PŁOCKI CARITAS UKRADŁ 14,6 mln zł Â Str. 3
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 26 (538) 1 LIPCA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
Już trzeci miesiąc. 22 czerwca odnotowaliśmy rekord: ponad 19 tysięcy słuchaczy. Jak nas słuchać? Wejdźcie na stronę www.faktyimity.pl, a wszystko stanie się jasne. Dzwońcie do nas bezpośrednio na antenę (tel. 695 761 842), piszcie na
[email protected] lub Gadu-Gadu (nr 23105300). Od poniedziałku do piątku od godziny 12.00 antyklerykalny głos w Waszych domach!
 Str. 10
 Str. 21
ISSN 1509-460X
 Str. 6
2
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Według badań socjologów (którym akurat ufamy), 7,2 procent wyborców jeszcze nie zdecydowało, na kogo odda swój głos w drugiej turze. Jeszcze nigdy tak wiele nie zależało od tak niewielu. Wielu sympatyków lewicy, których potencjał należy oceniać na ok. 50 proc. uprawnionych do głosowania, znudziło się ciągłym wybieraniem prawicowych kandydatów i mniejszego zła, więc zagłosowało na Grzegorza Napieralskiego. W ten sposób wyborcy ci wzmocnili bezideowe kierownictwo SLD i ani się nie policzyli, ani nie załatwili sprawy z Kaczyńskim w pierwszej turze. Jeśli nie pójdą do urn 4 lipca i nie zagłosują na Komorowskiego, to głównie przez nich Polska stanie się najmniej ważna. Napieralski – zapytany przez dziennikarzy (wtorek) o możliwą koalicję SLD z PiS (po ewentualnie przegranych przez Kaczyńskiego wyborach prezydenckich), o eliminację Tuska, PO i stworzenie koalicyjnego rządu – nie wykluczył takiego rozwoju wypadków. Pseudosocjaliści z narodowymi socjalistami – to dopiero będzie koalicja! Jarosław Kaczyński, który teraz bez wazeliny wlazłby Napieralskiemu w... zamian za jego 13 procent, w roku 2004 żądał delegalizacji SLD jako organizacji przestępczej. Tak ją nazwał. Zapewne „przestępca” – lider Sojuszu – zapomni o tym podczas targów politycznych. Najtańszą kampanię przeprowadził A. Lepper – za 10 tys. zł uzyskał prawie 215 tys. głosów, czyli jeden głos kosztował go 4 grosze. Najwięcej w przeliczeniu na głos wydał Waldemar Pawlak – „czarny koń” tych wyborów. Jego kampania kosztowała 3,5 mln zł i przyniosła poparcie 294 tys. wyborców (11 zł/głos). Tak więc Pawlakowi pozostał już chyba tylko etat w straży pożarnej, który zresztą wytrwale sobie szykował. J. Korwin-Mikke – zapytany, jakie ma plany na przyszłość – odparł: „Czekam na kryzys. Proszę porównać wyniki Adolfa Hitlera przed i po 1929 r. Jeszcze nadejdzie dzień, kiedy ostatni demokrata zostanie powieszony na kiszkach ostatniego socjalisty”. Jeśli nawet, to błazen i tak tego nie doczeka. Mamy nadzieję... Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Kaczyński jest Kłamczyński i nakazał mu sprostowanie podanej na wiecu wyborczym w Lublinie informacji, jakoby Komorowski chciał prywatyzować służbę zdrowia. Ale czy to coś pomoże? Wykorzystujący seksualnie kleryków abp Juliusz Paetz już był w ogródku, już witał się z gąską, będąc pewnym darowania mu przez Watykan grzechów i kar, ale po ostrym sprzeciwie mediów z całego świata musiał obejść się smakiem. Papa zrezygnował z rehabilitacji przestępcy, a rodzimi biskupi pogonili go z Konferencji Episkopatu Polski. Nie po chrześcijańsku... Wielki skandal we Włoszech! Zarzut korupcji na ogromną skalę usłyszał Crescenzio Sepe – jeden z najważniejszych kardynałów Watykanu, szef Kongregacji Ewangelizacji Narodów w latach 2004–2006. W tym czasie zarządzał on majątkiem Kongregacji o wartości 9 miliardów euro, a jest oskarżony o korumpowanie (kilka milionów euro) m.in. byłego ministra infrastruktury Włoch. Za domniemanego oszusta poręczył kardynał Dziwisz, jego bliski przyjaciel. Wyraził on typową dla siebie bezczelną opinię, że wszczęcie śledztwa wobec obecnego metropolity Neapolu świadczy o tym, że „ktoś chce wyrządzić mu krzywdę”. W Sarajewie ma powstać pomnik JPII. Ma. Ale nie wiadomo, czy do realizacji projektu dojdzie, bo znaleźli się tacy niewdzięczni mieszkańcy miasta, którzy zapowiadają, że monument zniszczą, bo nie chcą wspominać nielubianego przez siebie papieża. Już widocznie zapomnieli o strasznej karze boskiej w postaci trzęsienia ziemi, które doszczętnie zniszczyło stolicę Bośni w 1979 roku. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe: nauczanie ewolucjonizmu w szkołach brytyjskich jest w odwrocie, za to lekcje kreacjonizmu mają się coraz lepiej. Co trzeci nauczyciel biologii na Wyspach uważa, że teoria Darwina jest nieprawdziwa, zaś całą prawdę o powstaniu wszystkiego można znaleźć tylko w Biblii. Tak źle to nie jest chyba nawet w Nowym Sączu i w Tarnowie. Koreański koncern Hyundai kpi w żywe oczy z religii. Najnowsza jego reklama nawiązuje do mundialu i przedstawia ołtarz, którego głównym elementem jest piłka nożna w koronie cierniowej. W kościele, gdzie taki ołtarz stoi, wierni zamiast hostii dostają kawałki pizzy. Jak znamy naszych rodaków ze ściany wschodniej, samochody marki Hyundai już teraz masowo są oddawane na złom. Denerwuje Was wycie piekielnych wuwuzeli podczas mundialu? Niesłusznie. Jak ustalił Kościół RPA, nieznośny dźwięk trąb to „desperacki krzyk kontynentu, który długo był niesłyszalny i niewidzialny. To kara za kolonializm”. W odpowiedzi zacytujmy słowa Afrykanina, pastora Desmonda Tutu: „Kiedy misjonarze po raz pierwszy przybyli do Afryki, mieli ze sobą Biblię, a my mieliśmy ziemię. Powiedzieli nam: – Módlmy się. Zamknęliśmy oczy. A kiedy je otworzyliśmy, było na odwrót – my mieliśmy Biblię, a oni ziemię”. Chora na serce 25-letnia mieszkanka Florydy zaszła w ciążę. Lekarze oświadczyli jej wprost: aborcja albo śmierć. Wybrała to drugie. A rodzina jest z niej dumna: „Wiem, że teraz jest szczęśliwa w Bożych rękach” – nie bez satysfakcji mówi matka tragicznie zmarłej. Słuchacze Radia Maryja wszystkich krajów, łączcie się.
O wyższości W
szyscy ludzie, zwłaszcza faceci, noszą w sobie po- urzędników i lekarzy, rozdawnictwem majątku publicznetrzebę rywalizacji, chęć sprawdzenia się, przełama- go, że zagłosowałem na PiS-owskie hasła, zupełnie nie nia własnych słabości. Większe potrzeby w tym zakre- wnikając, jacy ludzie mają je realizować. I tak z całej sie skutkują czasem ryzykownymi zachowaniami, naj- walki o prawo i sprawiedliwość pozostała wyłącznie częściej podejmowaniem niepewnych inwestycji. Jeśli walka. Głównie z duchami przeszłości – pluł sobie w swoktoś sam boi się ryzykować, poprzestaje na dopingowa- ją adwokacką brodę. niu innych; obiera sobie własnych zawodników, identyTak żarliwe zainteresowanie Polaków pofikuje się z własną reprezentacją. Tu m.in. tkwi główne lityką nie ma swojego odpowiednika w Euźródło ogromnego i niesłabnąropie. Wynika to po części z fakcego zainteresowania sportem. tu, że większość obecnych wySportowcy przestają być borców pamięta zarówno czasy sobą, ich wygląd czy życie niePRL, jak i burzliwy przełom wiele nas obchodzi. Reprezenlat 80., a także konfrontuje sotując Polskę, zaczynają emacjalizm z obecnym kapitalizmem. nować naszą siłą, sprawnoNie jest tajemnicą, że m.in. więkścią, wytrzymałością. Widziszości emerytów dawniej żyło my w nich samych siebie, się lepiej, a na pewno bezpiecza w reprezentacji – także caniej. Emocjom politycznym ły kraj. W ten sposób w ręsprzyja też burzliwa polityczkach lub w nogach sportowna scena, częsta rotacja władzy ców ogniskuje się kondycja oraz duży wpływ Kościoła i jecałych narodów. Często dogo wartości (czyt. zakazów – np. słownie, zwłaszcza w przypadaborcji, in vitro), które dzielą, zaku polskiej reprezentacji piłki miast łączyć. Polskie umysły nożnej, która nierzadko grywa podburzają i antagonizują częi przegrywa na kacu. Nie ma sto niepolskie media. wątpliwości, że odwieczna ryNadmierne zainteresowanie walizacja plemion, która ostaPolaków polityką (tylko w natecznie rozstrzygała się na poszym kraju politycy są głównyOd polityki lepszy jest lach bitew, przeniosła się mi bohaterami programów rozmundial, a od mundialu na sportowe areny. Ale czy tylrywkowych, rozmaitych quizów czynny wypoczynek ko sportowe? Czyż nie podobi festiwali) prowadzi do uwiądu nie jest w przypadku polityki? społeczeństwa obywatelskiego Ostatnie wybory różniły się od dziesięcioboju bardziej i organizacji pozarządowych, negatywnie formą niż treścią. Polacy najpierw ocenili walory kandyodbijając się na aktywności jednostek, poniedatów, obstawili swoich, dopingowali ich w walce, czeważ większość oczekiwań kierowana jest w strokali na finał i cieszyli się bądź smucili z „własnego” wy- nę partii i ich liderów. niku. A ponieważ niewielu z nas lubi przegrywać, z reguTak więc polskie politykierstwo skutkuje eskalacją rozły stawiamy na faworytów. No i faworyt wygrał. Wnio- czarowań, wojną polsko-polską i społeczną biernością. sek: aby wygrywać, trzeba sobie wyrobić pozycję fawoZupełnie inaczej rzecz się ma w nowoczesnych pańryta. W tym tkwi jednak istotna różnica pomiędzy poli- stwach Zachodu. Na przykład w Szwecji, dokąd często tyką a sportem, przemawiająca na korzyść tego drugie- wyjeżdżam na ryby (ta na zdjęciu wróciła do wody), więkgo. Bo przecież piłka jest okrągła, a urna wyborcza ma szość czasu i miejsca w mediach zajmują filmy przyrodkanty. Czasem nawet wiele kantów. nicze i porady ogrodnicze. Bo Szwedzi wolą się po praCokolwiek by powiedzieć, rajcuje nas i jedno, i dru- cy relaksować, niż ostrzyć noże na opozycję polityczną gie. O ile jednak odreagowanie poprzez sport wychodzi czy odmawiać części swoich rodaków patriotyzmu. Ninaszej psychice na dobre, to – jak przekonują specjaliści komu nie przychodzi tam do głowy, żeby napuszczać jed– zbytnie identyfikowanie się z politykami już takie do- ną część narodu na drugą albo dla części Szwedów „odbre nie jest. Prowadzi na przykład do przenoszenia na- zyskiwać” Szwecję. Inna sprawa, że – w odróżnieniu szych wyimaginowanych oczekiwań na kandydatów, któ- od Katolandu – nikt by na czymś takim nie zbił żadnego rym kibicujemy. A ponieważ rywalizacja wciąga nas co- kapitału. Programy kilku partii różnią się prawie wyłączraz bardziej (patrz rozpalone głowy i ogniste języki „Soli- nie rozwiązaniami podatkowymi. Podstawy państwa są darnych 2010”), tracimy przy tym chłodny osąd. Liczy niewzruszalne i każdy może realizować się w setkach funsię tylko wygrana, a nie to, czy nasz kandydat napraw- dacji i stowarzyszeń. dę ma pożądane i przypisywane mu przez nas cechy, czy Wielu Polakom zwiedzionym przez Kościół i prawicę to tylko projekcja naszych pragnień. No i z reguły ich nie taki styl życia jednak nie odpowiada. Od spokoju i doma, choć w końcu zostaje wybrany, a raczej wyniesio- statku, a nawet od udziału w mundialu, wolą realizowany na fali uczuć i emocji. Stąd właśnie – z braku chłod- nie się w narodowych kłótniach i bycie mistrzami świanego, racjonalnego osądu – większość naszych powybor- ta w klepaniu zdrowasiek, budowaniu bazylik i pomników, czych rozczarowań. Rok po wyborach 2007 r. rozmawia- mnożeniu i oddawaniu czci świętym oraz wynoszeniu łem ze znajomym adwokatem, człekiem doświadczonym na piedestał narodowych klęsk. Tyle że medali za to nikt (57 lat) i światłym, który przyznał się, że głosował na PiS na świecie nie przyznaje i podziwem nie obdarza. Na szczęi bardzo tego żałuje. – Tak bardzo pragnąłem, żeby wresz- ście amatorów duszenia się we własnym sosie jest cocie ktoś zrobił w Polsce porządek z korupcją, arogancją raz mniej. JONASZ UWAGA! Nasza redakcja planuje zorganizowanie w drugiej połowie września weekendowego spotkania integracyjnego Czytelników „FiM” w hotelu pod Łodzią. Dojazd i pobyt na koszt własny, a wydawnictwo płaci za wszelkie atrakcje, których nie zabraknie. Zgłoszenia oraz szczegółowe informacje pod nr. tel./faksu 042 630 70 65, e-mail:
[email protected].
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
P
rzekazując za pośrednictwem Caritasu jakiekolwiek pieniądze na rzecz powodzian, pogorzelców czy ofiar katastrof, warto pamiętać nie tylko o tym, że ta charytatywna z nazwy instytucja pożre co najmniej 40 proc. ofiarowanej kwoty na swoje koszty administracyjne. Warto także mieć świadomość istnienia wysokiego ryzyka, że dalszą dystrybucję pieniędzy powierzy się zwykłym oszustom... Prokuratura w Płocku ma na tapecie dwa śledztwa w sprawie fałszerstw i przekrętów w tamtejszym Caritasie oraz trzecie, dotyczące oszustw popełnianych w Centrum Psychologiczno–Pastoralnym „Metanoia” – równie sztandarowej instytucji diecezjalnej. Powołano ją dekretem biskupa płockiego z 30 grudnia 2002 r. „w odpowiedzi na wołanie Jana Pawła II o wrażliwość miłosierdzia”, w celu „udzielania pomocy ludziom przeżywającym trudności psychiczne i duchowe”.
~ „Pomocna dłoń” (5,61 mln zł) – projekt wspierający „osoby ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, poszukujące pracy i mające największe trudności z jej znalezieniem”. Zapisanymi w umowie tzw. twardymi rezultatami było objęcie projektem co najmniej 400 osób (każda powinna zaliczyć 240 godzin zajęć grupowych oraz średnio 40 godzin poradnictwa indywidualnego), spośród których minimum trzydzieści musiało znaleźć pracę, sześćdziesiąt – podjąć wolontariat, a pięćdziesiąt – kontynuować edukację; ~ „Ośrodki Aktywizacji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych” (6,79 mln zł) – akcja „rozwijania i przystosowania do potrzeb osób niepełnosprawnych ośrodków (pomieszczeń), w których pracownicy Caritas mieli udzielać porad”. W efekcie powinno m.in. powstać i aktywnie działać 15 ośrodków zatrudniających wykwalifikowaną i doświadczoną kadrę (minimum 30 nowych miejsc pracy),
GORĄCY TEMAT bardzo zdziwieni, że nagle zażądali natychmiastowego zwrotu wszystkich pieniędzy – nie może wyjść ze zdumienia ks. Mirosław Milewski, kanclerz kurii biskupiej w Płocku. Prokuratorskie śledztwo w tej sprawie trwa ponad 3 lata i na horyzoncie wyraźnie już widać finał smutny dla Caritasu. – Postępowanie jest przedłużone do grudnia, bo mieliśmy do wykonania benedyktyńską pracę. Tylko sporządzenie ekspertyz i opinii 900-stronicowego dokumentu zajęło biegłemu grafologowi rok. Do przesłuchania było ponadto mnóstwo świadków, należało zweryfikować mnóstwo faktur i rachunków, wiele czynności prokurator wykonywał osobiście... Ale mamy już twarde dowody, że w Caritasie fałszowano dokumenty księgowe, wypłacając m.in. pieniądze za niewykonane usługi – mówi Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik prasowy płockiej Prokuratury Okręgowej.
~ ~ ~ Drugie płockie śledztwo dotyczy dokładnie tej samej afery z PFRON-em, tylko że doniesienie na de facto swoich pracowników złożyła... kuria biskupia! – To klasyczna ucieczka do przodu. Gdy PFRON zaczął coraz ostrzej domagać się zwrotu kasy, a śledztwo potwierdziło fałszerstwa, biskup Piotr Libera (na zdjęciu) zarządził przeprowadzenie wewnątrzkościelnej kontroli w Caritasie, po czym złożył zawiadomienie o przestępstwie. Wprawdzie w statucie tej firmy jest klauzula, że „diecezja i parafie nie ponoszą odpowiedzialności za zobowiązania finansowe Caritasu”, ale zgodnie z owym dokumentem biskup sprawuje najwyższą władzę, czyli ponosi także odpowiedzialność. Prawdopodobnie chodzi im przede wszystkim o uzyskanie statusu pokrzywdzonych, co jest już po prostu skrajną bezczelnością – komentował przed dwoma miesiącami nasz rozmówca z CBŚ.
Pomocna dłoń Caritasu Caritas najpierw przekręcił państwo na 14,6 mln zł, po czym zażądał nadania sobie statusu pokrzywdzonego, żeby wspólnie z prokuraturą łapać złodzieja... Najpoważniejsze postępowanie (prowadzone przez V Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej) dotyczy „wyrządzenia znacznej szkody majątkowej”. Chodzi o kwotę ponad 14,6 mln zł przekazaną Caritasowi z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Z udostępnionych nam przez PFRON danych dowiadujemy się, że kościelna firma dostała te pieniądze w ramach umów na realizację czterech projektów podpisanych w 2006 r. ~ „Razem możemy więcej” (1,39 mln zł) to projekt skierowany do psychologów, instruktorów i pracowników socjalnych zatrudnionych w Warsztatach Terapii Zajęciowej w celu „podniesienia umiejętności pracowników merytorycznych przygotowujących osoby niepełnosprawne do funkcjonowania na rynku pracy”. Caritas miał gruntownie przeszkolić 623 osoby (w ramach 21 siedmiodniowych kursów), opracować materiały instruktażowe oraz przygotować i rozpowszechnić literaturę poświęconą zatrudnieniu osób niepełnosprawnych na otwartym rynku pracy; ~ „Praca bez barier” (1,31 mln zł) – zorganizowanie szkoleń dla 210 pracowników Caritasu dla „podniesienia ich umiejętności i kwalifikacji zawodowych” oraz przygotowanie materiałów dydaktycznych. Ukończenie takiego szkolenia powinno zostać potwierdzone certyfikatem;
– Sprawa jest banalna, ale niesłychanie żmudna. Co robili? Zatrudniali fikcyjnie pracowników, oczywiście zaufanych swojaków, wykazywali na papierze lipne szkolenia, wynajmowali na niby lokale i kupowali luksusowe wyposażenie, komputery oraz meble, które później gdzieś wywędrowały. Gdyby tak pozwolono nam poszperać w kurii i mieszkaniach księży, ani chybi wiele rzeczy by się odnalazło – marzy policjant z Centralnego Biura Śledczego.
wyposażonych w materiały informacyjno-edukacyjne. Na podstawie faktur sukcesywnie przedkładanych PFRON-owi i sprawozdań zapewniających, że wszystko gra jak w zegarku, wielebni zainkasowali w sumie ponad 14,6 mln zł. – W rzeczywistości Caritas nie zrealizował żadnego projektu. Musieliśmy rozwiązać umowy i zażądaliśmy zwrotu wypłaconych pieniędzy. Dwukrotnie wzywaliśmy ich do zapłaty, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Podjęliśmy więc decyzję o skierowaniu roszczenia do windykacji, a równolegle złożyliśmy też pozew, w którym domagamy się zwrotu całej kwoty, czyli ponad 16 mln zł, wliczając odsetki. Sytuacja obecnie jest taka, że czekamy na rozstrzygnięcie naszego powództwa przez sąd – wyjaśnia rzecznik PFRON-u Tomasz Leleno. – Owszem, były pewne nieprawidłowości i pracownicy zarządzający projektami utracili już zaufanie biskupa, ale zdecydowana większość tych funduszy została przecież wykorzystana zgodnie z planem. Prowadziliśmy w tej sprawie obiecujące rozPomyliłem się o tyci, tyci... mowy z PFRON-em i jesteśmy
– W zawiadomieniu kurii są wprawdzie pewne nowe wątki oraz dokumenty, ale większość okoliczności jest nam doskonale i od dawna znana. Musieliśmy jednak wszcząć kolejne śledztwo, bo takie są procedury – podkreśla prokurator Śmigielska-Kowalska. Policjant okazał się wizjonerem. „Wyniki audytu kościelnego wskazują na niedopełnienie obowiązków przez osoby zarządzające wymienionymi projektami do 30 czerwca 2008 r. Istnieje podejrzenie nadużycia zaufania wobec kurii oraz biskupa przez osoby zarządzające Caritasem w okresie realizacji projektów (...). Caritas z własnej inicjatywy współpracuje z Prokuraturą Okręgową w Płocku, aby jak najszybciej wyjaśnić tę sytuację. Istotne jest, by zamknięcie sprawy nastąpiło jak najszybciej, a wszystkie osoby winne nieprawidłowości poniosły konsekwencje prawne. Jako podmiot faktycznie pokrzywdzony – Caritas zdecydował się na przystąpienie do postępowania prokuratorskiego w charakterze pokrzywdzonego” – czytamy w specjalnym komunikacie kurii opublikowanym 13 czerwca przez Katolicką Agencję Informacyjną. – Bardzo nam zależy, żeby prokuratura wskazała konkretne, winne tej sytuacji osoby i aby poniosły one wszelkie konsekwencje prawne – tłumaczy ksiądz kanclerz Milewski. Czyżby zapomniał, że Caritasem kierował 51-letni ks. prałat dr Jerzy Zając, ulubieniec i sponsor biskupów, który
3
po krótkim „urlopie zdrowotnym” zosał schowany najpierw na posadzie administratora parafii w Naruszewie, a obecnie rezyduje w podwarszawskim Pomiechówku? ~ ~ ~ Trzecie śledztwo, tym razem w Prokuraturze Rejonowej, to pokłosie naszych publikacji (por. „FiM” 15, 17 i 20/2007) o przestępczym procederze we wspomnianej na wstępie „Metanoi”. Scenariusz był niemalże identyczny, tak jakby ówczesny szef Centrum Psychologiczno-Pastoralnego ks. kanonik dr Romuald Jaworski (obecnie bez przydziału duszpasterskiego) i ks. Zając ukończyli z wyróżnieniem ten sam kurs. Jedyna różnica polegała na tym, że w „Metanoi” oszukali nie tylko PFRON, ale także Urząd Miasta i Starostwo Powiatowe w Płocku (na łączną kwotę ok. 1 mln zł), udzielając fikcyjnej pomocy w ramach „aktywizacji zawodowej osób o znacznym i umiarkowanym stopniu niepełnosprawności poprzez zwiększenie umiejętności w poruszaniu się na rynku pracy” oraz równie iluzorycznego „poradnictwa rodzinom i osobom będącym w trudnej sytuacji życiowej, w celu zapobiegania i zwalczania marginalizacji”. – Śledztwo jest tak samo pracochłonne, jak w przypadku Caritasu, dlatego wciąż trwa. Przeprowadzane są konfrontacje, ale z ekspertyz grafologicznych wiemy już ponad wszelką wątpliwość, że podpisy wielu beneficjentów biorących rzekomo udział w programach realizowanych przez „Metanoię” zostały sfałszowane, bo nigdy nie korzystali z żadnych porad – potwierdza nasze ustalenia prok. Śmigielska-Kowalska. ~ ~ ~ Żeby nieco poprawić bp. Liberze nastrój, przenieśmy się na chwilę na podwórko ordynariusza diecezji toruńskiej bp. Andrzeja Suskiego, gdzie właśnie zapadł pierwszy werdykt w sprawie afery wywołanej wykryciem nielegalnej umowy barterowej zawartej przez dyrektora tamtejszego Caritasu ks. Daniela Adamowicza z piekarnią prowadzoną przez jego krewniaka (por. „Chleb powszedni” – „FiM” 11/2010). Jak pamiętamy, obaj panowie zawarli tajny pakt, że w zamian za mąkę, cukier, masło, mleko i dżemy otrzymywane przez Caritas z unijnego programu „Dostarczanie nadwyżek żywności najuboższej ludności Unii Europejskiej”, które – jak sama nazwa wskazuje – powinny trafiać do najbiedniejszych, piekarz zaopatrywać będzie w pieczywo i ciastka studentów mieszkających w zarządzanej przez ks. Adamowicza bursie Caritasu w Przysieku pod Toruniem. Pierwszym efektem kontroli przeprowadzonej przez urzędników Agencji Rynku Rolnego jest nakaz zapłaty przez wielebnego 33 tys. zł. Postępowanie karne w toku. ANNA TARCZYŃSKA
[email protected]
4
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Mymłon Matki Polki bogobojne, dla których dobrodziejstwa nauki są zakazane, w kwestiach prokreacji i macierzyństwa muszą liczyć na pomoc zaświatów. A te srodze je doświadczają... W leczeniu niepłodności katoliczkom pomóc może – przypomnijmy – jedynie naprotechnologia. Takie kościelne uzdrawianie, czyli samoobserwacje oraz kalendarzyki małżeńskie, połączone z intensywnym odmawianiem różańca i innych zdrowasiek. Kiedy są problemy, kiedy dochodzi do utraty ciąży, prawomyślna katoliczka musi to sobie tak wytłumaczyć, aby wspólnoty dzieci bożych nie urazić... Jak daleko posunięte są to fatamorgany, niech potwierdzi opowieść jednej z bohaterek najnowszego katomagazynu „Miłujcie się” (3/2010). „Poczęło się dziecię w mym łonie” – zaczyna swoją opowieść anonimowa pani, od 4 lat mężatka, która odkąd złożyła ołtarzowe ślubowanie, próbuje zajść w ciążę. Staraniom o dziecko towarzyszy jedynie słuszne przekonanie, że o stanie błogosławionym decyduje wyłącznie Pan na niebiesiech. „A poczęło się
ono – uwaga! – w trakcie odmawiania nowenny przed świętem Niepokalanego Poczęcia Maryi”... Jeżeli słowo „poczęło” oznacza to, co zawsze oznaczało, wywnioskować należy, że para kopulowała w czasie modłów. Ewentualnie małżonek odwalał czarną robotę, a pani ręce złożyła i prosiła... Jak opowiada szczęśliwie obłąkana, o tym, że jest w ciąży, dowiedziała się dzięki samoobserwacjom, bo testy ciążowe kłamią. A dowiedziała się „w czasie nowenny do Dzieciątka Jezus – czyż można mówić o jakimkolwiek zbiegu okoliczności?”. Kiedy pojawiły się komplikacje, pomóc miało wspólne odmawianie różańca. Niestety, nie pomogło. Doszło do poronienia. Kilka dni po tym przykrym wydarzeniu wypadła niedziela Chrztu Pańskiego. „Wybraliśmy się z mężem na mszę, w czasie której kapłan odniósł się do słów, jakie wypowiedział Bóg Ojciec do Jezusa podczas chrztu nad Jordanem. Czułam się, jakby były wypowiadane jedynie do mnie” – opowiada. To przeżycie utwierdziło ją w przekonaniu, że Bóg wybrał ich „do przeżywania cierpienia związanego z utratą
nienarodzonego dziecka”. „Ze spokojem zaczęliśmy z Mężem starania o drugie Dzieciątko. Nasz Ojciec Duchowy odprawił mszę w intencji poczęcia za wstawiennictwem sługi bożego Jana Pawła II”. Dodatkowo w piątki, w tej samej intencji, pościła o chlebie i wodzie. „I udało się – poczęło się Drugie Dziecię”. I znów komplikacje. Tym razem pomóc miało wysłanie SMS-ów do wszystkich znajomych „z prośbą o modlitwę” oraz nowenna do św. Rity. Podczas wizyty u lekarza dowiedzieli się, że ciąża obumarła. „Kiedy wyszłam z przychodni, nogi bezwiednie skierowały mnie do pobliskiego kościółka, w którym na głównym ołtarzu znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego”. Tam to nasza bohaterka „ofiarowała swoje maleństwo Jezusowi za jakiekolwiek dziecię, któremu groziła aborcja” oraz podziękowała najwyższemu, że „choć kilka tygodni mogła nosić w swym łonie dziecię”. A teraz... No cóż. Małżonkowie postanowili zasięgnąć porad lekarskich. Wreszcie!!! Ale tak... „aby nie sprzeciwiały się nauce Kościoła”. Dopomóc ma kolejna, tym razem już 9-miesięczna, nowenna w intencji poczęcia. „Może to niektórych zdziwić, ale dopiero poronienia sprawiły, że otworzyłam się całkowicie na dar potomstwa” – zapewnia boża wybranka. JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki Nie wytrzymali monotonii swego zajęcia członkowie niektórych komisji wyborczych. 62-letni przewodniczący z Zakrzewka (woj. kujawsko-pomorskie) do czasu przyjazdu policji nabił sobie 1,7 promila. Z kolei członek komisji w gminie Sadki (niedaleko Nakła nad Notecią) wydmuchał niecały promil.
NO TO POD WYBORY!
Ponad 15 tys. porcji narkotyków o wartości rynkowej ponad 80 tys. zł, granat bojowy z zapalnikiem, 100 sztuk ostrej amunicji oraz strzelający długopis – takie fanty znaleźli wrocławscy policjanci w pokoju 16-latka. Spacyfikowany diler trafił do policyjnej izby dziecka.
CO Z NIEGO WYROŚNIE?
20-latek z Bielska-Białej znalazł minę przeciwczołgową z czasów II wojny światowej. Zapakował ją do jutowego worka i zaniósł na najbliższy komisariat w celu – jak wytłumaczył przerażonym funkcjonariuszom – profesjonalnego zabezpieczenia. Miał młody mężczyzna szansę na nagrodę Darwina. Jakimś (oczywiście!) cudem mina nie wybuchła.
POSTAWA OBYWATELSKA
Nie gorszy od 20-letniego bielszczanina okazał się mieszkaniec Mszany Dolnej. Ten tuż przed zaśnięciem ustawił na kuchence gazowej garnek z boczkiem. Wielki pożar ugasili czterej przypadkowi mężczyźni.
