BISKUP PIERONEK - AGENT SB INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 41 (345) 19 PAŹDZIERNIKA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
rt. 174 kodeksu karnego: Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym (...) podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. O tym nie wie zapewne ta nieszczęsna kobieta, która legła krzyżem przed maszerującą procesją. Nie wie i tego, że: ¤ prawie połowa jej współwyznawców nie uznaje Ducha Świętego za Osobę Boską; ¤ więcej niż co czwarty nie wierzy w cudowne poczęcie Jezusa; ¤ prawie co trzeci wątpi w istnienie piekła i nieba.
Ü Str. 6,7
Ü Str. 3
Fot. Marcin Osman/„Gazeta Wrocławska”
A
2
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Miało być drugie powstanie warszawskie, a wyszła ka-
Pozory mylą
szanka z cebulą, czyli kaczki z Donaldem. LPR jak zwykle manipulowała, tym razem liczbą własnych uczestników, których z całej Polski – starych babek pod rękę z łysolami – zwieziono około 2 tysięcy. Najliczniejszy był marsz PO (ok. 12 tysięcy). W roku 1956 przemówienia Gomułki na placu Defilad słuchało pół miliona ludzi.
Według relacji Donalda Tuska, prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że w przypadku, kiedy nie będzie rządził jego brat Jarosław Kaczyński, on – jako prezydent – nie będzie akceptował żadnych rozstrzygnięć ustawowych Sejmu. To się nazywa polityka prorodzinna!
Roman Giertych, uciekając przed politycznym niebytem, przytulił się do Samoobrony. Dwie odrębnie działające partie polityczne będą na czas wyborów jedną formacją. Złośliwi twierdzą, że Romek wykonuje tylko polecenia Jarosława K., tak więc nie do końca odpowiada za swoje czyny.
Tomasz Różański – szef gabinetu szefowej dyplomacji Anny Fotygi – został zdymisjonowany po tym, jak tuż przed wizytą ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa naopowiadał, że wszyscy wiedzą o naszym wsparciu dla niezależnej Czeczenii. Rosjanie delikatnie zapytali Fotygę, czy przypadkiem nie zmieniliśmy zdania co do integralności rosyjskiego terytorium. Usłyszeli, że Różański użył „skrótu myślowego”. Ten skrót robi w Polsce karierę. Większą niż przerywnik k... mać.
Według badań CBOS 70 proc. Polaków traktuje lustrację i grę teczkami jako głupią, szkodliwą zabawę i temat zastępczy. Ale do wyborów i tak pójdzie pozostałe 30 procent obywateli.
Bunt w Polskim Radiu. Zespół redakcyjny „Sygnałów dnia” nie zgodził się, aby program prowadził Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. To ultraprawicowe pismo, sympatyzujące z PiS, pomówiło sekretarza programowego TVN Milana Suboticia o współpracę z wojskowymi specsłużbami. Zespół się nie zgodził? A czy Zespół walizki ma już spakowane?
Ludzie Macierewicza ujawnili dziennikarzom „Gazety Polskiej” dane działającego w latach 90. na Bałkanach konsultanta polskiego wywiadu. Przez przypadek nosił on takie samo imię i nazwisko jak dziennikarz TVN... Mając takiego Macierewicza, Brunner dorwałby Klossa w 5 minut.
Kierowana przez ludzi Zbigniewa Ziobry Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ujawnia w sposób niezwykle wybiórczy akta z tak zwanej szafy pułkownika Lesiaka. Z ponad 30 tomów (o ile czegoś nie podrzucono...) opinii publicznej pokazano jedynie cztery niezbyt ważne notatki dotyczące inwigilacji Jarosława Kaczyńskiego i Jana Olszewskiego w latach 1992–1993. W tajemniczej szafie Lesiaka ludzie Kaczorów mogą teraz „znajdywać” wszystko, co im się przyśni, a co może rozwalić układy.
Lech Wałęsa oraz niegdysiejszy dowódca Jednostek Wojskowych MSW gen. Edward Wejner ujawnili kulisy zamachu stanu przygotowywanego przez Kaczyńskich w czerwcu 1992 r. Wałęsa miał zostać internowany w Arłamowie, zaś sam zamach mieli osłaniać żołnierze Nadwiślańskich Jednostek MSW oraz „Gromu”. Po raz kolejny ostrzegamy: Kaczyńscy są nieobliczalni! I po raz kolejny gratulujemy Polakom wyborów.
Prawicowy zarząd Polskiego Górnictwa Nafty i Gazu przypomniał sobie w połowie października, że idzie zima i trzeba podpisać umowy na dostawy paliwa. Zdaniem ekspertów, na wynegocjowanie atrakcyjnych cen nie ma już szans, bowiem Rosjanie wszelkie wielkie kontrakty już zawarli. Czeka nas więc podwyżka cen gazu... ...i konstatacja, że władza... dmucha na zimne.
Przez długi język Lecha Kaczyńskiego Irena Sendlerowa, która podczas wojny uratowała ponad 2,5 tysiąca żydowskich dzieci, nie otrzyma Pokojowej Nagrody Nobla. Prezydent RP podczas wizyty w Izraelu publicznie oświadczył, że władze Polski zrobią wszystko, aby pani Irena została Noblem uhonorowana. Tak nachalne reklamowanie kandydatki jest sprzeczne z dyplomatycznymi obyczajami i zostało potraktowane jak próba ingerencji w prace niezależnej komisji. Chciał dobrze i mu nie wyszło. Pewnie gdyby chciał źle – też by mu się nie udało. NIEMCY – ROSJA Politykę energetyczną Unii Europejskiej
oraz zasady określające sposób współpracy gospodarczej UE z Rosją mają przygotować Niemcy. Władze w Berlinie stawiają na związanie Rosji z Unią. Polska nie wykazuje żadnej inicjatywy w tej sprawie. Chyba że Ruscy przeproszą za Katyń. WŁOCHY Ponad 34 proc. włoskich parlamentarzystów głosuje,
będąc pod wpływem narkotyków. Najpopularniejsze używki to marihuana i kokaina. Ci sami politycy w ubiegłym roku wprowadzili drakońskie kary za samo posiadanie grama jakiegokolwiek narkotyku. Mój boże... 34 procent... Cóż to jest w porównaniu z naszymi 460 orłami na permanentnym haju! Ach, te katolickie narody... PÓŁNOCNA KOREA KRLD przeprowadziła próbę atomową. Władze USA i UE nie wiedzą, jak na to odpowiedzieć, bo Korea nie ma ani ropy, ani gazu... Sytuacja jest o tyle poważna, że głowice ma też Iran. Dla USA bombę wynalazł Żyd Oppenheimer, dla ZSRR – Żyd Kurczatow, ale skąd Koreańczycy wzięli skośnookiego, żółtego Żyda?
S
obotnie manifestacje w Warszawie były nieudaczne i żenujące. I wcale nie chodzi o oprawę czy frekwencję, tylko o treść wystąpień. Przemówień Giertycha czy Kaczyńskich nie warto wspominać, bo jest to bełkot wygdakany podniesionym głosem. Dość powiedzieć, że premier Jarosław, tradycyjnie, w swoim stylu pierwszego sekretarza PZPR, najwięcej mówił o „wspólnej, solidarnej Polsce”, o „porozumieniu wszystkich postępowych sił” i jeszcze o „zgodnym budowaniu”. Bliźniak był przeciwko tym, którzy dzielą, i w ogóle przeciwko podziałom... ON! Ten, który gen dzielenia ma wielkości kartofla. Prawdopodobnie bliźniakom urosły dwie takie bulwy już w momencie podziału ich własnej zygoty. I tak już im zostało. Martwi niezmiennie indolencja przywódców Platformy Obywatelskiej, która przejmie rządzenie po obecnej, schizofrenicznej koalicji. Otóż Platforma ma pewne trafione założenia w programie gospodarczym i wielu niegłupich ludzi, ale przy tym głosi, niestety, niekompletną wizję Polski. W pełni podpisuję się pod słowami Tuska i Rokity, że władza pełni wobec społeczeństwa rolę służebną, że nie może ograniczać wolności obywatelskich, że musi stwarzać ludziom szanse, m.in. poprzez niskie ceny i podatki. To wszystko święta prawda. Dodałbym jeszcze, że władza z narodem powinny się wzajemnie szanować – choćby na zasadzie pogodzenia się z wygraną i rządzeniem opcji, która nie zawsze jest mi bliska, ale władza jest władzą. Tyle że są to rzeczy oczywiste i tylko w Polsce oraz innych krajach Trzeciego Świata trzeba je jeszcze głośno przypominać. Dla mnie w głowach i przemówieniach – nie tylko liderów PO, ale przede wszystkim ludzi lewicy – brakuje prawdziwie pogłębionej refleksji na temat pogodzenia Polaków z Polakami i z rządem, który rządzi legalnie po wygranych wyborach. Urasta to przecież w tej chwili do kluczowego, ogólnonarodowego problemu. Czy ktoś się nad tym zastanawiał, dlaczego akurat w Polsce są tak wielkie antagonizmy pomiędzy narodem i demokratycznie wybranymi jego przedstawicielami? Przecież to jakiś absurd jest! Aby to wyjaśnić, trzeba zapytać, co łączy liderów oraz elektorat PO i PiS – dwie największe siły polityczne w kraju, dwie prawice, tak bardzo się dziś zwalczające. Otóż tym, co łączy niewątpliwie, jest wiara rzymskokatolicka, do której na wyścigi odnoszą się jedni i drudzy. Jak widać, wiara ta, a raczej przynależność do Krk, łączy tylko z pozoru. Największe przykazania chrześcijańskie: miłości bliźniego, zgody, pokory, jedności – są obce jednym i drugim. Na prawicy królują za to wszystkie grzechy główne, z obrazą, obmową i nienawiścią na czele. Czy to przypadek, że tak jest właśnie w Polsce, kraju do bólu katolickim? O czym to świadczy, jeśli nie o tym, że wiara katolicka jest martwa, bezowocna, zupełnie nieprzydatna? Jak psy z kotami żyją Polacy katolicy, nie tylko ci z PO i PiS – w ciągłych konfliktach, niepogodzeni ze sobą i z władzą, którą wybrali, w zazdrości i nienawiści, widocznej choćby między rodakami żyjącymi za granicą. Polonusy, na przykład w USA, wypełniają szczelnie kościoły, ale spróbujcie pół godziny po mszy poprosić któregoś o jakąś pomoc, poradę choćby... Zareaguje jeden na stu – rzecz nie do pomyślenia u Turków czy Rosjan. Oto co naprawdę dzieli, a nie łączy Polaków – wyznawanie tej samej martwej wiary rzymskokatolickiej. Karmienie się tymi samymi głupotami głoszonymi z ambon i życie według tej samej obłudy, którą na co dzień, przykładnie, żyją hierarchowie Kościoła. Sama Biblia mówi, że nie może być zdrowy ten, który karmi
się złym pokarmem. Piszę to z całym przekonaniem, także jako były ksiądz i obserwator własnych parafian. To właśnie dlatego to państwo jest i jeszcze długo będzie chore. Żeby nie było, że mam jakąś obsesję antykościelną, odwołam się do utytułowanych ludzi nauki, członków Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych, którzy niedawno, na zaproszenie prof. Jerzego Wiatra, zjechali do Wrocławia. Spotkali się eksperci od analiz politycznych z rozmaitych uczelni, od Rzeszowa po Szczecin. Konferowali przez trzy dni na temat dobrego państwa, a obserwatorem był m.in. przedstawiciel „FiM”. Oczywiście, nie było tam ludzi LPR i PiS, bo oni mają plan zrobienia z Polski czegoś, czego jeszcze w świecie nie ma. Co zatem, według światłych ludzi nauki (a nie byłych księży), przeszkadza w powstaniu państwa przyjaznego, szczęśliwego, niemal idealnego? Okazuje się, że najbardziej przeszkadza brak rozdziału kościołów i religii od państwa. A już państwo typowo wyznaniowe jest z góry skazane na klęskę. Zdaniem prof. Lisickiej z Uniwersytetu Wrocławskiego, w państwie religijnym nie ma mowy ani o wolności, ani o prawie i sprawiedliwości. A to dlatego, że już samo uprzywilejowanie jednego wyznania narzuca podziały na „nas” – lepszych (np. katolików) i na „nich” – gorszych. Takie państwo zawsze kataloguje obywateli. Ingeruje w najbardziej intymne sfery życia człowieka – poglądy, opinie, preferencje seksualne itp. Prof. Globan-Klass mówi wręcz o istnieniu w Polsce IPN bis, na potrzeby tzw. rewolucji moralnej. Wszędzie tam, gdzie jakakolwiek religia ma wpływ na prawodawców, dochodzi do irracjonalnych, archaicznych pomysłów, takich jak: całkowity zakaz aborcji, wprowadzenie kary śmierci, restrykcje wobec homoseksualistów, wycofanie edukacji seksualnej ze szkół, wprowadzenie do nich lektur kościelnych i papieskich itp. To właśnie dlatego Polska stała się pośmiewiskiem postępowej części świata. Obyczajowe tło i wykreowane przez religijnych fundamentalistów sztuczne problemy to kolejne pole do podziałów pomiędzy nimi samymi i ich zwolennikami a liberałami i humanistami. Brak wolności, pluralizmu i równości wszystkich religii osłabia państwo. Rządy mają totalną władzę, ale kraj się nie rozwija. Regułą jest na przykład, że w krajach religijnych podupada oświata, bo panująca religia przejmuje wiele jej funkcji, oraz nauka, ponieważ kler podważa poznanie empiryczne. Gospodarka jest zawsze na drugim planie, a ludzie bogaci i kreatywni postrzegani są jako hedoniści i złodzieje. Bezwyznaniowość państwa jest więc podstawowym warunkiem jego rozwoju. W takim państwie wszyscy – wierzący i niewierzący, katolicy i świadkowie Jehowy – czują się u siebie. W przeciwnym wypadku każdy będzie mówił do siebie i do swoich popleczników: tu jest Polska. JONASZ Ciąg dalszy za tydzień
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
P
rawie 40 proc. Polaków katolików nie uznaje Ducha Świętego za Trzecią Osobę Boską. Niewielu mniej widzi „częściową lub całkowitą sprzeczność” między wiarą a nauką i rozsądkiem. Co czwarty wątpi w niepokalane, cudowne poczęcie Jezusa... Czy Episkopat poda się do dymisji? Tygodnik katolicki „Gość Niedzielny” postanowił sprawdzić stan świadomości religijnej wiernych polskiego Kościoła kat. „Chodziło nam o stosunek do podstawowych prawd wiary i dogmatów zapisanych w credo. Czy katolicy wierzą w to, co wyznają w każdej niedzielnej mszy świętej? I druga sprawa, o wiele trudniej-
GORĄCY TEMAT
Ale nic to, skoro w fundamentalnej dla chrześcijaństwa kwestii Jezusa Chrystusa okazało się, że wśród polskich „wierzących” katolików 13 proc. ma poważne wątpliwości lub absolutnie nie wierzy, że w ogóle była kiedyś taka postać historyczna! Kolejny zaś zestaw pytań i odpowiedzi pokazuje, że: ¤ 13 proc. nie wierzy w zmartwychwstanie Jezusa! ¤ 26,6 proc. z przymrużeniem oka odnosi się do jego dziewiczego poczęcia za sprawą Ducha Świętego (wśród młodzieży w wieku 15–17 lat oraz osób z wyższym wykształceniem ten odsetek wynosi odpowiednio 37,7 i 40 proc.).
