BOMBA!!! Rząd chce ukryć raport NIK, a my ujawniamy...
KTO UKRADŁ 3 MILIARDY INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 41 (240) 14 PAŹDZIERNIKA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 7
Przecież tylko trochę „potarmosił” dziewczynki, czasem „wsadził ręce pod sukieneczkę”, całował je w usta. I za to KSIĘDZA pod sąd?! Oto jak wielu mieszkańców Lututowa broniło swojego proboszcza. Przeciw własnym dzieciom... Ü Str. 6
Ludzie bezdomni Już wkrótce rozpocznie się sezon na zamarzanie bezdomnych. Bezlitosna statystyka każe oczekiwać, że tej zimy umrze z wyziębienia prawie 200 osób. Wiele z nich będzie miał na sumieniu kościelny Caritas. Ujawniamy wstrząsające praktyki wymuszania od bezdomnych opłat za ciepły kąt w schronisku. Ü Str. 3
2
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Putinożercy
POLSKA PiS przygotował projekt uchwały o zakazie badań na komórkach macierzystych pochodzących z ludzkich embrionów. Według PiS-u, klonowanie zarodków ludzkich zarówno w celach terapeutycznych, jak i reprodukcyjnych ma być nielegalne. Czy jest coś bardziej komicznego niż taka uchwała partii, której przewodzą naturalne klony zygoty, czyli jednojajeczni bliźniacy? Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe zeszło ze sceny politycznej, i to jeszcze przed zejściem wszystkich jego członków. Część żyjących działaczy przeszła do PiS-u lub PO, reszta planuje zrobić to samo. Jak znamy Niesiołowskiego i Kropiwnickiego, to będą się reinkarnować w innych bytach i partiach co najmniej do końca wieku! Do histerii wokół ewentualnej likwidacji Funduszu Kościelnego włączyli się obok katolików także przedstawiciele Kościołów: luterańskiego, reformowanego, prawosławnego, metodystycznego, baptystycznego, polskokatolickiego, zielonoświątkowego i adwentystycznego. W liście do senatorów dowodzili oni, że Fundusz wart jest utrzymania, bo wspiera duchownych, którzy są „społecznie użyteczni”... ...w odróżnieniu od pielęgniarek, policjantów, nauczycieli itd. 300 urzędników samorządowych z całej Polski nadesłało listy protestacyjne do Marszałka Sejmu RP, w których deklarują bojkot (ewentualnej!) ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich, nad którą wkrótce będzie debatować Senat. Akcję zorganizowało Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi (związane z LPR), znane z rozsyłania świętych medalików i nagonki antygejowskiej. Urzędy w całym kraju otrzymały gotowe formularze protestu. Kobiety na traktory! Urzędnicy na pedały! Ujawniono archiwalny zapis dyskusji, jaka odbyła się w październiku 1984 r. w Urzędzie Rady Ministrów po śmierci ks. Popiełuszki. Większość przywódców PRL uważała gen. Mirosława Milewskiego, sekretarza KC PZPR, za inspiratora zabójstwa, które miało posłużyć późniejszemu przewrotowi w partii. Za 20 lat okaże się, że to papież chciał przyśpieszyć reformy... Firma ComputerLand zaprosiła do luksusowego ośrodka (zamek w Pułtusku) 80 urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia na bezpłatne szkolenie. A wkrótce ma być rozstrzygnięty przetarg na elektroniczny system rejestracji pacjentów wart pół miliarda złotych. Związek tych dwóch wydarzeń jest oczywiście przypadkowy... WARSZAWA Zmarł Zygmunt Kałużyński, wybitny krytyk filmowy i niepokorny publicysta. Sprzeciwiał się klerykalizacji oraz współczesnym formom cenzury, nieraz dotkliwszym niż za czasów PRL. Miał udzielić „FiM” wywiadu, kiedy wyzdrowieje... Odszedł jeden z żyjących z pasją, pozostali żyjący z „Pasji”. Prezydent Kaczyński wypowiedział wojnę Targom Erotycznym Eroticon. Prawnicy urzędu miasta gorączkowo szukają pretekstu do zakazania imprezy, podczas której ma paść rekord świata w liczbie stosunków seksualnych. Po kompromitacji na olimpiadzie stracimy ostatnią szansę, aby pokazać, że Polak potrafi. BIAŁA PODLASKA Rozpoczął się proces Zbigniewa Sz., byłego proboszcza z Połosek, i Jana F., dyrektora miejscowej szkoły podstawowej. Pierwszy jest oskarżony o molestowanie nieletnich uczennic, a drugi – za próbę ukrycia tego przestępstwa przez nakłanianie świadków do zmiany zeznań („FiM” 4, 14/2004). Karać człowieka za ratowanie honoru Kościoła Świętego?! Hańba! USA Zausznicy Johna Kerry’ego zapowiedzieli, że kiedy zostanie on prezydentem, zainicjuje prace nad zniesieniem wiz dla Polaków, nawet jeżeli nasz kraj nie będzie spełniał warunków wprowadzenia ruchu bezwizowego. Polska ma być potraktowana preferencyjnie, tak jak niegdyś Irlandia. Trzeba już budować lotniska, bo jak pół Polski zleci na święta... Jeden z tegorocznych noblistów z dziedziny fizyki – Frank Wilczek – ma polskie pochodzenie ze strony obojga rodziców. Gdyby nie kilka emigracji i holokaust, żylibyśmy z Nagród Nobla! FRANCJA Dwie kobiety wychowujące wspólnie troje dzieci jednej z nich zostały uznane za prawne matki. Ta historyczna decyzja sądu stwarza ramy prawne dla innych form rodziny. Polska też ma swoje inne formy – np. Rodzinę Radia Maryja. HOLANDIA Władze zorganizowały wystawę, na której Polskę przedstawiono jako kraj słynący głównie z walki przeciw aborcji i z budowy mnóstwa kolejnych kościołów. Na dodatek Holendrzy podpisali portret Leszka Millera nazwiskiem polskiego prezydenta. Jaka kompromitacja! Każdy Polak wie, jak się nazywa holenderski premier. Rembrandt czy jakoś tak... ROSJA Patriarcha Aleksy II stwierdził, nawiązując do ostatnich tragicznych zamachów terrorystycznych w Rosji, że „kraj potrzebuje nowej ideologii jednoczącej naród. Doktryna ta w znacznym stopniu powinna opierać się na chrześcijaństwie”. W Rosji żyje około 15 mln muzułmanów. Tylu ma się nawrócić? CZECHY Głośno reklamowana wielka inwestycja koncernów Toyoty i Peugeota-Citröena w Kolinie (1,5 mld euro) natrafiła na nieoczekiwane trudności. Czesi zwyczajnie nie chcą pracować przy taśmie produkcyjnej. Znaleziono połowę z potrzebnych 3 tys. pracowników. Trzeba było inwestować w Polsce – tu nawet magistrowie politologii wiedzą, co to znaczy dokręcanie śruby... IZRAEL W bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie doszło do ostrej bójki pomiędzy zakonnikami katolickimi a prawosławnymi. Ci ostatni naruszyli „terytorium franciszkańskie” w czasie uroczystej procesji w świątyni. Interweniowała izraelska policja. Dobrze, że Pan Jezus zmartwychwstał, bo jakby wstał z grobu... IRAK Okazuje się, że mamy pozostać w Iraku tylko do końca przyszłego roku – niezależnie od rozwoju sytuacji. Tak zapowiedział minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Ale zaraz Belka zrugał Szmajdzińskiego za długi jęzor i stwierdził sensacyjnie, że wycofanie wojsk „to nie jest decyzja polityków, lecz wojskowych”. Chodzi, rzecz jasna, o wojskowych amerykańskich...
J
ako przyszły prezydent czwartej RP postanowiłem już teraz wszechstronnie się dokształcać. Co prawda nawet bez tego biję swoich poprzedników na głowę, mam najprawdziwszy tytuł magistra i od dziecka podaję ludziom na powitanie rękę zamiast nogi. Ale ponieważ nauki nigdy nie za dużo, obserwuję uważnie niuanse gospodarki i scenę polityczną, ucząc się (siłą rzeczy) na błędach naszych mężów stanu. Ostatnio śledziłem wizytę prezydenta katolików, Kwaśniewskiego, w Rosji. Podobno wprosił się tam na chama i tak też został potraktowany – najpierw długo czekał w korytarzu na audiencję, a później (rzecz niesłychana w kontaktach prezydenckich!) odebrał oficjalne połajanki za antyrosyjskość polskich mediów. Spotkanie nie dało nic, za to po raz kolejny pokazało polską nieudolność w kontaktach z zagranicą. Zaczęło mnie to już wkurzać, więc postanowiłem zrobić Kwaśniewskiemu i Cimoszewiczowi konspekt dotyczący Rosji. Oto on: Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku stosunki polsko-rosyjskie od razu były złe, a przynajmniej nie takie, jakie być mogły, czyli świetne. W nowej Rosji zostali starzy ludzie, zaprzyjaźnieni z naszymi postkomuchami. Towarzysze przywykli załatwiać sprawy po towarzysku i mogły to wykorzystać już rządy Olszewskiego i Suchockiej, angażując do kontaktów ze Wschodem odpowiednich ludzi. Tymczasem nowe solidarnościowe elity dostały trwałego skrętu na Zachód, a Wałęsa uwziął się wyłącznie na wyprowadzenie Ruskich. Całą polityką wschodnią zajmował się przez lata jeden kompetentny człowiek – Stanisław Ciosek. MSZ-owi brakowało jakiejkolwiek wizji promocji Polski w Rosji; do dziś Ośrodek Kultury Polskiej w Moskwie mieści się w jednym pokoiku w naszej ambasadzie. Bronisław Geremek, faktyczny twórca polskiej polityki zagranicznej od 1989 roku, stworzył skuteczną zaporę dla bardziej zażyłych kontaktów z Kremlem, a za nim poszli inni bezkrytyczni fani Zachodu z prawa i z lewa. Ich główna strategia opierała się na rozmowach z Rosjanami (braćmi Słowianami) z pozycji zachodnich demokratów, obrońców praw człowieka, bardziej cywilizowanych i pod każdym względem lepszych. W podobnym tonie od lat wypowiadają się nasi dziennikarze i analitycy, strasząc na zmianę rosyjskim przewrotem, odcięciem gazu i ropy oraz mafią. Przy każdej okazji przypominane są zabory, wojna 1920 r., Katyń, zsyłki na Syberię, 17 września, powstanie warszawskie, KGB i wszystkie inne plagi egipskie, które nawiedziły nasz kraj via wschodnia granica. Na to wszystko nakłada się katolizacyjna polityka Watykanu (polskimi rękami i za polskie pieniądze) wobec Rosji. Polski rząd i placówki dyplomatyczne zawsze brały w obronę naszych (?) księży, nawet gdy ci ewidentnie łamali rosyjskie prawo. Łatwo sobie wyobrazić, co czują nasi sąsiedzi: Polacy przychodzą cywilizować dziką Rosję, odebrać nam naszą prawosławną tradycję, naszą narodową tożsamość! Aż dziw bierze, że Putin, bądź co bądź władca imperium, nie zrzucił naszego Olka z kremlowskich schodów! Nasz neomesjanizm na Wschodzie, także w „byciu rzecznikiem Ukrainy na drodze do zachodniej demokracji”, wzbudza powszechne politowanie. Polska – zadłużona i słaba gospodarczo, podległa starcowi z Watykanu i kowbojowi z Teksasu – miałaby być... pomostem między wschodem i zachodem Europy – oto pobożne życzenia wypowiadane na dodatek głośno przez prezydenta Kwaśniewskiego i ostatnich trzech premierów RP. Śmiechu warte! Jeśli nawet gospodarkę można podźwignąć, a zadłużenie spłacić (kiedy?!), to nikt nie zatrudni rzecznika jednych do reprezentowania drugich. W Brukseli już przesądzili, że filarem wschodniej polityki UE będą Szwecja, Finlandia i małe kraje bałtyckie.
Jak powiedział mi jeden z mądrzejszych polskich eurodeputowanych – UE obawiała się, że gdyby Polska dostała „działkę wschodnią”, natychmiast zamieniłaby ją na działkę wschodniej polityki Watykanu i USA, a to mogłoby tylko wkurzyć Rosjan. Najwyższa pora, żebyśmy dali sobie spokój z „rzecznikowaniem” i „patronowaniem” (Grupa Wyszehradzka, Grupa Bałtycka, Trójkąt Weimarski). Zajmijmy się raczej umacnianiem naszych sojuszy z Unią, zwłaszcza z Francją i Niemcami, a nasz prezydent, mając takie poparcie, nie będzie traktowany jak natręt. Dopiero wówczas trzeba się zbliżyć do Rosji i traktować ją z szacunkiem i po bratersku. Tymczasem nasi politycy uznali, że relacjami z Rosją mają rządzić historyczne zaszłości, wypominki, niestrawione resztki, które odbijać się będą dopóty, dopóki ich odgrzewanie będzie przynosiło np. wzrost notowań takiego prezydenta Kaczyńskiego. Relacje polskich mediów (zwłaszcza TVN) oraz komentarze prawicowych polityków na temat ostatnich wydarzeń w Biesłanie uważam za skandal. To również szczyt chamstwa – oskarżać naród i państwo pogrążone w żałobie po setkach zabitych przez terrorystów dzieci o spowodowanie tej rzezi. 4.09 br. w TVN 24 wprost wysunięto – jako „prawdopodobną” – tezę, że porwanie dzieci było zaplanowane przez Putina i rosyjskie służby specjalne, aby ograniczyć w Rosji demokrację i dać armii nowy mandat do wymordowania Czeczenów. Inny fakt: po spotkaniu Kwaśniewskiego z Putinem pierwsze pytanie, jakie w Teleexpressie zadał Maciej Orłoś korespondentowi z Rosji, brzmiało: „Co z najważniejszą dla nas sprawą Katynia?”, a pytanie ostatnie: „Czy w sprawach gospodarczych dało się coś załatwić?”. Jakie wymierne straty może przynieść naszej gospodarce taka emanacja głupoty i nieodpowiedzialności, na jaką nie pozwala sobie nikt poza Polakami? Wszystkie państwa sąsiadujące z Rosją, nie mówiąc o liderach światowej gospodarki, na wyścigi meldują się na niezmierzonym rosyjskim rynku. Polska miała szansę być tam pierwsza i zaklepać całe branże dla swoich produktów. Już nie zaklepie. W tej chwili Rosja nie chce już naszego mięsa, choć zajada się nim pół Europy, a toleruje jedynie eksport polskich towarów nieprzetworzonych (jabłek, ziemniaków, taniej odzieży, podpasek, opakowań), czyli przynoszących najmniejsze zyski (deficyt po naszej stronie wynosi obecnie 3 mld dolarów). Nasze prywatne firmy chcą na własną rękę przebić się na tamtejszy rynek, ale idzie to opornie, gdyż kochana III RP nie stworzyła (poza Korporacją Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych) żadnej instytucji wspierającej wymianę handlową ze Wschodem. I to w czasie, kiedy inne państwa ekstra dotują tam swój eksport. Starają się też stworzyć jak najlepszy grunt do wspólnych rozmów biznesowych – mnożą połączenia lotnicze, upraszczają wydawanie wiz, lobbują w mediach. U nas Rosjan zawsze traktowano jak ludzi drugiej kategorii. Skutecznie zrażamy inwestorów rosyjskich, głośno „reklamując” ich inwestycje jako mafijne lub powiązane ze służbami specjalnymi. Wszelkie swoje osiągnięcia polska dyplomacja sprowadza do zabezpieczenia Polski przed Rosją, a polski prezydent i rząd wywalają gały ze zdziwienia, że Rosjanie oglądają nasze dzienniki i rozumieją, co się o nich gada! Kiedy ja pojadę do Putina (wcześniej cofnę koncesję niezależnemu TVN-owi i wywalę Orłosia z pracy w niezależnym Teleexpressie) postawię Władimirowi 0,7 litra polskiej wódki i zapytam: – Byłeś, Władek, w Katyniu w 1940 roku? – Niet! – Ja też nie byłem. Chwała za to waszemu prawosławnemu Bohu! Wypijmy za to jak nastojaszczije komunisty! JONASZ
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
G
dy w kaloryferach zaczynają grzać, znak to wiadomy, że zbliża się pora zamarzania bezdomnych. I nie ma co owijać w bawełnę: około 200 osób pożegna się tej zimy z życiem, jeśli nie uratują ich jakieś anomalie pogodowe. No bo przecież nie księża.
GORĄCY TEMAT
Stowarzyszenia »Lekarze Nadziei«, których przychodnia znajduje się obok noclegowni – chorzy kierowani są przez lekarzy do izb chorych lub w razie konieczności – do szpitali” – czytamy w informatorze Caritasu. W styczniu br. zacumował w „Przystani” 65-letni Sylweriusz J. Skierował go tam „lekarz na-
Leżał więc i – już jako zdrowy – przymierał głodem. Nawet wówczas, gdy medyk, stwierdziwszy podczas kontroli niebezpieczne dla życia pacjenta wycieńczenie, wydał mu zaświadczenie potwierdzające konieczność żywienia. – Było to jednak w gestii tak zwanych funkcyjnych, którzy woleli sami zjeść lub wynieść resztki
Ludzie bezdomni Dane z czterech ostatnich lat wykazują, że co roku na skutek wyziębienia organizmu umiera średnio 173 Polaków, w większości bezdomnych (np. podczas zimy 2003/2004 zamarzło – według danych Komendy Głównej Policji – 180 osób). Aby tym tragicznym zjawiskom zapobiec (lub przynajmniej je ograniczyć) funkcjonują w naszym kraju rozmaite noclegownie i schroniska, a najznamienitsza z prowadzących je organizacji to niewątpliwie Caritas (ksiądz Krzysztof Bąk, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej, powiedział niedawno, że to największe przedsiębiorstwo kościelne w Polsce). Dodajmy, że pieniądze na utrzymanie owych przytulisk pochodzą w zdecydowanej większości ze środków publicznych, czyli od władz państwowych i samorządowych, które powierzają owym organizacjom płatne zastępstwo w wypełnianiu ustawowych obowiązków świadczenia pomocy najsłabszym. Przykładów dotyczących ich działania w praktyce mamy bez liku, ale skupmy się na tym, który uznaliśmy za reprezentatywny. Caritas Archidiecezji Warszawskiej od 1993 r. prowadzi w stolicy noclegownię „Przystań” dla bezdomnych mężczyzn. Kierowana przez Krzysztofa Cholewińskiego placówka dysponuje 86 miejscami, z czego 9 to łóżka w dwóch tzw. salach chorych. „Oferujemy pomoc materialną, socjalną, duchową (cotygodniowe msze święte). (...) Bezdomni chorzy mogą skorzystać z pomocy różnych specjalistów
dziei”, stwierdziwszy u bezdomnego pacjenta dolegliwości kardiologiczne, wymagające bezwzględnego leżenia. – Zostałem umieszczony w izbie chorych. Na przywitanie pani Joanna K., pracownik socjalny, przepytała mnie z praktykowanej religijności. Bardzo zbulwersowało ją, gdy oświadczyłem, że jestem bezwyznaniowy. Powiedziała, że „powinienem iść do jehowych” – rozpoczyna swą opowieść Sylweriusz J. Posiadanie statusu chorego to w „Przystani” niekwestionowany przywilej, bo uprawnia do 2 posiłków dziennie. Tym, których uznano za zdrowych, nie należy się nic. No i niestety... – Po dwóch tygodniach przenieśli mnie na salę zwykłą, chociaż lekarz wciąż podtrzymywał zalecenie leżenia. Może dlatego, że nie chodziłem się modlić – zastanawia się nasz rozmówca.
GŁASKANIE JEŻA
Harce Teraz czy nie teraz? Dostaniemy czy nie dostaniemy? Takie pytania przed pierwszym zadaje sobie parę milionów rodzin w Polsce. Rodzina Marka Belki też. Pani Krystyno – tu zwracam się do żony pana Marka – dostaniecie na sto procent i kolejna pensja Pani męża zostanie przegłosowana. Pyta Pani, skąd ja jestem taki mądry? Pani Krysiu, wcale nie jestem mądry (często głupkowaty), ale czytam, oglądam i śledzę. I ta zebrana wiedza daje mi pogląd, że nikomu, ale to tak naprawdę NIKOMU nie zależy na upadku Belki, choć – jak na razie – jest on premierem dość bezbarwnym (z drugiej strony, może to i lepiej). Zacznijmy od ostatniego kroku Kwaśniewskiej Belki polegającego na mianowaniu Jerzego Millera szefem NFZ. Nominacja na oko bez znaczenia, ale tylko na jedno oko, bo jak
3
z izby chorych – tłumaczy nam niuanse dotyczące sprawowania władzy w noclegowni. Od czasu do czasu otrzymywał z opieki społecznej drobne kwoty (100–120 zł) na fanaberie typu jabłko czy pomidor oraz lekarstwa. Wykupił je? Nic podobnego! – Nocleg w „Przystani” kosztuje 5 złotych na dobę. Za darmo jest tylko izba chorych. Opłatę kamuflują jako „darowiznę”, ale spróbuj nie zapłacić... Egzekwują bezwzględnie. Wszystkie pieniądze musiałem oddawać Caritasowi, a i tak nie wystarczało – mówi Sylweriusz, okazując na dowód kwity „Kasa przyjmie”. Wobec narastającego zadłużenia coraz częściej dawano mu do zrozumienia, żeby się zaczął rozglądać za jakimś wolnym kartonem w podziemiach Dworca Centralnego. Wyrok odroczono, gdy ujawnił, że w kwietniu nabiera praw do emerytury.
– Dostałem ultimatum: podpiszę weksel, że od momentu pierwszej wypłaty przyniosę im w zębach zaległości albo... wynocha. Oczywiście podpisałem i 15 lipca, jak zwykle na zasadzie „darowizny”, dług uregulowałem. Ale oni chcieli, żebym oddawał jeszcze więcej, bo podobno obiecywałem. Odmówiłem, więc 30 lipca Cholewiński nakazał mi się wynieść w ciągu 2 dni – kończy relację były podopieczny Caritasu. „W związku ze znacznym przekroczeniem regulaminowego czasu pobytu z dniem 1.08.2004 r. musi Pan opuścić noclegownię. Termin ten może być zmieniony pod warunkiem zmiany postawy, solidnym wywiązywaniu się z podjętych
już przejrzymy na drugie, to widzimy, iż Miller jest zaufanym i protegowanym Artura Balazsa. Ten (anty)polityk i cwaniak ma poparcie i prezydenta, i premiera, i SLD, i części posłów PO, więc trzeba było go kupić. Transakcja wyszła. Za cenę Millera właśnie, czyli za 7 głosów. Podczas debaty przed głosowaniem Platforma Obywatelska będzie głośno krzyczeć, że jest przeciw, ale jak przyjdzie co do czego, to kilku (kilkunastu?) jej posłów nagle zachoruje. Ot, jesień mamy. Dalej mamy grupę Jagielińskiego (11 łap w górę), która za żadne skarby nie chce rozwiązania Sejmu, bo jej posłowie już nigdy w życiu takiej kariery jak w Sejmie nie zrobią. No bo niby z czego? Z nicnierobienia? Z nieuctwa? Z więziennego wiktu? Jest także mniejszość niemiecka. Jej zapowiedziano w kuluarach, że jakby nie daj GOTT była przeciw, to służby specjalne przyjrzą się jej wydawnictwom – cokolwiek antypolskim. Unia Pracy też będzie za, i to bez żadnych targów, bo wie, że w następnych wyborach może być skazana na niebyt. Podobnie kombinują odszczepieńcy Borowskiego.
zobowiązań...” – czytamy w decyzji o eksmisji, zaadresowanej do Sylweriusza J., mieszkańca „łóżka nr 2”. Z treści wynika jednoznacznie, że funkcjonariuszowi Caritasu wcale nie chodzi o okres pobytu (to ewidentnym pretekst, bo znamy osoby, które mieszkały w „Przystani” nawet przez lata), skoro uzależnia zmianę swojej decyzji od „solidnego wywiązywania się” Sylweriusza z tajemniczych „zobowiązań”, których pan kierownik nie śmie (co zrozumiałe) sprecyzować na piśmie. W naszym kraju żyje około 45 tys. bezdomnych. Warszawska centrala Caritas ujawniła, że w 2002 r. (późniejszych danych nie opublikowano) przekazała do oddziałów diecezjalnych łącznie 346,5 tys. zł na działalność placówek dla bezdomnych i ubogich. Pielgrzymkę 250 niepełnosprawnych do Lourdes dofinansowali kwotą 918,6 tys. złotych... Proporcje rozdziału środków i katolicka bezduszność pozwalają oczekiwać, że po tej zimie będziemy mieli w Polsce nie więcej niż 44,8 tys. bezdomnych. DOMINIKA NAGEL
Jeszcze bardziej do podnoszenia rąk pali się PSL, które boi się jak ognia konfrontacji z Samoobroną. Za to prawica będzie optować za dymisją Belki – powiecie. Nie jestem pewien, czy cała. Wcale prawiczkom nie zależy na wyborach na jesieni. I LPR, i PiS wolą poczekać i zobaczyć, jakie będą skutki integracji z UE. Bo teraz diabli wiedzą, jak się zachować i co gadać. Nawet Giertych jakby przycichł. Na przykład biedni rolnicy z dnia na dzień przestają być tacy biedni, ich towary kupowane są na pniu, ale nadal płaczą. Co chłopom mówić? Co gadać robotnikom? Może rynki europejskie wchłoną jakąś ich część? Już wchłaniają, np. Austria. Podobnie z lekarzami, z pielęgniarkami... Prawica więc po trosze się rozchoruje, a po trosze nie dojedzie. Ale są jeszcze buntownicy w samym SLD, którzy zapowiadają, że pierwej dadzą sobie obciąć to i owo, niźli zagłosują na Belkę. To ich obecna ekipa boi się najbardziej. Wziąłem do ręki kalkulator i policzyłem, że wotum zaufania rząd otrzyma przewagą jakichś 7 głosów. Tak więc, Pani Krysiu, proszę spać spokojnie, bo według moich wyliczeń, Pani budżet domowy wzbogaci się jeszcze co najmniej o 8 pensji męża – plus odprawa. MAREK SZENBORN, MP
4
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Pisz pan: grajek! Wrzuciłem do teczki kilka płyt CD Louisa Armstronga, wsiadłem w autobus 86 (Łódź) i pojechałem do znajomych. I w ten oto sposób sobotni wieczór spędziłem w wyższych sferach, czyli w towarzystwie muzyków i muzyczek przez duże M. Ludzie, nie wiecie o tym, ale kiedy ten genialny trębacz i wokalista pod drzwiami Lincoln Gardens zrobił siusiu – co było rezultatem nie tyle potrzeby fizjologicznej, ile dowodem protestu przeciw publiczności tego lokalu, która zajmowała się wszystkim, tylko nie słuchaniem muzyki – został aresztowany. – Pójdziesz ze mną, ty czarny nygusie! – powiedział biały policjant i zaprowadził Armstronga do aresztu. W sądzie biały sędzia zapytał: – Jaki zawód ma oskarżony? – Jestem wielkim trębaczem oraz genialnym wokalistą i wejdę do historii muzyki! – rzekł skromnie Louis. – Wyższe muzyczne posiada? – Nie. Sędzia zwrócił się do protokolanta i powiedział: – W rubryce zawód pisz pan: grajek!
