Za 2,5 mln zł paulini wyrównali rachunki z gangsterami
MAFIA KASĘ CZĘSTO CHOWA Ü Str. 3
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 30 (229) 29 LIPCA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3
rzedstawiamy pożywkę duchową, którą aplikowali sobie klerycy i ich przełożeni w seminarium duchownym w Sankt Pölten. Weszliśmy w posiadanie prawie stu spośród 40 tys. zdjęć pornograficznych, które robili sobie nawzajem seminarzyści z Austrii (w tym kilku Polaków), a później oglądali je na swoich komputerach, zakupionych za pieniądze ofiarnych wiernych. Wypada tylko przeprosić za swoiste powołanie i morale obrońców moralności...
P
Ü Str. 13 Ü Str. 10, 11
2
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Herr emeryt
POLSKA/UE Mimo mobilizacji polskich eurodeputowanych Bronisław Geremek przepadł w wyborach na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Nie pomogło dowodzenie na forum wujka Bronka, że wybór Polaka byłby sprawiedliwy (sic!). Wygrał Josep Borrell, hiszpański socjalista, zwolennik silnej i socjalnej Europy. Geremka znamy i nie polecamy. A Borrella ocenimy po owocach. POLSKA/NIEMCY Erica Steinbach, fałszywa przesiedlona i inicjatorka wielu antypolskich wystąpień Związku Wypędzonych, wpadła na pomysł zorganizowania obchodów 60 rocznicy powstania warszawskiego. Naród jest oburzony, a rząd jak zwykle olał i naród, i sprawę. Władze III RP coraz częściej naśladują hierarchów Krk. POLSKA Według sondażu CBOS-u, na PO zagłosowałoby aż 29 proc. badanych. Pozostałe partie bez większych zmian (LPR przed PiS i Samoobroną). UP i SdPl znalazłyby się poza parlamentem. Do Sejmu załapałaby się natomiast Unia Wolności (5 proc.). Platforma łapie punkty okręgami jednomandatowymi, projektami samofinansowania partii, zniesienia immunitetów i mandatów poselskich dla karanych. Ale przecież to sBuzkasyny! Premier Belka pojechał do naszych najbliższych, oprócz USA, sojuszników: Iraku i Afganistanu. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że część naszych żołnierzy znad Eufratu zostanie przesunięta w okolice Kabulu, a polskie firmy, według Belki, powinny w Afganistanie inwestować, bo wybucha tam mniej bomb niż w Iraku. Jest jeszcze, do k...y nędzy, trochę państw, gdzie bomby wcale nie wybuchają! Nowym ministrem słabnącego zdrowia został Marek Balicki, senator SdPl. Balicki pełnił już ten urząd za Millera, ale po konflikcie z premierem podał się do dymisji. Na skutek zamieszania w resorcie czeka nas pewnie cichy powrót Kas Chorych („decentralizacja”) i dodatkowe płacenie na służbę zdrowia („partycypacja pacjentów”). A to wszystko pod szyldem „zbawiennej reformy”... Belka wybrał też nowego ministra finansów, profesora Mirosława Gronickiego, który jest związany z lobby bankowym. Gronicki zaczął urzędowanie od przedstawienia swojego planu oszczędności, konkurencyjnego wobec pomysłów Hausnera. Obiecał prosty system podatkowy, czyli to samo, co wszyscy obejmujący ten urząd. Poza tym, podobnie – wzywa do oszczędności i zaciskania pasa. Skoro Polacy od 65 lat nic innego nie robią, to dlaczego jest tak źle? Ograniczenia budżetowe mają dotknąć emerytów, ale bynajmniej nie posłów. Kancelaria Sejmu wymieniła hurtem wszystkie kserokopiarki, co kosztowało 2,5 mln złotych. W Sejmie mają inne spojrzenie na finanse, no bo cóż to jest 2,5 mln wobec budżetu państwa... Kardynał Glemp ogłosił, że brak odwołania do chrześcijaństwa w preambule eurokonstytucji jest „nadużyciem demokracji” – świadczy o oderwaniu się klasy politycznej od chrześcijańskich społeczeństw. Glemp zna polski przykład demokracji na usługach Kościoła. Polskie Radio ma zamiar ustanowić od 1 stycznia 2005 roku Redakcję Audycji Religijnych dla potrzeb kościołów mniejszościowych. Nadal jednak publiczne media nie mają żadnej propozycji programowej dla największej mniejszości światopoglądowej: ateistów i agnostyków. Po co specjalne programy, skoro najbardziej znani ateiści i agnostycy (Miller i Kwaśniewski) uwielbiają słuchać papieża? WARSZAWA Lew Rywin, skazany za oszustwo na 2,5 roku więzienia w zawieszeniu i 100 tys. zł grzywny, może już swobodnie podróżować po świecie. Stołeczny sąd właśnie zwrócił mu paszport. Rywin nie musi nawet podróżować na koszt tego, którego osłaniał, sam ma do wydania kilkadziesiąt milionów dolarów. POZNAŃ NIK skierował do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa niegospodarności przez prezydenta miasta, Grobelnego, przy wycenie gruntów odsprzedanych firmie Grażyny Kulczyk, żony Jana („FiM” 22/2004). Miasto straciło na tej jednej operacji ok. 20 mln zł, a zarobili – jak zwykle – Kulczykowie. Ewangelia mówi, żeby dać temu, kto ma najwięcej i potrafi pomnażać, a zabrać niezgule. No to może oddajmy wszystko Kulczykom! WATYKAN Znany z hulaszczego trybu życia biskup polowy Sławoj Leszek Głódź został przez papieża mianowany arcybiskupem. Osłodzi mu to przegraną w walce o fotel szefa episkopatu. Trzeba Głódziowi słodzić, trzeba, bo jeszcze chłopak ze zgryzoty na śmierć się zapije. WIELKA BRYTANIA/GRECJA Jedna z brytyjskich firm produkujących prezerwatywy postanowiła podarować sportowcom, którzy wezmą udział w olimpiadzie w Atenach, 130 tys. kondomów. Oferta Brytyjczyków ma zaspokoić potrzeby ponad 10 tys. zawodników. Może Anglicy wylansują nową konkurencję olimpijską – maraton seksualny... IZRAEL Żydzi mają ostatnio pecha do skandali międzynarodowych. Najpierw obrazili się na nich Nowozelandczycy, kiedy wykryli, że Mossad fałszuje ich paszporty; potem wybuchł skandal w Iraku, kiedy ogłoszono, że izraelskie służby specjalne szkolą Kurdów, co może się przyczynić do podziału kraju, a nawet wojny z Turcją lub Iranem. W końcu Francuzi zabronili premierowi Szaronowi wjazdu nad Sekwanę, bo pomawiał ich o antysemityzm i nakłaniał francuskich Żydów do emigracji do Izraela. Cóż, Izraelczycy, podobnie jak my, mają taką władzę, jaką sobie wybrali. IRAK Nieznana dotąd Islamska Grupa „Jedność” skierowała pod adresem Polski i Bułgarii pogróżki wraz z żądaniem wycofania wojska z Iraku. Do premiera Belki napisano: „Wycofaj swoje wojska z Iraku albo usłyszysz odgłosy eksplozji, które wstrząsną twoim krajem”. Głupi islamiści, nie wiedzą, że Belka nie odda guzika od munduru. Nie swojego...
W następnym numerze m.in.: – kto bierze miliony za wynalazki; – jak Niemcy dbają o groby polskich żołnierzy.
P
olska to kraj absurdów. Tak naprawdę nie wiadomo do końca, czy to wina dziadostwa na górze, czy głupoty na dole. Z pewnością jednego i drugiego, a na dodatek jeszcze jakiegoś błędu genetycznego zaszczepionego nam przez świętego Wojciecha albo innego Metodego. W każdym razie to, co u innych narodów jest czarne, w Katolandzie bywa zazwyczaj białe i na odwrót, z przewagą na odwrót. Przykładów rozmaitych paradoksów są miliony, na czele z żelazną zasadą, że rządzący w naszym kraju nie dbają o dobro obywateli, aby ci wybrali ich na następną kadencję (z góry zakładają, że nie mają szans), lecz o własny tyłek, partię i kolegów. Co gorsza – to działa, gdyż przynosi rządzącym więcej profitów niż uczciwość czy jakiś tam patriotyzm. Jednym z największych polskich absurdów jest ten, że im bardziej rzymski Kościół bogaci się kosztem biedniejącego państwa i społeczeństwa, tym większą cieszy się estymą u władzy oraz zaufaniem okradanego przez siebie narodu. A z pomniejszych zboczeń? Ot, choćby takie, że w innych krajach fundusze na ochronę środowiska naturalnego są przeznaczane na to środowisko. Proste? Zbyt proste. W Polsce tymi pieniędzmi, i to w dziesiątkach milionów, obdarowuje się partie polityczne, zaprzyjaźnionych biznesmenów (np. Kazimierz Grabek) i tradycyjnie – Kościół. Ten ostatni doi też kasę na zwalczanie alkoholizmu i pomoc społeczną, wyłudza dotacje od coraz biedniejszych samorządów, spółek Skarbu Państwa, budżetowego Funduszu Kościelnego za dawno i z nawiązką odzyskany majątek. Szczytem włazidupstwa pseudolewicowych rządzących był zapis w ustawie o 100-procentowych odpisach od podatku dochodowego na organizacje kościelne. W państwie, gdzie żyje kilka milionów dewotów i tysiące bogaczy zaprzyjaźnionych z klerem, tylko w ubiegłym roku skutkowało to odchudzeniem budżetu o 0,5 mld zł. Szczytem bezczelności było ofiarowanie prałatowi Jankowskiemu koncesji na wydobycie polskiego bursztynu. Taki prezent zrobił premier RP proboszczowi (tyle że bogaczowi i żydożercy) z okazji audiencji, jakiej ten mu udzielił. Efekty są później takie, że paulini, którzy śpią na pieniądzach na Jasnej Górze, wyjęli spod dupy kilka worków i wpłacili 2 mln zł kaucji za znajomka – jednego z szefów gangu paliwowego. Ten bowiem – jak przystało na prawdziwego mafiosa – hojnie obdarowywał Kościół, czyli Jasną Górę, czerpiąc zyski ze swoich ciemnych interesów. Jasnogórskich skarbon i kont nikt nie śmie skontrolować i opodatkować, bo któż by się odważył robić zamach na Królową Polski, czyli na Pana Boga, czyli na interesy ojca przeora? Tłumaczenie, że kler karmi się tylko na głupcach i starych babkach, więc niech oni dają – jak chcą – a ja mam to gdzieś było dobre za Gomułki. Niestety, wciąż nikła jest u nas świadomość dobra wspólnego pochodzącego z podatków nas wszystkich, a właśnie to dobro zanoszą ZA NAS do kruchty rządzący Katolandem. Bywają paradoksy mniej lub bardziej bolesne, oczywiście dla ludzi, którym naprawdę nie jest wszystko jedno. Uważam, że jednym z tych najobrzydliwszych jest zarabianie państwa na emerytach i rencistach. Nie będę przytaczał kolejnych przykładów na rolowanie tych, którzy zapracowali na obecnie wyprzedawany, niszczony i oddawany na tacę majątek narodowy. Ofiary pamiętają dobrze, jak i kto je okradał. Już pierwszy rząd Mazowieckiego, a po nim następne – na czele z premierową różańcową Suchocką – wyszły z rewolucyjnego założenia, że wszystko przed nimi było złe, a zatem źli byli również ci, którzy to zło budowali. Kolejno przeprowadzane minirewaloryzacje i pseudorekompensaty skutecznie zubażały i tak niebogatych ludzi.
Ostatni wyznaczony próg 5-procentowej inflacji, powyżej którego mają nastąpić podwyżki rent i emerytur, to kolejny skok na cienkie portfele najuboższych, ponieważ wcześniej skrzętnie wyliczono, że takiego progu gospodarka nie przekroczy. O tym, iż w ciągu ostatnich trzech miesięcy portfele emerytów odchudziły się o kilkanaście procent w wyniku podwyżek cen żywności nikt jakoś nie wspomniał podczas debaty sejmowej na temat rewaloryzacji. Ale nie wymagajmy, by nasi bogaci i zdrowi posłowie, zwłaszcza ci z pseudolewicy, zrozumieli biednych i chorych staruszków, powiedziałbym nawet, że akurat im to nawet nie pasuje. Absurd i istota świństwa polega oczywiście na tym, że państwo – zamiast troszczyć się o najsłabszych obywateli – zarabia na niewypłacaniu im pieniędzy, które ci sobie wypracowali. Nic by tak nie ucieszyło rządu, jak np. epidemia ptasiej grypy zabijająca osoby po sześćdziesiątce. Nie zdziwiłbym się, gdyby taki scenariusz przyśnił się nie raz premierowi Belce, ministrowi finansów i prezesowi ZUS, bo dobry emeryt to u nas martwy emeryt. Ubiegły tydzień spędziłem na Mazurach, jak co roku odprawiając pięciotygodniowy urlop w pięć dni. Miesiąc temu byłem też w woj. zachodniopomorskim, ciągle zabiegając o jak najlepszą lokalizację dla antyklerykalnej oazy i hotelu „FiM”. Mam po tych dwóch wyprawach jedno wrażenie. Otóż na oko emeryci z Niemiec stanowią w tych rejonach połowę ludności, przynajmniej tej na ulicach. Chociaż w Mikołajkach wydawało mi się, że częściej słyszę niemiecki niż polski. Na szczęście ekspedientki w sklepach i obsługa hotelu nie zapomnieli jeszcze ojczystego języka. Coraz więcej widać też Niemców w wieku średnim, którzy podróżują całymi rodzinami. Emeryci (a nierzadko także renciści o kulach i na wózkach inwalidzkich!) przyjeżdżają zorganizowanymi grupami w klimatyzowanych autokarach. Dla jednych są to podróże sentymentalne – wiadomo; dla innych krajoznawcze, bo Niemcy to prawdziwi fanatycy podróżowania. Pisałem już pół roku temu, że ogromną szansą, zwłaszcza na spadek bezrobocia, jest stworzenie w Polsce bogatej infrastruktury turystycznej, właśnie z uwagi na sąsiadów z Zachodu. Zwłaszcza północ Polski – obfitującą w jeziora, morskie plaże i nieskażoną przyrodę – należałoby przekształcić w jedno olbrzymie zagłębie turystyczne z wielkimi ulgami podatkowymi dla inwestorów. Nie będziemy już drugą Japonią w elektronice ani Włochami w budowie autostrad, ale ciągle mamy szansę zostać europejską Tunezją w turystyce. Staruszkowie z Reichu są przyjaźni, a do szczęścia potrzeba im tylko dobrej wyżerki, zimnego piwa i czystego kąta do spania. Cieszą się każdym drzewkiem i krzewem, a w kolejkach na statek wycieczkowy po Śniardwach potrafią czekać karnie ponad pół godziny. Widziałem też, jak na straganach posiadacze średniej emerytury w wysokości 1200–2000 euro kupowali od swoich polskich rówieśników różne gadżety i pamiątki. Zrobiło mi się przykro, bo niby dlaczego nasi są gorsi od tamtych i – aby żyć – muszą dorabiać drobnym handelkiem? Czyżby byli głupsi albo mniej pracowici, że teraz jedyne podróże, na jakie zasługują, to te na kolejne stanowisko pracy, do apteki albo i na cmentarz? Tymczasem tu i ówdzie wspomagają ich koledzy z Zachodu. Niech przynajmniej to złagodzi trochę chociaż jeden z polskich absurdów. JONASZ
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
P
aulini z Jasnej Góry dali 2,5 miliona złotych na kaucję za Artura Kawalca – największego, zdaniem prokuratury, oszusta paliwowego ostatnich lat. Ręka rękę myje... W latach 90. odbyła się pierwsza sprawa prowadzona przez śląski oddział Centralnego Biura Śledczego przeciwko Arturowi Kawalcowi, wła-
mln zł uzyskanej od paulinów z Jasnej Góry w połowie czerwca 2003 r. Od każdej umowy cywilnoprawnej należy odprowadzić do Urzędu Skarbowego dwuprocentowy podatek. Z naszych ustaleń wynika, że Mariola Kawalec zarejestrowała umowę w Urzędzie Skarbowym w Lublińcu niedaleko Częstochowy i opłaciła podatek w wysokości 50 tys. zł.
Jasna... Cholera! ścicielowi sieci stacji paliw ARTI w Woźnikach k. Częstochowy. W styczniu 2003 r. akt oskarżenia (przeciwko mafii paliwowej) trafił do sądu w Katowicach. Jeden z wątków śledztwa przejęła prokuratura w Krakowie. Kawalec ma odpowiadać przed sądem za stworzenie wraz z trzema innymi osobami zorganizowanej grupy przestępczej, która poprzez sieć fikcyjnych firm handlowała nieistniejącym paliwem. Postępowanie prokuratorskie objęło również import istniejących komponentów do paliw ciekłych, wyłudzanie akcyzy, pranie brudnych pieniędzy oraz „chrzczenie” paliwa lotniczego. Akt oskarżenia dotyczył malwersacji prawie 200 mln zł i wyłudzeń podatkowych na astronomiczną sumę 280 mln zł. Kawalec trafił do aresztu. Warunkiem jego uchylenia było wpłacenie przez podejrzanego 2 mln zł kaucji. Choć nikt się tego nie spodziewał, warunek został nagle spełniony. Kilka dni temu Mariola Kawalec (żona Artura) przedłożyła w krakowskim sądzie dowód wpłaty pieniędzy i oświadczenie na temat ich pochodzenia. Mowa w nim o nieoprocentowanej pożyczce w wysokości 2,5
– Ojciec generał nie jest zainteresowany rozmową z dziennikarzami i z nikim się nie spotka – informuje Biuro Prasowe Jasnej Góry. W oświadczeniu o pochodzeniu pieniędzy skierowanym do sądu generał zakonu paulinów Izydor Matuszewski (na zdjęciu) tłumaczy, iż pożyczki udzielono na prośbę żony Kawalca. Powód: „Pan Artur jest powszechnie znany jako człowiek szczególnie zaangażowany w działalność charytatywną i społeczną, w której cechowała go wielkoduszność i hojność”. Wojciech Miłoszewski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, powiedział redakcji „FiM”: – Jeżeli ten człowiek wyprał 200 mln złotych, to „pożyczka” udzielona przez ojców paulinów nie jest kwotą zwalającą z nóg. To raptem ogonek ogólnej kwoty przekrętu. Oczywiście zbadamy, czy klasztor jasnogórski nie należał do przestępczej sieci.
GŁASKANIE JEŻA
Agonia Przepraszam za dosadność porównania, ale to, co dzieje się na polskiej tak zwanej lewicy, przypomina mi jako żywo męskie organy płciowe: część wchodzi, część nie wchodzi, a przecież całość i tak bierze udział w stosunku. Tym, co wchodzi, jest Marek Balicki – nowy minister zdrowia – reprezentujący niby secesyjną SdPl. Niby, bo przecież dla wszystkich stało się jasne, że jeśli jakieś ugrupowanie desygnuje do rządu swojego człowieka, to tym samym bierze odpowiedzialność za współrządzenie. Nie można bowiem być tylko trochę w ciąży. Ale posunięcie Marka Borowskiego, który podpiera Belkę Balickim tak czy inaczej jest majstersztykiem. Jasno bowiem daje znak opozycji: na przedterminowe wybory nie macie co liczyć. Tym bardziej że SdPl ma w sondażach wyniki kompromitujące. Jest teraz bodaj tylko jedna szansa na wywrócenie się rządu Belki: to oczywiście sławetna już ustawa
o ochronie zdrowia. Trybunał Konstytucyjny nakazał jej zmianę od 1 stycznia 2005 roku, a – biorąc pod uwagę ścieżkę legislacyjną – posłowie muszą nowe prawo klepnąć najpóźniej 1 września. Nawet jeśli będzie to możliwe, już teraz wiadomo, że Sejmowa Komisja Zdrowia pracuje nad bublem przygotowanym jeszcze przez rząd Millera – pieniądze są nadal scentralizowane, a ich rozdziału dokonuje się „po uważaniu”. I coś mi się wydaje, że w tej sytuacji agonia służby zdrowia postępować będzie nadal, bo – paradoksalnie – są siły, którym taki układ jest na rękę. Trochę farby na ten temat puścił uciekający w popłochu minister Marian Czekański, który na pytanie dziennikarzy, dlaczego wziął nogi za pas, odpowiedział, że w takim bagnie nie będzie się nurzał. Wiem, co Czekański miał na myśli: pieniądze! Wielkie pieniądze wielkich koncernów farmaceutycznych walczących zaciekle ze sobą i przeciągających na swoją stronę korporacje lekarskie oraz koterie
GORĄCE TEMATY Nieco światła na układy Kawalca z ojcem Matuszewskim rzuca wypowiedź jednego z zakonników – wiernego czytelnika „FiM” (tak, tak, są i tacy): – Pan ten był już nam wcześniej znany z hojności na rzecz parafii w rodzinnych Woźnikach. Później portfel przeniósł na Jasną Górę. Ilekroć się pojawiał, był przyjmowany niczym głowa państwa. Wiem, że wpłacał miliony, ale znaczną część tej kwoty odzyskiwał drogą machinacji podatkowych. Mam tu na myśli fikcyjne darowizny. Gdy sprawa wyszła na jaw, ojciec generał uciekł na urlop. A teraz będzie najciekawsze. Nasz informator z MSWiA twierdzi ponad wszelką wątpliwość, że paulini z Jasnej Góry za czasów rządów AWS wystawiali poręczenia, swoiste certyfikaty moralności, dla mafijnych firm sprowadzających komponenty do produkcji nielegalnych paliw. Ile za to dostali? Pewnie niemało, skoro teraz lekką ręką wyłożyli 2,5 miliona zł. RAFAŁ KĘDZIORA AT, MarS
polityczne. Skąd wiem? Od żołnierza z pierwszej linii tego frontu i z trzeciej linii foteli sejmowych. Tak oto w ciągu kilku ostatnich tygodni mieliśmy trzech ministrów zdrowia i kilkadziesiąt padających szpitali. Teraz nadzieja na uniknięcie katastrofy w Balickim, który forsuje zaciekle ustawę zdrowotną. Tę samą ustawę, którą jeszcze niedawno równie zaciekle zwalczał. Jednak i minister, i wąskie grono wtajemniczonych osób wie, że jeśli nie uchwalą czegokolwiek, nawet najgłupszego, najbardziej prowizorycznego, to cały system polskiej służby zdrowia rozsypie się jak domek z kart. To nie są żarty. Zdaniem posłów, z którymi rozmawiałem, sytuacja jest tak dramatyczna, że widmo zamkniętych szpitali i przychodni jest więcej niż możliwe. Przecież wstęp do tego już przerabialiśmy. Tymczasem nieoficjalne, przeprowadzone na użytek rządu badania pokazują, że katastrofa polskiej służby zdrowia już kosztowała życie co najmniej 3 tys. Polaków (brak leków, brak lekarzy specjalistów, miejsc w szpitalach itp.). Tym ludziom już żaden Belka ani żaden Balicki życia nie zwrócą. Dramat! A harce polityczne trwają nadal. Titanic tonie, a orkiestra (pogrzebowa) gra... MAREK SZENBORN
3
Kościół podVATowany Cichutko, niezauważony przez nikogo, wszedł w życie dodatek do ustawy o VAT, zwalniający Kościół od płacenia 22 proc. podatku budowlanego. Lewicowy rząd wspomaga w ten sposób, jak tylko może, budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Podatek VAT na budownictwo wstrząsnął Polską, podcinając skrzydła wyjątkowo prężnie rozwijającemu się sektorowi naszej gospodarki. Przypomnijmy: od 1 maja, zamiast 7-procentowej stawki, trzeba bulić 22 procent. Dotyczy to całości budownictwa państwowego, komunalnego i prywatnego – biznesowego. Oto przykład: miasto Antyklerykałów (kiedyś takie powstanie) chce zbudować publiczną bibliotekę (to żart, od dawna już nikt w Polsce nie buduje bibliotek), więc od razu w preliminowanej kwocie inwestycyjnej musi zawrzeć 22-procentowy podatek. Innymi słowy – blisko jedna czwarta kasy przeznaczonej na bibliotekę zostanie wyjęta z kieszeni samorządu i wsadzona do kieszeni fiskusa, czyli państwa. Podobnie rzecz ma się z hotelami, muzeami, biurowcami,
mostami, drogami, a nawet siedzibami poszczególnych firm prywatnych. Wszyscy budowniczowie – urawniłowka: 22 procent. Jest wszak od tego pewien wyjątek i już się chyba domyślacie, jaki. Ustawodawca napisał bowiem: „Zgodnie z art. 145 (...) nowej ustawy o VAT stosuje się stawkę 7 proc. wyłącznie w odniesieniu do (...) budynków kościołów (...) klasztorów, domów zakonnych, plebanii, kurii, rezydencji biskupa”. Tłumacząc to na polski – ustawodawca zmniejsza Kościołowi trzykrotnie stawkę VAT na roboty budowlane. Wróble ćwierkają, że przepis ten – dogadany na szczeblu Miller-Glemp – wszedł w życie tylko po to, aby zaoszczędzić ok. 50 milionów złotych, które musiałby zapłacić państwu Kościół od inwestycji pod nazwą Boża Opatrzność. A że przy okazji skorzystają wszyscy plebani w Polsce? Cóż, to tylko dodatkowy plus. Nieprawdaż? Swoją drogą Miller powinien zawisnąć na szubienicy za to i inne swoje złodziejstwa dokonane na polskim narodzie na rzecz Watykanu. Oczywiście przytoczony artykuł w ustawie o VAT jest całkowicie sprzeczny z prawem Unii Europejskiej, gdzie istnieje jakaś durna równość podmiotów gospodarczych. W Klechistanie też mamy równość – Kościół grabi wszystkich równo! MS, AK
4
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Dezodoryzacja Na początku XX wieku, kiedy krzepł kapitalizm w amerykańskim stylu, w Nowym Jorku modna była parafraza wespazjańskiego pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą) – milionowe pieniądze dezodoryzują się same. Amerykański sen od pucybuta do milionera ziszczał się na setkach przykładów nowych milionerów, którzy nie wiadomo, w jaki sposób dorobili się swych gigantycznych fortun. Jedno natomiast było pewne – dokonali tego w nieuczciwy sposób. Do tej pory funkcjonuje powiedzenie z tamtych lat: Pierwszy milion dolarów trzeba ukraść. Nie wszyscy późniejsi potentaci biznesowi robili to dosłownie. Dorabiali się swych fortun, bez pardonu niszcząc konkurencję, sprytnie omijając prawo, tanio wykupując ziemię, po której później biegły tory kolejowe, korumpowali ludzi władzy, zmuszali farmerów do sprzedaży terenów roponośnych, gwałcili przepisy antytrustowe itp. Przykładem takich działań była kariera jednego z najbogatszych ludzi świata, Johna Davisona Rockefellera (1839–1937), który z potomka skromnie wegetującej rodziny farmerskiej stał się królem nafty i monopolistą. Kongresman Robert La Folette nazwał Rockefellera największym przestępcą naszych czasów. Podobnie mówiła bohaterka sztuki „Lew i mysz” (wystawiono ją na Broadwayu w 1905 roku), a wszyscy wiedzieli, że chodzi o Rockefellera: „To największy złodziej na świecie. Kocha pieniądze i władzę bardziej niż ludzkość”.
