PAPIEŻ ZAMORDOWANY! INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 41 (188) 16 X 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 11
Ü Str. 6
D
laczego relikwie mają być tylko pożółkłymi piszczelami pochodzącymi wyłącznie od zmarłych świętoszków? Czyż większą mocą uzdrawiającą nie powinny emanować świętości jeszcze ciepłe, namacalne, w których można się pogrążyć, zanurzyć... Busko Zdrój znają prawie wszyscy. Ale o tym, że w tamtejszym ekskluzywnym sanatorium „Marconi” w siarczanych roztworach moczy swoje świątobliwe ciało sam prymas JÓZEF GLEMP – wiedzą nieliczni. Część spośród nich, z przewagą płci ciekawskiej, powołała niedawno nieformalny komitet czcicieli Glempowych popłuczyn. Czcicielki gotowe są godzinami stać w kolejce do Glempowej wanny i nieźle zapłacić obsłudze sanatorium za przywilej pierwokąpieli w wodzie, do której kilka minut wcześniej być może nasikał książę Kościoła!
Czułe słówka Nie mamy nic do gejów, choćby byli proboszczami, prałatami albo nawet arcybiskupami i mieszkali w Watykanie. Jeden lubi rybki, drugi... jego sprawa. Problem w tym, że z podobnego założenia nie wychodzą sami duchowni, wśród których od kochających inaczej aż się roi. Oficjalnie, na użytek publiczny, potępiają „zboczeńców”, a sami flirtują i świntuszą pomiędzy sobą w Internecie i nie tylko... Narażając się na ekskomunikę, publikujemy materiały objęte najściślejszą tajemnicą papieską. Ü Str. 7
Dłonie we krwi Ü Str. 14, 15
Nazywał się Victor Jara. Był Chilijczykiem – znanym na całym świecie bardem. Obcięto mu dłonie i rozkazano grać na gitarze. Nie mógł. Więc torturowano go dalej. I w końcu umarł! On... i tysiące jemu podobnych! Wiele lat później prawicowi przedstawiciele polskiego parlamentu pojechali do szefa morderców z powinszowaniem, ukłonami i ryngrafem w postaci mojej podobizny. A ja się na to nie zgadzam. I protestuję! Maria, matka Jezusa
2
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA/UE Fiaskiem zakończył się szczyt Unii Europejskiej w Rzymie, gdzie nie uzgodniono stanowiska wobec projektu unijnej konstytucji. W tym samym czasie doszło do skandalu i kompromitacji naszego kraju: Polacy, nadgorliwi sojusznicy Ameryki, oskarżyli Francuzów o sprzedaż do Iraku rakiet „Roland” i to tuż przed wybuchem ostatniej wojny, kiedy obowiązywało ścisłe embargo. Zarzuty bezpodstawne, ale wstyd pozostał. „Kraje Unii zyskały ilustrację, jak lojalny, życzliwy i szczery sojusznik wstąpił w ich szeregi” – napisał rosyjski dziennik „Izwiestia”... POLSKA Po wprowadzeniu wymuszonego przez UE obowiązku wizowego dla Rosjan, Białorusinów i Ukraińców opustoszały przejścia graniczne. Boleśnie odczuwają to przygraniczni handlarze. Nie jest rozsądne, a nawet fizycznie niemożliwe, wypinać się jednocześnie na Wschód i na Zachód. Polak jednak potrafi! Ustąpił Zbigniew Sobotka, zastępca Janika oskarżany o udział w aferze starachowickiej; dymisję (nieprzyjętą) złożyła Jolanta Banach, zastępca Hausnera, niezadowolona z antyspołecznej polityki rządu. Jednak najbardziej spektakularnie odszedł szef Narodowego Funduszu Zdrowia, Maciej Tokarczyk, popełniając samobójstwo. Jego zastępca, Mirosław Manicki, poprzestał na podaniu się do dymisji... W 1997 roku zmarł minister zdrowia Jacek Żochowski, a w 2000 roku – minister Franciszka Cegielska. Jeżeli odpowiedzialni za ochronę zdrowia chorują i umierają, strzelają sobie w łeb albo rejterują, to co mają zrobić pacjenci?! Na pochwałę rządu trzeba powiedzieć, że od pół roku wzrasta produkcja i spada bezrobocie – we wrześniu stanowiło 17,5 proc. zawodowo czynnych (w marcu – 18,8 proc.). Żeby nie było, że się tylko czepiamy... „Rzeczpospolita”, TVN i poseł Rokita „wykryli aferę”! Chodzi o ścisłą współpracę Lwa Rywina i Agory oraz promowanie przez TVP firmy Rywina Heritage Films przy kręceniu filmów fabularnych. Publiczna TV traciła miliony, które zarabiał Rywin. „Fakty i Mity” odkryły tę aferę 8 miesięcy temu („FiM” 9/2003). Na ekrany polskich kin wchodzi (z rocznym opóźnieniem!) film „Siostry magdalenki”. Obraz nagrodzony na festiwalu w Wenecji przedstawia autentyczną historię irlandzkich dziewcząt, nad którymi znęcały się zakonnice („FiM” 40/2002). Film wywołał skandal i protesty Kościoła. Oby film zahamował niepokojący wzrost „powołań” do zakonów. Pozbawiono immunitetu poselskiego Andrzeja Leppera i trójkę innych posłów Samoobrony. Sejm uczynił to na wniosek Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzącej śledztwo w sprawie wysypywania zboża na tory. Lepper twierdzi, że zboże było zatrute... Jak nic ziarno zatruła w Klewkach al-Kaida i rozwozi po świecie. Trzeci już Dzień Papieski obchodzony jest w tym roku pod hasłem: „Jan Paweł II – Apostoł Jedności”. Przewidziano m.in. telemost Watykan–Kraków–Wadowice–Częstochowa–Warszawa. Punkt kulminacyjny uroczystości ku czci Trzynastego Apostoła to koncert galowy w Teatrze Wielkim, transmitowany przez TVP 1. Śpiewać Apostołowi będą dorabiający w kościołach m.in.: Anna Maria Jopek, Natalia Kukulska, Mieczysław Szcześniak, Grzegorz Turnau, siostry Steczkowskie i... ...jeszcze kilka osób, którym ostatnio kiepsko idzie sprzedaż płyt. WROCŁAW Rozpoczął się proces biznesmena Mieczysława K., który jest oskarżony o oszustwo przy zakupie 10 ha ziemi kurialnej w Wysokiej. Miał on rzekomo sfałszować dokumenty zakupu, dziesięciokrotnie zaniżając cenę. Sam oskarżony twierdzi, że taka była umowa z wydziałem gospodarczym kurii, a część sumy dał „na tacę”. Na świecie mówią – oszustwa i pranie pieniędzy, u nas – „dał na tacę”. ŚWIDNICA Odbyła się pikieta miejscowego baru McDonald’s – pierwszego w Polsce (i drugiego na świecie), gdzie udało się założyć związek zawodowy. Sieć zdołała już zwolnić połowę związkowców, stąd właśnie protest. Fast food = fast work. ZAKOPANE Bogata stolica Podhala to pierwsze miasto w Polsce pozbawione pogotowia ratunkowego: zwolnili się z niego wszyscy lekarze w proteście przeciwko niewypłacaniu im pensji od pół roku. Zbankrutować ma także miejscowy szpital. Kie by se tak syćkie chore cepry poumierały, co by tu na olimpiade zjechały. WATYKAN Kardynał Ratzinger wyparł się swojego wywiadu dla czasopisma „Bunte” („FiM” 40/2003), w którym mówił o złym stanie zdrowia papieża i wzywał do modlitwy za niego. Szef inkwizycji stosowne wyjaśnienia złożył, płacząc (sic!) w Watykanie, o czym dał świadectwo sam abp Dziwisz. Pewnie dlatego premier Miller po krótkich oględzinach Papy powiedział na wszelki wypadek, że ten wygląda dobrze. Prawdziwy mężczyzna nie płacze, ale miewa czasem własne zdanie. Huczne obchody 25-lecia pontyfikatu JPII uświetnią: specjalny zjazd okolicznościowy wiernych, nabożeństwa, koncerty, a przede wszystkim beatyfikacja koleżanki papieża – Matki Teresy z Kalkuty. Oby tylko wzruszony papież przeżył i nie zrobił... Cześć, Tereska! NIEMCY Inne media z opóźnieniem czterech miesięcy potwierdziły wreszcie informacje zamieszczone w „FiM” (24/2003) – wypędzeni Niemcy i ich potomkowie przygotowują pozwy przeciwko polskim władzom o zwrot mienia. Powstała nawet specjalna spółka mająca pośredniczyć między poszkodowanymi a stroną polską – Preussiche Treuhand – założona przez szefa ziomkostwa Ślązaków Rudiego Pawelkę. Pawelka krzyczy, że zbrodnie wysiedleń nie przedawniają się. No to może by tak paru (ocalałych) potomków Prusów założyło sprawę Niemcom o zwrot mienia zrabowanego przez Krzyżaków. ROSJA Przywódca rosyjskich katolików, arcybiskup Kondrusiewicz – wobec twardej postawy władz Rosji względem co bezczelniejszych księży katolickich – potępił nawracanie prawosławnych na watykańską wiarę. Stwierdził, że „prozelityzm nie ma żadnego sensu”. Sensu to rzeczywiście nie ma żadnego. Ale jakie zyski!
Paw narodów... N
a łamach „FiM” często dokopujemy obecnemu rządowi, a niewielu jest takich, którzy twierdzą, że mu się nie należy. Głównie za zdradę ideałów lewicy – zabieranie biednym Polakom i dawanie bogatym agentom Watykanu, pogrzebanie zasad świeckości państwa, korupcję, afery. Przez dwa lata nie doczekaliśmy się żadnej strukturalnej reformy w gospodarce, nie licząc skandali typu leki za złotówkę. Wszystkie plany i posunięcia wiążą się z drenowaniem i tak już pustych kieszeni podatników – użytkowników autostrad, taksówkarzy, ale również studentów i bezrobotnych, którym zabiera się zasiłki. Umówmy się, że nie jest wielką sztuką zabrać jednym po to, by dać wszystkim, w tym również nierobom, i przy okazji jeszcze nakarmić biurokratów. Nie ma chyba branży i grupy społecznej, poza księżmi, na którą ten rząd nie dokonałby lub nie szykował zamachu. A żeby nie było już żadnych wątpliwości, od stycznia 2005 r. ma wejść podatek katastralny od wartości wszelkich prywatnych i firmowych nieruchomości. Pieniądze na ich zakup były opodatkowane kilka razy, łącznie z VAT, ale kogo to obchodzi, gdy kasa państwa świeci pustkami. Na dodatek, jako uzasadnienie, serwuje się ludziom porównania z zachodnią Europą lub USA, gdzie właściciele też płacą. Pokażcie mi jednak, panowie urzędnicy, drugi taki kraj, gdzie mężczyzna, przychodząc z pracy, przebiera się w robocze ciuchy i jedzie na działkę, gdzie od 10 lat sam stawia dom dla swojej rodziny. Skończy budowę średnio po pięćdziesiątce i wówczas, zamiast odebrać medal, zostanie „wykastrowany” podatkiem przez państwo. Na szczęście od 2005 roku coroczne troski o budżetowe dziury odejdą w zapomnienie. Sprawę załatwi podatek katastralny ściągnięty od proboszczów za tysiące ogromnych, luksusowych plebanii, a zwłaszcza świątyń katolickich, po części bezcennych... Ale żarty na bok. Cokolwiek by powiedzieć o obecnym rządzie, gdyby katolicka bozia wysłuchała modlitw ewangelika Buzka i jakimś cudem przedłużyła mu kadencję o kolejne dwa lata, spece Millera nie musieliby fałszować raportu zamknięcia. Cały kraj stałby się zamkniętym rezerwatem, którym kierują kolesie i kapelani. Wystarczy popatrzeć na to, jak rządzą dziś AWS-owskie popłuczyny w Łodzi czy Białymstoku, gdzie za ostatnie, często pożyczone od banków pieniądze, stawia się krzyże i pomniki. Leszek Miller nie jest z pewnością żelaznym kanclerzem, jakiego się spodziewaliśmy, ale za to rzadkim dowodem na to, że mniejsze zło jest lepsze od totalnej rozpierduchy. Tak więc coś mu się od narodu należy i choć teraz pełni funkcję chłopca do bicia, właśnie dostał od losu szansę, by skończyć jak prawdziwy mężczyzna, a przynajmniej, by okupić część win i pozostawić po sobie dobre wrażenie. Jego gabinet, i on sam, stanął przed nie lada wyzwaniem, jednym z największych w swojej karierze. Otóż nie każdemu dano okazję przeciwstawić się zjednoczonej Europie i w interesie własnego kraju rzucić jej weto. Premier, zdecydowanie broniąc korzystnych dla Polski ustaleń z Nicei, nagle stał się rzecznikiem wszystkich sił politycznych w kraju i wyrazicielem opinii ogromnej większości narodu. Ślepa i gwałcona przez wszystkie koguty kura z dnia na dzień stała się Rejtanem. Wystarczy popatrzeć, z jaką lubością przełyka ziarno, które się jej trafiło. Notabene cała zadyma wokół Nicei i Rzymu oraz jej odpryski w kraju powinny nas ucieszyć, gdyż mamy oto jeden z nielicznych pożytków rodzimej demokracji. Śmiem bowiem twierdzić, że gdyby nie bardzo jednoznaczne stanowisko naszej parlamentarnej opozycji, wystarczyłoby tupnięcie Schroedera, a SLD-owska delegacja rządowa w Rzymie położyłaby uszy po sobie i pobiegła co najwyżej do papieża na skargę. Byliśmy nawet świadkami unikalnego zjawiska przysłużenia się przez PiS i LPR narodowej sprawie. Bez tak wielkiego nacisku na obronę Nicei polscy urzędnicy – mając na
uwadze swoje przyszłe kariery w Brukseli – mogliby łacno odpuścić. Teraz bronią polskiego stanowiska jak lwy (oby nie Rywiny). To nic, że nagrabili sobie u Niemców i Francuzów (także za rakiety). Animozje kiedyś się skończą, a 27 głosów dla Polski w Radzie Europy (według ustaleń z Nicei) pozostanie na dziesięciolecia. Jak się to ma do 8 głosów, które załatwił dla nas Konwent Europejski zdominowany przez Niemcy – nie trzeba przekonywać. W późniejszym okresie przełoży się to na miliardy euro: dla nas lub bez nas. Przy okazji wyszła na wierzch stara jak świat zasada, że ze słabszym nikt, nawet Słowacja, nie chce trzymać. Na koniec opuścili nas katolicy-sojusznicy z Włoch i Hiszpanii, którzy już wycofują się z wcześniejszych deklaracji. Śmieszna i żenująca była wizyta Kwaśniewskiego u Berlusconiego – klasyczny kit wciskany gawiedzi, tak stary, jak stara jest dyplomacja. Otóż nasz prezydent postanowił załapać punkt przed tym, jak punkty zacznie łapać premier. W tym celu poszybował za nasze pieniądze do Włoch, gdzie uzyskał poparcie dla „naszych” starań o chrześcijańskie zapisy w eurokonstytucji, co i tak było z góry przesądzone. Uściskom i poklepywaniom Kwacha nie było końca, bo Berlusconi jako mafiozo wie, że klepie się najpierw tego, komu chce się później przyłożyć. Tak więc Włosi pokazali nam figę w jedynie istotnej kwestii nicejskiej, ale – w świadomości Polaków katolików – wizyta zakończyła się oficjalnym sukcesem, choć połowicznym...
Warto zauważyć, że bycie papugą i sługusem Watykanu a także USA po raz kolejny Polsce wybitnie nie służy, szkodząc naszym żywotnym interesom. O ile bowiem obrona ustaleń z Nicei jest zasadna z przyczyn prawnych i zrozumiała nawet dla naszych adwersarzy z UE, gdyż oczywiste jest dla nich, że Polska broni swojej wysokiej pozycji w Radzie Europy, to nasze upieranie się przy „wartościach” pod dyktando papieża oraz sprzeciw wobec alternatywnych wobec NATO unijnych sił zbrojnych – w interesie USA – jest już objawem pieniactwa, dywersji i głupoty. Trudno powiedzieć, jak się zakończy rozgrywka o rozłożenie głosów w Radzie; prawdopodobnie Leszek Miller nie ustąpi i będzie dalej rozdzierał szaty Rejtana, grając na patriotyczną nutę, aby tym skuteczniej zagłuszyć głosy krytyki społeczeństwa i opozycji w innych, nie mniej ważnych dziedzinach. Ale jedno jest już pewne – rząd wespół z prezydentem stracił kolejną szansę na sukces dyplomatyczny, przy okazji jeszcze raz pokazując naszym unijnym partnerom, jakich oszołomów przyjęli do swych szeregów. Stracone szanse to jednak nasza specjalność. JONASZ
DRODZY CZYTELNICY! Od następnego numeru zmuszeni jesteśmy podwyższyć o 20 groszy cenę naszej gazety – będzie więc kosztowała 2,40 zł. Wynika to przede wszystkim ze wzrostu wartości euro, za które kupujemy papier (niestety, nie ma już w Polsce polskiego papieru gazetowego). Dość powiedzieć, że kurs euro w maju 2002 r. – kiedy wprowadzaliśmy obecną cenę gazety – wynosił ok. 3,70 zł, a obecnie oscyluje wokół 4,55 zł. 23-procentowy wzrost ceny papieru przekładamy zatem na zaledwie 9-procentową podwyżkę ceny gazety. Serce nas boli o Wasze kieszenie, ale uważamy, że konieczne jest utrzymanie „FiM” na dotychczasowym poziomie, a zważywszy na brak dochodów z reklam, byłoby to bardzo trudne. Wydawca „FiM” – BŁAJA NEWS
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
S
GORĄCE TEMATY
Sztafeta na Malcie
koro na Malcie pedofilię księży wykryto, napiętnowano publicznie i dopuszczono, by zajęła się nią policja i prokuratura, to znaczy, że Kościół nie ma już azylów wszechwładzy i bezkarności. Wyspa na Morzu Śródziemnym była jednym z ostatnich bastionów katolicyzmu. Duchowieństwo ciągle jeszcze trzyma Maltę w podwójnym nelsonie, nie dopuszczając do rozwodów, aborcji, antykoncepcji i innych grzechów głównych. To może się wkrótce zmienić. Policja prowadzi śledztwo w sprawie molestowania seksualnego chłopców z prowadzonego przez zakon katolicki domu poprawczego. Okazało się, że pedofilię zakonnicy praktykowali tam od lat. W roku 1983 zgłoszono skargę policji, ale nic to nie dało. Przez lata utrzymywano aferę w tajemnicy. Teraz, dzięki temu, co wyszło na jaw w Ameryce i na
wszystkich innych kontynentach poza Antarktydą, organa ścigania odważyły się wszcząć śledztwo w sprawie czterech braci zakonnych. Jeden z poszkodowanych opowiada gazecie „The Malta Independent”, że ksiądz zabrał się do niego, odkąd w wieku 11 lat przybył do sierocińca. Molestował chłopca seksualnie w trakcie pływania w basenie. Trwało to dwa lata, po czym dzieciak dostał się w łapy innego zakonnika, który z kolei obmacywał go podczas kładzenia do łóżka i robił mu nagie zdjęcia, gdy ten spał. W nagrodę „za dobre sprawowanie” dawał cukierki. Inny z molestowanych znalazł się w prowadzonym przez zakonników domu, gdy miał 9 lat. Od tego
Z
czym wejdziemy do Unii Europejskiej? Z „wartościami” – chyba. Z pedofilami w sutannach – na pewno. Prokuratura w Karlsruhe (Niemcy) poinformowała przed kilkoma dniami o śledztwie prowadzonym przeciwko 39-letniemu księdzu katolickiemu z Polski, podejrzanemu o seksualne molestowanie i dokonywanie gwałtów na nieletnich. Ponieważ sprawa ma tzw. charakter rozwojowy, prokurator Peter Zimmermann, z którym rozmawialiśmy, odmówił ujawnienia szczegółów oraz personaliów księdza. Zdołaliśmy jednak ustalić, że pedofil o imieniu Tomasz studiował w Austrii, zaś święcenia kapłańskie otrzymał w Polsce w 1993 roku. Ostatnio grasował przy parafii św. Katarzyny w Busenbach k. Karlsruhe. Nie dysponując zezwoleniem ordynariusza diecezji Freiburg, abp. Roberta Zollitscha, odprawiał msze święte, spowiadał, organizował pielgrzymki. „Namówił do współpracy 60-letnią mieszkankę Busenbach, która – nieświadoma intencji ks. Tomasza
czasu był systematycznie (kilka razy w tygodniu) seryjnie gwałcony doodbytniczo przez sztafetę kilku księży. Trwało to aż do ukończenia przezeń 18 lat. Obecnie cierpi na depresję, kilkakrotnie usiłował popełnić samobójstwo i nie jest na razie zdolny do związków z kobietami. Kuria świadoma była tych praktyk, ale nie informowała policji, nakazując – zgodnie z instrukcją papieża Jana XXIII z roku 1962 – trzymanie przestępstw w tajemnicy. Jeden z zakonników, uczestnik grupowego gwałtu, został bezterminowo wysłany do Watykanu, by uniknąć ścigania przez prawo. Prokuratura planuje wydanie międzynarodowego nakazu aresztowania. T.W.
– pomagała mu w organizowaniu weekendowych wyjazdów dla dzieci” – mówi ks. Bernd Peisker, proboszcz parafii św. Katarzyny. Wykorzystując zaufanie jednej z rodzin, wielokrotnie zgwałcił ich 13-letniego syna pełniącego posługę ministranta. Gdy zboczeniec zorientował się, że został zdemaskowany przez rodziców dziecka, sam zgłosił się na policję. Po złożeniu zeznań został aresztowany. W toku śledztwa ujawniono, że jego ofiarami padło również kilka nieletnich dziewczynek w landach Waldbronn-Gensingen, Badenii-Wirtembergii oraz Bawarii. Każdorazowo wkradał się w łaski rodziców, którzy obdarzali krajana Wojtyły bezgranicznym zaufaniem, po czym zabierał się do „katechizowania” ich pociech... Prokuratura bada teraz docierające do niej sygnały, że ten sam ksiądz działał na skalę międzynarodową, dopuszczając się przestępstw molestowania seksualnego dzieci w innych państwach Europy. ANNA TARCZYŃSKA
(Sz)czym do Europy
GŁASKANIE JEŻA
Szanowny Adamie Pozwalam sobie zacząć mój list w ten właśnie sposób, bo w „Gazecie Wyborczej” wszyscy mówiliśmy sobie per „ty”... od sprzątaczki po prezesa zarządu, a ja w kierowanym przez Ciebie dzienniku spędziłem ładny kawałek życia. „Ładny” nie jest tu słowem posiłkowym, bo dzięki kilku wybitnym redaktorom „Gazety” naprawdę nauczyłem się tego i owego o dziennikarstwie – co zostało zresztą zauważone i nagrodzone przez Ciebie wielokrotnie. Nawet własnoręcznie wypisałeś mi na dyplomie, że jestem wybitnym dziennikarzem „GW”, więc dyplom z dumą powiesiłem na ścianie. Prawo do tego listu odnajduję i w tym jeszcze, że pod koniec lat 80. – gdy nikomu jeszcze nie śniło się o powstaniu „GW” – napisałem o Tobie esej pt. „Kamień milowy” (nawet podziękowałeś mi za niego w osobistym i miłym liście). A był to czas, gdy nie tylko zaprzysięgli wrogowie, ale i niegdysiejsi wierni – jak by się mogło wydawać – przyjaciele zaczęli Cię obsobaczać. Jeśli uznałeś wówczas moje prawo do oceny swojej osoby, to tym bardziej nie widzę powodu, abyś odmówił mi tego prawa teraz. Lecz gdzie tam mnie oceniać Ciebie...
Raczej poproszę o wyprostowanie pokrętnych ścieżek mojego myślenia. A więc... Szanowny Adamie, co to się porobiło? Co się stało, że rośnie we mnie przekonanie, iż pogrążasz się w jakichś półprawdach i półsłowach mówionych półgębkiem. Powiedz mi, gdzie ja (bo przecież nie TY) popełniłem taki błąd, że przestałem Ci ufać. Proszę Cię serdecznie, oświeć mnie, dlaczego chce mi się wymiotować, gdy słyszę w radiu „Tok FM” taką Twoją wypowiedź: „(...) Na tym polega mój zawód, że jeśli ktoś ze mną rozmawia, to ma stuprocentową gwarancję, że będę lojalny i nie pobiegnę do telewizji, radia czy gazety, żeby ogłaszać to, co od niego usłyszałem (...)”. Szanowny Adamie, Proszę o pomoc i podpowiedź, ki diabeł każe mi w tej chwili brzydko zakląć słowami, które kończą się na „...wa mać”. Na szczęście zaraz nachodzi mnie zbawienna refleksja, że przecież rzeczywiście nigdy nie pobiegniesz do żadnego radia, do żadnej telewizji ani prasy, żeby zadenuncjować swojego rozmówcę, a potajemne nagrywanie jego wypowiedzi byłoby
A
rchidiecezja St. Louis, którą dowodził dotąd świeżo wyniesiony na kardynała abp Rigali, włożyła poważny wkład własny w dzieło pogłębiania afery pedofilskiej duchowieństwa w USA. Tamtejsi notable do dziś są z tego dumni i ani im do głowy nie przyjdzie, że powinni troszczyć się mniej o księży, a bardziej o ich ofiary.
3
i koloratkę odpowiedział powołaniem na świadków ks. Kennetha Smootha i siostry Lydii Brown – także w służbowych przyodziewkach. Para zeznała, iż kolega ksiądz przyznał się im, że oskarżenia są prawdziwe. Do tego prokurator puścił jeszcze dwudziestominutową taśmę z wypowiedzią Kuchara nagraną w trakcie policyjnego śledztwa. Z nagrania
Wina i... koloratka We wrześniu przed sądem okręgowym w St. Louis stanął za molestowanie seksualne dzieci ks. Brian Kuchar. Stanął dumnie w koloratce katolickiego kapłana. W dłoni dzierżył brewiarz. A co?! Te symbole specjalnego statusu miały odpędzić złe moce, czyli wymiar sprawiedliwości, i unicestwić tegoż wymiaru plany skazania łotra za kilka przestępstw seksualnych na nieletnich. Raz się to udało – czemu nie zastosować więc ponownie skutecznej obrony? W maju ks. Kuchar był sądzony za swe przestępstwa po raz pierwszy. Widok rekwizytów przynależności do potężnego Kościoła tak zdeprymował niektórych przysięgłych, że – jak później wyjaśniali – nie mogli osiągnąć zgodności co do kwestii winy i wyroku, przeto... trzeba było unieważnić proces! We wrześniu prokurator był już lepiej przygotowany i na Kucharowy brewiarz
naprawdę i zdecydowanie poniżej godności „Człowieka Europy”. Szanowny Adamie, ten felieton zamienia się powoli w modlitwę, ale niech i tak będzie, więc proszę, spraw, abym uwierzył, iż Twoje niekończące się zapewnienie – „Zasłaniam się tajemnicą dziennikarską” – nie przeradza się w próbę zaciemniania prawdy o tzw. aferze Rywina i próbę blokowania dojścia do tej prawdy. Powiedz, jak mam tłumaczyć niechętnym Ci ludziom, że nie stoisz – Ty i Twoja „Gazeta” – wyłącznie na straży interesów „pewnego bliskiego Ci kumpla Olka” i tylko jego. I że... po to cała afera została wywołana. Bo mi już argumentów brak... pewnie z racji mizernego IQ – więc daj mi oręż do ręki i walki. Oświeć mnie jeszcze, Szanowny Adamie, czy model nowoczesnego dziennikarstwa (pewnie na wzór programów telewizyjnych w USA) polega na obrażaniu interlokutora, a wszystko zapewne w myśl słusznej zasady, że kto myśli inaczej niż JA, kto jest innego zdania niż JA, kto poważa się na dyskusję ze MNĄ, jest z zasady głupszy i mniej warty ode MNIE? Czy radzisz mi, Szanowny Adamie, żebym w prowadzonych przez siebie wywiadach tolerował takie zachowanie rozmówcy, które (pewnie jako wzór) pokazałeś w „TOK
wynika jasno, że ksiądz przyznaje się do seksu analnego i oralnego z 14-letnim chłopcem. Tym razem ława przysięgłych zdobyła się na odwagę i uznała go winnym, ale zobowiązała sąd, aby za każdy z popełnionych czynów księżulo dostał nie więcej niż rok więzienia. Ostatnie słowo należy do sędziego. Może on skazać kapłana na cztery lata albo na rok. W takim przypadku ks. Kuchar wyjdzie po 9 miesiącach. Pestka, zważywszy że wielu skazanych (rzecz jasna świeckich) za identyczne przestępstwa garuje po 30 lat; jak choćby Polak z Łodzi skazany – prawdopodobnie niesłusznie – na 25 lat więzienia w Teksasie. No, ale oni nie stawiali się na rozprawę w koloratce i z brewiarzem... Media konstatują, że to i tak dobrze, że ława przysięgłych w stanie Missouri odważyła się w ogóle skazać księdza i określają wyrok jako „przełomowy”. T.N.