P
I oto ten „grajek” bez wyższego wykształcenia (ani nawet średniego) znalazł się w panteonie sławy, został uznany za najwybitniejszego jazzmana wszech czasów. Brytyjski krytyk jazzowy, Mike Butcher, pisał o nim: „Weź kilka nagrań Louisa Armstronga i uważnie je przestudiuj. Jeśli znajdziesz choć jeden błąd w technice trąbki lub wokalnej, będziesz bardziej krytyczny od wszystkich krytyków razem wziętych. Jest to muzyka niemieszcząca się w czasie i przestrzeni!”.
olskie media skłonne są nawet dosolić jakiemuś księdzu lub arcybiskupowi... Naturalnie wtedy, gdy odwróci się od niego Kościół. Jednak nie wystarcza już pokory, aby po kolejnym kościelnym skandalu obyczajowym wyciągnąć wnioski ogólniejszej natury. Od kilku tygodni wszystkie polskie stacje telewizyjne transmitują na żywo powolne gaśnięcie gwiazdy księdza Henryka Jankowskiego. Równolegle natomiast pojawia się w mediach kościelny bohater pozytywny – troskliwy pasterz Kościoła lokalnego, współczujący zrozpaczonym matkom, pochylający się nad zgorszoną młodzieżą, zatroskany o wizerunek Domu Bożego, czyli... arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski. Ta świetlana, dobrotliwa postać nie prowokuje żadnych kłopotliwych pytań, a dziennikarze, tak dociekliwi w sprawie intymnych szczegółów duszpasterstwa trudnej młodzieży, którym pasjonował się Jankowski, nie tykają Gocłowskiego. A nam kilka takich przykrych pytań ciśnie się na usta. Chcielibyśmy na przykład wiedzieć, dlaczego polityczna działalność, jaką Jankowski prowadził od 24 lat, dopiero teraz spędza sen z namaszczonych powiek Gocłowskiego... I czy używanie kazalnicy do celów politycznych gorszyłoby go także, gdyby główne media nie opisały erotycznych harców prałata? Dlaczego dwa lata temu, kiedy opisaliśmy intymne szczegóły życia Jankowskiego (a mówiło o tym wówczas całe Trójmiasto), nie sprawdził, co robią nastolatki na plebanii prałata, chociaż przynajmniej dwóch mieszkało tam na stałe? I dlaczego nie prowadził arcybiskupiego śledztwa, kiedy opublikowaliśmy zdjęcia z hotelowych eskapad prałata z chłopcami? Czy tylko dlatego, że po nas nie napisała o tym „Wyborcza”? A co z ojcowską troską?
Anegdotę o Lousie Armstrongu przytaczam celowo, bowiem nasi przemądrzali In. Telektualiści z wyższym wykształceniem oraz magistrzy W. Oda Sodowa lekceważą ludzi ze średnią edukacją jako tych gorszej kategorii. I nie biorą pod uwagę możliwości intelektualnych tych „dzieci gorszego Boga”, ich predyspozycji i mądrości nabytej nie w szkole, ale na uniwersytecie życia, ewentualnie tkwiącej w genach. Ostatnio uczestniczyłem w inauguracji roku akademickiego jednej z wyższych (prywatnych) szkół. Za stołem siedziały same „buraki” (wszystkich znam, niestety, osobiście) z tytułami profesorskimi, docenckimi, doktorskimi itp. Rektorowi (30 tys. na miesiąc) słoma wystawała z butów. I to właśnie opowiedziałem reprezentantom „wyższych sfer”, a ostatnie słowa wykrzyczałem już na schodach, ponieważ wystawiono mnie za drzwi, a płyty Louisa Armstronga oraz płaszczyk z lumpeksu (5 zł za kilogram) położono na słomiance. Przez chwilę miałem zamiar zrobić im to samo, co Louis Armstrong pod drzwiami Lincoln Gardens, ale zaciął mi się ekspres od spodni (2 zł za kilogram), więc zrezygnowałem. ANDRZEJ RODAN
Czy jest ona wprost proporcjonalna do ilości prasowych tytułów i nazw stacji, które relacjonują skandal? W tle każdego skandalu kościelnego ostatnich lat jest zawsze jakiś wyższy rangą hierarcha katolicki: Pawłowicza chronił biskup Orszulik, Paetza – biskupi sufragani i nuncjusz Kowalczyk, proboszcza z Tylawy – arcybiskup Michalik, wreszcie za Jankowskim, aż do sierpnia, stał wiernie właśnie Gocłowski. Zachowanie tych biskupów mówi więcej o naturze Kościoła niż grzechy ich podwładnych, ponieważ tego typu występki mogą zdarzyć się w każdej instytucji. Problem w tym, że żadna z nich: ani szkoła, ani policja, ani żaden inny Kościół nie radzi sobie z nimi tak źle jak Kościół rzymskokatolicki. I to jest prawdziwy skandal i temat dla mediów! Problem w tym, że nikt oprócz „FiM” nie chce go podjąć. Nawet medialna publiczność bardziej zaintrygowana jest tym, kto, komu i jak, niż tym, kto i dlaczego próbował to ukryć. A przecież to drugie jest po stokroć ciekawsze od pierwszego. Z wszystkich wymienionych hierarchów jedynie abp Michalik ucierpiał nieco od mediów, bo zadarł z wpływową „Wyborczą”. Docenili to Michalikowe męczeństwo bracia w biskupstwie, wynosząc go przy najbliższej okazji na najwyższe w Polsce stanowisko: szefa episkopatu. To jest najlepsze świadectwo, z jakiego rodzaju towarzychem mamy do czynienia w osobach Ich Ekscelencji. Może jestem odosobniony w swoich odczuciach, ale z dwojga złego lepiej znoszę widok gangsterskiej gęby Jankowskiego niż kabotyński uśmieszek jego arcybiskupa. Nawet Pan Jezus bardziej cenił przestępców od obłudników, a kimże ja jestem, aby hodować w sobie odmienne gusta... ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Jej Ekscelencja Dulska
Prowincjałki W Dębicy powstała nowa firma. We wniosku do Urzędu Miasta właścicielka napisała, że będzie wystrzeliwała satelity, budowała promy kosmiczne, „woziła” odpłatnie ludzi na Księżyc, na Marsa i w ogóle zajmie się transportem Ziemia – kosmos. Dębicka urzędniczka zarejestrowała firmę. A my mamy małe pytanko: do kogo zamówić karetkę?
DĘBICA, JANIE!
Zbigniew P. już trzy razy w tym roku włamywał się do tej samej hurtowni piwa i wina. Metoda włamu nie była wyszukana: wypychał pustak ze ściany i wchodził przez dziurę. Raz przyłapał go właściciel. Zbigniew P. miał wtedy 3,6 promila alkoholu we krwi. Drugi raz przyskrzynili go pracownicy hurtowni. Pechowy włamywacz wypił kilkanaście butelek piwa i usnął. Ostatnio Zbigniew P. zmienił okradany obiekt. Włamał się na plebanię i tam wlał w siebie kilka flaszek mszalnego wina. Zmorzyło go i usnął na kanapie. Rano nakrył go ksiądz i wezwał policję. Był tak pijany (Zbigniew, nie ksiądz), że nie miał siły dmuchać w balonik.
MSZALNE POWALA
Podczas rozpoczęcia roku akademickiego rektor Politechniki Łódzkiej wymieniał wybitne osiągnięcia poszczególnych wydziałów uczelni. Odczytał m.in., że na Wydziale Nauk o Żywności opracowano „Warunki preparatywnego enzymatycznego rozdziału racemicznej N-benzoilo-alfabenzyloseryny (analogu łańcucha bocznego taxolu) na enancjomery”. Studenci I roku, obecni na inauguracji, byli przerażeni. My też, chociaż nie wiemy, o co chodzi.
PREPARATYWNE ALFABENZYLOSERYNY
Kiedy łodzianka Zofia Stasiak rozmawia przez swój stacjonarny telefon dłużej niż pięć minut, za każdym razem w jej słuchawce pojawia się... góralska muzyka. Te same melodie słyszą jej rozmówcy. Na góralskie przyśpiewki skarży się wielu innych łodzian. Bezradna Telekomunikacja Polska twierdzi, że nie ponosi za to odpowiedzialności, a poza tym przyśpiewki ludowe są przyjemna i zdrowe. Może... ale żeby jeszcze tak ze słuchawki lał się harnaś – piwo po zbóju... Opracował AR
GÓRALU, CZY CI NIE ŻAL
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Fundusz Kościelny nie powinien być zlikwidowany, ale można zastąpić go jakimś innym rozwiązaniem dotyczącym finansowania Kościołów w Polsce. (abp Jeremiasz, prezes Polskiej Rady Ekumenicznej) ¶¶¶ Tomasz Lis: – Wiele osób – tych, które do Kościoła należą, i tych, które na Kościół patrzą z dystansu – ma za złe księdzu samochody, życie dość wystawne jak na kapłana, który w biednym społeczeństwie, biednym kraju powinien, będąc bliżej ludzi, może jechać trochę gorszym samochodem... Henryk Jankowski: – Ja myślę, proszę pana... tych spraw samochodowych się nikt nie czepiał. Od 70. roku, kiedy otrzymałem pierwszy samochód, jakim był mercedes 220, kiedy była budowa, były gruzy – nikt nie miał pretensji. I cały czas nie zmieniałem tej marki, absolutnie. Natomiast w tej chwili ja nie mam żadnych samochodów, kompletnie. TL: – Widziałem zdjęcie, jak z jaguara ksiądz wysiadał. HJ: – Tak, to jest samochód, który właśnie został użyczony mi – bo ja nie mam swoich samochodów – i że mogę jeździć. Ale muszę panu powiedzieć, że jaguar to nie mój styl. Raz, że jest strasznie ciasny i wyjść nie można z niego... (fragm. rozmowy Tomasza Lisa z ks. Henrykiem Jankowskim, Polsat, 30.09.2004 r.) ¶¶¶ (...) wszyscy wierzący tworzą Kościół, stąd prawa Kościoła nie są czymś abstrakcyjnym, jakimiś przywilejami. Są po prostu wymogiem standardów cywilizowanego świata. Lewica w swojej antykościelności nie dorosła do demokracji. („Niedziela” 40/2004) ¶¶¶ Europa, nie tylko unijna, ale cała Europa historyczna i geograficzna, potrzebuje religii, głównie chrześcijaństwa, jak tlenu, jak pokoju, jak poczucia bezpieczeństwa. („Nasz Dziennik” 232/2004) ¶¶¶ Grunt pod łatwowierność, grunt pod wiarę w rzekomą niemoralność księży przygotowywano starannie. Niemały wpływ miało (...) powolne, ale skuteczne wprowadzanie treści nasyconych seksem i perwersjami (...). Bowiem jeśli przeciętny czytelnik karmi się na co dzień niemoralnymi opowiastkami, i to niezależnie od płci, jeśli na ulicznych billboardach ogląda całujących się mężczyzn i półnagie kobiety, dlaczego miałby nie uwierzyć, że celibatariusze też mają takie „przygody”. („Nasz Dziennik” 228/2004) Wybrała OH
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
NA KLĘCZKACH
GŁÓDZIOWI CZEŚĆ Nowy biskup warszawskiej Pragi, dwojga imion Głódź, odprawił nabożeństwo z okazji otrzymania kolejnego stołka. Uroczystość uświetnili cywile: Kalisz, marszałek Oleksy (połowę przedrzemał), Zemke z MON-u (ksywa Francuska Rakieta), prezydent Warszawy – Kaczyński – oraz były prezydent korespondencyjny z Londynu – Kaczorowski. Para prezydencka jak zwykle idealnie wykonała zalecenia public relations: Jolanta wyznawała głośno wiarę, Aleksander milcząco manifestował, że nadal poszukuje. MAL
IMPERIUM KONTRATAKUJE Za sprawą prałata Henryka od św. Brygidy afera Wydawnictwa Stella Maris zeszła na dalszy plan, a arcybiskup T. Gocłowski robi za kryształowego kapłana. Tymczasem w cieniu wspomnianej afery toczy się walka komornika z Inowrocławia, Artura Zielińskiego, z kurią o odzyskanie długów kościelnego wydawnictwa (kilkadziesiąt milionów złotych). Ostatnim jego sukcesem jest przejęcie podatku od dusz, płaconego do kurii przez wszystkie parafie archidiecezji. Komornik już dwukrotnie usiłował zająć kurialne zabytkowe meble, obrazy, samochody znajdujące się w pałacu Gocłowskiego, jednakże ani razu nie udało się doprowadzić do licytacji. Kuria przystąpiła nawet do kontrataku i poskarżyła się sądowi na działania komornika. Do czasu wyjaśnienia wszystkich proceduralnych kwestii działania egzekucyjne zawieszono. Kuria złożyła też donos na Zielińskiego do Krajowej Rady Komorniczej, a ta wszczęła postępowanie dyscyplinarne! Odważnemu komornikowi grozi nawet usunięcie z pracy. Jeśli Zieliński przegra, w Pomrocznej nie znajdzie się już ani jeden komornik, który odważy się wejść do pałacu biskupa. I o to najpewniej chodzi... RP
KOŚCIÓŁ WALCZĄCY 26.09.2004 r. w Kętrzynie zorganizowana grupa działaczy kościelnych zaatakowała Antyklerykalny Festyn zorganizowany przez APP RACJA. Palono nasze banery, książki, egzemplarze „FiM” i ulotki, miotano wyzwiska. Wszystko to działo się przy milczącej obecności straży miejskiej. Interweniowała dopiero wezwana policja, spisując najbardziej agresywnych napastników. MaK
STOCOLA Gdyby senator Henryk Stokłosa pojawił się we wsi Mościska (woj. wielkopolskie), potraktowano by go tam widłami, orczykim, a w najlepszym razie – kłonicą. Mieszkańcy wioski są przekonani, że jego wielkie gospodarstwo zatruwa im wodę w wodociągu, który sanepid właśnie postanowił zamknąć. Hydrofor
SIOSTRY MAGDALENKI
znajduje się na ziemi jednego z najbogatszych Polaków, a obok niego przechadza się jego rogacizna w gigantycznej liczbie. Nic zatem dziwnego, że wykryto bakterie coli, co w Mościskach wywołało panikę. Jak zwykle w takich wypadkach, pan senator uznał, że aferę rozdmuchali jego przeciwnicy polityczni lub zawistni ludzie, którzy zazdroszczą mu, że posiada przydomową oczyszczalnię ścieków i jest podłączony do innego hydroforu. KAL
GÓRA Z GÓRĄ...
Słabiutko sprzedaje się w księgarniach i po plebaniach album „Lednica, czyli w sieci Bożej miłości”, który najbardziej spodobał się prymasowi Glempowi. Ten jednak miał zauważyć, że zbyt wielką popularność zyskuje o. Jan Góra (na zdjęciu), autor wspomnianego dzieła, twórca lednickich jasełek, gwiazdor telewizyjny, kumpel aktorów nazywany przez wysokich funkcjonariuszy Episkopatu Polski Owsiakiem w sutannie. Glemp, który już kiedyś „usadził” za gwiazdorstwo ks. Arkadiusza Nowaka, jakiś czas temu przysłał Górze zausznika. Jest nim harcerz o. Jan Kaczmarek, zesłany do Poznania po siedmiu latach niebytności. Stał się on nagle najbliższycm współpracownikiem Góry i – jak mówią wtajemniczeni – co tydzień śle do stolicy specjalne raporty o jego działalności. KAL
DWA W JEDNYM Do ciekawego wydarzenia doszło w powiecie konińskim. Burmistrz Sompolna Stanisław Dunaj... poświęcił kropidłem nowo wybudowaną salę gimnastyczną. Oto państwo świeckie po polsku: księża są coraz mniej potrzebni, bo urzędnicy pełnią już funkcje duchowne i świeckie. AC
PLESZEWGATE Głęboka prowincja nie chce być gorsza od warszawki. Radny powiatu pleszewskiego (woj. wielkopolskie) zażądał od tamtejszego starosty billingów jego rozmów telefonicznych. Poszło o to, że starosta przekroczył przysługujący mu limit o blisko 730 zł i nie miał zamiaru uregulować różnicy z własnej kieszeni. Rajca Krzysztof Szac wyśledził dodatkowo, że w miesiącach najczęstszego dzwonienia starosta Michał Karalus przebywał w sanatorium. Użytkownik telefonu zasłania się tajemnicą korespondencji i dodaje, że billingów może zażądać od niego jedynie prokurator, a nie szeregowy radny. Pleszew, znany do tej pory głównie jako rodzinne miasto dewotki Suchockiej, byłej premier, a obecnie ambasadorówny w Watykanie, bawi się na całego! KAL
BIURWA JEDNA W Mińsku Mazowieckim urzędniczka magistratu straciła pracę po tym, jak ujawniono, że za pomocą Internetu szuka partnera. Zdaniem burmistrza uraziła ona godność urzędniczą, pisząc w ogłoszeniu, że lubi seks. Była pracownica podała swojego szefa do sądu, dowodząc, że zwolnił ją bezzasadnie. Jak to bezzasadnie? W Polsce, jak wiadomo, seksem należy się brzydzić, a lubić, i to namiętnie, trzeba różaniec, godzinki i Ojca Świętego. AC
KLIENT, NASZ PAN
FIGURKOBURCA
Co roku do Sądu Metropolitalnego w Lublinie składanych jest ponad 150 pozwów o unieważnienie świętego sakramentu małżeństwa. W 90 proc. wnioski rozpatrywane są pozytywnie. Koszty procesu anulującego ślub kościelny w archidiecezji lubelskiej wynoszą 600 zł plus 120 zł w przypadku konieczności powołania biegłego (np. w celu stwierdzenia faktu nieskonsumowania małżeństwa, niezdolności do współżycia lub badania psychiatrycznego). Bezpłatna jest za to wstępna konsultacja w kancelarii sądu biskupiego, dotycząca stwierdzenia kanonicznej zasadności wniosku. To taki rodzaj promocji... AK
Pech prześladuje przydrożną kapliczkę w Nagórzycach (gm. Tomaszów Maz.). Przez dziesiątki lat stała tam drewniana figurka Matki Boskiej. Gdy chłopscy konserwatorzy próbowali odnowić zmurszały relikt kultu religijnego, ten rozpadł się. Zamówiono nową figurę z trwałego materiału, aby nie imał się jej żaden kornik. Za sprawą księżowskiego kropidła zyskała święte przymioty. Ostatnio pojawił się tu 25-letni Sławomir K. spod wolborskiej wsi i zamiast prosić Najświętszą Panienkę o łaski, zadał figurce kilka kopniaków tak dotkliwych, że odpadła jej głowa. Dodajmy, że był trzeźwy. Mar
5
ZABÓJCZA BROŃ
W Lubaniu powiatowi i miejscy włodarze do serca wzięli sobie przesłanie płynące z głośnego filmu pt. „Siostry magdalenki”. Dzięki temu w tutejszych siostrach magdalenkach dostrzegli lek na całe zło. Do prowadzonej przez siostry placówki opiekuńczej instytucje państwowe i samorządowe kierują dziewczęta w wieku od 13 do 18 lat. Zakonnice mają więc przerób i dotacje, a wnioskodawcy... podobno czyste sumienie. PP
67-letnia Maddalena Camillo, mieszkanka małego miasteczka na południu Włoch, została zabita przez trzymetrowy metalowy krucyfiks, który spadł jej na głowę. Krzyż, który od dziesięcioleci wisiał na głównym placu Sant Onofrio, runął na kobietę w czasie, gdy robotnicy zakładali na niego oświetlenie przed corocznym festiwalem religijnym. Widać niebiosa lubują się w krwawych ofiarach, zwłaszcza na święta. MW
RENESANS ŁACINY
ZAMIAST CZOSNKU
W Watykanie powstał nowy słownik współczesnej łaciny. Można w nim znaleźć terminy takie jak: obcisłe damskie szorty – brevissimae bracae feminae, punk – punkinae catervae assecla czy wino musujące – acre vinum Aemilianum. MW
Ilia Verdes, słynący z surowości dyrektor szkoły w Focsani (Rumunia), postawił w swoim ogródku wielki krzyż, który ma go chronić przed klątwą rzuconą przez uczniów. Przezorny dyro woli dmuchać na zimne. Nigdy nie wiadomo, czy któryś z uczniów nie jest w prostej linii potomkiem hrabiego Drakuli. Oby tylko nie skończyło się na strzelaniu do małolatów srebrnymi kulami. MW
MUPETTOWN Przygotowywana do emisji przez BBC seria rysunkowa „Popetown” („Papieskie Miasto”) nie ukarze się na antenie. Po protestach hierarchii i niektórych brytyjskich katolików zrezygnowano z jej emitowania, z obawy przed urażeniem uczuć religijnych brytyjskich poddanych papieża. Komedia przedstawia Kościół jako jedną z firm, a papieża jako menedżera. AC
KLEJNOTY RODZINNE Na oryginalny pomysł zapobiegania epidemii AIDS i zmniejszenia liczby ciąż u nieletnich w RPA wpadł tamtejszy wiceprezydent Jacob Zuma. Zaleca on młodym dziewczętom przeprowadzanie testów na dziewictwo. „Dziewczęta wiedzą, że ich dziewictwo jest skarbem całej rodziny. Młode dziewczęta mogą uprawiać seks dopiero po ślubie, za zgodą swoich krewnych” – powiedział Zuma w trakcie uroczystości, podczas której 40 dziewczynek poddało się specjalistycznemu badaniu. Wszystkie były nienaruszone. Brawo! MW
NA ZDROWIE! „Nasza cola dla naszego człowieka” – głosi hasło reklamujące nowy produkt koncernu Happyland. Rosyjscy patrioci nie będą już musieli sięgać po amerykańską coca-colę lub pepsi, gdyż – jak donosi „Moscow Times” – wkrótce na rynku pojawi się swojska rusian-cola. Na projekcie butelki umieszczono drogie sercom wielu... godło ZSRR – czerwoną gwiazdę. W 1959 roku radziecki przywódca Nikita Chruszczow popijał imperialistyczną pepsi, goszcząc w Moskwie ówczesnego prezydenta USA, Richarda Nixona, ale prosty naród poznał zakazany smak dopiero w 1974 roku. Producent rusian-coli twierdzi, że ma własną recepturę. Z kolei dla miłośników mocniejszych trunków niespodziankę szykuje znany rosyjski generał-konstruktor Michaił Kałasznikow. Zamierza on wprowadzić na rynek 40-procentową wódkę, noszącą jego nazwisko. Ciekawe, czy równie niezawodną w powalaniu wroga jak słynny karabin... MW
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
POLSKA PARAFIALNA
Księży dotyk
się nie działo. Uznałam wreszcie, że problem przestał istnieć – mówi nauczycielka (30 lat stażu!) i nawet teraz nie przyznaje, że popełniła błąd. Podobny sposób myślenia prezentują i dyrektorka szkoły, i jej zastępczyni. Zareagowały błyskawicznie na to, co stało się we wrześniu, ale mówią też, że pośpiech jest złym doradcą, że dziecko musi iść do komunii, więc po co robić hałas, a w ogóle nie było znamion przestępstwa (sic!).
– No i co ksiądz zrobił złego? Ot, potarmosił trochę dzieciaki, poprzytulał. Ale żeby z tego robić zaraz aferę – to dopiero wstyd! – mówią niektórzy mieszkańcy Lututowa. Aresztowanie księdza Władysława Ł., proboszcza lututowskiej parafii (okolice Wielunia), któremu zarzucono molestowanie seksualne dzieci, podzieliło ludzi. Wielu mieszkańców nie chce uwierzyć w te – jak mówią – bzdury, a inni domagają się ukarania sutannowego. Ale nie tylko jego. – Ksiądz nazywał dziewczynki „słoneczkami”, brał je na kolana, głaskał, przytulał. Córka odmówiła chodzenia na religię. Choć o skłonnościach proboszcza mówiono szeptem zarówno w szkole, jak i w samym Lututowie, to oficjalnie ludzie udawali, że nie ma problemu – opowiada jeden z rodziców. – Dzieci były zastraszane przez księdza – twierdzi inny mieszkaniec Lututowa. – Syn bał się go, bo proboszcz robił różne dziwne rzeczy. Gdy ksiądz ugryzł go, chłopak powiedział, że nie będzie chodził na religię. – Dowiedziałam się o ugryzieniu jednego z uczniów w szyję – mówi dyrektorka szkoły Kazimiera Chrobot – i natychmiast wezwałam księdza na ostrą rozmowę. Proboszcz uczy u nas religii od kilku lat i wcześniej nie docierały do mnie żadne sygnały tego typu, ale teraz przyznał, że rzeczywiście coś takiego się zdarzyło i że się „nieco” zagalopował. Tłumaczył, że sam był surowo wychowywany. A w ogóle – jak twierdził – chciał tylko chłopaka nastraszyć.