Jego nazwisko budziło wówczas największe emocje, chociaż znani już byli inni potentaci, jak William Vanderbildt, Edward Harriman (kolejnictwo), Andrew Carnegie (stal), Wiliam Clark (węgiel i ruda żelazna), Philip Armour (przemysł mięsny). Pod olbrzymim naciskiem opinii publicznej, która zarzucała Rockefellerowi, że dorobił się, bezwzględnie niszcząc rywali i wywłaszczając mniejszych posiadaczy, przez co wypaczał kapitalizm, podcinając jego korzenie, czyli wolną konkurencję – Sąd Najwyższy USA rozwiązał wreszcie Rockefellerowski monopol naftowy Standard Oil Company. Jednakże sprytny Rockefeller podzielił gigantyczny koncern na szereg drobnych przedsiębiorstw (pozornie niezależnych), które nadal koordynowały wspólnie wydobycie i sprzedaż. Kiedy Rockefeller przeszedł w końcu na emeryturę (w 1917 roku imperium objął John D. II, jego syn), dysponował osobistym majątkiem o wartości miliarda dolarów. Płotki przeistoczyły się w rekiny i dziś nikt nie pamięta machlojek protoplasty rodu, jego wzlotów i upadków, ale wszyscy znają założoną przez rodzinę Rockefellerów fundację, której hojne dary i zasługi społeczne spotkały się z uznaniem Ameryki. I tak Rockefeller z łupieżcy przekształcił się w filantropa zgodnie z zasadą, że brudne pieniądze dezodoryzują się same. A jak wygląda u nas „sen” od pucybuta do milionera? Polscy bogole nawet nie silą się na zakładanie fundacji wspomagających ubogich
(wolą dać Kościołowi, aby mieć plecy). Mają za to iście rockefellerowski łeb do robienia interesów. To wprost nie do wiary, ale dzięki otrzymanej koncesji na telefonię komórkową (Era GSM) – Jan Kulczyk pobił rekord świata w zysku: w 1996 roku zapłacił za udziały 16 mln zł, a w 1999 sprzedał je za... 825 mln zł! Dzięki inwalidom Bogusław Cupiał, właściciel Tele-Foniki, przekształcił ją w zakład pracy chronionej i tylko do 1999 r. wyciągnął z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych aż... 141 mln zł. PFRON jest nadal dojony przez Tele-Fonikę. Czy osoby kalekie mogą pracować przy produkcji kabli? Nie mogą. Co robi Cupiał? Tworzy w swojej firmie... dział krawiecki, zatrudnia tam niepełnosprawnych, a więc nie musi płacić VAT, dostaje preferencyjne kredyty, za pieniądze PFRON-u tworzy nowe linie technologiczne, kupuje maszyny i wszystko gra, jest zgodne z prawem! Żerowanie na kalekach Cupiał zrekompensował daniną na Kościół, a mianowicie przekazał pół miliona zł na organizację papieskiej pielgrzymki w 2002 r. Takich przykładów można podać setki, ale po co się denerwować... Nasze „Rockefellerki” mogą liczyć na przychylność władzy, mediów, a metody przez nich stosowane potwierdzają wespazjańską zasadę, że pieniądze nie śmierdzą. A jeśli nawet trochę cuchną, to wcześniej czy później się zdezodoryzują. ANDRZEJ RODAN
D
zachwycona stylem i formą „FiM”, tygodnika skierowanego do zwykłego (choć niezwykłego!) polskiego odbiorcy. Ale nie sądziliśmy, że kobieta, która publicznie powołuje się na swoją lewicowość, wzgardzi kilkusettysięczną rzeszą naszych Czytelników. Odmowa udzielenia wywiadu oznacza przecież: „Z takimi
tylko dlatego, że nie dość pobożnie wyrażał się o „Ojcu Świętym”. Od tego pani Dunin nie zrobiło się jednak niedobrze. Interesujące. Powinniśmy być bardziej przewidujący! Pani Dunin należy do tej samej partii (Zieloni 2004), co – również parająca się literaturą – Agnieszka Graff, która przepędziła w tym roku z demonstracji z okazji 8 marca delegację partii RACJA. Zupełnie niedawno inna partyjna (i po piórze) koleżanka pani Dunin – Kazimiera Szczuka – nie zgodziła się na rozmowę ze współpracującym z nami dziennikarzem. Wysublimowana pani Szczuka zasłynęła kiedyś w TVP rzucaniem „cipami” (w wywiadzie z Manuelą Gretkowską), a obecnie prowadzi mało wybredny program w TVN. Cóż, w telewizji Walterów pewnie dobrze płacą, co powinno łagodzić straty moralno-estetyczne, jakich doznaje niechybnie jej wyrafinowany gust... I tak to bywa z przerostem estetyki nad etyką, z różnicą pomiędzy poglądami publicznie deklarowanymi a codziennym stosunkiem do drugiego człowieka, różniącego się od nas choćby poczuciem estetki. ADAM CIOCH
o tej pory sądziliśmy, że palmę pierwszeństwa w hipokryzji dzierży Kościół rzymskokatolicki. Tymczasem rośnie mu nieoczekiwana i przebojowa konkurencja: niektóre aktywistki ruchu feministycznego. Spodobała nam się Kinga Dunin. Ta pisarka i felietonistka zaimponowała nam odważną obroną praw człowieka i zdecydowanym, publicznym optowaniem na rzecz świeckiego charakteru państwa. To cechy tak w Polsce unikatowe, że uznaliśmy, iż warto ich posiadaczkę przybliżyć czytelnikom „FiM” za pomocą wywiadu. Nie zniechęciły nas do tego takie wypowiedzi pani Kingi, jak (cytuję za „Przeglądem” wypowiedź o niejakim Marcinie Mellerze): „Spójrzmy na zdjęcie Marcina Mellera. W wannie, z gumową kaczuszką, zamiast jaj ma pianę”. Lubi babeczka dosadny język; cóż, o gustach się nie dyskutuje... – pomyśleliśmy. I to był nasz błąd! Pani Dunin okazała nam znacznie mniej wyrozumiałości niż my jej: odmówiła zdecydowanie udzielenia wywiadu, powołując się na swoje... uczucia estetyczne. Nie oczekiwaliśmy, że wyrafinowana znawczyni literatury będzie
RZECZY POSPOLITE
Estetki jak wy i wam podobni nie chcę mieć nic wspólnego”. Tym bardziej nas to zdziwiło, że estetyka Dunin nie przeszkadza jej na przykład pisywać regularnie do „Wyborczej”, gazety propagującej zoologiczny neoliberalizm, czyli system gospodarczy, który w tym kraju pozbawił nadziei niejeden milion bezrobotnych i zaludnił niejeden cmentarz zrozpaczonymi desperatami. Przymierze lewicowej Dunin z Michnikiem zastanawiało nas mocno, ale przecież o gustach trudno dyskutować... Ta sama „Wyborcza” domagała się wyrzucenia z TVP dziennikarza
Prowincjałki Małgorzata S. (34 l.) z Olsztyna zabalowała, zachlała i o pierwszej w nocy wsiadła do swojego czerwonego peugeota 205. Nocne zabawy tak ją wymęczyły, że w Nikielkowie przerwała jazdę, zatrzymała samochód z zapalonymi światłami na środku szosy, przezornie zabezpieczyła drzwi i... usnęła. Zanim przybyła policja na drodze zrobił się kilometrowy korek. Gliny z trudem odblokowały drzwi nietypowej sypialni. Małgosia miała wprawdzie 1,7 promila we krwi, ale już była wyspana.
SYPIALNIA NA SZOSIE
Prokuratura zawiesiła w czynnościach służbowych Józefa M., burmistrza Ząbkowic Śląskich. Jest on podejrzany o poświadczenie nieprawdy i wyłudzenie z banku 300 tys. zł. Poświadczył pewnemu przedsiębiorcy, że gmina jest mu winna 600 tys. zł. Tamten, mając w ręku dokument, natychmiast poleciał do banku i zaciągnął kredyt. Gwarantem spłaty pożyczki miał być dług gminy. Burmistrz nabrał bank w podobny sposób. Czy siedzi? Ależ skąd! Wyszedł za kaucją.
NUMER NA GMINĘ
Do stajni w Dobrzejowie k. Legnicy włamali się złodzieje i ukradli dwa konie. Bandyci nie byli jednak kowbojami i nie potrafili jeździć konno. Kilkaset metrów od stajni policja znalazła w rowie martwego konia. Drugi wierzchowiec po kilku godzinach sam wrócił do Dobrzejowa. Koniokradów na razie nie odnaleziono. Na Dzikim Zachodzie za kradzież koni groził stryczek.
NA DZIKIM ZACHODZIE
Łańcuchy i krzyże ze 162 grobów kradł z ełckiego cmentarza, a potem zanosił na złom 16-letni mieszkaniec Ełku. Wyrywane krzyże mógł łatwo sprzedać, bo wcześniej ciął je na mniejsze kawałki, a figurki Chrystusa wyrzucał do wody. Ponad sto żelaznych Jezusików spoczęło na dnie jeziora. Młody „biznesmen” był, co oczywiste, gorliwym katolikiem, a swego czasu – ministrantem. Opracował AR
WIARA CHRYSTUSA TOPI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Pod prośbą o ułaskawienie Słowika było dużo podpisów księży. To ja też podpisałem. (Lech Wałęsa) ¶¶¶ Polska nie zginie, bo ma Radio Maryja i telewizję „Trwam”. (o. Marian Lubelski, przeor Jasnej Góry) ¶¶¶ Popierajmy media, które służą krzewieniu prawdy, które są wolne od nacisków ideologicznych, które prawdziwie informują (...), a takimi mediami są Radio Maryja, telewizja „Trwam”, „Nasz Dziennik” (...). (bp Jerzy Dec, fragment kazania wygłoszonego 11 lipca na Jasnej Górze) ¶¶¶ Tak bardzo czujemy się umocnieni, gdy na Jasnej Górze spojrzymy wstecz, w naszą polską historię, kiedy uświadomimy sobie, że tą drogą, przełamując własną kruchość, lęk, kroczyli nasi królowie, mężowie stanu i cały promienny wiarą polski lud. Dziś w nowy sposób przyłączył się do tego pochodu ojciec Dyrektor z wszystkimi wielkimi dziełami medialnymi. (bp Edward Frankowski) ¶¶¶ Trzeba sobie uświadomić, że Bóg, który dał człowiekowi wolną wolę, pragnie, aby Go przyjmować w wolności. (...) słuchając ostrej muzyki, jesteśmy w stanie, w którym łatwo ulegamy manipulacjom, sugestiom, szczególnie przez tekst piosenek. Z tego wynika, że słuchając „chrześcijańskiego rocka”, nie przyjmujemy Boga w wolności, ale pewne rzeczy są nam „wpajane” manipulacyjnie. Muzyka otwiera podświadomość człowieka, który w niekontrolowany sposób przyjmuje „śpiewane” doktryny – czyli w przypadku kapel chrześcijańskich – „Boga”. To nie jest chrześcijańskie! Nie możemy w ten sposób przyjmować Jezusa, gdyż nie czynimy tego w wolności, ale w wyniku manipulacji. A kto jest specjalistą od manipulowania ludźmi, to my już dobrze wiemy – szatan! (strona internetowa Ruchu Światło-Życie przy parafii św. M. Kolbe w Częstochowie) ¶¶¶ Spódnica mini była symbolem wielkiej rewolucji obyczajowej. Łamała wszelkie obowiązujące dotąd kanony tak estetyczne, jak moralne i obyczajowe. Była z założenia agresywną prowokacją, przede wszystkim seksualną. Jej symbolika i rola jest aktualna do dziś, choć obecnie wiele dziewcząt i kobiet, zakładając mini, robi to odruchowo i bezmyślnie. (...) Spódnica mini – tak 40 lat temu, jak dziś, trzeba to zdecydowanie podkreślić – ma tę samą wymowę, jaką miał w swoim czasie czerwony, a niedługo będzie miał niebieski (w gwiazdki) krawat. Jest to wymowa ideologiczna. Ma to być „habit” kobiet należących do „klasztoru”, w którym wyznaje się „tradycyjne” antywartości. Jest to również zawsze prowokacja seksualna tego samego typu co ta, którą stosują kobiety reprezentujące najstarszy zawód świata. („Nasz Dziennik” 160/2004) Wybrali: OH, J
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
ÓSME MOCARSTWO Polska jest ósmą potęgą świata! W czym? Otóż, jak wynika z badań firmy badawczej Secure Computing, jesteśmy światowym potentatem w... produkcji stron pornograficznych. Firma zna to zagadnienie bardzo dobrze, ponieważ „żyje” z programowania filtrów odrzucających materiały pornograficzne na zlecenie przedsiębiorstw, które dbają o to, żeby ich pracownicy nie zabawiali się oglądaniem pornografii w czasie pracy. Badania przeprowadzone przez specjalny program za pomocą analizy domeny krajowej (dla Polski – .pl) wskazały, że spośród 43 milionów stron z pornografią aż 1,5 mln stworzyli katolicy w ojczyźnie Papieża. Daje nam to ósme miejsce na świecie, a piąte w Europie! Zdołali nas wyprzedzić jedynie Niemcy (ponad 10 mln stron), Brytyjczycy (8,5 mln), Holendrzy (1,9 mln) i Rosjanie (1,8 mln). Daleko w tyle pozostali np. bezbożni Francuzi. Jest się więc z czego cieszyć, tym bardziej że – jak skomentował tę wiadomość jeden z internautów – „polskie strony pornograficzne propagują z pewnością jedynie słuszne chrześcijańskie wartości”. I tak trzymać. A
ADWOKAT Znany łódzki adwokat Edward Dulewicz startował ostatnio w wyborach do europarlamentu z listy Konfederacji Ruchów Obrony Bezrobotnych, zaś 20 lipca Sąd Rejonowy w Łodzi aresztował znanego łódzkiego adwokata, Edwarda D., podejrzanego o wykorzystywanie seksualne 14-latka. Ofiarą mecenasa był chłopiec z bardzo ubogiej rodziny, wychowywany tylko przez matkę. I właśnie dzięki jej zeznaniom rzecz wyszła na jaw. Okazało się, że w zamian za seksualną uległość dzieciak dostawał od 50 do 200 złotych. Według nadkomisarza Mirosława Micora, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, ofiarami pedofila były również inne dzieci. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawa ma punkty wspólne z aferą „łowców” z warszawskiego Dworca Centralnego, wyciszoną m.in. dlatego, że pojawił się w niej znany katolicki moralista i reżyser filmowy Krzysztof Z. – W kręgu
wtajemniczonych kochanków znajduje się co najmniej dwóch księży diecezji łódzkiej – poinformował „FiM” jeden z łódzkich policjantów. Kuria biskupia odmówiła nam jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie. Dało się odczuć, że w ogóle nie mają czasu, żeby pogadać. Czyżby czyścili archiwa po wpadce w austriackim seminarium? AT
PORĘCZONY ZAWISŁ Lech Maląg, były szef łódzkiej Izby Skarbowej oskarżony o przyjęcie 178 tys. zł łapówki i zatajenie majątku, powiesił się w swoim domu. Groziło mu 10 lat więzienia. Lekarz wykluczył udział osób trzecich. W czerwcu tego roku – po prawie dwuletnim pobycie za kratkami i wpłaceniu 200 tys. zł kaucji – ten niegdyś bardzo wpływowy urzędnik wysokiego szczebla opuścił zakład karny po tym, jak poręczenie za niego złożył proboszcz łódzkiej katedry ksiądz Ireneusz Kulesza z rekomendacji samego arcybiskupa Władysława Ziółka. W związku z aresztowaniem 29 sierpnia 2002 r. szefa łódzkiej skarbówki, wkrótce zatrzymany został przez ABW także znany powszechnie w tym mieście ksiądz Piotr Turek (zwycięzca konkursu „Łodzianin Roku 2001”). Prokuratura postawiła mu zarzut pomocy przy wręczaniu łapówki przez rodzinę biznesmenów G. Adresatem łapówki był właśnie Maląg. Po złożeniu obszernych wyjaśnień i wpłaceniu 40-tysięcznej kaucji zebranej przez przyjaciół ks. Turek odzyskał wolność. W przeciwieństwie do Maląga „świętą osobę” potraktowano niezwykle łagodnie... RP
Szlakami Wojtyły można już w Polsce chodzić, jeździć i pływać. Szkoda, że nie zachowały się na nich święte ekskrementy... AK
KSIĄDZ PO GODZINACH „Gość Niedzielny” w tarnowskim dodatku opisuje zajęcia, jakim w czasie wolnym od pracy oddają się duszpasterze. Posiadanie pozaołtarzowych zamiłowań to dla księży podobno kwestia zdrowia psychicznego. Najczęściej jest to czytanie książek, hodowla rybek w akwarium, uprawa kwiatów, fotografowanie, malowanie obrazków, kolekcjonerstwo, brydż, wędkarstwo i podróże. Ale ostatnimi czasy wśród chłopaków w sutannach modne stają się pasje wymagające sporej dawki adrenaliny, takie jak paralotniarstwo, myślistwo czy wspinaczka wysokogórska. Przede wszystkim jednak przybywa harleyowców w koloratkach. Przykład księdza Adama z telewizyjnej „Plebanii” nie przeszedł bez echa. AK
MECENAS Leszek Mądzik, założyciel Sceny Plastycznej KUL, wymyślił sobie, że w jednym z XVII-wiecznych obiektów w Kielcach przy ul. Zamkowej utworzy Muzeum Współczesnej Sztuki Sakralnej. Pomysł pochwalił biskup Kazimierz Ryczan, a entuzjastycznie wypowiedzieli się na ten temat przykościółkowi twórcy, m.in. Krzysztof Zanussi. Kto zapłaci za skupowane eksponaty? Oczywiście państwo! Ono też będzie musiało wziąć na garnuszek kolejną placówkę. RP
NA FALACH JPII Franciszkanie z Darłowa organizują na Warmii i Mazurach pierwszy rekolekcyjny spływ szlakiem Jana Pawła II. Wyprawa „Wypłyń na głębię” ma nawiązywać do spływu kajakowego po Kanale Elbląsko-Ostródzkim, Pojezierzu Iławskim i jeziorze Jeziorak, który w 1959 roku wraz z krakowskim duszpasterstwem akademickim odbył ks. biskup Karol Wojtyła, zwany przez studentów „Wujkiem”.
5
NA KLĘCZKACH
KATOHIT LATA Podczas letnich upałów proboszczowie przypominają o właściwym stroju w kościele. Roman Łodwig – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Łodzi – mówi, że spotkał się już z sytuacjami w innych wspólnotach religijnych, gdzie nieodpowiednio ubrani (a raczej rozebrani) parafianie mogli przed wejściem do kościoła wypożyczyć pelerynę – za odpowiednią opłatę rzecz jasna. To dobry pomysł. Im więcej roznegliżowanych panienek, tym więcej pelerynek i większa kasa. W kościele dla nudystów forsa płynęłaby strumieniami. ID
OPALENI... BOSKO Tego lata nikt w Portugalii nie wykpi się od niedzielnych mszy. I nie pomogą tłumaczenia, że ktoś urlop spędził nad morzem. Biskup Aveiro, odległego od Lizbony o 250 km, postanowił, że w tym roku na plażach pobliskich kurortów nadmorskich będą się
odbywać nabożeństwa. Według ojczulka, inicjatywa ma wspomóc „spokojną refleksję nad życiem w chwili, gdy ludzie są najbardziej odprężeni, bo rozrywka jest po to, żeby służyć osobistemu wzbogaceniu”. Zachodzimy w głowę, dlaczego nasi watykańscy – szturmujący ostatnio hipermarkety – nie wpadli na tak prosty pomysł. MAR
SEKSOWNY SHREK
wygonić złego ducha. Modły zostały w pewnym sensie wysłuchane – chłopiec w końcu ducha wyzionął... AC
FALA WOLNOŚCI W Iraku narasta fala przemocy wobec osób sprzedających alkohol. Zaostrzenie obyczajów na modłę islamską jest jednym z niezaplanowanych przez Amerykanów skutków obalenia Husajna, który lansował świecki model państwa. Obecnie nie ma dnia, aby pod sklepami z alkoholem, prowadzonymi na ogół przez miejscowych chrześcijan, nie wybuchały bomby lub nie były wybijane szyby. Jak to mawia wyzwoliciel Bush, wybiła dla Iraku godzina wolności. AC
„CZAPA” ZA MINI?
Kretyństwa można wymyślać nie tylko w Katolandzie. Oto brytyjska organizacja Traditional Values Coalition, propagująca wartości rodzinne, uznała właśnie, że dzieci pod żadnym pozorem nie mogą oglądać „Shreka 2”. Powód? Bajka zawiera erotyczne przesłanie! Brytyjczycy dopatrują się seksu w postaci siostry Kopciuszka, obdarzonej zarostem i obfitym biustem (głos – Wojciech Mann). Zdaniem brytyjskich „ekspertów”, włochata bohaterka, ruszając w tango z Księciem z bajki, jak nic promuje transseksualne zachowania. MAR
CZARNY RYNEK HOSTII Ojciec Aldo Buonaiuto, który zajmuje się nawracaniem satanistów, informuje na łamach katolickiego pisma „Familia Christiana” o istnieniu we Włoszech czarnego rynku konsekrowanych hostii. Podobno mają być wykorzystywane w mszach satanistycznych odprawianych przez odurzonych narkotykami byłych księży. Ceny hostii są różne – w zależności od wielkości, rangi kościoła, z którego je skradziono, oraz kapłana, przez którego zostały konsekrowane – i wynoszą od 80 do nawet 500 euro. Najdroższe są te ukradzione z kościołów w pobliżu Watykanu, bezpośrednio z tabernakulum oraz podczas komunii – donosi ojciec Buonaiuto. AK
UDUSZONY MODLITWĄ Pewien nadgorliwy duchowny ewangelicznego Kościoła Wiary Apostolskiej stanie przed sądem oskarżony o uduszenie 8-letniego Terrence’a. Chłopiec cierpiący na autyzm był na życzenie matki poddawany... egzorcyzmom przez napełnionego Duchem Świętym kaznodzieję, który położył się na dziecku i przez dwie godziny szeptał mu do ucha modlitwy, by
Fala upałów w Iranie na nowo wywołała spory wokół dozwolonych ubiorów dla kobiet. Rada Islamska jest zaniepokojona coraz krótszymi sukniami i obcisłymi płaszczykami. Oczekuje się wydania szczegółowych przepisów regulujących kobiecy ubiór, a tymczasem policja aresztuje do kilkudziesięciu niepokornych dziennie. Mogą one dostać karę aresztu, grzywny lub chłosty na przykład za niedokładne umocowanie tradycyjnej chusty, która czasem zsuwa się przy prowadzeniu samochodu. AC
PIRAT IDIOTA W hrabstwie Essex do lokalnego biura Treading Standards (policja antypiracka) przyszedł elegancki mężczyzna – przedstawiciel nielegalnej tłoczni płyt. Oferta, którą przedstawił, była niezwykle atrakcyjna i bogata. Pokaz trwał ponad godzinę. Podczas prezentacji najnowszych filmowych hitów hurtownik w końcu zorientował się, że rozmawia z antypiracką policją. Porzucił więc towar (wart ponad 120 tys. funtów), pieniądze i uciekł. Miał jednak pecha – wraz z płytami zostawił swoje dokumenty. Policjanci pojechali pod znaleziony adres i zatrzymali przedsiębiorczego Anglika. MP
SAMSON? Wpisem do „Księgi rekordów Guinnessa” w kategorii długości owłosienia został właśnie uhonorowany Tran Van Hay z Wietnamu. Jego czupryna mierzy 6,5 metra, a jej wyhodowanie zajęło właścicielowi 7 lat. Ostatni raz mył włosy w roku 1998. Na co dzień upina je i okrywa szalem. Tran to nie żaden hippie: ma 67 lat i jest specjalistą od medycyny ludowej, czyli szamanem. Swoje owłosienie tłumaczy: – Najpierw była wojna, potem powojenne trudności i ograniczenia. W sumie tak się złożyło, że nie byłem u fryzjera od 31 lat. TN
6
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Witaj, lipcowa jutrzenko Dawna siedziba PKWN w Chełmie
Niektórzy twierdzą, że 22 lipca szkoda z jednego powodu: bo był to dzień wolny od pracy. Czy na pewno tylko dlatego? Mamy właśnie 60 rocznicę powstania tego kontrowersyjnego święta.
