Prominentni działacze PiS – przemytnikami
LPR sprzedaje fotele w przyszłym Sejmie
MAFIA KATOLICKICH RODZIN INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Ü Str. 3 Nr 26 (225) 1 LIPCA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 10, 1
1
C
o rok budżet naszego biednego kraju wzbogaca się o kwotę 12 064 044 000 złotych z tytułu podatków od produkcji i sprzedaży wyrobów spirytusowych. 3,5 proc. z tej kwoty, czyli 422 241 540 zł, przeznaczane jest na „walkę z alkoholizmem”. Z kolei 80 proc. tej kwoty, czyli 337 793 232 złotych, wędruje co roku na konta rozmaitych katolickich organizacji albo wprost do parafii, bo tylko one, zdaniem decydentów, potrafią jak nikt inny przemienić pijaczka w anioła... Jest to oczywiście wierutna bzdura, a dziesiątki milionów publicznych złotówek przepadają w kieszeniach proboszczów. Ci są wręcz zainteresowani w rozpijaniu narodu, gdyż z prostej arytmetyki wynika, że im więcej pijemy, tym kler ma więcej kasy „na walkę...”. Ale oprócz Kościoła w narodowym interesie z gorzałą macza swój dziób jeszcze mafia. Łańcuch pokarmowy funkcjonuje... Ü Str. 8
2
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Zapytajcie ich...
POLSKA Poparcie dla Samoobrony wyraźnie spada. Jeszcze w kwietniu partia mogła liczyć na 29 proc. głosów, teraz już tylko na 18. Kosztem Leppera umacnia się LPR (14 proc. poparcia). Liderem pozostaje nadal PO (26 proc.). SLD-UP oraz SdPl (kolejno 6 i 4 proc. poparcia) mogą się nie znaleźć w przyszłym Sejmie. Kto pierwszy pojedzie po wsparcie do papieża – Lepper czy Giertych, a może Janik? Ten numer „FiM” oddaliśmy do druku w środę, nie mając wątpliwości, że (tak jak przewidywaliśmy tydzień temu) SdPl Borowskiego poprze w czwartek rząd Marka Belki. Dla własnego dobra swoje poparcie (a przynajmniej dowolność w głosowaniu) powinna też wyrazić Platforma, gdyż w razie nieudzielenia Belce wotum zaufania wybory odbędą się 8 sierpnia, kiedy połowa elektoratu Tuska będzie na Majorce i Karaibach. Dołączą się też ci, którzy nie mają nadziei na powtórkę z przygody na Wiejskiej. „Rzeczpospolita” znalazła dowody na zamieszanie byłego szefa NFZ, Aleksandra Naumana, w tzw. aferę sprzętową. I tak „Pharmakon”, szwajcarska firma z udziałami Naumana, wstawiał do polskich szpitali sprzęt na zasadzie darowizny, a po jakimś czasie przysłał... faktury. Polski budżet stracił 100 mln zł. Nauman, któremu pokazano wpływ na jego konto 200 tys. franków łapówki, twierdzi oczywiście, że nigdy takich pieniędzy nie dostał. Pracowaliśmy nad tą sprawą od miesiąca. Gratulujemy „Rzepie” i uzupełniamy: według naszych danych, Nauman zarobił na polskim budżecie i szpitalach co najmniej 2 mln franków. Przeciwko środkom dopingującym i nadmiernej komercjalizacji sportu wypowiedzieli się w liście polscy biskupi: „Kościół opowiada się za sportem, który służy wszechstronnemu rozwojowi człowieka we wszystkich sferach i płaszczyznach, a przeciwstawia się takim jego formom, w których człowiek jest przedmiotem w służbie sportu”. „Wszechstronny” znaczy duchowy, to oczywiste. Episkopat Polski jest oburzony brakiem wzmianki o chrześcijańskich podbojach Europy w europejskiej konstytucji. Fakt ten został nazwany „fałszowaniem prawdy historycznej”. Pieronek ględził też o oddawaniu czci ziemi zamiast Bogu. 40 proc. Polaków pozytywnie ocenia zapis w preambule konstytucji. Proszę, proszę, to mamy już 40 proc. „szczekających kundelków”! Bp Tadeusz Pieronek powiedział Monice Olejnik, że martwi go sukces LPR w wyborach do europarlamentu. Propozycje polityczne zgłoszone przez Ligę uznał za daleko demagogiczne. Poza wielkiego liberała episkopatu potrzebna jest Pieronkowi, kiedy zaczyna wychwalać dobrodziejstwa konkordatu i religii w szkole oraz bronić „świętej własności Kościoła”. Po długiej chorobie zmarł na raka krtani i płuc Jacek Kuroń, wybitny polityk, publicysta i społecznik. Żadnej innej osobie bezpieka nie poświęciła aż tyle uwagi – był inwigilowany przez 25 lat. Główni opozycjoniści minionego systemu mieli tzw. sory, czyli sprawy operacyjnego rozpoznania. W przypadku Kuronia było to 80 akt, podczas gdy w przypadku Michnika „zaledwie” kilkanaście. Zła komuna poznała się na wielkości Kuronia. Dobre społeczeństwo III RP dało mu 9,2 proc. głosów (trzecie miejsce) w wyborach prezydenckich. Ze względu na ogromną liczbę spraw, jakie napływają z Polski do Trybunału Europejskiego w Strasburgu, skargi na opieszałość procedur sądowych będą rozpatrywane w kraju. W Warszawie zostanie też utworzona instytucja prawnika (jedyna taka w Europie), który będzie analizował poszczególne skargi kierowane do Trybunału. Sprawy polskie stanowią 60 proc. wszystkich skarg spływających do Trybunału Europejskiego w Strasburgu od państw zrzeszonych w Radzie Europy (Unia oraz państwa stowarzyszone)! W ciągu 3 lat na 400 wniosków policji i prokuratury w sprawie źródeł pochodzenia majątków członków mafii przeprowadzono zaledwie... 54 kontrole skarbowe. Skarbówka zarzuca stróżom prawa niestaranność dokumentacji, a policja obwinia skarbówkę za nieaktualne dane na temat majątku przestępców. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci (bandyta) korzysta. Andrzej Lepper ma największe szanse na wygranie wyborów prezydenckich. W sondażu przeprowadzonym przez Polską Grupę Badawczą zdobył 18 proc. poparcia. Drugie miejsce zajął Marek Borowski (16 proc.), a trzecie Tomasz Lis (15,5 proc.). I dobrze, niech Lepper lepiej nie rządzi, niech opieprza. TOMASZÓW LUBELSKI Prokuratura rejonowa skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw 40-letniemu mężczyźnie, który zmuszał żonę i córkę do słuchania Radia Maryja („Rydzykiem ją...” – „FiM” 22/2004). Prokurator uznał, że facet psychicznie znęcał się nad rodziną, przez co może trafić za kratki nawet na pięć lat. Kto oskarży Rydzyka o znęcanie się nad całym narodem? STRASBURG Polska przegrała precedensowy proces w sprawie odszkodowania dla tzw. zabużan. Skargę złożył Jerzy Broniowski w imieniu zmarłej babci. Państwo polskie w ciągu 3 miesięcy ma wypłacić skarżącemu 12 tys. euro jako zwrot kosztów postępowania. Broniowski wycenił utracony majątek na 2 mln zł. Obie strony mają pół roku na ugodę. Do trybunału w Strasburgu wpłynęło 167 podobnych pozwów, natomiast w polskich sądach jest ich około 70 tys. Skoro stara Broniowska ma potomka, to potomków powinni mieć także Stalin, Roosevelt i Churchill, którzy w Jałcie zakosili Broniowskim ich majątek. To niech go teraz oni oddają! BELGIA Marca Dutroux skazano przed sądem w Arlon na karę dożywotniego więzienia. Oprawca ma na swoim koncie trzy morderstwa, wielokrotne gwałty, dziewięć porwań i tortury dziewczynek. Wspólnicy Dutroux otrzymali wyroki od 5 do 30 lat pozbawienia wolności. Rodzice ofiar są oburzeni tak niskim wymiarem kary. Niektórzy rodzice ofiar księdza pedofila z Tylawy są oburzeni nagonką na niego...
C
zytelnikami naszej gazety są ludzie o najróżniejszych światopoglądach – wierzący, wątpiący, niewierzący. Chyba jednak najwięcej jest poszukujących, tj. myślących. Moim zdaniem, nawet człowiek głęboko utwierdzony we własnej wierze nie powinien przyjmować zasad wiary – doktryny głoszonej przez własny kościół – bezkrytycznie. Fakty są bowiem takie, że mniejsza lub większa część reguł, zwyczajów, tradycji i przykazań kościelnych w każdym wyznaniu i w każdej religii jest wymysłem ludzi. Z bogiem sprawa, jeśli jest to tylko ludzka interpretacja boskich praw. Jednak w takim katolicyzmie – oprócz zinterpretowanych na podstawie Biblii prawd wiary – istnieją jeszcze setki dogmatów, w większości będących efektem licentia poetica tych, którzy je wymyślili. Jest to – inaczej mówiąc – zbiór bajek z mchu i paproci, wyssanych z papieskich palców; bajek sprzecznych z Pismem Świętym, prawami fizyki i ludzkim rozsądkiem. Od czterech i pół roku „FiM” nic nie robią, tylko demaskują ewidentne kłamstwa, mity i inne głupoty głoszone przez watykański Kościół, więc pozwólcie, że nie będę się teraz powtarzał i ich wymieniał. Problem leży gdzie indziej, co też często sygnalizują nam Czytelnicy katolicy, których nam również nie brakuje, a nawet rzekłbym, że jest ich najwięcej. Ludzie ci chętnie czytają o kościelnych i cywilnych aferach, lubują się w zaglądaniu do księżowskiej alkowy czy portfela (z kolei dla nas, redaktorów, tematy takie są coraz bardziej żenujące; ale cóż, jesteśmy dla Was wszystkich). Natomiast już na przykład krytykę papieża katoliccy Czytelnicy „FiM” znoszą różnie – miewają opory, a najchętniej w ogóle by na ten temat nie czytali. Oto fragment jednego listu: „Piszcie o grzechach Kościoła, bo ktoś to musi robić, a wszyscy oprócz Was się boją. Biskupi nie mogą myśleć, że wszystko im wolno, że mogą w ciszy i spokoju grabić majątek narodowy i grać przed tym samym narodem świętoszków. To tacy sami ludzie jak my, a często dużo gorsi – pijacy, erotomani, pedofile i inni zboczeńcy. Jest tego stanowczo za dużo! Kochani, jesteście naprawdę potrzebni, robicie świetną robotę”. Bywamy też karceni. Oto inny list: „Czytam »Fakty i Mity« od paru lat i uważam, że to najlepsze pismo demaskatorskie w naszym kraju. Macie świetnych dziennikarzy śledczych (...). Tylko po co piszecie o Matce Bożej i krytykujecie sakramenty święte? Myślicie, że ktoś porzuci wiarę, w której przyszedł na świat? Ja wychowałem się w rodzinie katolickiej, tak samo moi dziadkowie i rodzice. Cała rodzina to katolicy, oprócz jednych kuzynów – świadków Jehowy, którzy bardzo rzadko uczestniczą w rodzinnych spotkaniach, bo najczęściej są to pogrzeby, komunie, bierzmowania, śluby i rocznice ślubów. Oczywiście prawie wszystko (oprócz urodzin i imienin) zaczyna się, kończy lub odbywa w kościele. No to co Wy chcecie, żeby i mnie, i moją żonę, i dzieci wyrzucili poza nawias? To nierealne. Nie stać nas na taki krok, i tak jest dużo innych zmartwień. Do tego są jeszcze katoliccy sąsiedzi, coroczne kolędy, religia w szkole; moje małe teraz dzieci pójdą kiedyś do sakramentów, wezmą sobie narzeczonych, wejdą w inne rodziny, też pewnie katolickie (...)”. Generalnie takim Czytelnikom chodzi o to, żeby demaskować zło, ale religii jako takiej nie tykać, nie obrzydzać, bo to i tak się mija z celem, a może tylko wywoływać zbędne frustracje. Naturalnie pozostawiamy każdemu wolny wybór i nikogo nie nakłaniamy do porzucenia swojego wyznania czy jego zmiany. W dobie globalizacji to jeden z niewielu wolnych wyborów, jaki pozostał człowiekowi. Tyle że – moim zdaniem – krytyka samych skutków (wyjątkowo grzesznej rzeczywistości Kościoła kat.) bez sięgania do przyczyn (m.in. jego doktryny) mija się z celem
i spycha naszą gazetę do roli brukowca piorącego kościelne brudy. Pytanie też, na ile wyznawanie jakiejkolwiek wiary ze względu na tradycję i otoczenie jest w porządku? Tak niestety postępuje ogromna większość katolików w Polsce, którzy mszę traktują jak teatr jednego aktora i okazję do niedzielnego spaceru. Większość z tej większości chodzi do kościoła od wielkiego dzwonu albo wyłącznie z okazji ślubu czy pogrzebu, choć figurują w parafialnych kartotekach jako katolicy. Tymczasem wybór własnego światopoglądu powinien być przecież jedną z najważniejszych decyzji, rzutującą na całe życie. Dorosły człowiek powinien opowiedzieć się za taką czy inną wiarą, niewiarą, deizmem czy agnostycyzmem; po czym konsekwentnie według tego wyboru postępować i potrafić bronić swojej postawy. Sam Jezus wyrażał się niepochlebnie na temat ludzi „letnich”, którzy godni są tylko „wyplucia”; „Bądźcie gorący lub zimni” – mówił. Ja również wyznaję tu zasadę bezkompromisowości. Wiem doskonale, co to znaczy doświadczyć ostracyzmu religijnego we własnej rodzinie. Ale teraz przynajmniej żyję w zgodzie z samym sobą i mogę spojrzeć w lustro. Nikt nie powiedział, że to, co trudne, łatwo przychodzi. Niewiele jest organizacji w dziejach świata tak bardzo zasługujących na krytykę jak rzymskokatolicki Kościół. Jeśli – jak przekonują katoteolodzy – papiestwu dały początek krew i woda wypływające z przebitego boku Chrystusa, znaczyłoby to, że śmierć Zbawiciela dała życie bestii. Rzymski katolicyzm – instytucja o strukturach mafijnych, zorientowana na własną ziemską pomyślność – oraz deprawacja duchownych mają swoje korzenie w kłamliwej doktrynie. Już Biblia mówi, że nikt, kto sieje kłamstwo, nie może zebrać prawdy, tak jak zło owocuje ze zła, a obłuda rodzi obłudę. Jeśli zatem ktoś z Was, Czytelników katolików, chce poznać prawdę o swojej religii, zapytajcie swoich księży, dlaczego Biblia (według której rzekomo żyją i na którą się powołują): – opisuje „doskonałą”, „niepowtarzalną” i „jedyną” ofiarę Jezusa na krzyżu, a oni powtarzają ją (za pieniądze) codziennie przy ołtarzu; – głosi (słowami Jezusa) równość wszystkich wierzących („braćmi jesteście”), a oni utworzyli dwa stany (kapłański i świecki) i wymyślili urząd „nieomylnego” papieża; – wywyższa małżeństwo, a oni wprowadzili przymusowy celibat? – mówi o wzajemnym odpuszczaniu sobie grzechów i wyznawaniu ich Bogu, a nie księdzu w konfesjonale; – każe się modlić do Boga przez Jezusa, który jest „jedynym pośrednikiem”, a oni namnożyli tabuny świętych i stworzyli boginię Maryję itd. Zapytajcie też, dlaczego okłamują ludzi, że zbawienie można sobie kupić, opłacając u nich msze, wypominki i odpusty? Spytajcie, czy sumienie nie wyrzuca im rabowania budżetu biednych państw (m.in. Polski i krajów Ameryki Łacińskiej), które nie mają środków na pomoc społeczną. A jak – jeśli nie obłudą – nazwać głoszenie potrzeby ubóstwa i jednocześnie bogacenie się samemu ponad miarę; pouczanie o czystości i mnożenie różnych wymagań w tym względzie, czy np. potępianie gejów, podczas gdy właśnie wśród księży najwięcej jest pedofilów i homoseksualistów? Zapytajcie ich i SAMYCH SIEBIE – czy, a jeśli tak, to jak długo, można żyć w kłamstwie i tym samym je popierać... JONASZ
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
Ż
e w Sejmie kupczy się głosami w zamian za posady dla swoich, niby wszyscy wiedzieli, ale – jak dotąd – nikt nikogo za rękę nie złapał. Jako pierwsza wpadła Liga Polskich Rodzin. Schwytaliśmy ich na gorącym uczynku. Zwróciliśmy się do łódzkiego prokuratora z takim oto problemem:
Na tego, który obiecuje, jest artykuł 229 i takie same widełki. – Nawet gdyby ten drugi był dajmy na to liderem Ligi Polskich Rodzin? – dociekaliśmy. – Nawet, ale nie cytujcie mnie z nazwiskiem – odparł prokurator. Czas wyjaśnić, w czym rzecz. Polska Agencja Prasowa ogłosiła, że pięciu posłów partyjki o nazwie
GORĄCE TEMATY
3
Polskich Rodzin” – czytamy w tekście) Mojzesowiczowi osiem foteli w nowym Sejmie (!). Za co aż tyle posad poselskich dla partii, której szanse na samodzielne wprowadzenie do parlamentu choćby jednego przedstawiciela są praktycznie zerowe? Odpowiedź znajdujemy w ostatnim punkcie kontraktu zatytułowanego „Porozumienie o zawarciu ko-
Pierwsza Liga korupcji – Mamy do przepchnięcia pewną sprawę w Sejmie i brakuje nam kilku szabel. Czy nie popełnimy aby karalnej niegodziwości, obiecując posłowi milion złotówek za to, że zagłosuje tak, jak chcemy? Prawnik przez moment zastanawiał się, czy zapuszkować nas od razu, czy najpierw wezwać psychiatrę, ale w końcu odpowiedział: – To będzie ewidentne przestępstwo z artykułu 228. Milion to już jest tak zwana znaczna wartość, więc od 2 do 12 lat więzienia dla tego, który weźmie.
Polski Blok Ludowy, dowodzonej przez Wojciecha Mojzesowicza (dawniej Samoobrona), dostawiło swoją kanapę do LPR-u. Nie dziwiłoby nas to nic a nic (wszak PBL znany jest z braku pruderii i zalicza właśnie ósmego partnera), gdyby nie wpadł nam w ręce cyrograf, na którym szefowie obu partii spisali, kto w tym związku będzie panem, a kto panią, i... za ile! Przewodniczący LPR Marek Kotlinowski obiecuje („w imieniu Ligi
GŁASKANIE JEŻA
Psi rok Podobno przysłowia są mądrością narodu. Może i są, ale mnie się wydaje, że tylko wówczas, gdy wykształcenie jego obywateli ogranicza ich do postrzegania świata w sposób typowy dla przeciętnego członka Ligi Polskich Rodzin. Weźmy np. takie powtarzane do znudzenia powiedzenie: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Taaak? Zamieniam się w znak zapytania... A II wojna światowa? Jeszcze głupsze jest powiedzenie: Nie ma ludzi niezastąpionych. Nie ma? Otóż historia świata od czasów Adama i Ewy pokazuje nam dobitnie, że historię ludzkości tworzyli właśnie ci niezastąpieni. Kilka dni temu zmarł Jacek Kuroń, który był ciężko chory na dwie poważne przypadłości: na raka i na miłość do ojczyzny. Z pierwszej dolegliwości można się wyleczyć; druga jest absolutnie nieuleczalna, a bywa też śmiertelna. Kuroń był chory na Polskę rodzajem naiwnej, ale pięknej miłości utopisty. Zaczynał jako nastojaszczij kamunist w latach 50., przeszczepiając zasady wychowania młodzieży zaczerpnięte żywcem z Makarenki. W ten sposób powstali „Walterowcy”, czyli czerwone harcerstwo, któremu przewodził. Wkrótce jednak, widząc, „czym to wszystko pachnie”, zrezygnował z działalności, a w odpowiedzi PZPR zrezygnowała z niego w myśl zasady, że nie ma ludzi niezastąpionych. Tak więc Kuroń stał się wiecznym dysydentem. Nigdy jednak nie zapomniał, po której stronie klatki piersiowej ma serce. Ciekawe, że człowiek ten, siedząc 10 lat w więzieniach PRL za swoje przekonania, nie karmił się nienawiścią. Nie
pielęgnował w sobie myśli o zemście, „kiedy moje będzie górą”. W latach 70. współtworzył Komitet Obrony Robotników – ideę równie romantyczną co „Walterowcy”. W jego pojęciu romantyczną, bo po latach miało się okazać, że niegdysiejsi „towarzysze broni” oderwali kupony (po Okrągłym Stole) od swojego kombatanctwa, moszcząc sobie wygodne synekury. Wielu opluło później dawnego towarzysza broni. Rozmaite Macierewicze i inne obleńce prześcigały się w obsobaczaniu Kuronia, przypominając mu jego komunistyczną przeszłość. Nawet ci, za których siedział w ciupie, dla których poświęcił lwią część życia – pokolenie nomen omen Wrzodaków – doszli do wniosku, że przy podziale konfitur z Kuroniem im nie po drodze. Ale Kuroń konfitur nie jadł i pewnie dlatego był najbardziej lubianym politykiem w kraju, w sondażach na głowę bijącym konkurentów. Już w styczniu wieszczyłem, że 2004 będzie psim rokiem. I jest. Panbucek – widać obrażony za brak chrześcijańskiej preambuły w konstytucji UE (antycypując) – zabiera najwartościowsze jednostki. Odszedł Jacek Kuroń... zawiedziony obecną Polską i znów rozczarowany. Teraz wilczym kapitalizmem i globalizacją, tak jak kiedyś komunizmem. Wielka strata i żal, bo to był jeden z nielicznych, na widok których telewizora nie przełączało się na brazylijski serial. Naprawdę potrzeba Ci było, Panie Boże, ministra pracy? No tak... rozumiem. Zabierając nam Kotańskich i Kuroniów, zagęszczasz w Polsce liczbę Giertychów. Ale którzy, no którzy służą Ci lepiej...? MAREK SZENBORN
alicji wyborczej”: „Strony porozumienia zobowiązują się do głosowania przeciw votum zaufania dla rządu M. Belki”. Tego i tylko tego określonego zachowania w jednym głosowaniu chce Liga, oferując w zamian 8 milionów złotych z kasy państwowej – wszak dokładnie tyle kosztuje podatników utrzymanie ośmiu posłów w czasie czteroletniej kadencji. Według naszych informatorów, cytowany zapis był ostro negocjowany i Mojzesowiczowi postawiono ultimatum: – Albo w to wchodzisz, albo spadaj. Gdy z ciężkim westchnieniem „wszedł”, Kotlinowski odręcznie dopisał satysfakcjonującą go klauzulę dotyczącą premiera Marka Belki.
Opisaną transakcję zbada prokuratura. Do Ministerstwa Sprawiedliwości właśnie wpłynął wniosek posła Zbigniewa Nowaka (niezrzeszony), który oczekuje od Prokuratora Generalnego Marka Sadowskiego zainicjowania postępowania karnego, gdyż „(...) Powstaje domniemanie, że jest to (propozycja Kotlinowskiego – dop. AT) – w sensie prawa karnego – dostarczenie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za określony wynik głosowania (czynność urzędową) dokonanego przez posłów Polskiego Bloku Ludowego”. – Były już różne przypadki kupczenia głosami, ale ten przypadek
D
wadzieścia pięć procent rynku papierosów w Polsce to przemyt. Jaki udział mają w tym procederze politycy z Prawa i Sprawiedliwości? Jedna z pierwszych kwietniowych nocy... Ciemności panują egipskie, kiedy na polsko-ukraińskie przejście graniczne w Medyce podjeżdżają dwa samochody. Granice przekroczą za chwilę bez problemu – jak setki razy dotąd. A jednak tym razem ich zielonkawy – noktowizyjny – obraz pilnie śledzą funkcjonariusze jednej z zakamuflowanych, najtajniejszych polskich służb specjalnych. Tak tajnych, że ABW to przy nich przedszkole. Nazwijmy więc tę służbę X... Podległa jest ona Ministerstwu Finansów, a dokładnie m.in. Wiesławowi Ciesielskiemu.
służbowa skierowana do szefostwa służb X i rządu, a sporządzona przez jej funkcjonariusza. Agent F. pisze tak: „Mam obawy, że naciski i powiązania polityczne celnika Jacka K. doprowadzą do tego, iż sprawa nigdy nie ujrzy światła dziennego, a ja sam – za jej ujawnienie – mogę ponieść poważne konsekwencje służbowe”. O jakich to naciskach i powiązaniach pisze do jednego z wiceministrów(!) agent F.? Sprawdźmy! Mózg operacji przemytu – celnik Jacek K. – jest synem wójta gminy Krasiczyn, Jerzego Kowalskiego – opcja PiS – ale to nie koniec. Otóż wójt Kowalski ma brata (wujek Jacka) Witolda Kowalskiego (PiS), który obecnie jest wicestarostą przemyskim, a niegdyś był AWS-owskim senatorem RP. Ów były senator ma kolegę od serca, a ten kolega nazywa się Marek Kuchciński (prawa ręka Kaczyńskiego) i jest posłem Prawa i Sprawiedliwości, a także wiceprezesem regionalnych struktur tej partii. W PiS nazywają go ogrodnikiem, bo po tacie prowadzi gospodarstwo sadownicze i wykształcenie ma cokolwiek średnie. Czy te koligacje rodzinne naszego „bohatera” celnika mają jakieś znaczenie? Jasne, że nie mają żadnego, bo zapewne tylko przez przypadek panowie Kowalski i Kuchciński pojawili się w prokuraturze przemyskiej nazajutrz po aresztowaniu celnika. Przez przypadek? – My wiemy, że nie, i mamy powody, by twierdzić, że obaj panowie próbowali łeb sprawie ukręcić. Nawet grożąc prokuratorowi! „Mam poważne obawy, że wpływ tych osób może odbić się negatywnie na prowadzonym śledztwie” – pisze w dalszej części cytowanej wcześniej notatki funkcjonariusz X. Obawy te nie są bezpodstawne, bo przecież celnik-przemytnik wyszedł na wolność niemal tak szybko, jak został zatrzymany, a nam się wydaje, że postępowanie prokuratorskie w jego sprawie zostanie cichcem umorzone. Czas więc wyłożyć kawę na ławę. Według naszych informacji, liderzy PiS (ci z samej góry) doskonale wiedzieli, co dzieje się na granicy w Medyce. Mało tego, że wiedzieli, to jeszcze niektórzy z nich brali w tym udział, a później próbowali tuszować wpadkę. W tym kontekście „Fakty i Mity” oskarżają pp. Kowalskiego i Kuchcińskiego o próbę mataczenia i współudział w zagarnięciu wielkiej kasy na niekorzyść państwa. Ot, tak po prawie i sprawiedliwości... JOANNA GAWŁOWSKA BARBARA SAWA, A.K.