K
Po tej rozmowie ksiądz pojechał do rodziców chłopca i – jak potem zapewniał – sprawę załagodził. Kilka dni później był już na zwolnieniu lekarskim. Bomba wybuchła w końcu września, gdy w Lututowie pojawili się policjanci z Wieruszowa i zatrzymali 47-letniego proboszcza Władysława Ł. Postawiono mu zarzut molestowania seksualnego dwóch dziewczynek. Do tych czynów dochodziło podczas zajęć przygotowujących dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Jednej z dziewczynek ksiądz wkładał rękę za spodnie. – Sprawa jest bardzo delikatna – mówi prokurator z Wielunia Sławomir Anek – dlatego nie chcę na razie mówić o żadnych szczegółach. Będziemy przesłuchiwać jeszcze wiele dzieci, gdyż istnieje podejrzenie, że pokrzywdzonych może być znacznie, znacznie więcej. 1 października sprawę pedofila z Lututowa rozpatruje Sąd Rejonowy w Wieluniu. Zapada decyzja o trzymiesięcznym areszcie. Ksiądz jest wyraźnie przybity, a w pewnej chwili nawet słabnie. Wezwany lekarz pogotowia twierdzi jednak... że nic się z nim nie dzieje. Na wszelki wypadek – zamiast do normalnej celi – ks. Władysław trafia do więziennego szpitala. Jednocześnie batalię
siądz Marian Magdziak popełnił samobójstwo, skacząc do studni. Dlaczego? To pytanie zadają sobie wszyscy jego parafianie, a my na nie odpowiadamy. Do tragedii doszło nocą, tuż po sierpniowym odpuście. Rano nie pojawił się w kościele, nie było go także na plebanii. Wkrótce Brzustów obiegła hiobowa wieść: zaginął proboszcz! Kto żyw zabrał się do szukania księdza. Zaglądano nawet do szop i na strychy wielu zabudowań. W pewnej chwili stary Gawęda (sąsiad księdza), który kilka godzin wcześniej rozmawiał z proboszczem przed swoim domem, zauważył na studni (na zdjęciu) latarkę. Zawołał sołtysa. Gdy ten zajrzał do środka studni, wszystko stało się jasne – z wody wystawała głowa topielca. Wkrótce przyjechała policja i prokurator. Strażacy wyciągnęli zwłoki. – To niemożliwe, by popełnił samobójstwo – mówi jedna z mieszkanek Brzustowa, sporej wsi w pobliżu Tomaszowa Mazowieckiego. – Narzekał co prawda na cukrzycę, ale nie mogło to być powodem odebrania sobie życia. Miał 61 lat. Był dobrym kapłanem i powszechnie szanowanym człowiekiem. Innego zdania jest pan Stanisław, mieszkaniec Brzustowa, który do dziś nie może się pogodzić ze śmiercią proboszcza. – Wykończyli go swoi. Dwa tygodnie wcześniej przysłali następcę, a jemu kazali się
o uwolnienie sutannowego rozpoczynają jego adwokaci. Tymczasem w Lututowie wrze. Grupa parafian oskarża rodziców pokrzywdzonych dzieci o bezpodstawne wsadzenie ich proboszcza za kraty. – Bezpodstawne? Cała wieś wie, że ksiądz wielokrotnie molestował i bił dzieci, znęcał się nad nimi fizycznie i psychicznie – opowiada jeden z rodziców. – Gdy w ubiegłym roku matka molestowanej seksualnie dziewczynki przyszła do szkoły ze skargą na proboszcza, wychowawczyni klasy nie zawiadomiła o tym incydencie ani dyrekcji placówki, ani policji. Sama usiłowała zatuszować problem. – To był pierwszy przypadek tego typu w mojej pracy pedagogicznej, więc chciałam go dogłębnie zbadać. Obserwowałam dziecko. Nic
Proboszcz bierze przykład ze sztuki sakralnej?
– To dobrze, że wreszcie ktoś dobrał się do tyłka temu sobkowi – nie ukrywa zadowolenia jedna z mieszkanek Lututowa. – Przyszedł do nas kilka lat temu i natychmiast odstawił na boczny tor starego proboszcza, ks. Franciszka Jodłowskiego, szanowanego i zasłużonego dla parafii. Nowy proboszcz nie pozwolił nawet emerytowi odprawić mszy jubileuszowej, więc zrobił to w innej parafii. Ksiądz Franciszek zszedł
Studnia goryczy wynosić do domu seniora w Radomiu. Dlaczego? Nie zdzierał z ludzi i nie słał kasy do radomskiej kurii. Był ludzki i życzliwy dla parafian. Przysłali więc młodego, żeby zaprowadził porządki. Ks. Marek Polewczyk rzeczywiście odsunął starego kapłana, pozwalając mu jedynie na spowiadanie. Mało komu podobały się te poczynania następcy ks. Mariana Magdziaka. Młodzi po
z drogi nowemu proboszczowi i remontował sobie starą plebanię, w której chciał zamieszkać. Niestety, nowy szef parafii tak mu życie uprzyjemnił, że ks. Franciszek musiał stąd wyjechać. Ludzie zbulwersowani są też innymi nieprzyjemnymi zdarzeniami związanymi z ks. Władysławem. – Od lat w naszej świątyni zatrzymywali się pielgrzymi, których gościliśmy, ale nowy proboszcz nakazał zamknąć przed nimi drzwi kościoła. – To tak, jakby ktoś zamknął drzwi przed Panem Bogiem! – denerwuje się jedna z lututowianek. – Co dalej? – pytamy. – W szkole odbyło się nadzwyczajne posiedzenie rady pedagogicznej – mówi dyrektorka Chrobot.
Fot. Autor
6
kątach szeptali nawet o siłowym usunięciu nowego kapłana. Plotki na ten temat docierały także do schorowanego Magdziaka. W tej atmosferze stary proboszcz nie czuł się najlepiej. W czwartek po sumie poprosił o spotkanie z Janem Gawędą, który mieszka kilka domów za plebanią. – Od razu podszedł do studni i zapytał o wodę, czy jest głęboka. Gdy odpowiedziałem, że wody nie brakuje, stwierdził: „To dobrze”. To samo powiedział, gdy mu wyjaśniłem, że w gospodarstwie nie ma psa. Usiadł na ławce, ale nie bardzo chciał już rozmawiać. Złapał się tylko za głowę – narzekał, że bolą go oczy. W pewnej chwili zapytałem: „Gdzie biskup księdza zabiera?”. „Do Radomia” – odpowiedział ze smutkiem. I zaraz dodał: „Nie mam do nikogo żalu. Na dniach ustąpię”.
– Na razie wiemy, że z dziećmi rozmawiać będą pedagodzy i psycholodzy, bo chcemy, żeby jak najszybciej zapomniały o złym dotyku. Bardzo w to wierzymy, ale prosimy kuratorium, by na wszelki wypadek sprawdzono, czy cała dyrekcja szkoły, która dziś zwołuje posiedzenia i ogłasza, iż przyjadą psycholodzy, nie mogła tego samego zrobić co najmniej rok wcześniej... RYSZARD PORADOWSKI
Ostatni raz widziano proboszcza na plebanii w nocy z czwartku na piątek. Gawęda opowiada, że obudziło go skrzypienie furtki i jakieś hałasy na podwórzu, ale pomyślał, że coś mu się przyśniło. Topielca wyciągnięto około jedenastej. Proboszcz miał na sobie cywilne ubranie. Nie było przy nim ani różańca, ani medalika. Znaleziono je na jego stoliczku. Na pożegnanie zmarłego zjechali do Brzustowa księża z całej okolicy, ale żaden nie powiedział jednego słowa o prawdziwych przyczynach śmierci proboszcza. Choć w tomaszowskiej prokuraturze nie mają wątpliwości, że ksiądz Magdziak popełnił samobójstwo, wielu wskazuje palcem winnych jego śmierci. Jak twierdzą, ich kapłana wykończyli kurialiści. Zamiast jego kłopotami ze zdrowiem, interesowali się tylko tym, że przysyła za mało pieniędzy. Proboszcza z Brzustowa pochowano w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Skrzypnem koło Zakopanego. Radomska kuria nie wyraziła nawet ubolewania z powodu śmierci swojego kapłana. Ot, był człowiek, nie ma człowieka! W tamtejszym domu księży seniorów (przy ul. Młyńskiej), zwanym powszechnie wykończalnią, kilka pokoi czeka na takich jak proboszcz z Brzustowa. BARBARA SAWA Fot. Autor
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
P
rzez trzy miesiące rząd za wszelką cenę starał się ukryć istnienie pewnego raportu NIK-u. Trzy miesiące robiliśmy wszystko, żeby się do niego dobrać. Jak myślicie, kto wygrał? W momencie, gdy czytacie ten materiał, premier Belka może jeszcze nie wie o jego publikacji. Tak sądzimy, bo gdyby wiedział, to leżeliby-
POD PARAGRAFEM
technologii, których – jak wiadomo – jest w Polsce „co niemiara”. Może to i słuszne, a nawet szczytne założenia, tylko że kontrola NIK-u pokazała coś zupełnie innego, a nawet przeciwnego pierwotnej idei. Przystąpmy zatem do opisywania raportu, którego treść dowodzi, że nawet kontrolerzy nieco się wnerwili... 1. W latach 60. minionego wieku Polska produkowała jeden z najlep-
Podsumujmy: ARP wiedziała, że półprzewodniki CEMI będą szły jak ciepłe bułeczki (tak przedstawiała to np. ekspertyza Instytutu Rynku Elektronicznego, był cały portfel ofert itp.). A jednak CEMI już nie ma. Dlaczego? Komu na tym zależało? A może raczej: Kto wziął...? 2. Była sobie firma IN-TEL. Zakład pracy chronionej, który cienko prządł i nie miał środków na rozwój.
która bez przetargu kupiła od Agencji rzeczoną działkę przy ul. Domaniewskiej, sprzedała sąsiednią ruinę przemysłowego budynku. Komu? Też Agencji. Po co? A cholera wie! Zaraz, zaraz, jeśli nie wiadomo, o co chodzi... Ano było tak: ruina była wyceniona na 2 miliony zł, natomiast rządowa Agencja kupiła ją za ponad 6 milionów, a dodatkowo straciła dalsze 15 mln, m.in. na pośrednictwie.
KTO UKRADŁ 3 MILIARDY?
Agenci Rozboju Przemysłu śmy gdzieś w płytkim grobie. To żarty? Tak, ale od maja rządowe służby robią wszystko, aby raport NIK-u, datowany na 30 lipca 2004 r., nie ujrzał światła dziennego. Poniekąd to się Belce udało przed głosowaniem nad wotum nieufności wobec rządu. Spóźniliśmy się prawdopodobnie o jeden dzień... Czy raport jest wstrząsający? Tak! Czy po jego publikacji powinna powstać nowa komisja śledcza? Owszem! No to do rzeczy... Raport, który zmroził belkowców, dotyczy Agencji Rozwoju Przemysłu. Jest to twór o kapitale blisko 2 MILIARDÓW złotych (prawie dwa procent budżetu kraju), całkowicie kontrolowany przez Skarb Państwa. Obecnym prezesem ARP jest od 1991 roku Arkadiusz Krężel. Jakie są (teoretycznie!) zadania ARP: – naprawiać upadające firmy – zarządzać specjalnymi strefami ekonomicznymi – restrukturyzować przemysł, a głównie dbać o ośrodki najnowszych
Z
szych wówczas na świecie komputerów „Odra”. Potem jak zwykle daliśmy ciała i wszyscy nas wyprzedzili. Ale ćwierć wieku później ukazało się światełko w tunelu, bo oto wypłynęła firma CEMI (Naukowo Produkcyjne Centrum Półprzewodników), która miała ochotę zastąpić w Europie Japońców i Koreańców, a może nawet stworzyć polską Dolinę Krzemową. Było pięknie, ale... Balcerowicz itd. W roku 1994 CEMI jako jedyny w Polsce producent układów scalonych zaczyna cienko prząść, choć nadal ma odbiorców nawet w Indiach. I tu wkracza ARP, która za 4 mln zł (były i inne oferty, a niektóre opiewały nawet na 11,5 mln zł) kupuje firmę (z umorzonymi przez państwo podatkami 7,5 mln zł) i natychmiast doprowadza do jej likwidacji. Teraz już nikt w Polsce nie produkuje półprzewodników. Maszyny CEMI zostały sprzedane przez ARP za granicę. Naukowa kadra rozjechała się po podobnych ośrodkach na całym świecie.
bliżamy się do końca sagi o księdzu Henryku Jankowskim. Ostatnim życzeniem prałata jest, aby Karol Wojtyła pomógł mu odejść z twarzą. Gdy 30 września metropolita gdański, arcybiskup Tadeusz Gocłowski, ujawnił treść „Listu do kapłanów archidiecezji”, prałat Jankowski jeszcze tego samego dnia zdecydował się na wyjazd do Rzymu. Pretekstem było zaproszenie Szwedzkiego Instytutu Studiów Klasycznych na uroczystość wręczenia nagrody dla 98-letniego arcybiskupa Gennara Verolina, nuncjusza apostolskiego w Budapeszcie w latach II wojny światowej. O prawdziwym celu wyjazdu udało nam się porozmawiać z wciąż jeszcze bliskim współpracownikiem prałata, ale bardzo już zmęczonym zadymami organizowanymi przez Bogusława Duffka (telewidzom podpowiadamy: chodzi o tego gościa w czapce przytrzymującej czarny tupecik) i jego kabaretowy Komitet Obrony Polskości, Kościoła i księdza prałata Henryka Jankowskiego: – List arcybiskupa uzmysłowił księdzu Henrykowi, że to koniec. Wie, że musi odejść, ale za upokorzenie uważa dymisję na polecenie Gocłowskiego. Prałat z całej duszy nienawidzi arcybiskupa. Chodzi więc o to, żeby spotkać się z papieżem lub choćby z abp. Dziwiszem, aby móc później oznajmić: „Odchodzę dla dobra Kościoła, bo takie było życzenie Ojca Świętego”. No i pałęta się chłopina po korytarzach watykańskich, co i rusz przeganiany przez żandarmów z Gwardii Szwajcarskiej, bo Dziwisz nie chce go dopuścić do Szefa. Ba, nawet do Szwedów Jankowski nie poszedł, gdy
A od czego jest ARP? Agencja kupiła firmę, żeby ją „ratować”. Owo ratowanie wyglądało tak, że jak już IN-TEL stał się własnością Agencji, to natychmiast wpadł w długi wynoszące blisko 9 mln i praktycznie przestał istnieć. A dlaczego? A dlatego, że – zdaniem NIK-u – dowcip polegał nie na tym, by dać pracę iluś tam niepełnosprawnym, ale na tym, aby kadrowi pracownicy ARP mieli dodatkowe fuchy w radach nadzorczych (około 7 tys. złotych miesięcznie). 3. Operacja „Działka”. Agencja miała w samym centrum Warszawy działkę o powierzchni 72 695 metrów kwadratowych. I na drodze różnych (bezprzetargowych) roszad sprzedała ją po 82,5 dolara za metr. W sąsiedztwie taka sama działka została sprzedana (przez innego właściciela) po 350 dolarów. Co ciekawe, ARP doskonale wiedziała, ile ta ziemia jest warta. Na całym interesie państwo straciło ponad 61 mln zł! No to co? Idioci? Nic podobnego! Firma GTC,
zaprzyjaźniony (i różnymi sumami przez prałata obłaskawiany) o. Konrad Hejmo (dyrektor Ośrodka dla Pielgrzymów Polskich „Corda Corti”) dał mu do zrozumienia, że mającego uświetnić tę imprezkę sekretarza stanu kard. Angela Sodano będzie mógł co najwyżej pocałować w... pierścionek. Według jednego z naszych informatorów, prałat próbuje teraz dotrzeć do księdza
„Nie wiadomo” właśnie (według raportu NIK), po jaką cholerę Agencja zamówiła pośrednika tych operacji. Była to firma specjalnie do tego celu powołana, a powstała 14 dni wcześniej z kapitałem... 4 tysięcy złotych. Zawiadywał nią Andrzej Arendarski – szef Krajowej Izby Gospodarczej, były poseł, były minister współpracy gospodarczej z zagranicą. Teraz na dawnym terenie ARP stoi wielkie centrum handlowe o nazwie Galeria Mokotów. Kto wziął tym razem? 4. Co to jest „głupie” 10 mln złotych? Dokładnie tyle, ile ARP straciła na inwestycji w Polskie Centrum Leasingowe. Przez 3 lata PCL sprzedało – UWAGA! – 8 samochodów. No ale jeśli skonstatujemy, że udziałowcem PCL był Sobiesław Zasada, wiele się może wyjaśnić... ¤¤¤ No więc mamy ten tajny raport, z którego przytoczyliśmy tylko kilka przykładów ogromnego marnotrawstwa państwowych pieniędzy.
polskości, będzie trwał przy naszej wierze mimo wściekłych ataków – mówił Wojciech Podjacki (szef jakiegoś nowego kabaretu o nazwie Liga Obrony Suwerenności), który twierdzi, że ma z Jankowskim stały kontakt i w jego imieniu prosi, abyśmy się troszeczkę wyciszyli. Z kolei niejaki Teodor Kudła ze Stowarzyszenia „Świadomość Polska” wykrzykiwał do tubki mikrofonu:
Heniek, wracaj! Mieczysława Mokrzyckiego, drugiego z sekretarzy JPII. Aż nam się nie chce wierzyć, ale Jankowski za osobistą audiencję u Papy zaoferował podobno 100 tys. euro! Jeśli ta propozycja nie zostanie przyjęta, Jankowski podejmie jeszcze próbę zbliżenia się do papieża 6 października w czasie środowej audiencji generalnej. Niestety, kilka godzin wcześniej oddajemy „FiM” do druku, więc informację, czy ochrona Wojtyły zastrzeliła jakiegoś desperata usiłującego przedrzeć się do strefy zero, czy tylko go obezwładniła, nasi Czytelnicy znajdą w newsach radiowych bądź telewizyjnych. Wolelibyśmy oczywiście, żeby nie zastrzeliła, bo w Polsce ks. Henryk wciąż może liczyć na ok. 200 gorących zwolenników, którzy (mimo jego nieobecności) tradycyjnie demonstrowali po niedzielnej mszy w św. Brygidzie. – On zapewnia, że mimo wszystko będzie trwał na posterunku, będzie trwał przy
– Żądamy odejścia arcybiskupa Gocłowskiego! Duffek bezbłędnie rozszyfrował niuanse i rzekł: – Zdaniem wiernych parafii św. Brygidy, ksiądz arcybiskup chce zrealizować dawno podjęty zamiar odwołania księdza prałata. Ksiądz arcybiskup olał te oświadczenia ciepłym moczem, podobnie jak poręczenie udzielone Jankowskiemu przez kilkudziesięciu posłów (koło „Dom Ojczysty”, Samoobrona, Liga Polskich Rodzin, Ruch Katolicko-Narodowy, ROP): – Dostałem taki list, gdzie są 62 podpisy posłów – byłem zdumiony. Na litość boską, przecież macie wolną możliwość działania w parlamencie, w komisjach. Macie możliwość wypowiadania tych spraw poprzez prasę, poprzez media. Natomiast piszecie list do biskupa z 62 podpisami parlamentarzystów, którzy
7
Zastanawiamy się jednak razem z NIK, co w radach nadzorczych kontrolowanych przez ARP spółek robili urzędnicy państwowi. Na przykład wiceszef Agencji Wywiadu płk Zenon Bilewicz. Otóż brał on kasę (podobno 4,5 tys. miesięcznie) z Kutnowskiej Prefabrykacji Betonów. Coś w tym jest. Wiceszef wywiadu miał na baczeniu BETON. 55 innych osób, które zasiadały w radach nadzorczych firm ARP, było krewnymi lub tzw. znajomymi królika. NIK zdumiał się niezwykle, sprawdzając kompetencje tych osób. Zdumiał się, bo nie miał czego kontrolować – teczki personalne były puste. Ale to przecież nie koniec. ARP dostała jeszcze 232 mln złotych na pomoc dla polskich stoczni. Gdzie te pieniądze są, nie wie NIKT i NIK też. Co tam Rywingate, co tam Orlengate. Postulujemy powołanie superkomisji śledczej ds. Agencji Rozwoju Przemysłu, bo naszym zdaniem (i zdaniem NIK) państwo (Ty i my) straciło na jej działalności około 3 MILIARDÓW ZŁOTYCH!!! Gdzie one są? Czy aby nie wywołuje się sztucznie rywinowych afer (w których tłucze się AGORĘ, rząd i resztę świata) tylko po to, aby na peryferiach cicho i spokojnie mogła sobie żyć taka ARP? JOANNA GAWŁOWSKA ANNA KARWOWSKA PS Od lipca br. kilku urzędników oddelegowanych przez Belkę negocjuje, żeby raport NIK w ogóle nie zobaczył światła dziennego albo, jeśli już musi, to w złagodzonej formie. Podobno ma im się udać... Za tydzień ciąg dalszy afery ARP, m.in.: antydatowanie dokumentów, poświadczenie nieprawdy, działanie na szkodę firm
nie mają nic wspólnego z parafią św. Brygidy. Jak sądzę, żaden z was nie jest członkiem wspólnoty parafialnej. To jest tylko jak gdyby chęć zaistnienia – zauważył Gocłowski. A my, choć trochę już zmęczeni serialem, przesyłamy do Rzymu wezwanie otwarte: Heniek, wracaj, bo bez ciebie, kurka wodna, nudy na pudy! ANNA TARCZYŃSKA Z ostatniej chwili: prałat próbował naprawdę wszędzie. Obcałował wszystkie klamki i wraca. Bez audiencji u JPII. „(...) warto przywołać sprawę Księdza Henryka Jankowskiego. (...) u tego kapłana jakby czas się zatrzymał. Z ambony uczynił trybunę polityczną, wygłasza poglądy, które nie odzwierciedlają stosunku Kościoła do niektórych ważnych problemów (...) Do tego dochodzą jeszcze niepokojące zjawiska, obok których biskup nie może przechodzić obojętnie. Duszpasterz nie może pozostawać pod zarzutem braku respektu dla rodziców, którzy wobec biskupa płaczą, że ich syn, pozostając w bliskich relacjach z kapłanem, ucieka z domu, otrzymuje od kapłana pieniądze, nad którymi oni nie mają żadnej kontroli, że ten syn zagrożony jest narkotykami, że nie chodzi do szkoły. (...) wiem, że zachowanie młodych – tolerowane przez Księdza Proboszcza Jankowskiego na plebanii – zdecydowanie odbiegało i odbiega od normalnego wpływu duszpasterza. Mimo mego upominania gospodarz plebanii nie zaprzestał przyjmować chłopców na plebanii, którzy nie są ministrantami (przynajmniej niektórzy), a ich sposób zachowania wyzwala niepokojące podejrzenia mediów.” abp Tadeusz Gocłowski, Gdańsk, 30.09.2004 r.
8
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Nike w gnoju! W jury tegorocznej nagrody literackiej Nike zasiadło: dwóch nawiedzonych, czterech dyletantów (aktor, reżyser, krytyk filmowy, prawicowiec), szwajcarski Francuz i jedna 85-letnia profesor. Cała heca odbyła się pod patronatem Michnika. Smród na całą Polskę! Najpierw wytypowano finalistów Nike. Potem „Gazeta Wyborcza” co rusz apelowała: „Drogi Czytelniku! Napisz, kto powinien dostać 3 października Nagrodę Literacką NIKE, i krótko to uzasadnij”. Niestety, Drogi Czytelnik nie mógł podać swoich kandydatur... musiał głosować na siedmiu Wspaniałych, wybranych przez „GW”. A byli to: Wojciech Kuczok z powieścią „Gnój”, Ewa Lipska – „Ja”, Daniel Odija – „Tartak”, Mieczysław Porębski – „Nowosielski”, Ryszard Przybylski – „Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych”, Magdalena Tulli – „Tryby”, Henryk Waniek – „Finis Silesiae”. I poszły konie po betonie. Dnia 3 października jurni wydali wyrok na... siebie. Wojciech Kuczok (prywatnie – grotołaz) został tegorocznym laureatem literackiej nagrody Nike. Jury pod przewodnictwem Marii Janion doceniło jego powieść pt. „Gnój”. W niedzielę wieczorem, podczas ceremonii w Teatrze Stanisławowskim
w warszawskich Łazienkach, laureat odebrał statuetkę Nike dłuta Gustawa Zemły oraz czek na 100 tys. zł. Wcześniej Kuczok został uhonorowany paszportem „Polityki”, bo tak już jest, że kto go dostanie, to „Nikoś” automatycznie wskakuje mu do portfela. Pewne szanse miała poetka Ewa Lipska, ale nie mogła wygrać, bowiem w roku ubiegłym Nike zdobył poeta Jarosław Marek Rymkiewicz (zmienił nazwisko, dawniej Zając), a nic dwa razy się nie zdarza. W jury zasiadali: Maria Janion (przewodnicząca), Lidia Burska, Andrzej Franaszek, Kazimierz Kutz, Andrzej Makowiecki, ksiądz Wacław Oszajca, Francois Rosset, Tadeusz Sobolewski i Piotr Wierzbicki. Jeśli nie wszystkie te nazwiska są znane, to już letę je przybliżyć, szczególnie że jest tu trochę przykościółkowych
person, a nawet ksiądz. Ale jakżeby inaczej! Porządne jury powinno mieć swego kapelana, nieprawdaż?! Zaczynam od ojca Wacława Oszajcy: jezuita, miłośnik Radia Maryja, współpracownik „Gazety Wyborczej” („Rekolekcje z »Gazetą«”, w których przekonywał, że Bóg jest katolikiem), redaktor naczelny „Przeglądu Powszechnego”, jezuickiego miesięcznika.
Andrzej Franaszek. Publicysta kościelnego „Tygodnika Powszechnego”. Pisze gitne recenzje dla wydawnictwa W.A.B. Chyba jeno dziwny traf chciał, żeby na listę nominowanych do „Nikosiów” trafiło aż... siedem książeczek tej oficyny! Tadeusz Sobolewski. Krytyk, specjalista od przedwojennych filmów żydowskich. Wydał kilka książek w wydawnictwie „SIC!”. I znów dziwne zrządzenie losu: wśród nominatów byli również autorzy tej małej warszawskiej oficyny. Ale to pestka! Najważniejsze jest to, co Sobolewski powiedział publicznie. A mianowicie, że jego cudna
żona Ania też napisała powieść i – jego zdaniem – jest to pewna Nike w przyszłym roku! Francois Rosset. Szwajcarski wykładowca literatury francuskiej oceniający literaturę polską. Piotr Wierzbicki. Redaktor naczelny niskonakładowej, prawicowej gazetki. Autor „Traktatu o gnidach”, w którym niszczy komuchów, choć sam był w Stronnictwie Demokratycznym (przydupas PZPR). „Traktat” kosztował 19 zł, został przeceniony przez Wydawnictwo Zysk i S-ka na 8 zł, bo nie było chętnych do kupna tego „dzieła”. Andrzej Makowiecki. Chyba aktor (?). Znacie go? Ja też nie! Zapytacie, dlaczego aktor w jury literackim? Ludzie, nie róbcie mątów, jak może ksiądz, szwajcarski Francuz oraz krytyk filmowy, to może i aktor, prawda? A pozostali jurorzy? Kazimierz Kutz, reżyser filmowy. Maria Janion (85 l.). Profesor Janion tak się chyba wstydziła werdyktu, że wcale nie przyszła na ogłoszenie wyników. Listę zamyka Lidia Burska, organizator tej hecy. O tym, jaki jest największy skecz ostatnich lat, już pisaliśmy („FiM”, 38/2004, „Chyba, k..., skecz”. Byliśmy tak bezczelni, że już trzy tygodnie temu wytypowaliśmy zwycięzcę, czyli Kuczoka). Skeczem kabaretowym jest przyznawanie Nike, największej polskiej nagrody literackiej. Udowodniliśmy wówczas, że laureaci tej nagrody oraz nominowani do niej znajdują się na liście książek najgorzej ocenianych przez... czytelników. Otóż, w Internecie od kilku lat istnieje Biblionetka.pl,
lewicy likwidować biedę, likwidować skalę coraz powszechniejszego odrzucenia społecznego. – I tu już jesteśmy o krok od znanego nam skądinąd interwencjonizmu państwa. – Niekoniecznie. Pewne powiedzenie mówi, że aby ktoś nie był głodny, trzeba mu dać nie rybę, tylko wędkę, a ja mówię: dajmy mu wędkę i chodźmy z nim na ryby. Dobrym przykładem może być Austria czy Hiszpania. Niegdyś biedne jak mysz kościelna, a dziś... – Tymczasem mamy państwo, którego nie lubimy... – Oczywiście, że tak, bo zbudowaliśmy strukturę nieprzyjazną dla
obywateli: z jednej strony represyjną, choć z brakiem należytej kontroli, z drugiej – pełną afer. Co więcej, społeczeństwu przedstawiono, że dotychczasowe SLD – przynajmniej w ciągu ostatnich kilku lat – to jedynie zawłaszczanie i przywłaszczanie, to walka o stanowiska, o wpływy, a co za tym idzie – o gratyfikacje rozumiane w najrozmaitszy sposób. Kto dziś dostrzega nasze sukcesy? A przecież są. – A jednak znalazł się „sprawiedliwy”: Marek Borowski i... – I co? Zabrał zabawki i uciekł na swoje podwórko! W moim pojęciu jest to ucieczka od odpowiedzialności i... tu zacytuję fragment
ROZMOWA Z JACKIEM ZDROJEWSKIM – WSCHODZĄCĄ GWIAZDĄ SLD
M
a 52 lata. Jest magistrem ekonomii. Ukończył Szkołę Główną Handlową. Kiedyś był kadrowym pracownikiem PZPR, czego nie ukrywa. Obecnie poseł (w miejsce zmarłego Aleksandra Małachowskiego). Prywatnie: żeglarz amator, narciarz, tenisista, zapalony turysta. Mówi się, że w nadchodzących wyborach może to być
– ...przypomnieć sobie, że jednak nie istnieje tylko jedna filozofia ekonomiczna i jedna doktryna, dziś lansowana, bo jest i inna idea – odbiegająca od liberalizmu. Ta pierwsza – liberalna – patrzy na kondycję finansową państwa, na inflację, na równowagę fiskalną, natomiast ta druga, której orędownikiem kiedyś był np. Oskar Lange, a dzisiaj Stigliz, o wiele większą wa-
polega między innymi nieszczęście lewicy: będąc u władzy, z różnych względów realizuje ona model gospodarczy, który jest zaprzeczeniem lewicowości. To samobójstwo. – Obawiam się, że zaczynamy się zagłębiać w coraz bardziej zawiłe meandry ekonomii. A tak po prostu: czym w Polsce anno 2004 i latach późniejszych lewica powinna różnić się od prawicy?