FM”, niemal krzycząc: „Chwytem poniżej pasa jest żądanie ode mnie, żebym tłumaczył się, co będę zeznawał przed komisją. Ale najwyraźniej uczyliśmy się dziennikarskiego rzemiosła w innych szkołach...”? Nooo... dołożyłeś – co tu ukrywać – Szanowny Adamie redaktor Katarzynie Kolędzie-Zaleskiej... Czy będzie mi zatem wolno uczyć studentów dziennikarstwa takiego sposobu prowadzenia rozmowy? Czy można odkupić albo (ośmielam się marzyć) dostać od Ciebie ten patent w prezencie? I jeszcze jedno... Tak często mówisz, Szanowny Adamie, o etyce dziennikarskiej. Proszę, powiedz w takim razie, jak mam zadać kłam pogłoskom kolportowanym przez Twoich dziennikarzy, że w przededniu ostatnich wyborów do parlamentu wyznaczyłeś prywatną (i niemałą) nagrodę za znalezienie dla „GW” ekstrahaka na każdego kandydującego komucha z SLD. Owi dziennikarze do dziś zastanawiają się, do czego Ci te haki (a zgromadziłeś ich niemało) były (są?) potrzebne. Powiedz, że to wszystko nieprawda; powiedz, że kłamią szefowie (i sekretarze redakcji) 17 oddziałów „GW”, twierdząc, iż Twój e-mail z takim pomysłem dostali. Jak mam walczyć z tymi wstrętnymi i haniebnymi pomówieniami? Na pewno masz jakąś receptę. Pomóż, bo już sił mi brak! MAREK SZENBORN
4
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Papieżowi co cesarskie D
ebata nad konstytucją Unii Europejskiej wpadła w kolejny korkociąg. Konferencja w Rzymie zakończyła się fiaskiem. Dla strony polskiej najważniejsze kwestie to zachowanie zapisów traktatu nicejskiego oraz wprowadzenie wartości chrześcijańskich do preambuły konstytucji. Zjednoczona lewica i prawica, potrząsając szabelkami, przekrzykują się coraz głośniej, że nie ustąpią w żadnej ze spraw (bohaterski obrońca Nicei Jan Maria zamierza nawet złożyć swoje życie w ofierze, bo chyba tak należy rozumieć jego publiczne deklaracje). Kiedy wydawało się, że wartości chrześcijańskie na dobre wypadły z preambuły, do batalii przystąpiły Włochy. Czas pokaże, kto wygra w tym sporze. Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę, że w projekcje konstytucji znalazł się znacznie groźniejszy z punktu widzenia neutralności światopoglądowej artykuł 51. Artykuł ten wzywa do zagwarantowania Kościołom regularnych kontaktów z instytucjami unijnymi. Trudno zgadnąć, czemu ma służyć prawne wyróżnianie związków wyznaniowych, skoro istnieje już artykuł 46, wprowadzający zasadę tzw. demokracji uczestniczącej i obligujący instytucje unijne do stałych kontaktów ze społeczeństwem obywatelskim. Pojęcie to oczywiście obejmuje wszelkie kościoły. Wyróżnienie kościołów dodatkowym zapisem
M
ożna przekazać wiedzę, uścisk dłoni, kasę na szczytny cel, pozdrowienia – ale nie doświadczenie. Ono musi być własne. To pierwsze, czyli wiedzę, też czasem przekazać, a dokładnie zaszczepić – niełatwo. Kierowcy wyprzedzają pod górkę na ciągłej linii, usiłują przemknąć na czerwonym świetle; latem gówniarze skaczą na główkę do byle stawu; nadal większość rodaków pali papierosy. Niby każdy wie, że wszystko to może skrócić życie – ale najwyraźniej sądzi, że zagrożenie dotyczy innych. Dokładnie tak samo toczy się dyskusja na temat ochrony zdrowia. Ktokolwiek zabiera głos, robi to tak, jakby sam nigdy nie miał chorować. Opcje, partie, przedwyborcze obietnice, budżet, konstytucja – wszystko ważne, tylko że czerwoni, czarni, zieloni ani reszta nie potrafią odłożyć na bok sztandarów i WSPÓLNIE pomyśleć, co dla naszego zdrowia można zrobić. Dla pacjentów. Dla każdego. Ważniejsze
uprzywilejowuje je w sposób nieuzasadniony. Tym bardziej że rozdział Kościoła od państwa leży u podstaw demokracji europejskiej. Neutralność państwa jest podstawą wolności religijnej i światopoglądowej. Artykuł 51 tylko na pozór brzmi niewinnie: gwarantuje poszanowanie wewnątrzkrajowych uregulowań prawnych wobec związków wyznaniowych i filozoficznych. Bez wątpienia jednak głównym celem Watykanu, bo to on przede wszystkim lobbował na rzecz tego zapisu, jest uzyskanie specjalnego statusu religii uprzywilejowanej w Unii Europejskiej oraz włączenie religii do debaty politycznej. Kościół domaga się tym samym ustanowienia specjalnych procedur konsultacyjnych w procesie legislacyjnym. Chce wywierać wpływ na prawo stanowione, co jest sprzeczne z zasadą rozdziału Kościoła od państwa. Procedury takie w praktyce oznaczają stałe dyskusje i spotkania hierarchów z przedstawicielami Komisji Europejskiej, w tym z samym jej przewodniczącym. Przyjęcie artykułu 51 może prowadzić do ustanowienia przedstawicielstwa Kościoła papieskiego w samej Komisji. Sam w sobie art. 51 nie jest zły w zamiarze zrównania i równouprawnienia Kościołów i związków wyznańowych. Jednak zachodzi obawa, że Watykan może „dzięki” niemu zbudować dla siebie pozycję podobną do tej, jaką ma na forum ONZ, czyli status specjalnego obserwatora z możliwością zabierania głosu we wszystkich sprawach. Oczywiście najwięcej ma do powiedzenia w sprawach
światopoglądowych. Papiestwo chce być de facto sumieniem Unii. Przyznanie wartościom chrześcijańskim szczególnego znaczenia w konstytucji europejskiej przyczyniłoby się do zwiększenia roli politycznej Watykanu w Unii i jego wpływu na tworzenie prawa unijnego. Gdyby Watykan wywalczył sobie szczególną pozycję negocjacyjną, mógłby blokować zgłaszane inicjatywy ustawodawcze, m.in. w kwestiach dotyczących aborcji, eutanazji, praw kobiet itp. Zwłaszcza gdy będzie wspierany przez rząd polski – głównego orędownika interesów Watykanu – na który zawsze może liczyć, bez względu na to, czy rządzi lewica, czy prawica. Konstytucja Unii Europejskiej nie jest jeszcze uchwalona i wciąż jest czas, by zabrać w tej sprawie głos i zaprotestować przeciw zapisom przyznającym specjalne przywileje organizacjom światopoglądowym i religijnym. W całej Europie trwa akcja zbierania podpisów przeciwko temu punktowi unijnej konstytucji, prowadzona przez środowiska humanistyczne. W sprawie skreślenia artykułu 51 można pisać do ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza oraz minister ds. europejskich – Danuty Hübner. WANDA NOWICKA Minister D. Hübner: Urząd Komitetu Integracji Europejskiej Aleje Ujazdowskie 9 00-918 Warszawa
Bydgoski sąd za „dobre sprawowanie” zwolnił z więzienia Tomasza W., który jako prawy katolik czynnie realizował miłość małżeńską wobec swojej żony. Bił ją, dusił, wyrywał paznokcie, łamał ręce, przypalał papierosami, a potem sam zszywał rany nicią chirurgiczną. Za okrucieństwo Tomasz W. dostał sześć lat, ale wyszedł przedterminowo, bo sąd okazał się bardzo wyrozumiały. Tomasz W. wkrótce zgłosił się do biura matrymonialnego, przez które poznał swoją nową żonę. Jej także nie oszczędził cierpień. Już dzień po ślubie kazał kobiecie zjeść zdjęcia, na których była z kolegami. Później codziennie ćwiczył jej mięśnie brzucha kopnięciami i poprawiał krążenie, bijąc pasem po gołym ciele. Poranionej małżonce udało się w końcu uciec. Jak się okazało, Tomasz W. przez cały ten czas miał sądowego kuratora. Ten zaś, nieborak, nic nie wiedział nie tylko o biciu kobiety, ale nawet o kolejnym ślubie przestępcy. R. Kraw.
BO ZDJĘCIA BYŁY „ZA SŁONE”?
Rezydujący w Peru hrabia Stanisław Potocki okazał się panem z gestem. Od lat procesował się z Łańcutem o prawie stuarową działkę, bo nie zamierzał darować motłochowi ordynackiego majątku. Gdy jednak dowiedział się, iż na działce stanąć ma kościół, bez chwili wahania odpuścił i postanowił przekazać ziemię na zbożny cel, choć formalnie nikt nie zwrócił mu jeszcze tych atrakcyjnych terenów. W ten sposób zaskoczonym radnym (także „lewicowym”) powiatu łańcuckiego, którzy mieli zadecydować o losie majątku, nie pozostało nic innego, jak jednomyślnie zgodzić się na darmochę – parafia za symboliczną złotówkę otrzymała działkę wartą pół miliona złotych. RP
LUDZKI PAN
22-letni Łukasz R. z Raciniewa pod Unisławiem myśli, że jest Winnetou. Jest czy nie jest, ale uwielbia wszelkie zabawy czerwonoskórych. Niedawno nocą rozpalił wielkie ognisko tuż obok drewnianych zabudowań i uzbrojony w noże i siekierę tańczył wokół płomieni, wygrażając własnemu ojcu – „bladej twarzy”. Wystraszony staruszek zawiadomił w porę policję, bo w jego stronę leciały już noże. „Indianina” odwieziono do szpitala psychiatrycznego w Świeciu, ale wkrótce go wypuszczono. Po kolejnej awanturze Winnetou z Raciniewa ponownie trafił do psychiatryka, ale znów nie rozpoznano u niego choroby psychicznej. Policjanci usłyszeli od lekarzy, że Łukasz R. powinien siedzieć w kryminale, a nie w szpitalu. RP
WINNETOU Z WYBORU
Jeśli piłkarze II-ligowej Jagiellonii Białystok nie będą dostawać w najbliższym czasie pieniędzy, to dlatego, że dwaj złodzieje ukryli się w budynku klubu, po północy zamknęli portierkę w jednym z pomieszczeń i zwiali z 75 tysiącami złotych. Być może złodziei było więcej albo rabunku dokonała jakaś sekcja podnoszenia ciężarów, bo nie była to lekka forsa – kasa pancerna ważyła ponad 300 kg, a złodzieje wynieśli wszystko. Poszukiwania kandydatów na olimpijczyków trwają... HJ
ZŁODZIEJE CIĘŻAROWCY
Minister Włodzimierz Cimoszewicz Al. Szucha 23 00-580 Warszawa
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
TEKA TETRYKA
Marionetki jest wetknięcie szpilki konkurencji, żeby „moje” było na wierzchu. Leczenie ciągle kojarzy się z pojęciem „służba zdrowia”. Jak służba, to do roboty. Służba nie grymasi. Tym się medycyna różni na przykład od fabryki samochodów, że z braku aut można pojechać tramwajem. Z braku szpitali – karawanem. I jeszcze tym, że wszelkie plany produkcyjne są w niej bez sensu. Da się określić konieczne wydobycie węgla, ale nie uda zadekretowanie liczby zawałów serca i ostrych ataków wyrostka robaczkowego w III kwartale. A przecież taki dekret to podstawa przyznawania pieniędzy szpitalom. Biada dobrej lecznicy, do której ludzie pchają się drzwiami i oknami. Przyjdzie pacjentów więcej, niż jakiś księgowy
Prowincjałki
wyliczył, zostaną uzdrowieni, ale za tych ekstra nikt nigdy nie zapłaci i szpitalny dług urośnie pod niebo. Konstanty Radziwiłł, prezes lekarzy, powiedział ostatnio, że za dużo jest polityki w medycynie. Jasne: i choroby w polityce też. Bo trzeba by się narazić, zabierając komuś, żeby podreperować zdrowie wszystkich. Bo trzeba całość wywrócić do góry nogami i płacić za leczenie, nie za plany. Bo należy wprowadzić normalne ubezpieczenia chorobowe, a nie utrzymywać popłuczyny i klony ZUS-u. Rozgonić administrację i zlikwidować intratne posadki. Myśleć inaczej. W ogóle myśleć. Ale po co? Przecież tylko inni chorują... MAREK SITKOWSKI
Św. Klara ubogacała innych tym, co posiadała, przede wszystkim ubóstwem... („Rycerz Niepokalanej” 9/2003) ¶¶¶ Tak zwana „Unia Europejska” jest pomyślana jako organizacja rozkładająca wszelkie moralne i duchowe więzi łączące ludzi w naród. („Nasz Dziennik” 219/2003) ¶¶¶ W Polsce patrzymy z rosnącym przerażeniem na erozję życia społecznego i kultury dotkniętych liberalizmem niczym obrzydliwym liszajem, zostawiającym wszędzie cuchnące ślady. Jednym z nich jest wszechobecność pornografii w miejscach publicznych. („Nasz Dziennik” 224/2003) ¶¶¶ Machanie szablą nikogo w Brukseli nie przestraszy. Śmiesznie tam wyglądają ci polscy politycy, którzy prężą muskuły, mając dziurawe kieszenie i chuderlawe sylwetki. („Niedziela” 40/2003) ¶¶¶ Nieszczęściem Holandii jest to, że nie ma tu katechezy młodzieży ani przy parafii, ani w szkole. (ks. Joachim Skiba, „Nowa Trybuna Opolska” 220/2003) ¶¶¶ Duchowa atmosfera pielgrzymek sprzyja werbunkowi do sekt. (ks. S. Głowa, www.pielgrzymki.w.pl) ¶¶¶ (...) dowiaduję się, że teraz piszą: imperium ojca Rydzyka na krawędzi bankructwa. Ono nigdy nie zbankrutuje (...). I to nie jest żadne imperium, to jest dopiero początek. (o. Tadeusz Rydzyk w czasie spotkania RRM) Wybrała O.H.
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
SŁOWA, KTÓRE WSTRZĄSNĘŁY MIASTEM Radnych LPR i PiS w Białymstoku szlag trafił, gdy jedna ze szkół wpisała do swojego statutu hasło: „Tolerancja. Wolność. Demokracja”. Katarzyna Dec (LPR) oznajmiła na sesji rady miasta, że słowa te są „synonimami szkodliwego dla młodzieży nihilizmu” i kategorycznie zażądała usunięcia obrazoburczego fragmentu ze szkolnego statutu. W dyskusji prawicowi radni podnosili, że zwłaszcza tolerancja brzydzi ich niezmiernie: „Nie będzie tolerancji dla zła w szkołach, dla nauczycieli i uczniów propagujących idee niezgodne z nauczaniem Kościoła, choćby homoseksualizmu” – krzyczał z trybuny Witold Perkowski (LPR). Michał Karpowicz (SLD-UP) ripostował: „Mdli mnie, gdy was słucham. Coraz skuteczniej staracie się zawrócić nas do średniowiecza”. Ostatecznie rada stanowczo zakazała umieszczania w statucie tych demoralizujących haseł. Uchwałę zakwestionował wojewoda podlaski Marek Strzaliński, a sprawę ostatecznie rozstrzygnie Naczelny Sąd Administracyjny. Tymczasem małolaty konspirują o wolności i podobnych bzdurach. Kto łobuzom na to pozwala?! A.T.
BIEG KU CZCI Jedni będą biegać w kółko przez 25 godzin, inni pobiegną po prostej – do Watykanu. Tak m.in. uczczą jubileusz JPII polscy katolicy. Na stadionie w Białymstoku będzie oczywiście truchtał sam prezydent miasta. A do biegaczy z Wadowic dołączą po drodze kolejni fani Białego Ojca. W sztafecie pałeczki zostaną zastąpione różańcami. To się nazywa bieg po zdrowie. Tylko po jaką chorobę? PaS
LIGA CENZORÓW Działacze słupskiej Ligi Polskich Rodzin z posłem Robertem Strąkiem postanowili wskrzesić cenzurę prewencyjną. W PRL zapobiegała ona skażeniu obywateli nieprawomyślnymi dziełami niewłaściwych autorów. Wtedy istniał specjalny urząd – dzisiaj w jego roli LPR widzi... marszałka województwa pomorskiego. Jan Kozłowski (PO) ma sprawdzić, czy wystawa Doroty Nieznalskiej na temat ograniczania wolności artystycznej nie narusza uczuć religijnych oraz narodowych. Artystka dopiero pracuje nad wystawą, ale ligusów już skręca z ciekawości, co na niej będzie. Marszałka wyręczył jednak dyrektor Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej Władysław Kaźmierczak i... odwołał wystawę. Tłumaczył, że nie byłby w stanie zapewnić bezpieczeństwa gościom, pracownikom i samej artystce. Nie krył, że „odczuł pewne naciski”. Kaźmierczak nie jest jedynym pilnym uczniem Strąka. Otóż kierownictwo Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie ocenzurowało tytuł jednego z obrazów. Powód:
obraza uczuć religijnych. Zasłonięcie napisu miało na celu uchronienie autora Andrzeja Urbanowicza przed procesem sądowym... Nas zdziwiło jedno. Prezentacja odbywała się pod patronatem przeora Jasnej Góry. Jemu erotyczny tytuł „Wielka p... szczająca na świat” jakoś nie przeszkadzał! MP
W IMIĘ ARCYBISKUPA
policjantów. Autorem modlitewnika jest kapelan Komendy Głównej Policji, ksiądz Jan Kot. Specjalnie dla stróżów prawa opracował on zestaw całkiem nowych przykazań: „(...) Jak Cię widzą, tak Cię piszą. Bądź więc zawsze schludnie i czysto ubrany i nie zaniedbuj swojego wyglądu zewnętrznego” albo: „Pijaństwo zabierze Ci ludzką godność, staniesz się pośmiewiskiem rodaków i zasłużysz na pogardę dzieci” czy: „Pamiętaj, że Cię podsłuchują, więc nie mów publicznie o sprawach służbowych”. Treści modlitewnika są tak rewelacyjne i odkrywcze, że z pewnością prawa doń wykupi FBI, CIA, MI-5 oraz Scotland Yard. Szykuje się światowy bestseller! PaS
SIEWCY WOLNOŚCI
Czarne władze czerwonej Łodzi zwolniły Witolda Jabłońskiego z funkcji szefa Środmiejskiego Domu Kultury. Uczyniły to zaraz po tym, jak na rynku ukazała się jego książka pt. „Uczeń czarnoksiężnika” opowiadająca o XIII-wiecznym uczonym Witelonie, który zaprzedał duszę diabłu. Powieść opisuje rozwiązłość duchownych, a zaczyna się słowami: „W imię Lucyfera, najwyższego pana mojej duszy”. Urzędnicy, których na stanowiska wyniósł kler, odebrali książkę jako wrogą swoim mocodawcom i wyrzucili autora na bruk, nie podając mu nawet powodów zwolnienia. PaS
KROPOKRACJA Nasz łódzki ulubieniec – prezydent Jerzy Kropiwnicki – naprawia błędy poczynione w edukacji historycznej rodaków. Ostatnio w magistracie zorganizował wielką galę z okazji 320 rocznicy bitwy pod Wiedniem, tłumacząc to tym, że Polacy obchodzą głównie rocznice narodowych klęsk. Rzecznik prasowy magistratu stwierdził ponadto, że miasto ma obowiązki wychowawcze i edukacyjne wobec młodzieży. Według niego, impreza kosztowała nie więcej niż 5 tys. złotych, bo sala była za darmo, nie trzeba było też płacić strażnikom miejskim, którzy zamiast pilnowania porządku w mieście przebrali się i udawali pobitych Turków... RP
OSZCZĘDZAJ PAŁĘ! Ukazał się modlitewnik dla policjantów. Książeczka jest granatowa, a na pierwszej stronie umieszczono rysunek archanioła Michała – patrona chroniącego polskich
5
NA KLĘCZKACH
Szef Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, Jerzy Koźmiński, były ambasador w USA, wszędzie opowiada, że Fundacja jest apolityczna i zatrudnia wyłącznie fachowców. Wierzyliśmy do dnia, w którym w nasze ręce wpadła płyta CD zatytułowana „Działalność polskich organizacji pozarządowych za granicą”, której wydanie sfinansowała właśnie Fundacja Wolności, a całość nadzorował jej dyrektor programowy, Jacek Michajłowski. Wydawcy reklamują płytę, zapewniając, że zawiera ona wykaz wszystkich stowarzyszeń współpracujących z ruchami obywatelskimi w państwach powstałych na gruzach ZSRR. Tylko że zapomnieli o największym z nich: Stowarzyszeniu Współpracy Polska-Wschód i powiązanych z nim kilkunastu organizacjach zajmujących się kontaktami z państwami Kaukazu i dalekowschodnimi regionami Federacji Rosyjskiej. Może apolitycznej PAFW nie podobała się przeszłość liderów stowarzyszenia, bo to tzw. postkomuniści? A. Karw.
SPRAWA DLA IPN Po dziewięciomiesięcznym żmudnym śledztwie okazało się, że nie ma winnych tragedii, która wstrząsnęła Lublinem. Gdy specjalna komisja powołana przez prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego złożyła raport o ewidentnym podpaleniu bożonarodzeniowej szopki w rynku miasta, do roboty wzięła się prokuratura. Nie żałowano pieniędzy, powierzając wykonanie ekspertyz pogorzeliska najwybitniejszym specjalistom. Śledztwo miało charakter wielowątkowy. Przesłuchano kilkunastu świadków, ale postępowanie umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa. W lubelskim ratuszu mówi się jednak, że na decyzję o umorzeniu śledztwa miała wpływ grupa osób „trzymających władzę”. Jeden z dobrze poinformowanych urzędników twierdzi, że pogląd ten podziela kuria archidiecezjalna, więc
ze względu na symbolikę spalonego obiektu, śledztwo najprawdopodobniej podejmie Instytut Pamięci Narodowej. Aha, w pożarze ewidentnie wywołanym przegrzaniem instalacji elektrycznej zginął osiołek, dwa koziołki i dwie owce. Ocalał jedynie królik, który mimo statusu świadka incognito milczy jak zaklęty. A.T.
TAJNI AGENCI Od dawna wiemy, że Kościół ma własną agenturę, a korzysta także z obcych. To tabu zostało właśnie naruszone, a to za sprawą katechetki jednej ze szkół podstawowych w Lęborku na Pomorzu. Pani od religii, zachęcając dzieci do uczestnictwa w niedzielnej mszy, utwierdza je w przekonaniu, że są tajnymi agentami Kościoła, więc powinny skaperować przynajmniej jednego malucha z najbliższego otoczenia i namówić go do pójścia w niedzielę na mszę. Każdy zwerbowany „współpracownik” zaliczany jest na tajne konto małego agenta. Akcja rozwija się nieźle. Siedmio-, ośmioi dziewięciolatki prześcigają się w werbowaniu na podwórkach swych rówieśników. Dzieciom bardzo podobają się role watykańskich Jamesów Bondów. Ten w nagrodę miał nową dziewczynę, dzieci muszą poczekać na nagrodę w niebie. J.K.
Przedstawiła też dowód, a jakże! Otóż ona z dwóch krów doi zaledwie 17 litrów mleka, a „czarownik” z dwóch innych bydlątek pobiera tych litrów 40. Ciekawe, czy sąd powoła na biegłego egzorcystę. Byłoby to wszak logiczne rozwinięcie konkordatu. M. Psyk
LUDZIE LISTY PISZĄ... ...jak donosi Reuters – do samego Pana Boga też. Najczęściej na adres „Bóg, Jerozolima, Izrael” albo „Bóg, Ściana Płaczu”. Setki rocznie, z całego świata. Departament Listów żydowskiej poczty stwierdził, że chociaż nadawcy nie podają adresów (Bóg wie...), dostarczy je adresatowi – i umieszcza przesyłki w szczelinie Ściany Płaczu. W listach można odnaleźć prośby o wszystko, czasem o pieniądze. Jedna z historii brzmi jak anegdota: wzruszeni błaganiami o 1200 dolarów pracownicy poczty zebrali 1000 i – znając tym razem adres nadawcy – wysłali. Kolejny list przyniósł podziękowania, ale i uwagę: „Następnym razem nie przysyłaj ich listem, bo ci złodzieje z poczty ukradli 700 szekli” (czyli brakujące 200 dolarów). Jak widać, nie można bawić się w Boga... HJ
MAJĄ DOŚĆ POSTAWIĆ DEKALOG Ameryka pozbywa się tablic z dekalogiem (usunięto je z budynku sądu w Alabamie i z parku Grand Kanyon), a Polska je stawia. Pomnik 10 przykazań ma stanąć 11 października na przełęczy Salmopolskiej między Wisłą a Szczyrkiem. Pomysłodawcami są tamtejsi luteranie. Dwutonowy i dwumetrowy obelisk stanie na wzniesieniu obok tzw. Białego Krzyża. Dlaczego dobry Bóg zapomniał dać Mojżeszowi ostatnie przykazanie: „Bierz do serca, nie stawiaj!”? PaS
UROK NA KROWĘ Podkrakowski rolnik pozwał do sądu sąsiadkę za publiczne pomówienie o czarnoksięstwo i domaga się od niej 2 tys. zł odszkodowania. Zdaniem rolnika, fałszywe i nieprawdziwe wiadomości, poniżające go w oczach innych chłopów, sąsiadka miała rozgłaszać w jedną z majowych niedziel na placu przed kaplicą w Woli Kalinowskiej. Opowiadała, że ów rolnik jest czarownikiem i odbiera mleko jej krowom.
49 proc. Kanadyjczyków popiera wprowadzenie w tym kraju legalnej eutanazji. 37 procent obywateli jest przeciwko. Co ciekawe, w Quebecu – do niedawna najbardziej katolickiej części kraju – aż 62 proc. mieszkańców popiera legalizację „dobrej śmierci”. Wygląda na to, że po stuleciach dominacji kleru francuskojęzyczni quebekańczycy na odtrutkę po katolicyzmie wybrali liberalizm. A.C.
KSIĄDZ PECET Za trzy miesiące rosyjskich księży podczas udzielania ślubów może częściowo zastąpić Internet. Z nowym rokiem rusza projekt Elektroniczna Rosja, którego celem jest zachęcenie do korzystania z sieci. Pary młode będą musiały tylko odpowiedzieć „tak” elektronicznemu duchownemu i po wysłaniu odpowiednich dokumentów staną się pełnoprawnym małżeństwem. Największym problemem były podpisy młodej pary. Teraz problem ma Kościół – ile na tym interesie straci... PaS
6
Józef Kardynał Glemp cieszy się świetnym zdrowiem m.in. dzięki kuracjom w Busku Zdroju (chociaż podobno trochę popuszcza...). Za sprawą tych prymasowskich, zdrowotnych kąpieli, tryskają wigorem całe zastępy wiernych!
marnotrawstwem. Nawet gdy eminencja trochę popuści, to bakteriobójcze działanie siarki załatwia sprawę. A zresztą – bądźmy szczerzy – czyż prymasowskie siki już same w sobie nie są święte? Nie wiemy też, jak siarka działa na małe, ogoniaste żyjątka, które nawet męskość glempowa powinna produkować. Na wszelki wypadek można by choć raz zrobić słabszy roztwór, a wtedy... kto wie, może Pan Bóg pobłogosławi w kąpieli niepokalanym poczęciem!