ale przede wszystkim Armii Czerwonej. To, że pisany był w Moskwie, jest obecnie często podnoszone jako zarzut przeciw niemu. Słaby to jednak argument. Gdyby trzy mocarstwa dogadały się inaczej, akt niepodległościowy byłby prawdopodobnie pisany w gabinetach rządu emigracyjnego w Londynie. Z pewnością nie można zarzucić Manifestowi, że był antyniepodległościowy. „Żołnierz polski bije się na naszej ziemi ojczystej. Nad umęczoną Polską powiały znów biało-czerwone sztandary” – pisali autorzy. Wzywa się też w nim do permanentnej rozprawy
Wiadomo, za wczesnego PRL-u jakakolwiek rozmowa o Manifeście PKWN odbiegająca od oficjalnej, jedynie słusznej ścieżki historycznej groziła surowymi konsekwencjami. Natomiast za III RP rola Manifestu Polskiego Komitetu Odrodzenia Narodowego była i jest deprecjonowana. Prawda zaś leży pośrodku. Leży i nawet nie jest
deptana, tylko najchętniej omijana z daleka. Faktem jest, że Manifest PKWN powstał w konkretnej sytuacji polityczno-militartnej. Zachodnie mocarstwa praktycznie już dogadały się ze Stalinem co do kwestii powojennego podziału Europy. Dokument ogłoszono w Chełmie 22 lipca 1944 r. przy asyście nie tylko Wojska Polskiego,
O
Charytatywni złodzieje
to słowa samego Jana Pawła II, które wygłosił w roku 1999 w Zamościu, podczas jednej ze swoich licznych do ojczyzny pielgrzymek. „Zwracam się w szczególny sposób do tych, którym powierzona została odpowiedzialność za ten kraj i za jego rozwój, aby nie zapomnieli o obowiązku chronienia go przed ekologicznym zniszczeniem! Niech tworzą programy ochrony środowiska i czuwają nad ich skutecznym wpro-
Odpady Ojca Świętego wadzaniem w życie! Niech kształtują nade wszystko postawy poszanowania dobra wspólnego, praw natury i życia! W rodzinie, w szkole nie może zabraknąć wychowania do szacunku dla życia, dla dobra i piękna. Wszyscy ludzie dobrej woli winni współdziałać w tym wielkim dziele”... Wobec tego lubelscy radni nadali fragmentowi homilii Ojca Świętego moc prawa miejscowego. 8 lipca br. uchwalono „Plan gospodarki odpadami dla miasta Lublin”. Opracowanie strategii rozwoju (swoją drogą – dość kontrowersyjne) gospodarki śmieciami w mieście porządkuje kwestie ich odzysku, unieszkodliwiania itp. Jest tu mnóstwo mapek, schematów i rysunków oraz fotografii – np. pryzmy na kompostowni, linii do sortowania syfu, a nawet zbelowanej folii i opakowań wielomateriałowych. Dokument liczy 200 stron. Najważniejszy jednak jest fragment homilii Wojtyły, który umieszczono na samym początku... jako inwokację. Bez Ojca Świętego ze śmieciami ani rusz! KC
Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych żąda od Caritasu zwrotu kilkusettysięcznej dotacji. Państwowe fundusze to dla Kościoła prawdziwa ziemia obiecana. Kler już tak się w niej zadomowił, że stracił poczucie wstydu i bezkarności. Do kolejnej afery z udziałem kościółkowych doszło podczas rozbudowy Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Diecezji Opolskiej w Raciborzu. Na długiej liście sponsorów znalazł się m.in. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Jak wynika z umowy z 13 czerwca 2001 r., całkowity koszt przedsięwzięcia miał wynosić 644 tys. zł, a z tego PFRON miał dofinansować roboty za okres od 13 czerwca do 30 listopada 2001 r. kwotą 536 tys. zł. Fundusz zgodził się wyłożyć tak wielką kasę, bo Caritas miał podobno swój wkład własny – 108 tys. zł. Ale nie miał. Koszty budowy były jednak znacznie niższe, a informację tę ukryto przed darczyńcą (PFRON-em), co pozwoliło Caritasowi wyłudzić z Funduszu ponad 300 tys. zł dotacji. – Możemy tylko dofinansowywać przedsięwzięcia, nie wolno nam sponsorować całej rozbudowy – powiedział nam Jacek Jasiewicz, szef śląskiego oddziału PFRON-u. Wiceprezydent Raciborza Mirosław Szypowski uznał, że Caritas nie może łamać prawa i powiadomił
PFRON o przekrętach. O tej cuchnącej sprawie doniósł również szefowi opolskiego Caritasu, ks. Arnoldowi Dreschlerowi, ale ten olał sprawę, uznając, że to domniemania. Wkrótce jednak PFRON przeprowadził w raciborskim ośrodku oficjalną kontrolę i wszystko się potwierdziło. – Teraz – jak powiedział nam dyr. Jacek Jasiewicz – fundusz będzie domagał się zwrotu pieniędzy wydanych niezgodnie z umową. Trwa też obliczanie karnych odsetek. Smaczku całej aferze w Caritasie dodaje fakt, że dyrektorką kościelnego ośrodka w Raciborzu jest wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Maria Wiecha. Zaradna radna Wiecha oprócz dyrektorowania w placówce Caritasu jest także, między innymi, prezesem Ra c i b o r s k i e g o Funduszu Lokalnego i dyrektorem tamtejszej Stacji Krwiodawstwa. Caritas zadomowił się w Raciborzu na dobre. Trudno się dziwić, skoro lgną do niego pieniądze. Ośrodek jest systematycznie sponsorowany przez miasto, które co roku przekazuje na Centrum Rehabilitacji prawie 600 tys. zł. Zdaniem wiceprezydenta Szypowskiego, PFRON musi rozliczyć Caritas z dotacji, i to co do grosza. Brawo, Szypowski! JAROSŁAW RUDZKI
z faszyzmem: „Pójdą poprzez Polskę całą po pomstę nad Niemcami, aż polskie sztandary nie załopocą na ulicach stolicy butnego prusactwa, na ulicach Berlina (...) Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego za naczelne swe zadanie uważa wzmożenie udziału narodu polskiego w walce o zmiażdżenie Niemiec hitlerowskich. Wybiła godzina odwetu na Niemcach za męki i cierpienia, za spalone wsie, za zburzone miasta, zniszczone kościoły i szkoły, za łapanki, obozy i rozstrzeliwania, za Oświęcim, Majdanek, Treblinkę, za wymordowanie getta”. Warto przyjrzeć się też postępowym – nie tylko jak na tamte czasy – zapisom. To właśnie dzięki nim znaczna część ludności uwierzyła w PKWN i jego dziejową misję. Dotyczy to szczególnie rolników, których pokolenia przez dziesiątki lat doświadczały największych krzywd... zarówno od zaborców, jak i od własnych panów. Zapowiedziano oczekiwaną przez chłopów reformę rolną. Nie był to zresztą pomysł PKWN, bo już w roku 1918 z reformą rolną chciał wystartować lubelski rząd Ignacego Daszyńskiego – Tymczasowa Rada Delegatów Robotniczych. Manifest deklarował i wzywał do powstawania samorządów – Rad Narodowych. „Tam, gdzie Rady Narodowe nie istnieją, demokratyczne
organizacje obowiązane są natychmiast powołać je do życia, włączając w ich skład cieszących się zaufaniem ludności Polaków – patriotów – niezależnie od ich poglądów politycznych”. Zapewniono też w Manifeście – co zresztą zrealizowano – powszechną edukację. Nie można przecież zapomnieć o dość szybkim wyplewieniu ze społeczeństwa analfabetyzmu, który przed II wojną światową był zjawiskiem powszechnym. Nie miejsce tu na ocenę Polski Ludowej, także cały Manifest PKWN każdy może przeczytać i samodzielnie wyciągnąć wnioski. Warto jednak jeszcze na chwilę wrócić do twierdzenia, iż dokument ten został „przyniesiony na sowieckich bagnetach”. Ten fakt nie może być oceniany bez porównania z innymi wydarzeniami. Ustanawianie władz krajowych przy wykorzystaniu obcej obecności militarnej jest praktykowane i we współczesnym świecie. Najlepszym tego przykładem jest Irak, gdzie nowy rząd powstał wyłącznie dzięki inwazji sił sprzymierzonych w antysaddamowej koalicji, z USA w roli głównej. Nowa władza iracka została przyniesiona również i na polskich bagnetach. To co, może jej nie uznawać? KAZIMIERZ CIUCIURKA Fot. Anna Kalenik
P
nadaje się do picia, nikt nie przejmuje się ostrzeżeniami. Zwłaszcza w niedzielę do kapliczki „na wodzie” tłumnie ściągają pielgrzymi z całej Zamojszczyzny. Moczą nogi, przemywają oczy i nałogowo piją skażoną
od drewnianą kapliczką w Krasnobrodzie bije naturalne źródełko, z którego woda miała podobno przywrócić zdrowie Marii Zamoyskiej, późniejszej Marysieńce Sobieskiej.
Biegunka cud Wprawdzie kłam powszechnej legendzie o nadprzyrodzonych właściwościach zdroju zadają ekspertyzy zamojskiego sanepidu, który regularnie (ostatnio w czerwcu) w „cudownej wodzie” wykrywa bakterie kałowe, ale mało kto wierzy sanepidowi... Mimo informacji – wielokrotnie zamieszczanych we wszystkich lokalnych mediach – o tym, że woda nie
wodę. Rekordziści potrafią robić zapasy na cały tydzień, napełniając wodą nawet po kilkadziesiąt trzylitrowych butelek. Spożycie wody z pałeczkami coli nie jest specjalnie groźne dla osób dorosłych, grozi co najwyżej bólami brzucha i biegunką. Może być natomiast bardzo poważnym zagrożeniem dla dzieci. AK Fot. Autor
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
O
jciec Tadeusz Rydzyk twierdzi, że ci, którzy widzieli go w czarnym maybachu („FiM” 29/2004), przeżywali zbiorową halucynację, zaś media, które tę wieść rozniosły, brały udział w powszechnej nagonce na jedynie słuszne, tj. katolickie, środki masowego przekazu. Według ojca imperatora, prześladowania te wynikają z powszechnej zazdrości o niezliczone stado owieczek: „Ten kolejny napad polskojęzycznych mediów odczytuję w kontekście pielgrzymki kilkuset tysięcy słuchaczy Radia Maryja i widzów telewizji »Trwam« na Jasną Górę” – oświadczył w oficjalnym piśmie do swoich wiernych, w którym przy okazji zarzeka się, że żadnego maybacha za 3 miliony złotych na oczy nie widział. Debata na temat nowego auta redemptorysty przeniosła się na fale eteru. 15 lipca br. w „Rozmowach niedokończonych” na antenie Radia Maryja w rolę pocieszyciela zgnębionego ojca Rydzyka wcielił się nawiedzony biskup Edward Frankowski, który urągał: – Obecnie jesteśmy świadkami, jak to potężne spotkanie Rodziny Radia Maryja z Matką Bożą wywołało zazdrość i złość. Robi się wszystko, by to wydarzenie opluć, zasiać nieufność do ojca Dyrektora, do wszystkich ojców, do Radia Maryja. Koledzy po fachu i tym razem nie zmarnowali okazji, by użalić się nad losem wciąż prześladowanego w Polsce Kościoła. Oto fragment rozmowy (niedokończonej...) biskupa z dyrektorem:
POLSKA PARAFIALNA
Zarobić na maybachu o. Tadeusz Rydzyk: – Tak jak w czasach komunistycznych byli wysyłani do seminariów agenci, tak samo i teraz centrale antyewangelizacyjne pracują, żeby później uderzyć w Kościół. Trzeba robić wszystko, żeby Pan Bóg i Jezus Chrystus byli uwielbieni – to jest nasza praca. Widzę jeszcze jedno: ci, którzy nas tak atakowali (znam nazwiska tych ludzi), awansowali, byli i są nagradzani, także w TV. A to były kłamstwa. Jak w tej sprawie rozliczą się przed Panem Bogiem? A gdzie są struktury broniące prawa, gdzie sądy? Jest to problem sumień. bp Edward Frankowski: – A może nawet firma produkująca maybacha chciała sobie zrobić reklamę na ojcu...? T.R.: – Pamiętam, jak mnie ostrzegał o. Mikrut, który mówił, że oni są zdolni do wszystkiego, bo nie darują katolickim mediom. Dlatego trzeba popierać media. W każdym domu muszą być katolickie media. E.F.: – Naród musi być gospodarzem w swoim domu. I ta świadomość narodu będzie coraz większa, gdy media przywrócimy narodowi, gdy media będą służyły dobru
C
zy z pogrzebu można zrobić cyrk? Oczywiście, jeśli zmarłego i uroczystość żałobną potraktuje się instrumentalnie, jak to czyni wielu urzędników Pana Boga. Pogrzeb Edmunda Kozłowskiego miał bardzo dziwny i niespotykany przebieg. Gdy trumnę z nieboszczykiem spuszczano do grobu, Zenon Patelski, proboszcz podtoruńskiego Świerczynka, zaintonował „W żłobie leży”.
rzecz Radia Maryja. Dziś na antenie słyszymy wołanie, by naszą odpowiedzią było zwiększenie ofiarności na rzecz Radia Maryja, TV „Trwam” i „Naszego Dziennika”. Naród czuje
do Kij miała zjechać rodzina z odległych miejscowości, ale wielebny stwierdził krótko, że wszystkie terminy są zajęte (w wiejskiej parafii!) i uroczystość może się odbyć jedynie następnego dnia o godzinie 9. – Cóż mieliśmy robić, zgodziliśmy się – mówi szwagier zmarłego Władysław R. – Ksiądz jednak postawił jeszcze jeden warunek, że nie ma mowy o wystawieniu trumny w świątyni. Stwierdził, że zasmrodzi cały kościół, bo zapewne ciało jest już w rozkładzie. Zwłoki miały być zabrane z prosektorium na godzinę przed pogrzebem, ale do księdza nie docierał żaden argument. Takim postępowaniem księdza oburzona była zarówno żona zmarłego – Halina, jak i dalsza rodzina. Na cmentarzu pod adresem proboszcza padło wiele gorzkich słów. – Napisaliśmy też w tej sprawie kilka pism do kurii w Kielcach – opowiada Władysław R. – ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Ksiądz Pawelec wyparł się wszystkiego. Według niego, rodzina nie zgłaszała potrzeby odprawienia mszy i wystawienia zwłok w świątyni. ¤¤¤ Jeden z łódzkich cmentarzy: pogrzeb 70-letniego Stanisława G., długoletniego działacza Polskiego Związku Działkowców. Ponieważ przepracował on ponad 40 lat w łódzkim MPK w ostatniej drodze towarzyszyła mu tramwajarska orkiestra. Właśnie ta orkiestra stała się pretekstem do rozważań ks. Wojciecha Jędrzejczyka, który nad trumną mówił: „Dziś chowamy kolejnego komucha”. Ksiądz, jak wynika z jego dalszych słów, był kiedyś w wojsku, grał w orkiestrze i chodził na takie pogrzeby. Na drugi dzień żona zmarłego udała się do proboszcza – zwierzchnika ks. Jędrzejczyka. Wyjaśniła, że jej mąż nigdy nie był komunistą, że uczciwie pracował i pomagał innym ludziom. Proboszcz bezczelnie zaśmiał się jej w twarz i ani myślał o przeprosinach. „Z taką podłością księży spotkaliśmy się po raz pierwszy na tym pogrzebie – napisali do redakcji zbulwersowani krewni zmarłego. – Władze kościelne czują się bezkarne. Dla nich łamanie prawa i norm moralnych to chleb codzienny”. BARBARA SAWA
Ksiądz życia i śmierci Ludzi zamurowało, a księżulo czknął, odszedł od mogiły i opuścił cmentarz. Wcześniej proboszcz nie przyszedł do kostnicy, żeby przed mszą pożegnać zmarłego. Gdy żałobnicy czekali na proboszcza przy trumnie, ks. Zenon rozpoczął mszę: – Umarł człowiek. Wielka mi sprawa! – powiedział. Był zbulwersowany brakiem rodziny, choć ta w tym czasie czekała przy trumnie w kostnicy a nie w kościele. Nawiązał w ten sposób do nieboszczyka, który nie miał ślubu kościelnego ze swoją żoną, choć – jak mówią krewni Kozłowskiego – zmarły wychowywał swoje córki w wierze w Boga i chodził do kościoła. Parafianie ze Świerczynka przez kilka miesięcy walczyli o usunięcie proboszcza. Kuria długo nie widziała podstaw do odwołania wielebnego, dopiero pod presją mieszkańców wielu okolicznych wsi przeprowadziła z nim rozmowę i udzieliła upomnienia. Ponieważ ludzi nie zadowoliło takie rozwiązanie, na początku lipca ks. Zenon rozstał się ostatecznie z parafią. ¤¤¤ Mieszkańców wsi Kije k. Pińczowa zbulwersowała sprawa pochówku 54-letniego Bolesława Chrobota – jak twierdzą znajomi i rodzina – gorliwego katolika. 1 maja br. wyszedł on z domu, a po kilku dniach jego zmasakrowane zwłoki znaleziono w pobliskich krzakach. Ciało na kilkanaście dni trafiło do prosektorium. Gdy wreszcie prokuratura wyraziła zgodę na pochówek, rodzina pojawiła się u księdza Czesława Pawelca, żeby omówić sprawy związane z pogrzebem. Zaplanowano go na 14 maja, gdyż
całego narodu i będą wierne najwyższym wartościom. Dowiedzieliśmy się też w końcu, jaki jest cel tej rozmowy prowadzonej w płaczliwym tonie. Biskup bowiem nie zamierzał ukrywać prawdziwego powodu zaniepokojenia z powodu „oszczerczej nagonki” złych mediów: – A przede wszystkim działania te zmierzają wyraźnie do osłabienia ofiarności na
się zjednoczony wokół tych mediów katolickich – prawił. Naród rzeczywiście poczuł się zjednoczony i nie trzeba było długo czekać, aby zabrał się do przekonywania swojego ojca, że nie ma on powodu do obaw i że nie pomylił się bp Frankowski, mówiąc: – Myślę, że naród
polski ma tyle mądrości, iż odpowie zwiększoną modlitwą, gorliwością i ofiarnością na prawdziwie katolickie media. No i rozdzwoniły się radiomaryjne telefony, bo naród polski ofiarność wysysa z mlekiem matki. Nie wierzycie? Słuchaczka RM: – Ja mam niewielkie dochody, ale jutro pojadę do PKO i podwyższam datki na Radio Maryja. Myślę, że wielu słuchaczy tak zrobi, a jeżeli chodzi o te paszkwile, to moim zdaniem ojcu należy się nie samochód, tylko przynajmniej helikopter.
D
o wściekłości muszą doprowadzać gdańskiego arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego bezkompromisowe działania komornika z Inowrocławia, Artura Zielińskiego, który 26 lipca zamierza zlicytować cztery samochody ze stajni metropolity. Gocłowski postanowił się zemścić!
7
Słuchacz: – Myślę, że prawdziwa Rodzina Radia Maryja wie, że jeżeli by się znalazł taki donator, który wymarzyłby sobie kupić dla ojca Tadeusza maybacha, to ojciec Tadeusz szybko by go sprzedał, wycofał pieniądze i zainwestował w Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej albo w telewizję, albo w inne pożyteczne dzieła. Rodzina Radia Maryja doskonale wie, nawet nie musi zagłębiać się w te kłamstwa, że to są kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa. Słuchaczka: – Dziękuję za miłość, której zaznałam na Jasnej Górze. (...) A to, co mówią o tych luksusowych samochodach, to nieprawda. (...) Jak wychodziliśmy z kaplicy, to nadjechał ojciec Piotr i wcale nie jakimś luksusowym autem, tylko takim zwykłym... Słuchacz: – Macie potężne wsparcie modlitewne i finansowe – które ja deklaruję w imieniu mojej rodziny (...). Mamy mądry dziennik, mądre czasopisma, miesięczniki, tygodniki. Nie czytajmy tekstów (przepraszam, że tak powiem) „brukowców”. Weźmy się za „Anioła Stróża”, weźmy się za „Nasz Dziennik”, weźmy się za „Różaniec”. Zostawmy te „Trybuny Ludu”... ¤¤¤ Odtąd czekajmy cierpliwie na moment, kiedy (p)oddani słuchacze ofiarują swemu tatce helikopter – kupiony za wdowie grosze, rzecz jasna. Warto więc od czasu do czasu zostać ofiarą teorii spisku, szczególnie wtedy, kiedy tę teorię odpowiednio się później wyjaśni. WIKTORIA ZIMIŃSKA PS Z naszych ustaleń wynika, że kiedy zaczął się szum medialny wokół Rydzykowego bolida – maybach został schowany we Wrocławiu (z taką też rejestracją jeździł), gdzie mieści się siedziba fundacji ojca Rydzyka – Lux Veritatis...
jego adresem. Nie zrezygnował także z egzekucji, choć kurialni urzędnicy kilkakrotnie już złożyli na niego donosy do prokuratury. Metropolicie udało się jednak zamknąć usta niesfornemu przedstawicielowi prawa. Długie macki purpurata sprawiły bowiem, że przeciwko Zielińskiemu wystąpiła... Krajowa Rada
Duda arcybiskupa Sprzedając luksusowe samochody arcybiskupa, komornik chce zaspokoić roszczenia poszkodowanych w aferze Stella Maris. Jednak do licytacji prawdopodobnie nie dojdzie, gdyż przyciśnięta do muru kuria prowadzi rozmowy z wierzycielami i zapewne w ostatniej chwili zapłaci należności. Tak było kilka miesięcy temu, gdy komornik usiłował zlicytować kurialne meble i obrazy. Inowrocławianin należy z pewnością do ludzi najbardziej znienawidzonych przez metropolitę. Ten stróż prawa nie wystraszył się bowiem gróźb kierowanych pod
Komornicza. Dlaczego? Komornik rzekomo za dużo mówił mediom na temat egzekucji majątku w związku z aferą Stella Maris. Teraz odmawia już jakichkolwiek komentarzy. Postępowanie dyscyplinarne przeciwko Zielińskiemu ma doprowadzić do rozprawy. Sprawę prowadzi Rada Izby Komorniczej w Gdańsku, na czele której stoi Alicja Duda. To właśnie komornik Duda bardzo długo ociągała się z egzekucją długów Kościoła. Z powodu jej opieszałości dłużnicy zwrócili się wreszcie do komornika z Inowrocławia. RP
8
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
POD PARAGRAFEM
Dzieli i rządzi Proboszcz Józef Misiak z Jedwabna na Mazurach wszelkie przepisy traktuje jak powietrze, a ludzi ma w tej części ciała, z której wyrastają nogi. Biskupa też! Kilkanaście lat temu właśnie z tego powodu pod eskortą policji musiał uciekać z Gietrzwałdu, gdzie usiłował zawłaszczyć jeden z gminnych obiektów. Wtedy przeciwko niemu stanęli murem niemal wszyscy mieszkańcy gminy. W kolejnej parafii, tym razem w Jedwabnie k. Szczytna, Misiak popełnia te same błędy. Mieszkańców bezustannie dzieli i buntuje przeciwko władzy, a konflikt z wójtem tylko dzięki spokojnemu usposobieniu tego ostatniego nie zakończył się mordobiciem. Trzeba przyznać, że leciwy sutannowy jest ambitny. Wyremontował kościół, przebudował plebanię i rozpoczął budowę potężnego parkanu ze stacjami Drogi krzyżowej. Problem tylko w tym, że przy żadnej inwestycji nie zawracał sobie głowy jakimikolwiek przepisami czy pozwoleniami budowlanymi, co w końcu musiało doprowadzić do konfliktu. Także przy innych sprawach ks. Misiak nie respektuje prawa. – W ubiegłym roku na miejscowym cmentarzu z inspiracji proboszcza wycięto samowolnie sporo dorodnych drzew – mówi wójt Włodzimierz Budny. – O tym fakcie zawiadomiłem prokuraturę w Szczytnie, ale ta umorzyła postępowanie, bo... drewno znikło. Pięknie – nie ma trupa, nie ma zbrodni. Inspektorzy nadzoru budowlanego ze Szczytna, gdy zawiadomiono ich o samowoli budowlanej w Jedwabnie, zachowali się podobnie
P
jak prokurator. Ksiądz wzniósł potężny parkan niezgodnie z przepisami, zmienił konstrukcję starej plebanii, zniszczył elewację i mozaikę z podobizną św. Józefa znajdującą się na zabytkowym kościółku, a zastraszeni urzędnicy z nadzoru budowlanego stwierdzili, że wszystko jest cacy. To jeszcze bardziej ośmieliło plebana. I choć wiedział doskonale o potrzebie wybudowania drogi w pobliżu cmentarza, która
i wywieźć te śmieci, ale proboszcz kategorycznie zabronił wtrącania się w jego sprawy – mówi wójt. – Od dawna przyglądam się temu sobiepaństwu proboszcza i nie mogę zrozumieć, dlaczego jest ono tak długo tolerowane – zastanawia się pan Tadeusz, jeden z mieszkańców Jedwabna. – Ostatnio doszło do eskalacji konfliktu z władzą, bo księdzu udało się skłócić także radnych. A już myślałem, że zapanuje wreszcie spokój, gdy dwa miesiące temu metropolita warmiński Edmund Piszcz odwołał ks. Misiaka i mianował na jego miejsce innego księdza. Trzeba było widzieć, w jaki szał wpadł wówczas
nasz proboszcz, jak montował grupę dewotów, by go bronili za wszelką cenę. Ku mojemu zdziwieniu ostatecznie udało mu się doprowadzić do zmiany decyzji arcybiskupa i pozostania w parafii. W olsztyńskiej kurii metropolitarnej znają doskonale wybryki Misiaka. Jeden z wysokich urzędników pokazał nam nawet pismo
ułatwiłaby życie mieszkańcom, zablokował wszelkie decyzje Urzędu Gminy w tej sprawie. Od lat nie stara się o wywiezienie gigantycznej góry śmieci (na zdjęciu) zalegającej w sąsiedztwie nekropolii. – Dla świętego spokoju i w trosce o stan sanitarny Jedwabna gotowi byliśmy wydać kilka tysięcy złotych
KODEKS PRAWA KANONICZNEGO, KAN. 1740 I 1741 Gdy posługiwanie jakiegoś proboszcza na skutek jakiejś przyczyny, nawet bez jego poważnej winy, staje się szkodliwe lub przynajmniej nieskuteczne, może on zostać usunięty z parafii przez biskupa diecezjalnego. Przyczyny, dla których proboszcz może być usunięty z parafii, zgodnie z przepisami prawa, są następujące: 1) sposób postępowania, który przynosi kościelnej wspólnocie poważną szkodę lub zamieszanie (...); 3) utrata dobrego imienia u uczciwych i poważnych parafian lub niechęć w stosunku do proboszcza, które według przewidywania szybko nie ustaną. Uwaga, do tego tekstu jest ksero wspomnianego dokumentu Piszcza, a także zdjęcia, m.in. z inwestycjami proboszcza i górą śmieci przy cmentarzu.
rawosławny arcybiskup Sawa ma problem. Księdza Awksietujuka, pupila metropolity, ludziska chcą wywieźć na taczce. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, prawosławnych, bo za taką od dawna uchodzi gdy do zwierzchnika Kościoła prawosławnego dotarła informacja o tym, że podległy mu proNowoberezowo, szło mu nawet nieźle – wyreboszcz z przygranicznego Nowoberezowa (woj. montował dwie cerkwie i sporo kapliczek, rozpodlaskie) zbyt często zagląda do kielicha. Mepoczął nawet budowę solidnej plebanii, ale tropolita wnerwił się i – nie badając dokładw życiu osobistym wszystko przypominało grunie sprawy – wywalił na zbity pysk podległezowisko. Matuszka (żona proboszcza), zamiast go sutannowego. Oficjalnie cała operacja nadbać o rodzinę i dom, częściej była widywana zwana została suspendowaniem, co w przełożeniu na ludzki język oznacza zawieszenie duchownego w czynnościach. Tymczasem prawda o księdzu Eugeniuszu Zdrojewskim była zupełnie inna. Do kielicha zaglądał, owszem, ale przed laty, a ostatnio żył jak Bóg przykazał, choć tak naprawdę miał dostatecznie dużo powodów do zgryzoty i topienia smutku w alkoholu. Proboszczowi Zdrojewskiemu los bowiem wyraźnie nie sprzyjał. Co prawda w robocie, czyli w jednej z najKsiądz Awksietujuk, pupil metropolity większych w Polsce parafii
Buntowszcziki u sąsiada niż na plebanii, co wreszcie doprowadziło do separacji małżonków. Jakby wszystkiego było mało, na głowę nieszczęśnika zwaliła się decyzja Sawy. Na początku stycznia w Nowoberezowie pojawił się nowy proboszcz, ks. Mirosław Awksietujuk, i chociaż ludziska szemrali po kątach, nikt nie śmiał sprzeciwić się decyzji metropolity. Ks. Zdrojewski pozbawiony możliwości odprawiania nabożeństw zamknął się w starej plebanii. Nowy proboszcz rozpoczął rządy od... zbiórki pieniędzy. Nakazał ludziom, by od każdego „komina” przekazali mu po 150 zł, podniósł też stawki za pogrzeby. Jakby tego wszystkiego było mało, na cztery wiatry przepędził kobiecinę, która za 50 zł sprzątała kościół oraz teren wokół świątyni i zatrudnił własną żonę. Oczywiście stawkę zwiększył pięciokrotnie, choć matuszki nikt jakoś nie mógł zobaczyć przy robocie.