Czarny koń lewicy Marek Szenborn: – Jaka jest obecnie polska lewica? Jakoś trudno odróżnić ją od prawicy. Jacek Zdrojewski: – Lewica, nie tylko zresztą polska, przeżywa kolosalny kryzys tożsamości. Musi sobie przede wszystkim odpowiedzieć na pytania, jak znaleźć się w systemie kapitalizmu (co zdaje się nieodwracalne), w świecie wolnej konkurencji. Jak w systemie nierówności społecznej, i to nierówności z samego założenia, głosić i realizować hasła równości? Oto jest pytanie. Można skoncentrować się jedynie ma pomocy społecznej albo... – Albo...
gę przykłada do inwestycji i do rynku pracy. – Ale premier Belka jest wyraźnym zwolennikiem tej pierwszej doktryny... – Niewątpliwie tak. I zapomina, nie tylko zresztą on, że nas jako lewicę powinien interesować przede wszystkim rynek pracy, a mówiąc prościej – praca. – A te inwestycje? Przecież one stwarzają niebezpieczeństwo inflacji! – Jeślibym miał zaryzykować dwu-, a nawet trzyprocentowy przyrost inflacji w zamian za pracę dla pół miliona ludzi, to nie zastanawiałbym się ani chwili. I na tym
– Tym, że lewica opowiada się za postępem, a prawica za tradycją. – Na czym polegałby ten postęp? – Na zmianach struktury społecznej, na dokonaniu dość istotnych przemieszczeń ludzi ze strefy ubóstwa, a nawet skrajnej biedy do klasy średniej. Na poszerzeniu zakresów wolności. Na tolerancji. Na obronie praw kobiet do samostanowienia. – Czyli wspaniały, wolny i dostatni kraj. Czy robotnicy też trafią do klasy średniej? – Wykwalifikowani – oczywiście. To jest nie tylko podstawowy, ale powiem ostrzej – psi obowiązek
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r. wielotysięczny ranking czytelników oceniających książki zarówno klasyki polskiej i zagranicznej, jak i literatury współczesnej, gdzie czytelnicy omawiają dzieła (piszą recenzje, komentarze, opinie, dają oceny, punkty, wymieniają opinie itp.). Zajrzyjmy więc, aby zobaczyć, jak są sklasyfikowani tegoroczni kandydaci na odbiorców laurów i szmalu. Nie ma ich na liście pięćdziesięciu najlepiej ocenianych książek! Jasna cholera, co tu jest grane? Czytelnik nie wierzy autorytetom? Ano nie! Tegoroczni laureaci są sklasyfikowani, ale... na liście najgorszych polskich książek! Zdobywca nagrody głównej, Kuczok, jest na trzecim miejscu w tym rankingu. Kandydatka Ewa Lipska – na drugim. Wyprzedza ją tylko ubiegłoroczny zdobywca Nike, Rymkiewicz (pierwsze miejsce). Kiedyś kryterium oceny książki stanowili jej czytelnicy. A co jest nim teraz? Ci, którzy wyłożyli kasę, no i „Gazeta Wyborcza” oczywiście! ¤¤¤ W przyszłym roku odbędzie się kolejna edycja Nike. Wiecie, kto zdobędzie tę nagrodę? Nie?! A ludzie Michnika już wiedzą. Nike 2005 zostałaby przyznana książce „Rzeczpospolita dla moich wnuków” Jacka Kuronia. Ale, niestety, konkurs ten dotyczy wyłącznie autorów... żyjących. Wobec tego książka ta bezapelacyjnie wygra w rankingu czytelników „Gazety Wyborczej”. Nie wierzycie? No to zaczekajcie dwanaście miesięcy! ZOSIA WITKOWSKA
tekstu z Kabaretu Olgi Lipińskiej: „A nas przy tym nigdy nie było, wianki dziewicze na naszej skroni, to tylko kilka osób robiło, to oni, oni, to oni”. Czyli co? Było się w strukturach przez lata, nawet tych PZPR-owskich, i można udawać, że się jest zupełnie innym niż się jest? Błona dziewicza odrosła? To hipokryzja i jeszcze raz podkreślam – zwykła zdrada. Tym bardziej przykra, że znów dzieli elektorat lewicy. Przecież SdPl poszukuje wyborców pośród tych samych Polaków, którzy głosowali na SLD. – Jedną z podstawowych klęsk lewicy jest także jej uległość wobec Kościoła... – Oczywiście. Kościół stał się alternatywnym rządem decydującym w wielu dziedzinach życia społecznego. Panoszy się, łaja i poucza. A jeszcze te niespełnione obietnice w sprawie złagodzenia ustawy aborcyjnej, wyprowadzenia religii ze szkół tam, gdzie jej miejsce, czyli do sal katechetycznych... To wszystko sprawiło, że elektorat – najpierw zawiedziony, potem smutny, a jeszcze później wściekły – odszedł. Lewica musi być po prostu lewicowa. Jeśli staje się koniunkturalna i uległa – przestaje być gwarantem swoich wartości i traci tożsamość. To początek końca. Uczynię wszystko, by do tego nie dopuścić. Rozmawiał MAREK SZENBORN Fot. Autor
POD PARAGRAFEM
Sprawcy i zleceniodawcy zabójstwa Piotra Głowali wciąż cieszą się wolnością. Być może są to ich ostatnie dni. Prezentujemy kolejne, nieznane dotąd ustalenia śledztwa. Pisaliśmy niedawno („Cena strachu” – „FiM” 39/2004) o kulisach śledztwa w sprawie tragicznej śmierci człowieka, któremu Grzegorz Wieczerzak – były prezes PZU Życie – powierzył misję odzyskania wielomilionowych należności. Na prośbę naszego informatora, uzasadnianą tzw. do-
było wynająć naprawdę pierwszorzędną ekipę. To po pierwsze kosztuje, a po drugie – trzeba wiedzieć, gdzie szukać kilera. Mamy dowody, że jedna z osób, z którymi Głowala w imieniu Wieczerzaka pertraktował, pozostaje w doskonałej komitywie z człowiekiem, którego zalicza się do pierwszej ligi
Wiesławowi M. – właścicielowi znanej w latach 90., a upadłej w roku 2003 spółki „Ocean”. Kwit jest podobno sfałszowany, a kwota na nim niebagatelna: ponad 5 milionów złotych. Co ciekawe: kiedyś ten B. blisko współpracował z prezesem M. i wyłudził pod zastaw akcji spółki kilkumilionowy kredyt bankowy. Sprawa była ukartowana, bo „Ocean” wkrótce padł i bank pożegnał się z kasą. Głowala znał kulisy tego szwindlu i tuż przed śmiercią zagroził B., że go sypnie. No i kto wie, czy gość, znając na bieżąco stan
Cena strachu (2) przestępczej na Wybrzeżu. Jeśli brem śledztwa, wstrzymaliśmy zaś chodzi o miejsce i czas, to są wówczas publikację niektórych niesłychanie sugestywne i wcale szczegółów, żeby nie spłoszyć donie przypadkowe. Ten, kto przymniemanych sprawców zbrodni. wiózł ciało w to, a nie inne miejDzisiaj, uznając, że policja powinsce (fot. 2), miał pewność, że zona jednak czuć na plecach oddech stanie odnalezione w ciągu kilku mediów, przerywamy milczenie. godzin. Droga niby polna, ale byPrzypomnijmy: ła wiosna, okres prac polowych. Piotr Głowala został porwaKilka razy dziennie ktoś tam przeny 25 maja br. w centrum Warszachodził lub przejeżdżał. A dosłowwy. Sprawcy (trzy osoby) najprawnie metr dalej jest rów, a wokół dopodobniej posługiwali się odniego takie krzaczory, że odrobiznakami i legitymacjami policyjna fatygi odwlekała odnalezienie nymi. Uprowadzono go w biały zwłok na wiele miesięcy, a może dzień, tuż przed spotkaniem nawet lat – twierdzi policjant. z Wieczerzakiem. Możnym, z któObejrzeliśmy i sfotografowalirymi pertraktował (m.in. Piotr śmy miejsce, gdzie podrzucono Adamczyk i Janusz Lazarowicz martwego już Piotra Głowalę, roz– prezesi odpowiednio VII oraz mawialiśmy z mieszkającą nieopoXIV Narodowego Funduszu Indal kobietą i... trudno do zaprewestycyjnego), Głowala dawał do zentowanej wyżej opinii cokolwiek zrozumienia, że dysponuje komdodać. Poza jednym: zwłoki przypromitującymi ich dokumentami. wiózł ktoś, kto wybornie znał okoPodczas jednej z takich rozmów licę. Trafił tam polnymi drogami, usłyszał od Lazarowicza: „Pan sobie kopie grób. I Wieczerzak też”. Zwłoki Głowali znaleziono 27 maja, dzień przed zapowiadaną konferencją prasową Wieczerzaka, który obiecywał warszawskiej finansjerze trzęsienie ziemi. – A kiedy dowiedział się, w jakich okolicznościach zginął jego emisariusz, ledwie pierdnął – powiedział nam jeden z policjantów. Weryfikacja hipotez o zleceniodawcach zabójstwa jest uważana A – tu fałszywi policjanci oczekiwali na Piotra za priorytetową bo od strony szosy wjazd blokują w śledztwie prowadzonym przez betonowe bariery. Wydział ds. Zabójstw Komendy Śledczy badają również inne Stołecznej. Udało nam się dowieewentualności: dzieć, że za poglądem, iż do – Głowali często towarzyszył śmierci Głowali przyczynili się lubardzo obrotny asystent Adam B., dzie z kręgu NFI, przemawiają były policjant z Pragi Północ. Faprzede wszystkim pieniądze oraz cet ma kontakty zarówno wśród czas i miejsce znalezienia zwłok. naszych, jak i „w mieście”. – Żeby porwać gościa z parAgnieszka Głowala utrzymuje, kingu w centrum Starego Miasta że B. podpieprzył jej mężowi czy(fot. 1), mając świadomość, że wosty weksel, który później odstąpił kół wciąż ktoś się kręci, trzeba
pertraktacji z Lazarowiczem, nie wymyślił, żeby załatwić swoje sprawy, słusznie zakładając, że cały ciężar podejrzeń spadnie na kontrahentów biznesowych Wieczerzaka – dodaje nasz rozmówca.
9
Dalej poszperaliśmy już sami. Oto część uzyskanych efektów: 28 grudnia 2000 r. napadnięto na Elżbietę (właścicielka stoiska z kożuchami na Stadionie Dziesięciolecia) i Tadeusza K. (emerytowany policjant). Sprawcy ubrani w policyjne mundury posługiwali się skradzionym wcześniej i nieoznakowanym radiowozem; zrabowali 95 tys. złotych. I teraz uwaga: pojazd należał do Wydziału Terroru Kryminalnego (jednostka taka istnieje w Komendzie Stołecznej Policji), a korzystał z niego partner pracującego tam Tomasza O. – specjalisty od uprowadzeń dla okupu. Z kolei pan Tomasz to były mąż obecnej konkubiny Adama B. Warto też odnotować, że napadnięci Elżbieta i Tadeusz K. są sąsiadami pana Adama i pozostawali z nim w doskonałej komitywie. Ale to przecież nie wszystko, bo: – po kilku miesiącach śledztwa policja zatrzymała, a małżonkowie K. rozpoznali i wskazali jako sprawców napadu, Jacka B.
2 Głęboki rów tuż obok miejsca porzucenia zwłok
1 Głowalę; B – miejsce porwania
Informacji o Adamie B. poszukaliśmy też wśród przyjaciół Głowali: – Pamiętam go! Taki nieduży, łysawy grubasek. Dziwna postać. Piotr opowiadał mi, że ten człowiek oferował mu kiedyś kupno pistoletu. Że to niby do ochrony osobistej. Innym razem oferował lewy paszport. Wiem, że jego brat był zamieszany w jakiś napad rabunkowy – mówi jeden z kolegów zamordowanego.
(brat Adama B.) oraz jego kolegę – Janusza Ś. Proces jeszcze trwa, ale z wyraźną opcją na uniewinnienie, m.in. ze względu na... błędy popełnione przez policję w trakcie okazania, a także przyzwoite alibi oskarżonych; – tuż po aresztowaniu brata Adam B. wyjechał z Polski i przez 5 miesięcy ukrywał się w domu Piotra Głowali na Majorce. Prośbę o zezwolenie na wykorzystanie siedliska tłumaczył przejściowymi kłopotami. Wspomnieliśmy, że śledczy badają „inne ewentualności”. Napiszemy o nich wkrótce, między innymi dlatego, żeby dać jednej bardzo wiele wiedzącej osobie czas na zastanowienie, czy powinna przyjąć status świadka koronnego. ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
10
JAJA I PIERNIKI
Balcerowicz must go! Dryyyn, dryyyn... Aleksander Kwaśniewski: – Jurek? Sorry, że o tak późnej porze. Nie śpisz? George Bush: – Mama? – Nie, nie. To ja, Olek. – Aaa... Olek. Siemanko! Co słychać, mój rosyjski przyjacielu? – Eee... polski. Jest w porządalu, tylko zimno trochę. Słuchaj, Jurek, dzwonię, bo mam interes. – Go on, Olek, co tylko chcesz! Ameryka nie zapomina o przyjaciołach! – No więc, Jurek, wiesz... przyciskają mnie o te wizy. Teraz jeszcze wprowadziliście odciski i w ogóle. Chodzi o to, że może mógłbyś coś z tym zrobić...
– Olek, buddy, ja dla ciebie wszystko, morda! Ale co ja tu mogę? No, powiedz mi, co ja tu mogę? – No nie wiem... Jesteś prezydentem, może da się to jakoś tak... no wiesz? – Prezydentem? Rzeczywiście. No ale sam wiesz, jak jest? Tu jest senat, ja nie decyduję. – No tak, ale może mógłbyś jakoś wpłynąć, w końcu pomagamy wam w Iraku. – Olek, don’t worry. Jeśli chodzi o ten Irak, to rozłożymy to na raty i dodamy do F-16. Spokojnie to spłacicie w 20 years. – Ale, Jurek, jakie raty? Raty to mają być za F-16, a nie za Irak. – Hold on, Olek, wezmę tę umowę na mój komputer. Weź ją w hand i czytaj ze mną. Zacznijmy od razu od tych małych letters na dole. – O w mordę, Jurek! Nie zauważyłem tego wcześniej. Ale zaraz – tu jest napisane, że w zamian za pomoc w Iraku zobowiązujemy się do dobrowolnej wpłaty 20 mld dolarów dla rządu USA!!! – Olek, morda ty moja! Wiesz, ile byście zapłacili za taki advertisement w najlepszym paśmie reklamowym? Słuchaj, bro, to jest interes, na którym jeszcze zarobicie w przyszłości! Będzie cool! – Ja pierniczę! Jurek, ale skąd my weźmiemy tyle kasy?! – My tu o wszystkim pomyśleliśmy. Niedługo damy wam namiar na te rakiety, co się teraz produkują i co je niedługo znajdziecie na desert w Iraku. Tylko, Olek – morda
ty moja – nie róbcie nothing na własną rękę, bo znowu wykopiecie nie te, co trzeba. – Ale, Jurek, po cholerę nam te rakiety? – No, też prawda... Właściwie to nie wiem. W każdym razie ktoś je musi wykopać. Jak już je wykopiecie, to wam umorzymy część tego długu i wszystko będzie good. – Cholera, Jurek, ty to masz łeb! Genialnie! A swoją drogą, kiedy wyślecie nam te F-16? – Jeszcze trochę time, Olek. Czekamy na pozwolenie Głównego Dyrektora Muzeum Wojska. Wiesz jak jest – w końcu zabytkowego obrazu też ot tak nie wywieziesz za border.
– Eee... no tak. Dobra, Jurek, to ja będę kończył, bo dzwonię z karty. – Nie ma za co, Olek. My też was love! Ameryka wam tego nie zapomni. Peace! Zadzwoń jeszcze kiedyś, mój rosyjski przyjacielu! – Eee... polski. Siemanko, Jurek. ¤¤¤ Rok 1980, igrzyska w Moskwie. Łużniki, 80 tysięcy ludzi na trybunach, za chwilę ma przemawiać Breżniew. Pierwszy sekretarz wychodzi na mównicę, cały stadion klaszcze. Po chwili owacja cichnie. Breżniew chwyta kartkę z przemówieniem, chwilkę się wpatruje i czyta dostojnym głosem:
– O. Wszyscy siedzą cicho i słuchają. Breżniew kontynuuje: – O. Wszyscy zaczynają patrzeć w kierunku mównicy, ale siedzą cicho. Breżniew kontynuuje: – O. Na trybunach szmer, wszyscy zastanawiają się, o co mu chodzi. Nagle do Breżniewa podbiega jakiś facet i cicho mówi: – Towarzyszu Breżniew, towarzyszu Breżniew! – Czego? – Towarzyszu Breżniew, tego się nie czyta, to są kółka olimpijskie! ¤¤¤ Lekcja angielskiego. Bruksela, budynek Parlamentu Europejskiego. Deputowani z kilkunastu krajów i szefowie rządów utkwili wzrok w trybunie, za którą stał korpulentny mężczyzna z kraju nad Wisłą. Na szlachetne czoło tajemniczego Sarmaty opadała blond grzywka, falując niczym łan pszenicy w letni dzień, zaś czerstwa i spalona słońcem twarz przypominała pachnący bochen, ulepiony spracowanymi dłońmi polskich gospodyń. Na szyi dyndał niebieski krawat upstrzony biało-czerwonymi gwiazdkami. Mężczyzną tym był Przewodniczący. – Tall room! (Wysoka Izbo!) Welcome in the name of all penis of polish Selfdefence! (Witam w imieniu wszystkich członków Samoobrony!). Today I drink coffe with Anan.
(Dziś piłem kawę z sekretarzem generalnym ONZ). Balcerowicz must go! (Balcerowicz musi odejść) I have all on this shit! (Mam wszystko na tej kartce!). Selfedefence is big party and ice is poor in Poland! (Samoobrona jest dużą partią, a lud jest biedny w Polsce). Po czym swoje krótkie, acz mocne przemówienie zakończył, zniżając głos do basu Schwarzeneggera: – I’ll be back! (Jeszcze tu wrócę) I kiedy Przewodniczący schodził z mównicy, deputowani europejskich rządów zgotowali mu owację. Bądź co bądź Przewodniczący był polskim premierem. Uśmiechnął się z zadowoleniem i tylko nieliczni dostrzegli błyszczące w jego oczach figlarne little eye-bitches (kurwiki). ¤¤¤ Zbliżają się urodziny kolegi celnika. Dwaj jego kumple zastanawiają się nad prezentem: – Może 50-calowego płaskiego soniaka i kino domowe?
Rządzący Toruniem prawdę pogróżkami „prawdziwa cnota k Nasza niedawna publikacja („Człowiek demolka” – „FiM” 38/2004) dotycząca jednego z najważniejszych w Toruniu urzędników magistrackich wywołała w grodzie Kopernika spore zamieszanie. Przypomnijmy, że ujawniliśmy kilka epizodów z przeszłości biznesowej Romualda Popławskiego (fot. 1), obecnego dyrektora Wydziału Kontroli Urzędu Miasta. Opisaliśmy też relacje łączące go z prezydentem Michałem Zaleskim
Cyrk (ten osadzony w torcie, fot. 2) z okresu, gdy ten dopiero marzył o rządzeniu Toruniem. Tuż po opublikowaniu artykułu w Ratuszu odbyła się narada ścisłego aktywu. Efektem był komunikat, że na-
1
– Eee, już ma takich kilka, nawet w kuchni i garażu... – To może merolka eskę albo beemkę 7? – Bez sensu! Jego żona i dzieciaki jeżdżą takimi już od dawna! – No to w takim razie... Wiem! Zostawmy go samego na zmianie w dniu urodzin! – No, ku...a, bez przesady!!! ¤¤¤ Za tydzień drugi odcinek humorów!
szą redakcją oraz desperatami, którzy ośmielili się udzielać dziennikarzom „FiM” informacji, zajmie się teraz prokuratura oraz sąd. Ale zamiast świadków wystraszyć, uruchomili lawinę. Zgłaszają się do nas ludzie, którzy deklarują, że pod przysięgą i przed każdym sądem opowiedzą o dokonaniach Popławskiego. I nie tylko jego...
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
reagują na przykrą i. Wiadomo, tylko krytyk się nie boi”. Ba, wśród tych odważnych znajdują się nawet prominentni członkowie sztabu wyborczego prezydenta Zaleskiego reprezentującego Stowarzyszenie Ordynacka, którzy do dzisiaj nie mogą odżałować wkładu, jaki wnieśli w zwycięstwo swojego kandydata w wyborach samorządowych. Dlaczego? Odpowiedź pokrywa się z opinią działaczki społecznej, która już w październiku 2003 r., czyli niespełna rok po wyborczym zwycięstwie Zaleskie-
2
na Ordynackiej go, powiedziała dziennikarzowi lokalnego dziennika „Nowości”: „Byłam aktywna w sztabie Zaleskiego, ale teraz się od Ordynackiej odsuwam. (...) Po wyborach się porąbało. Kiedy przyszła władza, okazało się, że jest kupa panów w średnim wieku, którzy chcą koniecznie zaistnieć. No i poustawiali się to tu, to tam. Sami albo swoich bliskich”. Popławskiego osobiście ustawił pan prezydent. A może nie zna związków swojego najbliższego współpracownika... choćby z Pomorską Agencją Finansową (PAF) mającą siedzibę w Łysomicach, a ściślej – z jej prezesem Lechem Lewandowskim? Przypatrzmy się zatem: PAF specjalizuje się w handlu wierzytelnościami. Jakiś czas temu od jednego z dłużników przejęli zdewastowany dwupiętrowy biurowiec przy ulicy Ceramicznej na peryferiach Torunia. Za cholerę nie mogąc tego sprzedać, zaproponowali Popławskiemu układ: załatw, żeby miasto wzięło to od nas, a w zamian oddało nam coś fajnego w centrum. Upatrzyli sobie zabytkowy spichrz przy ul. Piekary (pochodzący z początku XVI wieku, dwukrotnie później przebudowywany). Choć Toruniem nie rządził jeszcze Zaleski, Popławski już wtedy musiał mieć niezłe układy, bo sprawa szybko trafiła na sesję Rady Miejskiej: – To dawny biurowiec elektrociepłowni. Jest w bardzo dobrym stanie. Można w nim urządzić od 8 do 12 mieszkań komunalnych – przekonywała Czesława Rudolf, szefowa
Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta. Niestety, radni nie dali się zwariować, a ich heroiczny opór uniemożliwił transakcję. Zainteresowani pozbyciem się ruiny wkrótce spróbowali raz jeszcze. W tym drugim podejściu chcieli zamienić się z miastem na nieruchomość przy Małych Garbarach 4/6 (dwie połączone kamienice w centrum Torunia). I tym razem radni nie zamienili siekierki na kijek. – To ja w imieniu PAF wystąpiłem w 2001 roku do magistratu z propozycją zamiany. Agencja zleciła mi to zadanie – przyznaje dziś pan Romuald i zaraz zastrzega: – Gdy trafiłem do magistratu, przestałem się w ogóle tą sprawą zajmować i teraz nie mam z nią nic wspólnego. A jednak ktoś z ekipy prezydenta Zaleskiego zajął się. I na tyle skutecznie, że po wyborach samorządowych sprawa nieruchomości z ul. Ceramicznej wróciła niczym bumerang.
Ale jak pech, to pech: w listopadzie 2003 r. radni z nowego już rozdania politycznego też uznali proponowaną zamianę za przekręt grubymi nićmi szyty.
Kolejna z historii opowiedzianych nam przez sztabowców pana prezydenta wymaga krótkiego wprowadzenia: Sympatycy programu „Sprawa dla reportera” powinni pamiętać toruńskiego biznesmena Jerzego Żółkiewicza (podpowiadamy: chodzi o tego łysego i najbardziej pyskatego), który 30 września wyciskał ogólnopolskiej widowni łzy z oczu, opisując kataklizm spowodowany w 2002 r. przez urzędników skarbowych, którzy jego firmę „Polonez” doprowadzili do bankructwa. Nie podano w programie (a szkoda), jaki był dalszy los Żółkiewicza po fatalnej przygodzie z prywatnym biznesem. Otóż los okazał się łaskawy i pan Jerzy (sprawujący funkcję wiceprzewodniczącego Ordynackiej w Toruniu) został uhonorowany zwolnionym przez prezydenta Zaleskiego (też Ordynacka) stanowiskiem prezesa Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej. A został tym prezesem w bardzo ciekawych okolicznościach: – Głupio by wyglądało, gdyby członkowie spółdzielni dowiedzieli się, że będzie nimi zarządzał bankrut. Co, miał każdemu z osobna tłumaczyć, że to wina fiskusa? No więc gdy „młodzieżówka” ogłosiła 13 grudnia 2002 roku
Wszyscy ludzie prezydenta. Kilku z nich sypie...