Kto wierzy w gusła... sza: czy wierzący rozumieją to, w co wierzą?” – wyjaśnia ksiądz redaktor dr Tomasz Jaklewicz. Żeby nie było jakiejś fuszerki, zlecili tę robotę renomowanej Pracowni Badań Społecznych w Sopocie. Dotarliśmy do jeszcze ciepłych wyników. Wprost powalają. Na kolana... ¤¤¤ Na wstępie podkreślmy, że w reprezentatywnej próbie ludności badanej przez PBS 93 proc. ankietowanych (96 proc. kobiet i 89,7 proc. mężczyzn) zadeklarowało się jako „wierzący katolicy”. Trzy czwarte spośród nich wyraziło zgodę na poddanie się ciągowi dalszemu testu (1/4 nie chciała dać świadectwa własnej wierze?), tak więc wszystkie podane niżej wyniki dotyczą wyłącznie wierzących katolików. Zacznijmy od rozumienia pojęcia „Kościół”. Cóż to takiego? Badani mieli do wyboru jedną z czterech zaproponowanych w ankiecie odpowiedzi i choć wręcz prosiło się, żeby podkreślić definicję: „Wspólnota wierzących, założona przez Jezusa Chrystusa i kontynuująca Jego misję”, to aż jedna czwarta wybrała inne warianty: ¤ „Organizacja skupiająca księży i biskupów” otrzymała głosy 9,5 proc. ankietowanych, ¤ „Organizacja wykorzystująca ludzką naiwność” – 8,7 proc.; ¤ „Instytucja charytatywno-religijna” – 4 proc. Pozostali nie mieli zdania.
3
świata i człowieka, mocno w to powątpiewa lub całkiem nie wierzy odpowiednio 15,6 proc. oraz 16,7 proc. polskich wyznawców skupionych w kat. Kościele. W sprawach nieba i piekła jest jeszcze gorzej. Owszem, Sąd Ostateczny potrafi CO TRZECI polski katolik nie wierzy w największy (po Zmartwychwstaniu) dogmat swojego Kościoła, jakoby Jezus Chrystus był „prawdziwym Bogiem i jednocześnie prawdziwym człowiekiem” (co wyklucza z Kościoła): ¤ 18,7 proc. uznało go mianowicie za „Boga, który ukazał się w ludzkiej postaci, ale nie za prawdziwego człowieka”; ¤ ponad 10 proc. stwierdziło, że nic z tych rzeczy (brak wyrobionego zdania lub odpowiedź: „Mit wymyślony przez apostołów”); ¤ prawie 6 proc. respondentów upierało się, że Chrystus był „jedynie wybitnym człowiekiem”. ¤¤¤ W Boga katolicy wierzą ex definitione, niemniej 13,4 proc. niespecjalnie ufa, by mógł funkcjonować w postaci Trójcy (Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty). Jeśli zaś chodzi o Jego autorski wkład w stworzenie
zaakceptować 82 proc. katolików, ale nadziei/obaw na... możliwą wykonalność sądowego wyroku zabrakło ponad jednej czwartej badanych. A ponadto: ¤ zaledwie jedna trzecia liczy na swoje zmartwychwstanie; ¤ 26 proc. uważa, że nieśmiertelne pozostaną tylko ich dusze; ¤ co dziesiąty jest zdania, że śmierć jest definitywnym końcem ludzkiego istnienia;
¤ 7 proc. wierzy w reinkarnację, czyli pośmiertną możliwość wcielenia się duszy w nowy byt fizyczny, np. zwierzę. ¤¤¤ Czy wiarę da się pogodzić z rozumem? Tylko 36 proc. badanych katolików odpowiedziało, że bez problemu. Pozostali mają z tą kwestią kłopot, i to często bardzo poważny: 37 proc. widzi „częściową lub całkowitą sprzeczność” między wiarą a nauką i rozsądkiem, co czwarty w ogóle nie potrafił zająć stanowiska. Ale najlepiej się nad tym nie zastanawiać: prawie jedna czwarta ankietowanych – przeważnie osoby w wieku 18–24 lata – nie wnika w tzw. prawdy wiary głoszone przez Kościół kat. Skoro jesteśmy przy rozumie: ¤ na 100 katolików aż 21 (co piąty!) – najczęściej ludzie z wyższym wykształceniem – powątpiewa lub wręcz nie wierzy, że Biblia, czyli Pismo Święte, „zawiera prawdziwe słowo Boże”; ¤ 28,5 proc. twierdzi, że teoria ewolucji kłóci się z teorią „Boga Stwórcy”, a 35 proc. respondentów dyplomatycznie uchyliło się od wyrażenia poglądu w tej kwestii; ¤ prawie 40 proc. wierzących nie uznaje Ducha Świętego za „Trzecią Osobę Boską”! (to już czwarty z najważniejszych dogmatów Krk). Odrzucenie choćby jednego z nich jest równoznaczne z wykluczeniem (anatemą) z Kościoła. ¤¤¤ Ks. Jaklewicz twierdzi, że największym dla Kościoła problemem jest fakt, iż dwie trzecie owieczek nie potrafi pogodzić wiary i rozumu. Ale za najbardziej niepokojącą uznaje „bardzo słabą wiarę w zmartwychwstanie ciał”. A jaki jest powód tej wstydu godnej indolencji? „Wierzący podlega naporowi różnych współczesnych trendów, świeckich dogmatów, nieraz bzdur ubranych w szatki mądrości” – tłumaczy ksiądz doktor. A co ze bzdurami, które głosi Kościół? ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Atrakcyjny Kazimierz Marcinkiewicz już od wtorku zaczął kręcić kota w worku... Były premier, aktualny komisarz Warszawy, Kazimierz Krzywousty Marcinkiewicz (klata jak u pirata, a w środku wata) wpadł na genialny pomysł, aby wykolegować z wyścigu o fotel prezydenta stolicy swoich konkurentów. Żadnych szans już nie mają ani Hanna Gronkiewicz-Waltz, ani Marek Borowski, ani Giertychowy Wierzejski, ksywka Chichot historii, o którym jakże wdzięcznie pisaliśmy w felietonie „Blondyn w japonkach” („FiM” 34/2006). O co biega? Otóż Marcinkiewicz, ksywa Atrakcyjny Kazimierz, stawia na wyborcze głosy warszawskich kiboli, najbardziej krzykliwych i nieźle zorganizowanych. W tym celu udał się na Łazienkowską do zarządu Legii, kazał się sfotografować przy makiecie projektu nowego stadionu i obiecał: „Jak zostanę prezydentem Warszawy, to wybuduję Legii nowy stadion!”. Wzruszeni działacze bili mu gromkie brawa, kibole ryknęli płaczem i zaniemówili z radości. Wszyscy kupili kota w worku, jakby nie wiedzieli, że stadion w Polsce buduje się średnio 8 lat! AK z Legii natychmiast pojechał do Domu Sztuki i obiecał naszym znakomitym pływakom – Otylii Jędrzejczak i Pawłowi Korzeniowskiemu – budowę w Warszawie 50-metrowego basenu o głębokości 2 metrów. Kiedy dokładnie? Dokładnie wtedy, kiedy zostanie prezydentem Warszawy.
W
Fotografie, brawko, rąsia, kwiatki, buzi, rąsia, Otylka cmok. O potrzebie takiej pływalni i marzeniu o niej trenera pływaków, Pawła Słonimskiego, pisaliśmy w „Ale się porypało” („FiM” 33/2006). Projekt budowy 50-metrowego basenu przy ulicy Podleśnej został już opracowany przez inż. Czesława Sokołowskiego, a przyklasnął mu Krzysztof Sielski, prezes Polskiego Związku Pływackiego. Czy wszystko jest więc OK? Niestety, nie! Jest pewien drobny szkopuł. Inwestycja będzie kosztowała około 40 milionów złotych, a sama dokumentacja – 2 miliony. A na to nie ma pieniędzy w budżecie miasta. AK, z miną Muminka załatwiającego się na pustyni, obiecał, że niech no tylko zostanie prezydentem stolicy, to budowa ruszy jeszcze w tym roku! On, Kazimierz Średni, naleje z pustego! Obiecanki cacanki...