NA DRUGI BOCZEK
Niecodzienny sposób na życie znalazło sobie trzech bezrobotnych mężczyzn. Od kilku lat podróżowali po Polsce busem wystylizowanym na karawan i okradali wytypowane cmentarze. Najchętniej brali płyty nagrobne, jeszcze nieopisane, wazony oraz metalowe elementy dekoracyjne. Opracowała WZ
TURYSTYKA CMENTARNA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
E
uropejski Trybunał w Strasburgu zauważył, że polskim dzieciom dzieje się krzywda ze strony Kościoła i posłusznego klerowi państwa. Chodzi o brak alternatywy dla nauki religii. Brakuje także wielu innych rzeczy. Polska, a zwłaszcza Wolska, jest przeniknięta na wskroś przez propagandę konserwatywno-katolicką. Stawia ona na piedestale rodzinę jako byt doskonały, godny najwyższego pożądania. Tyle tylko, że naprawdę istniejący członkowie owej niemal ubóstwianej rodziny nie cieszą się już ani kultem, ani nawet zainteresowaniem. Ich potrzeby tym bardziej. Z rodziną jest trochę tak jak z ową mityczną „Polską”. Jak pisaliśmy przed tygodniem – rzekomo „Polska jest najważniejsza”, ale już realnie istniejący Polacy nie powinni się zbyt głośno domagać respektowania swoich praw. Mimo że rodzina jest taka boska, główni rzecznicy propagandy prorodzinnej – duchowni katoliccy – nie zakładają rodzin. A przynajmniej rodzin w znaczeniu upowszechnianym przez Kościół, bo księżowskie konkubinaty homo- i heteroseksualne nie uchodzą w katolickim kraju za godną szacunku rodzinę. Obok obłudnego kultu rodziny istnieje także kult dziecięcości, a zwłaszcza kult dzieci nienarodzonych. Ostatnio – w ramach jego celebrowania – w katolickiej Brazylii kazano kobiecie urodzić dziecko pozbawione mózgu. To straszny koszmar kobiety i tego nieszczęsnego płodu, który umrze wkrótce po porodzie, ale kleru, który stoi za tym restrykcyjnym i bezdusznym prawem, ani klerykalnych polityków i sędziów to nic nie obchodzi. W Polsce jest niewiele lepiej. Tak się składa, że obowiązujący nad Wisłą system gospodarczo-polityczny działa tak, że w Unii Europejskiej jesteśmy krajem, który ma największy odsetek maluchów żyjących w niedostatku. Poprzez edukację i wzorce propagowane przez media, a nawet reklamy, podpuszcza się
ludzi do rodzenia dzieci (im więcej, tym lepiej), a potem ci, którzy podpuszczali, a więc kler, politycy i media, umywają ręce od wszelkiej odpowiedzialności. Poziom życia dzieci jest w Polsce prywatną sprawą ich rodziców. To niesprawiedliwe, że los dzieci zależy w całej rozciągłości od zaradności danej rodziny. Dzieci nikt nie pytał o to, czy chcą się urodzić, i w jakich rodzinach, więc spychologia uprawiana nad Wisłą woła o pomstę do nieba. Poziom życia dzieci nie musi być niczyją prywatną sprawą. Można zorganizować system tak, że dziecko od najmłodszych lat będzie miało realne wsparcie także poza rodziną, szczególnie w instytucjach opiekuńczo-edukacyjnych państwa. W wielu krajach Europy istnieje całodzienna opieka nad dzieckiem w szkołach. Dzieci otrzymują tam posiłki i pomoc w odrobieniu lekcji, a także mają dostęp do internetu i biblioteki pod okiem opiekunów. Podręczniki, zeszyty i inne pomoce także są finansowane z publicznych pieniędzy. Już samo to, co wymieniłem, w sporym stopniu zniwelowałoby różnice między dziećmi i ułatwiło start zwłaszcza tym z rodzin ubogich i zaniedbanych. A rodzicom ze wszystkich rodzin ułatwiłoby pracę zawodową. Że to kosztuje? No pewnie, że kosztuje, ale w ogólnym rozrachunku zwraca się z nawiązką. Dzieci nad Wisłą są także od małego atakowane kościelną propagandą z jej kultem cudów i irracjonalizmu oraz zakazem krytycznego myślenia. Nikt pewnie nie robił dotąd badań, jak wielkie spustoszenie sieje to w umysłach dzieci. Zatem zamiast głupkowatego kultu rodziny przydałaby się w tym kraju autentyczna pomoc dla rodzin, a zamiast kultu dziecięctwa – rzeczywista troska o dzieci. Na pewno krokiem w dobrym kierunku jest podpisana właśnie przez Komorowskiego i tak zwalczana przez Kościół ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Oby za tym poszły kolejne sensowne działania. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Dziecięca niedola
Nie o taki wynik walczyłem. Coraz mniej jestem słuchany, ostrzegałem przed tym. Nie można eksperymentować, że ktoś się zmienił. Zapłacimy dużą cenę, jeśli nieszczęście by się stało i Kaczyński by wygrał. Niesmaku było dużo przy tamtym Kaczyńskim. (Lech Wałęsa)
Największy błąd, jaki do tej pory popełnił sztab PiS-u, to wypuszczenie Marty Kaczyńskiej. I to jeszcze w luksusowym samochodzie z torebką Burberry i w superciuchach, prawdopodobnie kupionych z odszkodowania. Skończyło się współczucie dla niej. (Janusz Palikot, PO)
Prof. Staniszkis zrobiła kalkę z Josepha Goebbelsa. Na pytanie, kto jest żoną Jarosława Kaczyńskiego, odpowiedziała, że Polska. Przypomnę, że Goebbels pytany o to, kto jest żoną Hitlera, stwierdził, że III Rzesza. (jw.)
Niech nam mówią, że jesteśmy lewicowi. Może i po trosze jesteśmy? To nic złego. W Smoleńsku zginęła część ludzi lewicy, tego starszego pokolenia, która leciała tam oddać hołd. Jest coś takiego, jak „czynna skrucha” i powinniśmy to uszanować. Od dziś już nie będę mówił o „postkomunizmie”, ale właśnie o „lewicy”. (Jarosław Kaczyński)
Rodzice żądają zajęć z etyki. Dlaczego nie z estetyki? Widać wyraźnie, że w decyzji Trybunału w Strasburgu nie chodzi o samą etykę, ale że jest to działanie antyreligijne, próba wprowadzenia alternatywy dla religii w postaci jakiejś etyki istniejącej poza religią i kulturą. Budzi to mój sprzeciw. Tak naprawdę chodzi tu o wykorzenienie religii z życia społecznego. (Bronisław Wildstein)
Naruszamy styl: „Cicho sza, o tym nie piszcie, nie gorszcie ludzi, nie zrażajcie do Kościoła”. To pozostałość z czasów PRL-u. Księży się nie krytykowało. Kto krytykował, był odbierany jako ten z przeciwnej strony barykady. W czasach systemowego niszczenia Kościoła było to nawet uzasadnione. Teraz jest inaczej. Wszyscy księża zdają sobie sprawę, że tych smutnych, gorszących spraw nie da się ukryć. Lepiej więc w katolickim piśmie spokojnie nimi się zająć, pomóc czytelnikom sobie z nimi poradzić, niż czekać, aż sprawa „się rypnie” i niechętne Kościołowi media się za nią zabiorą. (ks. Adam Boniecki o „Tygodniku Powszechnym”) Wybrali: MarS, OH, PSz
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
NA KLĘCZKACH
MAŁO NAPIERALSKI Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński tuż po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich wchodzą Napieralskiemu głęboko w cztery litery. Dziękują przewodniczącemu, mówiąc, że lewica jest w Polsce niezbędna itd. Oczywiście wszystko z nadzieją na poparcie ich kandydatury w drugiej turze. Napieralski nie zdecydował jeszcze, kogo poprze, i stawia warunki ewentualnemu spadkobiercy głosów elektoratu lewicy (naszym zdaniem i tak nie poprze nikogo). Niestety, nie mają one nic wspólnego z jego dawnymi zapewnieniami o chęci rozwiązania konkordatu, o wyprowadzeniu religii ze szkół czy stworzeniu białej księgi księży przestępców (por. wywiad w „FiM” 21/2008), które wyniosły go na fotel szefa SLD. Teraz dla Grześka najważniejsza jest refundacja zabiegów in vitro, wyprowadzenie polskich wojsk z Afganistanu i parytet na listach wyborczych. ASz
działkę wraz z kaplicą deweloperowi, a ten wyburzył dawne miejsce kultu. W jego miejscu powstanie blok mieszkalny. Parafia przeniosła wszystkie swoje spotkania do pobliskiego dużego kościoła. Cena, za którą sprzedano kaplicę, pozostaje tajemnicą. MaK
ZAPRACUJ NA SAKRAMENT
WIRUS ANTYKOŚCIELNY
SANCTUS KACZORUS Kolejny wstrętny chwyt wyborczy! „Prawy i Sprawiedliwy. Życie i męczeństwo błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki” to tytuł najnowszej książki Jolanty Sosnowskiej i Adama Bujaka, którą zachwala tygodnik „Niedziela”. Książka miała premierę nieprzypadkowo tuż przed wyborami prezydenckimi, a jej tytuł wprost i bezczelnie odnosi się do Jarosława Kaczyńskiego. A może do... Lecha. Czy w takim razie mamy spodziewać się kolejnej beatyfikacji? ASz
CZUJNY NAPIERAJ Naga kobieta z głową Myszki Miki przygnieciona swastyką – taki obraz ukazał się oczom radnego PiS Norberta Napieraja, kiedy przechadzał się po poznańskiej starówce. Pan radny natychmiast zainteresował odpowiednią prokuraturę faktem krzewienia nazistowskich symboli. „Plakat ma informować o otwarciu nowej galerii Abnormals, a forma przekazu miała tylko wywołać dyskusje na temat symboli i konsumpcjonizmu we współczesnym świecie” – bronią się pracownicy galerii. „Celowe umieszczenie swastyki w przestrzeni publicznej jest siłą rzeczy propagowaniem ustroju nazistowskiego i w żadnym wypadku nie może tego usprawiedliwić rzekomo artystyczny kontekst umieszczenia przedmiotowej reklamy w miejscu publicznym” – napiera nieugięty Napieraj. WZ
BEZ SENTYMENTÓW W Łodzi przy ulicy Tatrzańskiej zburzono katolicką kaplicę. Nie uczynili tego jednak ateiści ani sataniści – miejscowa parafia sprzedała
„Wprost”. „To tkwi głęboko. Wrosło w psychikę, jak tatuaż wrasta w skórę. Oczywiście, nie myślę o tym obsesyjnie dzień i noc, ale to wciąż powraca. Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowywana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie. Choć to przecież ja byłam ofiarą starego, obrzydliwego księdza” – dodaje. Dlaczego zdecydowała się mówić? Żeby zamknąć usta wszystkim tym, którzy twierdzą, że pedofilia w Kościele to wymysł wyłącznie chorych ludzkich umysłów. WZ
Ks. Dariusz Szyba, proboszcz parafii z Nacławia (woj. zachodniopomorskie), wysłał do wiernych list, w którym szantażem próbuje wymusić wpłaty i pomoc w budowie nowego kościoła: „Bardzo proszę, szczególnie PANÓW (młodszych i starszych), pragnących wesprzeć pracą powstanie nacławskiego kościoła o kontakt z p. Jakubowiczem, celem ustalenia terminu i zakresu owej pomocy (...). Większość z nas i członków naszych rodzin, wcześniej czy później będzie korzystać z tego kościoła i posługującego w nim kapłana. Nie chciałbym wtedy uzależniać tej posługi od uczestnictwa w budowaniu kościoła w Nacławiu. Proszę o szczególną refleksję nad tym problemem rodziców dzieci, które w przyszłym roku pójdą do I Komunii Św. i przyszłych kandydatów do bierzmowania. Zatem jeszcze raz proszę o jak najszybsze włączenie się w to dzieło”. Ciekawa strategia: płaćcie i płaczcie, albowiem to jedyna droga do Królestwa Niebieskiego. ASz
ZABAWA W CHOWANEGO Taki tytuł ma piosenka z najnowszego albumu Kory. Piosenka, która – wbrew frywolnemu tytułowi – opowiada o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. „Ksiądz był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach” – zwierza się piosenkarka na łamach tygodnika
Dzieci i młodzież coraz częściej atakuje groźny wirus antykościelny – ostrzega rodziców o. Rafał Szymkowiak – a zakażenie nim objawia się „postawą odmowy pójścia na Mszę św.”. Wirus atakuje wyjątkowo perfidnie i podstępnie. Wszystko zaczyna się z pozoru niewinnie – od chodzenia do kościoła na mszę w sobotę, by mieć niedzielę wolną, lub wybierania najkrótszej, najczęściej wieczornej mszy. Ostatecznie jednak zainfekowanie przez niego dziecka lub nastolatka prowadzi do zaprzestania praktyk religijnych. Zarażeniu wirusem antykościelnym sprzyja brak opartych na wierze relacji rodziców z dziećmi. „Żadne słowa nie przekonają dziecka bardziej do modlitwy niż widok klęczącego ojca. To samo dotyczy obecności na Eucharystii” – twierdzi o. Szymkowiak. AK
KATOLICCY WOJOWNICY Jak „żyć pełnią męskości”? Ano „prawdziwy facet” musi mieć jasną hierarchię wartości... „Niewątpliwie tą najważniejszą wartością tu na ziemi jest Pani jego serca. By ona była w centrum, potrzeba jednak, aby Największym autorytetem i Mistrzem był dla faceta Bóg. Tu nie ma żadnej wątpliwości. Każdy facet nosi w sobie kapłaństwo, on jest filarem wiary dla rodziny...”. I dlatego w celu przezwyciężenia wszechobecnego „kryzysu rodziny, męskości i wierności” w Krakowie zawiązało się Przymierze Wojowników. „Wejść na Drogę Wojownika i rozpocząć wielką przygodę” może każdy chrześcijański mężczyzna, który pragnie żyć blisko Boga, budować szczęśliwe małżeństwo i rodzinę oraz „wychowywać swe serce do walecznej męskości”. Jeśli zaś zbierze się grupa wojowników, to
powinni oni założyć obóz i wymyślić dla niego jakąś fajnie brzmiącą nazwę, na przykład Obóz Wojowników „Zwycięzcy”. I choć chrześcijańscy wojownicy muszą stale zachowywać czujność i być gotowi do walki za wiarę i rodzinę („dopóki walczysz, jesteś mężczyzną”), to na szczęście w praktyce sprowadza się to do chęci przeżycia „męskiej przygody”, czyli udziału w wakacyjnym obozie przetrwania. Ot, takie małe krucjaty dużych katolickich chłopców... AK
KARDYNAŁ PĘKŁ Kardynał i arcybiskup Los Angeles Roger Mahony potwierdził, że chociaż wiedział o molestowaniu dwóch chłopców przez księdza Michaela Bakera, nie powiedział o tym policji. Jednym z powodów tego skandalicznego zachowania kardynała był fakt, że ofiarami byli „mało znaczący”, nielegalni imigranci z Meksyku (sic!). Mahony wysłał zboczeńca na leczenie do specjalistycznego ośrodka, później oddelegował go do innej parafii i zakazał kontaktowania się z dziećmi. Baker tak „przejął się” rozkazem przełożonego, że jeszcze kilkakrotnie wykorzystywał seksualnie młodych chłopców. Deklaracja arcybiskupa to jeden z warunków ugody zawartej z kilkudziesięcioma ofiarami molestowania przez księży w Los Angeles. Archidiecezja w ramach odszkodowania wypłaciła ofiarom 2,2 miliona dolarów. Ksiądz pedofil dostał 10 lat więzienia. ASz
STRASBURG RZĄDZI Grecka Fundacja Helsińska – podobnie jak czterech mieszkańców Grecji – odniosła sukces przed Trybunałem w Strasburgu w walce o świeckość swojego kraju.
5
Trybunał potępił władze Grecji za to, że w sądach zmuszają obywali do ujawniania swojego światopoglądu. Zwyczajowa grecka procedura sądowa zawiera złożenie przysięgi na Biblię oraz zapis, że przysięgający obywatel jest „prawosławnym chrześcijaninem”. Osoby, które składają przysięgę, a nie chcą podlegać temu rygorowi, muszą zgłosić to wcześniej i ujawnić swoje przekonania (przynależność wyznaniową) – dopiero wówczas mogą składać świecką wersję przyrzeczenia. Trybunał w Strasburgu nakazał Grecji zmianę przepisów oraz zasądził odszkodowanie (15 tys. euro) na korzyść czerech skarżących. MaK
POD OKIEM KRK Polska ambasada w Oslo zorganizowała 4 obwody głosowania dla rodaków. Jeden z punktów wyborczych mieścił się w budynku ambasady, a 3 pozostałe w... placówkach Kościoła katolickiego: domach parafialnych i szkole. Norwegowie są ponoć wielce zdziwieni, a nasi Czytelnicy z Norwegii zbulwersowani. Zlanie się spraw kościelnych i państwowych w Polsce to chyba niezbyt piękna wizytówka Katolandu w normalnym kraju. MaK
ZAPŁACISZ MODLITWĄ! Na oryginalny pomysł regulowania płatności za kawę czy coca-colę wpadła katolicka młodzież w Chorwacji. Otóż za te produkty klienci w jednej z kawiarni w Zagrzebiu zapłacą... modlitwami. Cennik przewiduje na przykład „Ojcze nasz” za caffe latte. Najdroższa jest coca-cola – za nią trzeba „zapłacić” aż pięcioma „zdrowaśkami”. Lokal finansują sponsorzy i parafia, a jako kelnerów zatrudniono tam kilku ochotników. PPr
6
POLSKA PARAFIALNA
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
TRYBUNA(Ł) LUDU
Kto krzyżem wojuje... W cieniu wyborów prezydenckich w RP oraz piłkarskich mistrzostw świata w RPA toczy się życie, m.in. na internetowych forach. Bolesny policzek wymierzył polskiemu Kościołowi Trybunał Europejski, który bez kłopotów opiera się wdziękowi sutanny. Mowa o wyroku w sprawie etyki w szkołach. A konkretnie – jej braku (por. „FiM” 25/2010). Sędziowie Trybunału uznali, że taka sytuacja to nic innego jak dyskryminacja niewierzących. ~ Brawo, może wreszcie ten katolicki idiotyzm zniknie z polskich szkół. Religię niech wykłada Kościół za własne pieniądze w szkółkach niedzielnych („wrocławianin”); ~ Dopóki będzie (po cichu oczywiście) rządzić Kościół – nic się w tym kraju nie zmieni. Szkoda wielka! („gość”); ~ Najwyższa pora. Państwo musi być neutralne światopoglądowo. Miejscem kultu religijnego są i mogą być świątynie, a nie szkoły czy urzędy. Zaborów i tyranów przeżyliśmy wiele. Tyrania watykańska pozostaje tyranią i nie można jej oddzielać od stalinizmu czy nazizmu. Polska dla obywateli, a nie tylko dla katolików i Kościoła! („komisarz”); ~ Sodomija i Gomorija w ty Polsce! Religiji w skołach nie chcom, lutry cholerne! Juz wos nie kochom, juz mozecie sie lękać, heej! („JP2”);
o symbole, a nie o sens wiary i Ko~ Może Europa nas wyzwoli z te~ Panowie kapłani niech się zajścioła! („bazlia”). go lenna Watykanu! („nadzieja”). mą własnymi wyznawcami i pozwolą reszcie społeczeństwa żyć według Przed wpływami Europy bronią Wokół arcybiskupa Juliusza Pauznania. Dość znęcania się nad nasię jednak zawzięcie rodzimi przedetza, wielbiciela młodych kleryków, mi waszą symbolistawiciele Watykanu. „Niech krzyż który od 8 lat pokutuje za grzeszne ką na każdym pozostanie w szkołach, szpitalach i inuczynki względem ciała, zrobiło się kroku i waszynych instytucjach. Kościół nie może ostatnio sporo zamieszania. A to mi „zasadami”. odstąpić od prawa do obecności krzyza sprawą prasowych doniesień, jaSami się do nich ża w sumieniach ludzi i w przestrzekoby papież Benedykt XVI zniósł ni publicznej. Mamy nadzieję, że to karę nałożoną na arcybiskupa. Przywewnętrzne przekonanie będzie popomnijmy: Jan Paweł II pozbawił wszechnie uszanowane” – oświadhierarchę możliwości udzielania saczyli biskupi polscy w komunikacie kramentów, wyświęcania kapłanów, wydanym po obradach Konferenkonsekracji kościołów i odprawiania cji Episkopatu w Olsztynie. Według uroczystych mszy, ale nie przeszkahierarchów, nie ma się co obadzało to Paetzowi brylować na Wawiać umieszczania krzyża w inwelu podczas pogrzebu pary prezystytucjach publicznych, bo on przydenckiej czy przewodzić procesjom. pomina nam o godności człowieWszelkie spekulacje na temat poka, o tym, kim jesteśmy i dokąd wrotu Juliusza P. do dawnej chwazmierzamy. Mówi też o miłości ły uciął w końcu sam Watykan, Boga do człowieka. „Niech krzyż potwierdzając przy okazji to, czepozostanie w szkołach, szpitalach go nigdy dotąd wyraźnie nie poi innych instytucjach” – apelują wiedział, a mianowicie, że argorąco. Sądząc po komentarzach cybiskup pokutuje słusznie. internautów, nie trafiło ziarno „Mówienie o rehabilitacji abp. na podatny grunt: Juliusza Paetza jest pozbawione podstaw (...). Zasady i re~ Krzyż nie jest atakowany, abp Juliusz Paetz Fot. WHOBE strykcje ustalone w 2002 r., to krzyżem się atakuje. Kuria jak i wciąż pozostające w mocy, nie ulestosujcie – my chcemy być wolni i żyć zwykle odwraca kota ogonem („magną zatem zmianie” – poinformopo swojemu! („Caroline”); tulka”); wała Katolicka Agencja Informacyj~ Miejsce krzyża i religii jest ~ Katolickie wartości w społena, cytując specjalną depeszę watyw kościele, koniec z wysysaniem pieczeństwie polskim są takie jak notokańskiego rzecznika. Sprawa wywoniędzy z budżetu Polski. Należy niewania Marka Jurka – poniżej 2 proc. łała na forach ożywione dyskusje: zwłocznie rozwiązać konkordat, prze(„Eryk”); gonić czarnych z uczelni, szkół i in~ Hierarchowie, a co z PEDO~ Czego się czepiasz biednego stytucji państwowych („m1r4640”); FILIĄ w Kościele? Udajecie, że nie abpa? Toż on właśnie chciał miłoma tematu. Bzdurami już się nie da wać bliźnich ze wszystkich sił swo~ Im bardziej autorytarna orgazamknąć ust („terkli56”); ich, z całej duszy swojej tak ich chciał nizacja, tym bardziej wymusza stygmiłować. Tylko chciał popróbować, matyzację przestrzeni. Faszyści, komu~ Niech jeszcze arcybiskup Pażeby wiedzieć, co mówić na kazaniu niści, religie – wszystko jedna firma, etz sobie na majtkach krzyż wyhaftu(„klj”); tylko różne znaczki („dontworry”); je, będzie komplet. Ci ludzie walczą
Szkolnictwo duchowe K
rzyże wiszące nad tablicą oraz brak realnego wyboru pomiędzy religią a etyką to wcale nie jedyne przejawy „neutralności” polskich szkół. Dzień za dniem toczy się w nich życie. Duchowe. Apogeum nastąpiło po smoleńskiej katastrofie, kiedy to jedynym słusznym gestem solidarności z rodzinami ofiar było organizowanie nabożeństw i mszy żałobnych. Prześcigały się w tej kwestii dyrekcje szkół jak kraj długi i szeroki. Uczniowie brali więc udział w eucharystii w salach gimnastycznych, na rynkach i placach miast oraz – oczywiście – w kościołach. Mówi Agata, nauczycielka gimnazjum: – Cała szkoła uczestniczyła we mszy żałobnej (czwarta obowiązkowa msza w tym roku szkolnym). Podczas kazania dowiedzieliśmy się, że Polska była zniewolona od 1795 do 2010 roku, miała krótki okres wolności w latach 1918–1939, a potem dopiero w 1979 r., bo za sprawą JPII Duch Święty natchnął ziemie polskie wolnością. Była to jednak
wolność wypaczona przez komunistów, lewicowców, liberałów, ateistów itp. Poza tym ksiądz oświecił nas, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego była jak droga krzyżowa (!), ponieważ media opluwały go i odbierano mu tytuły naukowe. Kapłan grzmiał, że zapomnieliśmy o wielkich Polakach: JPII, Wyszyńskim, Popiełuszce, i nauczał, że sondaże kłamią. Dużo demagogii, zero przeżycia duchowego – tak podsumowałabym kazanie. Dlaczego do kościoła z uczniami chodzi, skoro ma prawo do odmowy ze względu na różnicę przekonań? Bo kiedy podanie o zwolnienie z tego przykrego obowiązku składa na ręce dyrekcji lwia część kadry pedagogicznej, ktoś musi spotkać się z odmową. Bo przecież trzeba pilnować dzieci... – Mam uczyć tolerancji i wolności myślenia. Nie zmuszam więc moich uczniów do uczęszczania na szkolne msze. W rezultacie prowadzę do kościoła mniej więcej połowę klasy. To chyba wystarczy za wniosek – podsumowuje Agata.
Okazuje się jednak, że każda okazja jest dobra, żeby zaprezentować dziatwie jedynie słuszne poglądy. Dowód? ~ Pruszcz Gdański. Uroczystości 65-lecia Zespołu Szkół Ogrodniczych i Ogólnokształcących w Pruszczu Gdańskim rozpoczęły się od mszy w... szkolnym ogrodzie (choć zaledwie kilka kroków od placówki znajdują się dwa kościoły) oraz wyświęcenia nowego sztandaru. Specjalnie w tym celu wystawiony ołtarz przez kilka dni dekorowali nauczyciele i uczniowie. Ci pierwsi – w godzinach pracy. Ci drudzy – kosztem lekcji. ~ Kęty (woj. małopolskie). Z okazji święta Szkoły Podstawowej nr 2 dzieci miały dzień wolny od zajęć. A to dlatego, że – zamiast do szkoły – pomaszerowały wraz z nauczycielami do kościoła; ~ Kruszwica (woj. kujawsko-pomorskie). Obchody 50-lecia tutejszej „tysiąclatki” odbywały się z wielką pompą. To znaczy, że nie zabrakło i uroczystej mszy; ~ Rzeszów. 15-lecie Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 rozpoczęło się od eucharystii w kościele MB Różańcowej. Obecni: dyrektorzy, nauczyciele i uczniowie.
~ Arcybiskup dość się wycierpiał, mieszkając tyle lat na wygnaniu poza pałacem! W ciasnocie, z połową personelu, bez dwóch zmian kierowców i kamerdynerów! Jego cierpienia można porównać do cierpień Jezusa. Nawet je przewyższają („stereoclub”); ~ Jaką uczelnię wyższą najłatwiej ukończyć? Seminarium. Można je skończyć z Paetzem w d... („klaun_szyderca”); ~ Może męczennik zostanie kiedyś patronem gejów... („womitorium”); ~ On ma wszystkich w nosie! Ma objąć funkcję kapelana na paradach równości! („emeryt”). ~ ~ ~ Ciekawostka ze świata: mieszkańcy stanów położonych nad Zatoką Meksykańską, dotknięci największym w historii USA kataklizmem, mają się modlić o cud zatamowania wycieku ropy. Z taką propozycją wystąpili członkowie parlamentu stanowego Luizjany. Ich zdaniem, już tylko gorące modły są w stanie pomóc, bo – jak mówi senator Robert Adley – dotychczasowe wysiłki podjęte przez śmiertelników nie przyniosły rozwiązania kryzysu: ~ Pomodlić się, poświęcić, dobrze jest też solą posypać. 100 proc. pewności, że przestanie wyciekać („hej”); ~ A może trzeba sprowadzić Marka Jurka? („czarodziej”); ~ Ciekawa ta wasza bozia – najpierw was doświadcza, a potem czeka, byście ją prosili o łaskę i pomoc („Leszek”); ~ Myślałem, że nie ma większego ciemnogrodu niż RP. A tu taka niespodzianka („rys”); ~ Wyślijcie 6 mln dolarów Rydzykowi lub Dziwiszowi. To też nic nie pomoże, ale będzie wykonane profesjonalnie („sas”). JULIA STACHURSKA
~ Różanna. Uroczystości nadania szkole imienia ks. Jana Twardowskiego oraz poświęcenia i pobłogosławienia sztandaru zainaugurowała msza, w której udział wzięli nauczyciele, uczniowie, rodzice oraz zaproszeni goście. ~ Zrębice (gm. Olsztyn). Jubileusz 50-lecia tamtejszego zespołu szkół. Dla podkreślenia wagi chwili „barwny korowód poszczególnych klas wraz z wychowawcami ruszył do kościoła” – dowiadujemy się ze strony internetowej placówki. Na uroczystą mszę, podczas której poświęcono kamień węgielny pod budowę nowej sali gimnastycznej; ~ Zamość. Na wniosek lokalnego biskupa Wacława Depy Państwowa Szkoła Muzyczna zyskała nową ozdobę. Krzyż. Duszpasterz zapragnął w ten sposób podkreślić fakt, że szkoła mieści się w dawnym obiekcie sakralnym. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które na remont zrujnowanego obiektu wydało dotąd około 6 mln zł, dość długo zastanawiało się nad tym, czy spełnić wniosek purpurata. A że sprawa była jakoby bardzo delikatna – urzędnicy w końcu ulegli. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
N
ajczęstsze statystycznie przyczyny kierowania dziewcząt do Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych to: nierealizowanie obowiązku szkolnego (prawie 34 proc. orzeczeń sądów rodzinnych), przejawy demoralizacji polegające na piciu alkoholu, odurzaniu się lub uprawianiu prostytucji (31 proc.), popełnienie czynu karalnego (20 proc.), agresja i przemoc wobec rówieśników (14 proc.). W Polsce istnieje 16 takich ośrodków, a trzema z nich (przy sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach, w Kaliszu i Wrocławiu wraz z funkcjonującymi tam szkołami) zarządzają zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, spadkobierczynie św. Faustyny. Czy mentalność mniszek sprzyja wyprowadzaniu ich wychowanek na prostą? W ubiegłym tygodniu opisaliśmy, jak ok. 15-letnia podopieczna (nazwaliśmy ją umownie Pauliną) krakowskiego ośrodka w tajemnicy przed zakonnicami przekazała nam dramatyczne wezwanie: „Prosimy o pomoc. Jesteśmy więźniami – tu jest piekło”. Mając świadomość, że dziewczyna raczej nie trafiła tam przez przypadek, podeszliśmy do sprawy bardzo ostrożnie. Nabraliśmy przekonania, że w jej prośbie jest coś na rzeczy, gdy kobieta mieszkająca w sąsiedztwie klasztoru opowiedziała o skargach od uciekinierek na stosowaną wobec nich tresurę, a pewna niewiasta w habicie spotkana w sanktuarium przyznała, że nie chodzi o żadną tresurę, lecz zwykłe „wypędzanie diabła”. Próbowaliśmy później uzyskać jakieś wyjaśnienia od przełożonej klasztoru s. Łukaszy Mędrali i dyrektorki usytuowanego przy nim MOW-u, s. Ewy Kwiecińskiej, ale usłyszeliśmy niemal jednobrzmiące odpowiedzi, że o losie dziewcząt opinia publiczna nie ma prawa niczego się dowiedzieć. Dlaczego? Nie, bo nie! O sytuacji w MOW-ie niewiele też wiedział rzecznik krakowskiego Sądu Okręgowego, zaś przedstawiciel kuratorium nie miał bladego pojęcia o tym, co dzieje się w działających tam szkołach, ponieważ nigdy nie przeprowadzano w nich wizytacji. Obowiązujące rozporządzenia pozwalają jedynie na kontrole planowe w ośrodkach wskazanych przez Ministerstwo Edukacji, a tylko w wyjątkowych okolicznościach dopuszczalne są sprawdzenia doraźne. ~ ~ ~ MOW w Łagiewnikach mieści się w trzykondygnacyjnym budynku z ogrodem. Całość otoczona jest wysokim murem. 84 dziewczyny mieszkają na poddaszu, więc latem mają nieziemsko gorąco. W maleńkich oknach ich pokoików – kraty. Ozdobne, ale mocne. Nikt tamtędy nie ucieknie. Na niższych kondygnacjach (odizolowanych od zamykanego
na klucz poddasza) są pomieszczenia szkolne, socjalne i gospodarcze oraz biura klasztorne. Spoza murów widać jedynie górne piętra budynku. Tylko z kilku okien przyległego do ogrodu dwugwiazdkowego hotelu nazwanego Domem Duszpasterskim można zobaczyć kawałek ogrodu, ale... – Te pokoje są zazwyczaj rezerwowane wyłącznie dla osób duchownych – ujawnia pracownica hotelu. Choć nie należymy do kasty uprzywilejowanych, zdołaliśmy podpatrzeć, jak podopieczne zakonnic
POLSKA PARAFIALNA
7
– Okna są wysoko, prawie pod sufitem, więc można przez nie popatrzeć tylko w niebo. Żeby zerknąć na ogród i zieleń, trzeba podciągnąć się na kracie – tłumaczy 20-letnia dziś M., była wychowanka panien od Miłosierdzia Bożego. Młoda kobieta ze zgrozą wspomina miesiące spędzone pod kuratelą zakonnic: – Pozornie wszystko wygląda w miarę normalnie, choć w drylu koszarowym. Pobudka, pacierze, toaleta,
Skazane na miłosierdzie
(2)
Sprawiające kłopot dziewczęta nasze państwo kieruje na wychowanie do zakonnic.
wypoczywają po lekcjach. Okazuje się, że mimo upałów cały boży dzień siedziały pod kluczem i dopiero po zachodzie słońca, gdy okolice sanktuarium już opustoszały, kilka najstarszych dziewcząt (17-, 18-latki) wypuszczono do ogrodu, gdzie pod okiem świeckiej opiekunki przez ok. pół godziny odbijały we wskazanym miejscu piłkę lub pryskały wodą z węża do podlewania rabatek (fot. obok), czyli „bawiły się i obdarowywały radością”, jak przekonują zakonnice w informatorze objaśniającym zalety przyklasztornego MOW.
W pokoikach na poddaszu zapalono już światła, ale w otwartych na oścież oknach ani żywej duszy. Z oddali widzimy, że jakaś dziewczynka próbuje wyjrzeć, ale sprawia jej to wyraźny kłopot (fot. górna). Powód?
modlitwa przed jedzeniem, śniadanie, modlitwa przed lekcjami, lekcje, modlitwa przed obiadem, obiad, nauka własna, praca, rekreacja bądź dodatkowe karne obowiązki, modlitwa przed kolacją, kolacja, gaszenie świateł, spanie... Do tego oczywiście
rozmaite rekolekcje i czuwania. Chodzisz jak w zegarku, bo całe życie regulują dzwonki. Nikogo tam nie obchodzi, czy masz jakieś odmienne zapatrywania religijne bądź indywidualne upodobania. Nie chcąc narazić się na kary i złą opinię dla sądu, musisz demonstrować, że jesteś gorliwą katoliczką. Nie spowiadasz się, to znaczy, że coś knujesz. Gdy narzekasz, usłyszysz, że „nadajesz się tylko pod latarnię”. Tak wykrzyczała mi siostra... (tu imię zakonne – dop. red), gdy w prywatnym liście nieopatrznie napisałam o niej bardzo źle...
