Marek Belka utopił firmę BMC. Tonął z SLD. Czy uratuje Partię Demokratyczną?
OSTATNIA BELKA RATUNKU INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 12 (264) 31 MARCA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3
Wesołych, zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych wszystkim Czytelnikom życzy Jonasz z Redakcją!
2
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Były prokurator Czyżewski, zeznający z Niemiec, oskarżył wielu polskich polityków – m.in. Frasyniuka, Cioska i Szmajdzińskiego – o współpracę z mafią paliwową. Senator Chronowski, były minister skarbu, boi się o swoje życie, bo zbyt wiele wie o prywatyzacji PZU, a nobliwy Deutsche Bank miał dać łapówkę (6,5 mln dolarów!) Jamrożemu i Wieczerzakowi za pomoc w przejęciu BIG Banku Gdańskiego.
My, naród
Polacy długo śmiali się z Rosjan, że żyją w bandyckim kraju...
Jan Kobylański – polonijny milioner z Urugwaju, fundator papieskich pomników oraz sponsor Rydzyka – wg IPN szmalcował Żydów w ręce gestapo. W latach 1947–1954 za to samo ścigała Kobylańskiego prokuratura. Dochodzenie wówczas umorzono, bo milicja nie była w stanie odnaleźć podejrzanego. Cóż, facet „zachował twarz”– od gestapo do Rydzyka niedaleko...
Liga Polskich Rodzin, po powstaniu nowej partii radiomaryjnej, przystąpiła do zabiegania o łaski Ojca Dyrektora. Giertychy chcą ustanowienia specjalnej sejmowej komisji śledczej (sic!), która będzie badać prześladowania, jakich doświadcza Radio Maryja! A później niech zbudują sanktuarium ku czci i powołają Instytut Pamięci, który będzie zbierał dowody Rydzykowego męczeństwa.
Lech Kaczyński ogłosił decyzję o kandydowaniu na urząd prezydenta RP w trakcie hurrapatriotycznej konwencji PiS, która odbyła się w Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Kandydat wart patrona.
Obradował komitet założycielski partii politycznej Unia Lewicy RP. Zdecydowano o przekształceniu w partię polityczną dotychczasowego porozumienia programowego, założonego przez APP RACJA, Unię Pracy, Polską Partię Pracy, Centrolewicę RP, Demokratyczną Partię Lewicy i Nową Lewicę. Patronat nad radą programową nowej partii objęła profesor Maria Szyszkowska. Pierwsza odezwa nowej partii – patrz: str. 22.
W Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu i Katowicach ponad tysiąc osób demonstrowało przeciwko wojnie w Iraku. Manifestacje i pikiety zorganizowały partie i organizacje lewicowe. Prezydent Kwaśniewski powiedział, że polskie wojska wycofają się, „jak tylko to będzie możliwe” (czyt.: jak Bush pozwoli). WARSZAWA Lech Kaczyński rękami komornika chciał zlikwidować słynny lewicowy klub Le Madame. Pretekstem do eksmisji miały być nieporozumienia pomiędzy miastem a firmą Eureka, od której właściciele klubu wynajmują lokal... Le Madame jest nie tylko miejscem spotkań, ale także centrum kulturalnym (30 imprez w miesiącu!). Eksmisję na razie wstrzymano, bo pracę komornika uniemożliwiło 200 klientów i sympatyków klubu, wspartych przez ludzi kultury. Lokal był przyjazny gejom i lesbijkom... Kaczorek mówi o IV RP, a wprowadza III Rzeszępospolitą.
Prokurator zażądał 2 lat więzienia dla Janusza Lewandowskiego w procesie badającym złodziejstwa przy prywatyzacji dwóch krakowskich fabryk. Lewandowski, obecnie eurodeputowany z listy PO, był ministrem przekształceń własnościowych w rządach Bieleckiego i Suchockiej. Rząd Jana Rokity, kolegi partyjnego (jeszcze z Unii Wolności), z pewnością umorzy kompromitujące śledztwo. ŁÓDŹ ABW zatrzymała byłego wiceprezydenta miasta, Marka Klimczaka, i radnego – Tomasza Rosłońskiego. Obaj działacze SLD są podejrzani o wymuszenie łapówki (50 tys. zł) od biznesmenów – braci Gałkiewiczów. Pęczak, Kaniewski, Klimczak, Rosłoński – płotki Millera wpadają do sieci jedna po drugiej. A sam rekin baluje w USA! WATYKAN Zgodnie z opiniami sław medycyny („FiM” 10/2005) – z papieżem jest krucho. Arcybiskup Lyonu, Philippe Barbarin, pozwolił sobie na publiczne stwierdzenie: „Nie wiem, czy papież dożyje do sierpnia”. We wtorek ekipa reanimacyjna czuwająca przy papieżu non stop została postawiona na równe nogi... ...a połowa Polski padła na kolana. USA/WATYKAN Media katowały temat półżywej Terri Schia-
vo. Sądy, Kongres i prezydent USA oraz Watykan – świat podzielił się na tych, którzy chcą wsadzić jej rurkę, i tych, co rurkę chcą wyjąć. Ostatecznie znowelizowano prawo tak, aby zmusić lekarzy do jej dalszego utrzymywania przy życiu. W tym czasie nastoletni szaleniec zastrzelił 10 rówieśników. To nie powód jednak, aby za oceanem ograniczyć dostęp do broni palnej. USA/POLSKA Nasz kraj nie dostanie 100 mln dol. pomocy
wojskowej, którą Kwaśniewskiemu obiecał prezydent Bush. Kongres odrzucił projekt tzw. funduszu solidarnościowego dla państw wspierających akcje militarne USA, w tym Polski. I co z tego? My trwamy przy USA bezinteresownie. HISZPANIA Na polecenie socjalistycznego rządu w Madrycie usunięto ostatni pomnik generała Franco, katolickiego dyktatora, który trząsł krajem przez prawie 40 lat. Przyjdzie czas, że w Polsce usuniemy pomniki JPII – symbole dyktatury duchowej. Tak prorokuje nasz Jonasz.
UWAGA! Za tydzień w wywiadzie dla „FiM” były prezydent, generał Wojciech Jaruzelski, opowie o Kościele, Kuklińskim, wojnie w Iraku i procesie, który IPN szykuje mu za stan wojenny
o i stało się. Po moim ostatnim komentarzu rozdzwoniły się telefony i zagrzał Internet. Jeszcze na dobre nie rozpuściłem wici do pospolitego ruszenia, a armia „FiM” już zaczęła ostrzyć swoje miecze. Setki z Was deklarują wystawienie własnych list z podpisami – chorągwi „do walki z Krzyżakami” – jak to określił jeden z Czytelników. Moją kandydaturę na prezydenta poparło również kilku księży. Cóż, mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa. Przez ostatnie kilka dni byłem po tysiąckroć przez Was molestowany, abym natychmiast przedstawił swój program, plan kampanii, no i, oczywiście, abym napisał, co (i kogo) załatwię jako prezydent RP. Domagacie się cegiełek, ulotek wyborczych drukowanych w „FiM” oraz planu działania. To musi cieszyć, bo widać, że duch w narodzie nie zginął. Ale, Kochani, proszę o trochę cierpliwości – pomalutku i nie husarią ich. Do wyborów zostało jeszcze 6 miesięcy, do kampanii 5. Co do programu, to zawarłem go w swoich 261 komentarzach, pisanych od ponad 5 lat. Naturalnie skonkretyzuję go na czas i wydam na ulotkach. Zdążymy ze wszystkim. No dobrze, niech już będzie... Miałem co prawda inny, fajny temat na komentarz, ale spróbuję na gorąco cokolwiek podsumować. Pomysłów na prezydenturę mam co niemiara, choć wiemy, że „Pierwszy” niewiele w tym kraju może. Regulacje dotyczące uprawnień prezydenta były pisane w latach 1992 i 1995 pod Wałęsę, żeby za szybko nie zrobił z Polski drugiej Japonii. Dzisiaj mogę jedynie zasygnalizować, jakie projekty wysunę i jakie jestem gotów wspierać. Najważniejsze jest zerwanie konkordatu z Watykanem. Ot tak, z dnia na dzień i bez podania powodu. Podobnie uczynił przecież papież Pius XII na przełomie września i października 1939 roku, ustanawiając na ziemiach włączonych do III Rzeszy biskupów ordynariuszy niemieckich. Jako pierwszy po Hitlerze uznał w ten sposób upadek państwa polskiego i złamał postanowienie konkordatu z 1925 roku, jednostronnie go zrywając. My na terenie Watykanu swoich sołtysów nie ustanowimy – niech się papieże rządzą sami i u siebie. Pierwszą i najważniejszą konsekwencją wypowiedzenia tej haniebnej umowy, na mocy której Polska stała się podległym, watykańskim lennem płacącym daniny papieskim urzędnikom, powinno być wyprowadzenie religii ze szkół państwowych. Jednocześnie wniosę o wstrzymanie wszelkiego finansowania szkół i wydziałów katolickich. Kto chce być ogłupiany za własne pieniądze, niech chodzi do kościoła albo wyśle pociechy do szkoły wyznaniowej. Światli obywatele łożyć na to nie będą! Zamiast z katolickiego katechizmu dzieciaki powinny uczyć się o wszystkich religiach, pospołu z filozofią humanistyczną, tak aby nie były zdane tylko na rodziców i same mogły wybrać. Watykańczycy doskonale wiedzą, że indoktrynacja młodego pokolenia jest dla ich rządu dusz i sakiewek sprawą kluczową. Kościół jest cierpliwy i sieje, sieje, sieje. Już od 15 lat powstają coraz to nowe szkoły katolickie, wydziały teologiczne na świeckich uniwersytetach; a od paru lat także katolickie, wyznaniowe szkoły publiczne na wzór państwowych szkół islamskich. Jakby tego było mało, w Toruniu Rydzyk buduje swój „uniwersytet medialny”, a pod Gdańskiem ultrakonserwatywny zakon Legionistów Chrystusa, pod wodzą o. Marciala Maciela – ściganego w USA za pedofilię – chce wybudować największy w Polsce kompleks edukacyjny (patrz: „Do boju, legio!”; str. 5). Biskupi, wraz z agentami Opus Dei, postawili sobie jasny cel:
N
za kilkanaście lat nad Wisłą mają rządzić elity katolickie, choćby dlatego, że innych zabraknie nawet na lekarstwo. Jeśli do tego dopuścimy – stracimy bezpowrotnie młode pokolenie, czyli pogrzebiemy naszą przyszłość. Nawet integracja z Unią tu nie pomoże. Jako kandydat na najwyższy urząd w państwie będę propagował ideę poustawiania wszystkiego na swoim miejscu, wprowadzenia normalności. Nowoczesne, europejskie państwo prawa nie może rozwijać się z garbem przytłaczającej go religii. Nie może bez końca karmić armii pasożytów, podłączonych do krwiobiegu narodu. Wiedział już o tym sam Jezus, założyciel chrześcijaństwa. Państwo i kościoły muszą być instytucjami autonomicznymi. Niech sobie kler przyciąga wiernych, niech ich katechizuje. Ale u siebie i za własne pieniądze. Należy więc natychmiast znieść Fundusz Kościelny i wszelkie dotacje Skarbu Państwa, ministerstw, firm państwowych i samorządów (np. darmowe iluminacje świątyń); odpisy od podatku dochodowego (!), ulgi celne i podatkowe na rzecz instytucji religijnych, także tych charytatywnych. Państwo znacznie efektywniej zajmie się potrzebującymi, o ile zaprzestanie wydawania pieniędzy, choćby na Caritas. Na podstawie tego, co sam widziałem jako ksiądz, mogę powiedzieć, że Kościół nie przeznacza na działalność opiekuńczą nawet połowy środków, które otrzymuje na ten cel i nikt go z tego nie śmie rozliczać. A są to setki milionów rocznie! Same wygrane sprawy w polskich sądach skutkują rocznie milionami odszkodowań na cele społeczne, czyli głównie na... Caritas Polska. Nie wolno dłużej utrzymywać na państwowym garnuszku kapelanów. Indoktrynują oni w tej chwili już wszelkie środowiska: od wojska, policji, szpitali i straży pożarnej – po sportowców i wędkarzy. Są dwa pomysły na uporządkowanie sytuacji finansowej kościołów, a za przykład może tu posłużyć wiele nowoczesnych demokracji: opodatkowanie każdej złotówki dochodów kleru z tytułu tzw. „dobrowolnych” ofiar lub też wprowadzenie podatku wyznaniowego, który jest ściągany przez państwo i przekazywany na potrzeby wyznań. Jako prezydent wysunę projekt ustawy o nacjonalizacji, a właściwie o zwrocie większości dóbr kościelnych w obliczu bankructwa państwa (zbliżamy się do konstytucyjnego progu 3/5 PKB). Po pierwsze – są to majątki wyłudzone, a po drugie – nakarmienie polskich dzieci uważam za ważniejsze od złotych sukienek na obrazach i nowych mercedesów dla biskupów. Niech będzie, że jestem oryginał! Co jeszcze chciałbym załatwić? Ooo, mnóstwo rzeczy, na których wymienianie nie ma tu miejsca! Zwiększyłbym tzw. rodzinne, wycofałbym nasze wojska z Iraku, poleciłbym budować drogi tak, żeby po roku nie zamieniały się w szwajcarskie sery, wybudowałbym obwodnice wokół miast, zagonił więźniów do czynów społecznych, ograniczył Sejm do 100, a Senat do 50 wybrańców. Dałbym kobietom prawo do aborcji, gejom i lesbijkom do żeniaczki, a chorym i staruszkom – do eutanazji. Jako prezydent wszystkich Polaków, chroniłbym nawet Rydzyków, Giertychów, Łopuszańskich i im podobnych przed przymusową skrobanką, ślubem, a nawet przed samobójstwem, tudzież linczem ze strony młodzieżówki APP RACJA. Ręczę, że Giertych by tego dla mnie nie zrobił... Jedno jest pewne, Kochani – jeśli w naszym pięknym kraju szybko nie nastąpi powszechna deklerykalizacja, to wkrótce rozdziobią nas kruki i wrony. Czarne. Ale my, naród, do tego nie dopuścimy! JONASZ
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r. Gdy jeszcze nie był premierem – doradzał. Gdy już przestanie nim być, zajmie się doradzaniem Partii Demokratycznej, jakby tu wślizgnąć się do parlamentu. Czy skończy jak pewna spółka, o której istnieniu Belka chętnie by zapomniał? Premier Marek Belka chce jak najszybciej uwolnić się od więzów z tonącą lewicą. Natychmiast po zapowiedzianej na 5 maja dymisji rządu wstąpi – jak to już oficjalnie ogłosił – do Partii Demokratycznej (kolejna wersja Unii Wolności dokonującej cudu reinkarnacji). Ma tam być lokomotywą, która doholuje nowo powstałą partię do parlamentu. Szalenie ciekawi jesteśmy efektu, gdyż dotarliśmy do kwitów, z których wynika, że powierzenie Belce interesu większego niż budka z hamburgerami niesie za sobą całkiem poważne ryzyko. Cofnijmy się w czasie do jesieni 1997 r., kiedy to po wygranych przez AWS wyborach Jerzy Buzek objął urząd premiera, luzując Włodzimierza Cimoszewicza, przewodzącego gabinetowi wyłonionemu przez koalicję SLD-PSL. Ministrami u Cimoszewicza byli m.in.: Barbara Blida, czyli prezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, Wiesław Kaczmarek, który zarządzał gospodarką, Dariusz Rosati – sprawami zagranicznymi oraz Belka – odpowiedzialny za finanse. W grudniu 1997 r. ich sytuacja była taka: pierwszych troje załapało się do Sejmu – Belka został doradcą ekonomicznym Aleksandra Kwaśniewskiego, a Rosati miał zagwarantowaną nominację (z puli prezydenckiej) do Rady Polityki Pieniężnej. I choć towarzystwo to nie cierpiało na bezrobocie, postanowili założyć
interes, w którym swoje doświadczenia oraz kontakty przekują na złoto. Dokooptowali do składu SLD-owską posłankę Ewę Freyberg (wiceminister w rządzie Cimoszewicza) oraz dwójkę znajomych (pomińmy nazwiska, gdyż nie są to tzw. osoby publiczne), po czym całą gromadką udali się 11 grudnia 1997 r. do notariusza. Pokazali dowody osobiste i oświadczyli, że: „(…) zawiązują Spółkę Akcyjną pod nazwą Business Management & Consulting” (BMC), której kapitał wynosi 100 tys. zł, a Radę Nadzorczą tworzą Belka, Blida, Cimoszewicz, Frey-
GORĄCE TEMATY pani Barbary – w każdym razie w lutym 2005 r. prokuratura zarzuciła bizneswoman próbę wyłudzenia 700 tys. zł dotacji rządowych z puli przeznaczonej na usuwanie szkód górniczych. – Miała w kieszeni zarówno lewicę, jak i prawicę, a w kurii biskupiej była podejmowana niczym angielska królowa. Z naszych informacji operacyjnych wynika, że kiedy „Alexis” zacznie mówić, kogo sponsorowała, to powstanie kolejna komisja śledcza. Tymczasem sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o aresztowanie Kmiecikowej i nawet
nie zabrano jej paszportu. To po prostu zaproszenie do ucieczki – mówi nam oficer śląskiej policji. Nawiasem mówiąc, kobieta była tak pojętną uczennicą, że okantowała swoich doradców, co stało się przyczyną pierwszych poważnych kłopotów spółki BMC. Otóż wiosną 1998 roku wystawili „Alexis” fakturę na 84 tys. zł, równolegle odprowadzając do urzędu skarbowego należny podatek VAT i dochodowy. „Mam przejściowe kłopoty finansowe i zapłacę, jak miną” – rzekła na to, zmuszając BMC do pokrycia strat z kapitału
Wujek Dobra Rada berg, Kaczmarek i Rosati – czytamy w akcie notarialnym (Repertorium A nr 1784/1997). Nie będziemy pochylać się nad skomplikowanymi kwestiami etycznymi i poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, czy to ładnie, że 2 miesiące po zaprzestaniu zawiadywania państwem, premier i jego ministrowie tworzą spółkę mającą zajmować się doradztwem i lobbingiem na rzecz firm, o których dobrobycie do niedawna decydowali. Bardziej ciekawi nas, jak radziła sobie spółka BMC w składzie, który skazywał ją na sukces. Pierwszą umowę o stałym doradztwie podpisali 1 lutego 1998 r. z Agencją Handlową „B. Kmiecik i Spółka”, należącą do serdecznie z Blidą zaprzyjaźnionej Barbary Kmiecik, znanej na Śląsku jako „Alexis polskiego węgla” (zbiła fortunę na handlu wierzytelnościami kopalń), posiadającej w swoim albumie wspólne zdjęcia zarówno z „preziem” Kwaśniewskim (córka prezydenta spędzała wakacje w należącej do Kmiecik stadninie koni), jak i Marianem Krzaklewskim. Trudno powiedzieć, czy to doradcy „Alexis” szeptali jej do ucha jakieś głupoty, czy może ich podpowiedzi zagłuszyła wrodzona smykałka
GŁASKANIE JEŻA
Do boju W miniony piątek na łamach „FiM” „Jonasz” ogłosił, że będzie startował w wyborach prezydenckich. Dzień później do wyścigu o fotel w Pałacu Namiestnikowskim zgłosił się Lech Kaczyński. Porównajmy obie te deklaracje. Pierwsza została wyartykułowana bez błysku fleszów i szumu kamer, druga – przeciwnie. Ktoś, kto 19 marca włączył telewizor i przeglądał poszczególne kanały, mógł przypuszczać, że oto ogląda wybory w USA. Zameldowały się wszystkie media oraz wyborcy PiS-u zgromadzeni w Sali Kongresowej PKiN. Nad frenetycznymi oklaskami, śpiewami i hasłami powiewały balony propagandy, nowe sztandary trzymane przez starych chorążych i straszył zapowiadany przez Kaczorów duch czwartej Rzeczypospolitej.
Na czym ma on polegać? Na tym, że pod rządami właściwego (czyli PiS-owego) prezydenta Polska stanie się silna, a obywatele będą coraz zamożniejsi. Już to kiedyś słyszałem: „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Ot, gra na ludzkich sentymentach. Policzyłem... W sobotę i niedzielę media elektroniczne poświęciły konwencji partii Kaczyńskich w sumie około dwóch godzin, i to w najlepszym czasie antenowym. Co więcej, natychmiast pojawiły się spoty reklamowe, w których na tle wyprowadzanego sztandaru PZPR i obalanego pomnika Dzierżyńskiego Kaczor przekonywał, że bez niego nie będzie ani czwartej RP, ani żadnej innej. W poniedziałek ciąg dalszy plus okładka „Wyborczej”.
APP RACJA w całej swojej historii nie miała nawet 1 proc. tego czasu antenowego, który dostał PiS w jednym tylko dniu. Nawet o jej konwencji, która odbyła się miesiąc temu w Warszawie, nikt się nie zająknął. Choć to wówczas rzesza delegatów zobowiązała Jonasza do kandydowania. Jaka jest różnica pomiędzy Kotlińskim a Kaczyńskim – poza oczywistą dla każdego z nas? Demokracja. W demokratycznej III RP demokratyczne media w sposób demokratyczny – czyli znów jedynie słuszny – wybierają sobie kogo lubią, kogo tolerują, a kogo nawet nie zauważają, bo z punktu widzenia doktryny panującej religii jest dysydentem. Co innego, gdyby Kotliński był zamieszany w spółkę Telegraf, w aferę FOZZ i inne niejasne powiązania. Nooo... wtedy to i czas antenowy by się natychmiast znalazł. Nikt ze słynnych polskich dziennikarzy śledczych nie zainteresował się, skąd PiS ma kasę na konwencję w stylu prezydenta USA, na najdroższe spoty reklamowe pół roku przed wyborami? Za to wiadomo od razu, kto finansuje RACJĘ. Wystarczy wejść na katolickie forum dyskusyjne www.e.kai.pl i już
3
akcjonariuszy. A w kasie pustka, bo okazało się, że nie jest łatwo zmusić premierów i ministrów do przyrzeczonej przed notariuszem solidarnej zrzutki: „Niestety, wpłaty te były nieregularne i trudne do wyegzekwowania – większość akcjonariuszy dopiero na przełomie maja i czerwca dokonała ostatnich, ciążących na nich dopłat do kapitału” – czytamy w „Sprawozdaniu z działalności BMC za rok 1998”, sporządzonym przez dr Krystynę Wiaderny-Bidzińską, ówczesnego prezesa zarządu spółki (dzisiaj radca w jednym z departamentów Ministerstwa Gospodarki i Pracy). BMC balansowało na krawędzi bankructwa i dopiero 12 tys. funtów brytyjskich otrzymane w czerwcu 1998 roku od British Aerospace (koncern inwestujący w Mielcu i należący do konsorcjum usiłującego sprzedać polskiej armii samolot wielozadaniowy Gripen) uchroniło Belkę, Cimoszewicza & Co. od sięgnięcia po odłożone na czarną godzinę oszczędności. Później zlitował się nad nimi giełdowy „Apexim”, podpisując 15 lipca 1998 r. półroczną umowę za 20 tys. zł (netto) miesięcznego honorarium, a od listopada 1998 r. zdychającą spółkę podtrzymywał przy życiu Roman Kluska z „Optimusa”, który – niestety – z końcem 1999 r. wyłączył respirator, odmawiając przedłużenia umowy na dalsze doradzanie mu, jak powinien robić pieniądze. Po wyborach parlamentarnych 2001 r. akcjonariusze zaczęli zacierać ślady swojego uczestnictwa w „sukcesach” BMC. Od połowy 2002 r. z oświadczeń majątkowych Cimoszewicza i Kaczmarka zniknęły wykazywane dotychczas udziały w spółce, przestali się nimi chwalić także Belka oraz Rosati, i jedynie Barbara Blida dzielnie trwa. A urzędujący premier oczarowuje publiczność niczym Wujek Dobra Rada z kultowej komedii „Miś”. Skarbnikowi nowej partii radzimy wszakże nie śmiać się, tylko z góry skasować od Belki należne składki. ANNA TARCZYŃSKA
wiemy, że judaszowe srebrniki otrzymujemy od międzynarodówki masońskiej. Tych żałosnych bzdetów się nie boję. Jeśli czegoś naprawdę się lękam, to tego, że po fajerwerkach wyborczych PiS-u temu i owemu z naszych sympatyków opadną ręce, że niejeden nos zostanie spuszczony na kwintę. Już słyszę tu i ówdzie: „Ludzie, na kogo my się porywamy, gdzie tu są nasze szanse?”; „Gdzie szanse Jonasza?”. Błagam... Nie wolno nam tak myśleć, bo to będzie od razu ICH wygrana, wygrana bez walki. Tymczasem prawdziwa siła jest właśnie w Nas wszystkich, w kilkuset tysiącach Czytelników „FiM”, w członkach i sympatykach RACJI, we wszystkich przyzwoitych, światłych i odważnych ludziach dziś niezauważanych, marginalizowanych, ale jutro... Niewykluczone, że jutro będzie nasze. Może i Jonasz jest donkiszotem, może i porwał się z motyką na słońce, ale czyż największych idei tego świata nie tworzyli marzyciele? W „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego dziewiąta maska mówi: „W czasach, kiedy nic nie zależy od nikogo, zróbmy coś, co by zależało od nas samych”. MAREK SZENBORN
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Listy hańby Ludzie Rydzyka ostro prą do władzy. Co będzie, kiedy niskie czółka King Kongów i moherowe berety zdobędą tę władzę? Wszyscy słyszeliśmy o fatwie, czyli religijnej klątwie, którą irańscy duchowni obłożyli powieść „Szatańskie wersety” i jej autora – Salmana Rushdiego. Powód: religijne bluźnierstwa. Od roku 1989, czyli od ogłoszenia przez ajatollaha Chomeiniego owej fatwy oznaczającej wyrok śmierci, Salman Rushdi musi się ukrywać w obawie przed zamachem na swoje życie. Wprawdzie w 1998 roku klątwa została oficjalnie zniesiona, jednak konserwatywni muzułmanie nadal są przekonani, że wyrok należy wykonać i zaciukać niepokornego pisarzynę. W Bangladeszu wyznaczono nagrodę za głowę feministycznej dziennikarki i pisarki Talismy Nasrin z powodu jej krytyki patriarchalnych tradycji religijnych i dogmatów islamu, stanowiących, jej zdaniem, źródło dominacji nad kobietami. W 1994 roku poważnie raniono nożem egipskiego laureata nagrody Nobla, Nadżiba Mahfuza. Inni pisarze, np. Talisma Basrin z Bangladeszu, groźbami zamachu na swe życie zostali zmuszeni do emigracji albo – jak egipski powieściopisarz Alaa Hamad – skazani na więzienie za bluźnierstwo.
Ofiarami muzułmańskich fundamentalistów padały też czasopisma i wydawnictwa. Terroryści atakowali dziennikarzy, szczególnie w Algierii i Egipcie. Władze zamykały nieprawomyślne pisma, rozpędzały redakcje. Z krajów islamskich zaczęli emigrować pisarze, publicyści, malarze, a nawet sportowcy. Czy tylko islam jest tak okrutny dla ludzi używających
rozumu? Ale skąd! Przykłady religijnej cenzury, nietolerancji i kar za nieprawomyślne poglądy możemy znaleźć już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy Kościół zaczął prześladować konkurencję za herezje. Sobór w Efezie w II wieku polecił spalić nieaprobowane dzieła i potępił „Acta Pauli”, opowiadające o życiu św. Pawła. Już w V stuleciu papież
ażdy wie, kto to taki „nowy Ruski”: to cwaniak milioner, któremu w pokomunistycznej Rosji udało się napchać kieszenie kosztem własności publicznej. U nas Jan Maria Rokita zdefiniował, kim jest Polak, „nowy Polak”. Przeczytajcie, bo już wkrótce będziecie być może musieli zmienić narodowość… „Dziedzictwo »Solidarności«, dziedzictwo Lecha Wałęsy, jest największą wartością, jaką my, Polacy, dzisiaj dysponujemy jako podstawą własnej tożsamości. To jest taki mit założycielski tego nowego państwa. To jest coś takiego, jak dla Rzymian mit Romulusa Remusa, założycieli miasta i wilczycy. To jest mit święty. Jeśli ktoś mitu »Solidarności«, mitu własnego państwa nie szanuje, to znaczy, że w ogóle nie jest patriotą, to znaczy, że się w pewnym sensie wyklucza z własnej społeczności, w której żyje” – obwieścił na falach Radia Zet przyszły premier z ramienia Platformy Obywatelskiej. Mocne, prawda? Do tej pory prawicowcy uczyli nas, że tylko katolik jest dobrym Polakiem. Kto świętej, watykańskiej wiary nie wyznaje, zdrajcą jest, odszczepieńcem albo i Żydem wcielonym. Teraz okazuje się, że to jeszcze nie wystarczy, bo żeby „się nie wykluczyć ze społeczności”, trzeba być jeszcze katolikiem solidarnościowym, solidaruchem wierzącym w niepokalane poczęcie strajków sierpniowych, bezinteresowność żyjących za amerykańskie dolary działaczy podziemnych oraz cnotę mądrości nadprzyrodzonej
K
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA wydał pierwszą listę książek zakazanych. W 1239 roku papież Grzegorz IX polecił spalić wszystkie żydowskie książki, w tym Talmud, który jest kompendium prawa i tradycji judaizmu. W 1559 roku papież Paweł IV ogłosił pierwszy „Indeks ksiąg zakazanych”. I zapłonęły stosy, zapełniły się lochy, poszły w ruch machiny do tortur. W 1948 roku Watykan wydał ostatnią (czterdziestą drugą) edycję Indeksu, która była wznawiana aż do roku 1966. Katolikom zabroniono czytania 4126 książek: 1331 z nich pochodziło z XVII wieku lub wcześniejszych stuleci; 1186 z XVIII, 1354 z XIX i 255 z wieku XX. A czego to zabraniali czytać papiescy cenzorzy-teologowie? Pornografii? Tej też, ale ona stanowiła margines. Zakazane były głównie dzieła najwybitniejszych umysłów świata, takich jak: Wolter, Diderot, Kartezjusz, Pascal, Rousseau, Spinoza, Stendhal, Monteskiusz, Zola, Kant, Hobbes i setki innych. A więc co nas czeka, kiedy fundamentaliści od Rydzyka obejmą władzę? Czytelniku, skoro nas czytasz, to jesteś człowiekiem myślącym, więc sam sobie odpowiedz na to pytanie. Chłopcy rydzykowcy są wprawdzie w mniejszości, ale – jak napisał wybitny historyk religii David Christie-Murray: „Pogląd mniejszości sprawującej władzę większość narodu może uważać za bzdurę, ale jest on wystarczająco silny, by tę bzdurę przeforsować i karać przeciwników”. ANDRZEJ RODAN
Lecha Wałęsy. Zdaniem Rokity, żyjemy w „nowym państwie”, zbudowanym w 1989 r. na „solidarnościowej tożsamości”. Kto tego nie uznaje, jest obcy, nietutejszy, wykluczony. Nie jest Polakiem we właściwym tego słowa znaczeniu – tak jak „jehowy”, protestant, antyklerykał, pedał albo wiedźma feministka. Nie wystarczy już kochać Ojca Świętego – trzeba jeszcze czcić Ojców Założycieli: Wałęsów, Michników, Kuroniów i Mazowieckich. Niczym Waszyngtona, Franklina i Madisona za oceanem. Trzeba wierzyć „w święty mit solidarnościowy”, naucza Rokita. Ładnie mu się to zresztą powiedziało: bo rzeczywiście mit to i nic więcej – stek bzdur do wierzenia podawanych przez obłudne, koniunkturalne media. Że kiedyś było powszechne zniewolenie, a teraz totalna wolność, że kiedyś tylko ocet na półkach, a teraz eldorado, że wówczas Kościół totalnie zniewolony, a teraz wreszcie odzyskał należne mu miejsce i dobra, że wtedy nic, a teraz wszystko. Żeby te głupoty wszystkim wpajać, wymyślili Instytut Pamięci Narodowej, chcąc zabrać nam naszą własną pamięć o tamtych czasach, a w nasze głowy włożyć ich propagandową papkę, ich wersję wydarzeń, w którą oni sami już chyba uwierzyli... Na takie bezczelne dictum można tylko krzyknąć: Rokita, odwal się od mojej polskości i mojej pamięci! Z moją głową jest jeszcze wszystko w porządku! ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Nowi Polacy
Prowincjałki Dwaj mieszkańcy (25 l. i 39 l.) Bobrownik koło Słupska mieli kaca i szukali klina. A ponieważ zabrakło im kasy, włamali się do piwnicy miejscowego gospodarza i zwędzili mu dwa gąsiory wina domowej roboty, po 15 l każdy. Wypili, usnęli i zwinęła ich policja, która nie ma za grosz zrozumienia dla smakoszy wytrawnego trunku.