Kościele straszą duchy i hulają dawne upiory. Hierarchowie woleliby zapomnieć o przeszłości, ale ich dawne grzechy dopadają ich w najmniej oczekiwanej chwili. Kościół w Polsce nie potrafi poradzić sobie ze zmorą lustracji. Przypomnijmy, że lustracji domagali się najgłośniej politycy najbardziej związani z Kościołem i najgorliwiej realizujący jego postulaty. Kiedy jednak szalona machina lustracyjna została puszczona w ruch, okazało się, że zaczyna ona wyciągać na światło dzienne to, o czym biskupi najchętniej woleliby zapomnieć. Są jednak kraje, w których rzymski katolicyzm po stokroć bardziej niż w Polsce lęka się powrotu do przeszłości. W dalekiej Argentynie na przykład nadciąga chyba już całkowita kompromitacja. Pod rządami lewicowego prezydenta Nestora Kirchnera, który skutecznie wyciąga kraj z zapaści spowodowanej kryzysem roku 2001, nastał też w Argentynie czas rozliczenia z krwawą dyktaturą prawicowych generałów. Na ich czele stał generał Jorge Rafael Vidal, który rządził w latach 1976–1983. Obecny prezydent unieważnił wymuszoną przez armię amnestię i rozpoczął się sąd nad wojskowymi i policyjnymi zbrodniarzami, którzy mają na sumieniu 30 tys. ludzi. Skrajna prawica z błogosławieństwem Kościoła i Stanów Zjednoczonych rozprawiła się tam z ludźmi podejrzewanymi o sympatie lewicowe. Kiedy prawicowa junta porywała, mordowała i wsadzała do więzień przedstawicieli opozycji, żaden biskup
Żeby zdobyć fotel prezydenta stolicy Atrakcyjny Kazimierz obieca wszystko: basen, stadion, michę, łychę i lotnisko. Dziwię się tylko rektorowi AWF, prof. Henrykowi Łozańskiemu, że tak szybko kupił kota w worku. No bo na przetarg mamy mniej więcej miesiąc, otwarcie ofert – kolejne dwa miesiące, musimy jeszcze dodać miesiąc na odwołania i ich rozpatrzenie. A więc kiedy koparki wjadą na teren budowy? W zimie? Którego roku? Dla mnie jedynym promykiem w tej lawinie obietnic jest to, że p.o. dyrektorem biura sportu, turystyki i wypoczynku Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy została Dorota Świeniewicz, nasza znakomita siatkarka. I może ona dopilnuje, że jeśli nie powstanie nowy stadion Legii oraz pływalnia, to Atrakcyjny Kazimierz zawiśnie na własnym języku. ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Późnym wieczorem w Lublinie dwaj młodzi mężczyźni zaatakowali samotną kobietę. Wyrwali jej torebkę i zaczęli uciekać. Chwilę później role się odwróciły: 36-letnia dama dogoniła jednego z napastników, obaliła na ziemię i przytrzymała aż do przyjazdu radiowozu. Policjanci i bandyta są zdumieni. AH
NIEOCZEKIWANA ZMIANA MIEJSC
W okolicach Olsztyna młoda kobieta potrąciła na drodze pieszego, który wbiegł pod koła jej samochodu. Mężczyzna odniósł obrażenia, ale po wypadku zaczął uciekać. Świadkowie dogonili go i wezwali karetkę, która zabrała ofiarę do szpitala. Po przyjeździe do lecznicy okazało się, że w karetce nie ma rannego. Uciekł w czasie postoju na światłach. Strach przed lekarzami bywa jednak większy niż przed śmiercią lub kalectwem. AH
ZRANILI GO I UCIEKŁ
W Łodzi z VIII piętra bloku na Retkini wyskoczyła 17-letnia dziewczyna. Upadła na trawnik i tylko połamała nogi. Policja ustaliła, że do wypadku doszło po kłótni nastolatki z matką, która zwróciła córce uwagę, że zbyt późno wróciła do domu. AH
WYSKOCZYŁA NA CHWILĘ
W krakowskiej izbie wytrzeźwień trzech pacjentów uwolniło się z pasów i zaatakowało personel. Najbardziej ucierpiała jedna z lekarek, którą napastnik wlókł po ziemi za włosy, a potem zaczął walić jej głową o posadzkę. Skończyło się wstrząśnieniem mózgu, licznymi potłuczeniami i zarzutem pobicia. AH
A MOGŁA WYJECHAĆ DO ANGLII
39-letni mieszkaniec Tarnobrzega awanturował się w domu, więc najbliżsi wezwali policję. Na widok mundurów facet tak się przestraszył, że wyskoczył przez okno. Mieszkanie było na 3 piętrze. W domu czekają na jego powrót ze szpitala. AH
SIŁA WŁADZY
24-letni mieszkaniec Żagania chciał swojej zmarłej cioci sprezentować nagrobek. Buchnął więc płytę nastolatka zmarłego 20 lat temu. Rewolucyjną czujność wykazał kamieniarz, do którego operatywny młodzieniec dostarczył kamień w celu zeszlifowania starego napisu i wykucia nowego. Za kradzież nagrobka grozi mu teraz 5 lat odsiadki, chyba że sąd dopatrzy się okoliczności łagodzących ze względu na miłość do cioci. RP
ZŁODZIEJ Z MIŁOŚCI?
(ani papież) nie potępił łamania praw człowieka przez bądź co bądź własnych wiernych. Teraz, kiedy nastał wreszcie czas wymierzania sprawiedliwości mordercom, Kościół stać jedynie na histerię, wołanie o zgodę narodową i zaniechanie odwetu. Sprawa jest tym bardziej żenująca, że wśród ofiar dyktatury jest wielu księży i zakonników zamordowanych z powodu sympatii dla lewicowej teologii wyzwolenia, która domaga się jasnego stawania Kościoła po stronie ubogich i prześladowanych. Biskupi nie zrobili jednak niczego, by ocalić swoich księży... Przeciwnie – flirtowali z katami! W szczególnie kłopotliwej sytuacji jest kardynał Jorge Bergoglio, arcybiskup Buenos Aires, którego uważano za jednego z najpoważniejszych kandydatów do urzędu papieża podczas ostatniego konklawe. Człowiek, który omal nie został papieżem, był w czasach dyktatury przełożonym argentyńskich jezuitów i przyjacielem jednego z krwawych dyktatorów – generała Emilia Massery. Massera osobiście wydał rozkaz zamordowania 3 współbraci kardynała. Nie zakłóciło to przyjaźni obu panów... Argentyńczycy są oburzeni i zadają sobie pytania. Na przykład o to, czy przypadkiem za śmiercią lewicowych księży nie stoją sami biskupi, inni księża i przełożeni zakonów, którzy denuncjowali duchownych wspierających ubogich, aby pozbyć się ze swoich diecezji i zakonów „kłopotu” niemile widzianego w Watykanie... ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Godzina duchów
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Chcemy skrócić męki Jarosława Kaczyńskiego, niech się już nie męczy, niech śpi spokojnie, bo on nie śpi, męczy się tym wszystkim. (Andrzej Lepper)
¶¶¶
Polityka to nie jest zajęcie dla pięknoduchów.
¶¶¶
(Maciej Łopiński)
Nadal będą przeciągać posłów, tylko BHP ze strony PiS-u będzie większe. (Grzegorz Schetyna)
¶¶¶
Nigdy w życiu nie uganiałam się za żadnym mężczyzną, tym bardziej za politykiem. (Renata Beger)
¶¶¶
Minister Macierewicz jest wielką kompromitacją dla Polski. Nie dlatego, że zajmuje się rozbrajaniem WSI, ale dlatego, że jest „psychicznie niekompetentny”. (Donald Tusk)
¶¶¶
Kiedy koledzy z innych diecezji napominali mnie, że nie postawiłem jeszcze pomnika Janowi Pawłowi II, powiedziałem sobie va banque. Uważam, że za życia pomników ludziom nie powinno się stawiać. Zapytałem więc papieża: „Woli Ojciec Święty pomnik czy coś innego?”. On na to: „Jak ja mam wybrać, to powiedz mi, co to jest to coś innego”. No to ja mówię, że dom akademicki jego imienia. Odpowiedział wtedy: „To drugie lepsze”. A ja na to grzecznie: „Ale droższe”. I dom stoi. (kard. Henryk Gulbinowcz) Wybrała OH
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
NA KLĘCZKACH
POSUCHA W GŁOWIE Najwidoczniej głupota ministrów PiS-u jest zaraźliwa. Minister zdrowia Zbigniew Religa – choć nie z PiS – wpadł na pomysł wprowadzenia nocnej prohibicji. Zakaz handlu alkoholem w godzinach nocnych miałby – według niego – wyeliminować pijaństwo w narodzie. Spragniony obywatel nie kupi alkoholu nigdzie, nawet na stacji benzynowej. – Gdy ludzie będą musieli zrobić wysiłek, żeby alkohol zdobyć, wielu z nich w ogóle zrezygnuje z picia – przekonuje Religa. Entuzjazmu ministra zdrowia nie podziela natomiast Krzysztof Brzózka z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych: – Problem trzeba rozważyć, uwzględniając tradycję Polaków do samoorganizowania się – zaznacza. I ma rację. A Religa, choć już nie młodzieniaszek, nie pamięta najwidoczniej, do czego służy nocna melina. OH
32/2006) pisaliśmy, że działaczka organizacji Rodzina Polska poniżyła publicznie osoby homoseksualne i wezwała do ich dyskryminacji. W odpowiedzi Kampania przeciw Homofobii wytoczyła jej proces, a Robert Biedroń właściwie skomentował jej słowa, za co trafił na ławę oskarżonych. W trybie nakazowym skazano go na 600 zł grzywny za obrazę katolików, przy czym on sam nie miał nawet pojęcia o procesie. Po odwołaniu sąd w Elblągu uznał, że jego wypowiedź jednak nie jest obraźliwa i wpisuje się w ton dyskusji społecznej. DP
TĘCZOWY PRZEŁOM Wygląda na to, że mimo trwania kaczej rewolucji moralnej poprawia się nieco sytuacja mniejszości seksualnych w Polsce. Dzięki prywatnym nadawcom, którzy doszli do wniosku, że geje i lesbijki to także dobrzy klienci, zyskują oni stały dostęp do mediów. W ostatnich dniach stacja TOK FM należąca do koncernu Agora uruchomiła cotygodniowy program „Lepiej późno niż wcale”, w którym podejmuje tematykę interesującą mniejszości seksualne. W tym samym czasie ruszył cykliczny program „Homofonia”, skierowany do tej samej publiczności przez iTV – telewizję nadającą w Internecie i przez satelitę. Jednocześnie warto zauważyć, że dziesięciolecie istnienia obchodzi najstarsza polska strona internetowa skierowana do gejów i lesbijek – innastrona.pl. AC
DETRONIZACJA Ojciec Tadeusz Rydzyk nie jest już rektorem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Dlaczego? Bo nie ma wymaganego doktoratu. Nie oznacza to jednak, że nie kieruje swoją uczelnią! Chociaż formalnie rektorem jest teraz ks. dr Andrzej Ulaczyk, ojciec dyrektor podczas niedawnej inauguracji roku akademickiego występował w roli „założyciela szkoły” i nadal traktowano go jako „proroka Maryi” – z należnymi hołdami studentów i hierarchów Krk. RP
BIEDROŃ NIEWINNY Sąd Rejonowy w Elblągu orzekł, że Biedroń nie mógł znieważyć katolików, mówiąc, że słowa Doroty Ekes „oddają w pełni faszystowsko- nacjonalistyczno-katolicki charakter nagonki na środowisko homoseksualistów”. W 2005 roku („FiM”
Ostatni gasi światło...