Prawo pierwokąpieli W najstarszym budynku uzdrowiska Busko Zdrój – znanym i ekskluzywnym sanatorium „Marconi”, jest częstym gościem. Czeka na niego mnóstwo ludzi. Prymas – prawdziwy HIT uzdrowiska! ON przyjeżdża tu, by zażyć kąpieli w (chronionym tajemnicą technologiczną) jakimś roztworze siarki. Ona, ta siarka, pełni wszak w nauczaniu Kościoła istotną rolę. Najbardziej cenne dla bezcennego przecież zdrowia jest poznanie daty przyjazdu świątobliwego męża. Z najwyższą niecierpliwością czeka więc stale kilkadziesiąt pań, które skłonne są za tę wiadomość zapłacić każde pieniądze. A czemuż to? A temuż, że owe damy robią wszystko, aby przyjechać do Buska w tym samym terminie co kardynał. Potem warują pod drzwiami gabinetu, gdzie ON pluszcze się w wannie (w pieszczocie pian...). Licytacja zaczyna się, nim zdąży osuszyć swe pół boskie a pół ludzkie ciało. Chodzi o prawo „pierwokąpieli” po prymasie – kosztuje ono sporo. Prawo „drugokąpieli” można już kupić za dobry koniak. Taniocha! Wprawdzie sanatoryjne przepisy BHP zabraniają wpuszczania do tej samej kąpieli kolejnych amatorów, ale przecież ordynarne spuszczenie w kanał roztworu świętych olejów i błogosławionego potu byłoby stratą niepowetowaną i, rzecz prosta, zwykłym
K
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
Rozmodlone panie (z dziennikarskiego obowiązku dodajmy, że określane są przez niewiernych pensjonariuszy niesłusznym mianem „zidiociałych dewotek”), zawiązały nieformalny komitet czcicielek glempowych popłuczyn, którego zadaniem jest m.in. pilnowanie kolejki do Glempowego Zdroju – źródła łask wszelakich. Teraz, już jako niemal legalna organizacja, wystąpiły do zdumionych członkiń personelu sanatorium „Marconi” z bardzo interesującą inicjatywą. Chodzi o to, by kąpano GO w większej wannie (ekstremistki przebąkują nawet o basenie). Ponieważ wciąż świętokradztwem byłoby wylewanie do ścieków siarkowego roztworu z Glempa, nawet po wymoczeniu w nim choćby 50 pań, kobitki wymyśliły, by zużyty roztwór przelewać na koniec do butelek. „Święta woda” z Buska Zdroju sprzedawana w parafiach całego Katolandu łacno wspomoże budowę Świątyni Glempowej Opatrzności! No i mamy kolejną relikwię... pierwsze jednak były „siki świętej Weroniki”. ANNA TARCZYŃSKA MAREK SZENBORN PS – Jaja sobie robicie, wszak to nawet w Polsce nie jest możliwe! – zakrzyknie ten i ów Czytelnik „FiM”. Nic podobnego! Otóż opisaliśmy (co prawda żartobliwie) NAJŚWIĘTSZĄ prawdę.
onrad Kornatowski, szef wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, stwierdził, że ani Janusz Szlanta, były prezes gdańskiej stoczni, ani zarząd spółki Synergia 99 nie działali na szkodę tej spółki. I umorzył trwające od dwóch lat dochodzenie. Rozpoczęte w 2001 r. śledztwo toczyło się w sprawie domniemanych przekrętów zarządu i działania na szkodę spółki Synergia 99, które to działanie jej szefowie mieli prowadzić w latach 1999–2000. Przypomnijmy: Słynna spółka powołana przez Stocznię Gdynia i firmę Evip Progress zajęła się m.in. zagospodarowaniem 73 hektarów po upadłej Stoczni Gdańskiej. Koncertowo się zajęła, sprzedając większość swych udziałów amerykańskiej firmie TDA Capital Partners. W ten sposób amerykańscy biznesmeni stali się właścicielami sporego kawałka superatrakcyjnych gruntów w samym centrum Gdańska („FiM” 50, 51–52/2002; 1, 4, 6, 8/2003). Miejscowa prokuratura wszczęła
Uwaga, wielebni! Że co? Że nie czytacie „Faktów i Mitów”? Wiemy, że czytacie, a ten artykulik przestudiujcie szczególnie starannie. Jeśli nie odnaleźliście w nim siebie, nic straconego... W Ostrowie Wlkp. dwojgu młodym ludziom, którzy wybrali się na grzyby w rejon Lasów Antonińskich, zamiast prawdziwka wyrósł jak spod ziemi ksiądz pedofil. Łatwo sobie wyobrazić, jakie było ich zaskoczenie, gdy natknęli się na kopulującego w zaroślach Michała M. – znanego im proboszcza jednej z ostrowskich parafii. – To było przy Czarnym Lesie. Jego partnerem był mały chłopiec. Z pewnością nie miał więcej niż 12 lat – twierdzą naoczni świadkowie sekscesu i opisują dalszy bieg wypadków: – Pierwszy uciekł dzieciak, w tym czasie ksiądz szukał schronienia za drzewami. Widzowie tej sceny starali się dyskretnie wycofać. Przy drodze zauważyli jeszcze samochód proboszcza. O incydencie napisała lokalna „Gazeta Ostrowska”, nie ujawniając wszakże nawet inicjałów jurnego plebana. Czytam oto, że młodzi ludzie „...nie wiedzą, co zrobić. Oboje są wierzący, szanują swojego księdza. Do tej pory nie mówili i nie myśleli o nim inaczej jak »superksiądz«. Jednocześnie pojawia się w ich głowach przekonanie, że wiara i Kościół nie usprawiedliwiają takich zachowań”. Zwierzyli się dziennikarzowi, ale czy odważą się zeznawać w prokuraturze, która czeka na formalne doniesienie o przestępstwie? Wątpliwe. – Afera już jest, ale ukręcą jej łeb, bo proboszcz ma w mieście świetne układy. A poza tym, na tych młodych ludzi spadłby niesłychany ciężar. Na prowincji ksiądz jest nietykalny i tylko samobójca odważy się przeciwko niemu zeznawać – twierdzi jeden z miejscowych notabli. No właśnie! Spraw tego typu lub podobnych mam w podręcznym archiwum kilkanaście. Nie upubliczniamy ich, gdy poszkodowani zastrzegają sobie anonimowość. Boją się, wstydzą i nie
śledztwo po naszym artykule, gdy powstało podejrzenie, że udziały spółki Synergia 99 zostały sprzedane po zaniżonej cenie, dzięki czemu Amerykanie łyknęli za psi grosz „kolebkę Solidarności”. Prokuratura twierdzi jednak, że śledztwo nie wykazało, iż sprzedaż udziałów
Sz(l)anta spółki Synergia 99 – po cenie niższej niż cena nominalna – nie wyczerpuje znamion czynu zabronionego. Żeby było jeszcze ciekawiej, gdańscy prokuratorzy nie stwierdzili, że przejęcie przez ludzi Janusza Szlanty terenów po Stoczni Gdańskiej było działaniem bezprawnym. Nieco inne zdanie mają gdańscy stoczniowcy, którzy na transparentach niesionych podczas obchodów rocznicy „Solidarności” wyraźnie
chcą powiedzieć prokuratorowi tego, z czego zwierzają się dziennikarzowi. Nie jesteśmy wszechmocni, więc w pierwszej kolejności podejmujemy sprawy w naszej ocenie najważniejsze. Pozostałe odkładamy na niższą półkę. W tym czasie ktoś cierpi, a my wiemy i milczymy z powodu braku druzgocących dowodów. Paskudne uczucie. Postanowiłam więc opublikować kilka „żółtych kartek” zredagowanych tak, by redakcji nie narazić na przegrany proces (ach, ty ironio losu!) o zniesławienie zboczeńców, ale żeby zainteresowani księża zrozumieli, że o nich mowa. Żywię nadzieję, że jeśli uprzytomnią sobie, iż są „na celowniku” – ich ofiary odetchną z ulgą. A zatem uwaga, wielebni! Księże Stanisławie z diecezji wrocławskiej – gdy jeszcze uczyłeś religii, uwielbiałeś sprawdzać (w ramach higieny?), czy dzieci mają czyste majteczki. Teraz ściągasz do mieszkania wagarowiczów, upijasz ich i zabawiasz się. Jesteś ostrożny, ale znamy już adres twojej garsoniery w Bielawie, gdzie wymykasz się z położonej niedaleko wiejskiej parafii. Księże Michale z diecezji toruńskiej – „szczupły, wysoki brunecie, 178/70/18 cm, poszukujący chłopców do uprawiania seksu”. Już wiemy, kto kryje się za anonsem w prasie gejowskiej. I przestań się wreszcie przechwalać tymi rzekomymi „18 cm”... Ojcze Marku z Legnicy – twoje wyprawy „łowieckie” pod Zgorzelec wkrótce wyjdą na światło dzienne. Ojcze Bogdanie z tego samego zakonu – zgadnij, kto cię zdradził? Tomek, Leszek, a może Rafał? Księże Marianie, krajowy duszpasterzu pewnej struktury oświatowej – chcesz spokojnie dożyć 60.? Odczep się od chłopców w wieku szkolnym! Księże Antoni z diecezji elbląskiej – myślisz, że temu upośledzonemu młodzieńcowi nikt nie uwierzy? Być może. Ale wiedz, że gdy zapytałam go, czy bardzo bolało w łóżku z księdzem, odpowiedział: – Tak mocno nie, ale księdza bolało, bo sapał i stękał... Księże Pawle z Wrocławia – w końcu musiałeś wpaść nam w oko,
wskazywali Janusza Szlantę oraz Janusza Śniadka, obecnego przewodniczącego całego związku „S”, jako grabarzy gdańskiej stoczni. Podobnego zdania są pracownicy szpitala stoczniowego, który tonie w długach i w którym samorząd wojewódzki likwiduje część oddziałów. Szpital funkcjonuje w budynkach należących w całości do spółki Euromedica z Gdyni. Euromedica stała się właścicielem obiektu za sprawą aportu wniesionego przez stocznie. Szpital stoczniowy został pospiesznie, wbrew krytycznym uwagom związków, usamodzielniony. Pozostał jednak bez prawa własności terenu, budynków i aparatury medycznej. Majstrowie ze stoczni, drogą tajemniczych aportów, darowizn i niejasnych transakcji przekazali cały majątek stoczniowego szpitala firmom prywatnym. Mamy w redakcji całe tomy dokumentacji na ten temat. Prokuratura jednak nie doszukała się nieprawidłowości. No cóż, Temida – jak wiadomo – jest ślepa... Ale dlaczego głupia? JACEK KOSER
skoro afiszujesz się z... nastoletnim ministrantem. Jeśli jeszcze raz będzie u ciebie nocował, to samochód który mu kupiłeś, może spłonąć, bo Krzysztof, ten cherubinek, jest szalenie zazdrosny. Niech to na razie wystarczy. Ale słuchajcie, chłopaki. Nie obiecuję wam, że to ostrzeżenie jest równocześnie rozgrzeszeniem. Może tak, a może nie. Myślcie i drżyjcie (również ci, których nie wymieniłam), bo choć nie jestem żadnym Zorro czy innym Janosikiem, spadnę wam na kark w najmniej oczekiwanym momencie. A.T.
W
ładysław Kozieczko, proboszcz szczecińskiej bazyliki pw. św. Jakuba, na wyrost zwanej archidiecezjalną, ustanowił opłatę za wejście do kościoła. Jedno euro. A ono właśnie drożeje...
Nur für Deutsche Myto nie obowiązuje „tubylców”, płacić mają tylko Niemcy. Chętnie i licznie odwiedzający dawne strony i... swoje niegdysiejsze kościoły ewangelickie (a w wśród nich katedrę Jakuba...) przekazane watykańczykom na wieki wieków przez polską władzę komunistyczną w latach 40. i 50. Parafia skupia wielu emerytów – trudnych do oskubania, bo wywodzących się z mundurowych i tajnych służb minionego, niesłusznego systemu. W lokalnych mediach proboszcz tłumaczy się brakiem pieniędzy na inwestycje. Nowa, potężna plebania (w budowie) zwie się domem pielgrzyma. Mają tam być pomieszczenia przeznaczone na... cele liturgiczne, katechetyczne (sic!) i konferencyjne. Kasa w euro, zgarnięta od Niemców, bardzo się przyda. W miejscowej telewizji proboszcz załkał też, że władza miejska nie dała jego kościołowi ani złotówki! 100 tysięcy złotych wyciągnięte z budżetu miasta ponad dwa lata temu pod pozorem ochrony zabytków – to nic. Gruntownie przebudowano też plac św. Jakuba wokół bazyliki. Co ciekawe, a istotne: obecną bazylikę św. Jakuba w Szczecinie zbombardowali nie Niemcy, tylko lotnicy brytyjscy podczas jednego z nalotów. Dlaczego Kozieczko każe płacić Niemcom, a nie Anglikom? Stojąc przy wejściu do kościoła, usłyszałem celne pytanie (może to nasz Czytelnik?): – Ciekawe, czy będą od tego płacić podatek skarbówce?... W.J.
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r. Zdominowany przez homoseksualistów Watykan zapowiada, że już wkrótce żaden homoseksualista nie prześlizgnie się do kapłaństwa przez sito testów psychologicznych. Weryfikacji obecnych kadr Kościół nie przewiduje. Renomowany w kat. Kościele rekolekcjonista cieszący się wśród kolegów mianem „autorytetu moralnego” – jezuita o. Józef Augustyn – mówi tak: – Reakcje Kościoła na ujawnione wypadki czynnego homoseksualizmu księży powinny być natychmiastowe i radykalne. Taki ksiądz musi zostać natychmiast pozbawiony funkcji. My, księża, grzeszymy jak wszyscy inni, ale nie wszystkie grzechy muszą być zgłaszane do Watykanu. Ten jeden (czynny homoseksualizm – dop. A.T.), ze względu na szkodliwość, ma być jednak zgłaszany do Stolicy Apostolskiej. O. Augustyn nawiązuje tu do papieskiego motu proprio z 18 maja 2001 r. (dokument podano do publicznej wiadomości dopiero w styczniu 2002 r.) powierzającego prefektowi Kongregacji Nauki Wiary kompetencje kanoniczne związane ze „sprawami tego rodzaju” i zalecającego otoczenie każdej z nich „tajemnicą papieską”, której naruszenie karane jest sankcjami kanonicznymi z ekskomuniką włącznie. Socjologowie oceniają, że jeden na piętnastu mężczyzn jest gejem, zaś wśród zmuszonych do celibatu księży katolickich – co dziesiąty. Oznacza to, iż widmo osądzenia przez watykańską Kongregację dotyczy ok. 2900 urzędujących w Polsce facetów w sukienkach. My, na łamach „FiM” bezlitośnie tępimy pedofilię, nie wtrącając się (w odróżnieniu od Watykańczyków) w życie gejów, jeśli uzewnętrzniają swój seksualizm tylko wobec dorosłego partnera. No, ale skoro mąż tak uczony w piśmie i świątobliwy jak o. Augustyn wzywa do zgłaszania popełnianych przez księży „grzechów czynnego homoseksualizmu”, proszę uprzejmie... Żeby nie narazić się na zapowiedzianą przez JPII ekskomunikę, pełne personalia niżej opisywanych osób pomijam. Kongregacja bez trudu je rozszyfruje, a w razie kłopotu – pomożemy. Przed kilkoma miesiącami trzej klerycy wyższych seminariów duchownych poprosili (niezależnie od siebie) naszą redakcję o interwencję w „sprawach tego rodzaju”: – Ja sam, jak i kilku innych braci, doświadczyłem zachowań iście
Z ŻYCIA KOŚCIOŁA
POZYCJA „NA KSIĘDZA”, CZYLI...
Czułe słówka homoseksualnych ze strony ojca Tadeusza S. Człowiek ten, na pozór rozmodlony, w bezpośrednich kontaktach zachowuje się na tyle wstrętnie, że wielu braci zrezygnowało z drogi zakonnej. Zwracam się do was, gdyż zabiegi u władz kościelnych okazały się bezskuteczne – mówił młodzian z seminarium kapucynów w Krakowie. – Zajmijcie się tym problemem, bo szkoda innym marnować życie. Ksiądz Leopold R. zwabia kleryków do swojego mieszkania (niby w jakiejś sprawie) i po chwili rozmowy namawia do stosunku seksualnego. Jeśli ktoś się sprzeciwi – grozi wywaleniem. Biskup Tadeusz Rybak (ordynariusz – dop. A.T.) udaje, że nic się nie dzieje – opowiadał przyszły ksiądz diecezji legnickiej. Trzeci gość przyniósł teczkę pełną „papierów”: – Poszedłem do księdza Grzegorza S., żeby się wyspowiadać, a on nagle zaproponował mi seks. Po kilkunastodniowym namyśle zdecydowałem, że muszę powiadomić o tym biskupa Dembowskiego. Ordynariusz, nie dość że zbagatelizował sprawę, to jeszcze zwymyślał mnie od najgorszych. A przecież ten ksiądz uczy również w szkole i skandal wisi w powietrzu, gdyż jest bardzo aktywnym homoseksualistą – relacjonował alumn WSD we Włocławku, okazując na poparcie swych twierdzeń plik e-maili wysyłanych przez ks. Grzegorza. Jak je zdobył? Pozostawię ten szczegół w tajemnicy, by nie edukować komputerowych hakerów. Przekazane redakcji listy (bardziej drastyczne pomijam) dowodzą tego, co my akurat wiemy dokładnie – że całe mnóstwo duszpasterzy prowadzi podwójne, ociekające bujnym seksem życie. U setek polskich księży ręka udzielająca komunii, chwilę wcześniej...
Weźmy dla przykładu księdza Marka z archidiecezji krakowskiej (adres do korespondencji –
[email protected]). Na wstępne zaloty ks. Grzegorza ks. Marek
odpowiada tak: „Martwi Cię, że mam partnera. No cóż, jest mi cudownie z tym, kogo mam, i nie jestem na etapie rozstawania się, a na pogłębianiu...”. Z tą wiernością lekko przesadził, gdyż w liście pięć dni wcześniejszym pisze: „Byłem w Rzymie i właśnie w tym momencie wróciłem. Chciałem dziś wieczorem gdzieś się zabawić, ale mój kochany jest zazdrosny i kontrolował mnie podczas drogi. A po drugie, nie byłem zdecydowany, gdzie iść. Do lokalu to trzeba czekać do co najmniej 21, a do sauny nie miałem natchnienia...”. Upłynął miesiąc bez trzech dni, by dał się wreszcie namówić: „Jestem u Ciebie 7 lipca. Wpraszam się na całego do twojego mieszkania. Będę wracał z Gdańska od mojego faceta, więc
masz to jak w banku. A tymczasem gonię do kościółka – pa, pa”. Gwoli sprawiedliwości wypada dodać, że nie samą miłością ks. Marek żyje: „Wyobraź sobie, że dziś
miałem cztery msze i to jedną z pogrzebem! Jak szedłem na cmentarz, to myślałem, że zemdleję, bo żar lał się po prostu z nieba. Rano miałem
dzień skupienia dla dzieci od jutrzejszej pierwszej komunii. Musiałem ich też wyspowiadać i przećwiczyć, a potem jeszcze wyspowiadać rodziców...” – skarży się „kochanemu Gregorio”.
Ksiądz Adam (można do niego pisać na adres
[email protected]) jest dosyć znanym w Poznaniu naukowcem, publicystą katolickim
oraz... wychowawcą młodzieży. Roztropnym i ostrożnym: „Kiedy byłem na parafii, spotykałem się z ministrantami. Jednak nie posuwałem się zbyt daleko. Wiesz, dziś łatwo można za takie coś trafić do sądu”. W kolejnym liście dzieli się swym cierpieniem: „Brakuje mi bratniej duszy, do której mógłbym się przytulić, pójść do łóżka. Czasami wchodzę na czat i wtedy sobie trzepię. Jednak to nie to”. Ks. Adam szuka „kogoś z naszego kręgu”, gdyż „w gronie kapłańskim jest bezpieczniej. Poza tym, można mieć do siebie zaufanie”. „Może dopasujemy się seksualnie?”, zastanawia się z nadzieją, proponując spotkanie ks. Grzegorzowi. Ten początkowo trochę się droczył: „Niewykluczone, że kiedyś wypiję kawkę u Ciebie. A może i coś więcej?”. Gdy wreszcie uległ, rychło okazało się, że obaj panowie jednak się nie dopasowali. Prawdziwą szują okazał się ks. Marcin z diecezji toruńskiej
7
(
[email protected]). W lutym br., nazajutrz po randce z ks. S., pisze: „Wczoraj myślałem, że cały świat spoczął u moich stóp...”, a równo po miesiącu oznajmił: „Dotarło do mnie, że kocham tylko Efrema. W niedzielę jechał na rekolekcje, w okolicach Brodnicy miał wypadek. Zadzwonił do mnie i wszystko odżyło”. Ale przecież ks. Grzegorz zbytnio nie cierpiał. Zaledwie kilka dni „po Marcinie” gościł w Jastrzębiu Zdroju (diec. katowicka).
Wikariusz (
[email protected]) jednej z tamtejszych parafii, a jednocześnie kapelan miejscowego szpitala aż drżał z niecierpliwego oczekiwania: „Gdy tylko naciśniesz guzik domofonu, zbiegnę do Ciebie po schodach. Tęsknię i gorąco całuję...”. Tęskniących jest wielu, co – jeśli pamiętać, że operuję na przykładzie pojedynczego ogniwa gejowskiego łańcuszka – obrazuje skalę zjawiska. Tęskni ks. Marian – dyrektor wydziału kurii biskupiej, przyszły katecheta Jacek B. (
[email protected]) z Uniwersytetu im. kard. Wyszyńskiego, a najbardziej to chyba ks. Kamil z diec. tarnowskiej wracający niedługo z zagranicy: „Tych kilka pierwszych dni muszę niestety poświęcić na sprawy służbowe. Pasterz już pewnie nie może się doczekać. Całuję Cię bardzo mocno. Podniecają mnie Twoje listy i troszeczkę sobie przy nich dogadzam. Przesyłam mnóstwo gorących buziaków”. Ks. Grzegorz, choć jest pełen obaw („Kamil! A co będzie, jak się w sobie zakochamy?”), obiecuje „czułe pieszczoty” i zapewnia: „Uwielbiam się całować no i jeszcze troszkę, ale nie mogę wszystkiego ujawniać tak od razu...”. ¤¤¤ Dopiero skandale pedofilskie zmusiły Watykan do podjęcia prac nad instrukcją nakazującą poddawanie kandydatów do seminariów specjalnym testom psychologicznym, które mają rozszyfrowywać skłonności homoseksualne. Oczywiście Kościół niesłusznie kojarzy pedofilię z pederastią. Sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, włoski arcybiskup Tarcisio Bertone, oświadcza: – Osobnicy o skłonnościach homoseksualnych nie powinni być dopuszczani do kapłaństwa. A co z tymi, którzy już są wyświęceni? Którzy niejednokrotnie pełnią w Kościele eksponowane funkcje? Którzy nauczają, MORALIZUJĄ i... wciąż szukają nowych wrażeń? DOMINIKA NAGEL L.K.
8
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ?
Bankowy Dziki Zachód Czy można zostać okradzionym w majestacie prawa? Jak najbardziej. W Polsce codziennie dziesiątki przedsiębiorców i zwykłych obywateli narażonych jest na grabież ze strony banków. Każdy, komu marzą się inwestycje (dom, samochód, rozwój firmy) na kredyt, powinien się kilka razy zastanowić. Polskie prawo oddaje bankom niemal całą władzę nad klientem-kredytobiorcą. I banki mogą zrobić z człowiekiem, co chcą. Najbardziej zagrożeni są prywatni przedsiębiorcy. Klasyczna umowa przewiduje, że kredyt będzie udzielany w tak zwanych transzach: oznacza to, że bank nie daje całej sumy od razu, ale dzieli ją na części. Wypłacenie kolejnej raty uzależnione jest od oceny postępu prac budowlanych czy montażu nowych urządzeń. I tu może być problem.
Ocena własna Wysłannicy banku, lustrując inwestycję, mogą wpisać do arkusza ocenę bardzo subiektywną, a klient nie ma prawa przeczytania opinii, bo są to dokumenty banku. Wewnętrzne! – podkreślają pracownicy. Tymczasem owe kwity stają się podstawą do wydania decyzji o wypłacie kolejnej raty. Lub nie... Finansiści, szczególnie jeśli nie dostaną łapówki, odmawiają uruchomienia kolejnych transz kredytu – nawet wtedy, gdy inwestycja jest niemal skończona! Co oznacza faktyczny wyrok na firmę i jej właściciela. Jak wynika z analiz i szacunków Stowarzyszenia Poszkodowanych przez System Bankowy, banki zlikwidowały już w ten sposób co najmniej kilka tysięcy firm. Zakład, który nie pracuje na przykład z powodu braku jednej maszyny, generuje straty, a jego właściciel nie ma możliwości regulowania zobowiązań wobec
L
państwa, pracowników i ZUS. Inwestorzy wpadają w pętlę długów. Bank tylko na to czeka...
Żegnajcie, pieniądze Przedsiębiorca dostaje pismo z wypowiedzeniem umowy i postawieniem kredytu w stan natychmiastowej wykonalności. Cała pożyczona forsa – wraz z odsetkami – ma zostać zwrócona w czasie 7–10 dni. Szczęściarzom wyznacza się aż miesięczny termin... Tak czy owak, mało kto jest w stanie spełnić życzenia panów bankierów. Oni zresztą d o b r z e o tym wiedzą i w ciszy gabinetów płodzą kolejny dokument. Ów papier nosi urzędową nazwę bankowego tytułu egzekucyjnego. Po wypełnieniu rubryczek mówiących, kto jest dłużnikiem, ile wisi i kiedy podpisał umowę, finansista przesyła kwit do sądu. Od roku 1948 polskie prawo zwalnia banki z obowiązku udowadniania przed sądem, że Kowalski jest im coś winien. Nie muszą kopiować umów ani historii rachunku i kredytu, dowodów wpłat, korespondencji. Prawo bankowe uznało, że bank, jako instytucja zaufania publicznego, zawsze ma rację i papiery w jak najlepszym porządku. Wiele osób przekonało się jednak, że było i jest inaczej. Po dostarczeniu sądowi stosownego dokumentu, prawo wyznacza trzy dni na przybicie pieczątki „klauzula wykonalności”
asy Państwowe tracą każdego roku ogromne pieniądze. Zyskują natomiast amatorzy świeżego powietrza. Państwowe Gospodarstwo Leśne dysponuje ogromnym majątkiem; są to m.in. tartaki, budynki biurowe, leśniczówki i gajówki. Bardzo wielu pracowników ma mieszkania służbowe. Ich utrzymanie kosztuje, dlatego na początku lat 90. wymyślono uwłaszczenie: wszyscy dawniej i obecnie zatrudnieni otrzymali prawo wykupu zajmowanego mieszkania za cenę obniżoną nawet o 90 procent. Jeden drobny przepis umożliwia jednak nadużycia... Z nieznanych powodów ulgi na zakup mieszkań służbowych posłowie rozszerzyli na sprzedaż pustostanów. Są to zbędne leśniczówki czy inne obiekty, często zlokalizowane w atrakcyjnych miejscach. Państwowa firma nie może ich sprzedać na wolnym rynku, tylko
i sprawa trafia do komornika. Uproszczona procedura rozpatrywania wniosków powoduje, zdaniem Andrzeja Aumillera (poseł Unii Pracy), że klient jest faktyczne pozbawiony prawa do obrony. – Sąd załatwia sprawę na niejawnym posiedzeniu, nie wzywa zainteresowanego, a on sam dowiaduje się o niej od komornika – mówi polityk. – Nie zapewnia to równości wobec prawa i łamie konstytucję. W tzw. normalnych krajach to bank ma udowodnić przed są-
dem istnienie długu. U nas – na odwrót. To my, za własne pieniądze (8 procent od sumy będącej przedmiotem sporu), musimy założyć sprawę sądową. Pieniędzy ograbieni klienci banków przecież nie mają, a sąd zazwyczaj oddala wniosek o zwolnienie z kosztów, argumentując, że delikwent ma majątek. Wymiaru
wyłącznie aktualnym lub byłym pracownikom. Nikomu innemu. Przedsiębiorczy Polacy znaleźli sposób na dorobienie. Zainteresowany leśniczówką musi odszukać emeryta (choćby szatniarza) – najlepiej z jak najdłuższym stażem pracy w lasach. Po czym prowadzi go do notariusza, gdzie były pracownik podpisuje stosowne pełnomocnictwa. Teraz prawdziwy kupiec składa dokument z ofertą w Dyrekcji Lasów Państwowych. Zazwyczaj nie ma zbyt wielu chętnych, więc ceny są śmiesznie niskie – po kilka tysięcy za pięknie położoną chałupę. Emeryt dostaje za fatygę, a domek przepisuje się na pana bystrego. Traci państwo, bo do kasy Lasów trafia co najwyżej 1/10 wartości rynkowej. Gminy, policja czy wojsko zbędne budynki sprzedają na otwartych publicznych przetargach. Las to w Polsce ciągle środowisko dzikie... MP
Leśniczówkę sprzedam
sprawiedliwości nie interesuje, że de facto zainteresowany niczego nie ma, bo wszystko zajął bank do spółki z komornikiem. Po zajęciu mienia pechowego kredytobiorcy komornicy przystępują do pracy. Poseł Aumiller licytacje w ich wykonaniu nazywa grandą i oszustwem. Najczęściej przebiega to w następujący sposób: pierwszy termin – brak zainteresowania, drugi – tak samo, aż w końcu maszyny, budynki czy samochody sprzedawane są z wolnej ręki. – Nikomu przy tym nie zależy, aby z całej operacji były jakieś pieniądze – mówi polityk Unii Pracy. Bankowi też nie, gdyż niespłacony kredyt dawno wrzucił w koszty i obniżył swój podatek. Ani komornikowi, bo cena zazwyczaj pokrywa jego koszty. Tylko klient ciągle ma dług. Jeszcze jedno: prawo skrojono tak, jakby w polskich bankach pracowały same anioły. A tak przecież nie jest. Nie ma żadnego zabezpieczenia przed następującym wariantem: działa dwóch przedsiębiorców, np. Kowalski i Malinowski. Obaj prowadzą masarnię. Kowalski chce rozbudować zakład, idzie do banku i bierze kredyt. Malinowski jest mniej zdolny, ale w tymże banku ma znajomego dyrektora. On mu pomoże w przejęciu firmy Kowalskiego. Można także zostać okradzionym, mieć wyczyszczone konto, a nawet dostać kredyt bez składania wniosku. Niemożliwe? Niestety, to rzeczywistość. Przekonał się o tym przedsiębiorca ze Środy Wielkopolskiej, pan Wojciech Dolata. Król majonezu, suszu warzywnego i chrupek
L
eszek Miller obiecywał tańszą administrację. Po połączeniu urzędów koszty ich utrzymania (płace pracowników, samochody służbowe) miały spaść. Publicznie obiecywano: żadnych fanaberii i luksusowych biurowców.
– w majestacie prawa został okradziony przez bank (PKO BP SA), a jego firma zmieciona z rynku. Była pani dyrektor oddziału banku w Środzie Wielkopolskiej fałszowała dokumenty, przelewała pieniądze pana Dolaty na cudze rachunki, a nawet udzieliła kredytu... bez jego wniosku. Fałszerstwa zostały udowodnione, ale bank nadal uważa, że 12 milionów kredytu przedsiębiorca ma oddać, bo jest złodziejem. Gdzieś zaginęły przelewy, wnioski i umowy. Od sześciu lat przedsiębiorca próbuje dojść, gdzie są jego pieniądze. Bank uważa, że nie musi niczego wyjaśniać, bo po pierwsze – takie jest prawo, a po drugie – roszczenia się przedawniły.
Iskierka nadziei Ofiary systemu bankowego zaczęły się łączyć. W Poznaniu Romanowi Sklepowiczowi udało się zarejestrować Stowarzyszenie Pokrzywdzonych przez System Bankowy. We współpracy z posłem Andrzejem Aumillerem opracowano projekt zmiany ustawy „Prawo bankowe”. Powinno to zmienić sytuację klientów banków – autorzy chcą m.in. likwidacji bankowego tytułu egzekucyjnego i zmuszenia banków do dostarczania sądowi historii kredytu. Pozwoliłoby to wyrównać prawa banku i klientów, zapobiegło niszczeniu firm oraz innym patologiom. Nowa ustawa – poprzez ułatwienie renegocjacji warunków spłaty – spowoduje też zmniejszenie liczby nieściągalnych kredytów, co wpłynie na zyski banków, a więc i dochody z podatków. Los klientów banków jest w rękach posłów. Już teraz może im pomóc minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk, wpisując Stowarzyszenie Poszkodowanych przez System Bankowy na specjalną listę organizacji społecznych, uprawnionych do reprezentowania obywateli przed sądami. Zmniejszy to koszty, jakie ponoszą ludzie decydujący się na walkę z bankami. Podpisy pod wnioskiem do ministra w tej sprawie zbiera poseł Aumiller. A. KARWOWSKA PS Redakcja dziękuje posłowi Andrzejowi Aumillerowi za pomoc.