– Cenzurują listy? – Może tak, może nie. W każdym razie o cenzurze dziewczyny ostrzegają się wzajemnie już na dzień dobry. Na inny kontakt ze światem nie ma szans, bo internet i poczta elektroniczna są niedostępne, a telefon komórkowy zakazany. – Jak tam trafiłaś? – Wdałam się w nieciekawe towarzystwo... Sama w końcu oprzytomniałam, ale było już za późno. W okolicy Krakowa nie ma żadnego innego ośrodka dla dziewczyn, więc wpadłam w łapy zakonnic. Gdyby nie babcia, gniłabym u nich do pełnoletności, ale na szczęście skończyło się na kilku miesiącach. Po wyjściu dokończyłam liceum, studiuję i omijam szerokim łukiem wszystko, co kościelne... A. (notoryczna wagarowiczka) ma nieco świeższe wspomnienia: – Najgorzej mają najmłodsze. Tęsknią, płaczą za mamą... Siostry, choćby nie wiem jak się starały, to nawet z uśmiechem na twarzy są zimne. Za najdrobniejsze przewinienie pokuta i zero jakiegoś ciepła czy wyrozumiałości. Liczy się jedynie święta Faustyna i jej dzienniczek, czyli modlitwa, praca, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. Gdy nie umiałam wyrecytować fragmentu, dostałam od siostry... (tu imię zakonne – dop. red.) w ramach wypędzania ze mnie diabła całe pięć dni dodatkowego
sprzątania. W czwartym ledwie się powstrzymałam przed pokusą zepchnięcia jej ze schodów... ~ ~ ~ 25 czerwca w Wydziale Rodzinnym i Nieletnich Sądu Rejonowego dla Krakowa-Podgórza rozstrzygnie się los dwóch 15-latek i jednej 17-latki, które w placówce opiekuńczo-wychowawczej prowadzonej przez krakowski Caritas oczekiwały na decyzję o ewentualnym umieszczeniu w MOW-ie, czyli w Łagiewnikach. Dziewczęta podejrzewane są o próbę – na szczęście nieudaną – zabójstwa opiekuna. – Najbardziej zaskoczony był ten wychowawca, bo nawet się nie zorientował, że coś mu groziło. Wszczęliśmy śledztwo po donosie złożonym przez jedną z dziewczyn na samą siebie. Wyglądało na to, że w jakimś szalonym akcie desperacji wybrała poprawczak zamiast pobytu u zakonnic – zauważa policjant. – Mam dyspozycję od księdza dyrektora Caritasu (ks. Bogdan Kordula – dop. red.), żeby w ogóle nie rozmawiać o tej sprawie – tłumaczy nam odmowę udzielenia jakiejkolwiek informacji Joanna Jaworowska-Sroczyńska, szefowa przykościelnego ośrodka. I tak trzymajcie, a kiedyś z pewnością dojdzie wreszcie do tragedii! ANNA TARCZYŃSKA PS Po pierwszym odcinku „Skazanych na miłosierdzie” zakon postanowił wreszcie nieco się otworzyć, przysyłając nam sprostowanie. Opublikujemy je za tydzień
8
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
POLSKA PARAFIALNA
Wielka mobilizacja W wielu parafiach proboszczowie wszelkimi sposobami usiłowali zmobilizować wiernych do „właściwego” głosowania na „jedynie właściwego” kandydata. Przybierało to różne formy – od modlitw i postów w intencji wyboru „prawdziwie katolickiego prezydenta”, poprzez nawiązywanie do katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, aż do konkretnego wskazywania owieczkom „jedynie słusznego” kandydata. „(...) odpowiadając na liczne zapytania naszych parafian, uważamy, że wśród kandydatów na prezydenta Polski w swoich poglądach najbardziej blisko nauki Kościoła i spraw przyszłości naszej Ojczyzny jest Jarosław Kaczyński. O Jego poparcie prosi także nasz Pan Poseł i nasz Pan Starosta. Każdy jest oczywiście człowiekiem wolnym – zagłosuje, jak uważa, ale spełniając ten nasz patriotyczny obowiązek, miejmy na uwadze niedawną katastrofę samolotu pod Smoleńskiem – tragiczną śmierć Pary Prezydenckiej i tak wielu polskich prawdziwych patriotów oraz pomyślmy o duchowej – moralnej przyszłości naszej Ojczyzny” – napisał wprost proboszcz parafii rzymskokatolickiej pw. św. Józefa w Wysokiej Strzyżowskiej. Na topie było przede wszystkim wzruszanie wiernych tragedią smoleńską. „Niedziela 20 czerwca jest dniem wyborów prezydenckich. Po tragedii smoleńskiej wyraźniej odczytujemy, czym powinna być miłość do Ojczyzny oraz jakie wynikają z niej obowiązki. W tym duchu, zgodnie z jak najlepszym rozeznaniem i osądem sumienia, każdy z nas powinien skorzystać z przysługującego mu prawa wyborczego” – czytamy w odezwie do diecezjan biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca. „W przyszłą niedzielę dla nas Polaków czas szczególnej mobilizacji. Po tragedii smoleńskiej mamy wybrać godnego następcę ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego”
– wzywa proboszcz parafii pw. NMP Niepokalanie Poczętej w Wołczynie. „Do dziś odczuwamy wielki ból po tragicznej śmierci męża stanu: Pana Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących jemu wielu szlachetnych osób zasłużonych dla Polski. Modlimy się o dobry wybór Głowy Państwa – prezydenta, który byłby gwarantem i kontynuatorem wartości: Bóg, Honor, Ojczyzna, jakie reprezentował prof. Lech Kaczyński” – agitowała parafia w Kuleszach Kościelnych. Inni ograniczali się do sugestii, by głosować na „prawdziwego katolika”. „W najbliższą niedzielę w wyborach prezydenckich będziemy dawać sprawdzian naszej katolickiej i patriotycznej tożsamości (...). Zachęcamy do codziennej modlitwy indywidualnej i wspólnej w naszym kościele w intencji dobrych wyborów w Polsce, a szczególnie w naszej parafii” – ogłosiła kolegiata w Brzozowie. „Wybierzmy człowieka, który będzie nie tylko Głową Państwa, ale będzie człowiekiem odpowiedzialnie wpływającym na kształt polskiej polityki, czyli na nasze życie. Czy twój kandydat będzie bronić życia nienarodzonych? Czy twój kandydat jest za silną i suwerenną Polską, czy tylko za Unią Europejską? Czy twój kandydat jest prawdziwym katolikiem, który kieruje się sumieniem i odpowiedzialnością, a może jest tylko liberałem? Czy będzie bronić twojej rodziny i czy nie podpisze ustawy, która narusza bezpieczeństwo twojej rodziny, czy nie popiera ruchów i organizacji gejowskich i ich dążeń do ślubów i adopcji dzieci – waszych dzieci!” – podpowiadał proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Radłowie. W wielu parafiach zarządzono również przedwyborcze akcje modlitewne. „Drodzy, już za tydzień wybory.
Módlmy się w tym tygodniu, by wszyscy ludzie wierzący wybrali zgodnie z sumieniem i przykazaniami. Wszyscy odpowiadamy za naszą Ojczyznę. Tylko wybór człowieka prawego i wierzącego daje pewność, że Ojczyzna będzie Bogiem silna, a jej obywatele szczęśliwi” – apelował proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Kobyłce. A Odnowa w Duchu Świętym przy parafii pw. Chrystusa Króla i Zwiastowania NMP w Rawiczu wzywała: „Przed nami wybory prezydenckie. Odpowiedzialność za Ojczyznę obejmuje obowiązek modlitwy – osobistej i wspólnotowej – w jej intencji. Wiele już ofiarowaliśmy modlitw i umartwień za Polskę. Ale możemy teraz jeszcze wzmóc nasze wysiłki i podjąć ostatnią przed wyborami, z wielką żarliwością serca zanoszoną Nowennę za nasz Naród. (...) wierzymy, że post i modlitwa wyzwalają Boże działanie! W historii świata widzieliśmy to tyle razy. Teraz jest nasz czas, nasza historia i nasz Naród. Zjednoczmy się więc raz jeszcze w żarliwej modlitwie o dobro Polski, w intencji tak bliskich już wyborów prezydenckich”. Osobliwym patriotyzmem popisał się proboszcz parafii św. Elżbiety Węgierskiej w Jaworznie-Szczakowej, który – wzywając owieczki do spełnienia obywatelskiego obowiązku – uznał za stosowne posłużyć się nawet cytatem z Hansa Franka, skazanego w procesie norymberskim na karę śmierci za zbrodnie przeciw ludności Generalnej Guberni: „Bóg zapłać za to, że ponad 10 grup Parafian odprawia Nowennę, modląc się na Różańcu za Ojczyznę w przeddzień wyborów. »Wtedy gdy wszystkie światła dla Polski zgasły, była jeszcze święta z Częstochowy i Kościół« – pisał w czasie wojny gubernator niemiecki Hans Frank. Niechaj mądre decyzje, które podejmiemy w najbliższą niedzielę, obudzą nadzieję, że jeszcze nie zginęła...”. AK
Płockie odloty M
y, dziennikarze, i Wy, Czytelnicy „FiM”, omijajmy Płock, bo tam jest pewna baba... Płock – malownicze miasto nad Wisłą, położone na Pojezierzu Dobrzańskim. W miniony weekend odbywał się tam IV Piknik Lotniczy. Często pojawiamy się na tego typu imprezach, rozdajemy promocyjne egzemplarze „FiM”, rozmawiamy z czytelnikami. Wszystkie szczegóły dotyczące rozstawienia naszego namiotu i inne formalne kwestie zostały uzgodnione telefonicznie. Organizatorka nie miała żadnych zastrzeżeń i jak to zwykle bywa na tego typu imprezach, na początku nie miała dla nas czasu. Sami znaleźliśmy dogodne miejsce na rozstawienie
firmowego namiotu i rozpoczęliśmy rozdawanie archiwalnych numerów gazety. W promocję włączyli się także członkowie RACJI Polskiej Lewicy. Ot, zwyczajna akcja promocyjna. W ciągu niespełna dwóch godzin rozdaliśmy setki egzemplarzy naszego tygodnika, a stoisko cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Było piękne sobotnie przedpołudnie, słońce prześwitywało przez chmury, samoloty huczały nad głowami, aż tu nagle... Aż tu nagle napadła na nas baba. Organizatorka imprezy z trzema ochroniarzami przy boku. Zaczęła krzyczeć (dosłownie!), że mamy zwijać namiot. Po krótkiej chwili potrzebnej do wyjścia z szoku pokazaliśmy
P
rzed końcem świata samoloty będą się rozbijały, przez dwa tygodnie będą padały ulewne deszcze, w wyniku czego Polskę nawiedzi groźna powódź aż do Bałtyku – wieszczy na swojej stronie internetowej Panek Tadeusz Edmund, założyciel Nowego Miłosierdzia Bożego – Kościoła oficjalnie zarejestrowanego w USA.
że msze święte będą mogły trwać maksymalnie godzinę i obowiązkowo powinny się kończyć odegraniem i odśpiewaniem marsza. Funkcje kapłańskie na równi z mężczyznami będą sprawować kobiety; wszyscy będą zakładali rodziny, z tym że w związki małżeńskie wolno będzie wstępować wyłącznie osobom spod tego samego znaku zodiakalnego.
Panek jest Panem Swoim potencjalnym wyznawcom obiecuje po końcu świata nie tylko wskrzeszenie Jana Pawła II, ale też Polskę bez Platformy Obywatelskiej oraz Sejmu i Senatu, bo to wszystko „pomysł diabelski”. Znikną też komisje śledcze, za to „będzie jedna owczarnia, jeden pasterz i jedna wiara – miłosierdzie Boże”. Powstanie nowa partia – z poparciem 98 procent głosów. Kobiety będą rodzić bezboleśnie, a do tego wyłącznie bliźniaki jednojajowe (nawet w wieku emerytalnym). Ludzie dożyją 200 lat, nie starzejąc się, i nikomu nie będzie brakowało pieniędzy. A księża? A księża wreszcie przestaną chodzić po kolędzie. Kim jest brat Panek Tadeusz Edmund? Sam przedstawia się jako inkarnacja Ducha Świętego: „Ja jestem, który jestem, jestem cukrem tej ziemi, a kto pójdzie za mną, tego uczynię największym rybakiem dusz ludzkich, będzie słodził ludziom życie”. Jego misja to dokończenie dzieła siostry Faustyny, czyli budowa na Ziemi „nowego miłosierdzia Bożego”. Ma się ono przejawiać m.in. w tym,
stosowne pozwolenia, które świadczyły, że nasz pobyt jest legalny. Wszystko na nic, baba jeszcze głośniej krzyczała, że zakłócamy ciszę wyborczą i że mamy się zwijać. Nie słuchała argumentów, że nasza obecność na festynie nie ma nic wspólnego z żadnymi wyborami i że archiwalne numery „FiM” w żadnym razie nie są związane z kampanią prezydencką. Usłyszeliśmy, że dostała telefon z nakazem usunięcia nas. Czyżby z kurii? W czasie tej przygłośnej rozmowy cały czas rozdawaliśmy gazety. Podszedł wtedy do nas młody człowiek pracujący w pobliskim sklepie, wziął dodatkowe egzemplarze i zapewnił, że będzie je rozdawał swoim klientom. Jeszcze inny człowiek, podobno nasz stały czytelnik, przyznał nam słuszność, ale radził, żebyśmy ustąpili. Nie ustąpiliśmy, bo byliśmy na pikniku legalnie. W końcu przyjechała policja. Pan policjant stwierdził, co następuje: treści, które
Głównym obowiązkiem wyznawców religii wydumanej przez brata Panka jest jednak zarabianie pieniędzy, rzucanie na tacę ofiary odpowiadającej wartości jednej godziny pracy, granie raz w tygodniu w totolotka za 5 zł i przekazywanie jednej trzeciej każdej wygranej na budowę w Malczycach (rodzinna miejscowość Panka) największej świątyni świata mającej pomieścić 50 tysięcy wiernych. Tych, którzy podejmą się wiekopomnego dzieła budowania Nowego Miłosierdzia Bożego, Panek Tadeusz Edmund obiecuje poinformować o nadchodzącym końcu świata całe sześć godzin wcześniej. AK
prezentujemy, mogą (sic!) przeciętnemu obywatelowi skojarzyć się politycznie... Zatem jest to zakłócanie ciszy przedwyborczej. Koniec i kropka. Dostaliśmy 15 minut na zwinięcie namiotu. Atmosfera stawała się coraz mniej sympatyczna, bo organizatorka wsparta siłami policyjnymi krzyczała jeszcze głośniej. Nie było szans na rozmowę, a co dopiero na wysłuchanie naszych argumentów. Ustąpiliśmy. Czasami trzeba. Tylko dlaczego mnie nie dziwi, że jednym ze sponsorów imprezy było... Katolickie Radio Płock. A organizatorka była mocno wystraszona i bez przerwy powtarzała: „Ja nie zdawałam sobie sprawy, że to TA gazeta”?! Czy naprawdę chodziło tutaj o zakłócanie przedwyborczej ciszy, czy może o to, że w Polsce można mieć tylko jedyne słuszne poglądy, a wolność słowa tu i ówdzie jest trochę zniewolona? BS
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
POLSKA PARAFIALNA
Pozycja ugruntowana Druga część raportu pokazującego, ile dóbr doczesnych w poszczególnych województwach zawdzięcza Kościół Komisji Majątkowej. POMORSKIE – co najmniej 4975,16 ha Nieruchomości rolne i leśne: 4629,68 ha. Do najszczodrzej obdzielonych ziemią należą parafie: z Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Piasecznie k. Gniewu – ponad 94 ha z Niepokalanego Poczęcia NMP w Gowidlinie – ponad 100 ha z Podwyższenia Krzyża Świętego w Dąbrówce – ponad 141 ha z św. Jana Chrzciciela w Chojnicach – 87,89 ha z św. Mikołaja w Gniewie – 86,3 ha z św. Marcina w Barłożnie – ponad 9 ha z św. Mikołaja w starych Polaszkach – 85,3 ha z św. Katarzyny w Klonówce – 93,9 ha z Podwyższenia Krzyża Świętego w Ogorzelinach – 98,15 ha z Wszystkich Świętych w Skórczu – 98,44 ha z św. Mikołaja Archanioła w Skarszewach – 98,97 ha z Objawienia Pańskiego w Grabowie – 94,69 ha. Nieruchomości zabudowane: 19,678 ha, w tym m.in. z budynek domu pomocy społecznej w Starogardzie Gdańskim oraz przychodni lekarskiej w Sopocie (obydwa dla Zgromadzenia Sióstr Św. Elżbiety) z Zgromadzenie Sióstr św. Katarzyny z Braniewa – dom wczasowy w Krynicy Morskiej z przeznaczeniem na dom wypoczynkowy dla dzieci zagrożonych padaczką (obecnie znajduje się tu prowadzony przez siostry dom rekolekcyjno-wypoczynkowy, gdzie odbywają się m.in. rekolekcje kapłańskie) z Misjonarze św. Rodziny z Bąblina – budynek byłego szpitala wraz z przylegającą do niego ponad 40–hektarową działką leśną (dziś ojcowie zarabiają kokosy na prowadzonych tu Rekolekcjach Świętorodzinnych z postem oczyszczającym – por. „FiM” 14/2008). Pozostałe grunty: 325,8 ha. To nie koniec. Jak poinformował nas w kwietniu br. Andrzej Banaszak z Agencji Nieruchomości Rolnych w Gdańsku, do końca 2010 roku kolejne hektary (łącznie ponad 101 ha) trafią do parafii w: z Gniewinie – 15 ha z Wierzchucinie – 15 ha z Sasinie – 6,82 ha z Ugoszczy – 15 ha, a także do z Seminarium Duchownego w Gdańsku-Oliwie – 50 ha. Na następne rozdanie czekają: z parafia św. Krzysztofa z Gdańska – 15 ha z św. Rocha w Osieku – 15,54 ha z św. Teresy z Gdańska – 15 ha z Bożego
Ciała z Gdańska – 15 ha z Dom Formacyjny św. Wojciecha w Mikoszowie – 15 ha z Zgromadzenie Sióstr Misjonarek – Siostry Pallotynki z Warszawy – 51,319 ha z parafia św. Mikołaja w Parchowie – 65,37 ha. ~ ~ ~ DOLNOŚLĄSKIE – co najmniej 139,2 ha Nieruchomości rolne i leśne: ok. 34,775 ha. Nieruchomości zabudowane: 61,54 ha. z Zgromadzenie Sióstr św. Jadwigi otrzymało m.in. nieruchomość użytkowana dotąd przez wrocławski szpital rehabilitacyjny oraz budynek domu opieki społecznej w Brzeźnicy z Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety – m.in. budynki szpitala rehabilitacyjnego we Wrocławiu, Sanatorium DOKP w Kudowie-Zdroju, Zespołu Opieki Zdrowotnej i szpitala w Dzierżoniowie, sanatorium we Wleniu, przedszkola w Wałbrzychu, domu dziecka w Bolesławcu z Dom Dziecka w Bardzie Śląskim trafił do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej z budynek szkoły podstawowej w Ludowie Śląskim przypadł w udziale tamtejszej parafii św. Jana Chrzciciela z Urszulanki Unii Rzymskiej przejęły siedzibę Zakładu Narodowego im. Ossolińskich – Biblioteki PAN we Wrocławiu z Metropolia wrocławska – m.in. budynek Zespołu Szkół Rolniczych w Henrykowie. Pozostałe grunty: 42,9 ha. ~ ~ ~ MAZOWIECKIE – co najmniej 1269,4 ha Nieruchomości rolne: ok. 1098,65 ha. Największymi przydziałami mogą się pochwalić: z Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Walendowie – 50 ha z Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a` Paulo z Warszawy – 49,99 ha w Płocochowie z Bracia Sług Maryi Niepokalanej z Nowego Miasta – 51,92 ha w Paszniewie z Franciszkanki Rodziny Maryi z Warszawy – ponad 45 ha w Kostowcu z Kościelna Fundacja Dobroczynna ks. Piotra Skargi z Grójca – 200,26 ha położonych w Grójcu, Sadkowie oraz Ginetówce z orioniści z Warszawy – pond 100 ha w Kaźniewie. Nieruchomości zabudowane: ok. 36,9 ha. Oprócz kilkunastu stołecznych kamienic do przedstawicieli Kościoła trafiły m.in.: z lokal mieszkalny przy ul. Piwnej (dla Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi w Częstochowie) z dworzec
PKS w Ostrołęce (parafia św. Antoniego w Ostrołęce) z dom pomocy społecznej dla dzieci w Niegowie z budynek Teatru Współczesnego oraz operetki w Warszawie z szkoła specjalna dla chłopców w Płocku z Medyczne Studium Zawodowe, a nawet budynki Lecznicy Ministerstwa Zdrowia w Warszawie. Pozostałe grunty: ok. 133,95 ha. Niektóre rekompensaty za zrzeczenie się roszczenia: na mocy orzeczeń Komisji Majątkowej Miasto Stołeczne Warszawa wypłaciło z Zgromadzeniu Sióstr Służebnic Matki Dobrego Pasterza z Piaseczna 1,6 mln zł za kamienicę na Mokotowie z Zgromadzeniu Sługi Jezusa w Warszawie – 1,85 mln zł z Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego – 900 tys. zł za kamienicę na Starym Mieście z Prowincji Sióstr Zakonu św. Bazylego Wielkiego w Warszawie – 30 908 zł z gmina Górzno w 1997 roku wypłaciła tamtejszej parafii 6 tys. zł z Zarząd Miasta Siedlce wypłacił parafii św. Józefa 58,6 tys. zł, zaś parafii św. Stanisława Biskupa Męczennika – 159,3 tys. zł. ~ ~ ~ LUBUSKIE – co najmniej 128,36 ha Nieruchomości rolne: ok. 86,2 ha. Nieruchomości zabudowane: ok. 3,77 ha, przy czym z elżbietanki z Poznania dostały nieruchomości na prowadzenie przedszkola w Otyniu oraz domu dla dzieci niepełnosprawnych w Zielonej Górze z elżbietanki z Wrocławia – nieruchomość na działalność
(2)
charytatywno-opiekuńczą w Kożuchowie (dziś siostry prowadzą tam niepubliczne przedszkole) z parafia Matki Boskiej Częstochowskiej z Zielonej Góry – nieruchomość na siedzibę kurii biskupiej zielonogórsko-gorzowskiej z parafia św. Stanisława Biskupa we Wschowie – budynek przedszkola z Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a` Paulo z Chełmna – budynek Zespołu Opieki Zdrowotnej w Wolsztynie (dziś siostry prowadzą tu dom pomocy społecznej dla kobiet. Koszt pobytu – 2265 zł miesięcznie). Pozostałe grunty: 38,39 ha. ~ ~ ~ OPOLSKIE – co najmniej 21,9 ha Nieruchomości rolne: ok. 11,137 ha. z 3,58 ha w Złotogłowicach otrzymało Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety z ponad 7,5 ha nieruchomości rolnej częściowo
9
zabudowanej w Prudniku dostał tamtejszy Konwent Bonifratrów – na działalność charytatywną i opiekuńczą (prowadzą tu Dom im. św. Jana Bożego, który funkcjonuje na zasadach Domu Pogodnej Starości). Nieruchomości zabudowane: ok. 9,54 ha. z Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP dostało budynek domu pomocy społecznej w Kędzierzynie oraz Rejonową Przychodnię Zdrowia w Ozimku z wrocławscy bonifratrzy – nieruchomość użytkowaną przez Zakład Opieki Zdrowotnej w Namysłowie z Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy przejęło budynek szpitala w Gogolince z Zgromadzenie Sióstr Służebnic dostało nieruchomości w centrum Opola, w których dziś mieści się m.in. Centrum Rehabilitacji dla Dzieci z Porażeniem Mózgowym z Zgromadzenie Sióstr Pielęgniarek wg III Reguły św. Franciszka przejęło szpital w Siołkowicach Starych (obecnie znajduje się tam hospicjum Caritas). Pozostałe grunty: ok. 1,25 ha. ~ ~ ~ ŚWIĘTOKRZYSKIE – co najmniej 192,26 ha Nieruchomości rolne: ok. 155,9 ha. Tu najwięcej, bo prawie 100 ha w Biechowie, wzięła tamtejsza parafia pw. Wszystkich Świętych. Nieruchomości zabudowane: ok. 6,8 ha – m.in. siedziba Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Turystycznego „Łysogóry” w Chęcinach (obecnie jest tam klasztor franciszkanów) z Wyższe Seminarium Duchowne w Sandomierzu dostało budynek Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu z diecezja kielecka – budynek Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kielcach. Pozostałe grunty: ok. 29,49 ha. Niektóre rekompensaty za zrzeczenie się roszczenia: z uwagi na niemożność dokonania regulacji Komisja Majątkowa przyznała Wyższemu Seminarium Duchownemu w Kielcach 4 322 067 zł odszkodowania. Ostatnia część raportu – za tydzień OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected] REKLAMA
10
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
POD PARAGRAFEM
Kodeks bardziej karny Nareszcie nadchodzą złe dni dla pedofilów, którym grożą znacznie wyższe kary. Oby tym w sutannach również... Dziewiąty czerwca 2010 roku okazał się przełomowy dla walki z pedofilią. Od tego dnia gwałciciele dzieci i nastolatków do lat 15 oraz sprawcy kazirodczych gwałtów bez względu na wiek ofiar stali się dla systemu prawa karnego zbrodniarzami. Teraz najniższy wyrok, jaki może dostać ksiądz, który krzywdzi dziecko, to 3 lata bezwzględnego więzienia. Sądy będą obowiązkowo kierować sprawców pedofilskich gwałtów po wyjściu z zakładu karnego na obowiązkowe leczenie farmakologiczne ich zaburzonego popędu. Gdy tabletka nie wystarczy, księżulo będzie musiał odwiedzać wskazany przez sąd gabinet psychologiczny lub psychiatryczny. W przypadku braku chęci do poddania się terapii delikwent zostanie doprowadzony do lekarza siłą. Leczenie w razie potrzeby może trwać do końca życia skazanego gwałciciela, podobnie jak w USA. Niezwykle złą wiadomość mamy dla księży, którzy uwielbiają się podawać za dzieci lub nastolatków (w celu umówienia się z małolatami) za pośrednictwem poczty elektronicznej, fałszywych profili na portalach społecznościowych, Gadu-Gadu czy czatach. Takie działanie stało się przestępstwem. Za samą próbę ustalenia daty randki grozi do 3 lat więzienia. W przypadku podejrzenia, że dany internauta poluje na dzieci policjanci będą mogli stosować kontrolę operacyjną (utrwalenie rozmów na czacie, wysyłanych i odbieranych e-maili czy SMS-ów, podsłuch,
W
rejestracja dat logowania się na portalach itp.). Ułatwi im ściganie zboczeńców nowa technika przyznawania numerów (adresów) komputerów. Nazywa się to IPv6 i dzięki niej skończą się czasy, kiedy na jednym identyfikatorze wisiały w sieci komputery całej firmy czy osiedla. Ekspertom udało się przekonać posłów, że warto przy okazji zająć się osobami prowadzącymi strony o tzw. pozytywnej pedofilii. Od początku czerwca tego roku ich administratorzy, zarządcy, autorzy tekstów mogą trafić za kraty na 2 lata. W ten sposób Polska wypełnia zobowiązania wynikające z „Konwencji Rady Europy o ochronie dzieci przed seksualnym wykorzystywaniem i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych” z 2007 roku. Także od czerwca 2010 roku osobnicy nagrywający skrycie swoich znajomych, partnerki lub partnerów w czasie miłosnych uniesień i umieszczający bez zgody osób sfilmowanych obrazki w sieci przestaną spać spokojnie. Za igranie cudzą godnością będzie można trafić do więzienia nawet na 5 lat. ~ ~ ~ Dość dobrym rozwiązaniem jest także odbiurokratyzowanie przepisów dotyczących zniesławienia. Zdaniem ekspertów od prawa komputerowego, choć kara za publiczne opowiadanie o kimś bzdur zmalała (zamiast więzienia będą wysokie grzywny), to nowe przepisy KK obudowane regulacjami prawa telekomunikacyjnego pozwolą na łatwiejsze
ostatnich miesiącach hierarchia Kościoła zmuszona jest koncentrować wysiłki na obronie reputacji swego szefa. Kilka dni temu wyszło na jaw, że Joseph Ratzinger, jeszcze jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, odrzucił wniosek Daniela Ryana, amerykańskiego biskupa diecezji Springfield, o zeświecczenie księdza Alvina Campbella, który przyznał się do molestowania seksualnego licznych nieletnich i odsiadywał karę więzienia. Dlaczego? Ratzinger w liście do Ryana z 3 lipca 1989 roku sam odmowę uzasadnił: „(...) wniosek, o którym mowa, nie może być zrealizowany, bo rzeczony ks. Alvin Campbell nie wystąpił z prośbą o laicyzację”. Sprawa wydaje się bezapelacyjnie i nieodwracalnie kompromitować ówczesnego prefekta, lecz przy bliższej analizie okazuje się, że winę ponosi jego ówczesny przełożony. W roku 1980 Jan Paweł II zmienił prawo kościelne, które pozwalało biskupom występować o przyspieszoną laicyzację księdza obwinionego o przestępstwa seksualne na małoletnich. W świetle nowych przepisów hierarcha miał jedyne wyjście: rozpocząć postępowanie przeciw
zwalczanie zmory, jaką na forach internetowych są trolle (awanturnicy) przeszkadzający w rzeczowych debatach. Mamy też złą wiadomość dla domorosłych właścicieli stacji benzynowych, magazynujących paliwo w piwnicach albo garażach, oraz dla kolekcjonerów butli gazowych. Za swoje praktyki mogą od czerwca tego roku zapłacić grzywnę do 5 tysięcy złotych. Tyle samo może zapłacić wypalacz traw, amator papierosów, który zaciąga się dymkiem w środku lasu, oraz mamusia czy tatuś pozostawiający dziecko do lat 7 bez opieki, za to z zapałkami. Podobnie chuligani załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne wprost do publicznych basenów lub kąpielisk od czerwca będą bulić za to do 5 tysięcy zł grzywny. W listopadowym pakiecie znalazły się również regulacje dotyczące obrony koniecznej. Sprawa ta budzi spore emocje, a dotychczasowe orzecznictwo sądów było wyjątkowo niestabilne. Jedni sędziowie podchodzili liberalnie do okoliczności zajścia i skutków odparcia ataku i uniewinniali napadniętych (w razie śmierci napastnika). Inni uznawali, że skoro obrona skończyła się śmiercią, to doszło do przekroczenia jej granic.
oskarżonemu kapłanowi przed diecezjalnym trybunałem prawa kanonicznego. Postępowania takie ciągną się latami i winny z reguły unika konsekwencji, bo albo w międzyczasie przestępstwo się przedawnia, albo sprawca
W praktyce, choć ofiara nie szła do więzienia (najczęściej), to dla systemu prawnego była i tak osobą karaną. Spór przecięli eksperci Ministerstwa Sprawiedliwości i zaproponowali, aby w przypadkach przekroczenia granic obrony koniecznej, usprawiedliwionego strachem lub wzburzeniem, prokurator z góry odmawiał wszczynania postępowania, a gdyby je wcześniej wszczął, to po ustaleniu tych okoliczności wydawał z urzędu postanowienie o jego umorzeniu. Istotne jest wprowadzenie możliwości nakładania przez sąd na sprawców przestępstw obowiązku naprawienia wyrządzonej szkody. Takie orzeczenie może zapaść nawet wtedy, gdy ofiara o to nie wystąpiła (ze strachu lub braku wiedzy czy pieniędzy na adwokata). Co istotne, na drodze procesu karnego będzie się można także domagać zadośćuczynienia, czyli zapłaty za krzywdę – szkodę niemajątkową (do tej pory występowanie z takim roszczeniem było bardzo ograniczone). Jest to prawdziwa rewolucja w procesie karnym, gdyż umożliwia w jednym postępowaniu dochodzenie przez poszkodowanego wszystkich roszczeń cywilnych od sprawcy każdego przestępstwa. Nie będzie już potrzeby
jakichkolwiek posług duchownych za to, że wypowiadał się w obronie praw ofiar księży. Ratzinger w końcu podpisał wniosek o laicyzację Campbella, ale upłynęło już co najmniej 15 lat od momentu, gdy zaczął on
Przestępcy bezkarni umiera. Karol Wojtyła zaostrzył kryteria laicyzacji, bo był bardzo zaniepokojony masowym w latach 70. odpływem księży, którzy żenili się i zakładali rodziny. Żeby temu zapobiec, w roku 1979 wystosował list do księży, w którym ogłasza, że śluby kapłańskie „są na zawsze zapisane w duszy” i „kapłaństwa nie można się zrzec”. Powołał się na to odsiadujący wyrok ks. Campbell: „Raz ksiądz, na zawsze ksiądz”. Ratzinger nie miał po prostu innego wyjścia. „Chodziło o to, by stan kapłański uczynić tak świętym, by duchowny nie miał możliwości się go zrzec” – konkluduje dominikanin Tom Doyle, ekspert w dziedzinie prawa kanonicznego, który został przez Kościół pozbawiony praw wykonywania
popełniać przestępstwa seksualne na małoletnich chłopcach. Jego przypadek jest rzeczywiście wymowny. Został usunięty ze stanowiska kapelana wojskowego i otrzymał reprymendę za molestowanie dzieci. Biskup Joseph McNicholas, następny pracodawca, napisał w liście do Campbella: „Bądź pewien, że przywitamy cię u nas w domu z otwartymi ramionami”, choć w aktach ekskapelana była notatka, że wykorzystywał stanowisko do „nieprzyzwoitych aktów seksualnych”. Co najmniej trzykrotnie trzeba go było przerzucać do nowej parafii „z powodów zdrowotnych”. Wreszcie pracownicy ośrodka pomocy zgwałconym zawiadomili policję, że mają u siebie ofiarę ks. Campbella.