ŚWIĘTY DUCH... CZASU Na synodzie archidiecezji poznańskiej trwają właśnie dyskusje, jak wyeliminować nudne i przydługie kazania, podczas których wierni przysypiają. Pomysł stanie się ciałem, jeśli spodoba się arcybiskupowi Stefanowi Gądeckiemu. Ksiądz Maciej Kubiak, inicjator tego nowego trendu, twierdzi, że homilie głoszone przez duszpasterzy powinny być zakorzenione w rzeczywistości i odnosić się do codziennych problemów wiernych. Biorąc pod uwagę fakt, że prawdziwe troski i problemy wiernych są zupełnie obce sutannowym, byłoby to dla nich nie lada wyzwanie. OH
MŁODZIEŻY CHOWANIE Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży w Krakowie zaprasza gimnazjalistów do udziału w cyklu wycieczek „Śladami świętych po Małopolsce”. Trasa pierwszej wycieczki to zwiedzanie Lipnicy Murowanej, Szczepanowa, Strzelec Wielkich, Zabawy i Hebdowa, druga wiedzie szlakiem krakowskich świętych, a trzecia przez Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską, Lanckoronę i Skalinki. Uczestnicy każdej wycieczki (koszt 5–10 zł) są zobowiązani do wykonania sprawozdania (pisemnego,
graficznego, strony www). Projekt katoliczenia młodzieży realizowany jest w ramach konkursu „Nasz region, nasza tożsamość”. Wsparcie finansowe zapewnia województwo małopolskie, poparcie – kuratorium oświaty, a patronat honorowy nad projektem sprawuje metropolita krakowski. Wśród partnerów akcji znalazły się Caritas i Radio Maryja. AK
DZIĘKI OPATRZNOŚCI! Kraków od lat ma udrękę z Komisją Majątkową, której zadaniem jest przywracanie Kościołowi dobytku odebranego po 1950 r. W wyniku jej działalności miasto straciło wiele cennych działek oraz budynków, m.in. na rzecz cystersów. Ostatnio Komisja nabrała ochoty na działki przy ulicy Siewnej, które władze grodu Kraka przeznaczyły pod zabudowę wielorodzinną („FiM” 30/2006). KM zamarzyła sobie natomiast, aby podarować je parafii mariackiej. Okazało się jednak, że miejska ziemia nie przeobrazi się tym razem w czarny folwark, bowiem uchwała Komisji okazała się – na szczęście! – bublem. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, otrzymał pismo niespełniające wymogów decyzji administracyjnej, dzięki czemu miasto uratowało swój majątek i sprzedało ziemię za ponad 9,5 miliona złotych! WZ
KSIĄDZ JAK LEKARZ Księża zatrudnieni w łódzkich szpitalach na pełnych etatach otrzymują około 1200 zł brutto, czyli tyle samo, co młodzi lekarze, ponadto korzystają ze służbowych komórek, płatnych urlopów itp. Kapelani nie muszą pracować codziennie, a ich wizyty „odbywają się w miarę potrzeb” i w dniach odprawiania modłów w przyszpitalnych kaplicach. „Taki etat dla księdza to niezła fucha” – mówi jeden z lekarzy. Z kolei dyrektor Szpitala im. Barlickiego sutannowych nazywa lekarzami duszy. Każdy pracownik szpitala wie, że księża otrzymują od pacjentów dodatkowe pieniądze (np. na msze), czemu nikt nie śmie się sprzeciwiać. RP
POCZTA IM. JPII...? Myśleliśmy naiwnie, że po śmierci pocztowcy odczepią się wreszcie od JPII. Nic podobnego! W Łodzi otworzyli ostatnio wystawę „Wielkiemu Rodakowi – Poczta Polska”. Pal licho, że pokazują do znudzenia setki znaczków, bloczków i kart z wizerunkiem papieża, że przy okazji uświadamiają nam, jak wielki szmal z tej państwowej firmy powędrował na finansowanie papieskich pielgrzymek (kilkakrotnie PP była
oficjalnym sponsorem organizacji nalotów „białego Papy” na III RP), ale szef firmy – Zbigniew Niezgoda – każe nam jeszcze „odświeżać pewne prawdy, odkryć na nowo” to, czym karmiono nas przez ponad ćwierć wieku. Poczto Polska, odczep się wreszcie od Wojtyły, niech spoczywa w spokoju. Amen! RP
NIE CHCĄ STOCZNI JPII „Natura działań gospodarczych, a takimi ma się przede wszystkim zajmować Stocznia Gdańska SA, zakłada priorytety, które w przyszłości mogłyby być trudne do pogodzenia z ponadczasowymi symbolami” – tak arcybiskup Stanisław Dziwisz i metropolita gdański Tadeusz Gocłowski, po konsultacji m.in. z nuncjaturą papieską w Polsce, uzasadnili odmowę nadania stoczni imienia Jana Pawła II. Innymi słowy – byłby wstyd jak cholera, gdyby „Stocznia Jana Pawła II” na przykład kiedyś splajtowała. Przy okazji gdańska kuria podziękowała za „szlachetne zamiary” inicjatorów zamiany Lenina na JPII i stwierdziła, że „sprawę uważa za zamkniętą”. I co my teraz biedni poczniemy! BS
MIOTŁA ZA DŁUGI Dłużnicy alimentacyjni w Legnicy muszą odpracowywać swoje długi. Kierowani są do prostych prac porządkowych i gospodarczych, pracują m.in. w szkołach, klubach sportowych albo po prostu sprzątają ulice. Jeśli ktoś nie chce odrabiać długów, Powiatowy Urząd Pracy zabiera mu ubezpieczenie i prawo do opieki zdrowotnej. Na początek na trzy miesiące. Na razie na niemal 200 alimenciarzy, którzy trafili do PUP, kilkudziesięciu podjęło pracę. Pozostali odmawiali albo w ogóle nie reagowali na propozycję urzędu. Kow
SERCE ROZPUSTNIKA Od dziesięciu lat patronem Zabrza jest św. Kamil. Żył on na przełomie XVI i XVII stulecia,
5
wsławiając się wyjątkowo rozpustnym życiem i późniejszym nawróceniem, a także utworzeniem zakonu kamilianów. Z okazji jubileuszu, nazywanego przez przykościółkowych zabrzan, a także w mediach – największym wydarzeniem w dziejach miasta, prosto z Włoch przywieziono do Zabrza... serce św. Kamila. Od prawie czterystu lat relikwia nie opuszczała Włoch. BS
KSIĄDZ SIĘ ZBIESIŁ W Biesowicach (okolice Słupska) proboszcz wyzywa wiernych od komunistów, capów i prostaków. Niektórzy parafianie nie mają już ochoty słuchać wyzwisk i przestali chodzić do kościoła lub przenieśli się do innych parafii. Biskup – po licznych skargach – udzielił wprawdzie wielebnemu reprymendy, ale także uprzejmie dostarczył mu kopię listu z podpisami żalących się parafian, co poskutkowało kolejnymi wyzwiskami z ambony. AC
PRAWOSŁAWIE NA PRAWIE Rząd proputinowski w Rosji wprowadza do szkół zajęcia z przedmiotu „podstawy kultury prawosławia”, czyli zakamuflowaną wersję obowiązkowej lekcji religii. Protestują licznie rodzice mniejszości religijnych i światopoglądowych, które stanowią połowę mieszkańców Rosji. Na razie jednak rząd nie popuszcza. MK
ZA MISKĘ RYŻU! Po żywności, butach, ubraniach i samochodach przyszła kolej na nagrobki prosto z Chin. Robią one furorę na naszych cmentarzach, bo są nie tylko gustowne, ale i znacznie tańsze od krajowych. Najtańsze chińskie nagrobki wykonane z szarego granitu kosztują w hurcie 900 zł, najdroższe – nawet 5 tys. zł, podczas gdy za polskie trzeba zapłacić trzykrotnie więcej. A gdyby tak sprowadzić księży Chińczyków – pochówek, urodziny, a może i ślub kościelny mielibyśmy półdarmo! BS
6
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI...
Co najmniej czterech czynnych biskupów współpracowało z SB. Ujawnienie ich nazwisk, a jeszcze gorzej – teczek, może być dla Kościoła katastrofą! Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, wsławiony rozszyfrowywaniem agenturalnej przeszłości swoich kolegów z archidiecezji krakowskiej, nie ma wątpliwości: – Co najmniej czterech polskich biskupów, z których jeden jest obecnie emerytem (por. „Kurtyna w dół” – „FiM” 23/2006, gdzie opisywaliśmy historię biskupa łowickiego Alojzego Orszulika (fot. 1) alias „Pireus” – dop. red.), a trzech nadal funkcjonuje w życiu publicznym, kolaborowało niegdyś ze Służ-
Ujawnienie takiej sprawy może być dopiero katastrofą dla Kościoła. On wie o tym dobrze, że jest tajnym współpracownikiem, że został tak zarejestrowany i miał kontakty, dlatego tak zaciekle walczy” – zauważył ks. Zaleski. Warto w tym miejscu odnotować, że reakcja prowincjała zakonu jezuitów – ojca Krzysztofa Dyrka – była szybka: twórcy Tezeusza zostali szeroko rozrzuceni po klasztorach (odpowiednio: Wrocław, Kłodzko, Opo-
– Fakt zarejestrowania kogoś w charakterze tajnego współpracownika nie świadczy, że on napisał cokolwiek, podjął jakieś zobowiązanie bądź też wiedział, że został zarejestrowany. Przypadek księdza Romualda powinien w istotny sposób rzutować na kształt polskiej lustracji – przekonywał metropolita lubelski. ¤¤¤ Biskup ordynariusz tarnowski Wiktor Skworc (fot. 3) – w latach 1975–1980 sekretarz biskupa katowickiego Herberta Bednorza, później kanclerz miejscowej kurii – przyznał przed kilku dniami, że kiedyś „chodził po cienkim lodzie”. Jak bardzo cienkim? „Do rozmów z SB dochodziło między innymi [podkr. red.] w czasie starań o paszport dla biskupa Bednorza,
moich biskupów. W kontekście tamtych czasów takie spotkania wydawały się koniecznością”. Co do tego ostatniego możemy się zgodzić, a co do wystawania w kolejkach... szczerze wątpimy. ¤¤¤ Biskup Tadeusz Pieronek reprezentował w kontaktach z SB jedynie siebie, gdyż sakrę otrzymał dopiero w 1992 r., czyli już po upadku „komuny”. Rozmawiał wyłącznie o paszporcie i świetnie pamięta pierwsze spotkanie z 1961 r. (sic!), gdy będąc jeszcze zwykłym księdzem pracującym w krakowskiej kurii, zapragnął wyjechać do USA: „Rozmowa była taka: »Ksiądz chce wyjechać do Stanów, a tam dzieci uczą się piosenki ‘Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani’«. Odpowiedziałem:
Cisza krzyczy bą Bezpieczeństwa w charakterze tajnych współpracowników. Jest wśród nich – według ks. Zaleskiego – także biskup z Krakowa, który współpracę trwającą 6 lat podjął, będąc jeszcze zwykłym księdzem – spotykał się z prowadzącym go oficerem, dochowując zasad konspiracji. SB ułatwiało mu awans jak mogło, a po konsekracji biskupiej agent rozmowy kontynuował, choć został przekwalifikowany na tzw. kontakt operacyjny – mniej zobowiązujący. A ci trzej z innych diecezji? Dokumenty przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej są bezlitosne: wszyscy ci inkryminowani hierarchowie, zanim awansowali, figurowali w rejestrach SB jako aktywni tajni współpracownicy. Za najbardziej zaś niebezpiecznego dla idei samooczyszczenia się polskiego Kościoła uważa ks. Zaleski pewnego biskupa, byłego agenta, który – z racji częstych wyjazdów za granicę – wykorzystywany był przez peerelowski wywiad. Nazwisko? Tego ks. Zaleski ujawnić nie chce, gdyż „złożył obietnicę” kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi. Ale lubiącym rozwiązywać nieskomplikowane szarady podpowiada, że ów agent „jest bardzo gorącym przeciwnikiem lustracji w Kościele i mocno atakuje wszystkie osoby, które mają cokolwiek wspólnego z lustracją”, a to nawet przeciętnemu „zjadaczowi” gazet zawęża wybór do arcybiskupa Józefa Życińskiego (fot. 2) lub biskupa Tadeusza Pieronka. Ks. Zaleski opowiedział o wynikach swoich dociekań twórcom portalu internetowego Tezeusz, redagowanego przez – krakowskich do niedawna – jezuitów: Andrzeja Miszka, Krzysztofa Mądela i Dariusza Piórkowskiego. „Myślę, że ten [biskup], który zwalcza zaciekle lustrację, jest człowiekiem, który dalej broni tych układów, a nie tylko własnej skóry.
le), a Miszk i Mądel – pod groźbą wykluczenia z zakonu – otrzymali kategoryczny zakaz jakichkolwiek kontaktów z dziennikarzami... Przed wyjazdem z Krakowa zdążyli jeszcze opublikować list od ks. Zaleskiego: „Drogi Konfratrze, jestem bardzo, bardzo wdzięczny za ten wywiad. Nawiasem mówiąc, to pierwszy wywiad, w którym mowa jest o biskupach, ale to dobrze, bo znalazłem informacje o kolejnych TW (tajnych współpracownikach – dop. red.), którzy zostali biskupami. Kardynał o tym wie także. Mam prośbę, niech Ojciec zainteresuje tym inne gazety, bo ataki na moją skromną osobę, także w ostatnich dniach, są coraz większe. A tylko »rezonans«, o którym Ojciec pisze, może uratować sprawę. Z Bogiem. Ks. TZ”. Ks. Zaleski uderzył w stół, więc... nożyce się odezwały. ¤¤¤ Abp Życiński zwołał konferencję prasową, podczas której dziennikarzom pokazano „ofiarę SB” w osobie ks. Romualda Weksler-Waszkinela, zarejestrowanego w przeszłości jako tajny współpracownik, choć w jego szczęśliwie zachowanej teczce (jedynej kompletnej z dotychczas odnalezionych w lubelskim IPN-ie, i to po... 2 latach poszukiwań) nie ma zobowiązania do współpracy, pokwitowań odbioru gotówki czy wreszcie własnoręcznie pisanych raportów. Są tylko – bardziej lub mniej ogólnikowe – notatki sporządzone przez oficera SB po spotkaniach z „Filozofem”. Arcybiskup zakomunikował zebranym, że wszystkie inne materiały dotyczace księży agentów są... „wybrakowane w 95 procentach”, a zatem nie może być mowy o ujawnianiu nazwisk. Tym bardziej że...