że najpilniejszą potrzebą, jest... nowy biurowiec. Koszt inwestycji wyliczono na 20 milionów złotych. Za marzenia przewodniczącego tradycyjnie zapłacą zarówno ubezpieczeni (kierowcy i posiadacze polis na życie), jak i członkowie Otwartych Funduszy Emerytalnych, wzrośnie bowiem składka płacona nadzorowi państwowemu przez wszystkich ubezpieczycieli. Ciekawe jest przy tym to, że przewodniczący Monkiewicz zupełnie „zapomniał” o ogłoszeniu przetargu na budowę siedziby... Jak kpią złośliwcy (choć jest to śmiech przez łzy), firmy ubezpieczeniowe czeka ciężki rok 2004: będą musiały pokryć zarówno stare koszty czynszu, jak i nowe – budowy. A. Karw.
Biedniej, czyli bogaciej W rzeczywistości trwała rywalizacja, która agencja załatwi w budżecie budowę nowej siedziby. Po administracji drogowej, nowego biura pilnie poszukuje nadzór ubezpieczeniowy. Od zlikwidowanych poprzedników Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych przejęła dwa piękne budynki. Jeden jest jej własnością, drugi – wynajęty. Przewodniczący Komisji uznał jednak,
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
P
o haniebnym wyroku sądowym w sprawie Doroty Nieznalskiej w Trójmieście znowu chce odżyć cenzura. Przed Urzędem Miejskim w Gdyni pikietę zorganizowała młodzieżówka LPR – jak zwykle przeciw czemuś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Przyczyną zamieszania jest film Przemysława Angermana „Jak to się robi z dziewczynami”, prezentowany na 28. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Zaczęło się od anonimowego listu otwartego, podpisanego „w imieniu własnym i kolegów” przez ucznia Katolickiego Liceum Klasycznego im. Jana Pawła II w Gdyni i rozpowszechnionego za pomocą poczty elektronicznej. Opublikowano go także na łamach „Naszego Dziennika” (224/2003). Anonim, ale katolicki Zgorszony uczeń pisze m.in.: „Po prezentacji »Dnia świra« (...) myślałem, że już nie da się stworzyć nic gorszego (...). A tu, w państwie o ponad tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej, odbiorcami stali się uczniowie szkół, część z nich katolickich, a co gorsze w znacznej mierze niepełnoletnich. Wulgaryzm za równo jeżeli chodzi o występowanie w produkcji nagich kobiet, jak i język, którym posługują się aktorzy, jest bulwersujący. Człowiek w niej przedstawiony, jest gorszy niż
N
POLSKA PARAFIALNA
zwierzę – żyje nawet nie tylko dla zaspokojenia potrzeb seksualnych, ale w celu czerpania z nich chorej satysfakcji. (...)
„aż” 12 członków Młodzieży Wszechpolskiej, przybudówki Ligi Polskich Rodzin. Miał być poseł Robert Strąk, ale przybycie uniemożliwiły mu inne
młodzieży do ręki bilety i kazali filmy obejrzeć. (...) dyrekcje szkół zostały poproszone o wytypowanie młodzieży z najstarszych klas (przy czym wie-
Tuzin frustratów To co się stało uważam za skandal. To wielkie niedopatrzenie, że na ekranach kin ukazują się filmy, których głównym a może jedynym celem jest demoralizacja młodzieży”.* Na anonim „zdemoralizowanego” przez film licealistę odpowiedział (chyba z braku innych zajęć) prawicowy prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek. Było to raczej tłumaczenie złapanego na gorącym uczynku grzesznika niż poważna odpowiedź. Przerażony prezydent przywołuje nawet „List do artystów” autorstwa Białego Papy i dopiero na końcu pozwala sobie na zwrócenie gówniarzowi uwagi: „(...) dojrzałość krytyki i wymiany poglądów polega dziś nie tylko na wygłaszaniu swojego zdania, ale na odważnym utożsamianiu się z nim i obronie swoich racji. Bardzo zatem żałuję, że nie wiem, do kogo kieruję swój list”. Pikieta W pikiecie, która w poniedziałek 29 września odbyła się pod Urzędem Miejskim w Gdyni, wzięło udział
owa gwiazda prawicy to Janusz Kowalski – młody były polityk PiS i radny z Opola. Znak szczególny: wszędzie widzi spiski komunistów i złodziei. Po wyborach lokalnemu szefowi PiS, posłowi Andrzejowi Diakonowowi, szybko znudziły się awantury naszego bohatera i jego kompanów. Po kolejnej burdzie władze partii pozbyły się Janusza, a ponieważ nikt nie chciał przyjąć wywalonego z hukiem radnego, ten wziął sprawy w swoje ręce i powołał Stowarzyszenie STOP KORUPCJI. Nową organizację polubili dziennikarze, bo po każdej konferencji STOP-u można było nieźle zarobić na publikacjach. Niestety, po ujawnieniu afer w opolskim urzędzie miejskim i SLD pojawiła się groźba posuchy. Przedsiębiorczy Janusz odkrył więc ofiarę urzędników – biznesmena z Brzegu, Czesława Gabigę, któremu inspektorzy Urzędu Dozoru Technicznego odmówili wydania pozwolenia na zainstalowanie windy. Według Gabigi, zabrali inwalidzie szansę na normalne życie. – W UDT biorą łapówki! – krzyczał podniecony Kowalski. Bo... gdyby komuś zapłacić, to z pewnością winda by była! Zawiadomił o sprawie prokuraturę i ABW. Sprawą windy zainteresował się nawet poseł Zenon Tyma. Wysmażył zapytania poselskie do ministrów gospodarki i sprawiedliwości, żądając surowego ukarania urzędników łapówkarzy. Prezes UDT, Iwo Jakubowski, zarządził kontrolę w oddziale opolskim. Inspektorzy niczego nie znaleźli. Po nich biura i pracowników zlustrowali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, po czym szef delegatury wysłał... list z przeprosinami. Kolejnym „gościem” była prokuratura rejonowa. Niczego nie odkryła. Zastrzeżenia inspektorów UDT wobec windy były uzasadnione. Nie można było pozwolić, by urządzenie, które nie spełnia wymogów bezpieczeństwa, przewoziło ludzi. – W Polsce działa kilkanaście firm produkujących i montujących windy – powiedział szef UDT. – Problemy mamy tylko z firmą pana Gabigi. Broniąc siebie i stawianych zarzutów, Kowalski z Gabigą w licznych wywiadach twierdzili, że „w obronie
ważne sprawy. Był jedynie Andrzej Radtka, wiceprzewodniczący LPR powiatu gdyńskiego, i był też (podobno) autor listu, ale do końca nie chciał się ujawnić. Skromna pikieta postała sobie chwilę, pomachała polską flagą, pokrzyczała przez tubę, a w końcu się rozeszła. Prezyd e n t Szczurek nie
pofatygował się do pikietujących, bo go nie zaprosili. Jednak, poproszony przez dziennikarzy, zgodził się na rozmowę. – Co do jednego muszę zaprotestować – powiedział prezydent. – LPR wprowadza ludzi w błąd. Buduje przekonanie, że to my daliśmy
przedsiębiorcy stanął sam wiceminister gospodarki Jacek Piechota”. Miał wiosną 2003 roku zorganizować w Warszawie specjalne spotkanie na ten temat. Na nasze pytanie Biuro Prasowe Ministerstwa Gospodarki odpowiedziało: – Pan minister Piechota nigdy nie organizował żadnego spotkania, a w czasie, gdy ono się miało odbywać, był służbowo w USA. Czyli – kłamstwo! Wcześniej Kowalski pomówił o matactwa kierownictwo Teatru Bagatela – nie spodobało mu się, że przy przetargach (kontrola biletów, druk i dystrybucja programów i plakatów itp.) preferowano firmy z doświadczeniem. Kowalski (z kumplami) „odkrył” jeszcze aferę z parkingami: za łapówki podpisano umowę na dostarczanie parkometrów! Prokuratura nie znalazła jednak ani śladu nieuczciwości. Naszego bohatera wkurzają też ostatnio radni PiS (sic!) i Platformy Obywatelskiej, bo nie chcieli wydać 400 tysięcy złotych na zorganizowanie czystki urzędników, a wybrali budowę drogi. Niezrażone porażkami Stowarzyszenie STOP KORUPCJI wraz z Młodymi Konserwatystami (tymi od Opus Dei) rzuciło się na lustrowanie opolskich knajp. Jeden z pubów nazywa się Czerwona Oberża! Do tego ściany knajpy zdobione są przez portrety Stalina, Lenina, Marksa i Mao, a kelnerki w furażerkach z sierpem i młotem przechadzają się wśród plakatów z lat 50. Zbrodnia! Kowalski złożył zawiadomienie do prokuratury. A ta, cholera jedna, znowu odmówiła ścigania. Same pudła i żadnych sukcesów faceta nazywanego w Opolu pieniaczem. A przecież cieszy się poparciem takich osób jak: Julia Pitera – szefowa Transparency International Polska, prof. Antoni Kamiński czy Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha. Wszyscy przyjęli zaproszenie Kowalskiego na I Ogólnopolski Antykorupcyjny Kongres w Toruniu. W całej Polsce powstają struktury Stowarzyszenia STOP KORUPCJI. Organizatorzy nieoficjalnie nie kryją, że głównym celem nie jest walka z łapownictwem, lecz budowa nowej partii politycznej. Młodzi otrzymali pełne poparcie ze strony Opus Dei. MP
Donosiciel seryjny
działy, jakie to są filmy) i samodzielnie podejmowały decyzję (...). My nie cenzurujemy filmów. Na zakończenie prezydent Szczurek powiedział coś, co nas podbudowało:
9
– Ostatnią rzeczą, na której by mi zależało, jest to, by posłowie LPR (chodzi o posła Strąka, który ma zamiar wydać w tej sprawie oświadczenie – przyp. autora) zajmowali się wychowywaniem dzieci w gdyńskich szkołach. Jako rodzic nie życzyłbym sobie, by LPR wychowywała moje dziecko. My też nie, panie prezydencie! Próbowaliśmy znaleźć wśród pikietujących kogoś, kto film widział. Bezskutecznie. Nie widzieli, a się zgorszyli... Wypisz wymaluj, jak w przypadku Nieznalskiej. Nawet autor anonimu przyznał, że nie dotrwał do końca projekcji, więc nie wie, jakie jest przesłanie filmu (a jest raczej przestrogą!). Być może chodzi o coś innego? Może to protest środowisk gejowskich? Dlaczego akurat „Jak to się robi z dziewczynami”, a nie „Jak to się robi z chłopcami”? Dlaczego zgorszenie wywołał widok nagich kobiecych ciał? Co prawda Krk twierdzi, że w ciele kobiety mieszka szatan, ale to jego punkt widzenia, nie nasz. MIROSŁAW ODYNIECKI *) zachowana pisownia oryginału
Trąbienie o... trąbie wykazywała te wpłaty w dokumenPołączyła ich Samoobrona, ale tach księgowych. Poza tym była teraz już nie bronią się sami. Do szefowa biura posła nie spłaca kreuwalenia kolegi najlepiej zaangadytu zaciągniętego w SKOK żować prokuratora. (sprawdziliśmy – faktycznie, okaPoseł Józef Skutecki, wybrazało się, że zaległości ma za nią ny z listy Samoobrony, nie przypouiścić poręczycielka) i zaprzecza, mina sobie, żeby był winny około żeby kiedykolwiek „kapowała” na 5 tysięcy złotych Marii Dyrdziak, posła do Leppera. radnej powiatowej i byłej kierowW sejmie zapytaliśmy Andrzeniczce jego biura poselskiego w Kaja Leppera, czy wie coś o konflikliszu. cie kaliskiej radnej powiatowej DyrParlamentarzysta ponoć przez dziak z posłem Skuteckim. – Skublisko pięć miesięcy nie płacił pratecki nie jest już posłem Samoobrocownicy, z którą łączyła go pisemny i jako taki mnie nie interesuje na umowa (tysiąc zł miesięcznie). – odpowiedział przewodniczący. Poza tym radna Dyrdziak twierdzi, Warto pamiętać, że przed wyże z własnej portmonetki reguloborami właśnie tacy debiutanci na wała należności Samoobrony, na politycznej scenie jak Dyrdziak przykład 1300 zł za instrument mui Skutecki z Samoobrony nawołyzyczny, który trafił do strażackiej wali do walki z oszustami u władzy orkiestry dętej w Iwanowicach. Jai wskazywali na uczciwość jako jekaś trąba... den z podstawowych elementów jej Skutecki lubił wozić ze sobą presprawowania. zenty, a także meblować biura. Za JAN KALINOWSKI jeden komplet takich mebli podobFot. Autor no też nie zapłacił, a to Dyrdziak wzięła go na kredyt, z którym teraz ma wielkie kłopoty. Kiedy padły pierwsze oskarżenia, poseł natychmiast oddał sprawę do Prokuratury Rejonowej w Kaliszu i spokojnie czeka na rozstrzygnięcia. Skutecki przemówił też do dziennikarzy, na byłej partyjnej koleżance nie zostawiając suchej nitki. Stwierdził, że na wszystko ma faktury i dokumentację, z której wynika, że Poseł Józef Skutecki odpiera zarzuty Dyrdziak nie opłacała sto- radnej powiatowej z Kalisza: „Babsko sownych rachunków, ale narobiło finansowego bigosu i tyle...”
10
TO JEST POLSKA WŁAŚNIE
– Słuchajta, ludziska! To jest wojna o krzyż, a zarazem wojna z kurestwem! Taki apel wygłasza najbardziej krewka mieszkanka Niedźwiedzia (woj. wielkopolskie) do kilku starszych sąsiadek, trzech młodych panienek, jednego chłopca w wieku gimnazjalnym i księdza miejscowej parafii, Mirosława Litwinowicza. Od 26 sierpnia, naznaczonego przez Krk jako święto Matki Boskiej Częstochowskiej, prawie każdego dnia wznoszone są błagania o skasowanie z parafialnych terenów przydrożnych prostytutek. Od wieków zazdrosne o popularność innych, zdradzane przez mężów (albo odsunięte od większej przyjemności?) babska modliły się w intencji prostytutek. Kiedyś, żeby pochłonęło je ogniste piekło, dziś – niby ze współczucia – jedynie dla obrony krzyża, chęci nawrócenia nałożnic i innych takich. Od wieków wiadomo, że z miernym skutkiem. Ale we wsi w powiecie ostrzeszowskim, w której od kilkunastu wiosen przy ruchliwej trasie Poznań–Katowice zakotwiczyły panienki, akurat teraz panuje przekonanie, że Bóg zwycięży. Początkowo, zanim jeszcze zaczęto odwoływać się do niewidzialnej opatrzności, wiktorię miała święcić namacalna prokuratura z policją, lecz g... z tego wyszło. Stoją prostytutki przy rowach jak stały, zaś rząd SLD nie chce zalegalizować i ucywilizować prostytucji, bo boi się „czerwonych beretów”. Z roku na rok panienek nawet przybywa; obok Bułgarek,
Ukrainek i Rumunek, ramię w ramię, aczkolwiek w ściśle wydzielonych rewirach, coraz śmielej udzielają się rodaczki i to nawet okoliczne. Kiedy W. Cimoszewicz był jeszcze premierem, bieżył tamtędy na jakąś bibkę w pobliskim pałacu myśliwskim książąt Radziwiłłów w Antoni-
przypomnieć o walkach maszyn budowlanych z krzyżami! – J.K.). Ale te słowa wypowiadam teraz, zda się w wolnej Polsce, w Polsce która ponoć odrzuciła jarzmo ateizmu, ale jakby zawraca, w złym kierunku – duszpasterz Litwinowicz krzyczy na całe gardło tak, że jego myśli
O pomstę do... krzyża nie. Dwie godziny przed jego przejazdem teren patrolowała policyjna nyska. Zapamiętano tę wycieczkę pana Włodka, bo mundurowi wyzbierali tirówki co do jednej jak kurki w lesie. À propos, handel runem leśnym odbywa się w ścisłej koegzystencji zbieraczy i prostytutek, bo ilość tzw. dobrych miejsc postojowych przy szosie jest ograniczona. Często bywa, że interes jest łączony i przynosi obu stronom wymierne korzyści. Najpierw bowiem klientowi przychodzi ochota na seks, a po nim na... jajecznicę z prawdziwkami (25 zł za kilogram!). – Krzyżu święty... – śpiewają uczestnicy plenerowego widowiska. „Brońcie krzyża” – wołał Ojciec Święty w latach, kiedy na krzyże wysyłano spychacze. To było w Nowej Hucie, on był wtedy kardynałem, arcybiskupem krakowskim (nie bardzo mogę s o b i e
– Jezus jest żywy i kocha nas, dlatego to wszystko zorganizowaliśmy! – tymi słowami dwa tygodnie temu rozpoczął się w Łodzi Festiwal Jezus. Mieszkańców miasta od dłuższego czasu epatowały wielkie plakaty informujące o tym cudownym wydarzeniu. Impreza zapowiadała się tym ciekawiej, że miał w niej wziąć udział niejaki Madaway – czarnoskóry uzdrowiciel. Jakby tego było mało, facet pochodzi z Zimbabwe, ale jest pastorem ewangelicznym w Kijowie. Spodziewano się masowych oczyszczeń z choróbsk wszelakiego rodzaju, począwszy od bólu w nodze, a na schizofrenii skończywszy. „FiM” nie mogły sobie odmówić wzięcia udziału w tym wiekopomnym wydarzeniu. O dziwo, łódzka Hala Sportowa, w której cała impreza miała miejsce, nie była wypełniona po brzegi. Dusz do uleczenia zebrało
nieuczesane docierają do ustawionych na posterunku prostytutek. – Ja jedynie wabię klienta pod krzyżem, bo to jest najlepsze miejsce do zatrzymania samochodu – skąpo ubrana dziewczyna spod Słupska wydaje się bardzo szczera – a później
się może ze sto, z czego około połowy stanowiła obsługa festiwalu. Prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się ujrzeć kaleki, osoby poruszające się o kulach, niewidomych. Nic z tych rzeczy! Przeważała młodzież. I to właśnie do niej adresowano koncert rockowy rozpoczynają-
odjeżdżamy na bezpieczną odległość. Chociaż był taki jeden, co chciał sobie z krzyża pod krzyżem spuścić, to co miałam zrobić? Klient nasz pan. W ogóle krzyży jest tutaj więcej, bo wypadków parę było przez cholerne koleiny. No to na rowach krzyżyków nastawiali. Wiele już chwastem zarosło... Rzeczywiście, polski patent na znakowanie dróg ma tutaj spore wzięcie. Na przestrzeni kilku kilometrów naliczyliśmy siedem pośmiertnych pamiątek. Oczywiście ci, co je postawili, nie
otrzymali zgody z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Poznaniu. Specjalista od przydrożnych reklam – Lech Pustelnik – bezradnie rozkłada ręce: – Na krzyż nie ma rady. Kto go ruszy? Naczelnik Wydziału Bezpieczeństwa Ruchu, kolega
tych ludzi. Jedna z młodych uczestniczek festiwalu powiedziała nam, że dzięki takim imprezom wie, że Jezus kocha ją taką, jaka jest, że sensem jej życia jest Bóg, a nie wypicie wódki na imprezie. No to chwała Bogu. Po części wokalno-tanecznej nastąpił moment, na który czekała zdecydowana większość. Za pośrednictwem pastora Madawaya miały nastąpić masowe uzdrowienia. Szczerze powiedziawszy, trudno było nam się skupić na akcie leczenia, bo Murzyn mówiący po ukraińsku – co by nie myśleć – musi wywołać
Bóg wie... cy spotkanie. Śpiewano o Jezusie po polsku i po angielsku, bo gościem festiwalu był zespół z USA – Time of The End. Wytrzeszczonymi oczami patrzyliśmy na część widowni pogrążoną w swoistym amoku. Ludzie płakali, pląsając i kołysząc się w rytm muzyki – coś w rodzaju histerii porównywalnej do tej, jaka towarzyszyła występom Beatlesów. Zachodziliśmy w głowę, co rajcuje
Pustelnika Krzysztof Gruszczyński, w ogóle nie ma ochoty rozmawiać na ten temat z dziennikarzem i przez cały dzień udaje, że nie ma go w biurze. Być może zatem wkrótce będziemy świadkami budowy przydrożnych grobowców rodzinnych? Tymczasem ksiądz Litwinowicz wie swoje i przekonuje, że jak tak dalej pójdzie i nie zlikwiduje się panienek, to zgodnie z literą Pisma Świętego, kiedy taka zabawa odbywa się w okolicach krzyży „kamienie wołać będą”. Gadające kamienie byłyby niewątpliwie sporą atrakcją turystyczną tego coraz bardziej biednego rejonu. Teraz tylko jagody i grzyby ratują sytuację, bo trzeba by z głodu umierać... Nie wszyscy miejscowi boją się szemrać inaczej niż ci spod krzyża. Babinka spacerująca lasem za chrustem na zimę ma swoją teorię w temacie. Uważa, że dewotki namówiły księdza na modły w lesie, bo ich chłopy czasem korzystają z tirówek, a jak sobie chlapną gorzały, to chwalą się tym w barze. Coraz częściej się chwalą, bo dla miejscowych klientów obowiązują zniżki. Babince generalnie panienki nie wadzą, bo jej chłop od dawna leży na cmentarzu. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kaliszu, prokurator Janusz Walczak, powiedział: – Do 24 września tego roku nie wpłynęło z parafii rzymskokatolickiej w Niedźwiedziu ani od osób fizycznych żadne zawiadomienie w sprawie obrazy uczuć religijnych... No to kamienie zaczną wołać... JAN KALINOWSKI Fot. Autor
efekt komiczny. No ale pozostała część gawiedzi posłusznie jedną rękę kładła na chory organ, a drugą wznosiła do nieba, by
w tej pozycji doczekać się uleczenia w imię Jezusa. Po całym seansie, który trwał może z piętnaście minut, trzeba było wejść na scenę i opowiedzieć, co komu było i co mu już nie jest. Wszyscy ochoczo demonstrowali swoje nowe, zdrowe ciała. Widzieliśmy staruszka, który udawał chód bociani, podnosząc wysoko kolana, po tym, jak pastor „wyleczył” go z reumatyzmu. Starsza kobitka przekonywała pozostałych, że oko, na które słabo widziała, odzyskało dawną sprawność. Na scenie pojawił się też chłopiec, który podczas seansu pozbył się alergii. Podekscytowani pytaliśmy co ważniejszych i na oko przytomnie wyglądających gapiów, czy są tu jacyś lekarze, czy ktoś weryfikuje te „uzdrowienia”. – A po co? – dziwili się nasi rozmówcy. Jezus to czyni! Pan Bóg to widzi. On wie, to wystarczy! MARTA KACZMAREK Fot. Alex Wolf
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
Bóg tak chciał? Tydzień temu opisaliśmy życie Albino Lucianiego, zanim założył papieską tiarę. W telegraficznym skrócie część pierwszą naszego opracowania pt. „Bóg tak chciał?” można streścić następująco: przyszły papież już od wczesnej młodości w seminarium duchownym i podczas późniejszej karie-
Być może na taki obrót spraw miał wpływ pewien interesujący dokument opracowany przez Komitet Odpowiedzialnego Wyboru Papieża, w skład którego wchodzili odważni oraz wpływowi katolicy popierani przez mających wiele do powiedzenia kardynałów z Ameryki Łacińskiej. Czytamy
Jana Pawła I nazywano uśmiechniętym papieżem. Był życzliwy dla ludzi. Jego nowoczesne poglądy na kwestie rozwodów czy antykoncepcji doprowadzały do szału twardogłowych Watykańczyków. Musiał zginąć. Głównie dlatego, że postanowił zlikwidować watykańską, finansową mafię. To ani pierwszy, ani zapewne ostatni mord w historii papiestwa. 25 lat pontyfikatu Wojtyły to również 25 lat od męczeńskiej śmierci jego poprzednika. ry kapłańskiej nie mógł pogodzić się ze skostnieniem Kościoła. Za szczególnie wstrętne w Krk uważał cenzurę ludzkiej myśli i bogacenie się biskupów oraz kapłanów ponad wszelką miarę i przyzwoitość. Wierzył w Kościół ubogi i dla ubogich. Nawet kiedy był kardynałem, jeździł... rowerem, a jego osobisty majątek w gotówce nigdy nie przekraczał stu lirów. To musiało wzbudzić niechęć otoczonych bizantyjskim przepychem kolegów po fachu. Nie uprzedzajmy jednak faktów... 6 sierpnia 1978 umiera Paweł VI, w którym reformatorzy Kościoła wcześniej pokładali wielką nadzieję. Zawiedli się srodze, bo ten „następca Piotra” był zachowawczy i bezbarwny. Na marginesie należy jednak dodać, że i ta śmierć jest zagadkowa. Słynny lekarz z Kapsztadu, Christian Barnard, wyraził opinię, że życie papieża z całą pewnością można było przedłużyć. Opieka lekarska, jaką otaczano Pawła VI w ostatnich dniach jego życia, pozostawiała tymczasem wiele do życzenia, a fakt nieprzewiezienia go na intensywną terapię Barnard skomentował tak: „Gdyby coś takiego wydarzyło się w Afryce Południowej, odpowiedzialnych za to lekarzy oskarżono by o nieumyślne zaniedbanie obowiązków”. Nieumyślne? A może umyślne, bowiem jednym z lekarzy, który tak lekce sobie ważył zdrowie i życie papieża, był Renato Buzonetti – zastępca szefa watykańskiej służby zdrowia (tego doktora spotkamy jeszcze przy zgonie JPI – i to w dużo bardziej niejasnej sytuacji). 26 sierpnia podczas konklawe dochodzi do wyboru kolejnego „następcy Piotra”. Nim to się jednak stanie, głosowanie kolegium kardynalskiego przebiega nadzwyczaj ciekawie. Żeby uznać wybór za ważny, na kandydata musi być oddane – zgodnie ze zwyczajem – dwie trzecie głosów plus jeden. Po pierwszej turze głosowania (dokonywanego na kartkach charakterem pisma specjalnie zmienianym przez kardynałów) Luciani nie wierzy własnym uszom: dostał 23 głosy i jest na drugim miejscu, tuż za głównym pretendentem – kardynałem Siri (25 głosów).
