście nigdy nie widział – że z okrzykiem „Allach jest wielki” zastrzelił 60-letniego kapłana w przykościelnym ogrodzie. W tej sytuacji w ostatni styczniowy weekend duński minister spraw zagranicznych zapowiedział postawienie sprawy na forum Unii Europejskiej z prośbą o pomoc i poparcie. Tymczasem rysunki, z reguły dwa najbardziej „bolące” wyznawców proroka, przedrukowane zostały w kilku krajach europejskich. Zamieścił je m.in. niemiecki „Die Welt”, który napisał przy tym, że nie może być tak, aby prawo do wolności wypowiedzi miało ustę-
Duńskie rysowanie lands Posten” wyrządził islamowi. W grudniu ub.r. akredytowani w Danii dyplomaci krajów muzułmańskich zwrócili się do premiera Andersa Fogha Rasmussena z prośbą o spotkanie. Oczekiwali, że premier nie tylko grzecznie przeprosi, ale na dodatek osobiście dopilnuje ukarania „winnych”. Premier nie tylko odmówił spotkania, ale w sposób arogancki, bo za pośrednictwem mediów, pouczył muzułmańskie ekscelencje, iż najwyraźniej zapomniały o tym, iż zostały akredytowane w kraju demokratycznym i wolnym, w którym premierowi ani nikomu innemu nic do tego, co publikują całkowicie wolne media. I to był błąd, a także początek gorącej fazy konfliktu. W połowie stycznia duńskie media zaczęły informować o niewielkich początkowo antyduńskich protestach i drobnych zdarzeniach. Mniej więcej w tym samym czasie komplet rysunków Mahometa przedrukowała jedna z gazet norweskich. Po prostu po to, aby Norwegowie sami mogli ocenić, czy jest o co drzeć koty. I to była kropla, która przelała czarę muzułmańskiej goryczy. W trzeciej dekadzie stycznia najpierw w Arabii Saudyjskiej, a potem w kilku innych krajach Bliskiego Wschodu przystąpiono do bojkotowania duńskich towarów. Jednocześnie w ciągu zaledwie kilku dni większość z krajów regionu Zatoki Perskiej odwołała z Kopenhagi swoich ambasadorów. W ostatnich dniach stycznia duńskie towary zaczęto bojkotować już nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale we wszystkich innych krajach muzułmańskich. Nakręcana powoli afera przybrała w końcu krwawy wymiar. Do wtorku 7 lutego 2006 r., czyli w ciągu pierwszych kilku dni zamieszek i rozruchów, w różnych miejscach na świecie od kul lub pałek policji i wojska podczas prób uspokajania rozhisteryzowanych tłumów zginęło już kilkunastu uczestników antyduńskich demonstracji.
pować prawu do ochrony uczuć religijnych. Podobne stanowisko zajęła redakcja francuskiego dziennika „France Soir”, gdzie – oprócz przedrukowania wszystkich duńskich rysunków – na pierwszej stronie zamieszczono własną karykaturę przedstawiającą siedzących na chmurze Buddę, Mojżesza, Mahometa i Boga Ojca. Na okładce „France Soir” Bóg mówi do wyraźnie rozsierdzonego Mahometa: „Daj sobie spokój, Mahomet. Ludzie mogą się czasem trochę z nas pośmiać...”. Te kolejne publikacje poderwały do walki muzułmańskich fundamentalistów, najwidoczniej zupełnie nieznających się na żartach. W stolicy Syrii, Damaszku, tłum splądrował i doszczętnie spalił ambasadę duńską, a przy okazji – bogu ducha winną – szwedzką. Pewnie zgodnie ze starą katolicką zasadą, która mówiła: „Zabijajcie wszystkich. Bóg swoich odróżni”. Sytuacja na początku lutego stała się na tyle poważna, że duński MSZ zaczął kategorycznie odradzać poddanym JKM Małgorzaty II wszelkie wyjazdy do krajów muzułmańskich i jednocześnie nakłaniać tych, którzy wcześniej się tam znaleźli, do możliwie jak najszybszych powrotów. Na wypadek sytuacji nadzwyczajnej w stan pogotowia postawiono dwa transportowe samoloty Herkules, będące na wyposażeniu duńskiej armii. A co w Danii? Duńczycy nie są w stanie pojąć sensu aż tak gwałtownych reakcji na kilkanaście rysunków. Tak czy inaczej, atmosfera zrobiła się niezbyt ciekawa. Duńczycy i muzułmanie zaczęli patrzeć na siebie z bardziej lub mniej skrywaną obawą. Jedni, czy aby przypadkiem nie zostaną zaatakowani, drudzy, czy aby nie są podejrzewani o coś niedobrego. Tutejsi „hunwejbini” zapowiedzieli m.in. publiczne palenie Koranu. Policja do tego nie dopuściła, ale fałszywe informacje o tym, że Koran został w Danii spalony, dodatkowo zagrzewały do
ZE ŚWIATA boju tysiące demonstrantów na Bliskim Wschodzie. Duńska agencja informacyjna RITZAU podała też wiadomość, że dwóch młodych muzułmanów, wznosząc okrzyki: „Ty duńska świnio! Sprzedajesz nieczyste mięso (to znaczy wieprzowinę – dop. red.)”, pobiła kijem bejsbolowym ulicznego sprzedawcę hot dogów i parówek. Już we wtorek okazało się, że swoją dramatyczną opowieść „pobity” wyssał z palca. Poparcie Duńczyków dla stanowiska swojego rządu w tym konflikcie jest praktycznie jednomyślne. Na dodatek kilkanaście wieców poparcia zorganizowali zamieszkujący Danię muzułmanie. Na razie w tym wspólnym froncie jest tylko jeden wyłom. Jest nim mieszkaniec miejscowości Aarhus na Półwyspie Jutlandzkim, który podał właśnie dziennik „Jyllands Posten” do sądu. Poza nim nikt nie tylko nie zamierza oskarżać rysowników, ale po prostu nie uważa ich za winnych czemukolwiek. „Winni są fanatycy, nie rysownicy” – napisał konserwatywny „Berlingske Tidende”. Duńczyków podtrzymują na duchu doniesienia o rosnącym poparciu dla nich ze strony kolejnych krajów. We wtorek 7 lutego 2006 r. po południu do duńskiego premiera zadzwonił prezydent USA George Bush, który zapewnił o swoim poparciu dla Danii. Po początkowych wahaniach kolejne państwa oraz organizacje i instytucje coraz bardziej zdecydowanie zaczynają się opowiadać po stronie duńskiej. Po prostu widać, do czego prowadzi tolerowanie religijnego fanatyzmu. Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć wypowiedź jednego z muzułmańskich przywódców duchowych, który – krytykując Danię za opublikowanie rysunków Mahometa – powiedział, że nie tyle nawet chodzi o ich charakter, ile o to, że Koran po prostu zakazuje sporządzania jakichkolwiek wizerunków, malowideł czy rzeźb zarówno proroka Mahometa, jak i samego Allacha. I przypomniał, że podobny zakaz dotyczy także Mojżesza oraz Jezusa i jego Ojca. Zgodnie z tym wskazaniem, polski premier, który rozumie urażone przez Duńczyków uczucia muzułmanów, powinien być może zacząć się szykować do usunięcia niemiłych im, a wiszących przecież w większości polskich domów rozmaitych świętych obrazków. Ponieważ tekst niniejszy kierowany jest do czytelnika w kraju, w którym działa IPN i rozmaite nowe policje, nie można więc nie spytać, kto tak naprawdę za tym wszystkim stoi. Przywódcy Iranu nie mają żadnych wątpliwości i publicznie ogłosili, że jest to perfidny spisek syjonistyczny. Podobne opinie można usłyszeć na falach polskiego rządowego Radia Maryja, w którym często padają następujące sformułowania: „określone ideologie i służące im międzynarodowe koncerny”; „obecne w Europie Zachodniej struktury zła”; „terroryzm medialny nowej lewicy”, „marksizm, trockizm i postmodernizm”. Jezuuu... Z. DUNEK, Kopenhaga
15
Jego culpa siążę Kościoła z Chicago, kardynał Francis George, ma ostatnio czas pokutny: od walenia się w piersi musiały go już rozboleć żebra.
K
Aresztowano księdza Daniela McCormacka ze św. Agaty, który – gwiżdżąc na skandal pedofilski, gniew wiernych i los kolegów pedofilów – najspokojniej w świecie zabawiał się z małoletnimi chłopcami. Zamknięto go (i zwolniono za półmilionową kaucją) za gwałty na dwóch 8-latkach. W ostatnich dniach zgłosił się trzeci – 11-letni chłopiec, który zarabiał na drobne wydatki, odgarniając śnieg wokół kościoła. Ksiądz molestował go seksualnie przez kilka miesięcy. Gdyby kardynał George nie zwlekał cztery miesiące z usunięciem McCormacka, 11-latek nie byłby kolejną ofiarą. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby wyciągnął wnioski
z informacji miejscowej zakonnicy, która w roku 2000 alarmowała (werbalnie i na piśmie), że ks. McCormack polecił ministrantowi (czwartoklasiście) ściągnąć spodnie w zakrystii. Kardynał nie sprawdził jednak tej informacji. Teraz książę Kościoła posypuje głowę popiołem. Na konferencji prasowej, na mszach i spotkaniach z wiernymi robi boleściwe miny i cierpiętniczym głosem wyznaje: „Powinienem usunąć go wcześniej... Nie byłem wystarczająco czujny. Myślałem, że mamy odpowiednie procedury, które zapobiegają takim rzeczom, ale okazało się, że nie mamy. Wiem, że was zawiodłem. Jestem bardzo zasmucony”. CS
Kondomy na piuskach atoliccy hierarchowie afrykańscy intensyfikują wojnę z kondomami. Biskupi z Tanzanii potępili jako nie do zaakceptowania instrukcje prawidłowego używania prezerwatyw umieszczone w podręcznikach szkolnych.
K
„Wprowadzenie nauki o kondomach w szkole nie dość, że jest grzeszne, stanowi usprawiedliwienie i otwarcie drzwi niemoralnemu stylowi życia” – oświadczył kardynał Dar es Salam, Polykarp Pengo, w imieniu tamtejszego episkopatu. „Nauczanie dzieci, niektórych w wieku 12 lat, jak używać kondomy, to katastrofa” – alarmuje hierarcha. Tę instrukcję można znaleźć w podręczniku, który omawia sposoby zabezpieczenia się przed pandemią HIV. Ministerstwo edukacji zaaprobowało go w listopadzie ubiegłego roku. Konferencja biskupów Tanzanii zwalcza wszelkimi siłami prezerwatywy,
nie zważając na to, że co najmniej 2 mln Tanzańczyków to nosiciele śmiercionośnego wirusa. Inicjacja seksualna ma tam miejsce po 10 roku życia. „Kościół zobowiązany jest bronić godności (a więc nie życia! – red.) istot ludzkich i musi się w tej sprawie wypowiadać” – argumentuje kardynał. Członek Tanzania AIDS Commision, Halima Shariff, komentuje: „Kler twierdzi, że jedyną drogą ograniczenia rozprzestrzeniania się AIDS jest abstynencja seksualna lub posiadanie jednego partnera. Zapewne jest to dobre rozwiązanie, ale co zrobić z tymi, którzy nie mogą zachować wstrzemięźliwości płciowej ani wytrwać przy jednym partnerze?”. TW
Interes życia K
siądz Randal Radic przez 10 lat odprawiał nabożeństwa w najstarszej amerykańskiej świątyni w miasteczku Ripon.