PIŁEŚ, NIE ŚPIJ
Zbigniew S. (50 l.) czuł się świetnie, bowiem popił sobie zdrowo z kolesiami (w sumie 20 chłopa) w Pińczowie pod Kielcami. Wsiadł do swego cinquecento i pojechał do szwagra. Jechał przepisowo, tylko zapomniał włączyć światła, a było już ciemno. Napatoczyli się gliniarze. Zbyszek wydmuchał w alkomat... 5 promili.
PIŁEŚ, ZAPAL
Nieznani sprawcy włamali się na teren domku przy ul. Piotrkowskiej w Bełchatowie. Zainteresowały ich... ule ze śpiącymi pszczołami! Otworzyli 16 domków i – wykorzystując zimowy sen robotnic – zabrali je. Wybrali mroźny dzień, bo gdyby było cieplej, dostaliby od owadów solidną nauczkę. Wiadomo: kto ma pszczoły, ten ma miód, i to na długie lata!
MIODOWE LATA
Gdy Maria P. (72 l.) z Wolina odwiedziła grób męża, ujrzała wywrócone doniczki, gruz i połamane kwiaty. Ten horror powtarzał się przez rok. W końcu brat zmarłego zamontował przy grobie kamerę. Nie mógł uwierzyć, gdy okazało się, że grób znieważała przyjaciółka Marii P. – Krystyna K. (65 l.). To ona pomagała w porządkowaniu grobu, a często robiła to sama. No cóż, znaliśmy już strażaków, którzy byli podpalaczami, ale...
W UKRYTEJ KAMERZE
Policjanci z Częstochowy, Niemiec i Litwy urządzili turniej piłkarski w podczęstochowskich Kulach. O jego wynik nikt nie dbał – ważniejsze było integracyjne picie po imprezie. Sprawa by się nie wydała, ale jeden z polskich gliniarzy chciał wrócić do domu autem. Spowodował stłuczkę i okazało się, że ma we krwi 2,5 promila. Tym sposobem częstochowska policja straciła dobrego piłkarza. Oprac. AR
ZAWODOWCY PROCENTUJĄ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Wyrzekam się rewanżu i zemsty, wybaczam moim winowajcom, wśród nich Ojcu Tadeuszowi Rydzykowi i Jego współpracownikom. (Lech Wałęsa w liście do dyrektora Radia Maryja)
¶¶¶
Młodzieży jest potrzebna obrona przed nachalnym nagabywaniem, molestowaniem seksedukacją, a nie edukacja seksualna. (bp S. Stefanek)
¶¶¶
Pragniemy podkreślić wyraźnie, że antyludzkie ustawodawstwo promowane przez panią Szyszkowską ma swoje korzenie w ideologiach totalitarnych reżimów: niemieckiego hitleryzmu i bolszewizmu, które zainicjowały na masową skalę zabijanie zarówno nienarodzonych jak i tych chorych, kalekich „niepełnowartościowych”. (fragm. oświadczenia Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego)
¶¶¶
Polska nie zginie, bo ma Radio Maryja i telewizję Trwam. (o. Marian Lubelski, przeor Jasnej Góry)
¶¶¶
Przyjmowanie komunii na rękę jest aktem lekceważenia obecności Chrystusa, Króla Królów, nie oddaje bowiem szacunku, lecz jest raczej wyrazem spoufalenia. Jest to poza nieczytelna, w przeciwieństwie do klęczenia w trakcie przyjmowania komunii, które odczytane może być w sposób jednoznaczny jako symbol wielkiego respektu dla przyjmowanego Pana Jezusa. (…) Z pewnością polscy piewcy modernizmu, tak łasi na pochlebstwa liberalnych mediów, lekceważący dogmaty dla poklasku ze strony liberałów, masonów, ateistów i wszystkich tych, którzy nic wspólnego ze Świętą Katolicką Wiarą nie mają, uczyniliby z polskich kościołów roztańczone new age’owskie zbory, lecz muszą jeszcze przełamać opór tych, którzy pamiętają o podstawowych prawdach swej odziedziczonych po ojcach i jedynej prawdziwej Wiary. NOP wzywa do wyrażenia swojego sprzeciwu wobec zapędów niszczycieli Wiary. Odrzucamy mgliste i nieczytelne uzasadnienia Życińskiego, Pieronka, Nossola i im podobnych „duszpasterzy”. (fragm. oświadczenia Narodowego Odrodzenia Polski) Wybrała OH
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
NA KLĘCZKACH mogą uczestniczyć osoby pełnoletnie, a do Rychwałdu można przybyć każdym środkiem lokomocji. Z wyjątkiem miotły. AK
DO BOJU, LEGIO! Zakon Legionistów Chrystusa wybuduje pod Gdańskiem ogromny kompleks edukacyjny (od przedszkola po uniwersytet), który przyjmie ok. 2 tys. dzieci i młodzieży. Jest warunek: rodzice mają płacić czesne – ok. 500 euro miesięcznie. W zamian nie będzie im wolno... chodzić po szkole. Spotykać się z dziećmi oraz z dyrekcją szkoły lub nauczycielami będą mogli tylko (jak w zakonie) w wydzielonych rozmównicach. – Uformowaliśmy elitę w Meksyku, uformujemy i w Polsce – zapewnia ojciec Bernard Skertchly, przełożony oddziału zgromadzenia w naszym kraju. A metody? – Uczeń jest pod ciągłą kontrolą. Raz w miesiącu każdy musi obowiązkowo odbyć rozmowę z pedagogiem, księdzem, psychologiem i lekarzem. Codziennie przed lekcjami uczniowie mogą przyjąć komunię i wziąć udział w mszy świętej – dodaje o. Bernard. A teraz z innej beczki: w 1978 r. Juan Vaca, były przewodniczący legionistów w USA, złożył petycję do JPII, oskarżającą założyciela zakonu o. Marciala Maciela Degollado o pedofilię. Watykan nie zareagował, więc w 1989 r. Vaca ponownie poprosił o wszczęcie procesu kościelnego przeciwko o. Marcialowi. Bez skutku. W lutym 1997 r. do oskarżenia przyłączyło się kolejnych 7 byłych legionistów. Nadaremnie. Oj, uformują nam elitę, uformują... AT
CHAMSTWO W OBRONIE Prawicowe oszołomy wymyśliły sobie obrzydliwą rozrywkę – pikiety pod domami światłych parlamentarzystów, które – jak twierdzą sami bojówkarze – „mają zwrócić uwagę opinii publicznej na zagrożenie ze strony nowego prawodawstwa”. Aby chronić lud Boży przed niemoralnością, młodzieżówka Stronnictwa Narodowego wybrała się w sobotę 19 marca br. pod dom senator Marii Szyszkowskiej, aby oprotestować jej inicjatywy ustawodawcze. Ta wycieczka rozpoczęła ogólnopolską akcję skierowaną przeciw legalizacji aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych. Jeśli dodać do tego fakt, że Grzegorz Sztemborowski z łódzkiego oddziału Unii Polityki Realnej przysłał do naszej redakcji zaproszenie na niezwykle interesujące wydarzenie kulturalne pod hasłem: „Topienie eurokonstytucji” (w roli głównej – Młodzież Wszechpolska), które odbyło się 21 marca br. w łódzkim pasażu Schillera, wniosek nasuwa się sam: już gorzej być nie może. OH
PŁYTA – WOTUM Krzysztof Krawczyk, piosenkarz znany nie tylko z estrady, ale także z katolickiej pobożności, zapowiedział
właśnie, że w podzięce za swoje wyjątkowe szczęście, które przypisuje Bożej opiece, cały dochód ze sprzedaży swej najnowszej płyty przeznaczy na rzecz dzieła Glempa, czyli na Świątynię Opatrzności Bożej. Jeśli komuś mało rewelacji, śpieszymy poinformować, że utwór numer jeden na zapowiadanym krążku to „Magnificat” do słów samego Jana Pawła II, zaś całość ukaże się w jedynie słusznym dniu – 18 maja br., a więc w 85 urodziny Papy. OH
przeprowadzonych wśród studentów 36 wyższych szkół państwowych w 10 miastach Polski. Oprócz oceny programów nauczania, bazy lokalowej itp., studenci mieli za zadanie odpowiedzieć na pytanie, czy warto studiować na danej uczelni. Uczestniczący w sondażu student KUL-u zarekomendował swój uniwersytet tak: „Warto, bo łatwiej jest wylecieć w kosmos niż z KUL”. AK
KIK-S
Instytut Nauk o Rodzinie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w celu promocji swoich studiów zorganizował dzień pod hasłem: „I NoRmalnie o Rodzinie”. Na zlot zaproszono studentów nauk o rodzinie z Krakowa, Opola, Szczecina i Warszawy. Mieli oni okazję w ramach sesji „Nas dwoje, nas troje” wysłuchać m.in. wykładu pt. „Seks jest zbyt fajny, żeby uprawiać go przed ślubem”, wygłoszonego przez dra Sylwestra Laskowskiego, wymienić się doświadczeniami, a w przerwie obejrzeć pokaz sukien ślubnych. Potem grono słuchaczy udało się do akademików, aby empirycznie (a więc naukowo...) stwierdzić, czy doktor Laskowski miał rację. Nie miał! AK
Walne zgromadzenie Klubu Inteligencji Katolickiej w Lublinie na swojego szefa ponownie wybrało prof. Ryszarda Bendera (na zdjęciu). Jest to jednoznaczne z wyrażeniem nieposłuszeństwa wobec lubelskiego arcyksięcia Józefa Życińskiego, który niedawno wydał dekret zabraniający używania w nazwie Klubu przymiotnika „katolicki” i przejechał się publicznie po Benderze. Bender twierdzi, że Klub jest oficjalnie zarejestrowanym stowarzyszeniem i działa na podstawie prawa cywilnego, a nie kanonicznego. Powodem zatargu między dżentelmenami są sprawy personalne i ideologiczne. Bender zapraszał bowiem do KIK-u prelegentów głoszących poglądy sprzeczne z arcybiskupią – prounijną i filosemicką – wizją świata. Jednak u podłoża sprawy leżą też oskarżenia o współpracę z PRL-owską bezpieką, jakie Bender publicznie rzucił wobec związanych z KIK-iem wykładowców KUL – ks. prof. Stanisława Kowalczyka oraz dr. Edwarda Balawajdera. KC
TRUDNO WYLECIEĆ Katolicki Uniwersytet Lubelski uplasował się na 5 miejscu w kraju (oraz na pierwszym wśród uniwersytetów) w rankingu polskich uczelni państwowych, sporządzonym przez tygodnik „Przekrój” i Ogólnopolski Magazyn Studencki „Semestr”. Oceny uczelni zostały ustalone na podstawie anonimowych ankiet
ZAJEFAJNY SEKS
SEKSJALIŚCI Za pieniądze Miasta Stołecznego Warszawy i Urzędu Marszałka Województwa Mazowieckiego, czyli za nasze dudki, zorganizowano konferencję „Systemy wychowawcze a seksualność i zdrowie młodzieży”. Wykładowcami sesji byli katoliccy „specjaliści” od seksu z Federacji Obrony Życia. Straszyli skutkami wczesnej inicjacji seksualnej, niechcianymi ciążami, pękniętymi kondomami, rakiem macicy. Nie wpadli jednak na to, że wielu tego typu problemom mogłaby zaradzić powszechnie dostępna edukacja seksualna i antykoncepcja, której ich Kościół akurat zabrania. AC
„FRANKI” OPĘTANE Franciszkanie z Rychwałdu zapraszają kapłanów, osoby konsekrowane oraz świeckie do wydania 100 zł i przybycia na kwietniową sesję pt. „Rozpoznawanie opętania diabelskiego”. Organizatorzy obiecują wtajemniczenie w następujące tematy: opętanie przez złego ducha i kryteria rozeznania, wywiad diagnostyczny, obowiązki i zadania rozeznającego i osoby zniewolonej, rozeznawanie zjawisk nadnaturalnych w czasie manifestacji złych duchów, towarzyszenie duchowe osobie zniewolonej, modlitwa o uwolnienie. W sesji
PODNIESIENIE... Robert Wright, 51-letni pastor Kościoła zielonoświątkowego, poprowadzi dla wiernych z miejscowości Cabarita (Australia) kilkudniowe nabożeństwa w stroju Adama. Duchowny już od 16 lat zajmuje się pracą duszpasterską wśród nudystów. Pastor sąsiedniego zboru uważa, że Wright stosuje „grzeszne praktyki ewangelizacyjne” i apeluje do niego o opamiętanie. Tymczasem pastor goły jak święty turecki cieszy się coraz większą popularnością i... frekwencją na nabożeństwach. My też polecamy rodzimym pasterzom (zwłaszcza tym z Krk) zrzucenie sutann. Dosłownie! MW
„PRZEŚLADOWANI” Amerykańska Liga Katolicka (Catholik Leauge), zajmująca się badaniem procesów obrażania uczuć religijnych i zniesławiania katolików, przygotowała „Raport o antykatolicyzmie w 2004 roku”. Okazuje się, że za oceanem katolicy czują się dyskryminowani w miejscu pracy, instytucjach użytku publicznego, sztuce i mediach. Raport, poprzedzony przedmową prezydenta Ligi, Williama Donohue, koncentruje się m.in. na kontrowersjach narosłych wokół „Pasji” Mela Gibsona. Krytykę filmu i reżysera uznano za obraźliwą dla katolicyzmu. No tak, żeby przypadkiem nikogo nie urazić, wszyscy powinni „Pasję” zachwalać. A nam się wydaje, że do zniesławienia katolicyzmu w USA najbardziej przyczyniły się głośne seksualne ekscesy księży... MW
DWA... W BARSZCZ Żona 40-letniego Niemca Michaela Grubera spakowała walizki i wyprowadziła się z domu po tym, jak jej mąż wzbogacił się
5
o drugie przyrodzenie. Jakiś czas temu mężczyzna w wyniku wypadku rowerowego stracił penisa, jednak lekarzom udało się odtworzyć organ z taką skutecznością, że wkrótce po zabiegu pacjent spłodził syna. Mimo to Gruber, niezadowolony z nowego narządu, zwrócił się do lekarzy z prośbą o kolejną operację i przytwierdzenie innego członka. Zabieg się powiódł, ale lekarze postanowili nie usuwać pierwszego organu do czasu, aż okaże się, że nowy funkcjonuje bez zarzutu. Na widok małżonka z podwójnym zwisem pani Gruber przestraszyła się, że nie sprosta jego wymaganiom, i odeszła. I jak ma się teraz biedak przekonać, że doszyty narząd jest sprawny? RB
DUCHY PREZYDENCKIE Bingu wa Mutharika, 71-letni prezydent Malawi (Afryka Środkowa), został zmuszony przez duchy do opuszczenia swej rezydencji. Doradca głowy państwa ds. chrześcijaństwa, wielebny Malani Mtonga, zwrócił się do duchowieństwa z prośbą o modły w intencji uwolnienia siedziby od nieproszonych gości z zaświatów. Duchy uaktywniają się po zmroku. Mutharika, który jest równocześnie szefem rządu i ministrem obrony, słyszał w swoim apartamencie odgłosy kroków i dziwne hałasy. Niekiedy miał wrażenie, że po ciele chodzą mu gryzonie. Paranormalnych zjawisk nie zauważyła jednak ani ochrona, ani pierwsza dama Malawi – Ethel. Na czas rozprawy z duchami prezydencka para przeprowadziła się do miasta Mtunthama, położonego około 100 km od stolicy kraju, Lilongwe. Tymczasem wielebny Mtonga, zapowiadając akcję przeciw zmorom, poinformował media: „Żadna strategia opracowana w czeluściach piekieł nie powiedzie się wobec prezydenta, ponieważ poprosiliśmy o boską interwencję”. Bez komentarza. MW
6
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
siądz Eugeniusz Makulski (na zdjęciu), były kustosz sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej, nie może pogodzić się z odstawieniem na boczny tor. Choć zakończono już budowę gigantycznej świątyni i ma ona teraz nowego kustosza, Makulski nadal pisze listy do rodaków i błaga o nadsyłanie pieniędzy. Pisaliśmy już („FiM” 49/2004) o listach do wiernych z prośbami o dalszą kasę na licheński meczet (już wybudowany). Kasę, którą ciągle należy przesyłać na (już nowy) adres ojca marianina! Księżulo śle do wiernych owieczek monity, korzystając z licheńskiej bazy danych... Właśnie otrzymaliśmy książkę napisaną i wydaną przez rzeczonego marianina. Naliczyliśmy w niej ponad pół
K
od bokiem kardynała Macharskiego ma miejsce wiele zadziwiających przypadków. Kraków, 16 października 1999 r. Przykościelny plac przy ulicy Lea. Choć było już całkiem ciemno, kierujący wartburgiem ks. Wiesław Staszko nie zapalił świateł i nie zachował należytej ostrożności. Wyjeżdżając z piskiem opon zza zakrętu,
P
Fot. Alex Wolf
Cudownie zabita
Bój się Boga, Makulski setki zdjęć z jego podobizną: Makulski w wieku 10 lat, Makulski na obozie harcerskim, jako piętnastolatek, w dniu święceń kapłańskich, przy ołtarzu podczas konsekracji bazyliki, w objęciach JPII... Jednym słowem – Makulskiego atak klonów! Licheński kustosz dwoi się i troi, by ze swojej zwyczajnej kariery watykańskiego wyłudzacza kasiory uczynić żywot niepospolity. Jak sam wspomina – jeszcze przed urodzeniem lekarz wydał wyrok na jego życie. Potem księżulo chadzał po gniazdach żmij, topił się w Bałtyku, chorował na tyfus, a nawet wielokrotnie spadał z rusztowań i łamał sobie kości, ale Matka Boska zawsze go w porę pochwyciła w swe ramiona. W życiorysie świętego męża walczącego z wrogimi siłami komunistycznego państwa jest też, i owszem,
i wybielić sutannowego. Doszło nawet do tego, że wysoki sąd całkowicie zdyskredytował opinię biegłego, który stwierdził wyraźnie, że w warunkach ograniczonej widoczności ksiądz najzwyczajniej nie powinien kontynuować jazdy. Z obszernej opinii biegłego sąd wykorzystał tylko – jak sam przyznał – „materiał fotograficzny (...), gdyż nie budzi wątpliwości, że przedstawia on miejsce zdarzenia”. O oskarżonym sąd
epizod ze znienawidzonymi ubekami. Dokonywali oni licznych zamachów na marianina, próbując m.in. spowodować wypadek samochodowy. Bezskutecznie! Makulski pisze wprost: „Szatan nie lubił mnie od dziecka i do dziś nie lubi. Jak tylko może, to dokucza, kusi, prześladuje, nienawidzi i atakuje”. W innym miejscu obszernej wkładki do wspomnianej książki dodaje: „Licheńskie Sanktuarium Maryjne, które tak się wspaniale rozwinęło w ostatnich latach – jest naszym wspólnym dziełem i takim pozostanie pomimo oszczerczych ataków złego ducha, pomimo ataków ludzi dalekich od Boga i Kościoła. Wasza miłość jest mi lekarstwem i balsamem na rany duszy, które mi zadają źli ludzie, wrogowie Kościoła, dobrze płatni przez nieczyste siły”.
Kogo ma na myśli marianin, mówiąc o dobrze płatnych wrogach? Może dziennikarzy, którzy pokazali w TV Polsat i opisali w „FiM” jego niepohamowaną miłość do pieniędzy oraz do pewnego przystojnego chłopca, którego materialnie urządził za pieniądze pątników? Makulski jest zgorzkniały, ale nie myśli o emeryturze i schowaniu się w mysiej dziurze, choć wokół niego tylu wrogów i tyle nieczystych sił. Wraz z upływem lat przekonuje się coraz bardziej, że jego życie, a szczególnie budowa licheńskiego sanktuarium, były „wielkim cudem w naszych czasach”. Cudem, który się nie zakończył i który wciąż trwa. O tak, to prawdziwy cud, że Makulski śmie jeszcze pisać o sobie pochwalne książki. RYSZARD PORADOWSKI
zatrzymał się gwałtownie dopiero wówczas, gdy na masce samochodu ujrzał starszą kobietę. Uderzona przez pojazd Wiesława Panek przewróciła się i uderzyła głową w betonową płytę. Kierowca podbiegł do kobiety i wspólnie z przypadkową osobą zaciągnął ranną do znajdującego się w sąsiedztwie szpitala. Jednak ani lekarz, ani ksiądz nie zawiadomili o wypadku policji, w związku z czym nie zabezpieczono żadnych śladów i nie podjęto innych kroków stosownych do sytuacji. Opatrujący kobietę lekarz okazał się znajomym sutannowego. Mimo złamania kości piszczelowej i unieruchomienia prawej ręki, kilka godzin po wypadku Wiesława Panek została odwieziona do domu. Dopiero wtedy jej rodzina poinformowała o wszystkim policję. Prawdopodobnie nie byłoby nawet śledztwa w tej sprawie, gdyby nie nagła śmierć kobiety. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu był zator tętnicy płucnej spowodowany odniesionymi obrażeniami. W lipcu 2000 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa Krowodrzy uniewinnił oskarżonego. Wcześniej za wszelką cenę starał się udowodnić winę... ofiary
napisał w uzasadnieniu do wyroku: „Zachował się jak kierowca rozważny i ostrożny”. Sędziowie zupełnie zbagatelizowali fakt, że kierujący nie miał włączonych świateł! Z takim wyrokiem nie mogła pogodzić się ani rodzina zmarłej kobiety, ani prokurator. Doszło do kolejnych rozpraw i kolejnej kompromitacji Temidy. We wrześniu 2003 roku sąd ponownie uznał, że kierujący pojazdem zachowywał się prawidłowo, a wszelkie niejasności, których nie dało się już wyjaśnić po trzech latach, nie mogą go w żadnym przypadku obciążać. Podobnym wyrokiem zakończyła się rozprawa apelacyjna w Sądzie Okręgowym w Krakowie w grudniu ubiegłego roku. Trzech sędziów uniewinniło księdza, stwierdzając jednocześnie, że na skutek ciemności widoczność była ograniczona, a... UWAGA! „zapalone światła pojazdu i tak nie pozwoliłyby uniknąć wypadku”. Dlaczego zatem doszło do tragedii? – zastanawia się wysoki sąd. I odpowiada: „(...) oskarżony spotkał się z wyjątkowym splotem okoliczności”. Owszem, ale w... sądzie wyznaniowym! PIOTR SAWICKI
ie chcemy kapłana uważającego się za Boga! Nam potrzebny jest ksiądz duszpasterz i przyjaciel – mówią mieszkańcy Gardny Wielkiej. Awantura w sprawie księdza wybuchła już nie pierwszy raz. Teraz jednak ze zdwojoną siłą. W pobliskiej wsi Gąbino zmarł nagle na udar mózgu Andrzej Olszewski. Wyszedł chłopina przed dom i upadł, jak – nie przymierzając – Boryna z „Chłopów”. Cała wieś współczuła rodzinie, bo zmarły był chłop porządny – życzliwy ludziom. Ksiądz miał jednak odmienne zdanie. – Gdy poszliśmy do proboszcza załatwić sprawy pogrzebowe, początkowo nie było przeszkód, ksiądz wziął nawet 400 zł. – opowiada zdenerwowana Janina, córka zmarłego. – Gdy jednak trumnę z ciałem taty wniesiono do kościoła, po pięciu minutach rozkazał ją wynieść. Najzwyczajniej wyrzucił tatę ze świątyni, choć ten był przecież człowiekiem wierzącym i ochrzczonym!
– Dlaczego ksiądz Mieczysław Radochoński tak postąpił? Bo zmarły nie wyspowiadał się przed śmiercią – wyjaśnia jeden z mieszkańców Gąbina. – Ale jak miał to zrobić, skoro zmarł nagle? – Po pogrzebie proboszcz zakomunikował zszokowanej rodzinie, że muszą płacić za msze miesiąc w miesiąc, by odkupić grzechy zmarłego. To skandal! Nie dość, że na kazaniach bezustannie strofuje parafian, to jeszcze wymusza pieniądze. A przecież jest to popegeerowska wieś i ludziom się nie przelewa – mówi pani Józefa z Gardny Wielkiej. Wcześniej ksiądz skrzywdził Andżelikę, dziewczynkę chorą na zespół Downa. Nie dopuścił jej do Pierwszej Komunii Świętej, bo – jak stwierdził – nie jest tego godna. Proboszcz miał powiedzieć, że Andżelika nie jest człowiekiem, lecz zwierzęciem. Na szczęście ksiądz w innej parafii okazał się bardziej ludzki i udzielił dziewczynce sakramentu. RP
N
Katolickie z iarno Zboże rzucone na podatną glebę da wspaniały plon – naucza Pismo. No tak, ale to interes niepewny – uznał pewien ksiądz. Prokuratura Rejonowa w Koszalinie zatrzymała znanego biznesmena – ks. Bolesława Jewulskiego, proboszcza parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Połczynie Zdroju. Księżulo przyznał się do wyłudzenia z Agencji Rynku Rolnego 700 tysięcy złotych. Po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji sutannowy powrócił na plebanię i czeka, co będzie dalej. Tymczasem prokurator zajął się czterema innymi księżmi przekręciarzami oraz dwoma rolnikami. W jaki sposób proboszcz z Połczyna wyłudził tak duże pieniądze? Jak wykazało śledztwo, patent na orżnięcie państwa nie był wcale nowy, a wynalazł go wcześniej słynny poseł Bonda, Ryszard Bonda. Ksiądz Bolesław mający kiepełę nie gorszą postanowił pójść w jego ślady. W latach 2002–2003 wykazywał więc w papierach, że magazynuje w swoich elewatorach ziarno, którego nie było, za co inkasował niemałe sumki. Gdy prokuratura zaczęła deptać po piętach „przedsiębiorczemu” proboszczowi, okazało się, iż korzystał on z pomocy jeszcze kilku innych księży z diecezji koszalińskiej. Mechanizm przekrętu był skomplikowany,
ale w skrócie można powiedzieć, że duszpasterze, idąc za wzorem samego Jezusa, cudownie rozmnażali ziarno zbożowe. Jewulski zwrócił ARR 50 tys. złotych, więc prokuratura natychmiast uznała to za akt dobrej woli, podobnie zresztą jak i zapewnienie, że ukradzione pieniądze przeznaczał na cele charytatywne, i pozwoliła księdzu oszustowi opuścić celę. Łaskawa okazała się także dla pozostałych duchownych, zadawalając się kaucjami. Poproszona o skomentowanie sprawy kuria biskupia tradycyjnie umyła ręce i oświadczyła, iż niczego nie była świadoma. Przyznała jedynie, że księżulo prowadził działalność gospodarczą na własny rachunek, jako osoba fizyczna, i że oprócz elewatorów ma też własny ośrodek wypoczynkowy w pobliskich Gąskach. Na razie nie można mówić o wyciąganiu jakichkolwiek konsekwencji kanonicznych w stosunku do proboszcza z Połczyna, bo prokuratura nie zawiadomiła jeszcze o niczym fluorescencji Kazimierza Nycza. Zresztą ośrodek i elewatory to prywatna własność księdza proboszcza – ucinają kurialni urzędnicy. A jak prywatna, to... wara ludziom od pobożnego męża! BARBARA SAWA
Kat(olik)
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r. Ujawniliśmy nieznane okoliczności upadku Banku Staropolskiego. Czas pokazać, kto i jak zacierał ślady… Jak już sygnalizowaliśmy („Ciemna strona mocy” – „FiM” 11/2005), Zygmunt Solorz nie zdołałby dokonać wrogiego przejęcia Invest-Banku bez precyzyjnie skoordynowanej w czasie operacji doprowadzenia do upadłości Banku Staropolskiego – operacji pozbawiającej oszczędności dziesiątki tysięcy jego deponentów. Dowodziliśmy, że plan ten nie miał szans powodzenia bez życzliwego współdziałania ze strony Hanny Gronkiewicz-Waltz (na zdjęciu w środku), prezesa Narodowego Banku Polskiego, oraz Ewy Śleszyńskiej-Charewicz, szefowej Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego (GINB). Co więcej, zostałby zniweczony, gdyby kierująca Komisją Nadzoru Bankowego (KNB) Gronkiewicz-Waltz wszczęła procedurę upadłościową Banku Staropolskiego choćby o dzień wcześniej, zanim Solorz posiadł pakiet kontrolny akcji Invest-Banku. Dlaczego? Powołany przez NBP zarząd komisaryczny przejąłby wówczas zabezpieczenia Banku Staropolskiego w Invest-Banku (a tym samym – niepodzielną władzę nad obydwoma). Dobry gospodarz, dbając o interes społeczny, a nie tylko właściciela Polsatu, sprzedałby następnie Invest-Bank za cenę wielokrotnie przewyższającą 135,3 mln zł nakładów poniesionych przez Solorza. Sprzedałby tym łatwiej, że chętnych nie brakowało (dla porównania: francuski Bank Credit Agricole kupił w lutym 2001 r. 75 proc. akcji znacznie od Investu słabszego Lukas Banku za 262,5 mln dolarów, co odpowiadało kwocie przekraczającej miliard złotych). Na marginesie dodajmy, że owe „nakłady” Solorza wcale nie wiązały się z koniecznością jakiejś zapłaty gotówkowej. Ot, po prostu przeniósł pieniądze ze swojego Polsatu do Invest-Banku, traktowanego już jak swój, czyli z kieszeni lewej do prawej. ¤¤¤ Ale darujmy sobie gdybanie i popatrzmy, co stało się faktycznie: l Tuż po zainicjowaniu procedury upadłościowej Hanna Gronkiewicz-Waltz złożyła uroczyste przyrzeczenie (mimo upływu lat – wciąż jeszcze niespełnione), że „Komisja Nadzoru Bankowego dołoży wszelkich starań, aby doprowadzić do sprzedaży banku w upadłości, gdyż umożliwi to klientom Banku
POD PARAGRAFEM
7
W rytmie Waltz -aa Staropolskiego SA odzyskanie środków pieniężnych ulokowanych na rachunkach bieżących i terminowych” (Komunikat Przewodniczącego KNB z 21 stycznia 2000 r.). l W pierwszych dniach kwietnia 2000 r. Śleszyńska-Charewicz ustąpiła (bez podania przyczyny) z urzędu generalnego inspektora nadzoru bankowego. Na otarcie łez pani Hanna dała jej posadę dorad-
był całkowicie zależny! Ale to nie wszystko: kodeks postępowania karnego wymaga, żeby biegły posiadał wiedzę specjalną w dziedzinie, której dotyczy opinia. Myślicie, że Stawski ją ma? Otóż figa – gość jest inżynierem elektrykiem po Politechnice Gdańskiej, a do 1991 roku pracował jako asystent w Wyższej Szkole Morskiej. Opinię sporządził więc człowiek
Oboje zasiadają na przykład obok biskupów Głódzia, Pieronka i Jareckiego w Radzie Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, kierowanej przez arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. I co, miał Stawski – duszą i ciałem oddany Rościszewskiemu – wydać opinię wskazującą na nieprawidłowości w poczynaniach NBP i KNB pod kierownictwem Gronkiewicz-Waltz?