Módlmy się! Elektroniczny krzyżyk wszczepiony pod skórę odmawia... różaniec! Tego nie wymyśliłby nawet George Orwell. Mateusz Pęk z Lęborka, dwudziestopięcioletni absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, obecnie student francuskiego Instytutu Sztuk Wizualnych w Orleanie, spojrzał na swoje zdjęcie z pierwszej komunii i doznał natchnienia. Przypomniało mu się, że jako prezent dostał wtedy komputer. Wtedy nie był jednak pewien, co bardziej go fascynuje – komputer czy eucharystia. Teraz już wie, że religia nie może się obyć bez technologii. Najlepszym tego przykładem są ludzie modlący się do radioodbiornika, w którym mamroczą dewoci z Radia Maryja. Innym przykładem są transmisje z mszy i uroczystości religijnych, które za nasz abonament funduje nam telewizja publiczna. No i, oczywiście, supermedialny Papa! Artysta Pęk postanowił wykorzystać to zestawienie i poszukać odpowiedzi na bolączki duchowe społeczeństwa.
Pęk wymyślił religijny implant w kształcie krzyża, który wszczepił sobie pod skórę na piersiach. Implant ma tę właściwość, że zawiera podzespół elektroniczny, który komputerowo generuje odmawianie różańca. Jeśli ktoś wszczepi sobie elektroniczny krzyżyk, będzie miał świadomość odmawiania modlitwy, która będzie się w nim dokonywała automatycznie. Zawsze i wszędzie, w każdej chwili. Nie znamy jeszcze reakcji hierarchii na ten wynalazek, ale naszym zdaniem jest to wynalazek DZIEJOWY, nawet jak na potrzeby Kościoła! Społeczeństwo z wszczepionymi implantami, bez przerwy indoktrynowane religijnie! Na razie Pęk ma dylemat, czy elektroniczny różaniec jest przedłużeniem zmysłów wiernego, a więc przedmiotem magicznym, amuletem, czy też jest to jedynie efekt praktycznego wzornictwa. W rozwiązaniu tego problemu na pewno pomoże mu jego arcykatolicka rodzina. Na przykład wielce pomocna może się okazać ciotka, nauczycielka chemii, która w publicznej szkole podstawowej lekcje zaczynała od modlitwy. Żeby zaś nauka lepiej wchodziła dzieciom do głowy, tworzyła nad nimi „daszki” ze swych rąk i modliła się, aby oświecił ich Duch Święty. Ciotkę ze szkoły na szczęście pogoniono, ale – jak widać – ma godnego następcę. J.K.
11
konkurs na prezesa, szybko zrobiliśmy Jurka wicedyrektorem do spraw logistyki na poczcie, żeby mógł wystartować jako poważny urzędnik, a nie jakiś tam... – tłumaczy nam zawiłości polityki personalnej jeden z lokalnych dygnitarzy. Faktycznie, z dokumentu, którym dysponujemy (patrz skan), wynika, że dopiero 16 grudnia 2002 r. Andrzej Lewandowski, p.o. dyrektor Rejonowego Urzędu Poczty w Toruniu, poinformował podwładnych o stworzeniu w RUP-ie (z dniem 11 grudnia) nowego stanowiska obsadzonego Żółkiewiczem. – Nawet nie zdążyli mu wstawić biurka do gabinetu, bo zaraz potem wygrał konkurs w spółdzielni, choć – szczerze mówiąc – nie wiem, czy w ogóle stawał przed komisją rozpatrującą przydatność kandydatów – dodaje nasz rozmówca. „Cyrk na Ordynackiej” śpiewał kiedyś niezapomniany Jarema Stępowski. W tekście piosenki była też fraza: „...Jak robili salto różne akrobaci, to drętwiała sala”. Ci z Torunia już wcale nie muszą ćwiczyć, żeby dorównać przedwojennym artystom „od Staniewskich braci”. ANNA TARCZYŃSKA
12
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
ZE ŚWIATA
Pastor, diabeł i panienki S P
onad 59-letni pastor Carlos Romero z San Diego w Kalifornii stanowi egzemplifikację przaśnego przysłowia ludowego: „Włos siwieje, a dupa szaleje”. Kaznodzieja wyłudzał świadczenia seksualne od wiernych (płci żeńskiej), stosując skuteczny trik: informował kobiety, że szatan je fizycznie skrzywdzi i tylko stosunek z duchownym może je przed tym zabezpieczyć. Diabeł to upierdliwe stworzenie, więc „ochrona” zapewniana przez pastora Romera trwała latami. Kapłan tajemniczo zapewniał, że nie jest zwykłym
człowiekiem i po każdym stosunku kazał partnerkom dziękować Bogu. Na wszelki wypadek groził śmiercią, gdyby odważyły się wygadać. W końcu trzy wierne straciły wiarę w metafizyczne motywacje proboszcza i doniosły nań na policję. Romero przyznał się do swych czynów i wyznał, że jest mu w związku z tym... smutno. JF
Wychowanie przez zabijanie J
avan McBurrows, 52-letni pastor Third Christian Church w Overbrook w Pensylwanii, w religijnym amoku pobił swego 4-letniego przybranego syna, Davisa, tak bestialsko, że dziecko zmarło. Chłopiec zawinił tym, że wszedł do toalety, w której akurat była jego przybrana siostra, i nie zakrył oczu, czym pogwałcił obowiązujący w domu pastora regulamin. Sąd skazał duchownego
na 22 (jeżeli będzie zachowywał się poprawnie) lub 45 (jeśli będzie niegrzecznym skazanym) lat więzienia. Davis był jednym z trojga dzieci, które McBurrows wziął do siebie na „wychowanie”. TN
Aresztujcie mnie! P
odczas gdy u nas pijani politycy potrącają dzieci, w Stanach nietrzeźwi kierowcy sami oddają się w ręce władzy.
„Zajechał obok mnie, otworzył okno i poinformował, że szuka policjanta, by go aresztował. Kiedy spytałem, za co, odparł: »Jestem pijany«” – tak swe spotkanie z 28-letnim Brianem Condo odnotował w raporcie Ian McCollin, szef policji w Vernon w stanie Vermont. Nie dość że czterokrotnie przekroczył on dopuszczalną
dawkę, to jeździł bez prawa jazdy, które zabrano mu za pijaństwo. „Był uprzejmy, nie powodował żadnych problemów” – policjanci chwalą kierowcę, który domagał się aresztowania. Co mu odbiło? Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: za dużo wypił i wszystko mu się pokićkało. PZ
Krowy i seks B
urmistrz miasta Spaarnwoude pod Amsterdamem miał problem: niemoralni obywatele z jego terenu stracili wszelki umiar w swym grzesznym zachowaniu. Oto park publiczny stał się mekką dla par (homo i hetero) dających na miejskich trawnikach upust chuciom. I to na widoku – bezwstydnie! Coś należało natychmiast uczynić, żeby przeciwdziałać zgorszeniu. Burmistrz wpadł na genialny pomysł
– ściągnął do parku stado krów, które zaczęły się tam wypasać. Wkrótce odnotował sukces: „Spacerujący byli bardzo zdenerwowani widokiem publicznie kopulujących, ale krowy wygnały ich z parku”. Oczywiście wygnały spacerowiczów. PZ
katolicyzowani Polacy nie zdają sobie nawet sprawy, jak nudni, kostyczni i bezbarwni są ich koryfeusze duchowi. Te wiecznie sierioznyje miny, ciągłe groźby i zakazy, moralizowanie i posępne rytuały... Wierni nie wiedzą nawet, ile tracą z powodu braku teleewangelistów. Dzięki nim bowiem niektórzy wyznawcy mają urozmaiconą drogę do nieba, natomiast bezbożnicy... rozrywkę pierwsza klasa. Weźmy taką Trinity Broadcasting Network (TBN) – największą na świecie sieć telewizyjnej religii. Poprzez 48 satelitów dociera do milionów ludzi na wszystkich kontynentach, ma ponad 10 tys. afiliowanych stacji na całym globie, a w USA opanowała 92 proc. gospodarstw domowych. Jej witrynę internetową odwiedza 25 mln ludzi miesięcznie. To nie religia, to lewiatan! Papieżem Trinity Broadcasting jest 70-letni Paul Crouch, królujący wespół z żoną. Spytajcie go o śluby ubóstwa, to zabije was śmiechem. Tatko Rydzyk to przy nim bury ratlerek. Prywatne biura pary zajmują całe najwyższe piętro w kwaterze głównej sieci TV w Costa Mesa w Kalifornii. Są niedostępne dla interesantów i reporterów. O tym, jak wyglądają, publika dowiedziała się od pracującego przy ich wystroju stolarza, który mówi, że rezydencja magnata prasowego Randolpha Hearsta to przy biurze Crouchów psia buda. Niedawno za 5 mln kupili dom w pobliskim, ekskluzywnym porcie jachtowym Newport Beach nad Pacyfikiem, więc wzięto ich na języki. Najpierw twierdzili, że dom jest własnością kościoła; potem zapewniali, że w nim nie mieszkają, w końcu zdecydowali się na wersję, że jego luksus jest dowodem łask Wszechmogącego za ich pracę. Jak każda instytucja teleewangeliczna w USA Trinity koncentruje się na drenowaniu wiernych z pieniędzy. Crouch stosuje tu stary trick, utożsamiając się z Synem Bożym. W swej telewizji ostrzega: – Jeśli zostaliście wyleczeni, ocaleni lub błogosławieni dzięki TBN i nie wysłaliście stacji datku, wiedzcie, że rabujecie Boga i zostaniecie pozbawieni nagrody w niebiosach. Zupełnie jak duchowni katoliccy, wielebny Crouch nie cierpi krytyki. Wyraża to w sposób otwarty, bez hipokryzji. Na przykład kiedyś zgromił malkontentów tymi słowy: – Precz z drogi Boga, mówię! Jeśli nie przestaniecie blokować Bogu drogi, to was zastrzeli, skoro ja nie mogę! Odpowiednie wrażenie robią też jego
S
Wesoła religia „modlitwy” na wizji: – Boże, skazujemy na śmierć każdego i wszystkich, którzy podniosą rękę na TBN i nasz kościół, który należy do ciebie, Boże! Nie jest to tylko prywatny styl Croucha, lecz frazeologia całej Trinity. Jednym z gwiazdorów jest kaznodzieja Benny Hinn, który w telewizyjnych kazaniach wyjawił, że Adam był supermanem latającym na Księżyc. Kiedyś oznajmił wiernym, że przyjdzie dzień i zmartwychwstaną wszyscy, którzy w swoich trumnach oglądali program TBN. Wielebny Hinn wyraża żal, że Biblia nie pozwala mordować. Pod adresem adwersarza odezwał się był w te słowa: – Czasem żałuję, że Bóg nie dał mi karabinu maszynowego Ducha Świętego, bo wtedy rozwaliłbym ci łeb! Karabin maszynowy od Boga przydałby się Crouchowi zwłaszcza teraz. Oto dziennik „The Los Angeles Times” opublikował relację byłego pracownika medialno-religijnego królestwa Crouchów, Lonniego Forda. Dżentelmen ów – mający zresztą okresowe problemy z narkomanią – utrzymuje, że w położonej nieopodal San Bernardino górskiej chacie, która należy do Trinity, Paul Crouch skłonił go do stosunku homoseksualnego. Crouch z oburzeniem twierdzi, że to kłamstwo. Dlaczego zatem zapłacił Fordowi 425 tys. dolarów, by ten trzymał buzię na kłódkę? – Dałem mu to na odczepne. Uznałem, że tak będzie można taniej i łatwiej się go pozbyć – mówi Crouch. Pięknie, ale co w takim razie z cytowanym przez „Los Angeles Times” listem prawnika TBN, w którym wspomina on wyznanie syna Croucha: „Jestem wstrząśnięty. Będę musiał nauczyć się żyć z faktem, że mój ojciec jest homoseksualistą”? Nie pomagają także lekkomyślne wyznania wielebnego Hinna, który rozpowiadał, że szef „miał seks ze swoim szoferem” i „tłumaczył się, że był pijany”.
tarszyzna kościoła w Eglon dowiedziała się, że pastor Scott Roberts molestował nieletnie córki jednego z wiernych. Po naradzie postanowiła załatwić sprawę „po biblijnemu”. Duchownego zwolniono, ale mu wybaczono, nawet pozwolono przychodzić do kościoła. O przemocy seksualnej nikt się nie dowiedział. Siostrom nakazano, aby trzymały język za zębami. Bo jak nie – to ogień piekielny! W podjęciu decyzji pomógł im sam zainteresowany, przypominając, że Ewangelia według św. Mateusza mówi mniej więcej tak: jeśli twój brat zgrzeszył, powiedz mu to. Jeśli odpokutuje, sprawa jest załatwiona.
Pierwsza od 15 lat afera w kręgach kaznodziejów ewangelicznych dobrze wpasowuje się w tradycje tego środowiska. W roku 1988 bardziej rygorystyczny od Stwórcy kaznodzieja Jimmy Swaggart (roczny utarg 150 mln dolarów od 7 tys. owieczek) został zmuszony (sfilmowano go...) z płaczem przyznać się, że ma straszny apetyt na prostytutki, czym zawiódł Boga i małżonkę. Niedługo po nim ustrzelono Jima Bakkera, który w duecie z połowicą Tammy, niewidoczną prawie spod powłoki pudrów i kremów, prowadził program biznesowo-religijny „Praise the Lord” (Chwalcie Boga). Bakker skonsumował swą sekretarkę, która – mimo zainkasowania 265 tys. dol. za milczenie – nie wyśpiewała wszystkiego. W lukę po Swaggarcie i Bakkerze wskoczył Robert Tilton. Miał, jak wszyscy oni, świetne gadanie. Wyciągał z wiernych do 80 mln dolarów rocznie. Jego baranki boże wysyłały mu zamówienia na modlitwy, które miał w ich intencji „wznieść do Boga”. Modły były płatne. Interes się kręcił, dopóki wścibska telewizja ABC nie pokazała śmietnika za Tiltonowym kościołem, na którym walały się stosy nieotwartych próśb o modły. Oryginalnym tupetem zwrócił na siebie uwagę Oral Roberts: oznajmił wiernym, że Bóg go zabije, jeśli nie przyślą mu natychmiast 8 mln dolarów. Przysłali – nawet 9,1 melona! Potem jednak jego imperium religijne zaczęło więdnąć i dziś ostał się tylko pobożny uniwersytecik, gdzie Oral zatrudnia się z rodziną. Czy domniemany seks gejowski z podwładnym pogrąży teraz Croucha? Zobaczymy. Zarzut jest straszliwy. Homoseksualizm w środowisku ewangelicznym to gorzej niż romans z Belzebubem. W dodatku wielebny Hinn obwieścił swego czasu, że Bóg ogniem zniszczy środowisko homoseksualne Ameryki! Dziwi nas niepomiernie, że Bóg ma tyle cierpliwości... PIOTR ZAWODNY
Wierni przyjęli to do wiadomości, bo Biblia zawsze ma rację. Niestety, pastora Robertsa zawiodła wola poprawy i znów wziął się za małe dziewczynki. Jedna z mieszkanek Eglon, która 10 lat temu przestała chodzić do kościoła, dowiedziała się o tym i zawiadomiła policję. Roberts znów uderzył w skruchę i przyznał się, że okłamał swe owieczki, bo nie powiedział im, że molestował małą dziewczynkę 10-krotnie w ciągu 4 lat. Miał na sumieniu także trzy inne ofiary, wszystkie w wieku 5–9 lat. Pastora skazano na siedem lat więzienia. Obowiązki kapłańskie przyjął jego serdeczny przyjaciel, który zapewnia: „Kochamy go i wybaczamy mu”. TW
Kochaj albo rzuć
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
W
poczcie beatyfikowanych i świętych występują ostre niedobory monarchów, a przecież sprawują oni władzę „z woli bożej”. Aby sytuację nieco skorygować, papież dorzucił cesarza. Jest nim Karol I, krótkodystansowy władca Austro-Węgier. Objął tron w trakcie pierwszej wojny światowej w roku 1916 i już dwa lata póź-
ZE ŚWIATA
tron, przeprowadził nieudany pucz, w trakcie którego byli zabici i ranni. Ponadto jako dowódca w czasie wojny rozkazał użyć... gazów bojowych. W artykule pt. „Komedia imperatora Karola” na łamach tygodnika austriackiego „Profil” historyk Brigitte Hamann mówi: „Karol był słabym, niepewnym człowiekiem, uzależnionym od osób ze swego otoczenia”. Herbert Schreibner, lider
Cesarz w aureoli niej abdykował, by w roku 1922, w wieku 34 lat, dokonać żywota na wygnaniu na portugalskiej wyspie Madera. Jak można w tak krótkim czasie zarobić na aureolę? Kardynał Jose Saraiva Martins, szef kongregacji odpowiedzialnej za obróbkę świętych, stwierdza, że beatyfikacja należy się cesarzowi za „heroiczne cnoty”: „Zabiegał o pokój, pomagał biednym, kultywował życie duchowe, zapewniał swym rodakom sprawiedliwość i pomoc charytatywną”. Zasługi cesarza podkreślają też potomkowie z rodziny Habsburgów; Martin Kugler przypomina, że Karol jako pierwszy mianował ministra spraw socjalnych, dbał o lokatorów i dzieci. Monarcha miał efektywnych sponsorów, którzy przez 55 lat zabiegali o wyniesienie go na ołtarze. Podczas niedzielnej uroczystości z 30-tysięczną widownią (posiadacze błękitnej krwi, rządowi notable oraz gapie) Jan Paweł II polecił Karola I jako wzór do naśladowania dzisiejszym liderom Unii Europejskiej. Nie wszyscy doceniają trafność wyboru Karola Wojtyły. W ojczyźnie cesarza decyzja wywołała protesty, nawet jawne szyderstwa. Wskazuje się, że Karol I, aby odzyskać
prawicowej, katolickiej (!) Partii Wolności, oświadcza: „Jestem przeciwny ciągłemu gnojeniu Habsburgów, ale czy naprawdę musimy go beatyfikować?”. Austriacy w żywe oczy nabijają się z cudu, jaki wynaleziono Karolowi: brazylijska zakonnica, która się doń modliła, doznała cudownego uleczenia żylaków i pęcherzy na nogach. Przed interwencją cesarską bidula chodziła wyłącznie do tyłu. Warto dodać, że tą brazylijską zakonnicą była Polka – Maria Zyta Gradowska. Austriacki politolog Anton Pelinka stwierdza: „Karol
C
Pillar wcale nie jest emerytem i wciąż pracuje w CIA! Tego typu publiczne wyznanie funkcjonariusza tajnej agencji byłoby jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia. Ale od kiedy neokonserwatyści mają swego człowieka w Białym Domu, sytuacja się zmieniła. CIA jest zmuszona wal-
entralna Agencja Wywiadowcza ma coraz bardziej dość Busha i jego taktyki częstowania wywiadu iracką żabą. Prezydent oficjalnie i wielokrotnie stwierdzał, że o wyimaginowanej irackiej broni masowego rażenia powiadomiło go CIA. Ostatnio zapewnienia prezydenckie o tym, że Irak zmierza ku świetlanej, demokratyczno-wolnościowej przyszłości, poważnie pokrzyżował przeciek ujawniony 15 września przez „The New York Times” – raport wywiadu z lipca malował bardzo pesymistyczny obraz przyszłości okupowanego kraju. Kilka dni później Bush oficjalnie zdezawuował treść raportu, mówiąc: „Oni tylko zgadywali, jakie warunki mogłyby w przyszłości zaistnieć”... I tu nastąpiło coś niezwykłego, coś, co świadczy o poziomie napięć między Bushem a wywiadem: Paul Pillar – autor rzeczonego raportu, wyższy rangą analityk CIA z wydziału Bliskiego Wschodu i Azji Południowej – ujawnił, że jego wydział już znacznie wcześniej, bo trzy lata temu, wiedział, iż atak na Irak zaowocuje terrorem oraz nasileniem wrogości wobec USA w obrębie świata islamskiego. Dlaczego o tym nie powiedzieli? Nikt o to nie pytał – oświadczył Pillar.
Karol I
nie był jakimś złoczyńcą, ale nie był też wzorem do naśladowania. Beatyfikowanie go zakrawa na absurd”. Druga z postaci wydźwigniętych na ołtarze 3 października to Anne Catherine Emmerick, niemiecka mniszka augustynka, analfabetka, żyjąca w Munster w latach 1774–1824. Od 14 roku życia była przykuta do łóżka. Posiadała tzw. stygmaty, czyli dziwne obrażenia na rękach i nogach, w których dopatrywano się ran odniesionych przez Jezusa podczas krzyżowania. Emmerick odżywiała się wyłącznie opłatkiem i wodą święconą. No i miała wizje, bardzo gwałtowne i religijne (wynik głodówki?). Z powodu tych wizji do jej łóżka pielgrzymowali wierzący. Pod koniec życia mniszki jej majakami zainteresował się poeta Clemens Brentano i postanowił je spisać. Powstała książka pt. „Bolesna męka naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Pozycja ta była natchnieniem dla Mela Gibsona (zakonnicę zwano muzą Mela), który posiłkował się nią przy kręceniu „Pasji”. Najbardziej sadystyczne sceny filmu (sposób katowania Jezusa, wycieranie go z krwi przez Matkę Boską) były wzięte z wizji Emmerick – w żadnej ewangelii ich nie ma. Również postać zakapturzonego Szatana krążącego między żądnymi krwi Żydami jest wzięta z halucynacji mniszki. W lipcu Watykan oświadczył, że zamierza ją beatyfikować nie z powodu wizji, lecz cnotliwego żywota. Nie sprecyzowano, o co dokładnie chodzi. Jak zwykle, były pewne problemy z cudem, ale szczęśliwie odkryto, że w roku 1860 jakaś zakonnica wyleczyła się z gruźlicy i sukces przypisano Emmerick. Środowiska żydowskie do ostatniej chwili zgłaszały zastrzeżenia; z tego samego powodu, dla którego oponowały przeciw wydźwiękowi „Pasji”: szerzenie antysemityzmu. A nawet jeśli, to co? PZ
były szef wydziału rozpracowującego bin Ladena. Atak na Irak to odwrócenie się plecami od autentycznych zagrożeń terroryzmu – tak najogólniej brzmi konkluzja tej książki. Bush jakby pojął, że posunął się nazbyt daleko i oświadczył, iż użycie słowa „zgadywanie” wobec raportu CIA
Kłamstwa Busha czyć z Pentagonem Rumsfelda, a ten, niezadowolony z braku pełnej dyspozycyjności CIA w dostarczaniu dowodów konieczności agresji na Irak, utworzył u siebie własny wywiad, który preparuje dane skrojone dokładnie według politycznego zapotrzebowania. Czym to się skończyło – świat widzi. Nie było żadnych broni, nie było zagrożenia atakiem Husajna, nie było kontaktów Husajna z Al-Kaidą. Był za to – od pierwszych dni kadencji Busha – plan inwazji na Irak. Piszą o tym w pamiętnikach byli członkowie jego rządu. Kilka miesięcy temu ukazała się książka „Imperialna arogancja”, która odsłania kulisy machinacji ekipy Busha wobec terrorystów i Iraku. Autor – Anonymus – to ciągle zatrudniony w CIA analityk,
było „niefortunne”. Ale to tylko taktyczny manewr. Bush potrzebuje kozła ofiarnego, na którego może zrzucać winę za niepowodzenia swej awanturniczej i niebezpiecznej polityki. Czy wygra wojnę z wywiadem? Ma oczywiście wpływ na obsadę kluczowych stanowisk i właśnie zrobił dyrektorem CIA posłusznego senatora z Partii Republikańskiej, ale to niczego nie przesądza. Analitycy dysponują materiałami, które mogą znaleźć drogę do mediów. Edgar Hoover – były wszechwładny dyrektor FBI – przez prawie pół wieku trzymał w szachu prezydentów USA za pomocą teczek, które na nich zgromadził. W walce z CIA Bush może się nieszczęśliwie pośliznąć. JOHN FREEMAN
13
A jednak zatapialny W
ydalanie Kurta Krenna ze stanowiska biskupa diecezji, na której terenie znajduje się pornoseminarium w St. Poelten (Austria), przypominało przypadek ciężkiej obstrukcji. Krenn nie przyjmował do wiadomości ewidentnych kompromitujących faktów („FiM” 30/2004), zdjęcia ostro migdalących się kleryków i księży nazywał „szczeniackimi wygłupami” i deklarował, że do dymisji się nie poda. Katolicka agencja austriacka, powołując się na źródła watykańskie, poinformowała przed kilkoma tygodniami, że podczas odprawy w centrali kościelnej Krenna dyplomatycznie poproszono, by przeszedł na emeryturę z powodu złego stanu zdrowia. Z taką prośbą – w imieniu papieża – miał wystąpić przewodniczący kongregacji biskupów, kard. Giovanni Battista Re. Rzecznik Krenna poinformował jednak, że nikt takich sugestii nie robił i biskup będzie trwał w diecezji, chyba że go papież poprosi, by ustąpił. Jan Paweł II – najwyraźniej zmuszony do stanowczości krnąbrnością podwładnego – przedstawił mu propozycję nie do odrzucenia. 30 września, podczas wywiadu
udzielonego dziennikowi wiedeńskiemu „Der Standard”, 68-letni hierarcha oświadczył z kiepsko ukrywanym rozgoryczeniem: „Tak, ustąpiłem, od dziś jestem byłym biskupem St. Poelten”. I dodał: „Papież nie zmusza nikogo do dymisji. Co najwyżej prosi kogoś, by zrezygnował”. Źródła watykańskie informują, że Krenn pogwałcił papieski nakaz milczenia, dopóki Stolica Apostolska nie wyda oficjalnego komunikatu o jego rezygnacji. „Chciał wyprzedzić Watykan, by sprawić wrażenie, że to była jego dobrowolna decyzja”. Licząca pół miliona członków organizacja liberalnych katolików „Kościół to my” wyraziła ulgę i oświadczyła, że to „ważny, pierwszy krok” na drodze odbudowy zaufania Austriaków katolików do Kościoła: „Wielu ludzi w diecezji i poza nią wzięło głęboki oddech i w końcu może z nadzieją patrzeć w przyszłość”. Do następnego Krenna! PZ
Gwiazda z tłuszczu P
atrick Deutel z Valentine w Nebrasce musiał iść do szpitala. Aby go wynieść z domu, musiano rozebrać... ścianę.
W szpitalu wybudowano dla niego specjalnie wzmocnione łóżko. 42-letni Deutel waży bowiem ponad... pół tony! Doszedł do wniosku, że coś z tym nadmiarem tłuszczu trzeba zrobić, stąd szpital. Deutel, były kierownik restauracji, od 16 lat jest na rencie, a od dawna nie może opuścić łóżka. W szpitalu przechodzi kurację odchudzającą, bo jego dni były policzone. Deutel ma status gwiazdy:
udziela wywiadu za wywiadem, otrzymuje setki listów i tysiące e-maili. Prawie wszystkie ze słowami otuchy, zapewnieniami o modlitwach w jego intencji i życzeniami schudnięcia jednak na razie udało się zrzucić tylko 17 kg. Usiłował nawet stanąć na nogach, jednak na razie się nie udało. Kiedyś był w depresji, czuł się fatalnie, ale teraz powoli wraca do siebie. Zaczął znowu śpiewać! TN
Nosologia U
czona Julia Vent z uniwersytetu w Kolonii przez trzy lata przebadała 95 nosów.