w nim treści nieco żartobliwe, ale nadzwyczaj ważkie: „Poszukuje się przepełnionego nadzieją, świątobliwego człowieka, który potrafi się śmiać. Interesująca praca, gwarantowane dochody i służbowa rezydencja. Ochronę zapewnia sprawdzona organizacja ds. bezpieczeństwa. Podania o tę posadę prosimy kierować do Kolegium Kardynalskiego w Watykanie”. Wkrótce dochodzi do drugiej tury wyborów: Siri – 35, Luciani – 30 głosów. Jednocześnie w kuluarach kardynałowie prowadzą ożywione dyskusje, tworząc małe koterie i zawiązując sojusze. W końcu skrzydło „twardogłowych” dochodzi do przekonania, że na Siriego nie da się już przeciągnąć więcej głosów. Pada więc pomysł, aby poprzeć Lucianiego, bo tym spokojnym człowiekiem łatwo da się sterować. Tak oto w trzeciej turze Albino Luciani ma już 68 głosów, a w czwartej – 99 i... wygrywa. Jest godzina 18.05. Nowy papież drżącym głosem wypowiada prorocze słowa: – Niech wam Bóg wybaczy to, coście mi uczynili. Ten syn prostego robotnika, który w życiu nie chciał być kimś więcej niż tylko zwykłym księdzem, staje na czele największej organizacji w dziejach ludzkości i już pierwsze dni pontyfikatu uzbrajają go w wiedzę, że objął przywództwo nad prawdziwą stajnią Augiasza. Z braku miejsca zmuszeni jesteśmy pominąć cały skomplikowany system wpływów, zależności, układów i grup nacisku, w jakim od stuleci kisił się Watykan. Już sama walka z tymi niebezpiecznymi koteriami mogła stanowić dla Lucianiego śmiertelne zagrożenie, ale on poszedł dalej. Postanowił prześwietlić i zniszczyć mafijne struktury watykańskich finansów. Marzyciel czy szaleniec? Bardziej szaleniec, bo chciał zmierzyć się i wygrać np. z bp. Paulem Marcinkusem – urodzonym na przedmieściach Chicago w latach Wielkiego Kryzysu, prawdziwym „mafiozem” w sutannie – szefem watykańskich
(cz. 2)
finansów. Ta postać bardzo wymownie i jednoznacznie odmalowana jest w III części filmu „Ojciec chrzestny”. „Wielki Skarbnik” dorobił się fortuny na przekrętach, za które zwykły śmiertelnik dostałby dożywocie w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Udowodniono na przykład, że w 1971 roku biskup Marcinkus sprzedał szefowi mediolańskiego Banco Ambrosiano, Robertowi Calviemu, 37 procent udziałów części Banku Watykańskiego pod nazwą Banca Cattolica Veneto. Akcje zostały upłynnione po cenie celowo znacznie zaniżonej, a w rezultacie transakcji Marcinkus zarobił (przyjął jako dowód wdzięczności...), bagatela, 47 milionów dolarów. Sam zaś Calvi na spekulacjach ze skarbnikiem papieża zarobił ponad miliard dolarów, oczywiście kosztem akcjonariuszy i samego Watykanu. Niedługo później wyszły na jaw powiązania Marcinkusa z mafią amerykańską. FBI wpadło bowiem na trop sfałszowania przez nowojorskich gangsterów papierów wartościowych opiewających na sumę 14,5 miliona dolarów. Odbiorcą tych falsyfikatów był
transakcje żyrować nazwiskiem jednego z najbardziej wpływowych ludzi Watykanu, Marcinkus dostał 8 procent udziałów w banku. I z takimi oto ludźmi, i z takimi lewymi pieniędzmi chciał walczyć romantyczny pięknoduch, który przybrał imię Jana Pawła I. Ufał, że zmieni oblicze Kościoła. Jeszcze o tym nie wiedział, ale rozpoczęło się już dla niego „odliczanie wsteczne”. Nie wiedział też czegoś ponadto... tego mianowicie, że Watykan jest infiltrowany przez słynną lożę masońską P-2 (jej struktury do dziś są obecne w rządach wielu krajów). Wielkim mistrzem P-2 był wówczas Licio Gelli – wyjątkowo odrażający człowiek, ale za to osobisty przyjaciel Marcinkusa. Dla Gelliego polityczne mordy na zamówienie były chlebem powszednim i sposobem załatwiania interesów. Od pierwszego dnia pontyfikatu JPI postanowił oczyścić Watykan (i Kościół w ogóle) z przestępców, oszustów i aferzystów. Czyli z bardzo wielu najbardziej wpływowych osobistości odzianych w purpurę. Już 12 września Luciani sobie tylko znanym sposobem wszedł w posiadanie listy 121 nazwisk watykańskich masonów z P-2 (wśród nich były tak wpływowe postaci jak kardynał Villot – sekretarz stanu, kardynał Casaroli – minister spraw zagranicznych, kardynał Poletti – wikariusz Rzymu oraz
Fot. BE&W
Bank Watykański. Amerykańska policja kryminalna ustaliła, że zleceniodawcą był Watykan, a konkretnie osoba odpowiedzialna za jego finanse. To niecałe 15 milionów było jedynie balonem próbnym, który miał sprawdzić, czy podobne, ale jeszcze grubsze przekręty mogą się powieść. Według FBI Marcinkus zamówił u mafii dalsze transze lewych akcji i obligacji na kwotę bliską 1 miliarda dolarów USA. Ale to jeszcze nie koniec wyczynów „bankiera Boga” (tak Marcinkusa nazywano). Równolegle współpracował on z włoskim bankierem Michelem Sindoną, którego osobiście mianował świeckim doradcą Banku Watykańskiego. Sindona pomógł założyć Marcinkusowi kilka tajnych kont na Wyspach Bahama, gdzie lokowane były ogromne, wyprane pieniądze mafii. Ale biskupowi i tego było mało. Wkrótce, dzięki poparciu Calviego i Sindony, został członkiem zarządu nowo zarejestrowanego w Nassau Banco Ambrosiano Overseans. W zamian za to, że mafia mogła swoje
oczywiście Marcinkus). Kardynałowie ci po śmierci Jana Pawła I, czyli w okresie panowania Wojtyły, na długo zachowali swoje stanowiska i wpływy. Pierwsze dni upłynęły papieżowi na sporządzaniu wykazu osób do natychmiastowego zdymisjonowania. W Watykanie zapanował zrozumiały popłoch. 28 września JPI wezwał do siebie Villota i oświadczył mu, że Marcinkusa trzeba zwolnić niezwłocznie. Padły także i inne nazwiska kościelnych dygnitarzy do natychmiastowego, karnego wyautowania. Może Luciani (co jednak wątpliwe) pożyłby nieco dłużej, gdyby na wspomnianej liście nie widniał... sam Villot. Po latach historycy napiszą, że albo nowy papież stracił w tym momencie instynkt samozachowawczy, albo – ufny w dobroć i sprawiedliwość podwładnych – nie docenił przeciwnika. Po zakończeniu rozmowy z sekretarzem stanu (od tej chwili śmiertelnym wrogiem!) Luciani zasiadł do kolacji. Był w świetnej kondycji i niezłym humorze; ciężar spadł mu z serca. Po posiłku, udając się na
11
spoczynek, wypowiedział do towarzyszących mu osób ostatnie w swoim życiu słowa: „Buona notte. A domani. Se Dio vuole” (Dobranoc. Do jutra. Jeśli Bóg pozwoli). Nie pozwolił! Kilkadziesiąt minut później uśmiechnięty papież już nie żył. Został najprawdopodobniej otruty wywarem z naparstnicy dodanym do leku na niedociśnienie. Trucizna ta nie pozostawia żadnych śladów, a nawet gdyby pozostawiała, świat i tak nie dowiedziałby się o morderstwie – nie przeprowadzono bowiem sekcji zwłok, a papieski lekarz Buzonetti stwierdził atak serca. Do takiego wniosku doszedł na podstawie... zewnętrznych oględzin papieża wiele godzin po odnalezieniu ciała. Postawienie podobnej diagnozy jest z punktu widzenia medycyny niemożliwe – a jednak, jak widać, możliwe było jak najbardziej. Zanim to się jednak stanie... Wczesnym rankiem 29 września 1978 roku (piątek) siostra Vincenza wchodzi do sypialni Lucianiego, niosąc tacę ze śniadaniem. Zastaje papieża siedzącego w łóżku i ściskającego plik dokumentów. Jego twarz wykrzywiona jest grymasem cierpienia spowodowanego agonią. Chwilę później w sypialni pojawia się Villot, a dalszy ciąg wypadków jednoznacznie wskazuje, że papież nie zmarł śmiercią naturalną, zaś przybysz doskonale wiedział, co zobaczy. Villot pośpiesznie zabiera buteleczki z lekami Lucianiego, a z jego rąk wyjmuje kartki, na których naniesiono zmiany personalne w Watykanie. Z szuflady biurka znika papieski testament. Giną nawet okulary i nocne pantofle papieża. Żadna z tych rzeczy już nigdy nie została odnaleziona. Przy zmarłym „wyrastają” także Marcinkus i inni dygnitarze Watykanu. Jak gdyby na własne oczy chcieli się przekonać, że już nic im nie grozi. Nie wszystko jednak można ukryć. Przez Rzym, Włochy i świat przebiega pogłoska o zamordowaniu uśmiechniętego papieża. Ludzie płaczą, patrząc na jego ciało wystawione na widok publiczny. Padają okrzyki: „Kto ci to zrobił?”. Do dziś za Spiżową Bramą żyją ludzie, którzy doskonale znają odpowiedź i na to, i na wiele innych pytań. Niedługo później na szefa organizacji, którą śmiało można by nazwać Cosa Sancta Nostra, zostaje wybrany inny człowiek. Nazwie się Jan Paweł II. Ma to świadczyć o kontynuacji polityki poprzedników. To tylko pozory... nigdy bowiem nie sprawi już najmniejszego kłopotu ani mafiozom, ani watykańskim rekinom finansowym, ani tym bardziej kardynałom z loży masońskiej P-2. LiS Bibliografia: – David Yallop, W imieniu Boga?; – Robert A. Haasler, Zbrodnie w imieniu Chrystysa; – liczne artykuły i opracowania w Internecie.
12
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
ZE ŚWIATA
Sprawa się rypła P
o zakończeniu papieskiej mszy w słowackiej Roznawie biskup Eduard Konjok zaprezentował Karolowi Wojtyle trzyletnie bliźniaki syjamskie. Wcześniej wystraszona spodziewanymi komplikacjami matka rozważała skrobankę. Udało się ją od tego pomysłu odwieść, a chirurdzy wykonali zabieg rozdzielenia niemowląt. Biskupia akcja była zaplanowana jako mocny, symboliczny, a zarazem konkretny akcent na rzecz nieprzerywania ciąż. Efekt propagandowy mógłby być piękny i wzniosły, gdyby go nie ukatrupiła sama matka bliźniaków, udzielając wywiadu lokalnym mediom. „Gdybym wiedziała, jaki ciężar na siebie biorę, zdecydowałabym się na aborcję” – wyznała, krytykując jednocześnie kler
za wykorzystanie jej dzieci do celów politycznych. 14 września, podczas mszy zamykającej wizytę, temat powrócił: tym razem papież dostał w podarunku antyaborcyjną petycję podpisaną przez 140 tys. wiernych. Wizyta papieska miała w tle również ostrą publiczną dyskusję Słowaków na temat wprowadzenia religii do szkół. Niewykluczone, że jakiś biskup w charakterze koronnego argumentu zaprezentuje teraz bezbożnego zabijakę z podbitym okiem i cherubinka, który osiągnął anielskość, wkuwając w szkolnej ławie katechizm. T.SZ.
Seks w habicie S
kandal seksualny zawitał do Nowej Zelandii. Sędziwy (76 lat), lecz jurny ksiądz Magnus Murray stanął właśnie przed obliczem sędziego w Dunedin i na dzień dobry został poinformowany, że bez więzienia się nie obejdzie. Ksiądz Murray od lat seryjnie gwałcił nieletnich chłopców i trwa teraz poszukiwanie kolejnych już ofiar w licznych parafiach, do których go – wypróbowanym kościelnym sposobem – przenoszono, gdy robiło się za gorąco. Przez cztery lata bawił na leczeniu w Australii, a po powrocie niezwłocznie rzucił się w wir pracy duchownej w kościołach Auckland, Northland i Waihi. Obecnie stoi przed sądem za zmuszanie 10-letniego chłopca
do stosunków analnych. Ksiądz, który był zarazem nauczycielem w katolickiej szkole, gwałcił chłopca regularnie przez 8 lat. Wcześniej za pedofilię skazani zostali księża z Hamilton: Mark Brow (15 miesięcy) oraz Bryan McKay (21 miesięcy). Jeśli dobrze liczymy, to od księży pedofilów wolna jest już tylko Antarktyda i Arktyka. Chociaż nie przesądzajmy, bo wiadomo, co jeszcze wylezie na jaw? T.W.
Ruszyć bryłę V
oice of the Ordain (Głos Wyświęconych) to niezbyt liczny (150 czynnych i 52 byłych księży), ale aktywny i wpływowy ruch duchowieństwa z terenu nowojorskiej archidiecezji zainicjowany jako reakcja na ujawnienie afery pedofilskiej. Wzywa do reform w Kościele. Podobne apele są dziś w USA coraz powszechniejsze. „Patrzymy na Kościół całościowo – objaśnia założyciel grupy, ksiądz John Powis. – Jak mianowany jest papież, jak selekcjonowani są biskupi, czy księża powinni mieć prawo do małżeństw? Wszystkie te pytania pojawiają się teraz, bo musiały się pojawić”. Zdaniem ks. Powisa nie tylko wierni czują się wyalienowani; wielu księży wyświęconych po roku 1960, po II Synodzie Watykańskim, jest rozczarowanych postawą biskupów i kardynałów, ich dystansowaniem się od postanowień soboru, oddalaniem od spraw księży parafialnych i wiernych. Powis opowiada, jak na początku pracy kapłańskiej on i grupa księży mieszkali na osiedlu razem z najbiedniejszymi i pomagali im na co
dzień. „Nasz biskup wiele razy mówił mi – opowiada Powis – że nie rozumie, co robimy, ale zawsze nas popiera. To nie był typ biskupa jacy są teraz mianowani przez obecnego papieża”. Głos Wyświęconych opowiada się między innymi za dobrowolnością celibatu. Powołując się na dane statystyczne, twierdzi, że połowa księży wyświęconych w tym roku w Ameryce przed upływem ćwierćwiecza wystąpi z kapłaństwa; wielu z nich założy rodziny. Z podobną inicjatywą wystąpiła niedawno inna grupa 152 duchownych z Milwaukee. Jak informuje ogólnokrajowa federacja księży, National Federation of Priests Councils, kapłani z Bostonu, Chicago oraz Charleston planują w najbliższej przyszłości identyczne akcje. Czy dadzą radę ruszyć z posad bryłę Kościoła? T.S.
W
Watykanie gościli z wizytą biskupi z Ugandy. Przyjął ich Jan Paweł II i udzielił cennych wskazówek, jak mają dbać o zdrowie społeczeństwa.
Biały Ojciec skupił się szczególnie na AIDS. „Godne szczególnego podkreślenia są różne inicjatywy dotyczące HIV i AIDS, które – w pełnej harmonii z nauczaniem Kościoła – starają się pomóc zara-
doszły niewątpliwie wieści, że część biskupów afrykańskich, zdając sobie sprawę z rozmiarów hekatomby AIDS, przestaje przestrzegać kościelnego „nauczania” w kwestii wyklęcia prezerwatyw. Oficjalnie, 22 września na plenarnej sesji ONZ poświęconej AIDS, przewodniczący delegacji watykańskiej, brazylijski kardynał Claudio Hummes mówił o „odpowiedzialnej prewencji”, a także o edukacji w zakresie „abstynencji i wierności małżeńskiej”. W zabiedzonych od wieków krajach afrykańskich seks jest jedyną przyjemnością dostępną ludności, bo nic nie kosztuje. Próby przerobienia Murzynów na seksualnych ascetów za pomocą namaszczonych komunałów religijnych są śmiechu warte, bo oni są ascetami we wszystkich innych dziedzinach życia i konsumpcji. Program powstrzymania plagi AIDS za pośrednictwem modłów oraz wezwań do abstynencji płciowej i jednoczesne zakazywanie prostego, taniego i skutecznego środka profilaktycznego jest nie tylko obłędem wartym płaczu. Jest też zbrodnią. TOMASZ WISZEWSKI
Primum... nocere Najważniejsze jest oczywiście zdrowie duchowe i w tej dziedzinie papież jest wybitnym specjalistą. Należy je promować – instruował hierarchów – poprzez rozwój sieci szkół katolickich, „w których krzewi się wiarę, a uczniowie są przygotowywani do swej misji w Kościele i społeczeństwie”. Zdrowy duch powinien przebywać – jak wiadomo – w zdrowym ciele (albo zdrowe ciele w zdrowym duchu czy jakoś tak...), przeto Sternik łodzi Piotrowej pochwalił wybitne osiągnięcia biskupów z Ugandy „w sferze opieki zdrowotnej, edukacji i rozwoju, które pokazują dobitnie, że przywiązanie do Kościoła jest nierozłącznie związane z dobrym samopoczuciem jego synów i córek oraz wszystkich Ugandyjczyków bez względu na wiarę”.
W
żonym tą chorobą, a społeczeństwo informują o jej groźbie”. Wiemy: po prostu papież nie może wyrażać się jasno, po ludzku, jak normalny człowiek, bo jest przecież papieżem, ambasadorem Bożym na Ziemi. Przekładając powyższe na język homo sapiens, wnioskujemy, co następuje: w enigmatycznym sformułowaniu „inicjatywy dotyczące HIV i AIDS, które są w pełnej harmonii z nauczaniem Kościoła” kryje się dyrektywa, że przy szerzeniu zasad profilaktyki przeciw tragicznej chorobie, epidemii Afryki, nie wolno mówić o kondomach jako najprostszej i najskuteczniejszej ochronie przed zabójczym wirusem. O tym wszak głowa Krk mówi i pisze nader często. Dyrektywa papieska nie jest rzucona ot tak sobie: do Watykanu
trakcie przemówienia 21 września prezydent Wenezueli Hugo Chavez oświadczył, że część katolickich biskupów i kardynałów aktywnie wspierała prawicowy pucz z kwietnia ub. roku, w trakcie którego on sam został porwany i bezprawnie pozbawiony władzy. „Niektórzy biskupi katoliccy wiedzieli o przygotowaniach do puczu i udostępniali pomieszczenia kościelne spiskowcom” – powiedział Chaves, nazywając taką postawę niemoralną i piętnując Kościół jako rzecznika opozycji. W imieniu Kościoła oskarżenie odrzucił przewodniczący episkopatu Wenezueli, ksiądz Baltazar Porras, wykorzystując standardowy argument, że prezydent „usiłuje w ten sposób odwrócić uwagę opinii publicznej od problemów, wobec których stoi kraj”. Niezbyt to logiczne, bo zarzut współudziału Kościoła w próbie obalenia legalnej władzy postawił Chavez
akurat w trakcie przemówienia, w którym ostrzegał rodaków przed spodziewanymi problemami gospodarczymi. Poza tym Kościół jest w Wenezueli instytucją bardziej wpływową i potężną niż prezydent i zadzieranie z nim bez powodu nie miałoby specjalnego sensu. Ty m c z a s e m miejscowy kler już nawet nie ukrywa, że oskarża prezydenta o próbę wprowadzenia komunizmu w Wenezueli. Chavez jest niesfornym, lewicującym populistą, ale mimo wszystko nie planuje zatknięcia czerwonego sztandaru w Caracas. To są alergie Kościoła. Wielebny Porras oraz wenezuelscy biskupi są główną siłą podburzającą Wenezuelczyków do obalenia prezydenta przed upływem jego kadencji w roku 2007. Na tamtych szerokościach geograficznych w grę może wchodzić tylko wojna domowa. TOMASZ SZTAYER
Prezydent podskakuje
G
eorge Bush młodszy zaraz po mianowaniu go prezydentem przez Sąd Najwyższy USA zabrał się za demontaż tzw. konstytucyjnego muru, mającego rzekomo oddzielać państwo od religii. Najważniejszym elementem tej akcji było wyeliminowanie przeszkody zapobiegającej podłączeniu się przez kościoły do cycka federalnego budżetu i ciągnięcie zeń pieniędzy pochodzących z kieszeni podatników i przeznaczanych dotąd wyłącznie na cele świeckie. Żadna to przeszkoda dla prezydenta, według którego najwybitniejszym filozofem jest Jezus, „bo odmienił jego duszę”. Najpierw trwały starania o przepchnięcie zmodyfikowanego ustawodawstwa, co dałoby zielone światło instytucjom kościelnym wspomaganym przez Kongres USA. Spotkało się to z oporem bezbożników z Partii Demokratycznej, którzy uparcie wskazywali na konstytucję. Może nawet daliby się
Z budżetu na tacę przekonać, gdyby kościelni spełnili postawiony im warunek, to znaczy do obsługi inicjatyw charytatywnych pilotowanych przez kościoły (na które mają być przeznaczone federalne fundusze) zatrudniali ludzi niezależnie od ich wyznania. – W życiu! – zakrzyknęły hierarchie kościelne. – Będziemy przyjmować wyłącznie wyznawców naszej religii. – Skoro tak, to nie dostaniecie żadnych pieniędzy. Nie dopuścimy do dyskryminacji wyznaniowej za państwowe fundusze – oświadczyli kongresmani demokraci i zablokowali modyfikację ustawy. Bush przyczaił się, poczekał, aż Kongres zrobi przerwę w obradach, i obszedł wymóg uzyskania zgody, wydając rozporządzenia wykonawcze, które nie muszą być zatwierdzane
przez parlament. Wkrótce do kabz kościelnych popłyną federalne pieniądze podatników: departament zdrowia ma przekazać 20 mld dolarów, od departamentu budownictwa i rozwoju wpłynie 8 mld. A potem konia z rzędem temu, kto zmusi instytucje kościelne do rozliczenia się, na co wydały świeckie pieniądze. Momentalnie rozległyby się protesty, że państwo ingeruje w sprawy wiary i w ten sposób łamie konstytucję. Znawcy przedmiotu uważają, że i tak niewiele z tego wyjdzie, bo kościoły – jak zwykle – pożrą się między sobą o pieniądze. Wielkim wyznaniom chrześcijańskim dzielenie się szmalem z jakimiś buddystami czy scjentystami podoba się mniej więcej tak, jak kotu dzielenie miski z myszami... L.F.
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
ZBRODNIE KOŚCIOŁA
całego dworu, duchowieństwa i tłumów gapiów. Wśród prowadzonych na śmierć znajdowała się piękna siedemnastoletnia Żydówka. Przechodząc nieopodal loży honorowej, odwróciła się i zawołała do królowej: „Wielka królowo, czy obecność twoja nie może ulżyć mej strasznej niedoli?! Uwzględnij moją młodość i to, że skazana jestem za religię, którą wyssałam z mlekiem matki!”. Królowa skierowała wzrok w drugą stronę... W roku 1215 sobór laterański zmusił Żydów do noszenia specjalnego stroju, a „prosty ten środek, dzięki któremu Żydzi w natarczywy sposób rzucali się w oczy sfanatyzowanym masom, potęgował nienawiść katolików, ułatwiając znacznie późniejsze rzezie”. Powiada Lecky: „Czyniono wszystko w celu odcięcia ich od reszty ludności, napiętnowania jako celu nienawiści śmiertelnej i stłumienia wszelkiego współczucia dla ich cierpień. Byli oni zmuszani nosić odrębną odzież i mieszkać w osobnych dzielnicach”. Zresztą już za panowania Konstantyna Wielkiego sobór
i „dzicy” Maurowie dysponowali nauką, do której przyczyniła się także uczoność żydowska; posiadali wielką kulturę duchową oraz szczycili się wielką tolerancją... „Ale gdy w fatalnej godzinie – pisze Michelet – krzyż zajął miejsce półksiężyca na szczytach Alhambry, zgasł w Hiszpanii błysk tolerancji. Żydzi skazani na wygnanie sprzedawali chrześcijanom winnice za osła; domy i posiadłości za muła”. W Portugalii, gdzie znaleźli czasowy przytułek za brzęczącą monetę, zabrano im dzieci, aby je wychować na chrześcijan. Zjawisko dzieciobójstwa przybrało niepokojące rozmiary: matki wrzucały swoje dzieci do studzien, aby nie dostały się w ręce chrześcijan. Kobiety i dzieci żydowskie miały szczęście, gdy wzięto je do niewoli i chrzczono przemocą. Ale bywało, że mordowano nawet nawróconych Żydów. „Duchowieństwo użyło całej swej energii, by spowodować wydalenie całego szczepu, a dla osiągnięcia tego celu wymyślono dwa, trzy cudy”. (Lecky). Podczas wojen krzyżowych Żydzi podlegali srogim prześladowaniom. Za pierwszej wyprawy głównym teatrem tych prześladowań były Niemcy, gdzie w Trewirze, Wormacji, Moguncji, Kolonii, Ratysbonie i Pradze Żydzi musieli wybierać pomiędzy chrztem a śmiercią... Liczba ofiar miała wynosić około 12 000
w Elwirze zakazał chrześcijanom wszelkiej wspólnoty z Żydami, przy czym o tak zwanej „chrześcijańskiej miłości” świadczy fakt, że św. Wincenty de Terrier skłonił hiszpański rząd, aby rozporządzenie o noszeniu specjalnego ubioru stosowano zarówno do Żydów, jak i Maurów. Nawet kara śmierci dla Żydów była wykonywana inaczej! Do XVI wieku wieszano ich głową w dół między dwoma psami. Wolno było konfiskować ich majątki, jak to pięknie „uzasadnił” św. Tomasz z Akwinu. W roku 1390 mieszkańcy Sewilli, podburzeni kazaniem głośnego Hernanda Martineza, rzucili się na dzielnice żydowskie, mordując 4000 Żydów. Tą rzezią kierował świątobliwy Martinez. W Walencji, Kordobie, Burgos, Toledo, Barcelonie św. Wincenty w ten sposób propagował miłość Chrystusa, że podburzał tłumy do mordowania Żydów. Niemal za miedzą „niewierni”
straconych za trwanie przy wierze ojców. Podobnie było w okresie drugiej wyprawy krzyżowej. Tym razem pogromy Żydów trwały w południowych Niemczech. Okres trzeciej wojny krzyżowej to nieludzkie prześladowania Żydów w Anglii. Oj, mogli Żydzi wołać za swoim prorokiem Jeremiaszem: „Biada mi, matko, żeś mnie zrodziła, męża poswaru i waśni dla świata”. To tylko nieliczne fragmenty z dziejów katochrześcijańskiego dziedzictwa Europy. Kościół ustami swoich przewodników duchowych twierdził, że „inkwizytorem był sam Bóg, gdy karał w raju Adama i Ewę, inkwizytorem był Jan Chrzciciel, inkwizytorem był Jezus Chrystus, inkwizytorem był apostoł Piotr, św. Dominik, inkwizytorem był Pius V” (dominikanin Mengluni). Noc św. Bartłomieja w Paryżu (23/24 sierpnia 1572 r.): z poduszczenia arcykatolickiej Katarzyny Medycejskiej trzy dni i noce polowano
CHRZEŚCIJAŃSKIE DZIEDZICTWO EUROPY (2)
Palić i zabijać Inkwizycja kościelna tak dalece domagała się prawa do zabijania, że papież Urban IV (1261–1264) stosowną konstytucją unieważnił wszelkie decyzje władzy świeckiej, czyli zwierzchników miast, zamków itd., którzy utrudniali lub uniemożliwiali działanie inkwizytorom kościelnym. Hiszpański inkwizytor, dominikanin słynący z fanatyzmu i okrucieństwa, Tomas de Torquemada (1420–1498), o którym papież Leon XIII (1810–1903) mówił z rozrzew-
Jeszcze dzisiaj w Sewilli można zobaczyć tablicę – dowód zbrodni rzymskiego Kościoła – z dumnym napisem: „W roku Pańskim 1481 za pontyfikatu Sykstusa IV, za panowania Ferdynanda i Izabeli, wzięła tutaj swój początek Św. Inkwizycja. Do roku 1524 wyrzekło się tutaj swych wstrętnych błędów więcej niż 20 000 kacerzy; prawie tysiąc zatwardziałych kacerzy oddano na pastwę ognia za zezwoleniem i aprobatą papieży: Innocentego VIII, Aleksandra VI, Piusa III, Juliusza
Kościelni ciemięzcy palili nie tylko ludzi, lecz i myśl ludzką: pisma i księgi. Dzisiejsi funkcjonariusze Kościoła też palą... się do oceniania wszystkiego i wszystkich. I tylko krwi jest (z pozoru) mniej. nieniem „nasz ukochany syn”, w ciągu 15 lat ludobójczej działalności spalił żywcem 10 200 ludzi, a 6068 kazał spalić po śmierci lub zaocznie. 97 300 osób pozbawił majątku i skazał na wygnanie. Dziesiątki tysięcy skazał na galery. Torquemada miał godnych siebie pomocników. Jednego z nich, Pedra Arbeusa (zm. 1485 r.), zwyrodniałego sadystę, postanowiono zabić w odwecie za jego okrucieństwa... „Gdy Aragończycy zobaczyli, że wszystkie ich wysiłki zmierzające do zapobieżenia ustanowieniu inkwizycji spełzły na niczym, postanowili poświęcić jednego lub dwóch inkwizytorów w celu odstraszenia innych. 15 września 1485 roku Pedra Arbeusa zabito w kościele. Jako odwet księża zorganizowali rzeź. 17 sierpnia 1664 roku papież Aleksander VII zaliczył kata i mordercę Arbeusa w poczet świętych męczenników. Wierzący katolicy do dziś dnia obowiązani są czcić tego zbója”. Kiedy nad Europą wschodziła jutrzenka nowych czasów, Hiszpania stawała się kuźnią wstecznictwa. Absurdalne wyprawy wojenne z „niewiernymi” muzułmanami, pchające ten kraj w otchłań ruiny, były dziełem królów katolickich, podjudzanych przez Rzym. Bigot Filip II (1572–1598) wolał panować nad trupami niż heretykami. Zalecający się do zakonnic Filip IV (1621–1665), degenerat Karol II (1665–1700), który do końca życia nie zdołał nauczyć się na pamięć nazw głównych miast swojego państwa, Filip V (1700–1746), który nie miał czasu na sprawy państwowe, ponieważ praktycznie nie wychodził z łoża nałożnic. Tacy byli katoliccy władcy, krzewiciele wartości... W Hiszpanii sekretarz Świętej Inkwizycji, kanonik Lorente, wyznał cynicznie: „Mówię o pieczeniu ludzi, więc aby nie być upieczonym, stanąłem po stronie tych, którzy pieką”. Lorente wiedział, co mówi. W Sewilli wybudowano cztery wielkie gipsowe posągi zwane „czterema prorokami”, pod którymi rozpalano ogień, a w ich wnętrzu zamykano skazańców i dosłownie smażono żywcem w nieopisanych męczarniach.