Wreszcie mu się znudziło. Wpadł na pomysł, żeby kościół sprzedać. Sfałszował więc dokumenty i uczynił się właścicielem budynku. Kupiec się znalazł, dał 525 tys. dolarów, za które duchowny kupił sobie bmw. Co zrobił z resztą
szmalu, nie wiadomo. Za tę transakcję groziło mu do 9 lat więzienia, ale dogadał się z prokuratorem i obaj ubili interes: ksiądz odsiedzi 18 miechów. Jeśli pieniądze udało mu się zadekować, to zrobił biznes, że palce lizać. TW
16
ŻYDZI POLSCY (cz. 21)
Być albo nie być Wobec oskarżeń o popełnianie przestępstw o charakterze rytualnym Żydzi bronili się jak umieli – słali nawet posłów do papieży. Mimo to co drugi proces kończył się wyrokiem skazującym. Przywileje wydawane przez poszczególnych monarchów – od Bolesława Pobożnego począwszy – nie stanowiły pełnej gwarancji bezpieczeństwa dla Żydów zamieszkujących ziemie polskie. Świadczy o tym fakt, że wciąż oskarżano ich o popełnianie przestępstw rytualnych i pozywano przed sądy, każde zaś posądzenie – nawet jednostkowe – było zagrożeniem dla całej społeczności żydowskiej. Żydzi szukali więc dodatkowych sposobów ochrony. Ponieważ w rozumieniu współczesnych zbrodnie rytualne (Żydzi określali je najczęściej słowami bilbul i alilah) były przestępstwami skierowanymi przeciwko Kościołowi i religii katolickiej, Żydzi nie ustawali w próbach uzyskania przywilejów ze strony duchowieństwa, a nawet samego papieża. Bullę protekcyjną – Sicut Judaeis – jako pierwszy wydał papież Kalikst II około 1120 r. Z kolei pierwszy dokument papieski dla Żydów polskich (okoliczności jego powstania nie są znane) został wystawiony w 1540 r. przez Pawła III. W XVI i XVII w. wysłannicy żydowscy wielokrotnie udawali się do Rzymu z prośbą o protekcję. Dzięki współdziałaniu z Żydami włoskimi mieli oni możliwość dotarcia do najbardziej wpływowych przedstawicieli hierarchii kościelnej i przedłożenia im swoich skarg i próśb. Wiadomo, że w 1644 r. swojego posła wysłał do Stolicy Apostolskiej sejm
U
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
MITY KOŚCIOŁA
Żydów Korony z zadaniem uzyskania od papieża bulli, która chroniłaby wyznawców judaizmu przed oskarżeniami o wykorzystywanie chrześcijańskiej krwi do celów rytualnych. Także w 1654 r. w podobnym celu przybył do Rzymu kolejny Żyd – Jakow ben Naftali z Gniezna, wysłannik ziemstwa wielkopolskiego. Jego misja zakończyła się fiaskiem z powodu niespodziewanej śmierci papieża Innocentego X. Żydom udało się za to uzyskać w 1644 r. list protekcyjny od generała zakonu dominikanów – Jana Baptysty de Martinisa. List ten trafił do prowincjała polskiego – Alana Chodorowskiego. Generał nakazał w nim bronić Żydów przed fałszywymi oskarżeniami, a ponadto powierzał ich opiece polskich klasztorów. Tekst pisma dotarł z pewnością do wielu klasztorów usytuowanych na ziemiach Rzeczypospolitej, gdyż rozpowszechniono go w formie druku. System wzajemnej pomocy na wypadek oskarżenia o dokonanie przestępstwa rytualnego stworzyły sejmy żydowskie – koronny i litewski. Przede wszystkim
znany przez Kościół za heretyka i prześladowany przez biskupów, był zwolennikiem laickiej edu kacji, wolności religijnej i światopoglą dowej, a także uniezależnienia państwa polskiego i Kościoła od papiestwa. Andrzej Frycz-Modrzewski (1503–1572) to publicysta specjalizujący się w tematyce politycznej, dziedziczny wójt Wolborza i sekretarz Zygmunta Augusta. Miał niższe święcenia kapłańskie. Uchodzi za najwybitniejszego przedstawiciela postępowej myśli społeczno-politycznej doby polskiego renesansu. Studiował w Akademii Krakowskiej i na uniwersytecie w Wittenberdze. Utrzymywał kontakt m.in. z Marcinem Lutrem, Filipem Melanchtonem, Mikołajem Rejem, Andrzejem Trzecieskim i Stanisławem Orzechowskim. Związany był także z protestanckimi humanistami, a szczególnie z Janem Łaskim Młodszym. Twórczości pisarskiej poświęcił się po 1550 roku, a pośród wielu jego dzieł najważniejsze okazało się wydane w Bazylei w 1554 roku „Commentariorum de Republica emendanda libri
polegał on na pomocy finansowej dla osób niesłusznie oskarżonych. Podczas zjazdu gmina przedstawiała wykaz poniesionych kosztów, który poświadczano przysięgą. Następnie dzielono tę kwotę na wszystkie ziemstwa i gminy, po czym zwracano ją. Gmina ze swej strony starała się zapewnić oskarżonemu lub oskarżonym możliwie najlepszą obronę prawną. Niejednokrotnie usiłowano też wstrzymać postępowanie, wykazując niekompetencję sądów miejskich, a nawet grodzkich, powołując się przy tym na posiadane przywileje i domagając się przybycia instygatorów królewskich. Z akt sądowych wynika, że w ten sposób zaprotestowano m.in. podczas procesów w Sochaczewie (1556 r.), Narwi (1564 r.) i Rosoczy (1566 r.). Naturalnie, wobec podobnych oskarżeń Żydzi nie poprzestawali na działaniach oficjalnych. Gdy od końca XVI w. sprawy związane z posądzeniami o dokonywanie przestępstw
quinque” („Rozważań o poprawie Rzeczypospolitej ksiąg pięć”). Modrzewski krytycznie odnosił się do papiestwa, wytykając przede wszystkim jego nadmierne bogactwa: „Piotr apostoł (...) ma-
rytualnych przejął Trybunał Koronny, gminy żydowskie podjęły starania pozyskania przychylności urzędników trybunalskich. Stało się regułą, że rokrocznie – po ukonstytuowaniu się Trybunału – marszałek otrzymywał od Żydów bogate dary zwane don charitativa. Częstokroć tylko dzięki sowitym łapówkom udawało się oczyścić z zarzutów lub przenieść sprawę przed sąd kahalny (sąd wewnętrzny gminy żydowskiej), który najczęściej wydawał wyrok uniewinniający. Sądy gminne – nawet jeśli zaistniała ewidentna wina – były pobłażliwe również z tego względu, że obawiano się konwersji oskarżonego i ewentualnego odwetu. Pamiętać trzeba, że pod wpływem tortur wielu oskarżonych przyznawało się do winy i tym samym potwierdzało, że judaizm nakazuje swoim wyznawcom dokonywanie tego rodzaju zbrodni. Tak było na przykład z Żydami sochaczewskimi sądzonymi w 1556 r., którzy – zanim zostali straceni – przyznali się do profanacji hostii i zamordowania kilku chrześcijańskich dzieci. Każdy wyrok skazujący stanowił więc poważne zagrożenie dla gminy (w 1606 r. wygnano po jednym z takich procesów gminę z Bochni), gdyż groził kolejnymi oskarżeniami i represjami. Jeśli więc nie udało się zapobiec wyrokowi, Żydzi starali się – często już po egzekucji skazańców – o rehabilitację i anulowanie wyroku. W ten sposób po apelacji wniesionej do króla uniewinnieni zostali Żydzi z Narwi (1564 r.) i Przemyśla (1630 r.), straceni wcześniej na mocy wyroków sądów grodzkich. Jak bardzo społeczność żydowska angażowała się w uwolnienie swoich współwyznawców, zobaczyć można na przykładzie procesu, który toczył się w 1598 r. w związku z zamordowaniem chłopca ze
Świniar. Najpierw gmina lubelska wynajęła trzech adwokatów, którzy usiłowali dowieść, że posądzenie było rezultatem zatargu dzierżawcy dóbr z miejscowymi karczmarzami żydowskimi. Następnie przedłożyli chroniące Żydów przywileje oraz bullę. Gmina ogłosiła post i modły w intencji sądzonych. Przezorni Żydzi wynieśli swój dobytek do chrześcijańskiej części miasta tudzież na zamek, pozamykali domy, a sami przebywali poza gettem. Jednocześnie – jak relacjonował XVII-wieczny pisarz S. Leszkowski – do Lublina przybyli rabini z Krakowa, Lwowa, Poznania i Gniezna z listami „od Panów wielkich do Panów Deputatów, upominki dając”. Pomimo tak rozlicznych starań nie doszło do uwolnienia oskarżonych, którzy pod wpływem tortur przyznali, że do zabójstwa chłopca namówili ich rabini. Zeznania swoje powtórzyli w obecności starszych gminy. „Przywołano Doktora i Królika, i Mojżesza – starszych lubelskich, tym w oczy więźniowie mówili: »Cokolwiek teraz męki cierpimy, dla was wszystko. Wy nam, młodszym, po wsiach i miasteczkach rozkazujecie o krew się dziatek starać, a sami ją pijecie«”. Pamięci męczenników żydowskich poświęcone były tzw. slichot (lub megillat slichot) – modlitwy (pieśni) przebaczenia. Wiele z tych utworów powstało na ziemiach polskich. Najstarsze z zachowanych pochodzą z końca XVI i pierwszej połowy XVII stulecia. Upamiętniają one śmierć Żydów z Gąbina (1597 r.), Przemyśla (1630 r.) i Lublina (1636 roku). Cztery kolejne opisują oskarżenia, jakie miały miejsce w drugiej połowie XVII w. We wszystkich wymienionych utworach męczeństwo Żydów porównano do ofiary biblijnego Izaaka (akida), a ich śmierć była rozumiana jako odkupienie grzechów Izraela. Czytano je w synagogach w rocznicę śmierci męczenników, a także podczas świąt. ARTUR CECUŁA
Wygłaszając takie opinie, Modrzewski żądał przy tym utworzenia polskiego Kościoła narodowego, niezależnego od papiestwa, zdemokratyzowanego oraz z liturgią w języku polskim. Modrzewski był zwolennikiem to-
POCZET ANTYKLERYKAŁÓW POLSKICH
Andrzej Frycz-M Modrzewski wiał: »Nie mam srebra ani złota«, u nich [papieży – dop. red.] wszystko błyszczy srebrem, świeci złotem: i szaty, i dom, i sprzęt. Nic nikomu nie dadzą, jeśli nie wchodzi w grę złoto”. Większość duchownych to ludzie, którzy „niestrudzenie ubiegają się o godności kapłańskie i biskupie nie po to, aby mieć dostatek pracy, lecz aby mieć dostatek pieniędzy”. Co zaś do papieży, to zamiast być wzorem do naśladowania większość z nich zasłużyła sobie na „miano oszustów, fałszerzy, złodziei, rozbójników, podpalaczy i okrutników”.
lerancji religijnej, wolności sumienia i wyznania, opowiadał się za wieloświatopoglądowością. Odnosząc się krytycznie do polskiego szkolnictwa, twierdził, że pieczę nad nim powinno mieć państwo, a wychowanie musi mieć charakter laicki – wolny od religii. Modrzewskiego spotkało prześladowanie ze strony Kościoła rzymskokatolickiego i kontrreformatorów. Po publikacji „Commentariorum...” zbiegł z Krakowa do Wolborza i znalazł schronienie u Tarnowskich. Jego krwi żądny był nuncjusz apostolski,
znany krzyżowiec Alojzy Lippomano. Na szczęście Modrzewski znalazł wsparcie u króla, który wziął go pod swe skrzydła i wyłączył go spod władzy Kościoła. PATRYK P. GURTOWSKI
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r. ranciszkanin Sorelli (inkwizytor) stanął na czele tej krucjaty i ścigał waldensów jak dzikie zwierzęta: „Mordował ich i palił na stosach setkami i tysiącami (...). Gdy ścigani i tropieni waldensi ukryli się w ogromnej jaskini góry Pelvoux, legat papieski kazał u wejścia do jaskini rozpalić olbrzymi ogień, skutkiem czego wewnątrz podusiło się mnóstwo kobiet i dzieci. Kto zaś nie zginął od dymu, padał pod razami rozwścieczonej zgrai. Zginęło tam wówczas ponad 3000 ludzi” (Czesław Wrocki). Ogółem wybito ponad 40 tysięcy waldensów już w pierwszym etapie działania inkwizycji. Jak wynika z protokołów śledz-
F
publiczna nie pozwalały na to. Ale cel, czyli walka z wolną myślą oraz ideologiami innymi niż rzymski katolicyzm, pozostał! W 1908 roku papież Pius X przekształcił inkwizycję w Kongregację Świętego Oficjum, zaś Paweł VI, w 1965 r. – w Kongregację Nauki Wiary. Jej zadaniem było dbanie o czystość wiary i tępienie ruchów reformatorskich w Kościele. Na jej czele stał kardynał Joseph Ratzinger, obecnie – papież. ¤¤¤ Już przed wiekami ludność gnębiona przez inkwizycję stawiała opór, i to czasem dość zdecydowany. 29 kwietnia 1245 roku mieszkańcy Mediolanu wynajęli płatnego morder-
PRZEMILCZANA HISTORIA W Hiszpanii XIII wieku początkowo kara śmierci dotyczyła tylko opornych heretyków, a także Żydów i Arabów (Maurów), którzy mogli szerzyć herezję, chociażby przez to, że wyznawali inną religię. Próbowano więc nawracać zarówno Maurów, jak i Żydów, bowiem było ich w Hiszpanii zbyt wielu – w 1290 roku już ponad pół miliona. Niemniej Wilhelm Montgrin, arcybiskup Tarragony, wspomagany przez dominikanów, doprowadził setki prawdziwych chrześcijan na stos, a kilkadziesiąt ciał kazał ekshumować i spalić. Był to przykład dla żyjących, że nawet po śmierci nie unikną kościelnej sprawiedliwości. Dominikanin Piotr de Leodegaria, inkwizytor
Podobny los spotkał Konrada Dorso, jak również jego pomocnika – Jana Jednookiego. Pierwszego zasztyletowano w Strasburgu, a drugiego powieszono. Papież Grzegorz IX domagał się natychmiastowej zemsty. W odwecie – tylko w diecezji Bremy i w Dolnej Saksonii – zabito dwa tysiące ludzi. Sądy inkwizycyjne powstawały również w innych państwach. Papieski legat Jakub da Praeneste utworzył je w Czechach i na Węgrzech, natomiast Robert le Bougre – w Niderlandach i Flandrii. Jak wyglądała procedura inkwizycyjna dominikanów – Braci Kaznodziejów? ¤¤¤
17
oskarżonego przywiązywano do specjalnej ławy i za pomocą korby zaciskano powrozy, aż wrzynały się w ciało do samej kości. Nie koniec na tym. W usta wkładano mu kawałek cienkiego lnu i wlewano w gardło wodę, która przez materiał sączyła się wolno, stopniowo zalewając krtań i płuca. Trzecim wreszcie rodzajem była tortura ognia. Nagiego więźnia sadzano skrępowanego na krześle, ciało smarowano mu tłuszczem, a stopy wkładano do żelaznego naczynia z żarzącymi się węglami. Zły duch miał wyjść przez głowę. Podobny cel „osiągano” za pomocą koła, do którego przywiązywano oskarżonego. Koło z ciałem obracało się tuż nad płonącym żarem.