Interesował ją związek między wielkością organu a jego wrażliwością. Okazało się, że przekonanie: im większy, tym lepszy (nos) jest mylne. Rozmiar jest rzeczywiście istotny, ale dziurek od nosa.
Większe dziurki – lepszy węch. Vent odkryła także, iż prawe nozdrze jest bardziej wrażliwe na zapachy niż lewe. Używając prawej dziurki, Julia Vent chciałaby zapewne poczuć zapach Nobla. JF
Poniżony W
Sewilli pan w średnim wieku oskarżył przed sądem swą małżonkę o poniżanie go, co – jak uznał – jest jednoznaczne z przemocą. Powodem wniesienia zarzutu było to, że połowica przez 5 kolejnych dni (i nocy!) odmawiała mu seksualnego współżycia. Gdyby oziębła pani kontynuowała politykę
odmowy świadczeń małżeńskich, mąż może starać się o unieważnienie związku, twierdząc, że prowokowała go do grzechu cudzołóstwa. Słyszeliście, panowie?! TW
14
uż od początku działań wojennych 1939 roku Częstochowa – położona blisko przedwojennej granicy Polski – znalazła się niemal na linii frontu. Warszawski dziennik „Dzień Dobry” napisał o zbombardowaniu Jasnej Góry przez Niemców, a informację tę powtórzyły niektóre gazety i rozgłośnie radiowe na Zachodzie. Bomb nie zrzucono, ale samoloty niemieckie kilkakrotnie przelatywały nad klasztorem. Być może po to, by wywołać reakcję w prasie polskiej i międzynarodowej. Reakcję, na którą niecierpliwie czekał hitlerowski minister propagandy Joseph Goebbels. Niemieccy żołnierze zajęli Częstochowę i klasztor jasnogórski już 3 września. Jeszcze tego samego dnia przeor Norbert Motylewski został wezwany do niemieckiego dowódcy, płk Doeppinga, który chciał wiedzieć, czy klasztor i słynny obraz Matki Boskiej nie zostały uszkodzone. Wieczorem 4 września na klasztorny dziedziniec zajechała czarna limuzyna, z której wysiadło trzech wojskowych i jeden cywil. Byli to wyżsi funkcjonariusze Ministerstwa Propagandy, którzy przybyli do Częstochowy na rozkaz samego Goebbelsa i przywieźli z Berlina korespondenta agencji Associated Press, Louise’a P. Lochnera. Amerykaninowi umożliwiono przeprowadzenie rozmowy z przeorem i zrobienie zdjęć. Niemcom chodziło przede wszystkim o uzyskanie od przeora uroczystego zapewnienia, że klasztor nie poniósł żadnego szwanku. Takie zapewnienie otrzymali. Deklaracja podpisana przez przeora Norberta Motylewskiego została skopiowana w wielkim nakładzie i przekazana do prasy niemieckiej oraz światowych agencji prasowych. Zrzucano ją też z samolotów w formie ulotek. „Niniejszym zaświadczam – napisał przeor klasztoru – iż Cudowny Obraz Matki Boskiej
J
P
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
ierwszymi antyklerykałami średniowiecznej Europy byli waganci (muzycy, śpiewacy, aktorzy). Duchowieństwo szczerze ich nienawidziło, zwalczało, a jesz cze bardziej – obawiało, podobnie jak dziś „Faktów i Mitów”. We Francji, Anglii, Niemczech powstawały bractwa poetów wagantów, do których należał cały ówczesny świat. Z reguły byli to studenci średniowiecznych uniwersytetów europejskich, którzy wędrowali od miasta do miasta, śpiewali, grali, hulali, sławili miłość zmysłową, uważając ją za nakaz boży. Należeli do tych, którzy pierwsi zaczęli piętnować niemoralne, obłudne – bo podwójne – życie duchowieństwa. Nie mogło się to podobać możnym Kościoła. Ale cóż tam mówić o antyklerykalnej poezji wagantów (tak byśmy to dziś nazwali), skoro nawet ludzie Kościoła mieli dosyć występków mnichów i księży. I tak na przykład w liście Abelarda do Heloizy możemy przeczytać: „Kto żyje w nieczystości? Kto plugawi małżeństwo? Kto grzeszy przeciw naturze? Kto? Księża! Owi księża, których Bogiem jest brzuch wydęty na rozkosze, których ciała
Częstochowskiej na Jasnej Górze, ani przy wkroczeniu wojsk wczoraj, ani do chwili obecnej, nie został uszkodzony. Jasna Góra nie poniosła żadnych strat”. W Krakowie ukazał się właśnie pierwszy numer tygodnika „Ilustrowany Kurier Polski”. Była to typowa „gadzinówka” przekazująca po polsku hitlerowską propagandę. „Wiadomość o zniszczeniu obrazu Matki Boskiej w klasztorze Jasnogórskim w Częstochowie, w pierwszych dniach wojny – głosił „Kurier” z września
przygotowali na swym terenie lokale przeznaczone dla niemieckich gości. Odbyło się to na koszt klasztoru, więc przeor Motylewski uznał, że może warto – jak przed okupacją – starać się o rekompensatę. Zwrócił się więc 9 września 1940 roku z pismem do gubernatora Franka, prosząc go „o łaskawe poratowanie klasztoru w trudnej sytuacji”. Na list ten nie nadeszła żadna odpowiedź, chociaż wizyty różnych urzędników i przejezdnych Niemców były w klasztorze na porządku dziennym.
Ave, Hitler! Dlaczego najwyżsi dostojnicy hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy tak chętnie odwiedzali Jasną Górę? Czego szukał tam Hans Frank, Heinrich Himmler, a prawdopodobnie również sam Adolf Hitler? 1939 r. – okazała się czystym kłamstwem. Ani klasztor, ani kaplica nie wykazują najmniejszych uszkodzeń. Doniósł o tym całemu światu dziennikarz amerykański, Lochner, jako świadek naoczny. Fotografie nasze dowodzą, że nabożeństwa na Jasnej Górze odbywają się nadal bez przeszkód”. Kuriozalne jest zdanie ostatnie, w którym hitlerowski tygodnik informuje, że „Matka Boska Częstochowska nadal będzie nam udzielała Swego błogosławieństwa i Swej pomocy, której dziś potrzebujemy”. Organ NSDAP „Volkischer Beobachter” na swej pierwszej stronie rozprawił się z „częstochowskim kłamstwem”, czyli pogłoskami o zbombardowaniu klasztoru: „Cały cywilizowany świat poinformowany został, że niemieccy żołnierze to nie barbarzyńcy niszczący dobra kultury”. Wkrótce władze niemieckie poleciły przełożonym klasztoru, by
w klasztorach wprawdzie przebywają, lecz serca zmysłowości są pełne, a chęcią nierządu płonie duch”. Melodeklamacje wagantów przyjmowane były z aplauzem na rynkach miast, a nawet na dworach książęcych i szlacheckich. Nie oby-
lutego 1940 roku. Zaprowadzono go do kaplicy, gdzie przy dźwiękach fanfar odsłonięto obraz Matki Boskiej. Gość zupełnie zdumiewający odwiedził Jasną Górę 27 października 1940 r. Był to Heinrich Himmler – człowiek, który ma na sumieniu wymordowanie w Polsce ponad 6 milionów ludzi. Oprowadzali go kleryk Salezy Strzelec i o. Ambroży Mendera, a pisze o tym o. Zbudniewek: „Himmler słuchał uważnie szczegółów historycznych i opowiadań o zachowanych pamiątkach wotywnych składanych przez pielgrzymów z całego świata. W pewnym momencie zapytał o liczbę pielgrzymów przybywających w ciągu roku na Jasną Górę. Ojciec Mendera odpowiedział, że pielgrzymów przybywa do dwóch milionów, co Himmler skwitował niewyraźnym pomrukiem. Dopiero ciepło żegnając się z gospodarzami, dodał, że wrócą jeszcze czasy, gdy Jasna Góra będzie mogła gościć milionowe tłumy”.
Heinrich Himmler i Hans Frank
Na żądanie niemieckich władz wojskowych często odprawiano oddzielne msze, rezygnując nawet z nabożeństw obchodzonych dotąd z okazji różnych uroczystości. Wielu Polakom się to nie podobało. Gubernator Hans Frank po raz pierwszy odwiedził klasztor 25
Rok później, 11 sierpnia 1941 roku, miała miejsce jeszcze bardziej tajemnicza wizyta, o której wspominał ojciec Salezy Strzelec. Został on uprzedzony, że gościem będzie ktoś, kogo nigdy nie widział. Człowiek ten był w mundurze SS, a po wąsikach i twarzy nietrudno było poznać
jest kobieta jako lekarstwo” dodaje drugi. „Jeżeli mi moją dziewkę zabiorą z domu, będę sobie trzy poza domem utrzymywał” – odgraża się trzeci. A zresztą przecież chłop winien orać, rycerz walczyć, a ksiądz miłować niewiasty” – przekonany jest
Była to krytyka całkowicie uzasadniona. Podam kilka przykładów: biskup z Bazylei, Henryk, pozostawił po sobie 20 dzieci; biskup z Leodium osierocił... 61 dzieci; zakonnice w Brambergu zarabiały na chleb prostytucją; przy dziewięciu mnichach
Serce nierządu pełne ła się bez nich żadna większa uroczystość czy biesiada ani w średniowieczu, ani później – w jesieni średniowiecza (a były to czasy ponurej, patologicznej dewocji, gdzie klątwa kościelna stała się narzędziem walki politycznej) oraz w okresie przełomu i samego odrodzenia. A studenci walili ostro, i słusznie, w występny kler, wypominając grzechy nierządu mimo obowiązującego celibatu: „Owi księża bezżenni, w których domach kołyski trzeszczą i dzieci wrzeszczą, a nałożnice są ich paniami. „Nigdy moje łóżko nie obejdzie się bez przyjaciółki” – dąsa się jeden. „Po winie konieczna
czwarty. Zaprowadzenie celibatu sprawiło, że każdy w narodzie jednym ślubnym łożem się zadowala, tylko ten dwukształtny ród księży, hipocentaurom podobny, jak złodziej siedziby bezpiecznej pozbawiony, po domach się wałęsa i gdy prawego nie może mieć małżeństwa, po licznych siedliskach niewiast włóczy się bezkarnie” (Holm Süssmilch, „Die lateinische Vagantem – poesie des XII Jahr). Równie ostrej krytyki duchowieństwa dokonuje wielu pobożnych mężów, np. Bernard z Clairvaux, Gerhoh z Reichsbergu, pisarze Alvarez Pelagius, Jakub de Vitriaco, Teodoryk z Nieheim.
klasztoru benedyktynów w Schotten (Dolna Austria) stwierdzono siedem konkubin, dwie żony, dziewiętnaścioro dzieci; przy siedmiu kanonikach klasztoru Neuburg – siedem konkubin, trzy żony i sto pięćdziesięcioro czworo dzieci; przy czterdziestu zakonnicach w Aglar dziewiętnaścioro dzieci... Zaiste, długa i namiętna jest lista łamania celibatu. Czy w Polsce było lepiej? Ale skąd! Nasi księża i zakonnicy nie byli gorsi od swych kolegów z Zachodu. Sprawy niemoralnego kleru, przede wszystkim tego wyższej rangi, przybrały tak niepokojący obrót, że kapituła krakowska w 1551 roku
Hitlera. Gość nie zabierał głosu w trakcie zwiedzania. Dopiero gdy przyniesiono księgę pamiątkową, poinstruował towarzyszące mu osoby, aby nie ujawniały własnych nazwisk, sam zaś podpisał się „Inspecteur”... Ta wizyta nie byłaby dziwna, gdyby nie fakt, że Hitler pochodził z rodziny o tradycjach katolickich. Hitler, Himmler i inni twórcy narodowego socjalizmu bardzo interesowali się miejscami otoczonymi religijnym kultem i przyciągającymi pielgrzymów. Starali się poznać źródła ich atrakcyjności, by wykorzystywać religijne emocje do manipulowania ludźmi. Himmler wprowadził w SS religię opartą na neopogaństwie, którą stale wzbogacał o nowe ceremonie. Odbywały się one w salach wyłożonych dębową boazerią, a obowiązkowymi rekwizytami były teutońskie tarcze, miecze, sztylety i misy ozdobione znakami runicznymi oraz swastykami. Podczas zagranicznych wyjazdów, Himmler poszukiwał środków uatrakcyjnienia tych ponurych „nabożeństw”. Chciał też, żeby w okupowanej Polsce esesmani zyskali wizerunek formacji utrzymującej dobre stosunki z władzami kościelnymi i szanującej miejsca drogie katolikom. Miało to odciągnąć ludzi od ruchu oporu i wzbudzać zaufanie do władz okupacyjnych. Niełatwo odpowiedzieć na pytanie, czego jeszcze szukali na Jasnej Górze najwięksi zbrodniarze ludzkości? Nie zapominajmy, że były to indywidua patologiczne, skażone chorą ideologią, która głosiła pochwałę zbrodni. Zdegenerowani ludzie, ogarnięci manią prześladowczą właściwą wszystkim tyranom, wciąż chcieli upewniać się w swojej bezkarności. Być może jednak budziła się w nich czasami straszna świadomość, że każde bóstwo – z dowolnego sanktuarium jakiejkolwiek religii – może ich wszystkich razić piorunem. JANUSZ CHRZANOWSKI
przekazała delegatom na synod kościelny w Piotrkowie instrukcję, według której członkowie synodu mieli zreferować potężne grzechy niektórych możnych polskiego Kościoła. Oczywiste jest, że kapituła – oprócz ukrócenia swawoli erotycznych duchownych – zamierzała osłabić zbytnią potęgę „książąt” Kościoła, a między innymi prymasa Mikołaja Dzierzgowskiego. Dzięki tej instrukcji dowiadujemy się o dwulicowości i podwójnej moralności wyższego kleru. I tak na przykład biskup krakowski Andrzej Zebrzydowski współżył z wieloma kobietami, nawet mniszkami, a porwaną przez niego młodą gdańszczankę usadowił w Wolborzu i żył z nią jak z żoną. Według protokółów synodu, biskup również publicznie twierdził, że Boga nie ma, oraz wyśmiewał się z Chrystusa i z niepokalanego poczęcia Najświętszej Marii Panny. Domagał się oddawania mu godności ze względu na stanowisko i posiadane bogactwa. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że oficjalnie Zebrzydowski tępił heretyków i surowo osądzał odszczepieńców od wiary. Biskup nie
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
MITY KOŚCIOŁA
Kościelni fałszerze... (2) Niestety, żaden historyk kościelny nie przyzna, że te szczegóły są wymyślone przez pobożnych mnichów średniowiecznych, z których wyróżniał się niejaki Pseudo-Izydor (Isidor Mercator), autor sławnych Dekretałów. Większa ich część to zmyślone listy papieży z pierwszych czterech wieków. Na tych fałszywych pismach rosło w siłę papiestwo i z całą powagą komentowali je prawnicy (kanoniści) papiescy (zwłaszcza od XII wieku), w czym celował piszący ok. 1140 r. kameduła Gracjan – twórca rzymskokatolickiego prawa kościelnego. Jego autorytet równał się w tych czasach autorytetowi Pisma Świętego. W autentyczność Dekretałów zwątpił w XV wieku ks. Wawrzyniec Valla, a za nim – luteranin Maciej Flacius, główny wydawca „Centurii magdeburskich”, demaskujący kłamstwa papieskich historyków. Na jakich więc fałszerstwach opiera się władza w Kościele „najwyższego autorytetu moralnego”, czyli Jana Pawła II? Oto lista papieży, którym przypisano autorstwo pism całkowicie zmyślonych w IX wieku: Zefiryn – 2 listy; Kalikst – 2 listy; Urban – 1; Poncjan – 2; Anteros – 1; Fabian – 3 listy oraz kilka dekretów. Ponieważ te fałszerstwa powstały w języku greckim, przeto w zbiorze patrologicznym Migine’a ujęte są w serii greckiej.
W zbiorze łacińskim tego samego autora figurują następni papieże – autorzy sfałszowanych pism: Korneliusz – 2 listy; Lucjusz – 1 i dekret o celibacie; Stefan I – 2 w formie dekretów; Sykstus II – 2; Dionizy – 2; Feliks I – 4; Eustychian – 2 i dekrety; Kajus – 1 dekret; Marcelin – 2; Marceli – 2; Euzebiusz – 3 listy; Melchiades – 1; Sylwester – 3 i kilka dekretów; Marek – 2; Juliusz – 3 i kilka dekretów; Damazy 6 i kilka dekretów.
Spośród tych ostatnich 37 listów (nie licząc dekretów) ogromną rolę w dziejach papiestwa, odegrały: l List papieża Korneliusza (251–253) skierowany do greckiego biskupa Rufusa, a zawierający pouczenie, że papiestwo zawsze przewodziło „całemu świętemu, apostolskiemu Kościołowi” i do niego należy zwracać się ze wszelkimi apelacjami.
l List papieża Lucjusza I (253–254) do biskupów Galii i Hiszpanii, pouczający, że Stolica Święta nigdy nie błądziła w wierze i zawsze była nieomylna. l List papieża Marcelego I (ok. 308–ok. 309) adresowany do Kościoła antiocheńskiego, w którym jest pouczenie, że należy bezwzględnie słuchać „świętego Piotra, ponieważ jest on głową całego Kościoła”. Dlatego nie wolno zwoływać żadnego synodu bez pozwolenia Rzymu ani też bez zgody Stolicy Apostolskiej sądzić biskupów. l Konstytucja papieża Sylwestra (314–335) „uchwalona” na rzekomym synodzie rzymskim, wedle której „nikomu nie wolno sądzić Pierwszej stolicy, gdyż wszystkie stolice pragną otrzymać sprawiedliwość od Pierwszej. Sędzia nie będzie sądzony ani przez cesarza, ani przez duchowieństwo, ani przez królów, ani przez lud”. l List papieża Juliusza I (337–352) do biskupów wschodnich, pouczający, że tylko biskup rzymski ma prawo zwoływać sobory i sądzić innych biskupów. l List papieża Damazego I (366–384) do Stefana, metropolity afrykańskiego, zawiadamiający, że papież ma „urząd biskupi nad całym Kościołem katolickim”, a ponadto jest „nauczycielem prawej i nieskalanej wiary”. Dlatego bez niego nie wolno zwoływać synodów, o ile nie chce się być pozbawionym „kapłańskiego honoru” przez „Apostolską skałę”, na której Chrystus „zbudował cały Kościół”. l Dekret papieża Damazego nakazujący wszystkim metropolitom całego świata zgłaszać się do Rzymu po papieski paliusz jako
został jednak ukarany, przeprowadzono z nim jedynie ostrą, wyjaśniającą rozmowę. Nie wiemy, czy Zebrzydowski poprawił się, ale dokumenty stwierdzają, że rok później gdańszczanka urodziła mu córkę. Walerian Nekanda Trepka (i inni historycy) podaje setki przykładów nierządu księży: „Falięcki był w Czajkach pod Sochaczewem, miał za sobą Bieniewską. Żona ta jego bawiła się z różnymi mężczyznami. Mąż jej, ten Falięcki, widząc to swawoleństwo, odjechał precz od niej. A w tym ksiądz pleban nawiedzał panią, że jej Stanisława chłopca powinszował, z którym pani matka mieszkała w majętności... Ksiądz w Krakowie mieszkał jak z żoną z publiczną dobrzedziałką (prostytutka – przyp. A.R.), rzeczoną Kośmidrówną, co i woźnice wpierwej z nią obcowali... Burzyński był księdzem w majętności swej Burzynie u Łomży i w Wiźnie. Ten miał jako ksiądz kucharkę sobie, z którą miał bękartów dwu. Jak dorośli, wyprawił ich do wojska... Jedlecki pojął był kucharkę miejską, co mniszy klasztorni pierwej mu ją torowali... Matuszewski Jan Tomasz, chłopski syn Matysa Gole,
zagrodnika młynarza z Koński Wole wsi. Ksiądz do tej młynarki chodził, i Janka bękarta z nim miała... Krzyżanowski pojął był nałożnicę księdza Łubińskiego, opata tynieckiego, z czego miał się dobrze, tylkoś co żona jego księdzu Łubińskiemu dobrze czyni...”. Mało kto wie o tym, że księża, nawet oficjalnie, żenili się. W 1550 roku pierwsze jawne małżeństwo zawarł z szesnastoletnią (!) Magdaleną Pobiedzińską ks. Marcin Krowicki (1501–1573). Ks. Krowicki był starszy od swej wybranki o... 33 lata. Rok później ks. Stanisław Orzechowski (1513–1556) poślubił Magdalenę Chełmską. Jak pisze Janusz Tazbir („Dzieje polskiej tolerancji”): „W pierwszych latach panowania Zygmunta II Augusta, księża żenili się niemal masowo, a kościoły i klasztory pustoszały. Jednych mnichów wypędzano z nich (np. paulinów z Pińczowa), inni sami je opuszczali, zniechęciwszy się do nakazanych ślubami zakonnymi cnót ubóstwa i posłuszeństwa”. Jeszcze w czasach saskich prawie każdy biskup (oczywiście o orientacji heteroseksualnej) miał stałą
„przyjaciółkę”. Biskupie nałożnice nosiły godny tytuł „starościny”. Wymieńmy tylko nazwiska biskupa kujawskiego Rybińskiego, biskupa łuckiego Naruszewicza, a nawet prymasa Podoskiego. W Polsce waganci pojawili się dopiero w połowie XIV w., kiedy to powstał Uniwersytet Jagielloński założony przez Kazimierza Wielkiego (1364 r. – pod nazwą Akademia Krakowska – zreorganizowany przez królową Jadwigę i Władysława Jagiełłę). Biorąc za wzór swych zachodnioeuropejskich kolegów, krytykowali księży, wyśmiewali ich, ale szybko zostali „spacyfikowani” przez krakowskie duchowieństwo. No cóż, księża wyznawali (i nadal wyznają) podwójną moralność. Prawie wszystkie wartości miłości i życia erotycznego zostały przez Kościół spaczone – to, co dobre, nazywano złym i odwrotnie: to, co moralne, okrzyknięto niemoralnym, a co było pozytywne, piętnowano. Duchowni otoczyli systemem nakazów i zakazów całą ludzką egzystencję, radość życia i zmysłów, bowiem sami byli ofiarami popędów i ich tłumienia. ANDRZEJ RODAN
Katolickie podręczniki traktujące o żywotach świętych zazwyczaj najwięcej uwagi poświęcają kościelnej działalności papieży, nawet tych z pierwszych wieków, a do tego podają mnóstwo szczegółów. Skąd tyle wiadomości o ludziach, o których tak naprawdę nic nie wiadomo?!