metropolity wystosowane do wielebnego we wrześniu ubiegłego roku, w którym stoi czarno na białym, że arcybiskup nie akceptuje stylu pracy swojego podwładnego. „Zabraniam Księdzu Prałatowi – pisze metropolita – podejmować w nauczaniu wątków personalnych oraz zajmować się krytyką osób i instytucji. Postawa Księdza Prałata powoduje niepokoje wśród wiernych i ich skłóca. Dlatego musi Ksiądz Prałat takiego sposobu funkcjonowania zaprzestać”. Arcybiskup Piszcz nakazał też proboszczowi pilne uporządkowanie wszystkich spraw związanych z inwestycjami, odwołał go ze składu Archidiecezjalnej Komisji ds. Sztuki i ukarał upomnieniem kanonicznym (w myśl kan. 1740 i 1741). RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
– Wielu mieszkańców Nowoberezowa i okolicznych wsi nie mogło się z tym pogodzić – mówi Wiktor K. – Tym bardziej że proboszcz wraz z matuszką zaczęli ludziom ubliżać. „Jesteście wieśniakami” – ryczała na nas żona proboszcza. W lutym pod cerkwią doszło do przepychanek. Awksietujuk zawiadomił policję, że chciano go pobić. Sprawa trafiła do prokuratury. Aktualnie przesłuchiwani są świadkowie zdarzenia. – Kielich goryczy wreszcie się przepełnił i postanowiliśmy rozstać się z pazernym i chamowatym proboszczem Awksietujukiem – mówi jeden z mieszkańców Nowoberezowa. – Dziesięć osób pojechało nawet w tej sprawie do metropolity Sawy i wyliczyło wszystkie grzeszki batiuszki. Przypomnieli nawet to, że już kiedyś usunięto go z innej parafii, bo w krótkim czasie „zdobył” sobie więcej wrogów niż przyjaciół. Domagali się także umożliwienia ks. Zdrojewskiemu odprawiania nabożeństw. Przyciśnięty do muru Sawa obiecał nowoberezowianom pomoc, ale wkrótce wycofał się rakiem. Ludziska nie chcą jednak ustąpić i grożą buntem: – Albo ksiądz Zdrojewski, albo zupełnie nowy batiuszka – domagają się. BARBARA SAWA
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r. Latem ubiegłego roku przebojem telewizji była strajkująca i głodująca fabryka „Wagon” w Ostrowie Wielkopolskim. Teraz ponad 1500 ludzi może znaleźć się na bruku, ale nikt już tego nie pokazuje. Od roku dla zakładu postawionego w stan likwidacji szuka się inwestora, lecz bez powodzenia. Udało się tylko przegonić słowackich właścicieli fabryki, Emila Sekela, Vladimira Klepanca i Iwana Klepanca, aresztowanych za działalność na szkodę spółki, a następnie oswobodzonych za kaucją w wysokości 7,8 mln zł („FiM” 37/2003). Ale – jak ustaliliśmy – Słowacy wcale nie dali za wygraną. Jeżeli będzie taka konieczność, to nawet przy pomocy Trybunału w Strasburgu będą się domagali gigantycznego odszkodowania od Skarbu Państwa. Twierdzą, że odebrano im ich własność, łamiąc po drodze wszystkie możliwe przepisy, żeby tylko uspokoić nastroje społeczne i ratować wizerunek ówczesnego rządu
P
olskie sądownictwo jest jak idiotycznie zarządzana prywatna firma. Często pracownicy są mądrzejsi od zwierzchników, ale kiedy proponują jakieś rozsądne rozwiązanie, każe im się siedzieć cicho. Kiedy w listopadzie 2002 r. powszechnie znany katowicki prokurator apelacyjny z Jerzego Hopa stał się Jerzym H., śląskie organa ścigania wyłączyły się ze sprawy. Postępowanie przeciw najwyższemu rangą prokuratorowi podejrza-
Millera. Niestety, wielu wybitnych prawników twierdzi, że byli właściciele mają rację. Po Słowakach za ratowanie zakładu zabrał się człowiek popierany przez wiceministra gospodarki Jacka Piechotę, niejaki Marian Prieditis, który uciekał z „Wagonu” w atmosferze skandalu, wyciągając wcześniej z biednej kasy
A TO POLSKA WŁAŚNIE spore pieniądze. Prawdopodobnie to samo czeka syndyka Elżbietę Kosowską-Kędzior. – W sądzie jest sprawa przeciwko pani syndyk – mówi szef zakładowej Solidarności, Grzegorz Majchrzak – która obraziła mnie, porównując do esbeka. W ogóle współpraca z syndykiem układa się fatalnie, a to, że firma produkuje i jest
Wagon krwi ważnej transakcji. Zakupiła dla ostrowskiej fabryki od warszawskiej spółki Kapitał Consulting używanego forda focusa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prezesem firmy sprzedającej samochód jest... pani syndyk. Prawdę mówiąc, od początku był to dla „Wagonu” interes z kantem, bo rzeczoznawca wycenił pojazd na 34 600 zł (w tym podatek VAT), zaś na fakturze widnieje już kwota 40 260 zł z VAT. Kiedy postraszono panią syndyk prokuratorem, natychmiast odkupiła trefne cztery kółka.
działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 lat do lat 8 (art. 286, paragraf 1). Prokuratorzy dołożyli też zarzut mataczenia, czyli: kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi, kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne, albo w toku postępowania zabiegi takie przedsiębierze, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 (art. 235 kk).
– Postanowienie SN związało nam całkowicie ręce. Musimy wyłonić skład orzekający, ale będą z tym ogromne problemy, bo nikt z sędziów nie chce się na to zgodzić – wyjaśnia sędzia Teresa Truchlińska-Binasik z Sądu Okręgowego w Katowicach. Tyle oficjałek. Anonimowo sędziowie mówią więcej. – Każdy sędzia tego sądu miał do czynienia z tym człowiekiem. Nawet jeżeli nie łączyły ich prywatne znajomości, widywali się na szko-
Znajomy Wysoki Sądzie nemu o popełnienie szeregu przestępstw kryminalnych prowadziła krakowska prokuratura okręgowa. Po dwóch latach śledztwa i przesłuchaniu blisko 300 osób krakusy skomponowały piękną symfonię zarzutów, którą Jerzy H. przez ponad 10 lat może odsłuchiwać sobie w pierdlu. Oto kilka z nich: funkcjonariusz publiczny, który – przekraczając swoje uprawnienia lub niedopełniając obowiązków – działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3; jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w paragrafie 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10 (art. 231, paragraf 1 i 2 kk); kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego
dobrze przygotowana do prywatyzacji jest zasługą samej załogi. – Ze sprzedażą będą kłopoty – zauważa przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników „Wagonu” Jan Smółka. – Nikt nie wyłoży dziś na zakup fabryki 49 mln zł. Słowacy wzięli zakład jedynie za 18 mln zł. Kosowska-Kędzior na drodze do prywatyzacji dokonała jednak
Suma wyłudzeń, jakich dokonał H., szacowana jest na co najmniej 1 714 794,78 zł. Przedsiębiorcy wręczali pieniądze Jerzemu H. rzekomo na nowy sprzęt biurowy (np. komputery, kserokopiarki). Kasa miała trafiać na potrzeby Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, a trafiała do kieszeni oskarżyciela. Niestety, lista oszukanych firm pozostaje niejawna, prawdopodobnie dlatego, że figuruje na niej wiele spółek państwowych. Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Katowicach. Rejonówka z Katowic zwróciła się do Sądu Najwyższego z prośbą o „przekazanie sprawy do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu”. Znaczy to tyle, że Katowice obawiały się zarzutu mediów o zbyt łagodne potraktowanie „swojego” prokuratora. Ale Sąd Najwyższy zdecydował, że Jerzy H. będzie sądzony w mieście, w którym pracował, i usiądzie na ławie oskarżonych, w kierunku której przez wiele lat wygłaszał akty oskarżenia. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi.
leniach, mijali na korytarzu, bywali na wspólnych wyjazdach – mówi sędzia z piętnastoletnim stażem. Jego kolega dodaje: – Obawy o to, że wyrok będzie nieobiektywny są uzasadnione, ale oficjalnie nikt nie może tego powiedzieć. Nie znam sędziego czy prokuratora, który nie miałby nerwów na Jurka za to, co zrobił, bo to podważyło opinię każdego z nas. Był prokuratorem ponad 20 lat, dziesięć lat spędził na jednym z najwyższych stanowisk polskiego wymiaru sprawiedliwości, prowadził setki postępowań. Potem okazało się, że od wielu lat wyłudzał i kradł pieniądze. Trudno było to zauważyć, bo pracował w Katowicach, a mieszkał w Rybniku. ¤¤¤ W przypadku sprawy Jerzego H. mogą być problemy ze skompletowaniem składu orzekającego, nie mówiąc już o kilkuset osobach do przesłuchania. W tej sytuacji istnieje szansa na przedawnienie. A może właśnie o to chodzi. BARTEK SAPOTA
9
Jeszcze kilkanaście dni temu załoga była informowana, że przejęciem fabryki zainteresowane są trzy firmy zagraniczne. Kontrahenci ponoć dobrze sprawdzeni (szkoda, że nie zrobiono tego w przypadku Słowaków), wypłacalni i gwarantujący utrzymanie zatrudnienia na dotychczasowym poziomie. Tymczasem – jak dowiadują się „FiM” – fabryka, jeżeli w ogóle ktoś ją kupi, nie będzie sprzedawana w całości. Osobno pod młotek pójdzie część produkcyjna i pozaprodukcyjna. Z takiego obrotu sprawy nie są zadowoleni pracownicy, bo czują, że znowu szykują się przekręty. Ze znalezieniem strategicznego inwestora naprawdę trzeba się spieszyć, gdyż PKP Cargo nie da kolejnych zamówień na produkcję wagonów firmie w stanie upadłości. Firmy takie nie mogą też brać udziału w przetargach. Jeżeli zamówień nie będzie, zakład przestanie istnieć. Najważniejsze decyzje zapadną w najbliższych dniach. Robotnicy są cierpliwi, ale mówią: – Jeżeli zostaniemy wykiwani po raz kolejny, to znowu będą pokazywać nas w telewizji. Tym razem poleje się krew... JAN KALINOWSKI Fot. Autor
Jaśniepan bezrobotny Cztery tysiące złotych zasiłku dla bezrobotnych miesięcznie? Brzmi bajecznie? Nie zawsze. Tyle właśnie może u nas dostać bezrobotny Francuz. W przypadku Niemca będzie to 5 tys. zł, a Duńczyka – nawet 7 tys. Zabawa jest całkiem prosta. Wystarczy, że niepracujący obywatel zza zachodniej granicy zapragnie właśnie u nas poszukać pracy. Pracy oczywiście nie znajdzie, bo jej nie ma, zresztą nawet nie będzie szukał, skoro może otrzymać równowartość swojego zasiłku w euro, oczywiście pod warunkiem, że w swoim kraju też ma prawo do takiej zapomogi. I tak za trzymiesięczne „wakacje” w Polsce (tylko przez ten okres przysługuje obcokrajowcom zasiłek u nas) dostanie tyle kasy, ile wynosi średnia pensja dyrektora pośredniaka, czyli jakieś 5 tys. zł miesięcznie. Pozostają formalności. Na miesiąc przed przyjazdem do Polski bezrobotny musi powiadomić o wyprawie swój urząd pracy, gdzie dostanie formularz E 303 (identyczny dla wszystkich krajów UE), opisujący historię jego bezrobocia. Jeśli wniosek zostanie zaakceptowany, już niebawem zagraniczny delikwent będzie mógł ucałować polską ziemię. Żeby jednak nie było za słodko, każdy obcokrajowiec musi – tak jak Polak – co miesiąc odhaczać się w urzędzie, zapewniając przy tym, że jego starania o etat nieustannie rosną. Nie ma szans, żeby ktokolwiek to zweryfikował, bo – jak wiadomo – pracy i tak nie ma. Większym problemem dla
cudzoziemca pozostaje zameldowanie, niezbędne do otrzymania zasiłku. Wielce pomocna jest tu jako taka znajomość języka, realiów i postępowania z naszymi urzędnikami. Dlatego chętnie przyjeżdżają do nas bezrobotni Polacy z zachodnim obywatelstwem. Nic więc dziwnego, że polskich bezrobotnych krew zalewa. Co prawda zapomogowe pieniądze teoretycznie mają pochodzić z kraju pochodzenia bezrobotnego, ale tak naprawdę nawet w Ministerstwie Pracy nie wiedzą, jak to będzie działać. Póki co, kasa wypłacana jest ze środków naszych urzędów. Aby jednak sprawiedliwości stało się zadość, Polacy też mogą ubiegać się o zasiłki za granicą. Tylko czy ktoś znajdzie w Europie kraj, w którym da się wyżyć za 115 euro miesięcznie? Tyle właśnie, czyli równowartość naszego pięciusetzłotowego zasiłku, przysługuje Polakom na obczyźnie. Jeśli marzy ci się łatwa i szybka kasa, podpowiadamy, jak to zrobić – weź ślub! Jest jednak pewien warunek. Po pierwsze, musisz być kobietą. Po drugie, za życiowego partnera musisz wybrać Ukraińca, Ormianina, Chińczyka lub Wietnamczyka. Właśnie oni, od chwili naszego wejścia do UE, najchętniej żenią się z Polkami. To dla nich szansa na prawo do tymczasowego pobytu, legalnej pracy, a po 3 latach – unijnego obywatelstwa. Za fikcyjny mariaż Polka może otrzymać od 2 do 4 tys. euro. A co! Mamy być głupsi od Niemców czy Włochów? MATEUSZ MARCISZ
10
W GŁOWIE SIĘ NIE MIEŚCI
AntyNoble Lekarze z Kanady badali relacje pomiędzy rozmiarem stopy a długością członka, pani psycholog z Włoch opublikowała pracę o wpływie pierdzenia na rozładowywanie stanów lękowych, psycholodzy z Japonii nauczyli gołębie odróżniać obrazy Picassa od obrazów Moneta, zaś grupa francuskich skautów usunęła ze ścian jaskini prehistoryczne malowidła, myśląc, że to graffiti.
ieprawdopodobne? A jednak możliwe! Co roku dziesięć najbzdurniejszych osiągnięć ludzkości specjalne jury nagradza AntyNoblami. Kto może nominować kandydatów? Każdy. Wystarczy tylko zgłosić kandydaturę swojego wybrańca i jego dzieła pod adresem: IgNobel Nominacions c/o Annals of Improbable Reserch PO Box 380853 Cambridge MA 02238 USA e-mail:
[email protected]. Idiotyzmów w Katolandzie nie brak, więc może doczekamy się w końcu jakiegoś polskiego AntyNobla... Ale to by było piękne – na przykład AntyNobel dla Wałęsy albo dla Rydzyka, albo dla Giertychów
N
obu naraz. No co? Pomarzyć nie można... ¤¤¤ Przystąpmy teraz do przedstawienia co ciekawszych AntyNobli z ostatnich kilku lat. W roku 1994 nagrodę z dziedziny medycyny dostało dwóch panów: 1. Żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej, którego ugryzł własny oswojony grzechotnik, za pomysł wykorzystania wstrząsów elektrycznych w leczeniu skutków ukąszenia. Pacjent kazał, by przymocowano mu do ust przewody od samochodowej świecy zapłonowej, a później polecił, aby obroty silnika zwiększono do 3 tysięcy. 2. Doktor Richard C. Dart i jego zespół z Arizony za pracę pt. „Nieskuteczność wstrząsów elektrycznych w terapii ukąszeń grzechotnika”. Tego samego roku przyznano jeszcze AntyNobla w dziedzinie zdrowia publicznego. Laureatami zostali Chittaranjan Andreade i B.S. Srihari z Krajowego Instytutu Zdrowia Umysłowego w Indiach za pioniersko odkrywcze badania, które doprowadziły do konkluzji, że dłubanie w nosie jest czynnością rozpowszechnioną wśród nastolatków. W roku 1997 z medycznego AntyNobla mogli się cieszyć panowie Carl Charnetski i Francais Brennan za wiekopomne dla świata odkrycie, że słuchanie muzyki w windzie może zapobiegać przeziębieniom. W 2001 roku kapituła przyznała nagrodę Joelowi Slemrodowi i Wojciechowi Kopczukowi z University of British Columbia za prace, które udowodniły, iż ludzie potrafią znacznie opóźniać swoją śmierć, jeśli w wyniku tego ich
spadkobiercy zapłacą mniejsze podatki. Są też i AnyNoble pokojowe – a jakże! W 1994 roku otrzymał taką nagrodę naukowiec – niejaki John Hagalin – za empirycznie potwierdzone przypuszczenia, że 4 tys. medytujących mogą doprowadzić swoimi myślami do spadku przestępczości. W tej samej dziedzinie nagrodę otrzymała brytyjska Royal Navy za rezygnację z używania pocisków podczas ćwiczeń i zastąpienie ich gromkim okrzykiem: „Bum!”. AntyNobel – tym razem z dziedziny opieki zdrowotnej – uradował też zapewne Geroge’a i Charlotte Blonsky z Nowego Jorku. Wymyślili oni i skonstruowali maszynę do rodzenia dzieci. Całość jest prosta: ciężarną przypina się do okrągłego obrotowego stołu, a następnie jego blat wprawia się w szybki ruch. Siła odśrodko-
wa spowoduje, że nastąpi „plum” i bobas przyjdzie na świat. Aby jednak nie rozwalił się o ścianę, trzeba go łapać w specjalną siatkę – podbierak. Co najdziwniejsze – państwo Blonsky na swój wynalazek dostali najprawdziwszy patent (US #3216423). Wielkim naukowcem, którego słusznie uhonorowano AntyNoblem z dziedziny biologii, jest z kolei amerykański weterynarz Robert Lopec. Dostał nagrodę za serię eksperymentów polegających na pobieraniu roztoczy z ucha kota, umieszczaniu ich we własnym i naukową obserwację, co z tego wyniknie. W tej samej dziedzinie nagrodę odebrał Peter Fong z Gettysburg College za prace badawcze nad kwestią, czy małże są szczęśliwsze po prozacu. Pozostańmy jeszcze przy biologii. W roku 1999 tymże wielkim wyróżnieniem uhonorowano pana Chonosuke Okamurę z laboratorium skamielin w Nagoya za odkrycie świata
krasnoludków, czyli skamielin pradawnych gatunków dinozaurów, smoków, koni, a nawet księżniczek (i ponad tysiąca innych). Co w tym niezwykłego? A to, że rozmiary tych istot nigdy nie były większe niż ćwierć milimetra. Wróćmy do medycyny. W roku 2002 AntyNobla w tej kategorii otrzymał Peter Barss z McGill University za pracę pt. „Obrażenia spo-
z Australii za opatentowanie... koła. Nagrodę dostał też australijski urząd patentowy za przyznanie mu patentu. O proszę, mamy coś i dla Czytelników „FiM”. W roku 1994 kapituła wyróżniła zbór baptystów za dokonanie matematycznych badań i wyliczenie, ilu mieszkańców stanu Alabama
wodowane przez spadające orzechy kokosowe”, która wstrząsnęła światem nauki. Z pogranicza medycyny i inżynierii jest też wyróżnienie przyznane Troyowi Hortbuserowi z kanadyj-
pójdzie do piekła, jeśli nie będą żałowali za grzechy. W tej samej dziedzinie nagrodę dostał matematyk Robert W. Faid za statystyczne wyliczenie, że Michaił Gorbaczow to diabeł na 710 609 175 188 282 000 do 1. Innymi słowy – z matematycznego punktu widzenia rzecz jest niemal pewna! ¤¤¤ I tak dalej... I tak dalej... Jeśli udało nam się Państwa na chwilę rozerwać tą serią autentycznych absurdów, cieszymy się bardzo. Miło przy okazji pomyśleć, że gdzieś na świecie ludziska tworzą większe brednie niż np. ustawa zdrowotna ministra Łapińskiego. Jest jednak pewna różnica – tamte kretyństwa zazwyczaj nikomu nie szkodzą! MAREK SZENBORN PS O wyimkach z historii ludzkiej głupoty napisaliśmy dzięki uprzejmości wydawnictwa ZNAK z Krakowa, które właśnie wydało świetną książkę pt. „AntyNoble”.
skiego Ontario za wymyślenie, wykonanie i odważne wykorzystanie specjalnego kombinezonu zabezpieczającego przed ataka-
mi niedźwiedzi grizzly. Ale jurorzy od AntyNobli przyznają nagrody nie tylko za idiotyzmy. Czasem i za wiekopomne odkrycia. Oto w roku 2002 uhonorowano np. Johna Hawthorna
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
Andrzej S. przyznał się do gwałcenia dzieci. Powiecie: „Wiemy!”. Tylko że on się do tego przyznał... pięć lat temu w książce pt. „Miska szklanych kulek”. Książkę tę, reklamowaną jako sensacyjną powieść wybitnego psychologa i psychoterapeuty, który zyskał popularność i niezwykły szacunek, opublikowało w 1999 roku Wydawnictwo Jacek Santorski & Co.