1
bezpieki – jak to określił – nawet w... Rzymie. Czy coś im podpisywał? „Nie pamiętam. Możliwe, ale nigdy takich rzeczy nie robiłem” – ubezpiecza się biskup Pieronek. No nic, odświeżymy mu pamięć. – Pierwszy kontakt z Pieronkiem nawiązała krakowska „czwórka” (Wydział IV SB specjalizujący się w inwigilacji Kościoła – dop. red.). Efekt był na tyle obiecujący, że zdecydowaliśmy się przejąć go na czas studiów w Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. W Rzymie czuł się i rozmawiał z nami o wiele swobodniej niż w Polsce. Gdy Karol Wojtyła został papieżem, ksiądz Tadeusz stał się wręcz nieocenionym źródłem, między innymi ze względu na związki z najbliższym otoczeniem papieża. Już na początku lat osiemdziesiątych widzieliśmy w nim przyszłego biskupa. Jeśli 2 zaś chodzi o siłę naszych wzajemnych „uczuć”, powiem tak: rozmawiał przez wiele lat i bez specjalnych oporów, był zarejestrowany jako TW, choć nie można powiedzieć, że należał do tak zwanej agentury dyspozycyjnej, czyli realizującej
3
4
co także należało do moich obowiązków. Przy takiej okazji rozmawialiśmy nie tylko o sprawach paszportowych, ale szerzej, na temat bieżących problemów w relacjach Kościół–państwo” – ujawnił bp Skworc „Gościowi Niedzielnemu”. „Ale nie chciałbym, aby powstało wrażenie, że dzięki tym kontaktom mieliśmy jakiś status specjalny. Podobnie jak inni obywatele, wiele godzin musiałem wystawać w biurze paszportowym, czekając na przyjęcie wniosku, odbiór. Nieraz musiałem przychodzić kilka razy, gdyż domagano się dodatkowych uzupełnień. A przy okazji odbywały się rozmowy na różne tematy” – wyjaśnił dalej biskup Skworc. Pytany zaś, czy aby „nie przekroczył pewnych granic, co dzisiaj w różny sposób może być interpretowane”, odpowiada: „Zawsze miałem świadomość, że uczestnicząc w takich spotkaniach, chodziłem po bardzo cienkim lodzie. Kierowałem się poczuciem służby wobec Kościoła i lojalności wobec
»Amerykanie chyba tego nie śpiewają. Jeśli już to Polacy, z sentymentu. Na pewno nie z powodu popierania idei wojennej«. On na to: »Powiem wprost: boimy się, że ksiądz pojedzie do Stanów i powie, że w Polsce nie ma wolności«” – wspomina biskup. Zdarzało mu się wyjeżdżać również w latach późniejszych, ale czekając w towarzystwie oficera SB na pieczątkę w paszporcie, powtarzał „jedynie informacje zasłyszane w Radiu Wolna Europa”. „Pytany o kolegów, lawirowałem i wymigiwałem się od odpowiedzi” – zapewnia. Co ciekawe: w jednym z wywiadów wypsnęło mu się, że konferował z „wyższym funkcjonariuszem”
zlecone zadania – ocenia płk M.E., były oficer Departamentu I MSW (wywiad cywilny). ¤¤¤ Ksiądz prałat Henryk Jankowski wielce się zdziwił, gdy w swojej biografii otrzymanej z IPN-u wyczytał, że dopisał coś do niej m.in. tajny współpracownik o pseudonimie Lucjan, czyli ks. Wiesław Mering (fot. 4), dzisiejszy (od 2003 r.) biskup ordynariusz włocławski. Prałat był na tyle oszołomiony, że podczas pierwszej konferencji prasowej wywalił kawę na ławę. Nazajutrz nieco ochłonął: „To wspaniały człowiek, nie wierzę, żeby mógł świadomie współpracować, SB musiała mieć na niego niezłe haki” – powiedział, a niektóre media nazwały te słowa „przeprosinami za fałszywe posądzenie”. Po kilku dniach ks. Henryk sprostował: „To był bardzo wartościowy człowiek, ale jak był młodziutki, nie wiadomo, co tam było. Może ktoś nabrał biskupa Meringa, wprowadził w błąd, wykorzystał jego opowiastki, bo to był człowiek humoru”.
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r. Biskup zaprzeczył, jakoby miał wysługiwać się bezpiece. „Owszem, rozmawiałem, ale tylko w sprawach paszportowych” – wyjaśnił na antenie Radia Pomorza i Kujaw. ¤¤¤ A skoro już jesteśmy przy ks. Jankowskim... Ujawniając nazwiska agentów rzekomo go inwigilujących, prałat wspomniał, że w IPN-owskiej teczce znalazł jakieś wzmianki na swój temat, spisane ze słów kontaktu operacyjnego „Delegat”. Czyżby donosił sam na siebie? A może istniał jakiś „Delegat” bis? – Nic z tych rzeczy. Trochę to skomplikowane, więc wytłumaczę na przykładzie. Wyobraźcie sobie, że w ramach jakiejś sprawy operacyjnej przewidziano dla Henia zadania lub coś tam samodzielnie zmajstrował, co po czasie ujawnił. Trzeba to było jakoś zapisać, kamuflując źródło. W tym celu wytwarzano notatkę – na przykład że KO „Delegat” zabezpieczy dopływ informacji ze spotkania ks. Jankowskiego z... Lub: Jak informuje KO „Delegat”, ksiądz Jankowski zrobił to czy powiedział tamto... Tak więc w kwitach, które teraz dostał z IPN-u, pseudonim ten faktycznie może się pojawiać, podobnie zresztą jak wcześniejsza „Libella” – twierdzi były funkcjonariusz gdańskiej bezpieki. ¤¤¤ W zakończeniu raz jeszcze oddajmy głos ks. Zaleskiemu. Oto co powiedział jezuicie Miszkowi na temat: ¤ aktywności powołanej przez kard. Dziwisza komisji lustracyjnej „Pamięć i troska” – „To jest włoski strajk. Ci księża mówią tak: mamy inne problemy, piszemy książkę, trwa proces beatyfikacyjny Jana Pawła II, potem wizyta Benedykta XVI. (...) Mnie zaatakowano, twierdząc, że nie mogę nic zrobić, bo jest pielgrzymka Papieża, a jak zrobiłem to po pielgrzymce, to powiedziano, że zniszczyłem owoce wizyty Ojca Świętego. Po prostu jest taki opór materii, że zawsze będzie czas niedogodny”; ¤ szans na ujawnienie prawdy o Kościele – „Niestety, muszę to powiedzieć – po 25 latach bycia księdzem teraz zrozumiałem, że wadą duchowieństwa polskiego jest korporacjonizm. To jest tak, jak z lekarzem. Żaden nie złoży oświadczenia przeciwko swemu koledze po fachu, który popełni błąd medyczny”; ¤ donkiszoterii – „Znam jednego zakonnika, nie powiem z jakiego zakonu, w którym otworzyli badania. Ujawnili 20 tajnych współpracowników. Prowincjał rozwiązał komisję i powiedział, że jak ktoś będzie dalej badać, to wyśle go do Kongo. I to jest właśnie tragedia polskiego Kościoła, że się znowu strzeliło w kierunku sapera”; ¤ „grubych ryb” – „To może być prawdziwy szok i dopiero wtedy Kościół będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Bo łatwo mówić do księży »przyznajcie się sami«, ale co będzie z biskupem?”. Co będzie? Cisza... HELENA PIETRZAK
POLSKA PARAFIALNA
Pod przykrywką... ...zaspokajania potrzeb duchowych i materialnych Caritas indoktrynuje dzieci w podstawówkach i gimnazjach. Przy okazji „charytatywnie”, czyli za friko, wyciąga od nich kasę. Trafił w nasze ręce materiał przygotowany przez Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej. To po pierwsze list skierowany do proboszczów i katechetów, a po drugie – regulamin inicjatywy, której promotorzy mają szansę w najbliższym czasie rozpanoszyć się w dziesiątkach tysięcy polskich szkół podstawowych, gimnazjów i liceów. A mowa o tzw. Szkolnych Kołach Caritas, nowym sposobie katolickiej indoktrynacji i ściągania forsy. Jednym z pionierów, którzy organizują takie koła, jest ks. Krzysztof Ukleja. Znany z organizowania różnego rodzaju katolickich instytucji pomocy socjalnej, funkcjonujących za państwowe pieniądze. W jednej z nich – Legionowskim Centrum Charytatywno-Opiekuńczym Caritas DWP, wykazano w marcu tego roku nieprawidłowości w dokumentowaniu wydatkowanych funduszy. Od czerwca Ukleja jest proboszczem parafii pw. Najczystszego Serca Maryi w Grochowie (osiedle warszawskiej Pragi), a jednocześnie dyrektorem Caritasu Diecezji Warszawsko-Praskiej. W sierpniu 2005 roku wpadł na pomysł, aby w praskich szkołach stworzyć kółka Caritasu. W tym celu wystosował do proboszczów i katechetów list z propozycją „animowania Szkolnych Kół Caritasu w szkołach podstawowych i gimnazjalnych (...) w celu zaspokojenia duchowych i materialnych potrzeb młodego pokolenia oraz podejmowania przez nich dzieł miłosierdzia”. Retorycznie w nim zapytuje: „W każdej szkole działają różne szkolne stowarzyszenia, dlaczego nie może działać Koło Caritasu?”. Dodajmy od siebie – owszem, w państwowej szkole świeckiej może
W
jak najbardziej, o ile jest to państwo wyznaniowe – jak IV RP. Aby uwiarygodnić inicjatywę, ksiądz odwołuje się do Ustawy o oświacie i powołuje na prawo do zrzeszania się... Co powinno być celem kółek? Czytamy: „Szkolne Koła Caritasu dają wielką możliwość do niesienia różnych form pomocy dzieciom z rodzin ubogich np. w dożywianiu, zakupu podręczników, pomoc starszym itp.” (forma oryginalna). Niby pięknie, ale co mają starsi wspólnego z nastolatkami w szkołach? Nauczeni doświadczeniem wiemy, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o forsę. A kolejne słowa listu w tym przekonaniu nas utwierdzają: „Pragniemy też zaprosić Was, Kochani Katecheci, do włączenia się do akcji – Jałmużna Wielkopostna przez rozprowadzanie Skarbonek w ramach katechezy Wlk. Postu”... Tyle list, choć to nie wszystko. Otóż kółka nie mogą działać sobie ot tak, po prostu. 7 stron „Regulaminu Szkolnego Koła Caritas” szczegółowo reguluje funkcjonowanie takiego bytu. Ledwo rozpoczynamy czytanie, a już powala nas totalne kuriozum: „W celu zaspokojenia duchowych i społecznych potrzeb młodego pokolenia katolików oraz podejmowania
Warszawie ksiądz zażądał budowy dwukilometrowego tunelu pod Doliną Służewiecką, bo przeszkadza mu planowana droga. Mimo potwornych kosztów takiej inwestycji radni natychmiast klepnęli pomysł klechy. Dolina Służewiecka zakorkowała się na amen cztery lata temu, kiedy oddano do użytku most Siekierkowski. Zaprojektowano więc przebudowę Trasy Siekierkowskiej aż do ul. Puławskiej. Zamiast skrzyżowań miały tam powstać estakady. Z planów oczywiście nic nie wyszło i kierowcy klną, tak jak klęli. Niedawno opóźniającą się przebudową arterii zajęli się radni miejscy z komisji infrastruktury. – Jesienią w Dolinie Służewieckiej korki będą jeszcze większe, bo do użytku ma być oddany kolejny fragment Trasy Siekierkowskiej – poinformował jeden z radnych.