wytaczania odrębnych kosztownych procesów przed sądami cywilnymi. ~ ~ ~ W beczce miodu, jakim są ostatnie pakiety zmian prawa karnego, znalazły się jednak łyżki dziegciu, czyli przepisy niewykonalne. I tak do więzienia mogą trafić ludzie, którzy na swoich stronach www umieszczają linki do cudzych witryn, gdyż, według posłów, umożliwiają w ten sposób nielegalny dostęp do innych serwisów internetowych. Zakazano także publikacji erotycznych grafik i gier oraz komiksów dla dorosłych (za to grożą 3 lata więzienia). W pakiecie durnych przepisów znalazł się zakaz rozpowszechniania – uwaga! – treści komunistycznych. I tak za jednym zamachem nielegalne stało się wydawanie i sprzedaż „Kapitału” Marksa (choć na całym świecie jest on omawiany na studiach socjologicznych, ekonomicznych i historycznych), rozpowszechnianie analiz teksów Lenina, Trockiego bądź Che Guevary. Badacze zajmujący się Północną Koreą i publikujący wyniki swoich dociekań też muszą się pilnować. Podobnie jak samorządowcy odmawiający udziału w IPN-owskiej akcji lustracji nazw ulic, placów, patronów przedszkoli, szkół, stadionów czy innych placówek. Polecenie zainstalowania tabliczki z nazwą ulicy, na przykład Broniewskiego, oznacza bowiem zlecenie produkcji przedmiotu służącego propagowaniu komunizmu. Nie wolno także wieszać publicznie flag Chin, Wietnamu, Kuby, KRLD, a nawet Libii. Za to wszystko można pójść do więzienia nawet na 2 lata. W swojej łaskawości posłowie zgodzili się na wprowadzenie zasady, że nie będziemy karani za samo czytanie zakazanych książek czy za kolekcjonowanie pamiątek z lat 1944–1989 ani innych przedmiotów kojarzących się z pojęciem „ideologia komunistyczna”. MiC
Podczas rewizji stwierdzono, że zwabiał na plebanię chłopców, dając im prezenty, a potem prowadził do sypialni. Dostał 14 lat. Kiedy odsiadywał czwarty rok, bp Ryan wpadł na pomysł, by wystąpić do Ratzingera o laicyzację, powołując się na szkodliwy dla Kościoła skandal i 1,5 mln dol. odszkodowań, które diecezja już zapłaciła za jego czyny. Ratzinger musiał odmówić, bo JPII nie chciał tracić duchownych; po 7 latach skazany został przedterminowo zwolniony i sam poprosił o laicyzację. W roku 2001 JPII postanowił, że Kongregacja Doktryny Wiary ma centralnie zajmować się wszystkimi kapłanami zboczeńcami i przestępcami. Zwierzchnik Campbella – bp Ryan – to osobna sprawa: zmuszony był prosić o emeryturę w roku 1999, po oskarżeniu o korzystanie z usług męskiej prostytutki oraz pożycie z innym księdzem. Komentatorzy uważają, że osobą winną jest Jan Paweł II. „Ratzinger tylko wypełniał polecenia bossa” – konstatuje ks. Tom Doyle. „Z pewnością Jan Paweł II jest bardziej winny niż Benedykt” – wtóruje mu inny jeszcze ekspert prawa kanonicznego, ks. prałat (na emeryturze) Kenneth Lasch. CS
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
G
Zrównanie praw kobiet i mężdy wiosną 2010 roku czyzn znajdziemy w programach specjaliści od polityki niemal wszystkich stronnictw i ugruspołecznej i praw kopowań politycznych. Na zmianę pobiet z Austrii odwiedzidejścia do kobiet zdecydowali się li Polskę, przeżyli prawdziwy szok. nawet narodowcy, a przyczyną tej Nie mogli uwierzyć, że rząd państwa zmiany jest to, że polskie państwo należącego do UE dyskryminuje podziemne mogło funkcjonować swoich obywateli ze względu na płeć. tylko dzięki kobietom. Bez nich Jak czytamy w analizie prof. Danustruktury Delegatury Rządu na Kraj ty Waniek, ich zdumienie było tym oraz Armii Krajowej rozpadłyby się większe, że w połowie lat 70. ubiebardzo szybko. Czasy Polski Ludogłego wieku „Austriaczki, walcząc wej to powolne budowanie państwa o swoje prawa, opierały się na rozopartego na formalnej zasadzie wiązaniach przyjętych w Polsce”... równości płci. Niestety, nie udało Warto tutaj przypomnieć, że Polsię zwalczyć obecnych w społeczeńska już w 1918 roku wprowadziła stwie stereotypów i prymitywnych wiele nowoczesnych, równościowych skojarzeń dotyczących kobiet. Prawi socjalnych rozwiązań. Korzystalidziwą katastrofę przyniosły lata 90. śmy przy tym z dobrych wzorców – Islandii, Australii, Nowej Zelandii oraz Finlandii i wyprzedziliśmy większość państw europejskich. Co ciekawe, Polki mogły – tak jak i Finki – otrzymać prawa polityczne już w 1907 roku. Wtedy to władze Cesarstwa Rosyjskiego po rewolucji 1905 roku nadały im prawo głosu w wyborach do Dumy (parlament rosyjski) i do samorządów lokalnych. Zablokował to Roman Dmowski, lider Narodowej Demokracji, pytając ze zdziwieniem: „Po co kobiecie głos wyborczy? Albo jest w zgodzie z mężem i głosuje tak jak on (a więc gdyby nie miała głosu, nie zmieniłoby się nic – przyp. red.), alNie można cofnąć bo głosuje przeciw mężowi, co wprobiegu historii. wadza rozdźwięk w rodzinie”. W walce z kobietami protoplasta Ten aksjomat dotyczy LPR poszedł jeszcze dalej i zażącałego świata, dał ustawowego zakazania im praale nie Polski cy zarobkowej oraz wstępu na wyżi nie jej polityków. sze uczelnie. Ten ostatni pomysł uzasadniał tym, że „umysłowość koXX wieku. Reprezentanci „Solidarbiet jest inna od umysłowości mężności” – jak twierdzi w swojej anaczyzny”, a powtarzał te poglądy w lalizie Kazimiera Szczuka – sprzetach 20. XX wieku. Murem przeciw dali prawa kobiet Kościołowi katoniemu stanęli socjaliści, chrześcijańlickiemu w zamian za pełne poparska demokracja, większość ludocie przez niego rewolucji rynkowej. wców, mniejszości narodowe oraz Związkowcy próbujący blokować komuniści. Nurt równościowy w końcu wygrał. Z postulatami ówczesnych feministek zgodzili się także politycy sanacji. W 1932 roku w kodeksie karnym pojawił się rewolucyjny przepis traktujący gwałt jako zbrodnię. Z przyjętych przez nas rozwiązań korzystały potem inne państwa Europy. Niestety, niektóre dobre rozwiązania zablokował Kościół katolicki. Tak było z dekretem Prezydenta RP o prawie małżeńskim (przewidywał m.in. małżeństwa cywilne i zrównanie praw kobiet przy dziedziczeniu). Dekret nie wszedł w życie, ale rozwiązania, które Manifa 2010 proponował, znajdziemy w regulacjach, jakie obowiązudziką prywatyzację publicznego ją dziś w połowie państw Europy. majątku (na przykład w KGHM Wdrażanie kolejnych zmian, w tym Polska Miedź latem 1993 roku) nie zniesienie kar za dokonanie aborcji, mogli liczyć na poparcie proprzerwała wojna. boszczów.
A TO POLSKA WŁAŚNIE Warto przy tym zwrócić uwagę, że formacje, które na czołowych miejscach swoich sztandarów wypisały antykobiece hasła, nigdy nie zdobyły samodzielnie więcej niż 1 milion głosów (cieszyły się poparciem 3–3,7 procent wszystkich uprawnionych wyborców). Ich reprezentanci musieli się ukrywać pod różnymi dziwnymi nazwami i wchodzić w szerokie centroprawicowe koalicje. Przy przepychaniu bardziej bezczelnych propozycji (bezwzględny zakaz aborcji, ograniczenie prawa do rozwodów i dostępności środków antykoncepcyjnych) wykorzystali metody i środki manipulacji opinią publiczną. Wiedzieli dobrze, że nie mają szans na poparcie
11
zniechęcić do stawiania oporu, wielka koalicja prawicy i lewicy w 1993 roku odrzuciła żądanie referendum w sprawie aborcji poparte przez ponad 2 miliony Polek i Polaków. Towarzyszyła temu kampania zmiany języka prawa i polityki. I tak zamiast słowa „płód” wprowadzono zwrot „życie poczęte”, pojęcie „godność” zastąpiono „przyrodzoną godnością człowieka” (definiowaną przez Kościół). Rewolucja językowa dotyczyła także obrońców praw kobiet. Z dnia na dzień stali się oni „rewolucjonistami, którzy chcą zniszczyć ustalony porządek świata” (patrz: analiza prof. Eugenii Mandal i prof. Mirosława Kofty). Dodawano przy tym, że Polska ma już
Co ciekawe, antyfeministyczne zwroty znajdziemy także w podręczniku tworzenia prawa – w tak zwanych zasadach techniki legislacyjnej. Świat już od 1990 roku walczy z seksizmem w języku prawa, a prof. Monika Płatek przekonuje, że jest to jeden z ważnych sposobów edukacji obywatelskiej. Warto tutaj przypomnieć jedną z podstawowych reguł kształtowania życia społecznego – to, czego nie ma w języku publicznym, nie istnieje. A to, co nie istnieje, nie podlega regulacji. Daje to także alibi do wprowadzania dodatków do regulacji, które niszczą ich sens.
dość zmian i potrzebuje stabilności. Kolejnym elementem deprecjacji kobiet był zarzut, że obrońcy ich praw w swojej działalności kierują się niechęcią do mężczyzn. W przypadku feministek publicznie neguje się ich kobiecość oraz miłość do rodziny i własnych dzieci (popularny zarzut pojawiający się w trakcie internetowych dyskusji), imputując przy tym, że feministka równa się... lesbijka. Takie nastawienie pozwoliło skutecznie wyeliminować feministki z głównego nurtu sceny politycznej. Warto przy tym zauważyć, że chamskie antyfeministyczne żarty są modne także wśród elit biznesowych i naukowych. Prowadzi to, zdaniem prof. Moniki Płatek, do legalizacji lekceważenia zasad równości płci wobec prawa. Demontuje się przy okazji dobre instytucje i rozwiązania. Ot, choćby w zakresie ubezpieczenia zdrowotnego. Na początku każdy z małżonków mógł poprosić o objęcie nim współmałżonka. Bardzo szybko ograniczono je tylko do przypadków, kiedy mąż zgłaszał niepracującą żonę. W drugą stronę reguła ta nie obowiązuje.
Tak jest ze ściganiem gwałtów. Dobre przepisy w praktyce nie działają, gdyż wprowadzono zasadę, że ściganie odbywa się po złożeniu zawiadomienia przez pokrzywdzoną. Bez niego prokuratura nie może nic zrobić. I to nawet wtedy, kiedy dysponuje twardymi dowodami gwałtu (nagranie filmowe, relacje świadków). Na drugiej półkuli, w państwach Ameryki Łacińskiej, obserwujemy obecnie feministyczną rewolucję prawną i polityczną. Tłumaczenia polskich dawnych (!) ustaw są tam uważnie czytane. W analizie profesora Krystiana Complaka z Uniwersytetu Wrocławskiego czytamy, że nikt tam nie wydziwia nad parytetem (wprowadzono go w Argentynie, Ekwadorze, Boliwii, Dominikanie, Wenezueli) ani nad równością płci. Kobiety są traktowane jako głowy rodzin na równi z panami. Feminizacji podlega także język prawa i administracji. Nikogo nie dziwią takie pojęcia jak gubernatorka, senatorka, nie ma tam (w tzw. katolickich krajach) miejsca na zwroty „dziecko poczęte” czy „ochrona życia”. Na zmiany zgodziła się nawet tamtejsza prawica. Przeciw byli tylko katoliccy biskupi. Ci tracą tam jednak rocznie setki tysięcy wiernych. Złośliwi twierdzą, że część państw muzułmańskich staje się powoli bardziej prokobieca niż formalnie demokratyczna Polska. MiC
[email protected] Fot. MaHus
Parytety po polsku swoich pomysłów ani w trakcie uczciwej debaty, ani na drodze referendum. Musieli też zauważyć, że główny ciężar przemian ustrojowych ponoszą Polki, a są przy tym wykształcone lepiej niż męska cześć populacji. To one wykazały się przedsiębiorczością i z niczego stworzyły miliony malutkich firm. Rosnące z miesiąca na miesiąc obciążenia biurokratyczne, jak czytamy w analizach socjologów, skutecznie ograniczyły możliwość aktywności społecznej świeżo upieczonych bizneswomen. Jednocześnie trwała operacja deprecjacji finansowej sfeminizowanych
zawodów (nauczycielki, pielęgniarki). Niskie płace zmusiły je do pracy na wielu etatach. Zmniejszało to możliwości skutecznego protestu społecznego. Aby jeszcze bardziej
12
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
MITY KOŚCIOŁA
Z
wykli ludzie widzieli w niej godną szacunku matkę. Artyści – matkę i kobietę skrywanej urody i niepojętej skromności, oddaną synowi. Dopiero Kościół ubrał ją w klejnoty. Odtąd „ku chwale Marii” zaczęły do skarbca Kościoła spływać pieniądze, kosztowne wota i precjoza. Szczególnie w Polsce, słynącej na cały świat z kultu maryjnego, Matka Boska wprost ocieka klejnotami, m.in. w swojej najważniejszej, częstochowskiej stolicy. Jakaż ironia wobec ubogiej żydowskiej kobiety. O życiu Marii nie wiemy zbyt wiele. Jej dzieciństwo i młodość opisał Jakub w II wieku. Dzieło nazwane Protoewangelią we współczesnym języku powiedziałoby tak: Rodzice Marii, Anna i Joachim, choć świetnie sytuowani, nie mogli mieć dzieci. Zdesperowany Joachim 40 dni bez wody i jedzenia modlił się na pustyni o potomka. Udało się – gdy wrócił, Anna była już w ciąży. Jak się okazało – za sprawą anioła. Ale obiecała w zamian, że dziecko poświęci całe życie Bogu. Tak poczęła się Maria. Była wcześniakiem – urodziła się w 7 miesiącu, a gdy miała pół roku, zaczęła chodzić. W sypialni mama urządziła jej kącik świątynię, a do opieki zatrudniła miejscowe dziewice. Maria była karmiona piersią przynajmniej przez pierwszy rok życia. W wieku 3 lat musiała opuścić rodziców, bo tak obiecali aniołowi. Rozumna 3-latka nie płakała, gdy oddawano ją kapłanom, a nawet tańczyła na stopniach świątyni. Spędziła w niej 9 lat, a karmili ją aniołowie.
Nie mąż i nie żona Z 12-letnią Marią był już pewien problem – pojawiły się obawy, by „nie splamiła przybytku Pana Boga”. Anioł kazał zwołać nieżonatych mężczyzn, z których Bóg miał wskazać męża dziewczynki i strażnika jej dziewictwa. Gołąb usiadł na głowie Józefa i było jasne, że wybór padł na niego. Zaskoczony mężczyzna protestował – miał już własnych synów, był w podeszłym wieku i nie chciał stać się pośmiewiskiem ludzi. Zgodził się w końcu ze strachu przed gniewem Boga. Szybko też wyjechał z domu do pracy na budowach i Maria przez 4 lata mieszkała z jego synami. Pewnego dnia, gdy 16-letnia dziewczyna szła jak zwykle po wodę, znów zjawił się anioł. Przekazał wiadomość, że urodzi syna, któremu ma dać na imię Jezus. Maria zgodziła się pokornie. Kiedy wreszcie po długiej rozłące do domu powrócił Józef, wpadł w rozpacz, widząc żonę w szóstym miesiącu ciąży. – Któż jest tym, kto uczynił zło w moim domu?! – krzyczał. – Na Boga żywego, nie wiem, skąd jest to, co znajduje się w moim łonie – tłumaczyła Maria. Józef wahał się, co zrobić: wyrzucić ją z domu, czy ukryć jej stan
przed ludźmi... I tym razem pomógł anioł i kazał dać wiarę Marii. Ale spokój nie trwał długo. Ciążę odkryli kapłani i oskarżyli Józefa, że „dopełnił małżeństwa”, zamiast pilnować dziewicy. Małżonkowie musieli przejść próbę prawdy, czym ostatecznie dowiedli swojej niewinności. Resztę ciąży Maria przeżyła spokojnie – aż do wyjazdu do Betlejem, dokąd Józef zabrał ją i synów na spis powszechny. Już w drodze trzeba było szukać miejsca na poród. Sprowadzona przez Józefa położna nie miała nic do roboty – zobaczyła, jak „ukazało się dziecię i zbliżyło się, i zaczęło ssać pierś swej matki”. Wszyscy w jaskini byli pod wrażeniem narodzin Jezusa i tylko Salome wątpiła w dziewictwo młodej mamy po porodzie. Zażądała dowodów. Pokorna jak zawsze Maria
a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Maria zdawała się nie pamiętać, co przed laty o misji jej syna powiedział jej anioł, a cała rodzina często wątpiła w zdrowy rozum Jezusa. On natomiast nie uważał Marii za błogosławioną, lekceważył ją, nie szanował. Ich relacje nie naprawiły się aż do śmierci Jezusa. Maria podczas Drogi Krzyżowej nie była blisko syna – szła wmieszana w tłum. Nie brała udziału w jego pochówku. Nawet po śmierci Jezus ukazał się Marii Magdalenie, a nie swojej matce. Patriarcha Konstantynopola Focjusz w IX wieku tak pisał o dramatycznych chwilach Marii i Jezusa: „Maria posiadała męskie cnoty,
Dyskusje o tym, czy możliwa jest ciąża bez mężczyzny, trwały aż 18 stuleci. Kres wątpliwościom położył dopiero papież Pius IX w 1854 r., ogłaszając dogmat o niepokalanym poczęciu Marii. Odtąd wszyscy ludzie poza nią mają grzech pierworodny, czyli przekazywany, bo poczynają się w sposób tradycyjny. Nie ma tego grzechu tylko Maria. Całkiem niedawno, bo w 1950 roku, Pius XII ogłosił dogmat rozstrzygający, że Maria nie umarła, ale została wniebowzięta. Dogmat jest twierdzeniem przyjętym bez dowodu i nie podlega dyskusji. Kościół nazywa to ładniej: „Gdy papież ogłasza jakiś dogmat, to oznacza, że ogłasza prawdę, która zostaje człowiekowi objawiona przez Boga. Można powiedzieć, że
i wieczną młodość. Na obrazach wygląda jak dziewczyna, choć kiedy umierał Jezus, miała około 48 lat. I żyła jeszcze 15.
Maria rządzi Matka Boska jest czczona nie tylko w Polsce. Jest więc Matka Boska z La Vang (Wietnam), z El Escorial (Hiszpania), z Vailankanni (Indie), z Naju (Korea Płd.), z Siluva (Litwa). Matka Boska od Coromoto jest patronką Wenezueli. Haitańska Maria – Ezili Dantor – łączy się nadal z praktykami voodoo. Matka Boska z Guadalupe w Meksyku szczyci się największym sanktuarium na świecie. Do jego ozdobienia zużyto 62 tony srebra. Rocznie wita 12 mln pielgrzymów. Kolejno plasują się: Lourdes – 6 mln, Fatima – 5 mln, Jasna Góra – 4 mln. W 1959 roku Episkopat meksykański oddał naród polski pod opiekę Matce Boskiej z Guadalupe. Polska jest jedynym krajem Europy tak wyróżnionym przez tamtejszą Marię. Królową Polski Maria została ponownie w 1962 r. z inicjatywy papieża Jana XXIII. Do tego dochodzą wszystkie polskie koronacje, począwszy od 1656 roku. Obecnie wcieleń Matki Boskiej w Polsce jest... Niestety, nikt nie wie ile. Nie ma granic wyobraźni ani specjalnych reguł w nadawaniu jej tytułów. Zwykle jej nazwa wiąże się z ważną cechą (Bolesna, Uśmiechnięta, Brzemienna, Śnieżna, Trzykroć Przedziwna, Opiekunka Środowiska Naturalnego) lub miejscem objawienia (Fatimska, z Lourdes), a bywa, że i z kościołem (Piotrkowska, Wąsoska). 80 proc. sanktuariów w Polsce jest związanych z Marią. Do 480 z nich pielgrzymują wierni. Kult Matki Boskiej przyćmił wszystkie inne postacie religii katolickiej. Od wielu lat trwają starania o ogłoszenie przez papieża piątego dogmatu dotyczącego Marii: Maryja jako Współodkupicielka oraz Pośredniczka Łask Wszelkich i Pocieszycielka. Pomysł ma rekordowe poparcie w historii Kościoła: podpisało go już 7 mln wiernych i 800 biskupów. Niechętnie podszedł do tej inicjatywy ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Joseph Ratzinger, ale może jako papież Benedykt XVI zmieni zdanie i posłucha argumentów arcybiskupa Ramona C. Arguellesa, który szuka dla Kościoła nowego miejsca w Azji i przekonuje, że ogłoszenie piątego dogmatu maryjnego pomogłoby dziełu ewangelizacji Chin. O Matce Boskiej Częstochowskiej – czwartym na świecie miejscu kultu maryjnego – napiszemy za tydzień. BARBARA CHYBALSKA
[email protected]
O Matko Boska... Przez stulecia Kościół przemienił Marię z Nazaretu w ociekającą złotem królową – łaskawą dla tych, którzy są dla niej hojni. Jej rozlicznych wcieleń przybywa, a z nimi – świątyń i kościelnych wpływów... Im biedniejszy kraj, tym kult maryjny silniejszy. zgodziła się na badanie. A gdy Salome sprawdziła, co chciała, jej palec, a potem i cała ręka, zapaliła się i odpadła. – Biada mi, bezbożnej i niewiernej, bom kusiła Boga żywego – krzyczała biedna Salome. Jednak gdy tylko przytuliła małego Jezuska, ogień zgasł, a ręka wróciła na miejsce.
Kłopoty matczyne Także w Biblii matka Jezusa jest pokazana jako skromna i pokorna kobieta, choć nie poświęcono jej tam zbyt wiele miejsca. Wiadomo, że rodzina Marii nie była wylewna w okazywaniu uczuć. Dorastający Jezus nigdy nie zwracał się do Marii „mamo”, co najwyżej „niewiasto”. Lekceważył matczyny strach o niego, nie doceniał troski. Tak było i wtedy, gdy zaniepokojona zniknięciem 12-latka odnalazła go u kapłanów w świątyni. Ale i po latach, gdy w Kanie Galilejskiej prosiła, by coś zaradził, bo weselnikom zabrakło wina. – Czego chcesz ode mnie, niewiasto, jeszcze nie przyszła godzina moja – odpowiedział jej syn. Jako prorok i autor wielu cudów Jezus czuł się niedoceniany przez rodzinę. Mówił: – Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony! Bodaj najbardziej antyrodzinny był wtedy, kiedy przemawiał do tłumu: – Jeśli kto przychodzi do mnie,
była kobietą odważną. Nawet nie poirytowała się podczas męki swego Syna, której była świadkiem; zupełnie inaczej niż inne matki, kiedy są obecne w czasie egzekucji swych dzieci”. Kościół naucza (bezpodstawnie), że kiedy nadszedł kres życia Marii, Jezus poleMax Ernst cił apostołom pocho– Madonna karcąca dzieciątko wać jej ciało w doliw obecności trzech świadków nie Jozafata. Trzy dni później wrócił na ziemię, by zapytać, jak ma uczcić Makażdy dogmat otwiera nam trochę rię. Apostołowie poradzili, żeby zawięcej nieba”. brał ciało do nieba. Archanioł MiKościół poświęcił Marii aż 4 dochał zszedł na ziemię i złączył jej gmaty. Otworzył tym samym dla ciało z duszą. I tak Maria wyszła wiernych ogromny obszar nieba, bo z grobu i trafiła do nieba. Był to w Biblii oczywiście nie ma mowy najpewniej rok 48. Maria miała wteo niepokalanym poczęciu Marii ani dy około 63 lat. jej wniebowstąpieniu. W 1965 roku Paweł VI ogłosił Matkę Boską Matką Kościoła. I tak Coraz więcej nieba skromną kobietę i matkę przemieniono przez wieki w królową tego Od V w. Kościół katolicki przyi tamtego świata. Im bardziej zaś glądał się Marii uważniej, a im więstaje się potężna, tym większej Kocej czasu upływało, tym więcej odściół potrzebuje dla niej hojności. krywał „prawdy”. W 431 roku, W XIII-wiecznej litanii loretańskiej na synodzie w Efezie, ustalono Marię okrzyknięto Królową: Różańdogmat, że Maria nie będzie już ca Świętego, Rodziny, Pokoju, Poltylko matką Chrystusa, ale matski, Aniołów, Patriarchów, Proroków, ką Boga. Apostołów, Męczenników, WyznawW roku 649 (synod w Rzymie) ców i Wszystkich Świętych. Naliczo– ustanowiono kolejny dogmat. no jej już wówczas 73 tytuły. Oprócz O Marii „zawsze dziewicy” tego dostała tysiące kościołów – przed i po urodzeniu Chrystusa.
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
MITY KOŚCIOŁA
Jego Wysokość Jezus
potopu, a także zapewnienie, że Polska nie zginie, o ile uzna w wyżej opisany sposób Jezusa swym Królem. W ślady Polski, jak zostało to zapowiedziane Rozalii, pójdzie wiele innych narodów, które także uznają w Jezusie swego jedynego Króla i Boga; tylko one ocaleją z powszechnej zagłady. Widzimy więc, że w tych postanowieniach Bożych Polska odgrywa doniosłą i bardzo odpowiedzialną rolę wobec całej ludzkości”.
Polska jest republiką, ale oni chcą prawdziwego królestwa. Chcą, aby królem Polski został pewien prawowierny Żyd z Galilei. Jemu to nie w głowie, ale oni wiedzą lepiej.
Cóż to? Czyżbyśmy trafili na ślad jakiegoś monarchistycznego koła w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Izraelskiej? Bynajmniej. Środowisko, o którym mowa, jest raczej antysemickie, choć Żyda chce mieć za króla. Bardzo to dziwne, ale nie jest to jedyna zdumiewająca rzecz, o której tu przeczytacie. Ów Żyd to sam Jezus z Nazaretu, założyciel, chyba zresztą mimowolny, chrześcijaństwa i Kościoła. A właściwie Kościołów, bo tysiące związków wyznaniowych rości sobie do niego pretensje. Z żydowskim kandydatem do polskiego tronu jest jeszcze jeden fundamentalny problem – on nie chce być królem Polski ani żadnego innego kraju. Sam zapewniał: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Ale polscy katolicy wiedzą lepiej niż ich zbawca, co jest mu potrzebne do szczęścia i jakie są jego prawdziwe życzenia.
Jezus z Krakowa Głównym propagatorem ogłoszenia Chrystusa królem Polski jest Stowarzyszenie „Róża”, które sławi osobę niejakiej Rozalii Celakówny, pobożnej góralki z Podhala, która w okresie międzywojennym była w Krakowie pielęgniarką. Owa Rozalia ma obecnie status Służebnicy Bożej (ostatni stopień przed beatyfikacją), bo ponoć od dziecka miewała pobożne widzenia oraz rozmaite doznania duchowe z „Panem Jezusem”. Celakówna napisała w jednym ze swoich zeszytów, że Jezus powiedział do niej: „Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli mnie uzna za swojego króla i pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym kraju z rządem na czele”. Zatem Jezus Celakówny w odróżnieniu od Jezusa z Nazaretu ma polityczne ciągoty i zamarzył sobie rządzenie akurat Polską. A jeśli Polacy tego nie zechcą, to „nie będzie ratunku”. Fajna alternatywa. Nasuwa się też pewna wątpliwość – jeżeli Jezus z Krakowa mówi
13
Zwolennicy i przeciwnicy
co innego niż Jezus z Nazaretu, to oznacza chyba, że jest inną osobą. Jeśli ten żydowski Jezus ma w Kościele status Chrystusa, to mistyczny oblubieniec Rozalki z ciągotkami do rządzenia Polską byłby zatem... Antychrystem? Poza tym, z tego, co pamiętamy z Biblii, to szatan kusił Jezusa oddaniem mu we władanie wszystkich królestw ziemi. Zatem, czyżby pobożne stowarzyszenie załatwiające Jezusowi posadę królewską w Warszawie stawiało się w roli diabelskiej? Stowarzyszenie „Róża” jest organizacją pożytku publicznego i zbiera z tego tytułu pieniądze z odpisów podatkowych. Jak wiadomo, nie jest łatwo uzyskać status takiej organizacji – Jonaszowi odmówiono nawet zarejestrowania zwykłego, humanistycznego stowarzyszenia. A wielbiciele Rozalki poza szerzeniem jej kultu oraz propagowaniem Jezusowej monarchii nad Wisłą żadnych innych „pożytków” nie przynoszą. Zatem wystarczy w Polsce założyć dewocyjną organizację, aby ciągnąć kasę z podatków. Zaprawdę Jezus Rozalki jest już chyba królem tego kraju!
Intronizacja W całej hucpie z mianowaniem Jezusa królem Polski słowem kluczowym jest „intronizacja”. Pojęcie to „określa ceremonię wyniesienia
kogoś do godności królewskiej. Ceremonia ta zasadniczo składa się z dwóch części: z aktu ustanowienia króla oraz z aktu oddania się pod jego władzę. W systemach władzy monarchicznej król panował nad poddanymi w zakresie określonym prawem królewskim lub prawem danego państwa. Uznanie przez poddanych władcy i jego praw następowało poprzez złożenie mu hołdu. Ceremonia Intronizacji dotyczy także, i przede wszystkim, Pana Jezusa. Wyznajemy bowiem, że Jezus jest Królem Wszechświata, a więc Władcą nie tylko wszystkich ludzi i narodów, ale także Panem (Królem) całego stworzenia. Jego władanie jest absolutne”. Zatem, jak chcą wyznawcy Celakówny, Polska ma być nie tylko monarchią,
intronizować kogoś, kto już ponoć panuje? Ponadto istnieje jeszcze jeden kłopot z intronizacją Jezusa Celakówny. Jest to problem na gruncie teologii katolickiej. Otóż Polska ma już jednego monarchicznego władcę. Jest nim Maryja, matka Jezusa. Aby nie doszło do zamętu, który musi wyniknąć z dwuwładzy, trzeba by najpierw Maryję zdetronizować. Który odważny biskup lub prezydent tego dokona? I kto właściwie miałby tego dokonać?! Zwolennicy ogłoszenia Jezusa królem Polski mają pewne problemy z teologicznym uzasadnieniem swoich roszczeń. Dotąd nikt jeszcze po prostu w całej historii chrześcijaństwa na to nie wpadł. Sami to zresztą przyznają: „To żądanie Pana Jezusa, by Aktu Intronizacji w imieniu naszego Narodu dokonały razem i jednomyślnie władze kościelne (Episkopat) i władze świeckie
ale także monarchią absolutną. Intryguje nas pewna trudność wynikająca z powyższego wywodu. Otóż jeśli Jezus jest „Królem Wszechświata”, to po co właściwie obwoływać (dublować) go królem Polski? Zawsze mieliśmy wrażenie, że mieszkamy w kraju „nie z tej ziemi”, ale nawet jeśli nie z „tej”, to przecież z tego wszechświata. Zatem po co
(prezydent z parlamentem i rządem), stanowi istotę posłannictwa Rozalii i w dziejach chrześcijaństwa jest absolutną nowością. Szczególnie zaskakuje fakt konieczności udziału w Intronizacji władz świeckich. Niezwykłość i rangę tego żądania wyraża ostrzeżenie Boga, skierowane do nas za pośrednictwem Rozalii, że na świat nadchodzi kara o wiele cięższa od kary
Walka o ogłoszenie królestwa Jezusowego w Polsce ma już swoją kilkuletnią historię. Najsłynniejszym jej akordem była inicjatywa posła Artura Górskiego z PiS (2006 r.), który razem z 45 innymi parlamentarzystami z partii Jarosława Kaczyńskiego, LPR i PSL przygotował specjalną uchwałę. Dokument nie wszedł pod głosowanie, bo... nie zaopiniował go pozytywnie Episkopat Polski. Właściwie Episkopat Polski go nawet wyśmiał (ustami Głódzia i Pieronka), nie bacząc na to, że pomysł zrodził się przecież w głowie przyszłej świętej Krk, Celakówny. Nas akurat ta ironia biskupów nie dziwi – Polska jest już od dawna ICH królestwem, gdzie rządzą się absolutnie. Jednak pomysł ma nadal wielu zwolenników. Chłodne przyjęcie Episkopatu zostało skrytykowane przez środowisko radiomaryjne, w tym przez wianuszek profesorów otaczających Rydzyka. Powstała inicjatywa referendalna prowadzona przez federację organizacji pod nazwą Ruch Obrony Rzeczypospolitej „Samorządna Polska”. Koordynuje ona zbieranie podpisów i zorganizowała w maju br. marsz w Krakowie na rzecz królestwa Jezusowego – wówczas ulicami miasta przeszło 500 demonstrantów. Zabawne jest to, że Jezusową monarchię absolutną chce się w Polsce wprowadzić najbardziej demokratyczną z dróg – za pomocą ogólnonarodowego referendum. Charakterystyczne jest także to, że nikt nie pyta, jak się będą czuli w Jezusowej monarchii ludzie, którzy nie są sympatykami Kościoła, Jezusa oraz tego typu pomysłów. Czy organizatorzy przygotują im jakieś piekło na ziemi, aby nie kalali Bożego królestwa? Cokolwiek myśleć o tym szaleństwie, jedno jest pewne: Jezus z Nazaretu nie ma z tym nic wspólnego. Także dlatego, że na stronie www.intronizacja.pl można przeczytać postulat księdza profesora Czesława Bartnika przeciwko „judaizacji Kościoła”. A jak skutecznie „odjudaizować” na polskie potrzeby Jezusa z Nazaretu, Żyda praktykującego przecież? MAREK KRAK
14
„FiM” POLECAJĄ
Sztuka homogeniz W warszawskim Muzeum Narodowym zorganizowano pierwszą w historii polskiego muzealnictwa wystawę pokazującą sztukę homoerotyczną „Ars Homo Erotica”. Ekspozycja, mimo że istnieje dopiero kilka dni, wśród prawdziwych Polaków już zdobyła miano obrzydliwej.