– Czy wolno panią prezes prosić do waltza? – Może do następnego, bo ten taniec zamówił już Zygmuś.
cy w departamencie rewizji NBP. Sama zaś, po zaskakującej rezygnacji (cztery lata przed upływem kadencji) z prezesury w polskim banku centralnym, wyniosła się do Londynu, gdzie z początkiem 2001 r. objęła urząd wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. A w kraju do pracy przystąpił... Urząd Ochrony Państwa oraz prokuratura. Wiadomo, że w takich sprawach, gdzie nie ma zwyczajnego złodziejstwa, wszystko praktycznie zależy od opinii specjalisty. Żaden z organów śledczych nie chce się dzisiaj przyznać, kto podsunął im pomysł, aby na biegłego powołać (po nagłej śmierci dr Mariana Biegańskiego pierwszego eksperta zajmującego się badaniem przyczyn upadku Banku Staropolskiego) Waldemara Stawskiego, ówczesnego przewodniczącego Zarządu Komisarycznego Wschodniego Banku Cukrownictwa w Lublinie. – To było grube przegięcie, że człowiek namaszczony przez NBP jako komisarz – a ściślej: zaproponowany przez GINB i mianowany przez KNB – miał wydać rzetelną i bezstronną opinię dla prokuratury o organie, od którego
zaledwie przyuczony, ale była ona taka, jaka odpowiadała Hani, Ewie i Zygmusiowi. Przyciśnięty do muru podczas przesłuchania w poznańskiej Prokuraturze Apelacyjnej Stawski przyznał zresztą, że nie zna się na rachunkowości, więc w sprawach zabezpieczeń Staropolskiego – leżących u sedna problemu sfałszowania lub niesfałszowania jego bilansu przez ludzi Solorza – powinien wypowiedzieć się biegły rewident... Na wiele pytań w ogóle nie umiał odpowiedzieć, zbywając je stwierdzeniami „na to powinien odpowiedzieć GINB lub KNB” – wszystko to ujawnia nam analityk bankowy, cytowany już w „Ciemnej stronie mocy”. A jak to się stało, że elektryk został wybitnym specjalistą od bankowości? Nasz ekspert odpowiada: – Wypromował go Andrzej Rościszewski, gdański adwokat i działacz Akcji Wyborczej „Solidarność”, który w 1999 roku został przewodniczącym Rady Nadzorczej PKO BP. Krótko później ściągnął Stawskiego do zarządu tego banku. Nawiasem mówiąc, znane są bliskie związki – a podobno nawet przyjaźń – między mecenasem a Gronkiewicz-Waltz.
Wydał więc, jaką wydał i stała się ona fundamentem aktu oskarżenia, ale przeciwko... Piotrowi Bykowskiemu, byłemu właścicielowi Banku Staropolskiego. – Prokuratura miała świadomość, jakie ma gówno w ręce, i śledztwo okropnie się ślimaczyło. Bykowski przycisnął Solorza wekslami z wystawienia Invest-Banku na kwotę ponad 500 milionów złotych, więc Solorz też przycisnął kogo trzeba… Akt oskarżenia leży teraz w sądzie rejonowym i – jak donoszą krasnoludki – trwają zabiegi, żeby sprawa tam pozostała, dzięki czemu rozpoznawana będzie przez jednego tylko sędziego zawodowego, i to z nadzieją, że uda się na niego jakoś wpłynąć. Gdyby do sprawy zabrała się trójka sędziów lub, co gorsza, trafiła do sądu okręgowego, wszystko zostałoby z hukiem zwrócone prokuraturze, z czego ta doskonale zdaje sobie sprawę – twierdzi doświadczony poznański prawnik. Zadaliśmy jeszcze naszemu ekspertowi bankowemu pytanie o receptę na przyszłość. Szansę dla tych deponentów Banku Staropolskiego (ok. 20 tys. osób), którzy otrzymali zaledwie drobną część (lub wcale) swoich oszczędności z Bankowego
Funduszu Gwarancyjnego (BFG), oraz dla samego Funduszu, na zwrot poniesionych nakładów (ok. 620 mln zł): – Są dobre wyjścia. Nie dla Solorza oraz Bykowskiego ani też byłego kierownictwa NBP i GINB. Pierwsze: pozwolić Bykowskiemu zrealizować weksle, zamiast blokować je cuchnącymi na odległość metodami z włączeniem ABW i prokuratury. Ale... uruchomienie weksli nie powinno prowadzić do odzyskania Investu przez Bykowskiego. Powinien on najpierw zrzec się płynących z nich pożytków. Najlepiej na rzecz BFG, który spłaciłby poszkodowanych klientów i powetował sobie straty. Drugie: w związku z ewidentną zmową pomiędzy kierownictwem NBP, Solorzem i jego zarządem Banku Staropolskiego, sądownie unieważnić nabycie przez grupę „Polsat” akcji Investu, doprowadzić do ich umorzenia lub odkupienia – na przykład przez BFG – zaś NBP powinien sprzedać Invest-Bank. Inwestora branżowego znajdzie bez trudu, a środki ze sprzedaży mógłby przeznaczyć na spłatę deponentów Staropolskiego oraz zwroty dla BFG. Innymi słowy, nie ma żadnych szans. Bo: l Gronkiewicz-Waltz, która rządzi dzisiaj Platformą Obywatelską w Warszawie (wciąż czołowa aktywistka Ruchu Odnowy w Duchu Świętym), znów jest na topie; l Na wybory potrzebna będzie gruba forsa, a gdzież jej szukać, jeśli nie w prywatnym banku. I jeszcze jedno: bardzo się nieszczęści ludziom, którzy wypowiadają w rzeczonej sprawie niepopularne poglądy… Wspomniany wyżej biegły – poprzednik Stawskiego – zmarł nagle. Opinia, którą częściowo zdążył napisać, i jego nieoficjalne wypowiedzi, pozwalały oczekiwać zakwestionowania obowiązujących dotychczas ocen dotyczących upadłości Banku Staropolskiego i przejęcia Invest-Banku. W styczniu 2003 r. śmiertelny zawał serca dopadł profesora Aleksandra Ratajczaka, byłego prezesa Zrzeszenia Prawników Polskich i sędziego Sądu Najwyższego, który wykazał bezprawność aresztowania Bykowskiego w 2000 r., wywołując przy tym lekkie trzęsienie w poznańskiej prokuraturze. 5 miesięcy później w wypadku samochodowym zginął wraz z żoną dr Janusz Krzyżewski, wybitny specjalista w dziedzinie prawa bankowego, dyrektor Biura Prawnego NBP, a później członek Rady Polityki Pieniężnej. Zeznawał, że GINB usiłował wydobyć od niego opinie niezgodne z prawem… ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
POD PARAGRAFEM
piniotwórcze media entuzjazmowały się niedawno mało dotychczas w Polsce znanym Konradem Urbańskim (obywatel Wielkiej Brytanii), który swoje „pięć minut” zawdzięczał przyjaźni z posłem Andrzejem Celińskim (SdPl) – członkiem sejmowej komisji śledczej ds. Orlenu. Ściślej mówiąc, zyskał ów
O
Czy może wreszcie dlatego, że dalsze drążenie tematu groziło naprowadzeniem na ślad pewnej spółki, która za rządów prawicy robiła istne kokosy na prywatyzacji majątku narodowego, a w której ów Urbański przez wiele lat pracował, zanim poszedł do Dochnala? Mamy na myśli spółkę Business Management & Finance SA
8 miesięcy, a rezygnację złożył po zarzutach dotyczących zawarcia szalenie kosztownej umowy na świadczenie usług przez firmę konsultingową (460 euro za godzinę pracy doradcy). Ale wróćmy do „dziecka” Janczyka, czyli spółki BMF, gdzie jednym z członków zarządu był (do 31 stycznia 1999 r.) wspomniany Urbański.
Buszujący w... kapuście Największe przedsiębiorstwa państwowe prywatyzowała niewielka spółka. Najwięcej zleceń otrzymywała za rządów AWS. Ale nie zarabiała wówczas najlepiej, bo miała duże koszty… Urbański niechcianą raczej sławę dzięki temu, że pracował w firmie Larchmont Capital, należącej do Marka Dochnala, co było z kolei istnym samograjem na dokopanie Celińskiemu. I nagle zrobiło się wokół pana Konrada cicho. Czy dlatego, że Dochnal – mocno naciskany przez posła Andrzeja Grzesika z Samoobrony (to ten, co siedzi obok Macierewicza i nawet po najgłupszej odpowiedzi świadka zapewnia, że „rozumie”) – stanowczo zaprzeczył przed komisją śledczą, iżby miał się tajnie – jak głosiła fama – spotykać z Celińskim poza granicami kraju? A może dlatego, że jednak absurdalną wydała się teza (także dla Romana Giertycha), jakoby Celiński, będąc ministrem kultury, przekazywał Dochnalowi (via Urbański) tajne informacje na temat sytuacji energetycznej kraju...
(BMF), powstałą w 1991 r. jako „przedsięwzięcie grupy osób z bogatym profesjonalnym doświadczeniem zdobytym w Polsce i za granicą”. Jej celem było „wspieranie polskich przedsiębiorstw i instytucji finansowych w trudnym okresie transformacji gospodarki” (cyt. z „wizytówki” firmy). Przekładając tę deklarację na język potoczny: oto zebrała się grupa bystrzaków, którzy wiedzieli, jak zrobić kasę na prywatyzacji. Założycielem BMF był Wojciech Janczyk (na zdjęciu), który został też pierwszym prezesem zarządu spółki. Trwał na tym stanowisku do stycznia 2002 r. (pierwsze miesiące rządu Leszka Millera), kiedy to jako „bezpartyjny fachowiec” objął posadę wice-Pola w resorcie infrastruktury, gdzie był odpowiedzialny m.in. za program przyspieszenia budowy autostrad. Dodajmy, że ministerialna przygoda Janczyka trwała zaledwie
Narzeczony mojej córki (Włoch) pragnie kupić w Polsce mieszkanie spółdzielcze. Czy musi starać się o zezwolenie MSWiA? (Krystyna J., Koszalin) Kupno i sprzedaż wszystkich mieszkań dopuszczonych do obrotu nie wymaga uzyskania takiego zezwolenia. Zakup spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego nie podlega przepisom ustawy o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców, gdyż nie jest nieruchomością. Natomiast w przypadku lokali stanowiących odrębną własność (lokali hipotecznych) ustawa przewiduje zwolnienie z obowiązku uzyskania zezwolenia. Także grunt niemający charakteru rolnego i do 0,4 ha można nabyć bez dodatkowych zezwoleń. ¤¤¤ Wybieram się do sanatorium. Czy opłata klimatyczna za pobyt w uzdrowisku jest obowiązkowa? (Katarzyna B., Warszawa)
§
Na początku lat 90. BMF otrzymywał z puli państwowej zlecenia marginalne (m.in. prywatyzacja poznańskiej Fabryki Samochodów Rolniczych, doradztwo przy transakcjach z Daewoo i Oplem). Drgnęło im za rządów Włodzimierza Cimoszewicza z Wiesławem Kaczmarkiem jako ministrem przekształceń własnościowych: za
Porady prawne Niestety – tak. Pobierana jest za każdy dzień pobytu od osób przebywających w miejscowościach uzdrowiskowych dłużej niż dobę. Sam fakt wjazdu – bez zamiaru pobytu w celach wypoczynkowych, zdrowotnych lub turystycznych – nie powoduje obowiązku uiszczenia opłaty. Zwolnieni z niej są niewidomi (oraz ich przewodnicy), zorganizowane grupy dzieci i młodzieży szkolnej, osoby przebywające w szpitalach, a także podatnicy podatku od nieruchomości z tytułu posiadania domów letniskowych położonych w miejscowościach, w których pobiera się tzw. opłatę klimatyczną. Stawkę (nie może przekroczyć 1,60 zł) ustala rada gminy. ¤¤¤ Upadłam na oblodzonym chodniku i złamałam nogę. Czy ktoś za to odpowiada materialnie? (Janina Ż., Poznań) Należy się Pani odszkodowanie, zaś odpowiedzialność za należyty stan chodnika ponosi
prywatyzację Stoczni Gdańskiej spółka zainkasowała 488,3 tys. zł, a za PLL „LOT” – 278,9 tys. złotych. Prawdziwy wysyp szczodrze opłacanych zamówień z Ministerstwa Skarbu Państwa nastąpił dopiero za Jerzego Buzka, oddelegowanego przez Akcję Wyborczą „Solidarność” do pokazywania się w charakterze premiera, kiedy to od kolejnych ministrów (Aldona Kamela-Sowińska, Andrzej Chronowski, Emil Wąsacz) BMF otrzymał robotę w: l Zakładach Azotowych „Kędzierzyn” – 1,952 mln zł honorarium; l Zakładach Azotowych „Puławy” – 1,473 mln zł; l Zakładach Chemicznych „Police” – 1,558 mln zł; l Zakładach Azotowych w Tarnowie – 1,755 mln zł. Prywatyzowali także (w nawiasach wynagrodzenie w tysiącach złotych): Uzdrowisko Iwonicz (291,5), Hutę Katowice (70), Uzdrowisko Lądek (213), Zakłady Mięsne w Płocku (67,7), Zakłady Tworzyw Sztucznych w Jaśle (367,2), Zakłady Sprzętu Precyzyjnego w Niewiadowie (439,2), Zakłady Tworzyw Sztucznych w Krupskim Młynie (346,5), Zakłady Tworzyw Sztucznych w Bieruniu (462,4), Bydgoskie Zakłady Przemysłu Gumowego (276,9), Polską Agencję Prasową (234,2), Przedsiębiorstwo Ceramiki Budowlanej w Krotoszynie (109,8), Uzdrowisko Busko Zdrój (186,6), Uzdrowisko Rabka (178,1), Uzdrowisko w Wysowej (170,2). I nagle: STOP! Ostatnie zlecenie od rządu Buzka otrzymali 12 września 2001 r. (ww. uzdrowiska w Busku, Rabce i Wysowej), a pierwsze i jedyne (wg stanu na 25 stycznia 2005 roku) od Millera z Belką – dopiero 19
§
zarządca terenu. U niego też należy złożyć pismo z roszczeniem. Warto zadbać o dobre udokumentowanie przebiegu zdarzenia (świadek, wypis z dokumentacji lekarskiej o udzieleniu pomocy przez pogotowie ratunkowe, informacje o miejscu zdarzenia, godzinie, odniesionych obrażeniach). O tym, kto jest zarządcą chodnika, muszą Panią poinformować (bezpłatnie) pracownicy Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta. Również uczestnik wypadku drogowego, do którego doszło na niedostatecznie odśnieżonej lub nieposypanej piaskiem jezdni, może wystąpić z roszczeniem przeciwko właścicielowi drogi. ¤¤¤ Chcę uznać za swoje dziecko nieślubną córkę, lecz jej matka się nie zgadza. Jak wybrnąć z tej sytuacji? (Mariusz D., Łódź) Uznanie dziecka może nastąpić poprzez złożenie oświadczenia przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego albo sądem opiekuńczym. W sytuacji wyjątkowej (np. niebezpieczeństwa
lutego 2004 r. na Zakłady Ceramiczne „Opoczno” (121 tys. zł). Ki diabeł? Represje polityczne, nagłe załamanie poziomu usług, a może zabrakło Janczyka (w maju 2003 r. założył nową firmę doradczą)? – Za Buzka mieli świetne wejścia do Ministerstwa Skarbu. Oczywiście wygrywali przetargi na te prywatyzacje, ale wiecie, jak to bywa… Po zmianie ekipy rządzącej pojawiły się wątpliwości, czy grali czysto. Pamiętam, że przychody im pięknie wzrastały, a zyski spadały. Czyli rosły koszty. Komuś więc płacili, i to grubo. Ciekawe, czy aby na liście płac nie mieli wtedy, w charakterze konsultantów bądź doradców, ludzi z AWS-u – zastanawia się nasz informator z Ministerstwa Finansów. Udało nam się dotrzeć do „Sprawozdania z działalności Business Management & Finance SA” za 1999 r. I faktycznie – czytamy tam, że w 1999 r. BMF miał ponad 54 miliony złotych przychodu ze sprzedaży usług, a ich zysk netto wyniósł raptem 163,7 tysiąca złotych. Dla porównania: rok wcześniej przy sprzedaży za kwotę 17,9 mln zł mieli „na czysto” 481,3 tys. zł. Cóż tak podrożyło koszty? Janczyk tłumaczy w sprawozdaniu: „(…) duże znaczenie w udziale kosztów miały usługi świadczone przez podwykonawców, wysokiej klasy specjalistów”. Postawilibyśmy dużą flaszkę whisky prokuratorowi, który zechciałby ustalić ich nazwiska. Postawilibyśmy tym chętniej, że wiadomo nam, iż kilkunastu członków rządu Buzek & Co. do dzisiaj nie złożyło obowiązkowych oświadczeń majątkowych, a w Kancelarii Tajnej Urzędu Rady Ministrów za cholerę nie chcą zdradzić, o kogo chodzi. HELENA PIETRZAK
grożącego bezpośrednio życiu ojca lub dziecka) można to zrobić również przed notariuszem. Zgoda matki dziecka jest konieczna zarówno wtedy, gdy dziecko jest dopiero poczęte albo małoletnie, jak wtedy, gdy dziecko jest pełnoletnie. W tym ostatnim przypadku – wymagana jest również zgoda dziecka. ¤¤¤ Oszczędzam na wyższą emeryturę, korzystając z wynalazku pt. indywidualne konto emerytalne. Czy wpłaty mogę odliczyć od podatku dochodowego w rocznym zeznaniu i jakie są konsekwencje w przypadku zerwania lokaty? (Szymon B., Zielona Góra) Kwot wpłaconych na IKE nie wpisuje się do rocznego zeznania podatkowego. Osiągnięcie korzyści z posiadania konta (nieopodatkowanie odsetek 19-procentowym tzw. podatkiem Belki) uwarunkowane jest utrzymaniem pieniędzy na koncie aż do ukończenia 60. roku życia. „Karą” za przedwczesne wypłacenie pieniędzy będzie zapłata podatku – takiego samego, jaki pobiera się od wszystkich osób oszczędzających poza IKE. Opracował MECENAS
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ?
9
Grunt to prund Banda kretynów, nieuków, a może – co pewniejsze – finansowych aferzystów, doprowadziła do tego, że za energię elektryczną płacimy o jedną czwartą więcej, niż powinniśmy. Na początku łańcuszka jest kopalnia węgla, później elektrownia z jej generatorami, a jeszcze później linie przesyłowe prądu do zakładów energetycznych – i to one dopiero zaopatrują Twoje mieszkanie w energię. Przyjmijmy, że jeśli jakaś porcja prądu na wyjściu (elektrownia) kosztuje 1 złoty, to na wejściu (Twój dom) ceni się mniej więcej na 3 złote. Innymi słowy – pośrednicy zżerają 2 złote, które bulisz Ty. Zajmijmy się jednym z nich, czyli Polskimi Sieciami Energetycznymi – to te wielkie kable na gigantycznych słupach. Do roku 1990 system energetyczny działał de facto jako jedna firma, ale go podzielono, wyodrębniając właśnie PSE jako spółkę. A spółka, jak wiadomo, musi dużo zarabiać dla wspólników – ergo: podnosić ceny przesyłu prądu. Dodatkowo Sieci stały się nagle dla wielu polityków nowym i lukratywnym łupem – to przecież setki stanowisk w zarządach, radach nadzorczych i dyrekcjach. Rodził się więc monopolista, bowiem tonę cukru można przewieźć samochodem, pociągiem, a nawet samolotem, zaś elektryczność – tylko po kablu. Obrastające w piórka (i politykę) PSE zaczęły wchodzić w rozmaite
biznesy, np. telefonię komórkową, która nie miała nic wspólnego z zadaniami spółki. Tymczasem Sieci miały u swojego zarania całkiem inne zadanie: rozbudowanie Krajowego Systemu Dyspozycji Mocy – prościej: stworzenie rynku energii. I tu – UWAGA! – dochodzimy do meritum sprawy. Po kolei: l Sieciom potrzebne było nowe oprogramowanie informatyczne (dotychczasowe zatykało się jak stara umywalka). l Polscy naukowcy odpowiedzieli na to jak na lato. M.in. Instytut Automatyki Systemów Energetycznych pod kierownictwem prof. Jana Bujki wystąpił z ofertą przygotowania stosownego oprogramowania, łącznie z przebudową i decentralizacją całego systemu. l Polskie Sieci Energetyczne odpowiedziały, że mają w d... nowe oprogramowania. W d... miał też polską myśl techniczną odpowiedzialny za prąd wiceminister gospodarki Krystowski. l Instytut nowe oprogramowanie jednak stworzył. Może z nudów? Znacznie ograniczało ono koszty i zmniejszało awaryjność. l W tym czasie doszło do symulacji wydolności starego systemu. Ot, takie gry wojenne. W grach tych hipotetycznie padła elektrownia
Nauka polska nie przędzie najlepiej, ale było takie jedno jedyne maleńkie światełko w tunelu, czyli szansa na to, żeby na osiągnięciu naszej nauki zarobić krocie. Światełko zgasło – tak jak szansa na siedem miliardów dolarów rocznie. Istnieje w Warszawie placówka naukowa o nazwie Instytut Biotechnologii i Antybiotyków – firma państwowa jak najbardziej. I ta firma opracowuje światową rewelację: rekombinowaną insulinę ludzką. Nadzieję diabetyków! Jak coś takiego się wynajdzie, to rzecz całą należy opatentować. Co więcej, w świecie nauki sprawą zwyczajową jest, że po tak doniosłym, światowym odkryciu autorzy zakładają stronę internetową, chwaląc się tym, co zrobili. Instytut nie robi nic podobnego.
Fot. WHO BEE
w Połańcu... i już po 22 minutach szlag trafił cały polski system energetyczny. Nad krajem zapanowały (na szczęście wirtualne) ciemności. Powinno to komuś odebrać spokojny sen, ale nie odebrało. l Nadchodzi rok 2004. Do Instytutu Automatyki Systemów Energetycznych zgłasza się firma Siemens i mówi tak: – Dawajcie nam oprogramowanie dla systemu energetycznego, a my płacimy 3 mln złotych. To były grosze, ale Instytut wolał coś niż nic. l W tym samym roku PSE dochodzą ni stąd, ni zowąd do wniosku, że jednak nowy system jest im potrzebny, i kupują go w firmie... no, zgadnijcie której? Oczywiście – Siemens! Za... 6 milionów dolarów plus milion polskich złotówek. Powtarzamy: chodziło tu o to samo oprogramowanie!
Instytut działa zupełnie inaczej – swoje odkrycie... ukrywa. Nawet Ministerstwo Gospodarki, które finansowało przedsięwzięcie, nic o sprawie nie wie, choć – przypomnijmy – nadzoruje i finansuje badania.
Na tej transakcji Polska straciła od ręki ok. 16 milionów złotych. Ale przecież samo oprogramowanie (owe 16 mln zł) to wcale nie jedyne straty naszego biednego kraiku. Jak już Siemens dostarcza program, to również i całą infrastrukturę obsługi przesyłu mocy – infrastrukturę, która mogłaby z powodzeniem powstać w Polsce (kolejne miliony). To wszystko jednak pryszcz przy tym, co ujawnimy teraz. Na zachodzie Europy duży odbiorca energii, który chce lub musi wejść do systemu (ot, choćby spółdzielnia mieszkaniowa), ma zapłacić 25 euro za oprogramowanie i kody. W Polsce taka sama spółdzielnia musi teraz wybulić Siemensowi 5 milionów złotych! Jest to chyba najwyższy w historii galaktyki przelicznik euro na złotówki.
spółki zostaje rozdrobniony pomiędzy drobnych akcjonariuszy. W tej sytuacji głos Krauzego staje się głosem boga. ¤ Mijają lata i nadchodzi rok 2004. Teraz mamy taką konstrukcję kapitałową:
Cukier krzepi Zacznijmy ab ovo: ¤ W roku 1996 Instytut Biotechnologii i Antybiotyków uaktywnia założoną kiedyś przez siebie spółkę Bioton i zaprasza do niej jako inwestora firmę PROKOM. Tak, tak – to ten sam twór i ten sam Ryszard Krauze, przyjaciel państwa Kwaśniewskich. Pan Krauze obejmuje 45 procent udziałów firmy za mniej więcej 12 milionów złotych. Wyglądałoby, że szef Prokomu nie ma większości. Nic bardziej mylnego, bo przy okazji pozostały kapitał
Instytut wnoszący do spółki produkt, myśl naukową, a nawet swoje budynki, ma 11 procent akcji. Resztę (w wyniku rozmaitych machlojek) ma Ryszard Krauze i austriacki bank BACA, na czele którego stoi Alicja Kornasiewicz, odpowiedzialna w rządzie Buzka za wyprzedaż sektora bankowego kapitałowi zagranicznemu. Jakby tego było jeszcze mało, statut Biotonu stanowi, że szefa i wiceszefa rady nadzorczej wyznacza Prokom, tenże namaszcza również prezesa i wiceprezesa zarządu. I to
Na marginesie dodajmy, że trwa awantura o uzależnienie dostaw ropy od Rosji, a tu proszę – cały polski system energetyczny zależy od jednego Siemensa. Co się dzieje po takim świetnym kontrakcie? Oto Polskie Sieci budują nowy biurowiec za marne 150 milionów złotych. ¤ ¤ ¤ Pogdybajmy: Co by się stało, gdyby Polskie Sieci Energetyczne kupiły oprogramowanie od razu od Instytutu Automatyki? A to, że Kowalski – według wyliczeń fachowców – płaciłby za prąd o jakieś 25 procent taniej! ANNA KARWOWSKA MAREK SZENBORN PS W czasie zbierania przez nas materiałów do tego tekstu prof. Bujko zaczął dostawać telefony z pogróżkami. Żądano, aby milczał
nie koniec jeszcze: Instytut zgadza się (jeśli jego udziały spadną poniżej 5 procent) zrezygnować z przynajmniej jednego, marniutkiego swojego przedstawiciela w kierownictwie spółki. Reasumując: Instytut za państwowe pieniądze prowadzi badania, a owoce zżera prywatny pan Krauze. Ergo: Mamy na rynku ludzką insulinę, która jest – owszem – opatentowana, tylko że przez prywatną firmę Bioton. Polska insulina idzie na całym świecie jak ciepłe bułeczki. Szacuje się, że w ciągu dwóch lat przychód z jej sprzedaży (udział w rynku insuliny) osiągnie siedem miliardów dolarów rocznie! Te pieniądze (prawie 200 dolców na głowę Polaka!) płynące wartkim potokiem od cukrzyków mogły spokojnie zasilić nasz budżet, ale tak nie będzie – popłyną do prywatnych kieszeni Krauzego i innych akcjonariuszy. JOANNA GAWŁOWSKA MACIEJ POPIELATY
10
Burza w kondomie Ponad 5 tys. prezerwatyw zostanie rozdanych w centrum Sosnowca. Kiedy bp Juan Antonio Martinez Camino – rzecznik hiszpańskiego episkopatu – wyznał w styczniu, że prezerwatywy wpisują się w globalną walkę z AIDS, większość przyklasnęła. Brawo, wreszcie Kościół zmienia swoje wsteczne poglądy! Jednak radość trwała krótko. Już następnego dnia kard. Alfonso Lopez Trujillo – przewodniczący Papieskiej Rady ds.
Rodziny – ostudził nastroje katolików, tłumacząc, że źle zinterpretowano wypowiedź hiszpańskiego hierarchy. Tyle na świecie. A co w Polsce? Nasz kraj to matecznik kościelnego betonu o odpustowej religijności i anachronicznych poglądach, gdzie wszelkie przejawy seksualności są grzeszne, a środki antykoncepcyjne to wymysł szatana. – Chcemy zaapelować do młodych ludzi, by świadomie korzystali ze swej seksualności, by potem z powodu ciąży nie załamywali rąk i nie niszczyli sobie wzajemnie życia – powiedzieli nam młodzi lewicowi radni (SdPl) z Fundacji „Zagłębie dla Młodych” oraz Stowarzyszenia Krzewienia Idei Lewicowych z Sosnowca, którzy rozdadzą ulotki informacyjne oraz ponad 5 tys. prezerwatyw. – Prezerwatywy są przecież jednym z najbardziej powszechnych sposobów zabezpieczenia przed ciążą, a chronią też przed HIV/AIDS. Inicjatorami pomysłu są Maciej Adamiec i Grzegorz Pisalski, radni SdPl (na zdjęciu).
a początek tytułem wyjaśnienia: już dawno wyrosłem z młodzieńczych uniesień, więc nie może być mowy na przykład o jakimś zauroczeniu urodą Pierwszej Damy; krytycznie patrzę też na wiele jej działań w ostatnich latach. Bronię jednak Jolanty Kwaśniewskiej, bo nienawiść i chamstwo osiągnęły już poziom, który musi niepokoić. Żenujące ataki Giertychów, Wassermannów i im podobnych nie przynoszą chwały ani wciąż kruchej polskiej demokracji, ani nam – szarym obywatelom. Bronię Kwaśniewskiej, bo w świetle licznych ataków i oskarżeń
N
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Każdego dnia na świecie aż 14 tys. osób zaraża się HIV/AIDS. Według statystyk UNAIDS – agendy ONZ do walki z AIDS – na koniec 2003 r. na świecie żyło 46 mln ludzi zarażonych. Zmarło aż 3,5 mln. W Polsce wykryto dotychczas ponad 9 tys. zakażonych, spośród których zmarły 743 osoby. Pomysł lewicowych radnych już zdążył rozjuszyć zagłębiowski kler i jego szczekające kundelki. Ambo-
Dowcip usłyszany w minioną niedzielę w Planicy: – Papież jednak przyjedzie w tym roku do Polski! Chce namówić Małysza, żeby nadal skakał w barwach Polskiego Związku Narciarskiego. Adam Małysz – od kilku lat dobro narodowe, acz niespełna 50-kilogramowe – zapowiedział, że utworzy własną i niezależną od PZN drużynę ,,Team Małysz’’, której trene-
– chociażby na zawody Pucharu Świata czy mistrzostwa świata – ,,siedzieli w kieszeni Federera”, który dbał o to, by na tle innych ekip narodowych nie byli pospolitymi dziadami.