nieuleczalnej chorobie wątroby. „Ludzie sądzą, że psychoterapeuta... wiedzie wzorowo poukładane życie. Być może zdarzają się tacy, ale ja ich nie spotkałem” – pisze w „Misce szklanych kulek”. Czyżby więc był to pa-
jestem chory psychicznie, chociaż w ostatnich trzech latach mojej publicznej działalności wielokrotnie to podejrzewano i sugerowano. Stary paradoks mówi wprawdzie, że tylko wariat może z całym przekonaniem twierdzić, iż nie jest wariatem, ale ja tu akurat nie mam wątpliwości. Zresztą gdybym był, jak to usiłowano udowadniać, paranoikiem lub psychopatą, wszystko byłoby o wiele prostsze”. Andrzej S. udowodnił, że jednak wszystko może być o wiele bardziej
PAMIĘTNIK PEDOFILA
Miska szklanych kulek w serii „Książki, które pomagają żyć”. Główny bohater „Miski szklanych kulek” – psychoterapeuta Jan Krass (jest w tym samym wieku co aresztowany psycholog) uważany za „pieszczocha gazet, radia i telewizji” (podobnie jak Andrzej S.) – pisze w więzieniu pamiętnik (taką formę przekazu wybrał autor). Jest... pedofilem. W swoim literackim monologu wewnętrznym opisuje krążące na jego temat plotki: „(...) że w kasynie w Las Vegas wygrałem 50 tysięcy dolarów i urządziłem za nie w Eudajmonii luksusowy pensjonat dla moich małoletnich kochanek i kochanków, mieszkających tam wraz ze swoimi rodzicami, którym płaciłem miliony za przyzwolenie na seksualne ekscesy z ich dziećmi... W przeszłości nigdy nie zajmowałem się krążącymi na mój temat plotkami, nie dementowałem ich nawet wtedy, kiedy szeptano, że jestem alkoholikiem, że mam pociąg seksualny do dzieci...”. No cóż, dziś ta plotka stała się faktem, i to jakim! Jacek Santorski, wydawca, utrzymuje teraz, że książkę tę traktował wyłącznie jako science fiction. Musiał jednak wiedzieć, że jest tam bardzo dużo wątków autobiograficznych, a słowa zamieszczone na początku powieści dzisiaj brzmią wręcz złowieszczo: „Napisałem pięć nieważnych książek, a potem stałem się Bogiem”. Krass opisuje swoich dwóch przyjaciół: Rosnera i Hölstrema oraz doktora E., do którego Krass wysyła jednego ze swoich pacjentów. Jest to powieść z kluczem i prawdziwe nazwiska być może zostaną rozszyfrowane. Bohater książki nie skrywa Po swych pedofilskich upodobań. „Miska szklanych kulek” – czytana z dzisiejszej perspektywy – jest jakby pamiętnikiem Andrzeja S., bowiem jego seksualne skłonności do nieletnich są już powszechnie znane, a najbliższe pisarzowi osoby wiedziały o jego nadmiernych skłonnościach do alkoholu (był w Czechosłowacji na odwyku) i ciężkiej,
takim m.in. portalu surfował namiętnie Andrzej S. miętnik człowieka, który w ten sposób chce dać otoczeniu do zrozumienia, kim jest naprawdę? Czyżby Andrzej S. zwariował i sam się dekonspiruje w pamiętniku? Już na samym początku powieści autor wyraźnie podkreśla: „Wbrew pozorom nie jest to pamiętnik wariata. Z całą pewnością nie
proste: prawdopodobnie świadomie doprowadził do aresztowania... samego siebie! Potem przyznał się do winy, czyli wielokrotnego doprowadzenia – przy wykorzystaniu stanu bezbronności małoletniego poniżej 15 lat – do poddania się czynnościom seksualnym (art. 200, par. 1 kk), utrwalania i przechowywania
dziecięcej pornografii (art. 202, par. 4 kk) oraz udostępniania dzieciom materiałów pornograficznych oraz przedmiotów mających taki charakter (art. 200, par. 1 kk). Rozmawiam ze Zbigniewem Żelaźnickim, szefem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów. Pytam: – Panie prokuratorze, pojawiła się hipoteza, że za Andrzejem S. stoi silne lobby pedofilskie, mocno powiązane z polskim światem kultury i polityki. Są to ludzie bardzo zainteresowani wyciszeniem tej sprawy. Czy nie zakończy się ona tak jak pedofilska afera z Dworca Centralnego, czyli niczym? Końce w wodę... – Na tak zadane pytania nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć. Śledztwo jest w toku i badamy dokładnie wszystkie wątki tej sprawy. Na tym etapie trudno jest jeszcze o kategoryczne stwierdzenia. Mogę tylko zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby tę sprawę doprowadzić do końca. Odpowiedź żadna. Przypomnę zatem w skrócie, jak zatrzymano 57letniego psychologa. Dwaj „łowcy śmietników” znaleźli worek z pornograficznymi fotografiami dzieci (w tym dzieci autystyczne). Lokator z bloku, w którym mieszkał Andrzej S., zatelefonował na policję. Psycholog, widząc policję oraz tłum ludzi wokół śmietnika, wyszedł z domu zaintrygowany tym, co się dzieje. I wtedy jeden z policjantów zobaczył, że mężczyzna stojący w tłumie gapiów jest widoczny na zdjęciach. Był to Andrzej S. Ta historyjka kolportowana jest przez media, aczkolwiek trąci mitem specjalnie sprokurowanym na ich użytek. Nie wykluczam, że policja od dawna rozpracowywała znanego psychologa, miała już na niego namiary, wiedziała, o której godzinie wychodzi na spacer, a reszta była tylko zgrabną prowokacją, pretekstem do spektakularnego aresztowania. Jest to wielce prawdopodobne, aczkolwiek psycholog już w jednej ze swych książek pisał o tzw. syndromie samobójstwa przed śmiercią. Może chciał być złapany, podrzucił zdjęcia na śmietnik, sam zatelefonował na policję, a później „morderca powrócił
11
na miejsce zbrodni”? Historia psychiatrii zna wiele takich przykładów. Głośno już jest o tym, że Andrzej S. był abonentem pornograficznego portalu o nazwie... „Świat Dziecka”, który – co ciekawe – rejestrowany jest w Rosji. Znajdują się tam dziesiątki tysięcy fotografii i filmów z pornografią dziecięcą. Wysoki rangą oficer z Komendy Stołecznej Policji mówi nam: – Sprawa Andrzeja S. to może być wierzchołek góry lodowej. Wprawdzie w tej chwili trudno powiedzieć, czy działał on w pojedynkę, ale nie wyklucza się możliwości udziału w tym obrzydliwym procederze innych osób, nawet tych z pierwszych stron gazet. Pracujemy nad komputerem psychologa i jego kontaktami z internetowymi portalami pedofilskimi. Przyjaciele Andrzeja S. natychmiast załatwili mu adwokata. I potem sprawa zaczęła przybierać arcyciekawy bieg. Obrońca psychologa, mecenas Andrzej Senejko, ogłosił, że jego klient jest niewinny i do niczego się nie przyznał. Można się więc teraz spodziewać, że linia obrony będzie następująca: psycholog zbierał materiały o pedofilli dziecięcej (fotografie, kasety wideo, płyty DVD itp.), albowiem miał zamiar pisać swą kolejną książkę właśnie na ten temat, a to, co robił z nieletnimi, było eksperymentalną terapią, natomiast „Miska szklanych kulek” jest fikcją literacką. Idę o zakład – pięć patoli (płacę, jeśli przegram) przeciwko złotówce – że znajdzie się wielu psychologów, jak również wydawca książki, którzy potwierdzą tę tezę. I co? I nic. Nie można również wykluczyć hipotezy, że za Andrzejem S. stoi wspomniane już silne lobby pedofilskie powiązane ze światem kultury i polityki. Wtedy sprawa Andrzeja S. stanie się tylko sensacją medialną, podobnie jak pedofilska afera z Dworca Centralnego, w którą zamieszane były osobistości z warszawskich salonów i którą – mimo niepodważalnych dowodów – błyskawicznie rozmydlono i wyciszono (ośmiu jej „bohaterom” sąd uchylił decyzję o areszcie i wypuścił ich na wolność). Sześciu podejrzanym wprawdzie zakazano wyjazdu za granicę, ale wobec Wolfganga D., Niemca, przedziwnym trafem nie wprowadzono tego środka zapobiegawczego, więc ten natychmiast... czmychnął do Niemiec. Cóż, Polska staje się krajem, w którym przestępcy chodzą na wolności. Andrzej S. w powieści „Miska szklanych kulek” proroczo pisze: „Według prawa jestem przestępcą”. To już sąd zdecyduje, czy Andrzej S. jest przestępcą, czy też chorym psychicznie człowiekiem – ja stawiam na to drugie i na ukręcenie sprawie łba. Prawdopodobnie będzie to również zależało od opinii psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów, a więc środowiska, w którym brylował przez ostatnie 30 lat. Poza tym sądy w tym biednym kraju są, niestety, zawisłe od tych, co mają władzę i pieniądze, a czasem bywają... pedofilami. ZOSIA WITKOWSKA
12
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
ZE ŚWIATA
K
Syf Iljicza O
tym, że autor rewolucji październikowej dokonał żywota na skutek zaawansowanej kiły, szeptano od dawna, choć kiedyś można było za to nieźle beknąć. Wreszcie wypowiedzieli się naukowcy. „The European Journal of Neurology” publikuje w najnowszym numerze raport trzech izraelskich lekarzy, którzy przekopali się przez dokumenty obrazujące problemy zdrowotne wodza światowej zarazy proletariatu i wydali diagnozę, że przyczyną jego zgonu w roku 1924 była kiła, której nabawił się gdzieś w Europie – długo przed wystrzałami „Aurory”. Świadczą o tym zapiski lekarzy zarówno zachodnioeuropejskich, jak i sowieckich, którzy kurowali Lenina. Gdy zamknął oczy w wieku 53 lat, jako przyczynę śmierci podawano na zmianę wylew krwi do mózgu, wycieńczenie walką z kapitalistami, arteriosklerozę, a po
cichu mówiono o syfilisie, który w zaawansowanym stadium daje symptomy podobne do innych chorób. W stadium schyłkowym – 20 lub więcej lat po zarażeniu – ofiara doświadcza zmian nastroju i erupcji kreatywności. Kto wie, czy te erupcje nie zrodziły konceptu władzy rad? Według biografii pióra dr. Roberta Service’a, Władimir Iljicz miał tak dosyć życia z syfem (do czasów drugiej wojny światowej choroba była nieuleczalna), że dwukrotnie prosił o truciznę. Zabalsamowany syfilityk wciąż zajmuje na pl. Czerwonym poczesną parcelę, do której nieodmiennie ciągną pielgrzymki potomków jego ofiar. LF
ardynał oskarżany o związki ze służbami specjalnymi, udział w zabójstwie swego poprzednika i współodpowiedzialność za masakrę nauczycieli. Kto oskarża? Biskupi! Co na to Watykan? Usiłuje wmieść wszystko pod dywan.
są w to wmieszani. Jestem absolutnie przekonany”. Żeby to wykazać, domaga się śledztwa. Jeśli listy są prawdziwe – skompromituje się kardynał; jeśli sfałszowane – biskupi. Tak czy owak dojdzie do kompromitacji Kościoła. Watykan postanowił więc za-
Tak się dziwnie składa, że na kard. Ciprianiego spadają wszelkie możliwe plagi – oczywiście, jak utrzymuje, niezasłużenie. Kilka miesięcy temu został oskarżony o maczanie palców w zabójstwie kard. Augusto Vargasa, który – wedle oficjalnej wersji
Kardynalny kryminał W październiku 2002 r. ówczesny minister sprawiedliwości Peru, Fernando Olivera, potajemnie przekazał Watykanowi trzy listy. Zawierają one dowody, że peruwiański arcykonserwatywny kardynał, zaufany przyjaciel papieża, Juan Luis Cipriani, lat 61, jeden z członków Opus Dei w kolegium kardynalskim, utrzymywał podejrzane kontakty z byłym szefem służb specjalnych, Vladimiro Montesinosem. Okazuje się, że listy są prawdopodobnie sfałszowane, a Cipriani publicznie oskarża o ich sprokurowanie wrogich sobie kolegów po fachu: „Biskupi
blokować śledztwo w celu uniknięcia kolejnego skandalu. Odpowiednie instrukcje, co należy w tym celu uczynić, wysłał kardynał Giovanni Battista Re, szef Kongregacji Biskupów, trzecia po Papie persona w Watykanie. W liście do nuncjusza papieskiego w Peru, abp. Rino Passigato, Battista Re pisze: „Proszę, rozpatrzcie pokojowe rozwiązanie tego problemu. Watykan woli, tak jak w USA, wmieść wszystko pod dywan. Ale wiadomo, co stało się w Stanach, gdy tłumiono prawdę. Watykanowi nie uda się zablokować śledztwa”.
– miał umrzeć z powodu wylewu krwi do mózgu. Prasa oskarża kardynała Ciprianiego o współudział w rzezi nauczycieli w latach terroru w Peru. „Jedno kłamstwo za drugim, przez 16 lat – skarży się peruwiański kardynał. – Wiele z nich bierze początek w Kościele, nie na zewnątrz”. Życie Kościoła, tak długo spowite woalem tajemnicy, okazuje się barwne, burzliwe, sensacyjne i... kryminalne. Nie ma się co dziwić, że nasz papież, mając 84 lata, wygląda jakby miał 100. JOHN FREEMAN
Hard porno biskupa
Kennedy, Watykan i CIA W
latach 60. XX wieku Watykan szukał zbliżenia z amerykańską Centralną Agencją Wywiadowczą. Szukał i znalazł...
Według Thomasa Maiera, autora sensacyjnej książki „The Kennedy’s Emeral Kings” patriarcha tego rodu, Joseph Kennedy, szukał przed wyborami wsparcia papiestwa dla swojego syna Johna
Fitzgeralda, kandydata na prezydenta USA. Kościół nie byłby sobą, gdyby nie zażądał czegoś w zamian: senior rodu miał osobiście pośredniczyć w kontaktach pomiędzy Stolicą Apostolską a CIA. AC
Precz z Darem Życia D
ar Życia (Donum Vitae) – tak nazywa się niemiecka organizacja katolicka zwalczana przez... Watykan.
Donum Vitae skupia katolickich doradców zaangażowanych w poradnictwo na rzecz kobiet planujących aborcję. W 1999 r. Watykan zakazał katolikom brać udział w tego typu działalności. Część katolickich psychologów zrzeszonych
właśnie w Donum Vitae nie zrezygnowała jednak z niesienia pomocy kobietom, co spotkało się z gniewną reakcją papieża. Doszło do tego, że kardynał Ratzinger zabronił członkom stowarzyszenia piastowania jakichkolwiek funkcji w Kościele lub w przykościelnych organizacjach. AC
Jedno z czołowych miejsc na liście biskupów, którzy najbardziej gorliwie chronią księży pedofilów w USA, zajmuje Manuel Moreno, który przez 21 lat przewodził diecezji Tucson w Arizonie. Biskup Moreno zapewnił azyl swemu koledze, biskupowi Patrickowi Ziemiannowi z diecezji Santa Rosa w Kalifornii, który trzymał pewnego księdza jako prywatną zabawkę seksualną i gdy sprawa się rypła musiał ratować się dymisją w roku 1999. Moreno podejrzewa, że długo nie pociągnie, więc proces i wyrok mu niestraszne. Stąd szczerość. Podczas przesłuchania w sądzie wyznał, że zezwalał księżom zabierać dzieci
na plebanię i na wycieczki, choć dobrze wiedział, że są oni praktykującymi pedofilami. Opisy tego, co kapłani robili z dziećmi, czyta się jak hard porno: masturbacja, seks oralny, penetracja doodbytnicza itd. Nawet religijna strona internetowa www.beliefnet.com umieściła Morena na liście dziewięciu najgorszych biskupów w kraju, przypisując mu ochronę gwałcicieli, okłamywanie rodzin ofiar, nieudzielanie poszkodowanym dzieciom pomocy psychoterapeutycznej, niszczenie dowodów przestępstw, nieinformowanie władz o aktach przemocy seksualnej i utrudnianie pracy policji.
M
Ksiądz zapłonął bowiem gniewem i zazdrością, gdy wykrył, że chłopak zdradza go i umawia się na randki z dziewczyną! Zgroza! Chcąc zredukować szanse rywalki, wziął małolata na wycieczkę na Manhattan, gdzie wynajął pokój z jednym łóżkiem i zgromadził trunki osłabiające opory. Chłopak i jego matka początkowo nie zgłosili gwałtu policji, bo przedstawiciel diecezji ostrzegł ich, że donoszenie na księdza jest niechrześcijańskie. Kiedy jednak dowiedzieli się, że ks. Liberatore sam nie dochowuje wierności i został oskarżony o molestowanie innego nastolatka – poszli na komisariat. Wielebny Liberatore może przez następne 15 lat lunatykować w więzieniu. LF
amy oto duszpasterza pedofila, który – zamiast iść w zaparte, jak większość innych – znalazł świeże i niebanalne usprawiedliwienie swego zboczenia. Albert Liberatore, czterdziestoletni sługa boży z Lackawanna w stanie Pensylwania, oświadczył przed sądem, że jego członek znalazł się w odbytnicy nieletniego ucznia na skutek... lunatykowania – księdza, a nie członka – rzecz jasna. Prokurator, o dziwo, nie dał wiary tym wyjaśnieniom. Ksiądz Albert molestował bowiem młodzieńca od 3 lat i trudno uwierzyć, by przez cały ten czas znajdował się w głębokim śnie. Poza tym prawnik przedstawił jeszcze inne fakty, nakazujące sceptyzyzm wobec linii obrony.
Lunatyk
Pytany przez przesłuchującego, czy gdyby mógł cofnąć czas, postępowałby inaczej, biskup po chwili zadumy odpowiedział: „Być może powinienem być surowszy... Nie wiem”. Biskupie, twój Stwórca czeka z otwartymi ramionami, by wynagrodzić ci poświęcenie dla Kościoła! TOMASZ SZTAYER
R
ezultat badań pracowników uniwersytetu we Florencji jest taki: oglądanie telewizji przez dzieci przyśpiesza proces dojrzewania.
Dojrzewanie przy ekranie Wbrew pozorom nie chodzi o oglądanie programów erotycznych – dojrzewanie przyśpiesza gapienie się na byle co. Wystarczy ślęczeć przed ekranem. Badania, które doprowadziły do powyższej konkluzji, prowadzono na grupie dzieci w wieku 6–12 lat oglądających telewizję 3 godziny dziennie. Potem na tydzień odseparowano je od ekranu, odebrano też gry komputerowe. I co? I wówczas zaobserwowano znaczny skok produkcji melatoniny – hormonu, do którego funkcji należy zwalnianie rozwoju seksualnego dzieci. A gdyby takie same badania przeprowadzić na widzach „Ziarna”? TW
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Seminarium dupowne Skandal pedofilsko-homoseksualny w Kościele katolickim w Austrii („FiM” 29/2004) przez cały ubiegły tydzień dominował w doniesieniach mediów tego kraju i był relacjonowany na całym świecie. Katolickie społeczeństwo nie było tak zszokowane od niemal 10 lat, kiedy to wykryto, że kardynał Hans Herman Groer w przeszłości molestował seksualnie małoletnich uczniów szkoły przygotowującej do seminarium. Właśnie pojawił się polski wątek o niebagatelnym wpływie na całą aferę. Polak potrafi, a co dopiero polski seminarzysta! Prokurator Walter Nemec oskarżył Krzysztofa S., 27-letniego seminarzystę z Polski, o posiadanie i dystrybucję pornografii dziecięcej, którą ten ściągał z polskich stron internetowych. Jeśli zarzuty się potwierdzą, grozi mu kara do dwóch lat więzienia. Podejrzewa się, że polski kleryk nie jest jedynym winnym, ale identyfikacja innych podejrzanych jest trudna, bo do komputera z pedopornografią miał dostęp każdy w seminarium. Śledztwo prokuratury skupia się na 40 tys. zdjęć i filmów z zakazanymi obrazkami, nie dotyczy natomiast innej odnogi skandalu: fotografii robionych przez innego Polaka – diakona Mariana L. – uczniom i wykładowcom seminarium, gdy całowali się i pieścili. „Stosunki homoseksualne między dobrowolnie je praktykującymi dorosłymi, bez udziału przemocy lub wykorzystywania dominacji służbowej nie są w Austrii przestępstwem” – oświadczył Nemec.
C
Przestępstwem nie są, co nie znaczy, że wszystko jest w porządku. W sprawie wypowiedział się kanclerz Austrii, Wolfgang Schuessel: „W Austrii mamy rozdział Kościoła od państwa, więc nie mam prawa zajmować stanowiska jako kanclerz – stwierdził w wywiadzie radiowym. – Władze prowadzą śledztwo, lecz jako wierny i katolik domagam się szybkich i szczerych wyjaśnień”. Austriacki lider zdystansował się do argumentów biskupa diecezji St. Pölten, Kurta Kren-
Rzecznik ofiar pedofilii przy austriackim episkopacie wezwał bpa. Krenna do natychmiastowej rezygnacji. Ze środowiskowej solidarności zrezygnował bp Alois Schwarz, który zaapelował do Watykanu o szybką interwencję i skłonienie Krenna, aby podał się do dymisji. To samo energicznie postuluje wpływowa, liberalna organizacja wiernych – „Kościół to my” – oraz największa organizacja świeckich katolików – Austriacka Unia Braterstwa.
13
Męczennik mamony P
ierwszy milion trzeba ukraść. Ta ekonomiczna zasada odnosi się także do biznesmenów w sutannach.
John Woolsey kierował parafią na bogatej Upper East Side na Manhattanie. Jezus miałby zapewne zastrzeżenia do poziomu jego życia, ale przecież mało który dobrodziej jest w stanie oprzeć się pokusom hedonizmu. Ks. Woolsey miał kilka złotych zegarków firmy Rolex, jeździł lexusem, posiadał trzy drogie apartamenty w New Jersey i na Florydzie, był członkiem drogich, elitarnych klubów golfowych itd. Początkowo władze sądziły, że to wszystko za sprawą dzianej parafianki, 88-letniej Rose Cole, do której konta ksiądz Woolsey się przyssał i które uszczuplił o prawie pół miliona dolarów. Miał ochotę na cały spadek po
leciwej staruszce, która niedawno zmarła. Chciał skłonić ją do zapisania mu w testamencie 1,3 mln dolarów, ale wykryła to jej doradczyni finansowa i podniosła alarm. Wkrótce wyszło na jaw, że w kasie parafii brakuje miliona dolarów, którymi proboszcz płacił za swoje wystawne życie. Archidiecezja zasugerowała mu podanie się do dymisji, a nad papierami parafii św. Jana Męczennika ślęczy obecnie śledczy. Podczas ostatniej mszy monsinior Woolsey uroczyście zapewnił, że to wszystko potwarz i oszczerstwa, a wierni urządzili mu owację na stojąco. Istotą wiary jest bowiem wierzyć, a nie myśleć. LF
Pożytek z gówna Kleryckie zabawy (za niemieckim „Bildem”)
na, który uparcie utrzymuje, że francuskie pocałunki między wykładowcami a studentami seminarium to nic innego, jak tradycyjne pocałunki świąteczne, zaś pieszczoty są uczniowskimi wygłupami. „Pytanie brzmi – powiedział kanclerz Schuessel – czy ludzie Kościoła mają obowiązek żyć w stylu dającym przykład i spełniającym wymagania konkretnych pryncypiów? Odpowiedź jest jasna – tak. Ci, którzy brali w tym wszystkim udział, dokładnie wiedzieli, co robią”.
zy USA to kraj demokracji, jak wydaje się większości Polaków? Czy film „Fahrenheit 9.11” Michaela Moore’a (obraz ten wchodzi właśnie na ekrany polskich kin, my obejrzeliśmy go na przedpremierowym pokazie), poświęcony kontekstowi i konsekwencjom wydarzeń określanych datą 11 września 2001 r., nie pogłębi podziałów naszych rodaków w opinii na temat USA? Trudno powiedzieć, ale na pewno da wiele do myślenia. W dobie gładkich propagandówek o dzielnych chłopcach w Iraku, znalazł się w Ameryce facet, który porwał się na przedstawienie innej, własnej wizji. Michael Moore to współczesny Don Kichot, który porwał się na wiatraki, bastiony amerykańskiej obłudy. Nie mamy możliwości zweryfikowania informacji, których w tym filmie jest mnóstwo, ale naprawdę nie powinny szokować widza wiadomości o liczbie zabitych w Iraku, o głupstwach wygadywanych przez G.W. Busha, o powiązaniach interesów jego rodziny z bin Ladenem czy o tym, że Arabia Saudyjska ma ponad... 860 mld dolarów ulokowanych w gospodarce USA. Podobnie jest ze scenami, na które kinowa publiczność reaguje naprawdę bardzo żywo, np. gdy prezydent patetycznie wyjaśnia konieczność walki z terroryzmem, po czym dodaje: „Teraz zobaczcie, jaki mam strzał” – filmowano go bowiem na polu golfowym; gdy Paul Wolfowitz wkłada sobie grzebień do ust, aby przez takie jego nawilżenie uzyskać lepszy efekt przyczesania włosów przed telewizyjnym wystąpieniem (podobnie jak Bush); gdy dowiadujemy się, że 142 Saudyjczyków (w tym 24 osoby z najbliższej rodziny bin Ladena)
Sondaż z 17 lipca pokazał, że rezygnacji bpa Krenna domaga się 72 proc. Austriaków. Od wstrząsu spowodowanego ujawnieniem skandalu kard. Groera trwa odpływ katolików z Kościoła w Austrii. W ubiegłym roku ubyło 39,6 tys. wiernych; 39 tys. w roku 2002 i 33,8 tys. w 2001 r. Po długim milczeniu papież wyznaczył austriackiego biskupa Klausa Kuenga na specjalnego śledczego, który ma się zająć aferą w seminarium. JOHN FREEMAN
w dniach 13 i 14 września, tj. gdy jeszcze nie było normalnych lotów, opuściło USA specjalnymi samolotami lub gdy pada informacja o poziomie patriotyzmu członków Izby Reprezentantów – tylko jeden z 595 ma syna w Iraku. Sam film nie przedstawia żadnych konkretnych wniosków – znajdziemy w nim tylko sugestie, ale są one bardzo wyraźne: dla lepszego sterowania tradycyjnie wolnym społeczeństwem amerykańskim konieczne było zastraszenie, aby uzyskać moralne prawo do wprowadzenia antyterrorystycznych ustaw, które zasadniczo zmniejszą zakres wolności. I tu atak na Nowy Jork 11 września 2001 r. był jakby na zamówienie Busha i jego ekipy. Najbardziej szokujące jest uzmysłowienie nam tego, że ta cała wojna, od samego początku, jest oparta na kłamstwie i jako taka jest jednym wielkim złem. Film Michaela Moore’a mówi widzom: Zastanówcie się, czy nie jesteście manipulowani! I w tym niepokojeniu Moore jest niesłychanie konsekwentny. Świadczą o tym również jego wcześniejsze dokonania znane w Polsce – film „Zabawy z bronią” i książka „Biali głupcy”. W każdym koszmarze można jednak znaleźć coś pozytywnego. Kompromitująca prezydentura młodego Busha, ukazana w filmie „Fahrenheit 9.11”, ma dla mnie optymistyczny walor: zdjęła mi ciężar wstydu za 5 lat prezydenckiej kadencji Wałęsy. Bo skoro ta wielka Ameryka, która trzęsie całym światem, może sobie zafundować prezydenta na tak żenującym poziomie, to dlaczego mamy się wstydzić naszego Lecha? JAN BABICZ
E
lektryczność można produkować, używając wody, węgla, wiatru i światła słonecznego. Można też użyć kupy.
Właśnie takiego surowca postanowiono użyć do oświetlania londyńskiego Science Museum. Dyrekcja planuje wypompowywać kał z 14 toalet i przetwarzać go na elektryczność. Wyliczono, że ekskrementy 100 tys. zwiedzających wystarczą na oświetlenie 500 żarówek. Ponieważ muzeum odwiedzają rocznie 3 mln ludzi, wysokie rachunki za prąd przestaną tę instytucję gnębić. Kupy będą
suszone, a następnie spalane jako paliwo w minielektrowni. Tak, tak – w gównie jest wielka siła. Przekonał się o tym mieszkaniec Blacksville w USA. Wszedł do przenośnej toalety i podczas próby zapalenia papierosa wyleciał w powietrze razem z całą jej zawartością. Padł ofiarą wydzielającego się z kup metanu. Przeżył, choć trochę pokiereszowany i niezbyt ładnie pachnący. TN
Ameryka, Ameryka
Krokodylem lej mnie luby... L
ipcowego popołudnia sytuacja w domu Davida Havennera i Nancy Monico w Port Orange na Florydzie nabrała znamion ostrego kryzysu: niespodziewanie skończył się alkohol.