ZBRODNIE KOŚCIOŁA
W imię Boga
(3)
Żebraczy zakon franciszkanów nie chciał być gorszy i dołączył do „wyprawy krzyżowej” przeciwko waldensom, którzy praktykowali ubóstwo i postulowali reformy Kościoła. twa, tylko jeden inkwizytor Jakub Fournier (późniejszy papież Benedykt XII!) skazał na śmierć około 800 ludzi, a przecież sądów inkwizycyjnych były setki. Każdy region, każda diecezja chlubiła się swoimi inkwizytorami. Ruch waldensów szczególnie silny był na terenach Francji i Włoch, obecnej Szwajcarii, Austrii i w Niemczech. Waldensi stworzyli swój odrębny chrześcijański obrządek, przyczyniając się tym samym do rozszerzenia wiary protestanckiej. W roku 1517 tzw. ruchy heretyckie doprowadziły do ostatecznego oderwania się protestantów od Kościoła rzymskokatolickiego. Jedną z przyczyn były prześladowania kościelnej inkwizycji – wcześniejsze nawet niż sam moment powstania oficjalnej instytucji Sanctum Officium (1215 roku) i wcześniejsze niż osławione dzieło „Młot na czarownice” (Malleus maleficarum) – podstawowy podręcznik nakreślający inkwizytorom reguły polowań na... „czarownice”. Wybiegnijmy trochę w przyszłość. Jakie były dalsze losy tej machiny śmierci? W 1542 roku papież Paweł III zreorganizował inkwizycję. Powołał Kongregację Kardynalską Inkwizycji, tak zwane Święte Oficjum (Sacrum Officium) złożone z sześciu kardynałów, którzy mieli nadzorować działalność sądów inkwizycyjnych. W Europie inkwizytorzy szaleli do XVIII wieku (w Hiszpanii, Włoszech i Portugalii – do XIX w.). Natomiast aż do XX wieku przetrwała Inkwizycja Rzymska. Od końca XVIII inkwizycja nie stosowała już kary śmierci i tortur, gdyż zdobycze humanizmu i opinia
cę Carina, który zabił znienawidzonego inkwizytora Piotra z Werony. Papież rozkazał mordercę spalić na stosie. Mediolańczycy zlekceważyli polecenie papieża. Dodam, że Carino kilka lat później wstąpił do... zakonu dominikanów. Kiedy w 1279 roku inkwizycja spaliła w Parmie dwie kobiety, w mieście wybuchło powstanie – zaatakowano klasztor dominikanów, wielu zakonników raniono, a jeden został zabity. Mnichów przepędzono z miasta tak skutecznie, że odważyli się tam powrócić dopiero po upływie ośmiu lat, kiedy Kościół stworzył oddziały wojskowe (tzw. Liga Katolicka, a wcześniej Towarzystwo Świętego Ducha o profilu militarnym). Wtedy dominikanie we Włoszech mogli już przystąpić do zbożnego dzieła. Wytępili katarów, odłam chrześcijan znany też pod nazwą patarenów, wybili albigensów zbiegłych z Langwedocji i zdobyli Sermione – siedzibę biskupa katarów. We Francji dominikanie „specjalizowali” się początkowo w procesach pośmiertnych... Na przykład wykopane z grobu zwłoki heretyków z miasta Cahors niesiono przez całe miasto, aby je później spalić na stosie. Podobnie było w Tuluzie i innych miastach. Wyroki przeciwko żywym też były coraz liczniejsze. W Moissac skazano na stos i spalono żywcem 210 heretyków, w Mont-Wimer – 187, w Lavaur – 100, w Montségur – 200. W regionie paryskim zginęło w ten sposób dwa tysiące, a w tuluskim – około 4 tysięcy nieszczęśników. Lista ta jest tak długa, że pełne jej podanie przekracza możliwości tego eseju...
królestwa Nawarry wspomagany przez zakonników i przedstawicieli władzy świeckiej, szybko zdobył miano krwawego Piotra. Jego specjalnością było łamanie kołem i wydobywanie zeznań za pomocą rozpalonego do czerwoności żelaza. W Niemczech w 1233 roku zwołano synod w Moguncji i uchwalono karę śmierci dla heretyków. Dominikanin Konrad Dorso (niektóre źródła podają: Konrad Tors) oraz fanatyczny inkwizytor Konrad z Marburga, dysponujący z papieskiego nadania niemal nieograniczoną władzą, tak się przechwalali: „Dla zabicia jednego winnego gotowi jesteśmy spalić stu niewinnych”. W „Annales de Worms” czytamy też: „Spalono w ten sposób tak wielu heretyków, że nie sposób ich zliczyć”. Dominikanie z Karyntii i Strasburga spalili 5 tysięcy ludzi, zaś ponad 10 tysięcy osadzili w więzieniach do procesu. Jednakże inkwizytorzy przeholowali w swym świętym zapale. Kiedy Konrad z Marburga uzyskał od torturowanych zeznania obciążające dostojników państwowych – miarka się przebrała. Nikt z wielmożów nie miał zamiaru spłonąć na biskupim stosie, więc zabito Konrada, który wcześniej schronił się w Marburgu.
Autorami najstarszego „podręcznika”, pisanego w latach 1244–1254, byli czterej dominikanie: Bernard de Caux, Piotr Durand, Wilhelm Raymond i Jan de San Pierre. Najbardziej wzorcową i powszechnie stosowaną w walce z herezją (póki nie powstał „Młot na czarownice”) była praca inkwizytora Tuluzy Bernarda Gui (Guidonis) „Practica Inquisitionis heretice pravitatis” napisana w 1320 roku. Guy Testas i Jean Testas podają, że w procedurze sądowej najpierw dawano tzw. czas łaski, kiedy to z ambon wzywano heretyków, aby sami dobrowolnie zgłosili się do inkwizytorów. Mieli na to miesiąc. Po upływie tego czasu heretyk był aresztowany i stawał przed trybunałem. Drugim etapem było przesłuchanie, na którym stosowano wymyślne tortury: chłostę (najbardziej łagodna, stosowana tylko we wstępnym etapie śledztwa), rozżarzone węgle lub żelazo. Wrocki wymienia, że najczęściej tortury były trojakiego rodzaju: na sznurze wieszano obnażonego człowieka ze stukilogramowymi ciężarami u nóg, dźwigano go po bloku w górę, a potem nagle spuszczano, aż kości wychodziły ze stawów i pękały. Drugi rodzaj polegał na tym, że skrępowanego linami lub łańcuchami
Często też stosowano próbę wody, czyli tzw. sąd boży. Jeżeli wrzucony do wody „winowajca” utonął, dawał dowód swej winy. Jeśli natomiast nie utonął... był winny tym bardziej! Pomogły mu bowiem siły nieczyste... I wtedy go wyławiano, żeby spalić na stosie. „Sąd boży” (ordalia) aż do XVII wieku stanowił ważne postępowanie śledcze w tym nieludzkim systemie prawnym stworzonym przez Kościół. Oskarżony oczekiwał na proces, siedząc w ciemnym lochu przykuty łańcuchami do murów. Końcowym stadium był wyrok. Prawie wszystkie orzeczenia sądów były jednakowe: kara śmierci. Wyrok uniewinniający zdarzał się raz na kilka tysięcy orzeczeń. Przeważnie dotyczył tych, którzy mieli jakieś znajomości wśród wielmożów lub zdołali się wykupić tym, czego im jeszcze nie zagrabiono (cały majątek pojmanego przechodził na własność lokalnego kościoła). Egzekucje odbywały się publicznie, przeważnie w dni świąteczne, w obecności tłumów spragnionych rozrywki, na tzw. auto da-fé, czyli publicznym wyznaniu wiary. Niekiedy za jednym zamachem szło na stos kilkuset skazanych. Cdn. ANDRZEJ RODAN
18
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Chcemy prawdziwego rzecznika! Po zaprzysiężeniu przez Sejm do wykonywania obowiązków Rzecznika Praw Obywatelskich przystąpił dr Janusz Kochanowski – człowiek, który podczas przesłuchania w klubie Platformy Obywatelskiej zapowiedział, że sprawując urząd, „chce się skupić nie na obronie praw i wolności obywatelskich, ale na egzekwowaniu obywatelskich obowiązków”. Dr Kochanowski wielokrotnie kwestionował zasadność współczesnego, szerokiego rozumienia praw człowieka, a w konflikcie pomiędzy nietolerancyjną większością i dyskryminowaną mniejszością występował przeciwko słabszym i prześladowanym. W jednym z wywiadów stwierdził na przykład, że prezydent Poznania, wydając zakaz Parady Równości, powinien problem postawić otwarcie i powołać się na fakt, że jest to niezgodne z dobrymi obyczajami. Zaniepokojenie budzą bliskie związki doktora Kochanowskiego
z rządzącą partią, której liderzy dali się poznać jako przeciwnicy praw i swobód obywatelskich. Przywódcy tej formacji dopuszczają się nadużywania władzy, bezpodstawnie zakazując pokojowej demonstracji, grozili protestującym lekarzom wcieleniem do wojska, a w przyszłości planują wprowadzenie cenzury obyczajowej i... likwidację Urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. Istnienia tej instytucji nie przewiduje opracowany przez PiS projekt nowej konstytucji. Z powyższych względów – przeciwko kandydaturze dr. Kochanowskiego protestowali nie tylko obrońcy praw człowieka i członkowie dyskryminowanych grup, ale nawet jego polityczni przyjaciele z prawej strony sceny politycznej. W tej sytuacji pozostaje nam jedno: wyłonienie alternatywnego, obywatelskiego rzecznika praw obywatelskich. Powinna nim zostać osoba, która pomimo braku formalnego
awet nie wiecie, jaką radość sprawia mi cotygodniowe czytanie PRAWDY, bez konieczności doszukiwania się jej, lawirowania między półprawdami, kłamstwami oraz tym, co zatajają media. Wasz tygodnik konsumuję od deski do deski już od paru lat. Wiele się w mym życiu zmieniło, mimo że poglądy antyklerykalne mam już od czasów podstawówki, gdy nie dostałem w przyparafialnej jeszcze salce katechetycznej świadectwa ukończenia 7 klasy z religii, ponieważ moi rodzice byli zbyt biedni i nie przyniosłem ze sobą koperty... Mam nieszczęście mieszkać w świętym miasteczku, więc zakłamanie, obłudę i skandaliczność zachowań kleru w naszych dwóch parafiach znam niejako z autopsji. Jeden ksiądz aż tak uwielbiał dzieci, że na religii sadzał je na kolanach i czule „głaskał”, a inny najpierw za pijaństwo i złe prowadzenie został z fary dębickiej „wyrzucony” do... Francji, a po tym czteroletnim „zesłaniu” trafił do nas i „za karę” został proboszczem. Dość szybko mu się zmarło – widocznie wątroba nie wytrzymała. Jeszcze inny tak bardzo „opiekował się” licealną dyskoteką, że przyłapano go w niedwuznacznej sytuacji z jedną z uczennic. A kiedy, jadąc po pijanemu samochodem, potrącił przechodnia, został gdzieś przeniesiony. Jeden był nawet tak miły
N
umocowania, dzięki swojemu autorytetowi i zaangażowaniu, będzie się mogła skutecznie przeciwstawiać restrykcjom, dyskryminacji i prześladowaniom, zarówno ze strony państwa, jak i innych instytucji i grup społecznych. Dlatego wszystkich, którym nieobojętny jest stan przestrzegania praw i wolności człowieka w Polsce, którym nieobojętny jest stan polskiej demokracji, zapraszamy na spotkanie, podczas którego uzgodnimy zasady i tryb wyboru obywatelskiego rzecznika. Odbędzie się ono 23 lutego o godz. 12 w klubie Le Madame przy ul. Koźlej 12 w Warszawie. To, czy rzecznik zostanie wyłoniony, a także to, czy będzie cieszył się poważaniem niezbędnym do skutecznego pełnienia swojej honorowej funkcji, zależy głównie od tego, jakie uzyska poparcie. Dlatego tak istotna jest Państwa obecność. Federacja Polskich Stowarzyszeń Humanistycznych Kampania przeciw Homofobii
wobec chłopaków, że przy alkoholu uświadamiał ich na wszelkie sposoby, wykorzystując wideo i filmy porno. Kolejny, tym razem zakonnik, „zakleszczył się” z jedną cnotliwą dziewczyną i nasze pogotowie miało spory ubaw podczas ich rozdzielania. Tymczasem na zewnątrz wszystko wygląda pięknie, organizuje się rekolekcje, pielgrzymki, odpust i głosi wielkie słowa... Placyki i dróżki do kościołów ślicznie wybrukowane, kościoły wyremontowane. Nad miasteczkiem króluje klasztor o.o. Redemptorystów ze swoją uczelnią i którymś tam z kolei świętym obrazem. Cóż więcej mówić? Przecież to zwyczajny polski standard. Chciałbym w którymś z numerów zobaczyć „czarną listę”, tzn. listę wszystkich zboczeńców w sutannach, wykrytych do tej pory na całym świecie. Jeśli nie ma nazwisk, to przynajmniej liczbę, narodowość i kim się tak opiekowali... Podejrzewam, że „odkrytych” są setki, jeśli nie tysiące, ale uderzenie kogoś niewiernego (lub łatwowiernego inaczej) taką listą po oczach, może te oczy otworzy... K. Ratuszyński PS Mój kolega pracujący w więzieniu jako oddziałowy zna jedną taką czarną owcę. Bo jednak zdarza się, że choć na niedługo, to czasem trafiają do więzienia...