Korneliusz
zewnętrzny znak zależności od świętego Piotra. ¤¤¤ Ale oto kolejne fałszerstwo Kościoła. Kiedy w roku 817 benedyktyński opat klasztoru św. Szczepana został papieżem Paschalisem I (817–824), postanowił wyzwolić się spod kontroli państwa, wprowadzając nowe porządki, nie całkiem zgodne z prawami, jakie wcześniej wydał Karol Wielki. Zamiast zwrócić się
Lucjusz
do cesarza o zatwierdzenie swojego wyboru, usunął różnych urzędników z frankońskiej partii, a dwóch z nich – primiceriusa Teodora i nomenklatora Leona – kazał stracić, wyłupiwszy im wpierw oczy w pałacu laterańskim. Na wieść o tych wydarzeniach cesarz Ludwik Pobożny (778–840) przysłał do Rzymu komisję (823 r.), której celem było zbadanie sprawy, lecz Paschalis w obecności cesarskich komisarzy i 36 biskupów italskich przysiągł, że z tymi zbrodniami nie ma nic wspólnego i odmówił wydania morderców pod pretekstem, że należą do „sług Kościoła”. Zresztą, jego zdaniem, zasłużyli na taką karę za nieposłuszeństwo papieżowi. Ostatecznie cesarz nikogo za tę zbrodnię nie ukarał, tylko w roku 824 przysłał swojego syna, Lotariusza, aby prawnie uporządkował stosunki cesarsko-papieskie. Niestety, nie zastał on już papieża Paschalisa, lecz papieża Eugeniusza II (824–827), osadzonego na tronie przez partię frankońską. Prawdopodobnie już w roku 817 sfabrykowano dekret cesarski, nazwany Pactum Ludovicianum (Pakt Ludwika). Fałszerz informował w nim, że papież Paschalis I zawarł ugodę (pakt) z cesarzem Ludwikiem, który „potwierdził obszar państwa oraz posiadłości patrymonialnych Kościoła rzymskiego i zrzekł się prawa zatwierdzania wyboru papieża przed konsekracją”. Jednak kłam temu dokumentowi zadał sam Lotariusz, koronowany na cesarza (a właściwie – współcesarza) 5 kwietnia 823 r. w Rzymie. Lotariusz nie rozmawiał z papieżem jak równy z równym, lecz wręczył mu dekret zwany konstytucją rzymską, według której polityczne zwierzchnictwo nad Rzymem i państwem kościelnym sprawuje niezmiennie cesarz frankoński, a żaden kolejny papież nie może otrzymać sakry biskupiej, zanim nie otrzyma cesarskiego zatwierdzenia i nie złoży przysięgi wierności. Ludwik Pobożny miał czterech synów. Trzech z pierwszej żony – Ermengardy – zmarłej w roku 818, i jednego, Karola Łysego, z drugiej – Judyty – z którą zawarł
15
małżeństwo w 819 r. Na synodzie (i sejmie) wormackim (828 r.) podzielił Frankonię, a największe obszary przyznał synowi najmłodszemu – dziesięcioletniemu wówczas Karolowi. Przeciwko takiemu podziałowi zbrojnie zaprotestowali trzej starsi: Lotariusz, Pepin i Ludwik (Niemiec). Zatarg synów z ojcem trwał do czerwca 833 roku, aż w końcu doszło pod Kolmarem do walnej rozprawy – ojciec został wzięty do niewoli i wtrącony do więzienia (klasztoru). Miejsce spotkania wojsk cesarskich z armiami synów nazwano doliną kłamstwa, bo kiedy papież Grzegorz IV w imieniu zbuntowanych synów udał się do namiotu Ludwika – rzekomo w pokojowych celach – synowie obietnicami i perswazjami nakłonili cesarskich żołnierzy do przejścia na ich stronę. Wystąpienie papieża po stronie buntowników oburzyło frankoński episkopat, który – zgromadziwszy się na synodzie w 829 r. – przypomniał papieżowi przysięgę wierności cesarzowi i zagroził Grzegorzowi IV klątwą kościelną. W odpowiedzi na tę groźbę papież pouczył biskupów wiernych cesarzowi o swoim zwierzchnictwie duchowym nad całym światem i najwyższej władzy decydowania o wojnie i pokoju. Na zakończenie wrócę raz jeszcze do „darowizny” Konstantyna, o której wspomniałem w pierwszej
Marceli I
części. Celem fałszerza było zrównanie biskupa rzymskiego z cesarzem bizantyjskim, który w VIII wieku nie miał nic do gadania w Italii oraz zachodniej i środkowej Europie, lecz nie chciał się z tym pogodzić. W tej sytuacji polityczne zwierzchnictwo nad Europą należy do papieża, który – osobiście lub za pośrednictwem wyznaczonych (koronowanych) przez siebie królów – może nią rządzić. Poza tym fałszerzowi chodziło o ugruntowanie rozpoczętej w VIII wieku centralizacji papieskiej oraz o narzucenie jej całemu chrześcijaństwu. Falsyfikat ten odegrał bardzo istotną rolę na dwóch papieskich soborach – w Lyonie (1274 r.) i we Florencji (1439 r.) – które przeprowadziły tzw. unię Kościoła Wschodniego z papiestwem. Godny uwagi jest fakt, że sama potrzeba stworzenia takiego dokumentu w VIII w. świadczy o tym, że wówczas nie było papieskiego zwierzchnictwa nad Italią i Zachodem. W okresie, kiedy „Donacja Konstantyna” kiełkowała w głowie fałszerza, zwierzchnictwo papieża znajdowało się jeszcze w sferze pobożnych życzeń. BOGDAN MOTYL www.alternatywa.com
16
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
CZUCIE I WIARA
Gimnastyka heretyka Pewnego słonecznego dnia, w poło wie drogi między jedną a drugą mał żowiną uszną, w miejscu od dawien dawna nieskażonym myśleniem, ro dzi się wątpliwość. Wynika ona z konfrontacji faktów (rzeczywistość = historia + Biblia + zdrowy rozsą dek) i mitów (dzieje głupoty ludzkiej, czyli doktryna Kościoła katolickiego w zarysie). Takim MITEM, który u owieczki powołał do życia nieuży wane pokłady szarych komórek, jest kult obrazów i tym podobnych plasti kowych tudzież gipsowych zabawek. By obalić kult wszelkich podobizn, musimy zgromadzić następujące składniki: owieczkę zwartą i gotową do kolejnych intelektualnych igraszek, szczyptę nauk wyniesionych ze szkół, parę cytatów z Biblii, którą owieczka w atmosferze posądzeń o herezję czytuje w chwilach wolnych od obowiązków w trzódce przykościelnej. I już doktryna kościelna staje w płomieniach prawdy niczym stosy podpalane sprawną ręką Torquemady. Przyjmuje się, że kult obrazów w Kościele katolickim został usankcjonowany jakieś 800 lat po śmierci Jezusa. Prawne zręby kultu zostały uformowane w wyniku głośnego sporu ikonodułów (dosłownie: niewolnicy ikon) z ikonoklastami (obrazoburcy). Ci pierwsi zyskali szerokie poparcie wśród ludu, który masowo czcił nie tylko Jezusa, ale też Jego matkę (na soborze efeskim w V w. n.e. Maria uzyskała tytuł Matki Boskiej) oraz zastępy aniołów i świętych, coraz liczniejszych dzięki apokryfom i innych „cudownym” objawieniom. Kult podobizn traktowany był również jako oręż w walce z zagrażającym Cesarstwu Bizantyjskiemu islamem,
S
w którego teologii odrzucono najmniejsze nawet ślady kultu wizerunków. Początkowo wiele wskazywało, że podobnie może być w chrześcijaństwie. Po utracie na rzecz muzułmanów Egiptu, Palestyny oraz Syrii ci, którzy dopatrywali się paraleli pomiędzy proroctwami starotestamentowymi dotyczącymi Nowego Izraela i Jerozolimy (np. Iz 65. 18) a Cesarstwem Bizantyjskim, otrzymali asumpt do nowych przemyśleń. Wszak pełno w ustach proroków napomnień o zawrócenie z drogi bałwochwalstwa na trakt czystego wielbienia (np. Ez 14. 6; 37. 23; Jer 10. 14–15; Iz 44. 13–19). I tak w 726 r. n.e. cesarz Leon III wydał dekret zakazujący kultu niemal wszystkich wizerunków, wyłączając z nich krzyż, który miał się okazać niezbędny w toczonych w imię Jezusa wojnach (por. Mt 26. 52). Dekret okazał się nie do przyjęcia dla wspomnianych mas ludności, która uchybieniom w kulcie wizerunków przypisywała wszystkie klęski na polach bitewnych. W ten sposób rozpoczął się przeszło 150-letni krwawy okres w dziejach Kościoła, kiedy to cesarze swym autorytetem wspomagali na przemian – to ikonoklastów, to znowu ikonodułów, posiłkując się przy tym aparatem represji. W końcu pogański zwyczaj, o który kruszono
iódmego października Kościół rzymskoka tolicki obchodzi święto Matki Boskiej Ró żańcowej. Przypomnijmy pokrótce historię, okoliczności oraz twórcę tego święta. Zapoczątkował je w 1571 r. Pius V, który w ten sposób chciał uwieńczyć zwycięstwo nad otomańską Turcją pod Lepanto. Jednak obowiązujące stało się dopiero dzięki Klemensowi XI w 1716 r. Święto to nawiązuje więc zarówno do Maryi jako „królowej różańca świętego”, jak i do wspomnianego zwycięstwa. Jak do tego doszło? Jak powszechnie wiadomo, od czasów wypraw krzyżowych stroną zaczepną w konfliktach pomiędzy muzułmanami a katolickimi państwami Europy było zwykle papiestwo. Podobnie było i w przypadku wielkiej bitwy morskiej pod Lepanto (Zatoka Koryncka). Konfrontacja tureckiej floty morskiej z siłami tzw. Świętej Ligi (flota hiszpańska, wenecka, papieska i kawalerów maltańskich) zakończyła się druzgocącą klęską Turków. O zwycięstwie nad nimi zdecydowały zarówno zdolności strategiczne don Juana d’Austria (nieślubny syn Karola V), który dowodził flotą Ligi, jak i jej ogromna przewaga militarna. Zauważmy, że mimo oczywistych faktów historycznych dotyczących zwycięstwa, Pius V nie omieszkał w znacznym stopniu przypisać zasług sobie, szczególnie zaś Maryi, której był
kopie, został przyjęty ku uciesze ludu – bez obaw można już było wznosić ręce ku pozłacanym wyrobom rzemieślnika (Ps 115. 4–8). Od tego czasu, o czym wiadomo wszędzie i wszystkim, kult ten ma się świetnie. Gipsowa figura z Fatimy i pomalowana deska z Jasnej Góry to przecież powierniczki obecnego papieża. Licheń, Lourdes, Medjugorie, Fatima, Heroldsbach, Gwadelupa – to prawdziwe żyły złota dla miejscowego kleru, wykorzystującego naiwność wiernych owieczek, które ciągną ze wszystkich stron świata.
żarliwym wyznawcą. Twierdził bowiem, że gdy odmawiał różaniec, doznał widzenia, a Maryja obiecała swą pomoc oraz zwycięstwo nad Turkami. Kim był Pius V? Michał Ghislieri (1504–1572), bo tak właśnie nazywał się późniejszy papież Pius V, był fanatycznym sługą Kościoła. Wkrótce po ukończeniu teologii wstąpił do zakonu dominikanów, by w roku 1557 zostać kardynałem, a w
Jak już udowodniliśmy wcześniej, wiele fragmentów Starego Testamentu nie pozostawia złudzeń co do tego, jaki sposób oddawania czci podoba się Jedynemu Prawdziwemu Bogu. Osobiście dał ku temu wyraźne wskazówki, i to nie byle gdzie, bo w samym dekalogu: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20. 4–5; Kpł 26. 1). Daje On również w swym prawie wskazówki, co należy czynić z obiektami bałwochwalstwa (Pwt 7. 25; Dz 19. 19). Dla tych wszystkich, którzy traktują Stary i Nowy Testament jako dwie oderwane i pozostające w sprzeczności ze sobą księgi, garść cytatów: „Prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w duchu i prawdzie, a takich czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest duchem, potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w duchu i prawdzie”. To słowa Jezusa. Z kolei apostoł Paweł w Liście do Koryntian zachęca nas, byśmy kierowali się wiarą, a nie widzeniem (2 Kor 5. 7). Doskonale to harmonizuje z nawoływaniami Izajasza, który zapytuje: „Do kogoż to porównacie Boga i jaki obraz zastosujecie do niego?”. Nawet pobieżna analiza Biblii umacnia nas w przekonaniu, że czciciele Boga nie powinni iść na kompromis
w którym zaleca, pochwala i wywyższa dziewictwo i celibat. Narzuca mieszkańcom Rzymu ascetyczny tryb życia. Nieposłusznym grozi wiecznymi mękami w ogniu piekielnym. Nakazuje ścisłe przestrzeganie wszystkich świąt kościelnych, a w szczególnie niedziel. Jak już wspomnieliśmy, Pius V był inspiratorem wielu przedsięwzięć prześladowczych. Wspierał finansowo i militarnie Katarzynę
Daremne modły 1558 r. wielkim inkwizytorem Świętego Oficjum. Był bezlitosnym prześladowcą żydów, protestantów i wszystkich tych, na których choćby tylko rzucono podejrzenie o herezję. Patologiczny fanatyzm i nienawiść wielkiego inkwizytora do „heretyków” wyrażają jego słowa z okresu, kiedy już był papieżem: „Cienia litości! Nie wolno wybaczać! Usuwaj tych, którzy się ugną, i tych, którzy trwają w uporze. Ścigaj ich do ostatka, zabijaj, pal, zatop wszystko w ogniu i we krwi, aby pomścić Pana” („Prawdziwe dzieje papieży”, J. Mathieu-Rosay, s. 330). Wybrany na papieża 18 stycznia 1566 r. wydaje – jeszcze w tym samym roku – przeznaczony dla księży Catechismus Romanus,
Medycejską – inspiratorkę nocy świętego Bartłomieja, a także finansował i dozbrajał Filipa II, aby ten mógł prześladować protestancką ludność Niderlandów. Groził nawet angielskiej królowej Elżbiecie, przeciwko której wydał bullę potępiającą ją za reformatorskie poglądy podkreślające bezzasadność celibatu i innych zwyczajów katolickich. Z inspiracji Piusa V inkwizycja zbierała swoje żniwo nawet w Niemczech, gdzie na powrót doszło do polowania na czarownice. Szalony Pius V uważał, że należy wytępić wszystkich wyznawców Lutra i Kalwina. Ten samozwańczy namiestnik Chrystusa był ponadto chyba największym wrogiem żydów. Zarzucał im najgorsze przestępstwa, skazywał na
w kwestii obiektów oddawania czci. W wielu miejscach Biblia nie pozostawia suchej nitki na różnego rodzaju drewnianych bożkach, nazywając je bałwanami (2 Kor 6. 6) i zalecając wystrzeganie się ich (1 J 5. 21). Ustami Izajasza Bóg po raz kolejny napomina: „Ja, któremu na imię jest JHWH, chwały mojej nie odstąpię innemu ani czci mojej bożkom”. A natchniona wypowiedź apostoła Jana stawia w tym samym rzędzie zabójców, kłamców i bałwochwalców (Ap 21. 8). I tu nasza owieczka zapyta: co się stało z drugim przykazaniem? Odpowiedź pochodzi z najmniej spodziewanego źródła, czyli od tych, którzy w swej „nieomylności” nakazy Boże dostosowali do swych interesów. Przywołajmy choćby opinię tzw. ekspertów z Poznania, czyli Langkammera, Mędali, Wypycha, Pytla, Zawiszewskiego, Gołębiewskiego, Potockiego, z ks. Stachowiakiem na czele. Popełnili oni grupowo dramatycznie niemądre dzieło pt. „Wstęp do Starego Testamentu” (Wyd. Pallottinum, Poznań 1990). Niemądre, bo poniekąd demaskatorskie w stosunku do wielu katolickich doktryn. Rzućmy naszym nieklerykalnym okiem na stronę 155, gdzie sami podają wykaz 10 przykazań, tych biblijnych rzecz jasna. Cóż za podziwu godna niekonsekwencja, nieprawdaż? I teraz czas na działanie owieczki. Jednak zasadniczym problemem, przed którym stoimy, jest to, czy nasza dzielna owieczka wraz ze zdobiącym ją runem wykona kilka prostych ćwiczeń gimnastycznych, a mianowicie: – pójdzie po rozum do głowy; – przeskoczy barierę (nie)możności, oddzielającą Kościół katolicki od reszty szczelnym murem zabobonu; – odrzuci ciężar tradycji i wyplącze się z pęt obyczajowości. Prawda, że proste? SEBASTIAN OGRAK
utratę pracy, majętności, na niewolniczą pracę dla panów Kościoła rzymskokatolickiego. W roku 1569 wydał bullę „Hebrorum geus”, która nakazywała żydom przejście na katolicyzm. Przypomnijmy jeszcze, że 22 maja 1712 roku Pius V został uznany... za świętego. Z całą stanowczością należy dopowiedzieć, że Biblia nie daje żadnych podstaw dla kultu Maryi, dla ustanawiania jakichkolwiek świąt z jakichkolwiek powodów. Tym bardziej że nawet święta biblijne same w sobie nie mają żadnego znaczenia, jeśli świadomie nie przestrzega się praw dekalogu. Świadczy o tym m.in. Księga Amosa, w której czytamy: „Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne” (5. 21). W podobnym tonie wypowiada się Jezus: „Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są naukami ludzkimi” (Mt 15. 8–9). A zatem spekulatywna teologia, wątpliwe widzenia i subiektywne odczucia nie mają żadnej wartości, jeśli kolidują z nauką Pisma Świętego. Dlatego Biblia zachęca nas, abyśmy „nie każdemu duchowi wierzyli” (1 J 4. 1), nawet wtedy – a może tym bardziej – gdy wciela się on w postać Maryi, anioła światłości lub zwykłego człowieka... Takiego jak papież Pius V i jego następcy! BOLESŁAW PARMA
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
U
doskonaleniu wizerunku Je zusa służyły opowieści o cudach. Im dalej od historycznego Je zusa, tym było ich więcej i były bar dziej okazałe. Ewangeliści przytaczają mniej więcej 40 cudów, których dokonał Jezus. Prym wiedzie Marek, u którego opisy cudów zajmują 47 proc. tekstu jego Ewangelii. Wszyscy twierdzą ponadto, że były jeszcze inne cudowne zdarzenia i że było ich „wiele” (J 21. 25).
ślepym. Podczas gdy u Marka Jezus w krainie Gerazeńczyków przywraca zdrowie jednemu człowiekowi opętanemu przez legion demonów, to u Mateusza w paralelnym fragmencie egzorcyzmuje dwóch opętanych, którzy wybiegają z grobów (Mk 5. 1–20; Mt 8. 28–34). W opowieści Marka o rozmnożeniu chleba posiłek spożyło „około 4 tys. ludzi”, natomiast Mateusz powiększa wymowę tego cudu i dopatruje się 4 tys. mężczyzn, „nie licząc kobiet i dzieci”
NIEŚWIĘTE PISMO
Rozmnożone cuda Jednak nawet katoliccy komentatorzy przyznają szczerze, że „ewangelistom zdarza się coś dodać, wzmocnić i rozmnożyć”. Czytając najstarszą z kanonicznych Ewangelii – Ewangelię według Marka – i porównując ją następnie z trzema późniejszymi, mamy prawo podejrzewać, że w miarę jak teksty te powstawały, gorliwi wyznawcy dorzucali do nich to i owo. Już Mateusz spotęgował – niemal bez wyjątku – te sformułowania Marka dotyczące Jezusa, które wydawały mu się nazbyt skromne. Tam, gdzie Marek mówi o jednym uzdrowieniu, Mateusz wie o dwóch takich przypadkach. Przykład: Markowy Jezus odchodzący z Jerycha uzdrawia jednego niewidomego – Bartymeusza, a według Ewangelii Mateusza – w tym samym epizodzie! – przywraca wzrok dwóm
(Mk 8. 9; Mt 15. 38). A zatem, jego zdaniem, tłum ów był bez mała dwukrotnie liczniejszy. Taką samą tendencję dostrzec można w opowieści o rozmnożeniu chlebów i ryb dla 5 tys. osób (Mk 6. 44; Mt 14. 21). Z kolei w podsumowaniu dokonań Jezusa w Kafarnaum, gdy Marek zastrzega się, że Jezus nie wszystkich uzdrowił („uzdrowił wielu”), Mateusz pisze: „Wszystkich chorych uzdrowił”. Podobnie jest przy innej okazji: gdy Marek notuje, że „(...) Wielu bowiem uzdrowił (...)”, Mateusz potęguje dzieło Jezusa, pisząc, że „uzdrowił ich wszystkich” (Mk 1. 34; Mt 8. 16; Mk 3. 10; Mt 12. 15). Mateusz dodaje też całkiem nowe cudowne zdarzenia. Podczas gdy Marek informuje, że w chwili śmierci Jezusa rozdarła się jedynie zasłona w świątyni, późniejszy ewangelista dodaje do tego trzęsienie ziemi
J
błogosławi swoich wybranych, a „wybrani” robią wszystko, aby uchodzić za tych, którym Bóg pobłogosławił... Takie myślenie jest też doskonałym usprawiedliwieniem i napędem prymitywnej chciwości i pychy. Oczywiście w świecie poreligijnym, gdzie trzeźwo ocenia się przy-
edną z cech myślenia religijnego jest doszukiwanie się podwójnych znaczeń i przyczyn dokonujących się wydarzeń. Oprócz tych naturalnych wynajduje się nadprzyrodzone. Ich rze komo boskie pochodzenie nie elimi nuje bynajmniej komizmu tego sposo bu myślenia. Prawie każdy z nas, o ile choć odrobinę był lub jest religijny, łapie się czasem na takim oto myśleniu: „Co takiego zrobiłem, że spotkało mnie aż takie nieszczęście?”. Tego rodzaju myśli nachodzą nas, gdy przydarza nam się seria nieszczęśliwych zdarzeń. Podobnie rozumujemy (czasami nie bez odrobiny satysfakcji...), gdy widzimy przykre wydarzenia dotykające znajomych: „Muszą mieć coś na sumieniu, nawet jeżeli nikt o tym nie wie”. Tego rodzaju sposób patrzenia na świat ma swoje korzenie w przekonaniu, że „Bóg za dobre rzeczy nagradza, a za złe karze” na tym lub na tamtym świecie. Na tej samej zasadzie, choć zdarza się to już znacznie rzadziej, skłonni jesteśmy własne powodzenie materialne lub zdrowotne przypisywać jakimś swoim dobrym cechom, takim jak głęboka wiara, dobre czyny lub płacenie religijnego podatku – dziesięciny. U części protestantów i niektórych żydów myślenie to przybrało formy rozbudowanej teologii, która jest jedną z przyczyn sukcesów m.in. amerykańskiej gospodarki: Bóg
ŻYCIE PO RELIGII
SZKIEŁKO I OKO i powstanie z martwych „wielu ciał świętych (...), którzy weszli do miasta świętego i ukazali się wielu” (Mk 15. 38; Mt 27. 51–53). Są to wydarzenia, o których żaden z historiografów przemierzających Palestynę nic nie wie. Mateusz i Łukasz pomijają tylko dwa cudy opisane przez Marka – uzdrowienie głuchoniemego i ślepca w Betsaidzie – ale tylko dlatego, że zastosowane „metody” (użycie śliny i błota) dyskredytowały Jezusa, stawiając go w szeregu pospolitych uzdrawiaczy. Nie były też do pogodzenia z wiarą, że Jezus dokonywał cudów wyłącznie mocą słów, które przynosiły natychmiastowy efekt. Nawet późniejsi rabini odrzucali takie metody uzdrawiania. Z tego właśnie powodu Jan – czwarty ewangelista – w ogóle już nie wspomina o wypędzaniu demonów przez Jezusa (czynności tej w późniejszym judaizmie nie kwalifikowano do miana cudów). Dodaje za to cztery nowe popisowe cudy Jezusa – ponoć uczynione na oczach wielu i szczególnie głośne – które jednak, co budzi podejrzenie, są zupełnie nieznane trzem pierwszym ewangelistom. W opowieści o Łazarzu Jan pomnaża i zwiększa wymowę ewangelijnych wskrzeszeń (Jan 11. 1–44). Biblijne mnożenie cudów kontynuuje literatura apokryficzna. Mitotwórcza fantazja chrześcijan potrafiła w nich wskrzesić nawet tuńczyka, który za sprawą ap. Piotra żywy powrócił do wody, choć uprzednio był uwędzony i zawieszony na ramie okiennej. Nic dziwnego, że chętnych do przyjęcia nowej wiary nie brakowało... ARTUR CECUŁA
prawicy wielu było zgorszonych swobodą obyczajową lat siedemdziesiątych XX w. i rozwojem ruchu wyzwolenia gejów i lesbijek. Proroków zawiodła Opatrzność, w imię której występowali: rychło okazało się, że epidemia w równym stopniu dotyka osoby homo-, jak i heteroseksualne, nie ma względu na poglądy ani wiek, ani liczbę partnerów, a przenosi się nawet bez ich udziału. Na domiar złego okazało się, że lesbijki są grupą społeczną najmniej dotkniętą tą straszną chorobą. Poza tym im bardziej dana kobieta była po biblijnemu „zboczona”, czyli im rzadziej miała kontakty z mężczyznami, tym rzadziej zapadała na tę chorobę. Nic dziwnego, że w końcu prorocy kary boskiej musieli zamilknąć, bo robili idiotów albo z siebie, albo z dobrego Boga, który w szczególny sposób miałby pobłogosławić „grzesznicom”. Tak to zawsze bywa, kiedy ideologia próbuje zastąpić trzeźwe myślenie. MAREK KRAK
Skaranie boskie czyny i skutki, takie myślenie jest uznawane nie tylko za absurdalne, ale także za szkodliwe. Zamiast przybliżać nam prawdziwe powody wydarzeń, zwraca naszą uwagę na przyczyny urojone, co prowadzi do zagubienia i sprawia, że będziemy mieli więcej problemów z uniknięciem nieszczęść lub powtórzeniem sukcesów w przyszłości. To właśnie taki sposób postrzegania świata doprowadził przed dwoma dekadami do pojawienia się w kręgach konserwatywnych idei, że epidemia HIV/AIDS jest karą, jaką dobry Bóg sprowadził na grzesznych homoseksualistów. Rzeczywiście, tak się złożyło za oceanem (ale przede wszystkim tam), że początkowo choroba ta rozwijała się głównie wśród męskiej populacji homoseksualnej. Ten fakt był wodą na młyn dla proroków kary boskiej na „pedałów”: wśród przedstawicieli religijnej
Książkę „O braku wolności światopoglądowej w Polsce” pod redakcją profesor Marii Szyszkowskiej można nabyć w cenie 20 zł za sztukę (w tym koszty wysyłki), pisząc lub dzwoniąc do Wydawnictwa TCHU, tel.: (22) 635 99 98, 0609 569 651, 0 607 649 757, ul. Freta 3/3, 00-227 Warszawa, e-mail:
[email protected]
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – W tym roku ukazała się wydana pod Pani redakcją książka „O braku wolności światopoglądowej w Polsce”. Książka jest bulwersująca i wydawało się, że wzbudzi zainteresowanie mediów. Tymczasem pominięto ją milczeniem. Dlaczego? – To zdumiewające, że pozycja ta nie zainteresowała ani lewicy, ani prawicy. Być może jest tak dlatego, że ukazuje rzeczywisty, wstydliwy dla elit, obraz sytuacji w Polsce: brak pełnej wolności światopoglądowej. Lewica nie chce się do tego przyznać, a prawica u nas woli zignorować to, co dla niej niewygodne. – Być może książkę ignoruje się dlate-
Fot. Krzysztof Krakowiak
niechrześcijanie mieliby tych wartości przestrzegać. Podobnie jest ze stopniami z religii na świadectwach szkolnych – to w jaskrawy sposób narusza prawo do milczenia na temat własnego światopoglądu. Do mojego biura senatorskiego dotarły trzy nauczycielki z różnych stron kraju zwolnione z pracy pod naciskiem księży za to, że nie chodziły do kościoła. Oto wolność we współczesnym wydaniu. – Dzisiaj Polska to także dominacja doktryny neoliberalnej
OKIEM HUMANISTY (96)
O braku wolności go, że narusza jeden z podstawowych dogmatów III RP – że po 1989 r., po erze zniewolenia, nastała epoka pełnej wolności. – Książka uderza w jeden z szerzonych w ostatnich latach mitów. Tymczasem są sprawy, których nie tylko nie wolno czynić, ale nawet mówić o nich nie wypada. Klonowanie czy eutanazja są na przykład przedstawione jako zagrożenia, które prawnie powinny być zakazane. Dziwię się tym, którzy wypowiadają slogany o wolności. – Próbuje się w ten sposób manipulować nawet nauką, aby przypadkiem nie naruszyć tabu, jakie ustanowił Kościół. – W związku z przewidywanym zakazem klonowania może dojść do tego, że powstanie podziemny nurt badań naukowych. Także głosami parlamentarzystów lewicy powołano Radę Bioetyki, instytucję, która będzie cenzurować badania naukowe. Będą w niej zasiadać głównie przedstawiciele kościelnej wizji rzeczywistości. Zapomina się o tym, że wiedza i wiara to dziedziny odrębne. To, że na gruncie myśli chrześcijańskiej głosi się, iż nauka ma być uzgadniana z dogmatami religijnymi, nie powinno obowiązywać całego polskiego społeczeństwa. – Obecnie źle widziane jest uprawianie marksizmu. – Istnieje co prawda Stowarzyszenie Marksistów, ale od lat nikt nie zaprasza filozofów, którzy są jego członkami, do telewizji. Zresztą, odżegnując się od marksizmu, w Polsce wyrzucono filozofię z powszechnego nauczania. Widocznie uznano, że filozofia to niebezpieczny kierunek wiedzy. Polska w tej książce jawi się jako kraj demokratyczny jedynie z nazwy: przykładem niech będzie zapis o wartościach chrześcijańskich, których mają przestrzegać media publiczne. Trudno zrozumieć, dlaczego
– jeżeli jakiś ekonomista lub polityk będzie głosił poglądy odmienne od jej kanonów, zostanie zignorowany i wyśmiany. – To jest poważne zniewolenie, które hamuje rozwój myśli i rozwój gospodarczy. Doktrynę neoliberalną głosi się za pieniądze podatników na konferencjach zorganizowanych przez NBP z inspiracji Leszka Balcerowicza. Blacerowicz, który wszystkim polecał cięcie kosztów, zatrudnia kilkudziesięciu doradców. – Panuje teraz kultura więzienna: rządzą silni – ci, którzy mają dostęp do pieniędzy i mediów. Słabi, czyli biedniejsi lub mniej liczni, muszą milczeć. – Słabi to także ci, którzy nie mają odpowiednich powiązań i układów. Urzędnicy dadzą pieniądze na koncert Pendereckiego, ale mało znanych artystów już się nie ceni. Ci, którzy nie mają powiązań, nie będą cytowani przez „Gazetę Wyborczą”, nie dostaną nagród. – W książce mowa jest także o zniewoleniu, jakie płynie z piętnowania i krępowania ludzkiej seksualności. – W Polsce wynika to z próby podporządkowania życia człowieka doktrynie Kościoła, który podejrzliwie podchodzi do seksualności i potępia wiele jej przejawów. W wymiarze życia jednostki bywa to ogromnie zniewalające, wręcz katastrofalne. Ludzie skłóceni ze sobą wewnętrznie nie potrafią przeżywać szczęścia. – Niejako na pociechę znajdujemy też myśl, że cierpienie spowodowane ograniczeniem wolności sprzyja twórczości. – To prawda, podam przykład z czasów PRL: Tadeusz Kantor, mogąc wybrać życie na Zachodzie, wracał zawsze do Polski, bo twierdził, że ograniczenia, jakich doświadcza, pobudzają go do wysiłku twórczego. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1; Brzeszcze – 21.10, godz. 17, ul. Mickiewicza (pizzeria „Jubileuszowa”); Chełm – 10.10, godz. 14, ul. Stephensona (siedziba SLD); Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek 17–19; Ełk – 10.10, godz. 15, ul. Małeckich 2/36; Gniezno – 9.10, godz. 17, ul. Sienkiewicza 15; Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Jastrzębie Zdrój – czwarta sobota m-ca, godz. 17, ul. Jasna, bar „Caro”; Jelenia Góra – 9.10, godz. 16, ul. 1 Maja 67, siedziba Unii Pracy; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II piętro; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu powiatowego; Kraków – 17.10, godz. 10, ul. Podchorążych 3 (dom biesiadny „Złoty Róg”) – zebranie rady wojewódzkiej; Kraków – czwartki, godz. 17, ul. Podchorążych 3, dom biesiadny „Złoty Róg”; poniedziałki i piątki, godz. 12–14, środy, godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. – wejście od strony apteki, tel. (12) 634 54 53; Mysłowice – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal „Alf” (Brzączkowice);
Piła – 13.10, godz. 18, restauracja „Hades”; Rzeszów – pierwszy i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 16–18, ul. Słowackiego 10 a, Club Bonanza (sala na górze); Sandomierz – 15.10, godz. 17, ul. Wojska Polskiego 48 (kasyno wojskowe); Słupsk – pn. – pt., godz. 10–16, ul. Wileńska 19, Centrum Medycyny Naturalnej; Sosnowiec – druga środa m-ca, godz. 17, kawiarnia „Kolorowa”; Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18; kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Tychy – 12.10, godz. 18, ul. gen. Grota-Roweckiego 10; dyżury: środy, godz. 17–19; Warszawa – 9.10, godz. 11, pl. Bankowy pod Ratuszem, demonstracja sprzeciwu wobec pełnienia funkcji publicznych przez osoby skazane wyrokami sądowymi; Warszawa – 14.10, godz. 12, al. Szucha 25, demonstracja przed budynkiem Ministerstwa Edukacji Narodowej przeciw nauczaniu religii w szkołach publicznych; Wrocław – czwartki, godz. 17, Klub Kombatanta przy ul. Zelwerowicza 4; Zgorzelec – dyżury we wtorki i piątki w godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1 pokój 5; Zgorzelec – 15.10, ul. Warszawska 1 (siedziba partii); Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
Stanowisko APP RACJA w sprawie projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA popiera przygotowany przez Parlamentarną Grupę Kobiet projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie. APP RACJA domaga się rzetelnej edukacji seksualnej młodzieży oraz refundacji środków antykoncepcyjnych i trzech cykli zapłodnienia in vitro. APP RACJA popiera przyznanie kobietom prawa do przerywania ciąży bez podawania przyczyn decyzji. Aborcja powinna być nieodpłatna i dostępna dla każdej kobiety. Popierając możliwość legalnego przerywania ciąży, podkreślamy, że żadna kobieta nie może być przymuszana do przerywania ciąży. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA
PLOTKOWISKO
Paratolerancja Moje Drogie Panie, znalazłam niedawno w Internecie wiadomość, że w Nowym Jorku otwarto pierwszą szkołę średnią dla nastolatków o orientacji homoseksualnej, biseksualnej i transseksualnej. Dyrektor placówki – William Salzman – twierdzi, że jej powstanie jest wynikiem dialogu z uczniami i ich rodzicami. Ameryka znów szczyci się swoją tolerancją, jakby rzeczywiście było czym. Ostatecznie to właśnie na mlekiem i miodem płynącej amerykańskiej ziemi stworzono niegdyś rezerwaty dla Indian, gdzie łaskawie pozwolono im przeżyć, a później umożliwiono naukę dzieciom „kolorowych” niewolników, tworząc dla nich specjalne szkoły... Teraz widocznie przyszła pora na kochających inaczej. No, w końcu im też należy się edukacja. Do pomysłu Amerykanów odnoszę się bardzo sceptycznie. Od kiedy tolerancję buduje się na odseparowywaniu „innych” od reszty „normalnego” społeczeństwa?