II, Leona X, Hadriana VI i Klemensa VII. Napis ten umieścił na rozkaz i koszt cesarza licencjat de la Cueva, a ułożył Diego z Cortegano w roku 1524”. Buckle pisze: – „Około miliona najpracowitszych mieszkańców Hiszpanii zaszczuto i wypędzono jak dzikiego zwierza dlatego, że religijne ich przekonania były wątpliwe. Wielu zabito, innych zbito i zrabowano. W ciągu przeprawy na okrętach załoga (chrześcijańska) wyrżnęła mężczyzn, pogwałciła kobiety, dzieci powrzucała do morza”. Hiszpańska inkwizycja siała terror nie tylko w Europie (w samej Hiszpanii od roku 1481 do 1820 spalono żywcem 34 656 osób), ale również na drugiej półkuli. Wydarzenia, jakie rozegrały się w Ameryce Łacińskiej, przechodzą wszelkie wyobrażenia. Naoczny świadek, dominikanin Bartłomiej de Casas, opisał, w jaki sposób nawracano Indian w roku 1579: „Hiszpanie na pięknych koniach siedzący, zbrojni w dzidy i miecze, ze wzgardą spoglądali na tak źle uzbrojonych nieprzyjaciół swoich. Bezkarnie okropną rzeź wyrządzali z nimi. Otwierali brzuchy ciężarnym niewiastom, dla zgubienia ich owocu. W zakłady szli ze sobą, który by zręczniej rozpłatał człowieka jednym miecza zamachem, a z większą składnością zniósł głowę z karku. Wyrywali dzieci z rąk matek i rozbijali im główki, uderzając o skały. (...) Widziano tak dalece nieludzkich Hiszpanów, iż wygłodniałym psom swoim, dzieci małe do pożarcia dawali. Świadkiem byłem tych wszystkich okrucieństw i tysiącznych innych, o których zamilczam”. Powszechne było użyźnianie ziemi wnętrznościami Indian. W roku 1685 prowadzono na stos w Madrycie orszak Żydów. Publiczna egzekucja miała uświetnić poślubne uroczystości Karola II. Widowisko odbywało się w obecności
13
na hugenotów. Nuncjusz papieski, Salviati, zagrzewał morderców do czynu... Wiadomość o pogromie dotarła do Rzymu wczesnym rankiem 5 września. Kardynał Como kazał natychmiast budzić papieża. „Przy czytaniu wiadomości była Jego Świątobliwość niezmiernie zadowolona – opowiadał Como – i poleciła prosić Boga, aby utwierdzał króla chrześcijańskiego na dalszej drodze tępienia zarazy hugenockiej”. Papież, okazując wdzięczność mordercom, posłał Karolowi IX Złotą Różę, wręczaną szczególnie zasłużonym dla wiary katolickiej. I wyraził nadzieję, że teraz „pożar ogarnie wszystkie miejsca, jak to się stało w Rouen i Lyonie”, a dla uczczenia mordu zarządził dziękczynny jubileusz i nakazał wybić medal pamiątkowy Uguntorum strages. W watykańskiej sali „Regia” uczeń Michała Anioła, Vasari, wykonał freski gloryfikujące „świętą i radosną noc” katolicyzmu. Mało było krwi papieżowi – na początku grudnia tego samego roku (1572) przypomniał francuskiemu królowi jego przyrzeczenie, że „w krótkim czasie nie będzie we Francji ani jednego hugenota”. Francuski pisarz Stendhal (właśc. Henri Beyle, 1783–1842) na widok malowideł Vasariego zawołał z przerażeniem i niedowierzaniem: „A więc istnieje jeszcze takie miejsce w Europie, gdzie morderstwo odbiera cześć publiczną?!”. Okrucieństwo tak zwanej „chrześcijańskiej tolerancji” było niewyobrażalne. Duchowieństwo nie cofało się przed niczym i nie było dlań jakiejkolwiek zapory. Nawet sama inkwizycja w morderczym rozpędzie nie szanowała swej świętości. Oto św. Officjum zaczęło podejrzewać... papieża Innocentego XI (1676–1689) o tajną przynależność do molinosów. 13 lutego 1687 zjawiła się u niego „delegacja” inkwizytorów z zamiarem przesłuchania... „Nie papieża nieomylnego chciano przesłuchiwać – pisze Sassenbach – lecz Benedykta Odescalchi, jak poprzednio nazywał się Innocenty”. Przebieg rozmowy okryty jest mgłą tajemnicy. Starano się nawet ukryć sam fakt, że papieżem zainteresowała się inkwizycja. „Inkwizycja uczyniła papieski system niezwyciężonym – powiada dalej Sassenbach – a wszelki opór karany był śmiercią w płomieniach. Samą myśl, chociażby się nie wydała czynem widomym, poczytywano za winę. Brano na męki za najmniejszym podejrzeniem. Oskarżonemu nie wolno było znać imienia oskarżyciela ani mieć prawnego doradcy, ani apelować. Odwołanie błędów nic nie pomagało. Niewinną rodzinę oskarżonego wyzuwano z własności przez konfiskatę, połowa szła do papieskiego skarbca, a druga – dla inkwizytorów”. Innocenty III (1198–1216) powiadał, że dzieciom niedowiarków tylko życie należało zostawić. Skutek był taki, że papieże, np. Mikołaj III (1277–1280), wzbogacali swe rodziny konfiskatami dokonanymi na heretykach przez inkwizycję. (cdn.) BOGDAN MOTYL www.racjonalista.pl Repr. archiwum
14
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
OBLICZA FASZYZMU
CHILIJSKA KARAWANA ŚMIERCI
Dłonie we krwi Nad pałacem prezydenckim La Moneda w Santiago przelatują wojskowe samoloty, słychać serie z broni maszynowej. Jest 11 września 1973 roku, zaczyna się pogrzeb demokracji. Pierwsze wiadomości o buncie wojska docierają do Salvadora Allende przed szóstą rano. Prezydent chce sprawdzić pogłoski i telefonuje do dowódców wojsk lądowych, marynarki wojennej i lotnictwa; po chwili nie ma już wątpliwości – szykuje się atak na pałac La Moneda. Wygłasza przez telefon, bezpośrednio na antenie radiowej, apel do Chilijczyków, po czym przygotowuje obronę pałacu. Ale jest już za późno, bo większość generałów należy do spisku, a piechota i czołgi otaczają pałac. Istnieją trzy wersje śmierci prezydenta Allende. Według pierwszej, popełnił on samobójstwo, gdy zrozumiał, że wszystko stracone. Lekarz prezydenta, dr Patricio Guijon Klein, nie widział wprawdzie momentu śmierci prezydenta, ale twierdzi, że zobaczył go siedzącego na kanapie w Salonie Niepodległości z roztrzaskaną głową i kałasznikowem, którego lufa skierowana była w górę. Dr Klein wspomina, iż zdążył jeszcze zbadać puls Allende i stwierdzić śmierć. Chwilę później do sali wpadli rebelianci. Według drugiej wersji, Allende, w hełmie wojskowym na głowie, z kałasznikowem, który podarował mu Fidel Castro, do końca walczył. Został ranny w brzuch, a następna kula trafiła w serce. Gdy rebelianci wbiegli do sali, jeden z nich roztrzaskał kolbą głowę nieżyjącego prezydenta, a inni strzelali do jego zwłok. Według trzeciej wersji, postrzelony prezydent jeszcze żył, gdy wpadli rebelianci, i to przez nich został zamordowany. Nie ma bezpośrednich świadków śmierci Salvadora Allende. A raczej należałoby ich szukać wśród ówczesnych wywrotowców, tylko że mordercy wolą milczeć. Jeśli natomiast śmierć prezydenta widzieli jego współpracownicy i oficerowie ochrony, to ci ludzie już nie żyją. Wszyscy zostali od razu zabici lub później zamordowani przez reżim Pinocheta. Obecne – demokratyczne – władze chilijskie podtrzymują wersję o samobójstwie, wspierając ją wynikami ekshumacji zwłok. Trudno jednak powiedzieć, ile w tym prawdy, a ile chęci wygaszenia dawnych konfliktów w imię polityki narodowego pojednania, z trudem realizowanej przez rząd Chile. Kim był Salvador Allende? Ten lewicowy polityk, z zawodu lekarz, miał 31 lat, gdy w roku 1939 został ministrem zdrowia. Następnie pełnił funkcję sekretarza generalnego Partii Socjalistycznej. Dwukrotnie, w latach 1958 i 1964, stawał do wyborów prezydenckich, lecz zwyciężył
tego przyczyniło). To na nią właśnie, jako na siłę zdolną do przeprowadzenia puczu, postawiły prawicowe partie wspierane przez USA. 11 października 1973 roku, równo miesiąc po chilijskim przewrocie, odbyło się w Waszyngtonie tajne posiedzenie podkomisji spraw wewnętrznych, która przesłuchała dyrektora CIA, Williama E. Colby’ego, i wysokiego urzędnika tej agencji, Fredericka D. Davisa, żeby zorientować się, do jakiego stopnia amerykańskie służby specjalne zaangażowały się w chilijski przewrót. Obaj dżentelmeni powiedzieli o sprawach, które nigdy nie miały dotrzeć do opinii publicznej. Jednakże... jeden z uczestników posiedzenia (jego nazwisko nie zostało do dzisiaj ujawnione) zatelefonował do redakcji „Washington Post” i poprosił o rozmowę z Tadem Szulcem, znakomitym reporterem polskiego pochodzenia. Szulc w korespondencjach z państw Ameryki Łacińskiej przekazywał zakazane przez tamtejsze reżimy informacje. Przerwaniu rozmowy telefonicznej przez cenzora zapobiegał w ten sposób, że zaczynał mówić o czymś zupełnie apolitycznym i nagle zmieniał temat, jednocześnie przechodząc na język, którego cenzor nie znał. Był to język... polski. Tym razem Tad Szulc ujawnił treść zeznań szefów CIA, a wynika-
w nich dopiero w roku 1970 jako kandydat Frontu Ludowego (Unidad Popular). Zaczął od radykalnych reform socjalnych, przeprowadzając reformę rolną i nacjonalizację kopalń miedzi, głównego bogactwa naturalnego Chile. Naraził się Stanom Zjednoczonym, otwarcie występując przeciw dominacji USA w Ameryce Łacińskiej. Kierując gospodarką kraju, wzorował się na państwach komunistycznych. Nie były to wzorce najlepsze, szczególnie że cały obóz tzw. realnego socjalizmu znajdował się już w dekadencji. Na domiar złego światowe zapotrzebowanie na miedź gwałtownie zmalało i Chile ogarnął kryzys. Zaczęły się strajki, protesty przeciw inflacji i wzrostowi cen. Kraj ogarnęła anarchia – zręcznie podsycana przez USA. Allende, stosując radzieckie rozwiązania w sferze ekonomii, nie wprowadzał ich w życiu politycznym, zachowując zasady demokratyczne: wielopartyjność i wolność słowa. Stosunki laickiego rządu z Kościołem katolickim, jak pisze Wojciech Klewiec („Proces pokazowy”), układały się dobrze, a Salvador Allende „miał obiecać papieżowi Pawłowi VI, że nie tknie Kościoła nawet płat- 11.09.1973 r. Ostatnie chwile życia prezdenta kiem róży”. nym pałacu La Moneda W Chile miał ło z nich, że prawdziwa liczba ofiar miejsce interesujący eksperyment terroru w Chile była czterokrotnie ekonomiczno-ustrojowy, który mógł wyższa niż podano oficjalnie w Sansię nawet udać, gdyby nie dekoniunktiago (według danych CIA, liczba zatura na rynku miedzi, wrogość ze bitych przez juntę Pinocheta wynostrony Stanów Zjednoczonych traksiła od 3 do 5 tysięcy, podczas gdy tujących Amerykę Łacińską jako wyrząd chilijski przyznawał się do załączną sferę swoich wpływów i pobicia 244 osób). Od wyborów w 1970 stawa konserwatywnych dowódców roku amerykańskie służby specjalne armii. W tym rejonie świata armia finansowały prasę opozycyjną wobec z reguły jest państwem w państwie, prezydenta Allende i brały udział a w ostatnich dziesięcioleciach to ona w organizowaniu przeciwko niemu zazwyczaj obalała politycznych lidedemonstracji oraz strajków. CIA czyrów, gdy działali wbrew jej intereniło wszystko, by pogłębić kryzys gosom i woli generałów. Wyżsi wojskospodarczy w Chile. wi stanowią ekskluzywną kastę zwiąDyrektor CIA William E. Colby zaną z wielkimi posiadaczami ziemdodał, że w warunkach kryzysu i zaskimi. Zawód oficera przechodzi zastoju „należało tylko czekać, aż wojzwyczaj z ojca na syna, a naturalnym ska lądowe, marynarka i lotnictwo politycznym sojusznikiem armii są zaczną działać. I tak się stało”. partie nacjonalistyczno-prawicowe. Już później wyszły na jaw inne Armia chilijska umundurowaniem, fakty wskazujące na zainteresowanie musztrą i wojskowym drylem naślaamerykańskich służb specjalnych przyduje wzorce pruskie (kilku nazistowgotowywaniem przewrotu. W lipcu skich uciekinierów wydatnie się do
i przewieziono na stadion „Chile”, gdzie przebywał wraz z pięcioma tysiącami przeciwników junty. To tam właśnie Victor Jara zaczął pisać wiersz, którego nie dokończył: „Jest nas pięć tysięcy w tym zakątku miasta... A ilu jest we wszystkich miastach kraju? Wszyscy... wszyscy... ze wzrokiem utkwionym w śmierć. Przerażająca jest twarz faszyzmu. Dla nich krew oznacza order, a rzeź to heroiczny gest”. Jara był wielokrotnie torturowany. Oprawcy ucięli mu palce obu rąk, aby już nigdy nie zagrał na gitarze. Jego zwłoki zostały rozpoznane wśród innych, które wyrzucono na ulicę w okolicy stadionu. „Naszym oczom ukazują się obrazy, jak z koszmarnego snu – pisał publicysta „L’EUROPEO”, Aldo Santini. – Ucięte palce gitarzysty Victora Jary, który ośmielił się opiewać zwycięstwo chłopów”. W październiku 1973 roku, 30 lat temu, jeździła po Chile „karawana śmierci”. Tak nazwano zmotoryzowaną kolumnę wojskową, której załogę stanowili oficerowie pod dowództwem generała. Kolumna zatrzymywała się w miastach, gdzie wyłapywano działaczy opozycji. Przesłuchiwano ich, stosując tortury, a następnie – bez sądu – rozstrzeliwano. Zwłoki zakopywano w miejscach trudnych do wykrycia. Do dziś znajduje się wciąż nowe mogiły. Nie odnaleziono dotąd zwłok co najmniej tysiąca osób. Od Pinocheta odwrócił się cały świat, Chile było izolowane na arenie międzynarodowej. Także dla Stanów Zjednoczonych krwawy dyktator stał się niewygodny, bo kompromitujący. Jednak papież Jan Paweł II nie ominął Chile podczas swych podróży i 1 kwietnia 1987 roku zawitał do Santiago. Uściskał mordercę – Pinocheta – który zdał relację „swojemu Ojcu Świętemu”, że w 1973 roku armia ocaliła Chile od „nienawiści, kłamstw, a także od kultury śmierci”. Papież i dyktator pozowali fotoreporterom, stojąc razem na balkonie pałacu La Moneda, a Wojtyła, (na zdjęciu w okularach) w otoczo- radośnie uśmiechnięty, rozsyłał błogosławieństwa... Wizyta ta stała się główną przyczyną decyzji o nieprzyznaniu papieżowi Pokojobył los Victora Jary, poety, aktora, wej Nagrody Nobla. reżysera i muzyka. W dzieciństwie Aby utrzymać się przy władzy, był on praktykującym katolikiem. PiPinochet zaczął z biegiem lat niesał później, że „w poszukiwaniu mico liberalizować system swoich rząłości” wstąpił do seminarium dudów. Sądził, że może stać się rówchownego ojców redemptorystów. nocześnie generałem Franco i króNie znalazł tego, czego szukał i po lem Juanem Carlosem. W jednej dwóch latach postanowił odnaleźć osobie faszystowskim dyktatorem własną drogę. Kształcił się na wyi monarchą, który zaprowadził dedziale teatralnym uniwersytetu mokrację. Ale demokracja i dyktaw Santiago, pisząc jednocześnie baltura to woda i ogień. Gdy w 1988 lady, które śpiewał przy akomparoku społeczeństwo uzyskało możniamencie gitary. Zyskiwał coraz liwość wypowiedzenia się w plebiwiększą popularność, a jego piosenscycie, natychmiast przekreśliło możki śpiewała ulica, bo mówiły o doli liwość przedłużenia prezydentury prostych ludzi i wzywały do walki Pinocheta na kolejną kadencję. o wolność. Podczas reformy rolnej W wyborach prezydenckich z 1989 uczestniczył w podziale ziemi obszarroku zwyciężył kandydat centroleniczej i śpiewał dla chłopów. Zyskał wicy, Patricio Aylwin. Pinochet posławę barda wszystkich uciśnionych został jednak naczelnym dowódcą i poniżonych. W Ameryce Łacińskiej armii. Później zadowolił się funkcją był bardziej popularny niż Okudżadożywotniego senatora, tym samym wa i Wysocki w Europie. Aresztozałatwiając sobie immunitet. wano go 12 września 1973 roku 1973 roku chilijska placówka CIA informowała w meldunku do swej kwatery głównej w Langley: „Powstał właśnie komitet złożony z pięciu generałów trzech rodzajów broni. Spiskujący oficerowie mają nadzieję, ze strajk transportowców potrwa tak długo, aż komitet przygotuje plan zamachu stanu”. Po przewrocie Waszyngton nie czynił nic w obronie mordowanych i prześladowanych przez chilijską juntę. A w 1973 roku armia pod dowództwem Pinocheta pokazała, co potrafi. Mija właśnie 30 lat od chilijskiej jesieni terroru. We wrześniu, październiku, listopadzie zabijano codziennie kilkadziesiąt osób. Udokumentowano zamordowanie co najmniej 3500 komunistów, socjalistów, działaczy związkowych i innych przeciwników reżimu. W więzieniach znalazło się 130 tys. opozycjonistów. Około miliona Chilijczyków uciekło z kraju, czyli co trzynasty obywatel stał się uchodźcą politycznym. Już pierwszego dnia po zamachu wielki stadion „Chile” w Santiago został zamieniony w prowizoryczny obóz koncentracyjny. Inne chilijskie stadiony sportowe również przystosowano do tej roli. Wśród ofiar junty byli także ludzie ze świata kultury – pisarze, poeci, muzycy. Szczególnie tragiczny
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r. zdrowia. Były prezydent powrócił do ojczyzny specjalnym samolotem chilijskim przerobionym na latający szpital. W Santiago stanął przed sądem oskarżony o zatajanie mordów dokonywanych przez juntę wojskową. Sędzia Juan Guzman Tapia obciążył go odpowiedzialnością za zamordowanie 75 osób przez komando wojskowe znane karawaną śmierci. Do chilijskiego sądu wpłynęło w tej sprawie ponad 300 skarg. Generał zapewniał podczas przesłuchań, że to nie on kazał rozstrzeliwać, lecz dowódcy garnizonów (bezpośrednio mu podlegający). Pinocheta nieustannie badali lekarze sądowi, którzy stwierdzili w końcu, że cierpi on na starczą demencję, ma luki w pamięci i problemy ze zroSantiago ’72. Zamieszki wywołane przez prawicowych przeciwników zumieniem zadawanych mu pyrządu Allende tań, w związku z czym jest niepoczytalny i nie można go sądzić. „Augusto Pinochet, wyraźnie wzrunochet został aresztowany na podTakie orzeczenie było adwokackoszony, powitał naszą grupkę – relastawie listu gończego wydanego przez -lekarskim majstersztykiem i okacjonował potem Wołek. – Dziękuhiszpańskiego prokuratora na wniozało się skuteczne. Sąd Najwyższy jąc za tę wizytę, nie krył zdumienia, sek sędziego Baltazara Garzona. zamknął ostatecznie sprawę w lipże w ogóle udało nam się dotrzeć do Domagał się on przesłuchania byłecu 2002 roku. niego. Byliśmy bowiem pierwszymi go dyktatora w związku z zaginięciem Tymczasem wciąż wychodzą na ludźmi, poza jego rodakami, którzy w Chile kilku (sic!) obywateli hiszjaw inne zbrodnie z czasów rządów odwiedzili go od czasu uwięzienia. Popańskich – po puczu z 1973 roku. PiPinocheta i jego junty. Niektóre ujawtraktował to jako gest solidarności, nochet chciał skorzystać z immuniniają sami generałowie, oczywiście tak charakterystyczny dla polskiej tratetu, który za granicą przysługuje szew taki sposób, aby żadnemu z nich dycji, którą znał i wysoko cenił”. fom państw, ale sędzia Garzon wynie można było udowodnić winy. Podczas wizyty szef „Życia” wykazał, że Pinochet dopuścił się zbrodAugusto Pinochet ma dziś 87 lat głosił przemówienie, nazywając Pini także przed formalnym objęciem i dożywa swych dni w luksusowej nocheta „obrońcą wolności i niepodfunkcji szefa państwa, a w dodatku rezydencji Los Boldos odległej o 120 ległości swego kraju” oraz politykiem, odpowiedzialny jest za tortury stosokm od Santiago. który „przemożnie wpłynął na bieg wane w Chile po roku 1988, kiedy to Nikt z członków junty wojskowej dziejów w naszym stuleciu” (tfu!). Wielka Brytania podpisała konwennie został dotąd skazany za popełW marcu 2000 roku brytyjski micję międzynarodową zobowiązującą nione wielokrotne morderstwa. nister spraw zagranicznych Jack do ścigania cudzoziemców, którzy naJANUSZ CHRZANOWSKI Straw zwolnił Pinocheta z aresztu kazywali torturowanie więźniów. Fot. archiwum domowego ze względu na stan A wśród ofiar Pinocheta był i brytyjski lekarz. Londyńska prasa wypominała władzom, że nie aresztowały Pinocheta podczas jego poprzednich prywatnych wizyt w Londynie, gdzie Na mapie świata w Pokoju Sytuacyjnym Watykanu (muchilijski dyktator lubił robić zakupy si coś takiego istnieć) tylko dwa kraje świecą pełnym oraz zwiedzać Muzeum Wojskowe. światłem: Malta i Chile. Ostatnie bastiony ultrakatolicyW przeddzień aresztowania w zmu, w których do dziś Kościołowi udaje się utrzymywać dzienniku „The Guardian” ukazał się komentarz Hugh O’Shaughnessy, zakaz rozwodów. która napisała: „Gdzieś w Londynie, Na Malcie spokój, ale Chile zaczyna brykać, próbuje dołączyć wśród nas, chowa się międzynarododo bezbożnej reszty świata. Jednak kler trzyma cugle mocno. wy terrorysta. Jest on odpowiedzialny Arcybiskup Francisco Errazuriz w mowie z okazji święta za barbarzyńskie torturowanie londyńniepodległości przypomniał, że „rozwody zagrażają rodzinie skiego chirurga, a prócz tego, jest mori podkopują świętość małżeństwa”. dercą (...). Bądźcie uważni, zwłaszcza gdy robicie zakupy w West End lub Sytuacja nie jest łatwa. Kościół stoi bowiem na stanowisku, zwiedzacie Muzeum Wojskowe. Jeżeże seks przed małżeństwem nie może mieć miejsca. Małżeńli jesteście pacjentami London Clinic, stwo przypomina więc ruletkę: albo się uda i jest legalny, sabądźcie jeszcze bardziej ostrożni. Potysfakcjonujący seks, albo nie – i wtedy o żądzach ciała nadobno on tam się leczy”. leży zapomnieć do końca życia. Przynajmniej do końca życia W listopadzie 1998 roku kardynał Angelo Sodano wysłał list współmałżonka. Kościół nie wpadł jeszcze na pomysł, w jaki do rządu brytyjskiego, domagasposób zakaz przedmałżeńskiej kopulacji wpisać do kodeksu jąc się uwolnienia Pinocheta. karnego i jak go egzekwować. Z kobietami sprawa jest proW lipcu 1999 roku byłego dyksta – wystarczyłyby okresowe kontrole hymenu, ale panów tatora przebywającego w londyńskim należałoby zakuć w jakieś sprytne pasy cnoty... areszcie domowym odwiedziła gruPodczas swego wystąpienia arcybiskup po raz pierwszy pa fanów z Polski – posłowie AWS Marek Jurek i Michał Kamiński skrytykował okres prawicowej dyktatury militarnej Pinocheoraz red. Tomasz Wołek, szef „Żyta. – Właśnie mija 30 rocznica puczu i przejęcia władzy w rocia”, dziennika zwanego wołkowym. ku 1973. Siły zbrojne nigdy więcej nie powinny być użyte do Delegacja przywiozła Pinochetowi celów politycznych – oświadczył Errazuriz. upominki. Kamiński wręczył ryngraf Ciekawe, czy konsultował swe wystąpienie z szefem w Waz Matką Boską, a Jurek – hiszpański przekład swojego artykułu, tykanie. Wszak w roku 1987, podczas wizyty, która wywoław którym stwierdził przewrotnie, że ła ogólnoświatową falę krytyki, papież uściskał się z katolikiem „wszyscy jesteśmy oficerami generaPinochetem i nigdy nie powiedział o nim nic złego. L.F. ła Pinocheta!”. W październiku 1998 roku, podczas pobytu w Londynie, gdzie od lat leczył się w ekskluzywnej klinice, Pi-
T. Wołek – przekazał również cały zbiór artykułów o Pinochecie i Chile, także tych z „Życia”.
CHILE BRYKA
PRZEMILCZANA HISTORIA
K
siążkę tę pożyczył mi mój najlepszy przyjaciel. Jej autor, F. Forsyth, nie miał nigdy szansy być moim ulubionym pisarzem, ale skoro przyjaciel coś poleca, nie wypada odmówić. Tym razem jednak nie żałuję czasu poświęconego na lekturę.
15
riconoscimento), które wystawiało Biuro Austriackie – placówka pseudokonsulatu. Dodatkowo stworzono rzekomo papieski system pomocy w uzyskiwaniu paszportów: watykańskie placówki pomocy potwierdzały tożsamość
Cywilizacja życia „Akta Odessy” wydane w oryginale w 1972 r. (polskie wydanie rok 1990) pochłonęły mnie bez reszty. Rzecz dzieje się w RFN po wojnie, a ODESSA to podziemna organizacja byłych działaczy SS, która pomagała największym zbrodniarzom wojennym w ucieczce z Niemiec. Czytam. Strona 154: „Tysiące morderców z SS przemieszczało się na wschód przez Austrię ku należącemu do Włoch południowemu Tyrolowi. Na trasie tej przerzucano ich z jednego bezpiecznego schronienia do drugiego, docierali przeważnie do włoskiego portu Genui lub jeszcze dalej na południe – do Rzymu. Wiele organizacji mających się zajmować działalnością charytatywną wśród przesiedleńców bezczelnie twierdziło (z przyczyn sobie tylko znanych, i to na podstawie dowodów, które istniały jedynie w ich wyobraźni), że uciekający SS-mani spotykają się ze zbyt surowymi prześladowaniami ze strony aliantów. Wśród purpuratów rezydujących w Wiecznym Mieście, dzięki którym tysiące zbiegów znalazło bezpieczne schronienie, jedną z ważniejszych pozycji zajmował niemiecki biskup Alojzy Hudal. Główną kryjówką zbrodniarzy z SS był olbrzymi klasztor franciszkanów w Rzymie, gdzie ich ukrywano i karmiono aż do chwili załatwienia dokumentów, które umożliwiały przejazd do Ameryki Południowej. Często też się zdarzało, że SS-mani podróżowali z dokumentami wydanymi przez Czerwony Krzyż”. Fikcja literacka czy prawda historyczna? Usiadłem więc przy komputerze, aby poszukać informacji, które zaprzeczą lub potwierdzą historię przedstawioną w powieści. Żeby nikt nie zarzucił mi stronniczości, dotarłem do niemieckojęzycznej strony IDGR (Informationsdienst gegen Rechtsextrenismus – w wolnym tłumaczeniu Służby Informacyjne przeciwko Ruchom Skrajnie Prawicowym). Tam pod hasłem Rat Line przeczytałem, co następuje: Jako Rat Line („trasę szczurów”) Amerykanie określali drogę ucieczki czołowych niemieckich nacjonalistów i członków SS, która wiodła przez południowy Tyrol do Rzymu i stamtąd przede wszystkim do państw Ameryki Południowej, a także do krajów arabskich. Trasa ucieczki została odkryta wcześniej przez amerykańskie tajne służby wojskowe (Army Counter-Intelligence Corps – CIC), które później wykorzystywały ją do własnych celów. Jedną z centralnych postaci był rektor seminarium duchownego Collegio Teutonico Alois Hudal. W 1933 r. został on wyświęcony na biskupa przez sekretarza stanu, kardynała Eugenio Pacelliego (późniejszego papieża Piusa XII). Hudal zdobywał dla uciekających nazistów dokumenty tożsamości (Ausweiskarte – Carta di
i załatwiały wizy, a paszporty zdobywał włoski Czerwony Krzyż. Z pomocy tej skorzystali m.in.: twórca systemu eksterminacji narodu żydowskiego Adolf Eichmann (ukrywał się pod nazwiskiem Ricardo Klement), Standartenführer SS Walter Rauff – „wynalazca” jeżdżących komór gazowych (Gaswagen), „lekarz oświęcimski” Josef Mengele, Franz Stangl – komendant obozów zagłady w Sobiborze i Treblince oraz jego zastępca Gustaw Wagner. Obersturmführer SS Friedrich Warzok, kierownik obozu koncentracyjnego Lemberg-Janówka, uciekł z Watykanu do Kairu, podobnie jak dr Gerard Borne, twórca nazistowskiego programu eutanazji. (...) Obok śmietanki nazistowskiego aparatu zagłady wsparcie biskupa Hudala podczas nielegalnej ucieczki trasą Rat Line uzyskało także wielu chorwackich kolaborantów, np. komendant obozu koncentracyjnego Jasenowic, Dinko Sakic, a także żołnierze Własowa oraz członkowie i ochotnicy wschodnich dywizji SS, a wśród nich wielu Ukraińców, o których dbał osobiście papież Pius XII. Także fanatyczny zwolennik Mussoliniego i kolaborant Lucio Gelli podążył trasą Rate Line do Argentyny, gdzie służył potem dyktatorowi Juanowi Peronowi jako doradca w dziedzinie gospodarki (...). Peron przyjmował europejskich faszystów z otwartymi ramionami. W roku 1998 argentyńska komisja historyków określiła, że „poprzez Rate Line do Argentyny dotarło 143 osławionych nazistów”. O wielebnym Aloisie Hudalu przeczytałem również na stronach poświęconych jednemu z ostatnich procesów przeciwko zbrodniarzom faszystowskim, który miał miejsce w Stuttgarcie, 26 czerwca 1991 roku. Można się tam dowiedzieć m.in.: „Według oceny Radia Hessen, Hudal zbudował z pomocą chorwackiego księdza Draganovica perfekcyjnie zorganizowaną organizację pomocy uciekinierom, która weszła do historii powojennej jako Linia Watykańska. Dr Krunoslav Draganovic służył w randze oberstleutnanta jako kapłan w chorwackim obozie koncentracyjnym ustaszów i został odznaczony przez nich orderem zasługi I klasy. Sam Hudal, rektor Seminarium Duchownego Maria-del-Anima oraz naczelny duszpasterz Niemców w Rzymie (Collegium Teutonicum), wyróżniał się wg Radia Hessen, od początku 30 lat jako entuzjastyczny narodowy socjalista”. Takie są fakty. Niech więc nikt już nie twierdzi, że Kościół papieski w swojej działalności nie kierował się miłością (do każdego) bliźniego i nie postępował zgodnie z zasadami „cywilizacji życia”. Cokolwiek by to miało oznaczać! SŁAWOMIR KRASZEWSKI
16
PO RAZ PIERWSZY OD LAT MARK TWAIN W POLSCE
MARK TWAIN
(List 2)
Listy z Ziemi „Wszystko, co mówię Wam o człowieku, jest prawdą” – musicie mi wybaczyć, jeśli od czasu do czasu będę powtarzać tę uwagę w kolejnych listach; chciałbym, żebyście brali poważnie to, co piszę, bo czuję, że gdybym to ja był na Waszym miejscu (a Wy na moim) i miałbym we wszystko wierzyć, potrzebowałbym co jakiś czas podobnego przypomnienia. A to dlatego, że wszystko, co dotyczy człowieka, dla nieśmiertelnego będzie dziwne i niezrozumiałe. On patrzy na wszystko zupełnie inaczej niż my, jego wyczucie relacji jest inne od naszego, a skala wartości tak się od naszej różni, że nawet przy całej sile i sprawności intelektualnej nieśmiertelnych wydaje się niemożliwe, aby nawet najbardziej uzdolniony spośród nas w ogóle mógł mieć pewność, że coś zrozumiał. Weźmy przykład: człowiek wyobraził sobie Niebo, ale całkowicie pozbawił je najwyższej rozkoszy, tej ekstazy, która zajmuje pierwsze i najwyższe miejsce w sercu każdej istoty jego rasy – naszej zresztą też: kontaktów seksualnych. To zupełnie tak, jakby komuś zagubionemu na rozpalonej pustyni ekipa ratunkowa powiedziała, że może wybrać sobie i posiadać dowolną rzecz, a ten ktoś zrezygnował z wody! Jego – człowieka – Niebo jest takie, jak on sam: dziwne, interesujące, zaskakujące, groteskowe. Słowo daję, nie ma w nim ani jednej rzeczy, którą naprawdę ceni. Składa się wyłącznie z rozrywek, o które prawie wcale nie dba na Ziemi, ale jest pewien, że polubi je w Niebie. Ciekawe, prawda? I naprawdę intrygujące. Pewnie myślicie, że przesadzam – wcale nie. Podam kilka szczegółów. Większość ludzi nie śpiewa, większość nawet nie umie śpiewać, prawie nikt nie potrafi wytrzymać, jeżeli inni śpiewają dłużej niż 2 godziny. Zapiszcie to sobie. Może ze dwoje ludzi na stu potrafi zagrać na jakimś instrumencie, a mniej niż czworo na stu chciałoby się nauczyć. To też zapamiętajcie. Wiele ludzi się modli, ale tylko nieliczni lubią to robić. A już bardzo mało modli się długo – przeważnie starają się modlić jak najkrócej. Więcej ludzi chodzi do kościoła niż chciałoby to robić. Dla każdych 49 osób na 50 Dzień Świąteczny jest potwornie nudny. Ze wszystkich, którzy w Niedzielę są w kościele, dwie trzecie jest zmęczonych już w połowie mszy, a reszta – przed jej zakończeniem. Dla wszystkich najprzyjemniejszym momentem jest ten, gdy kapłan wznosi ręce przed błogosławieństwem. W całym kościele rozlega się delikatny szmer ulgi i słyszysz, że wypełniony jest wdzięcznością. Wszystkie narody patrzą z góry na pozostałe.