(O)PiS kontrabandy Dziesięć kilometrów za przejściem granicznym samochody zostają zatrzymane. Rewizja wykazuje, że każdy przewozi 150 kartonów papierosów najdroższych marek (gdzie to się pomieściło?). Kierowcy aut – Ryszard K. i Andrzej J. – przyznają się do przemytu, ale nie to najbardziej interesuje agentów. W trakcie wielogodzinnego przesłuchania wychodzi na jaw, że mózgiem całego przedsięwzięcia był celnik z Medyki – Jacek K. Ciekawy to jegomość i o jego powiązaniach opowiemy za chwilę, na razie jednak podsumujmy skalę zjawiska. Z wyliczeń służby X wynika, że przemytnicy kursowali via Medyka średnio trzy razy w tygodniu. Proceder trwał ponad dwa lata. Policzmy zatem: 3 razy 104 tygodnie razy 3000 paczek razy powiedzmy 4 zł to daje prawie cztery miliony złotych obrotu i dwa miliony dochodu na czysto. A teraz wróćmy do naszego celnika Jacka K., bo warto mu się przyjrzeć z bliska. Niedługo po jego zatrzymaniu zatelefonowaliśmy do Prokuratury Rejonowej w Przemyślu, która prowadzi śledztwo. Jej szef – Ryszard Chudzicki – wyraził ogromne zdziwienie, gdy zapytaliśmy, czy sprawa ma kontekst polityczny (tak wynikało z naszych wstępnych ustaleń). – Ależ nic podobnego, to sprawa banalna jak wiele podobnych – powiedział Chudzicki, ale my mu nie uwierzyliśmy, bowiem mieliśmy ku temu podstawy. Otóż jakiś czas temu wpadła w nasze ręce notatka
najdobitniej pokazuje, że dzieje się tak w zamian za wymierne korzyści majątkowe. Za fotele w przyszłym, LPR dokonuje zamachu na obecny Sejm – mówi nam poseł Nowak. W tej sprawie raczej nie pomoże stosowane zwykle tłumaczenie, że wpadka jest prowokacją polityczną, i Roman Giertych, zwany na Wiejskiej końskim łbem, będzie teraz musiał naprawdę nieźle główkować, żeby wybrnąć ze śmierdzącej korupcją propozycji. A ta za cholerę nie pasuje do wygłaszanych bogoojczyźnianych haseł. ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Obiecanki cacanki Politycy żądają od nas zaciskania pasa. Ale sami żrą, piją i kasują niekiepski szmal! Bez umiaru i bez wstydu... Pytanie: Kiedy polski polityk kłamie? Odpowiedź: Kiedy otwiera usta! Plan Jerzego Hausnera wymaga od Polaków dużych poświęceń. Leszek Miller z Hausnerem obiecywali nam, że oszczędności będą dotyczyć również rządu, jego agencji, podległych przedsiębiorstw, partii politycznych itp. Jak te deklaracje wyglądają w praktyce? Ano jak zawsze. Obiecanki cacanki, a biednemu wiatr w oczy. W tym roku partie polityczne za ostatnie wybory do Sejmu otrzymają z budżetu państwa prawie... 60 milionów złotych, czyli prawie dwa razy tyle, ile dostawały przez ostatnie dwa lata. Najwięcej zgarnie SLD – 22 mln zł. Andrzej Lepper ze swą Samoobroną chapnie 11,5 mln; Prawo i Sprawiedliwość dostanie 11,2 mln; Liga Polskich Rodzin zakosi 8,6 mln zł; Władysław Frasyniuk z Unią Wolności – 4 mln zł; najbogatszy polski emeryt Tomasz Mamiński z Krajową Partią Emerytów i Rencistów – 2 mln zł. Nawet kanapowa Partia Ludowo-Demokratyczna Romana Jagielińskiego wyszarpała z budżetu pół miliona. Polska to kraj mlekiem i miodem płynący, nieprawdaż?! Platforma Obywatelska ustami Jana Rokity i Donalda Tuska zawzięcie krytykuje owe dotacje i nie zostawia suchej nitki na pasożytach
biednego budżetu. Czyżby znaleźli się jedyni sprawiedliwi? Otóż nie. Krytykują, bo nie dostali kasy. Podczas wyborów 2001 r. PO nie była jeszcze partią, tylko komitetem wyborczym, a to uniemożliwiło jej przyznanie subwencji, które przysługują tylko partiom. PO forsy nie dostało, a na bankowym koncie ma zaledwie kilkanaście tysięcy złociszów. Jednak platformersi to ludzie bogaci i zrobią ściepę na zbliżającą się kampanię wyborczą. Tylko dziesięciu posłów PO ma w sumie (oficjal-
W
W tym celu trzeba wysmażyć taką ordynację, aby przypadkowe społeczeństwo niczego nie popsuło”. I zamiast wysłać do Parlamentu Europejskiego 54 osoby o największej liczbie głosów w kraju, Ustawodawca (czyli przedstawiciele partii politycznych) tak zaczyna z czarnego robić białe i vice versa, że
ybory, wybory i po wyborach. „Naród przemówił, sprawa skończona” – jak mawiali starożytni. Kto się miał do europarlamentu dostać, ten się dostał, kto się miał nie dostać, ten... też się dostał, jeśli miał układy. A wszystko dzięki ordynacji wyborczej, która jak już wpadnie w ręce polityków, to będzie tak demokratyczna jak konstytucja z 1952 roku. Z założenia demokracja to nic innego, jak rządy ludu. A lud albo sam się rządzi, albo wskazuje, kto ma nim zarządzać. To, że ktoś nieznany – nawet z pierwszej pozycji na liście – może dostać mniej głosów niż poważana osobistość ze środka listy, jest właśnie najzdrowszym przejawem demokracji i jej zaletą. „Znaczy się, że lud chce, aby tacy to a tacy ludzie nim rządzili” – powie ktoś, słusznie kierujący się zdrowym rozsądkiem i ogólnie pojętym rozumieniem słowa „wolność”. Ale właśnie w tym momencie pojawia się Ustawodawca i mówi: „A figę! U władzy są partie polityczne i one już lepiej od ludu wiedzą, jak załatwić, żeby sobie nadal rządziły i by nikt im nie przeszkadzał.
nie zadeklarowanych) 17 milionów złotych, a pozostali też gołodupcami nie są (byli nimi wtedy, kiedy jeszcze nie zostali posłami). Taka np. Zyta Gilowska dostaje 12 572 zł, a do tego chałturzy na uczelniach, bo Zyta profesorką jest. Mirosław Drzewiecki, łódzki filar tej partii, z dorobkiem 3,2 mln zł jest piętnasty na liście najbogatszych posłów, mógłby więc bez większego uszczerbku przeznaczyć jakieś 10 proc. na
rzecz partii, która i tak wygra wybory i Drzewieckiemu się odwdzięczy. Ale nie chce zrobić zrzutki, skąpiec. Co je moje, to je moje! PO, szukając szmalu, już się kręci koło Zbigniewa Wróbla, który – jako prezes spółki giełdowej PKN Orlen – zarabia 200 tysięcy zł miesięcznie. Ten by dużo odpalił, żeby po wyborach wygranych przez platformersów pozostać na tym złotodajnym stołku. Już się mówi, że ten człowiek SLD zapałał wielką miłością do Donalda Tuska. Ale wróćmy do konkretów. Jak wyglądają obiecane nam oszczędności w ministerstwach? Przykładów jest wiele, ale podam tylko jeden, bo z nerwów eksploduję. Otóż urzędasy w Ministerstwie Sprawiedliwości zażyczyli sobie nowych autek. Będą to superluksusowe vany, legendy motoryzacji: Chrysler Voyager! Mają silnik o mocy co najmniej 100 koni mechanicznych, pełen wypas plus... DVD z kompletem filmów i boczne drzwi otwierane elektrycznie. Będzie tego samochodowego taboru 42 sztuki, po 180 tysięcy zł każda... Panie Hausner, puknij się pan w łeb tym swoim planem oszczędnościowym, bo inaczej Polacy pana pukną! W polskich sądach akta nadal zszywa się szpagatem, farba złazi ze ścian, ale za to przełożeni będą jeździć takimi bolidami, że kierowcy z rajdu Monte Carlo wysiadają. A może za parę miesięcy usłyszymy, że jakiś ministerialnosprawiedliwościowy urzędnik zarobił łapówę na kontrakcie z Chryslerem...? ANDRZEJ RODAN
posłów, którzy dostali mniej głosów niż przeciętny radny miejski. Na przykład Andrzej Liss i Tadeusz Cymański z pomorskiego PiS-u mogą się pochwalić odpowiednio... 530 i 1071 głosami. Baronowa Wielkopolski Krystyna Łybacka, wchodząc do Sejmu, zrobiła dobrze koleżankom Annie Górny-Kubackiej (1921 głosów) i Joannie Nowiak (3302 głosów). Za to nie dostali się do parlamentu kandydaci, którzy mieli trzy, cztery, a czasem pięć razy tyle głosów. Kolejna kadencja zapowiada się pod tym względem jeszcze ciekawiej. Nasze wybory są więc jedynie udoskonaloną wersją tych z okresu sejmu kontraktowego, które były wolne na tyle, na ile się dało, żeby były (PZPR miał zagwarantowane 65 proc.). Owszem... ale wówczas było to jawne i wszyscy wiedzieli, że demokracja jest na 35 proc. Dzisiaj lud pracujący i bezrobotny robiony jest w konia i jeszcze sądzi, że żyje w wolnej Polsce. Nie dziwmy się zatem, że 83 proc. Polaków uważa, iż nie ma wpływu na los kraju. Bo faktycznie nie ma! MACIEJ PSYK
Szmaciakokracja w rezultacie wybrani zostają często ludzie, którzy mieli mniej głosów, niż ci pozostawieni za burtą. Z Sejmem krajowym jest tak samo, a było jeszcze gorzej, kiedy Ustawodawca poszedł na całość i stworzył „listę krajową” na wypadek, gdyby zwykłe oszustwo nie wystarczyło. Uczciwiej byłoby wprowadzić dyktaturę. Listy krajowej już nie ma, więc dzięki temu wyborcy są teraz „nareszcie zwyczajnie” oszukiwani przy urnie, czyli tak jak w eurowyborach. Marchewką jest bowiem to, że można przemycić do Sejmu kilku „swoich”, jeśli ma się dobrą „lokomotywę” i jej wynik wyborczy ciągnie za sobą nieudaczników. W ten sposób mamy w Sejmie
Prowincjałki Aż takich „atrakcji” weselnicy bawiący się w hotelu we wsi Przytok pod Zieloną Górą z pewnością się nie spodziewali. Ojciec pana młodego z werwą i humorem zabawiał towarzystwo, ale przeholował, upił się i zaczął rozrabiać. Goście... wyprosili go z wesela! Urażony mężczyzna poprawił krawat na odświętnej koszuli, wdrapał się na traktor i ruszył. Staranował drzwi wejściowe do hotelu, rozwalił kawał ściany i wjechał na salę taneczną. Ciągnik zatrzymał dopiero wtedy, kiedy przerażeni goście, kelnerzy i muzykanci rozpierzchli się w popłochu.
DRUGI PAWLAK
Antoni Kramkowski (75 l.) jest skłócony na śmierć ze swym sąsiadem Władysławem Skardzińskim (85 l.). Skardziński nie wychodzi z domu bez aparatu fotograficznego. Ma też lornetkę... W szopie wybił otwór, przez który obserwuje Kramkowskiego i robi zdjęcia. Kramkowski z kolei wszystkie awantury z sąsiadem nagrywa na magnetofon. Ich wojna zaczęła się przed dwudziestu laty od ściętego drzewa na podwórku, a przed sądem toczy się ostatnia batalia – o ponure... morderstwo. Ofiarą padł kot. Zwaśnieni sąsiedzi spędzili już w sądach ponad 200 dni!
...I KARGUL TEŻ
Petenci odwiedzający codziennie lubelski biurowiec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie mieli zielonego pojęcia, jakie skrywał on tajemnice. Okazało się, że w jednym z pomieszczeń magazynowane były... narkotyki o wartości ponad 400 tysięcy zł. Dilerem trefnego towaru była... sprzątaczka, Marianna D. (53 l.). Prawdopodobnie nie uwierzyła w ZUS-owskie emerytury i wzięła sprawy w swoje ręce.
DZIAŁKA OD SPRZĄTACZKI
Pijany kierowca Józef P. (46 l.) wpadł w miejscowości Osiek Kolonia (woj. łódzkie) na trzech pieszych – również pijanych. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że Józef P. jechał karetką pogotowia ratunkowego i chociaż był mocno napity (2 promile), odwiózł poszkodowanych (dwóch doznało wstrząśnienia mózgu, jeden złamał nogę) do szpitala.
SOLIDARNOŚĆ ZAWODOWA CZY PIJACKA?
Afera kulinarno-obyczajowa wstrząsnęła Kutnem (woj. łódzkie). Anglistka z Liceum Ogólnokształcącego im. J. Kasprowicza odkryła, że w miejscowej pizzerii „Da Grasso” najważniejszym składnikiem sosu do pizzy jest... męskie nasienie. Zgroza! Mariusz Lubiński, szef pizzerii, jest załamany, bowiem plotka(?) rozniosła się po Kutnie lotem błyskawicy i stracił prawie wszystkich klientów. Grono pedagogiczne z liceum również przestało zamawiać pizzę. A konkurencja, której pizza pozbawiona jest spermy, zaciera ręce. Opracował A.R.
„SPUŚCILI” PIZZERIĘ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Walczyliśmy do końca, jesteśmy w jakimś sensie moralnie zwycięzcami. (Aleksander Kwaśniewski po przegranym przez Polskę sporze o zapis w preambule Konstytucji UE wartości chrześcijańskich) ¶¶¶ Dochowując wierności Chrystusowi, akceptując wszystkie normy moralne, szczególnie w dziedzinie życia seksualnego, naród polski nie będzie degenerował się i wymierał. Tylko wtedy wypełni w Europie misję ewangelizacyjną powierzoną mu przez Chrystusa. Przez modlitwę, życie zgodne z nauką Chrystusa, Polacy mają stawać się iskrami Bożego miłosierdzia, rozświetlającymi mroki cywilizacji śmierci i zapalającymi w ludzkich sercach światło wiary w Zmartwychwstałego. Europa albo będzie chrześcijańska, albo nie będzie jej wcale. („Miłujcie się!” 3/2004) ¶¶¶ Lekarze zaznaczają, że skutecznym sposobem zapobiegania niepłodności byłaby realizacja tzw. profilaktyki pierwotnej. Chodzi tu m.in. o zachęcanie młodzieży do zachowania czystości przedmałżeńskiej i prowadzenia higienicznego trybu życia. („Nasz Dziennik” 137/2004) ¶¶¶ Egzorcyści podają klasyfikację grzechów, poprzez które dokonuje się zniewolenie człowieka przez siły zła, aż do opętania włącznie. Do pierwszej kategorii należą różnego rodzaju zboczenia seksualne, takie jak: zachowania homoseksualne, pedofilia, pornografia itp. (...) korzystanie z usług wróżbiarzy, magów, astrologów, uzdrowicieli (...). Czwartą kategorią grzechów, które prowadzą do zniewolenia przez złe duchy, jest uczestniczenie w różnego rodzaju sektach z udziałem praktyk inicjacyjnych, a także przynależność do masonerii, satanistów lub świadków Jehowy. (tygodnik parafii pw. św. Jadwigi w Bydgoszczy 18/2004) ¶¶¶ Nowo wyświęcony kapłan jest o wiele bardziej ważny aniżeli prezydenci, premierzy, królowie, najwięksi biznesmeni oraz wszyscy wielcy tego świata. (dwumiesięcznik katolicki „Miłujcie się!” 3/2004) Wybrali: OH, KW
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
NA KLĘCZKACH
KRE-ZUS
PAPIERZ CZY PAPIEŻ?
Iście bizantyjski przepych i rozrzutność panują na dworze Jaśnie Oświeconej szefowej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – Aleksandry Wiktorow. Za drobny koktajlik, zorganizowany dla 300 gości w krakowskim Sheratonie i podziemiach kopalni w Wieliczce ZUS z kieszeni podatników zapłacił 500 tys. zł. Hojność pani prezes jest znana – np. swojej radzie nadzorczej płaci rocznie aż 1 mln zł, a jej osobisty kierowca inkasuje miesięcznie 6 tys. zł. – Przecież on co miesiąc pokonuje bardzo wiele kilometrów – wyjaśniła pani prezes dziennikarzom. Zapomniała dodać, ile kilometrów pokonują petenci przemierzający pałace ZUS i bezrobotni zdążający do pośredniaków. RP
Nie lada atrakcję na kilka dni przed końcem roku zaserwował swoim uczniom Zespół Szkół w Woli Uhruskiej (woj. lubelskie). W ramach hucznego festynu zorganizowanego z okazji nadania gimnazjum imienia Jana Pawła II i w celu zdobycia funduszy na zakup sztandaru wszystkich obecnych hojnie ubogacono twórczością wielkiego rodaka i wartościami. Jeszcze gorzej mieli gimnazjaliści, bo musieli napisać dyktando... z tekstów papieskich encyklik. A wszystko pod honorowym patronatem lubelskiego kuratora oświaty. AK
GRABARZE ROZUMU
WYKONTEMPLOWANI Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki sprezentował Kościołowi kat. kolejną atrakcyjną nieruchomość w centrum miasta. Przy ulicy Dowborczyków ma powstać Katolicka Szkoła Kontemplacji i Ewangelizacji Młodych. Łaskawą zgodę na jej utworzenie wyraził sam arcybiskup Władysław Ziółek. Do nowej uczelni będą przyjmowane wyłącznie osoby samotne (kobiety i mężczyźni) w wieku od 18 do 30 lat. – Szkoła kontemplacji będzie czynna od października do czerwca. Jej celem jest między innymi pomoc w osiągnięciu dojrzałości chrześcijańskiej, rozwijanie zdolności ewangelizacyjnych i rozeznanie własnego powołania – informuje ksiądz Grzegorz Korczak, któremu kuria powierzyła duchową opiekę nad przedsięwzięciem. Innymi słowy: na koszt podatników, czyli nasz, w komunalnej kamienicy odbywać się będą kursy przygotowawcze dla przyszłych księży i zakonnic. AT
KTO WYCHLAŁ WÓDĘ?
Na Starym Cmentarzu w Rzeszowie dokonano uroczystego, a jednocześnie makabrycznego pochówku... symbolicznego dziecka nienarodzonego. Egzekwiom przewodniczył oraz poświęcenia grobu dokonał ordynariusz biskup Kazimierz Górny w asyście kilkunastu księży. Nad grobem długo przemawiał znany oszołom dr Antoni Zięba z Krakowa, działacz Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Mówca wyraził głębokie uznanie dla rzeszowskiego duchowieństwa, które jako pierwsze w Polsce wykopało nienarodzonemu grób i wzniosło na nim całkiem elegancki pomnik. Żałobnikom sugerujemy: rozszerzyć akcję na dzieci jeszcze nie poczęte, duszyczki niebieskie... AT
MAGISTROWIE RODZINNI Z tytułem magistra mury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego opuściło 56 absolwentów Instytutu Nauk o Rodzinie. Są to naturalne kadry dla przyszłych państwowych urzędników Giertycha. Wszyscy mają kwalifikacje do prowadzenia poradni małżeńsko-rodzinnych, pełnienia funkcji pedagoga szkolnego, nauczania w szkole etyki, przygotowania do życia rodzinnego i katechezy na poziomie podstawowym, a nawet uprawnienia do wykonywania zawodu pracownika socjalnego. AK
W katodewocyjnym magistracie białostockim zniknęło gdzieś 300 flaszek wódki, wcześniej zabranej przez straż miejską białoruskim „mrówkom”. Do 2000 r. prezydencka milicja składała zarekwirowaną gorzałę w ratuszowym biurze rzeczy znalezionych, a później rolę magazynu pyszności pełnił Urząd Celny. Leżały sobie spokojnie, aż... wyparowały. W związku z tym wydarzeniem posypały się kary dyscyplinarne, i to liczne, bo do składu wstęp miało wiele osób. Jest kilka koncepcji tłumaczących zniknięcie: 1) wódka była spożywana powolutku, flaszka po flaszce, podbierana na różne urzędnicze uroczystości; 2) załamała się półka z butelkami i wszystko się w cholerę potłukło – na tę okoliczność jest nawet oświadczenie pisemne jednego z pracowników; 3) gorzałę – jak tysiące innych rzeczy – przekazano proboszczom, którzy opłacali nią robotników budujących kościoły i plebanie, stąd zatrucia (!) na tych budowach. A może to sam prezydent Tur, z zawodu Rycerz Grobu Chrystusowego w Jerozolimie, wyniósł wszystko na przykład na komunię wnuczki? AM
DARY LOSU Są w Polsce księża, którzy dają coś wiernym. To nie żart. Wielebni z parafii pw. św. Mikołaja w Witkowie obdarowują ludzi... zaproszeniami do spowiedzi. Po co? Ano okazuje się, że taka mała karteczka, którą każdy powinien
oddać księdzu przy konfesjonale, jest przepustką do współpracy z kapłanami przy okazji udzielanych przez nich posług – chrztu, ślubu i pogrzebu. Jedna z witkowianek – dzięki temu zwyczajowi – nie mogła zostać matką chrzestną swojej siostrzenicy, bo okazało się, że przy jej nazwisku nie widnieje żaden plus, za pomocą którego księża skrzętnie zaznaczają powracające do nich zaproszenia. Na protesty z jej strony ksiądz odpowiedział: – Jeżeli pani nie stosuje się do naszych wymogów, my nie będziemy stosować się do pani. OH
NIE DAWAJ, LECZ OFIARUJ! Dmosin to mała miejscowość w województwie łódzkim. Tamtejszą parafią pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty, która skupia ponad trzy tysiące wiernych, od lat włada ks. Władysław Moczarski. Proboszcz potrzebował kasy, a więc do każdej rodziny zamieszkałej w jego parafii napisał list z prośbą o wsparcie. Dowiadujemy się jednak ze zdziwieniem, że ksiądz proboszcz wcale nie chce, aby ludzie mu coś dawali. Uradowani wierni przeczytali takie oto słowa: „Trudno mi mówić o pieniądzach. Chodząc po kolędzie, spotkałem wiele niedostatku, a nawet i biedy (...). Nie chcę, aby ktoś czuł się przymuszony, że musi coś dać. Niech nikt nie daje”. Ale dalej... konsternacja. Okazuje się bowiem, że żaden parafianin nie musi dawać, ale tylko dlatego, że „najmilsze Bogu będzie to, jeśli z serca ofiaruje”. W dalszej części listu dobrodziej pisze tak: „Tu mi się przypomina, jak Pan Jezus wychwala ubogą wdowę, która ofiarowała na rzecz świątyni dwa grosze... wszystko, co miała (...). Proponuję ewentualne dary Waszych serc złożyć w kopertach w czasie niedzielnej tacy lub bezpośrednio do mnie”... OH
UKRYTA KAMERA W Zielonej Górze wprowadzany jest nowy standard samochodów służbowych dla urzędników państwowych. Nie wystarczą już elektrycznie opuszczane szyby, klima, szyberdachy, komputery pokładowe czy inne bajery. Od dzisiaj limuzyny dla biurokratów powinny być wyposażone także w kamery. Taki właśnie samochodzik za ponad 80 tys. zł kupiła Regionalna Izba Obrachunkowa. Pracownicy RIO sprawdzają za jej pomocą, czy wójt i burmistrz zgodnie z prawem wydają publiczne pieniądze. Tylko patrzeć, jak NIK kupi autko z kamerą do kontrolowania urzędników z RIO, a później ABW nabędzie identyczny sprzęt w celu inwigilowania NIK-owców. MP
NAJWIĘCEJ WITAMINY MA JPII Znany niegdyś piosenkarz, pijak i kobieciarz Andrzej Rosiewicz wydał właśnie nową płytę z utworami dedykowanymi papieżowi. Reklamuje ją na swoich łamach redakcja „Naszej Polski”, co raczej nie rokuje zbyt dobrze interesom finansowym przebrzmiałego idola. I pomyśleć – Rosiewicz reklamował już pierestrojkę i kochał Gorbaczowa, a teraz usiłuje wrócić na estradę przy pomocy Białego Papy. RP
IDŹCIE DO DIABŁA Podobiznę Rokity pokazano na wystawie demonologicznej w Legnicy. – Ale nowość – zakrzykniecie – wszak Rokitę widzimy codziennie. Wystarczy tylko włączyć telewizor lub otworzyć puszkę konserw, a tam... o – Rokita! Nic z tych rzeczy, Kochani. My mamy na myśli nie tego Rokitę, tylko sympatycznego, figlarnego diabełka. W Legnicy wystawiono ponadto ze sto innych diabłów i to jest właściwy adres, pod który chcielibyśmy wysłać większość naszych polityków. MS
GIEŁDA AFERZYSTÓW Skandale i afery, które wstrząsnęły rynkami finansowymi USA i Europy Zachodniej, niczego nie nauczyły szefów warszawskiej giełdy. Zamiast promować reguły uniemożliwiające oszustwa, zorganizowano szkolenie, jak unikać odpowiedzialności. Przez cały dzień uczono prezesów spółek i członków rad
5
nadzorczych, jak można chachmęcić w papierach firm, aby podatków nie płacić. Hitem dnia była prezentacja pani mecenas Hanny Gajewskiej-Kraczkowskiej na temat kodeksu karnego skarbowego. Przedstawiła ona porady w stylu: „Jak już podstawiliśmy lewe faktury, to znajdźmy frajera, który się do tego przyzna. My, prawnicy, już pogadamy z prokuratorem, aby nie było żadnej kary”. Pani doktor oblała także wiadrem pomyj pracowników aparatu skarbowego. Według niej, pracownicy służb podatkowych nie znają się na inżynierii finansowej. Innymi słowy – fiskus, psiakość, nie pozwala oszukiwać państwa. Nas zdziwiło jedno. Z zaproszonych ponad 200 gości na warszawski parkiet wybrało się nie więcej niż 70. Czyżby tamci wszystko już wiedzieli? MP
CUD W GENUI Na prezentowanej w Genui, a wyłowionej w zatoce Camogli figurce Chrystusa od kilku dni objawia się niektórym postać św. ojca Pio. Rzekomy cud ma być jakoby niepodważalnym dowodem błogosławieństwa udzielonego miastu... po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kongregacja Nauki Wiary zapowiada przeprowadzenie szczegółowych analiz w celu ustalenia, co ukazuje się na posągu i czy cud jest prawdziwy. Już teraz jedna z genueńskich knajp, nie czekając na watykański werdykt, gorąco poleca „koktajl świętego”. Po trzech drinkach bogactwo widzeń i olśnień gwarantowane. AK
Co PAN powie? „Obok wojny, aborcja jest jednym z największych niepowodzeń ludzkości” – powiedział profesor Vincent M. Rue z amerykańskiego Instytutu Utraty Ciąży. „Ta śmierć jest niejako wdrukowana w późniejsze życie współmałżonków (...) lękają się siebie nawzajem, jak również boją się własnej niespodziewanej śmierci w wypadku” – dodał. Straszenie biednych polskich małżonków przez nawiedzonych dewotów to w Katolandzie nie nowina, ale powyższe słowa zostały wypowiedziane za polskie, państwowe pieniądze podczas sesji Polskiej Akademii Nauk! MS
6
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
POLSKA PARAFIALNA
Kościół szczery do bólu „Kościół katolicki na początku trzeciego tysiąclecia w opinii Polaków” – książka wydana przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego to ciekawe kompendium wiedzy o polskich katolikach. Choć deklarują oni swe przywiązanie do religii i Kościoła, tak naprawdę stoją od niego bardzo daleko.