D
zieła zebrane z całego świata (jest ich ok. 250) są podzielone na 9 tematycznych działów. Wszystkie mają na celu pokazanie historii i kultury z punktu widzenia homoerotycznej wyobraźni. Prace pochodzą z różnych okresów – od antyku do współczesności. Niestety „Ars Homo Erotica” wzbudziła wiele negatywnych emocji, szczególnie wśród katolickich polityków i takichże mediów. Kiedy zapytaliśmy rzecznika muzeum Katarzynę Wakułę o kłopoty z oszołomami, od razu usłyszeliśmy nazwisko posła PiS Stanisława Pięty, który wystosował nawet specjalne protestacyjne pismo do Trybunału Konstytucyjnego i stosowną interpelację do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. „Chodzi mi o obrazę moralności publicznej i marnowanie publicznych pieniędzy (...). Obecny dyrektor ze świątyni sztuki chce uczynić wychodek. Muzeum jest utrzymywane ze środków społeczeństwa i nie może być narzędziem demoralizacji społeczeństwa w rękach marginalnej, wyizolowanej grupy” – argumentuje poseł. „Dlaczego dyrektor Muzeum Narodowego ogranicza się tylko do „dzieł” odnoszących się do homoseksualizmu, dlaczego chce dyskryminować
twórczość nekrofilów, pedofilów i zoofilów? Homoseksualizm jest dewiacją podobną do każdej z powyższych” – strzelił Pięta z pięty. Lecz na tym nie skończył. Jak na prawdziwego katopolaka przystało, zgłosił sprawę Kościołowi, by ten wspomógł go w tych homofobicznych atakach: „Przygotowuję właśnie list, który wyślę do wszystkich wrocławskich proboszczów, kapłanów, z informacją o nagannych działaniach Zdrojewskiego. Warto, aby parafianie dowiedzieli się, że minister, który chce uchodzić za człowieka przywiązanego do wartości, w pełni akceptuje homoseksualną propagandę”. ~ ~ ~ Po takiej dawce jadu, jaką zafundował nam poseł PiS, musieliśmy zobaczyć na własne oczy to, co odgrzało w nim ledwo skrywane fobie. A to, co zobaczyliśmy, warte jest polecenia... Również polecenia Pięcie dobrego psychiatry. ARIEL KOWALCZYK Fot. MaHus
zowana
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
15
16
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
ZE ŚWIATA
LAICYZACJA DO KOŃCA Mimo protestów Kościoła oraz interwencji samego Benedykta XVI proces przekształcania Hiszpanii z państwa katolickiego w kraj laicki postępuje. Nie przeszkadza temu nawet kryzys gospodarczy.
Socjaliści rządzący w Hiszpanii od 6 lat kontynuują zmiany prawne prowadzące do ustanowienia pełnej neutralności światopoglądowej państwa. Po wprowadzeniu równouprawnienia hetero- i homoseksualistów, uproszczeniu prawa rozwodowego oraz wprowadzeniu laickiego wychowania obywatelskiego opartego na wartościach ogólnoludzkich, rząd José Zapatery przygotowuje kolejny akt prawny. Chodzi o ustawę o nazwie „Podstawowe prawo wolności sumienia i religii”. Ustanawia ono wprost, że Królestwo Hiszpanii jest oficjalnie krajem laickim. Jeżeli zostanie przegłosowane, a wszystko na to wskazuje, to wówczas na przykład wszelkie uroczystości państwowe, jak choćby pogrzeby, „nie będą mogły zawierać elementów religijnych”. Ale to nie wszystko – z wszelkich budynków użyteczności publicznej – administracji, sądów, szpitali i szkół zostaną usunięte elementy religijne, w tym krzyże. Pozostaną jedynie takie znaki religijne, które mają charakter zabytkowy. Krzyże będą mogły natomiast pozostać w szpitalach prywatnych, nawet jeśli korzystają one ze środków publicznych. Lewica pozostająca na lewo od Partii Socjalistycznej, a wspierająca rząd Zapatery, domaga się jeszcze uderzenia po kieszeni Kościoła i chce, aby odebrać mu przywilej otrzymywania podatku religijnego (0,7 procent dochodu podatnika rocznie), albo przyznać ten przywilej także innym wyznaniom. A w Polsce? A „polska wsi spokojna, wsi wesoła”... MaK
DO DIABŁA Z KSIĘŻMI Na placu świętego Piotra w Watykanie odbyła się demonstracja reprezentantów organizacji katolickich promujących ordynację kobiet i zniesienie wymogu celibatu księży. Demonstranci protestowali przeciwko ogłoszonym przez Benedykta obchodom roku księży. Wskazywali na tysiące przestępstw seksualnych, które niedawno wyszły na jaw na całym świecie, i argumentowali, że nie jest to właściwy czas na honorowanie duchownych. „Szokujące
odkrycia molestowania seksualnego na całym świecie mają związek z tym, że kler tworzą mężczyźni, których obowiązuje celibat” – stwierdziła Austriaczka Angelica Fromm z ogólnoświatowej organizacji My Jesteśmy Kościołem. W manifestacji wzięło udział m.in. ugrupowanie Survivors Network z USA, które reprezentuje ofiary księży. Domaga się ono natychmiastowego przerwania procesu beatyfikacyjnego Karola Wojtyły do czasu zakończenia dochodzenia mającego stwierdzić, ile wiedział on o pedofilii księży i o zarzutach przeciwko zwyrodniałemu przestępcy Marcialowi Macielowi, założycielu zakonu Legion Chrystusa, przyjacielowi byłego papieża. Zaraz potem na świętym placu watykańskim odbył się zlot księży celebrujących finał roku swej profesji. Duchowni bronili szefa przed zarzutami. Następnego dnia głos zabrał papież. Po raz kolejny błagał Boga o wybaczenie przestępstw seksualnych jego sług. Stwierdził też, że odpowiedzialny za nie jest wyłącznie Szatan. W domyśle – to diabeł kieruje grzesznymi księżmi... CS
premiera nowego serialu TV Discovery pt. „O wszechświecie ze Stephenem Hawkingiem”. Ujawnił tam swój punkt widzenia na kwestię istnienia kosmitów. Jego zdaniem istnieją, ale powinniśmy unikać kontaktu z nimi, bo może się to dla nas źle skończyć, tak jak wizyta Kolumba i Hiszpanów w Amerykach dla lokalnych mieszkańców. Celem kosmitów jest poszukiwanie energii i surowców; jest całkiem możliwe, że są zdolni „wyssać” energię całej gwiazdy. „Tak zaawansowane cywilizacje mogą być kosmicznymi nomadami, szukającymi nowych planet do podboju i kolonizacji”. Mimo pogarszającego się nieustannie stanu zdrowia i groźby UFO, Hawking twierdzi, że „cieszy się życiem bardziej niż kiedykolwiek przedtem”. Uczony oferuje trzy rady swym znacznie bardziej sprawnym fizycznie i znacznie mniej wydolnym umysłowo bliźnim: „Pamiętajcie, by patrzeć w gwiazdy, a nie pod nogi. Nigdy nie rezygnujcie z pracy. Praca nadaje znaczenie i cel, bez niej życie jest puste. Jeśli macie tyle szczęścia, by znaleźć miłość – nie porzucajcie jej”. JF
MARYCHA DLA ŚWIŃ? BÓG TO NATURA Stephen Hawking, największy fizyk naszych czasów, ostatnio pojawia się w mediach USA dość często. Na początku czerwca gościł w Nowym Jorku podczas Światowego Festiwalu Nauki. Pytany w TV ABC, jaka jest największa tajemnica, którą chciałby rozwiązać, Hawking stwierdził, że pragnąłby „wiedzieć, dlaczego wszechświat istnieje, dlaczego coś jest większe od nicości”. Interesująca go problematyka nieuchronnie prowadzi do dyskusji o Bogu, jego istnieniu i roli. Wielki uczony (2 lata temu zrezygnował ze stanowiska profesora matematyki, które ongiś w Cambridge zajmował Isaak Newton) uważa, że Boga można definiować jako wcielenie praw natury. „Ale większość ludzi nie pojmuje Boga w ten sposób – konstatuje Hawking. – Oni usiłują zeń uczynić człekokształtną istotę, z którą utrzymują osobiste kontakty. Gdy patrzy się na ogrom wszechświata, na to, jak nieznaczące i przypadkowe jest ludzkie życie, takie ujęcie wydaje się kompletnie niemożliwe”. Gdy dziennikarka ABC Diane Sawyer spytała go, czy istnieje sposób pogodzenia religii i nauki, Hawking odparł: „Między nauką a religią istnieje fundamentalna różnica. Religia jest oparta na autorytecie, zaś nauka na obserwacji i rozumie. Nauka w końcu zwycięży, bo nauka się sprawdza”. 68-letni Hawking, który od 21 roku życia cierpi na postępujące schorzenie nerwowe, chorobę Lou Gehriga, (lekarze dawali mu kilka lat życia), pojawił się także w telewizji, gdy w kwietniu odbywała się
W Ugandzie policja wykryła plantację marihuany zlokalizowaną w zakonnym ogrodzie.
Przesłuchano w tej sprawie dwie siostrzyczki i dwu świeckich pomagierów. Zakonnice oświadczyły, że marihuana służy za paszę dla zwierząt, szczególnie świń. Policja przymknęła na chwilę pomocników, siostrzyczki zostawiając w spokoju. To kolejny dowód na to, że Polska jest „za Murzynami”. Po wyczajeniu przez naszych reporterów plantacji marihuany w ogrodzie zakonu chrystusowców w Poznaniu policja i prokuratura zamiotły sprawę pod dywan („Mnisze kadzidło – „FiM” 38 2009). TN
JEZUS W KRESKÓWCE? Konserwatywna prawica religijna w USA zawiązała koalicję pod nazwą Coalition Against Religious Bigotry. Nazwa może mylnie sugerować, że chodzi o zwalczanie bigoterii religijnej, tymczasem idzie o jej obronę. Przed czym? Hm... Na razie zagrożenie w ogóle nie istnieje. Więc przed jego wizją, upiorem może. Kanał telewizyjny Comedy Central – dość obrazoburczy jak na Amerykę – nosi się z zamiarem nakręcenia filmu rysunkowego, którego
głównym bohaterem miałby być Jezus. Nie wiadomo, czy scenariusz w ogóle istnieje, bo projekt nie został zatwierdzony, nie zaczęto zdjęć i plan jest na etapie konceptualnym, ale koalicja już czuwa z bronią u nogi, bo treść kreskówki ma przedstawiać perypetie Syna Bożego, który próbuje mieszkać jak normalny facet w Nowym Jorku. Na dodatek usiłuje odseparować się od wizerunku swego „potężnego, lecz apatycznego ojca”. Comedy Central pod naciskiem muzułmanów ocenzurowała ostatnio projekt kreskówki na temat proroka Mahometa – teraz koalicja bigoteryjna wskazuje to jako dowód podwójnych standardów. Comedy Central na razie odmawia komentarzy. CS
W wielu krajach Europy i Ameryki zaobserwowano zanikanie rojów pszczół. Początkowo obwiniano pestycydy, zmiany klimatyczne i genetyczne modyfikacje zasiewów. Jednak winne są najprawdopodobniej komórki. PZ
LOS NIE SPRZYJA NISKIM Niscy nie mają łatwego życia. Statystyki wykazują, że zarabiają mniej pieniędzy, mają znacznie większe problemy ze znalezieniem partnera (czasem nie udaje się to w ogóle...) oraz – last but not least – mają mniejsze szanse, na to by byli wybrani na wysokie stanowiska państwowe.
SZAMBO LEPSZE Kambodżance Rochom Pngieng bardziej śmierdzi życie w społeczeństwie niż przebywanie... w szambie. O 29-letniej dziewczynie było głośno w roku 2007, gdy została odkryta jako dziecko puszczy. Znaleziono ją nagą i brudną na skraju lasu, gdzie wyjadała z ziemi resztki ryżu. Poruszała się i zachowywała jak małpa. Zaginęła jako mała dziewczynka w roku 1989, gdy pasła bawoły na skraju jednej z najbardziej dzikich i niedostępnych dżungli kambodżańskich. Po odnalezieniu nie chciała lub nie mogła się zaadaptować do warunków ludzkiego życia. Chorowała, odmawiała jedzenia. Pod koniec maja znów przepadła. Rodzice sądzili, że wróciła do dżungli, ale została właśnie znaleziona 100 metrów od domu. Ukrywała się w szambie, do którego prowadził mały otwór pokryty gałęziami. Przez 11 dni stała po pachy w ekskrementach. Przewieziono ją do szpitala, ale homo sapiens już się z niej chyba zrobić nie da. CS
Jak wykryła właśnie bezlitosna nauka, na tym zgryzoty niewysokich się nie kończą. Badacze z fińskiego Uniwersytetu Tampere po przeanalizowaniu 52 studiów, w których obserwowano ponad 3 mln ludzi na przestrzeni 60 lat, stwierdzili, że niscy – mężczyźni poniżej 160 cm i kobiety poniżej 150 – mają o 50 proc. wyższe niż wysocy ryzyko zawału serca oraz śmierci z powodu choroby serca. Na to, że ktoś jest niskiego wzrostu, składa się kilka czynników – oczywiście genetyka, ale też zły stan zdrowia i niedożywienie w dzieciństwie. Jedyne, co niscy mogą zrobić, to dbać o siebie, badać serce i prowadzić higieniczny tryb życia: nie palić, nie pić przesadnie, zdrowo się odżywiać i zażywać ruchu. PZ
KOMÓRKI TĘPIĄ PSZCZOŁY Ścierają się wersje i kontrowersje: telefony komórkowe szkodliwe czy nie? Powodują raka mózgu, czy to nieprawda? Na razie brak odpowiedzi na te pytania. Nauka przeżuwa dane. Ale jest werdykt w kwestii... pszczół, które w ostatnich latach tajemniczo znikają, co może grozić nie tylko brakiem miodu, a także niezapyleniem wielu roślin – a to już problem naprawdę duży. Dlaczego pisać o tym w kontekście komórek? Bo one są winne. Dowiedli tego naukowcy z Uniwersytetu Punjab. Fale radiowe emitowane przez telefony komórkowe zakłócają zdolności nawigacyjne pszczół. Chińczycy stwierdzili to, umieszczając dwa telefony komórkowe w ulach i włączając je dwa razy dziennie po 15 minut przez 3 miesiące. Zaobserwowano dramatyczne zmniejszenie się roju pszczół. Zmalała liczba składanych jaj, zmniejszyła się produkcja miodu.
KAWA NA BÓL GŁOWY Kawa jest chwalona w towarzystwie używek, a nawet została ostatnio zaliczona do grupy wyrobów zalecanych dla zdrowia. Nie ze względu na powodującą przyzwyczajenie kofeinę, lecz... antyutleniacze. Żeby kawa nie popadła w samouwielbienie, przytoczmy wieść, która rozczaruje jej użytkowników. Motyw picia kawy jest zasadniczo jeden: napój orzeźwia, poprawia koncentrację, eliminuje senność. Ale to nie zawsze prawda. Naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu w Bristolu stwierdzili, że ludzie pijący nałogowo (nagminnie) kawę nie odczuwają tego efektu. Po cóż więc piją? Aby uniknąć nieprzyjemnych symptomów, jakie serwuje organizm domagając się używki, do której przywykł. W tym wypadku chodzi głównie o bóle głowy. Efekt orzeźwiający odczuwają jedynie ci, którzy pijają kawę sporadycznie. TW
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
17
Ciąg dalszy pasjonującej dyskusji, w której wzięło udział czterech wybitnych filozofów. Ponieważ Czytelnicy „FiM” koniecznie muszą dowiedzieć się, o czym rozmawiają najtęższe ateistyczne mózgi na świecie, przedstawiamy zapis drugiej części spotkania, w którym udział wzięli Richard Dawkins, Christopher Hitchens, Daniel Dennet i Sam Harris.
Czt erej jeźdźcy R.D.: – Duchowość pokazuje, że religia nie jest jedynym „graczem w mieście”. Dobrze jest znać kogoś z politycznej prawicy, kto jest ateistą, ponieważ inaczej może powstać pomieszanie wartości, co w żaden sposób nam nie pomaga. C.H.: – Jeśli każdy mógłby zmienić jedną rzecz, tylko jedną, to ja chciałbym, aby umiano odróżniać coś, co wzbudza respekt, od sił nadprzyrodzonych. Podałeś w książce fenomenalny cytat Francisa Collinsa, pioniera badań nad genomem, który powiedział, że w czasie wspinaczki górskiej tak się zachwycił krajobrazem, że upadł na kolana i uwierzył w Chrystusa – to kompletnie pozbawione logiki. Nigdy nie zostało nawet zasugerowane, że Chrystus stworzył ten krajobraz. S.H.: – Wiesz, to jest tak jak z zamarzniętym wodospadem – podzielony na trzy części może przypominać Trójcę Świętą. C.H.: – Nasze emocje są nadwyżką naszych osobowości – nie są one szczególnie użyteczne dla naszej ewolucji, nie możemy udowodnić, że są, lecz przynależą do nas mimo wszystko. To nie są siły nadprzyrodzone i nie mogą być przywłaszczane albo anektowane przez duchowieństwo. D.D.: – Tak, to jest smutny fakt, że ludzie w pewnym sensie nie ufają własnym ocenom swoich niezwykłych doświadczeń. Uważają, że jeśli coś nie pochodzi od Boga albo nie jest jakimś religijnym zjawiskiem, to nie jest aż tak dobre, jak się wydaje. A przecież to w całej swojej skromności wspaniałość natury – i tyle! Nie może być tutaj mowy w stylu „otrzymałem ten wspaniały dar od istoty, która jest jeszcze wspanialsza”.
C.H.: – Obawiam się, że jest to ułomność lub defekt ludzkiej osobowości, ponieważ religia kładzie nacisk na to, jaka jest skromna, pokorna i ugodowa – niemal do poziomu samozaparcia – i w sposób niezwykle arogancki rości sobie prawa do tych momentów. D.D.: – Jestem zmęczony tekstami typu: „Jeśli tylko prof. Dennet okazałby trochę pokory dla bla, bla, bla”... W dodatku mówią to ludzie o arogancji wprost zapierającej dech w piersiach. C.H.: – To tak jakbym poprosił kogoś na stronę i powiedział: „Nie wspominaj o mnie, jestem tu z polecenia Boga!”. S.H.: – Sądzę, że to moment, w którym powinniśmy wrócić do pojęcia arogancji nauki. Z mojego doświadczenia wiem, że naukowcy pierwsi powiedzą „nie wiem”, jeśli rozmowa wyjdzie poza obszar ich specjalizacji. Często wykręcają się, mówiąc na przykład, że nie wiedzą lub nie są pewni, ale zapewniają, że jest ktoś, kto na dany temat może powiedzieć więcej. C.H.: – Rzeczywiście, wielu uczonych przejawia ten rodzaj fałszywej skromności, ale chyba wiem, co masz na myśli. R.D.: – Rzecz z ludźmi religijnymi ma się tak, że co tydzień recytują wyznanie wiary, które precyzyjnie określa to, w co wierzą. Tam jest trzech bogów, nie jeden. Maryja Dziewica, Jezus umarł... Jak to było? Zszedł na trzy dni, a później pojawił się znowu? Nieważne. Tam są bardzo konkretne szczegóły, a mimo to wierzący mają czelność oskarżać nas o zbytnią pewność siebie i nieznajomość pojęcia wątpliwości. D.D.: – Nie sądzę, aby wielu z nich kiedykolwiek zastanawiało się nad pytaniem, które naukowcy
zadają sobie cały czas: „A co, jeśli się mylę?”. Myślę, że to nie stanowi części ich repertuaru. C.H.: – Chyba nie mogę się z tobą w tej kwestii zgodzić. W rozmowach z ludźmi wierzącymi nie jest ciężko dyskutować ani ich pokonać, ponieważ powiedzą właśnie, że podlegają ciągłym kryzysom wiary. Oczywiście istnieje modlitwa: „Wiaro, zaradź memu niedowiarstwu!”. Graham Greene powiedział, że najlepsze w byciu katolikiem jest wyzwanie rzucone swojemu chwilowemu brakowi wiary. Wielu ludzi żyje, mając dwie kolekcje książek. Nie chcę nazwać tego schizofrenią, ale oni zdają sobie sprawę z niskiej wiarygodności tego, o czym mówią. R.D.: – W takim razie kiedy recytują swoje wyznanie wiary z wyraźnym przekonaniem, to jest to pewnego rodzaju mantra, która wymusza na nich zwalczenie zwątpienia poprzez mówienie: „Wierzę, wierzę, wierzę... ponieważ tak naprawdę nie wierzę”. S.H.: – A ten osobliwy ruch inicjujący? To idea rozpoczynania czegoś z założeniem, że wiara bez dowodów jest bardzo szlachetna. To stanowi doktrynę wiary – przypowieść o niewiernym Tomaszu. Tak więc rozpoczynasz to w ten właśnie sposób, a później dochodzi ten wymysł, który sobie uświadomiłem w czasie wielu dyskusji, że w rzeczywistości ludzka wiara bez dowodu jest sama w sobie subtelną formą dowodu. Fakt, że mamy w sobie to poczucie istnienia Boga, jest formą argumentu. To jest pewnego rodzaju zjawisko samozapłonu, bo kiedy raz powiesz: „dobrze jest coś zainicjować bez żadnego dowodu”, to sam fakt, że można to wykonać, jest właśnie subtelnym dowodem. Wobec tego
żądanie prawdy i faktów jest rodzajem deprawacji intelektualnej, kuszeniem lub czymś, przed czym należy się strzec. W ten sposób tworzy się perpetuum mobile do oszukiwania samego siebie. C.H.: – To coś takiego jak pogląd, że to nie może zostać zademonstrowane, bo wtedy wiara nie miałaby sensu. Jeśli wszyscy widzieliby zmartwychwstanie i każdy z nas wiedział, że dzięki temu został zbawiony, to wtedy moglibyśmy żyć w niezmiennym systemie wiary, który musiałby być przestrzegany. Właściwie ci z nas, którzy w to nie wierzą, są szczęśliwi; że to nieprawda, ponieważ to byłoby straszne. Wierzący nie chcą dowodów i dzięki temu nie mają wątpliwości na ten temat. Nie ma wtedy walki z sumieniem, nie ma „mrocznych nocy dusz”. S.H.: – Pamiętam taką krytykę którejś z naszych książek, coś w rodzaju: „Cóż za bezczelną nadzieję żywią ateiści, domagając się bezwarunkowych dowodów...”. C.H.: – Mój przyjaciel z Oksfordu powiedział, że jeśli Kościół uprawomocni całun turyński, to osobiście opuści jego szeregi. Ale ja o czym innym. Nie spodziewałem się, że Matka Teresa była ateistką. Czytanie jej listów, które posiadam, jest interesujące. Pisze między innymi: „Nie mogę zdobyć się na to, aby wierzyć w cokolwiek”. Mówiła swoim spowiednikom i przełożonym: „Nie słyszę głosu. Nie czuję obecności, nawet w czasie mszy, nawet w czasie sakramentów”. Oni odpowiadają: „To dobrze, to wspaniale, cierpisz, doświadczasz ukrzyżowania. To czyni cię częścią drogi krzyżowej”. Takich argumentów nikt nie podważy, dzięki temu można bardziej
(2)
demonstrować swoją wiarę. Nie możemy żywić nadziei na dyskusje z tego rodzaju mentalnością. D.D.: – Możemy jednak robić to, co ty teraz. Można powiedzieć: spójrz na ten interesujący zestaw sztuczek, który ewoluował. Zwróć uwagę, że one się powtarzają, że są samowystarczalne, mogą być właściwie o czymkolwiek. Nie dyskutujesz z nimi, po prostu mówisz, że to nie jest przekonujący sposób myślenia. Można użyć tych samych sztuczek, żeby uzasadnić coś, co jest jawnie fałszywe. Przecież wiele z tych trików ma swój odpowiednik u szarlatanów, którzy żerują na ufności innych. Kiedy zaczynasz przejawiać pewną podejrzliwość, to ich urazisz. Taki znachor z miejsca zagra zranionego i przypomni ci, jak wspaniała jest wiara. To nic nowego – te sztuczki ewoluowały przez tysiące lat. C.H.: – Można jeszcze dodać zmyślone efekty specjalne, które należą do głównych argumentów przemawiających za tym, że religia jest kompletnie fałszywa. Wierzący powiedzą, że Einstein czuł duchową siłę we wszechświecie, kiedy powiedział: „Nie ma cudów, nie ma zmian w prawie naturalnym – i to jest cudowne”. S.H.: – Wszystkie religijne osoby podchodzą krytycznie do ludzi innych wyznań, tak samo jak my – ateiści. Odrzucają pseudocuda i roszczenia innych do absolutnej pewności. Widzą oszustwa w innych wyznaniach. Każdy chrześcijanin wie, że Koran nie może być doskonałym słowem stwórcy wszechświata, a każdy, kto sądzi inaczej, nie czytał wystarczająco dokładnie Biblii. To po prostu hermetyczna dyskusja pozbawiona samokrytyki. Tłumaczył ARIEL KOWALCZYK
18
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
POD PARAGRAFEM
Osądźcie sami Nie wiadomo, kto ma zająć się dzieckiem w środy i piątki, bo chcesz i ty, i była żona? Ofiara wypadku, który spowodowałeś, domaga się ogromnego odszkodowania? W tych i wielu innych sprawach jest sposób na porozumienie bez sądu. To mediacje. W sztuce rozwiązywania sporów ludzie nie wymyślili dotąd nic lepszego. W mediacji – inaczej niż w sądzie – nie ma przegranych, nie czeka się latami na finał, nie opłaca adwokatów. Tutaj godzi się ludzi w oparciu o ich własne poczucie sprawiedliwości, a nie sztywne przepisy prawa. Mediację ludzie znali już w czasach antycznych, ale jej postać jako „instytucji prawnej” to sprawa całkiem współczesna. Nie byłoby tak zawrotnej kariery mediacji, gdyby nie wielowiekowa niechęć ludzi do prawa i prawników. Jeśli dobrze się rozejrzeć, właściwie nie ma już dziedziny życia, która nie byłaby uregulowana kodeksami i przepisami. Porządek prawny wcisnął się w naszą codzienność, zastępując moralność, normy obyczajowe, sumienie i zwykłe ludzkie poczucie sprawiedliwości. Jakże często stosowane przepisy są od tych wartości bardzo daleko... Tymczasem w mediacji nikt nie bada dowodów, bo tak zwana „prawda procesowa” nie interesuje nikogo. Zamiast kierować się paragrafami, strony mogą postępować zgodnie z własnym dobrem. Dlatego najbardziej liczą się takie wartości jak sprawiedliwość, słuszność, rozsądek, zrozumienie, szacunek, moralność. Oczywiście w rozumieniu stron, ale przecież o to właśnie chodzi! Co więcej, w mediacji zasadą jest, że strony konfliktu najlepiej znają swoje potrzeby i dlatego same będą... ekspertami w swojej sprawie. Nikt nie może im niczego narzucić. A jeśli rozmyślą się w jakimkolwiek momencie i nie zechcą porozumienia – nie szkodzi. Każda wola zostanie uszanowana.
Usłyszeć wroga Miejsce spotkania zaproponowane zwykle przez mediatora jest bardzo zwyczajne. Pokój – wystarczy, że ma stół i krzesła. Na neutralnym terenie. Z dala od sądowych korytarzy, stresujących klimatów, atmosfery napięcia i przytłoczenia. Wszyscy mają wolę porozumienia i przychodzą tutaj dobrowolnie, więc nie ma ryzyka, że ktoś będzie robił uniki. Co ciekawe, sam mediator nie musi znać się biegle na prawie. Poza ukończonym szkoleniem najbardziej przydatne są umiejętności psychologiczne i mądrość życiowa. To czyni całą tę sytuację jeszcze bardziej
naturalną i sprzyjającą porozumieniu. Zawód mediatora w Polsce jest nadal wystarczająco kiepsko opłacany, by przyciągać do niego przede wszystkim pasjonatów tej metody. Co w sądzie także nie do pomyślenia – a w mediacjach jak najbardziej – można w każdej chwili wymienić mediatora, gdy tylko strony będą miały taką potrzebę. Pracownicy sądów zwykle służą podpowiedzią, który mediator ma duże doświadczenie, a który znajduje się na liście od miesiąca. Zasadą jest, że mediator nie popiera żadnej z osób, jest ponad sporem. Nie ocenia, nie komentuje, a nawet nie proponuje stronom własnych rozwiązań. Czuwa wyłącznie nad przebiegiem spotkania i rzeczową dyskusją o problemie. I niezależnie od tego, co zostanie powiedziane w tym gronie – obowiązuje go tajemnica. Nawet jeśli nie dojdzie do porozumienia i kiedyś ci ludzie staną jednak przed sądem. Mediator nie może być świadkiem żadnej strony, chyba że poproszą go o to obydwie. W mediacji – inaczej niż w sądzie – nie dąży się do rozstrzygnięć za wszelką cenę. Porozumienie czy jego brak – to wyłącznie wola stron. Mediator dba jednak o to, by osiągnięty kompromis nie zostawiał nikogo z poczuciem przegranej, a wynegocjowany stan zadowalał obie strony. To prawdziwy luksus, bo który sąd będzie miał takie priorytety?
Nie bój się słów Zaczynamy. Emocje wciąż jeszcze są na wodzy. Mediator przedstawia zebranym zasady tego spotkania i mówi, jaka jest jego rola. To ważne, by mieć świadomość, że nie ma równych i równiejszych. I zaufać mediatorowi, który w toku spotkania może na przykład poprosić jedną z osób o chwilę rozmowy na osobności. To metoda na studzenie emocji, a nie faworyzowanie którejś strony. Potem każdy ma możliwość przedstawienia konfliktu ze swojego punktu widzenia. Normalnie pewnie nie do pomyślenia jest, aby obie strony wsłuchały się w swoje racje w skupieniu. I żeby w ogóle miały komfort przedstawienia ich. I choć problem jest jeden, każdy pokaże go inaczej. Mediator ma ogląd
sytuacji, strony wiedzą o sobie więcej: o źródłach konfliktu, motywacji, przeżywaniu, celach... To dobry moment na pierwszy ogląd, czy mediacja ma sens. Może konflikt jest już tak silny, a oczekiwania tak rozbieżne, że pozostaje im tylko sąd? Rolą mediatora będzie teraz spokojne wypracowanie wspólnej listy problemów do rozwiązania. Według takiego spisu, strony punkt po punkcie będą potem rozmawiać i przedstawiać swoje potrzeby i interesy. Zrozumienie oczekiwań swoich, a zarazem drugiej strony, to podstawa porozumienia. Teraz trzeba znaleźć takie rozwiązania, które zadowolą wszystkich. Kompromis, współodczuwanie, zrozumienie, dobra wola... wszystko to będzie pomagać w drodze do celu. Jeśli i to się udało, pozostaje praca nad szczegółami porozumienia. Musi ono być tak sformułowane, aby nie okazało się, że działa wbrew prawu, musi być możliwe do spełnienia oraz na tyle doprecyzowane, żeby nie zrodziło konfliktów w przyszłości. Od tego jest mediator. Mediacje mogą kończyć się podpisaniem ugody mediacyjnej albo... protokołu rozbieżności. Taka lista spraw spornych służy wyłącznie stronom konfliktu. Pokazuje, gdzie tkwi problem i nazywa go, a to już jest jakiś postęp. Być może strony będą skłonne powrócić do mediacji później, może też będą umiały omówić pozostałe rozbieżności już same, bez mediatora. Ugoda mediacyjna nie zawiera jakiegokolwiek zapisu o winie – mówi wyłącznie o zawartym porozumieniu. Przedstawiona sądowi do akceptacji nabiera mocy prawnej. Wymiana myśli, argumentów i własnych opinii, która zachodzi podczas mediacji, bez udziału mediatora nie byłaby w ogóle możliwa. W stanie nienawiści, poczuciu krzywdy, przekonaniu o własnej jedynej racji, ludzie nie są w stanie rozmawiać. Skala emocji przy konfliktach przekracza ich możliwości znalezienia rozwiązania.