Skoki na kasę
ny aż trzęsą się od obrony moralności małolatów. Ks. dr Andrzej Cieślik – diecezjalny duszpasterz rodzin sosnowieckiej kurii – wystosował nawet specjalny list rugający pomysł młodych radnych. Ks. Cieślik tłumaczył w nim bezzasadność takich działań. Powołał się na podobne inicjatywy podejmowane w USA, które doprowadziły do wzrostu zajść w ciążę... W konsekwencji promowanie antykoncepcji doprowadziło do zwiększenia się liczby aborcji dokonywanych przez nastolatki – dowodził kurialny spec od rodzin i seksu. – Nie robimy tego dla kleru – tłumaczą młodzi radni – tylko dla naszych rówieśników, by im przypomnieć, że mogą świadomie wybierać i decydować o swoim życiu seksualnym. I nic do tego nie ma ich proboszcz czy katecheta. Ta akcja edukacyjna ma im pomóc. Brawo. Tak trzymać! JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
rem będzie nadal Austriak Heinz Kuttin, a menedżerem – jego rodak Edi Federer. Wiadomość ta zatrzęsła całym Katolandem. Nie ma się czemu dziwić, bowiem – jak wykazały najnowsze badania – aż 97,8 proc. Polaków słyszało o Małyszu (co trzeci wie nawet, że ma na kasku Red Bulla!), a 89,7 proc. orientuje się, jaką dyscyplinę sportu uprawia. ,,FiM’’ natrafiły na informatora, który od lat związany jest z PZN. Szykuje się sportowa afera z Adasiem w tle. Prezes PZN Paweł Włodarczyk ogłosił, że po blisko 10 latach (Federer obecny jest w polskich skokach od roku 1996), związek zrywa umowę z menedżerem Małysza. W oficjalnym oświadczeniu napisano m.in.: ,,Dla PZN Adam Małysz będzie niekwestionowanym mistrzem skoków narciarskich, a nie narzędziem do robienia pieniędzy w rękach E. Federera”. – Teraz jest już jasne – mówi nasz informator – że epilog tej sprawy odnajdziemy w sądzie. Federer nie odpuści Włodarczykowi, a z tego, co mi wiadomo, ma wielką ochotę go pogrążyć. Prezes wypomina dziś Austriakowi robienie na Adasiu pieniędzy, ale jakoś nie dodaje, że sam również z nich korzystał. Dla wielu osób nie jest tajemnicą, że za czasów trenera Apoloniusza Tajnera notable z PZN podczas wyjazdów zagranicznych
mogę się także zaliczyć do... znajomych Pierwszej Damy, a to rzekomo grozi spotkaniami z prokuratorem. Tak, jestem na wspólnych
Spotkałem się też z panią prezydentową w Tubądzinie, gdzie przez kilka lat organizowano popularne championaty. To właśnie wówczas fun-
Edi z ochotą płacił rachunki w nocnych klubach, gdzie balowało się po zawodach. Mówiło się też o specjalnych dietach dla wybrańców... O tych zwyczajach wiedzieli doskonale polscy dziennikarze, którzy podążają po całym świecie za ,,cyrkiem skoczków”. Dlaczego nie donosili o nich w swoich tytułach?
mając dobre intencje – nie wiem. Wiem natomiast z całą pewnością, że fotografie te można dziś wykorzystać do różnych celów. W ciągu minionych lat J. Kwaśniewska odwiedzała nie tylko takie placówki jak w Tomisławicach. Przywoziła sierotom i dzieciom chorym na białaczkę liczne dary, uśmiech oraz nadzieję. To dzięki niej kilka tysięcy maluchów wyjechało na turnusy rehabilitacyjne, tysiące kobiet skorzystało z bezpłatnych badań mammograficznych, kilkadziesiąt szkół otrzymało pracownie komputerowe. Fundacja
Bronię Pierwszej Damy fotografiach z J. Kwaśniewską. Gdy kilka lat temu pani prezydentowa przywiozła do domu dziecka w podsieradzkich Tomisławicach pół ciężarówki darów, byłem w grupie dziennikarzy obserwujących jej spotkanie z dziećmi.
– No cóż – jakakolwiek zaczepka żurnalisty pod adresem Federera wiązała się z odstawką. W praktyce oznaczało to dla dziennikarza uniemożliwienie jakichkolwiek kontaktów z Małyszem, izolację od tzw. prasowych newsów, które Edi zawsze dozuje osobiście, czy świadomą rezygnację z... darmowych drinków. Małysz jest ważny także dla polskiej polityki. Nie tylko kibice skoków pamiętają górskie wędrówki pod skocznie krajowe i zagraniczne premierów i prezydenta RP. Roz-
dacja Jolanty Kwaśniewskiej każdorazowo otrzymywała jednego konika huculskiego, który potem wędrował do ośrodka hipoterapii dziecięcej. Podczas wspomnianych wizyt ludzie chętnie fotografowali się z Pierwszą Damą. Czy wszyscy czynili to,
począł je Jerzy Buzek, w którego ślady ruszył Aleksander Kwaśniewski. Leszek Miller też nie chciał być gorszy. Wszyscy oni, wykorzystując dobro narodowe, chcieli poprawić swoje notowania w oczach społeczeństwa. To nie PZN, tylko ludzie związani z Federerem inscenizowali wizyty
Porozumienie bez Barier zapewniła stypendia prawie 350 uczniom, wsparła kwotą 100 tys. zł Hospicjum Onkologiczne w Warszawie, zainicjowała i finansuje finiszującą już budowę Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej Akademii Medycznej w Gdańsku (koszt ok. 4 mln zł), wspiera od lat podobną placówkę w Krakowie. Bronię zatem J. Kwaśniewskiej, bo nie zgadzam się na niszczenie ludzi i obrzucanie ich błotem, bo nie odpowiada mi także sprowadzanie wszystkiego do poziomu magla. Bronię Pierwszej Damy także dlatego, że na polu bitwy toczonej w rytm werbli Giertychów i Wassermannów
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r. polityków na zawodach. Federer nie ukrywał, że takie towarzystwo jest dla niego wręcz zbawienne, np. przy rozmowach ze sponsorami. Największym magnesem był Kwaśniewski. Federer poznał go osobiście, a skokami bardzo interesowali się jego byli ministrowie: Ungier i Siwiec. Kiedy Małysz z rąk Kwaśniewskiego odbierał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, nie brakowało złośliwych, którzy twierdzili, że wniosek złożył... Federer. – Zawsze chodzi o pieniądze – mówi nasz informator. – Dlatego konflikt prezesa Włodarczyka z Federerem przyniesie wiele odpowiedzi na dzisiejsze pytania o to, kto faktycznie rządzi polskimi skokami narciarskimi. Dużo do powiedzenia może mieć w tej kwestii były trener kadry Apoloniusz Tajner, obecny dyrektor sportowy PZN. To stanowisko Tajner zawdzięcza przede wszystkim Włodarczykowi, gdyż pan Apoloniusz zbyt wiele wie na temat wcześniejszych, nie zawsze jasnych, interesów związku z Federerem. Nie dziwię się, że od początku sam Małysz nie był zachwycony, że nadal tak wielki wpływ będzie miał Tajner, zaś sam Kuttin uznał to za skandal, ale za 12 tys. euro pensji miesięcznie jakoś się wyciszył (dla sprawiedliwości trzeba dodać, że kiedy Małysz zdobywał mistrzostwo świata, Tajner jako trener zarabiał 5 tys. zł! – dop. JK). Teraz, kiedy PZN będzie chciał Kuttina zwolnić, na pewno opowie on, jak fatalnie układały się jego stosunki z Tajnerem. W skandalicznych okolicznościach zakończyła się współpraca PZN z psychologiem dr. Janem Blecharzem i fizjologiem prof. Jerzym Żołądziem, którzy swego czasu byli nazywani ,,odkrywcami możliwości Małysza”. Oczywiście i tutaj poszło o kasę. – Na Adamie – twierdzi Jan Szturc, jego wujek i pierwszy trener z Wisły – wielu dorobiło się wielkich pieniędzy... Sam Małysz też nie może narzekać. Za ostatnie 4 lata średnia jego zarobków (licząc także kontrakty reklamowe) jest szacowana na około 4 mln zł rocznie. Ale on to sobie przynajmniej wyskakał. JAN KALINOWSKI
pozostała sama. Nikt spośród korzystających z darów Fundacji Porozumienie bez Barier nie wystąpił w obronie prezydentowej. Bronię Jolanty Kwaśniewskiej, choć czuję do niej żal, bo kilkakrotnie zwracałem się do jej kancelarii z prośbą o udzielenie wywiadu naszemu tygodnikowi i nic z tego nie wyszło. Dla ludzi odpowiedzialnych za kształtowanie image’u prezydentowej jesteśmy bowiem „be”! A dlaczego żurnaliści z kolorowych pism, do których pozowała prezydentowa, schowali głowy w piasek? Pewnie szukają już następnej idolki... RP
odległych od siebie społeczeństwach i w różnym czasie rodzi się tożsama wiara w kwestiach przebłagania, odkupienia, odpuszczenia ludzkich grzechów, składania bogom ofiar z ludzi, np. „z Syna Bożego Chrystusa”, ze zwierząt i przedmiotów. Chrześcijański Wielki Tydzień i Wielkanoc każą prześledzić podobne wierzenia i obrzędy w innych religiach. Skupmy się zatem na rytuale składania ofiar z ludzi, a także zwierząt (w hinduizmie Indii i Nepalu). Ofiary z ludzi składano oficjalnie jeszcze w XIX w., a ich adresatem była bogini Kali. Ciekawe były tamtejsze metody „pozyskiwania” ofiar. Oto jedna z nich: upatrzonego młodego mężczyznę żeniono z córką „szefa” czcicieli tej bogini. W dniu święta Kali wznoszono wspólnie modły, ucztowano, a młodemu żonkosiowi dosypywano do jedzenia środki odurzające. Następnie biesiadnicy przechodzili do świątyni, tam okrążali posąg bogini i czynili jej pokłony. W ich trakcie szef (teść) niespodziewanie wyciągał ukryty sztylet i podcinał ofierze (zięciowi) gardło. Tryskającą krew zbierano do miseczek, przytykano do ust bogini, a następnie spryskiwano nią jej postać. Ciało ofiary tak feralnie przerwanego miodowego miesiąca zakopywano u stóp posągu.
W
ŚWIĘTA INACZEJ
Ołtarz we krwi Ofiary ze zwierząt można obserwować w Nepalu w trakcie październikowego święta Durga Pudża, które wiąże się z kultem bogini Durgi – kolejnego wcielenia żony boga Sziwy. Ósmego dnia tego świątecznego cyklu (trwa 15 dni) rozpoczynają się najważniejsze uroczystości. Ortodoksyjni hinduiści poszczą do zmroku, oczekując nadejścia „Karlatni” – tj. Czarnej Nocy, podczas której w całym Nepalu przed ołtarzami tej bogini traci życie tysiące zwierząt. Panuje przy tym przekonanie, że zabicie zwierzęcia jest dla niego dobrodziejstwem, gdyż w następnym wcieleniu narodzi się jako człowiek. Różne są sposoby ich uśmiercania – jednym podcina się gardła,
innym przekłuwa serca, a jeszcze innym obcina głowy. Przenieśmy się do Katmandu (stolica Nepalu) na plac Hanuman
Śmiercio- i śmierdzionośne jadło Jedzenie – oprócz zaspokajania głodu i dostarczania rozkoszy podniebieniu – może dostarczać też nieco innych wrażeń. Ekstremalnym przykładem jest serwowane wyłącznie w Japonii danie fugu, którego degustacja bardzo przypomina rosyjską ruletkę. Mięso ryby fugu (Spheroides rubripes) jest podobno wyjątkowo smaczne i delikatne, ale jej wątroba, jelita, oczy i skóra zawierają tetrodotoksynę – jedną z najsilniejszych trucizn świata. Statystycznie jedna rybka pozwala na uśmiercenie trzydziestu osób. Przyrządzający potrawę kucharz musi więc nadzwyczaj precyzyjnie usunąć wszystkie trujące organy, bowiem jedno nieostrożne cięcie powoduje skażenie całego dania. Wprawdzie tylko licencjonowani kucharze, i to po trzyletnim przeszkoleniu, mają prawo przyrządzać fugu, jednak corocznie po jej spożyciu umiera kilkadziesiąt osób. Skutki konsumpcji niewłaściwie oprawionej ryby zaczyna się odczuwać już kwadrans po zjedzeniu. Pierwszym objawem jest mrowienie na języku i w ustach. Potem stopniowo paraliż rozszerza się na inne części ciała. Następują wymioty, zawroty głowy, duszności i osłabienie. Delikwent do końca zachowuje świadomość. Mimo to amatorów fugu nie odstrasza ani śmiertelne ryzyko, ani cena – koszt jednej porcji wynosi około stu dolarów. Fugu podaje się w tysiącach japońskich pubów, a jedna z najsłynniejszych restauracji w Osace codziennie sprzedaje ponad dwa tysiące kilogramów tych ryb. Smakosze twierdzą, że rozkoszowanie się fugu tkwi nie tylko w doskonałym smaku dania, ale i w dreszczyku
emocji, jakiego nie daje żaden inny posiłek. Dlatego najwybitniejsi mistrzowie kuchni – przygotowując fugu – celowo pozostawiają śladowe ilości trucizny, co pozwala w trakcie jedzenia odczuwać niegroźne w skutkach delikatne drętwienie warg i języka... Do kulinarnych ekstrawagancji z powodzeniem można również zaliczyć konsumpcję duriana, kolczastego, ponad 2-kilogramowego owocu, uprawianego w krajach południowo-wschodniej Azji. Sam owoc ma podobno oryginalny i zniewalający smak. Można go spożywać na surowo, przyrządzać jak jarzyny, dodawać do zup i sałatek. Ci, którzy się durianem zachwycili, najczęściej porównują jego miąższ do smaku sera śmietankowego z migdałami, sosem cebulowym i sherry, lodów z czosnkiem lub ananasa z masłem, ewentualnie budyniu waniliowo-śmietankowo-orzechowego. Różne są opisy rozkoszy związanych z jego jedzeniem, ale równie wiele opisów ma potworny zapach wydzielany przez ten azjatycki delikates. Wyjątkowy smród duriana zazwyczaj przyrównuje się do fetoru zepsutego sera, zgniłej ryby, brudnych skarpetek lub ścieku kanalizacyjnego… Na dodatek ten dotkliwie nieprzyjemny odór na długo pozostaje w pomieszczeniu, do którego owoc został wniesiony. Z tego względu wnoszenie i spożywanie duriana w miejscach użyteczności publicznej (np. hotele, stacje metra) jest surowo zakazane, o czym w krajach azjatyckich przypominają stosowne tabliczki umieszczane w wielu miejscach publicznych. AKal
11
Dhoka. Tutaj w dziewiątym dniu świąt ofiary składają wojskowe oddziały Gurkhów. Gra orkiestra, stoją poczty sztandarowe, a przy nich oficerowie w galowych mundurach obwieszonych orderami. Obok każdego sztandaru do palika przywiązany jest bawół. Pomocnik kata spryskuje zwierzęta świętą wodą, a sam kat jednym cięciem długiego noża obcina im głowy, które następnie kładzie przy sztandarach. Ciała bawołów zjadane są przez Gurkhów podczas uroczystego pikniku (wieczerzy). Krwi, która leje się obficie w czasie Durgi Pudży, przypisywane są cudowne moce. Spryskuje się (poświęca) więc nią wszystkie użyteczne przedmioty – w tym: drogowe pojazdy, samoloty Królewskich Linii Lotniczych, narzędzia pracy, broń, książki itd.. W dniu dziesiątym, zwanym Dniem Zwycięstwa, dziękuje się bogini za łaskawe przyjęcie darów i odprowadza ją do świątyni. W tym dniu składane są też obowiązkowe wizyty najstarszym członkom rodzin. Ci malują na czołach gości kropki (tiki) i błogosławią ich, natomiast króla w jego pałacu błogosławi jego osobisty kapłan. O zmroku rozlega się salwa 31 armat. Ogólna radość kończąca święta ku czci bogini Kali czy bogini Durgi wynika z przekonania, że krwawe ofiary ubłagały te boginie, a grzechy ludzkie zostały odpuszczone i odkupione. J. RABE
spółcześnie zwyczaje wielkanocne kojarzą się niemal wyłącznie z robieniem pisanek, święceniem pokarmów i śmigusem-dyngusem. W dawniejszych czasach pozwalano sobie na znacznie bardziej frywolne rozrywki. W wielu miastach Europy Zachodniej, w niedzielę wielkanocną po zakończeniu mszy odbywały się tańce paschalne w wykonaniu kanoników, kapłanów i ministrantów. Po za-
W
Wielkanocne swawole kończonych tanach wszystkim uczestnikom serwowano przekąskę i wino. Inną zabawą świąteczną była piłka wielkanocna. W takt pieśni paschalnych w świąteczny poniedziałek grywano w nią jeszcze do XVI wieku w wielu francuskich katedrach. Nie mniej intrygujący był średniowieczny zwyczaj śmiechu wielkanocnego (risus pasqualis), praktykowany nader ochoczo przez kapłanów w wielkanocny poranek. Tego dnia księża opowiadali ku uciesze przybyłych do kościoła wiernych obsceniczne kawały. Z kolei u schyłku średniowiecza katedrę w Chester w Wielkiej Brytanii rozsławiło rozgrywanie regularnej bitwy jajecznej pomiędzy biskupem, dziekanem i chórzystami. Zacięte walki inaugurowano jeszcze podczas trwania wielkanocnej mszy – rzecz jasna w świątyni. Stare, dobre czasy… AK
12
Goło i twórczo Boise, stolicy stanu Idaho, bogobojni obywatele uradzili, że najwyższy czas wymieść z miasta brud i rozpustę. Rada miejska uchwaliła więc zakaz publicznej nagości.
W
Czujne oko strażników wzorowych obyczajów spoczęło na biznesie Chrisa Teague’a. Grzesznik ów zatwardziały prowadził klub pod świńską i prowokującą nazwą „Erotic City”. A w środku – zgroza! Gołe grzesznice wygibujące ku uciesze przyszłych rezydentów piekła. Trafiła kosa na kamień. Teague nie zamknął potulnie jaskini rozpusty. Przeczytał dokładnie rozporządzenia rady miejskiej i spostrzegł,
że wyjątkiem dopuszczającym publiczny występ bez odzienia są „ważne względy artystyczne”. Od tego czasu każdy wchodzący do klubu w poniedziałki i wtorki kupuje za 15 dolarów papier, ołówek oraz podkładkę i w ramach „Art Club Nights” gryzmoli akty wypinających się panienek. Teague rozwiesza je na ścianach. Interes hula jak nigdy. Policja jest bezradna. Dewoty skrobią się w głowę. TW
Orgietka w koszarach N
iektórzy wojacy królowej angielskiej – w dodatku kawalerzyści z reprezentacyjnego oddziału – oddają się orgiom.
5 żołnierzy w koszarach w Hyde Parku zaprosiło do pokoju damę i uprawiało z nią seks, podczas gdy inni, czekając w kolejce, przyglądali się. W dodatku nakręcili z tej rozrywki całkiem zgrabny filmik porno, nie przypuszczając, że stanie się on corpus delicti ich niecnoty. Dowództwo zakwalifikowało czyn jako „moralnie odrażający” i „przerażający”. Śledztwo wykazało, że dama dostarczająca rozkoszy czyniła to bez przymusu, pragnąc
zrelaksować obrońców ojczyzny i tym samym dołożyć swą skromną cegiełkę do wysiłku wojennego Królestwa Zjednoczonego. Nieco wcześniej amerykańscy towarzysze broni ze zgrozą wykryli, że ich żołnierki w Bagdadzie brały udział w zapasach w błocie. To jeden z wachlarza rozrywek oferowanych normalnie przez pornokluby. Cóż, siłom zbrojnym należą się chwile odpoczynku od obowiązków służbowych. JF
Kapłani na haju D
uchowni z O Centro Espirita Beneficiente lubią herbatę. I za to trafili do sądu.
Kiedy tylko wyznanie stanowiące mieszankę chrześcijańsko-amazońską i liczące 8 tys. członków na całym świecie rozgościło się w uroczej stolicy stanu Nowy Meksyk, Santa Fe (Święta Wiara), i pozyskało pierwszych 140 wiernych – spoczęło na nim ciężkie oko władz federalnych Busha II. Co im się nie spodobało? O Centro Espirita itd. używało do ceremonii religijnych
herbaty, która pełniła rolę katolickiego opłatka. Sęk w tym, że owa herbata była warzona na halucynogennych ziółkach – stąd słodkie życie kapłanów oraz wiernych. Zaczęła się walka sądowa. Jak dotąd, wyznanie wygrało kilka rund w sądach, ale ostatnio siepacze Busha skierowali sprawę do Sądu Najwyższego USA. Amatorom herbatki nie wróżymy na tym forum sukcesu... TW
Bezbożna guma R
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
ZE ŚWIATA
abin Shmuel Eliahu ze świętego miasta Safed przedstawił wyznawcom Jahwe swój najnowszy edykt.
Dotyczy on dozwolonych oraz niedopuszczalnych sposobów pozbywania się zużytej gumy do żucia. „Guma nie może być wyrzucana tam, gdzie powodowałoby to zdegustowanie publiki” – oświadczył święty mąż. Wypluwanie jej na ulicę jest surowo zakazane religijnie. Często praktykowaną przez przeżuwaczy metodą jest dyskretne przylepianie gumy w niewidocznym miejscu, np. pod
krzesłem, pod stołem itd. Nic z tego – to metoda równie bezbożna jak plucie na jezdnię! Sposobem rekomendowanym przez rabina jest połykanie gumy. Ale to tylko mniejsze zło. Sam nawyk żucia gumy jest godzien potępienia jako praktykowany przez niższe formy życia. Wyraża wewnętrzne napięcie i brak kontroli. Ludzie szanujący się, kochający Boga, nie żują gumy. TN
o począć z ciałem, czyli futerałem na duszę, gdy ta – wyzwolona – pomknie w niebiosa lub zostanie strącona do piekieł? Oto problem, którym zajmują się teraz Amerykanie. Koszt tradycyjnego pogrzebu jest w USA wysoki: przeciętny, skromny pochówek kosztuje średnio 6500 dolarów, czyli tyle, co mało zużyty samochód. Amerykanie coraz bardziej
C
żałobnicy stracili go z oczu na wysokości ok. 3 km, czyli tam, gdzie powinny już szybować anioły... Firma zaczęła się dynamicznie rozrastać, oferując ostatnią podróż także zwierzętom domowym swoich klientów. Wyekspediowanie prochów ludzkich kosztuje 1000–2000 dolarów, zaś psa lub kicię można wyprawić już od 600 dolarów. Lot balonem do nieba jest w tej chwili najbar-
i gdzie obserwować nieboszczyka-astronautę przelatującego nad głową po orbicie. Jak wiadomo, podróże kosmiczne nie są wolne od ryzyka: w roku 2001 karawan kosmiczny zawiódł i spadł do Oceanu Indyjskiego. Firma była gotowa na taki wypadek: odsypała sobie trochę z każdego z 50 „kosmonautów” (taka przynajmniej była oficjalna wersja...), aby wysłać ich następnym kursem.
Balonem do nieba interesują się więc kremacją. Ta usługa jest cenowo znacznie bardziej przystępna – z reguły poniżej tysiąca baksów. Dziś tę metodę pozbycia się niepotrzebnego już futerału wybiera 28 proc. Amerykanów. W największym domu starców, na Florydzie, ten sposób posprzątania po sobie wybiera połowa przyszłych denatów. Trend ten zaniepokoił jednak tradycyjne firmy pogrzebowe. Ale od czego amerykańska przedsiębiorczość?! Dziś w USA funkcjonuje wiele firm zapewniających niestandardową ostatnią drogę, wyzwalając jednocześnie żywych z obowiązku troszczenia się o urny. I tak wymyślono balon lecący do nieba. Florydzka firma Eternal Ascent Society była na początku małym, rodzinnym biznesem. Małżeństwo Clyde’ów miało okropną tremę, czy pierwszy pogrzeb przebiegnie prawidłowo. Balon wypełniony proszkiem z nieboszczyka oraz helem poszybował w przestworza bez zakłóceń. Zleceniodawcy byli w pełni ukontentowani, patrząc, jak ich krewny szybuje „do nieba”. Po wzbiciu się na wysokość 8 km – balon zamarzł i pękł, a proszek posypał się w dół. Ale
dziej popularny, ale są i inne możliwości ostatniego pożegnania. Dla denatów o naprawdę kosmicznych ambicjach jest znacznie lepsze wyjście. Firma Space Services z Teksasu sprzedaje miejsca na pokładzie odpalanej z bazy Vanderberg Air Force w Kalifornii rakiety. Rakieta „Falcon-1” kosztuje
6 mln, więc – aby obniżyć koszty – organizuje się fuzję prywatno-państwową. Rząd wyprawia na orbitę satelitę telekomunikacyjnego, a wolne miejsce na pokładzie wypełniane jest kapsułkami (rozmiarów szminki) z prochami. Za 6 gramów płaci się 5300 dolarów; dla mniej zasobnych finansowo jest wersja tańsza: 1 gram prochów za 995 dolarów. Rodzina dostaje dokładne namiary, kiedy
Ludzie, którzy pragną, by ich bliscy nawet po śmierci mieli wymierną wartość, skorzystają z propozycji chicagowskiego przedsiębiorstwa Life-Gem. Zamiast ciężkiej trumny oraz konieczności zamawiania pomnika i palenia świeczek – mamy zmarłego na palcu. Z prochów pobiera się węgiel, a ten przetwarza w diament żółtego koloru. Grobowiec na palcu można sobie zafundować za 2500 dolarów (ćwierć karata), a za 14 tys. dolarów można szpanować krewnym o rozmiarze prawie jednokaratowym. Inna firma Steward Enterprise zajęła się pochówkiem wielbiciela koni. Jego prochy wysypano na grzbiet dorodnego araba i polano ulubionym bourbonem zmarłego – Wild Turkey. Po klapsie koń pocwałował na pastwisko, rozsiewając pozostałości po wielbicielu hippiki. W tym czasie żałobnicy ucztowali w namiocie na stypie. Koszt pogrzebu kłusem to 3–4 tys. dolarów, czyli taniej niż spuszczenie trumny do dołu. PIOTR ZAWODNY
Kryska na peniska Spryciarze żerujący na męskich kompleksach małego członka wytwarzali tajemnicze mikstury, które miały spowodować jego cudowny wzrost, i kosili ciężkie pieniądze. Teraz przychodzi na nich kres. Michael Coluzii z New Jersey był wściekły, że jego fiutek nie urósł o 7,5 cm w ciągu tygodnia. To mu gwarantowano, twierdząc, że takie wyniki osiąga 95 proc. ze 100 tys. klientów, którzy za głupie 59,95 dolarów zamówili w firmie Alzare 30-dniowy zapas cudownych pastylek. Kiedy zwrócił się po solennie obiecany w razie niepowodzenia kuracji zwrot pieniędzy, odpowiedzią był brak odpowiedzi. Podobne pozwy wytoczyli innym firmom z tym samym towarem klienci ze stanów Ohio i Kolorado, głęboko rozczarowani, że ich przyrodzenie ani drgnęło i wciąż mieści się w ciasnych majtkach. Adwokaci powodów – noszący się z zamiarem wniesienia oskarżenia grupowego, bo liczbę naciętych klientów
szacują na milion – przyznają, że reklamy były tak sugestywne, że nim wzięli się za pisanie aktów oskarżenia, zasięgnęli opinii ekspertów, czy to rzeczywiście wierutna bujda. Już w ubiegłym roku organizacja Center for Science in the Public Interest (Nauka w Interesie Publicznym) złożyła zażalenie do odpowiednich instytucji, że samców nabija się w butelkę. Cudowne tabletki są mieszanką johimbiny, korzenia żeń-szeń oraz innych ziół, od których nie urośnie nawet trawa. Prawnicy przyznają jednak, że ofiary marzeń o członku jak wałek do ciasta nie mogą liczyć na odszkodowania, bo oszukańcze firmy nie dysponują żadnymi pieniędzmi. Podane do sądu, natychmiast zwijają żagle i otwierają podwoje w innym stanie pod zmienioną nazwą. Tylko kant pozostaje identyczny. A mówią, że święte krowy są tylko w Indiach. W USA pełno świętych krów, którym na imię biznes. PZ
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
ZE ŚWIATA
Koalicja na włosku Nie ustaje szum wokół sprawy włoskiej dziennikarki, uwolnionej przez porywaczy i postrzelonej przez Amerykanów w trakcie ewakuacji z Iraku. Podczas akcji został zabity wyższy funkcjonariusz włoskiego wywiadu, Nicola Calipari. Włosi są wście-
80 proc. Włochów jest przeciw Drugi agent wywiadu – ten, któwojnie i opowiada się za wycofary przeżył amerykański atak – stwierniem włoskiego kontyngentu (2700 dził, że Calipari po przylocie do Bagosób) z Iraku. Rok temu, po ataku dadu skontaktował się z władzami terrorystycznym w Madrycie, spowojsk amerykańskich, poinformołeczeństwo hiszpańskie, które rówwał o swej misji i otrzymał glejt na nież nie aprobuje wojny, odrzuciło swobodne poruszanie się w Bagdawykręty premiera Aznara (to rodzie oraz transfer „z” i „na” lotnibota Basków) i w wyborach pozbasko (rozmowa trwała 40 Silvio Berlusconi wiło rząd władzy. We Włoszech wyminut). Potem telefonował bory nie nadchodzą, ale parlament do innego włoskiego notamusi wkrótce głosować nad kwestią bla, a temu towarzyszył sfinansowania dalszego pobytu pułkownik USA, który wojsk włoskich w Iraku. Presja spoo wszystkim wiedział. łeczeństwa jest mocno wyczuwalna, Tymczasem gen. Geowięc jeśli Amerykanie nie ujawnią rge Casey – dowódca prawdy, nie przyznają się do winy wojsk USA w Iraku – wciąż i nie ukarzą sprawców, Berlusconi utrzymuje, że nie miał poi deputowani popierający sojusz jęcia o akcji Włochów. Pentagon odmawia koz USA w Iraku będą w bardzo trudmentarzy. nej sytuacji. Amerykanie We Włoszech wciąż obstają przy swej wciąż przypokli i oburzeni. Premier Berlusconi, pierwotnej wersji, że mina się luktóry obnosi się ze swą przyjaźnią auto Włochów jechało dziom obcięcie z Bushem, nie ma rady i musi pobardzo szybko i nie reliny kolejki lidzielać te nastroje. Stosunki między agowało na sygnały ani nowej w roku krajami niebezpiecznie trzeszczą. strzały ostrzegawcze 1998 przez Władze wojskowe USA w Irażołnierzy USA. Agent, nisko lecący ku zaaprobowały misję uwolnienia który przeżył, stwiermyśliwiec Giuliany Sgreny i były świadome dza, że jechał nie szybamerykański przybycia ekipy z Rzymu – oświadciej niż 40 km/godz., bo i w konsekwenczył 9 marca Berlusconi. Podkrepadał deszcz i musiał cji – śmierć 20 ślił, że jego rząd jest zdeterminoomijać betonowe zapo- George Casey osób. Amerywany domagać się od USA prawry. W pewnym momenkanie uniewindziwej wersji tego, co zaszło: „Tylcie, bez ostrzeżenia, samochód zonili załogę samolotu. Powtórka tego ko pełne przyznanie się do winy za stał oświetlony reflektorem i w tym samego nie zostanie obecnie przyjęspowodowanie tego irracjonalnego samym momencie rozległy się strzata do wiadomości. dla nas ataku ukoi gniew społeczeńły. Trwało to około 15 sekund. stwa włoskiego”. TOMASZ WISZEWSKI
ush II sprawił sobie świeżego ambasadora przy ONZ – Johna Boltona. „Nie ma czegoś takiego jak Organizacja Narodów Zjednoczonych – objawił przyszły ambasador przy ONZ w swoim wystąpieniu w roku 1994. – Jest międzynarodowa społeczność, która okazjonalnie daje się prowadzić jedynej autentycznej sile na świecie, jaką są Stany Zjednoczone. Gdyby z budynku sekretariatu ONZ w Nowym Jorku ubyło 10 pięter, nie byłoby żadnej różnicy”. Dziś brzmi to niemal jak wyrzut pod adresem Mohammeda Atty’ego, szefa terrorystów od World Trade Center, i jego kolegów. Coś się Boltonowi wypsnęło? Zaćmienie jakieś chwilowe? Dałby Bóg. ONZ jest według niego „niespójną zbitką instytucji rozrastających się przez lata jak rafa koralowa”. Nie wiadomo, czy ambasador Bolton nawiąże z miejsca serdeczne stosunki ze swymi kolegami z innych krajów oraz członkami władz ONZ: po prawdzie, nie ma o nich dobrego mniemania. Szczególną awersję żywi do szefa komisji nadzorującej przestrzeganie praw ludzkich, bo postrzega go jako „biurokratę i łajdaka, którego działania stanowią groźbę, ignorowaną przez nas na własne ryzyko”. W ogóle sama koncepcja prawa międzynarodowego jest dla Boltona nie do przyjęcia: „Jest wielkim
B
naszym błędem uznawanie ważności prawa międzynarodowego, nawet jeśli na krótką metę wydaje się to w naszym interesie. W dłuższej perspektywie jednak ci, którzy sądzą, że prawo takie coś znaczy, nakładają na USA ograniczenia”. Bolton musi jeszcze zostać zatwierdzony przez Kongres USA. Demokraci zbierają jego smakowite wypowiedzi jako amunicję do pytań, które padną podczas przesłuchań kandydata. Nazywają Boltona „granatem, który Bush chce rzucić w ONZ”. Ale nie ma złudzeń: Bolton zostanie zatwierdzony przez większość republikańJohn Bolton ską w obu izbach. Tak jak – mimo wielu niewygodnych pytań – zatwierdzono na ministra sprawiedliwości Alberto Gonzalesa – faceta, który uprawomocniał użycie tortur – oraz Condoleezzę Rice na ministra spraw zagranicznych, choć była główną tubą judzącą do ataku na Irak, a czołowych partnerów USA w Europie rozstawiała po kątach, zapowiadając, komu Ameryka wybaczy niesubordynację, a kto zostanie ukarany. Zaraz po inauguracji ostatniej kadencji Busha na łamach „Gazety Wyborczej” ekspert Edward Luttwak obwieścił: „Teraz Bush spróbuje skręcać w stronę centrum”. Najwidoczniej postanowił zrobić objazd przez prawicowe peryferia. JOHN FREEMAN
Granatem w ONZ
13
Cela dla Blaira? nwazja na Irak była nielegalna! Opinia ta – wydana przez prokuratora generalnego Wielkiej Brytanii lorda Goldsmitha na kilka dni przed atakiem – dotarła do społeczeństwa dopiero teraz. Dzięki dziennikowi „Guardian”.