Pomysłodawcy szkoły są albo tak wielkimi entuzjastami, że zatracili zdrowy rozsądek, albo zakamuflowanymi homofobami. Nawet ufając w ich dobre intencje, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to pójście na skróty. Zamiast od małego uczyć dzieci szacunku dla własnej i cudzej seksualności, łatwiej jest odizolować „innych”, stworzyć im – dajmy na to – komfortowe getto i mieć święty spokój. Przynajmniej do czasu. Zastanawia mnie jedno – na jakiej zasadzie będzie następowała weryfikacja deklarowanej przez uczniów orientacji seksualnej, bo przecież może się zdarzyć, że do szkoły zapisze się kierowany czystą ciekawością młody heteroseksualista. I co wtedy? Nagana? Wydalenie? Życzę zdrowia (psychicznego) wszystkim miłośnikom amerykańskich pomysłów na naprawę świata. Tym, którzy wywołali wojnę w Iraku, też. MAŁGORZATA PIEKIELNICA
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
Komunikat z posiedzenia Rady Krajowej APPR z dnia 3.10.2004 r. W dniu 3.10.2004 r. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA podjęła jednogłośnie uchwałę akceptującą udział partii w inicjatywie Unia Lewicy. Rada Krajowa APP RACJA zaapelowała także do Rządu RP o wycofanie wojsk polskich z Iraku do końca 2004 r. Ponadto Rada Krajowa APP RACJA: l udzieliła poparcia projektowi ustawy o świadomym rodzicielstwie, l wypowiedziała się na temat dyskusji medialnej toczonej wokół problematyki rozdziału państwa od kościołów, l zajęła stanowisko w sprawie minimalnego wynagrodzenia, skali podatkowej i polityki RPP. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA akceptuje uczestnictwo partii w nowo powstałej inicjatywnie politycznej Unia Lewicy. Rada Krajowa APP RACJA akceptuje również założenia ideowe zawarte w deklaracji Unii Lewicy i zobowiązuje struktury wojewódzkie do nawiązania kontaktów z innymi partiami wchodzącymi w skład Unii Lewicy do dnia 15 października 2004 r.
Apel APP RACJA do Rządu Rzeczypospolitej Polskiej Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, powodowana troską o los państwa i bezpieczeństwo społeczeństwa, zwraca się z apelem do Rządu Rzeczypospolitej Polskiej o niezwłoczne wycofanie wojsk polskich z Iraku. Od dnia wkroczenia do Iraku wojsk inwazyjnych nie znaleziono dowodów na posiadanie przez Irak broni masowej zagłady. Nie potwierdziły się również zarzuty, że Saddam Husajn wspierał organizacje terrorystyczne. Przypominamy, że APPR była przeciwna wojnie z Irakiem, jeszcze zanim ta wybuchła. Rząd Polski nie może nadal okłamywać społeczeństwa, że wojsko polskie jest w Iraku obecne za przyzwoleniem ONZ, o czym najlepiej świadczy stanowisko Sekretarza Generalnego ONZ Kofiego Annana z dnia 16 września 2004 r., w którym stwierdził, iż „koordynowana przez USA inwazja na Irak była bezprawna, gdyż stanowiła pogwałcenie Karty Narodów Zjednoczonych”. Domagamy się, aby Rząd RP wycofał wojska polskie z Iraku do 31 grudnia 2004 roku.
Stanowisko APP RACJA w sprawie działań programowych polskiej lewicy na płaszczyźnie stosunków państwa i kościołów W ostatnich tygodniach odżył temat stosunków pomiędzy państwem a kościołami, a w szczególności kwestia likwidacji Funduszu Kościelnego. Z niepokojem stwierdzamy, że podejmowanie tej sprawy przez liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej na końcu kadencji parlamentu świadczy o koniunkturalnym traktowaniu problemu i jest związane ze spadkiem popularności w sondażach opinii publicznej. Bezideowe traktowanie tych zagadnień doprowadziło do zaniechania jakichkolwiek inicjatyw legislacyjnych w ciągu ostatnich 3 lat. Identyfikowanie się liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej z tymi postulatami traktujemy jako przejaw gry przedwyborczej, która nie pozwala wierzyć w realizację głoszonych haseł. APP RACJA od ponad dwóch lat domaga się m.in.: l likwidacji Funduszu Kościelnego, l samodzielnego opłacania składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne przez osoby duchowne, l likwidacji przywilejów ekonomicznych dla działalności gospodarczej kościołów i związków wyznaniowych, l likwidacji dotacji dla kościołów i związków wyznaniowych z budżetu centralnego i budżetów samorządowych oraz l oparcia finansowania działalności tych instytucji na podatku wyznaniowym, l wyprowadzenia nauki religii ze szkół publicznych.
Stanowisko APP RACJA w sprawie minimalnego wynagrodzenia, skali podatkowej i polityki RPP 1. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA opowiada się za wzrostem minimalnej płacy do wartości 50 proc. średniego krajowego wynagrodzenia brutto. Uważamy, że wzrost taki powodować będzie m.in. zmniejszenie obszaru ubóstwa, które w chwili obecnej dotyka znaczny procent polskiego społeczeństwa. Podniesienie minimalnej płacy do poziomu 50 proc. średniego krajowego wynagrodzenia brutto powinno nastąpić na drodze ewolucyjnego wzrostu, który nie będzie stanowił zagrożenia dla funkcjonowania gospodarki. Ponadto pojawienie się większej ilości pieniądza na rynku jest także czynnikiem stymulującym wzrost gospodarczy – jeden z priorytetów programowych APPR. 2. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA opowiada się za wprowadzeniem podatku od osób fizycznych w skali od 0 proc. do 50 proc., gdzie: l 0 proc. to podatek dla osób, których dochody miesięczne nie przekraczają 824 zł brutto, l 50 proc. to skala dla zarabiających ponad 15 000 zł brutto miesięcznie. Przyjęcie proponowanej skali podatkowej pozwoli na realizację zadań państwa kierującego się ideą solidaryzmu społecznego. 3. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA negatywnie odnosi się do pracy Rady Polityki Pieniężnej. Uważamy, że Rada Polityki Pieniężnej poza kontrolowaniem inflacji powinna być współodpowiedzialna za stymulowanie zrównoważonego wzrostu gospodarczego i prowadzenie przemyślanej polityki pieniężnej w polskiej gospodarce. Uważamy, że dotychczasowe działania Rady powodują dławienie pojawiającego się wzrostu gospodarczego. Obecne restrykcyjne nastawienie, zarówno w okresie krótko-, jak i długofalowym, jest czynnikiem hamującym wzrost. W interesie polskiej gospodarki leży, aby RPP prowadziła szerokie konsultacje z wieloma środowiskami doradczymi i gospodarczymi. Decydowanie o pomyślności gospodarczej Polski w tak wąskim gronie, jak ma to miejsce dziś, jest – według APP RACJA – poważnym błędem i lekceważeniem wielu innych środowisk, które swoją wiedzą i doświadczeniem mogłyby poszerzyć spektrum widzenia ekonomicznych problemów naszego kraju. Rada Krajowa Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA Warszawa, 3 października 2004 r.
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
LISTY Uciekam stąd! Piszę, bo dziś usłyszałem, że rząd przymierza się do podwyżki akcyzy na gaz używany przez samochody. Powód – niskie dochody budżetowe. Kiedy to usłyszałem, coś we mnie pękło. Tak dalej być już nie może. W tym porąbanym kraju nie da się żyć! Ludzie, spróbujmy uświadomić sobie jedną zasadniczą kwestię – w tym kraju nie brakuje pieniędzy!!! Środki finansowe, którymi dysponuje państwo, są na tyle wysokie, że powinny wystarczać na sfinansowanie większości zadań, do realizacji których zobowiązana jest władza. Naprawdę! W rzeczywistości jednakże nie ma na nic pieniędzy, bo są one rozkradane przez tych, którzy mają jakikolwiek wpływ na ich dystrybucję. Proszę zebrać różne gazety z jednego tylko tygodnia i zsumować wszystkie kwoty, które są marnotrawione, rozkradane lub gdzieś „wsiąkają”. Są to środki wręcz kolosalne! A ile jest jeszcze afer i przekrętów, których prasa nie wykrywa? Na wszystkich szczeblach naszego państwa odbywa się codziennie ukryta grabież publicznych pieniędzy. Czy zastanawiali się Państwo, dlaczego nikt z tym nic nie robi, w tym głównie sądy i prokuratura? Dzieje się tak, gdyż wszyscy ci, którzy kradną, są powiązani ze sobą różnymi koneksjami. Obleźli państwową kasę niczym pijawki i wysysają ją, jak to tylko możliwe. Dlatego powiadam – ci politycy, którzy tłumaczą nam wszelkie podwyżki podatków pustą państwową kasą, powinni od razu zawisnąć na politycznym stryczku. Takimi wypowiedziami udowadniają bowiem, że mają obywateli za kompletnych idiotów, którym można wcisnąć każdy kit. Ludzie – nie dajcie z siebie robić durniów!!! A wracając do początku mojego listu – ludzie (w tym i ja) montowali instalacje gazowe w autach, bo miało być taniej, a środowisko naturalne jest dzięki temu mniej zatruwane. Rząd jednak – zamiast zachęcać ludzi do proekologicznych działań – robi wszystko, by nas do tego zniechęcić! Podobnie było i jest z przerabianiem na olej i gaz domowych i przemysłowych kotłowni. Krew się gotuje! W tym kraju nic się nie zmieni i dlatego uciekam do Irlandii. Tam raju pewnie też nie ma, ale nie wyobrażam sobie, by istniał jeszcze gdzieś na tym globie kraj równie przepełniony hipokryzją i głupotą. 25-latek z Ostromęcka
Koniec eksmisji Przyszła mi do głowy odkrywcza niemal myśl: skoro nie można zlicytować budynków w Dalikowie na rzecz poszkodowanej dziewczyny, ponieważ są to obiekty „święte” (czyli poświęcone), to nie można również – interpretując w taki sam sposób prawo – wyrzucać ludzi z ich mieszkań, bo są to również obiekty po-
święcone, czyli święte. Wszak większość z nich co roku jest przez klechów kropiona z okazji tzw. kolędy. Zastosujmy te same kryteria, łącznie z obrazą uczuć religijnych (jakie to ostatnio, cholera, modne i wygodne!), i... do dzieła, rodacy! Pozostaje tylko jedna kwestia: kto się podejmie obrony takiego delikwenta przed eksmisją, zniszczeniem dorobku, zniewagami... Święty Mikołaj
Wyrocznia obłudy Oglądając w niedzielę Wiadomości TVP 1, o mało nie spadłem z fotela, kiedy usłyszałem, jak wyrocznia wszech czasów JPII obwinia za całe zło tego świata bogaczy, bo nie dzielą się swym majątkiem z biednymi. Jakże dziwnie brzmią te słowa w ustach człowieka pławiącego się w luksusie, zarządzającego największym majątkiem świata i fundującego sobie kuracje, o których nawet bogaci nie mogą pomarzyć! Słowa te kierował do wiernych, choć największym bogactwem dysponują jego księża, i to do nich powinien je skierować, a szczególnie do pierwszego bon viveura RP, monsignore Henryka. Nasz bohater dzieli się wprawdzie swym bogactwem, ale nie z tymi, którzy tego potrzebują, tylko z grupą wesołych chłopców, którzy umilają mu życie. Roman
Katolicka TVP 27 września br. katolicka Telewizja Publiczna wyemitowała talk-show Pośpieszalskiego na temat aborcji. Prowadzący program (jak zwykle)
LISTY OD CZYTELNIKÓW nie tylko nie zachował neutralności, jakiej wymaga jego praca, ale na zakończenie pożegnał telewidzów słowami „Zostańcie z Bogiem”... W każdym normalnym kraju europejskim po czymś takim katolicki talib pożegnałby się z robotą! Nic to... musimy się przyzwyczaić, bo po najbliższych wyborach, które wygra LPR, PO i PiS na początek dnia w Telewizji Publicznej zo-
baczymy pewnie Jankowskiego w złotych łańcuchach, który przywita nas tak: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica. Zapraszamy Państwa na katolicki serwis informacyjny, po którym nadamy mszę świętą, a następnie połączymy się z Watykanem... A.
Zasługa Kościoła Z bardzo wielką uwagą przeczytałem dwa ostatnie komentarze Naczelnego. Z tym, co napisał, zgadzam się w zupełności. Do tego wszystkiego chciałem dodać moją uwagę. Złodziejstwo i rozkradanie wspólnego dobra to zasługa Kościoła. Kościół zdemoralizował społeczeństwo. Będąc dzieckiem, słyszałem rozmowę ojca z matką. Ojciec mówił do matki, że jego znajomy z pracy spowiadał się z kradzieży mienia z zakładu. Ksiądz mu powiedział, że nie jest to grzech, bo to państwowe, czyli niczyje. Czy tak wychowywane społeczeństwo jest zdolne do wyprowadzenia kraju z nędzy? Stefan N. z Zabrza
TVP Religijna Zarząd Wojewódzki APP RACJA w Gorzowie Wlkp. wystosował list do prezesa zarządu TVP – Pana Dworaka. Oto fragment tego dokumentu: W latach poprzednich w okresie wakacji TVP nadawała dużo programów dla dzieci i młodzieży. W roku bieżącym pod nowym, jeszcze nieskompromitowanym, kierownictwem było inaczej. Zniknęły
nawet bajeczki dla małych dzieci, wprowadzono natomiast szereg programów o treściach katolickich. Indoktrynacja ta trwała codziennie, i to już od wczesnych godzin rannych. Ustawa o radiofonii i telewizji mówi wyraźnie o publicznej, a nie katolickiej, misji telewizji i radia. Istnieją katolickie telewizje TRWAM i PULS, dlaczego więc TVP je zastępuje? Dlaczego zmusza się wszystkich abonentów do oglądania czegoś, na co nie mają ochoty? Dlatego niech Pan nie będzie zdziwiony jeszcze mniejszymi wpływami z abonamentu. APP RACJA protestuje i żąda wycofania programów katolickich ze wszystkich programów TVP. Nie godzimy się na to, aby za pieniądze abonentów reklamowano jedną religię, a nasze dzieci i młodzież były poddawane praniu mózgów. Przewodniczący zarządu Eugeniusz Mikołajczak
Nie piszą prawdy
19
Mam nadzieję, że dzisiaj nie jest już Pan żadnym przewodniczącym i razem z zarządem na kopach wyjechaliście z partii, czego Wam serdecznie, z całego serca, życzę. Adam
50 proc. dewiantów Witajcie! Cieszę się, że mogę postukać jako były ministrant! A że mam prawie 45 lat, to wiem, co w trawie piszczy i nikt nie może mi wmawiać, że to, co piszecie, nie jest prawdą. Pamiętam z dzieciństwa, jak w służbie u ojców franciszkanów byłem jako 9-latek ugniatany na kolanach ojca opiekuna ministrantów i coś mnie gniotło w tyłek! I nie było to kościelne kropidło, tylko wzwód ojca opiekuna! Dziś mogę o tym pisać i za to Wam dzięki! Zboczków w tej branży nigdy nie brakowało! Co najmniej 50 procent to dewianci różnego typu. Od alkoholików do zboczeńców włącznie! Służyłem tam do 21 roku życia i wiem, co piszę. Jak mówi mój kolega, taksówkarz, są to najlepsi klienci w drodze do burdeli i z powrotem. I trudno się dziwić, bo zdrowy facet mający normalną rodzinę to akurat rozumie. Jako czytelnik bezrobotny mam żal, że tak mało Was w Internecie! Na gazetkę nie zawsze mnie stać. A miło poczytać Wasze strony! Czytelnik
Chciałam bardzo podziękować za zainteresowanie nauczycielami. To, co wie o nas społeczeństwo, jest mocno naciągane przez rząd za pośrednictwem mediów. Tak naprawdę to żyje nam się nie najlepiej. Dawno nikt nie napisał prawdy o tym, ile zarabiamy i jaka jest nasza sytuacja. Mam świadomość, że mimo pewnego nastawienia niektórych grup spoWstydzę się łecznych do Waszego pisma, piszecie konkretne i prawdziwe rzeczy. Mam 17 lat i nie wiem, jak odPodniesiona na duchu nauczy- powiedzieć na pytanie ankiety „FiM”: cielka „Czy jesteś wierząca?”. Jeszcze większy problem jest z pytaniem: „Jakiego jesteś wyznania?”. Otóż wierzę w Boga i Chrystusa i nie umiem Godnie przeżyć (nawet nie chcę) się tego wyprzeć, ale odrzucam moją religię – tę stwoJestem emerytem, nie należę do rzoną przez człowieka. Wstydzę się, żadnej partii, pracuję – mimo że może zostałam ochrzczona w Kościele ja emerytura przekracza 1200 zł. Czykatolickim i tego, że jestem chrzetając wypociny niejakiego Bryły ścijaninem jak ktoś, kto idzie zabi(„FiM” 39/2004) z jakiegoś Zrzeszejać bliźnich (np. w Iraku) za pieniąnia Emerytów i Rencistów, widzę, że dze. Przez morderstwa krzyżaków starość wali niektórych nieźle w dejest to dziś religia panująca. Bóg kiel. Następny uzdrawiacz Polski koszdał nam wolną wolę (tak mi powtatem najsłabszych! Odczep się Pan rzano), ale innowiercę (bliźniego) od normalnych ludzi chcących godtrzeba zabić, bo np. ma coś, czego nie przeżyć starość – nie jesteśmy truja potrzebuję. Każdy z nas swoim pami, jak się Panu wydaje. Chcesz czynem daje świadectwo wiary. Pan żyć sobie za 1200 zł – proszę barChrześcijanin idzie na wojnę zabijać dzo, ale odwal się od innych, którzy i gwałcić, łupić i pozbawiać innych chcą dorobić. Kto Panu dał zgodę „wolnej woli”. Renata na mówienie w imieniu emerytów?
Spośród Czytelników, którzy nadesłali ankiety, wylosowaliśmy osoby, które otrzymają nagrody książkowe. Oto lista szczęśliwców: Zofia Basińska, Olsztyn; Henryk Dąbrowski, Warszawa; Stanisław Grela, Kraków; Jacek Kiełpiński, Śliwice; Stefania Dąbrówka Kozik, Bobowo; Roman Kubiak, Krotoszyn; Helena Łęcka, Częstochowa; Heronim Mróz, Warszawa; Tomasz Piwódzki, Częstochowa; Stanisław Wijas, Kielce. Omówienie ankiety za tydzień
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 41 (240) 8 – 14 X 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
U Mateczki
PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, CZYLI
Michnik, nie dziękuj!
Rys. Tomasz Kapuściński
Nawiedziliśmy ojczyznę Matki Teresy – Macedonię. Prawosławni fundatorzy pomnika dobrze odczytali dwuznaczną rolę, jaką Mateczka odegrała w tajemniczym znikaniu pieniędzy przeznaczonych dla biednych. Pośmiertnie pilnuje płatnego parkingu... Fot. Krzysztof Krakowiak
Homoseksualizm i nekrofilia wśród kaczek, seksualne wleczenie owiec, analiza mózgu taksówkarzy i osobowości polityków – oto niektóre z zagadnień, za które przyznano w tym roku tzw. Antynoble (Ig Noble). Nazwiska laureatów ogłoszono 23 września na prestiżowym Uniwersytecie Harvarda. Mają Amerykanie – mają też Polacy... Do polskiego Antynobla kandydowały m.in.: wiadukt bez wjazdu i zjazdu przy drodze z Wadowic do Suchej Beskidzkiej, zegar obwarzanek, stolik wodny znacznie przedłużający pobyt gości w hotelu, kratka samochodowa w osobowych autach udających ciężarowe, ciupaga kieszonkowa, maska przeciwgazowa dla maniaków sprzątania i konsumpcji, „Bolero” Ravela na maszynę do pisania, naparstek do przewracania kartek. Zarówno eksperci, jak i publiczność byli jednomyślni. Bezkonkurencyjny okazał się nominowany w kategorii Komunikacja wiadukt przy drodze z Wadowic (jak śmieli tak „wyróżnić” święte miasto!) do Suchej Beskidzkiej, pozbawiony wjazdu i zjazdu, polecany dla niespełnionych alpinistów oraz reżyserów „Romea i Julii”.
Drugie miejsce przypadło twórcom Narodowego Funduszu Zdrowia – byłemu ministrowi zdrowia Mariuszowi Łapińskiemu, byłemu premierowi Leszkowi Millerowi oraz prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Trzecią pozycję wśród polskich Antynobli zajął policjant z Giżycka za zastosowanie nowej metody sprawdzania autentyczności banknotów, która polegała na tym, że zamiast wieźć fałszywe pieniądze do centralnego laboratorium, przesłał je... przekazem pocztowym.
Nagrodę specjalną otrzymała Wisława Szymborska za swoje osiągnięcia w projektowaniu wnętrz. Poetka sama prezentowała różne przedmioty ze swojego domu, m.in.: śpiewającą rybę, kilkukilogramowy „bucik” czy nadmuchiwanego człowieka z obrazu „Krzyk” Edwarda Muncha. Szymborska zgłosiła także nominacje do polskich Antynobli w przyszłym roku – zaproponowała, by nagrodzić reklamę, w której kobieta, zachwalając przyrząd gimnastyczny, od pół roku wciąż opowiada w telewizorze, że jest w czwartym miesiącu ciąży. Nie jestem gorsza od Szymborskiej i zgłaszam do przyszłorocznego Antynobla kandydaturę Adama Michnika za wybitny wkład pracy w rozpieprzenie literackiej nagrody Nike (uzasadnienie: patrz „Nike w gnoju!”, s. 9). Michnik, nie dziękuj! Wielbię cię bardziej, niż ongiś opisała to Anna Bojarska, zwana „prostytutką polskiej literatury” (Bohdan Gadomski, tygodnik „Angora”). Ale masz problem, Adaśku, ja jestem młodsza, znacznie bardziej przy piersi i byle komu nie daję! ZOSIA WITKOWSKA