Nihil novi
a czas okołowalentynkowy proponujemy rozważania o miłości autorstwa jednej z naszej Czytelniczek. Redakcja. Miłość to ofiarowanie drugiej osobie całego siebie, to powierzenie jej wszystkiego, czym jesteśmy, naszych marzeń, sukcesów i porażek oraz dozgonne oddanie. Miłość to pełnia szczęścia, a zarazem poświęcanie się każdego dnia... To sztuka budowania zamków z piasku na skale, ciągłe dążenie do kompromisu, dawanie, branie, dzielenie smutków, mnożenie radości; to nieustanna walka ze światem o odrobinę szczęścia...
N
Jednak gdy kochamy, gdy oddajemy siebie, czy nie jest przypadkiem tak, że coś tracimy, lub gdy jesteśmy zależni od innej osoby, czy nie jest
Miłość tak, że przestajemy być wolni? Miłość to dar serca zabierający nam wolność...? Czy można wybrać pomiędzy miłością i wolnością? To nieprawda, że miłość, o ile jest prawdziwa, może nam cokolwiek (za wyjątkiem smutków) zabrać. To
właśnie ona daje nam wolność. Zdrowa, pełna i odwzajemniona miłość jest największym skarbem i największym darem bogów dla ludzkości. Dlatego każdego dnia wyruszamy na wędrówkę w poszukiwaniu prawdziwej, szczerej, niewinnej, może niezbyt wzniosłej i rozhukanej, ale tej delikatnej, a przez to pięknej MIŁOŚCI. Szukamy drogowskazów, błądzimy nieustannie, ale wytrwale, ale wciąż... „Bowiem kiedy wyruszamy na poszukiwanie Miłości – ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi” (P. Coelho). Oleńka
astanawiam się, dlaczego ludzie boją się księży... A może raczej boją się sami o siebie? Prawie wszystkim naszym działaniom towarzyszy pytanie: „co ludzie na to powiedzą?”. Boimy się, co powiedzą na to, że nie chodzimy do kościoła, że nasze dzieci nie są chrzczone, że nie mamy ślubu kościelnego, że nie przyjmujemy księdza po kolędzie, że czytamy „Fakty i Mity” itd., itp. O pogrzebie innym niż w obrządku katolickim nawet nie myślimy, bo co na to powiedzieliby sąsiedzi, rodzina! Według mnie, strach ten narodził się już w czasach inkwizycji, w czasach, za które cała ludzkość powinna się wstydzić. Były to lata najokrutniejszych i najohydniejszych zbrodni, jakie wymyślił i popełnił człowiek. Dlaczego o tym się nie mówi, dlaczego nikt oficjalnie nie potępił tych zbrodni?
Dlaczego? Bo po prostu boimy się, a winni jesteśmy to milionom niewinnych ofiar. Gdybyśmy choć przez chwilę spróbowali wyobrazić sobie, co czuli i przeżywali ludzie poddawani wymyślnym torturom, pojęlibyśmy ogrom ich cierpienia i ogrom zła tkwiącego w tych, którzy im to cierpienie zadawali. Duży wpływ na nasz strach miały też lata „ewangelizacji”, które odbywały się częściej za pomocą miecza niż Biblii oraz straszenie ludzi Bogiem, który za życia obdarza nas różnymi karami, a po śmierci grozi piekłem. I tak większość ludzi jest sparaliżowana strachem – strachem, który – według mnie – jest przekazywany genetycznie z pokolenia na pokolenie i paraliżuje nas do tego stopnia, że wiele rzeczy czynimy wbrew sobie, zadając kłam własnemu „ja”. Jakież to smutne... Danuta Wójtowicz
yłem przeciwnikiem ułaskawienia p. Sobotki przez byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
fragment owego iście kuriozalnego uzasadnienia, który mnie szczególnie zbulwersował: „(...) co prawda winy podsądnemu nie udowodnio-
Z
Gen strachu
B
Mógł, czyli był Uważam bowiem, że człowiek stojący na straży prawa, a skazany za informowanie świata przestępczego o akcjach policyjnych, a tym samym narażający swoich podwładnych na utratę życia – nie zasługuje na ułaskawienie! Oczywiście zakładałem, że wina p. Sobotce została udowodniona – a miałem do tego podstawy, słuchając licznych wypowiedzi na ten temat w polskich mediach, głównie w TVP! Diametralnie zmieniłem zdanie po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku, który zapadł w głośnej sprawie starachowickiej. A oto
no, ale oskarżony, posiadając telefon, mógł telefonicznie ostrzec przed akcją policyjną” (sic!). Ręce opadają! Nie jest to jednak pierwsze tego typu uzasadnienie wyroku. Swego czasu sędzia Sądu Lustracyjnego w Lublinie, po rozpatrzeniu sprawy p. Chrzanowskiego – podejrzanego o... współpracę ze służbami specjalnymi w PRL-u – „spłodził” podobne uzasadnienie: „Brak jest dowodów świadczących o współpracy (...), ale podejrzany mógł być agentem służb specjalnych”!!! Henryk W. z Zamościa
Zaszczytna ciężkość bytu Obecne problemy związane z panującą nam władzą są skutkiem świadomego wyboru społeczeństwa. Dlaczego doszło do masowego masochizmu? Dlaczego miliony Polaków, mimo zapewnień przedwyborczych zmierzających do polityki nakazowo-zakazowej, wybrały opcję, która ogranicza ich codzienną swobodę życia? Źródeł tego stanu rzeczy należy dopatrywać się w podświadomości. Nasze społeczeństwo nie dorosło do wygodnego, dostatniego i godnego egzystowania. Kult biedy, udręki i niedoli – propagowany od wieków przez Kościół – stał
się powszechnie szanowanym faktem. W Polsce hołduje się temu, co nas ogranicza i niszczy. Wygoda, odpoczynek, beztroska – to słowa zakazane. Wartość jednostki mierzy się liczbą jednostek chorobowych i grubością odcisków na dłoniach. Jaki z tego wniosek? Już śpieszę z wyjaśnieniem – klęcz i proś o pokutę, męcz się w imię idei, wierz w cuda, ucz swoje dzieci katechizmu, użalaj się nad swoją niedolą i donoś na swoich braci, w myśl zasady: Polak Polakowi Polakiem. Amen – NIECH SIĘ TAK NIE STANIE! Piotr Gruda
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
LISTY W imię konstytucji
zawsze odpowiadać człowiek, który potrafi logicznie myśleć. W maju przyjeżdża do Polski, do swoich „owieczek”, arcyszaman (papież) z Watykanu. Jego hasłem jest: „Bądźcie mocni wiarą”.
LISTY OD CZYTELNIKÓW nie rażą. Czy jednak znajdują uzasadnienie w Biblii? Otóż nie. W Biblii podano: „Kto chce objąć przewodnictwo jako starszy, pragnie szlachetnego zadania”. Słowo przewodnictwo mylnie często tłumaczone jest
Niezły show oszołomstwa zafundowała nam pani wicepremier Gilowska, oświadczając, że finansowanie przez budżet państwa tak zwanej Świątyni Opatrzności Bożej nie jest sprzeczne z konstytucją, bo będzie dofinansowana jedynie część muzealna. W związku z tym mam propozycję. Będę budował dom – bliźniak. Druga część ma być przeznaczona na muzeum zbrodni popełnionych przez świętą inkwizycję. No i poproszę panią minister finansów o dofinansowanie... Grzegorz W.