Żaden naród nie lubi pozostałych. Wszystkie białe narody gardzą kolorowymi, niezależnie od ich odcieni i – jeśli tylko mogą – uciskają je. Biali ludzie nie zawierają znajomości z „czarnuchami” ani się z nimi nie żenią. Nie wpuszczają ich do swoich szkół i kościołów. Cały świat nienawidzi Żyda i nie znosi go, chyba że jest bogaty. Proszę zapamiętać wszystkie te spostrzeżenia. Dalej. Wszyscy ludzie zdrowi na umyśle nie cierpią hałasu. Wszyscy natomiast, zdrowi czy nie, lubią w życiu różnorodność. Monotonia ich męczy. Każdy człowiek, zgodnie z psychicznymi cechami, które przypadły mu w udziale, ciągle ćwiczy swój intelekt i zdolności, a ten wysiłek stanowi ogromną, znaczącą i zasadniczą część jego życia. Nawet umysł najniżej rozwinięty posiada, podobnie jak najwyższy, jakiś rodzaj uzdolnień i znajduje przyjemność w wypróbowywaniu ich, dowodzeniu ich istnienia i ciągłym doskonaleniu. Łobuziak wiodący prym w zabawach z kolegami oddaje się harcom równie pilnie i entuzjastycznie jak rzeźbiarz, malarz, pianista, matematyk czy inni. Żaden nie byłby szczęśliwy, gdyby ograniczono jego talenty. No to już znacie fakty. Wiecie, co cieszy ludzką rasę, a co jej nie bawi. A teraz sami, z głowy, wymyślili sobie Niebo. Zgadnijcie, jakie ono jest? Nie uda się wam przez tysiąc pięćset wieczności. Najdoskonalszy wśród naszych umysłów nie odgadłby tego przez 15 milionów eonów. No dobrze, opowiem wam. 1. Przede wszystkim zwracam wam uwagę na ten nadzwyczajny fakt, od którego zacząłem list. Ludzkość mianowicie, która podobnie jak nieśmiertelni ponad wszystko inne i wszystkie pozostałe przyjemności przedkłada życie seksualne – usunęła je z Nieba! Każda myśl o seksie ekscytuje człowieka; sama sposobność doprowadza go do szału; dla seksu gotowy jest zaryzykować życie, reputację, wszystko – nawet ten swój głupawy raj – żeby tylko wykorzystać okazję i doprowadzić do oszałamiającej kulminacji. Wszyscy mężczyźni i kobiety, od wczesnej młodości do wieku średniego, stawiają kopulację ponad wszystkie pozostałe przyjemności razem wzięte, ale – jak już powiedziałem – dla seksu nie widzą miejsca w Niebie. W zamian proponują pacierz.
Zatem seks stawiają wysoko, ale – podobnie jak inne „dobrodziejstwa” – uważają go za coś niegodnego. W ich najlepszym i najdłuższym wykonaniu sam akt jest niewyobrażalnie krótki – oczywiście z punktu widzenia istoty nieśmiertelnej. Jeśli chodzi o możliwości powtórzeń, człowiek jest ograniczony – och, to w ogóle przekracza zdolność pojmowania nieśmiertelnych. My, którzy przeżywamy ów akt i najwyższą rozkosz ciągle i nieprzerwanie przez stulecia, nigdy nie zrozumiemy, jak bardzo powinniśmy współczuć potwornemu ubóstwu ludzi, ponieważ ten wspaniały dar, posiadany w takim stopniu, jak my go posiadamy, czyni wszystko inne trywialnym i niewartym nawet wzmianki. 2. W Niebie wymyślonym przez człowieka wszyscy śpiewają! Każdy, kto na Ziemi nie umiał śpiewać – tu śpiewa; ten, który na Ziemi nie potrafił – tu umie. Powszechny śpiew nie jest przypadkowy ani dorywczy, nie daje odpoczynku w chwilach ciszy; trwa codziennie, jak dzień długi, bez przerwy przez 12 godzin. I wszyscy to wytrzymują, chociaż na Ziemi byłoby pusto już po dwóch
godzinach. W dodatku śpiewa się tylko hymny. Więcej: to przez cały czas jest ten sam hymn. Słowa zawsze są te same, nie więcej niż tuzin, bez rymów i pozbawione poezji: „Hosanna, hosanna, Pan Bóg z Sabaoth, rah, rah, rah! siss! – bum! a-a-ah! 3. Jednocześnie każdy gra na harfie – te miliony i miliony! – podczas gdy na Ziemi nie więcej niż dwudziestu na tysiąc potrafiło użyć instrumentu albo w ogóle chciało na jakimkolwiek grać. Weźcie pod uwagę ten huragan dźwięków – miliony milionów jednocześnie wrzeszczących głosów i miliony milionów harf zgrzytających w tym samym czasie! Pytam: czy to nie wstrętne? Ohydne? Potworne?
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r. Zauważcie jeszcze coś: to jest msza pochwalna, nabożeństwo poddańcze, pochlebcze, służalcze! Zapytacie, kim jest ten, kto zniesie tak osobliwe pochlebstwa, te szaleńcze pochwały; kto nie tylko je zniesie, ale lubi, bo sprawiają mu radość, wymaga ich a nawet żąda. Wstrzymajcie oddech! To jest Bóg! To znaczy bóg tej rasy, oczywiście. Siedzi na tronie w otoczeniu dwudziestu czterech starszych i kilku innych dworskich dygnitarzy, spogląda na kilometry i kilometry swoich gwałtownych wyznawców, uśmiecha się, pomrukuje i kiwa z satysfakcją na północ, wschód i południe; dziwne i naiwne widowisko, jakiego nikt wcześniej nie wymyślił. Słowo. Łatwo zauważyć, że wynalazca Nieba nie miał oryginalnego pomysłu, on skopiował pokazowe ceremonie jakiegoś małego niepodległego Państewka zagubionego gdzieś na obszarze Orientu. Wszyscy zdrowi na umyśle biali ludzie nienawidzą hałasu, ale zaakceptowali bez oporów ten rodzaj Nieba – bezmyślnie, bez zastanowienia ani sprawdzenia – i w dodatku chcą się do niego dostać! Głęboko wierzący siwowłosi ludzie większą część czasu spędzają na marzeniach o szczęśliwym dniu, kiedy porzucą troski życia i wstąpią w to radosne miejsce. Ale możecie również zauważyć, jak bardzo jest to dla nich nierealne i jak mało wykazują zainteresowania, bo przecież nie czynią żadnych praktycznych przygotowań do tej wielkiej zmiany: nigdy żadnego nie ujrzycie z harfą ani nie usłyszycie śpiewającego. Jak widzieliście, to osobliwe widowisko jest nabożeństwem pochwalnym: chwalą przez hymny i płaszczenie się. Ma to
miejsce w „kościele”. Ale na Ziemi ludzie nie potrafią w nim wytrzymać za długo – godzina i kwadrans najwyżej, a i to tylko raz w tygodniu. Żeby być dokładnym – w Niedzielę. Jeden dzień w tygodniu, niezbyt specjalnie wyczekiwany. No to zobaczcie, co im zapewnia ich Niebo – wieczny „kościół” i Dzień Świąteczny bez końca! Tutaj szybko ich męczy krótkie Święto co siedem dni, ale czekają na wieczyste; marzą o nim, rozmawiają, myślą, że myślą, że będą z niego zadowoleni – z całą prostotą swych serc myślą, że myślą, że będą szczęśliwi. To dlatego, że tak naprawdę to oni wcale nie myślą. Oni tylko
myślą, że myślą. Podczas gdy tego robić nie potrafią: nawet nie dwóch ludzi na dziesięć tysięcy ma cokolwiek do pomyślenia. A co do wyobraźni – wystarczy popatrzeć na ich Niebo! Akceptują je, przyjmują, aprobują. To daje pojęcie o ich intelekcie. 4. Wynalazca ich Nieba umieszcza w nim, jak w jednym tyglu, wszystkie narody Ziemi. Wszystkie są całkowicie równe, żaden nie jest lepszy od innego; będą musieli być „braćmi”; będą musieli zrzeszać się, modlić i grać razem na harfie. Hosanna dla wszystkich – białych, czarnych, Żydów, każdego bez wyjątku. Tu, na Ziemi, narody nienawidzą się nawzajem, a wszystkie razem nie cierpią Żydów. Co nie wpływa na to, że każdy podziwia takie Niebo i chce się do niego dostać. Naprawdę. Każdy trwa w świętym zachwycie, myśli, że myśli, że jeśli tylko tam się znajdzie przytuli do serca całą ludzkość i będzie ją tulić, tulić i tulić. Człowiek jest zdumiewający. Ciekawe, kto go wymyślił... 5. Każdy człowiek na Ziemi otrzymał jakiś przydział rozumu, mniejszy lub większy, ale niezależnie od tego, czy duży, czy mały – jest z niego dumny. Serce mu rośnie na wzmianki o imionach wspaniałych intelektualnych przywódców rasy i uwielbia opowieści o ich genialnych osiągnięciach. Bo jest z tej krwi – czcząc ich, czci i siebie. Czegóż to nie dokonała ludzka myśl! – woła i przywołuje sławy ze wszystkich wieków; wskazuje nieprzemijającą literaturę, którą dali światu, wynalezione cuda mechaniczne i chwałę, którą otoczyli osiągnięcia nauki i sztuki; kłaniają się przed nimi jak przed królami i oddają im największy i najgłębszy hołd, na jaki stać rozradowane serca – wynoszą w ten sposób rozum ponad wszystko inne na świecie, intronizując go pod sklepieniem niebios na nieosiągalnych wysokościach. I zaraz potem wymyślają Niebo, w którym nie ma ani kawałeczka rozumu! Czy to dziwne, ciekawe, zagadkowe? Jest dokładnie tak, jak powiedziałem, choć może to brzmieć nieprawdopodobnie. Ten szczery wielbiciel rozumu, rozrzutnie korzystający z jego potężnych usług tu, na Ziemi, wynalazł religię i Niebo, które nie docenia rozumu, nie odróżnia go, ogranicza jego hojność; tak naprawdę, to w ogóle go nie wspomina! Zauważyliście już, że Niebo zostało stworzone i skonstruowane według całkowicie skończonego planu, że ten plan zawiera i ma zawierać w każdym najmniejszym szczególe wszystkie w ogóle rzeczy, które można sobie wyobrazić, a których człowiek nie znosi – i ani jednej, którą lubi! No cóż, im dalej się posuniemy, tym bardziej ten dziwaczny fakt będzie wyraźny. Zanotujcie sobie: w ludzkim Niebie nie ma żadnych zajęć dla rozumu i intelektu, niczego, czym mógłby się zająć. Rozum zgnije tu w ciągu roku – zgnije i zacznie cuchnąć. Zgnilizna i smród – i w nich człowiek stanie się świętym. Błogosławiona rzecz: bo tylko święty może wytrzymać w tym domu wariatów. Tłumaczył MAREK SITKOWSKI (Ciąg dalszy za tydzień)
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r. Jaki jest Bóg? Dla jednych mściwy i okrutny, dla drugich miłosierny i wszystko wybaczają cy? Despota czy święty Mikołaj spełniający nasze prośby? Łagodny jak Jezus czy srogi jak Jahwe? Celem chrześcijaństwa jest poznanie Boga. Bez poznania Boga nie ma zbawienia: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego, prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś”. Można nie znać do końca Jego nauk, zbaczać z Jego ścieżki, a mimo to mieć z Nim więź. To
łości, opiece, wierności. „Ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli”. „A choćby się góry poruszyły i pagórki zachwiały, jednak moja łaska nie opuści cię”. „On jest łaskawy i miłosierny, nierychły do gniewu i pełen litości, i żal mu karania”. Ale co zrobić z opisami Jego gniewu, pomsty, sądu? Czytając Stary Testament, co rusz natrafiamy na gromy i krew. A może po prostu zasadzeni w innej kulturze, ograniczeni czasem i zdolnością pojmowania nie potrafimy zrozumieć charakteru Boga? Wciąż nic o Nim nie wiemy, sądzimy zbyt powierzchownie i oskarżamy. Bóg objawił się w Jezusie, a jednak uczniowie pytali: „Dlaczego nie pokażesz nam Ojca? Chcielibyśmy Go zobaczyć”. Co odpowiedział Jezus? „Tak długo jestem z wami, a nie poznałeś mnie, Filipie?”. To
z siebie zepchniętą w najdalszy kąt swego jestestwa duchowość, odczułby potrzebę poznania swego Stwórcy. Jeżeli rzeczywiście jest wieczność, jeżeli istnieje inny wymiar, to czy warto to lekceważyć? Czy rozsądnie jest odrzucać coś, czego się nie zna? Niestety, jesteśmy niewolnikami odziedziczonej natury, która wciąż dokonuje złych wyborów. Nic zatem dziwnego, że odrzucamy Boga – urodziliśmy się przecież w oddzieleniu od Niego. Żadne argumenty nas nie przekonają, może to uczynić jedynie moc Boża. Sami z siebie nie interesujemy się sprawami duchowymi, co więcej, często społeczność z Bogiem wcale nie jest dla nas radosna. Bo dopiero drugie narodzenie wyzwala. Czym ono jest? Czy właśnie nie poznaniem Boga? „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was, Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił”. Zbawienie nie jest uzależnione od tego, co uczynisz, ale od tego, kogo znasz. Opiera się na kontaktach, a nie na zachowaniu. Przez kontakt z Bogiem możemy zrozumieć Jego naturę i dopiero wtedy On może nas do siebie pociągnąć. Jeśli nie chcemy Go znać, On się nam nie objawi. Ale jeśli mamy nadzieję na zbawienie, a nie dostrzegamy potrzeby poznania Boga i spędzania z Nim czasu, to znaczy, że wierzymy, iż zbawienie zależy od naszego zachowania. Nic bardziej błędnego. Kto nie szuka zbawienia przez związek z Bogiem i poznanie Go, ten jest legalistą próbującym wejść do nieba na mocy własnych uczynków. „Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń”.
bardzo ciekawe. Znaczy, że jest jeden i ten sam Bóg. Przyszedł, by pokazać nam swoje prawdziwe oblicze. Słowo, ten odwieczny Kreator powołujący do życia, stało się ciałem. Świat, który kompletnie nie rozumiał Boga, tylko tak mógł zobaczyć, jaki On naprawdę był, jest i będzie. Człowiek nie może inaczej poznać Boga, jak tylko przez Jego wcielenie. „Gdybyście byli mnie poznali i Ojca mego byście znali” – powiedział Jezus. Patrząc na Chrystusa, możemy prawdziwie poznać miłość Bożą. Ale i tu przy złej woli można wciąż sączyć zwątpienie i negację – jakiż to okrutny ojciec, który zamiast sam się poświęcić, przeznacza na śmierć swego syna. Czy jesteś ojcem? Jeśli tak, to wiesz, że łatwiej jest cierpieć samemu, niż patrzeć na cierpienie swego dziecka. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. Okrutny Bóg? „Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, ale aby świat był przez niego zbawiony”... Człowiek – jako istota głównie materialna – jest nastawiony na doczesność. Gdyby jednak wydobył
Stary Joe był niewolnikiem. Wystawiono go na targu na kolejną w jego życiu licytację. Miał już dość bólu i poniżenia, więc coraz śmielej powtarzał przez zaciśnięte zęby: „Nie będę pracował”. Chętnych do kupna było coraz mniej. W końcu został tylko jeden człowiek. Jak za niewolnika, który nie chciał pracować, zapłacił nadto dużą sumę. Zabrał go na swoją plantację. Po drodze mijali jezioro, nad którym stał piękny dom otoczony kwiatami. Joe nigdy takiego nie widział. Spytał więc: – Czy tu będę mieszkał. – Tak – usłyszał. Jego zbuntowany duch wziął jednak górę. Znał tylko jeden rodzaj służby. Kojarzył ją zawsze z hańbą i cierpieniem, więc odparł: – Ale ja i tak nie będę pracował. – Nie musisz Joe, kupiłem cię, by dać ci wolność. Wtedy Joe padł do stóp dobroczyńcy i rzekł: – Panie, zawsze będę ci służył. Jest takie mieszkanie nad szklistym morzem, gdzie kwiaty nie więdną. Za trzecią pętlą czasową, w siódmej hiperprzestrzeni. Podróż do niego zaczyna się na pewnym wzgórzu zwanym Golgotą, na planecie Ziemia. PAULINA STAROŚCIK (na podst. myśli M. Vendena)
dziecko, które – zamiast płakać – tylko zapytało: „Tatusiu, czy mogę się napić wody?” i zmarło... Co z matką, która udusiła swoje maleństwa, zapakowała w worki foliowe i ukryła na dnie beczki? „Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swego łona?”. Tak, może. „A choćby ona zapomniała, ja o tobie nie zapomnę”. Ludzka miłość tylko w niedoskonały sposób może odbijać Bożą. Bóg objawił się w Biblii. Dziesiątki stron zapisali prorocy o Jego łasce, miłosierdziu, cierpliwości, czu-
Poznać Boga dzięki więzi Bóg wprowadza nas w końcu na swoją drogę. Jeśli jednak mamy fałszywy obraz Boga, nigdy nie nawiążemy z Nim prawdziwej łączności. Na strachu i pomyłce nie da się zbudować społeczności. Boga zwykliśmy obwiniać o wszystkie nieszczęścia. Klęski żywiołowe nawet ubezpieczalnie nazywają dziełem Bożym, katastrofy uważamy za przejaw Jego gniewu, a doświadczeni nieszczęściem pytamy: „Dlaczego Bóg mi to uczynił?”. Z góry zakładamy, że On za tym wszystkim stoi. Z jednej strony słyszymy, że Bóg jest miłością, a jednocześnie mówią nam o Jego gniewie i sądzie. I w tym zamieszaniu nie dostrzegamy Jego prawdziwego oblicza. „Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego tak długo okazywałem ci łaskę”. On nieustannie zaprasza nas do wspólnoty z sobą. Ale jak Mu odpowiedzieć na zaproszenie, skoro nie wiemy, jaki jest? Jak zatem poznać Boga? Bóg się objawił człowiekowi na wiele sposobów. Po pierwsze – w przyrodzie, bo – jak pisał Dawid: „Niebiosa opowiadają chwałę Boga, a firmament głosi dzieło rąk Jego”. Z przyrody wynika, że jest precyzyjny i kocha piękno. Zalane słońcem zielone wzgórza, majestatyczne górskie szczyty, pachnące, kolorowe doliny, lazurowe zatoki, śpiew ptaków, szum oceanów. Ile piękna jest w zwykłej łące, jak wiele spokoju i zachwytu daje natura! A jednak kwiaty więdną, zwierzęta na siebie polują, ziemia się trzęsie, grzebiąc ludzi, woda zalewa miasta, lawiny pochłaniają życie. Gdzie tutaj jest Boża miłość? Ten świat niestety nie jest doskonały, wciąż nosi znamię grzechu. Konsekwencje upadku widać w każdym grymasie bólu, w powiewie huraganu, opadłym liściu, wyschniętej rzece, żarze pustyni. Choć przyroda objawia Boga, nie może tego uczynić do końca prawdziwie. Boża miłość objawia się też w ludzkiej miłości. „Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swego łona?”. Miłość Boża jest w czułym dotyku matki, w radości ojca tulącego syna, we łzach przyjaciela, w łamiącym się głosie wzruszonego człowieka. W rodzicielskiej trosce i słowach wybaczenia. „Jak się lituje ojciec nad dziećmi, tak się lituje Pan nad tymi, którzy się go boją”. Ale co w takim razie z ojcem, który przez pół godziny bił swoje sześcioletnie
DWA ŚWIATY
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Kampania unijna przed referendum akcesyjnym była prawdopodobnie największym w historii Polski przedsięwzięciem propagandowym. W toku rozmaitych akcji, często niezwykle kosztownych, zrównano m.in. pojęcie „jestem Europejczykiem” z „jestem zwolennikiem Unii”. Co to znaczy „być Europejczykiem”? – Na pewno nie można postawić znaku równości pomiędzy byciem Europejczykiem a popieraniem przystąpienia Polski do Unii. Europejczykami są przecież również ci, którzy powiedzieli „nie” w referendum. Uważam, że używanie tego rodzaju uproszczeń propagandowych jest nie-
Fot. Krzysztof Krakowiak
– Myślę, że część z nadgorliwych zwolenników integracji chciała zatrzeć wspomnienie swojego wcześniejszego zachwytu dominacją ZSRR. Przecież obecnie w rozmaitych partiach politycznych działają ci, którzy do niedawna reklamowali nam potrzebę jak najbliższej współpracy ze Związkiem Radzieckim. Część z tych osób krzyczy dziś głośno o Europie, aby odwrócić uwagę od swojej przeszłości. Niestety, utrzymuje się zgubne w skutkach wypieranie się własnej przeszłości.
OKIEM HUMANISTY (45)
Być Europejczykiem pokojącym nadużyciem. Ale to tylko część problemu. Moim zdaniem, sam zwrot: „jestem Europejczykiem” jest pozbawiony treści. Być Europejczykiem znaczy tylko i wyłącznie to, że jest się mieszkańcem stałym tego kontynentu. Nie oznacza nic więcej. Europejczykami są ateiści, ludzie bezwyznaniowi, wyznawcy chrześcijaństwa i religii niechrześcijańskich, agnostycy. Wreszcie są tak wielkie waśnie i spory pomiędzy europejskimi narodami! A Europejczykami są zarówno pogardzani u nas niestety Białorusini, jak i podziwiani Anglicy i Francuzi. Europejczycy to także Żydzi nienawidzeni przez część naszego społeczeństwa. Zatem to reklamowane dumnie hasło: „Jestem Europejczykiem” właściwie nic nie znaczy. Zawiera zarówno to, co podziwiamy, jak i to, czym gardzimy. – Celem tej kampanii było wywarcie presji na społeczeństwo, zareklamowanie integracji. – To było nadużycie. Na tych billboardach – Europejczykowi, z którego uczyniono symbol nowoczesności, przeciwstawiono mieszkańca Europy, który jest człowiekiem niedouczonym i zacofanym tylko dlatego, że woli, aby jego państwo nie było członkiem Unii. Mimowolnie ta kampania obrażała na przykład Norwegów, którzy mimo ogromnej presji odrzucili już dwukrotnie możliwość wejścia do Unii, co jest dowodem wielkiej odwagi. – Skąd w takim razie ta presja? – Obawiam się, że często ten zapał wynika zwyczajnie z troski o własne interesy. Wielu propagandzistów wiąże swoje plany życiowe ze stanowiskami w instytucjach europejskich. – Ale czy to poparcie dla Unii nie było spowodowane także strachem przed politycznym osamotnieniem Polski?