I
Na tym się niemiłe dla Anglików niespodzianki nie kończą. Opinia prokuratora została utajniona – dowiedziało się o niej tylko kilku kluczowych ministrów. Jest to sprzeczne z prawem, które stanowi, że opinie prawne prokuratora generalnego muszą być podawane do wiadomości całego rządu. Ale i na tym nie koniec. Oto 17 marca przedstawiono parlamentowi opinię, pochodzącą rzekomo od Goldsmitha, która... nie zawierała żadnych obiekcji prawnych dotyczących agresji na Irak. Sęk w tym, że prokurator generalny stwierdził, iż nie ma z nią nic wspólnego! Dokument powstał prawdopodobnie na Downing Street, w siedzibie premiera. Wielu członków parlamentu, którzy głosowali za udziałem Anglii w wojnie Busha, twierdzi teraz, że gdyby znali opinię Goldsmitha, nigdy by inwazji nie poparli. Elizabeth Windhurst – zastępca doradcy prawnego w ministerstwie spraw zagranicznych – podała się do dymisji, a w liście rezygnacyjnym napisała, że planowany atak na Irak jest „przestępstwem agresji”. Następnego dnia po ujawnieniu sprawy przez „Guardian”
prokurator Goldsmith doznał nagłego olśnienia i przypomniał sobie, że zaraz po pierwszej opinii (wojna nielegalna) zmienił poglądy o 180 stopni (wojna legalna). Może by to przeszło w ZSRR za Stalina, ale jak na współczesną Wielką Brytanię... nici zastosowane do szycia tej historii są chyba za grube. Były minister spraw zagranicznych i lider Izby Gmin Robin Cook, który podał się do dymisji, protestując przeciw agresji na Irak, oświadczył, że sytuacja jest alarmująca: „To, co zostało zaprezentowane parlamentowi jako opinia prokuratora generalnego, było punktem widzenia najbliższych współpracowników premiera”. Po pierwotnej opinii Goldsmitha Blair był na tyle nią zaniepokojony, że utworzył specjalną grupę prawników na wypadek akcji prawnej przed sądem międzynarodowym. Gen. Mike Jackson, dowódca armii brytyjskiej, oświadczył: „Ostatnio spędziłem mnóstwo czasu na Bałkanach, starając się, by Miloszewicz znalazł się za kratami. Nie mam zamiaru skończyć jako jego sąsiad z celi”. PZ
Niesłuszne trupy obotnie nabożeństwo w sali Hotelu Sheraton na przedmieściach Milwaukee dość znacznie odbiegało od tego typu imprez. Jeden z parafian, Terry Ratzmann, otworzył ogień, ale nie taki z kadzidłem...
S
Po wystrzeleniu 22 kul siedmiu wiernych nie żyło, w tym pastor i jego syn, zaś ostatni pocisk posłał Ratzmann w swój zlasowany mózg. Podobno ten technik komputerowy obawiał się, że straci pracę. Poza tym pewnie nie przypadło mu do gustu kazanie. Dzień wcześniej Murzyn, oskarżony o gwałt i prowadzony na rozprawę do sądu w Atlancie, wyrwał się konwojentce, odebrał jej pistolet i sam udał się do sali sądowej, by wykonać wyrok śmierci na sędzim, który miał go skazywać, oraz protokolantce. Uciekł, porwawszy samochód i zabiwszy policjanta, a potem jeszcze jednego człowieka. Zatrzymano go (poddał się bez walki) nazajutrz w mieszkaniu samotnej kobiety, która przez kilka godzin z nim konwersowała, a w końcu zadzwoniła na policję. Telewizje amerykańskie oraz inne media lakonicznie poinformowały o pierwszej zbrodni, ale z niepohamowanym apetytem rzuciły się na drugą, która zdominowała poranne wiadomości – wywiadom i relacjom nie było końca.
Morderstwo Ratzmanna miało konotacje religijne. Samozwańczą egzekucję wykonał podczas nabożeństwa Living Church of God. Jest to wyznanie liczące 6300 wiernych w 40 krajach, a jego podstawowe założenie (od wielu lat...) głosi, że koniec świata jest bliski. W nabożeństwach poucza się wiernych, że nie opłaca się już kupować domów i lepiej je wynajmować, rozwody są zakazane, szpitale są nic nie warte, bo najlepiej leczy wiara, a służby wojskowej czy innego zaangażowania w sprawy doczesności trzeba unikać. O ile czarny przestępca nadaje się na temat kryminału z życia, to już sprawy związane z religią i kościołami lepiej w USA zostawić w spokoju, bo publika – np. z kościołów głoszących podobne teorie – może być dotknięta. Dwa lata temu FBI wykryło faceta, który miał w domu cały arsenał – fabryczkę bomb, literaturę nauczającą, kogo za co nienawidzić, oraz plany terrorystycznych ataków. Były minister sprawiedliwości Ashcroft (zielonoświątkowiec) nigdy nie pochwalił się tym sukcesem w wojnie z terrorem... TN
14
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
TAK DRZEWIEJ BYWAŁO
„Solemnitas Solemnitatum”, czyli uroczystość uroczystości – tak w VI wieku papież Grzegorz Wielki nazwał Wielkanoc. To obce święto podkreśla naszą gościnność, serdeczność i narodowy charakter. Zwyczaje związane z obchodem Wielkanocy rozpoczynają się od niedzieli palmowej, dawniej zwanej jeszcze wierzbną lub kwietną. Wybitny polski poeta Władysław Syrokomla (1823–1862) tak opisuje to święto w wierszu pt. „Dni pokuty i Zmartwychwstania”: Otóż Wierzbna, otóż Kwietna zawitała nam Niedziela. Do świątyni gronem wszystkiem Idą młodzi, idą starzy, Różdżkę wierzby z młodym listkiem Niosą święcić do ołtarzy...
dla brzęku (na pamiątkę trzydziestu srebrników), na cmentarzu przed kościołem chłostała Judasza kijami, sieczono go drewnianymi pałaszami, wśród wrzawy i śmiechu zebranego ludu włóczono Judasza po ulicach, wkładano na taczki, wieziono na plebanię, do gospody. Na koniec topiono lub palono”. Często zdarzało się, że rozhukani parobkowie napadali na Żydów. Ks. Jędrzej Kitowicz („Opis obyczajów za panowania Augusta III) dość delikatnie opisuje to rozwydrzenie młodzieńców: „Jeżeli Żyd
Anioł na druciku Święty Jan, opisując wjazd Chrystusa do Jerozolimy (na pięć dni przed ukrzyżowaniem), wspomina, że lud wita go gałązkami palmowymi: „Dnia następnego zaś ludzie, którzy wielkim tłumem przybyli na święto, usłyszawszy, że Jezus zbliża się do Jerozolimy, pobrali gałązki palmowe i wybiegli Mu naprzeciw, wołając: Hosanna...” (J 12. 12–13). Jak pisze Hanna Szymanderska („Polskie tradycje świąteczne”), to jedno zdanie ewangelisty dało początek zwyczajowi znanemu pod nazwą niedziela palmowa, przystrajaniu wierzbowych gałązek, święceniu palm, połykaniu pączków (inaczej: bazie, kotki), co miało zapobiegać chorobom gardła, suchotom i wszelkim bólom.
Wielka Środa Skończyły się już wielkanocne rekolekcje, parafianie wyspowiadali się i każdego dnia w Wielkim Tygodniu mogą przystępować do komunii. Dla naszych przodków Wielka Środa była dniem, w którym chłopi wychodzili na pola, kropili ziemię święconą wodą, aby przyniosła dobry plon. W tym dniu Polacy ostro pościli, wystrzegając się wszelkiego jadła na znak tego, że Chrystus „za grzechy nasze był od Judasza wtenczas zaprzedany”. Wcześniej przygotowane kukły Judasza – podobne do marzanny – były topione lub palone, a Zygmunt Gloger tak to opisuje: „Gromada chłopców, zrobiwszy sobie Judasza ze słomy, przybranego w szaty czarne podarte, trzymającego kaletę w ręku napełnioną szkłem tłuczonym
jaki niewiadomy tej ceremonii nawinął się im, porzuciwszy zmyślonego Judasza – prawdziwego Judę tak długo i szczerze kijami obkładali, póki się do jakiegoś domu nie salwował”.
Wielki Czwartek zwany też cierniowym. Wprawdzie liturgię Wielkiego Czwartku ustanowił Kościół, ale w czasach prasłowiańskich, w tym właśnie dniu, który ongiś miał nazwę Wielkanoc, oddawano cześć umarłym. Mało się wie o tym, że dla Słowian był to dzień zaduszny. Jeszcze w XVIII w. obchodzono Wielki Czwartek jako Wielkanoc umarłych – pozostałość po pogańskich wierzeniach – a jednocześnie, co oczywiste, jako święto katolickie. W katedrach biskupi święcą w tym dniu oleje, potrzebne przy udzielaniu sakramentu chrztu, bierzmowania i sakramentu chorych. Po mszy ksiądz obnaża ołtarz. Dawniej zdejmowano wszystko, nawet krzyże i lichtarze. Czyniono tak na pamiątkę obnażenia Jezusa z szat i obmycia Jego ciała. To zwyczaj przywodzący na myśl chwile, kiedy Jezus „wstał od stołu, złożył swe szaty, wziął prześcieradło i przepasał się nim. Potem napełnił naczynie wodą, zaczął umywać uczniom nogi i ocierać je prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13. 4–5). Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty milkną dzwony.
Wielki Piątek Dzień smutku. Chrystus skonał. Dzwony nadal milczą. Zwyczaj strojenia grobu Chrystusa przywędrował
do nas z Czech lub z Niemiec i przyjął się błyskawicznie. W innych krajach Europy nie był znany. W ludowych obrzędach ważne miejsce w postnym „rankingu” zajmują śledź i żur. W Wielki Piątek gospodynie „wyrzucały post”, którego symbolem był popiół rozsypywany na polu, po czym garnek, w którym go niesiono, musiał być stłuczony. W całej Polsce odbywał się w tym dniu „pogrzeb śledzia i żuru”. Opisuje to ks. Kitowicz: „W Piątek Wielki wieczorem albo w Sobotę rano drużyna dworska przy małych dworach, uwiązawszy śledzia na długim i grubym powrozie, do którego był nicią cienką przyczepiony, wieszała nad drogą na suchej wierzbie albo innym drzewie, karząc go niby za to, że przez sześć niedziel panował nad mięsem, morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem swoim”. Jajkom zniesionym w tym dniu przypisywano cudowną siłę – podobno nigdy się nie psuły, a rzucone do ognia natychmiast gasiły pożar. W wielu regionach Polski wierzono, że w Wielki Piątek woda w jeziorach i rzekach nabiera uzdrawiających właściwości, a masło robione w tym dniu traktowano jako lekarstwo dla ludzi i zwierząt. Jest to dzień, na którego cześć powstało wiele przysłów, jak na przykład: „Jeśli w Wielki Piątek rosa – ładne będą prosa, a jeśli deszcz kropi – radujcie się chłopi”; „W Wielki Piątek dobry siewu początek”; „W Wielki Piątek jasno – to w stodole ciasno”.
Wielka Sobota Jest to dzień święconego. Gospodynie piekły ciasta, wielkanocne baby z lukrem, a dziewczęta krasiły jajka. Wielkanocne wiosenne święta nie mogły obyć się bez jajek – symbolu życia. Gospodarze dbali o „żywinę” i – jak pisze Mikołaj Rej w swojej „Postylii Pańskiej” – „w sobotę wielką ognia i wody naświęcić, bydło tym kropić i wszytki kąty w domu, to też rzecz pilna”. A jak wyglądało staropolskie święcone naszych praprzodków? Oto fragmenty szesnastowiecznego opisu święconego, które odbyło się u Mikołaja Chroberskiego, krakowskiego rajcy. Mikołaj Pszonka, dworzanin hetmana Tarnowskiego, tak to opisuje w liście do
swej żony Salomei: „Na sześciu misach srebrnych, roboty wspaniałej były mięsiwa wędzone wieprzowe z zad. Na drugich sześciu było dwoje prosiąt okrąglutkich, kiełbasy najmniej po cztery łokcie długie, a dziwnie pachnące i koloru krokoszowego, ciemnego ustrojone rzędami jaj święconych i pisanek pomalowanych w przeróżnej barwie, ale najwięcej na rakowe. Mięsiwo miało cudną powłokę z tłuszczu, w różową barwę wpadającą. Na samym środku stołu stał dziwnie piękny baranek z masła, wielkości naturalnej owieczki. Stało też w gąsiorach, prawda szklanych, wino, ale te gąsiory stały w koszykach srebrnych, wyzłacanych (...). W środku stał Zbawiciel nasz, Pan Jezus Chrystus z chorągiewką, a nad nim unosił się Anioł na druciku”. Tenże anioł na druciku był zawieszony u powały, z ust wychodziły mu słowa „Alleluja”, jakby patronował suto zastawionemu stołowi przygotowanemu na przyjście księdza z kropidłem i wodą święconą. Wielką Sobotę kończyła rezurekcja – od łacińskiego słowa resurrectio – zmartwychwstanie. Wracając z rezurekcji do domu, pozdrawiano się słowami: „Chrystus zmartwychwstał!”, na co odpowiedzią było: „Prawdziwie zmartwychwstał!”. Niegdyś rezurekcyjne dzwony zwoływały ludzi na nabożeństwo w Wielką Sobotę o godz. 12 w nocy. „Od czasów stanisławowowskich uroczystość Zmartwychwstania przeniesiono na niedzielny świt, a dzwonom wtórowały armaty, moździerze, strzelby i pistolety, a całe pospólstwo strzelało z kluczów, dubeltówek, z krocic i był huk taki, ze zwalił się pułap w domie pewnego mieszczanina” – podaje Szymanderska, cytując Juliusza Słowackiego „Święcone”.
Wielka Niedziela I tak po czterdziestodniowym Wielkim Poście następowało wielkie obżarstwo. Czekając na ten dzień, śpiewano: Dobre placki przekładane i kiełbasy nadziewane, Daj mi Chryste zażyć tego, Daj doczekać święconego. Jak pisze Janota („Lud i jego zwyczaje”) – chłopskie śniadanie również nie grzeszyło umiarem: „Po mszy rannej pożywają święcone. Nasamprzód jedzą po kawałeczku jaja, potem po kawałku chleba z masłem, wreszcie cielęcinę pieczoną, słoninę, kiełbasę, jaja, wszystko zmieszane z chrzanem. Na obiad rosół i mięso”. Śniadanie wielkanocne zaczynało się od dzielenia się jajkiem, potem święcony chrzan do każdej wędliny, mięsiwa, trunki, ciasta, babki wielkanocne, strucle, a to niekończące się wielkie żarcie trwało do późnych godzin nocnych. Jak pisze Dembińska („Konsumpcja żywnościowa w Polsce średniowiecznej”, 1963 r.): „Na dworze królewskim za
czasów Władysława Jagiełły do wypiekania wielkanocnych strucli z serem zużywano 800 jaj, worek z białej mąki i 3 kopy serów”. Symbolem tych świąt są między innymi jajko i chrzan. Jajko jako symbol życia, wiosennego budzenia się przyrody, ukrytych sił witalnych, wielkich możliwości rozrodczych. A dlaczego chrzan do niedawna zwany krzanem? Chłopski poeta Walski w XIX wieku tak to wyjaśnił: Na ostatku baszcu, krzan w nim nadrobiony, bo Jezus na krzyżu żółciom był pojony, Krzem i żółć jeden smak równy ma To na te pamiotkę jeść go nam kazajo...
Lany poniedziałek To dzień harców i swawoli, słynny z oblewania się wodą. Różne nazwy nadawano temu zwyczajowi: św. Lejek, Oblewanka, Lejek, Meus, Emaus, wreszcie śmigus-dyngus. Ewa Ferenc wyjaśnia, że chodziło tu o akt oczyszczenia i wzmocnienia sił rozrodczych. Ziemia rodzi tylko wtedy, gdy nie brak jej wody, gdy padają deszcze. Bez wody pozostaje bezpłodna. Inni wywodzą ten zwyczaj z Jerozolimy, „gdzie schodzących się i rozmawiających o zmartwychwstaniu Chrystusowem Żydzi wodą z okien oblewali dla rozpędzenia kupy i przytłumienia takowych powieści” (Jędrzej Kitowicz). Samo oblewanie pochodzi z czasów pogańskich, kiedy to wierzono w uzdrawiającą moc wody, a Kościół usankcjonował i przejął ten starosłowiański zwyczaj. W dzienniku podróży po Polsce pod datą 16 kwietnia 1661 roku Jan Faggiuolli zanotował: „W dzisiejszy dzień wielkanocny starodawnym kraju tego zwyczajem jest, iż mężczyźni sprawiają tak zwany dyngus kobietom, skraplając je wodą, a to szczególnie się dzieje między kochankami”. Owo „skraplanie” – jak pisze Ferenc – polegało i na tym, że „młodzież nie miarkowała i z cebrzykami czekała na panny, przycupnąwszy za płotem. A niechby która młódka wpadła w ich ręce. Biada jej, a oni jej nie darowali póki nie zmoczyli do ostatniej suchej nitki. Wrzucili do stawu albo zepchnęli z wysokiego brzegu do rzeki. Po takim śmigusie rodzona matka nie poznała niebogi”. Jak widać, niewiele się przez 350 lat zmieniło. ZOSIA WITKOWSKA
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
HEDONIŚCI CZY SŁUDZY SZATANA
Rzymscy papieże (18) Jan Paweł II zamierza beatyfikować Piusa XII – papieża Hitlera. Cały normalny świat jest zgorszony, a historycy pukają się w głowę. Nawet katolicy nie chcą modlić się do człowieka, który udawał w czasie wojny, że nie wie, co to Auschwitz, obozy zagłady, eksterminacja Żydów, zbrodnie wojenne. Ba, wręcz popierał i błogosławił hitlerowskich oprawców, doprowadził do podpisania z nimi konkordatu w 1933 roku, co pomogło Hitlerowi w przełamaniu izolacji Niemiec i legitymizowało jego faszystowskie rządy. Dowody wskazują, że co najmniej od 1942 roku Watykan miał dokładne informacje o zagładzie Żydów, ale milczał. W sierpniu 1942 r. arcybiskup metropolita greckokatolicki we Lwowie, Andrzej Szeptycki, w liście do Piusa XII szczegółowo opisał masowe morderstwa na miejscowej ludności, szczególnie na Żydach. Papież nabrał wody w usta. Szeptycki był chyba jedynym tak wysokiej rangi duchownym katolickim, który w tej sprawie złożył protest na ręce samego Himmlera. Watykan był bombardowany informacjami z całej Europy, a nawet z Niemiec. Sam biskup Berlina, Konrad von Preysing, już w 1941 kilkakrotnie apelował do Piusa XII, aby ten zaprotestował przeciw akcjom nazistów, szczególnie tym zwróconym
W
przeciw Żydom. Pisał wówczas: „Zarówno katolicy, jak i protestanci pytają mnie, czy Stolica Apostolska mogłaby coś w tej sprawie uczynić, wystąpić z apelem w obronie nieszczęsnych”. Jeszcze 6 marca 1943 roku von Preysing błagał papieża o uratowanie grupy berlińskich Żydów przewidzianych do wywózki. I chociaż proszono papieża z wielu stron, ten nie ugiął się i – jak donosił do Berlina ambasador III Rzeszy w Watykanie Ernst von Weizsäcker – „papież nie dał się skłonić do jakiejkolwiek demonstracyjnej wypowiedzi przeciwko wywózce Żydów”. W 1958 roku, już po śmierci papieża, jeden z najbardziej znanych katolickich literatów, Francois Mauriac, który podczas wojny brał czynny udział we francuskim ruchu oporu, pisał: „Nieraz pełni nadziei oczekiwaliśmy z ust Piusa XII słów, które nigdy nie zostały wypowiedziane” (wypowiedź tę zacytował Tadeusz Breza w „Spiżowej bramie”). Ale cóż się dziwić, skoro „Pius XII żywi przyjazne uczucia dla Rzeszy. Niczego nie życzy Führerowi z większym utęsknieniem aniżeli zwycięstwa”. Tak właśnie mówi deklaracja nuncjuszów papieskich w Madrycie i w państwie Vichy.
brew temu, co niektórzy sugerują, Biblia i chrześcijaństwo nie przyjęły perspektywy reinkarnacjonistycznej. Czas w Biblii pojmowany jest nie w sposób cykliczny, lecz historyczny (linearny). Zarówno dla ST, jak i NT czas zaczyna się w momencie stworzenia świata, a kończy wraz z eschatonem (końcem czasów). Różnica między judaizmem a chrześcijaństwem polega jedynie na okolicznościach, w jakich nastąpi ów koniec. Judaizm epoki Jezusa postrzegał początek królestwa Mesjasza jako zbieżny z końcem historii. Chrześcijanie wystąpili z czymś uderzająco nowym. Koniec już nastąpił: Mesjasz przyszedł, proroctwa wypełniły się, zbawienie dokonało, a Królestwo Boże rozpoczęło (Dz 2. 16–21). A przecież – drogą paradoksu – świat ma dalej trwać, a koniec dopiero nadejść. Biblia przyjmuje również inną perspektywę człowieka. U jej źródeł tkwi nie dualistyczna, lecz monoteistyczna koncepcja antropologiczna i tzw. kondycjonalizm biblijny (nieśmiertelność warunkowa). W tym ujęciu hebrajska nefesz i jej nowotestamentowy równoważnik – psyche – to dusza przemijająca i śmiertelna, a szansa na życie po śmierci tkwi nie w przyrodzonej właściwości duszy, lecz w obietnicy zmartwychwstania umarłych (anastasis nekron) – Hi 10. 9; J 11. 24 n. Życie ludzkie (i zwierzęce) uzależnione jest nie od obecności – jak w tradycji dualistycznej – duszy jako nośnika życia i źródła życia, lecz od ducha
¤¤¤ Po niemieckiej napaści na Polskę, we wrześniu 1939 roku Pius XII przyjął na audiencji polskich uciekinierów i wybełkotał parę słów współczucia, ale najbardziej martwił się, „czy w obliczu klęski polscy synowie i córki Kościoła nie stracą wiary”. Nie omieszkał również poinformować, że „z tajemniczego zrządzenia Opatrzności powołani zostaliśmy do tego, by tu na ziemi być Zastępcą i Namiestnikiem Jezusa
Pius XII
Chrystusa, obrazem tego Boga wcielonego, o którym św. Paweł powiada: »Objawiła się dobrotliwość i ludzkość«”. Zaiste, ludzkie panisko było z papieża i udowodnił to jeszcze nie raz.
(hebr. neszama, ruach; gr. pneuma). Dopóki przebywa on w organizmie, manifestuje się w postaci oddechu, który jest zarazem podstawą wszelkiej aktywności biologiczno-psychicznej. Jedynie duch opuszcza ciało w chwili śmierci. Nie jest on wszakże kontynuacją istoty, w której przebywał, lecz jej tchnieniem – ostatnim oddechem (Koh 12. 7; Ps 104. 29 n; Jk 2. 26; Łk 8. 55; Dz 5. 10; 12. 23). Po-
Zwłaszcza jeśli chodzi o Polskę. Już w 1940 r. wyraził zgodę na odprawianie pasterki nie o północy, lecz już po południu w wigilię Bożego Narodzenia. A to z uwagi na... godzinę policyjną. Nakazał wysłać do polskich parafii dużą ilość tzw. olejów świętych i wina mszalnego, aby msze były odprawiane systematycznie. To była cała papieska pomoc dla okupowanego, udręczonego kraju. Wraz z końcem wojny Pius XII skupił się na wystąpieniach antykoPasqualina
munistycznych oraz pomnażaniu bogactwa. Sam był multimilionerem – podobnie jak jego najbliższa rodzina, o którą zdążył zadbać. Kiedy w roku 1986 odtajniono akta CIA z okresu wojny, okazało się, że Watykan zorganizował akcję ewakuowania wyższych oficerów SS do Ameryki Łacińskiej. W ten sposób znaleźli schronienie najwięksi zbrodniarze, m.in. Barbie, dr Mengele, Pavelić, Strangl, a przede wszystkim słynny Eichmann. W latach 1965–1981 Kościół udostępnił 11 tomów wybranych
w NT anthropos pneumatikos – człowiek odkupiony, który przyjął Ducha Bożego i został przezeń oświecony. Tzw. reinkarnacyjne wątki w Ewangeliach nie są przekonującym dowodem, że ideę tę włączano do prawd wiary chrześcijańskiej. Eliasz – według tradycji biblijnej – wcale nie umarł, a poza tym nie był nieśmiertelny... W Ewangelii Jana napisano, że gdy kapłani
15
dokumentów z okresu pontyfikatu Piusa XII. Akta dobrano wybiórczo i tendencyjnie, aby o nic papieża nie zaczepić. W roku 1999 dokumenty badało sześciu historyków wytypowanych przez Watykan i organizacje żydowskie (trzech katolików i trzech żydów). 26 października 2000 roku badacze zwrócili się do Watykanu o ujawnienie całej prawdy dotyczącej wojennego pontyfikatu Piusa XII. Wstępny raport historyków zawierał 47 pytań skierowanych do JPII w tej właśnie sprawie. Członkowie komisji nie otrzymali satysfakcjonującej odpowiedzi i w związku z tym przerwano prace nad raportem. Zakonnica Pasqualina, przyjaciółka Piusa XII, opowiedziała podczas procesu beatyfikacyjnego, że w trakcie kampanii w Związku Radzieckim papież razem z nią spędzał długie nocne godziny na gorących modlitwach za zwycięstwo Führera i pomyślność walczących żołnierzy Wehrmachtu! Blisko 90-letnia Pasqualina udzieliła wywiadu amerykańskiemu dziennikarzowi Paulowi Murphy’emu i potwierdziła opinię o wielkiej sympatii Piusa XII do hitlerowskich Niemiec. Ale wracajmy do naszego bohatera: Pius XII pod koniec swego pontyfikatu miał już wyraźne psychiczne odchyły. Pomiatał kardynałami, ubliżał im, kazał wyższym duchownym całować się w stopę, na zakończenie audiencji wychodzić z jego gabinetu przodem do niego, tyłem do drzwi, tak aby nikt nie mógł być zwrócony plecami do „zastępcy” Chrystusa na ziemi. Cóż, łatwo jest zostać katolickim świętym. Cdn. ANDRZEJ RODAN
Ojcowie Kościoła polemizowali z poglądami o wiecznych powrotach świata i reinkarnacji dusz. Należał do nich również Orygenes. To prawda, że był pod wpływem Platona i głosił preegzystencję dusz, które przed przyjęciem ciała przebywały w wyższym świecie lub w myśli Boga. Jednak tak naprawdę miał na myśli wejście duszy w ciało tylko jeden raz. Chociaż w swoich tekstach nawiązywał do ję-
Reinkarnacja czy zmartwychwstanie (cz. 2) nieważ warunkuje życie, może być utożsamiany w Biblii z samym życiem (Łk 23. 46). Na określenie zmarłego ST używa sformułowania nefesz met („martwa dusza”) – Lb 6. 6. W listach ap. Pawła wyeksponowany został dualizm inny niż dusza–ciało (notabene – jedyny czytelny dualizm antropologiczny w teologii NT): „człowiek zmysłowy” (anthropos psychikos) i „człowiek duchowy” (anthropos pneumatikos). Ten pierwszy to człowiek w stanie zepsucia, pozbawiony Bożego obrazu – człowiek, którego postępowanie określa psyche, rozumiana tutaj jako niższa, tzn. biologiczno-zmysłowa siła życiowa. Główne cechy człowieka zmysłowego (określanego też „człowiekiem cielesnym” oraz „starym człowiekiem”) to nieposłuszeństwo wobec Prawa Bożego i pożądliwość. Jego antytypem jest
i lewici przyszli do Jana Chrzciciela z pytaniem, czy jest Eliaszem, ten zaprzeczył (J 1. 21). To samo można powiedzieć o tożsamości Jezusa. Nie potwierdził on sugestii, ze wcieliła się weń któraś z wielkich postaci historycznych. Z kolei nowe narodziny w NT łączą się nie z zamianą ciała przez duszę, lecz z przemianą duchową (metanoją), dzięki której człowiek staje się pneumatikos. Pytanie uczniów Jezusa o przyczynę ślepoty od urodzenia pewnego człowieka wydaje się przysparzać najwięcej wątpliwości. Jednak odpowiedź Jezusa: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego (…)” – nie wiąże zła, które dotknęło ciało, z uprzednio wyrządzonym złem moralnym. Pytanie to dowodzi natomiast, że w epoce rzymskiej idea reinkarnacji duszy była dobrze znana i brana pod uwagę w rozwiązaniu zagadki cierpienia.