Karol jak dąb! Po szale stawiania pomników dla uczczenia Jana Pawła II, w diecezji siedleckiej podjęto decyzję o sadzeniu dębów. Dąb – jak wiadomo – drzewo trwałe, długowieczne, a więc w sam raz dla upamiętnienia Polaka – wiecznie żywego jak Lenin. Jak doniósł mi krecik siedleckiej diecezji, po 3 dęby posadzi każda parafia, a parafii jest około 300, co daje nam około 900 drzewek. Może choć trochę zrekompensuje to wycinane co roku na Boże Ciało drzewa i gałęzie. Jak się domyślam, najbardziej z sadzenia drzewek zadowoleni są właściciele piesków, które będą miały okazję podlać sadzonkę, aby szybciej rósł ten nasz przyszły święty. Marian Kozak, Siedlce
Teatr dramatyczny „Genialne” psuje
Ostatnio mieliśmy teatr w reżyserii braci Kaczyńskich. Jarek chciał się dowiedzieć, czy Giertych i Lepper będą mu jeść z rączki. Odpowiedzieli mu, że tak, i to nawet na kolanach. Wieczorem Lech powiedział, że PiS jest good, a Platforma be, zaś reszta hołoty – na kolana! Za ten teatr zapłaci cały naród, z pomocą bożą oczywiście. Czytelnik
Różańce morderców Najbardziej rozbawiła mnie, a może zdenerwowała informacja o wyroku w sądzie w Łodzi: dwaj debile oblali kolegę benzyną i podpalili. Przy ogłaszaniu wyroku stali się (a może byli nimi przez cały czas) gorącymi orędownikami jedynie słusznej religii i dziarsko przesuwali w łapkach paciorki... różańca. Brawo! W tym kraju takie historie mogą się teraz mnożyć. Sędziowie katoliccy z pewnością będą traktowali takie postawy (morderca praktykujący) jako okoliczność łagodzącą. Bertone
Kolędnicy Następnego dnia po tragedii w Katowicach byłam na mszy świętej. Ksiądz nawet słówkiem nie wspomniał o tragedii. Na koniec mszy ogłosił: kto jeszcze nie przyjął kolędy, niech zgłosi się telefonicznie lub osobiście. A ja podczas modlitwy rozmyślałam, gdzie był dobry Bóg, jak dziesiątki ludzi ginęły w mękach. A Glemp powiedział, że to znak od Boga. Jaki znak? Oni w żaden sposób nie potrafią wytłumaczyć tej tragedii, tylko straszą Bogiem. Oburzona
Mocni umysłem Na bzdurne pozdrowienia typu: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” odpowiadaj: „Nie ma go w niebie i na ziemi!”. Tak powinien
„Owieczki”, nie dajcie się więcej tumanić! Przyjmijcie moje hasło: „Bądźcie mocni umysłem!”. Maturzysta
Moherowo Rośnie znaczenie ojca Tadeusza, rośnie sława Torunia. Trzeba to jakoś skwitować. Moja propozycja jest taka, aby „Fakty i Mity” poprzez kontakty z radnymi tego miasta wystąpiły z propozycją zmiany nazwy jednej z dzielnic Torunia (a może całego miasta!) lub nazwanie Moherowem dzielnicy nowo powstającej. Ojcu Tadeuszowi poprzez wrodzoną skromność nie wypada wystąpić z taką propozycją. Zróbmy to za niego. Najlepiej, gdy będzie to dzielnica ze stacją lub przystankiem kolejowym. Radość przyjeżdżających na spotkanie z RM będzie ogromna! Jurek z Krakowa
Nadużycia Krk W chrześcijaństwie nie brak tytułów religijnych. Jedne są proste, inne pretensjonalne. A oto kilka przykładów: duchowny – wielebny, przewielebny; biskup anglikański – Jego Wielebność Lord Biskup; biskup rzymskokatolicki – Jego Ekscelencja; kardynał – Jego Eminencja; papież – Ojciec Święty. Tytułów „wielebny” i „biskup” używa się od tak dawna, że one większości wiernych
na „biskup” (1 Tm 3. 1). A co można powiedzieć o tytule „kardynał”? Czy występuje w Biblii? Bynajmniej – nie znajdujemy go w żadnym przekładzie. Syn Boży powiedział: „Wy wszyscy jesteście braćmi”. Jezus również zabraniał używania słowa „ojciec” (Mt 23. 9) jako zaszczytnego tytułu religijnego. Twierdzi, iż naśladowcy mają tylko jednego Ojca w wierze – Jehowę (Jahwe). Grażyna Ryś, Kanada
Trudno wytrzymać w naszym kraju (nigdzie nie chcę wyjeżdżać), w którym zwykłych, cynicznych chamów nazywa się strategami. Gdzie media boją się narazić (w większości), gdzie niejaki Rydzyk, zamiast znajdować się tam, gdzie jego miejsce, czyli w więzieniu – przedstawiany jest jako ojciec narodu. W tym kraju „poważne” pisma przedstawiają listy bestsellerów, w których nierzadko 10 pierwszych miejsc zajmują książki JPII lub o JPII. Tak jakby nikt nie wiedział, że kalesony po JPII wygrałyby konkurs na najpiękniejszą sukienkę. Te małe kaczohitlerki nie szanują nikogo, więc
19
niech nie liczą na mój szacunek. Strategów tej klasy co Kaczyński jest na pęczki wśród blokersów i młodzieżowych gangów. Oni się do niczego (pozytywnego) nie nadają. Król jest nagi. Te wszystkie „genialne” zagrywki dowodzą, że Kaczory nie potrafią niczego zbudować. To zbyt trudne dla nich. Stąd ciągłe różne gierki. Marek Ofiarski
Chcę do piekła W ubiegłym roku przebywałem w szpitalu. Nie był to szpital wyznaniowy, lecz jak najbardziej publiczny – z konstytucjonalnie zagwarantowaną neutralnością światopoglądową. W tymże szpitalu oprócz wizyt lekarskich odbywały się rutynowe „wizyty” rzymskokatolickiego kapelana. Podczas pierwszej wizyty poinformowałem, że nie korzystam z tego rodzaju usług, jednak nadal byłem nagabywany. W końcu powiedziałem, że wybieram się do piekła, więc kontakt z księdzem mógłby mi utrudnić dojście do celu. Poskutkowało. Do końca pobytu miałem spokój. Zenon Has, Gdańsk
Świecki mistrz ceremonii pogrzebowej Tel. 509 275 907 Cena 150 zł + koszty dojazdu
Niniejsza publikacja jest syntetyczną kompozycją myśli wielu autorów, powiązanych przemyśleniami i doświadczeniami autora – Czesława Sieradzana, wieloletniego nauczyciela i wychowawcy.
Książka wydana przez Jonasza Rozum pod młotek JPII wniósł do nauki wielki wkład, pisząc encyklikę „Wiara i rozum”, w której udowodnił, że najpierw powstaje wiara, a za wiarą idzie rozum. Dlatego, że wiara jest przynależna Bogu, a rozum to rzecz poślednia i musi być podporządkowana celom wyższym. Innymi słowy: aby wbić gwóźdź w ścianę za pomocą młotka, najpierw trzeba głęboko wierzyć, a potem wziąć gwóźdź do ręki (lewej lub prawej – w zależności od orientacji) i młotkiem walnąć go w łeb. Młotek to właśnie rozum. Czy to nie genialne odkrycie? Czy nie na miarę Kopernika lub Newtona? W Toruniu pojawił się ks. o. Tadeusz Rydzyk – jeden z największych. On przerósł nawet Chrystusa. Chrystusowi udało się zaledwie rozmnożyć trochę wina i trochę chleba, a on rozmnożył miliony moherowych beretów. Czy to nie cud? Bogdan C.
Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo Niniwa, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, tel. 0-42 630-70-66. e-mail
[email protected] Cena 8 zł + koszty wysyłki.
KSIĄŻKA WYDANA PRZEZ JONASZA Książka jest zapisem wspomnień Stanisława Leszkowicza (ur. 1928), wieloletniego pracownika Ministerstwa Handlu Zagranicznego oraz instytucji i przedsiębiorstw współpracujących z zagranicą. Autor podejmuje próbę ukazania powojennej rzeczywistości z punktu widzenia człowieka, który chce do czegoś dojść, kimś być w nie zawsze zdrowym systemie. Dzięki zawartości pikantnych szczegółów z ówczesnych realiów politycznych i gospodarczych, takich jak: permanentna walka o władzę w MSZ, mafijne powiązania i wymuszenia haraczy od sprzedawców węgla do Austrii i szynek do USA czy polskich importerów chemikaliów z Europy Zachodniej, książka stanowi swoisty, branżowy dokument minionej epoki. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo Niniwa, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. Cena 12 zł + koszty wysyłki.
20
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
CZUCIE I WIARA
NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (28)
Hans Küng Jednym z najbardziej znanych współczesnych dysydentów Kościoła rzymskokatolickiego jest Hans Küng, który zaczął od podważania niektórych katolickich dogmatów, a skończył na całościowej krytyce Kościoła. Hans Küng urodził się w 1928 r. w szwajcarskim kantonie Lucerny. Studiował w Rzymie i Paryżu, gdzie pisał pracę doktorską na temat: „Usprawiedliwienie – nauka Karla Bartha i refleksja katolicka”. W pracy tej (opublikował ją w 1957 r.) szwajcarski teolog dowodzi, że możliwe jest pogodzenie nauki o usprawiedliwieniu, jaką reprezentuje Barth, z nauką soboru trydenckiego. Pisze: „Bez żadnej wątpliwości faktem znaczącym jest to, iż dzisiaj istnieje fundamentalna zgoda między teologią katolicką i protestancką, właśnie w teologii usprawiedliwienia – punkcie, z którego teologia reformacyjna wyruszyła w drogę. Pomimo wszystkich trudności, czy po tych 400 latach nie jesteśmy zdecydowanie bliżej siebie, także na poziomie teologicznym?”. Publikacja Künga została przyjęta bardzo życzliwie przez wielu teologów katolickich. Uznali, że doktryna o usprawiedliwieniu tylko przez wiarę jest do przyjęcia. Był to znaczący sukces młodego profesora teologii
fundamentalnej, wykładającego na uniwersytecie w Tybindze. Po nim przyszła kolej na następny. Przyczyniła się do tego książka zatytułowana: „Sobór i ponowne zjednoczenie”, wydana tuż przed rozpoczęciem obrad Soboru Watykańskiego II. Küng zakłada następujący plan działania, który ma doprowadzić do zjednoczenia katolików i protestantów: „Jeżeli katolicy przeprowadzą reformy katolickie, a protestanci – protestanckie, przy czym jedni i drudzy uczynią to według wzoru Ewangelii, wówczas ponowne zjednoczenie przestanie być utopią i fantastycznym snem, ponieważ Ewangelia Chrystusowa jest jedna”. Stanowisko światłego doktora teologii zostało docenione. W 1962 r. papież Jan XXIII mianował go oficjalnym doradcą teologicznym Vaticanum II. Jednak – wbrew oczekiwaniom Künga – sobór nie przyniósł żadnych większych zmian w doktrynie ani w strukturze Kościoła. Uznano jedynie rolę świeckich w życiu Kościoła, ich duchowe kapłaństwo;
o należy sądzić o grzechu pierwo rodnym, biorąc pod uwagę dwa różne opisy stworzenia świata i człowieka, które się wzajemnie wy kluczają? – pyta jeden z Czytelników. Zacznijmy od opisu stworzenia. Istnieją co najmniej dwa różne spojrzenia na biblijny opis stworzenia świata i człowieka. Pierwszy pogląd zakłada, że pomimo powtórzenia tego opisu w Księdze Rodzaju relacja w drugim rozdziale tej księgi jest jedynie rozwinięciem głównego wątku, czyli stworzenia człowieka, co w literaturze semickiej było czymś zupełnie normalnym. Natomiast według drugiego poglądu, Księga Rodzaju zawiera dwa opisy stworzenia, które choć różnią się w szczegółach, dotyczą tej samej prawdy. Przyjmuje się, że te dwa opisy: pierwszy (Rdz 1. 1–24a) i drugi (Rdz 2. 4b–25) pochodzą z dwóch różnych okresów, przy czym drugi jest starszy. Niezależnie od tego, w jakim czasie powstały te opisy, obydwa są istotne, nie muszą się wykluczać, a raczej się uzupełniają. Zanim przejdziemy do pytania o grzech pierworodny, należy jeszcze dodać, że Pięcioksiąg nie jest podręcznikiem historii, chociaż zawiera historyczne opisy pewnych wydarzeń. Opis stworzenia należy pojmować metaforycznie, a nie dosłownie, tym bardziej że Biblia zawiera np. wiele antropomorfizmów, które należy interpretować w ich duchowym sensie. Co do teorii o grzechu pierworodnym, nauka ta jest zupełnie obca Pismu Świętemu.