– Co Pani profesor doradziłaby tym osobom, które mają mieszane uczucia wobec przystąpienia do Unii? – Sądzę, że dobrą drogą jest troska o autonomię naszego kraju – w ramach Unii – w każdej niemal dziedzinie. Są pewne przepisy, którym musimy podlegać, ale jest wiele sfer, w których możemy iść własną drogą i trzeba to wykorzystać. Nie mam zaufania na przykład do nazbyt dorodnych warzyw, zgodnych co prawda z brukselskimi normami, ale za to nafaszerowanych nawozami sztucznymi. Żałuję, że porzucono niektóre dawne polskie rygorystyczne normy żywnościowe. Niepokoją mnie także unijne standardy dla kutrów rybackich. Prawdopodobnie doprowadzą one do bankructwa wielu polskich rybaków. Trzeba być bardzo ostrożnym w przyjmowaniu nowych wzorców i walczyć o polskie potrzeby, a w wielu wypadkach o respektowanie polskich, niedocenionych często nawet w kraju, rozstrzygnięć teoretycznych. – Czy wobec zmiany założeń nicejskich nie należałoby powtórzyć referendum i przedyskutować ponownie naszego udziału w Unii? – Jest to dogodny pretekst, aby wycofać gotowość wejścia za wszelką cenę do Unii Europejskiej. I byłoby sensowne, nie tylko z tego powodu, jeszcze raz przeprowadzić w Polsce referendum. Bo przeciwnicy akcesji nie mieli możliwości przedstawienia swoich poglądów w takim stopniu, jak zwolennicy. Ponadto społeczeństwo nie zostało poinformowane o pogorszeniu sytuacji materialnej, jakie spowoduje konieczność wnoszenia składek do Brukseli. Jest prawdopodobne, że wiele małych firm oraz gmin nie potrafi skorzystać z unijnej pomocy, więc bilans finansowy będzie ujemny. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA – ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86; strona internetowa: www.racja.org; e-mail:
[email protected]. Osoby zainteresowane finansowym wspieraniem działalności partii prosimy o dokonywanie wpłat na konto: APP RACJA ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Łodzi; 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 800 PLN winny zawierać imię, nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Powyżej 800 PLN, wpłat dokonywać można TYLKO z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn APP RACJA do nabycia: Arkadiusz Henszel, 00-950 Warszawa, skr. poczt. 491, tel. 0-602 405 282. DOLNOŚLĄSKIE Wrocław – zarząd wojewódzki – ul. Braniborska 19/3, tel. (71) 355 45 03; e-mail:
[email protected];
[email protected]. Konto bankowe: PKO BP I/o Wrocław nr 2910205226-128520231. Urszula Bielska – (71) 355 45 03; 0-609 113 566; Marek Grządziel – (71) 361 60 34; 0-605 033 720; Edward Hołówko – (71) 344 53 33; 0-600 856 904; Czesław Dydyna – (71) 860 10 51; 0-601 965 470 – zarząd powiatowy. Bolesławiec – Antoni Liput 0-609 814 643; Głogów – Sebastian Włoch 0-606 169 916; Henryk Mentel 0-608 065 677; Jawor – Paweł Rybczyński (76) 870 20 04; 0-601 960 185; Jelenia Góra – Andrzej Turkiewicz (75) 755 25 04; 0-502 049 532; Urszula Musielak (75) 761 19 02; Kamienna Góra – Maria Lemańska (75) 742 65 96; Kłodzko – Kazimierz Sobol (74) 647 04 86; Legnica – Alfred Giebień (76) 856 13 22; 0-602 588 297; Nowa Ruda – Marcin Poźniak (74) 872 61 75; Polkowice – Jan Forościej (76) 845 50 11; 0-604 577 561; Strzelin – Roman Szwarc (71) 394 90 12; Świebodzice – Krzysztof Filipiak (74) 666 88 01; 0-609 474 729; Ząbkowice Śląskie – Marian Gawęda (74) 641 02 25; 0-600 552 449; Zgorzelec – Jerzy Grzyb (75) 648 21 21; 0-607 915 612; Złotoryja – Marian Trojanowski (76) 878 17 99. Zarząd wojewódzki poszukuje osób chętnych do koordynacji działalności partii na terenie Wałbrzycha i okolic. Kontakt: Urszula Bielska. Najbliższe zebrania: Jelenia Góra – 25.10, godz. 17, pl. Ratuszowy, kawiarnia „Śnieżynka” – zapraszamy członków i sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”; Wrocław – 15.10, godz. 16, ul. Dąbrowskiego 44, restauracja „Bankowa” – zjazd wojewódzki (obecność obowiązkowa); Wrocław – w każdą środę o godz. 16, restauracja „Bankowa”, ul. Dąbrowskiego 44 – salon dyskusyjny. Od godz.17 na wokandzie sprawy partyjne. Zapraszamy członków i sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”; Ząbkowice Śląskie – 2 i 4 czwartek miesiąca od godz. 18 w ZOK – dyżury członków zarządu powiatowego . Zapraszamy członków i sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. KUJAWSKO-POMORSKIE Bydgoszcz – zarząd wojewódzki i miejski, ul. 20 Stycznia 21, tel. (52) 347 83 60-62; e-mail:
[email protected]. Dyżury w każdy czwartek w godz. 17–19; Bydgoszcz: Leszek Niedźwiecki 0-603 362 577; Stanisław Kantorowski 0 – 606 358 817; Franciszek Lemańczuk 0-601 617 385; Marek Moszyński (52) 361 08 64; Chełmża – Jan Kowalski (56) 675 67 54; Grudziądz – Teresa Nowaczyk 0-605 924 182; Edward Poraziński 0-603 703 904; Toruń – Stanisław Gęsicki (56) 651 93 58. Najbliższe zebrania: Grudziądz – 19.10, godz. 11, ul. Puławskiego 10A/18 (siedziba zarządu); Grudziądz – 14.10, godz. 10.30 – 12 pikieta przeciwko święceniu cmentarza komunalnego (Kobylanka). Zapraszamy członków, sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. LUBELSKIE Lublin – zarząd wojewódzki, ul. Czarnieckiego 13a, tel. (81) 746 97 24; e-mail:
[email protected]. Konto bankowe: APP RACJA, ING Bank Śląski, Oddział Lublin: 80105019531000002275321038. Lublin Jerzy Majewski (81) 746 97 24; 0-693 378 871; Piotr Podstawka (81) 534 62 30; 0-601 165 841; Biłgoraj – Stanisław Pułapa (84) 685 42 12; Chełm – Zbigniew Pierściński 0-501 711 386; Kraśnik – Olgierd Barcikowski (81) 825 82 11; Puławy – Dariusz Filipek 0-693 388 945; Włodawa – Edward Gorczycki (82) 572 21 01;
Zamość – Zbigniew Przepiórka 0-696 438 007. Chętnych do zakładania struktur na terenie województwa prosimy o kontakt z Jerzym Majewskim lub Piotrem Podstawką z Lublina. Najbliższe zebrania: Chełm Lubelski – 18.10, godz. 17, ul. Stephensona 5; LUBUSKIE Zielona Góra – Plac Słowiański 21, tel. (68) 320 44 02; e-mail:
[email protected]. Dyżury w każdy piątek w godz.17–19; Gorzów Wielkopolski – Eugeniusz Mikołajczak, tel. ( 95) 737 10 58; Gubin – Mirosław Sączawa 0-609 591 912; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak (68) 388 76 20; Sulechów, Babimost – Piotr Kozyra 0-507 862 427; Żary – Józef Abramowicz (68) 479 32 32. Najbliższe zebrania: Nowa Sól – 19.10, godz. 9, ul. Moniuszki 3, Urząd Gminy (2 p.) – wojewódzki zjazd zjednoczeniowy kończący podział województwa na dwa regiony z udziałem władz krajowych APP RACJA. ŁÓDZKIE Łódź – zarząd wojewódzki, ul. Próchnika 1, (pok.307), tel. (42) 632 34 83; e-mail:
[email protected];
[email protected]. Dyżury: poniedziałki 14–17.30, środy 10–18. Łódź – Agata Szubka 0-507 345 522; Łowicz – Mirosław Iwański (46) 837 78 39; Waldemar Szalewicz (46) 837 46 46; Piotrków Trybunalski – Waldemar Świder 0-601 346 223; Skierniewice – Elżbieta Szmigielska 0-503 162 608; Tomaszów Mazowiecki – ul .Żurawia 21, dyżury we wtorki 17.30–19, Jarosław Kość 0-602 586 646. MAŁOPOLSKIE Kraków – zarząd wojewódzki, ul. Wójtowska 3/39, tel. (12) 634 54 53; e-mail: z
[email protected] ;
[email protected]. Dyżury: środy 16–18, piątki 12–14. Kraków – Zbigniew Sawiński 0-502 715 902; Stanislaw Błąkała (12) 636 73 48; Olgierd Krupiński 0-603 420 074; Andrychów, Wadowice – Jan Smolec (33) 875 85 20; Chrzanów – Marian Wojnar (32) 623 22 92; Nowy Sącz – Andrzej Idzik (18) 443 62 61; Zbigniew Bosek (18) 441 54 65; Olkusz – Tomasz Kulig (32) 643 40 90; Andrzej Łukowski (32) 642 49 48; Oświęcim – Tadeusz Paradysz 0-607 334 886; Lucjan Fidyt (33) 843 28 48; Proszowice – Janusz Skoczylas 0-602 382 135; Tarnów – Bogdan Kuczek (14) 624 27 93; Zarząd wojewódzki poszukuje osób do organizacji struktur partii na terenie powiatów: Bochnia, Brzesko, Dąbrowa Tarnowska, Myślenice, Miechów Sucha Beskidzka, Wieliczka. Najbliższe zebrania: Andrychów – 17.10, godz. 16 ul. Lenartowicza 7, klub osiedlowy. Brzeszcze – 16.10, godz. 17. Kontakt: Tadeusz Paradysz 0-607 334 886. Kraków – 12.10, godz.11, ul. Podchorążych 3, restauracja „Dracena” – małopolskie spotkanie młodzieży członków, sympatyków APP RACJA oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. Kontakt: Mateusz Burzawa 0-505 034 956. Kraków – 19.10 godz. 11, ul. Podchorążych 3, restauracja „Dracena” – nadzwyczajny zjazd wojewódzki. Obecność obowiązkowa. Zaprasza przewodniczący zarządu wojewódzkiego – Zbigniew Sawiński. Nowy Sącz – 12.10, godz. 11, Rynek, restauracja „Ratuszowa”. Tarnów – 12.10, godz. 11, Rynek 14, restauracja „U Jana”. Kontakt: Bogdan Kuczek (14) 624 27 93; Zdzisław Ostrowski (14) 633 10 96. MAZOWIECKIE Warszawa – zarząd wojewódzki, ul. Zegrzyńska 8, 05-11 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86; e-mail:
[email protected],
[email protected]. Konto bankowe: APP RACJA ING Bank Śląski Oddział Warszawa: 60105010381000002271547404. Dyżury w poniedziałki 15–19. Warszawa Bemowo – Alicja Dominiak 0-503 038 972: Mokotów – Mirosława Zając 0-502 362 404;
Ochota – Marek Dembowski 0-691 539 445; Praga – Marek Foryś 0-502 383 166; Śródmieście – Michał Struszewski 0-504 150 733; Targówek – Alfred Stęplewski 0-609 133 308; Wola – Waldemar Cieśluk 0-604 913 577; Żoliborz – Renata Motylska (22) 633 61 63; Ciechanów – Lidia Cyranowicz (23) 671 35 20; Nowy Dwór – Zbigniew Kwaśniewski 0-608 480 875; Otwock – Stanisław Wiśniewski 0-601 761 652; Płock – Gabriel Kemicer 0-504 587 261; Płońsk – Stanisław Kamiński 0-607 048 581; Pruszków – Krystyna Laskowska 0-600 248 875; Radom – Marek Motyka 0-603 196 411; Siedlce – Marian Kozak 0-606 153 691. Najbliższe zebrania: Warszawa – 12.10, godz. 16, ul. Twarda 16A – otwarte spotkanie członków i sympatyków APP RACJA oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity” z władzami krajowymi partii; Warszawa (Wola, Bemowo) – 19.10, godz.17, ul. Bolkowska 2 C, Dzielnicowy Ośrodek Kultury; Ciechanów – 20.10, godz. 17, ul. Rzeczkowska 13A – spotkanie z przewodniczącym partii; Siedlce – 24.10, godz. 17, ul. Sokołowska 37, TWP – spotkanie z Piotrem Ikonowiczem; Zapraszamy członków i sympatyków APP RACJA oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. OPOLSKIE Opole – zarząd wojewódzki, ul. Domańskiego 21, tel. (77) 457 49 04; e-mail: bogdan.
[email protected]. Opole – Stanisław Bukowski (77) 457 49 04; Stanisław Pokrywka 0-696 667 317; Nysa – Andrzej Piela 0-504 749 069; Brzeg – Zenon Makuszyński (77) 411 29 83. Najbliższe zebrania: Opole – 24.10, godz. 19, ul. Domańskiego 21, siedziba zarządu. Zebrania w pozostałych województwach: ŚLĄSKIE Bytom – 26.10, godz. 14, ul. Dworcowa 2 – Nadzwyczajny Zjazd Wojewódzki. Kontakt : Tomasz Sroka 0-501 858 115; Bielsko-Biała – 21.10, godz. 17, ul. 1 Maja 45/4, siedziba zarządu powiatowego; Cieszyn – 15.10, godz. 17, ul. Stawowa (remiza OSP Bobrek); Cieszyn – 22.10, godz. 16–17 – dyżury członków zarządu powiatowego; Dąbrowa Górnicza – 15.10, godz.17, restauracja „Juran”; Mysłowice – 12.10, godz. 17, ul. Korfantego (Brzeczkowice), lokal ALF; Ruda Śląska, Wirek – 16.10, godz.18, ul. 1 Maja 270, siedziba zarządu – wspólne spotkanie z członkami i sympatykami ze Świetochłowic; Siemianowice – 13.10, godz.17, ul. Szkolna 7 – spotkanie z radnym miasta; Tarnowskie Góry – 18.10, godz.15, ul. Sienkiewicza 17 (Spółdzielnia Rzemieślnicza); Tychy – 14.10, godz. 17, Al. Niepodległości, DK „Tęcza”. ŚWIETOKRZYSKIE Kielce – 14.10, godz. 17, Rynek, restauracja „U Sołtyków” – spotkanie członków i sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”; Starachowice – 19.10, godz.15, ul. Krzosa 9A, lokal „Pod Sosnami” – zebranie inauguracyjno – organizacyjne. Zapraszamy sympatyków i czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. WARMIŃSKO-MAZURSKIE Olsztyn – 18.10, godz. 14, ul. Panasa 1A, siedziba zarządu wojewódzkiego. Zapraszamy; Iława – 13.10, godz. 17, Ośrodek Wypoczynkowy „Perkoz”, ul. Konstytucji 3-go Maja. Kontakt: 0-506 195 556. WIELKOPOLSKIE Poznań – Nowe Miasto – 19.10. godz. 11, ul. Warszawska (róg Krańcowej), świetlica POD – zebranie założycielskie; Poznań – 18.10, godz. 12, ul. Garbary 54, oberża „Pod Dzwonkiem” – zebranie członków Rady Wojewódzkiej i zaproszonych gości. ZACHODNIOPOMORSKIE Świnoujście – 19.10, godz. 15, restauracja „U Nataszy”. Zapraszamy członków, sympatyków oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity”. Kołobrzeg – 23.10, godz. 18, ul. Narutowicza 15, pizzeria „De Marco Bis”.
Czarne chmury Patrząc obecnie na Państwo Polskie, można dojść do jednego wniosku: powoli nasz kraj zaczyna się sypać jak zamek z piasku. Polska przeżarta jest klerykalizmem i korupcją, prywatą i brakiem wrażliwości społecznej elit, stacza się po równi pochyłej prosto w przepaść. Leszek Miller miał być mężem opatrznościowym, który uzdrowi gospodarkę i wyciągnie kraj silną ręką z bagna prowincjonalnej parafiańszczyzny. Tymczasem fiaskiem kończą się próby uzdrowienia finansów publicznych, deficyt budżetowy w dalszym ciągu jest na katastrofalnym poziomie, bezrobocie nie maleje i wynosi około 18 proc., zadłużenie za granicą rośnie. Trochę optymizmu wniosły ostatnie dane o wzroście sprzedaży w przemyśle o ponad 10 proc. w stosunku do lipca 2002 r. Świadczy to o rosnącej konkurencyjności naszych eksporterów na rynkach Europy Zachodniej, gdzie mimo recesji (Niemcy, Francja, Holandia, Włochy), polskie produkty sprzedają się coraz lepiej. Na ten sukces nie wpłynęła jednak w żadnym stopniu polityka makroekonomiczna rządu Millera. Dynamiczny rozwój eksportu to wyłącznie efekt dostosowania się polskich firm do trudnych warunków rynkowych. Systematyczne cięcia
kosztów i bolesne społecznie procesy restrukturyzacyjne, prowadzone od lat, pozwoliły eksporterom zejść do takiego poziomu konkurencyjności, że w końcu mogą powalczyć o klienta z najlepszymi. Czarę goryczy przelała jednak rządowa propozycja budżetu na rok 2004, gdzie zakłada się deficyt budżetowy w wysokości 45,5 mld złotych, a według niezależnych analityków realny poziom to 67 mld! Faktyczne rozluźnienie polityki fiskalnej i zaniechanie reform finansów publicznych skutkować może za dwa lata tym, iż dług publiczny osiągnie konstytucyjny zapis na poziomie 60 proc. w relacji do PKB. A co to oznacza? Budżet na następny rok w ogóle nie może mieć deficytu! Czyli nowe podatki na pozyskanie dochodów i radykalne cięcia (kilkudziesięcioprocentowe!) wydatków. Oznacza to wręcz fizyczną zagładę milionów ludzi, balansujących dziś na krawędzi życia. Rząd będzie zmuszony w takiej sytuacji do zredukowania zasiłków, emerytur i rent być może nawet i o połowę! Radykalnie zostaną obcięte fundusze na służbę zdrowia, oświatę, bezpieczeństwo publiczne czy kulturę. Jeżeli obecny rząd nic nie zmieni w swojej polityce ekonomicznej, to taki pesymistyczny scenariusz jest jak najbardziej realny. Premier – który niedawno naładował swoje akumulatory u papieża – z pewnością jest zorientowany w panującej sytuacji i, jak zawsze, uśmiechnięty – on z pewnością nie będzie już nigdy głodował. PIOTR MUSIAŁ Przewodniczący APPR
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
LISTY List do Prezydenta Krakowa Z przykrością przychodzi nam kierowanie do Pana wystąpień w obronie pamiątek kultury narodowej i dobrego imienia zmarłych wielce zasłużonych dla Krakowa i kraju. Występujemy też przeciwko deptaniu konstytucyjnych praw mniejszości przez rozwydrzone bojówki katolickiej Młodzieży Wszechpolskiej i LPR. Dziś chcą wykreślić z naszej kultury Boya-Żeleńskiego, który był wybitnym krytykiem teatralnym i literackim, tłumaczem i poetą. Sklerykalizowana młodzież, której nie nauczono tolerancji na lekcjach religii, nie może znieść wielkich umysłów o laickich poglądach, bo umysłowo nigdy im nie dorówna. Biblioteka Boya przysporzyła polskiej literaturze i kulturze w jego tłumaczeniach około 100 tomów dzieł klasyków literatury francuskiej. Zginął z rąk hitlerowców i podzielił los profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Katolickim fundamentalistom nie można ciągle ustępować, bo ustępstwo w jednej sprawie (zakaz rozwieszania plakatów w kampanii przeciw homofobii w mieście, nadanie imienia Jana Pawła II gimnazjum przy ul. Aleksandry wbrew woli młodzieży i opinii Komisji Edukacji Rady Miasta) rodzi żądania następne. JPII patronuje już setkom szkół w Polsce i dziesiątkom w Krakowie. Młodzież to denerwuje, bo kiedy zapytają kolegów, kto jest patronem ich szkoły – wszyscy w Krakowie odpowiadają: Jan Paweł II! Zdejmowanie z cokołów i wykreślanie z ludzkiej pamięci naukowców o wielkich umysłach, szlachetnych sercach czułych na ludzkie niedole i o niespotykanej odwadze w głoszeniu swoich poglądów – tylko dlatego, że nie byli wierni doktrynie katolickiej – to zbrodnia przeciw narodowej kulturze. Branie w obronę osób uciśnionych oraz kobiet szczególnie bezradnych i dyskryminowanych przed scholastycznie myślącymi jednostkami było ze strony Boya działaniem szlachetnym. Antyklerykalna Partia Postępu RACJA Oddział w Krakowie stanowczo sprzeciwia się spełnianiu żądań wrzaskliwych ugrupowań prawicowo-katolickich, niszczeniu pamiątek kultury narodowej w Krakowie oraz bezkrytycznemu uleganiu klerowi przez władze miasta. Następnym żądaniem może być bowiem wniosek o usunięcie prochów Tadeusza Kościuszki z Wawelu, a z rynku Krakowskiego – tablicy
upamiętniającej złożoną tu przez niego przysięgę na wierność Narodowi. Pretekstem mogą być jego poglądy wyrażone w memoriale na temat stosunku państwa do Kościoła, w którym powiedział: „Kościół winien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec praw Kościoła. Żadna religia nie może im przeczyć, odwołując się do prawa boskiego; prze-
LISTY OD CZYTELNIKÓW Oto prawdziwe oblicze hierarchów ukazane na Słowacji przed papieżem Polakiem. M. Zieliński, Opole
Kompleks Boży Jestem osobą niewierzącą i antyklerykalną. Inni wierzą, chodzą do kościoła, to jest ich wybór i mnie to nie przeszkadza. Tylko po co wszędzie (w szkołach, szpitalach, urzę-
być na klęczkach, z modlitwą na ustach i krzyżem (chyba też) zawieszonym w Parlamencie Europejskim. Tak chce Kościół katolicki w Polsce, no i głowa Watykanu – Wielki Papa. Zryw solidarnościowy nie był nigdy rdzennym impulsem do walki o swoje. Ja to widziałam i boleśnie przeżyłam ten rzekomy „rdzenny impuls”. To był reżim kościelny, który okaleczał ludzi, zabierając im godność. Nie wolno było wyrażać swoich poglądów głośno. Niejednokrotnie to robiłam – wynikiem była utrata pracy i wielkie tragedie w moim życiu. Urszula Rybakowska
Smutne oblicze
ciwnie każda religia powinna być posłuszna prawom ustanowionym przez naród”. Stanisław Bąkała Wiceprzewodniczący Zarządu Wojewódzkiego APP RACJA w Krakowie
Takie są fakty W pierwszym dniu wizyty Jana Pawła II na Słowacji biskup Balaż z Bańskiej wprowadził do kościelnego wystąpienia napastliwe wątki polityczne, mówiąc o prześladowaniu i zamęczeniu dwóch błogosławionych. Wspomniał też o Chruszczowie, dla którego przesunięto świętą figurę, by postawić na jej miejscu trybunę! Słowaccy hierarchowie na podstawie tylko dwojga błogosławionych wyolbrzymili „komunistyczny” terror, zapominając o swoich własnych grzechach, czego potwierdzeniem jest fakt, że to ksiądz Tiso wprowadził faszystowski ustrój na Słowacji, współdziałał z Hitlerem w holokauście 58 tys. Żydów i uczestniczył 11 IX 1939 r. w napadzie żołnierzy słowackich na Polskę. Jako prezydent ówczesnej faszystowskiej Słowacji wcielił Spisz i Orawę polską do Słowacji (jako dar Adolfa Hitlera). Tenże ksiądz prezydent Tiso skierował 250 tys. żołnierzy słowackich na front wschodni, by wspólnie z hitlerowcami uczestniczyli w wojnie przeciwko państwu radzieckiemu. Jakoś zapomniano też, że za swoje zbrodnie ksiądz Tiso 15 III 1947 r. w Bratysławie został skazany na karę śmierci oraz że Watykan interweniował o łaskę dla zbrodniczego księdza.
dach, na poczcie itp.) rozwieszają symbole swojej wiary? Teraz rzadko spotyka się kogoś, kto, przechodząc koło kościoła, przeżegna się albo pomodli w autobusie czy w kolejce w sklepie... Czy oni wstydzą się swojej wiary? A może mają jakieś kompleksy? Nie rozumiem ich, naprawdę. Zamiast pomodlić się albo przeżegnać, zasypują nas krzyżami. Czy boją się, że zapomną o swoim Bogu? W naszym kraju jest wolność religijna. Ale jak tu można być wolnym? Czuję, że jestem zniewolona przez kler. Naprawdę! Polska jest świecka, a przynajmniej powinna być według konstytucji. Jakim więc prawem katolicy tak obnoszą się ze swoją wiarą? Z tego powodu mniejszości religijne mogą odnosić wrażenie, że są odrzucane. Ja sama czuję się jak intruz, bo jestem inna. Zgadza się, jestem, ale to nie znaczy, że inny to gorszy! Apeluję więc do Katolików! Pozbądźcie się kompleksów i zacznijcie korzystać z kościołów. Może wtedy nie będziecie musieli zasypywać naszego kraju przedmiotami dla Was tak cennymi, ale dla niektórych – zbędnymi i gorszącymi. Nie zmuszajcie innych do mimowolnego uczestnictwa w Waszej wierze! Mroczna z Wrocławia
KGB to małe piwo KGB to małe piwo w porównaniu z Watykanem. Kler jest wszędzie tam, gdzie można ludzi ogłupiać. Sieją zło i nienawiść wśród ludzi. Nawet wejście do Unii Europejskiej ma
Polacy wywalczyli wolność i nie muszą pracować na „komuchów”. Chcą pracować na kapitalistów, lecz oni ich olewają moczem falistym. „Został im się jeno sznur”. Wiele tysięcy Polaków katolików skorzystało z tego sznura. Odebrali sobie życie. Woleli samobójstwo od śmierci głodowej. Oczekujemy od JPII słowa „przepraszam” za pomyłkę. Odmiana oblicza tej ziemi była błędem. Stał się on tragedią dla milionów Polaków i nie tylko. Skutki tej pomyłki odczuwają też Słowacy, co wyrażali podczas pobytu u nich JPII. Nie wyrażali litości nad wyglądem schorowanego starca. Przeklinali pokazywanie bogactwa jego osoby. Przeklinali swój rząd, który wydał 2 miliony dolarów na przyjęcie JPII. Stefan Kwiatkowski podsłupski b. PGR
Handel Bogiem Zaszokowała mnie wczoraj wiadomość przyniesiona do domu przez ucznia Szkoły Podstawowej nr 20 im. Stefana Batorego w Poznaniu. Katechetka tej szkoły, pani Agnieszka Józefowska, stosuje wymyślony przez siebie albo narzucony przez kler ordynarny szantaż wobec uczniów. Dnia 3.10.03 podczas lekcji religii pani katechetka oświadczyła zdumionej klasie, że jeżeli w sytuacji odbywających się modłów różańcowych uczeń opuści 10 nabożeństw, to nie ma co liczyć na jakikolwiek pozytywny stopień z religii za półrocze. Dziecko przyszło do domu głęboko poruszone i nie mogłem zaprzeczyć, że pani katechetka postąpiła wysoce nieuczciwie. Spójrzmy, jak daleko już zaszliśmy w bezkarnym stosowaniu religijnego szantażu. Na różaniec trzeba iść pod groźbą stopni, na msze święte pod groźbą piekła i tylko hierarchia kościelna Boga się nie boi, pozwalając sobie bez wyrzutów sumienia na
19
molestowanie seksualne nieletnich, rozbijanie po pijaku samochodami, korzystanie z burdeli i grabienie odbudowanego po wojnie majątku narodowego. Dochodzę do jedynego słusznego wniosku, że religia w dzisiejszej Polsce to nic innego jak handel Panem Bogiem. Zbulwersowany
Propaganda Jestem uczniem II LO w Nowym Sączu. W gimnazjum często wpajano nam przekonanie, że Kościół jest zawsze nieomylny w swoich działaniach, że napędza rozwój cywilizacji. Nigdy jednak nie starano się przyznać do błędów, które tak naprawdę hamowały rozwój cywilizacji, np. palenie na stosach kobiet (zielarek, akuszerek, które miały leki z ziół), wpisywanie na listę ksiąg zakazanych dzieł Kopernika, Galileusza i innych odkrywców. Teraz w liceum wpaja się nam, że badania genetyczne, klonowanie, związki homoseksualne i antykoncepcja sprzeciwiają się woli Boga. Stwierdzam, że Kościół nadal szerzy zamęt i ciemnotę dla pozyskiwania nowych owieczek (a może baranów). Oby APP RACJA zapobiegła dalszemu szerzeniu zamętu, ciemnoty i wyzysku przez Kościół, bo jestem przekonany, że propaganda i pranie mózgu będą trwały nadal. Licealista
Święta z przymusu Jestem (szczęśliwą!) posiadaczką NIEKATOLICKIEGO IMIENIA Grażyna. Jak dotąd żadna osoba o tym imieniu nie zhańbiła się „świętością”. Gdy przed ponad trzydziestu laty moi rodzice nadali mi to imię na chrzcie – jako jedyne – nie mieli żadnych problemów z tym związanych. Aż tu przed pięcioma laty, gdy miałam wychodzić za mąż, podczas „dawania na zapowiedzi” zauważyłam, że w księdze parafialnej – obok mojego własnego – widnieje dopisane innym charakterem pisma i kolorem atramentu imię MARIA. Gdy spytałam, skąd się ono wzięło, kobieta, która nas „rejestrowała”, odburknęła, że widocznie... zostałam tak ochrzczona! Na moje kategoryczne żądanie skreślenia go jako niezgodnego ze stanem faktycznym, kobieta rozindyczyła się, że to przecież piękne imię. Może i tak, ale nie moje! Proboszcz Szczepański też kategorycznie odmówił skreślenia „Marii” z wpisu w księdze, no i na zapowiedziach „zawisłam” jako Grażyna Maria. Moi rodzice oczywiście też byli bardzo zdziwieni, bo nigdy nawet nie planowali nadawać mi drugiego imienia! Grażyna, Kościerzyna
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Marek Sitkowski; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 5 grudnia na pierwszy kwartał 2004 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
ŚWIĘTUSZENIE
Kult falliczny?
Kapliczka przydrożna w Biedaczowie, gm. Żołynia, woj. podkarpackie. Zdaniem naszych Czytelników, kształt kapliczki godzi w samo (...) serce katolickich uczuć religijnych. To także zagrożenie dla ruchu drogowego. Niechby drogą jechał taki abp Paetz – wypadek murowany!
Czarny humor Był kiedyś bardzo dobry proboszcz – człowiek wielkiej wiary i dobroci. Nie uciekały przed nim zwierzęta, karmił biedaków, gościł bezdomnych... Kiedy któregoś wieczora wracał po mszy na plebanię, usłyszał ciche wołanie: – Księże proboszczu! Odwrócił się, ale nic nie zobaczył. Po chwili wołanie powtórzyło się i dostrzegł siedzącą na kamieniu żabę. Podszedł i schylił się nad
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 41 (188) 10 – 16 X 2003 r.
JAJA JAK BIRETY
ledwo żywym zwierzątkiem, a ono wyjąkało: – Weź mnie ze sobą. Jestem zaklętym przez złą wiedźmę 14-letnim ministrantem. Zabierz mnie na plebanię, nakarm, napój, przytul, pocałuj, a zdejmiesz zły czar... Proboszcz, niewiele myśląc, zabrał żabkę, nakarmił, napoił, przytulił, pocałował i nawet położył na swojej poduszeczce... Rano obudził się, patrzy... a koło niego leży piękny 14-letni ministrant... – I TAKA JEST NASZA LINIA OBRONY, WYSOKI SĄDZIE!
G
dy nasz tygodnik znajdzie się w kioskach, już tylko godziny dzielić będą świat od jakże oczekiwanej i radosnej wiadomości, że Jan Paweł II otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Jak najbardziej zasłużenie, ma się rozumieć. Wszak jego osiągnięcia są nieporównywalne np. z uhonorowanym nagrodą Ig Nobla (czyli tzw. Antynobla) przełomem w biologii dokonanym przez C.W. Moelikera z Natuurmuseum w Rotterdamie (Holandia), który naukowo udokumentował pierwszy przypadek homoseksualnej nekrofilii u samca kaczki krzyżówki. Zasługi Wielkiego Rodaka biją na łeb nawet bezcenną dla gospodarki rolnej pracę siódemki australijskich naukowców zatytułowaną „Analiza sił potrzebnych do wleczenia owcy po różnych podłożach” (Antynobel z fizyki). Jeśli chodzi o laureatów w dziedzinie psychologii – wyróżnienie Philipa Zimbardo ze Stanford University oraz Gian Vittoria Caprary i Claudio Barbaranellego z uniwersytetu w Rzymie za pracę „Wyjątkowo proste osobowości polityków” ma, zdaniem niektórych komentatorów, kolosalne znaczenie dla bytu ludzkości. Podobnie zresztą jak nagroda literacka dla Johna Trinkausa z Zicklin School of Business w Nowym Jorku, który opublikował ponad 80 prac poświęconych
Noble rozdane np. zagadnieniom odsetka młodzieży noszącej czapki bejsbolówki daszkiem do tyłu, procentowi przechodniów mających na nogach sportowe obuwie i pytaniu: „Dlaczego białe?” czy wreszcie odsetkowi klientów supermarketów, przekraczających limit produktów uprawniający do obsługi w kasie ekspresowej.
A w dziedzinie medycyny? Nie było tego roku pracy bardziej niezwykłej niż analiza mózgów taksówkarzy, które okazały się wyjątkowo przystosowane do orientacji przestrzennej. Najbardziej zażarta rywalizacja toczyła się o nagrodę pokojową Ig. Wyróżniono Lala Bihari z Uttar Pradesh (Indie). Z trzech powodów:
po pierwsze – za aktywne życie po oficjalnym uznaniu go za zmarłego; po drugie – za kampanię skierowaną (pośmiertnie) przeciwko inercji biurokracji i chciwości krewnych; po trzecie – za stworzenie „Stowarzyszenia Umarłych”. Gwoli wyjaśnienia: jury przyznaje nagrody Ig Nobla osobom, które zrobiły coś „zmuszającego ludzi najpierw do śmiechu, a potem do myślenia”, za odkrycia, które „nie mogą lub nie powinny być powtarzane”. Oficjalne Noble „pokojowe” bywały już mniej śmieszne. Wszak dostali je np.: Kissinger – sekretarz stanu USA (nazwany później ministrem gangsterem), Begin – premier Izraela (o mało nie rozpętał III wojny światowej), Matka Teresa z Kalkuty (w jej ośrodkach dochodziło do aktów stręczenia seksualnego dzieci) oraz Jaser Arafat... Zapewne taką samą nagrodę dostanie w piątek i JPII. Jak to za co? Za pokój... w którym zasypia i którego ściany obwieszone są płótnami największych mistrzów malarstwa. Za pokój! Bo przecież za kuchnię nikt jeszcze nagród nie przyznaje. ANNA TARCZYŃSKA