Mapa wierzących Tak zwany wskaźnik communicantes wskazuje, że do komunii świętej najwięcej osób przystępuje w diecezji tarnowskiej (prawie 30 proc.), następnie opolskiej (25 proc.) i kaliskiej (prawie 25 proc.). Najgorzej pod tym względem jest w diecezji sosnowieckiej (ok. 10 proc.), niewiele lepiej w łódzkiej (ponad 11 proc.). Jeśli idzie o uczestniczących w niedzielnej mszy (wskaźnik dominicantes), to i w tym przypadku przoduje diecezja tarnowska (prawie 74 proc.), a tuż za nią plasują się rzeszowska (ok. 70 proc.) i przemyska (68 proc.). Najgorzej jest w diecezji sosnowieckiej (29 proc.). Z badań Kościoła wynika, że w tradycyjnych ośrodkach wielkoprzemysłowych katolików praktykujących jest znacznie mniej niż na terenach rolniczych. Zarówno w Łodzi, jak i na Śląsku obserwuje się najmniejsze przywiązanie do Kościoła; znacznie lepiej pod tym względem jest na przykład na Podhalu.
Pieniądze Polacy wspierają swe parafie materialnie – przyznaje Instytut. Za ich pieniądze budowane są świątynie i plebanie, dokonuje się zakupów
K
wyposażenia oraz przeprowadza remonty. Choć sugeruje to silną więź wiernych z parafią, wierni nie decydują, na co idą ich własne pieniądze. Tylko 7 proc. wierzących twierdzi, że ma realny wpływ na sprawy parafii, natomiast w przeważającej liczbie parafii instytucje zwane radami duszpasterskimi lub ekonomicznymi są zupełnie nieznane. W ten sposób „ciężar” zarządzania kasą spada na proboszczów, co pociąga za sobą brak akceptacji wiernych dla ich poczynań.
Księża Mimo licznych afer nagłaśnianych przez media w ostatnich latach, Polacy wciąż darzą zaufaniem ludzi Kościoła. Papież Polak cieszy się zaufaniem
prawie 90 proc. rodaków, proboszcz – zaufaniem blisko 56-procentowym, prymas – ponad 52-procentowym, biskup diecezjalny – 50-procentowym. A jednak tylko znikoma część obywateli potrafi wymienić nazwiska swojego proboszcza czy biskupa. Respondenci Instytutu marzą o tym, aby ich księża byli uczciwi, komunikatywni, otwarci na ludzkie
siądz Waldemar Barnak z Gołdapi, który przed dwoma laty zabił kobietę, nie chce iść za kratki. No to zachorował. Do tragedii doszło 10 maja 2002 r. („FiM” 32/2003). 41-letni proboszcz z Gołdapi, jadąc z szybkością ok. 140 km/godz., stracił panowanie nad kierownicą i doprowadził do czołowego zderzenia z samochodem prowadzonym przez nauczycielkę z Olecka, Annę P. Kobieta zginęła na miejscu, a jej brat i córka odnieśli poważne obrażenia. Pijany dobrodziej, sprawca tej kraksy, wyszedł z wypadku bez szwanku. Nie okazał jednak ani odrobiny skruchy. Najpierw oskarżył policję o stronniczość i... podmianę fiolki z pobraną krwią, potem podważał wyniki badań laboratoryjnych, a osieroconym dzieckiem ofiary wypadku nie zainteresował się w ogóle. Mimo kombinacji, sąd nie dał wiary kłamstwom sutannowego i zaserwował mu 4-letni pobyt za kratkami. Barnak odwołał się od tego wyroku. Sąd Okręgowy w Olsztynie utrzymał jednak orzeczenie w mocy i „dobrodziejowi” nie
problemy, oddani swoim parafianom, a przede wszystkim... ludzcy. Prowadzi to do jasnej konkluzji, że owe przymioty akurat wśród kapłanów nie są powszechne.
Religia Instytut podnosi larum, że Polacy bardzo mało wiedzą o swojej religii i Kościele, o czym świadczy chociażby znikome czytelnictwo prasy religijnej. Zaledwie 39 proc. wierzących respondentów deklarowało, że miewa kontakt z prasą kościelną, choć takich tytułów jest w Polsce ponad 1000. Najbardziej lubimy kościelny „folklor” – rytuały i świątynną atmosferę. Zapewne dlatego akceptujemy śluby kościelne i inne tradycyjne uroczystości. Nie wiąże się to jednak z głębokim przeżywaniem tych zdarzeń. Przykazania są traktowane selektywnie, w zależności od potrzeb i sytuacji. Akceptujemy na ogół wierność małżeńską (prawie 80 proc.), ale też coraz częściej dopuszczamy rozwód (prawie 30 proc.) i stosowanie antykoncepcji (50 proc.). Aborcję pochwala niemal 11 proc. badanych, a eutanazję – blisko 12. Jeśli JPII namawia Polaków, by „wypłynęli na głębię”, to w codziennym życiu robią akurat odwrotnie – taplają się na płyciźnie własnej wiary. „Nie należy z tego powodu rozdzierać szat, wszak w innych krajach starej Europy realny odwrót od tradycyjnego Kościoła i religii jest znacznie większy” – konkludują autorzy. B. SAWA
pozostało nic innego, jak zgłosić się do wskazanego zakładu karnego. Proboszcz z Gołdapi wie, w jakim kraju żyje, złożył więc w kwietniu br. wniosek o odroczenie wykonania kary z powodu choroby. Choć ks. Barnak był okazem zdrowia, sąd w Ełku przychylił się do jego prośby i odroczył wykonanie kary do października. Tymczasem ks. Barnak przeniósł się do jednej z parafii w pobliżu Augustowa, skąd czyni intensywne starania o ułaskawienie go przez prezydenta. Tok postępowania „chorobowego” poznaliśmy już przy okazji innych podobnych wypadków z udziałem księży. Na przykład ks. Sobański, sprawca wypadku, w którym na drodze w pobliżu Włocławka zginęło pięć osób, też symulował chorobę, a gdy okazało się, że nie uniknie odsiadki, zniknął niespodziewanie. Na szczęście policja trafiła na jego ślad i pirat w sutannie trafił wreszcie za kratki. Czy podobnie będzie w przypadku ks. Barnaka? Już my tego przypilnujemy! RP
Pijak, zabójca, cham
C
zy noworodek wraz z mlekiem matki będzie musiał przyjmować hostię? U ludzi to niemożliwe, ale u księży... Wszystko wskazuje na to, że już niedługo do Pierwszej Komunii będą posyłane pięcioletnie przedszkolaki. Takie bowiem rozwiązanie zaleca papież Jan Paweł II na kartach
dłuższą możliwość prania im mózgów według przysłowia: Czym skorupka za młodu... Za takim rozwiązaniem optują również rodzice chrzestni małych „komunistów”. Cóż, zamiast w prezencie wręczać najnowsze komputery i rowery górskie, będą się mogli opędzić pluszowymi misiami lub grzechotkami.
Jezus z nutellą swojego najnowszego dzieła „Wstańcie, chodźmy!”. A skoro Papa jest za, to wkrótce stosowne dekrety wydadzą książęta Krk w Katolandzie i rząd tegoż. – Przyznaję – mówi rzecznik prasowy Episkopatu Polski ks. Józef Kloch – że byłoby to zjawisko jak najbardziej pożyteczne. Być może wkrótce opublikujemy w tej sprawie oficjalne stanowisko... Prekursorami są zaradni sukienkowi z gospodarnej Wielkopolski. Poznańscy księża Marian Nowak i Marcin Węcławski twierdzą, iż przedszkolaki doskonale nadają się do tego sakramentu. Dlaczego? Bo nie są „zapaprane życiem” uczniów II klasy podstawówki. Dlatego też już przygotowali (sic!) do Pierwszej Komunii kilkaset maluchów. Chętnych „prymusów” wyłapuje się w różnych nagonkach, np. kiedy księża zaglądają do placówek przedszkolnych albo chodzą po kolędzie. Oczywiście, komunia przedszkolaka ma nobilitować jego rodzinę – katolicką do bólu. Faktycznie, taki przedszkolak nie wie jeszcze z reguły co to seks, dragi i rock&roll, nie potrafi też czytać, więc wszelkie wątpliwości, które mają drugoklasiści po lekturze katechizmu, będą mu obce. Mali analfabeci nie zadadzą z pewnością wielu trudnych pytań. Poza tym wcześniejsze wyłowienie duszyczek gwarantuje
Tymczasem psycholog Danuta Różańska, która specjalizuje się w psychologii wczesnoszkolnej, przyznaje, że już obecny wiek przyjmowania tego sakramentu (8–9 lat), budzi wątpliwości co do rozumienia przez dzieci istoty rzeczy. Kiedy dotyczy to przedszkolaków, możemy mówić jedynie o skandalu. – Percepcja pięcioi sześciolatków – twierdzi pani psycholog – nie jest gotowa do rozumienia znaczących aspektów nauk katechezy czy do samodzielnej oceny dobra i zła, nawet w znaczeniu religijnym. Dodatkowo zbyt duża indoktrynacja w jakiejkolwiek formie może spowodować u dzieci w przyszłości fałszywą ocenę otaczającej ich rzeczywistości. Ale przecież o to właśnie chodzi! Bo przecież nie o zrozumienie. Wspomniany ks. Węcławski, proboszcz parafii Maryi Królowej Polski w Poznaniu, wie swoje i tak tłumaczy przedszkolakom istnienie „schowanego” Jezusa: „Pan Jezus jest żywy i prawdziwy pod postacią chleba”. – One to przyjmują z gorącą wiarą dziecka w oczach! – dodaje ks. Marcin. My inaczej odczytujemy cielęcy wzrok przedszkolaków. Po takiej definicji istnienia Boga mają w oczach jedynie mętlik i przerażenie! No bo jaki chleb? Z makiem, bez maku, a może z nutellą? JAN KALINOWSKI
Prałat pieśni i tańca Ksiądz Jankowski wystąpił na estradzie razem z zespołem „Mazowsze”. W ten sposób uczcił nadaną mu... profesurę i jubileusz kapłaństwa. Ksiądz prałat Henryk Jankowski doczekał się jubileuszu czterdziestolecia święceń kapłańskich. Z tej okazji ów kawaler co najmniej setki egzotycznych godności i orderów został też profesorem. W gronostaje ubrała go Akademia Polonijna z Częstochowy, kierowana przez księdza Andrzeja Kryńskiego (rektor) oraz byłego premiera Jerzego Buzka (prorektor ds. nauki). Wobec tego prałat zorganizował prywatne przyjęcie w Operze Bałtyckiej. Nie był jedyną gwiazdą wieczoru, bo przez dwie godziny gości zabawiały śpiewy i tańce wynajętego przez księdza Henryka zespołu „Mazowsze”. Po odebraniu z rąk delegacji zespołu dyplomu honorowego
mecenasa „Mazowsza” oraz haftowanej koszuli ludowej (Kajtuś ani chybi wróci, bo wdzianko naprawdę twarzowe), jubilat zaśpiewał znaną piosenkę „Kukułeczka kuka, chłopiec panny szuka” i – mimo lekkiej zadyszki – zapewnił zebranych, że ma jeszcze dość sił i zapału, by kontynuować swoje dotychczasowe dzieło. Goście niespecjalnie dopisali, by nie rzec, że przyszedł czwarty garnitur. Ot, taki jak na przykład Marian Krzaklewski z małżonką. Żadnych oficjeli – nawet wojewoda pomorski Jan Kurylczyk ograniczył się do przesłania listu gratulacyjnego. Za to kilkunastu bezrobotnym zebranym pod Operą Bałtycką impreza bardzo się podobała: – Takie ładne samochody i pięknie ubrani państwo. Za pilnowanie dostaliśmy czterdzieści złotych – chwalił inicjatywę księdza Jankowskiego jeden z nędzarzy. DOMINIKA NAGEL
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
POLSKA PARAFIALNA
Serce zakonnicy Siostra Kunegunda opuściła mury klasztoru, aby zaopiekować się trójką dzieci swojego brata. „Wdzięczna” rodzina zafundowała jej... nienawiść. Kunegunda Płaczek jest siostrą zakonną Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. W 1996 roku została oddelegowana przez zakon do domu rodzinnego, aby opiekować się chorą ciotką oraz starszą matką. Zamieszkała z nimi w miejscowości Stare Żukowice (koło Tarnowa). Jej pobyt w domu rodzinnym stał się kością niezgody dla całej rodziny. Odkąd przyjechała, jest niszczona przez braci i bratową. A za co? Za odebranie dzieci swemu bratu i próbę zagarnięcia majątku rodzinnego. Tak przynajmniej twierdzi jej brat Kazimierz, „lider” w sporze. W ich rodzinie nigdy nie układało
się najlepiej. Młodszy brat Stanisław stwarzał zagrożenie dla otoczenia – był nałogowym alkoholikiem, znęcał się nad rodziną i molestował seksualnie swoją piętnastoletnią córkę. W 1998 roku został skierowany na leczenie do krakowskiego szpitala neuropsychiatrycznego. Zaobserwowano u niego zaburzenia psychiczne o charakterze urojeń prześladowczych. Sąd Rejonowy w Tarnowie skierował Stanisława do zakładu psychiatrycznego w Branicach. Jego żona Agata z powodu traumatycznych przeżyć z przeszłości również doznała uszczerbku na zdrowiu i do dzisiaj jest pod ścisłą opieką psychologa. Jakie to przeżycia? Przede wszystkim trudne dzieciństwo, okres nieudanego małżeństwa, przemoc ze strony męża, a w konsekwencji załamanie nerwowe. Do tego jeszcze dochodzą obecne bardzo trudne warunki bytowe, którym nie może
podołać. Wszystkie te czynniki doprowadziły do sytuacji, w której wyrokiem Sądu Rejonowego w Tarnowie Stanisław został ubezwłasnowolniony, a Agacie ograniczono władzę rodzicielską. Została jeszcze sprawa trójki małoletnich dzieci – Krzysztofa, Alicji i Anny. Na podstawie orzeczenia sądu siostra Kunegunda została dla nich ustanowiona rodziną zastępczą. Ponieważ nie posiadała żadnego dobytku, otrzymała od swej matki 5/8 majątku w zamian za dożywotnią opiekę nad nią i nad wnukami. Majątek to działka, na której stoi stary (stuletni) dom wraz z zabudowaniami gospodarskimi. Podział spadku bardzo się nie spodobał reszcie rodziny, a najbardziej bratu Kazimierzowi. Rozpoczął więc uporczywą walkę z siostrą oraz matką. Chciał za wszelką cenę, żeby „siostra zakonna” wróciła, gdzie jej miejsce i odczepiła się od rodzinnego majątku. Pisał listy do Sądu Rejonowego w Tarnowie, do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, a nawet do Nuncjatury Apostolskiej. Prowadził rozmowy z Matką Generalną Zgromadzenia i księżmi z Kurii Diecezjalnej w Tarnowie. Zewsząd jednak otrzymywał odpowiedzi nieadekwatne do swoich oczekiwań. Nuncjatura Apostolska w Warszawie odpisała, że nie może ingerować w sprawy będące w kompetencji Sądu Rzeczypospolitej Polskiej. Odpisało także Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, które oświadczyło, że nie będzie sobie rościć jakiegokolwiek prawa do majątku Kunegundy, otrzymanego w wyniku podziału majątku rodzinnego. Jednak i to nie pomogło. Kazimierz podejmował też liczne działania w celu „uwolnienia” brata ze szpitala psychiatrycznego. Przekonywał sędziów i lekarzy, że Stanisław nigdy nie był alkoholikiem i jego pobyt w psychiatryku jest zwykłą pomyłką. A wszystkiemu winna jest przebiegła zakonnica! Grażyna Bieszkiewicz, sędzia Sądu Rejonowego w Tarnowie, która prowadziła sprawę Płaczków, twierdzi, że oddanie dzieci pod opiekę ich ciotce zakonnicy było najlepszym rozwiązaniem. Gdyby nie ona, całej trójce groził pobyt w domu dziecka. Siostra Kunegunda zdrowo „narozrabiała” w swym domu rodzinnym. Na dodatek 5/8 majątku przekazanego jej przez matkę przepisała tego samego dnia na dzieci Stanisława. Kunegunda Płaczek nadal jest siostrą zakonną Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Jest także kochającą ciocią i opiekunką dla dzieci swojego brata. Na razie nie wraca za klasztorne mury – ma przecież prawdziwą misję do spełnienia. IZABELA DEMSKA Fot. Alex Wolf
Młodzież zawsze z... rozsądkiem Młodzież nie chce religii w szkołach. Dostaje więc lanie „prawą ręką”, do której ochoczo przyłącza się i „lewa”. Działacze młodzieżówki SLD ze Słupska rozpoczęli akcję zbierania podpisów pod petycją do ministra edukacji narodowej o zniesienie religii w szkołach. Zamierzają zbierać podpisy także w Gdańsku i Malborku, choć już spotkali się z ostrym kontratakiem polityków prawicy i kat. Kościoła. Posłanka Jolanta Szczypińska (PiS) już porównała skandaliczną – jej zdaniem – inicjatywę do „walki z Kościołem z lat stalinowskich”. O niewątpliwie chwalebne motywy kierujące nadzieją narodu zapytaliśmy Klaudiusza Dyjasa, szefa słupskiej młodzieżówki SLD: – Chcemy po prostu zagwarantowania konstytucyjnej neutralności światopoglądowej szkół. Religia powinna wrócić do przyparafialnych salek – odpowiada. – Nie obawia się pan, że zostaniecie sami – wyśmiani – na placu boju?
– Faktycznie, dają nam nieźle popalić. Co ciekawe, w tę nagonkę bardzo zaangażował się „Dziennik Bałtycki” – chętnie publikują dyskredytujące nas opinie wszelakich „autorytetów moralnych”, ale nie chcą słyszeć o podjęciu rzeczowej dyskusji z nami. – Oczekiwaliście czegoś innego?
7
– Od dziennikarzy – choćby rzetelności. Ale najbardziej boli, gdy dostajemy w tyłek od swoich. – Niektórzy rodzice lubią przyłożyć klapsa. – Okazuje się, że jesteśmy sierotami. Nasz słupski poseł SLD Jan Sieńko, odpowiadając na pytanie jednego z lokalnych dzienników, stanowczo odcina się od nas, próbuje marginalizować tę inicjatywę, sugeruje jakiś koniunkturalizm, gierki powyborcze itp. Lewicowi działacze partyjni nie widzą żadnego problemu z religią w szkołach. Z kolei nasi młodzi koledzy z Wielkopolski i Mazowsza już zapowiadają przyłączenie się do zbierania podpisów o powrót katechezy do kościołów. Młodzi z SLD spodziewają się o wiele dalej idącej krucjaty środowisk prawicowych, które już ostrzą zęby i różańce oraz ścierają kurz z plakatów o gnębionym Kościele. O starych z SLD w ogóle nie chcą gadać, bo szkoda słów... H. PIETRZAK współpr. MAŁGORZATA WOLAND Fot. Alex Wolf
A co na to „Fakty i Mity”, które parę lat temu bez powodzenia próbowały zarazić identyczną inicjatywą m.in. Ruch i tygodnik „NIE”? Ano my już skontaktowaliśmy naszych młodych bohaterów ze Słupska z kierownictwem APP RACJA. Jeśli dojdziemy do porozumienia, wspólnie moglibyśmy pokusić się o próbę zebrania 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o wypowiedzenie przez Rzeczpospolitą konkordatu ze Stolicą Apostolską, który przesądza o służebnym charakterze polskiej szkoły publicznej wobec wyznania katolickiego. Konstytucjonaliści, z którymi rozmawialiśmy, mieli różne zdania co do tego, czy obywatelski projekt może podważyć umowę międzynarodową. Inna sprawa to jaki odzew znajdzie taki projekt w obecnym Sejmie... Ale chyba warto spróbować przynajmniej nagłośnić problem i obrzydzić życie czarnym okupantom. Apelujemy do innych organizacji i partii politycznych o przyłączenie się do naszej akcji! JONASZ
Haracz dla proboszcza Środek Europy, XXI wiek. Pani Anna przez miesiąc jadła tylko stary chleb, aby ofiarować księdzu dobrodziejowi żądane 500 złotych. Pani Anna dobiega 60., prawie nie chodzi. Otrzymuje rentę – niespełna 550 zł – z tytułu częściowej niezdolności do pracy. Kobieta nie jest nigdzie zatrudniona. Wciąż towarzyszy jej pytanie, czy w tym miesiącu wystarczy na opłaty, leki, chleb... Wielkanoc pani Anny wyglądała również bardzo skromnie: – Na stole, obok święconego jajka, chleba i soli, położyłam sobie list naszego proboszcza. Proszę uwierzyć, kiedy go przeczytałam, ja – stara kobieta – rozpłakałam się jak dzieciak. Nie jestem niewierząca – jak byłam zdrowsza, to chodziłam do kościoła. Ale skąd miałam wziąć te pieniądze dla księdza? Żeby to było dziesięć złotych, tobym dała, ale on żądał aż pięćset! Przecież ja mam tyle na miesiąc... Pani Anna przekazała nam pismo, jakie przed Wielkanocą ks. Czesław Małysa, proboszcz parafii Wniebowzięcia MNP w Woźnikach (archidiecezja krakowska), skierował do wszystkich mieszkańców. List zaczyna się od podziękowań: „Drodzy Parafianie (...) Dziękuję Waszej Rodzinie za pełny wkład 500 zł i za przekroczenie tej kwoty. DZIĘKUJĘ za Twój wkład, bo nie liczy się to, że nie było cię stać, ale to, że CHCIAŁEŚ”. Pani Anny nie było stać, choć chciała. Do osób takich jak ona duszpasterz skierował drugą część listu: „A może niewiele już brakuje do tej kwoty. Postaraj się, dołóż, by dołączyć do pozostałych. Uczyń to do Wielkanocy w kopercie. Chyba że masz »złą wolę« i to Cię nie interesuje. Ale proszę Cię, miej odrobinę szacunku dla Siebie i gdy zdarzy się taka okoliczność uszanuj moją »decyzję«. A wówczas Ty i Ja będziemy w porządku”.
– Do świąt nie dałam, bo nie miałam – mówi pani Anna. – Cały maj jadłam stary chleb i przetwory z tamtego lata. Uskładałam te 500 złotych, ale musiałam dołożyć z tych pieniędzy, co to je sobie zbieram na pogrzeb. Jak bym teraz umarła, to mnie pochowają jak ostatnią żebraczkę – gdzieś pod płotem albo przy śmietniku, bo tam najtaniej. Wielkanocna „prośba” proboszcza z Woźnik nie jest wyjątkiem. Podobne listy otrzymały rodziny w Karninie, wsi podlegającej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Deszcznie. Proboszcz – ks. Mieczysław Pospiech – twierdzi, że potrzebuje 170 tysięcy złotych na remont kościoła. W liście rozpoczętym od świątecznych życzeń nawołuje parafian do wpłacania mamony na konto lub bezpośrednio do kościelnej kasy. Jak sam przyznaje: „(...) koszty są duże. Dlatego potrzebujemy Waszej pomocy w zdobywaniu środków finansowych z zewnątrz (Gmina, Miasto, Fundacje, Firmy itp.) jak i Waszych pieniędzy, środków transportu, materiałów budowlanych itd.”. Dla porównania dodajmy, że mniej więcej taką sumę, jakiej domaga się proboszcz, przeznaczono w br. w budżecie gminy Deszczno na wydatki związane z ochroną zdrowia. Co jest w tej historii najsmutniejsze? Ludzie, często chorzy, starsi, ubodzy i bezrobotni zmuszani są do odejmowania sobie od ust lub do upokarzającej żebraniny gdzie się da, aby zaspokoić księżowskie ambicje. Znajdują się pod ogromną presją lokalnej społeczności, boją się wyklęcia z ambony, plotek. Tu rządzi jedna zasada: płacz i płać! MAŁGORZATA Imię bohaterki artykułu zostało na jej prośbę zmienione.