zyka reinkarnacjonizmu, samą ideę uważał „za obcą Kościołowi Bożemu, która nie została przekazana przez apostołów i w Piśmie Św. nigdzie się nie pojawia” (Orygenes, Komentarz do Ewangelii św. Mateusza, 611). Prawdą jest, że św. Grzegorz z Nyssy i św. Hieronim zarzucili mu ten „błąd”. Istotne jest wszakże to, co mówił na ten temat sam Orygenes, który skarżył się, że częstokroć fałszowano przebieg dysput, w których uczestniczył, lub publikowano przebieg takich, podczas których jego wcale nie było. Z poglądów zawartych w tych zafałszowanych dokumentach musiał tłumaczyć się nawet przed papieżem Fabianem. Bezzasadność oskarżeń Orygenesa o jego wiarę w wędrówkę dusz wykazał św. Pamfil z Cezarei, a także Rufin z Akwilei. ARTUR CECUŁA
16
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
CZUCIE I WIARA
Ukrzyżuj! Swoją największą walkę Jezus stoczył w Getsemane, zanim motłoch przyszedł Go związać i zabrać do arcykapłana. Gdy uporał się z bólem odrzucenia, lękiem i grozą zła, które miało za chwilę Go dotknąć, stanął naprzeciw tępego tłumu gotów wypić kielich goryczy. Ceną było życie człowieka. Również tego, który będzie zaraz pluć na Niego, szydzić, biczować, wbijać gwoździe... Jezus zawsze myślał o zbawieniu ludzi, dlatego jeszcze ten
ochotę, słyszymy sumienie... A jednak w końcu robimy swoje. Nasze serca są twarde wobec Boga, mimo dowodów Jego przeogromnej miłości. Odrzucamy Jego wezwanie, choć przecież coś w nas wtedy drży. I tak kamieniejemy zupełnie, aż nie będzie można już odczuć dotyku łaski... – Jak na psa z kijami po mnie przyszliście, a przecież codziennie nauczałem w synagogach – mówił spokojnie Jezus. Ale do uszu napastni-
Oni nie chcieli prawdy, chcieli się jej pozbyć w osobie Jezusa. Podobnie jak później przez całe wieki pozbywano się prawdy w osobie wszystkich „heretyków” i „odstępców”. Duch nienawiści, władzy i przywilejów, duch chciwości, kłamstwa i pychy objawia się w każdym czasie. Również Herod niczego nie usłyszał od Jezusa, na widok którego „bardzo się ucieszył (...). Zasypał Go wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział” (Łk 23. 8–9). Nie bronił się, nie prostował kłamstw. Czyżby nie zależało Mu na prawdzie, na świadectwie? Nie przed Herodem, który „spodziewał się, że zobaczy jakiś znak zdziałany przez Niego”. Za-
Bohater „Procesu” Kafki, Józef K., został aresztowany, skazany i stracony na podstawie zarzutów, których nigdy mu wyraźnie nie przedstawiono. Jednak daleko tej historii do absurdalności i niesprawiedliwości procesu Jezusa. Ten „przewód sądowy” był całkowitą farsą. Pokazał, do czego są zdolni ludzie – nawet w obliczu bezwarunkowej miłości. ostatni raz postanowił dać szansę swoim napastnikom. Gdy zapytali o Jezusa, odpowiedział: „Jam jest” (zob. J 18. 2–9). Przerażony tłum upadł na twarz, słysząc imię wielkiego Boga Izraela. Te same słowa wypowiedziane wcześniej do żydowskich przywódców: „Pierwej niż Abraham był, Jam jest” (J 8. 58) zostały wówczas odebrane jak bluźnierstwo, dlatego porwano kamienie, by zabić Chrystusa. Jednak teraz te same słowa zmusiły ludzi do pokłonu. Było coś w Jezusie, co kazało Mu oddać chwałę. Zapewne nie tylko tytuł Jahwe z gorejącego krzaka (zob. Wj 3. 11–14). Dostojny, godny, może jaśniejący... Cokolwiek by to było, zostało dobrze zrozumiane. Mordercy się zawahali. Na ziemię padli nie tylko żołnierze, ale i kapłani, a nawet Judasz. Posługując się tym wyrażeniem, Jezus dał do zrozumienia swym wrogom, kim jest. Pokazał też, że dobrowolnie daje się pojmać. Jednak nienawiść zagłuszyła refleksję, więc gdy słowa umilkły, a blask nieco przygasł, tłum ponownie nabrał odwagi i rzucił się na Jezusa. Jak często przypominamy tych ludzi! Przerażeni na chwilę „karą Bożą”, zdjęci lękiem przed konsekwencjami czynów, na które mamy
ków nie docierały już żadne wyrzuty. Nienawiść jest irracjonalna, zmienia umysł, serce spowija nieczułością. W pewnym momencie staje się nieodwracalna. Oni przeszli swoją granicę. Nic nie mogło ich powstrzymać i zawrócić. Oni już dokonali zbrodni. Tkany misternie od 3 lat plan wszedł w fazę realizacji. To było jak nagły przypływ adrenaliny. Ale jak udowodnić winę? Nawet 6 procesów za- El fundowanych Jezusowi nie mogło tu pomóc. Annasz, Kajfasz, sanhedryn, Piłat, Herod i znów Piłat. Bez winy, przy fałszywych świadkach, dla świętego spokoju, dla zachowania wpływów. Jezus się nie bronił. Większą część procesu milczał. Dlaczego? „Jeśli wam powiem, nie uwierzycie mi” (Łk 22. 67) – oto tajemnica powściągliwości Chrystusa. Słowa życia są dla ludzi, którzy nimi nie gardzą. Kapłani pytali Jezusa, kim jest, nie dla poznania prawdy, lecz dla oskarżenia Go. Jeśli ktoś nie chce poznać prawdy, to nikt, nawet Bóg, nie jest w stanie go do tego zmusić. Tu wszystko było już ukartowane, włącznie z wyrokiem. Nie prawda była istotna, ale każde kłamstwo, które pomogłoby skazać oskarżonego.
azywał się Menechem Scheerson, a w chwili jego śmierci w 1994 ro ku wielu Żydów było przekonanych, że ich 92-lletni duchowy przywódca był dłu go oczekiwanym Mesjaszem. Sam twierdził, że pochodził z rodu Dawida, a przecież taki sprawiedliwy człowiek z pewnością nie kłamał. Jego fizyczne cierpienia miały być wypełnieniem proroctwa z 53. rozdziału Księgi Izajasza, a rurki wprowadzone w żyły w jego ciele miały być spełnieniem przepowiedni, że jego ręce i nogi zostaną przebite. Teraz czekali tylko na jego zmartwychwstanie. Ale na próżno – rabin Scheerson nadal spoczywa w spokoju. Tak jak mnóstwo innych mesjaszów,
N
Greco – „Droga Krzyżowa”
tem po pierwsze, Jezus nie zaspokaja próżnej ciekawości. Nie czyni spektakularnych cudów dla gapiów, których serca są nieczułe. Wiara nie może brać się z cudów, zjawisk nadprzyrodzonych. Musi być zasadzona głęboko w tęsknocie dobra. Wtedy Bóg może się objawić. Po drugie, każdy ma swój czas przyjęcia prawdy. Gdy ją odrzuci, pozostaje w ciemności. Czas Heroda się skończył, gdy dokonał mordu na Janie Chrzcicielu. Zabił głos sumienia, stając się niemal demonem – pustym, krwiożerczym, niezaspokojonym w żądzach. Po trzecie, Jezus nie ratowałby życia poprzez cuda i robienie wrażenia na innych. Nie taka była motywacja Zbawiciela, gdy cuda czynił. Zresztą najczęściej
którzy pojawiali się i znikali, znacząc karty żydowskich kronik. Lew Tołstoj w swojej powieści „Wojna i pokój” opisał wiele arystokratycznych rodów rosyjskich z początku XIX wieku. Cała fabu-
prosił o zachowanie tego w tajemnicy. Nie, to nie jest dobra metoda na pozyskanie ludzi. Ich żądz – owszem, ale nie serc. Przecież i na pustyni mógł wyżywić się chlebem z kamieni... Jezus wiedział, że Jego uczniowie nie będą mieli takich możliwości, więc i sam był do końca człowiekiem, dając przykład godności i miłości. Piłat. On był wyjątkiem. Jako jedyny spośród „sędziów” mógł rozmawiać z Jezusem. A przecież znany był z okrucieństwa jako człowiek bez sumienia, prokurator skazujący ludzi bez ustalenia winy. Jednak musiało w nim być coś, co umożliwiło Jezusowi przedłożenie oferty zbawienia. Jakaś cząstka uczciwości kazała Piłatowi rozpatrzyć zarzuty i sytuację skazańca. Jeszcze nigdy nie stanął przed nim człowiek, który niewinność miał wymalowaną na twarzy. To nie był złoczyńca. Piłat szybko prześwietlił spisek kapłanów. Coś działo się z jego sercem, bo za wszelką cenę chciał uratować Jezusa. „Nie znajduje w Nim winy”, więc odsyła do Heroda w nadziei, że ten załatwi „problem”, potem próbuje zadowolić żądania kapłanów biczowaniem skazańca (zazwyczaj poprzestawano na tej karze), w końcu stawia przed tłumem owego „ecce homo” obok Barabasza, sądząc, że wybierając między czystym obliczem a zwierzęcą pogardą, ludzie się nie pomylą. I... przegrywa swą naiwnością, że uda mu się wyślizgnąć od osobistej decyzji. Bo kto staje przed Chrystusem, musi pójść za Nim lub przeciw Niemu. „Kim jesteś? – woła zlękniony Piłat. – Prawdą? A co to jest prawda?”. I broni się przed Bogiem, przeczuwając, że może to zmienić całe jego życie. Życie, które tak lubi – zaszczyty, władzę, „dobre” towarzystwo, dostatek. I światło gaśnie. Chrystus dał mu szansę. Wielką, jakiej nie mieli inni. I jeszcze ten sen żony, ten list: „Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dziś we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu” (Mt 27. 19). Co widziała Klaudia, która – według tradycji – stała się później chrześcijanką? Krzyż? Niebo? Ciemności? A potem tron Boży i chwałę powracającego Chrystusa? Ona wiedziała, że mąż podpisuje wyrok na siebie, a nie tylko na Jezusa. Ale ponad słowami
szalony, by nie zaprzestać opowiadania o czymś, co jest kłamstwem. Czy ktokolwiek oddałby życie za głoszenie nieprawdy? Wobec takiego dylematu stają ci, którzy zaprzeczają autentyczności zmartwychwsta-
Zmartwychwstał! ła została wymyślona. Załóżmy, że Tołstoj utrzymywałby, iż postacie z jego książki oraz ich przeżycia to czysta prawda. Załóżmy, że władze zabroniłyby mu pod karą śmierci szerzenia takich twierdzeń. Tołstoj musiałby być
nia Jezusa. Dlaczego pisarze Biblii mieliby sfabrykować tę historię? Głosząc ją, nie stali się przecież zamożni, lubiani, szanowani. Przeciwnie – spotykali się z odrzuceniem, prześladowaniami, torturami, uwięzieniem,
Jezusa i żony w uszach Piłata brzmiał krzyk kapłanów: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara” (J 19. 12). Na to nie mógł sobie pozwolić. Stracić stanowisko! Decyzja została podjęta. Jeszcze tylko „umył ręce” – jakby w ostatnim geście rozpaczy człowieka przypartego do muru, który poświęca zasady dla uniknięcia strat. Jak często jesteś Piłatem? Ile razy zagłuszasz krzyk sumienia brudną korzyścią? Jaka jest twoja etyka? Zależna od zysku? To popatrz, jak skończył Piłat: mimo swego „poświęcenia” wkrótce został wyrzucony z urzędu i zesłany na banicję – tam, nękany wyrzutami sumienia, popełnił samobójstwo. Ale może ty już nawet sumienia nie masz? Może jesteś raczej Herodem? Chętnie popatrzysz na Jezusa. Niech ci Go pokażą, opowiedzą o Nim, a i pośmiać się będzie można – co za widowisko! A może masz serce kapłana? Z prawdą na krzyż! Masz swoją „prawdę”, która ci suto płaci – poważaniem wokół. Chętnie nosisz koronę Jezusa, ale krzyż... Należysz do tych, którzy obnoszą swoją religijność, „lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach”, a „wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać” (Mt 23. 6, 5). Tradycja i zaszczyty – to twój chleb powszedni. I niech Chrystus Biblii nie mąci twego spokoju. On nie jest prawdziwy. Farsa sądowa się skończyła. Ale zanim „wykonało się” na wzgórzu Golgoty, Jezus musiał jeszcze przejść przez hańbę urągania. Zresztą – do dziś nic się nie zmieniło. Iluż ludzi, którzy niewiele rozumieją, wciąż drwi z Niego? Przez 2 tysiące lat Chrystus słyszy te same kpiny i tak samo cierpliwie powtarza: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23. 34). Tam, na Golgocie, szydząc, wołali: „Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi” (Łk 23. 35). Nie zdawali sobie sprawy z tego, że nieświadomie wykrzykują najgłębszą prawdę: Jezus ratował innych, ale nie mógł ratować siebie. Nie mógł tego zrobić jednocześnie! Inaczej świat byłby zgubiony. Nie byłoby ciebie i mnie. Nie byłoby urągających, wiecznych prześmiewców, którzy – domagając się tolerancji – nigdy nie okazują jej względem innych. PAULINA STAROŚCIK
a nawet śmiercią. Po co mieliby się narażać na to wszystko dla zmyślonej historii? Za swego życia Jezus wielokrotnie mówił o czekającym Go ukrzyżowaniu. Ale mówił też o tym, co będzie potem – o swym zmartwychwstaniu (zob. Mt 12. 38–40; 17. 22–23; 20. 19). W normalnych warunkach jak najbardziej na miejscu byłaby odrobina sceptycyzmu wobec osoby, która zapowiada swoją śmierć i powstanie z grobu po trzech dniach, ale z Jezusem nic nie było normalne. Przecież uczniowie widzieli potężne objawienie Jego mocy, gdy przywracał życie umarłym. „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” – tłumaczył przyjaciołom (J 11. 25). A po swym zmartwychwstaniu wielokrotnie ukazywał się
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r. Najwięcej biblijnych sprzeczności wydaje się zawierać relacja o zmartwychwstaniu Chrystusa. Niejasności dotyczą zarówno pory przyjścia kobiet do grobu, ich liczby, aniołów, jak i reakcji niewiast na pusty grób. Na pierwszy rzut oka ewangeliści sobie przeczą.
(Łk 23. 54–56). Otóż tak, gdyż na ich zakup był czas zarówno przed nastaniem sabatu w piątek (skoro Józef z Arymatei zdążył jeszcze wtedy zakupić całun), a także po sabacie, gdyż sabat kończył się o zmierzchu w sobotę. To zaś, że niewiasty przygotowały „wonności i olejki” przed sabatem, nie wyklucza tego, że dodatkowo nabyły „wonności” po sabacie. Po pierwsze, nie musiały to być dokładnie te same niewiasty, bo choć obie relacje wymieniają Marię Magdalenę i Marię Jakubową, to w pierwszym przypadku występuje z nimi Salome, o której Łukasz nie wspomina, a w drugim Joanna,
CZUCIE I WIARA Przejdźmy teraz do tego niedzielnego poranka, kiedy kobiety udały się do grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Czy była jeszcze noc, czy wczesny poranek, gdy Maria przybyła do grobu? Kobiety te mieszkały w różnych miejscach. Maria Magdalena pochodziła z Betanii, a więc miała 2 km drogi. Jeśli umówiła się z nimi przy grobie o świcie, to musiała wyjść z domu, gdy jeszcze było ciemno, jak napisał Jan, zwłaszcza że użył czasownika, który może znaczyć „udaje się”. Tak więc podany przez niego czas – „gdy jeszcze było ciemno” – odnosił się do jej wyjścia i podróży, a nie do przybycia na miejsce (J 20. 1).
grobu, niosąc wonności, które przygotowały” (Łk 24. 1). Czy w pustym grobie Jezusa był jeden anioł, czy dwóch? Prawdziwa sprzeczność istniałaby, gdyby Mateusz napisał, że nie było dwóch aniołów. Pisząc, że był jeden, nie zaprzeczył Łukaszowi czy Janowi. Skoro było dwóch aniołów, to był także i jeden, który być może się jakoś wyróżniał. Apostoł Jan koncentruje się na Marii Magdalenie, ale nie zaprzecza pozostałym ewangelistom. Napisał, że Maria, widząc odwalony kamień, od razu pobiegła po Piotra i Jana, mówiąc: „Wzięli Pana z grobu i nie wie-
Kłopotliwe zmartwychwstanie Sprawozdanie z ewangelii według Jana rozpoczyna się w niedzielę, gdy jeszcze było ciemno (J 20. 1). Maria Magdalena przyszła do grobu, ale gdy zobaczyła odsunięty kamień, pobiegła po Piotra i Jana (J 20. 2). Pozostali ewangeliści podają zaś, że Maria Magdalena przybyła do grobu z innymi kobietami wczesnym rankiem, gdy było już jasno (Mk 16. 2; Mt 28. 1). Niewiasty w pustym grobowcu zobaczyły aniołów: według Mateusza, jednego, który wcześniej odwalił głaz (Mt 28. 2, 5), według Marka, młodzieńca w białej szacie (Mk 16. 5), a według Łukasza, dwóch aniołów w jaśniejących szatach (Łk 24. 4). Jan mówi o dwóch aniołach, ale pisząc o spotkaniu z nimi, wymienia samą Marię Magdalenę (J 20. 12). Łukasz napisał, że niewiasty zaniosły apostołom słowa aniołów (Łk 24. 4–9), co potwierdził Mateusz (Mt 28. 5–8), natomiast Marek podał, że „uciekły od grobu, ogarnął je bowiem lęk i zdumienie, i nic nikomu nie mówiły, bo się bały” (Mk 16. 8). Zacznijmy od tego, czy można pogodzić ze sobą relację Marka i Łukasza o zakupie wonności przez niewiasty, skoro pierwszy napisał, że nakupiły wonności „po upływie sabatu” (Mk 16. 1), a drugi, że „przygotowały wonności i olejki” przed sabatem
o której z kolei nie wspomina Marek, zwłaszcza że czytamy też o „innych niewiastach” (Łk 24. 10). Po drugie, żydowskie obrzędy pogrzebowe nie ograniczały się do wykorzystywania jednej substancji. Do namaszczenia ciała stosowano maści i olejki, a niezależnie pozostawiano w grobowcu różne wonności, zwykle w formie sproszkowanej, aby dało się odwiedzać grobowiec przez kilka dni po pochówku. Możliwe, że niewiasty, przygotowując wonności i olejki przed sabatem, zauważyły, jakich wonności im jeszcze brakuje i dokupiły je przed niedzielnym porankiem.
uczniom. Najwyraźniej chciał umocnić ich wiarę. I to się udało. Z grupki zniechęconych, rozbitych i wystraszonych ludzi (zob. Mt 26. 56; Mk 14. 50; Łk 24. 17; J 20. 19) stali się prężną społecznością osób silnych duchowo, odważnie opowiadających o Zbawcy Izraela i całego świata. Wiedzieli, że Chrystus zmartwychwstał, bo resztę swego życia poświęcili głoszeniu tej prawdy (zob. 1 Kor 15. 3–6). To nie były mrzonki ani płonne nadzieje. To była pewność! A jednak i wtedy byli tacy, którzy uporczywie głosili, że nie ma zmartwychwstania. Dlatego apostoł Paweł pisał, że „skoro umarli
Czy Maria była sama, jak mogłoby się wydawać z ewangelii Jana? Wygląda na to, że wybrała się w drogę z „drugą Marią”, dlatego u Mateusza czytamy: „O świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria, aby obejrzeć grób” (Mt 28. 1). Czy przyszły razem do grobu, tego nie wiemy, ale jeśli nie, to owa „druga Maria” mogła pójść po maści przygotowane przed sabatem (Łk 23. 56) albo po wonności zakupione w sobotę wieczorem (Mk 16. 1) i przyjść z nimi w towarzystwie innych niewiast, gdyż czytamy, że „wczesnym rankiem przyszły do
nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wiara nasza (...). Jeśli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15. 16–17). Było wielu, którzy nauczali. Wszyscy tworzyli recepty na doczesne wyzwolenie od
my, gdzie Go położyli” (J 20. 2). Liczba mnoga (nie wiemy) potwierdza obecność innych kobiet przy grobie. Po odejściu Marii Magdaleny niewiasty zajrzały do grobu i ogarnął je strach (Mk 16. 6–7). Ujrzały aniołów w ludzkiej postaci (Łk 24. 4–7), od których otrzymały polecenie, aby przywołać apostołów, co też uczyniły (Mt 28. 5–8; Łk 24. 9–10). Marek zaś napisał, że uciekły od grobu „i nic nikomu nie mówiły, bo się bały” (Mk 16. 8). Sprzeczność ta może być pozorna. Kobiety były przejęte bojaźnią, o czym wspomina nie tylko Marek. Jednak podczas gdy on na tym kończy, Mateusz i Łukasz
problemów, a ich zwolennicy dawali początek różnym religiom. Wszyscy poumierali, a ich groby nie są puste. Tylko jeden Nauczyciel pokonał śmierć i wyzwolił od niej tych, którzy potrafią na Nim polegać. Apostołowie nie służyli tylko mędrcowi czy męczennikowi, oni służyli zmartwychwstałemu Zbawicielowi. Prawdziwi chrześcijanie
17
podają, że niewiasty poszły przywołać apostołów. Po takim przeżyciu na pewno potrzebowały nieco czasu, aby ochłonąć, zanim poszły i opowiedziały o wszystkim apostołom (Mt 28. 8; Łk 24. 10; J 20. 18). Piotr i Jan, powiadomieni przez Marię Magdalenę, szybko pobiegli do grobu (J 20. 4), co potwierdza Łukasz (Łk 24. 12), po czym powrócili „do domu” (J 20. 10). Maria przyszła tam za nimi i pozostała przy pustym grobie, płacząc. Kiedy zajrzała do środka, zobaczyła dwóch aniołów w ludzkiej postaci, co potwierdza relacja Marka i Łukasza (Łk 24. 4; Mk 16. 5). Musiała być zapłakana lub mieć opuszczoną głowę, bo początkowo wzięła stojącego w pobliżu Jezusa za ogrodnika, mówiąc: „Panie! Jeśli ty go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezmę” (J 20. 15). Wystarczyło jedno słowo Jezusa, aby Go rozpoznała: „A ona obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: »Rabbuni«, to znaczy Nauczycielu!” (J 20. 16). Wtedy i Maria poszła, aby oznajmić wszystkim uczniom, że widziała zmartwychwstałego Pana (J 20. 18). W sprawozdaniu czterech ewangelistów dotyczącym zmartwychwstania trudno dokładnie określić kolejność wszystkich wydarzeń i zharmonizować wszystkie szczegóły, ale podczas gdy krytycy biblijni wykorzystują różnice między ewangeliami jako argument przeciwko ich wiarygodności, to historycy widzą w nich dowód na ich autentyczność. Niemiecki historyk, Hans Stier, napisał: „To, że źródła omawiające zmartwychwstanie Jezusa zawierają nieścisłości w pewnych szczegółach, jest dla historyka dowodem ich wiarygodności. Gdyby bowiem były wytworem Kościoła czy innej grupy ludzi, wówczas relacja byłaby kompletna i zgodna. Z tego powodu każdy historyk jest szczególnie sceptyczny, gdy sprawozdania o wydarzeniu wyjątkowej wagi są pozbawione jakichkolwiek nieścisłości”. Z. SOLIŃSKI
kolejnych pokoleń nie służyli starożytnemu bohaterowi, który dawno odszedł, lecz zawsze żyjącemu Panu. Zmartwychwstanie jest cudem codziennego życia. Jest darem, mocą do lepszej egzystencji już dziś. Przecież Bóg już nas „wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich – w Chrystusie Jezusie” (Ef 2. 6). Powstaliśmy z grobu egoizmu i nienawiści, doświadczając zmartwychwstania w nas życzliwości i miłości do innych. Jeżeli nie zmartwychwstałeś w ten sposób, nie doznasz zwycięstwa śmierci. PaS
18
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Kosztowne krzyki
Liczy się pozycja, jaką dane państwo zajmowało w przedwojennym świecie. Nie przypominam sobie, żeby Polska posiadała rozległe kolonie w Afryce i na Dalekim Wschodzie. Nie przypominam sobie także, żebyśmy należeli do czołówki uprzemysłowionych krajów ówczesnej Europy. Zresztą II wojna światowa pokazała Polakom dobitnie, gdzie jest ich miejsce w świecie. W Teheranie Roosevelt przehandlował nas za swoją wizję Nowego Ładu w powojennym świecie. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że sami jesteśmy winni takiej sytuacji. Dwa ośrodki władzy nie potrafiły skoordynować działań na frontach, tylko kłóciły się o legalność swojego istnienia. Nasze dowództwo też nie było idealne. Generał Kazimierz Sosnkowski nie potrafił sobie poradzić ze swoimi podwładnymi i nie dorósł do roli naczelnego wodza. Gen. Władysław Anders niepotrzebnie wydał rozkaz do ostatniego szturmu na Monte Cassino, co kosztowało życie ok. 4 tys. żołnierzy II Korpusu Polskiego. Największym błędem, jaki popełnili nasi dowódcy, był rozkaz dotyczący wybuchu powstania w Warszawie. Był to zarówno błąd militarny, jak i polityczny, gdyż o naszym losie przesądzili już Roosevelt i Stalin w Teheranie. W ten sposób nasi dowódcy poświęcili całe miasto i 200 tysięcy ludzi w imię bezsensownego krzyku rozpaczy. Był to najbardziej kosztowny krzyk, jaki Polacy podnieśli. Theodoric
W naszej „publicznej” telewizji powraca jak bumerang sprawa Katynia i masowej egzekucji dokonanej na ok. 5 tys. polskich podoficerów i oficerów. Mimo że od wydarzenia minęło 65 lat polskie media nadal zawodzą nad tą zbrodnią i wytykają ją Rosjanom przy każdej okazji. Ostatnio pojawiło się w telewizji żądanie, aby Rosjanie ujawnili akta dotyczące organizacji operacji pozbawienia życia ok. 15 tys. oficerów WP w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Nasi dziennikarze telewizyjni albo udają głupich, albo tacy są naprawdę – polskie media chcą odtajnienia akt rosyjskiego MSW, żeby dowiedzieć się, kto wydawał rozkazy, które przesądziły o losie Polaków w ZSRR. Ludzie, przecież łatwo można wskazać winnych! Józef W. Stalin: w latach 1922–1953 Sekretarz Generalny KC KPZR. Jedyny faktyczny władca ZSRR od 1934 r. To ten człowiek podejmował wszystkie decyzje
i wydawał wszystkie rozkazy. Kolejny oskarżony to Ławrentij P. Beria: w latach 1939–1953 szef wszechwładnej w Związku Radzieckim NKWD. To on przygotowywał deportacje Polaków i mordy na naszych oficerach. Dalej pojawia się Wsiewołod Mierłukow: zastępca Berii sprawujący jednocześnie nadzór nad polskimi, fińskimi, a później także niemieckimi jeńcami wojennymi w czasie wojny. I w końcu Paweł Sudopłatow kierujący wydziałem operacji specjalnych NKWD do lipca 1941 r. Roztrząsanie Katynia 65 lat po fakcie i szkodzenie tym samym naszym stosunkom z dzisiejszą Rosją uważam za absurd i zdradę naszych narodowych interesów. Nie podoba mi się także stosunek naszych elit rządzących do uroczystości 60-lecia zakończenia II wojny światowej. Nasi rządzący oburzają się, że na pomniku, który odsłonią w Moskwie, nie ma polskiego żołnierza, a jest żołnierz francuski, chociaż nasze armie walczące na frontach były liczniejsze niż oddziały wolnych francuzów de Gaulle’a. Otóż odpowiedź na to oburzenie też jest prosta. Pomnik w Moskwie pokazuje żołnierzy najważniejszych członków koalicji antyhitlerowskiej.
iszecie o zbrodniach Watykanu i kleru w czasach bardzo odległych, a przecież wiele kampanii prześladowczych odbywało się pod dyktando hierarchii kościelnej w XX wieku. I tak – w czasie wojny niektóre grupy partyzanckie, zamiast zwalczać niemieckiego okupanta, wolały zwalczać świadków Jehowy. Nocami napadano na domy tych ludzi, bito mężczyzn, kobiety oraz dzieci po to, aby uznali bałwochwalczy znak krzyża, ucałowali krzyż i powiesili na ścianach „święte” obrazy. Napastnicy grabili i niszczyli, co się dało. Niektóre rodziny spotykało to wielokrotnie. Krzyż dla wielu ludzi okazał się śmiercionośny. Na przykład 1 marca 1946 roku 17-letnia Henryka Żur z okolic
Zbrodnie XX wieku Chełma została zamordowana przez katolickie Narodowe Siły Zbrojne. Zanim zmarła, przez kilka godzin ją torturowano. A dlaczego? Bo nie chciała zrobić znaku krzyża. 18 marca 1946 roku z powodu trzymania się przykazań biblijnych o wystrzeganiu się bałwochwalstwa został zamordowany Jan Ziemcowa, następny był Aleksander Kulesza itd., itp. Kiedy w roku 1947 zliczono katolickie akty przemocy, których dopuszczano się na świadkach Jehowy w celu nawrócenia ich na religię rzymskokatolicką, okazało się, że ucierpiało z tego powodu ok. 4000 osób,
a 60 z nich bestialsko zamordowano. Katolickie Narodowe Siły Zbrojne zamiast walczyć z niemieckim okupantem, dokonały ok. 800 napaści na niewinnych Polaków. A przecież religijna działalność świadków Jehowy żadnym władzom nie zagraża z prostej przyczyny – ponieważ Jezus nie mieszał się do polityki, oni też tego nie robią. Poza tym Jezus nie był katolikiem, ale świadkiem JHWH (po polsku – Jehowa lub Jahwe). Jest to zapisane w Księdze Objawienia 3. 14, Księdze Izajasza 43. 4–13 oraz w Dziejach Apostolskich 15. 15–17. Łukasz i Grażyna z Gdańska
Pani pozna Pana 33-letnia, 170/60, szczupła, stanu wolnego, niezależna finansowo, pracująca, z 12-letnią córką, pozna Pana w odpowiednim wieku bez nałogów i zobowiązań, z wykształceniem minimum średnim, odpowiedzialnego i kulturalnego. Odpowiedź na poważne oferty gwarantowana. Zielona Góra (1/a/12)
Bezdzietna wdowa w wieku 64 lat, 158/69, emerytka ze średnim wykształceniem, własnym mieszkaniem, odpowiedzialna i pogodna, pozna niepalącego Pana, antyklerykała z poczuciem humoru, w wieku 60–70 lat. Ząbkowice Śląskie (2/a/12) Samotna i bez zobowiązań, 59/170/72, zadbana, własne mieszkanie, niezależna finansowo, interesująca się historią i zaginionymi cywilizacjami, kochająca przyrodę i górskie wycieczki, wierząca, ale nienależąca do żadnej religii, pozna Pana – bratnią duszę, szczupłego w wieku 58–62, na jesienny spacer życia. Bielsko-Biała (3/a/12)
Pan pozna Panią 24-letni kawaler, interesujący się muzyką, konsolami i sportem, pozna milutką Dziewczynę, z którą się zaprzyjaźni, a może nie tylko… Wrocław (1/b/12) 35-letni postawny i wysoki, bez nałogów, z własnym mieszkaniem w Szczecinie, obecnie przebywający w ZK, pozna skromną, dojrzałą pod każdym względem Panią, akceptującą taką sytuację i poglądy antyklerykalne. (2/b/12) Inne Dwie kulturalne emerytki zaopiekują się nieodpłatnie, w godzinach 12–14 osobą potrzebującą doraźnej pomocy. Łódź (1/c/12)
P
ewnętrzna wolność może spaść na ludzi nagle, ale do uzyskania wewnętrznego stanu wyzwolenia trzeba dojrzeć mentalnie, a to proces z reguły rozpisany na pokolenia. Nieraz łatwiej wyrwać dzikusa z buszu niż busz pokoleniowo w nim pielęgnowany wyrwać z dzikusa.
Z
gwarantem! Każdy rodzic, który posyła swoje dziecko na lekcje tzw. religii, musi mieć świadomość tego, że choć sam jest politycznie wyzwolony od władzy obcego, sowieckiego na ten przykład Pana i Wójta, swym zaangażowaniem religijnym z nieuświadomioną premedytacją robi wszystko, co w jego mocy, by jego potomni ni-
Kraju Polan, powstań z kolan! Polska Teczkowa Wojna Domowa to jaskrawy przykład opisanej tezy. Lustracja i przyświecająca jej idea oczyszczenia życia publicznego poprzez ujawnienie donosicieli, niestety, nie dotyczy okazania prawdziwie ubeckich, donosicielskich zasobów, rozsianych w tysiącach kartotek parafialnych, przy których teczki IPN-u to mały pryszcz przy czyraku. Tak daleko odwaga naszych wyzwoleńców nie sięga, oni fizycznie oraz politycznie niby uzyskali wolność, psychicznie zaś nadal pozostają w głębokiej niewoli mentalnej. Mało tego – ich dzieci są i będą niewolnikami tak jak rodzice, bowiem katechetyczna formacja i religijna indoktrynacja są tego niezbywalnym
ielkimi krokami zbliża się koniec niczym nieskrępowanego handlu na aukcjach w Internecie. Jego kresem mają być planowane na dużą skalę kontrole finansowe.