Mediator porządkuje ten chaos, panuje nad napięciami. Sprawia także, że czasem po raz pierwszy ludzie mają możliwość przedstawienia swojej racji i spokojnego wysłuchania pretensji drugiej strony. To rzeczywiście może zadziałać, gdy po raz pierwszy dopuści się do siebie racje przeciwnika. Wprowadza się zupełnie inną jakość niż ta z sali sądowej, gdzie wypowiedzi emocjonalne czy nie na temat kończą się zwykle reprymendą, a cały spór znajduje rozwiązanie w układzie „wygrany–przegrany”. Kolejny plus: konflikty rozstrzygane przed sądem ciągną się latami. Adwokaci, biegli, ekspertyzy, koszty procesu – opłaty mogą iść w tysiące złotych. A wyroki są właściwie nieprzewidywalne i mogą stać bardzo daleko od zwykłego poczucia sprawiedliwości. Nikt odpowiedzialny nie da nikomu gwarancji wygranej. Mediacja jest – w odróżnieniu od wyroków sądowych – przewidywalna. Umowa mediacyjna zostanie bowiem zawarta tylko wtedy, kiedy zgodzą się na nią obie strony. Sąd o taką zgodę nie pyta. Koszt mediacji nie przekroczy kilkuset złotych. Czas trwania zależy wyłącznie od woli stron. Im krócej, tym taniej. Może się okazać, że jedna wizyta u adwokata kosztować nas będzie więcej niż cała pozasądowa mediacja. Bardzo ważne, że mediacje nie zrywają więzi między ludźmi, nie pozostawiają ich we wzajemnej wrogości, a bardzo często wręcz ułatwiają ponowne nawiązanie kontaktów, kiedy strony sporu już się porozumieją. Dotyczy to przede wszystkim rodzin i sytuacji między sąsiadami. Coraz częściej zdarza się, że mediacje inicjuje sam sędzia podczas procesu sądowego. Ale i wtedy konieczna jest zgoda obu stron, ponieważ mediacja przymusowa nie istnieje. Kiedy sami szukamy mediatorów, najlepiej zapytać o nich w sądzie. Tam znajduje się ich spis do spraw karnych oraz na pewno kontakt do lokalnego stowarzyszenia, które skupia pozostałych fachowców na danym terenie. Raczej bez powodzenia przyjdzie nam
pytać o mediatorów w kancelariach adwokackich. Mediacje zakończone porozumieniem oznaczają zwykle dla mecenasów utratę „wielomiesięcznego klienta”, którego mogliby reprezentować przed sądem. Jakie konflikty można rozwiązać za pomocą mediacji? Właściwie niemal wszystkie, poza najcięższymi przestępstwami. Od spraw gospodarczych, poprzez rodzinne, aż po pracownicze i sąsiedzkie. Ogółem – cywilne, karne oraz dla nieletnich.
11 gniewnych ludzi Kiedy 10 lat temu Jolanta Chlebowska zajęła się mediacjami, była w Częstochowie pierwszym i jeszcze długo jedynym mediatorem. Dziś jest prezesem lokalnego Stowarzyszenia Mediatorów. – Z moich obserwacji wynika, że popularność mediacji rośnie – ocenia Chlebowska. – Coraz bardziej przyczynia się do tego internet, gdzie można znaleźć stronę mediatora na swoim terenie. Ludzie potem przychodzą, pytają, czasem żałują, że nie trafili tu wcześniej. Bardzo często czyjaś opowieść o mediacji zakończonej ugodą przekazywana jest w gronie znajomych i tak dowiadują się o nas kolejne osoby. Właśnie ma za sobą trudną mediację. Przy stole rozmów spotkało się czterech oskarżonych i siedmiu pokrzywdzonych. Młodzi, niekarani dotąd ludzie, wygłupiając się, zniszczyli zaparkowane na ulicy samochody. Sytuacja podczas mediacji była już mocno kryzysowa: jeden z oskarżonych, oburzony wysokimi żądaniami finansowymi właściciela auta, chciał wyjść z sali. Ale udało się. Po dwóch godzinach doszli do porozumienia. Gdyby nie mediacje – cała jedenastka spotkałaby się w sądzie w długim procesie z adwokatami, świadkami, dowodami... – To wielka satysfakcja widzieć, jak ludzie osiągają porozumienie – mówi Jolanta Chlebowska. – Najlepsza alternatywa dla drogi sądowej. W tej mediacji aż 11 osób potrafiło zgodzić się na jedno rozwiązanie, które każdy zaakceptował. I, co równie ważne, nikt nie narzucał im w tym porozumieniu swoich ocen ani woli. BARBARA CHYBALSKA
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
LISTY „Wolny” wybór Dzięki sondażom przedwyborczym naród został odpowiednio ukierunkowany. TVP wyeliminowała ośmiu kandydatów i wybrała narodowi dwóch z tej samej prawicy kościelnej do przegłosowania. Nie chodzi o to, kto jest najlepszy jako kandydat na prezydenta, tylko o to, kto jest najlepszy w sondażach. Jak jest dwóch na szczycie sondażowym, to jeden może być głuchy, a drugi ślepy, ale naród i tak ma spośród tych dwóch wybrać najlepszego. Bo demokracja w Polsce to są wolne wybory narzuconych odgórnie kandydatów. A gdyby na czele sondaży był tylko jeden kandydat? Czym by wtedy różniły się wybory w „wolnej” Polsce od wyborów w PRL? Czym w Polsce jest demokracja? Warto o to zapytać nie tylko „ekspertów” z TVP Info, lecz również tych, którzy szukają w koszach na śmieci środków do przetrwania. Olechowski chce być prezydentem, bo chce mieć pieniądze. J. Korwin-Mikke nie chce za kogoś płacić na służbę zdrowia. Chce sam płacić za siebie i też mieć pieniądze. Ciekawe podejście do programu i do państwa. Z kolei Komorowski udaje Piotra Skargę i mówi coś językiem pseudopoezji o Polsce jako statku, który płynie do dobrobytu. Do wolności już ten statek dopłynął, tylko że nie zabrał na pokład kilku milionów bezrobotnych, 3 milionów niedożywionych dzieci i kilkuset tysięcy bezdomnych. Bardzo ciekawe jako wizja państwa. Najbardziej konkretny był moim zdaniem i ku mojemu zasmuceniu J. Kaczyński. „Ku mojemu zasmuceniu”, bo jak wygra, to znowu pojawią się w Polsce Ziobry, Kamińscy, CBA, IPN-y, podsłuchy, kamery, prokuratorzy, kajdanki, mafie węglowe i organizowanie korupcji w celu jej zwalczania. Zapanuje atmosfera szczucia, gdy Kaczyński zacznie naprawiać Polskę drogą lustracji, dekomunizacji, ewangelizacji, klerykalizacji i frustracji. Piszę ten list w sobotę. Chcę głosować na kogoś z głową, a każą mi głosować na najlepszego w sondażach. Oczywiście, nie muszę ulegać sugestii. Ja nie. Ale nie miliony tych, którzy nie potrafią się oprzeć PiS-owskiej telewizji? tewu
że my w większości lubimy spiskowe teorie i rozwalanie wszystkiego co się da. Martwi mnie jednak co innego. Zupełny brak lewicy. Ci panowie, którzy uważają, iż reprezentują lewicowy elektorat, od dawna wiedzą, że tak nie jest. Ich wysiłki mają na celu zapewnienie sobie i swoim kolegom wygodnej egzystencji. Szary człowiek w ogóle ich nie obchodzi. Ludzie głosują na nich z rozpaczy. Wystarczyło ciasteczko od PiS-u i już nie czują się „łajdakami
SZKIEŁKO I OKO a mianowicie, że w TVP pracują sadyści, którzy z tego faktu czerpią satysfakcję. Czy urząd zwany IPN – podobno poszukujący prawdy i tylko prawdy – może przy okazji wyjaśni, co się stało z przeszło 70 tysiącami młodych żołnierzy radzieckich, którzy po wojnie zwanej „cudem nad Wisłą” nie wrócili do rodzinnego kraju? Co się z nimi stało? Dostali się do naszej niewoli i co dalej? Może te dwie sprawy mają ze sobą jakiś związek?
i socjalizmu (z uwzględnieniem możliwości trzeciej – komunizmu). Przedmiot ten jasno definiował każdy z trzech rodzajów ustroju. Czyżby dziś w programie studiów zabrakło tego przedmiotu? Będę wdzięczna, jeśli zarząd TVP zwróci swoim pracownikom uwagę na tę kwestię i nie pozwoli, by nadal się kompromitowali. Jeszcze jeden problem leży mi na sercu: coraz częściej TVP donosi o aktach przemocy, o gwałtach i zbrodniach dokonywanych przez młodocianych przestępców. Napady na policjantów budzą grozę. Te wstrząsające wieści wiążę z filmami kryminalnymi, sensacyjnymi, które w nadmiarze emituje TVP. Młodzież je ogląda, a one pobudzają wyobraźnię. Telewizja może mieć pozytywny wpływ na psychikę młodego człowieka (i o to chodzi), ale może też pobudzać najciemniejsze strony tej psychiki.
19
Rozumiem, że w naszym obecnym ustroju liczy się przede wszystkim pieniądz, dochodowość, a w TVP szczególnie, ale czy młodzież musi za to płacić bezpowrotną utratą najcenniejszych duchowych wartości? Moje pokolenie odchodzi – zostaną młodzi. Oni będą rządzić Polską. Jacy to będą ludzie? Wolę nie myśleć. Czy kierownictwu TVP jest obojętne, w jakiej ojczyźnie będą żyć ich dzieci i wnuki? I według jakich reguł? Poddaję to Kierownictwu TVP pod rozwagę, licząc na to, że Kierownictwo ma światły umysł, zdrową wyobraźnię i polskie serce – a zatem wyciągnie właściwe wnioski z moich argumentów, za co z góry dziękuję. Ludzi podzielających moje poglądy jest sporo. Stała Czytelniczka
Podziękowanie
z ustroju dla łajdaków”. Kwaśniewski wręcz uważa, że Kaczyński to bardzo zdolny polityk. No tak! Notoryczny kłamca i hipokryta Kaczyński znajduje uznanie u kogoś, kto własne przewracanie się i bredzenie na potężnym kacu nazywa „przypadłością goleniową” lub „chorobą filipińską”. Tak naprawdę to nie ma znaczenia, kto zostanie prezydentem. Dwaj główni kandydaci właściwie niczym się nie różnią. Ciekawe, ile jeszcze lat musi upłynąć, aby doszło do świadomości społeczeństwa, że Kaczyński to nie żaden strateg, tylko zwykły nieudacznik i cwaniak. On odreagowuje dziecięcy kompleks wykluczenia z podwórka. Wydaje mi się, że nastąpi to wtedy, kiedy powstanie partia lewicowa, bo na razie jej nie ma. Najnowsza „gwiazda” tzw. lewicy – Arłukowicz – uważa postulaty nawołujące do równości Kościoła katolickiego wobec prawa za walkę z Kościołem. Taka to lewica. Marek Ofiarski
Cwaniak ma szansę
Pytania niepokorne
W Polsce chyba zawsze tak było, że oszuści, bezczelni cynicy i destruktorzy mieli największe szanse wpływania na losy kraju. Można się zastanawiać jak to się dzieje, że notoryczny kłamca, człowiek, który nie ma żadnych zdolności twórczych, hipokryta lekceważący prawo może mieć dobry wynik w wyborach na prezydenta. Chyba tylko dlatego,
Kieruję je do najwyższych władz Telewizji Polskiej. Jak długo jeszcze Telewizja Polska zamierza powracać do sprawy Katynia? To już prawie obsesja. Był dramat – to fakt. Dlaczego do niego wracamy i nie pozwalamy rodzinom ofiar zagoić ran, wciąż je rozdrapując, i to po tylu latach? Nie podejrzewam najgorszego,
Nie wyjaśnimy już tego, bo mógłby upaść wielowiekowy mit o Polsce jako kraju niewinnych aniołów wybranym przez Boga. W rzeczywistości z tą naszą wiarą i niewinnością bywa różnie. Wiara na ogół jest powierzchowna i płytka. Stać nas na zrywy, wzruszające gesty, lecz nie potrafimy sprostać fundamentalnej zasadzie chrześcijańskiej miłości bliźniego. Nie potrafimy wybaczać. Potwierdzeniem moich słów jest wciąż obsesyjny stosunek Polaków do Rosji. Nie jest to normalne i zaczyna budzić politowanie. Czy się komuś podoba, czy nie – fakty same wskazują na to, że nie byłoby 9 maja 1945 roku bez zwycięstwa ZSRR i polskiego w nim udziału. Twierdzenie dziś, że wyzwolenie było „nową niewolą”, to objaw chorej polityki naszego kraju wobec wschodniego sąsiada. Gdyby nie zwycięstwo ZSRR w roku 1945 – nie byłoby ani Polski, ani nas, Polaków. Niemcy szybko i skutecznie zadbaliby o to. Kto dziś realnie myśli o tych oczywistych faktach? Dlaczego więc w chrześcijańskich rzekomo sercach Polaków tyle niechęci i nienawiści do Rosji? Mała dygresja. W Rosji, ani tym bardziej w Polsce – nigdy nie było komunizmu, jak ochoczo twierdzą pracownicy TVP. Był jedynie socjalizm. Może przydałoby się pogłębić wiedzę pracowników TVP, podwładnych Panów Prezesów, na temat obydwu ustrojów? Kiedyś poloniści zdawali na studiach przedmiot zwany ekonomią kapitalizmu
Tak niewiele potrzeba, by czuć się szczęśliwym. Z dłonią opartą na głowie wiernego psa słyszeć śpiew ptaków, spoglądać na pasące się zwierzęta, czuć zapach ziemi i jej płodów. Jest wielu proroków, którzy kalają dłonie w brudach tego świata, przekonani, że woda zmyje z nich krew i cierpienie zadawane innym. Nie sieją ziarna, by nakarmić głodnych, lecz depczą tych słabych, tych małych, tych bezbronnych. Są ślepi na krzywdę innych, głusi na prośby o pomoc, ich usta nie mówią: „Pomóż, bracie, swoim braciom – tym mniejszym i tym większym”. Słyszą brzęk mamony, widzą ją, zagarniętą pod swym wielkim przepastnym brzuchem. Mówią: za mało, dajcie mi jeszcze, jeszcze... Nie powiedzą nikomu, że ich dobrobyt powstał z ciemności, w której zamknięty jest krzyk rozpaczy.
Dziękujemy Wam, Redaktorzy „Faktów i Mitów”, za to, że: Otwieracie ludziom oczy, by zobaczyli prawdę; Mówicie o tym, co dobre i złe, o tym, co ważne; Odtykacie ludziom uszy, by wreszcie usłyszeli. My, jeszcze słabi, mali i bezbronni opiekunowie zwierząt, dziękujemy, że opowiedzieliście o Tarze – schronisku dla koni. O miejscu, w którym istnieje dom dla pokrzywdzonych zwierząt, gdzie toczy się walka o przetrwanie. Po trzykroć dziękujemy! Także wspaniałym Czytelnikom „FiM” za ich dobre serduszka. Scarlett i Piotr, Fundacja Tara PS Tak niewiele potrzeba, by dać szczęście innym. Położyć dłoń na głowie wiernego psa, usłyszeć śpiew ptaków, zobaczyć słońce. KONIEC
Historia PRL-u Informujemy, że z powodu choroby autora zawieszamy na kilka tygodni publikację cyklu „Historia PRL-u”. Redakcja
20
KORZENIE POLSKI (63)
Wzgórze Lecha Wzgórze Lecha w Gnieźnie było pradawnym miejscem mocy. W katedrze gnieźnieńskiej koronowani byli pierwsi królowie polscy. Wzgórze Lecha (bądź Góra Lecha), na którym stoi katedra gnieźnieńska, było miejscem kultu dawnych Słowian. Wzgórze to jest zarazem najstarszą częścią Gniezna i jego najwyższym wzniesieniem (powyżej 120 m). Od południa, zachodu i północy wzgórze otaczały jeziora, mokradła i lasy. Jedyna sucha droga prowadziła od wschodu. Wzgórze, na którym stanął z czasem gród obronny, położone było bardzo dogodnie pod względem strategicznym. Jeziora Jelonek, Święte, Winiarskie i Bielidło tworzyły przed wiekami zbiornik wodny, okalający przyszłe miasto niemal całkowicie. Potem jeziora te zaczęły wysychać – zanikały lub tworzyły bagna. Wzdłuż północnych i wschodnich stoków płynął jeszcze strumień, który rozszerzał się i tworzył stawy. Na terenie dzisiejszego Gniezna badacze odkryli najstarsze ślady osadnictwa, sięgające okresu paleolitu. Zrazu ludność osiadła na płaskim terenie w sąsiedztwie jeziora Jelonek, a wzgórze pełniło jedynie funkcję kultową. Tereny te Słowianie opanowali w wiekach VI i VII. Na koniec VIII w. datowane jest powstanie na Wzgórzu Lecha grodowego
D
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
OKIEM SCEPTYKA
zespołu plemienia Polan; był to gród książęcy z podgrodziem (była tam m.in. łaźnia parowa, typowe urządzenie Słowian), które otoczono wałem drewniano-ziemnym o konstrukcji przekładkowo-hakowej. Wał miał u podstawy 20 m szerokości, a wysoki był na 10–12 m. Poza wałem znajdował się teren dzisiejszej katedry. Gród miał kształt prostokąta o wymiarach 110 na 75 m i był budowlą zaplanowaną we wszystkich szczegółach. W zespole budynków drewnianych dominowała oczywiście siedziba książęca. Domy były jednoizbowe, budowane na zrąb z okrąglaków, często z drewnianą podłogą. Na terenie grodu istniało zapewne miejsce kultu religijnego, którego patronem był sam książę. Nie wiadomo jednak, jak ono wyglądało. Według „Kroniki” Jana Długosza, była to niegdyś świątynia o wielkim znaczeniu, do której pielgrzymowano ze wszystkich stron. Jak podaje kronikarz, była poświęcona bóstwu zwanemu Nyją – opiekunowi świata podziemnego (Nawia). Badacze sądzą jednak, że Gniezno i okolice stanowiły ośrodek kultu boga Welesa (Wołosa). To on był w mitologii słowiańskiej bogiem dusz zmarłych i bogiem
oświadczenia osób, które prze żyły śmierć kliniczną, są cza sem wykorzystywane jako oręż w obronie religijnego światopoglądu. Bo czy nie jest tak, że żyją między na mi ludzie, którzy widzieli Chrystusa, s w o i c h z m a r ł y c h k r e w n y c h i niebiań ską światłość? Przed 40 laty prawdziwą furorę na świecie zrobiła książka doktora Raymonda Moody’ego pt. „Życie po życiu”. Książeczka opowiada o przeżyciach ludzi, którzy doświadczyli śmierci klinicznej i podczas tego przeżycia przebywali rzekomo poza ciałem, przechodzili przez tunel, doświadczali wielkiego spokoju, rozmawiali ze zmarłymi oraz „istotami duchowymi”. Czyż te powtarzające się doznania i wizje nie są dowodem na istnienie nieśmiertelnej duszy oraz religijnego, nadprzyrodzonego świata? Sam pamiętam, że lektura tej odbitej na powielaczu broszury, zakupionej na jakimś stoisku pod Jasną Górą, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, gdy byłem nastolatkiem. Byłem wówczas mocno zagubiony, rozdarty pomiędzy moją religijną rodziną a sceptycznymi lekturami i laicką, PRL-owską szkołą. Ta książka wzmocniła wówczas moją nadwątloną wiarę i przygotowała grunt pod solidne chrześcijańskie nawrócenie, które miało miejsce nieco później.
śmierci, a także opiekunem magii, klątwy i natchnienia wieszczego. Oprócz zarządzania tymi sferami, patronował także hodowli bydła i zajęciom gospodarskim – zapewne dlatego na gnieźnieńskim wzgórzu i w pobliżu spotkano wiele czaszek zwierzęcych. Odnaleziono także figurkę rogatego bóstwa. Zniszczenie świątyni datuje się metodą badań dendrologicznych na lata 40. X w. Przy wznoszeniu wałów złożono pod nimi ofiarę zakładzinową – podobnie jak pod fundamentami różnych budowli. Takie ofiary pojawiają się już w neolicie polskim i przetrwały aż do XIX w. w fundamentach budowli, wałów grodów czy ulic miast, pod którymi zakopywano pokarmy, naczynia i inne dobra, ofiarowywano zwierzęta, a czasami również dzieci (szczątki dzieci w fundamentach budowli w Polsce należą jednak do rzadkości). W przypadku grodu gnieźnieńskiego ofiarą zakładzinową był tur. Zręby dawnego kultu słowiańskiego odkryto również pod katedrą gnieźnieńską.
Na łamach „FiM” cytowaliśmy kiedyś profesora Zbigniewa Religę, zmarłego niedawno kardiochirurga i ateistę, który sceptycznie odnosił się do tego typu przeżyć. To znaczy nie twierdził, że relacje są sfałszowane, albo że pacjenci kłamią. Przeciwnie, sądził, że zapewne słyszeli oni głosy i widzieli obrazy, ale były one sprokurowane przez ich własny, zamierający mózg. Stąd podobieństwo tych przeżyć, zwłaszcza motyw
Pierwszy kościół zbudowano w Gnieźnie po 966 r., a drugi – na podgrodziu – powstawał od 1000 roku. Była to katedra, przebudowana na początku XI w. Pod jej fundamentami natrafiono na czworoboczne palenisko kultowe, użytkowane przez długi czas. Tu płonął święty ogień, gdyż wszyscy Słowianie byli czcicielami ognia, związanego z kultem słońca – Swaroga. Z ogniem łączono także Welesa. Drugie palenisko odnaleziono w zachodniej części wzgórza. Także ono miało kształt czworoboku, środek zaś wypełniono warstwami kamieni oraz skorup ceramicznych osadzonych w glinie. Żeby sprawować kult właściwie, potrzebne były najprawdopodobniej dwa paleniska – zapewne po to, by wskazać drogę duszom zmarłych. Gniezno, podobnie jak Rzym, zbudowano na siedmiu wzniesieniach – Lecha, św. Wawrzyńca, św. Michała, św. Piotra,
nadzwyczajnej aktywności. W czasie procesu trwającego od 30 sekund do 3 minut przez mózg przechodziły wielkie fale energii, powodujące zdumiewające ożywienie. Jak naukowcy tłumaczą przyczyny pojawienia się tej wielkiej dawki życia, niezwykłej jak na sytuację, w której życie właściwie uchodzi z człowieka? Według doktora Chawli w momencie, w którym do mózgu dociera mniej tlenu, komórki nerwowe bronią się
Panieńskim, Krzyżackim i Żnińskim. Według legendy zamieszczonej w „Kronice Wielkopolskiej”, Gniezno założył Lech, mityczny twórca Polski. Przedzierając się przez puszcze wraz ze swoimi braćmi Rusem i Czechem, ujrzał wzgórze, na którym na starym dębie siedział w gnieździe orzeł. Był to dla Lecha znak do założenia w tym miejscu pierwszej stolicy Słowiańszczyzny. A oto jego słowa: „Tego orła białego przyjmuję za godło ludu swego, a wokół dębu zbuduję gród swój i od orlego gniazda Gnieznem go nazwę”. Być może jednak „Gniezno” pochodzi od nazwy dawnego jeziora „Gniezdna”, które przed tysiącem lat okalało gród gnieźnieński. O jego istnieniu świadczą m.in. charakterystyczne cechy topografii Gniezna. Miasto to odgrywało pierwszorzędną rolę we wczesnych dziejach państwa polskiego. Było stolicą Polski i pełniło tę rolę do 1038 r., kiedy to Gniezno i Poznań najechał i zniszczył książę czeski Brzetysław I. Za rządów Kazimierza Odnowiciela stolicę przeniesiono do Krakowa. W katedrze na Wzgórzu Lecha, dawnym miejscu kultu pogańskiego, koronowali się królowie polscy aż do XIII w. Na podstawie dokumentu zwanego Dagome iudex wiadomo, że ok. 990 r. państwo polskie nosiło nazwę Państwa Gnieźnieńskiego (Civitas Schinesghe) i obejmowało Wielkopolskę oraz Polskę centralną. Pozostałe tereny podbite przez Mieszka I zostały określone jako „pertynencje” (przyległości) Państwa Gnieźnieńskiego. Były to: Mazowsze, Pomorze, Śląsk i Małopolska. ARTUR CECUŁA
według modelu przyczynowo-skutkowego, to dlaczego ta prawidłowość miałaby nie dotyczyć śmierci? Jeżeli nasze wizje senne mają swoje źródło w materiale zgromadzonym w mózgu, to dlaczego nie miałoby to dotyczyć wizji przedśmiertnych i wszelkich innych „objawień”? Nauka sprawia, że pole manewru religii jest coraz węższe. Zdaje się, że powoli zamyka się właśnie kolejne poletko uprawiane dotąd przez kler – tajemnica śmierci.
ŻYCIE PO RELIGII
Złudzenie nieśmiertelności silnej światłości. Tego rodzaju doznania miały być, jego zdaniem, zjawiskiem zupełnie fizjologicznym. Właśnie opublikowano badania, które wydają się potwierdzać tezy głoszone przez profesora Religę. Otóż w Centrum Medycznym George Washington University w USA prowadzono badania nad umierającymi osobami. Doktor Lakhmir Chawla obserwował osoby, które konały z podłączonymi do głowy encefalografami. U wszystkich jego pacjentów następował podobny proces: kiedy nadchodziła agonia, mózg nagle doznawał
i zaczynają wysyłać silne impulsy elektryczne. Najpierw mają one charakter impulsów pojedynczych, a potem przechodzą w całe fale aktywności. Zdaniem naukowca, nie może być mowy o przypadku lub zbiegu okoliczności, bo to samo zjawisko udokumentował u stu pacjentów. To właśnie wtedy pacjenci słyszą głosy i mają wizje. Co ciekawe, to, czego doświadczają umierający, ma związek z tym, w co wierzyli za życia. Więc jedni widzą Jezusa, a inni Buddę. Mnie odkrycia doktora Chawli nie dziwią. Skoro życie ludzkie przebiega ściśle
Jest to kolejny dowód na to, że religia to naprawdę mało użyteczna część współczesnej kultury. Żeruje na ludzkiej niewiedzy, na lękach, pseudotajemnicach i wątpliwościach. Tam, gdzie pojawia się ugruntowana wiedza, tam powoli gaśnie potrzeba wiary. Religia dla lepszego rozumienia świata jest potrzebna jak dodatkowe kółeczka przy dziecięcym rowerku. Są one tylko podpórką w momencie bezradności i słabości. Gdy nabywa się umiejętności jazdy na rowerze, kółeczka odrzuca się na bok i jedzie się dalej, już bez podpórek. MAREK KRAK
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r. Maria Skłodowska-Curie była jedną z największych kobiet naukowców w historii i najbardziej znaną Polką na świecie. Jej powołaniem była bezinteresowna praca badawcza i społeczna. A także ateizm.
pozytywizm. Polski nurt pozytywizmu, podobnie jak ten zainicjowany przez Augusta Comte’a, wielbił empiryzm i odrzucał wiarę w pierwiastek nadprzyrodzony. Jeden z uczniów Skłodowskiej napisał: „Maria Skłodowska wychowana była w atmosferze pozytywizmu, który po powstaniu styczniowym zapanował wśród mieszczaństwa polskiego (...). Kształtujący się w tych warunkach światopogląd Marii Skłodowskiej stanowił
PRZEMILCZANA HISTORIA trzeba było wykonywać na podwórzu. A chodziło nie o pojedyncze reakcje, lecz o przetwarzanie całych ton rudy. Praca była ponad siły, a jednak później uczona wspominała to tak: „(...) właśnie w tej nędznej szopie spędziliśmy najlepsze i najszczęśliwsze dni tego życia, wyłącznie poświęconego pracy (...). Całe dnie spędzaliśmy w laboratorium (...). Żyliśmy jedną tylko myślą, jak we śnie”.