8
G
eneralny Inspektor Ochrony Danych Osobowych wydał decyzję, po której zawyli przedstawiciele mafii i rekiny gospodarczego podziemiaz Wołomina i Pruszkowa. Zawyli... ze szczęścia!
Z decyzji najbardziej cieszy się mafia, bo teraz dostanie – zgodnie z prawem – każdy adresik według życzenia. Już nie będzie trzeba żmudnie śledzić prokuratorów czy sędziów – wystarczy koperta, znaczek za 1,5 zł i za tydzień niezbędne dane prze-
Córka chrzestna? Nasze dane osobowe – imiona i nazwiska, adresy czy informacje o stanie zdrowia, preferencjach seksualnych itp. – podlegają ścisłej ochronie. Teoretycznie! Aby jednak uwiarygodnić tę fikcję, powołano specjalny urząd Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Na tym stołku od sześciu lat siedzi dr Ewa Kulesza (prywatnie – żona wiceszefa Instytutu Pamięci Narodowej, prof. Witolda Kuleszy). Jej praca polega nie tylko na przymykaniu oczu na fakt, iż Kościół katolicki bezkarnie zbiera wszelkie możliwe dane o obywatelach (a nawet nimi handluje). Wpadł nam właśnie w łapy dokument podpisany przez samą panią inspektor. Nakazuje w nim ujawniać – każdemu, kto tylko sobie zażyczy – prywatne adresy urzędników, prawników, dziennikarzy... Teraz wystarczy, że na kartce wyrwanej z zeszytu Kowalski napisze: Proszę mi podać adres wójta (redaktora lub prokuratora), bo chcę go pozwać. I nieważne jest, czy Kowalski rzeczywiście ma zamiar pójść do sądu, czy dane są mu potrzebne do innych, na przykład kryminalnych celów. Nikt tego nie będzie sprawdzał.
S
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ
stępca znajdzie w swojej skrzynce pocztowej. Liczni prawnicy zapytywani w tej sprawie przez naszą redakcję odpowiadali mniej więcej tak:
ystem kontroli wewnętrznej państwa pozwala na natychmiastową reakcję w przypadku nieprawidłowości czy oszustw. Tak jest na całym świecie, ale nie w Polsce. Gdy wiosną 2004 r. inspektorzy NIK odwiedzili 8 wybranych losowo ministerstw i urzędów centralnych, okazało się, że kontroli wewnętrznej nie ma i... być nie może. A dlaczego? Otóż polskie prawo skutecznie uniemożliwia jej utworzenie. W raporcie NIK czytamy: „Zgodnie z ustawą o Radzie Ministrów, zatwierdzanie wewnętrznych regulaminów resortów (...) należy do kompetencji dyrektora generalnego. Ustawa o służbie cywilnej uprawnia dyrektora generalnego jedynie do wystąpienia do właściwego ministra o zatwierdzenie regulaminu”. Innymi słowy – jedna ustawa nakazuje dyrektorowi generalnemu pisać regulamin i tworzyć biuro kontroli wewnętrznej, a druga mówi, że nie ma do tego prawa. W końcu to od dobrej (lub złej) woli ministra zależy być albo nie być kontrolerów. W Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu inspektorzy NIK musieli informować pracowników resortu, co należy do ich obowiązków. W dokumencie NIK czytamy: „W resorcie edukacji (...) zasady przygotowania projektów decyzji dotyczących zezwoleń na prowadzenie prywatnych szkół wyższych czy uruchamianie kierunków studiów nie zostały określone w formie pisemnej, lecz sprowadzały się do wydawania ustnych poleceń (...) przez dyrektora departamentu. Kompletność dokumentów sprawdzał ten, kto je zbierał”. Nie może więc dziwić to, że np. „badanie wniosków o umorzenie kredytów studenckich ograniczało się do wysyłania pisma do zainteresowanego”. Od minister Łybackiej pilnie uczył się były już wicepremier i minister infrastruktury Marek Pol. U niego nie tylko obowiązywała zasada, że decyzje przekazują sobie na ucho urzędnicy, lecz na dodatek nie prowadzono rejestru, kto otrzymał zezwolenie i na co.
– Podobnego prawniczego bubla to my dawno nie widzieliśmy. Czy ona, ta Kulesza, nie zna kodeksu postępowania cywilnego? Ciekawe jest, że zdania parlamentarzystów są w tej kwestii podzielone. Posłanka Magdalena Banaś z SLD (prawniczka, w przeszłości urzędnik państwowy) uznała decyzję GIODO za legalną i słuszną. Inny pogląd na sprawę ma Agnieszka Pasternak z Socjaldemokracji Polskiej (także po studiach prawniczych), która uważa działalność Kuleszy za zdumiewającą. – W ten sposób GIODO tworzy raj dla złodziei – powiedziała. A. Karw.
W Unii Europejskiej pracownicy unijnych agend otrzymują specjalne książeczki z instrukcjami, a polecenia wydawane są na piśmie. Kupowanie przez państwo lub samorządy najprzeróżniejszych rzeczy – od papieru po samochody – czy zlecanie prac budowlanych niesie z sobą ryzyko korupcji. W Polsce, biorąc wzór z innych, państw przyjęto ustawę o zamówieniach publicznych. Nakazuje ona organizowanie jawnych publicznych przetargów. Powołano nawet specjalny urząd – Urząd Zamówień Publicznych. I co? Nowe przepisy można wywalić do kosza, skoro urzędnicy mają je gdzieś. I tak np. w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu udzielano zamówień na szkolenie repatriantów pomimo braku dokumentacji, kogo się szkoli. Umowy podpisywał kto chciał, choć nie miał do tego upoważnienia. Podwładni ministra Janika (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji) sami pisali wnioski o przetargi na zakup sprzętu komputerowego, kserokopiarek i... sami je zatwierdzali. Sprawozdania z przetargów wysyłano do Urzędu Zamówień Publicznych po 9 miesiącach, choć zgodnie z ustawą jest na to 14 dni. W tej sytuacji nikogo nie dziwi bałagan w Generalnym Inspektoracie Farmaceutycznym. Podlegający Ministerstwu Zdrowia urząd stał się eldorado dla przekręciarzy. Jak ustalili inspektorzy NIK, w latach 2002–2004 żaden przetarg na wynajem biurowca, zakup sprzętu biurowego, oprogramowania czy papieru do ksero nie odbył się prawidłowo. NIK-owców zdumiała umowa na wynajęcie biur dla inspektorów od farmacji. W raporcie piszą tak: „W konkursie na nowe biuro wpłynęły dwie oferty, obie nieodpowiadające warunkom zamówienia, a mimo to zostały uznane za ważne i prowadzono negocjacje”. A co na to odpowiednie ministerstwa? W MSWiA dwa tygodnie temu odbyła się debata na temat: „Kontrola wewnętrzna a zwalczanie korupcji”. Jaki rezultat? Raport NIK dziennikarze „FiM” znaleźli w koszu w gmachu MSWiA. MP
Eldorado
W
biurze Jurka Talkowskiego, prezydenta Dąbrowy Górniczej, znaleziono pluskwy, czyli podsłuch. Zwołano więc konferencję prasową i poinformowano, że ktoś szpieguje władzę! Żeby nadać sprawie jeszcze większej powagi, powołano się na opinię eksperta, że pluskwa działa od ładnych kilku miesięcy. Nazwiska eksperta nie ujawniono. Nie wspomniano również, że gmi-
W 2002 r. czerwonych zastąpili bezpartyjni. Prezydentem został Talkowski, który od początku prac inwestycyjnych był przeciwny powstaniu nowego ratusza. Ledwie został prezydentem, wystąpił do NIK o kontrolę inwestycji. Zbłaźnił się, bo nie wiedział, że kontrole w gminach prowadzi Regionalna Izba Obrachunkowa, ale się nie poddał. Powołał ekspertów, którzy stwierdzili, że inwestycja mogła kosztować o 40
Pluskwy Pana Prezydenta nie grozi bankructwo, ponieważ ma zapłacić 97 mln zł odszkodowania prywatnej spółce... W połowie lat 90. eseldesowski zarząd miasta postanowił „zebrać” rozpieprzone po całej Dąbrowie budynki miejskie i posadzić gryzipiórków w jednym miejscu. Znalazł teren i wykonawcę, ale nie znalazł kasy. Budżet nie przewidywał wydatków na budowę nowego ratusza, a kredyt bankowy był nieopłacalny. Postanowiono przeprowadzić pierwszy w Polsce tzw. montaż miejsko-prywatny. Miasto dało teren, inwestor – kasę. Inwestorem zostało – Centrum Administracji sp. z o.o. Budynek postawiono, gryzipióry przeniosły się w jedno miejsce, podpisano umowę, z której wynika, że przez 15 lat miasto będzie płaciło inwestorowi czynsz, a po 15 latach budynek przejdzie na jego własność.
J
ednym z ustawowych obowiązków gminy jest walka z alkoholizmem. No więc gminy walczą... Na przykład gmina Warszawa walczy, przekazując odnośne środki Kościołowi. A chodzi o kwotę niebagatelną – 5 640 925 złotych rocznie. Siedzisz sobie, człeku, w knajpie, dajmy na to – na Powiślu,
mln zł mniej. Sprawa wylądowała w gliwickiej prokuraturze. Marek Lipczyk, poprzednik Talkowskiego, uważa, że prezydentem kierują zawiść i chęć pokazania, że on też coś robił w czasie swojej kadencji. Ujawnienie sprawy podsłuchów uważa za próbę odwrócenia uwagi od faktu, że w wyniku zerwania umowy ze spółką Centrum Administracji, gmina może stracić blisko 100 mln zł. I trudno się z nim nie zgodzić. 14 czerwca br. Rada Miasta debatowała na nadzwyczajnym zebraniu. Przez dwie godziny, które spędziłem na sali obrad, trwała pyskówka między ekspertami Talkowskiego a ekipą lewicy, która budynek postawiła. Jednak żadna ze stron nie zadała pytania, skąd wziąć zasądzone nakazem sądowym sto baniek i jak uratować miasto. BARTEK SAPOTA
jest kasiora do podziału, jako pierwszy w kolejce ustawia się od razu Kościół, a dokładnie aż CZTERDZIEŚCI DWIE jego agendy – co wynika z najnowszego budżetu Warszawy. I tak Kaczyński uznał, że z pijaństwem najlepiej będą walczyć: Caritas, Fundacja „Dzieło Odbudowy Miłości”, parafia Marka Ewangelisty, siostry
Co wypijem, to dla... Kościoła i zamówiłeś właśnie setę oraz kiszonego. Jedno i drugie smaczne, ale może ci stanąć kością w gardle, gdy dowiesz się, że – pijąc – dotujesz Kościół Glempowy, i to w dwojaki sposób. Po pierwsze – od ceny każdej butelki wódki (od twojej sety też) pobierany jest procent na walkę z alkoholizmem. Po drugie – do naszej sety na Powiślu właściciel speluny doliczył sobie jeszcze haracz, który musi wnieść gminie za zezwolenie na wyszynk. Część kasy z każdej butelki, każdej sety i pięćdziesiątki zakupionej w restauracjach i sklepach trafia do gminnego koszyka i jest dzielona pomiędzy instytucje... zwalczające picie. A tam, gdzie
loretanki, siostry felicjanki, parafia św. Klemensa, Towarzystwo Brata Alberta i dziesiątki innych. Lecz nikt, absolutnie nikt nie monitoruje i nie sprawdza, na co nasze pieniądze zostają przez watykańczyków spożytkowane. W Katolandzie to normalne... A przecież wystarczy wziąć kilogram cukru, cztery litry wody oraz dziesięć deko drożdży i wszystko to razem zaangażować w proces prostej fermentacji, a później nieskomplikowanej destylacji, aby do i tak pełnych skarbców kleru nie dopłacać ani złotówki. Można też zostać zdeklarowanym abstynentem, bo już lepsze to niż karmienie pasożytów. MS, A. Karw.
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
9
Płonące hałdy Miliardy ton odpadów węglowych zalegających na śląskich hałdach to tykająca bomba ekologiczna. Kiedy wybuchnie – dojdzie do dramatu. Nikt dokładnie nie zna liczby śląskich hałd. Odpady węglowe z kopalń trafiają na przemysłowe śmietniki, zatyka się nimi doły po cegielniach, kratery po wyschniętych jeziorach, buduje się z nich także nasypy kolejowe. Specjaliści z Głównego Instytutu Górniczego (GIG) w Katowicach oceniają, że legalnych hałd jest ok. 100. Oprócz nich istnieją tysiące tzw. dzikich wysypisk, które stanowią zagrożenie dla otoczenia i ludzi żyjących w ich pobliżu. W każdej chwili może dojść do samozapłonu. A pozostawione samopas, mogą płonąć nawet dziesiątki lat, smrodząc i emitując trujące gazy do atmosfery, tak jak się stało w przypadku hałdy w Siemianowicach Śląskich, która płonie już od kilku miesięcy. Siemianowicka hałda zlokalizowana jest na granicy
z Piekarami Śląskimi. Drobne samozapłony zdarzały się na niej od kilku lat, jednak ignorowano je. W końcu
Jadwiga i Aleksander Ochelscy, mieszkańcy Piekar Śląskich, w sąsiedztwie płonącej hałdy
P
odrabiana gorzała sprzedawana na bazarach, w szemranych knajpach i melinach przynosi Skarbowi Państwa straty, których nikt nawet nie próbuje oszacować. Co gorsza – nie ma chętnych, którzy chcieliby z tym zjawiskiem powalczyć. Mimo Millerowej obniżki cen alkoholu niewiele się w tym względzie zmieniło. Według obiegowych opinii tzw. tania wódka i spirytus pochodzą w głównej mierze z przemytu. Nic bardziej błędnego. Okazuje się, że w ogromnej części jest to towar jak najbardziej polski, wyprodukowany przez rodzimych „makgajwerów” w tajnych destylarniach. Podstawowe „surowce” to rozcieńczalniki do lakierów, płyny do mycia szyb (te zawierają ok. 90 proc. alkoholu etylowego) oraz szereg innych specyfików chemii gospodarczej, których nie wymienimy, żeby nie przyprawić konsumentów o mdłości. Ale najlepsze interesy, dostępne tylko rekinom z branży, robi się na tzw. skażonym alkoholu etylowym – surowcu używanym w wielu gałęziach gospodarki i stanowiącym ponad połowę produkcji polskich gorzelni (na przykład w 2002 r. wytworzono ogółem 210 mln litrów spirytusu, z czego ok. 110 mln litrów zostało skażone). Bo skażone to wcale nie oznacza zatrute. Opracowaną przez Ministerstwo Rolnictwa
ogień podsycany tlenem i wodą zajął prawie całą 3-hektarową hałdę, sięgając kilkanaście metrów w głąb ziemi. – To prawdziwe piekło – żalą się Aleksander i Jadwiga Ochelscy z Piekar Śląskich. – Hałda kopci i zieje ogniem już od jesieni. Na początku zamykaliśmy okna i nie wychodziliśmy z domu, kiedy wiatr przywiewał cuchnący zapach. Ale jak długo można tak żyć? Dzieci chorują. Nasze płuca tego nie wytrzymają. Hałda została usypana przez Kopalnię Węgla Kamiennego Siemianowice Śląskie – ZG „Rozalia”. Jednak upadek kopalni sprawił, że nie dokończono jej rekultywacji. Gaszeniem miał się zająć syndyk masy upadłościowej. Władze miasta nakazywały mu natychmiastowe wyeliminowanie zagrożenia. Na próżno. Nie miał kasy. Początkowo syndyk szukał pomocy w Centralnym Zakładzie Odwadniania Kopalń, a także w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, gdzie został olany, a hałda nadal płonęła. Gaszenie wodą przez strażaków setek ton odpadów węglowych jeszcze bardziej podsycało ogień, który żarzył się głęboko pod ziemią. Prawdziwy horror wyszedł z pomiarów Państwowej Straży Pożarnej. Wynika z nich, że w strefie spalania
występuje niebezpieczeństwo zatrucia tlenkiem węgla, amoniakiem, chlorowodorem i benzenem. Stężenie tych gazów przekracza tam dopuszczalne normy nawet o 1600 procent! Dla zrozpaczonych mieszkańców Siemianowic i Piekar Śląskich – po wielu miesiącach wdychania cuchnących i toksycznych wyziewów – pojawiła się wreszcie nadzieja. Wojewoda śląski Lechosław Jarzębski wystąpił do prezesa Rady Ministrów z wnioskiem o uruchomienie
Krzysztof Mejer, z-ca Dyrektora Gabinetu Wojewody: Przyczyną obecnej sytuacji w Siemianowicach Śląskich jest nieprawidłowo prowadzona przez byłą kopalnię „Siemianowice” rekultywacja składowiska. Natomiast wina służb podległych Prezydentowi Miasta polega na tym, że w stosownym czasie nie wyegzekwowały właściwej technologii prowadzenia robót rekultywacyjnych oraz dopuściły do przerwania tych prac bez końcowego odbioru. W związku z tym konieczne było opracowanie odpowiedniego projektu (poprzedzonego badaniami), który pozwolił na określenie kosztów. Projekt ten został przedstawiony w dniu 16.06.2004 r. na naradzie koordynacyjnej w urzędzie wojewódzkim. Według informacji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w województwie śląskim palą się jeszcze dwie hałdy. Jedna z nich, hałda Kopalni „Bolesław Śmiały” w Łaziskach Górnych, jest bezskutecznie gaszona od 1996 roku. Przewidywany termin ugaszenia określono na koniec 2004 r. Druga hałda – przy Hucie „Pokój” w Rudzie Śląskiej – jest gaszona od 2000 r. Przewidywany termin zakończenia określono na październik 2004 r.
Gangsterzy i filantropi listę 38 środków (oraz ich dawkowanie) mających na celu uniemożliwienie spożycia alkoholu przemysłowego konsultowano z ministrem zdrowia i – po wyeliminowaniu z tej listy metanolu – pewne jest, że nie zagrażają one ani życiu, ani zdrowiu konsumentów. – Litr oleju rycynowego na sto litrów czystego spirytusu to samo zdrowie. Albo jod krystaliczny. Według przepisów, dają tego 10 dag na 100 litrów. Wygląd, owszem, spaskudzi, ale jeszcze nikomu nie zaszkodziło – dowcipkuje w rozmowie z „FiM” jeden z łódzkich gigantów podziemnego rynku „paliw płynnych”. Zdecydowana większość konsumentów lubi jednak klarowne trunki, więc patent polega na tym, żeby po pierwsze – kupić, a po drugie – oczyścić. Etap wstępny załatwia założona „na słupa” firma produkująca cokolwiek na bazie alkoholu. Dalszy etap to ukryta destylarnia i kilku starannie dobranych, bezrobotnych abstynentów. – Ważne też, żeby pracownik nie palił jak smok, bo to gówno potrafi czasem wybuchnąć. Za dyżur przy kadzi dostają, w zależności od aktywności psów na danym terenie,
rezerwy celowej (na ugaszenie i rekultywację hałdy potrzebne są 2 mln zł), która jest w dyspozycji Biura ds. Usuwania Skutków Zagrożeń. Również miasto ma szukać kasy w rządowych dotacjach i w funduszach ochrony środowiska. Projekt opracowany przez Katowickie Przedsiębiorstwo Geologiczne zakłada, że akcja gaśnicza potrwa około 3,5 miesiąca. Ale to tylko jedna hałda. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
nawet do 40 groszy za litr. Ile utoczą? Przy dobrym sprzęcie można wyciągnąć 60–80 litrów na godzinę – mówi nasz specjalista, który swój czysty niczym „Żytnia” zysk oblicza (skromnie, jak twierdzi) na 2 złote z litra. – Jest nas do tego czterech, a bezpieczeństwo też kosztuje – tłumaczy. Sprzedaż na rynku odbywa się bez specjalnych zakłóceń. Te same twarze w tych samych miejscach przy kompletnej, niestety, bezradności policji. A co na to inne służby naszego państwa? Jak podaje Ministerstwo Finansów, ostatnio inspektorzy z 16 urzędów kontroli skarbowej przyjrzeli się dokładnie 136 przedsiębiorcom (w tym 99 producentom skażonego spirytusu oraz firmom wykorzystującym go do wytwarzania innych wyrobów) oraz odwiedzili ich 37 kontrahentów – nabywców spirytusu skażonego. Inspektorzy przeprowadzili też 141 wyrywkowych sprawdzeń dokumentów (według tzw. procedury uproszczonej) u kilkunastu innych nabywców „sprytu”. Wyniki były sensacyjne, ale... tylko dla urzędników.
Wśród odbiorców wyrobów na bazie alkoholu etylowego ujawniono 107 firm nigdy nie istniejących oraz 2 firmy, na które wystawiano faktury sprzedaży jeszcze długo po zaprzestaniu przez nie prowadzenia działalności gospodarczej. Podsumowano straty Skarbu Państwa i wyszło 339,5 mln złotych! Tyle z dostępnych danych... A jak jest naprawdę? Wydawać by się mogło, że kompetentne w sprawie obrotu spirytusem służby szczególnego nadzoru podatkowego pójdą za ciosem. Niestety, w Polsce nie wiadomo nawet, jaka jest skala problemu: „Pozyskanie danych do sporządzenia szczegółowych zestawień pokazujących, kto, w jakich ilościach i jakimi środkami skażał alkohol etylowy w latach 1998–2003, wymagałoby uruchomienia kontroli podatkowych we wszystkich podmiotach dokonujących skażenia, co ze względu na konieczność zaangażowania dużej liczby pracowników (z oderwaniem od bieżących zadań), a także wysokie koszty i czas trwania ww. kontroli jest ekonomicznie nieuzasadnione” – czytamy w informacji opracowanej przez Ministerstwo Finansów. Za to dla gangów działających w wódczanym interesie taki stan rzeczy jest jak najbardziej ekonomicznie uzasadniony. ANNA TARCZYŃSKA
10
UJAWNIAMY!
Tylko w tym roku autorka powieści o Harrym Potterze zarobiła 170 milionów dolarów! A w jaki sposób Joanne K. Rowling wpadła na złotodajny pomysł postaci młodego czarodzieja oraz akademii magii i czarów? Ano normalnie – obejrzała polski film pt. „Akademia pana Kleksa”! J. K. Rowling (ur. 31.07.1965 r.) to najbogatsza pisarka na świecie. W rankingu najbardziej wpływowych osobistości Hollywood została okrzyknięta najpotężniejszą z kobiet! Postać młodego czarodzieja – Harry’ego Pottera – zamienia jej miliony książek w złoto, i to na wszystkich kontynentach. Adaptacje filmowe przyciągają do kin miliony widzów i przynoszą krociowe zyski producentom i autorce. Z tego wielkiego tortu sławy i szmalu korzysta również Daniel Radcliffe, 14-letni aktor odtwarzający rolę czarodzieja. Stan jego konta ocenia się na 4 mln euro. Rowling bardzo starannie opracowała legendę dotyczącą powstania sagi o młodym czarodzieju. Zgodnie z tym, co twierdzi w wywiadach, pierwszy odcinek powieści pt. „Harry Potter i kamień filozoficzny” napisała po urodzeniu córeczki. Pomysł na książkę narodził się nagle, w 1990 roku, podczas podróży pociągiem. Książka powstawała potem przy stoliku w kawiarni albo kiedy dziecko zasypiało. Autorka mieszkała wówczas w nędznym mieszkanku w Edynburgu i żyła za 280 funtów zasiłku rodzinnego. I w takich życiowych warunkach pisała pierwszą część opowieści o chłopcu, który jako niemowlak utracił (w dość niezwykłych okolicznościach) rodziców, a kiedy skończył 11 lat (angielskie dzieci w tym wieku idą do gimnazjum) nagle dowiedział się o sobie ciekawych rzeczy... w wyniku których wylądował na dworcu kolejowym, poszukując peronu dziewięć i trzy czwarte, skąd odjeżdżał pociąg do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwart... Legenda jak legenda, pisarz ma prawo do przekłamań. Ale Rowling nawet słowem nie zająknęła się, skąd wpadł jej do głowy pomysł książki! A wyjaśnienie jest nad wyraz proste. Oglądała w telewizji lub w kinie polską „Akademię pana Kleksa” (pod koniec lat osiemdziesiątych film był wyświetlany zarówno w kinach angielskich i szkockich, jak i kilkakrotnie w telewizji), a następnie sięgnęła po tłumaczenia książek Jana Brzechwy. A potem... zerżnęła na chama koncepcję, niektóre postaci, cudowny klimat czarodziejskiej akademii pana Kleksa... Niewiarygodne, lecz prawdziwe! Harry Potter to plagiat. Zaraz to udowodnię.
Autorem „Akademii...” jest Jan Brzechwa (1900–1966), polski Żyd, poeta, satyryk, tłumacz, publicysta. Jego „Pan Kleks” (I wydanie – 1968 rok) to baśniowa opowieść o profesorze obdarzonym fantastycznymi możliwościami i o jego uczniach. Składa się z trzech części, wydanych wcześniej osobno: „Akademia pana Kleksa” (I wyd. – 1946 r. ), „Podróże pana Kleksa” (I wyd. – 1961 r.), „Tryumf pana Kleksa” (I wyd. – 1965 rok). Akademia została sfilmowana (premiera odbyła się 30 stycznia 1984 r.) przez Krzysztofa Gradowskiego. Reżyser wykorzystał w tym rewelacyjnym filmie bogaty arsenał środków ówczesnej techniki filmowej. Siedzibą akademii został zespół pałacowo-parkowy w Nieborowie. Siłą napędową filmu był Piotr Fronczewski (pan Kleks). Analogie między Potterem a Kleksem jako pierwsi zauważyli członkowie internetowego Klubu Miłośników Filmu, recenzując rolę Fronczewskiego i jego filmową postać – Kleks w jego interpretacji to szanowany profesor czarodziejskiej młodej gromadki, a jednocześnie ktoś w rodzaju starszego, doświadczonego kolegi, który nadaje na tych samych falach: „Fronczewski, łącząc dziecięcą wręcz radość wspólnego przeżywania wspaniałych przygód z charyzmatycznym nauczycielskim tonem, uniknął pułapki taniego psychologizowania i budowania wokół siebie otoczki niedostępnego autorytetu. Jakże to odległe od zachowań sztywnego i poważnego ciała pedagogicznego Hogwartu (może za wyjątkiem profesora Dumbledore’a)! Skojarzenie tych filmów narzuca mi się niemal automatycznie, ponieważ oglądając po raz pierwszy film »Harry Potter i kamień filozoficzny«, poczułem się znowu jak 10-letni dzieciak, który wiele lat temu po raz pierwszy zobaczył w kinie »Akademię pana Kleksa«. Zresztą przygody Harry’ego i Adasia są podobne...”. Harry i Adaś są w tym samym wieku, uczą się w czarodziejskich akademiach, znają magiczne sztuczki, potrafią latać, mają identycznych profesorów, tereny uczelni, gdzie pobierają nauki, to miejsca magiczne. Ale któż lepiej zna się na Harrym Potterze i Adasiu Niezgódce, głównym dziecięcym bohaterze „Akademii pana Kleksa”, jak nie dzieciaki?