W
gdy nie wyszli ze stanu niewolnictwa wobec Plebana! Jaskrawym przykładem połowiczności lustracyjnego wścieku – ograniczonego tylko do zasobów dawnej UB, SB, IW, WSW – są Macierewicze, Giertychy, Kaczory i środowiska związane z Radiem „Niech będzie pochwalona Maryja Zawsze Dziewica”. Ci głęboko i nieodwracalnie zniewoleni „buszmeni z niewyrwanym buszem” pewnie po wyborach będą nam wyznaczać standardy lustracji, chociaż sami tkwią po uszy w największym systemie zniewolenia, jakie zna świat: konfesyjnego samodonosicielstwa, sprytnie ukrytego pod przykrywką wyznawania grzechów niby przed Bogiem, ale – niestety – „za pośrednictwem”... astronomer1
interesów lub – co bardziej prawdopodobne – o przeświadczeniu internautów o niezwykłej indolencji fiskusa i jego urzędników. I chociaż podatki płacić trzeba, a akcja fiskusa wydaje się uzasadniona,
Koniec Allegro? Zdaniem Ministerstwa Finansów – w internetowych serwisach aukcyjnych panowała dotychczas zbyt daleko posunięta swoboda. Niewielu sprzedających odprowadzało bowiem podatek od sprzedawanych towarów. Teraz specjalnie w tym celu przeszkoleni urzędnicy mają przeglądać serwisy aukcyjne i z całą bezwzględnością tropić internetowych „przestępców”. Pozwani przed oblicze fiskusa będą musieli wykazać się zarejestrowaną działalnością gospodarczą lub – w przypadku transakcji powyżej tysiąca złotych – opłaconym 2-procentowym podatkiem. Tyle zapowiedzi urzędników, a skutki? Serwis Allegro wkrótce, jak zapowiada na swojej stronie, uruchomi specjalny poradnik podatkowy dla swoich użytkowników. Jednakże liczba aukcji nie zmniejszyła się drastycznie. Być może świadczy to o legalności prowadzonych w sieci
trudno oprzeć się wrażeniu, że – jak to często w Polsce bywa – zamiast sprawę rozwiązać na drodze negocjacji z serwisami aukcyjnymi, urzędnicy wytaczają od razu ciężką artylerię kar i represji. Czy o to dokładnie chodzi? Niewątpliwą korzyść z zaistniałej sytuacji odniosą zapewne zagraniczne serwisy aukcyjne, które odbiorą polskim część klientów, a więc i zysków. Na zakończenie wypada jedynie przytoczyć trzeźwą ocenę sytuacji ze strony jednego z użytkowników Allegro, wyrażoną na forum internetowym. „Jeżeli fiskus, tłumacząc się dobrem ogółu obywateli i ich równym traktowaniem, ściga sprzedających na aukcjach internetowych, to dlaczego u diabła nie weźmie się za Kościół i jego dochody z »co łaska«?!”. Otóż, szanowny Panie, to stać się nie może, bo to jest polski, katolicki fiskus. Apostata
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
LISTY Światełko w tunelu Brawo, Jonaszu!!! Decyzja, którą podjąłeś i ogłosiłeś w „FiM” (11/2005) w komentarzu „Dziecko szczęścia”, ucieszyła mnie bardzo – poczułem dreszczyk emocji na myśl, jak będziesz przemawiał do narodu z ekranów TV. W całej tej kampanii wyborczej zobaczyłem nareszcie światełko w czarnym tunelu, bo taki kolor obecnie w naszym sklerykalizowanym kraju niemiłosiernie panuje. Osobiście zbiorę kilkadziesiąt podpisów (co najmniej!). Będę zbierał w deszczu, w błocie, słońcu, w chłodzie, na kolanach lub kanapie. Żebyś Ty, Jonaszu, dokopał czarnym biretom i wszystkim włazidupcom kleru. Więc do dzieła, Narodzie Piastowy, byśmy zrzucili kleru okowy!!! Alleluja i do przodu! Trzeba siać, siać, siać! Jerzyk, Gdańsk
Jonasz na prezydenta! To najlepsza wiadomość dzisiejszego poranka – Jonasz będzie prezydentem! Nawet wiadomość o podwyżce tak mnie nie ucieszyła. Jonaszu, jeśli w ramach kampanii prezydenckiej stworzysz specjalne siły do walki z Giertychjugend, stanę w pierwszym szeregu ze sztandarem RACJI. Mam nadzieję, że wszyscy normalnie myślący ludzie, którzy mają dosyć życia w tym średniowiecznym Katolandzie, staną w szeregu i pomogą Ci w uzyskaniu tego najważniejszego urzędu. Już nie mogę się doczekać zapowiedzi: „PANIE I PANOWIE – PREZYDENT ROMAN KOTLIŃSKI”... Wtedy pałace biskupie będą już puste, bo czarni będą w obozach pracy i będą odrabiać to, co ukradli. Myślę, że to będzie najlepszy prezydent w historii Polski. Norbi z Poznania
Spieprzaj, dziadu! Niezwykle ucieszył mnie filmik promujący Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta RP. Na plan pierwszy wysuwa się niezgoda tego pana na bezrobocie, ubóstwo emerytów i głodujące dzieci. Cóż za wyróżniające cechy charakterologiczne – wszak wszystkim wiadomo, że większość popiera bezrobocie, biedę emerytów i głodzenie dzieci. Infantylizm i banał. Ponadto człowiek postury Kaczyńskiego, starający się kroczyć stanowczym krokiem, i do tego napływający napis: „Silny prezydent” – tworzą tak komiczny obraz, że gotów jestem ucałować twórców tej reklamówki. Mam podejrzenia, czy to czasem nie jest sprawka „Klubu Krakowskiego Przedmieścia”… Szkoda, że nie nakręcono filmu obrazującego rozmowę tego
„prawego i silnego” człowieka z pielęgniarką jednego z warszawskich szpitali, w wyniku której straciła ona pracę (warto o tym ciągle przypominać). No i słynne Kacze: „Spieprzaj, dziadu!”. Ci panowie tak już przebierają nogami, śpiesząc do upragnionej władzy, że zapominają o realiach – w tym samym dniu, w którym Kaczyński „podjął” decyzję o kandydowaniu na prezydenta z miłości do ojczyzny(!), filmik dla niezamożnych umysłowo był już gotowy.
LISTY OD CZYTELNIKÓW organizacji działającej na rzecz osób niepełnosprawnych, a na indoktrynację Krk można dać 100 proc.?! Grażyna Mally, Kraków
Modły, modły! Do napisania tego listu sprowokowała mnie telewizja, która zastanawia się, „czy Ojciec Święty znów nas zaskoczy i... ukaże się w oknie”. Kontynuując drogę absurdu, pozwolę sobie na odniesienie się do dwóch
borykały się z brudem przez cały miesiąc. Na czas zjazdu zainstalowano przenośne ubikacje, które na nieszczęście podłączono do miejskich kanalizacji. Były one niewłaściwie użytkowane, co spowodowało wybicie fekaliów w różnych miejscach, np. w sklepie meblowym i z dywanami, a potem lało się to wszystko po ulicach. „Toronto Star” i inne gazety długo pisały na temat szkód, które spowodował przyjazd papieża i jego chwalców. Grażyna Konkol-Rys Toronto, Okville
Nie dla idiotów
Dobrze by było, gdyby wyborcy uświadomili sobie, że Kaczyńscy nigdy niczego istotnego nie zbudowali, że stale potrzebują wrogów i tylko faktowi ich późniejszego urodzenia zawdzięczamy, iż nie stali się wybitnymi bolszewikami. Marek Ofiarski, Przemyśl
Wulgarny Onet Próbowałem umieścić na Onecie komentarz następującej treści: „Kiedyś księża zabraniali czytać Biblię, dzisiaj zabraniają lektury innych książek – dlaczego? Weź do ręki słownik wyrazów obcych i znajdź słowo PARAFIANIN. I wszystko jasne... Pozdrawiam”. Dodam, że w dyskusji chodziło o książkę „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Oto jaką odpowiedź otrzymałem od moderatora: „Komentarz nadesłany przez Ciebie do forum: http://info.onet. pl/1068495,12,item.html został usunięty, ponieważ zawiera wulgaryzmy. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. Onet.pl”. W związku z tym zwracam się uprzejmie do wszystkich Czytelników „FiM” o dotacje na okulary dla mnie (bo nie widzę tutaj wulgaryzmów) lub o jakieś korepetycje z polskiego, bo w szkole chyba nie nauczono mnie, co to wulgaryzm... Damian
Wielki skandal Trzeba zmobilizować światłych ludzi i zaskarżyć do Strasburga wyrok NSA w sprawie wyższości darowizn kościelnych nad pozostałymi. To jest wielki skandal! Artykuł 32 Konstytucji RP mówi o równości wszystkich obywateli, więc dlaczego ja mogłam dać tylko jeden marny procent (10 zł)
informacji, o których teraz również w telewizji głośno. Z góry chcę przeprosić osoby przeżywające te tragedie, że ośmieliłem się sięgnąć do tych przykładów, ale jedynie taki sposób przekazywania faktów jest w stanie trafić do świadomości niektórych ludzi. W miejscowości Władzin k. Mińska Mazowieckiego doszło do zderzenia pociągu z gimbusem. Proponuję prokuraturze, żeby sprawdziła, czy gimbus był poświęcony. Jeżeli nie, to należy niezwłocznie wyciągnąć konsekwencje w stosunku do osób odpowiedzialnych za to niedopatrzenie. W obliczu powodzi w południowych regionach Polski proponuję (Krk jakoś dziwnie w tej sprawie milczy) zbiorowe wznoszenie modłów, które jako jedyne są skuteczne w uproszeniu Boga, by przestał nas doświadczać. Skoro w stosunku do zdrowia JPII pomogły ostatnio, to dlaczego nie w tym przypadku?! No i nie zapomnijmy, by księża, a jeszcze lepiej – księża biskupi, poświęcili także koryta tych rzek, które notorycznie wylewają. Wystarczy im przecież dać co łaska (nie mniej jednak niż 5 tys. zł), a oni to chętnie zrobią. Oczywiście bez gwarancji na skuteczność i jakąkolwiek odpowiedzialność ze strony biorącego w łapę. W pierwszym przypadku również, jeśli okaże się, że gimbus był poświęcony. Alan Kogut
Same straty Parę lat temu w Toronto (Kanada) odbył się zjazd młodzieży rzymskokatolickiej, między innymi z Polski. Temu zjazdowi towarzyszył przyjazd papieża Jana Pawła II, który nic mądrego ani ciekawego nie powiedział. Zaraz po wyjeździe papieża okazało się, że Toronto tonie w śmieciach. Młodzież rzymskokatolicka zostawiła taki śmietnik, że ekipy sprzątające
Witaj, Jonaszu! Jestem pracownikiem ochrony osób i mienia. Posiadam I oraz II stopień licencji potwierdzonej egzaminem państwowym. W telewizorni Dworakowej puszcza się reklamę Media Markt, z której można się dowiedzieć, że „ochroniarze” to idioci. Jestem tą reklamą zbulwersowany, a takich jak ja jest w Polsce około miliona. Czyżby osoby, które nas egzaminowały, też były zidiociałe? Reasumując – sieć sklepów Media Markt pozbyła się około miliona potencjalnych kupujących. FA
Jesteście najlepsi! To między innymi dzięki Wam otworzyłam oczy... Mam tylko 15 lat i możecie uważać, że jestem jeszcze dzieckiem albo że się wygłupiam, ale chcę Wam podziękować!!! Udało mi się zrozumieć, jak wiele zakłamania było w tym „najświętszym”, wychwalanym ponad niebiosa Kościele. Zero Boga... To jest naprawdę przerażające... Ja i moja najlepsza przyjaciółka wypisałyśmy się nawet z religii i zrezygnowałyśmy z bierzmowania. Wielu, naprawdę WIELU moich znajomych dzięki Wam zmieniło swoje poglądy. Chcę jeszcze zaznaczyć, że większość moich przyjaciół jeszcze nie zrezygnowała z nauki religii tylko i wyłącznie z takich powodów: 1. Wiąże się to z niebierzmowaniem, przez co później są problemy, chociażby z zawarciem ślubu kościelnego. 2. Ich rodzice nie chcą rozgłosu. 3. Młodzieży po prostu nie chce się w to bawić... Poczekają do ukończenia 18 lat i nikt nie będzie wpływał na ich decyzje. Tymczasem spokojnie mogą spać na religii i udawać, że wszystko jest w porządku. A na naszej religii dowiadujemy się tyyyylu wspaniałych rzeczy: 1. Chrystus był „wielofunkcyjny” (słowa naszej katechetki) – zupełnie jak pralka Whirpool! 2. „Chodźcie na religię – będziecie zbawieni!”. Bóg uwzględnia nieobecności na owych lekcjach, bo za 1 nieobecność skazuje na 2 dni czyśćca! Taaa...
19
3. Fragment mojej rozmowy z katechetką: K: – No cóż... jeżeli nie widzisz sensu w chodzeniu na religię, to nie będziemy już się spotykać... Jeżeli tak chcesz się oddalić od Chrystusa... J: – Od Chrystusa czy Kościoła katolickiego? K: – ... (brak odpowiedzi) Muszę dodać, że jeszcze nigdy tak bardzo nie wierzyłam w Boga! Ale w Kościół nigdy już nie uwierzę... I cieszę się, że dotarło to do mnie tak wcześnie. Że jeszcze nie stałam się staruszką, która codziennie biegnie do kościółka i na kółko różańcowe, bo sądzi, że tylko dzięki temu Bóg ją przyjmie do Nieba, daje na tacę pół swojej renty, aby zostały jej wybaczone wszystkie grzechy... Dziękuję za wszystko! AleX (
[email protected])
Drodzy Czytelnicy! W odpowiedzi na Wasze liczne pytania o listę nieklerykalnych organizacji pożytku publicznego, na rzecz których możecie wpłacić przewidziany ustawą 1 proc. podatku dochodowego, podajemy konta kilku organizacji pozarządowych. Zajmują się one niesieniem pomocy osobom potrzebującym lub promocją praw człowieka w Polsce. Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ul. Niedźwiedzia 2a, 02-737 Warszawa PEKAO SA VIII o/Warszawa, 36 1240 1112 1111 0010 0017 7226 Fundacja Ośrodek Informacji Środowisk Kobiecych OŚKa ul. Piękna 66 a, V piętro, 00-672 Warszawa Bank BISE SA III o/Warszawa, 45 1370 1037 0000 1706 40 20 9501 Fundacja Pomocy Weteranom Ludowego Wojska Polskiego 03-446 Warszawa, ul. 11 Listopada 17/19, PKO Bank Polski SA VI Oddział Warszawa, 93 1020 1068 0000 1202 6246 Polski Komitet Pomocy Społecznej Biuro Rady Naczelnej w Warszawie; 00-490 Warszawa; ul. Wiejska 18 lok. 20, BPH-PBK SA VI o/Warszawa, 61 1060 0076 0000 3200 0045 9872 Stowarzyszenie Kampania przeciw Homofobii ul. Nowolipie 13/15, 00-150 Warszawa, Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych SA, 43 1370 1037 0000 1701 4074 8001 Stowarzyszenie Lambda Warszawa 00-682 Warszawa ul. Hoża 50/40 Volkswagen Bank Direct, al. Jana Pawła II 15, 00-828 Warszawa, 47 2130 0004 2001 0259 8738 0001
Naszym kochanym Czytelnikom serdeczne podziękowania za życzenia świąteczne składa redakcja
20
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
OKIEM SCEPTYKA
W poszukiwaniu nieśmiertelności W starożytności panowało przekonanie, że człowiek – zespoliwszy się ze zmartwychwstałym bóstwem – może wieść niekończące się życie. Dla jednych była to nadzieja zmartwychwstania duchowego, dla innych – zmartwychwstania w ciele. Religia chrześcijańska zasadza się na wierze w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jeszcze dziś nie brakuje teologów, którzy uważają ewangelijną historię za fakt z dziejów świata udokumentowany najbardziej przekonująco. Jednak według J. Drewsa, autora Christusmythe, kult Chrystusa nie jest niczym więcej, jak „zjudaizowaną formą kultu boga Adonisa”. Nowe jest tu imię, a nie istota rzeczy. Dowodem cudu zmartwychwstania Jezusa był więc – według NT – najpierw pusty grób, a następnie „zmartwychwstały Pan”, który ukazywał się przez 40 dni. Pewnego razu dał się nawet zobaczyć „więcej niż pięciuset braciom naraz” (1 Kor 15. 6). Jakby mało było tych dowodów, w Niedzielę Wielkanocną nastąpiło zmartwychwstanie całej rzeszy sprawiedliwych. Było to wydarzenie, które – w oczach ewangelisty Mateusza – miało nie duchowy, nie symboliczny, lecz fizyczny charakter, bo do uwolnienia ciał konieczne było otwarcie się grobów w wyniku trzęsienia ziemi. „I ziemia zatrzęsła się, a skały popękały. Groby otworzyły się i wiele ciał świętych, którzy pomarli, podniosło się. I wyszedłszy z grobów, po zmartwychwstaniu jego, weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu” (Mt 27. 52n). Niestety, dziejopisarstwo starożytne – z wielką szkodą dla potomnych – przegapiło ten bodaj największy cud w historii świata. Być może z tego prozaicznego powodu, że nikt owych zmartwychwstałych świętych nie widział ani w Jerozolimie, ani gdziekolwiek indziej. Nikt poza Mateuszem, któremu nawet pozostali ewangeliści nie dali wiary, gdyż nie odnotowali tego cudownego zdarzenia. W Apokalipsie św. Jana Jezus został nazwany pierworodnym z umarłych (prototokos ton nekron). Jednak z mitów starożytnych wiemy, że już przed Jezusem wielu bogów umarło i powstało z martwych. Szczególnie rozpowszechniona była saga o bóstwie płodności i wzrostu roślin, które w cyklicznym rytmie ożywiało obumarłą przyrodę. Niektórzy spośród owych bogów doznawali cierpień i mąk, byli też i tacy, którzy umierali na krzyżu. Często ginęli jako młodzi ludzie, a potem zmartwychwstali trzeciego
gwałtowną śmierć. Zabił go dzik, którego postać przybrał Apollin (lub Ares), zazdrosny z powodu Afrodyty, która wolała pięknego młodzieńca. Kobiety śpiewały żałobne pieśni, a ciało martwego boga – w postaci drewnianego idola – uroczyście grzebano. Następnie – drugiego, trzeciego lub czwartego dnia – ogłaszano dobrą nowinę: „Pan żyje”, „Adonis zmartwychwstał”. Dobywano idola z grobu i wynoszono wysoko. Żydzi zetknęli się z kultem Adonisa już w VIII w. p.n.e. Jednak szerzej bóg ów był im znany jako Tammuz (w brzmieniu sumeryjskim Dumu-zi-abzu – wierny syn praoceanu). Z Księgi Ezechiela wynika, że czczono go nawet w Jerozolimie: „I wyciągnął coś w kształcie ręki, i chwycił mnie za włosy na głowie. A duch uniósł mnie w górę między ziemię a niebo i zaprowadził mnie w widzeniach Bożych do Jeruzalemu (…) do wejścia północnej bramy świątyni Pana; a oto siedziały tam kobiety, które opłakiwały Tammuza” – w łacińskiej Wulgacie i przekładzie J. Wujka – „opłakiwały Adonisa” (Ez 8. 3–14). Chociaż kult Tam-
dnia bądź po trzech dniach (np. Ozyrys, Attis). Pokazywano nawet groby umęczonych i zmartwychwstałych bogów. Historia zna grób Heraklesa w Kadyksie, Zeusa w Knossos, Baala w Babilonie, Apollina i Dionizosa w Delfach oraz wiele grobów Ozyrysa etc. Cały starożytny Wschód znał kult Pana (Kyrios), takie symbole jak „woda żywota” i „chleb żywota” oraz okres wielkiego postu poprzedzający zmartwychwstanie. Głoszona przez apostołów i ewangelistów dobra nowina o Panu Jezusie nie trafiała w próżnię, lecz na znajomy grunt. O podobnych rzeczach słyszano przecież od Herodota, Plutarcha, Lukiana i wielu innych. Orygenes, mówiąc o zmartwychwstaniu Jezusa, stwierdził, że „ten cud nie ma w sobie niczego, co by poganom nie było znane, nie może więc ich razić”. Z kolei Justyn Męczennik tak przekonywał do nowej wiary: „A jeśliby kogoś raziło to, że został on ukrzyżowany, niech wie, iż Chrystus podobny jest w tym do wymienionych wcześniej synów Zeusa [Hermesa, Asklepiosa, Dionizosa i Heraklesa], którzy też cierpieli”. W Antiochii – sercu syryjskiej ziemi – gdzie po raz pierwszy nazwano wyznawców nowej religii „chrześcijanami”, czczono z da- Luca Signorelli – „Sąd Ostateczny” wien dawna Pana innego niż Jezus. Był nim bóg wegetacji roślinnej muza wyparty został przez reformy – Adonis (Adon znaczy Pan, a is jest Ezdrasza, to jednak pamięć o nim grecką końcówką dodaną do słowa pozostała na zawsze w kalendarzu żysemickiego). Do Antiochii, która bydowskim (ich lipiec zwie się tammuz). ła wielkim ośrodkiem kultu AdoniInny słynny bóg – Attis, pasterz sa, ciągnęły kiedyś tłumy niczym dziś z Frygii – umarł jako młody człowiek. do Watykanu. Uroczystości ku jego Za dzień jego śmierci uchodził 21 czci zwano adoniami i obchodzono je marca. Po trzech dniach – 25 marca w czasie wiosennego zrównywania – świętowano jego zmartwychwstanie, dnia z nocą – w okresie naszych świąt co odnotował nawet chrześcijański piwielkanocnych. „Ogródki Adonisa” sarz Juliusz Firmicus Maternus: to nic innego, tylko wielkanocna rze„Attis powrócił, cieszcie się z powodu żucha, która zdobi stoły ze święconjego obecności!”. Przytoczył też słowa ką. Do miseczek z ziemią wkładano arcykapłana, który smarował oliwą nasiona, aby je polewać ciepłą wodą, usta boga i pocieszał wiernych: „Niech dzięki czemu rośliny szybko wschowam, nabożni, pociechą będzie uradziły, ale i rychło obumierały. Nad towanie boga, gdyż on wam będzie teraz ratunkiem z waszych udręczeń”. ich losem intonowano lamentację Szczególnym wzięciem cieszył się nawiązującą do odejścia Adonisa. w świecie helleńskim kult boga winKażdego roku, gdy z porą wiosennej latorośli – Dionizosa. Gminy dioną wody rzek spływających z gór nizyjskie czciły tego trackiego boga zabarwiały się od ochry na czerwono, jako ukrzyżowanego nad ołtarzem, rozgłaszano wieść, że Adonis poniósł
na którym znajdowały się naczynia z winem. Jak się przypuszcza, był on pierwszym bogiem, którego wyznawcy prowadzili działalność misyjną. W 186 r. p.n.e. senat rzymski zakazał jego kultu. Wielu spośród 7 tys. rzymskich czcicieli Dionizosa zostało wówczas uwięzionych i straconych. W Egipcie już za czasów Ramzesa IV (1166–1160 p.n.e.) podnoszono słup z ukrzyżowanym Ozyrysem, a zmartwychwstanie boga obchodzono trzeciego dnia. Ozyrysa utożsamiano z konstelacją Oriona, tam też zmartwychwstały udawał się w pośmiertną podróż. Początkowo tylko faraon miał przywilej astralnego zjednoczenia się z bogiem i zmartwychwstania w zaświatach. Później przywilejem tym objęto wszystkich ludzi. Archeolodzy są zdania, że już homo neanderthalensis intuicyjnie wierzył w życie pozagrobowe. Zmarłych grzebano w pozycji embrionalnej i posypywano czerwoną ochrą – substytutem krwi i symbolem życia. Kolosalny wpływ na wyobrażenia religijne miało przejście w epoce neolitu z łowieckiego do osiadłego trybu ży-
cia i rozwój rolnictwa. Wtedy to przyjęła się niemal powszechnie inhumacja: zwłoki składano do ziemi – łona Wielkiej Bogini – jak ziarno, oczekując, że zmarły zmartwychwstanie do nowego życia. Ponieważ nie widziano nigdy efektów tej wiary, a ciało wciąż gniło w grobie, przyjęto, że jest to zmartwychwstanie niewidzialne i odnosi się do sobowtóra człowieka – duszy. Bogowie starożytnego świata z reguły taką właśnie oferowali „nieśmiertelność”. Według klasycznego ujęcia platońskiego, śmierć to nic innego jak właśnie „rozstanie się duszy z ciałem” (Fedon, 64 c). W istocie wiarę tę można uznać za jeszcze jedną fanaberię utrapionego przez życie człowieka – personifikację tęsknoty za wiecznością. Inną odmianą „nieśmiertelności na raty” jest wiara w literalne zmartwychwstanie ciał. Od początku
miała ona mniej zwolenników i była przedmiotem krytyki i drwin (Dz 17. 16–21). Wyznawano ją przede wszystkim w perskim zaratusztrianizmie (ale razem z wiarą w nieśmiertelność duszy, jak to się przyjęło w większości kościołów chrześcijańskich) oraz w judaizmie (odrzucali ją saduceusze, a obecnie judaizm reformowany). Początkowo zmartwychwstanie przedstawiano bardzo realistycznie, łącząc je z erą mesjańską. Opis zmartwychwstania pozostawił prorok Ezechiel w wielkiej scenie „doliny wyschłych kości” (Ez 37. 1–14). W Orvieto we Włoszech znajduje się fresk Signorelliego – poprzednika Michała Anioła – który stanowi świetną ilustrację opowieści z Księgi Ezechiela – oto umarli wychodzą z grobów; niektórzy są jeszcze ohydnymi szkieletami, inni odzyskali już mięśnie, skórę, uśmiech. Dwóch czy trzech znajduje się w stanie przejściowym: są jeszcze na pół trupami, ale już stają się żywi. Widać jeszcze ślady kości, stygmaty grobu, ale ciało już się odtwarza, gotuje się do życia. Widać też ich wysiłek – wysiłek skierowany ku wieczności. W późnym judaizmie wykrystalizowała się koncepcja „ciała duchowego”. Ponoć i Chrystus w takim ciele – na poły materialnym, na poły duchowym – zmartwychwstał. W 1 Liście do Koryntian (15. 44) ap. Paweł przeciwstawił nawet owo „ciało duchowe” (soma pneumatikon), które posiądą wszyscy zbawieni, staremu „ciału zmysłowemu” (soma psychikon). Lęk przed śmiercią i groźba utraty własnego indywiduum są stare jak ród ludzki. Prawda ta dotyczy również rozmaitych prób zabezpieczenia się przed tym faktem. Dramatyczna walka o ocalenie własnego ja nie była obca nawet Jezusowi, który – według ewangelisty Łukasza – w Getesmane „w śmiertelnym boju modlił się, a pot jego był jak krople krwi, spływające na ziemię” (Łk 22. 24). Filozof egzystencjalista A. Camus, mówiąc o Jezusie, powiada, że „on wykrzyczał z siebie cały swój lęk przed śmiercią”. W tym miejscu można by jednak zapytać, czy tak zachowuje się ktoś, kto twierdzi, że ma słowa żywota, a nawet że sam jest „życiem i zmartwychwstaniem” i „bramą” do nieba? Może więc powinniśmy uznać radę, którą prawie 5 tys. lat temu otrzymał Gilgamesz od niebiańskiej szafarki Siduri: „Gilgameszu! Na co ty się porywasz? Życia, co go szukasz, nigdy nie znajdziesz! Kiedy bogowie stwarzali człowieka, śmierć przeznaczyli człowiekowi, życie zachowali we własnym ręku. Ty, Gilgameszu, napełniaj żołądek dniem i nocą, obyś wciąż był wesół, codziennie sprawiaj sobie święto, dnie i noce spędzaj na pląsach! Niech jasne będą twoje szaty, włosy czyste, obmywaj się wodą, patrz, jak dziecię ręki twej się trzyma, kobiecą sprawę czyń z chętną niewiastą: tylko takie są sprawy człowieka!”. Dr MICHAŁ KRAWCZYK
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r. o które – jak się przypuszcza – ułożono Psalmy 103 i 104. Znana była również literatura sapiencjalna (mądrościowa), której tematyka – podobnie jak w biblijnej Księdze Przypowieści – rozciągała się od praktycznych rad i pouczeń moralnych do ogólnej refleksji nad naturą życia. „Ludem księgi” byli wyznawcy zaratusztrianizmu. Irański prorok Zaratusztra, który w wieku 30 lat przeżył pierwsze wizje i któremu 10 lat
NIEŚWIĘTE PISMO
Boże słowa pojawiła się w Zjednoczonym Królestwie Górnego i Dolnego Egiptu nagle – bez pierwowzorów – na początku pierwszej dynastii (ok. 3 tys. lat p.n.e.). Utrwalono nim zdobycze cywilizacyjne i ideały kultury – w tym wierzenia religijne. Już najstarsze zabytki piśmiennictwa sumeryjskiego i egipskiego są dowodem na istnienie tzw. pism świętych. Poeci i kapłani układali opowieści o bogach, które zapewne snuto przy akompaniamencie muzyki. Święte teksty określano jako „słowa boże” (egip. mdw ntr). Modlitwy i hymny egipskie są bardzo podobne do starotestamentowych psalmów. Zachowały się dwa wzniosłe hymny ku czci boga słońca – Atona, w oparciu
Kościół ukrywa nie tylko naukę o reinkarnacji... Przykazanie: „Nie zabijaj!” dotyczy także zwierząt. Przeczytaj: „Zwierzę – człowiek, kto jest więcej wart?” Str. 124, cena: 14 zł. Zamówienia przyjmuje: Życie Uniwersalne, skr. poczt. 550 58-506 Jelenia Góra 8 Internet: www.zycie-uniwersalne.pl
zajęło pozyskanie sobie pierwszego ucznia, spisał swoją naukę w 17 hymnach Gathy. Pod rządami dynastii Partów (II w. p.n.e.) rozpoczęto zbieranie materiałów mających w przyszłości złożyć się na pismo święte zaratusztrianizmu – Awestę. Wielka obfitość literatury sakralnej powstała w Indiach – szczególnie w buddyzmie. Bhagawadgita („Pieśń Pana”) bywa czasem, ze względu na swoją popularność, nazywana Biblią hinduizmu. Doczekała się także więcej komentarzy niż jakiekolwiek inne dzieło literatury religijnej. Jej treścią jest rozmowa pomiędzy bogiem Kryszną a woźnicą Ardżuną na temat sensu życia i istoty zbawienia. Kanon świętych pism buddyjskich zwany jest – od języka, w jakim został spisany
C
hrześcijanie – podobnie jak i wyznawcy innych re ligii – wiele wycierpieli z powodu najrozmaitszych prześladowań. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że najgorsze katusze znoszą z własnej ręki. Dla uniknięcia nieporozumienia chcę zaznaczyć, że słowa „chrześcijanin” w tym tekście używam w sensie najściślejszym, tzn. na określenie kogoś, kto świadomie i dobrowolnie postanowił zostać uczniem Chrystusa. Chodzi o kogoś, kto poważnie traktuje biblijne zalecenia i chce podporządkować im własne życie. Zatem taki właśnie chrześcijanin doświadcza dotkliwego odosobnienia, niezrozumienia ze strony tak zwanego „świata”, czyli wszystkich myślących i wierzących inaczej niż on. Przepaść, jaka dzieli go od innych, szczególnie uwidacznia się w przypadku wspólnych zabaw, wesel i przy podobnych okazjach. Zawsze wtedy, gdy musi bawić się w przeważającym towarzystwie „światowców”, czyli nienawróconych, nieświadomych Prawdy pogan. Dlaczego smutek osamotnienia pojawia się w tak wesołych okolicznościach? Dlatego, że chrześcijanin gardzi światową radością, żywi głęboką podejrzliwość wobec uciech „cielesnych”. Bardzo często nie wolno mu tańczyć (ocieranie się i niebezpieczne zbliżanie do osobnika płci przeciwnej, często nie męża i nie żony), spożywać alkoholu
ŻYCIE PO RELIGII
– palijskim. Popularna nazwa kanonu – Tripitaka, czyli „potrójny kosz”, pochodzi od trzech koszy, w których przechowywano spisane na liściach palmowych teksty. Poza Tripitaką, która stanowi fundament konserwatywnej szkoły therawady, istnieje wiele innych pism buddyjskich – palijskich, sanskryckich, chińskich i w innych językach. Pismami świętymi, i to bardzo licznymi, posługiwano się w kultach misteryjnych (np. w kulcie Izydy). Stosowano przy tym formuły takie, jakie NT stosuje przy cytatach ze ST: „zostało napisane” bądź „jak napisano”. W II w. p.n.e. święte teksty kultu Dionizosa nazywano po prostu „pismem” (grafe). Obok pism ogólnie przyjętych, tzw. kanonicznych, w wielu religiach kwitło piśmiennictwo apokryficzne. Nawet w samym chrześcijaństwie nigdy nie było zupełnej zgody co do składu Biblii. Przykładowo: Kościół koptyjski do pism natchnionych ST zaliczył dodatkowo Psalm 151 i 3 Księgę Machabejską, a do NT – 1 i 2 List Klemensa Rzymskiego oraz tzw. Konstytucje Apostolskie (8 ksiąg). Kościół etiopski jest w tym względzie jeszcze bardziej hojny. Do kanonu katolickiego ST dodał 9 innych ksiąg, a do NT – 5 (m.in. Pasterza Hermasa). Kościół ormiański przyłączył do NT m.in. dwa listy Koryntian do św. Pawła. ARTUR CECUŁA
(niezdrowe, a na dodatek grozi utratą dobrze wyćwiczonej kontroli nad sobą), uczestniczyć w żartach, które bywają frywolne. A wszelka frywolność, jako mająca do czynienia z seksualnością, jest groźna. W „tych sprawach” prawie wszystko jest grzechem, jeśli nie liczyć małżeńskich, klasycznych zbliżeń. Chrześcijanin w rozbawionym i podchmielonym towarzystwie przeżywa tortury. Ma świadomość, że się wyróżnia, że jest obserwowany, że jego ostentacyjna powściągliwość jest źle odbierana: otoczenie wyczuwa poczucie wyższości, z jakim patrzy nań „uczeń Chrystusa”. Ta pycha z bycia „lepszym” jest trudna do ukrycia. Zarówno strona „światowa”, jak i ta „nie z tego świata” doświadczają dyskomfortu. Pojawia się napięcie, trudniejsze do zniesienia dla chrześcijanina, bo on jest w mniejszości. W niektórych przypadkach dochodzi żal, że nie można „ze względu na Jezusa” uczestniczyć w czymś, na co miałoby się ogromną ochotę… W efekcie takiej „zabawy” obie strony doznają umocnienia własnych przekonań. „Światowcy” cieszą się, że są normalni i że nie dali się zwieść zabijającej radość życia ideologii, a „oddani Panu” weselą się z cierpień poniesionych dla swojego Boga i z tego, „że nie są jak ci: celnicy i grzesznicy”. Wszyscy mają dużą frajdę ze spotkania, tyle że już raczej po zabawie. MAREK KRAK
Chrześcijanin na mękach
21
Rozmowa z profesor Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Przeciwko Pani inicjatywie ustawodawczej dotyczącej legalizacji związków partnerskich wystąpił oficjalnie Kościół rzymskokatolicki wraz ze sprzymierzonymi Kościołami Polskiej Rady Ekumenicznej („FiM”11/2004). Jak się czuje osoba zaatakowana przez osiem Kościołów? – Czuję się przytłoczona potworną głupotą. Kościołom najwyraźniej pomyliły się epoki. Tymczasem średniowiecze, kiedy księża wpływali na politykę rządów, a prawie wszyscy mieszkańcy Europy byli chrześcijanami, już dawno odeszło do przeszłości. Pragnę przypomnieć tym wszystkim, którzy o tym nie pamiętają, że mamy wiek XXI i prawo nie jest stanowione po to, aby zmuszać obywateli do przestrzegania religii chrześci-
Fot. Krzysztof Krakowiak
C
hrześcijanie czerpią swoją wiarę z Biblii, którą uważają za Słowo Boże. W dziejach religii pisma święte nie były rzadkością – istnieją, odkąd pojawiło się pismo. Pismo – jak zresztą wiele innych rzeczy (w tym piwo!) – wynaleźli Sumerowie. Wzbudzający zachwyt starożytny Egipt zapożyczył od nich nie tylko cylindryczną pieczęć, sztukę budowania z cegły, technikę konstrukcji łodzi, ale i sztukę pisania, która
SZKIEŁKO I OKO
– Kościoły nie chcą dopuścić do tego, żeby Polacy żyli bez ich kontroli. Po raz kolejny okazuje się, że Kościoły nie mają żadnego szacunku dla wolnych, ludzkich wyborów. W tym kontekście mówienie o miłości bliźniego i szacunku dla innych – także współobywateli – to puste słowa, bo brakuje tolerancji i życzliwości. – Właśnie. Skąd ten strach przed legalizacją związków partnerskich? Skoro te Kościoły potępiają homoseksualizm, to rzecz nie dotyczy, teoretycznie, wiernych tych wspólnot religijnych. Nie mogą pozwolić innym, aby żyli tak, jak chcą?