C
upowszechniono lekturę Biblii; pozwolono na odprawianie mszy w języku ojczystym; o protestantach zaczęto mówić jako o „braciach odłączonych”, a nie heretykach, jak to czyniono w przeszłości. Ponadto przyjęto swobodę wyznania dla wszystkich i zachęcono do współpracy w ruchu ekumenicznym, co było wcześniej nie do pomyślenia. Ogłoszono też kolegialność biskupów i papieża oraz powołano synod biskupów (uchwały tego synodu nie mogą jednak wejść w życie bez papieskiej zgody). Küng był rozczarowany tak niewielkimi zmianami w Kościele. Dał temu wyraz w swojej kolejnej książce pt. „Nieomylny?”. Książka ta została wydana w 1970 r., czyli w setną rocznicę ogłoszenia dogmatu
Doktrynę tego grzechu opracował przede wszystkim Augustyn (354–430 n.e.), a jako dogmat sformułowano ją na Soborze Trydenckim (1546 r.). Według Kościoła katolickiego, nauka o grzechu pierworodnym należy do jednego z najważniejszych dogmatów. ,,Dogmat grzechu pierworodnego stanowi jedną z naczelnych prawd wiary chrześcijańskiej i logicznie bardzo ściśle jest powiązany z ideą odkupienia”
o nieomylności papieskiej na Soborze Watykańskim I (1870 r.). Stanowiła zdecydowaną krytykę papieskiej wizji katolicyzmu. Szwajcarski teolog krytykuje szczególnie doktrynę o nieomylności papieża, wykazując, że nie ma ona ani uzasadnienia biblijnego, ani wynikającego z tradycji kościelnej. Küng proponuje, aby zreformować rolę papieża. Jego zdaniem, papież ma być pasterzem i sługą Kościoła, a nie nieomylnym i absolutnym władcą. Oto co pisze na ten temat: „Posługa Piotrowa w Kościele ma sens i każdy katolik ją akceptuje. Jednak papież jest dla Kościoła, a nie Kościół dla papieża. Jego prymat nie jest prymatem władzy, lecz służby. Sprawującemu urząd Piotrowy nie wolno rościć sobie pretensji do bycia
gniewasz i czemu zasępiło się twoje oblicze? Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować” (Rdz 4. 6–7); ,,Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło. (...) Wybierz przeto życie, abyś żył, ty i twoje potomstwo” (Pwt 30. 15, 19). Żydowscy uczeni uważają, że każdy, kto swoją ufność pokłada
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Grzech pierworodny (Ks. Wincenty Granat, ,,Dogmatyka Katolicka”, tom II). Doktryna ta zakłada m.in., że każdy człowiek rodzi się w stanie grzechu pierworodnego i ze względu na ten grzech podlega potępieniu. Twierdzi się, że najskuteczniejszym środkiem zapewniającym zgładzenie tego grzechu jest chrzest. Stąd praktyka chrztu niemowląt, choć wielu katolickich biblistów przyznaje, że pojęcia grzechu pierworodnego nie da się wyjaśnić zadowalająco, a praktyka chrztu niemowląt została wprowadzona w późniejszych wiekach. Grzechu pierworodnego nie uznaje również judaizm. Rabini żydowscy zakładają, że każdy człowiek ma wolną wolę i nie jest skazany na życie w grzechu. Powołują się na takie oto teksty: ,,Czemu się
w Bogu i polega na Jego mocy, może odnieść zwycięstwo nad złem. ,,Oto człowiek niesprawiedliwy nie zazna spokoju duszy, ale sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Ha 2. 4). W kwestii grzechu praprzodków rodzaju ludzkiego judaizm uznaje, że człowiek został stworzony z dwiema skłonnościami: skłonnością do dobrego (jecer tow) i skłonnością do złego (jecer hara). Adam był więc wolny i mógł kierować się w jedną lub drugą stronę. Mógł popełnić grzech, jednak nie było w nim pragnienia zła. Było ono poza nim. Jak pisze Elijahu E. Dessler – ,,Mógł uczynić zło częścią siebie, jeśli chciał, tak jak człowiek może, jeśli chce, wejść w ogień. Namowa do grzechu musiała przyjść spoza niego – od ,,węża”. Różni
zwierzchnikiem ani nad Kościołem, ani nad Ewangelią, jak to ma miejsce dzisiaj, gdy po wszystkich negatywnych doświadczeniach przeszłości i pozytywnym doświadczeniu soboru interpretuje teologię i politykę kościelną w świetle bezkrytycznie stosowanej tradycji”. Stanowisko teologa z Tybingi zostało odrzucone przez wielu innych teologów. Przeciwko jego książce wypowiedziała się również Konferencja Episkopatu Niemiec, a w rezultacie i Watykan, który w 1975 r. upomniał śmiałego kapłana. Jednak Küng nie miał zamiaru zawracać z raz obranej drogi. Wydał kolejną książkę – „Być chrześcijaninem”, w której przedstawia wiarę chrześcijańską w nowoczesnym ujęciu. Liberalne tendencje niepokornego teologa wywołały bardziej gwałtowne reakcje Rzymu w 1978 r. – z chwilą wyboru Karola Wojtyły na papieża. W 1979 roku Kongregacja Doktryny Wiary, przy poparciu Jana Pawła II, sięgnęła do środków dyscyplinarnych. Ogłosiła, że Hansa Künga „nie można dłużej uważać za teologa katolickiego i nie może nauczać jako teolog” (Tony Lane, „Wiara, rozum, świadectwo”). Domagano się nawet, aby został usunięty z uniwersyteckiej katedry teologii katolickiej w Tybindze, jednak władze państwowe utworzyły dla niego specjalny etat profesorski. Szwajcarski teolog popadł w konflikt z Watykanem przede wszystkim dlatego, że kwestionował niektóre dogmaty Kościoła, m.in. o nieomylności papieża czy niepokalanym poczęciu Maryi. Uważał Jana Pawła nie za „dobrego pasterza, lecz duchowego dyktatora”. BOLESŁAW PARMA
się to bardzo od okoliczności, w jakich żyjemy, gdy jecer hara, która kusi kogoś do grzechu, jest wewnątrz niego i wydaje mu się, że to on sam chce zgrzeszyć, a nie, że ktoś z zewnątrz chce go do tego nakłonić. Oczywiste jest, że ,,wewnątrz” i ,,zewnątrz”, należy rozumieć w kategoriach psychologicznych. W dzisiejszych czasach, po grzechu Adama, skłonność do złego jest wewnątrz nas, co oznacza, że przedstawia siebie w pierwszej osobie: ,,ja chcę to”, ,,ja pragnę tego”. Z drugiej strony, skłonność do dobrego przedstawia swoje żądania w drugiej osobie: ,,powinieneś to zrobić”, ,,nie wolno ci tego zrobić”. Mówi do nas, jakby była inną osobą, kimś poza nami. U Adama sprzed grzechu te role były odwrócone. ,,Ja” Adama pragnęło wyłącznie dobra. A więc w jaki sposób grzech mógł go przyciągnąć? Tylko pod warunkiem, że przyszedł on do niego z zewnątrz, mówiąc: ,,Powinieneś to zrobić” (,,Pożądaj prawdy”). W związku z powyższym, chociaż Biblia w wielu miejscach mówi o skażeniu ludzkiej natury, a apostoł Paweł pisał, że przez jednego człowieka grzech wszedł na świat (Rz 5. 12), Biblia nigdzie nie mówi o grzechu pierworodnym w rozumieniu katolickim. Nie ma więc czegoś takiego, jak grzech pierworodny, który skazuje dzieci nieochrzczone na potępienie. Umierające nieochrzczone dzieci otrzymują zbawienie w Chrystusie, zgodnie z Jego słowami: ,,Do takich należy Królestwo Boże” (Mt 19. 14 por. Rz 5. 19). BP
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
M
iędzy Jezusem i Juda szem istniało tajne porozumienie. „Zdrada” – według uczonych zrywających z dogmatyzmem – została zaplanowana po to, żeby mógł się ro zegrać dramat męki Pańskiej... zgodnie z proroctwami ST. Judaszowi powierzył Jezus – na równi z pozostałymi apostołami – głoszenie nadejścia Królestwa Bożego. Posyłając ich między Żydów, przyka-
SZKIEŁKO I OKO
Mówiąc językiem służby bezpieczeństwa, Judasz miał „infiltrować” organizację Jezusa. Wykonawszy polecenie szefów, zainkasował premię i zebrał należne gratulacje. Przygotowując opowiadanie o zdradzie, ewangeliści od początku piętnują go jako zdrajcę. Mimo to brakuje tu jakiegokolwiek głębszego uzasadnienia dokonanej zdrady. Trudno przyjąć, żeby Judaszem kierowała żądza zysku – 30 srebrników to mniej więcej 120
NIEŚWIĘTE PISMO
Ukartowana zdrada? zał już na początku: „Chorych uzdrawiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, wyrzucajcie czarty” (Mt 10. 8). Krótko mówiąc, dał im możność czynienia cudów, a oni je czynili (Łk 9. 1–6). Nie ma powodu zakładać, że te domniemane cuda nie działy się również za pośrednictwem Judasza. W tej sytuacji można by oczekiwać wszystkiego innego, ale nie zaskakującej uwagi Jezusa, wypowiedzianej w Kafarnaum niedługo potem: „Jeden z was jest diabłem” (J 6. 70–71). A mimo to Judasz – za wiedzą Zbawiciela – dalej głosił świętą ewangelię, nawracał innych i modlił się wspólnie z Jezusem i innymi apostołami. Czy można sobie wyobrazić fakt, by diabeł i złodziej – z woli Boga i mając udział w Jego łasce – pracował jako misjonarz ewangelii Chrystusowej? Jakim motywem kierował się Judasz, wydając Jezusa? Niektórzy przypuszczają, że był on agentem świątyni, którego przydzielono Jezusowi, odkąd zaczęło być o nim głośno.
N
denarów; tyle, ile wart był dobry niewolnik lub 4-miesięczne wynagrodzenie rolnika. Trochę to mało za osobistość, jaką był Jezus. Wystarczyło Judaszowi sięgnąć do powierzonego mu przez wspólnotę trzosu, by mógł zabrać kwotę znacznie większą... Zresztą jedyny materiał wyłaniający się z NT, a dotyczący podejrzeń wobec Judasza w okresie jego apostolstwa aż do zdrady, dotyczy właśnie jego funkcji skarbnika wspólnoty. Ponoć okradał wspólną kasę (J 12. 6). Gdyby posądzenie to odpowiadało rzeczywistości, Judasz bardzo szybko zostałby od tej funkcji odsunięty. A jednak – o dziwo! – dalej zajmował się finansami wspólnoty, ciesząc się najwyraźniej zaufaniem apostołów oraz samego Jezusa.
a targowisku idei religijnych i politycznych trwa nieustanna licytacja. Słychać krzykli we reklamy, ale pojawia się także obmowa ma jąca pogrążyć przeciwnika. Obmawiający gorsi są często od obmawianych. W latach 80. psy wieszano na ówczesnym dominującym systemie, czyli realnym socjalizmie. Wszystko było złe, a przeciwnicy zapowiadali rychłe nastanie całkowitej wolności i powszechnego dobrobytu. Pod warunkiem, oczywiście, że społeczeństwo odda władzę w ręce owych krytyków. Co było dalej, pamiętamy... Podobnie jest w świecie religii, które wyrywają sobie wyznawców, pomawiając się nawzajem o stosowanie prania mózgu, sekciarstwo i autorytarne metody rządzenia. Kiedy już skołowany wyznawca zmieni przynależność kościelną, wnet może się okazać, że nowi przywódcy są jeszcze bardziej chciwi i bezwzględni od poprzednich, a nowe wyznanie bardziej opresyjne od starego. Tego typu refleksje przyszły mi na myśl, kiedy szacowny profesor Zbigniew Hołda z zasłużonej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stwierdził, że Kaczyńscy to osoby o uznanym dorobku w zakresie praw człowieka. Hołda wypowiedział te słowa w kontekście wyboru doktora Janusza Kochanowskiego na Rzecznika Praw Obywatelskich. I nie dość, że Kochanowski nie ma dorobku prawniczego, to jeszcze do niedawna kpił sobie z samej idei tych praw. Jego wybór jest de facto jednoznaczny
Pewna hipoteza ujawnia, że szło o plan bardziej misterny. Tradycja chrześcijańska utrzymuje, że zbieżność między życiem Jezusa i proroctwami ze ST pojawiała się samoistnie, a zarazem zgodnie z boskim planem. Uczeni zrywający z tym dogmatem wiary nie mają jednak wątpliwości, że działo się dokładnie na odwrót. Jezus nie realizował proroctw za pomocą „cudownego zrządzenia”, a wprost przeciwnie – to one determinowały jego decyzje, słowa i czyny. Można rzec, że znaczna część jego życia publicznego nie była niczym innym jak odtwarzaniem proroctw. A im więcej ich wypełniał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu o wyjątkowości swojego posłannictwa. Grecki pisarz N. Kazantzakis – idąc tym tropem – twierdzi, że Judasz wcale nie zdradził Jezusa. To Jezus go wybrał, by wypełnił ten przykry obowiązek. On zaś – postać skądinąd szlachetna i tragiczna – z niechęcią zgodził się odegrać bolesną, lecz konieczną rolę zdrajcy w pieczołowicie przygotowanym scenariuszu. ARTUR CECUŁA