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
Analogie zauważyła również mgr Grażyna Maria Fularska, polonistka, nauczyciel dyplomowany ze Szkoły Podstawowej nr 36 w Łodzi. Zadała więc uczniom klasy IV wypracowanie nt. „Podobieństwa pomiędzy »Harrym Potterem...« a »Akademią pana Kleksa«” (ta ostatnia jest lekturą obowiązkową w czwartych klasach). Wyniki były rewelacyjne. Dzieciaki bezbłędnie wychwyciły zbieżności w książkach Rowling i Brzechwy. Małgosia Dębiec stwierdza na przykład, że magiczne lekcje, magiczne jedzenie, postacie obu nauczycieli wychowawców itd., itp. to wspólne cechy obu książek. Adaś Niezgódka, podobnie jak Harry Potter, potrafi... wzlecieć w powietrze. Ich życiorysy są niemal identyczne. Zamek Hogwart u Rowling to wypisz wymaluj Akademia Brzechwy, Dumbledore to Kleks, Voldemort to Filip, Bank Gringotta to doktor Paj-Chi-Wo, blizna i okulary Harry’ego Pottera to piegi i okulary Kleksa, a czekoladowe żaby to nawiązanie do brzechwowskiej Królowej Żabki. Oj, oj, wypisały się dzieciaki i nie zostawiły suchej nitki na angielsko-szkockiej pisarce. Krzyś Romanowski już na samym początku swego wypracowania określa „Harry’ego Pottera...” jako plagiat i podaje wspólne cechy obu książek: „I tu, i tu mamy do czynienia z chłopcem, któremu nic się nie udaje, a rodzina traktuje go jak piąte koło u wozu. Nagle zostaje on (Adaś, 12 lat; „Akademia pana Kleksa” to pamiętnik Adasia – przyp. Z.W.) przyjęty do nietypowej szkoły... Gdy tak patrzę na p. Kleksa i prof. Dumbledore’a, to przychodzi mi do głowy taka myśl: »Gdyby tak Dumbledore wyglądał jak pan Kleks, to różniłaby ich dwóch tylko ich przeszłość! Jeżeli pod tym względem ktoś dowiedzie, że to plagiat, to wcale nie będę zdziwiony. Można by uznać, że pani Rowling zmieniła panu Kleksowi wygląd, przeszłość i dała mu trochę bardziej standardowe umiejętności magiczne. Bardzo łatwo rozpoznać, że charaktery obu postaci prawie w ogóle się nie różnią: dwaj mili panowie z wielkimi umiejętnościami magicznymi (czego obaj się zresztą wypierają), dbający i kochający swoich uczniów niczym własne dzieci, mający dziwne przedmioty magiczne, »tonący« we własnych ubraniach (a jednak znalazłem jedną cechę zewnętrzną. Coś mi tu zaczyna brzydko pachnieć!) i mający wiele wspólnych cech. Podsumowując: plagiat jest bardzo możliwy!«”.
Dzieciaki zauważyły to, czego nie dostrzegli polscy krytycy filmowi i literaccy! Proszę zwrócić uwagę, że jedenastoletni Krzyś pisze: „Coś mi tu zaczyna brzydko pachnieć”, a ja – starsza od niego – powiem krótko: to śmierdzi jak cholera! Harry Potter jest plagiatem! Fuj, Mrs. Rowling! ZOSIA WITKOWSKA PS Poszukujemy żyjących krewnych Jana Brzechwy. Powinni dochodzić praw autorskich od pisarki Rowling. A jest czego dochodzić! Redakcja „FiM” jest gotowa pomóc, oczywiście w zamian za niewielki udział w przyszłym odszkodowaniu...
11
12
Casanova w sutannie W
ielki skandal wywołał argentyński ksiądz Guillermo Mariani. Wydał książkę pt. „Sin Tapulos”, której pierwszy nakład został na pniu wykupiony. Co wzbudziło takie emocje? Czyżby opis 53 lat pracy pasterskiej w parafii La Cripta nieopodal Cordovy? Absolutnie nie. 77-letni duchowny uatrakcyjnił swą książkę opisem intymnych związków z kobietami (nie stroni przed opisem seksu z parafianką). Przyznał się także do jednego nieskonsumowanego („obopólne zahamowania wzięły górę nad chwilą otwartości
i flirtowania”) romansu homoseksualnego. Ks. Mariani był znany ze swych postępowych przekonań, ale nie przypuszczano, że wytnie taki numer. W książce określa celibat jako sprzeczny z naturą i wróży mu rychły zgon: „Wierzę, że za 30–50 lat celibat nie będzie już obowiązkowy”. Na razie książkę czyta arcybiskup Cordovy. Ks. Mariani nie powinien spodziewać się gratulacji. TW
Sekstresowana „J
esteście moją ostatnią nadzieją, ratujcie mnie!”. Z takim dramatycznym apelem zwróciła się Szwedka z miejscowości Simmrishamn do lokalnego wydziału zdrowia. Wykańczał ją seks. Nie jej własny, ale sąsiadów z góry, a dokładniej towarzyszące mu donośne odgłosy. Sesje miłosne zaczynały się około godz. 22 i trwały do 1 w nocy. Noc w noc. Na skutek tego sąsiadka jurnej pary była – jak utrzymuje – w ciągłym napięciu, podenerwowana i zestresowana. Cierpiała na bóle głowy, zgagę, a także na skurcze mięśni.
Personel wydziału zdrowia wyznał, że w Szwecji jeszcze nikt nie wystąpił z taką skargą i nie ma pojęcia, jak zareagować. Podpowiadamy: jeśli para żyje na kocią łapę – aresztować i przykładnie ukarać; jeśli są małżonkami i wyją w celach prokreacyjnych – ich nagrodzić, a ukarać wstrętną donosicielkę. LF
Delegalizacja portek P
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
ZE ŚWIATA
oseł legislatury stanowej w Luizjanie, nie chcąc, by zarzucono mu bierność, wystąpił z inicjatywą ustawodawczą.
Oświadczył na sesji parlamentu stanu, że należy zakazać noszenia spodni, które zaczynają się od połowy pośladków. – Odsłaniają one majtki, a nawet przedziałek, co jest gorszące i nieprzyzwoite – argumentował, postulując za niesubordynację grzywnę w wysokości 175 dolarów. Inicjatywa spaliła na panewce – poseł został wyśmiany. Koledzy podpowiadali mu, że powinien przenieść się do Arabii Saudyjskiej, gdzie policja ubraniowa może się sprawdzić. Podobne ustawy nie przeszły w żadnym ze stanów, a głównym obrońcą spodni jest... policja. Moda półpośladkowa jest kultywowana w środowisku młodocianych
gangów. Gliniarze lubią takie spodnie, bo uniemożliwiają one ucieczkę. TW
Meyer. Powoduje on fizyczne i psychiczne napięcie, pozbawiając zawodnika sił, których będzie potrzebował na boisku. Oczywiście papierosy i alkohol także są na indeksie. A co dozwolone? Woda! Dużo, dużo wody dla ochłody... TN
Przemoc wobec kobiet jest tematem ukrywanym. Kobiety nie zgłaszają przypadków przemocy ze strachu przed karą, z powodu braku środków finansowych czy ze względu na zależność emocjonalną. W Afryce Południowej współczynnik karalności za gwałt jest jed-
Kobieta – murzyn świata co najmniej jedna na trzy kobiety jest bita, zmuszana do współżycia lub inaczej prześladowana. Według Światowej Organizacji Zdrowia, około 70 proc. zamordowanych kobiet było ofiarami swoich partnerów. Najgorzej wygląda to w Zambii i Kenii, gdzie średnio pięć kobiet tygodniowo ginie z rąk swoich partnerów lub członków rodziny. W Egipcie 35 proc. kobiet jest bitych przez mężów. W Boliwii 17 proc. kobiet w wieku 20 lat i więcej doświadczyło przemocy fizycznej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Maltretowane, wychowane w kulturze męskiej dominacji, często milcząco godzą się na takie traktowanie. W Pakistanie domowy łomot za rzecz naturalną uważa aż 42 proc. kobiet. Nawet w tak cywilizowanym kraju, jakim są Stany Zjednoczone, co 15 sekund kobieta jest maltretowana, zwykle przez swojego męża lub partnera. W Nowej Zelandii ten odsetek wynosi 20 proc. Według raportu
147 kobiet. We Francji tę makabrę przeżywa 25 tys. kobiet rocznie. W Turcji, najbardziej cywilizowanej wśród krajów muzułmańskich – 35,6 proc. kobiet doświadczyło gwałtu w małżeństwie. Najgorzej jest w Sierra Leone – 94 proc. badanych rodzin doświadczyło napaści seksualnych, w tym gwałtu, tortur i niewolnictwa seksualnego. W Iraku od
R
każdorazowe przekroczenie progu... klubu striptizowego. Zarówno gubernator, jak i zdominowana przez republikanów legislatura Teksasu, są głęboko oburzeni tym, że część podatków z najbogatszych osiedli przeznacza się na utrzymanie szkół w dystryktach zamieszkanych przez biednych, którzy nie posiadają nieruchomości, a więc nie płacą podatku. Teraz za utrzymanie szkół biedoty, których niestety z różnych względów zlikwidować się nie da, zapłacą zboczeńcy grzeszący oglądaniem golizny. TW
ick Perry, gubernator Teksasu, wymyślił, jak oferować wielomiliardowy prezent elicie finansowej: zmniejszy się im podatki od nieruchomości.
Pięknie, ale skąd wziąć fundusze na utrzymanie państwowych szkół? Dotychczas utrzymywano je z tychże podatków właśnie... No problem: dowali się pijącym alkohol i palącym papierosy – podatek wzrośnie o dolara na paczce. Ale przede wszystkim obłoży się degeneratów moralnych pięciodolarowym podatkiem za
iemieccy piłkarze pewnie wygrają mistrzostwa w Portugalii, bo lekarz drużyny zaaplikował im specjalną dietę – seksualną.
Przed meczami obowiązuje ścisła prohibicja kopulacyjna: piłkarze nie mają prawa zbliżać się do hotelu, gdzie zakwaterowano ich żony i kochanki. – Seks na kilka godzin przed meczem uznaję za poważny problem – oświadczył dr Tim
rosyjskich organizacji pozarządowych, 36 tysięcy kobiet w Rosji jest codziennie bitych. Ci, którzy nie biją – gwałcą. Według WHO, jedna na pięć kobiet jest w swoim życiu ofiarą gwałtu lub próby gwałtu. W Republice Południowej Afryki każdego dnia ofiarą gwałtu pada
początku wojny zgwałcono co najmniej 500 kobiet i dziewczynek w wieku od 8 lat. Podczas wojen bałkańskich zgwałcono około 50 tys. kobiet. W niektórych wioskach w Kosowie do 50 proc. kobiet w wieku rozrodczym zostało zgwałconych przez siły serbskie.
Podatek od golizny
Dieta seksualna N
S
ytuacja kobiet na świecie wygląda nieciekawie. Jak za dawnych czasów kobiety są bite, gwałcone i mordowane. Pod niemal każdą szerokością geograficzną kobieta narażona jest na przemoc ze strony ukochanego męża lub partnera. Szacuje się, że
Skrobanka antyaborcyjna Coraz trudniej prowadzić skuteczną wojnę o powszechną moralność. Zwłaszcza sytuacja na odcinku tępienia aborcji wymaga nowatorskich rozwiązań. Inwencją na tym polu wykazał się antyaborcyjny aktywista William Graham z Nowego Orleanu. Założył on przychodnię Causeway Center for Women, która oficjalnie miała udzielać porad kobietom pragnącym przerwać niepożądaną ciążę. Graham zwabiał kobiety wyjątkowo niskimi cenami skrobanek (np. 125 dolarów), następnie grał na zwłokę, tłumacząc, że zbyt wczesne
usunięcie płodu może się okazać szkodliwe dla zdrowia, a potem jeszcze odwoływał kolejne terminy wizyt. W końcu mijały 24 tygodnie i... skrobanka – według prawa Luizjany – stawała się nielegalna (pobożność tego stanu jest taka, że oficjalnie nie dzieli się on na powiaty, jak reszta stanów USA, lecz na parafie!). W ten sposób Graham na Bożą chwałę ratował „życie poczęte”. Ostatnio jednak moraliście powinęła się noga: został oskarżony o oszukiwanie ciężarnych i niezbyt rozgarniętych panienek. Czeka w ciupie na proces. TSz
nym z najniższych na świecie – średnio 7 proc. W Egipcie 47 proc. maltretowanych kobiet nigdy o tym nikomu nie powiedziało. W Chile tylko 3 proc. zgwałconych kobiet zgłasza to na policję, w Stanach Zjednoczonych ten odsetek wynosi 16 proc. Wśród tych, które się nie zgłaszają, prawie połowa zrobiłaby to, gdyby ich nazwiska i dane osobowe nie zostały ujawnione. W Australii 18 proc. kobiet, które doświadczyły przemocy fizycznej, nie powiedziało o tym nikomu. W Austrii jedynie 20 proc. zgłoszonych spraw o gwałt zakończyło się skazaniem przestępcy. W Federacji Rosyjskiej 40 proc. kobiet – ofiar przemocy w rodzinie – nie szuka pomocy u przedstawicieli prawa. MACIEJ STAŃCZYKOWSKI Źródła: Raport Światowej Organizacji Zdrowia za rok 2002, 2003 oraz raporty Amnesty International i Woman United.
W
pływowy kardynał Avery Dulles na łamach najnowszego wydania jezuickiego periodyku „America” skrytykował swych kolegów biskupów za zbytnią surowość wobec księży oskarżanych o pedofilię.
Przytul zboczka Dulles twierdzi, że reguły chronienia dzieci przed przemocą seksualną ze strony księży, przyjęte przed dwoma laty na konferencji biskupów w Dallas, ignorują prawa należne oskarżonym kapłanom i nie dają im szansy odpokutowania winy. Powinny więc zostać zmienione. „W swych wysiłkach, by chronić dzieci, przywrócić zaufanie publiczne instytucji Kościoła oraz bronić go przed odpowiedzialnością prawną, biskupi kierowali się ekstremalnymi rozwiązaniami” – rzecze kardynał i wzywa społeczeństwo, „by zaakceptowało byłych przestępców i umożliwiło im powrót do życia, na tyle, na ile się da”. Kard. Dulles zaniepokojony jest również faktem pozbawiania duchownych pracy już za pierwszy incydent molestowania seksualnego, bowiem jest to zbyt surowa kara. Sądzimy, że odmówienie kilku zdrowasiek przez księży pedofilów będzie wystarczającą karą. LF
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
J
PII nie skrytykował papieża Grzegorza IX – łotra, który w roku 1233 powołał do życia Świętą Inkwizycję. Wyraził jednak ubolewanie z powodu „Błędów popełnionych w działaniach na rzecz prawdy przez stosowanie metod niemających nic wspólnego z Ewangelią”. Prawdy? Jaką prawdę Wojtyła ma na myśli? Zanim udamy się na jej poszukiwanie, rozsmakujmy się przez chwilę w eufemizmach papieskiego stylu: morderstwa, tortury, terroryzowanie ludzi i zmuszanie ich do przejścia na katolicyzm to „błędy”... albo: „dramaty związane z inkwizycją”. Kiedy w XII i XIII wieku katolickiemu Kościołowi udało się skonsolidować władzę w Europie, wspomniany Grzegorz IX utworzył urząd, który miał wykorzeniać herezję i stać na straży nienaruszalności kościelnej władzy. Był to odpowiednik KGB, tyle że posługujący się dużo bardziej drastycznymi sposobami karania niepokornych i wierzących w niewłaściwy sposób. Święte Officjum funkcjonowało aż do XIX wieku, szczyt działalności odnotowując w wieku XVI, kiedy zwalczało rokosz reformacji. Najsłynniejszym procesem była sprawa Giordana Bruna, który miał urojenia, że Ziemia kręci się wokół Słońca i nie dawał się przekonać „łagodnym perswazjom”, więc trzeba go było puścić z dymem. Do dziś nie został zrehabilitowany! Inkwizycja była jednocześnie strażnikiem doktryny, policjantem, sędzią i katem. W drobiazgowość się nie bawiła: przyjmowała donosy od wszystkich – nawet od kryminalistów i osób obłożonych ekskomuniką. Oskarżony nie miał prawa stanąć twarzą w twarz ze swym oskarżycielem, o zadawaniu mu więc pytań nie było mowy. Śledczy i tajniacy aktywnie węszyli i odławiali heretyków, czyli
S
ZE ŚWIATA
czarownice, innowierców, bluźnierców. Wachlarz kar był szeroki: od skazywania na chodzenie do kościoła i pielgrzymki, poprzez dożywotnie uwięzienie, aż po spalenie na stosie. Wyrok poprzedzały makabryczne tortury, mające naprowadzić podejrzanych na drogę „jedynie słusznej prawdy”. Największa hiszpańska inkwizycja rozwinęła skrzydła w XV wieku. 125
Papieskie ubolewanie odczytane zostało na konferencji prasowej z okazji wydania 800-stronicowego studium poświęconego inkwizycji, nad którym watykańscy specjaliści pracowali od sześciu lat. Okazuje się jednak, że dla Jana Pawła II setki tysięcy zamęczonych ludzi to nie powód, by przeprosić w imieniu Kościoła i uderzyć się w piersi.
Przeprosić inkwizycję tys. heretyków postawiono tam przed kościelnymi sądami. Jednak najobfitsze żniwo zebrali katoliccy mordercy w 16-milionowych Niemczech, gdzie
spalono co najmniej 25 tys. podejrzanych o nieprawomyślność. A przecież pod względem procentowego ubytku ludności najbardziej ucierpiał z rąk Kościoła katolickiego mały Lichtenstein, gdzie za czary zabito 300 osób – czyli 10 proc. populacji.
ądzono, że Bush II załatwił sobie audiencję u lidera katolicyzmu, by okolicznościową fotkę wykorzystać do zdobycia poparcia 63 mln katolickich wyborców w USA. Okazuje się, że jego zamiar był znacznie bardziej bezczelny. Zanim uruchomiono kamery i wpuszczono dziennikarzy, Bush junior miał 15-minutowe sam na sam z Janem Pawłem II i nie wiadomo, o czym mówił. Wiadomo natomiast, że podczas spotkania z watykańskim ministrem spraw zagranicznych, kardynałem Angelem Sodanem, wódz plemion USA chlipał: „Nie wszyscy amerykańscy biskupi popierają mnie w kwestiach kulturowych” i jednoznacznie zasugerował, że dobrze byłoby, gdyby Watykan skłonił ich do większej aktywności i oczywiście zmiany zdania. Sodano podobno zbył ten postulat wiele mówiącym milczeniem. Taką relację zdał najpoważniejszy i dysponujący najlepszymi kontaktami korespondent watykański John Allen z niezależnego tygodnika amerykańskiego „National Catholic Reporter”. Bush chciał, by papież polecił hierarchom USA „bardziej agresywną aktywność polityczną w sprawach rodziny i życia, zwłaszcza zaś poparcia projektu poprawki do konstytucji, która definiowałaby małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety” – pisze Allen. Umożliwiłoby to odwrócenie uwagi mediów od tematów, które nie służą Bushowi, głównie od niepowodzeń w Iraku. Sprawa wywołała niedowierzanie, szok i oburzenie tak komentatorów zajmujących się tematyką stosunków państwo–Kościół, jak i aktywistów katolickich. Ksiądz Richard McBrien, profesor teologii na katolickim Uniwersytecie Notre Dame, określił akcję Busha jako
Komisja watykańska, która pracowała nad studium, doszła bowiem (na podstawie dokumentów, których nikt nie widział!) do krzepiącej dla Papy konkluzji, że inkwizytorzy nie torturowali i nie zabili tylu ludzi, ilu im się przypisuje. Koordynator studium – Agostino Borromeo, profesor historii katolicyzmu na rzymskim Sapienza University – oświadczył, że na przykład w Hiszpanii spalono tylko 1,8 proc. sądzonych. Ponadto inkwizycja była miłosierna: jeśli skazany na stos w ostatniej chwili przyznał się do winy, był wspaniałomyślnie duszony, a dopiero potem palony. Kiedy winowajcy nie można było schwytać, palono manekina... Teraz jest tak: z jednej strony JPII leje krokodyle łzy, a z drugiej sygnalizuje całkiem otwarcie, że ludzie – UWAGA! – powinni przeprosić inkwizycję za nazbyt surowy osąd lub przynajmniej czuć z tego powodu niejakie wyrzuty sumienia. Ciekawe, czy jest to już demencja, czy jeszcze znana nam buta i bezczelność? TOMASZ SZTAYER
cyniczną i uznał za posunięcie samo w sobie niestosowne. Dodał też, że nie jest prawdopodobne, by większa aktywność amerykańskich biskupów miała poważniejszy wpływ na katolicki elektorat. Ogólnie rzecz biorąc, katolicy w USA są przeciwni wtrącaniu się przywódców Kościoła do kampanii politycznych. Ks. Barry Lynn, prezes organizacji American United for Separation of Church and State, stojącej na straży rozdziału Kościoła od państwa, oświadczył, że jest absolutnie bezprecedensowe, by amerykański prezydent w roku wyborczym apelował do Watykanu o wsparcie polityczne. Udział w kampanii politycznej lub popieranie konkretnego polityka jest niebezpieczne dla wiarygodności Kościoła. Linda Pieczynski w imieniu katolickiej organizacji Call to Action powiedziała: „Prezydent, starając się przekonać liderów organizacji religijnej, by namówili swych podwładnych do popierania określonego polityka, wykracza poza normy tego kraju”. Kandydat na prezydenta z ramienia demokratów, John Kerry (katolik), stwierdził natomiast: „Sądzę, że było to kompletnie niewłaściwe i że mówi samo za siebie. Ja nie jestem rzecznikiem Kościoła ani Kościół nie jest rzecznikiem USA”. Być może jednak Bush odniesie choćby ograniczone korzyści polityczne ze swych manipulacji. Massachusetts Catholic Conference, lobbystyczne ramię archidiecezji bostońskiej, wysłało właśnie do 710 parafii kartki z informacjami o poglądach polityków w kwestii małżeństw homoseksualnych. „Kto z księży zechce, może przedstawić te dane parafianom” – sugerują w liście. LF
Pieczeniarz Bush
13
Bóg obrażony M
ieszkańcy Downingtown nieopodal Filadelfii mają swojego Rydzyka.
Radny Thomas Roderer wystąpił ze spostrzeżeniem, że rozpoczynanie obrad minutą milczenia jest niewłaściwe: „Uważam, że to obraża Boga” – oświadczył. Roderer miał w zanadrzu program zaradczy, który praktykował już w roku 1996 w legislaturze stanowej Kansas, zanim został stamtąd pogoniony. Obrady ciał samorządowych należy otwierać pacierzem – opracowanym przez Roderera rzecz jasna. Modlitwa jest prośbą do Boga o przebaczenie za „służenie innym
bożkom i nazywanie tego wielokulturowością, popieranie perwersji i określanie tego alternatywnym stylem życia, wynagradzanie lenistwa zasiłkami, zabijanie nienarodzonych i nazywanie tego wyborem”. Po dłuższych dyskusjach burmistrz Gary Galvin doszedł do wniosku, że minuta ciszy jest jednak rozwiązaniem salomonowym: – Można się modlić po cichu i każdy może sobie wybrać własny pacierz – powiedział. TW
Błogosławiona antysemitka Z
nów rusza winda na ołtarze. Kogóż to wiezie? Ach, siostrę Annę Katarzynę!
Twórczość XVIII-wiecznej zakonnicy Anny Katarzyny Emmerich, stała się dla Mela Gibsona kanwą scenariusza „Pasji”. Emmerich, antysemitka, wini Żydów za zabicie Chrystusa. Gibson przyjął jej punkt widzenia. Mary Boys, profesor teologii w Union Theological Seminary, stwierdza: – Prace Emmerich świadczą o bardzo negatywnym podejściu do judaizmu. Stanowią dokładnie taką interpretację ukrzyżowania, od jakiej Kościół od 40 lat się odżegnuje.
Prof. Boys to nie żadna liberałka czy – Boże uchowaj – postmodernistka, ale... zakonnica. Abraham Foxman, dyrektor żydowskiej Anti-Defamation League, ostrzega, że beatyfikacja może zaszkodzić stosunkom katolicko-żydowskim, szczególnie po „Pasji”. Kościelni entuzjaści beatyfikacji, która jest już przesądzona, wyjaśniają, że Watykan nie brał pod uwagę antysemickiej pisaniny Emmerich, ale skupiał się na jej wielkich cnotach. TOMASZ SZTAYER
Relatywista C
hicagowski kardynał Francis George zna starą prawdę, że bunt trzeba tłumić w zarodku.
Kiedy więc nadeszła wieść, że wierni przychodzą na msze z tęczowymi opaskami na rękawach, nie zwlekał z ripostą. Poinstruował księży, aby wszystkim nosicielom kolorowych opasek stanowczo odmawiali sakramentu. Niech żyją w grzechu! Grzech stąd, że tęcza na rękawie oznacza opozycję wobec potępiania przez Kościół związków homoseksualnych.
Katoliccy dysydenci niepodporządkowujący się wytycznym Watykanu zdążyli się już zorganizować w ruch Rainbow Sash Movement. – Nieważne, o co chodzi! Nie wolno używać komunii do niczego innego prócz wyznania: „Oto ciało Chrystusa” – tupnął kardynał i kompletnie umknęło jego uwadze, że właśnie sam czyni to, co potępia. TSz
Recepta na paciorek A
merykanie podobnie jak Polacy coraz częściej chronią się pod skrzydła tzw. medycyny alternatywnej.