OKIEM HUMANISTY (120)
Powrót średniowiecza jańskiej, watykańskiej czy jakiejkolwiek innej. – Kościoły zarzuciły Pani ustawie, że narusza konstytucję, bo zapisano w niej, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety. – To jest nieporozumienie. Mój projekt w ogóle nie zajmuje się problemami małżeństw; on zupełnie ich nie dotyczy. Wprowadza natomiast nową, uznaną przez wiele państw formę związku dwóch osób, którego celem jest wzajemna pomoc w rozwoju duchowym i podtrzymywanie uczuć. Wyjaśniałam to już wielokrotnie. W tym celu robione były także ekspertyzy prawne i dziwię się, że ktoś nie potrafi, a może raczej nie chce tego zrozumieć. – Duchowni oskarżyli projekt o to, że „zagraża fundamentom życia społecznego”. – Nie bardzo to rozumiem, bo przecież fundamentem życia społecznego w Polsce nie jest doktryna tego czy innego Kościoła, ale prawo stanowione przez wolnych obywateli. Poza tym chcę podkreślić, że w czasach współczesnych nie podnosi się roli rodziny, a raczej prawa jednostki. Nikt nie jest zobowiązany do tego, żeby się żenić i posiadać dzieci. Każdy z nas jest indywidualnością. Cały ten atak jest zresztą wyrazem wiecznej walki władzy duchownej ze świecką. Próbą podporządkowania sobie państwa i jego organów przez Kościoły. A celem jest władza nad człowiekiem
– To jest strach przed edukacyjną rolą prawa. Bo to, co prawem zatwierdzone, nabiera wartości w oczach społeczeństwa. Kościoły boją się zmiany mentalności jednostek, lękają się, że coraz więcej ludzi będzie dokonywało wolnych wyborów moralnych, że wymkną się spod kontroli hierarchii, że przestaną chodzić na nabożeństwa i dawać pieniądze. Ten protest i potępienie homoseksualizmu jest także aktem niewiary w Boga. Skoro uznaje się, że jest Bóg, który stworzył wszystko, także homoseksualistów, to – potępiając ich – duchowni podają w wątpliwość mądrość Stwórcy. Odwracają się od tego, kogo – według własnych twierdzeń – reprezentują. Przypomnę, że homoseksualizm towarzyszy ludzkości od początku jej dziejów. – Po raz kolejny na tych łamach dochodzimy do konkluzji, że religia bazuje często na strachu – na strachu przed władzą duchownych, przed potępieniem z ich strony. – Również moralność chrześcijańska – nie tylko katolicka – opiera się na lęku przed potępieniem wiecznym. Powstaje pytanie o wartość czynów, jeśli ich przyzwoitość jest wymuszona lękiem przed karą Boga. Na przykład Kant zbudował moralność na poczuciu obowiązku i nakazie traktowania każdego człowieka jako celu samego w sobie – a nigdy jako środka do celu. Rozmawiał ADAM CIOCH
22
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113 Warszawa; tel/fax: (22) 620 69 66; www.app. org.pl; e-mail:
[email protected]; kki@app. org.pl. Konto: APP RACJA ING Bank Śląski o/Łódź 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 824 zł winny zawierać: nazwisko i imię, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 824 zł można dokonywać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn APPR jest dostępny na stronie internetowej lub pod adresem siedziby partii. Andrychów – 1.04, 15.04, godz. 16, ul. Lenartowicza 7 (klub osiedlowy); Będzin – trzeci poniedziałek m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; dyżury – środy w godz. 16–18; Białystok – dyżury: wt. – cz., godz. 16–18, ul. Wyszyńskiego 2/1 lok. 309 (DH „Koral” III p.); tel. (85) 744 49 39; Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1; Busko Zdrój – 31.03, godz. 16, ul. Kusocińskiego 4a (Pensjonat „Willa Ewa”); Kamil Oliwkiewicz 0-600 121 793; Bytom – drugi i czwarty czw. m-ca, dyżury: pozostałe czwartki, godz. 17, ul. Dworcowa 2, I p.; Robert Cieślak 0-693 329 937; Częstochowa – pierwszy wt. m-ca, al. NMP 2, lokal Biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek 17–19; Dąbrowa Górnicza – druga środa każdego miesiąca, godz.17, ul. Wojska Polskiego 35 (lokal Polskiego Związku Wędkarskiego); Dzierżoniów – spotkania członków koła zostają z przyczyn organizacyjnych zawieszone do odwołania; Gdańsk – 26.03, godz. 12, ul. Jaśkowa Dolina 78; Gdynia – 10.04, godz. 12, ul. Władysława IV (restauracja Arkadia); Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gubin – pierwszy piątek m-ca, godz. 19; tel. 0-600 872 683; Jastrzębie Zdrój – czwarta sobota m-ca, godz. 17, ul. Jasna, bar Caro; Jelenia Góra – 3.04, godz. 16, ul. 1 Maja 67 (siedziba Unii Pracy), zapraszamy również sympatyków Unii Lewicy; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu; Kraków – trzeci czw. m-ca, godz. 17, ul. Podchorążych 3, Dom Biesiadny „Złoty Róg”; pn. i pt., godz. 12–14, śr. godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście od apteki), tel. (12) 634 54 53;
Łódź Widzew, Górna – 7.04, godz. 17 wybory dzielnicowe do władz koła (obecność członków obowiązkowa); spotkania stałe w siedzibie partii, ul. Próchnika 1, p. 307; Bałuty – pierwsze wtorki m-ca, godz. 16; tel. 654 32 11; Polesie – ostatnie środy m-ca; tel. 0-602 626 437; Widzew, Górna – pierwsze czwartki m-ca, tel. 673 11 22; Mysłowice (Brzęczkowice) – zmiana – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal ALF; Remigiusz Buchalski 0-504 405 391; Piła – 6.04, godz. 17, restauracja „Hades”; Poznań Nowe Miasto, Rataje – pierwszy czwartek m-ca, godz. 17.30, ul. Szelągowska 53; Poznań Piątkowo – 11.04, godz. 17, ul. Szelągowska 53; Ruda Śląska – druga sobota m-ca; Stanisław Stefanik (32) 248 37 14; Rzeszów (zmiana) – drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, Club Bonanza, ul. Słowackiego 10a (sala na górze); tel. 0-606 870 540; (17) 856 19 14; Sandomierz – pierwszy czwartek m-ca, godz. 18, kasyno wojskowe; Sanok – każdy 3. piątek m-ca, godz. 17, restauracja „Czarny Koń” (na dole); tel. 0-606 636 273; Siedlce – pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Kazimierzowska 7, Zakład Mleczarski, restauracja „Smaczek”; Siemiatycze – w sprawie organizacji nowego koła: Mariusz Olchowik, 0-503 620 380; Sosnowiec – każda druga niedziela m-ca, godz. 17, ul. A. Urbanowicz 21a (lokal Stowarzyszenia „Uniezależnienie”; 360 55 30; Szczecin – dyżury w każdą sobotę, godz. 10–13, pawilon przy ul. Włościańskiej 1, I p.; spotkania ogólne w pierwszą sobotę m-ca, godz. 11; tel. do biura 483 77 54; Świdnica – 25.03, godz. 17, Dom Działkowca, zapraszamy również sympatyków Unii Lewicy; Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18; kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Tychy – dyżury: środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10; Wałcz – pierwszy piątek m-ca, godz. 17–19, ul. Dworcowa 14, bar „Kantyna”, Józef Ciach, tel. 0-506 413 559; Warszawa Mokotów, Ursynów, Wilanów – czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, Dialog Cafe (koło stacji metra Wilanowska); Wieluń – pierwsza sobota m-ca, godz. 16, os. Stare Sady, kawiarnia „Martynka”; Wrocław – wtorki, godz. 16.30, Klub Kombatanta, ul. Zelwerowicza 4; Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Wigilia Wielkiejnocy Wielkanoc. Największe święto chrześcijaństwa. Święto refleksji i zadumy nad przemijaniem. W naszej polskiej obrzędowo-pokazowej religijności ustępuje Bożemu Narodzeniu, które kochamy ponad wszystko, bo można się nim cieszyć jak narodzinami własnego dziecka czy wnuka. Boże Narodzenie jest widowiskowe i wypoczynkowe. Swojskie i zrozumiałe. Oprócz dwóch dni świąt ma wigilię. Dzień zupełnie wyjątkowy. Zjawiskowo-bajkowy. To waśnie Wigilia przenosi nas do lepszego świata, w którym przebacza się winy, życzy wszystkim zdrowia, szczęścia, pomyślności. Wcześnie zapada zmierzch, a z pojawiającą się na niebie pierwszą gwiazdką zasiadamy do stołu. Pięknie nakrytego, z siankiem i koniecznie dodatkowym nakryciem dla niespodziewanego przybysza. Dzielimy się opłatkiem, obdarowujemy prezentami, śpiewamy kolędy, rozmawiamy. Nie tylko zwierzęta, ale nawet politycy mówią ludzkim głosem. Przez całe Boże Narodzenie czujemy się lepsi, szlachetniejsi, zdolni do wielkich czynów. W Nowy Rok wkraczamy z solennym przyrzeczeniem, że tak będzie już zawsze. Na wieki wieków. Amen. W świątecznym uniesieniu zapominamy, że narodziny Chrystusa to dla chrześcijaństwa warunek konieczny, ale niewystarczający. Dopiero Wielkanoc, z cudem zmartwychwstania, jest dla wierzących pomostem do nieskończoności i kluczem do życia wiecznego. Nie jest świętowana tak radośnie, jak Boże Narodzenie. Zbyt jednoznacznie i brutalnie kojarzy się
Oświadczenie Komitetu Założycielskiego Unii Lewicy III RP My, sygnatariusze porozumienia Unia Lewicy z dnia 5 grudnia 2004 r., po kilku miesiącach spotkań i dyskusji prowadzonych przez lewicowe środowiska w całym kraju, ogłaszamy dziś powstanie partii politycznej – Unia Lewicy III RP. Unia Lewicy III RP za nadrzędną wartość uznaje godność człowieka, jego prawo do życia w pokoju i dobrobycie. Naszym zadaniem jest urzeczywistnienie naturalnych dążeń do równości, wolności i sprawiedliwości społecznej. Unia Lewicy III RP będzie skutecznie bronić konstytucyjnych zasad: wolności sumienia i wyznania, tolerancji światopoglądowej, świeckości państwa, równego statusu wszystkich obywateli, poszanowania odrębności etnicznych, narodowych, kulturowych i seksualnych. Unia Lewicy III RP stanie samodzielnie do wyborów parlamentarnych, bo Polsce potrzebna jest lewica, a nie zasłaniające się tym słowem ugrupowania prowadzące politykę neoliberalną. Po 15 latach III RP czas skończyć wreszcie ze sztucznym podziałem sceny politycznej według biografii. Ludzi Unii Lewicy III RP łączą wspólne poglądy i wartości. Wierzymy, że tylko na takiej podstawie można zbudować porozumienie środowisk prawdziwej lewicy. Chcemy działać w polityce, aby walczyć o interesy wszystkich, zwłaszcza słabszych i wyzyskiwanych. Deklarujemy: będziemy bronić bezpłatnej służby zdrowia i edukacji; będziemy walczyć o podniesienie płacy minimalnej i wprowadzenie minimalnego dochodu gwarantowanego równoważnego minimum socjalnemu; staniemy w obronie progresji podatkowej i obniżonego podatku VAT na żywność; upomnimy się o prawo kobiet do decydowania o swoim macierzyństwie; zadbamy, aby Polska już nigdy więcej nie wplątała się w żadne konflikty zbrojne. Zwracamy się do wszystkich, którzy zgadzają się z Deklaracją Unii Lewicy – dołączcie do nas! Odbudujmy wspólnie ideową i przyzwoitą lewicę! Członkinie i Członkowie Komitetu Założycielskiego Unii Lewicy III RP
ze śmiercią, którą na co dzień wypieramy ze świadomości. Człowiek doby postmodernizmu, nawet wierzący, nie pragnie zmartwychwstania. Chce nieumieralności. Wielkanoc zapowiada wprawdzie życie wieczne, ale poprzedzone śmiercią. Koniec oswojonej doczesności w zamian za nieuchwytną i niepojętą wieczność jawi się jako wymiana nieekwiwalentna, a tym samym mało atrakcyjna. Nie chcemy zamieniać życia, w którym jesteśmy kowalami własnego losu, na nieznane i niepewne jutro. Nawet gdybyśmy tam mieli spijać śmietan-
kę dobrych uczynków, i tak przedtem przyjdzie odpokutować za grzechy. A na to wcale nie mamy ochoty. Podobnie, jak na życie w cnocie. Wolimy raczej żałować za grzechy niż ich nie popełniać. Zresztą grzesznicy są niezbędni. Warunkują trwanie religii. Może dlatego księża dają raczej przykład, jak używać życia, niż jak zasłużyć na nagrodę po śmierci. Za nic mają większość przykazań. Widocznie nie wierzą w raj, skoro stwarzają go sobie na ziemi. Nie tylko z datków wiernych, ale i za pieniądze niewierzących podatników naszego klerykalnego państwa. Ostatnie orzeczenie sądowe, które dotyczy odliczania od dochodu darowizn na rzecz kościołów, całkowicie grzebie szanse duchownych na dostanie się do raju. Nic nie pomoże, że na starość i świeccy, i duchowni robią się zazwyczaj święci. Śmieszne i żałosne jest złudzenie, że z wiekiem porzucamy nasze namiętności. Tak naprawdę – to one nas opuszczają. Trzeba się umieć z tym pogodzić. Nie moralizować, nie zrzędzić, nie pouczać. Kto za młodu nie był głupi, ten na starość nie zmądrzeje. Współczesny człowiek żyje tu i teraz. Nie pragnie niczego innego. Najwyżej więcej pieniędzy, bo Fenicjanie wymyślili ich zdecydowanie za mało. Życie wieczne, jeśli w ogóle zaprząta czyjeś myśli, jest swoistym bytem wirtualnym. Ludzie boją się rajskiej wieczności nie mniej niż ognia piekielnego. I to nie tylko ze względu na jej małą atrakcyjność. W końcu kto chciałby stale śpiewać w chórach anielskich? Trwałość i stałość – zarówno w stosunkach międzyludzkich, jak i kontaktach z rzeczami
– przestała być powszechnie pożądaną wartością. Przeciwnie, pozbawia ewentualnych przyszłych szans. I w tym sensie jest niekorzystna. Dzisiaj – kiedy dylemat być czy mieć został jednoznacznie rozstrzygnięty na rzecz mieć – jest inaczej. Implikacje tego sięgają do wszystkich sfer naszego życia. Jest to postawa, przy której trudno osiągnąć szczęście, a tym bardziej spokój. W coraz większym stopniu dążymy do sprzecznych celów. Chcemy mieć więcej pieniędzy, ale i wolnego czasu, radości. Czystsze środowisko, większe poczucie fizycznego i socjalnego bezpieczeństwa, a zarazem mniejsze podatki. Bezwzględnie walczymy o coraz wyższą pozycję społeczno-zawodową, marząc przy tym o większym gronie oddanych przyjaciół. Jeśli tylko nas stać, kupujemy rzeczy drogie, markowe, podkreślające prestiż, a równocześnie nic nas tak nie cieszy jak zakup półdarmo. Pomimo upływu czasu chcemy być młodzi, zdrowi, sprawni i piękni. Nie dopuszczamy myśli o chorobach, zniedołężnieniu, brzydocie, a zwłaszcza o śmierci. Wierzymy, jak w orwellowskim świecie „Roku 1984”, że w ten sposób wyeliminujemy je z realnego życia. Musimy zabezpieczyć się przed niepewnym jutrem w coraz mniej przewidywalnym świecie. Innego nie mamy i wcale nie pragniemy. To zmienia naszą perspektywę. Akceptujemy inne wartości niż przed laty. Wielkie Żarcie przeplata się z Wielkim Odchudzaniem, które coraz powszechniej zastępuje Wielki Post. Czy w tych warunkach możliwe jest ponowne pogodzenie się ze świętami wielkanocnymi i ich mistycznym przesłaniem, tak nie pasującym do naszej rzeczywistości? Pewnie nie, ale można oswoić Wielkanoc, poprzedzając ją wigilią. Robię to od dawna z bardzo dobrym skutkiem. Oczywiście – towarzyskim, czego życzę wszystkim Czytelnikom i Redakcji „Faktów i Mitów”. Ze świątecznych tradycji za najmilsze uznaję obdarowywanie prezentami. Dlatego przekazuję moim Czytelnikom skromny upominek: przepis na znakomity sos, który poprawia smak mięs, ryb, pasztetów i wielkanocnych jajek. Składniki: majonez, śmietana, przyprawa curry w proszku, czosnek i borówki na słodko. Czas przygotowania: maks. 5 min. Majonez połączyć ze śmietaną w proporcji dającej indywidualnie pożądaną konsystencję sosu. Dodać dwa opakowania curry i pół główki wyciśniętego lub drobno posiekanego czosnku na słoik majonezu. Wymieszać z borówkami. Efekt gwarantowany. Smacznego! JOANNA SENYSZYN
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
ale „gość w dom, Bóg religijne nadszarpnięte, rapa ny źga zad tylko przygryza wąsa tóż chciałby zostać w dom”, więc wujenka he mo w aki os nd coby wuj mógł was zab solkami przez koma i przycisza radiowyjca, ez prz y lut : op zne o łec alb aty ogólnospo rowych beretach wić konwersacją na tem go – za obrazę kie ols hp zec truszkowa, stara komuws Pie a za, ńc młodzie – Sąsiadka nas ob wo łat nie że , ślicie była! A wy byliście? uczuć religijnych? My nistka, na rezurekcji nie anie. Czujecie się jak razić takie uczucia? – pada niespodziane pyt i szy na sić no ale wc złapany przez prof. Pim Bynajmniej, nie musicie Józio z „Ferdydurke” pią tru z a e, nik eci zyj ocz nas mr u czy wiedzy. Ma odwróconego krucyfiks kę na elementarnej nie kami i domalowysty pla być o nie zdążyliście, bo ie sic alb że mu Nie czaszką. ecoś tam, albo dla święt wać krzyżowi męskich ie. jec ku yta go spokoju prz genitaliów. Nie o to nie nie ż, wa Uff! Udało się nikogo nie Po chodzi. obrazić! stety, nie wiadomo, . tzw Obiadek zaczyna się od są nie ład czym dok mabłogosławieństwa. Już uczucia religijne, nie y„ob yka jęz cie na końcu wiadomo tym samym, nie ale , i!” śmy zdrowi byl co może je urazić. ”. oka się – trzeba „w imię Ojca... jak A może, je wu ser ob Ze ścian zuje, prawie wszystko. Przełykacie barszczyk. pawy ąt nn świ do ść no Ma licz m oko Tatr, siede Wyobraźcie sobie, że na was Białe Słoneczko ne Mazury, udać się rzo ma wy i, archanioł Gabriel na t am ias usk zam Jez da wam, z siedmioma na twa jos wu u ny zin rod ewizorze na cały regula na folklorystyczny spęd i wszyscy święci. W tel żem sta im ie cic letn Tra sto ”. zie erd izją Trwam prowincji. Wujostwo z czt tor „Wielkanoc z telew ę przedkłada, niezin rod sną cji i... uśmiechacie się wła olu nad rew im o małżeńsk apetyt. Marzycie ie idn sol – ia tun Cio a. ryj prezy. Jeszcze kompot stety, Rodzinę Radia Ma błogo do gospodarzy im ie tliw bro do – ści żno bo i uciekacie gdzie pieprz zbudowany wulkan po na święconej wodzie acz ny, ycz hit rac – j wu , się uprzednio wylewnie uśmiecha się pod wąsem rośnie, pożegnawszy Mo w. ejó dzi rię teo wą ”. złośliwooki – knuje spisko z rodzinką. „Z Bogiem! małpy, on jest w staod dzą obraziłam, chyba że cho nie po ogo zie nik lud i że inn Tym razem nie pły ach iażył o jeg w że strzegła, że pod spodn nie udokumentować, ciotunia kątem oka do eba trz A ! ria a. olik a i Gomo czysta krew Polaka kat mi noszę stringi. Sodomi Mówicie: „Dzień doe. ani , może za rok... na wit No Po . ny. ela cha dzi bar Nie było założyć ząć zac y łob eża nal bo a, ZATA PIEKIELNICA bry!”. I pierwsza wpadk Mazurach! MAŁGOR ia zuc Uc . ...” ny alo chw od: „Niech będzie po
K
PLOTKOWISKO
Święconka bez ogonka
K
siądz Benedykt Chmielowski w „Nowych Atenach” (wyd. 1745–1756) podaje taki oto przepis na wyprodukowanie domowym sposobem wielkiego „jak głowa ludzka” jaja wielkanocnego: „Wziąć jajec kilkanaście, osobno żółtki oddzielić i je skłóciwszy, wylej do pęcherza świżego, czystego, niewielkiego, zawiąż, włóż w gorącą wodę, uwarz; wyjmi z pęcherza, ładnie obierz, aby była owa massa okrągła; dopiero ją włóż w wielki pęcherz czysty, świeży, aby w pośrodku niego wisiała ona massa na niteczce lub włosie, dopiero owe białki z jajec wlej w tenże pęcherz, z taką proporcją, żeby owa massa żółtkowa w pośrodku była tych białków, dopiero zawiązać w garnek duży, pełny ukropu włożyć, a raczej zawiesić na kijku przez krysy garka położonym, aby się prosto pęcherz trzymał, tak warzyć, aż owe białki twarde się ugotują, ugotowawszy, wyjm z pęcherza daj święcić na Wielkanoc”. Na koniec warto jeszcze olbrzymie jajo „ubrać” w skorupkę. W tym celu: „Natłucz (wprzód ususzywszy w piecu) skorup czystych z jaj naturalnych kurzych czy gęsich w moździerzu na proch, wsyp bardzo w tęgi ocet, niech moknie, aż się obróci w massę jak śmietana albo blejwas rozprawny, weź pęźlika i tą massą owe jaje wkoło posmaruj, włóż w wodę zimną, jak stężeje owo malowidło, znowu ową massa smaruj, włóż w wodę zimną. A tak skorupa się uformuje na jaju”. AK
Ale jaja
Siedzę w domu. Moja mała córe czka coś czyta i w pe wnym momencie słyszę pytanie: – Tatuś, co to jes t ambona? – Wiesz, dziecko , to jest takie podw yższenie, z którego poluje się na jelen ie. Dopiero po chwi li dowiedziałem się , że córka robiła zada nie z religii. Ale w sumie chyba nie było to tak całkiem bez sensu.
PRAWOSKOŚNIE: 1) nagość ujęta w ramy, 2) czarny koń, 3) gdy czarownice lecą na Łysicę, 4) jajeczna potrawa, 6) z Halką, Jontkiem i miłosnym wątkiem, 8) zakrwawiony u rzeźnika, 11) potwierdzany cyrografem, 12) o tym, jak Penelopa czekała na swego chłopa, 13) życiowa miara, 16) mebel zza oceanu, 18) dla turysty w terenie górzystym, 19) niemoralne grzęzawisko, 21) wybuchowa słodycz, 23) sprawdzian w protestach, 25) z kolczykiem w uchu i przepaską na oku, 27) z panienką przy parapecie, 29) walka z karety, 32) nisza, 33) ułani jak malowani, 34) tworzy gęstwiny nad brzegiem Dźwiny, 36) różowe u optymisty, 37) bywa hojny, choć nie bezinteresowny, 39) świat zza krat, 40) przynosi szczęście w parze z guzikiem, 42) można nań stawiać w ciemno, 46) działanie z kazaniem, 47) ściska w kiosku, 49) skacze na batucie, 50) Palenie wzbronione!, 51) drapieżnik na szosie, 53) szczególny opiekun, 54) nerwowy na twarzy, 55) naczynie na datki od wiernych gromadki, 57) bogini łowów, 59) świecący, kolorowy napis reklamowy. LEWOSKOŚNIE: 1) bije asa, 2) na styku przeciwników, 3) palący problem czarownicy, 5) olbrzym w Koloseum, 7) gdy przyciśnie, to aż piszczy, 9) zdrowie Wasze w gardło nasze!, 10) między aktami, 11) z minimóżdżkiem, 14) smakowity grzech, 15) chodzi po ścianach, 17) kopiec kreta, 20) czasu w kościele spędza zbyt wiele, 22) idea, wizja, 24) z kurantem w „Strasznym dworze”, 26) wiatr od Tatr, 28) trójkąt w piórniku, 30) w dziale z „wypoczynkami”, 31) w lesie siekierę niesie, 34) z wodą i żurawiem, 35) nad Atenami, 37) w ręku chirurga, 38) święty obraz na ekranie, 41) Lazurowe Wybrzeże, 43) dziejopis, 44) poczucie humoru ma jak z horroru, 45) rulon, 47) nieszczęście z Egiptu, 48) mieszanina – dobra, gdy angina, 50) z regułą dla sióstr i braci, 52) ustęp z wcięciem, 53) bywalec szafotów, 54) z marynarzami, rumem i szantami, 56) zimą i w lecie towarzyszy geodecie, 58) w śwince, 60) pozbył się brata sposobem kata. Litery z pól oznaczonych w dolnym rogu utworzą rozwiązanie krzyżówki
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
JAJA JAK BIRETY
Jadą wozy kolorowe...
Nr 12 (264) 25 – 31 III 2005 r.
Uwaga! Mały test Odpowiedz szczerze i dowiedz się czegoś więcej o stanie własnej moralności. Wyobraź sobie opisaną poniżej sytuację i podejmij decyzję. Pamiętaj, odpowiedź powinna być spontaniczna i szczera! Znajdujesz się gdzieś w Azji, w centrum powodzi wywołanej tsunami. Niesamowite masy wody. Jesteś fotoreporterem. Sytuacja jest niemal beznadziejna. Próbujesz zrobić zdjęcie jak najbardziej oddające grozę sytuacji. Wokół ciebie znikają domy, ludzie walczą z żywiołem. Potęga natury porywa wszystko, co staje jej na drodze. Nagle widzisz mężczyznę prowadzącego terenówkę, który walczy rozpaczliwie, a wygląda jakoś znajomo. I rozpoznajesz go! To Giertych! Ale widzisz, że szalejąca powódź zaraz go porwie – chyba ostatecznie. Masz dwie możliwości i tylko sekundę na zastanowienie: uratować go (wystarczy rzucić linę) albo zrobić zdjęcie Twojego życia! Ocalić mu życie albo zrobić zdjęcie, za które na pewno zgarniesz nagrodę World Press Photo! Zdjęcie, które przedstawia śmierć jednego z najważniejszych ludzi w Polsce! A teraz pytanie, jakie sobie w tym momencie stawiasz:
Rys. Tomasz Kapuściński
CYFRÓWKA czy LUSTRZANKA?