przez nich dzieł miłosierdzia, Caritas Diecezji ..., zwana dalej Caritas, na wniosek Dyrektora Szkoły ... w ... zwanej dalej Szkołą, powołuje Szkolne Koło Caritas, zwane dalej Kołem”. Mówiąc krótko – to dyrektor szkoły musi pokornie poprosić księdza dyrektora właściwego oddziału Caritasu, aby
ten łaskawie zgodził się na utworzenie takiego kółka. Ale takich perełek jest więcej. Wśród oficjalnych zadań kół i sposobów działania mamy wytyczne, jak członkowie koła powinni indoktrynować swoje koleżanki i kolegów w szkole, w duchu katolicko-narodowo-klerykalnym! Imprezy religijne, sportowe, prelekcje, konferencje, dyskusje, biblioteczki kościelne, zbiórki ofiar i darów, kolportaż materiałów
Uznano więc, że należy jak najszybciej zbudować estakady. Przeciwko temu zaprotestował ksiądz Józef Maj, proboszcz parafii św. Katarzyny. Kościół Maja stoi tuż przy trasie. Ksiądz orzekł, że jeż-
propagandowych, podkreślanie symboli religijnych... Te i inne elementy mają być wprowadzane do publicznych (teoretycznie) neutralnych światopoglądowo szkół, w których uczą się dzieciaki w wieku 6–15 lat. Co ciekawe, koła mają mieć charakter małych stowarzyszeń, łącznie z hierarchią władzy, komisjami rewizyjnymi, sądami koleżeńskimi, a nade wszystko z majątkiem, który będzie powstawał – a jakże! – ze składek i darowizn od uczniów. Choć pokazujemy dokumenty, które trafiły do praskich szkół w roku ubiegłym, wiemy z dobrze poinformowanych źródeł, że choroba wkracza obecnie do innych dzielnic Warszawy, a przekazywane są dokładnie te same pisma. W skali całej Polski również powstaje coraz więcej takich bytów. Nierzadko pod ich przykrywką swoją ideologię szerzy np. Młodzież Wszechpolska, która z Caritasem współpracuje otwarcie i owocnie. Podczas wspólnych spotkań z dyrektorami i nauczycielami nie pozostawia się im możliwości wyboru. Czy im się to podoba, czy nie, muszą wnioskować o zgodę na kościelne kółko w ich szkole. – To w ogóle jakiś chory pomysł. W mojej szkole jest wielu obcokrajowców różnych wyznań i kultur, a koła Caritasu prowadzą działania momentami zahaczające o prozelityzm – powiedział nam dyrektor jednej z praskich szkół podstawowych. On i jego koledzy po fachu dobrze wiedzą, że sprzeciw, szczególnie w czasach Giertycha, będzie równoznaczny z końcem pracy, a w najlepszym wypadku – z degradacją. DANIEL PTASZEK
Dróg Miejskich odrzucił koncepcję tunelu, o którym mówi ks. Maj, uznając, że inwestycja byłaby trzykrotnie droższa, a prace trwały dłużej niż przy budowie estakady. Jeden z ekspertów uważa nawet, że budowa tunelu kosztowałaby dziesięć razy więcej, bo przeszkodą jest Potok Służewiecki. Tuż po decyzji radnych Mirosław Kazubek, dyrektor ds. Inwestycji w Zarządzie Dróg Miejskich, stwierdził, że jest katolikiem i z księdzem Majem walczył nie będzie. Zamówił kolejną kosztowną ekspertyzę – projekt przebudowy dróg w okolicy Doliny Służewieckiej. Dyrektor nie ukrywa, że życzenie księdza jest dla niego rozkazem. Nawet jeśli nie powstanie tunel, to estakady pod oknami księdza, tuza prawicy, być nie może i kropka. Kierowcy jeszcze wiele lat postoją w gigantycznych korkach. Będą mieli czas na modlitwy! TOMASZ ŻELEŹNY
Tunel w mózgu dżące obok ciężarówki zniszczą skarpę, kościelne mury i popsują mu widok z okien plebanii. Żąda budowy niemal dwukilometrowego (!) tunelu pod Doliną Służewiecką od ul. Anody (dawnej Rosoła) do św. Bonifacego. Plan budowy estakady w sąsiedztwie kościoła ksiądz Maj nazwał barbarzyństwem. Radni prawicy natychmiast poparli Majowy projekt. Nawet nie brali pod uwagę, że w ubiegłym roku Zarząd
7
8
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Wiedza młodych Polaków o seksualności człowieka jest alarmująco niska. Więcej niż połowa z nich podczas pierwszego stosunku seksualnego nie stosuje zabezpieczenia, a jedna czwarta sądzi, że stosunek przerywany chroni przed zakażeniem HIV. Najnowsze dane o poziomie wiedzy młodych ludzi na temat seksualności oraz o ich postawach w tym zakresie przedstawiła we wrześniu grupa Astra Youth. To nieformalna sieć młodzieżowa działająca przy Astrze – Sieci Kobiet Centralnej i Wschodniej Europy na rzecz Zdro-
Badania objęły łącznie 10 krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Bałkanów. W każdym z nich zapytano młodych ludzi w wieku 16–24 lat o te same kwestie. „Problemem właściwie wszystkich krajów biorących udział w badaniu okazał się brak rzetelnej i obowiązkowej edukacji seksu-
treści seksistowskich i homofobicznych”. I właśnie on dostał wsparcie rządowe. Zresztą podobnie jest w Polsce. Młodzież oficjalnie uczy się, że seks dopuszczalny jest tylko po ślubie i tylko dla płodzenia dzieci, że antykoncepcja jest szkodliwa dla zdrowia i zazwyczaj nie chroni przed ciążą, że aborcja i homoseksualizm to wielkie grzechy itd. We wszystkich krajach ogromne nadzieje pokładane są w organizacjach pozarządowych, które oprócz działalności pozaszkolnej coraz częściej wywierają skutecznie racjonalny wpływ na rządzących. Bardzo konkretnym i palącym problemem jest także kwestia HIV/AIDS. Autorzy raportu, a tak-
pracuje nad programami profilaktycznymi. – AIDS stanowi czynnik spowalniający rozwój gospodarek. Środki unijne uległy znacznemu zwiększeniu. Choć jest to wzrost ponad 5-krotny, to jednak za mały – podkreślała. Z danych ONZ wynika, że na świecie 46 mln ludzi żyje z HIV-em, w tym 2,5 mln dzieci. W ciągu ostatnich 5 lat mogło przybyć aż 5 mln nowych zakażonych, a zmarło 3,3 mln osób. Oto inne przykłady zaniedbań. Aż 52 proc. Polaków i 74 proc. Litwinów nie ma zielonego pojęcia, że chlamydia – jedna z groźniejszych bakterii – przenosi się drogą płciową. 39 proc. mężczyzn w Macedonii
pozytywne, można znaleźć także wśród Polaków. 72 proc. młodych stoi na stanowisku, że Kościół nie powinien ingerować w sprawy edukacji seksualnej, 80 proc. uważa, że mężczyzna, a 78 proc. że kobieta – mogą uprawiać seks przedmałżeński, a zaledwie 6 proc. widzi w seksie wyłącznie cel prokreacyjny. Pokutują za to pewne stereotypy, jak na przykład odnośnie homoseksualizmu, gdzie 56 proc. nie uznaje seksu między osobami tej samej płci, a tylko 46 proc. nie uważa przyjaźni z osobą chorą na AIDS za coś niepokojącego. Uczestnicy konferencji, mimo że reprezentowali różne środowiska: od konserwatystów po liberałów, zgodzi-
że specjaliści z europejskiego centrum monitoringu EuroHIV alarmują, że po latach względnej stabilizacji wskaźniki nowych zakażeń ponownie drastycznie wzrastają. To już blisko 1,5 mln zakażonych, z czego w naszym regionie aż 80 proc. tej grupy stanowią ludzie poniżej 30 lat, gdzie np. w Europie Zachodniej młodzi stanowią 30 proc. – AIDS wyszedł poza grupy ryzyka. Dotyka teraz ogółu społeczeństwa – zauważył Giedrius Likatavicius z EuroHIV. O problemie mówiła także Lidia Geringer De Oedenberg, polska posłanka do Parlamentu Europejskiego z grupy SLD-UP, która
wierzy, że jednoczesne stosowanie dwóch prezerwatyw wzmocni bezpieczeństwo, a 43 proc. Litwinów uważa, że pigułki antykoncepcyjne chronią też przed chorobami przenoszonymi drogą płciową (sic!). Niemal połowa badanych nie wie, gdzie dochodzi do zapłodnienia, a podobna grupa zakłada możliwość zajścia w ciążę podczas menstruacji. Z danych dotyczących Polski też można wyłowić perełki. Oto niektóre z nich: połowa naszej młodzieży nie ma pojęcia, że do zapłodnienia dochodzi w jajowodzie, 14 proc. sądzi, że poprzez pocałunek można złapać HIV. Ale perełki, tym razem
li się co do jednego – niezbędna jest rzetelna, naukowa edukacja seksualna. Różnili się jedynie co do formy i wieku uczniów oraz roli światopoglądu. Wanda Nowicka z Federacji nie ma złudzeń: – Spodziewamy się najgorszego. To, co młodzież będzie otrzymywała od władz edukacyjnych, to na pewno nie będzie to, czego potrzebuje w zakresie seksualności. Jej zdaniem, w trybie pilnym muszą być wprowadzone nowoczesne standardy edukacji seksualnej, oparte przede wszystkim na skuteczności działań. Czy tak się stanie? Kiedyś na pewno. DANIEL PTASZEK Fot. WHO BE
Wiedza tajemna wia i Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych. „Youth’s Voice” – raport z przeprowadzonych badań – po raz pierwszy ujrzał światło dzienne podczas warszawskiej konferencji dotyczącej stanu oświaty seksualnej i profilaktyki HIV/AIDS, którą zorganizowała Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Dwudniowe spotkanie, w którym udział wzięli m.in. parlamentarzyści z Litwy, Albanii, Parlamentu Europejskiego, przedstawiciel centrum EuroHIV, specjaliści z Polski, pozwoliło na wyciągnięcie wniosku, że sytuacja w wielu krajach naszej części Europy jest tragiczna. Ciekawym elementem była debata młodzieży z różnych krajów europejskich, reprezentująca organizacje pozarządowe, warszawskie licea, a nawet Inicjatywę Uczniowską. Przedstawiamy (wołające o pomstę do nieba) wyniki.
„P
alnej. Tylko 24 proc. badanych odpowiedziało twierdząco na pytanie o to, czy w ich szkołach są tego typu zajęcia” – czytamy już we wstępie opracowania. Najgorzej jest w Armenii i Macedonii. Sami badani w większości (77 proc.) chcieliby takich zajęć w szkole, ponad połowa uważa, że edukacja ta powinna zaczynać się już na poziomie szkoły podstawowej! Dostało się i Kościołowi katolickiemu, który w wielu badanych krajach aktywnie działa na rzecz utrzymania ciemnogrodu. W Chorwacji na przykład zablokował program organizacji pozarządowych MemoAids, który miał propagować bezpieczny seks: „Otwarte potępienie projektu przez Kościół spowodowało, że odsetek zainteresowanych nim szkół spadł z 80 do 50 proc. Kościół poparł za to program Teen Star, który oprócz tego, że nie zakłada przekazywania rzetelnych informacji, pełen jest
rzyzwoity Poznań”, „Mikołajki Gmina z Bajki”, „Sokołów jakiego pragniesz” czy „Bo kochamy Lublin” i „Kraków na Maksa” – dobra nazwa komitetu wyborczego to podobno połowa sukcesu. Spośród ponad 13 tysięcy zarejestrowanych komitetów wyborczych zdecydowana większość aż do znudzenia upodobała sobie akcentowanie wspólnoty, samorządności, niezależności, przyszłości i młodości. Są jednak i takie, które postawiły na oryginalność, rejestrując się pod dość zabawnymi nazwami np.: „I co z tego, że niedziela?” (Zawiercie) lub „Jesteś w Wyszkowie, 17:54”, „Gamonie i Krasnoludki” (Warszawa), „Złota Rybka” (Piastów), „Przyjaciele Tygryska” (Ryki). Niektórzy postawili na determinację: „Teraz albo nigdy” (Wierzbica), „Nie oglądajmy się za siebie” (Barczewo), „Brońmy-Się-
-Razem” (Nałęczów), „Zawsze My” (Przysieki), „Dogońmy Innych” (Giżycko), „Ostatnia chwila” (Rychtal). Inni na nowoczesność: „mp3”, czyli Miasto Trzech Pokoleń (Łuków), „SMS”, czyli Stowarzyszenie Młodych Samorządowców
też: „Na dobre i na złe” (Ostrów), „B jak Barciany”, „Co z tą Łebą?”, „Klan” (Jędrzejewo), „Chcemy Być Sobą” (Mirosławice Dolne), „Obywatel G-D” (Golub-Dobrzyń) oraz „Aby Polska była Polską” (Imielin).