w 1911 r. po raz drugi otrzymała Nagrodę Nobla – tym razem w dziedzinie chemii. Polska uczona stała się jednak ofiarą napaści klerykałów francuskich. Powodem były jej starania o wstąpienie do Akademii Francuskiej, która w swej 215-letniej historii nigdy nie przyjęła kobiety. Kontrkandydatem Skłodowskiej-Curie był francuski naukowiec i jednocześnie gorliwy katolik. Doszło
Maria godna czci „Jedyna, której nie zepsuła sława” – tak mawiał Albert Einstein o innym geniuszu swojej epoki – Marii Skłodowskiej-Curie. W słowach tych nie ma przesady. Maria Skłodowska-Curie, dwukrotna laureatka Nagrody Nobla i założycielka Instytutu Radowego, który stał się kuźnią noblistów (wyszło z niego jeszcze czterech laureatów Nagrody Nobla, w tym córka Irena i zięć Fryderyk Joliot-Curie), wykazywała również najpiękniejsze cechy charakteru: niezwykłe samozaparcie w służbie nauki przy całkowitej osobistej bezinteresowności i prostocie. Jej życie wypełniła bezkompromisowa praca dla dobra ludzkości. Były jednak i inne, nieprzychylne, opinie na jej temat. Prawica francuska rozbudzała niechęć do polskiej uczonej, widząc w niej bezbożną intelektualistkę i wyemancypowaną cudzoziemkę. Maria Salomea Skłodowska urodziła się w 1867 r. w Warszawie jako najmłodsza z pięciorga rodzeństwa. Ojciec był nauczycielem matematyki i fizyki w szkołach średnich, matka – również pedagog – kierowała jedną z najlepszych pensji w Warszawie. W domu państwa Skłodowskich – w środowisku inteligenckim i zawsze związanym z nauczaniem dzieci i młodzieży – istniały doskonałe warunki dla rozwoju przyszłej uczonej. Maria miała trzy przymioty charakteryzujące umysły wybitne: świetną pamięć, zdolność koncentracji i głód wiedzy. Wychowywana była w wierze katolickiej, albowiem matka była bardzo religijna – w przeciwieństwie do ojca sceptyka. Wiarę odebrała przyszłej uczonej seria nieszczęść rodzinnych. Na tyfus zmarła jej siostra, a na suchoty matka. Z poczucia krzywdy i opuszczenia w duszy 11-letniej dziewczyny zrodził się bunt przeciwko Bogu. Mając lat 17, Maria Skłodowska świadomie odrzuciła religię, wybierając racjonalizm. Jej racjonalistyczny światopogląd i przekonania socjalistyczne ukształtowały w znacznej mierze tajne studia, zwane latającym uniwersytetem. Była to instytucja konspiracyjna, która skupiała młodzież przepojoną patriotyzmem i potajemnie uprawiającą
szczególnie żyzną glebę dla kiełkującego w umyśle przyszłej uczonej żywiołowego materializmu. Zdrowy, materialistyczny stosunek do przyrody stał się dla Marii Skłodowskiej-Curie drogowskazem na całe życie (...). Teoria i doświadczenie stanowiły zawsze dla Marii Curie dwa nierozłączne ogniwa pracy badawczej (...). Nie wątpiła ani przez chwilę w obiektywny charakter obserwowanych zjawisk przyrodniczych i przyszłość nauki widziała przede wszystkim w zdobywaniu przez człowieka coraz potężniejszych narzędzi w celu podporządkowania sobie sił natury i wykorzystania ich dla dobra ludzkości”. Mając 24 lata, wyjechała do Paryża. Po dwóch latach uzyskała na uniwersytecie paryskim licencjat z fizyki z pierwszą lokatą, a 2 lata później licencjat nauk matematycznych – z drugą lokatą. Zaszły też poważne zmiany w jej życiu osobistym. Poznała fizyka, Piotra Curie, z którym w 1895 r. w ratuszu w Sceaux wzięła ślub. Był to ślub cywilny, albowiem obydwoje byli niewierzący. Uroczystość była bardzo skromna – nie było nawet obrączek. Następnego dnia wyruszyli do Bretanii, by wypróbować prezent ślubny – parę rowerów. Maria urodziła dwoje dzieci – Irenę i Ewę. Dziewczynki nie zostały ochrzczone i nie były wychowywane religijnie, a przy tym małżeństwo Curie stanowiło wzór harmonijnej rodziny. Oboje małżonkowie byli wielkimi badaczami promieniotwórczości. W ramach studiów doktoranckich Maria Skłodowska-Curie zajęła się badaniem, dlaczego radioaktywność rudy uranowej jest znacznie wyższa, niż wynikałoby to z udziału w niej czystego uranu. Rozpoczęła żmudną pracę rozdzielania rudy uranowej na pojedyncze związki chemiczne i poszukiwanie związku powodującego jej wysoką radioaktywność. W ciągu zaledwie kilku lat dwoje młodych uczonych utorowało nauce i technice nowy, nieznany dotąd szlak. Żmudne operacje chemiczne odbywały się w szczególnie niesprzyjających warunkach. Najpierw mieli do dyspozycji zwykły magazyn, a potem prostą szopę. Większość doświadczeń
Badania doprowadziły do odkrycia w 1898 r. nowych pierwiastków promieniotwórczych – polonu i radu, za co małżonkowie Curie otrzymali w 1903 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Obce im było dążenie do osobistych korzyści, dlatego nie opatentowali opracowanych przez siebie metod otrzymywania i oczyszczania preparatów promieniotwórczych. Przyjęli postawę jak najbardziej bezinteresowną. Wyniki badań, łącznie z dokładnymi opisami procesów fabrykacji, ogłaszali drukiem, udzielając szczegółowych informacji technicznych każdemu, kto sobie tylko zażyczył. „Rad jest pierwiastkiem chemicznym, własnością wszystkich ludzi” – mówili. Po tragicznej śmierci męża w 1906 roku Maria Skłodowska-Curie kontynuowała niezmordowanie działalność badawczą. Wykładała na Sorbonie i była pierwszą kobietą, która uzyskała we Francji tak wysokie stanowisko w szkolnictwie wyższym. Dwa lata później została profesorem zwyczajnym Sorbony i otrzymała katedrę. W 1909 r. dokonała chemicznej identyfikacji radu, za co
do pożałowania godnej argumentacji. W gwałtownej walce wyborczej, kierująca się seksizmem i ksenofobią prawicowa prasa wołała, że kobiety nie mogą zasiadać w Akademii, zakwestionowała dorobek naukowy Marii Skłodowskiej-Curie i wytknęła jej rzekome żydowskie pochodzenie. Jej kandydaturę uznano za feministyczną, ekscentryczną, a nawet związaną z „wpływowymi Żydami i protestanckimi wyroczniami”. Jednocześnie podkreślano zasługi katolickiego kandydata, którego wynalazek stanowić miał „najpiękniejsze odkrycie naszej ery”. Wyniki głosowania różniły się kilkoma głosami. Członkowie Akademii wybrali katolickiego kandydata, zaś prawicowa prasa ogłosiła triumfalnie, że Akademia „nie ugięła się pod naciskiem koterii judeo-hugenockiej i po raz kolejny dowiodła, że jest godna swej ojczyzny”. W czasie I wojny światowej Skłodowska-Curie objęła szefostwo wojskowej komórki medycznej, zajmującej się organizowaniem polowych stacji rentgenowskich. Utworzyła kolumnę samochodów z przewoźną
21
aparaturą. Wyposażone przez nią w stałą aparaturę rentgenowską szpitale oraz samochody-ambulatoria zbadały ok. 3 milionów rannych. Prowadziła też szkolenia personelu dla służby rentgenologicznej, a swoje zasoby, m.in. pochodzące z obu Nagród Nobla, przekazała na pożyczki wojenne, praktycznie je tracąc. „Nie mogąc służyć nieszczęsnej mej ojczyźnie, skąpanej we krwi po przeszło stu latach cierpień – napisała w jednym z listów – postanowiłam oddać wszystkie siły mojej ojczyźnie przybranej”. Swą niezwykle użyteczną pracą zyskała wielki szacunek w społeczeństwie francuskim. Po wojnie nadal prowadziła prace badawcze i działała na polu społecznym. Odznaczenia, honory i doktoraty honoris causa sypały się na nią tuzinami. Utworzyła nową dziedzinę nauk medycznych – curieterapię, czyli metodę leczenia chorób nowotworowych za pomocą promieniowania gamma, a poprzez Fundację im. Curie pomagała zakładać medyczne instytuty leczenia raka. Jeden z takich instytutów powstał w 1932 r. w Warszawie. Jest to obecne Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Skłodowska-Curie ofiarowała nowej placówce gram radu, który był podstawą rozpoczęcia działalności instytutu. Pamięć o Polsce nigdy nie opuszczała wielkiej uczonej. Placówkę tę, jak również uruchomioną w 1913 r. Pracownię Radiologiczną przy Towarzystwie Naukowym Warszawskim, otaczała do końca swoich dni troskliwą opieką. Zapoczątkowała w naszym kraju fizykę jądrową. Zachorowała na anemię złośliwą. Wystąpiła ona wskutek napromieniowania przez substancje radioaktywne (jeszcze wiele dziesięcioleci po śmierci Marii i Piotra Curie nawet ich notatki były radioaktywne!). Polska uczona zmarła w wieku 67 lat. Do końca wzbudzała podziw. Jedna z dziennikarek amerykańskich tak o niej napisała: „Otworzyły się drzwi i ujrzałam bladą, nieśmiałą kobietę o twarzy tak smutnej, jakiej jeszcze nie widziałam (...). W tym cudownym obliczu, cierpliwym i łagodnym, malował się wyraz oderwania od świata, właściwy ludziom całkowicie poświęcającym się nauce. Poczułam się nagle intruzem i stałam się jeszcze bardziej nieśmiała niż pani Curie (...). Nie umiałam zadać ani jednego pytania tej bezbronnej, w czarną bawełnę ubranej kobiecie”. Nazwisko Curie zapisało się po wsze czasy w historii ludzkości, w historii nauki: fizyki, chemii, biologii, medycyny. Opracowanie zjawiska promieniotwórczości otworzyło niezmierzone perspektywy przed nauką i techniką, przed całą współczesną cywilizacją. Jego konsekwencją było wyzwolenie energii jądrowej na praktyczną skalę i zapoczątkowanie epoki energii jądrowej. Promieniowanie wykorzystywane w medycynie ratuje chorych na raka. ARTUR CECUŁA
22
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
OKIEM BIBLISTY
HISTORIA SOBORÓW I DOGMATÓW (29)
Przeciwnicy reformacji Kościół hierarchiczny – instytucja ukształtowana przez formację konstantyńską – zawsze szukał własnej chwały i władzy (czyni to nadal), aby wznieść się ponad możnych tego świata. Dlatego też był przeciwny wszelkim reformom, które sprzyjałyby wolności sumienia i wyznania. W okresie reformacji największymi przeciwnikami wszelkich reform (w duchu ewangelicznym), a nawet zwołaniu soboru, byli sami papieże. Wyjątkiem był Holender Hadrian Florenszon, który jako papież Hadrian VI (1522–1523) z odrazą patrzył na przepych kurii i rozwiązłość kleru. Widząc watykańskie komnaty pełne pogańskich bożków, wzdychał: „To siedziba godna spadkbierców Konstantyna, nie zaś następcy Piotrowego”. Od samego początku swego pontyfikatu poważnie traktował on swoją misję, „dążąc do uzdrowienia finansów, naprawy obyczajów Kurii, pozbycia się wszystkich żerujących na dworze papieskim pasożytów (...). Hadrian był chyba jedynym w Watykanie człowiekiem, który myślał o reformie. Nikt z jego otoczenia jej nie pożądał” (Jean Mathieu-Rosay, „Prawdziwe dzieje papieży”, s. 311). Był do tego stopnia przejęty rozdarciem Kościoła zachodniego, że w jednym ze swoich pism odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarczył poprzednie pontyfikaty oraz zepsutych kardynałów, którzy głównie zajmowali się sprzedażą urzędów i dyspens. Z tego też powodu hierarchowie gotowi byli uczynić wszystko, aby uprzykrzyć mu życie. „Ironia kardynałów, ciągłe prowokacje, brak zrozumienia ze strony ludu, niemożność uzdrowienia Kościoła wyczerpały jego siły. Umierał otoczony przez kardynałów, którzy – zamiast udzielić mu wsparcia duchowego – pragnęli jedynie dowiedzieć się, ile zostawia pieniędzy i gdzie je zdeponował. 14 września 1523 roku Hadrian zamknął oczy, uwalniając się wreszcie z piekła, jakie zgotowała mu watykańska Kuria. Hiszpanie i Flamandowie oskarżali Rzymian o otrucie papieża” (tamże, s. 311). Po śmierci tego zbyt bogobojnego papieża przekupieni kardynałowie wybrali na papieża Giulia Medici. Niestety, nowy papież, znany jako Klemens VII (1523–1534), był zbyt chwiejny i nierozważny i już wkrótce z udziałem Wenecji, Mediolanu i Francji zawiązał polityczno-militarną „świętą ligę” przeciw Karolowi V – królowi Hiszpanii i cesarzowi Niemiec. Krok ten był tym bardziej niezrozumiały, że Karol V jak mało który władca oddany był Kościołowi rzymskiemu.
Jemu też naprawdę zależało na zwołaniu soboru powszechnego, o co apelował w swoim liście do Klemensa. Niestety, papież stale odraczał termin soboru, nawet wtedy, kiedy po sprowokowanej wojnie (1527 r.) poniósł klęskę w konfrontacji z cesarską armią. Za jego pontyfikatu i z powodu jego chwiejnej postawy doszło również do rozłamu między Kościołem angielskim a rzymskim. Poza tym do końca życia ważniejsza była dla niego jego własna rodzina niż sprawy Kościoła. Warto przypomnieć, że z jednego ze swoich nieformalnych związków miał też syna Aleksandra, który przez całe życie szedł wyłącznie drogą bezprawia. Więcej uwagi sprawom Kościoła poświęcił dopiero następca Klemensa VII, papież Paweł III (1534–1549). Choć również on prowadził rozwiązły styl życia (miał co najmniej troje nieślubnych dzieci) i uprawiał nepotyzm, zasłużył się jednak Kościołowi, bo za jego pontyfikatu powstało m.in. wiele nowych zakonów, w tym Towarzystwo Jezusowe (jezuici), które zostało oficjalnie zatwierdzone w 1540 roku. W 1542 roku powołano Kongregację Świętej Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji, tzw. Święte Oficjum (późniejsza Kongregacja Nauki Wiary), która miała czuwać nad czystością wiary i nadzorować działalność sądów inkwizycyjnych w walce z reformacją. Ponadto to on postanowił zwołać sobór, który został poprzedzony powołaniem w 1536 r. komisji, która „(...) otwarcie przyznała, iż całe zło, jakie stało się udziałem chrześcijaństwa, zrodziło się z wygórowanych pretensji papiestwa do zwierzchności nad światem” (tamże, s. 317). Początkowo sobór został zwołany do Mantui na rok 1537, później jednak został odroczony i bullą Pawła III Laetare, Jerusalem (łac. „Raduj się, Jerozolimo”) zwołany został do Trydentu. Z powodu dwukrotnej przerwy obrady trwały aż 18 lat i podzielone były na trzy etapy. Pierwszy etap (sesje od pierwszej do dziesiątej), przebiegający w dość burzliwej atmosferze, rozpoczął się 13 grudnia 1545 r. i. trwał do 14 września 1547 r. Orzeczono wtedy, że obok Pisma Świętego drugim źródłem wiary jest tzw. Tradycja. Wyjaśniono też naukę o grzechu
pierworodnym i jego skutkach. Ponadto wydano dekret o usprawiedliwieniu i łasce oraz podano ogólne wyjaśnienie nauki o sakramentach. Obrady zostały zawieszone przez Pawła III z powodu epidemii oraz śmierci jego syna Piotra Ludwika Farnese i nieporozumień pomiędzy cesarzem a papieżem. Wznowił je 1 maja 1551 roku papież Juliusz III (1550–1555 r.) ale trwały zaledwie do 28 kwietnia 1552 r., ponieważ – niezależnie od pewnych zawirowań politycznych – papieża, który również uprawiał nepotyzm, bardziej pociągały zabawy i wystawne uczty niż naprawa
i Żydów. Tych ostatnich skazywał na życie w gettach i noszenie na ubraniach wyróżniających ich znaków. Za jego pontyfikatu nieustannie trwały też polowania na czarownice. Poza tym wydał indeks ksiąg, których nie wolno było czytać wiernym Kościoła pod groźbą najcięższych kar. Warto przypomnieć, że na indeksie tym znalazły się nie tylko pisma Lutra, ale również Erazma, a nawet Biblia. Co więcej, Paweł IV był do tego stopnia podejrzliwy i okrutny, że prześladował nawet kardynałów tworzących kurię. Kiedy zmarł (18 sierpnia 1559 r.), w Rzymie zapanowała powszechna radość, a lud w odwecie zniszczył jego posąg i podpalił gmachy Świętego Oficjum. Obrady soboru wznowiono dopiero za pontyfikatu Piusa IV (1559–1565). Ostatnia seria sesji (od siedemnastej do dwudziestej piątej) rozpoczęła się zaś 18 stycznia 1562 i trwała do 4 grudnia 1563 r. Podczas
Tycjan – Paweł III z kardynałami Alessandrem i Ottaviem Farnese
Kościoła. Mimo wszystko podczas tego drugiego etapu obrad (sesje od jedenastej do szesnastej) podjęto dalszą naukę o sakramentach, o prawdziwej, rzeczywistej i istotnej obecności Chrystusa w eucharystii oraz o przeistoczeniu, pokucie i ostatnim namaszczeniu. Jedyny też raz, podczas tych obrad, pozwolono delegacji protestanckiej przedstawić swoje stanowisko. Niestety, na kolejne wznowienie obrad trzeba było czekać jeszcze dłużej, ponieważ nie uczynił tego ani papież Marcello II (1555 r.), który już trzy tygodnie po wyborze zmarł, ani jego następca, papież Paweł IV (1555–1559), bo jako wcześniejszy przewodniczący Świętego Oficjum był chorobliwie podejrzliwy wobec kardynałów i soboru. W jego rozumieniu, tylko Święta Inkwizycja zdolna była do przeprowadzenia reform. Dlatego też nie uznał pokoju w Augsburgu (1555 r.) zawartego przez cesarza z protestantami i z pomocą inkwizytorów tropił oraz prześladował innowierców
tych obrad ogłoszono m.in. naukę o kapłaństwie oraz wydano dekrety o małżeństwie, o jego charakterze i formie zawarcia małżeństwa wobec proboszcza i dwóch świadków. Wydano też postanowienia o przeszkodach małżeńskich. Na ostatniej sesji ogłoszono naukę o czyśćcu, o kulcie świętych, relikwii i obrazów oraz naukę o odpustach. Z innych uchwał tego soboru należy wymienić przede wszystkim przepisy o nauczaniu zasad religijnych w niedziele i święta, dekrety o rezydencji biskupów i proboszczów, wizytacji biskupów w diecezjach; rozporządzenia o zakładaniu seminariów duchownych; ustawy o życiu duchowieństwa, o klasztorach i zarządzaniu majątkiem kościelnym. Obrady soboru trydenckiego zostały więc uwieńczone sformułowaniem najważniejszych zasad doktryny katolickiej i potępieniem nauki Lutra i Kalwina. Dekrety soborowe zostały zatwierdzone przez Piusa IV bullą Benedictus Deus w styczniu w 1564 r. Ich skrót zaś ujęty
został w tzw. Trydenckim wyznaniu wiary i ogłoszony 13 listopada 1564 r. Zgodnie z uchwałami soboru trydenckiego, papież zarządził również wydanie nowego indeksu ksiąg zakazanych, czyli Index libro rum prohibitorum (1564 r.). Wszystkie te dekrety i zarządzenia miały zatem bezwarunkowo obowiązywać zarówno duchownych i wiernych, jak i protestantów, gdyby chcieli powrócić do Kościoła rzymskokatolickiego. Wszak sobór był przede wszystkim odpowiedzią na coraz szerzej przyjmującą się reformację protestancką. Celem zaś obradujących było nie tylko przeciwstawienie się jej, ale również odzyskanie z powrotem tego, co reformacja zabrała Kościołowi rzymskiemu. Dlatego też sobór ten uznawany jest za początek okresu kontrreformacji. Dość wspomnieć, że wraz z zakończeniem obrad soborowych wzmogła się zarówno propaganda katolicyzmu jako jedynie prawdziwej i zbawczej religii, jak i walka z protestancką reformacją za pomocą inkwizycji i zakonu jezuitów. W ten sposób sobór ten nie tylko utrwalił rozłam chrześcijaństwa, ale również przekreślił wszelkie szanse porozumienia z protestantyzmem. A przecież nie był reprezentatywny nawet dla Kościoła rzymskokatolickiego, bo od samego początku zdominowany przez Włochów, którzy stanowili około trzech czwartych wszystkich obecnych. Dlatego też „nie we wszystkich krajach dekrety Trydentu spotykały się z przychylnym ich uznaniem. W Italii (oprócz Wenecji), w Polsce i Portugalii zostały one przyjęte bez zastrzeżeń, ale Hiszpania, Niderlandy i część Rzeszy Niemieckiej ociągały się z ich ogłoszeniem. Parlament francuski wręcz odmówił ich ratyfikacji” (Jan Wierusz Kowalski, „Katolicyzm nowożytny XV–XX wiek”, s. 84). Ten brak entuzjazmu dla dekretów soborowych wynikał zapewne z faktu, że obradujący ostatecznie odrzucili nawet tak oczywiste postulaty protestanckie jak zniesienie celibatu, wprowadzenie do liturgii języków narodowych, czy też reorganizacja Kurii i uznanie zasad koncyliaryzmu. Należy dodać, że postulaty te odrzucone zostały głównie dlatego, bo sprzeciwiali się im sami papieże, którym zawsze chodziło o sprawowanie całkowitej kontroli nad Kościołem. Oto dlaczego sobór ten nie był w stanie dokonać głębszych reform niż zdogmatyzowanie swojej wykładni wiary. Papiestwo dążyło głównie do tego, aby Kościół rzymski, wsparty dekretami oraz potęgą Świętej Inkwizycji, mógł stanąć do walki z reformacją i zahamować zwycięski pochód protestantyzmu. Przypomnijmy, że w Polsce szczególnie nieprzejednanym i surowym prześladowcą protestantów był zagorzały zwolennik kontrreformacji – uczestnik i jeden z prezesów soboru trydenckiego – kardynał Stanisław Hozjusz. BOLESŁAW PARMA
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r. Rumuńscy wysłannicy Michała Archanioła to na mapie dwudziestowiecznego chrześcijaństwa fenomen bardzo oryginalny i znaczący. Było to ścisłe zespolenie religii i faszyzmu oraz ruchu młodych. Mimo że wyklęta przez ortodoksyjną Cerkiew prawosławną – mieszanka ruchu politycznego i religijnego była jednym z najważniejszych ruchów we współczesnej Rumunii.
z korupcją władzy i oportunizmem Cerkwi. Ideologię Legionu Codreanu określał mianem „narodowego socjalizmu chrześcijańskiego”. Życie legionowe zostało zorganizowane według surowych reguł, opracowanych przez Codreanu na wzór średniowiecznych chrześcijańskich zakonów rycerskich. „Ruch Legionowy ma charakter wielkiej szkoły duchowej. Celem naszym jest rozpłomienić niezachwianą wiarę, przekształcić, zrewolucjonizować duszę rumuńską” („Droga legionisty”). Legionistów zgrupowanych w najwyżej trzynastoosobowych „gniazdach” obowiązywała małomówność, nocne czuwania, medytacje, ciężka fizyczna praca, wyrzeczenie się
OKIEM SCEPTYKA ten, kto zna i rozumie Ewangelię, lecz tylko ten, kto żyje zgodnie z normami życia wyłożonymi w Ewangelii, ten kto »żyje Ewangelią«”. W 1930 r. Codreanu zorganizował bojówkarsko-polityczne ramię Legionu – Żelazną Gwardię (rum. Garda de Fier). Gwardia nawiązała kontakty z NSDAP i włoskimi faszystami. Legioniści zrzucili stroje ludowe i przebrali się w zielone koszule. Ich symbolem początkowo była swastyka, a później czarna krata na tle zielonego krzyża (symbolizowała ich chrześcijańską martyrologię w walce o „nowego Rumuna”). Od początku nastawieni byli na męczeństwo i śmierć dla sprawy. Gotowość tę podkreślały
byli mordercami, tylko wykonawcami Bożej sprawiedliwości, narzędziem, którym Bóg posłużył się, by pokarać zdrajcę i niegodziwca. Organizacja została zdelegalizowana w 1938 r. przez króla Karola II, w ramach wprowadzonego stanu wyjątkowego, kiedy rozwiązano parlament i wszystkie partie oraz zawieszono prawa i wolności obywatelskie. Na czele „rządu jedności narodowej” postawiono patriarchę Cerkwi rumuńskiej Mirona Cristea. Premier patriarcha dokonał konfiskaty majątku legionowego i rzucił klątwę na Codreanu jako heretyka. W kazaniu wielkanocnym powiedział: „Pewien człowiek, w którego żyłach nie płynie ani kropla rumuńskiej
NIEZNANE OBLICZA CHRZEŚCIJAŃSTWA (59)
Legion Archanioła Michała Wszystko zaczęło się od powołania w 1927 r. Legionu Michała Archanioła, organizacji o charakterze chrześcijańskim, ultraprawicowym i antysemickim. Założyła go grupa studentów skupionych wokół Corneliu Zelea Codreanu, a on sam wywodził się z polskiej rodziny Zielińskich, przybyłej do Rumunii z Bukowiny. Codreanu swoją przemianę religijną przeżył w więzieniu. „Obserwując ikonę pogromcy duchów piekielnych, Corneliu po raz pierwszy w tak intensywny sposób poczuł przesłanie św. Michała Archanioła”. W więziennej kaplicy przed ikoną Archanioła złożył wówczas ślubowanie, że życie poświęci w ofierze chrześcijańsko-narodowego odrodzenia Rumunii. Wcześniej jednak, w czasie studiów prawniczych w Jassach, w roku 1920 zasłynął spektakularnym protestem przeciwko usunięciu religii z programu studiów. Na rozpoczęcie roku akademickiego przywdziany w strój ludowy zatarasował z toporem w ręku wejście do auli uniwersyteckiej. Doskonały materiał na fanatyka. Legion Michała Archanioła był początkowo wyłącznie sektą religijną praktykującą życie wspólnotowe (mieszkali w tzw. gniazdach) i ascetyczne, dążącą do przebudowy ducha rumuńskiego, walcząc jednocześnie z „zagrożeniem” komunistycznym, masońskim, żydowskim,
jakichkolwiek wygód, codzienna wspólna modlitwa przed ikoną św. Michała, zakaz prowadzenia dyskusji politycznych, celibat. Otwarcie deklarowali, że ideałem życiowym legionisty jest męczeńska śmierć za wiarę i ojczyznę. Szczególny nacisk położono na rytuały inicjacyjne i symbole nawiązujące na ogół do tradycji walk narodowowyzwoleńczych. Takim symbolem był m.in. woreczek talizman z ziemią zebraną z pól bitewnych od czasów Daków Decebala po hospodarów mołdawskich i wołoskich. Ich pierwsze publiczne wystąpienia miały znamiona krucjaty ludowej. Ubrani w sukmany legioniści, śpiewając pieśni religijne i patriotyczne, wędrowali przez wsie i miasteczka. Na czele pochodu niesiono ikonę św. Michała, za którą na białym koniu sunął Kapitan (tak Codreanu kazał się nazywać). Głosili rychłe zwycięstwo nad szatanem. Chłopom obiecywali równość, młodzieży nowy wspaniały świat, mieszczaństwu – porządek. „Aby stać się Legionistą, nie wystarczy nosić zielonej koszuli i używać legionowego pozdrowienia ani nawet znać zasad legionowych; trzeba prowadzić życie zgodne z normami życia legionowego. Normy te są bowiem dla Legionu nie tylko systemem logicznym, łańcuchem argumentów: jest to »żywa wiara«. Tak samo, jak nie jest chrześcijaninem
stworzone przez nich Oddziały Ochotników Śmierci, zwane Komandami Śmierci. Okazji do śmierci męczeńskiej szukali też w wojnie hiszpańskiej po stronie gen. Franco. O ile początkowo zajmowali się „hartowaniem ducha” pod wodzą charyzmatycznego lidera – w wyrzeczeniach i pracy (m.in. na rzecz rumuńskich chłopów) krystalizując swoje oddanie naczelnej idei – o tyle z czasem podjęli czynną walkę terrorystyczno-bojówkarską. Odpowiadają za zamordowanie dwóch premierów Rumunii (w 1933 i 1939 r.) oraz tumulty przeciw Żydom (największy ich pogrom zorganizowali w Bukareszcie w styczniu 1941 r.). Mimo to Kapitan podkreślał różnice dzielące ich od znanych mu faszystów: „Dla faszyzmu najistotniejszy jest ubiór; narodowy socjalizm na pierwszym miejscu stawia ciało, tymczasem ruch legionowy zajmuje się duszą”. Jednak ciał nie ignorowali... Kiedy w ich szeregach pojawił się rozłamowiec, który ostatecznie wystąpił z Gwardii, rycerze Michała Archanioła nie wybaczyli mu. Wtargnęli do szpitala, gdzie tenże Stelescu czekał na operację, i rozstrzelali go, a ciało porąbali siekierami. Trzech zabójców premiera I. Duce (Nicadori) oraz dziesięciu morderców Stelescu (Decemviri) czci się jako bohaterskich męczenników. W oczach legionistów nie
krwi, chce podłożyć pod nasz dom, pod nasze państwo, ogień. Lepiej byłoby, aby zginął człowiek za naród, niżby naród miał zginąć z powodu jednego”. Tego samego roku założyciel Legionu został uwięziony i zamordowany. Nie było to jednak ostatnie słowo legionistów. Wraz z zewnętrznym naporem faszystowskim na Rumunię członkowie Żelaznej Gwardii weszli do nowego rządu I. Antonescu, a nowy przywódca organizacji Horia Sima został wicepremierem. Wówczas to, pod nazistowskim parasolem, Żelazna Gwardia proklamowała powstanie Narodowego Państwa Legionowego i „narodową rewolucję legionową”. Od września 1940 do 23 stycznia 1941 r. była jedyną legalną organizacją polityczną w Rumunii, tworząc siejący terror reżim faszystowsko-chrześcijański. Rumunia wystąpiła z Ligi Narodów, zerwała sojusz z aliantami, musiała jednak oddać na rzecz Węgier północny Siedmiogród, a na rzecz Bułgarii – południową Dobrudżę. 27 listopada 1940 r. odbył się uroczysty pogrzeb Kapitana oraz świętych morderców Nicadori i Decemviri. Cerkiew prawosławna, wyklinająca wcześniej legionistów, teraz pokornie ogłosiła ich „narodowymi męczennikami”. Po nieudanej próbie obalenia Antonescu Żelazna Gwardia znów
23
wypadła poza nawias życia politycznego. Ostatnim jej akordem było wykorzystanie żelaznogwardzistów do utworzenia przez Niemców marionetkowego Rumuńskiego Rządu Narodowego, po tym, jak w sierpniu 1944 r. upadł proniemiecki rząd w Rumunii. Żelazna Gwardia była tutaj już tylko instrumentem w rękach SS. W dzisiejszej Rumunii sentyment do Legionu Michała Archanioła jest spory. Traktuje się to często jako romantyczny i bohaterski wzlot młodzieży narodowej. O znaczeniu Legionu dla współczesnej Rumunii świadczyć może to, że najbardziej znani w świecie intelektualiści rumuńscy – Emil Cioran (1911–1995), Mircea Eliade (1907–1986), Constantin Noica (1909–1987) i Nae Ionescu (1890–1940) – byli z nim w młodości związani. Cioran był członkiem bukaresztańskiego gniazda „Axa”, skupiającego intelektualistów Legionu. Na emigracji odciął się od tego dziedzictwa, nazywając Legion „obłąkańczą sektą”. W eseju „Mój kraj” pisał: „W tamtym czasie powstał pewien ruch – który chciał wszystko reformować, nawet przeszłość. Ale ruch ten był jedyną oznaką tego, że nasz kraj mógł być czymś innym niż fikcją”. Wybitny filozof rumuński Constantin Noica podjął ścisłą współpracę z Legionem w 1940 r., zostając redaktorem naczelnym skrajnie prawicowego „Bunavestire”. Dziś tłumaczy się jego zachowanie uniesieniem patriotycznym. Współczesny intelektualista rumuński, Sorin Lavrić ujmuje „błąd Noiki” tak: „Każda wizja religijna jest czymś pozytywnym pod warunkiem, że przeżywasz ją w sposób głęboko intymny; ta sama wizja staje się nieszczęściem z chwilą, gdy usiłujesz ją ucieleśnić w społecznym organizmie, którego jesteś częścią” (S. Lavrić, „Legion, Naród, Bóg i filozof” [w:] „Gazeta Wyborcza”, 28.10.2009). Jest to dla mnie wyjaśnienie obezwładnione polityczną poprawnością, która nie pozwala autorowi napisać o tym, że fanatyzm ten spowodowała religia, a nie jakieś „złe” jej rozumienie. Nie ma tutaj kwestii złego rozumienia religii, ale brania jej na serio bądź nie. Dlaczego religia „właściwie” rozumiana miałaby się ograniczać do intymności? Dlaczego nie przyznać, że wierzenia, które dają złe owoce, same tym bardziej są złe? Eliade nigdy nie był członkiem Legionu ani Gwardii, jednak w swoich ówczesnych publikacjach otwarcie popierał Codreanu i zgadzał się z wieloma wysuwanymi przez niego postulatami zmiany kulturowo-społecznego oblicza Rumunii. Po latach pisał o Legionie, że był to „jedyny rumuński ruch polityczny, który na serio brał chrześcijaństwo i Kościół”. Szczęśliwie dla naszej wolności nie ma dziś wielu równie serio traktujących chrześcijaństwo... MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Toksyczne alergie
Nadszedł czas, w którym wielu z nas cierpi na uporczywy katar, swędzącą wysypkę czy pokrzywkę skórną. Niestety, te zewnętrzne objawy alergii to niewielki procent dolegliwości. Prawdziwe tkwią „w środku”.
P
rzyczyną alergii może być każda substancja zawierająca białko. Objawy wywołane są obecnością dwu czynników: alergenu i sympatykotonii, czyli wzmożonego napięcia części wegetatywnego systemu nerwowego. Wegetatywny układ nerwowy podlega w naszej cywilizacji intensywnemu pobudzaniu nie tylko poprzez stres, ale również w wyniku
działania toksyn pochodzenia bakteryjnego, grzybiczego, metabolicznego, a głównie przemysłowego. Obecnie w związku z szerokim stosowaniem przetwórstwa na skalę przemysłową w naszych tkankach występuje nadmiar metali ciężkich takich jak rtęć (także jako składnik wypełnienia ubytków w zębach amalgamatem i surowiec stosowany w przemyśle), kadm, ołów, aluminium, cyna i inne.
Tak więc zwiększona liczba przypadków alergii wśród ludzi spowodowana jest głównie stylem życia i stanem środowiska naturalnego. Za kilkadziesiąt lat nimal wszyscy mieszkańcy wysoko rozwiniętych krajów będą alergikami. Łatwo przewidzieć, jak fatalnie odbije się to na zdrowiu człowieka. Alergia „na dzień dobry” zawsze atakuje układ pokarmowy, co w bezpośredni sposób przekłada się na zaburzenia układu odpornościowego. Głównymi organami tego układu są: jelito ślepe (ale nie wyrostek robaczkowy) i kosmki jelitowe w jelicie cienkim. W jelicie ślepym i jelicie cienkim znajdują się duże ilości tkanki limfoidalnej wytwarzającej komórki niezbędne do budowy układu odpornościowego. Takich miejsc jest w organizmie więcej. Możemy do nich zaliczyć m.in. szpik kostny czy śledzionę. Jednak to jelita są największym „producentem” tkanki limfoidalnej, tak więc upośledzenie ich funkcji szybko przełoży się na spadek odporności całego ustroju. Zniszczenie odporności organizmu nie jest jedyną konsekwencją alergicznych stanów zapalnych. Zapalenia takie powodują również trwałe zmiany kształtu błony śluzowej jelit. Błona śluzowa układu pokarmowego po rozwinięciu miałaby powierzchnię około 200 m2. Zdrowa jest pełna zagięć i fałdów. Podczas stanu zapalnego wywołanego alergią następuje jej wygładzenie, przez co pomiędzy kosmkami jelitowymi nie mogą się utrzymać
drobnoustroje symbiotyczne pomagające w trawieniu pokarmów, utrzymywaniu czystości jelita oraz wytwarzające użyteczne dla zdrowia substancje, na przykład kwas bursztynowy o właściwościach antyrakowych. Jest on odpowiedzią organizmu na liczną florę patologiczną jelit będącą konsekwencją wydalania toksyn z organizmu. Zniekształcona budowa błony śluzowej jelit wpływa znacząco na spadek przyswajalności składników odżywczych zawartych w pożywieniu oraz na zmniejszoną skuteczność wydalania zbędnych produktów przemiany materii. ~ ~ ~ Zaburzenia mikroflory i struktury błony śluzowej nie są oczywiście wywoływane tylko przez alergie. Swój udział mają tu antybiotyki, leki psychotropowe, hormonalne środki antykoncepcyjne, metale ciężkie czy stres. Wracając do toksyn, należy zapamiętać, że drobnoustroje, które nie bytują w normalnych warunkach w jelitach, wytwarzają wiele z nich: amoniak, aminy, benzopirol, fenol, alkohol, aldehyd. Organizm ludzki jest jednak przygotowany do zwalczania i usuwania skutków tych zjawisk. Wątroba, nerki, skóra, płuca, jelita, enzymy czy witaminy to naturalne filtry i elementy oczyszczające nas z trujących substancji. Jednak nawyki cywilizacyjne i niezdrowy tryb życia tak bardzo obciążają nasz system obronny, że nie nadąża on często z usuwaniem toksyn i patogenów.