z likwidacją tego urzędu. Ku mojemu zdumieniu, profesor Hołda przeciwstawił niekompetentnego Kochanowskiego jego promotorom – Kaczyńskim – którzy, zdaniem profesora, sami mogliby być teoretycznie takimi rzecznikami, bo mają odpowiedni dorobek... Być może profesor chciał zwyczajnie zażartować, a dziennikarze potraktowali dowcip poważnie... Gdyby jednak tak nie było, chcę przypomnieć, że Kaczyńscy, dawni kombatanci kawiarnianej walki z tzw. komunistycznym zniewoleniem, obecnie chcą przywrócić karę śmierci i wprowadzić rodzaj państwa policyjnego. Naruszają prawo do zgromadzeń i wolności słowa, nękają nieprawomyślne kluby i straszą zamykaniem gazet. W tym miejscu przypomina mi się patron Kaczyńskich – Kościół rzymskokatolicki – przez niektórych nieostrożnych intelektualnie profesorów nazywany obrońcą praw człowieka. Kościół mówi o tych prawach, ale w praktyce dyskryminuje kobiety, zabrania księżom ożenku, potępia antykoncepcję i naturalne zachowania seksualne, a także nie dopuszcza do wolności słowa w swoich szeregach. Wniosek? Jeśli ktoś mówi wiele o prawach człowieka, to patrzmy mu na ręce. Może się okazać, że zamiast chleba ma pałkę policyjną, a zamiast podać pomocną dłoń... wymierzy nam kopniaka. Nie ufajmy pochopnie duchownym i politykom. Ufna wiara tylko w religii uważana jest za zaletę. W rzeczywistym świecie jest raczej wyrazem niebezpiecznej naiwności. MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Pozorni wyzwoliciele
E
wolucja organiczna w XIX i XX wieku zdobyła niekwestionowaną pozycję w naukowym krajobrazie świata. Uczeni, a za nimi intelektualiści i szersze kręgi społeczne, w końcu zaakceptowali zwierzęcych przodków i miejsce człowieka w systematyce świata. Mimo to nadal przyjmowano, że ewolucja nie dotyczy ducho wości. Mniej lub bardziej świadomie ograniczano badania do biologii, żeby nie zahaczać o kwestie ducha, rezerwowane dla teologii i konserwatywnej psychologii. Nie można się było spodziewać, że tak będzie zawsze. Już Herbert Spencer (1820–1903), słynny brytyjski filozof ewolucjonista, rozszerzał naukę o ewolucji na całą rzeczywistość. Nie trzeba chyba dodawać, że jego śmiałe tezy spotkały się z naturalnym oporem tradycjonalistów, a on sam został
21
zależności odkryto u wielu gatunków ssaków, ptaków, gadów, ryb oraz bezkręgowców, obowiązują także u człowieka. Miłość w rodzinie, poświęcenie dla dzieci i solidarność wewnątrz rodu lub klanu są zjawiskami powszechnymi w każdej ludzkiej kulturze. Wystarczy przypomnieć, jak jesteśmy wyczuleni na „obcych”, czyli osoby spoza kręgu szeroko rozumianej wspólnoty krewniaczej. To odrzucenie obcości, które w ludzkiej kulturze przybiera postać rasizmu, nacjonalizmu bądź szowinizmu, jest w istocie odrzuceniem tych, którzy różnią się od nas tak bardzo, że trudno uwierzyć w ich pokrewieństwo. Na ogół łatwiej akceptujemy białego Niemca, który staje się Polakiem, niż Murzyna. Związki genetyczne są w coraz większym stopniu uzupełniane, a nawet zastępowane przez związki kulturowe. Pierwotna zasada biologiczna zostaje więc przekształco-
HISTORIA WOLNEJ MYŚLI
Przełamanie tabu okrzyknięty bluźniercą i bezbożnikiem. Zresztą w sensie odejścia od chrześcijaństwa rzeczywiście był bezbożnikiem. Głosił bowiem koncepcję ewolucji wpisującą się w panteizm, gdzie bóstwem jest cały wszechświat lub natura. Niestety, poglądy Spencera, chociaż intuicyjnie dają się uzasadnić i są zasadniczo zgodne z osiągnięciami nauki, pozostały bardziej spekulacją filozoficzną niż prawdziwą teorią naukową, którą można weryfikować. Na prawdziwy przewrót trzeba było poczekać aż do roku 1975, kiedy amerykański zoolog, wybitny znawca owadów Edward O. Wilson ogłosił pracę o socjobiologii. Otóż Wilson zauważył, że wyższe czynności psychiczne i życie duchowe wynikają z biologii, a dla ich wyjaśnienia odwołał się do pokrewieństwa i wzajemności usług. Co znamienne, oba zjawiska były znane ludziom od dawna i stosowane w praktyce życiowej, lecz nikt nie odważył się twierdzić, że tak „niskie” pobudki mogą być podstawą duchowości. Tymczasem Wilson i następni socjobiologowie wykazali, że pokrewieństwo, czyli wspólnota genetyczna, jest punktem wyjścia dla zrozumienia zwierzęcych i ludzkich zachowań. Kiedy na przykład pieski preriowe w Ameryce Północnej żerują na stepie, kilku strażników obserwuje niebo, aby ostrzec przed atakiem drapieżnych ptaków. Jednakże dokładna analiza pokazuje, że strażnik ostrzega wcześniej, jeśli niebezpieczeństwo nadchodzi od strony, gdzie akurat znajdują się jego krewni. Co więcej, szybkość reakcji jest wyraźnie związana ze stopniem pokrewieństwa. Podobne
na w społeczną. Jest to bardzo wyraźne w odniesieniu do nowoczesnych państw federacyjnych i organizacji międzynarodowych, gdzie objęcie wspólną nazwą, a czasem odpowiednio spreparowana ideologia, mają przekonać ludzi do współpracy i uznania się za członków jednej wielkiej rodziny. Tu jednak w coraz większym stopniu ujawnia się druga podstawa socjobiologii – wzajemność usług. Nawet niespokrewnione osobniki wilków pomagają sobie w potrzebie, licząc na podobne zachowanie drugiej strony w przyszłości. Pelikany wspólnie zaganiają ryby na płyciznę, kot potrafi dokarmiać małe, które nie są jego dziećmi, a człowiek wręcza podarunek, aby zaskarbić sobie sympatię drugiego człowieka. Łatwo zauważyć, że tezy Wilsona obaliły mit o bezinteresowności i wyższych czy wręcz boskich źródłach zachowań moralnych człowieka. Miłość, przyjaźń, altruizm, patriotyzm i inne idee odsłoniły swoje biologiczne korzenie. Wprawdzie nie umniejsza to ich wartości, lecz konserwatyści uznali, że socjobiologia jest bluźnierstwem. Zaatakowali Wilsona nie tylko w słowach, ale także obrzucali go jajkami i pomidorami, doszło nawet do zamieszek. Kościoły chrześcijańskie i muzułmanie ostro potępili nową dziedzinę nauki, grożąc piekłem. Po raz kolejny nauka okazała się wrogiem numer jeden, a twórca nowego sposobu rozumienia świata stał się celem nagonki ze strony ludzi o ciasnych umysłach. Na szczęście dla Wilsona, nie można go już postawić przed sądem i skazać za obrazę dogmatu. LESZEK ŻUK
22
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, 603 274 363,
[email protected]; Będzin – zebrania w trzeci pn. każdego m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – 5.03, godz. 10, zebranie członków i sympatyków. Zarząd wojewódzki, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309 (DH „Koral”), dyżury pn., śr., czw. 16–18; Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, p. St. Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek o charakterze historyczno-religijnym; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel (75) 734 34 25; Brzeg – restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Zawsze ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, koordynator na Brzeg – Zenon Makuszyński, 696 078 240; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793;
[email protected]; Bydgoszcz – ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek godz. 17–19; Chełm – kontakt Z. Pierściński, 501 711 386; Cieszyn – tel.: 661 210 589, 609 784 856; Częstochowa – zebrania w pierwszy wt. m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów, dyżury: każdy wt., godz. 17–19. kontakt:: Maciej Kołodziejczyk, 601 505 890; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – 25.02, godz. 16, ul. Grunwaldzka 31 odbędzie się zebranie członków partii RACJA Polskiej Lewicy. Zapraszamy również wszystkich naszych sympatyków. Kontakt: 601 391 586;
[email protected]; Gdańsk – biuro Gdańsk, Wzgórze Mickiewicza, ul. Asesora 5, dyżury w każdą sb., godz. 11–14, tel.: 583 026 493, 691 943 633; Gdynia – tel. 606 924 771; Gliwice – Andrzej Rogusz,
[email protected], tel. 600 267 076; Gniezno – zebranie członków i sympatyków z Gniezna i powiatu gnieźnieńskiego. 18.02., godz. 17, ul. Sienkiewicza 15; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – 25.02.,godz. 17, ul. Jasna (bar „Caro”). Obecność obowiązkowa, tel. 604 140 272; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – Ryszard Pawłowski, tel. (32) 203 20 83, 606 202 093; Kielce – zebranie otwarte; 22.02, godz. 17, rynek; kawiarnia „U Sołtyków”; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy poniedziałek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski tel. 502 076 244; Lublin – 18.02, godz. 17, ul. Beliniaków 7 (siedziba SLD). Obecność obowiązkowa; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – Próchnika 1, pok. 307, poniedziałki i środy, godz. 15–17, Małgorzata Majdańska, tel. 501 075 836; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki) o godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – 4.03, o godz. 12, w lokalu przy ul. Profesorskiej 15 odbędzie się zebranie członków i sympatyków partii RACJA Polskiej Lewicy, tel. 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Opole – 26 lutego, godz. 10, zebranie członków i sympatyków w siedzibie przy ul. Domańskiego 21; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Frejlich, tel. 506 516 850; Piła – zebranie członków i sympatyków z Piły i powiatu pilskiego, 1.03, godz. 17, restauracja „Hades”; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – tel. 603 601 519; Poznań – kontakt: Witold Kayser (61) 821 74 06, koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579. Powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJA PL w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel. (32) 425 17 76, 503 343 275, e-mail:
[email protected]; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godzina 16., pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna od Słowackiego), tel. 606 870 540, (17) 856 19 14; Sandomierz – Szymon Kawiński, tel. (15) 832 05 42; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail:
[email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJI PL w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Marian Kozak, tel. 606 153 691, adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226; Słupsk – kontakt: tel. 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – kontakt: Marian Przyjazny, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – zapraszamy codziennie do naszego nowo otwartego biura przy ul. Broniewskiego 15/17. W lutym biuro czynne jest od pn. do pt. w godz. 10–12 i od 16–18. Ponadto we wtorki dyżur pełni i porad bezpłatnie udziela radiesteta Jan Drzewuski w godz. od 10–12; Turek – kontakt: Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Wałcz – Józef Ciach, tel. 506 413 559, zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Warszawa – sprawami organizacyjnymi Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź, przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070 752, e-mail:
[email protected]; Wrocław – członków i zainteresowanych członkostwem w RACJI PL zapraszam w każdą środę, godz. 16–18 do sali PKPS we Wrocławiu przy ul. Zelwerowicza 4, Jerzy Dereń (71) 392 02 02; 698 873 975;
[email protected]; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233, zebrania w pierwszy wt. m-ca; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Rura, wanna, taxi Platforma Obywatelska i PiS miały się ku sobie tak gdzieś od 2004 roku. Może trochę wcześniej. Rokowania były dobre. Panna w miarę bogobojna, w miarę liberalna. Posażna w sondażowe notowania. Kawaler prawy i sprawiedliwy. Ona z przeszłością, on – po przejściach. Mieli wspólny cel: bić czerwonych. Wspólne plany: dorwać się do władzy. Żeby Polska była Polską. Oczarowany naród kochał ich i ponaglał do ślubu. Najlepiej wiosną. Nie czekając na konstytucyjny, jesienny termin. Coś z tym pośpiechem było na rzeczy. Z nadejściem lata uczucia zaczęły topnieć. Miłosna chemia przestała działać. Początkowe drobne sprzeczki przerodziły się w karczemne awantury. Kładziono je na karb uczuć. Wszak kto się czubi, ten się lubi. Polacy chcieli wierzyć, że idzie tylko o to, kto będzie grał pierwsze skrzypce. Za namową ojca Rydzyka postawili na model patriarchalny. Więcej kredytu zaufania dali narzeczonemu, bo czy te oczy mogą kłamać? Okazało się, że mogły. Po dwukrotnie wygranych wyborach PiS poczuł siłę. Męską. Z brzydkiego kaczątka stał się pięknym łabędziem. Przynajmniej we własnym mniemaniu.