Ponad 19 proc. obywateli USA usiłuje pomóc sobie we własnym zakresie (i nie zbankrutować oddając się w ręce medycyny konwencjonalnej) porzez spożywanie tzw. zdrowej żywności z produktów naturalnych. 8 proc. pokłada nadzieję w sile medytacji, a 4 proc.
wierzy w cudowną moc rozmaitych cudownych diet. Popularność medycyny alternatywnej gwałtownie wzrasta, jeśli zaliczyć do niej... pacierz – 43 proc. dorosłych Amerykanów usiłuje odgonić chorobę modlitwą. Alleluja i do przodu! TW
14
G
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
dy w 1846 r. Pius IX rozpo czynał swój 32-letni pontyfi kat, sytuacja Krk nie przed stawiała się zadowalająco. Już od czasów Wielkiej Rewolucji Francu skiej w 1789 r. katolicyzm stop niowo tracił uprzywilejowaną pozy cję „religii stanu”. Straszył również duch reform przeprowadzonych przez cesarza Józefa II (1780–1790), który uznał Kościół za jedną z je mu podporządkowanych instytucji państwa, zakazał bezpośredniego kontaktowania się biskupów z Rzy mem, zlikwidował zakony kontem placyjne i zabronił organizowania pielgrzymek. Pius IX wypowiedział bezpardonową wojnę tendencjom liberalnym i próbom laicyzacji ży cia publicznego. Problemem, którego rozwiązanie dokonało się za rządów Piusa IX, było zjednoczenie Włoch. Oznaczało likwidację restytuowanego na kongresie wiedeńskim 1815 r. Watykańskiego Państwa, które Pius zajmowało znaczną część środkowych i północno-wschodnich terenów Półwyspu Apenińskiego. W procesie jednoczenia się Włoch – co było narodową i gospodarczą koniecznością – musiały zniknąć dotychczasowe księstwa i królestwa włoskie, znajdujące się w większości pod protekcją cesarstwa austriackiego. Papież był wówczas nie tylko głową Kościoła, ale także królem Państwa Kościelnego. Początek pontyfikatu Piusa IX nie zapowiadał późniejszego konfliktu z narodowymi aspiracjami Włochów. Złudzeniu temu uległ nawet Giuseppe Mazzini, główny teoretyk oraz działacz demokratycznego i republikańskiego ruchu zjednoczeniowego. Powstał zatem mit o Piusie IX jako liberalnym papieżu i włoskim patriocie.
Złudzenia te nie trwały długo. Dwa lata po objęciu tronu papieskiego wybuchła w Europie demokratyczna rewolucja zwana Wiosną Ludów. Ogarnęła ona także całe Włochy. Wszyscy królowie i książęta włoscy poczuli się zmuszeni do powoływania konstytucji i udziału
w twierdzy Gaeta na terenie Królestwa Neapolu. Zwycięstwo republikanów włoskich okazało się jednak krótkotrwałe. Na apel zwracającego się o pomoc papieża pospieszyły wojska austriackie i neapolitańskie, natomiast Rzym zajęli Francuzi. Ponownie utworzono Państwo
Ostatni król w wojnie z Austrią, prowadzonej pod przywództwem króla Piemontu, Karola Alberta. Ta „królewska wojna” zakończyła się jednak dla Włoch niepowodzeniem. Drugi etap Wiosny Ludów miał we Włoszech charakter ludowy i republikański. Demokraci pod wodzą Mazziniego i Garibaldiego opanowali Rzym. Państwo Kościelne zoIX
stało zniesione, a na jego miejsce powołano Republikę Rzymską. Pod koniec listopada 1848 r. papież musiał uciekać z Rzymu i schronił się
Annie Besant, oskarżona w 1877 r. o napisanie nie przyzwoitej książki, przedłożyła w sądzie 150 fragmen tów z Biblii, które – jak twierdziła – są równie nie moralne jak jej pamflet. I w rzeczy samej StaryTestament pełen jest opisów wszelakich praktyk seksualnych, perwersji, namiętnej erotyki, bowiem doktryna religijna judaizmu akceptowała potrzeby seksualne człowieka, w przeciwieństwie do katolickiej wersji chrześcijaństwa negatywnie nastawionej do erotyki. Hebrajska tradycja opisała praktyki cudzołóstwa, uwiedzenia dziewicy, kazirodztwo, transwestytyzm, onanizm, zoofilię, homoseksualizm, rozpustę. Inni twórcy oskarżani w XIX i XX wieku o pornografię przytaczali w swojej obronie słowa Boga z kart Starego Testamentu i twierdzili, że jest to język równie pornograficzny, jak język zastosowany w ich książkach. Na przykład rzecze Bóg: „...ale zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził... Uprawiałaś nierząd z twoimi sąsiadami Egipcjanami o ciałach potężnych. Uprawiałaś następnie nierząd z Asyryjczykami, ponieważ byłaś nienasycona; oddawałaś się nierządowi z nimi, a i tak się nie nasyciłaś...”. Potem Bóg bardzo plastycznie opisuje dwie siostry, starszą Oholę i młodszą Oholibę, które „odsłaniały swój srom i dawały upust rozpuście”. Szczególnie zmysłowa Oholiba posunęła się daleko i „wtedy
Kościelne. Rzymu miały strzec wojska francuskie, a prowincji Państwa Kościelnego – wojska auNapoleon III striackie. Po powrocie do Rzymu w 1850 r. Pius IX stał się zaciętym przeciwnikiem wszelkich zmian, a liberalne reformy uznał za błąd stulecia. W Państwie Kościelnym zapanował reżim policyjny. Mieszkańcy nie mieli żadnych praw politycznych ani samorządowych. Nie było kodeksu karnego, a sądownictwo i administracja nie miały rozgraniczonych kompetencji. Szerzyła się samowola policyjna i korupcja ogromnego aparatu biurokratycznego, na którego utrzymanie łożył cały katolicki świat. W kwecjatorom i realizatorom zjednoczestiach religijnych panowała skrajnia Włoch. Stał się sojusznikiem tyna nietolerancja: wszelkie inne ranów i poplecznikiem krajów o najwyznania poza katolickim były bardziej zacofanym ustroju. „Lekzakazane, wprowadzono obowiąkomyślny, próżny i żaden” (tak zek praktyk religijnych. Żydów określił go jeden z kardynałów) podzamknięto w gettach. dał się wpływowi jezuitów, wydawWiosną 1859 r. cesarz Franców wpływowego dziennika „Civilcji Napoleon III pokonał zbrojta Cattolica” i głównych bojowninie Austrię, która musiała wycofać ków o zachowanie Państwa Kościelsię z zajmowanych terytoriów włonego. Jeden z obserwatorów ówczeskich. Nastąpił proces szybkiego jedsnych wydarzeń zanotował, że noczenia się Włoch. Wiosną 1861
Babilończycy przyszli do niej, aby się z nią popieścić i skalali ją swą rozpustą (...) zapałała więc namiętnością do swoich zalotników, których członki były jak członki osłów, a wytrysk ich nasienia jak wytrysk ogierów”. Można cytować bez końca. Na przykład: małżeństwo Jakuba z Leą i Rachelą to kazirodztwo. Toż samo gwałt Amnona, syna Dawida, na własnej siostrze Tamar. Córki Lota upoiły ojca winem i postanowiły: „Będziemy miały potomstwo z ojca naszego”. I miały. Obie urodziły synów. A jak stręczyciel własnej żony został Ojcem Narodów? Abram (zwany później Abrahamem) udaje się do ziemi Kanaan. Zabiera ze sobą żonę Saraj. W Egipcie mąż nakazuje żonie posłuszeństwo i milczenie. Od tej pory miała uchodzić za jego... siostrę. Egipcjanie zauważyli, ze Saraj jest piękną kobietą, chwalili ją, aż zainteresował się nią faraon i wziął do pałacu. Abram otrzymał za żonę sowitą zapłatę (sprzedał ją bez skrupułów) i zaczęło mu się dobrze wieść. Kiedy odzyskał Saraj, był już zasobny w złoto, srebro i niewolników. Niestety, Abram nie miał potomstwa, więc jego wyrozumiała żona... podsunęła mu egipską niewolnicę Hagar za żonę. I oto młodziutka Hagar urodziła osiemdziesięcioletniemu Abramowi syna Izmaela. Kiedy Abram miał 80 lat, Bóg nazwał go Abrahamem i uczynił Ojcem mnóstwa narodów. Tak więc naszym ojcem jest stręczyciel, czyli alfons, bojek, sutener, rajfur. To może my sami wcale nie jesteśmy tacy źli? ZOFIA WITKOWSKA
Alfons narodów
roku powstało zjednoczone Królestwo Włoskie z Wiktorem Emanuelem jako królem. We władaniu papieża pozostało na razie Państwo Kościelne, ograniczone do Rzymu i okolicy. Strzegła go przed Włochami francuska załoga wojskowa, niechętnie traktowana przez mieszkańców Rzymu, co powodowało częste zatargi i krwawe starcia. Pius IX nadał walce Państwa Kościelnego z Królestwem Włoskim charakter wojny religijnej, uznając ją za walkę Boga z szatanem. Szafował szczodrze klątwami kościelnymi, nakazywał duchowieństwu, aby odmawiało sakramentów ini-
L
abirynt jako symbol nieskończo ności, zagubienia i wiecznego powrotu pojawia się we wszystkich kul turach świata. W średniowieczu za adaptował go również Kościół. Od końca XII wieku w gotyckich katedrach całej Europy (głównie we Francji i Włoszech) na posadzkach zaczęto umieszczać spiralne lub meandrowe labirynty o średnicach nawet kilkunastu metrów. Miały przedstawiać drogę człowieka przez grzeszny świat do zbawienia po śmierci, będąc przy tym namiastką pielgrzymki do Ziemi Świętej. Wykorzystywano je do odbywania aktu pokuty – wierni, chcąc uzyskać rozgrzeszenie, musieli przebyć na kolanach zawiłe trasy. We Włoszech labirynty wykuwano też na filarach i ścianach, po których w czasie modlitwy wodzono palcem. Labirynt o średnicy 50 cm znajduje się do dziś w katedrze San Martino w Lukce. Tylko nieliczne
jezuici gotowi by „Tyber w rzekę krwi ludzkiej zamienić, byle doczesna władza się utrzymała”. Na początku 1864 r. sytuacja międzynarodowa uległa zasadniczej zmianie. Na skutek konfliktu Prus i Austrii z Danią o księstwo szlezwicko-holsztyńskie doszło do zbliżenia tych dwu państw i wypowiedzenia Danii wojny. W Rzymie nastąpiła zupełna zmiana nastrojów. Wieści o zarysowującym się sojuszu Austrii, Prus i Rosji, przypominającym Święte Przymierze, obudziły nadzieje na rozbiór Królestwa Włoskiego, może nawet detronizację Napoleona III i na austriacką załogę w Rzymie zamiast francuskiej. Niezwykle uroczyście obchodzono 12 kwietnia 1864 r. – rocznicę powrotu Piusa IX do Rzymu po upadku Wiosny Ludów. Cały Rzym był iluminowany i udekorowany malowidłami zawierającymi polityczne aluzje. Jeden z obrazów przedstawiał Piusa IX siedzącego na tronie, w otoczeniu monarchów europejskich stojących w kornej postawie, a w kącie diabły siekły rózgami Wiktora Emanuela i Garibaldiego. We wrześniu 1864 r. Napoleon III zawarł układ z rządem włoskim w sprawie Rzymu. Postanowiono, że w ciągu dwóch lat wojsko francuskie opuści Rzym. Rząd włoski zobowiązał się nie naruszać granic Państwa Kościelnego. Pius IX triumfował, rzucając światu w encyklice „Quanta cura” z grudnia 1864 r. pamiętne słowa: „Przekleństwo niech spadnie na tych, którzy uważają, że papież może i powinien pogodzić się z postępem, liberalizmem i cywilizacją współczesną”. Niestety, mimo upływu 140 lat, słowa te wciąż są aktualne. DAMIAN PLUTA
z kościelnych labiryntów przetrwały do dziś. W XVIII wieku Kościół zaczął je masowo usuwać. Prawdopodobnie chodziło o podejrzenia, że miały one związek z tajemnymi obrzędami budowniczych, które to obrzędy odrodziły się później w rytuałach masońskich. Liczne labirynty w katedrach francuskich zostały także zniszczone podczas rewolucji. Do naszych czasów labirynty posadzkowe zachowały się w kościołach: Santa Maria in Aquiro i Santa Maria di Trastevere w Rzymie, San Vitale w Rawennie, San Michele Maggiore w Pawii, a we Francji w katedrach w Chartres i w Amiens. Ten najbardziej znany znajduje się w katedrze w Chartres, ma średnicę dziewięciu metrów, a jego trasa ma długość około 250 metrów. W średniowieczu przebycie jej na kolanach zajmowało pokutnikom aż dwie godziny. A.K.
Kościelne labirynty
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
Pili, żarli, ostro uganiali się za kobitkami, kradli, oszukiwali, mieli bękarty. Kto? Księża katoliccy! Z rękopisu Liber Chamorum W. Nekandy Trepki (Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego) dowiadujemy się wielu nieprzystojnych spraw o „duszpasterzach”. Oto na przykład ksiądz Libicki, chłopski syn z Wielkopolski, ukradł z kościoła srebra, obrazy i miesięczny „utarg” ze skrzynki kościelnej i uciekł. A potem ożenił się z Sędzimirówną i miał z nią syna. Natomiast nałożnica księdza Łubińskiego, opata tynieckiego, wyszła za mąż za Krzyżanowskiego, ale... „tylkoś co żona jego księdzu Łubińskiemu dobrze czyni”. A dlaczego ma nie czynić dobrze księdzu, jak Krzyżanowski frajer był i rogacz? Nieźle też narozrabiał proboszcz z okolic Łomży: „Burzyński był księdzem w majętności swej Burzynie u Łomży i Wiźnie, niedaleko nad Supraślą rzeką. Ten miał jako ksiądz kucharkę, z którą miał bękartów dwu”. Z kolei mieszczanin Jedlecki „żenił się” z miejską kuchtą, „co mnisi klasztorni pierwej mu ją torowali”. No, może kuchta była już lekko przechodzona, bo mnisi temperament mieli i było ich trzydziestu ośmiu, ale jaką wprawę za to miała we wszelkich sposobach Wenery! Liesiński, chłopski syn, pojął za żonę mieszczkę z Krakowa. Ślub odbył się w 1620 roku. Wówczas ksiądz Karkowski, kanonik krakowski, zatrudnił Liesińskiego jako urzędnika, bowiem zakochał się w jego żonie i „nasprawiał jej kilka par szat cudnych i inszych do chodzenia potrzeb”. Liesińska urodziła księdzu „potomstwa kilkoro”, chociaż kanonik był sadystą, znęcał się nad swą nałożnicą i jej mężem: „(...) łajał mu, sromocił i uderzył męża po grzbiecie, a żonę po brzuchu... Jak mu ta żona umarła
P
PRZEMILCZANA HISTORIA
Rozpustni wiele(je)bni anno 1627, kazał mu iść precz z urzędu”. I słusznie! Na jasną cholerę mu na plebanii owdowiały rogacz! Lipowiec to zamek w województwie małopolskim, w którym trzymano zawieszonych w czynnościach księży diecezji krakowskiej. Spora część z nich to ci, którzy przeholowali w gorzałkowaniu, ale głównymi „pensjonariuszami” byli wszeteczni plebani, co nie umieli poskromić żądzy i ostro uganiali się za dupami. Jeden z nich usprawiedliwia się ze swej miłości do kobiety i pisze do Jaśnie Wielmożnego Księcia Biskupa Krakowskiego: „Zbłądziłem, bo wodza ślepego miałem, wszak miłość z dawna na oczy faluje i ja chociaż miałem rozum prawda mniej zdolny, oczy straciłem... Rozkochałem się w damie, bo miłość, jednowładna serca mego pani, rozkazała. Rozkochałem się z całej duszy, gorzało serce i miało do czego, bo dama jak Dyjana była, nie baba. Żem kochał, dziwują się ludzie, bardziej by się dziwowali, gdybym tak ślicznej urody i tak pięknego nie kochał ciała”. Tego rodzaju listów z prośbą o przebaczenie, pisanych łzami, trafiało do biskupów kilkaset rocznie, a wszystkie kończyły się: Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Nie była to ich wina, bo natury nie da się oszukać. Księża wyżej sobie cenili zmysłowe rozkosze, seks, dobrobyt na ziemi niż troskę o swe przyszłe życie po śmierci. W ogóle nie brali pod uwagę zaleceń ojców Kościoła, którzy tak jak święty Paweł namawiali do całkowitej rezygnacji z życia płciowego. Tertulian uważał kobietę za źródło zła, za bramę piekieł, a Piotr z Lombardii w swej pracy „O usprawiedliwienie spółkowania” (De excusatione coitus)
ierwsze wydanie polskiego przekładu kla sycznego dzieła Ernesta Renana (1823–1892) „Żywot Jezusa”, które ukazało się w 1904 r., mimo wielkiego hałasu i sprzeciwu ze strony księży, tudzież przyparafialnego wstecznictwa, roze szło się błyskawicznie. Domagano się nawet kon fiskaty, co tradycyjnie przysporzyło książce dar mowej reklamy. Już dwa lata później ukazał się drugi nakład, poprzedzony wstępem Andrzeja Niemojewskiego (1864–1921), który skomentował nagonkę sutannowych: „Dokądże owi wodzowie ciemnoty doprowadzili Naród Polski? Oto jak w średnich wiekach sroży się w Polsce wojna religijna albo, wyraziwszy się trafniej, religijna młócka. Gromady katolików ze swymi księżmi na czele, z chorągwiami, śpiewami, kłonicami, cepami ciągną się wzajem na siebie. Zamiast bić się między sobą, czytajcie, zwalczajcie się orężem lepiej uświadomionej myśli, bo żadna kłonica i żadna młócka religijna nie ureguluje w narodzie poglądu na świat”. Kim był Niemojewski? To niezwykle barwna postać: wybitny religioznawca, pisarz, publicysta, intelektualista, redaktor naczelny... antyklerykalnego pisma „Myśl Narodowa” – po prostu taki Jonasz-Kotliński sprzed stu lat. Szerzej
ostrzegał mężczyzn przed miłością do kobiet, bo to wynaturzenie (sic!) i grzech śmiertelny. Nie chcieli również wziąć przykładu z Orygenesa, jednego z twórców filozofii chrześcijańskiej, który dokonał samokastracji, aby bez niepokojów seksualnych żyć w ascezie. Księża woleli – jak Pan Bóg przykazał – żyć w grzechu.
Wacław Potocki, jeden z największych poetów sarmackich, pisze w wierszu „O bezżeństwie duchownych” („Ogród fraszek”, tom II): „Bronią księżom małżeństwa duchowne kanony, Żeby miasto kościoła nie stroili żony, Miasto ołtarzów dzieci. Jakie, rzekę, żarty, Lepiej żonę niż kurwę, dzieci niż bękarty”... Skąd brała się ta niezwyczajna pobudliwość seksualna księży, a również i zakonnic? Botanik Szymon
napiszemy o nim w następnym numerze „FiM” w artykule „Jonasz nie był pierwszy”. Zapytacie: A cóż zawierał ten „Żywot Jezusa”, że wzbudził tak duże emocje? Jest to w zasadzie studium naukowe na temat „Biblii”,
Syreński („Zielnik” – 1613 r.) uważa, że przyczyną chuci sutannowych jest... znakomite żarcie: „(...) księżej, zakonnikom i zakonnicom, osobliwie prałatom, którzy z rozkoszniejszych potraw i trunków do jurności cielesnej bywają częstokroć wzbudzeni”... Księża nie tylko cudzołożyli, ale również byli pospolitymi złodziejami i oszustami. Julian Ursyn Niemcewicz (pisarz, działacz polityczny, poseł na Sejm Czteroletni) miał ojca wielce bogobojnego. W wieku podeszłym tatusia ufność w Bogu zamieniła się w ślepe przywiązanie do księży, ale – niestety – skorzystali z tego ludzie niegodni kapłaństwa: „Sam proboszcz wyłudził od dobrego starca 4000 dukatów”. Jaki efekt? Dzieci nic nie dostały w testamencie – tylko długi do spłacenia. Wielebni nie od dziś mieli także szczególną „słabość” do dzieci. Lubili je sadzać na kolanach, obmacywać, całować. Ksiądz infułat Rogaliński, opat wistycki, miał bardziej wyrafinowane upodobania: lubił, jak dzieci padały mu plackiem do nóg i całowały stopy. Kaznodzieja Obłoczyński w Brześciu uwielbiał, gdy dzieciarnia wielokrotnie i namiętnie całowała mu pulchne dłonie. Ksiądz często odwiedzał rodziców Niemcewicza, a gdy odjeżdżał, to „(...) panna Chajęcka (...), jako wszyscy bardzo nabożna, klękała i gołymi kolanami sunęła się od dworu do oficyny, gdzie ksiądz Obłoczyński nocował, całując cały czas ścieżkę, którą święty kapłan ten przechodził”. Byli też sadyści i masochiści. Józef Kossakowski opisuje („Ksiądz pleban”, Warszawa, 1786 r.) niezwykle surowego plebana, który za karę zakładał swoim wiernym przeróżne narzędzia, na przykład obręcze żelazne na szyję, ręce i nogi; rogi lub wieniec duży ze słomy na głowę,
Renan nie kwestionuje autentyczności Jezusa Chrystusa, bowiem wzmianki o nim znajdują się przecież u ostatnich wielkich historyków rzymskich: Tacyta (ok. 55 r. n.e.– ok. 120), Swetoniusza (ok. 70 r. n.e.–ok. 145 r. n.e.)
Sekta z kłonicą a w szczególności „Nowego Testamentu”. Dodam: studium krytyczne. Niby nic odkrywczego, bo przecież już Ibn Asra z Toledo, uczony żydowski żyjący w XII wieku (1088–1167), wykazał w komentarzu do Biblii, że Mojżesz nie może być uważany za autora Pięcioksięgu. Twierdzenia jego potwierdził i rozwinął Spinoza (1632–1677) w swoim „Traktacie teologiczno-politycznym”. I tą właśnie drogą poszło wielu późniejszych badaczy, a między nimi Ernest Renan. Przede wszystkim uzmysławia autor czytelnikom, że nie ma czegoś takiego jak... „Nowy Testament”, a w związku z tym biografia Jezusa jest naciągana na potrzeby religijne, a szczególnie kleru, który z chrześcijaństwa zrobił sobie świetnie prosperujący biznes.