Dziurawiec Był znany i doceniany już przez Hipokratesa. Pochodzi z Europy. Dziurawiec był opisywany w średniowiecznych zielnikach i zalecany jako lek pomocniczy. Dziś herbata sporządzona z tego zioła znów stała się popularna jako skuteczny napój uspokajający, pożyteczny w przypadkach nerwicy, depresji czy przemęczenia. Zioło dziurawca jest lekarstwem dla systemu nerwowego, uspokajającym i poprawiającym samopoczucie. Stosuje się go m.in. w razie emocjonalnych problemów związanych z menopauzą. Może być spożywany podczas bolesnych, obfitych, nieregularnych miesiączek i w czasie napięcia przedmiesiączkowego. Wykazuje właściwości moczopędne, redukuje zatrzymywanie się płynów oraz przyspiesza wydalanie toksyn do moczu. Zioło to (wraz z uspokajającą melisą) znalazło zastosowanie w leczeniu dzieci moczących się
nocą. Jest również pożyteczne w leczeniu skazy moczanowej oraz zapalenia stawów. Dziurawiec ma właściwości wykrztuśne, pomaga w oczyszczaniu oskrzeli z flegmy oraz przyspiesza proces leczenia kaszlu i infekcji klatki piersiowej. Dzięki swoim właściwościom ściągającym oraz przeciwbakteryjnym jest pomocny w leczeniu takich chorób przewodu pokarmowego jak zapalenie żołądka i jelit, rozwolnienie, czerwonka. Leczy wrzody oraz nieżyty, jest wartościowym środkiem wzmacniającym wątrobę i pęcherzyk żółciowy. Użyty zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie jest skutecznym lekarstwem na nerwobóle oraz lekiem na wyczerpany system nerwowy. Może być używany w leczeniu gośćca mięśniowo-ścięgnistego, bólów pleców, bólów głowy, półpaśca, bólów reumatycznych. Surowcem leczniczym są naziemne części rośliny wraz z kwiatostanem. Zazwyczaj dziennie używa się 500 mg wyciągu
z dziurawca zwyczajnego w postaci tabletek lub kapsułek. Ziołowe nalewki zażywamy w dawkach 1–2 ml trzy razy dziennie. Dziurawiec powinien być używany po jedzeniu, ewentualnie krótko przed nim. Innym skutecznym preparatem z tego ziela (o podobnym działaniu) jest olej powstały na jego bazie. Możemy go wykonać samemu w prosty sposób: Po zebraniu 50 g kwiatów dziurawca (w suchy i słoneczny dzień) umieszczamy je w słoju z ciemnego szkła i zalewamy 2 szklankami oliwy z oliwek. Trzymamy z dala od światła, mieszając regularnie. Macerujemy w ten
Badania wskazują, że najczęstszymi alergenami są: Produkty z mleka krowiego – 60 proc. Jaja kurze – 30 proc. Soja – 10 proc. Nie wspominam tu o trawach, pierzu, pyle itp. Wywoływane przez nie alergie są wtórne – za nimi zawsze stoją podstawowe alergie żywnościowe. Rozpoznanie objawów alergii bywa niekiedy bardzo trudne. Lekarze, polegając na testach skórnych, często się mylą. Badają głównie pyłki roślin, kurz, pierze lub sierść zwierząt. Tak zwane jelitowe alergie na pokarmy dają przy wykonywaniu testów skórnych fałszywe wyniki. Jednoznacznych dowodów mogą dostarczyć tylko próbki błony śluzowej. W jakich przypadkach sam pacjent może domyślać się, że jest alergikiem? Podejrzenia takie uzasadniają bóle brzucha, zaparcia, biegunki, pokrzywki, egzemy, bóle głowy, chroniczny katar, zapalenia dziąseł, zapalenia migdałków, zatok przynosowych, zapalenia ucha środkowego, bóle stawów, chroniczne zaburzenia trawienia i wzdęcia, niedomagania pęcherzyka żółciowego, trzustki, anemia, depresje, zakłócenia równowagi psychicznej, przerost gruczołu krokowego, upławy ginekologiczne, zapalenia jajników, stany lękowe i bezsenność. Oczywiście wszystkie wymienione dolegliwości mogą mieć inne przyczyny. Jeżeli jednak posiadają charakter chroniczny, to koniecznie powinniśmy podjąć działania zmierzające do określenia naszych alergenów. Ze swojej strony polecam wszystkim wykonanie badania kondycji organizmu za pomocą biofizycznego testu EAV. Polega on m.in. na pomiarze napięć elektrycznych na skórze metodą Volla. Są to bardzo skuteczne metody w diagnozie alergii. MARIAN MULARZ
sposób przez 2 miesiące, następnie odcedzamy, używając gazy. Stosujemy rano i wieczorem po łyżce stołowej. Działa przeciwwirusowo, przeciwzapalnie oraz gojąco zarówno wewnątrz organizmu, jak i zewnętrznie. Leczy mniejsze oparzenia, kontuzje, reumatyzm. Wewnętrznie olej może być stosowany na dolegliwości trawienne. Aby zakonserwować go na dłużej, należy dodać 5 proc. olejku z lawendy. Trzymając wyżej opisany olejowy wyciąg ze świeżych kwiatów dziurawca przez kilka tygodni na słońcu, oprócz zmiany jego koloru na czerwonawy uzyskujemy dodatkowe właściwości lecznicze. Ten tzw. czerwony olej jest wysoko ceniony w leczeniu hemoroidów. Stosowanie dziurawca powoduje uwrażliwienie skóry na światło. Osoby z jasną karnacją powinny wówczas unikać ostrego słońca i innych źródeł światła ultrafioletowego, na przykład solarium. Wskazane jest również unikanie czerwonego wina, sera, drożdży, marynowanych śledzi. Dziurawiec nie powinien być stosowany także w czasie ciąży oraz karmienia piersią ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Żarty się skończyły „Dajcie Polakom władzę, a sami się wykończą” – powiedział Otto von Bismarck, a hrabia Aleksander Wielopolski dodał: „Dla Polaków można zrobić wszystko, z Polakami nic”. Marzenka, główna księgowa naszej firmy, zapytała mnie w poniedziałek rano: „Chciałbyś, Marek, być prezydentem RP?” Spojrzałem na nią zdumiony i nieco przestraszony, czy aby kasa redakcji jest we właściwych rękach, lecz już po chwili skonstatowałem, że pytanie nie jest pozbawione sensu. Marzenka bowiem natychmiast dodała, że aby ubiegać się o taki „zaszczyt”, musiałaby pierwej zwariować. Rzeczywiście – z jakichś nieznanych mi powodów dorosły, nieźle wykształcony (powiedzmy) facet (kobiety są chyba rozsądniejsze) chce zniszczyć swoją prywatność, postawić na głowie całe życie osobiste i zamknąć się w wieży z kości słoniowej, a wszystko to za iluzoryczną magię władzy plus największy w kraju żyrandol. Co w tym takiego jest? Może to afrodyzjak skuteczniejszy od viagry? Może narkotyk silniejszy od heroiny? Chyba coś w tym rodzaju, skoro dorośli, stateczni ludzie są dla władzy gotowi kłamać i zdradzać, a historia pokazuje, że nawet mordować i umierać. No więc nie, nie ma takich pieniędzy, dla których zgodziłbym się pełnić tę „zaszczytną funkcję”. Nie
ma też takiej idei. Dlaczego? Z tego samego powodu, z którego niegdyś odmówiłem kandydowania do Sejmu z listy niegdysiejszej Unii Wolności. Otóż uważam, że każdy powinien w życiu robić to, co najlepiej potrafi: być szewcem lub archeologiem, hydraulikiem albo wiolonczelistą, nurkiem albo szachistą. Każdy z wymienionych w jakiś sposób zmienia świat. A przynajmniej próbuje... Ja – jako dziennikarz, ktoś inny jako polityk. O właśnie... polityk. Czy nie uważacie, Drodzy Państwo, że ktoś uprawiający ten najstarszy zawód świata (starszy niż ten, co to mam go akurat na myśli) powinien być świetnie i wszechstronnie przygotowany? I że naród powinien to ocenić? O ile temu narodowi daje się jakiś wybór. W niedzielę w lokalu wyborczym patrzyłem tępym wzrokiem na prostokątną kartkę z dziesięcioma nazwiskami i wiedziałem, że w dniu wyborów nie mam żadnego wyboru. Potrafię wskazać kandydata być może najgorszego, ale najlepszego już nie. Na dobrą sprawę byli tylko źli lub bardzo źli. Żaden nie ma poczucia misji zmieniania świata, tylko poczucie obowiązku zaspokojenia swoich – lub swojej partii – chorych ambicji. Późnym wieczorem patrzyłem z odrazą na umizgi Kaczyńskiego i Komorowskiego do Napieralskiego. Jego 14 procent zadecyduje bowiem niemal o wszystkim.
D
ziewczynki molestowane seksualnie przez Romana J. są zastraszane. Prokuratorzy prowadzący śledztwo – też. Sprawa księdza dewianta z ohydnej zaczyna przeistaczać się w makabryczną i szokującą. Przypomnijmy fakty: 29 kwietnia zostaje aresztowany ksiądz Roman J., znany w Polsce (a nawet w Europie) z organizowania wielkich
Zatem kandydat Platformy gratulował mu sukcesu wyborczego, a prezes PiS dziękował ze łzami w oczach za pomysły dotyczące służby zdrowia. Ten sam prezesunio, który kilka lat temu żądał w Sejmie delegalizacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej jako partii przestępczej. Ale kto z SLD o tym pamięta? Dziś ważne jest, czy Grześ dostanie tekę wicepremiera albo zbuduje nową koalicję z PiS, przejmując całość władzy w Polsce. Poletko doświadczalne wypróbowano już w telewizji publicznej. Kiedyś dobry był wódz Samoobrony, dziś dobry jest przywódca części lewicy. Piszę „części”, bo niektórzy z tych, co to mają serce po lewej stronie, są tym kupczeniem zniesmaczeni. Jak wielkim g...nem jest polityka, opowiem Państwu na takim oto przykładzie. Razem z Jonaszem przeprowadziliśmy dwa lata temu dość pozytywny wywiad z Grzegorzem Napieralskim. Inicjatywa wyszła
Oto okazało się, że dziewczynki, które opowiedziały policjantom o swoich makabrycznych przeżyciach w ramionach dewianta w sutannie, są teraz zastraszane. I znów molestowane – tyle że psychicznie. Zwolennicy Romana J. (a ma ich bardzo wielu) piszą anonimowe e-maile, w których usiłują wyperswadować dzieciom składanie zeznań obciążających księdza.
od niego, bo bardzo mu zależało na pokonaniu Olejniczaka w wewnątrzpartyjnych wyborach lidera. Wywiad ukazał się w piątek, a ja
Prokuratura wszczęła odrębne śledztwo, w którym próbuje ustalić personalia internetowych „przyjaciół” księdza. Ale i sama ma kłopoty. Choć trudno w to uwierzyć, prokuratura też jest zastraszana. Oto senator PiS Kazimierz Jaworski ogłosił krucjatę ratowania „niewinnego” księdza i oświadczył: „Cała wieś jest przekonana o niewinności kapłana, ujawnianie zaś przebiegu
Prokuratura molestowana rajdów motocyklowych. Prokuratura w Ropczycach zarzuca proboszczowi parafii w Małej molestowanie dwóch nieletnich dziewczynek i współżycie fizyczne z trzecią. Już podczas pierwszego przesłuchania J. przyznaje się do części zarzutów. Z naszych informacji wynika, że ten były dyrektor katolickiego Radia VIA poszedł ze śledczymi na układ: w zamian za zgodę na wyrok 4 lat odsiadki nie będzie musiał obawiać się dochodzenia w kwestii innych ciemnych sprawek, nie tylko seksualnych. Kiedy już, już śledztwo miało się ku końcowi, a prokuratura w Ropczycach zapowiadała skierowanie aktu oskarżenia do sądu, wydarzenia przybrały odmienny bieg.
Oto przykłady tej haniebnej epistolografii: ~ „Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, jak straszną rzecz zrobiłyście. A czy zdajecie sobie sprawę, że jak ks. Roman dostanie karę, to go wsadzą do więzienia dla pedofili do celi z prawdziwymi zboczeńcami!!! Ruszcie trochę wyobraźnią, co go tam może spotkać!!!!! Najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Zastanówcie się 100 razy, co chcecie w sądzie powiedzieć, czy warto... bo jak nie...”; ~ „Wy małe k...ewki. Jak piśniecie jedno słowo, to znajdą się tacy, co to poczekają na was za zakrętem najbliższej ulicy. Dziwki jesteście i tyle, a dziwkom łby się goli i nie tylko”...
postępowania przygotowawczego rodzi podejrzenia, iż po pierwsze prokuratura chce w ten sposób wpływać na zeznania świadków, którzy za pośrednictwem mediów nabiorą przekonania, że skoro się przyznał, to coś musiało być, a po drugie, w sposób zamierzony przyczynia się do wzbudzania medialnych kampanii niechęci do księży, Kościoła i katolików”. W ślad za takim niesłychanym tekstem Jaworski wysłał stosowne listy do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego z mało zawoalowanym żądaniem przywołania śledczych do posłuszeństwa, czyli do odstąpienia od śledztwa.
25
jechałem sobie w sobotę przez las rowerkiem. Nagle telefon. Patrzę na wyświetlacz i widzę, że dzwoni jeden z najważniejszych liderów Sojuszu. Miałem nie odbierać (urlop), ale coś mnie cholera podkusiło... Co ja wtedy usłyszałem? Usłyszałem, że wbiliśmy z naczelnym „FiM” nóż w plecy Olejniczakowi, że poparliśmy „ABSOLUTNIE ZERO” i mój rozmówca tego się po mnie nie spodziewał, więc zrywa ze mną wszelkie kontakty. Jakoś to przebolałem. I jakoś nie bez zdumienia patrzę, jak ten osobnik o jednym z najbardziej znanych nazwisk w Polsce, który nawymyślał mi od najgorszych, jest dziś największym przyjacielem „Grzesia”, występuje jako jego rzecznik i najgorętszy orędownik. Teraz to zaprzysięgły wróg Olejniczaka, o którym jeszcze niedawno mówił, że to jego „przyszywany syn”. No tak... choć polityka to jedno wielkie szambo, za dziesięć dni znów trzeba będzie odwiedzić lokal wyborczy. Wiem, że wzbudzę gniew części z Was, ale pójdę i oddam głos na Bronisława Komorowskiego. Dlaczego? Bo miałem szczęście do pewnej damy mówić Basiu. Ta dama to Barbara Blida. Zatem zrobię wszystko, dosłownie wszystko, „by ten pan, ten drugi pan, już nigdy nikogo nie zabił”. MAREK SZENBORN
No i stała się rzecz niesłychana: ropczycka prokuratura nie wytrzymała presji i poprosiła swoje zwierzchnictwo okręgowe w Rzeszowie, by to ono przejęło sprawę. Tak też się stało. Ale Wolak Jaworski nie odpuszcza i wydaje kolejne oświadczenia: „Niestety, w ostatnich dniach sprawa ta znalazła swój równie niepokojący ciąg dalszy. Media znów otrzymały informację od prokuratury. Tym razem o tym, że wszczęto postępowanie przeciw osobom, które miały na forach internetowych dokonywać wpisów zawierających groźby karalne w stosunku do ofiar aresztowanego kapłana. Cytowane przez media wpisy nie zdają się jednak tego potwierdzać (...). Prokuratura nie podejmuje najmniejszych działań odnośnie do innych wpisów – ewidentnie szkalujących i wzbudzających nienawiść do kapłanów, Kościoła i wiernych. Ta niesymetryczność musi rodzić pytanie, czy zjawisko to ma charakter jedynie przypadkowy”. Nie, panie pożal się Boże senatorze, oczywiście, że nieprzypadkowy, a my z kolei zupełnie przypadkowo będziemy bardzo uważnie monitorować poczynania prokuratury i rejestrować wszelkie próby wywierania na nią nacisku. MAREK SZENBORN
26
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
RACJONALIŚCI
Z
apomniany dziś (wielka szkoda) poeta Marian Piechal napisał dziesięć lat przed wojną wiersz „Pomnik”. I jakoś tak w naszym kraju jest, że utwór ten z roku na rok staje się coraz bardziej aktualny.
Okienko z wierszem Ach, pomniki, pomniki na placach jakże smutne w heroicznej grozie, bo któż pomnik wzniesie nędzarzowi, który umarł dziś w nocy na mrozie? Kazał pomnik magistrat wystawić, Plac Wolności ozdobić Kościuszką, gdzie policjant w pewnym dniu majowym zabił koniem strajkującą stróżkę. Na Krakowskim siedzący Przedmieściu wszechświat w rękach obraca Kopernik, gdzie się dotąd olbrzymia jak wszechświat kropla potu z krwią zmieszana perli. Zejdź, Kościuszko, i wzgardź magistratem! Koperniku, zejdź, pogardź wszechświatem! Miecz jak rozkaz! Glob jak bombę rzuć! Naucz widzieć! Naucz słyszeć! Naucz czuć! Naucz mówić ból i prawdę całą walczyć z bólem o prawdy nowe! Wam, gardzącym sławą piedestałów, jak sztandar pochylam głowę. (…)
Zaproszenie na Paradę Ateistów 26 czerwca br. w Łodzi odbędzie się organizowana przez tutejszy oddział RACJI Parada Ateistów pod nazwą „Darwin nawiedza Łódź”. Zbiórka o godz. 10.30 w pasażu Rubinsteina (skwer w samym centrum miasta). O godz. 11.00 – rozpoczęcie, odczytanie odezwy, po czym uczestnicy parady przemaszerują ulicą Piotrkowską w stronę placu Wolności. Pod pomnikiem Tadeusza Kościuszki przemówienia podsumowujące marsz. Zaproszenie do udziału w paradzie przyjął redaktor naczelny „Faktów i Mitów” Roman Kotliński. I Ty nie pozostań obojętny, dołącz do nas! Halina Krysiak, RACJA Łódź
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl tel. (022) 620 69 66 Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) Getin Bank, nr 67 1560 0013 2026 0026 9351 1001 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Kampania podrozporkowa Ponieważ reklama podprogowa jest w Polsce zakazana, kandydat Komorowski promował się podrozporkowo. Za miarę swoich sukcesów przyjął liczbę potomstwa, czyli swoiście rozumianą wydajność z ha. Podobieństwo do jednostki areału w rolnictwie jest w tym wypadku jedynie w brzmieniu. Decyzja poniekąd słuszna. Rzeczywiście Komorowski nie ma widocznych osiągnięć na innych polach. Nie zapełnił Polski płodami swojego umysłu. Żadnymi, jeśli nie liczyć gaf popełnionych w kampanii wyborczej. Zdecydowanie lepiej szło mu z płodami ciała. Choć hrabia, nie korzystał z prawa pierwszej nocy w stosunku do żon innych niż własna, a dzieci ma pięcioro. Wszystkie ślubne i – według zapewnień Bartoszewskiego – wychowane na dobrych katolików. W tej sytuacji aż dziw, że wnuki mu nie obrodziły. Jak dotąd może się pochwalić tylko jednym. Robi to na swojej oficjalnej stronie internetowej. „Oczkiem w głowie moim i Anki (żona – przyp. J.S.) jest teraz nasz wnuk, Staś, synek naszej Marysi. Urodził się w lipcu 2009 roku. Oszaleliśmy na jego punkcie. Zdarza mi się, że w przerwie obrad Sejmu jadę do domu, żeby wyjść z nim na spacer”. Wynurzenia urocze i bardzo ostatnio modne. Jest wszak jedno ale. Marszałek, zanim został dziadkiem, a więc kiedy jeszcze miał więcej czasu i spokojniejszą głowę, słabo sobie radził z kierowaniem Sejmem. Obrady były źle zaplanowane i jeszcze gorzej prowadzone, terminy posiedzeń bezzasadnie zmieniane, projekty ustaw bezprawnie
przetrzymywane. Jedyna pociecha, że wożą go do wnuka służbową limuzyną z obstawą, a jakby jeździli na sygnale, nie traciłby czasu nawet w korkach. Dodatkowy czas mógłby poświęcić na studiowanie Wikipedii. Szczególnie polecam moje Wikicytaty, a wśród nich m.in.: „Marszałek Knebel Komorowski w białych rękawiczkach pacyfikuje opozycję” (uniemożliwiając posłom zabieranie głosu z trybuny sejmowej pod pretekstem „braku trybu” – przyp. J.S.). Pomysł kampanii podrozporkowej zrodził się w głowach członków mało honorowego komitetu poparcia kandydata PO na prezydenta RP. Zacnych w boyowskim rozumieniu, „bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy”. Stan ich ducha, ciał i umysłów oddają limeryki, które napisałam na gorąco, po pierwszym i jak dotąd ostatnim komitetowym występku. Zwolennikom hrabiego spędzonym do Warszawki Agent PiS-u dosypał szaleju do kawki. Zdolności rozpłodowe Wzięli za zawodowe. Teraz mają ubabrane w spermie nogawki. Wielkim intelektem trysnął Andrzej Wajda: „Psychol Kaczyński bzdety bajda”. Jarek poniżony, Donald skwaszony, A biedny Bronek w spodnie fajda. Zawył wielkim głosem Bartoszewski Władek, Żeby jego Bronek nie wziął czasem w zadek.
Kota nazwał futerkowym, Kaczyńskiego zaś niezdrowym. Pomoże ci on Platfusom, jak z Wehrmachtu dziadek. Bronisław Komorowski jest jedynym kandydatem na prezydenta RP, który prowadząc kampanię podrozporkową, łączy wybory pierwszego obywatela z konkursem na pierwszego rozpłodowca Rzeczypospolitej. Większość tej rękawicy nie podjęła. Nie wiadomo, czy z racji wyznawania innej hierarchii ważności, czy z braku szans na wygraną. Niektórzy słusznie. Napieralski, ojcując zaledwie dwóm, w dodatku małym dziewczynkom, przegrywa ze wszystkimi, z wyjątkiem Kaczyńskiego, który spłodził kaczyzm, i Ziętka, nieujawniającego żadnych dzieci, które jego są. Ale już taki Korwin-Mikke nie wiedzieć czemu się tajniaczy. Na polu płodności jest zdecydowanym faworytem. Łącznie dorobił się trzynaściorga zstępnych (czterej synowie, dwie córki, dwaj wnukowie i pięć wnuczek). Może mu wstyd, że – tak jak i Komorowski – nie przekazał potomstwu pędu do rozmnażania. Ale co uchodzi hrabiemu, to nie każdemu. Na Polakach kampania podrozporkowa nie zrobiła zamierzonego wrażenia. W sondażach wygrywała wprawdzie miniona jurność, ale ostro ją goniła seksualna wstrzemięźliwość. Ostatecznie wyborcy też postawili na rozrodcze skrajności. Ze wskazaniem na Komorowskiego. Słabszym niż się PO spodziewało, ale jak się foruje Nowaka... JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
Lekcje religii a Trybunał w Strasburgu Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Grzelak przeciwko Polsce nareszcie potwierdził powszechne łamanie praw niekatolików w polskiej szkole publicznej. Sytuacja jest kompromitująca, bo dotyczy dzieci, które przecież właśnie w szkole powinny mieć wzorce prawidłowych zachowań respektujących prawa człowieka. Jak zwykle (gdy mamy do czynienia z orzeczeniami tego Trybunału dotyczącymi religii) urzędnicy polscy, którzy powinni – łącznie z ministrem edukacji – stać na straży przestrzegania prawa, wygłaszają bezsensowne oświadczenia. Najprostszym i jedynym sensownym wyjściem jest likwidacja oceny z religii
na świadectwie szkolnym oraz organizowanie tych lekcji na początku albo na końcu zajęć. A chodzi o gigantyczną ilość czasu. Lekcje religii co najmniej dwa razy w tygodniu, rekolekcje w kościele, nabożeństwa itp. ceremonie, w czasie których odwołuje się inne zajęcia dydaktyczne także dla dzieci niechodzących na religię, to – licząc od pierwszej klasy szkoły podstawowej do matury – od 840 do 900 godzin lekcyjnych, czyli pełny rok szkolny. Czy można się dziwić, że mamy coraz niższy średni poziom edukacji? Wracając do świadectwa, podam jaskrawy przykład łamania prawa. Znam absolwentkę technikum, która wystąpiła
do Ministerstwa Edukacji Narodowej o świadectwo ukończenia technikum bez nadruku religia, bo kreska w tej pozycji narusza jej prawa konstytucyjne. Świadectwo takie będzie informowało osoby trzecie, a zwłaszcza przyszłych pracodawców, że nie jest ona katoliczką, co w Polsce może ją narazić na traktowanie dyskryminacyjne, tym gorsze, że niemożliwe do udowodnienia. Na tym świadectwie są wymienione wszystkie przedmioty zawodowe, więc będzie ono przedmiotem zainteresowania pracodawców, i to przez całe życie zawodowe. Całoroczna wymiana korespondencji odbywała się systemem „mówił dziad do obrazu...” Z takim doświadczeniem ta
młoda osoba wchodzi w dorosłe życie. Czy można się dziwić, że myśli o emigracji, skoro w dodatku ma atrakcyjny zawód? Jest to tak jaskrawe naruszenie polskiej konstytucji, konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, już o zwykłej ustawie o ochronie danych osobowych nie wspominając, że ręce opadają. Tymczasem minister edukacji, a nawet Trybunał Konstytucyjny uważają, że wszystko jest w porządku. Kiedy wreszcie przestaniemy być krajem absurdu? Teresa Jakubowska przewodnicząca partii RACJA
[email protected] tel. 606 37 47 47
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
Kiełbasa wyborcza
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Fot. TK
Bogaty człowiek chce sobie kupić letni dom na wsi. Znajduje piękny dom nad jeziorem i wypytuje pewnego chłopa o plagę komarów. – Ach, to żaden problem. My sadzamy naszą teściową przed drzwiami, smarujemy jej twarz miodem i wtedy wszystkie komary lecą do niej. Mężczyzna jest zgorszony: – Na miłość boską, przecież ona się zadrapie do samej krwi! – Nie, nie, nie da rady – jest sparaliżowana! ~ ~ ~ Wchodzi facet do sklepu zoologicznego i mówi: – Chciałbym kupić tego żółwia z wystawy, który stepuje. – Stepujący żółw?! O cholera! Zapomniałem wyłączyć grzałkę do piasku! ~ ~ ~ Przeprowadzono w Anglii ankietę. Zapytano: Jak wolałbyś żeby na ciebie mówiono: a) Brytyjczyk b) Anglik? Zdecydowana większość odpowiedziała: Polak. KRZYŻÓWKA Określenia słów znajdujących się w tym samym wierszu (lub kolumnie) diagramu zostały oddzielone gwiazdką Poziomo: 1) stara, bardzo doświadczona z święta na desce z przez nią Temida nie widzi 2) prapradziad w kopalni z w podkowie na szczęście z nie prawy karciarz bierze 3) zaleca medytację w milczeniu z od tych gór do Jałty blisko z po nim pędzi pociąg na nas 4) najładniejsze w talii z portal ją upiększać może z prosta tuż przy krzywej 5) młodzi biorą, a ksiądz daje z zżera, gdy premiera z smaczna dziupla 6) bokserem wszech czasów znawcy go nazwali z na lewo od lewicy z wśród win i kar z co go daje, to nakręca 7) daje się klepać, ale nie po plecach z wielka krecha z co uszczelni kranik i wypełni stanik? 8) strugany bez piątej klepki z sklepowy nad drzwiami z mi – tak, tobie – nie Pionowo: A) wodzi na pokuszenie w supercenie z skrywa sekrety niejednej kobiety B) kwiatki z gazem z kosmate u zbereźnika z co ma Hinduska z komisariatu? C) same zalety ma (niestety) z przy gracie grat z mnóstwem wad z marynarz bez połysku D) koktajlowe uczesanie z waga bez środka z pisał o Finnie, który nie znał Finlandii E) co ma Kozak bez trzonka? z imię dla tych, co spać nie mogą z kładzie się nie przed, ale po sobie F) jedynka synka z gusta w ustach z wspierał premiera Millera G) oznaczał koniec Azji z głodnego nie zrozumie z lekki metal w bryle H) za rogiem z twarogiem z urzeka człowieka z został po palcu I) barów w nim jest więcej niż zwykle z jaki korzeń, taka... z flak, gdy w niej czegoś brak.
Po nocy poślubnej. On: – Zrozumiałem, kochanie, że nie byłem twoim pierwszym mężczyzną... Ona: – Taaa... A ja zrozumiałam, że i nie ostatnim... ~ ~ ~ Mąż i żona oglądają w telewizji program psychologiczny o skrajnych emocjach. W pewnym momencie odzywa się mąż: – Kochanie, to wszystko stek bzdur. Założę się, że nie jesteś w stanie powiedzieć mi czegoś, co uczyni mnie radosnym i smutnym jednocześnie. – Masz największego penisa wśród swoich kumpli. ~ ~ ~ Wraca chłop do domu z delegacji, wita się, wręcza prezenty. W końcu zasiada przed michą i telewizorem. Patrzy dookoła i woła do pięcioletniej córeczki: – Dziubasku, czy widziałaś gdzieś pilota? – Pilota? Nie widziałam... Ale był listonosz, hydraulik i kilka razy sąsiad z naprzeciwka... ~ ~ ~ Rozmawiają dwie przyjaciółki: – No i powiedział mi wtedy, że jeśli jeszcze raz się dowie, że go zdradziłam, to się zastrzeli! – I co? – Nic. Od tego czasu nic mu nie mówię i w ten sposób już siedem razy ocaliłam go od śmierci! ~ ~ ~ Przychodzi baba do lekarza: – Jestem w ciąży i bolą mnie zęby. – Niech się pani zdecyduje, bo nie wiem, jak fotel ustawić.
A 1
B
C
28
F
G
H
I
3
11
1
24
19
27
23
3
5
E
5
2
4
D
4
15
7
17
10
13
18
26
25
6
6
16
20
7
8
14
2
8
21 9
22
12
Litery z ponumerowanych pól utworzą rozwiązanie
1
2
3
4
18 19 20 21 22
5
6
7
8
9 10
11
12 13 14 15 16 17
23 24 25 26 27 28
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 24/2010: „W polityce zamiast grać, wciąż tasują karty”. Nagrody otrzymują: Janusz Kamiński z Kalisza, Krzysztof Kostrzewa z Warszawy, Ryszard Swędrzyński z Komornik. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; p.o. Sekretarz redakcji: Justyna Cieślak; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Maja Husko; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 50,70 zł za trzeci kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 50,70 zł za trzeci kwartał. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
28
Nr 26 (538) 25 VI – 1 VII 2010 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE Alleluja i... do tyłu
Fot. L.Sz.
Humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Trwa Festiwal Folkloru Ziem Górskich. Po występach zespołów z całego świata zaczynają się spotkania wykonawców różnych narodowości. Podczas spotkania zespołu z Żywiecczyzny oraz zespołu australijskiego wywiązała się dyskusja na temat hodowli owieczek. – Powiedz no mi, Jasiu – z zainteresowaniem pyta John – kiedy u was się strzyże owieczki?
Jasiek lekko podgrzany miodonką z uśmiechem odpowiada: – W kazdom niedziele!... We wsyskich parafiach! ~ ~ ~ Alpinista spada w przepaść. Koledzy krzyczą: – Piotr, żyjesz? – Żyję. – Ręce masz całe? – Całe. – Nogi masz całe? – Całe. – To wstawaj! – Nie mogę. Jeszcze lecę...
J
ulia Pastrana, do dziś uważana za najbrzydszą kobietę świata, urodziła się w pierwszej połowie XIX wieku. Historia jej życia mogłaby posłużyć jako scenariusz hollywoodzkiej superprodukcji. Julia przyszła na świat w Meksyku. Kiedy jej matka zobaczyła noworodka – pokrytego włosami, ze zdeformowaną twarzą – porzuciła go w jaskini i uciekła. Dziecko cierpiało na hipertrichozę, czyli wrodzone nadmierne owłosienie oraz przerost dziąseł, co sprawiało, że przypominało bardziej małpkę niż człowieka, tyle że wówczas były to schorzenia nieznane. Dziewczynkę znaleźli pasterze i oddali do sierocińca. Kilka lat później wypatrzył ją bogaty gubernator jednej z meksykańskich prowincji. Julia, która wyróżniała się nieprzeciętną inteligencją, pięknie śpiewała i tańczyła, stała się żywą maskotką jego dworu. Kiedy dziewczyna skończyła 20 lat, opuściła bogaty dom gubernatora i ruszyła w świat. Szybko znalazł się „opiekun”, niejaki pan Rates, który postanowił, że zrobi z niej gwiazdę. Wyruszyli na tournée po Stanach. Julię przedstawiano jako pół człowieka, pół orangutana, ewentualnie owoc spółkowania kobiety z... meksykańskim niedźwiedziem. Za życia była przedmiotem licznych badań naukowych. Większość uczonych orzekła,
CUDA-WIANKI
Brzydula że nie jest człowiekiem, a jedynie na wpół ludzką hybrydą. Julia zdobyła popularność i pieniądze. Wówczas znalazł się inny karierowicz, Theodor Lent, który umyślił sobie, że zrobi z niej gwiazdę europejską. I tak, w 1857 roku w Londynie aż 3 razy dziennie występowała jako „Dama pawiana”. Potem przyszła kolej na Drezno, gdzie jednak spektakli z Julią zakazano jako „moralnie odrażających”. Powód? Przypadki omdleń na widowni, zwłaszcza wśród brzemiennych niewiast.
Jako gwiazda estrady, nawet tak osobliwie wyglądająca, Julia wzbudzała zainteresowanie u płci przeciwnej, co zaowocowało kilkudziesięcioma propozycjami małżeństwa. Ostatecznie poślubiła swojego menedżera, który bał się, że utraci główne źródło dochodów. W 1860 roku urodziła syna. Niestety, dziecko zmarło zaraz po porodzie, a Julia – kilka dni później. Osierocony Theodor udał się do specjalisty w balsamowaniu zwłok i zamówił zmumifikowanie ciał – i Julii, i jej dziecka. Ciało Pastrany ubrano w jedwabną suknię, obwieszono perłami i pawimi piórami. Theodor obwoził dwie oszklone trumny po Europie, w ten sposób zarabiając na życie, dopóki nie poznał... innej owłosionej kobiety. Maria Bartel – Niemka, którą Lent również poślubił – występowała na scenie wraz z ciałem Julii, jako jej siostra. Wkrótce potem pomysłowy karierowicz oszalał i trafił do szpitala dla psychicznie chorych. Ciała Julii i jej syna przechowuje Szpital Narodowy w Oslo jako „kulturalno-historyczny skarb”. JC