Nancy, pragnąc ukarać przyjaciela za karygodne zaniedbanie zaopatrzeniowe, ugryzła go w rękę. Ten nie czuł się winny, więc nie zwlekał z odwetem. Użył najpierw pięści, potem butelek po piwie, a w końcu porwał z wanny trzymanego tam metrowego aligatora
i gadem spuścił manto swej bogdance, gdy ta usiłowała uciec. Teraz prokurator ma przeciw Davidowi kilka niewesołych paragrafów. A przecież całego ambarasu mógłby bez trudu uniknąć, gdyby w wannie, zamiast aligatora, trzymał zapas whisky. TW
14
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
N
oc 10 maja 1941 roku. Szkocki rolnik David MacLean usłyszał nad swoim domem warkot samolotu. W chwilę potem nastąpiła eksplozja i na zie mię spadły szczątki niemieckiego my śliwca. Pilot wylądował na spadochro nie – jego lotniczy kombinezon miał naramienniki kapitana Luftwaffe. Do MacLeana zwrócił się w czystej an gielszczyźnie: „Szukam rezydencji księcia Hamiltona, mam ważną wiadomość dla Royal Air Force!”. Po kilku minutach do domu MacLeana przyszli dwaj dżentelmeni: jego sąsiad Clark z lokalnej obrony terytorialnej oraz miejscowy policjant Williamson. To oni
gdyż brał udział w planowaniu i przygotowywaniu wojny, w prześladowaniach rasistowskich i w organizacji obozów koncentracyjnych. Sądzony w procesie norymberskim otrzymał wyrok dożywotniego więzienia. Hessa badała wówczas międzynarodowa komisja złożona z dziesięciu biegłych, która stwierdziła, że wprawdzie osobowość oskarżonego jest niezrównoważona, jednak „nie stwierdza się żadnych istotnych odchyleń od normy”. Hess zmarł w Spandau 17 sierpnia 1987 roku w wieku 93 lat. Oficjalnie jego śmierć uznano za samobójstwo. Do dziś rozlegają się głosy, że człowiek skazany w No-
znany niemiecki geopolityk, prof. Karl Haushofer. To właśnie jego teorie przyswoił sobie obiecujący student uniwersytetu w Monachium, Rudolf Hess. Zaprzyjaźnił się z synem Haushofera, Albrechtem, a z czasem i z samym profesorem, który miał rozległe kontakty wśród najwyższych brytyjskich elit. Nic więc dziwnego, że Karl i Albrecht Haushoferowie zostali ważnymi doradcami Hitlera do spraw angielskich. Także w Wielkiej Brytanii wielu było polityków pragnących porozumienia z Hitlerem. W roku 1935 zawarto z Berlinem porozumienie morskie, w którym Londyn
przekonanie, że gdyby nadal był królem, nigdy nie doszłoby do wojny. Książę Windsoru, czyli były król Edward VIII, którego zmuszono do abdykacji po ślubie z rozwódką, panią Wallis-Simpson, nie miał nic przeciwko temu, by znów włożyć koronę, tym razem z nadania Hitlera. Churchill musiał całkowicie odsunąć go od polityki, więc... wysłał go na Bahamy w charakterze gubernatora, a tajne służby brytyjskie bacznie pilnowały, by książę, zamiast na dalekich wyspach, nie znalazł się w Berlinie. Po klęsce Francji Hitler znów wystąpił z propozycją pokojową gwarantującą Anglii zachowanie
TO ANGLIA DOPROWADZIŁA DO ATAKU HITLERA NA ZSRR
Tajemnice „ P anów HHHH” formalnie wzięli do niewoli przybysza, który oznajmił, że nazywa się Alfred Horn. Przewieźli go do wojskowego aresztu w Glasgow. Już następnego dnia z więźniem zobaczył się książę Dowager Hamilton. – Nie wiem, czy pan sobie przypomina, ale spotkaliśmy się podczas olimpiady w Berlinie w 1936 roku. Jestem Rudolf Hess – przedstawił się Niemiec. ¤¤¤ Nadal nie wszystko wiemy o kulisach lotu zastępcy Hitlera do Anglii. Hess do końca życia twierdził, że była to jego własna inicjatywa mająca na celu zawarcie pokoju z Wielką Brytanią. „Gdyby mi się wtedy powiodło, byłbym dziś chyba kandydatem do pokojowej Nagrody Nobla” – powiedział amerykańskiemu pułkownikowi Eugene’owi K. Birdowi, siedząc już w więzieniu w Spandau. Oficjalny komunikat partyjny NSDAP mówi, że Hess, mimo zakazu ze strony Fuehrera (ze względu na postępującą od lat chorobę) „zdołał wejść w posiadanie samolotu. Roił on sobie, że może jeszcze doprowadzić do porozumienia między Niemcami a Anglią, interweniując osobiście u znanych sobie z wcześniejszych lat Anglików”. W III Rzeszy Hess został uznany za wariata, podobnie zresztą traktowano go w Wielkiej Brytanii. Dla obu stron takie uznanie misji Hessa jako pomysłu szaleńca było bardzo wygodne. A pomysł ten wcale nie był szalony, tylko że jego realizacja mogła spowodować dwie kompromitacje: wodza III Rzeszy w oczach hitlerowców za paktowanie z wrogiem, a jednocześnie rządu Churchilla w oczach społeczeństwa brytyjskiego. To dlatego Churchill osobiście zarządził całkowitą izolację Hessa: „Należy uniemożliwić mu kontakt ze światem zewnętrznym i zabronić wizyt bez zezwolenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Gazety i radio wykluczone”. Hess pozostał w izolacji do końca życia. Po wojnie słusznie potraktowano go jako jednego ze zbrodniarzy wojennych,
rymberdze nie był Hessem, lecz podstawionym przez brytyjski wywiad sobowtórem. ¤¤¤ Hess to jedna z najbardziej kontrowersyjnych i tajemniczych postaci w historii. Ostatnio zupełnie nowe światło na sprawy związane z jego lotem do Anglii rzucił brytyjski historyk Martin Allen. Udało mu się sięgnąć do nieznanych doku-
godził się na przekraczanie przez Niemcy ograniczeń rozbudowy floty wojennej, zawartych w traktacie wersalskim. Brytyjski minister spraw zagranicznych, lord Halifax, po spotkaniu z Hitlerem w 1937 roku notował: „Zakładając, że nie zostałem kompletnie oszukany, wszyscy Niemcy, począwszy od Hitlera, a skończywszy na prostych ludziach, chcą przyjaznych stosunków z Wielką Brytanią”.
Rudolf Hess (u góry, po lewej) na procesie norymberskim i tuż przed wylotem do Anglii
mentów wywiadowczych i sformułować sensacyjną tezę. Według Allena, lot Hessa to wynik tajnych działań brytyjskiego wywiadu, a celem było zwodzenie Hitlera perspektywami zawarcia pokoju. Londynowi chodziło też o to, by maksymalnie przeciągać rokowania. W każdym razie do momentu, w którym Hitler – przekonany, że pragnąca pokoju Wielka Brytania przestała mu zagrażać – zdecyduje się na zaatakowanie Związku Radzieckiego. Od czasu dojścia do władzy Hitler unikał konfliktu z Wielką Brytanią. Jego celem był Drang nach Osten, zaś Anglików uważał za „aryjskich kuzynów”, którzy winni pozostawić mu wolną rękę na Wschodzie. Taką koncepcję reprezentował
¤¤¤ Nawet wybuch wojny nie zniszczył anglo-niemieckiego flirtu. Wkrótce po rozbiciu Polski, 12 października 1939 roku, Hitler oświadczył, że „Niemcy nie mają żadnego powodu, by prowadzić wojnę przeciw zachodnim mocarstwom”. Książę Windsoru wystosował wówczas depeszę do Ribbentropa, w której wyraził uznanie dla dążenia Fuehrera do pokoju oraz
wszystkich kolonii. W zamian Anglia miała nie kwestionować dominacji Niemiec, które z kolei zrezygnowałyby z okupacji Norwegii, Holandii, Belgii i Francji, pod warunkiem że w krajach tych nie będzie opozycji wobec III Rzeszy, a to oznaczało pozostawienie tam faszystowskich rządów. Miało też nawet pozostać „jakieś państwo polskie” – oczywiście także faszystowskie i zależne od Niemiec. ¤¤¤ Pokój zawarty z III Rzeszą występującą z pozycji siły stanowiłby realizację planów Hitlera i mógł być przez Brytyjczyków tylko odrzucony – głównie z powodu wsparcia ze strony Ameryki. A jednak Hitler liczył na to, że znajdą się w Anglii politycy skłonni taki traktat zaakceptować. Ku zaskoczeniu władz brytyjskich, w rezydencji ambasadora S. Hoare’a zjawił się nuncjusz papieski w Madrycie i oświadczył, że „niemiecki rząd szczerze pragnie, by zakończyć działania wojenne”. Tak więc Watykan wyraźnie opowiedział się za pokojem zawartym na warunkach podyktowanych przez Hitlera – z holokaustem, czystkami etnicznymi i obozami śmierci. Z punktu widzenia Londynu przyjęcie tych warunków oznaczało zakończenie wojny zwycięstwem III Rzeszy. ¤¤¤ „Panowie HHHH” – taki kryptonim nosiła operacja prowadzona przez brytyjską tajną strukturę SOE – Zarząd Operacji Specjalnych (Special Operations Executive). Jej celem było „zachęcenie Niemców do zaatakowania Związku Radzieckiego, wprowadzając w błąd Hitlera i sugerując mu, że zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i Stanach Zjednoczonych, istnieją liczące się ugrupowania, które gotowe są przeforsować pokojowy kompromis między Anglią a Niemcami”. Panów HHHH po stronie niemieckiej było czterech: Adolf Hitler, Rudolf Hess oraz Karl i Albrecht Haushoferowie. Po stronie brytyjskiej były to osobistości, które – zdaniem niemieckich panów
HHHH – sprzeciwiały się polityce premiera Churchilla i gotowe były zawrzeć pokój za wszelką cenę. Byli to: książę Hamilton, Sir Samuel Hoare, ambasador brytyjski w Hiszpanii, i lord Edward Halifax, minister spraw zagranicznych (od 1941 roku ambasador w Waszyngtonie), polityczny rywal Churchilla, którego premier zdymisjonował. Właśnie ta dymisja utwierdzała niemieckich panów HHHH w przekonaniu, że lord Halifax będzie dążył do zakończenia wojny. Tu Niemcy popełnili błąd. Nie wiedzieli, że brytyjscy politycy – wobec zagrożenia ze strony III Rzeszy – zapomnieli o sporach z Churchillem, podporządkowali się interesowi państwa i zrobią wszystko, by plany hitlerowskie wzięły w łeb. Wiosną 1941 roku niemieccy panowie HHHH zaczęli się niecierpliwić. Uznali za konieczne szybkie podjęcie bezpośrednich, tajnych pertraktacji niemiecko-brytyjskich. Przygotowania do ataku na ZSRR szły pełną parą i Hitler chciał być pewny, że nic mu nie zagraża ze strony Wielkiej Brytanii. Wprawdzie brakuje dokumentów świadczących, iż Hitler wiedział o planowanej przez Hessa wyprawie do Anglii, ale Martin Allen dotarł do relacji adiutanta Hessa, Alfreda Leitgena, który 5 maja 1941 roku stał na warcie przed gabinetem swego szefa podczas jego rozmowy z Hitlerem. Leitgen usłyszał, że Hitler wymienił nazwiska Haushofera i Hamiltona. Pod koniec rozmowy Hess miał wyraźnie powiedzieć: „Samolot to żaden problem” oraz: „Po prostu powiesz, że zwariowałem”. Pięć dni później Rudolf Hess, który był pilotem myśliwskim podczas I wojny światowej, wsiadł do messerschmitta ME-110E zaopatrzonego w dodatkowe zbiorniki paliwa, by pokonać odległość z Augsburga w Bawarii do Szkocji, gdzie rezydował książę Hamilton. W Wielkiej Brytanii zastępca Hitlera został potraktowany jako jeniec wojenny. Wprawdzie umożliwiono mu spotkanie z księciem Hamiltonem, czego się domagał, ale nie były to pertraktacje, tylko przesłuchanie. I w ogóle nikt nie zamierzał z Hessem negocjować. Fiasko jego misji oznaczało także zakończenie akcji pod kryptonimem „Panowie HHHH”, która już wystarczająco długo zwodziła Hitlera. W wyniku ataku na ZSRR, który nastąpił 22 czerwca 1941 roku, Hitler uwikłał się w konflikt na dwa fronty, a to wyniszczyło jego armie i zadecydowało o klęsce III Rzeszy. Z czterech niemieckich panów HHHH trzej – Hitler, Karl Haushofer i Hess – popełnili samobójstwo (profesor odebrał sobie życie wkrótce po wojnie, a jego syn Albrecht dołączył w 1944 roku do spisku na życie Hitlera. Aresztowany przez gestapo, został stracony w ostatnim miesiącu wojny). Londyn do dziś unika odpowiedzi na pytania w sprawie tajnych rokowań z Hitlerem i działań mających sprowokować niemiecki atak na ZSRR. JANUSZ CHRZANOWSKI
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Zwyciężył dekolt! Odsłanianie przez kobiety nóg, piersi, chodzenie bez stanika czy noszenie jedwabnych pończoch uważane było niegdyś w Rzeczypospolitej za wielką nieprzyzwoitość. Na „modnisie” wprowadzające te grzeszne zwyczaje z ambon spadały gromy. W XVI–XVIII wieku nie było jednolitej mody staropolskiej, jeśli chodzi o ubiory. Zmieniała się ona często i była pod wyraźnym wpływem nowinek zagranicznych, bardzo chętnie przyswajanych przez bogatych Polaków. Klimat polski wymagał ubiorów ciepłych – stąd przestronność, fałdzistość i długość kroju szat wierzchnich, jak żupany, burki, opończe, kontusze, kaftany, szuby, bekiesze, delie, stąd też zamiłowanie i zbytek w futrach rozmaitego rodzaju – od taniego barana do sobola. Z kolei położenie geograficzne dało nam za sąsiada imperium otomańskie i stąd silny pierwiastek wschodni w strojach i obyczaju polskim (Jan III Sobieski był ostatnim zwolennikiem sarmacko-wschodniej mody i orientalnych ozdób). Sąsiedztwo Niemiec i Węgier również powodowało przejęcie wzorców cudzoziemskich. Kto kształtował modę w Polsce? Władysław Łoziński w swej pracy „Życie polskie w dawnych wiekach” uważa, że przede wszystkim król, magnaci, studenci i żołnierze: „Z dworem Bony weszły w modę kostiumy włoskie, Wazowie dali początek modzie szwedzkiej, Sasi i Stanisław August zaznaczają przewrót w ubiorach i inaugurują porę polskiego rococo, po części w niemieckiej, przeważnie we francuskiej stylizacji. Magnat nie tylko modeluje się na każdoczesny wzór monarszego dworu, ale on pierwszy odbywa podróże do stolic i dworów europejskich i wraca ubrany po niemiecku, po włosku, po hiszpańsku. Student
N
polski powraca z Padwy, Bolonii, Rzymu i przywozi z sobą nie tylko biret i togę doktorską, ale już i po ulicy chodzi po włosku, pociągając przykładem swoim wszystkich”. „Wszystkich” oznacza szlachtę, mieszczan, i to te najbardziej zamożne sfery, bowiem kaprysy i ekscentryczność mody były kosztowne. O bogactwie i elegancji stroju decydowało przede wszystkim usytuowanie materialne. Drobna szlachta ubierała się w siermięgę i płótniankę, a od wielkiego święta w kontusz. W roku 1670 arcybiskup Marescotti pisze ironicznie, że drobne szaraczki mazowieckie jeszcze do niedawna nie wiedziały, co to jest złoto i srebro. Chłopi i plebs miejski ubierali się modnie jedynie w święta, głównie do kościoła albo na zabawę do karczmy. Chłopki nosiły lniane lub samodziałowe spódnice, kaftany, rańtuchy, a stroje odświętne szyte były z materiałów bawełnianych, jedwabnych i z sukna. Zbigniew Kuchowicz pisze w „Obyczajach staropolskich” o niezwykle żywych barwach ubiorów, ozdabianiu ich kolorowymi haftami, a nawet srebrem i różowym jedwabiem. Również mieszkanki większych miast „prześcigały się wprost w demonstrowaniu kreacji szytych z muślinu, tafty, atłasu, aksamitu, adamaszku. Materie te, w najróżnorodniejszych kolorach, były gładkie i wzorzyste, przy czym w ornamentacji barokowej, obok motywów roślinnych występowały ptaki, fontanny itp.”.
owy car zorientował się od razu, że pró by skłonienia prawosławnych poddanych do zmiany wyznania spowodują gwałtow ny protest. Dlatego przestał pojawiać się publicznie w otoczeniu jezuitów i polskich wojskowych. Chciał też robić wrażenie cara suwerennego, a nie polskiej marionetki. Na nic się to nie zda ło – bojarzy uważali go za polskiego agenta i zamaskowanego katolika. Początkiem końca panowania Dymitra stała się koronacja Maryny na carycę. Żona Dymitra pojawiła się bowiem w Moskwie, jak w polskiej kolonii. Towarzyszył jej liczny dwór, w którym prym wiodła butna szlachta, a także księża i zakonnicy. Wystarczył widok orszaku Maryny, aby w moskiewskich cerkwiach uderzono w dzwony, wzywając do buntu przeciw okupantom. Zbrojny tłum wtargnął na Kreml, przybyszów z Polski uwięziono, a car Dymitr został schwytany podczas ucieczki i rozerwany na kawałki. Carską koronę ofiarowano przywódcy powstania – Wasylowi Szujskiemu. Tu mała dygresja. Ówczesne wypadki bacznie śledził z Warszawy poseł toskański na dwory europejskie, Luigi Bevilacqua, agent papieża. O Szujskim pisze, że Dymitr uwięził go po przejęciu władzy w Moskwie, a następnie
W połowie XVII wieku wraz z królową Marią Ludwiką i jej dwórkami toruje sobie drogę do Polski moda francuska, która utrwalona zostaje przez Marię Kazimierę Sobieską i utrzymuje się przez wiek XVIII. Teraz już nie tylko szyja była obnażona, ale i śmiało odkryte piersi oraz plecy. Był to przewrót nie tylko w dziedzinie mody, ale i obyczajów. Nowatorstwo to było tak „skandaliczne”, że nawet frywolny poeta Wacław Potocki cytuje rozeźlonego księdza: „Wołał na białogłowy reformat z ambony, że cale wstyd potraciły panny i matrony. Gdy na ponętę żądzy wdowy i mężatki, ukazują i piersi, i nagie łopatki”. Dalej posuwa się Jakub Łącznowolski, który w swym „Nowym zwierciadle” (1662 rok) zapowiada siarkę i smołę gorejącego
piekła elegantkom obnażającym górę piersi. I dlatego nie należy się dziwić wojewodzie Krzysztofowi Opalińskiemu, który nie zabrania swojej żonie stroić się po francusku, ale „krom tego, że cycków nie pokazuje!”. Modnisie były atakowane przez księży katolickich i przeróżnych kaznodziei innych religii. Pastor Gdacjusz w swej książce wydanej w 1680 roku tak określa ludzi hołdujących modzie: „Gdy bowiem teraz mężczyzny, bądź białe głowy jaki nowy strój albo ubiór wymyślą, zarazem się takich głupich dudków moc najduje, co ich w tym naśladują; a na to nie pomnią, że mizernego i grzesznego ciała swego, które kiedyś się w proch obróci i stanie się strawą robakom, aż nazbyt stroić nie mają”. Ksiądz Michał Suchowolski dla potępienia nowej mody przytacza słowa św. Pawła, a w konkluzji grzmi: „Toć tak strojna niewiasta maszkarze lubo małpie podobna jest”. Ta kampania trwała prawie sto lat, ale księża przegrali. Zwyciężył dekolt! Rozluźnienie obyczajów, typowe dla okresu rokoka, sprzyjało dalszemu obnażaniu kobiecych wdzięków. Już w roku 1792 na dworze królewskim lansowano bardzo seksualne suknie wzorowane na antycznych. Damy nosiły lekkie, cienkie, prawie przezroczyste suknie, pod które nie wkładały... bielizny. Suknie te miały bardzo głęboki dekolt i odkrywały jedną nogę powyżej kolana. Pamiętnikarz Ochocki tak opisuje ówczesną modną damę: „Postrzegłem, że nóżki miała bose, a na wszystkich u nóg palcach pierścienie ozdobione drogimi kamieniami; zamiast trzewików były trepki jakby kapucyńskie przytwierdzone białemi wstążkami obmotującymi nogę aż do kolana. Rozpatrując się dalej uważniej, postrzegłem także, że nie miała na sobie koszuli, tylko sukienkę z bardzo lekkiej jakiejś materii, podniesioną girlandą u prawej nogi wyżej kolana, piersi całkowicie odkryte i najmniej nie osłonione”. Symbolem bogactwa były przede wszystkim futra sobolowe, gronostajowe, lisie, a nawet z bobrów i rysiów.
Wielka smuta przyszły car „został uwolniony wbrew zdaniu co bardziej przewidujących, którzy radzili, by go pozbawić życia”. Należało więc – zdaniem rzymskiego agenta – zawczasu zgładzić Szujskiego, gdyż rozszyfrował on zamiary Dymitra i spiskował przeciw niemu. Głosił, że Dymitr „będzie gotów zaprowadzić katolicyzm w całej Moskwie” oraz że „wypełnił Moskwę Polakami, którzy staną się teraz nie tylko jego faworytami, lecz panami, a w konsekwencji panami całego państwa moskiewskiego”. Obalenie Dymitra Samozwańca nie przyniosło końca ogólnemu zamętowi. Jak pisze prof. Ludwik Bazylow („Historia Rosji”), „wybuchła prawdziwa epidemia samozwańców”. W wielu miejscach pojawiali się w różnych wcieleniach „cudownie ocaleni carewicze i carowie”. W Polsce postawiono na jednego z nich – Dymitra Samozwańca II. W 1608 roku obległ on Moskwę na czele armii składającej się z polskich i litewskich awanturników, którzy grabili bojarskie dwory i prawosławne
(cz. 2)
klasztory. Temu „wojsku” nie udało się zająć Moskwy. Nie zdobyto też, mimo wielomiesięcznych wysiłków, słynnej z bogactw Ławry Troicko-Siergijewskiej, największego do dzisiaj ośrodka prawosławnego kultu religijnego w Rosji. Tymczasem wypuszczona z niewoli Maryna Mniszech „rozpoznała” w nowym samozwańcu swego męża. Nie dane mu było jednak zostać carem, gdyż zamordował go w Kałudze książę Piotr Urusow. Nawet wówczas Maryna nie dała za wygraną i usiłowała jeszcze doprowadzić do uznania za cara Rosji swego syna. W roku 1610 do gry włączył się Zygmunt III Waza, wysyłając przeciw Moskwie armię pod wodzą hetmana Stanisława Żółkiewskiego. Była to tym razem oficjalna polska interwencja zbrojna. Gdy po zwycięskiej bitwie pod Kłuszynem Żółkiewski stanął u wrót Moskwy, bojarzy zawarli z nim porozumienie o gotowości przekazania korony carów królewiczowi Władysławowi, synowi Zygmunta III. Układ przewidywał przyjęcie prawosławia przez
15
Łukasz Opaliński futra sobolowe uważa za główny zbytek polski. Handel sobolami odbywał się w XVI wieku w Lublinie na św. Szymona oraz w Poznaniu na św. Łucji. Szczytem bogactwa i przepychu były również altembasy, czyli złotogłowia. Żupan męski czy damska suknia uszyta ze złotogłowia to były ubiory niesłychanie kosztowne i częstokroć dziedziczone. Do strojów noszono ozdoby ze złota i drogich kamieni, takich jak brylanty, rubiny, szafiry, perły czy korale. Wielkie damy nosiły na głowach korony wysadzane brylantami, a na szyi zdobione drogimi kamieniami krzyże. Wytworną ozdobę szyi stanowiły też perły i złote łańcuchy. Do naszyjników dobierano odpowiednie bransolety oraz pierścionki szlifowane drogimi kamieniami. Biedniejsze kobiety zawieszały na szyi korale, bursztyny, rzadziej wyroby ze srebra. Zwyczaj noszenia złotych łańcuchów przez mężczyzn sięgał odwiecznych czasów i nie każdemu wolno było je nosić. Pisał o nich Gall Anonim, że były godłem rycerskiego powołania. Należy dodać, że złoto i klejnoty były po gotówce najbardziej ruchomym i płynnym mieniem: łatwo dawały się sprzedać lub zastawić, a więc były dobrą lokatą kapitału. Nawet pończochy różnicowały ludzi. Biedniejsze kobiety chodziły w wełnianych, włóczkowych, a elegantki kupowały zagraniczne: „Za najwytworniejsze uchodziły jednak pończochy półjedwabne i jedwabne. Noszono je w wielu kolorach: białym, różowym, ceglastym, pąsowym, zielonym, czarnym. Zimą noszono pończochy wełniane; nieraz sporządzano je z bobrowej sierści. Ponieważ gustowano w szczupłych łydkach, osiemnastowieczne elegantki nosiły pończochy jak najcieńsze – jedwabne – nawet zimą”. Wielce denerwowało to księdza Jędrzeja Kitowicza, który był zdecydowanie przeciwny pończochom, a przede wszystkim damom, które „mają giczały grube jak stępory”. No cóż, a dzisiaj? Wystarczy przejść się ulicą... ANDRZEJ RODAN
Władysława. Gdy wojska Żółkiewskiego zajęły Kreml, król nagle sam postanowił zostać carem (oczywiście katolickim), odsuwając syna, któremu nie pozwolił na przyjęcie prawosławia. Plany Zygmunta III okazały się mrzonką wobec narastania ruchu patriotycznego w państwie moskiewskim. Na czele pospolitego ruszenia stanęli dwaj ludzie uważani dziś za bohaterów narodowych Rosji – kupiec Kuźma Minin i bojar – książę Dymitr Pożarski. Ich armia obległa Kreml i 7 listopada 1612 roku zmusiła polską załogę do kapitulacji. Pomnik Minina i Pożarskiego stoi na moskiewskim placu Czerwonym, a datę odebrania Kremla Polakom obchodzi się w Rosji jako święto narodowe. Czasy wielkiej smuty Rosjanie uważają za niezmiernie ważny okres w ich narodowych dziejach. Dodajmy, że stosunek papiestwa do prawosławia i innych wyznań wcale się od XVII wieku nie zmienił. Mimo pozorów tolerancji i ekumenizmu zasadą postępowania Krk wobec innowierców (heretyków) był i jest prozelityzm, czyli nawracanie na katolicyzm. Watykan pragnie jedności wszystkich chrześcijan pod warunkiem, że przejdą oni pod jego kontrolę. Polska do dziś jest pionkiem w tej grze. JANUSZ CHRZANOWSKI
16
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
CZUCIE I WIARA
ANTYCHRYST CZASÓW KOŃCA, CZYLI
Król Północy Wzrost prestiżu papiestwa w ostatnich latach zaczyna przyćmiewać nawet jego średniowieczny splendor. Dyplomaci reprezentujący około 150 państw świata regularnie przybywają do Rzymu. Papiestwo ma ambasadorów w większości krajów dbających o interesy Watykanu. Po spotkaniu papieża z Gorbaczowem „Time” sprawozdawał: „Spotkanie tych dwóch mężów symbolizuje koniec najbardziej dramatycznej duchowej wojny XX wieku, konfliktu, w którym na pozór niezwyciężona moc komunizmu zmierzyła się z niezłomnością chrześcijaństwa”. Ateizm jako filozofia ustroju polityczno-społecznego ustąpił za sprawą presji Kościoła rzymskiego, sprzężonego z siłą protestanckiej Ameryki. Dokładnie taki obrót wydarzeń – przez dziesiątki lat niemożliwy do przewidzenia – zapowiedział prorok Daniel. Przyjrzyjmy się temu fascynującemu proroctwu z 11 rozdziału apokaliptycznej księgi Daniela, gdzie papiestwo występuje jako Król Północy, zaś ateistyczne moce jako Król Południa. Określenie Król Północy jest aluzją do starożytnego Babilonu (Iz 41. 25), gdyż wojska babilońskie nadciągały na Judeę zawsze od północy. Termin „północ” ma w Biblii znamienne konotacje, gdyż Szatan pragnął zająć miejsce na tronie Bożym, który położony jest na najdalszej północy (Iz 14. 13–14). Król Północy symbolizuje w proroctwach potęgę, która uzurpuje sobie miejsce i atrybuty Boga, a także prześladuje prawdziwych wyznawców Boga, tak jak to czynił dawny Babilon. Król Południa symbolizuje Egipt, który położony jest na południe od Judei (Dn 11. 43). W czasach Mojżesza Egipt był samowystarczalny, a dzięki Nilowi obywał się nawet bez deszczu. Ówczesny faraon butnie zakwestionował i odrzucił istnienie Boga (Wj 5. 2), a „Egipt” czasów końca odnosi się właśnie do mocy dufnej w swe siły i potencjał; mocy, która nie liczy się z Bogiem. Król Południa w proroctwach Daniela symbolizuje społeczeństwa, w których dominuje filozofia ateistyczna (Dn 11. 8). Proroctwo Daniela dotyczące zmagania się tych dwóch mocy kończy się intrygującą zapowiedzią odnoszącą się do czasów końca: „A w czasach ostatecznych zetrze się z nim Król Południa...” (Dn 11. 40). Proroctwo to zapowiada, że niekwestionowana dominacja Króla Północy, trwająca 1260 lat, dobiegnie końca, kiedy papiestwo otrzyma cios ze strony ateistycznego Króla Południa. Apokalipsa nazywa ten cios „śmiertelną raną” (Ap 13. 3), Króla Północy – Bestią z Morza (Ap 13. 1–8; 17), a moce ateistyczne – Bestią z Czeluści (Ap 11. 7).