Głosuję na NKWD! (Jeziorany), „GPS” – Gryfińskie Porozumienie Samorządowe, www.rewolucjonisci.pl (Mrągowo), „ISO-2006” (Goleniów). Uwagę zwraca również „Klub Zdecydowanych Optymistów” (Czerwieńsk), „Rzeczpospolitababska” (Kościerzyna), „Same Sławki” (Baranów), „Unia Rodów Polskich” (Sulęcinek), „Budowa toru Formuły 1 w Krakowie”, „Jeżdżący na rowerach” (Warszawa) czy „100% kultury” (Poznań). Jest
Nie mniej ciekawe są skróty, jakimi zamierzają posługiwać się komitety. Mamy więc: „SIO”, czyli Sprawiedliwi i Odpowiedzialni (Nałęczów) i „WIO”, czyli Wiejska Inicjatywa Obywatelska (Trzciniec), „RMf-FM”, czyli „Razem Możemy fszystko – Forum Młodych” (Piława Górna) oraz „NPB” – Niezależna Prawica Biłgorajska, „PiT” – Praworządność i Troska (Postomino), „NiP” – Nauka
i Prawo (Strzyżów) i „CzEK” – Człowiek-Edukacja-Kultura” (Słomniki). Są też groźnie brzmiące komitety: „Porozumienie Mundurowych” (Kłodzko), „MO” – Mała Ojczyzna (Piszczac), „Ci co Żywią i Bronią” (Trzeszczany), „Front Wschodni” (Radzyń Podlaski), „Pospolite Ruszenie Ziemi Surażskiej”. Natomiast w Praszce wyborcy będą mogli głosować między innymi na „FBI”, czyli Forum Bezpartyjne–Integracja, a w Kalei na... NKWD, czyli Nasza Kalej Wspólne Dobro. Nie zabrakło także formacji otwarcie deklarujących swoją religijność: „Gmina chrześcijańska” (Nowy Żmigród), „Bogu i ludziom” (Miejsce Piastowe), „Chrześcijańska Inicjatywa Samorządowa” (Otwock), „Deo et Patriae” (Włynkówko), „Bóg–Honor–Ojczyzna” (Kraków), „Wierni Bogu i Rzeczpospolitej” (Kalwaria Zebrzydowska), „Kontynuacja Dobra” (Stopnica). AK
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r. Od czasu do czasu zdarza się coś, co pozwala wierzyć, że wspólne działanie Polaków w imię dobrej sprawy jest w stanie przeciwstawić się każdej sile, nawet czarnej... Choć w około 70-tysięcznej Stalowej Woli niepodzielnie rządzi prawica, nie zdążyła dotychczas założyć tam katolickiej szkoły. Owszem, zapowiadali, „widzieli potrzebę”, ale wciąż coś im przeszkadzało. Dopie-
Nauczyciela. Nie uwierzyli zapewnieniom Szlęzaka, że będą mieli u michalitów superrobotę, nie pomogła też wizytacja zakonników przekonujących o półrocznych odprawach, na wypadek gdyby któ-
A TO POLSKA WŁAŚNIE Polskiego”, staraniem i za pieniądze pracowników huty. – Likwidacja szkoły, która ma swój dorobek, nie jest dobrym rozwiązaniem – przekonuje dyrektor podstawówki Maria Koralewska. – Przychodzą tu ludzie starsi, którzy ją budowali. Wspominają... Nie można niszczyć czegoś, co z powodzeniem istnieje i ma swoją tradycję. Jeśli władze wraz z zakonem michalitów chcą katolickiej szkoły, to niech ją zbudują od podstaw.
sugeruje, że „komuś bardzo zależy na tym, aby całą sprawę wykorzystać w nadchodzących wyborach samorządowych”. Nie chce jednak potwierdzić, że ma na myśli obecnego prezydenta, bo – jak rozbrajająco wyjaśnia – dzień wcześniej był u spowiedzi świętej... Tymczasem prezydent Szlęzak, który – jak sam twierdzi – robił wszystko, aby katolicka szkoła w mieście powstała, zapewnił po referendum, że nie sprzeciwi się
Tymczasem radny Kozielewicz w imieniu pozostałych pomysłodawców argumentuje: – Stalowa Wola stała się ostoją naszej wiary. Szkoła katolicka nie jest sprawą tylko rodziców, ale całego miasta. Dziwię się ludziom, którym zależy na dobrym wychowaniu dzieci, że nie chcą TAKIEJ szkoły. Wytyka także niedbalstwo przy organizowaniu referendum oraz
woli jej przeciwników i sprawę uważa za zamkniętą. Waleczni radni nie zamierzają się poddać. „Wrócimy do tego tematu na pewno. Po wyborach samorządowych 12 listopada. Stalowa Wola zasługuje na szkołę katolicką!” – zapowiadają. Najwyraźniej rzadko zaglądają do Internetu, gdzie na forum dyskusyjnym lokalnego
Wola rozumu ro teraz postanowili, że wyznaniowa szkoła jest priorytetem! Za przekuwanie słów w czyny zabrała się diecezjalna Akcja Katolicka wspierana przez grupę radnych miejskich. Najbardziej spośród nich aktywny medialnie Jerzy Justyn Kozielewicz (288 głosów w wyborach samorządowych 2002 roku) przekonywał, że szkoła katolicka jest nadzwyczaj potrzebna, gdyż w takiej placówce nikt nauczycielowi kosza na głowę nie zakłada, a jeśli chodzi o poziom nauczania, to „wyznaniowa” bije każdą „cywilną” na głowę, czego podobno dowodzą wszelkie badania. Do grona entuzjastów szybko dołączył (wiadomo, wybory tuż-tuż...) prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak (były PiS-owski kandydat do Sejmu). Popełnił jednak błąd, a dokładnie – bezczelną głupotę, wybierając na siedzibę nowej placówki (jej zarządzaniem mieli zająć się księża michalici)... istniejącą jeszcze państwową Szkołę Podstawową nr 4 im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Najpierw zbuntowali się pedagodzy z podstawówki, świadomi, że zmiana statusu szkoły pozbawi ich przywilejów wypływających z Karty
S
ryś z nauczycieli zdecydował się jednak opuścić mury już nie świeckiej placówki. Twardo zaprotestowała większość rodziców. Nie będziemy tu powtarzać słów, którymi wyrażali swoje wątpliwości, w każdym razie były na tyle mocne, że zmusiły pana prezydenta do zorganizowania referendum. Wynik był jednoznaczny: wara michalitom od „Kwiatkowskiego” (100 proc. głosów nauczycieli, 89,8 proc. rodziców). Wśród nielicznych zwolenników oddania szkoły zakonnikom, najciekawiej uzasadniała taką konieczność – w rozmowie z „FiM” – pewna niewiasta z Rady Rodziców: – Szkoła katolicka to nie jest szkoła wyznaniowa i mogą do niej uczęszczać nawet buddyści – usłyszeliśmy. Dodajmy, że nie spotkaliśmy dotychczas prowadzonej przez funkcjonariuszy kat. Kościoła szkoły, w której opinia księdza proboszcza nie decydowałaby o przyjęciu... ¤¤¤ Państwowa „Czwórka” istnieje od 1962 r., a powstała jako dar Huty Stalowa Wola dla miasta. Placówkę zbudowano w ramach programu „Tysiąc szkół na tysiąclecie Państwa
próbuj odnaleźć swój cel, zrozumieć ideę chrześcijaństwa. Naucz się iść śladem Chrystusa – to fragment książki, o której świeckie kuratoria „tylko informują” szkolne biblioteki... Josh McDowell jest autorem ponad 70 książek dotyczących poradnictwa rodzinnego, wychowania, a także apologetyki chrześcijańskiej. Kiedyś nie wierzył w Boga, a gdy już zabierał się do napisania pracy dowodzącej, że Pismo Święte jest nic niewartym stekiem bzdur, nagle... doznał olśnienia i uległ nawróceniu. Swą historię życia postanowił opisać, aby wszystkich zaślepionych przekonać, że tylko chrześcijaństwo daje człowiekowi szczęście, a Biblia jest jej niezwykłą i niepodważalną wykładnią (sic!). Powstał „Przewodnik apologetyczny”, wzbudzający bardzo różne emocje – przez jednych krytykowany za skrajny konserwatyzm, przez innych wychwalany za erudycję. McDowell postanowił nawrócić też polską młodzież, a zaangażował w tę akcję
niewielkie warszawskie wydawnictwo Vocatio, które wzięło na siebie... bezpłatną („Przewodnik apologetyczny” kosztuje w księgarniach od 40 do 45 zł) dystrybucję egzemplarzy książki do szkolnych bibliotek.
się skontaktować z kuratorium i odebrać egzemplarze za pokwitowaniem” – informuje nas Urszula Tyszkiewicz z Vocatio. Pani Urszula doskonale wie, jakiego typu dzieło upycha w szkolnych bibliotekach,
Apologetyka zastosowana Ta normalna już w Katolandzie promocja „jedynie słusznej doktryny” nie wzbudziłaby naszego zainteresowania, gdyby nie fakt, że Vocatio zaprzęgło do rozprowadzania „Przewodnika” kuratoria oświaty. „Fundacja Josha McDowella opłaciła transport książek do 20 miast w Polsce. Naszym zadaniem było rozprowadzenie dzieła do bibliotek. Dostarczamy je do kuratoriów, gdyż one poprzez swoje delegatury współpracują ze szkołami. Na przykład do Łodzi trafiło 1200 egzemplarzy, do Białegostoku 600, do Łomży i Suwałk 350. Żeby otrzymać książki, trzeba
i nie widzi nic zdrożnego w tym, że wykorzystuje administracyjne organy. Tym bardziej że większość z nich czuje, skąd wieje wiatr, i chętnie daje się wykorzystywać. Bogdan Bojakowski z łódzkiego kuratorium, który – jak sam przyznał – książki nie czytał i nie zlecał żadnych analiz jej treści, szumem wokół całej sprawy jest zniesmaczony. Twierdzi, że kuratorium nie rozprowadza książki, tylko o niej informuje, a jeśli biblioteka życzy sobie odebrać sztukę lub dwie, to po prostu się zgłasza. Także Jolanta Szczypiń, podlaski kurator
9
dziennika „Echo Dnia” mogliby przeczytać: ¤ „Brawo Szlęzak, brawo nauczyciele, brawo rodzice. To wy macie decydować, a nie nawiedzeni radni [Witold] Michalski, [Marek] Tyza, Kozielewicz, [Maria] Różańska czy [Jan] Sibiga. Jak wam na tym tak zależy, to macie szansę zrobić szkołę wraz z księdzem [Jerzym] Warchołem (dziekan stalowowolski – dop. red.) – powodzenia! A tak na marginesie, to daliście, szanowni radni, niezły pokaz hipokryzji i obłudy, ale dla was to bułka z masłem” – zauważył internauta podpisujący się nickiem „Zatorzan”; ¤ „Stalowa Wola może być dumna z takich rodziców. Okazali się dojrzali i wykazali świetną orientację w sytuacji, którą w najbardziej zawiły sposób chcieli przekazać zarówno Prezydent, jak i michalici. Innymi słowy: każdy z nich kłamał, począwszy od kwestii zatrudnienia, po status prawny szkoły, gdyby została przekazana michalitom. Istniała lista 30 nauczycieli, w większości emerytowanych, którzy znaleźliby w szkole zatrudnienie. Jeden z nich był zwalniany wcześniej z 4 szkół. Podważa to w pewnym sensie stwierdzenie Pana Prezydenta, że poziom nauczania będzie wyższy. Nie poprawi to też dyscypliny. Chyba że stosowane będą opisywane w gazetach metody księży... Tak więc Pan Prezydent chciał pozbawić pracy 25 obecnych nauczycieli, aby tylko przekazać (czytaj: przypodobać się Kościołowi) budynek zakonowi. (...) Pozostaje tylko pogratulować zdrowego rozsądku rodzicom, którzy uratowali swoje pociechy przed zgorzkniałymi emerytowanymi nauczycielami i wątpliwie przyjacielskimi duchownymi. (...) SP4 to własność miasta, a jej nauczyciele są jej skarbem” – dodał ktoś zorientowany w kulisach sprawy. WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. MG