Zapragnął nowych związków. Nawet jeśli niebezpiecznych i niepobłogosławionych przez naród. Nie przebierał. Brał, co nie uciekało. LPR, Samoobronę, PSL. Był jak ongiś Krasiński, któremu „każda, co ją ujrzał bez bielizny, była symbolem Ojczyzny”. Narzeczoną zwodził. Na boku uwodził. Po chrześcijańsku, bez zabezpieczenia. I począł. Rząd. Minęło sto dni. Marcinkiewicz odetchnął. Już go nie można legalnie usunąć. Na straży stoi ustawa z dnia
7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Nie ma znaczenia, że poczęcie było wynikiem czynu zabronionego przez większość Polaków. Dwunastotygodniowy termin dopuszczalności aborcji minął. Później można usuwać
już tylko z powodu nieodwracalnego upośledzenia płodu, ale trudno za nie uznać krzywe usta. Inne niedostatki są nie do zdiagnozowania. Jak w tym dowcipie, że lepiej być głupim niż łysym, bo nie widać. Pozostaje jeszcze zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Tu nie ma ograniczenia czasowego. Na razie płód nie jest groźny dla Prezesa Pana. Nie robi nic oprócz medialnego szumu. Drze się w niebogłosy: yes, yes, yes! I rośnie. W kadry. Podsekretarzy stanu, doradców – jest więcej niż nałożnic w haremie. Także w siłę, choć ludzie nie żyją dostatniej. Mają za to igrzyska. Jak nie wanna, to rura Wassermanna. Jak nie kamasze Dorna, to taxi Jurgiel lub parkingowy Wysocki. Są akty strzeliste, pakty stabilizacyjne i modły dziękczynne. Nie dziwota, że prezydentowi zadrżała ręka. Wypadło narzędzie zbrodni. 13 lutego o siedemdziesiąt trzy minuty dłużej ważył losy podwładnych. Bił się z myślami brata bliźniaka. Odwlekał orędzie do swojego ludu. Wreszcie o 21.14 zdecydował. Nie zabije życia poczętego. W naszym płodolubnym systemie prawnym mogłoby to nie ujść na sucho. JOANNA SENYSZYN
RACJA PL działa Podejmujemy na szczeblu krajowym, jak i lokalnie, szereg działań, które dotyczą kwestii światopoglądowych. To jednak tylko część naszej aktywności. Prezentujemy nasze najważniejsze inicjatywy z ostatnich kilkunastu tygodni. Dzięki działaniom Zarządu Krajowego gościliśmy na antenie niemieckiej stacji radiowej DW. Rzeczniczka Teresa Jakubowska przedstawiła słuchaczom z Niemiec i Francji stan klerykalizacji Polski. Natomiast na początku stycznia w programie TVP 1 Debata rozmawialiśmy o problemie Radia Maryja i TV Trwam. Wystosowaliśmy kilka oficjalnych protestów. Do warszawskiej Rady Miejskiej protest w sprawie dyskryminacji, jaka ma miejsce podczas przyznawania stypendiów im. Jana Pawła II. Od ministra edukacji żądaliśmy, aby ocena z religii znajdowała się na oddzielnym świadectwie, a same zajęcia tego przedmiotu odbywały się na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej – zgodnie z pierwotną instrukcją. Dokumentację w tej sprawie przekazaliśmy ponadto do Parlamentu Europejskiego. Natomiast kluby parlamentarne, prezydenta, marszałka Sejmu i premiera wzywaliśmy do „opamiętania się” w sprawie przyznawania kolejnych dotacji dla uczelni katolickich. Warto także przypomnieć skierowany do Watykanu list wiceprzewodniczącego Krzysztofa Mrózia, w którym autor sprzeciwia się beatyfikacji JPII, podając konkretne powody, dla których były papież nie powinien zostać świętym. Jako organizacja otwarta na współpracę z innymi środowiskami – nie unikamy żadnych okazji do wymiany poglądów i prezentowania naszych racji. Gościliśmy na spotkaniach reaktywowanej Polskiej Federacji Stowarzyszeń Humanistycznych, na konferencji Towarzystwa Kultury Świeckiej, dotyczącej neutralności światopoglądowej państwa. Regularnie współpracujemy z innymi organizacjami o charakterze laickim, a także lewicowym. W ostatnich dniach współorganizowaliśmy warszawską manifestację przeciwko dyrektywie Bolkesteina, a w październiku ub.r. zorganizowaliśmy marsz antyklerykalny ulicami stolicy. Nie mogło nas też zabraknąć na ważnej konferencji organizowanej przez Kampanię przeciw Homofobii, podczas której poruszano problematykę dyskryminacji i nietolerancji oraz sklerykalizowania Polski. Wychodząc z założenia, że tylko zjednoczona lewica może przeciwstawić się radykalnej prawicy, w ostatnim czasie zawarliśmy kilka porozumień o współpracy. W Katowicach wraz z 16 innymi organizacjami podpisaliśmy wojewódzką „Deklarację Śląskiej Lewicy”, a w Łodzi uczestniczymy w szerokim Forum Samorządowym. Podobne porozumienia zawarliśmy także w Oświęcimiu, Koninie i Piotrkowie Trybunalskim. W wielu innych miastach trwają zaawansowane rozmowy. Chcemy, aby nasi wyborcy mieli możliwość głosowania na antyklerykałów, mając świadomość, że problemem nie będzie już próg wyborczy. Jako młoda partia, RACJA rozwija się coraz lepiej. Mamy ponad 2 tys. członków i wciąż przychodzą nowe osoby, które chcą działać na rzecz świeckości państwa. Powyżej przedstawiłem zaledwie fragment z całości działań, jakie RACJA podjęła w ostatnim czasie. Ich szczegóły, jak i informacje lokalne, można znaleźć na naszej stronie internetowej (racja.org.pl), w reaktywowanym Partyjnym Biuletynie Informacyjnym oraz u przedstawicieli w województwach. Zachęcamy wszystkich do aktywnego włączania się w nasze prace. Partię można też wspomóc finansowo (ING Bank Śląski, nr konta: 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722). Szczegóły:
[email protected], tel.: 508 369 233, (22) 620 69 66. Daniel Ptaszek
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
ŻYCIE CZASEM BAJKĄ BYWA...
Bajka o rozsądnej mrówce i leniwym pasikoniku Wersja klasyczna Mrówka pracowała w pocie czoła całe lato. Zbudowała solidny dom i zebrała zapasy na srogą zimę. „Głupia mrówka” – myślał konik polny, który okres kanikuły spędził na tańcach i hulankach. Kiedy nadeszły chłody i deszcze, mrówka schowała się w domu i korzystała z zapasów. Niezapobiegliwy konik polny umarł z głodu i zimna.
Wersja współczesna – Jaki kraj ma najnowocześniejszego premiera? – Polska, bo jej premier jako jedyny jest sterowany przez radio. ¤¤¤ – Gdzie najlepiej czują się rybeczki? – Poza sieciunią. ¤¤¤ – Co jest gorsze: mały fiat czy mały fiut? – Trudno powiedzieć – jedno i drugie znacznie utrudnia kontakty z kobietami. ¤¤¤ Kongres USA zniósł wizy dla Polaków. Do tej pory były na 3 piętrze, teraz są na parterze. ¤¤¤ – Tatku, dlaczego pociąłeś moją kaczuszkę? – Bo to był czwarty bliźniak, synku. ¤¤¤ Opatentowano genialny wynalazek ograniczający hałas w samochodzie o 95 proc. – knebel dla żon. ¤¤¤ Rogi są najlżejszą rzeczą na świecie. Wszyscy, którzy je noszą, kompletnie nic nie czują. ¤¤¤ Lekarz po dokładnym badaniu mówi do słabiutko wyglądającego pacjenta: – Uuu! Panie, ostatnio, jak widziałem taki przypadek, to trzeba było wybić całe stado.
Mrówka pracowała w pocie czoła całe lato. Zbudowała solidny dom i zebrała zapasy na srogą zimę. „Głupia mrówka” – myślał konik polny, który okres kanikuły spędził na tańcach i hulankach. Kiedy nadeszły chłody i deszcze, mrówka schowała się w domu i korzystała z zapasów. Drżący z zimna i głodny jak wilk konik polny zwołał konferencję prasową, na której spytał publicznie, dlaczego na świecie są mrówki z własnym domem
i pełną spiżarnią, podczas gdy inni muszą cierpieć głód i nie mają dachu nad głową... TVN, Polsat i TVP pokazały zdjęcia sinego z zimna konika polnego i siedzącej przy kominku zadowolonej mrówki. Polska solidarna była zszokowana tym kontrastem. Rzecznik prasowy OFKP (Ogólnopolskie Forum Koników Polnych) wystąpił w głównym wydaniu Wiadomości i oskarżył mrówkę o uprzedzenie do koników. W programie „Łzy nie kłamią” Główny Konik Polski razem z Głównym Konikiem Polnym zaśpiewali „Niełatwo być konikiem”. Piosenka błyskawicznie zdobyła pierwsze miejsce na listach przebojów. Frakcja młodych koników polnych przed domem mrówki zorganizowała demonstrację pod hasłem „Każdy chce żyć”. Prezydent z żoną w specjalnym oświadczeniu poinformowali naród o ogromnym przywiązaniu do wszystkich nieszczęśliwych koników i zapewnili, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby przywrócić im nadzieję na sprawiedliwość.
Redaktor Mrówkojad w cyklicznej audycji „Kto to zrozumie?” spytał, czy nie warto sprawdzić, w jaki sposób mrówka osiągnęła tak wysoki status w kraju, w którym jest tak dużo biedy. „Należy wprowadzić podatek, który wyrówna szanse wszystkich mrówek i koników” – postulował dziennikarz. Następnego dnia parlament w trybie przyśpieszonym uchwalił ustawę, nakazującą wszystkim mrówkom przekazanie w formie podatku nadmiaru zapasów do Centralnego Spichlerza.
20 lat później... Konik polny zjadł resztki zapasów mrówki i znów przymiera głodem. W telewizorze, który kupił za pieniądze ze sprzedaży jedzenia, widać nowego przywódcę, który rozpromieniony mówi do wiwatujących tłumów, że bezpowrotnie mijają czasy wyzysku i teraz będzie tryumfować sprawiedliwość. Na podst. Internetu opracowała @
ie na rowerku mały chłoZ przeciwka w jego kierunku jedz ski. miej żnik stra u koni na zi Przy skrzyżowaniu sied piec. Strażnik woła go do siebie. – E, mały, chodź tutaj! rower? : – Święty Mikołaj przyniósł ci ten Chłopczyk podjeżdża, a strażnik pyta – Tak – odpowiada chłopczyk. przyniósł ci lampkę do roweru. – To napisz mu, żeby w tym roku ch. isuje chłopcu mandat na 50 złoty I zadowolony z siebie strażnik wyp cko. dzie pyta – ka? dostał tego koni – A pan to od Świętego Mikołaja . żnik – Tak – odpowiada stra mi, a nie na grzbiecie. montował konikowi między noga sa kuta roku tym w żeby sze, – To niech pan mu napi
1. Dzień patrona: 42-78-30-77-62-83-57-2, 2. Szczęście, fart: 82-22-73-87-21-65-52-36-55-40, 3. Osobowość: 71-4-14-32-10-85-7-50-9, 4. Uniżone przed majestatem: 67-44-6-86-68-18-61, 5. Szarak: 38-63-34-74-69, 6. Zabezpieczenie spłaty długu: 70-5-64-23-59-45, 7. Namiętność, pragnienie: 43-25-51-66-47-17-29-72-56, 8. Danie z surowych warzyw: 20-48-26-8-24-12-37, 9. Wynagrodzenie, pensja: 1-13-31-3-19, 10. Nie dla jarosza: 60-76-80-11-46, 11. Wada wzroku: 75-28-53, 12. Krótka sukienka: 41-79-15-58, 13. Gleba, grunt: 27-39-84-54-16-33, 14. Brat matki: 81-35-49. Rozwiązaniem jest aforyzm Karla Poppera Rozwiązaniem krzyżówki z numeru 5/2006 jest powiedzenie Teofila Gautiera: „Religia pieniądza jest jedyną religią, która nie zna niewierzących”. Nagrody (koszulkę + czapkę „FiM”) wylosowali: Lidia Iwańska z Kutna, Tadeusz Kozłowski z Płocka, Wojciech Pilarski z Kalisza. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki (M, L, XL lub XXL) oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę. TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 7 (311) 17 – 23 II 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Nie trzeba było!
iewiele jest na świecie zjawisk i rzeczy, których pragną wszyscy. Jedną z nich jest dobra, wyrozumiała i niezrzędząca teściowa. Ponieważ to unikat na światową skalę, postanowiliśmy osłodzić dolę tych, którzy wciąż go szukają...
N
¤¤¤ Do Kowalskiego przyjechała teściowa: – Otwieraj, ty łobuzie. Wiem, że jesteś w domu, bo twoje adidasy stoją przed drzwiami! – Niech się mama tak nie wymądrza! Poszedłem w sandałach. ¤¤¤
¤¤¤ Ojciec po długiej i dość jednostronnej dyskusji z teściową kieruje prośbę do syna: – Jasiu, przynieś, proszę, babci krem do ust. – Tato – pyta syn – a który to jest? – Ten z napisem „Kropelka”.
Słodki przedmiot pożądania Prymas Glemp w otoczeniu dorodnych księży odbiera hołdy od wierFot. WHO BEE nego ludu. Niech hołota wie, gdzie jej miejsce...
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Wchodzi ojciec Rydzyk do salonu maybacha, wsiada do najdroższego modelu i odjeżdża. Biegnie za nim właściciel salonu i krzyczy: – A co z zapłatą?! Na to ojciec dyrektor wychyla się przez elektrycznie opuszczaną kuloodporną szybę i mówi: – Bóg zapłać!
¤¤¤ Ksiądz w czasie kolędy wypytuje małego chłopca: – Chodzisz do kościółka? – Chodzę. – Z całą rodziną? – Z całą rodziną. – Co niedzielę? – Tak. – A do którego kościółka chodzisz? – Do Tesco...
Teściowa chciała sprawdzić zięciów, czy ją w ogóle lubią. Postanowiła, że wskoczy na linie do studni i będzie udawała, że się topi. Przyjechał pierwszy zięć, więc teściowa – buch do studni. Zięć wyciąga ją ze studni i odnosi do domu. Rano budzi się i widzi przed domem malucha z napisem: „Od teściowej dla zięcia”. Przyjechał drugi zięć, teściowa – ten sam numer. Zięć ją ratuje. Rano wstaje, a tam przed domem polonez z napisem: „Od teściowej dla zięcia”. Przyjechał trzeci zięć. Teściowa znów wykonała stary numer. Zięć podbiega do studni i odcina linę, na której wisiała teściowa. Wraca zadowolony do domu, wstaje rano, a tam mercedes z napisem: „Dla kochanego zięcia – teść”.
– Jaka jest różnica między teściową a słońcem? – Żadna – ani na jedno, ani na drugie nie da się patrzeć...
¤¤¤ Do komisariatu wchodzi mężczyzna i zgłasza zaginięcie teściowej. – Kiedy zaginęła? – Trzy tygodnie temu. – I dopiero teraz zgłasza pan zaginięcie? – Tak, bo nie mogłem uwierzyć w to szczęście. ¤¤¤ Zawodnik w pchnięciu kulą do trenera: – Dziś muszę pokazać klasę, bo na trybunie siedzi moja teściowa. – E! Nie dorzucisz... Oprac. @