Śmiertelna rana miała się nie tylko zagoić, ale w czasach końca Król Północy miał uderzyć w ateistycznego kolosa i przemóc go: „Lecz Król Północy uderzy na niego (...). A gdy wyciągnie swoją rękę po kraje, nawet ziemia egipska nie ocaleje” (Dn 11. 40–43). Daniel zapowiedział, że w czasach końca Król Północy podporządkuje sobie nie tylko byłe kraje ateistyczne, ale nawet kościoły chrześcijańskie, które mu nie podlegały: „Wtargnie do prześlicznej ziemi, a wtedy padną dziesiątki tysięcy; lecz rąk jego ujdą: Edom i Moab, i główna część Ammonitów” (Dn 11. 41). W czasach końca Król Północy to coś więcej niż samo papiestwo. Za tym symbolem kryje się ogólnoświatowa religijno-polityczna koalicja, zwana w Apokalipsie Wielkim Babilonem. Religijna natura tej mocy przejawi się w ataku Króla Północy na „Świętą Górę” – Syjon – która w proroctwach reprezentuje prawdziwy lud Boży (Dn 11. 45; Ap 16. 16). Komunizm upadł za sprawą przymierza papiestwa i protestanckiej Ameryki. Odtąd we wschodniej i środkowej Europie Kościół uzyskał na politykę tak wielki wpływ, jakiego nie posiadał od średniowiecza. W krajach o tradycji kapitalistycznej, szczególnie w USA, podobny progres czyni pod dyktando dominujących kościołów protestanckich prawica religijna.
Pierwsza Córa Kościoła „Czasy ostateczne” w apokaliptycznym sensie zaczynają się pod koniec okresu 1260 lat teokracji, który dobiegł końca w 1798 roku (Dn 12. 11; 11. 32–35). Ostatnia data wytyczona w Księdze Daniela przypada na 1844 rok (Dn 12. 12; 11. 21; 8. 14), a ostatnie słowa, jakie usłyszał prorok Daniel w swych wizjach, brzmiały: „A od czasu, gdy zostanie zniesiona codzienna ofiara, zapanuje ohyda ziejąca pustką, upłynie tysiąc dwieście dziewięćdziesiąt dni. Szczęśliwy ten, który wytrwa i doczeka tysiąca trzystu trzydziestu pięciu dni. Ty zaś idź i zażywaj spoczynku, a powstaniesz, by otrzymać swój los przy końcu dni” (Dn 12. 11–13). W Księdze Daniela występują cztery okresy prorocze: 1260 lat (Dn 7. 25), 2300 lat (Dn 8. 14), 1290 i 1335 lat (Dn 12. 11–12). Dwa z nich odpowiadają na to samo pytanie: „Jak długo?”. Oba (2300 i 1335 lat) dobiegają końca około roku 1844. Kiedy odejmiemy 1335 lat od roku
1844 (matematycznie od liczby 1843), cofniemy się do roku 508, na który Daniel zapowiedział powstanie „obrzydliwości spustoszenia” (Dn 12. 11). Obliczenie to potwierdza zarazem, że okres 1260 lat dobiega końca w roku 1798, ponieważ dodając 1290 lat do 508 roku, dochodzimy do roku 1798. Rok 508 był znamienny w dziejach papiestwa: Frankowie pokonali wówczas resztki Wizygotów. W ten sposób Europa Zachodnia dostała się pod wpływ polityki papiestwa. Papież nadał Chlodwikowi tytuł „Najstarszego Syna Kościoła”, a Francję nazwano „Pierwszą Córą Kościoła”. W książce „The Catholic Church: A Concise History” („Zarys historii Kościoła katolickiego) czytamy: „Katolicy znaleźli swego przywódcę w Chlodwiku, pogańskim władcy ożenionym z katolicką księżniczką. Podobnie jak Konstantyn, Chlodwik nawrócił się na chrześcijaństwo po wygranej bitwie w 496 roku. Jego kolejne podboje Galii były rezultatem zarówno militarnych zdolności, jak i współdziałania z katolickimi biskupami, którzy otwierali przed nim bramy swych miast. Przymierze zawarte przez Chlodwika pomiędzy Frankami i katolikami, aby zespolić ich w jedną wiarę i jedno królestwo, utorowało papiestwu drogę do średniowiecznego chrześcijaństwa”. W 508 roku Francja pomogła papiestwu wyjść poza Italię i narzucić teokratyczny system całej Europie. Taki związek między religią i polityką oraz Kościołem i państwem prorocy Boży nazywali „nierządem” (Jr 2. 20–31; 13. 27; Ez 16. 17–19; Oz 2. 5). W proroctwach apokaliptycznych ten grzech nazywany jest „obrzydliwością” czy też „ohydą spustoszenia” (Dn 12. 11; Ap 18. 9).
Rewolucja francuska Rewolucja francuska w 1798 roku pozbawiła papiestwo mocy politycznej. Prorok Daniel zapowiedział to wydarzenie jako atak ze strony Króla Południa (Dn 11. 40), zaś Apokalipsa jako „śmiertelną ranę” zadaną Bestii z Morza (Ap 13. 3) przez ateistyczną Bestię z Czeluści (Ap 11. 7). W Apokalipsie czytamy: „A gdy dopełnią swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana” (Ap 11. 7–8). Rewolucję francuską symbolizuje Bestia z Czeluści. Ówczesna Francja nazwana jest duchową „Sodomą” ze względu na libertynizm XVIII wieku, a „Egiptem” ze względu na panoszący się tam ateizm. W listopadzie 1793 roku komisarze rewolucyjni ubrali osła w szaty liturgiczne, obwiesili symbolami chrześcijańskimi i dali mu pić wino mszalne. Do jego ogona przywiązali Stary i Nowy Testament. Powiedli go ulicami Paryża, zaś tłum utworzył stos z książek do nabożeństwa, aby je spalić wraz z Pismem Świętym wśród okrzyków radości... W maju 1794 r. Zgromadzenie, z inicjatywy Robespierre’a, przyjęło
ateistyczną rezolucję o odrzuceniu wiary w Boga. Ludzie, których nauczono utożsamiać chrześcijaństwo z okrucieństwem inkwizytorów, obłudą duchownych, intrygami jezuitów, z radością odrzucili Boga i Jego Słowo. Nie był to jednak koniec. Apokalipsa mówi dalej: „A po trzech i pół dniach duch życia z Boga w nich wstąpił i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący: Wstąpcie tutaj! I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie ich zobaczyli. W owej godzinie nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi i runęła dziesiąta część miasta” (Ap 11. 11–13). Trzy i pół roku po wydaniu zakazu wiary w Boga przywódcy rewolucji francuskiej odwołali go, widząc dewastujący upadek moralności. Pismo Święte, deptane przez trzy i pół roku w ateistycznej Francji, zostało wyniesione jak nigdy wcześniej. Po 1798 roku jak grzyby po deszczu powstawać zaczęły towarzystwa biblijne, wydające Pismo Święte w językach narodowych. „Runęła dziesiąta część miasta” (Ap 11. 13). Francja, która była jednym z dziesięciu narodów powstałych na gruzach Imperium Romanum i jako pierwsza oddała swoją armię na usługi papiestwa, pozbawiła je politycznej mocy. W 1798 roku Francuzi obalili Świętą Inkwizycję. W tym samym roku ich wojska zajęły Rzym, obalając też świeckie rządy papieskie. Papież, który przez tyle wieków posyłał wojska, aby prześladować wierzących, dostał się w ręce niewierzących. Podobny ruch antyreligijny w czasie rewolucji październikowej pozbawił Kościół prawosławny wpływów w Europie Wschodniej, gdzie na długo zapanował komunizm.
Wzrost znaczenia papiestwa Zgodnie z tym samym proroctwem Daniela, według którego moc ateistyczna miała uderzyć w religijną, w późniejszym czasie Król Północy miał zalać kraje niegdyś podległe Królowi Południa (Dn 11. 40), budując potężny religijno-polityczny sojusz, zwany w Apokalipsie Wielkim Babilonem (Ap 17. 5). Daniel zapowiedział: „Wkroczy następnie do wspaniałego kraju, a wielu polegnie. Wyciągnie zaś rękę po kraje: nie zdoła ujść ziemia egipska. (...) Libijczycy i Kuszyci będą szli za nim” (Dn 11. 42–43).
Król Północy, niczym dawny Babilon, zbierze i powiedzie narody i religie świata (Ap 16. 16) przeciwko górze Syjon (Dn 11. 45). Król Północy i Syjon to symbole. Pierwszy reprezentuje odstępcze religie, a drugi prześladowaną mniejszość, wierną Słowu Bożemu (Ap 14. 1, 12). Ziemia Obiecana na południe od siebie miała Egipt, a na północ – Babilon. Tak jak „ziemia egipska” symbolizuje w proroctwach zadufany ateizm, a „północ” odstępczą religijność, tak „prześliczna ziemia” odnosi się do ludu Bożego (Ap 12. 16; Jr 3. 19). Libia i Kusz były dla Izraelitów krańcami ziemi, zaś Moab, Edom i Ammon państwami ościennymi i pobratymczymi dla Izraela. Oznacza to, że wpływ systemu religijno-politycznego wiedzionego przez papiestwo będzie ogólnoświatowy. W jego rydwanie znajdą się byłe państwa komunistyczne i świeckie, niechrześcijańskie religie i kościoły chrześcijańskie (Ap 17. 1–14). Nawet z ludu Bożego „wielu polegnie” za sprawą jego działań i wpływu (Dn 11. 42). Arcybiskup Ramsey, prezydent Światowej Rady Kościołów, zapowiedział: „Już widzę ten dzień, w którym wszyscy chrześcijanie przyjmą papieża jako Biskupa Światowego Kościoła”. Okazją do tego jest globalizacja. Jan Paweł II „podkreśla z naciskiem, że ludzkość nie może żywić żadnej nadziei na utworzenie trwałego ogólnoświatowego systemu, jeśli jego podstawą nie będzie Kościół rzymskokatolicki”. Przymierze zawarte ostatnio między Kościołem rzymskim a luteranami czy między katolikami a chrześcijanami ewangelicznymi, a także niedawne wizyty papieża w Afryce i na Bliskim Wschodzie są częścią strategii, która lansuje go na duchowego przywódcę całej ludzkości. Katolicki ekspert w dziedzinie polityki międzynarodowej, ksiądz J. Bryan Hehir, tak napisał o współczesnej ekspansji papiestwa: „Od czasów średniowiecza nie znajdziemy analogii dla tak szeroko zakrojonej aktywności papieskiej”. Penny Lernoux, katolicka dziennikarka, podzieliła się znamiennym spostrzeżeniem: „Watykan Jana Pawła II tęskni za przeszłością; papież pragnąłby odrodzenia autorytatywnego modelu Kościoła opartego na tym z okresu średniowiecza, kiedy państwo i jego instytucje były zjednoczone z Kościołem katolickim”. J.D.
KSIĄŻKA WYDANA PRZEZ JONASZA Sławomir Kosmala to uznany autor z miesięcznika „Detektyw”, publikujący swoje teksty również na łamach „FiM”. Niniejsza pozycja to jego debiut książkowy. Jest to zbiór unikatowych opowiadań opartych na faktach. Autor zadał sobie ogromny trud, penetrując akta sądowe i policyjne. Przemierzył Polskę, szukając powikłanych wątków. Naprawdę warto przeczytać! Książka dostępna w księgarniach i punktach sprzedaży prasy sieci Inmedio. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo Niniwa, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. Cena 8 zł + koszty wysyłki.
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
G
dyby można dziś było wskrze sić kogoś wtajemniczonego w greckie misteria, to powie działby, że życie Jezusa od narodzin aż po wniebowstąpienie do złudzenia przypomina mu dzieje Heraklesa. Już dawno dostrzeżono uderzające podobieństwa między ewangelicznym wizerunkiem Jezusa i stworzoną w duchu cyników i stoików mityczną biografią herosa greckiego – Heraklesa, syna Zeusa. Jed-
w Nazarecie, tak też ziemski ojciec Heraklesa, Amfitrion, mieszkał razem z dziewicą Alkmeną w Mykenach. Tak jak Maryja poczęła Jezusa z Ducha Świętego i Józef nie obcował z nią do rozwiązania, tak też Alkmena poczęła Heraklesa z Zeusem, a Amfitrion nie zbliżał się do niej przed boskim poczęciem. Amfitrion z brzemienną Alkmeną wędrował z Myken do Teb, jak Józef z Ma-
NIEŚWIĘTE PISMO
Herakles z Nazaretu nak dopiero filolog F. Pfister wykazał bezpośrednią zależność opowieści o Jezusie od mitów heraklejskich, z racji czego Jezus otrzymał nawet miano brata Heraklesa. Uczeni są na ogół zdania, że niegdyś – zapewne w epoce mykeńskiej – żył pewien Grek, którego czyny posłużyły do stworzenia legendy o Heraklesie (Herkulesie). Filozoficzny wizerunek tej postaci powstał ok. V w p.n.e. po czym był uzupełniany przez cyników i stoików. Dla wielu ludzi Herakles stał się najwznioślejszym wzorem mędrca i dobroczyńcy ludzkości, a nade wszystko był zbawicielem świata (salvator mundi) i prawdziwym synem bożym. Gdy rodziło się chrześcijaństwo, opowieści o Heraklesie znane były od Syrii aż po Ren. Podobieństwa w życiorysach Jezusa i Heraklesa widoczne są już w historiach narodzin obydwu. Tak jak ziemski ojciec Jezusa, Józef, mieszkał z dziewicą Maryją
ryją z Nazaretu do Betlejem. W ten sposób Herakles przyszedł na świat nie w Mykenach, gdzie mieszkał jego ojciec, lecz w Tebach,
S
zareklamowana sieć świeckich mistrzów ceremonii i laickich doradców, jak to jest np. w Holandii, Belgii czy Norwegii. Niestety, niczego takiego w Polsce nie ma i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach miało powstać. Żaden parlamentarzysta nie podjął też na razie
prawa obyczajowości świeckiej wielu osobom kojarzy się z próbami zastąpienia przez władze PRL -u ob rzędów i świąt katolickich nową, świecką tradycją. Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza niż te przebrzmiałe, a czasem wręcz komiczne działania partyjnych ideologów. Celem obrzędowości laickiej nie jest – jak sądzą niektórzy – przekorne małpowanie uroczystości religijnych, lecz odpowiedź na konkretne, życiowe potrzeby osób wyznających laicki sposób widzenia świata. Wiele osób niereligijnych dotkliwie przeżywa brak uroczystego charakteru rozmaitych ważnych momentów życia, takich jak nadanie imienia, wkraczanie w dorosłość, ślub czy pogrzeb. Zresztą brak konkurencyjnej, atrakcyjnej i akceptowanej społecznie oprawy tych wydarzeń życiowych bywa dla tysięcy (milionów?) Polaków jedynym powodem pozostawania w strukturach Kościoła. Laickie formy obrzędowości (i tak mało obecne w świadomości społecznej) uchodzą za mniej godne od katolickich. A przecież nikt nie chce być uważany za mniej wartościowego. Co zatem możemy zrobić? Przydałaby się ogólnokrajowa, dobrze
mimo to był – od miejsca zamieszkania jego ojca – Argiwczykiem, podobnie Jezus nie urodził się tam, gdzie mieszkał Józef, lecz w Betlejem, a jednak – od miejscowości, w której mieszkał jego ojciec – nazwano go Nazarejczykiem.
ŻYCIE PO RELIGII
SZKIEŁKO I OKO Podobnie jak ewangeliczny Jezus, Herakles był prześladowany już w kołysce. Gdy Hera dowiedziała się, że dziecię Zeusa zostanie królem, chciała je zgładzić, tak jak Herod Jezusa. Przerażona matka uciekła z małym Heraklesem z niebezpiecznego miejsca, a potem znów doń wróciła – jak rodzice Jezusa, którzy szukali schronienia w Egipcie, a gdy Herod umarł – wrócili. Na początku swoich misji Herakles i Jezus są kuszeni i opierają się pokusie. Mało tego, Heraklesowi z wysokiej góry pokazane zostaje królestwo pod władzą tyrana, podobnie Jezusowi zostaje ukazany świat we władaniu szatana. Obaj posłusznie wypełniają misje powierzone im przez boskich ojców, porzucają rodziców, a ich ścieżki życiowe naznaczone były cierpieniem. Herakles chodził po wodzie, czynił dobrze, a gdy umarł – zapadła ciemność i nastąpiło trzęsienie ziemi – podobnie jak to opisują ewangeliści. Według Seneki, Herakles pragnął zanieść światło zmarłym i wybawić ich z niewoli. Świadkami śmierci Heraklesa byli jego matka i ulubiony uczeń Hyllos, podobnie jak w przypadku Jezusa, pod krzyżem którego stała matka oraz ulubiony uczeń. Umierając, Jezus johannejski wypowiedział heroiczne albo – ściślej – heraklejskie słowa: „Wykonało się” (J 19. 30) – heraklejskie, bo to samo w chwili śmierci powiedział Herakles! Opowiadano, że Herakles również pokonał śmierć i wstąpił do nieba. To za kim my tam mamy pójść? ARTUR CECUŁA
niechętnego i/lub przekupionego przez rodzinę zmarłej osoby. Często zdarza się w takich wypadkach, że pochówek – zamiast być czasem serdecznych wspomnień – staje się przykrym widowiskiem, w trakcie którego duchowny poniża osobę zmarłego i jego krewnych. Przez uczestników pogrzebu jest to na ogół interpretowane jako kolejny dowód na to, że Kościół zawsze wygrywa, a światopoglądowi buntownicy za wyrokiem boskim odchodzą z tego świata w niesławie. Takich przykrych chwil można by uniknąć, gdyby w porę pomyślało się o swoich potrzebach. Można także poprosić przyjaciół o zorganizowanie uroczystości żałobnej z odpowiednią muzyką i czytaną poezją, co jest znacznie bardziej wzniosłe i serdeczne od sztampowego nabożeństwa czy przemowy ceremoniarza, bywa też bardzo dobrze przyjmowane przez żałobników, nawet tych bardzo pobożnych. Podobnie można zorganizować uroczystości ślubne czy związane z urodzinami dziecka. Wymaga to tylko odrobiny inwencji i wyobraźni. Ale o to akurat najtrudniej w kraju, w którym od myślenia zawsze byli księża. MAREK KRAK
Obrzędowość zaproponowanej na łamach „FiM” (4/2004) inicjatywy prawnego zobowiązania USC do prowadzenia świeckich pochówków. Nie pozostaje nam nic innego, jak zawczasu dobrze przemyśleć i zaplanować tego rodzaju wydarzenia. Dobrze jest na przykład poinformować rodzinę o pochówku, jaki byśmy sobie życzyli, i zaopatrzyć ją w numer telefonu do doświadczonego mistrza ceremonii. Istnieje w kraju przynajmniej kilka takich osób i można się z nimi skontaktować za pośrednictwem firm pogrzebowych. Od czasu do czasu taki kontakt publikujemy również na łamach „FiM”. Nie ma nic bardziej żałosnego, jak pogrzeb osoby niereligijnej prowadzony przez księdza
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Modne jest obecnie przerzucanie troski o osoby potrzebujące z państwa, które dowodzi, że nie ma środków, możliwości, a najpewniej ochoty na zajmowanie się sprawami obywateli, na organizacje pozarządowe, w szczególności kościelne. Twierdzi się, że rozmaite stowarzyszenia i fundacje zatroszczą się o potrzeby współobywateli lepiej i taniej niż państwo. Czy to jest właściwy sposób rozumowania? Czy nie jest to forma rozgrzeszania się rządzących z zaniedbywania konstytucyjnych powinności państwa wobec nas wszystkich? – Dopowiem jeszcze, że lansuje się pogląd, że to organizacje pozarządowe sprawią, iż Polacy przestaną być biedni, a staną się aktywni. Taki sposób myślenia jest fatalny.
Fot. Krzysztof Krakowiak
państwo bierze odpowiedzialność za los i życie obywateli. Nie jest tak jak u nas, że władze nie interesują się losem ludzi, którzy nie z własnej winy pozostają bez pracy. A przecież nawet polska konstytucja nakłada na władze obowiązek troski o bezrobotnych. – Co więcej, zasiłki dla bezrobotnych wypłaca się na Zachodzie nawet wtedy, kiedy pracujący sam zwalnia się z pracy, z której jest niezadowolony. System nasz, pozostawiając rzesze bezrobotnych bez zasiłków, zmusza niektórych ludzi do łamania prawa, do kradzieży. – Działalność wolontariuszy z organizacji pozarządowych bu-
OKIEM HUMANISTY (85)
Organizacje pozarządowe W dodatku organizacje te, jak i ludzie objęci ich pomocą, żyją w nieustannym poczuciu tymczasowości. Na początku każdego roku nie wiadomo, czy samorządy przyznają im środki finansowe, bo dotacje są często przydzielane w połowie roku. Zatem nawet pracownicy stowarzyszeń i fundacji często przez całe miesiące są pozbawieni środków do życia. W każdej chwili może zmienić się w radzie miasta układ sił lub czyjś humor – jak niedawno prezydenta Kaczyńskiego – i organizacje te mogą znaleźć się w kłopotach. Liczenie na ofiarność ubogiego przecież społeczeństwa też na niewiele się zdaje, a wrażliwość społeczna zamożnej mniejszości jest raczej ograniczona. – A zatem państwo powinno wziąć dużo większą odpowiedzialność za obywateli? – Moim zdaniem, istnienie państwa ma sens, jeśli pełni ono pewne funkcje o charakterze służebnym względem społeczeństwa. Finansowanie przez państwo pewnych działań i dokładna kontrola sposobu dysponowania środkami to rozwiązania o wiele lepsze niż system oparty na stowarzyszeniach i fundacjach. To, że istnieją kraje, w których system oparty o organizacje pozarządowe funkcjonuje sprawniej niż w Polsce, nie oznacza, że powinniśmy i jesteśmy w stanie je naśladować, bo nie daje to u nas oczekiwanych rezultatów. Wiele zależy od czynników charakterologicznych i kulturowych, które niełatwo jest przezwyciężać. Z przyczyn politycznych niszczy się osiągnięcia socjalne poprzedniego systemu. – W Europie aktywna działalność organizacji pozarządowych nie przekreśla faktu, że
dzi szacunek, niepokoi natomiast brak kontroli państwa, szczególnie wobec kościelnych organizacji, które przechwytują gros środków publicznych przekazywanych na cele pomocowe. – W dodatku organizacje te sprawiają wrażenie, że to one finansują pomoc dla ubogich. Tymczasem one same korzystają ze znaczącej pomocy państwa. Uważam, że kościelne instytucje charytatywne nie powinny być w jakikolwiek sposób wspomagane z funduszy państwa. A przecież dostają one, zwłaszcza Caritas, dziesiątki milionów złotych rocznie! To stwarza fałszywe pozory. Wielu Polaków jest w błędzie, sądząc, że Kościół katolicki z własnej kieszeni wspomaga biednych i chorych. – Działalność charytatywna tych organizacji związana jest z indoktrynacją czy nawet narzucaniem pewnych zachowań tym, którzy z pomocy korzystają. – Rzeczywiście, sączy się tam określoną ideologię i stwarza fałszywe przekonanie, że bezdomni czy narkomani otrzymują pomoc dzięki hojności Kościoła. Uważam, że nie na miejscu są kpiny z rzekomo nadopiekuńczego państwa przed 1989 r. Ono nie było nadopiekuńcze, ono prowadziło zupełnie sensowną politykę społeczną, podobną do tej, jaką mają niektóre kraje Europy Zachodniej. Nie zgadzam się też z opinią, że państwo opiekuńcze powoduje bierność obywateli. Czy aktywność obywateli ma wynikać tylko ze strachu przed głodem i bezdomnością? Czy ciągły strach przed popadnięciem w nędzę nie spłaszcza raczej wymiaru życia i nie ogranicza go tylko do zaspokajania sfery biologicznej? Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
C
hoć przez okno nie zawsze to widać, jednak mamy wakacje... Teoretycznie czas nieustannej zabawy, prażenia cielska w ultrafiolecie i leżenia na dowolnie wybranym boku. Kiedy jednak znudzi Was ten potworny żar nieustannie lejący się z nieba, to cieplutkie morze polskie, rozkosznie czyściutkie plaże i jeziorka, dziewice przechadzające się skromnie w bikini i kusych spódniczkach – czas sięgnąć do wypróbowanych metod poprawiania sobie humoru. Przygotowaliśmy dla Was garść najnowszych dowcipów. To taka łyżka miodu do beczki dziegciu, jakim jest tegoroczna kanikuła. A jak już sobie poczytacie, to potem nieco pogrzeszcie, bo... Jak mawiał mądry rabbi z Berdyczowa: – Nie ma człowieka bez grzechu. Istnieje jednak zasadnicza różnica między cadykiem a grzesznikiem. Cadyk – dopóki żyje – wie, że grzeszy. Grzesznik – dopóki grzeszy – wie, że żyje. I może o to chodzi? Mojego znajomego przebywającego na turnusie wczasowym zapytano kiedyś, czy jest wierny swojej żonie. To szczęśliwe skądinąd chłopisko odpowiedziało: – Tak, bardzo często. Innego wytrawnego podrywacza indagowano w nader istotnej sprawie: – Czym się różni seks z prawowitą małżonką od seksu z kochanką? Odparł krótko, ale filozoficznie: – Mniej więcej tym, czym świniobicie od polowania! Ale ad rem: Państwo Malinowscy byli ze sobą już szesnaście lat i jako małżeństwo zaczęli się już mocno nudzić. Po przeczytaniu kilku książek Wisłockiej i Lwa Starowicza postanowili przeciwstawić się monotonii współżycia i zaprosili do siebie na noc inną parę małżeńską. Najpierw puścili sobie film porno, potem... i tak dalej! Na drugi dzień panowie spotkali się w kuchni przy robieniu jajecznicy
Lato śmiechu warte na szynce. Malinowski zwierza się przyjacielowi: – Och, stary! Jestem zachwycony jak króliczek w sałacie. Cieszę się, że wpadliśmy na ten pomysł! Już od lat nie było mi tak dobrze! – Ja też jestem zachwycony! Ciekawe, czy nasze panie też przypadły sobie do gustu... ¤¤¤ Co to jest bigamia? – Jak się ma o jedną żonę za dużo. – A monogamia? – To samo. ¤¤¤ Mąż do żony: – Nie rozumiem, dlaczego nosisz biustonosz. Przecież nie masz co w niego włożyć. Na to żona: – Przecież ty nosisz slipki, nieprawdaż?! ¤¤¤ – W czasie wakacji jadę poszaleć do Paryża. – Świntuch! – Dlaczego? Przecież jadę z żoną! – Świntuch, a w dodatku idiota! ¤¤¤ Przychodzi facet do domu, patrzy, a żona kocha się z innym. Podchodzi i zaczyna jej wypominać: – Jaka ty jesteś niewdzięczna. Chciałaś futro – kupiłem Ci, chciałaś biżuterię – kupiłem Ci, chciałaś samochód – kupiłem Ci, chciałaś... Przepraszam, czy mógłby pan przestać, kiedy ja mówię? ¤¤¤ – Weź mnie – namiętnie mruczy żona. – Oszalałaś? Przecież ja nigdzie nie idę! ¤¤¤ Mąż za wcześnie wrócił z delegacji... – No tak, moja żona, mój przyjaciel, moje prezerwatywy! ¤¤¤ Oto co mówi mąż do żony w kolejnych latach małżeństwa, przechodząc przez ulicę. Rok 1: – Poczekaj, kochanie, aż samochód przejedzie. Rok 2: – Zośka, poczekaj, samochód! Rok 3: – Czekaj, samochód! Rok 4: – Nie widzisz samochodu?! Rok 5: – Cholera, ślepa
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zebrania Jelenia Góra – 24.07, godz. 17, pl. Ratuszowy 1; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II p.; Kołobrzeg – biuro zarządu powiatowego, ul. Rybacka 8, czwartki, godz. 16–18, tel. 0-505 155 172; Katowice – każdy czwartek, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kraków – każdy 3 czwartek miesiąca, ul. Podchorążych 3, Dom Biesiadny „Złoty Róg”; Kraków – 28.07, godz. 16, ul. Miodowa 9, pub „Puls” – organizacyjne zebranie młodzieżówki; Legnica – 28.07, godz. 15, ul. Rynek w okolicy kawiarni „Maska” – manifestacja sprzeciwu wobec konkordatu. Zapraszamy do uczestnictwa wszystkich członków i sympatyków z Dolnego Śląska; Opole – 30.07, godz. 17, siedziba partii. Po zebraniu spotkanie integracyjne;
Piotrków Trybunalski – 31.07, godz. 14, ul. Polna 57 a, wybór delegatów na zjazd wojewódzki; Poznań, Nowe Miasto, Rataje – w każdy pierwszy czwartek miesiąca w siedzibie partii, ul. Szelągowska 53; Rzeszów – 25.07, godz. 16, ul. Kamieńskiego 12 – spotkanie z kandydatem na senatora Ziemi Rzeszowskiej Stanisławem Błąkałą; Szczecin – 7.08 – Wojewódzki Dzień Antyklerykała; spotykamy się o godz. 11 na Jasnych Błoniach przy fontannie, później piknik nad jeziorem Głębokim; tel. 421 55 12; Warszawa – 28.07, godz. 14, skwer Wyszyńskiego 6 (pod Episkopatem Polski) – manifestacja sprzeciwu wobec konkordatu; Wrocław – w każdy czwartek, godz. 17, Klub Kombatanta przy ul. Zelwerowicza 4; Zielona Góra – każdy piątek, godz. 17, pl. Słowiański 21.