i Józefa Flawiusza (37 r. n.e.–103 r. n.e.), a nawet w Talmudzie, zbiorze tradycyjnych praw judaizmu. Renan odkrywa prawdy nieznane, sensacyjne i skrzętnie ukrywane przez papiestwo, co niezwykle celnie podkreśla w swej przedmowie Andrzej Niemojewski (tłumacz dzieła): 1) z ksiąg Nowego Testamentu nie zachował się ani jeden oryginał; 2) trzy najstarsze zbiory rękopisów (w Watykanie, Petersburgu i Londynie) są odpisami pochodzącymi z... V wieku naszej ery; 3) Święty Hieronim ze Strydonu (IV w. n.e.), uważany za jednego z ojców Kościoła, twórca Wulgaty (łaciński przekład Biblii), bardzo ubolewał nad chaosem owych odpisów i samowolą przepisywaczy, którzy – nie mogąc uzgodnić tekstów różnych autorów
15
a wówczas „(...) organista głosem wyniesionym z dużej księgi czytał przewinienia i przyczynę kar: za uchybienie na mszę, za nieposłuszeństwo Kościołowi świętemu i jego sługom, i tym podobne. W niedostatku żelaza powrozami krępowano innych, do południowej pory wystawując na widok rodzicom i krewnym, a obcym na szyderstwo. Dopiero inny regestr wzięto, jak nazywano mniejszych przestępstw: za nieumienie pacierzy, katechizmu i tym podobnych rzeczy. Rozkazywano różne robić postawy, ciągać się po ziemi, na kolanach włóczyć się koło kościoła, a po zakończonej pokucie odpłacać do karbony grzechy i przez dziada oblewajacego wodą święconą brać krzyż do pocałowania”... „Karbona” to oczywiście skarbona, przy której stał ksiądz sadysta, a jeśli „potępieni” dawali za mało pieniędzy na przebłaganie za grzechy, to kilku „pleczystych chłopów opatrzonych w porządne kije” przywalało im po tyłku. Plebani karali również swoich wiernych za kupowanie trunków u Żydów, jako nieprzyjaciół Chrystusa i bluźnierców. Okowitę można było kupować tylko w karczmie należącej do księdza proboszcza. Wprawdzie tam zawsze było drożej, „mniejszą miarką i nie tak dobre były trunki, przecież od wszystkiego podejrzenia wolne” (Józef Kossakowski). Jednak nieuczciwym byłbym historykiem, gdybym tylko gromy ciskał na rozpustnych duchownych. Przecież i wśród nich znajdowały się białe lilie. Na przykład Kacper Drużbicki, jezuita, oddany do poznańskiego kolegium Societas Iesu (Towarzystwo Jezusowe), żył w cnocie i zmarł w 1662 r. – a jak pisze Kasper Niesiecki w „Herbarzu polskim”, tom III – „panieństwa niczym nie naruszywszy aż do śmierci samej niepokalanym dotrwał, dla tegoż dziewictwa ochrony i w zakonie na potem żyjąc, gdy z białą płcią widzieć się musiał, przez cały czas tej rozmowy ostrymi się zwykł kłuć szpilkami”. Uff! Musiało boleć. Nasi współcześni księża też powinni nosić przy sobie szpilki. Ale czy pomogą? Wątpię. ANDRZEJ RODAN
– sami... dopisywali fragmenty życiorysu Jezusa według własnego widzimisię. Jakby tego było mało, to wszystkie teksty kanoniczne pisane są greką! Ale największym „bluźnierstwem” Renana jest niespotykana dotąd (do 1904 r.) konkluzja, a mianowicie: CHRZEŚCIJAŃSTWO JEST SEKTĄ! I jeśli przyjmiemy za wiarygodną definicję sekty podawaną właśnie przez Krk, to okaże się, że Kościół piłuje gałąź, na której siedzi. Bowiem sekta to nic innego, tylko grupa religijna, która oderwała się od któregoś z wielkich Kościołów panujących i przyjęła własne zasady organizacyjne. Na czele sekty stoi przywódca, Najwyższy Nieomylny Autorytet, któremu podlegają członkowie wspólnoty, finanse, całokształt struktur organizacyjnych. On rządzi autorytatywnie, karze, wynagradza, awansuje, decyduje i nigdy nie wyraża zgody na jakiekolwiek zmiany. I tu się wszystko zgadza: chrześcijaństwo jest przecież odłamem wyznaniowym religii narodu żydowskiego, a papież – dyktatorskim przywódcą organizacji, która jest niereformowalna. A co może być dalej? Miejmy nadzieję, że czasy ciemnoty i panoszenia się największej sekty świata już mijają. ZOSIA WITKOWSKA
16
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
CZUCIE I WIARA
WSZECHŚWIAT JEST ZAMIESZKANY? (3)
Kim jest dowódca? Dwie grupy tajemniczych istot – 24 Starców oraz cztery istoty podobne do lwa, cielca, orła i człowieka (Ap 4. 7) – występują w Apokalipsie zawsze razem. Nie przypadkiem w pierwszych rozdziałach cztery istoty wymienione są przed Starcami, a później role się odwracają. W pierwszej części Apokalipsy to cztery istoty wywołują czterech jeźdźców (Ap 6. 1–8), a także powstrzymują cztery wichry ziemi, dopóki trwa czas łaski: „Potem ujrzałem czterech aniołów stojących na czterech narożnikach ziemi, powstrzymujących cztery wiatry ziemi, aby wiatr nie wiał po ziemi, ani po morzu, ani na żadne drzewo. I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu” (Ap 7. 1–2). Jeśli ci czterej aniołowie są czterema istotami, które Biblia ukazuje przy tronie Bożym (Ap 5.; Ez 1.), wówczas dowodzący nimi anioł ze wschodu słońca to sam Jezus Chrystus (Ap 7. 2). Termin „anioł” nie odnosi się tu oczywiście do natury Chrystusa, tak jak Jego tytuł „Archanioł” nie znaczy, że Jezus jest aniołem, lecz ukazuje Go w roli przywódcy aniołów (Jud 9.; 1 Tes 4. 16; Dn 12. 1; Ap 12. 7). Zwrot „anioł ze wschodu słońca” określa pozycję Chrystusa jako wodza aniołów oraz Jego autorytet jako „mającego pieczęć Boga” (Ap 7. 2). Zwrot ten potwierdza, że wschód ma w Apokalipsie kosmiczny wymiar. Wskazuje na tron Boży, skąd pochodzi ochronna pieczęć. Tworzy to interesującą paralelę między Chrystusem, który przychodzi z niebiańskiego wschodu na czele czterech aniołów chroniących ziemię, aby opieczętować swój lud (Ap 7. 2), a Jego przyjściem z królami ze wschodu słońca, aby ratować
C
sądu – fazy, w której miał on służyć mieszkańcom bezgrzesznego wszechświata. Dlatego właśnie jego przedstawiciele są tam obecni w osobach 24 Starców. Tworzą oni w niebie rodzaj niebiańskiej geruzji, a Apokalipsa nazywa ich prezbiterami („starszymi”). Termin prezbiter nie odnosił się do wieku, lecz do funkcji związanej z autorytetem i władzą, co stanowi kolejną nić wiążącą 24 Starców z królami z kosmicznego wschodu (Ap 16. 12). Teolog F. Baumgärtel
uważa, że tytuł prezbiter sugeruje, iż Starcy stanowią Radę Bożą. Słowo prezbiterion użyte jest także w Septuagincie w Księdze Izajasza, tam gdzie mowa jest o kosmicznej Radzie Starszych, która otacza tron Boży na niebiańskim Syjonie (Iz 24. 23). Czy 24 Starców może być Radą Jahwe wspomnianą kilkakrotnie w Piśmie Świętym? (1 Krl 22. 19; Ps 89. 7; Hi 1. 6; Dn 7. 9). Według Księgi Hioba (1. 6; 2. 1) w Radzie Jahwe zasiadają synowie Boży (hebr. beni Elohim). W Psalmach czytamy, że owi synowie Boży biorą udział w „niebiańskim zgromadzeniu” (Ps 82. 1) czy w „radzie świętych” (Ps 89. 6–8). Opisana w Apokalipsie scena wokół tronu przypomina „uroczyste zgromadzenie i zebranie pierworodnych” na górze Syjon,
opieczętowanych przed niezbożnymi (Ap 16. 12). Struktura Apokalipsy wskazuje, że jeśli czterej aniołowie są czterema istotami przy tronie Bożym, to królowie ze wschodu słońca są 24 Starcami zasiadającymi na tronach wokół tronu Bożego (Ap 16. 12; 19. 14). Powyższy pogląd wspiera paralelna struktura trąb i plag w Apokalipsie. Szósta trąba odnosi się do uwolnienia „czterech aniołów związanych nad wielką rzeką, Eufratem” (Ap 9. 14), zaś opis szóstej plagi mówi: „A szósty wylał swą czaszę na rzekę wielką, na Eufrat. A wyschła jej woda, by dla królów ze wschodu słońca droga stanęła otworem” (Ap 16. 12). Eschatologiczna część księgi wiąże czterech aniołów (szósta trąba) z królami ze wschodu (szósta plaga), podobnie jak pierwsza część tej księgi łączy ze sobą cztery istoty i 24 Starców! Biblista E.W. Baumgarten zauważa, że jedną z przeszkód dla zrozumienia roli 24 Starców jest przeoczenie ich sędziowskiej roli. Wiele wskazuje na to, że w Księdze Daniela reprezentują ich „trony” wokół tronu Bożego (Dn 7. 9). Tron jest bowiem w Biblii także symbolem autorytetu sędziowskiego, gdyż król był najwyższym sędzią. Liczba mnoga kojarzy ten tekst z tronami, na których w czasie milenium zasiądą sprawiedliwi także po to, by królować i sądzić (Ap 20. 4). Opis Daniela odno- Miniatury z dwóch różnych manuskryptów, oparte na Apokalipsie św. si się do przedmilenijnej fazy Jana. Trzeci jeździec na czarnym, a czwarty na trupiobladym koniu
zy łaska okazana ludzkości na Golgocie zastąpiła potrzebę okazania posłuszeństwa wobec dziesięciu przykazań? Wielu chrześcijan uważa, że Jezus nie tylko przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy, ale także pozwala nam pozostać w takim samym stanie. Niektórzy, promując ten rodzaj łaski, nawiązują do reformacji. Inni nazywają ją tanią łaską. Czy Marcin Luter nauczał takiej łaski? Dietrich Bonhoeffer (fot. obok), znany luterański pastor, który zginął męczeńską śmiercią podczas II wojny światowej, tak napisał w tej sprawie: „Fatalnym niezrozumieniem działalności Lutra jest przypuszczenie, że odkrycie przez niego ewangelii czystej łaski przyniosło ze sobą ogólne zwolnienie od posłuszeństwa przykazaniom Jezusa (...). To nie usprawiedliwienie grzechu, lecz usprawiedliwienie grzesznika wyprowadziło Lutra z klasztoru z powrotem na świat (...). Łaska nie tylko nie zwolniła go z uczniostwa, lecz wręcz przeciwnie
Łaska czy prawo (1) – uczyniła go bardziej sumiennym uczniem. (...) Luter powiedział, że tylko łaska może zbawić; jego naśladowcy przyjęli jego doktrynę i powtarzali ją słowo w słowo, lecz pominęli jej niezmienne następstwo (...). Luter przemawiał zawsze jako ten, którego łaska doprowadziła do posłuszeństwa i pełnego naśladowania Chrystusa”. Biblia mówi: „Każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia [gr. anomia], ponieważ grzech jest bezprawiem” (1 J 3. 4). Greckie słowo anomia oznacza odrzucenie lub przestąpienie Prawa. Jezus użył tego słowa, mówiąc o tych, którzy wyznają Jego imię, ale nie czynią Jego woli i wskazał, że pełnienie przykazań jest wolą Boga Ojca: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios;
o którym pisze apostoł Paweł (Hbr 12. 22–23). Adam nazwany Synem Bożym (Łk 3. 38) był na ziemi „synem pierworodnym”, a więc i władcą, gdyż pierworodni zasiadali na tronie ojca (Wj 11. 5; 12. 29). Beni Elohim mogą być pierworodnymi reprezentantami innych światów, którzy tworzą „zebranie pierworodnych”, czyli Radę Jahwe. Księga Hioba mówi, że beni Elohim radowali się, gdy Bóg tworzył życie na ziemi (Hi 38. 7), a także z tego, że zasiadają w Radzie Jahwe (Hi 1. i 2.). Gdyby Starcy w Radzie Bożej byli zbawionymi z ziemi, nie mówiliby: „Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś krwią Twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi” (Ap 5. 9–10). Powyższe słowa wskazują biblijnym chrześcijanom wierzącym Słowu Bożemu, że wszechświat jest zamieszkany. Potwierdza to apostoł Paweł, który w liście do Efezjan mówi o zorganizowanych światach w niebie (Ef 3. 10) i o tym, że Bóg jest Ojcem każdego narodu (gr. patria), zarówno w niebie, jak i na ziemi (Ef 3. 15). Jakże pogłębia to przypowieść Jezusa o tym, że pozostawił „dziewięćdziesiąt dziewięć owiec”, aby przyłączyć zagubioną (tzn. naszą planetę) do reszty niebiańskiego stada (Łk 15. 4). Jezus odniósł zwycięstwo tam, gdzie pierwszy Adam upadł. Stał się Drugim Adamem, a zatem władcą i reprezentantem ziemi (1 Kor 15. 45). Kiedy historia grzesznej planety dobiegnie końca, Jezus przyjdzie, aby objąć ziemię we władanie. Ale nie przyjdzie sam. Izajasz zapowiedział, że przyjdzie z synami Bożymi, aby zniszczyć królów ziemi zgromadzonych przeciwko Jego świętym (Iz 24. 21–23). Rada 24 Starców przybędzie z Drugim Adamem, aby ogłosić wyrok nad Szatanem i odebrać mu panowanie nad ziemią. Beni Elohim przyjdą ze Zbawicielem, aby przyjąć ludzkość w poczet doskonałego, bezgrzesznego wszechświata! JD
lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7. 21–23). Przekroczenie przykazań Bożych jest grzechem (1 J 3. 4). Karą za grzech jest śmierć (Rz 6. 23), ale kiedy wyznajemy swe grzechy Bogu w pokorze, wówczas jesteśmy „usprawiedliwieni darmo, z łaski Jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie” (Rz 3. 24). Czy usprawiedliwienie zwalnia nas z posłuszeństwa wobec Prawa Bożego? To tak jakby zapytać, czy ułaskawiony przestępca jest zwolniony od zachowywania prawa? Czy po przyjęciu usprawiedliwienia mamy trwać w nieposłuszeństwie? A.J. PALLA
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
W
iększość starożytnych mito logii wspomina o katakli zmie potopu, jednak nieko niecznie mówią one o tym samym wy darzeniu... Istnieją – poza biblijnym wyjaśnieniem – jeszcze inne teorie dotyczące ogólnoświatowej powodzi w historii Ziemi. Jedna z hipotez związana jest z tajemniczą Planetą X. Kiedy podczas prac wykopaliskowych w Ur (obecnie w Iraku) sir L. Woolley natknął się w 1929 r. na
W opinii wielu badaczy, Abraham przyniósł ze sobą z nizinnego Ur do górzystego Kanaanu opowieść o jednej z takich katastrof i ta właśnie opowieść przeniknęła następnie do Księgi Rodzaju, wyniesiona do rangi epizodu „historii świętej”. Mając to na względzie, stwierdzić jednak należy, że istnieją dowody potwierdzające tzw. wielki potop w historii Ziemi. Tyle że nastąpił on znacznie wcześniej, bo 10–11 tys. lat p.n.e.,
NIEŚWIĘTE PISMO
SZKIEŁKO I OKO potopie, pomylili się w obliczeniach dat zapisanych w skomplikowanym sumeryjskim systemie numerycznym. W istocie z sumeryjskich pierwowzorów wynika, że wielki potop nastąpił ok. 11 tys. lat p.n.e., a jego przyczyną był kosmiczny incydent. Sitchin odkrył, że babiloński bóg Marduk jest odpowiednikiem planety Nibiru ze starszego tekstu sumeryjskiego: „Kiedy mędrzec woła: Potop! – to jest bóg ich Nibiru. Oto bohater, planeta z czterema głowami [księżycami]. Bóg, którego bronią jest powódź i ulewa, zawróci”. Zdaniem Sitchina, Nibiru jest planetą nieznaną współczesnej astronomii. Okresowo przemieszcza się między Marsem a Jowiszem po mocno wydłużonej orbicie i dlatego przez większą część swojego obiegu znajduje się daleko poza orbitą Plutona. Wiadomo, że nawet stosunkowo mały Księżyc wywołuje przypływy i odpływy na Ziemi. Im bliżej więc Ziemi była Nibiru, tym bardziej przyciągała masy wody na tę stronę naszej planety, z której się przybliżała. Później, gdy już się oddalała, wody spiętrzone dotychczas z jednej strony planety rozlały się po całej powierzchni, pozostawiając po sobie morskie osady, odnajdowane na całym świecie. A. Alford – autor bestsellera pt. „Bogowie nowego tysiąclecia” (książka tłumaczona także na język polski) – dodaje, że Nibiru, tzw. Planeta X, została pchnięta w najbliższe sąsiedztwo Ziemi na skutek niezwykłej koniunkcji planet w Układzie Słonecznym. Siły towarzyszące tak bliskiemu minięciu się planet mogły być przyczyną przesunięcia osi Ziemi i odwrócenia biegunów magnetycznych. Uczeni są przekonani, że takie odwrócenie biegunów rzeczywiście się zdarzyło, co więcej – szwedzcy geolodzy wykazali, że po raz ostatni nastąpiło to około 12 400 lat temu, co zgadza się z datą potopu obliczoną przez Sitchina. ARTUR CECUŁA
Zagłada z kosmosu naniesioną przez wodę warstwę gliny o grubości 2,4–3,3 m, był przekonany, że znalazł szlam naniesiony przez biblijny potop. Podobne warstwy odkryto także pod ruinami sąsiednich miast, lecz nie udało się ich zsynchronizować z datą
biblijnego potopu, tj. z rokiem 2302 p.n.e. (wg chronologii tekstu masoreckiego). Okazało się natomiast, że w Mezopotamii, gdzie powstała najstarsza relacja o potopie, często dochodziło do dużych powodzi, które – w przeciwieństwie do regularnych wylewów Nilu – były nagłe i niszczące.
W
Polsce często słychać narzekania osób bezwyznaniowych, ateistów i agnostyków, że są lekcewa żone i pozbawiane praw. To praw da, ale jest tak tylko dlatego, że po zwalamy się z tych praw okraść. Jeżeli myślimy, że równouprawnienie i szacunek dla jakiejkolwiek mniejszości zostały komuś podane na tacy, jako dar od wspaniałomyślnego społeczeństwa, to jesteśmy w błędzie. Kobiety tylko dlatego mają prawa wyborcze, że o nie walczyły. Podobnie jest z Murzynami w USA czy innymi mniejszościami. Dobrym przykładem zaangażowania, które przynosi efekty, jest trwający na świecie ruch równouprawnienia mniejszości seksualnych, który dzięki swojej stanowczości i determinacji przewrócił prawodawstwo oraz myślenie wielu społeczeństw w ciągu trzech ostatnich dekad. Ale nie dokonałoby się to nigdy bez zaangażowania tysięcy działaczy, milionów listów,
czyli pod koniec epoki lodowcowej. Jeszcze do niedawna sądzono, że globalną powódź wywołało topnienie czap lodowcowych na biegunach, jednak obecnie przeważa opinia, że koniec tej epoki był zbyt gwałtowny i tragiczny dla życia, aby mógł przemawiać za naturalnością zaszłych zjawisk. Jedną z najciekawszych hipotez w tej sprawie wysunął Z. Sitchin – znawca języków starożytnych i jeden z niewielu ludzi potrafiących odczytać pismo sumeryjskie. Stwierdził on, że dotychczasowe wyliczenia daty potopu opierały się na błędnym tłumaczeniu. Kiedy autorzy ST przekładali sumeryjskie teksty o stworzeniu świata i wielkim
telefonów z protestami, pozwów sądowych, które nauczyły pokory dyskryminujących. Nie doszłoby do tego bez ofiarności (także finansowej) milionów zainteresowanych, którzy w razie potrzeby gotowi byli wyjść na ulice. Akcję wspierali naukowcy i intelektualiści, także
ŻYCIE PO RELIGII
Tego wszystkiego brakuje nam – ludziom niereligijnym w Polsce. Dajemy się wodzić za nos i lekceważyć, jesteśmy bierni, bo widocznie nie mamy poczucia własnej wartości. Ostatni przykład to wybory – LPR odniósł tak spektakularny sukces nie dlatego, że ma tak duże społeczne poparcie, ale dlatego, że lewicowy elektorat pozostał w domach. Teraz będziemy kląć, oglądając naszych reprezentantów – faszystowskich oszołomów – w Brukseli. Cóż, dajmy się dalej bić po twarzy, może nas wreszcie zaboli... MAREK KRAK
Krople i skała spoza środowisk homoseksualnych – humaniści i liberalni chrześcijanie. Dzięki tak wielkiej pracy osiągnięto imponujące rezultaty. Aby do tego wszystkiego doszło, musiał nastąpić intelektualny ferment, wzrost świadomości i – co chyba najważniejsze – rozwój poczucia własnej wartości i przełamanie bariery strachu. Świadomość siebie prowadzi do gniewu i buntu, gdy ktoś próbuje nami poniewierać.
„RESTYTUCJA” intrygujący wykład biblijny wygłosi w najbliższą niedzielę, tj. 27.06.2004 r., o godz. 11.00 Pielgrzym Ruchu z Wrocławia. Wszystkich zainteresowanych tym niezwykłym tematem zaprasza ŚWIECKI RUCH MISYJNY w Gliwicach na ulicę Toszecką 27a/3 (wejście od tyłu). Telefony informacyjne: (0-32) 234-28-78; (0-32) 238-00-78. WSTĘP WOLNY
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Pod Pani m.in. patronatem odbyła się ostatnio w Warszawie konferencja na temat wyznań i światopoglądów w Unii Europejskiej. Na tym spotkaniu pojawiło się wiele wątków, które mogłyby zainteresować Czytelników „FiM”. Okazuje się na przykład, że państwo Watykan ma zupełnie bezbożną konstytucję... – To jest rzeczywiście interesujące. W watykańskiej konstytucji nie ma odwołania do Boga. Tłumaczy się to tym, że jest to państwo w gruncie rzeczy teokratyczne, więc odwołanie do Boga byłoby czymś zbędnym, skoro cała istota tego organizmu państwowego jest religijna. Nie jest to
Fot. Krzysztof Krakowiak
– ...czyli autorytarnego, w pewnym sensie faszystowskiego. – Tak, tylko nie należy faszyzmu koniecznie łączyć w sposób konieczny z obozami masowej zagłady. Chodzi raczej o ustrój – taki, jaki panował w Portugalii pod rządami Salazara. Jeszcze w XX wieku katoliccy myśliciele pisali, że był on ucieleśnieniem nauki społecznej Kościoła. Szkoda, że teraz tak szybko się o tym zapomina. – Świadomość tego podziałałaby być może trzeźwiąco na niektórych entuzjastów papieża i Watykanu.
OKIEM HUMANISTY (82)
Europa i Kościoły jednak wyjaśnienie przekonujące. Przecież cała społeczna nauka Kościoła, choć w oczywisty sposób wynika z religii, nieustannie odwołuje się do Boga. – To jest o tyle ciekawe, że Watykan bezustannie wywiera presję na kraje katolickie, a nawet na Unię Europejską, by w swoich ustawach zasadniczych odwoływały się do Boga lub tradycji chrześcijańskiej. Sam jednak nie chce tego robić... – Nie chce innym dać dobrego przykładu, jeśli tak można powiedzieć, albo nie przykłada do tego wagi... Poza tym na konferencji pojawił się interesujący wątek: przyczyny, dla których Watykan nie chce zostać członkiem Unii Europejskiej. – A więc znowu to samo. Papież zachęca Polskę i inne kraje do wejścia do Unii, wtrąca się do treści wewnątrzunijnych dokumentów, takich jak konstytucja, a sam ani myśli tam przystępować. Dlaczego? – Watykan nie chce wstąpić do Unii, bo musiałby poddać się wspólnotowym prawom i procedurom i byłby z ich przestrzegania rozliczany, a najwyraźniej nie ma na to ochoty. Zresztą nawet gdyby chciał wejść do Unii, to byłyby z tym problemy formalnoprawne, bo nie jest państwem demokratycznym. – Obecny na konferencji ks. prof. Lempa, profesor prawa kanonicznego i duchowny rzymskokatolicki, podkreślał, że watykański ustrój jest hierarchiczny... – Uważam, że stanowczo za mało przypomina się o tym, że Watykan, który wiele mówi o demokracji, sam nie ma zamiaru tej demokracji stosować – ani w Państwie Kościelnym, ani w samym Kościele. Mało tego – katolicka nauka społeczna wcale nie prowadzi do budowania systemu demokratycznego, ale korporacyjnego...
– Ustrój korporacyjny, o którym mowa, jest podwójnie zniewalający. W myśl nauki Kościoła, człowiek jest pojmowany jako część rodziny i jako część korporacji zawodowej, która pośredniczy między człowiekiem a państwem. Nigdy zatem człowiek nie występuje jako niezależna jednostka. Demokracja jest obca duchowi nauki społecznej Kościoła. Zresztą sam Kościół jest zbudowany hierarchicznie. – Na konferencji pojawiły się głosy zapowiadające nieuchronny konflikt pomiędzy fudamentalistycznymi organizacjami religijnymi a państwami demokratycznymi czy samą Unią. Chodzi oczywiście o prawa człowieka – państwa tolerują jak na razie wewnątrzreligijną dyskryminację kobiet i mniejszości seksualnych, nie wiadomo jednak, czy taki stan długo potrwa. – Warto przypomnieć, że rozprawy przed sądami kanonicznymi nie uległy zmianie od czasów średniowiecza, nie wpłynęły na nie zdobycze rewolucji francuskiej. Zatem sąd kościelny jest tajny, pisemny, pośredni: nie staje się przed składem sędziowskim. A co do dyskryminacji wewnątrz kościołów – wyznam, że marzę o tym, aby kościoły wyrzucały niesfornych członków. Nadeszłaby wtedy godzina prawdy dla tych wspólnot. Okazałoby się, że nasze społeczeństwo nie jest katolickie, bo niewiele osób w pełni aprobuje dogmaty i wymagania religii, do której należy. To bardzo oczyściłoby atmosferę, która jest obecnie pełna zakłamania i udawania. Sądzę, że wyszłoby to wszystkim na dobre. Przy okazji wyszłoby na jaw, że katolicy wierzący święcie swemu Kościołowi i papieżowi to znikoma mniejszość w naszym kraju, a biskupi straciliby pretekst do wypowiadania się w imieniu narodu. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113 Warszawa, tel/fax: (22) 620 69 66; www.racja.org; e-mail:
[email protected]. Konto: APP RACJA ING Bank Śląski O/Łódź 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 800 PLN winny zawierać: nazwisko i imię, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 800 PLN dokonywać można tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn comiesięczny APP RACJA – Arkadiusz Henszel 00-950 Warszawa skr. poczt. 491; tel. 0-602 405 282 oraz www.racja.org. Busko Zdrój – 28.06, godz. 17, ul. Kusocińskiego 4a, Pensjonat „Willa Ewa”; Ciechanów – 28.06, godz. 18, ul. Rzeczkowska 13a; Częstochowa – każdy pierwszy wtorek miesiąca, al. NMP 2, lokal biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek w godz. 17–19; Dąbrowa Górnicza – każda pierwsza środa miesiąca, godz. 17, lokal PZW, ul. Wojska Polskiego 35; Dąbrowa Górnicza – 30.06, godz. 17, ul. Wojska Polskiego 35, lokal PZW, zjazd nadzwyczajny okręgu; Gdańsk – biuro zarządu wojewódzkiego, ul. Toruńska 10 – od 1.07 z powodu zmiany siedziby nieczynne do odwołania; tel./fax: 553 77 77; Gorzów Wlkp. – każdy czwartek, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gniezno – 28.06 godz. 18, ul Sienkiewicza 15; Gubin – każdy pierwszy piątek miesiąca, godz. 19; Jastrzębie Zdrój – 26.06, godz. 17, ul. Jasna, bar „Caro”; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II p.; Kołobrzeg – biuro zarządu powiatowego, czwartki w godz. 16–18, ul. Rybacka 8; Katowice – każdy czwartek, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Konin – 28.06, godz. 18.30, kawiarnia Domu Górniczego „Oskard”; Kraków – 27.06, godz. 11, ul. Podchorążych 3, Dom Biesiadny „Złoty Róg”, zjazd nadzwyczajny; Legnica – 27.06, godz. 15, ul. Jordana 7, klub „Pod 7-ką”; Lublin – 26.06, godz. 16, ul. Beliniaków 7 (siedziba SLD); Nowy Sącz – 27.06, godz. 11, restauracja „Ratuszowa” w budynku ratusza, zebranie członków i sympatyków APP RACJA
powiatów nowosądeckiego, gorlickiego i limanowskiego; Nysa – 30.06, godz. 17, ul. Wolności 1/1, siedziba OPZZ; Opole – 25.06, godz. 19, ul. Domańskiego 21; Ostrowiec Świętokrzyski – 29.06, godz. 17, ul Siennieńska, bar „Retro”; Piła – 30.06, godz. 18, restauracja „Hades”; Piotrków Tryb. – 26.06, godz. 16, ul. Polna 57a, bar; Poznań – Nowe Miasto, Rataje – w każdy pierwszy czwartek miesiąca w siedzibie partii, ul. Szelągowska 53; Radom – 29.06, godz. 17, ul. Kozienicka 55, pub „Hit”; Słupsk – pn. – pt., godz. 10–16, ul. Wileńska 19, Centrum Medycyny Naturalnej, Słupsk, tel. 0-505 010 972; Stargard Szcz. – 27.06, godz. 17, ul. Limanowskiego 24, sala PCK; Tychy – 29.06, godz. 18, ul. Grota-Roweckiego 10; Warszawa Targówek – w każdą środę o godz. 18, ul. Kołowa 18, Klub Piłkarski; Warszawa Żoliborz – 27.06, godz. 13, ul. Próchnika 8a – dom kultury, na tyłach Teatru Komedia, barek; Wrocław – w każdą środę, godz. 17, zmiana miejsca spotkań, nowy adres: „Centrum Kultury” (dawniej: Dom Kultury Pafawag), ul. Chociebuska 1, Nowy Dwór (obok kościoła); Zawiercie – 29.06, godz. 17.30, ul. Piłsudskiego 91, os. Żabki – wejście od tyłu budynku, Restauracja Kameralna „Szafir”; Zbąszyń – pierwsza środa miesiąca, godz. 18.30, hotel „Acapulco”; Zgorzelec – dyżury we wtorki i piątki w godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1, pok. 5; Zielona Góra – każdy piątek, godz. 17, pl. Słowiański 21.