że musisz porozmawiać z menedżerem i przybiegnij do mnie. – Dobrze. Żona staje, mija 5 minut. Zatrzymuje się samochód. Żona podchodzi, a kierowca pyta: – Ile? – Stówa. – Ale ja mam tylko siedem dych. – Pan poczeka, muszę porozmawiać z menedżerem. Żona biegnie do męża i pyta: – Józek, ale on mówi, że ma tylko 70 złotych. Zrobić to? – Nie kochanie, nie możemy od razu robić zniżek. Powiedz mu, że za 70 to mu weźmiesz do ręki. Żona biegnie z powrotem i mówi, że za siedem dych zrobi to ręką. Gość się zgadza, wyciąga interes... oczom żony ukazuje się instrument długi aż do kolan klienta. Żona wytrzeszcza oczy i mówi: – Muszę porozmawiać z menedżerem. Biegnie zdyszana do męża i woła: – Józek, nie bądź świnia, pożycz mu te trzy dychy! ¤¤¤ Kowalski leży na łożu śmierci. Lekarz twierdzi, że nie dożyje do rana... Nagle poczuł zapach swoich ulubionych czekoladowych ciasteczek pieczonych przez żonę, więc postanowił spróbować ich po raz ostatni. Stoczył się więc z łóżka, sturlał ze schodów i doczołgał do kuchni. Żona krzątała się przy kuchence, a na stole stał talerz pełen ciasteczek. Kowalski doczołgał się więc do stołu i ostatnimi siłami podciągnął się na tyle, by usiąść na krześle. Sięgnął po ciastko, już czuł je w dłoni, świeże, pachnące... gdy nagle żona odwróciła się i zdzieliła go ścierką. – Zostaw. One są na stypę! MarS
jesteś?! Rok 6 (do siebie): – Jak jesteś ślepa, to leź pod koła! Rok 7 – nic nie mówi... ¤¤¤ Mój mąż zupełnie się mną nie interesuje jako kobietą! – Spróbuj włożyć jakąś seksowną czarną bieliznę! – Już tak zrobiłam! – I co, nie pomogło? – Uniósł głowę znad gazety i spytał: „Kto umarł?”! ¤¤¤ Pewna kobieta kupiła sobie szafę. Po przywiezieniu jej do domu okazało się, że za każdym razem, gdy przejedzie tramwaj, w nowym meblu otwierają się drzwi i okropnie skrzypią. Kobieta, niewiele myśląc, poprosiła o pomoc sąsiada. Ten złożył szafę od nowa, ale przejechał tramwaj i drzwi znowu się otworzyły. Sąsiad wpadł na pomysł i mówi: – Wie pani co? Wejdę do środka i zobaczę, co się tam dzieje. Wszedł, a do domu wrócił mąż. Zaciekawiony zajrzał do szafy, a sąsiad: – Wiem, że mi pan nie uwierzy, sąsiedzie, ale ja czekam tutaj na tramwaj! ¤¤¤ Przychodzi baba do lekarza z całym workiem papieru toaletowego: – Po co to pani? – Bo słyszałam, że z pana zasrany specjalista. ¤¤¤ Pasażer w pociągu rozwiązuje krzyżówkę i pyta innego podróżnego: – Otwór u baby na literę „p”.
– Poziomo czy pionowo? – Poziomo. – To pisz pan „pysk”. ¤¤¤ W pewnym mieście obok siebie znajdowały się żydowska synagoga i kościół. W sobotę rano idzie rabin do synagogi, patrzy, a ksiądz myje mu samochód. Ucieszył się rabin, ale i zastanowił... Następnego dnia, czyli w niedzielę, idzie ksiądz na mszę, patrzy, a rabin odcina rurę wydechową w jego samochodzie. – Rabin, co ty robisz z moim samochodem?! – krzyczy ksiądz. Na to rabin odpowiada: – Ty mi wczoraj ochrzciłeś samochód, to ja dzisiaj twój obrzezam. ¤¤¤ Jedzie sobie młode małżeństwo samochodem. Przejeżdżają obok „tirówek”. Żona pyta: – Kochanie, co tu robią te panie i to tak ubrane? – Robią ludziom przyjemności za pieniądze. – A dużo można na tym zarobić? – Oj, bardzo dużo, kochanie. – To może i ja bym stanęła? W końcu dopiero co się dorabiamy, auto trzeba spłacić, a czasy takie niepewne... Mąż unosi brwi ze zdziwienia: – No, jak ty nie masz nic przeciwko, to ja też się zgadzam. – A co muszę zrobić? – pyta żona. – Stań tu, ja stanę 100 metrów dalej. Jak podjedzie klient, to powiedz „stówa” i rób, co ci każe. W razie wątpliwości mów,
J
Happy birthday...
akiś czas temu ogłosiliśmy wśród Czytelników konkurs na życzenia urodzinowe dla ukochanego Papy, słoneczka naszego. Później ludzie przechodzący obok redakcji „FiM” zadzierali zdziwieni głowy, bo z naszych okien dobiegały odgłosy drapania. To w głowę drapał się Szef i jego zastępcy. Co tu robić? Życzenia wprawdzie przyszły, a jakże, w liczbie nadzwyczajnej, tylko że ich lwia część absolutnie nie nadawała się do druku. Gdy próbowaliśmy ocenzurować jedne z nich, wycinając brzydkie słowa, to po chwili został nam czysty ekran komputera. Nic to jednak... krakowskim targiem postanowiliśmy zamieścić KU POKRZEPIENIU SERC te „życzenia”, od czytania których włos się nie jeży. W związku z urodzinami watykańskiego dziadka za Waszym pośrednictwem chciałbym Mu życzyć, aby dożył czasów, kiedy w Polsce będą rządzić antyklerykałowie. Piotr ¤¤¤ Janie Pawle, spojrzyj w lustro, a zobaczysz złotego cielca. Agata ¤¤¤ Czego można życzyć papieżowi z miasta papieskiego? Chyba tego, żebym ja, mieszkaniec Wadowic, był mieszkańcem miasta Wadowice. Teodor ¤¤¤ Z okazji urodzin życzę Karolowi Wojtyle (ps. Jan Paweł II), by odnalazł Chrystusa, nawrócił się i zaczął mówić prawdę o Bogu. Marek
¤¤¤ Życzę Szanownemu „Papie”, aby zauważył obłudę polskiego Kościoła i zaczął działać! Pindrak z Mrągowa ¤¤¤ To nic, że Afryka umiera na AIDS – ważne są pomniki, papcie na zamówienie i ciepły fotelik na kółkach. Zofia ¤¤¤ W dniu Twoich urodzin życzę Tobie, Karolku, abyś wreszcie uświadomił sobie fakt, że Twój czas już minął i najwyższa pora, abyś odszedł z twarzą. Wyluzuj, staruszku. Rafał ¤¤¤ Dziękujemy Tobie, który jesteś świadkiem Jezusa i Ojcem Świętym jednocześnie, za to, że zstąpiłeś akurat na polską ziemię. Jesteś jutrzenką naszej radości. Smak ¤¤¤ Jesteś bogiem nas wszystkich, Polaków katolików, i godnym mężem naszej królowej – Maryi Zawsze Dziewicy. WT ¤¤¤ Jesteś nadzieją dla bezrobotnych i wybawieniem dla utęsknionych. Nie ma Boga ponad Ciebie, gdyż Ty nim jesteś. MA ¤¤¤ Drogi Ojcze Święty... Nie chce mi się z Tobą gadać. A. z Gubina ¤¤¤ Ojcze nasz, któryś jest w niebie, daj odpocząć naszemu papieżowi, może wtedy będzie w Polsce normalnie. Natalia
¤¤¤ „Wielki teatr” jednego aktora. Niech żyje Wojtyła z Wadowic! S ¤¤¤ Jan Paweł II był, jest i będzie!!! Antoni ¤¤¤ Dla Jana Pawła II, w te 84 urodziny, niech mu Bóg odpuści winy i zabierze do swojego raju, by nie gnębił mego kraju. Poeta ¤¤¤ Kończ Waść, wstydu oszczędź!!! M ¤¤¤ Niech mu jego Bóg wybaczy. Marian ¤¤¤ Długich lat życia dla Papy, bo gdy umrze, to już nic innego w TV nie będzie, tylko: Papa, Wadowice, pomniki, pielgrzymki... Uff. Olga z Chorzowa ¤¤¤ Skromności, pokory wobec prawdy o roli Kościoła w rozwoju ludzkości, mniej samouwielbienia i hipokryzji, a więcej tolerancji dla innych życzy Henryk – prawdziwy Polak ¤¤¤ Zadowolenia z jedynej pociechy – syna! Grzegorz z Kołobrzegu ¤¤¤ Czy Wam odbiło?! Życzenia urodzinowe chętnie złożę Jonaszowi, Szenbornowi i Rodanowi – podajcie daty urodzin, zachowam je dla siebie. Basia Wybrał z setek MS
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
LISTY Skandal! Nie rozumiem Waszego zachwytu wyrażonego dla sędziego z Krosna za wyrok dla ks. Michała Moskwy. Dwa lata w zawieszeniu to jest danie mu przyzwolenia na dalszą demoralizację dzieci. Zresztą wszystkie wyroki na księży są takie same. Przeniosą ich do innej parafii, gdzie dalej będą robić swoje, czyli nauczać etyki chrześcijańskiej i życia seksualnego. Ten wyrok jest skandalem! Jeszcze raz upokorzono te dzieci i rodziny! Emerytka z Wrocławia
w duchu chrześcijańskiej etyki, a związanego z działalnością, śmiercią i pogrzebem wybitnego działacza „Solidarności”, jakim był Jacek Kuroń. Niestety, nic takiego w całym numerze nie znalazłem. Wielu „sprawiedliwych” natomiast już od strony tytułowej ubolewało nad treścią konstytucji europejskiej, która nie zawiera odniesienia do Boga. J.Z.
Tolerancja dla gejów i katolików Jeśli wskazania Biblii miałyby być prawem państwowym, jak chcą niektórzy, to obok zakazu rejestracji prawnej związków jednopłcio-
LISTY OD CZYTELNIKÓW partnera. Rolą państwa jest ochrona demokracji przed wynaturzeniem jej w kierunku dyktatury większości i zinstrumentalizowania państwa dla światopoglądowych i materialnych interesów jakiegokolwiek lobby wyznaniowego czy ideologicznego. S.F., Kraków
Co kraj, to... kościół! Mój dobry przyjaciel z Krakowa odwiedził rodzinę w USA i był zachwycony bogactwem tego kraju. Jako wierzący katolik postanowił pomodlić się w polskim kościele katolickim i był zaskoczony tym, że przed wejściem do świątyni kapłan witał wchodzących przez
Zamurowana Oglądając rano wiadomości w I programie TVP, przeżyłam szok. Najpierw pokazano teren budowy Świątyni Opatrzności Bożej, na koniec kilka słów powiedziała pani w średnim wieku (niestety nie zapamiętałam jej nazwiska). Zabrzmiało to mniej więcej tak: są potrzebne pieniądze, tzw. datki od wiernych, „złotówka z miłości na Świątynię Bożej Opatrzności”. Ale (dodała z bezczelnym uśmiechem) Skarb Państwa też mógłby dorzucić coś od siebie – tak ze 20 mln zł. Zamurowało mnie z oburzenia. Jeżeli dla kraju z trzymilionowym bezrobociem, który jest zadłużony jak nigdy dotąd, gdzie pieniędzy brakuje dosłownie na wszystko, 20 mln zł na budowę kolejnego kościoła to niewiele... Jak można być tak cynicznym?! Aleksandra S.
Gość Niedawno oglądałem w I pr. TVP katolicki program pt. „Otwarte drzwi”. Gdy zobaczyłem, kto jest gościem w studiu, zacząłem oczy przecierać ze zdumienia. Owym gościem był nie kto inny, jak abp Alojzy Orszulik – postać dobrze znana czytelnikom „FiM”, choćby ze sprawy księdza pedofila Wincentego Pawłowicza. Siedział więc sobie spokojnie i komentował wycieczki („pielgrzymki”) do Polski Karola W. Mam pytanie: czemu służy pokazywanie w telewizji przestępcy? Michał P.
„Sprawiedliwi” Przeglądając „Niedzielę” (27/2004), szukałem przynajmniej jednego zdania zbudowanego
wych powinien być ustanowiony zakaz rejestracji związków wyznaniowych, praktykujących kult obrazów i figur, ponieważ jest to pogwałcenie drugiego przykazania Dekalogu. Legalizacja kościołów praktykujących kulty podobizn jest także obrazą dla prawa boskiego. Wielu demagogicznych bojowników przeciw prawnemu uznaniu związków tej samej płci powołuje się właśnie na tzw. prawo naturalne, czyli dane przez Boga. Pouczanie homoseksualistów, że ich obyczaje są niezgodne z prawem naturalnym nie ma mocy przemiany ich w heteroseksualistów. Pozostaną kim są i będą zamieszkiwać planetę, czy się to komuś podoba, czy nie. Podobnie jak zamieszkują ją katolicy i poganie praktykujący kulty obrazów i posągów, choć protestanci widzą w tym bałwochwalstwo zatynkowane etykietami świętych imion. Geje i lesbijki wnoszą swój wkład w cywilizację materialną i kulturową. Tworzą związki emocjonalne i uczuciowe. Jest w interesie całego społeczeństwa, aby – tak jak partnerzy heteroseksualni – mogli liczyć na prawne wsparcie w staraniach o zabezpieczenia materialne w związkach na wypadek porzucenia i pozostawienia bez środków do życia przez nieodpowiedzialnego
podanie każdemu ręki. Podobnie czynił przy wychodzeniu z kościoła po mszy, zapraszał też wszystkich wiernych do świetlicy na herbatę czy kawę z ciastkiem. Komunię przyjmują wszyscy, którzy przybyli na mszę, nie ma tam tradycji spowiedzi indywidualnej w konfesjonale. Jest spowiedź powszechna (generalna) dla wszystkich. W czasie ogłoszeń parafialnych ksiądz dokonuje rozliczenia z kasy, jaka wpłynęła w czasie tygodnia do parafii, więc wierni są poinformowani o wpływach i wydatkach. Wiedzą też, ile z tego poszło na pensje księży. Czy jest możliwe, aby tak było w Polsce? Może tak będzie, gdy księża żyć będą z podatków wiernych? Stanisław Przywara Kraków
Terror blokowy Przechodziliśmy wraz z kolegą ulicą Lubelską, obok kościoła parafialnego. Grzmiący głos plebana z ambony roznosił się po mieście dzięki głośnikom, w których słychać było pretensje wygłaszane do wszystkich obecnych o to, że dzieci bawią się dookoła bloków i nie zwracają uwagi na przechodzącą
w pobliżu osobę duchowną, że podczas procesji w mieście dzieci jeżdżą rowerami, nie zwracając uwagi na niesiony krzyż. Jak można wymagać, żeby dzieci z rodzin różnych wyznań lub wiar albo w ogóle niewierzących padały na twarz lub klękały i całowały plebana po łapach lub po butach? To dyktatura episkopatu pod szczególnym nadzorem Jana Pawła II z Watykanu. Jak długo będzie jeszcze trwała ta kolejna okupacja Polski? Edmund Dąbrowski, Chełm
Rozkradany Modlin W historii naszego kraju twierdza Modlin odegrała poważną rolę. To druga po Verdun we Francji potężna twierdza, która posiadała tak wielką ilość fortyfikacji i artyleryjskiej siły ogniowej, różnych redut i schronów obronnych oraz wyposażenia, która w czasie licznych kampanii wojennych nigdy nie została zdobyta szturmem przez wroga, a jeśli już nie było wyjścia – kapitulowała, i to na zasadach honorowych. Usytuowana została na prawym brzegu Narwi, przy jej ujściu do Wisły, stanowiła dogodny punkt do obrony dużego obszaru okolicy, co dokładnie stwierdzili stratedzy szwedzcy, a później sam Napoleon i dowódcy byłej armii rosyjskiej. W 1939 roku Modlin przez około 20 dni odpierał ataki i wiązał siły 5 dywizji hitlerowskich. Korzystając z wycieczki, zauważyłem wielkie zaniedbanie tej pamiątki historycznej, co poświadczyli sami przewodnicy. Z żalem nadmieniali, że mimo ochrony wojskowej na masową skalę następuje kradzież różnych elementów historycznych, a nawet kopuł strzeleckich, które ważą około pół tony. Podobno robią to osoby cywilne, bo chcą zarobić na podwyżce złomu... T. Andrychowski, Sztum
19
Kości na śmietnik 12 lat temu w Zagórowie w powiecie konińskim miejscowy pleban sprzedał zainteresowanym miejsca usytuowane wzdłuż głównej alei parafialnego cmentarza. Odkopane zostały szczątki zmarłych, aby na ich miejscu usytuować betonowe grobowce. Wszystkie znalezione szczątki ludzkie zostały załadowane na przyczepę traktora i wywiezione na śmietnisko położone w odległości kilkudziesięciu metrów od głównej bramy cmentarnej. To zdarzenie było znane ówczesnym władzom Zagórowa i miejscowej policji. Czesław Smagała
Księża przysługa Moja ciocia, Józia Grzybówna, pochodziła z podkrakowskiej wsi. Znała się na sprawach kuchni i już od młodych lat zaczęła pracę jako kucharka u księży salezjanów w Oświęcimiu. Pracowała tam kilkanaście lat za „Bóg zapłać”. Podczas okupacji niemieckiej w spiżarni wolno było mieć tylko to, co dostawało się na kartki, i to w niedużej ilości. Ale księża lubili dobrze zjeść. Nawiązali kontakty z handlarzami, którzy dostarczali im do kuchennego magazynu, co sobie życzyli. Pech chciał, że Niemcy zrobili rewizję i zobaczyli dość zasobny magazyn żywnościowy. Księża wiedzieli, czym to grozi, powiedzieli jednak, że nie wiedzą, skąd to się wzięło, że tym się zajmuje kucharka, choć ona nie miała z tym nic wspólnego. Skutek był taki, że zabrano moją ciocię do obozu w Oświęcimiu. Co tam przeszła – nie muszę opisywać, ale przeżyła! Co czuła do księży salezjanów – proszę się domyślić! Napisała nawet list do księży, że jest żywa, schorowana i bez środków do życia. Nie raczyli nawet odpisać. Rodzina w miarę swoich możliwości zajęła się nią, ale już długo nie pożyła. Krzysztof
KSIĄŻKA WYDANA PRZEZ JONASZA Książka jest zapisem wspomnień Stanisława Leszkowicza (ur. 1928), wieloletniego pracownika Ministerstwa Handlu Zagranicznego oraz instytucji i przedsiębiorstw współpracujących z zagranicą. Autor podejmuje próbę ukazania powojennej rzeczywistości z punktu widzenia człowieka, który chce do czegoś dojść, kimś być w nie zawsze zdrowym systemie. Dzięki zawartości pikantnych szczegółów z ówczesnych realiów politycznych i gospodarczych, takich jak: permanentna walka o władzę w MSZ, mafijne powiązania i wymuszenia haraczy od sprzedawców węgla do Austrii i szynek do USA czy polskich importerów chemikaliów z Europy Zachodniej, książka stanowi swoisty, branżowy dokument minionej epoki. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo Niniwa, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. Cena 12 zł + koszty wysyłki.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 30 (229) 23 – 29 VII 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Ciągarki
Reklama, powiadają, dźwignią handlu. I nie tylko handlu...
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Ordynator oddziału strofuje stażystę: – Musi pan być bardziej dokładny w sporządzaniu dokumentacji. Znowu w rubryce „Przyczyna zgonu” wpisał pan swoje nazwisko... ¤¤¤ Podczas klasówki nauczyciel mówi: – Wydaje mi się, że słyszę jakieś głosy... Głos z sali: – Mnie też, ale ja się leczę... ¤¤¤ Organizowane są wycieczki po jeziorze Genezaret. Bilet kosztuje 500 dolarów.
– To strasznie dużo – dziwi się zbulwersowany turysta. – Owszem, ale to przecież po tym jeziorze Jezus chodził piechotą! – Nie dziwię się, przy takich cenach! ¤¤¤ – Kaziu, co dostaniesz od żony na gwiazdkę? – Chyba jakiegoś faceta, wczoraj widziałem go w szafie. ¤¤¤ Spotyka się dwóch znajomych: – Słyszałem, że się ożeniłeś. Jak się teraz czujesz? – Znów jak nastolatek. Piję i palę po kryjomu.
W
przysłowiach polskich znajdziemy dużo więcej diabłów niż aniołów. Bogactwo ludowych porzekadeł to również diabelskie mądrości i szatańskie aforyzmy. Odebrać nam piekło i diabła to tak jak odebrać nam wiarę. Aby nie być gołosłownym, podaję kilkanaście maksym szczególnie popularnych, jak na przykład: Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Zawsze czułem sentyment do tych kontrowersyjnych stworków bożych, i nie bez kozery. „Ale z niego szatan” – stwierdzała rodzinka, podziwiając moje niemowlęce poczynania w beciku, a nawet uważała, że jestem wcielonym diabłem, bo diabeł patrzy mi z oczu i mam radosny, szatański uśmiech! Później w szkole nierzadko diabli mnie brali, a gdy dostrzegali to wychowawcy, nakazywali: „Wynoś się do stu diabłów!”. Po tych krótkich, osobistych wyznaniach pora przejść do szatańskiego meritum. Przeciętnemu katolikowi towarzyszy wiele szatanów, którym asystują fikuśne diabełki zwane też duszkami lub chochlikami. Do tego licznego grona nie umywa się żaden anioł stróż, tym bardziej że – jak powiadają – diabeł nie śpi i... imponuje usłużnością. Na przykład zawsze w starym piecu diabeł pali, a bogatemu diabeł dzieci kołysze. Nierzadko diabli kogoś przynoszą lub diabli kogoś biorą – niczym tragarze, a nawet diabeł coś ogonem nakryje. Diabły usłużne są nawet wobec leniwych urzędników Pana Boga. Z różnych parafii dochodzą wieści,
Diabeł w ornacie iż diabeł w ornat się przebrał i ogonem na mszę dzwoni, a gdzie ksiądz swata, tam diabeł ślub daje. Szataństwo obecne jest też w klasztorach, bo – według spostrzegawczych rodaków – gdy się diabeł starzeje, to chce zostać mnichem i... zostaje. Ba – nawet nasz ziomek Boru-
i trzymania Pana Boga za nogi, a diabła za rogi. Nie wątpię, że papież z satysfakcją modli się pod figurą, a diabła (Borutę) ma... w zasięgu ręki. Nic dziwnego, że nadal w każdej polskiej diecezji, no i w Watykanie, działają egzorcyści. Na szczęście współcześni egzorcyści nie
ta zadomowił się w Watykanie jako dar mieszkańców Łęczycy dla papieża JPII. Obecność ta czyni zadość chrześcijańskiej zasadzie umożliwiającej spełnianie powinności: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek
mają zbyt wiele roboty, gdyż ludzie zaprzyjaźniają się z demonami. Mój znajomy ożenił się z szatańsko piękną kobietą i z tą diablicą jest mu jak w siódmym niebie. BOŻĄTKO