Młodzi Antyklerykałowie! Zarząd Krajowy APP RACJA powodowany troską o młodych członków i sympatyków naszej partii, postanowił powołać nieformalną grupę młodzieżową w celu skoordynowania działań młodych antyklerykałów. Wielu młodych tracimy tylko dlatego, że we własnych kołach mają oni mocno starszych od siebie kolegów i koleżanki, z którymi nie zawsze potrafią nawiązać kontakt, a to z kolei prowadzi do zniechęcenia. Wspólne działania młodych są często ograniczone do wymiany poglądów na forum internetowym naszej partii i nielicznych akcji w terenie. Ludzie starsi nie mają przeważnie właściwego podejścia do młodzieży, dlatego też nie są w stanie odpowiednio dotrzeć do potencjalnych, młodych członków. Propozycje i działania młodzieży często nie znajdują zrozumienia wśród osób starszych, posiadających często znacznie mniej energii i zapału do działania. Problemy te są główną przyczyną niewielkiego udziału procentowego ludzi młodych w stosunku do wszystkich członków partii. W wyniku tej sytuacji nasza partia jest pozbawiona dynamiki działania, nie podejmuje się wielu istotnych spraw wymagających dużej pracy i zaangażowania, ponieważ nie jest w stanie
znaleźć odpowiedniej liczby osób, które mogłyby podołać takim wyzwaniom. Dlatego apelujemy do wszystkich młodych ludzi w naszej partii. Połączmy nasze siły! Razem jesteśmy w stanie wiele zdziałać. To w nas jest największa siła i zapał do działania. Stańmy się motorem napędowym RACJI. To właśnie nas najbardziej dotyczy sytuacja w naszym kraju, gdyż jesteśmy młodzi i mamy przed sobą jeszcze wiele lat życia. Postarajmy się, abyśmy mogli żyć w kraju takim, jakiego sobie życzymy. Organizacja młodzieżówki APPR jest w fazie projektu. Docelowo w każdym województwie powinna powstać organizacja skupiająca młodych członków z APP RACJA oraz naszych sympatyków i spotykająca się przynajmniej raz na miesiąc. Co pewien czas zostanie zwołane także ogólnopolskie zebranie młodych. Okres pomiędzy takimi zebraniami będzie zależał od naszych potrzeb i będzie uwzględniał wszelkie propozycje w tym temacie. Uczestnictwo w młodzieżówce nie będzie miało żadnego wpływu na możliwość uczestnictwa w ogólnych zebraniach RACJI, w których dana osoba może uczestniczyć. Nie będzie także miało wpływu na możliwość pełnienia
wszelkich funkcji w partii. Podjęte przez nas decyzje dotyczące ogólnego działania partii będą przekazywane do rozpatrzenia odpowiednim organom APPR. Pozostałe decyzje, o ile nie będą budziły wątpliwości, czy są zgodne z celami całej partii, będą wiążące i zostaną od razu wprowadzone w życie. Oferujemy pomoc w tworzeniu odpowiednich struktur. Na chwilę obecną możemy zagwarantować tylko doradztwo, ale wraz z rozwojem naszej organizacji pomoc ta zostanie rozszerzona na inne aspekty działalności. Dalsze informacje już wkrótce. Wszystkich zainteresowanych uczestnictwem w młodzieżówce, jak i osoby, które byłyby zainteresowane utworzeniem takiego organu w swoim województwie, prosimy o kontakt: Marcin Kula-Bukowski, e-mail:
[email protected], gg: 4147312 Tomasz Gradowski, tel. 501 949 948, gg: 2480231 Z upoważnienia Zarządu Krajowego koordynatorzy projektu: Marcin Kula-Bukowski Tomasz Gradowski W czasach, kiedy nic nie zależy od nikogo, zróbmy coś, co by zależało od nas samych. Stanisław Wyspiański
Stanowisko APPR w sprawie preambuły do konstytucji europejskiej Wyniki APPR w wyborach do europarlamentu Okręg nr 11 (woj. śląskie) 1. Kunik Henryk Ludwik 2. Kołodziejczyk Maciej Andrzej 3. Bomba Katarzyna 4. Stefanik Stanisław 5. Różycki Wiesław 6. Ambros Wiesław 7. Nagórska Bożena Anna 8. Rogusz Andrzej 9. Socha Benedykt
10 4 1 2
620 głosów 954 457 086 277 294 226 758 171 397
Okręg wyborczy nr 12 (woj. dolnośląskie i opolskie) 7 448 1) Tułasiewicz Tadeusz Władysław 4 467 2) Jasiński Andrzej 982 3) Zboralski Waldemar Stanisław 393 4) Lickiewicz Krzysztof Bogdan 386 5) Giebień Grzegorz 433 6) Poźniak Mariusz Adam 787 Okręg wyborczy nr 13 (woj. lubuskie i zachodniopomorskie) Lista nr 20 – lista Demokratycznej Partii Lewicy 5 513 Kandydat RACJI Zbigniew Goch uzyskał 2423, co stanowi 44 proc. poparcia udzielonego liście
Komunikat Biura Prasowego z 19 czerwca 2004 r. W dniu 19 czerwca br. odbyło się posiedzenie Rady Krajowej APP RACJA, w trakcie którego przyjęto jednogłośnie stanowisko partii na temat polskiej lewicy w kontekście wyborów do krajowego parlamentu. Ponadto w trakcie obrad omówiono: – wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego – zadania stojące przed wyborami do parlamentu krajowego – sytuację w strukturach terenowych partii – organizację młodzieżówki – sprawę korekt w programie partii – sytuację w województwie łódzkim (powołano komisję ds. województwa łódzkiego pod kierunkiem Adama Adamskiego, który wybrany został również na członka Zarządu Krajowego)
APPR wyraża zadowolenie z powodu nieumieszczenia w preambule do konstytucji europejskiej odwołania do chrześcijaństwa. APPR uważa, że stanowisko 24 państw w tej sprawie jest zgodne z interesem nowoczesnej i postępowej Europy oraz oddaje rzeczywistą rolę chrześcijaństwa w XXI wieku. Z przykrością też stwierdzamy, że wizerunek Polski na arenie międzynarodowej znacząco ucierpiał na skutek forsowania przez (niby) lewicowy rząd archaicznych zapisów o chrześcijaństwie, a jednocześnie utwierdził w przekonaniu, że kraj nasz spośród wszystkich członków UE jest najbardziej opóźniony rozwojowo. Warszawa, 20.06.2004 r.
ZŁOWIONE W SIECI Powstało internetowe Katolickie Forum Seksualne, na którym bez żadnego wstydu można pogadać o seksie i wymienić się poglądami. Oto kilka wypowiedzi: Drogie koleżanki i drodzy koledzy, jestem praktykującą katoliczką i wierzę, że o seksie, czyli o pięknym cudzie przekazywania życia, można rozmawiać kulturalnie. Zamiast wulgarnych określeń w stylu „członek męski” (i pochodne) mówmy
„pielgrzym”. Zamiast „pochwa kobieca” mówmy „jaskinia miłości dziewcząt”, zamiast „kopulacja” – „wędrówka pielgrzyma do jaskini miłości”, zamiast „wytrysk nasienia” – „cudowny akt przekazania nowego ludzkiego istnienia”. Co wy na to, najmilsi w wierze? Czekam na wasze pełne miłości i chrześcijańskiego zrozumienia odpowiedzi. Pokój ludziom dobrej woli. Justyna Absolutnie się zgadzam z Justyną. Mnie również interesuje taki dialog dotyczący cudu przekazywania życia i piękna poczęcia. Mój mąż, Zenek, w chwili słabości chciał, żebyśmy ten cud sprofanowali i aby nie zakończył się przekazaniem życia. Dokładnie, chciał wyskoczyć z pielgrzymem z mojej jaskini miłości i wylać na prześcieradło nowe ludzkie istnienie. Gwałtownie zaprotestowałam i zapowiedziałam, że poskarżę się proboszczowi naszej parafii. Mąż zrozumiał mnie i przyznał mi rację. Cóż
mogę powiedzieć, te 2 razy to było cudownie. Ja jeszcze myślę, że jak macie jakieś kłopoty seksualne, to powinniście się zwrócić do waszych proboszczów. To są święci ludzie i na pewno coś doradzą. Z Panem Bogiem. Marzena Bardzo się cieszę, że w waszej skromności i czystości ducha zdecydowałyście się zabrać głos w tak ważnych sprawach. Całkowicie się z wami zgadzam. Moja żona nie rozumie mnie jednak i żąda, abym codziennie ze swym długim pielgrzymem wjeżdżał do jej głębokiej jaskini miłości. Nie wiem, co mam robić – mój pielgrzym jest już bardzo zmęczony. Jak pytałem się naszego proboszcza, to on zrozumiał, że mój pielgrzym jest zmęczony i kazał mi uściskać swojego pielgrzyma. Pokój wszystkim umiłowanym braciom i siostrom. Módlmy się! Andrzej Tym razem z obleśnego palucha wyssał Jędrek
30 czerwca o godz. 16 przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie odbędzie się demonstracja przeciw okupacji Iraku. Zapraszamy wszystkich członków i sympatyków. Zarząd Krajowy APPR
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
LISTY Był wyjątkowy Bardzo poruszyła mnie wiadomość o śmierci Jacka Kuronia, człowieka legendy. Był wyjątkowy, intuicyjnie czuł potrzeby innych, zagubionych. Jestem poruszony tym, że Jacek Kuroń nie będzie mógł już działać społecznie. Nie dbał o własne wygody, nie wynosił się, dzielił się tym, co miał. Jest i będzie wzorem dla tych wszystkich, którzy krzyczą o wartościach, a są najmniej kompromisowi. Bo Jacek był człowiekiem kompromisu. On był jednym z nielicznych, którzy przyznali się, że podczas transformacji popełniono wiele błędów. To on wzburzył się, kiedy od rządów AWS waliła się gospodarka, kiedy miliony obywateli z dnia na dzień traciło środki utrzymania, kiedy bieda i nędza w zastraszającym tempie zbierały swoje żniwo. To był bardzo wrażliwy człowiek, również intelektualista. I niech nikt z koryfeuszy publicznych, od czarnych do czerwonych, nie waży się powiedzieć złego słowa o Jacku Kuroniu. Straszny żal... Warszawiak
Panie Prezydencie, powiedział pan, że niska frekwencja Polaków w wyborach do Parlamentu Europejskiego świadczy o niedojrzałości obywateli. A ja twierdzę, że ta opinia świadczy o oderwaniu się pana od rzeczywistości i obraża naród. Za długo pan siedzi na tym stołku. Cała tzw. klasa polityczna, wraz z panem, skompromitowała się. Jak można wymagać od społeczeństwa aktywności obywatelskiej, kiedy ta klasa nie wykazała się myśleniem i działaniem na rzecz państwa?! Co pan z racji zajmowanego stanowiska zrobił dla Polski przez 9 lat? Tak trudno uderzyć się we własną pierś? Wyniki wyborów świadczą o ogromnym kryzysie państwa, w którym prywata znajduje poczesne miejsce. Społeczeństwo jest sfrustrowane, zmęczone i czuje się oszukane. Boryka się na co dzień z trudnościami, zamartwia czy będzie miało co jeść, czy straci pracę, czy ją zdobędzie. Koszty transformacji i korupcji są zbyt wysokie. Jeśli tylko jedna piąta obywateli poszła do urn, to szczegółowe wyniki niewiele znaczą. Pokazują jedynie, jakie są preferencje. 80 proc. uprawnionych do głosowania pokazało, że nie utożsamia się z własnym państwem! Panie Kwaśniewski, pańska strusia polityka nienarażania się nikomu,
niewskazywania palcem różnych źródeł kryzysu w kraju pokazuje, że jest pan nieskutecznym politykiem, na którego po części spada odpowiedzialność za stan państwa. I radzę panu na przyszłość, aby opinię o Narodzie wyrażał pan po głębokim namyśle i z wyczuciem. Zdzisław Podgórski
Katowartości Dobrze się stało, że normalne i wolne państwa Unii (tylko Polska się opierała...) przyjęły preambułę w kształcie ogólnym. Bo nie może być tak, aby jedna wiara była dominująca. Preambuła ma jedynie znaczenie historyczne. I o tej historii warto przypomnieć, aby nigdy kosz-
mary minionych wieków nie powróciły. A mroczna to była historia... Hierarchiczny Kościół katolicki ubolewa, że w tej preambule nie ma odniesienia do wkładu chrześcijaństwa w rozwój cywilizacyjny Europy. Ten Kościół zda się zapominać, jak ów rozwój przebiegał. U progu nowego tysiąclecia z trudem mu przeszło przez gardło, że cierpienia milionów ludzi naszego kontynentu, wyzysk i niewolnictwo były jego udziałem. Że dyktatura religijna trzymała ludzi w ciemnocie, zabobonach i nędzy. Gwoli prawdy należy przyznać, iż rozwój kultury materialnej był wytworem katolicyzmu, jako że nie było alternatywy, bowiem Kościół zawłaszczył tę przestrzeń. Ale to nie miało nic wspólnego z naukami Jezusa i z samym Bogiem. To Kościół wymyślił, że zbawienie odbywa się jedynie za pośrednictwem chrześcijaństwa. Z krzyżem na piersiach, ze słowami „miłości i wybaczania” tępiono każdą niezależną myśl i inny sposób postrzegania rzeczywistości. Dla tolerancji nie było miejsca. Wystarczy przypomnieć potępienie odkrycia Kopernika lub Galileusza. Należy też przypomnieć o wyprawach krzyżowych, o inkwizycji, o polowaniach na czarownice, o pornokracji, o wprowadzeniu na siłę celibatu, o dogmacie nieomylności
LISTY OD CZYTELNIKÓW papieża, o odpustach, o niszczeniu innych kultur podczas odkryć geograficznych itp. Pokłosiem wkładu Kościoła w rozwój Europy było powstanie dyktatur – faszyzmu i komunizmu, które czerpały wzorce z minionych wieków. Dwie wojny światowe, holokaust, miliony cierpień ludzkich w XX wieku, niechlubna rola Piusa XII – taki był dorobek chrześcijaństwa... Może trzeba to było zapisać w preambule? W dalszym ciągu w Krk dochodzi do różnych nieprawidłowości i wynaturzeń. Z codziennej prasy można się dowiedzieć o przekrętach finansowych, o pedofilii i ukrywaniu tych faktów przez hierarchów. I niech nikt nie mówi, że brak wzmianki o dorobku chrze-
ścijaństwa w preambule obraża samego Boga. Kościół katolicki wielokrotnie Boga obrażał. Nasz Episkopat w komunikacie wyraził oburzenie, że chrześcijaństwo jest marginalizowane. To kłamstwo. Jest przestrzeń dla chrześcijaństwa, jest również przestrzeń dla innych wyznań i poglądów. Tej oczywistości Kościół nie chce przyjąć. Edward Urbanowicz, Warszawa
Potwarz LPR LPR ustami Romana Giertycha wydaliła z siebie komunikat, że już szykuje się, by prof. Belkę postawić przed Trybunałem Stanu za to, iż publicznie stwierdził (a tym samym przyznał się, że olał „wartości” w Konstytucji Europejskiej), że ani chrześcijaństwo, ani Bóg nie ucierpią z powodu braku tego ostatniego w KE. – Ta konstytucja fałszuje historię! – niemal histerycznie wybełkotał aferzysta bp Gocłowski. Ja bym raczej powiedział, że jej nie obnaża, gdyż woli ciszę nad tym truchłem. Panie pośle Giertych! Najpierw trzeba mieć twarz, by można było w nią pluć, a to, co ma LPR, to nie jest twarz – to jest potwarz! W dodatku reprezentowana na klęczkach przez pański nawiedzony demencją starczą elektorat, uznający
za swe bóstwo miejscowego watażkę – wyzutego z ludzkich uczuć papkę Rydzyka. Wasza prawdziwa twarz to bojówki Młodzieży Wszechpolskiej, atakujące na ulicach wszystkich, którzy myślą inaczej niż pan. To jest właśnie ten pański katolicyzm po polsku, który pragnie pan przenieść na grunt europejski. Czasami nawet mądrze pan gada, ale należy to do rzadkości, a już tu wylazł z pana zwyczajny, sarmacki warchoł i kołtun. Waldemar Kostecki, Piła
Racja potrzebna APP RACJA nie powinna się specjalnie przejmować słabym wynikiem w eurowyborach. 0,3 proc. na początek to chyba nie jest zły wynik, który – powiedzmy sobie szczerze – nie jest miarodajny przed wyborami parlamentarnymi. Do wyborów poszli głównie różnej maści dewoci, którzy zaraz po mszy pognali do urn, a na kogo głosowali – wszyscy wiemy. Myślę, że większość przeżyła szok, kiedy pierwsze wyniki zaczęły pojawiać się na ekranach telewizorów. Wtedy zacząłem żałować, że nie poszedłem głosować, choć z drugiej strony nie miałbym na kogo, ponieważ w woj. małopolskim nie było niestety żadnego kandydata RACJI. Mam nadzieję, że przy najbliższych wyborach oszołomy z LPR nie przekroczą progu wyborczego, ale warunek musi być jeden – wysoka frekwencja w wyborach. Tu apeluję do wszystkich, którzy nie chcą żyć w państwie fałszu i katolickiej obłudy; w państwie, którego prezydentem będzie Lepper, a premierem Giertych; w państwie, w którym codzienna modlitwa za papieża w szkołach będzie obowiązkiem itd. Przy najbliższych wyborach pójdźmy więc głosować, dajmy w końcu szansę APP RACJI do wybicia się. Polsce potrzebna jest taka partia, w przeciwnym razie dalej będziemy żyć w kraju rządzonym przez watykańskich głupców, nierobów i złodziei. W. Gąsienica, Zakopane
Modlitwa JPII – Boże! Panie mój! Dlaczego mnie zdradziłeś?! Dlaczego nie chciałeś wejść do konstytucji europejskiej?! Wszak tyle tam miast, tyle ulic i placów – tyle wolnych miejsc na kolejne moje pomniki... Nie będzie nawet szkół mojego imienia! Widzisz jak narozrabiałeś?! Zdradziłeś nawet naszą Mamusię z Częstochowy, do której tak żarliwie się modliłem! Czy moje modły do Niej nic dla Ciebie nie znaczą?!
19
– Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną! – zabrzmiał głos z góry. Czytelnik
www.cenzura.pl 15 czerwca wysłałam na forum dyskusyjne Onetu komentarz dotyczący ewentualnych procesów o znieważenie uczuć religijnych, których podstawą miałyby być krytyczne albo nawet obraźliwe opinie o papieżu. Oto jego treść: „Uczucia religijne są obrażane, gdy znieważany/bezczeszczony jest przedmiot kultu, czyli w wypadku chrześcijaństwa – krzyż. Chociaż wielu katolików traktuje papieża jak Boga (choćby dlatego, że używają wobec niego określenia Boga, czyli Ojciec Święty), to trudno byłoby podciągnąć krytyczne, niepochlebne albo nawet obraźliwe opinie o papieżu, człowieku, pod definicję „przedmiotu”. O ile oczywiście polskie sądy w tych kwestiach kierują się prawem”. Mój komentarz został wycięty po dwóch godzinach, gdyż rzekomo... naruszyłam regulamin forum. Nie naruszyłam ani jednego punktu regulaminu – nie użyłam wulgaryzmów, nie propagowałam alkoholu ani narkotyków, nie obraziłam osoby publicznej, innej narodowości, religii, rasy ludzkiej, nikogo nie obarczyłam niesprawdzonymi zarzutami i nie złamałam praw autorskich. To przerażające, że nawet obsługa serwisów nie przestrzega zasad swojego forum. Może uczciwiej byłoby zmienić nazwę na www.klerykalnyonet.pl? A.
Do kardynała Nagy Nie jestem ani lesbijką, ani żadną masonką. Jestem zwyczajną Polką wychowaną w katolickiej rodzinie, a jednak kazanie wygłoszone przez księdza Na Skałce w dniu św. Stanisława poruszyło mnie do głębi. Nigdy w życiu nie spotkałam się z tak skumulowaną nienawiścią do wszystkich i wszystkiego, z taką nietolerancją, złością, zawiścią. Kazanie księdza można porównywać jedynie do przemówień Goebbelsa. Najbardziej zdumiewające jest atakowanie Unii Europejskiej wbrew stanowisku papieża. Akcja zorganizowana przez Kościół w Krakowie – Mieście Kultury Europejskiej – przeciwko gejom i lesbijkom kompromituje nie tylko Kościół, znany z nienawiści i nietolerancji, ale przede wszystkim Kraków będący przecież stolicą kulturalną Polski. Z poważaniem J. Lipińska
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
ŚWIĘTUSZENIE
Papież onanistów
Przedstawiamy zdjęcie JPII z duńskiej prasy. Obrzydliwy komentarz pod fotką w tłumaczeniu na język polski brzmi: „Tak wygląda dłoń człowieka, który całe życie spędził w celibacie”... Jak oni mogą!
Czarny humor – Ktoś ukradł mi rower – skarży się ksiądz pastorowi. – Wiem, jak możesz go odzyskać – mówi pastor. – Jutro w czasie mszy wymień dziesięć przykazań, a kiedy dojdziesz do „Nie kradnij” jeden z parafian na pewno się zaczerwieni... W poniedziałek pastor spotkał się z księdzem i spytał: – Czy wyjaśniła się sprawa z rowerem?
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 26 (225) 25 VI – 1 VII 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
– Tak, zrobiłem, jak mi poradziłeś, a kiedy doszedłem do „Nie cudzołóż”, przypomniałem sobie, gdzie go postawiłem... ¤¤¤ Żona mówi do męża: – Ale ty jesteś pierdoła... – Jesteś taki pierdoła, że większego na świecie nie ma... – Wszystko, za co się weźmiesz, zaraz schrzanisz. – Gdybyś wystartował w konkursie na największego pierdołę, zająłbyś drugie miejsce! – Dlaczego drugie? – Bo taka z ciebie pierdoła!
Dywersyfikacja bogów Wystarczy, żeby w Rosji na parę godzin zakręcono kurek z gazem, a już podnosi się szum, temat trafia na pierwsze strony gazet i wszystkie „gadające głowy” mają na ustach magiczne słowo „dywersyfikacja”. A przecież nad Polską ciąży znacznie groźniejszy monopol, którego nikt nie dywersyfikuje! Nazywa się Bozia i jest żydowsko-rzymskim bogiem. Nasi przodkowie – wbrew hasłu „Teraz Polska” – zastąpili nim własne wyroby, choć były w bardzo dobrym stanie. Zatrzymali wszystkie linie produkcyjne, zezłomowali nawet prototypy. Tak już się ludziom w głowach poprzewracało, że zapomnieli w ogóle, że Bozia jest bogiem wynajętym, obcym, i sądzą, że to ich własny bóg – narodowy jak NBP. Stąd pieśni „Boże, coś Polskę” i inne takie. Wiadomo, każdy naród chciałby mieć swojego boga, ale widziały gały, co brały. Teraz musztarda po obiedzie. A katolicka Bozia, jak przystało na prawdziwie żydowskiego boga, usług ochroniarskich Polsce nigdy nie odmawiał, ale – najzupełniej słusznie – robił na tym taki kesz, że głowa mała. Cały jego personel zwany czarnymi musi swoją dolę dostać. Stąd konkordat, ustawa Rakowskiego
i tak dalej. Swój bóg zrobiłby to za... „Bóg zapłać”. Ale nie Ten! Co innego robić dla swoich w Watykanie i Izraelu, a co innego usługowo dla Polaków. „Patriotyzm religijny” – to jego hasło. Wszak dla Żydów wyciął w pień całą populację Kanaanu. Teraz tak się poświęca dla własnego ludu (załatwia im
ochronę przed Palestyńczykami), że nie wie, w co ręce włożyć. Dlatego błagania o mądrych przywódców
czy o zdanie do piątej klasy Grzesia z Rabki gdzieś w dalekiej Polsce, hen za Turcją, Bułgarią i Madziarami, załatwia po łebkach, z opóźnieniem, a czasem w ogóle nie. I to nie wszystkie koszty, jakie Polska ponosi w tym fatalnym geszefcie. Bo wystarczy, że nasz kraj uzna niepodległą Palestynę albo potępi budowę muru, który zamyka islamistów w wielkim getcie – i katastrofa gotowa! Nikt nie lubi, jak mu się robi wbrew, a tym bardziej – bogowie. W Iraku bomba rozerwie tuzin naszych żołnierzy, Bałtyk zabierze połowę plaż, Wisła wystąpi z brzegów, Kulczyk schowa do portfela pięć procent naszej gospodarki i wyjedzie na Seszele, a samolot spadnie na Bibliotekę Narodową. I tak dzień po dniu, póki z Palestyny nie odwołamy ambasadora. Jakoś nikogo ta perspektywa do dywersyfikacji nie skłania. Przeciwnie, mnóstwo osób pracuje nad tym, by monopol obcej Bozi jeszcze wzmocnić i zawarować na wieki wieków. Niesamowite... i bez sensu! MACIEJ PSYK