oświaty, pomoc w dystrybucji książki, której przesłaniem jest nawrócenie na katolicyzm, traktuje jako czysto techniczną sprawę. Pani Szczypiń pracuje w wieloreligijnym regionie z wyraźnie tam widocznym prawosławiem, więc przynajmniej pofatygowała się i poprosiła fachowców o ekspertyzy „Przewodnika”. Tyle że najważniejszą z instytucji opiniujących była... białostocka kuria arcybiskupia. Kiedy już traciliśmy nadzieję, że uda się znaleźć kogoś o trzeźwym umyśle i znajomości przeznaczenia miejsca, w którym pracuje, trafiliśmy na zdziwioną całą sytuacją rzeczniczkę prasową lubelskiego kuratora oświaty. „Nie zajmujemy się tego typu działalnością. Nie ma osoby, która mogłaby dokonać recenzji. A w takim przypadku my, jako instytucja nadzorująca szkolne biblioteki, nie możemy im nic polecać – zapewniła „FiM” Ewa Banaś. Niech no tylko arcybiskup Józef Życiński się o tym dowie... JULIA STACHURSKA
10
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
POD PARAGRAFEM
W
pewnym czasopiśmie żona znalazła informacje, jak wygląda procedura zrzeczenia się polskiego obywatelstwa. Czy w sytuacji, gdy Prezydent zatwierdzi wniosek pozytywnie, osoba, która zrzekła się obywatelstwa, musi opuścić kraj? Czy w związku z tym można ubiegać się o obywatelstwo innego kraju? Chciałbym wraz z żoną ubiegać się o obywatelstwo niemieckie, ponieważ nieżyjący już mój ojciec urodził się w Niemczech, co wynika z jego aktu urodzenia. Córka nasza kilka lat temu wyszła za mąż za obywatela Niemiec i tam mieszka. Czy w przypadku zrzeczenia się polskiego obywatelstwa, mamy szansę na uzyskanie obywatelstwa niemieckiego? Wiem, że w związku z wstąpieniem Polski do Unii
jedno z rodziców posiadało obywatelstwo niemieckie po swoich przodkach. Na marginesie dodam, że istnieje również możliwość uzyskania obywatelstwa niemieckiego przez osoby urodzone w Niemczech od 1.01.2000 r., co wymaga jeszcze spełnienia dodatkowych warunków przez ich rodziców. Jeżeli jest Pan zdecydowany ubiegać się o niemieckie obywatelstwo, powinien Pan złożyć wniosek wraz z dokumentami potwierdzającymi niemieckie obywatelstwo ojca w ambasadzie Niemiec w Warszawie lub we właściwym ze względu na Pana stałe miejsce zamieszkania Konsulacie Generalnym Niemiec w Gdańsku, Wrocławiu lub Krakowie. Jeżeli udowodni Pan w tym postępowaniu swoje nieprzerwane obywatelstwo po przodkach, to jako obywatel niemiecki będzie Pan miał prawo zamieszkać wówczas w Niem-
przesyłki awizowanej powodują, iż pismo trafia do akt sądowych ze skutkiem doręczenia. Sąd może wydać wyrok zaoczny w sytuacji, gdy pozwany nie stawił się na rozprawie, albo mimo stawienia się nie bierze w niej udziału. W takim wypadku sąd przyjmuje za prawdziwe twierdzenia powoda o okolicznościach faktycznych przytoczonych w pozwie lub pismach procesowych doręczonych przed rozprawą. Jeżeli sąd wydał wyrok zaoczny, to powinien on zostać z urzędu doręczony obu stronom z pouczeniem o przysługujących środkach zaskarżenia. Jeżeli sąd tego nie uczynił, to naruszył Pani prawa jako strony. Przeciwko wyrokowi zaocznemu pozwany może złożyć sprzeciw. Sąd nie ma natomiast obowiązku sporządzania z urzędu uzasadnienia wyroku zaocznego. Sporządza się je jedynie na wniosek powoda w przypad-
Porady prawne Europejskiej, istnieje możliwość zamieszkania w krajach Unii. Ja chciałbym jednak uzyskać obywatelstwo tego kraju, w którym zamieszkam, aby być traktowany na równi z jego obywatelami. (Bogdan B., Sława) W świetle polskiego prawa cudzoziemcem jest każdy, kto nie posiada obywatelstwa polskiego. Dotyczy to również osoby, która zrzekła się obywatelstwa. Zgodnie z ustawą o cudzoziemcach, aby dalej zamieszkiwać w Polsce, musiałby Pan wraz z żoną posiadać zezwolenie na zamieszkanie w Polsce na czas oznaczony, względnie na osiedlenie się. W celu nabycia obywatelstwa niemieckiego wcale jednak nie jest konieczne zrzekanie się obywatelstwa polskiego. Obywatel polski w myśl prawa polskiego nie może być równocześnie uznawany za obywatela innego państwa. Oznacza to, że pomimo posiadania drugiego obywatelstwa w świetle prawa byłby Pan nadal obywatelem polskim. Zasadą ustalenia niemieckiego obywatelstwa jest pierwotne i nieprzerwane posiadanie obywatelstwa po niemieckich przodkach. W przypadku osób urodzonych przed dniem 1.01.1975 r. obowiązuje zasada, że mogą być one Niemcami jedynie wówczas, gdy ich ojciec był Niemcem. Istnienie takiej ciągłości pokoleniowej można udowadniać wstecz od dziadka, bądź nawet pradziadka ze strony ojca, pod warunkiem, że dziadek urodził się po 1914 roku. Domniemywa się posiadanie obywatelstwa polskiego, jeżeli przodkowie urodzili się między 1913 a 1945 r. na terytorium Rzeszy Niemieckiej lub Wolnego Miasta Gdańska według granic z 1937 r. i tam też mieszkali. Osoby urodzone po 1.01.1975 r. uzyskują natomiast obywatelstwo, gdy
czech razem z żoną (podstawa prawna: Ustawa z 13.06.2003 r. o cudzoziemcach, DzU 2003.128.1175., Ustawa z 15.02.1962 r. o obywatelstwie polskim, DzU 2000 r., nr 28, poz. 353). ¤¤¤ W 2004 r. w Sądzie Grodzkim odbyła się rozprawa pomiędzy mną a Spółdzielnią Mieszkaniową. Nie zostałam w ogóle powiadomiona o terminie tej rozprawy, nie przysłano mi pisma procesowego, rozprawa odbyła się zaocznie, a ja nie otrzymałam nawet wyroku. Rozprawa dotyczyła niezapłaconych rachunków za mieszkanie w okresie, kiedy głównym najemcą był mój były mąż. Mimo że komornik ściąga zadłużenie z mojego wynagrodzenia za pracę, a czynsz opłacam teraz regularnie – spółdzielnia odcięła mi prąd. Gdy byłam u komornika po kopię wyroku, na podstawie którego ściągają mi zadłużenie, okazało się, że nie ma on uzasadnienia. Nadto dopatrzyłam się pewnych nieścisłości, m.in. zasądzono mi czynsz, chociaż ten za niektóre miesiące już opłaciłam, na co mam potwierdzenie. Czy powinnam odpowiadać za długi byłego męża, skoro od 1995 r. mamy odrębność majątkową, a od 1998 r. rozwód? Do grudnia 2003 r. mąż był głównym najemcą, a następnie wyrokiem mieszkanie zostało przyznane mnie bez obowiązku spłat. Gdzie mam szukać sprawiedliwości i od kogo jej dochodzić – od spółdzielni, która dokonała błędnych obliczeń, czy od sądu, który nie dopuszczając mnie do rozprawy, odmówił mi prawa do obrony? (Barbara S., Jastrzębie Zdrój) Sąd ma obowiązek poinformować pozwanego na piśmie o terminie rozprawy i doręczyć mu pozew. Odmowa przyjęcia pisma sądowego, jak również dwukrotne niepodjęcie
ku oddalenia powództwa. Przede wszystkim musi Pani więc ustalić w sądzie, z jakich przyczyn nie doręczono Pani wezwania na rozprawę. Informacja ta powinna znajdować się w protokole rozprawy. Jeżeli wyrok został wydany z naruszeniem prawa, może Pani wystąpić do sądu, który wydał orzeczenie ze skargą, o wznowienie postępowania na tej podstawie, że była Pani w toku procesu pozbawiona możliwości działania. Termin do wniesienia skargi wynosi 3 miesiące od dnia, w którym dowiedziała się Pani o wydaniu wyroku. Uwzględnienie takiej skargi przez sąd będzie skutkować rozpoznaniem sprawy na nowo. Wówczas mogłaby Pani ustosunkować się do zarzutów spółdzielni, przedstawiając swoje dowody w sprawie. Fakt posiadania z mężem odrębności majątkowej, a nawet rozwód nie przesądza o tym, że wyłącznie mąż jako główny najemca miał obowiązek uiszczania opłat za mieszkanie. Przepisy stanowią, że małżonkowie są najemcami lokalu bez względu na istniejące między nimi stosunki majątkowe. Pisze Pani, że mieszkanie sąd przyznał Pani bez obowiązku spłat. Jak przypuszczam, chodzi tu o spłaty wniesionego przez byłego męża wkładu do spółdzielni, a nie spłaty zaległego zadłużenia czynszowego. Sprawa nie jest oczywista, dlatego powinna Pani skonsultować się z prawnikiem (podstawa prawna: Kodeks postępowania cywilnego, DzU z 1964 r., nr 43, poz. 296, Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r., nr 16, poz.93). ¤¤¤ Przez okres około 20 lat wyjeżdżałem do Niemiec do prac sezonowych, korzystając z urlopu, jaki mi przysługiwał w moim zakładzie pracy. Łącznie uzbierało się około 2 lat pracy, za które pracodawca opłacał w Niemczech moje ubezpieczenie. Czy należy mi się
jakiś dodatek do emerytury za te dwa lata i jeśli tak, to od kogo? Jak to załatwić? (Waldemar z Opolszczyzny) Kiedy pracował Pan w Niemczech, korzystał Pan w Polsce z urlopu zwykłego albo z urlopu bezpłatnego. Ten drugi zaliczany jest do okresu nieskładkowego. Fakt, iż był Pan w tym okresie zatrudniony za granicą, nie ma wpływu na wysokość Pana polskiej emerytury. Nie odprowadzał Pan bowiem składek na ubezpieczenie emerytalne w Polsce, tylko na ubezpieczenie zagraniczne. Warunki uzyskania prawa do świadczenia emerytalnego z Niemiec reguluje prawo niemieckie. Niewykluczone, iż z uwagi na to, że nie nabywając prawa do emerytury, nie wykorzystał Pan środków przekazywanych na niemieckie ubezpieczenie, będzie Pan mógł ubiegać się o ich zwrot w całości lub w części. O ile wiem, osoby legalnie pracujące w Niemczech otrzymują legitymację ubezpieczenia społecznego, tzw. Sozialversicherungsausweis i zaświadczenia potwierdzające rodzaj i wysokość składek uiszczonych na ubezpieczenie społeczne. Proszę więc skierować się z tymi dokumentami do instytucji, która zajmuje się w Niemczech wypłatą świadczeń z ubezpieczenia społecznego. W celu uzyskania bliższych informacji na ten temat może Pan zwrócić się o pomoc do Polskiej Ambasady w Niemczech (podstawa prawna: Ustawa z 17.12.1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU 2004 r., nr 39, poz. 353). ¤¤¤ Wytoczyłem powództwo cywilne o odszkodowanie i przyznano mi pełnomocnika z urzędu. Zapadł negatywny dla mnie wyrok. Dwa dni później wniosłem o sporządzenie uzasadnienia i doręczenie mi go (nie pełnomocnikowi) wraz z odpisem wyroku. Następnie na piśmie zabroniłem adwokatowi zajmowania się dalej moją sprawą, w tym także pisaniem apelacji. Sześć dni później doręczyłem sądowi i pełnomocnikowi pismo informujące o cofnięciu pełnomocnictwa. Kilka dni później adwokat wbrew mojej woli złożył apelację w sądzie. Poinformowałem sąd, że nie uznaję tej apelacji. Pod koniec kwietnia sąd doręczył mi postanowienie o odrzuceniu apelacji pełnomocnika (choć składając ją, nie był już moim pełnomocnikiem). Dwa miesiące później otrzymałem postanowienie z Sądu Okręgowego o odrzuceniu mojej apelacji. Powodem było to, iż nie zaskarżyłem postanowienia o odrzuceniu apelacji złożonej przez adwokata, a składając swoją apelację, rzekomo uchybiłem terminowi. Nadmieniam, że odpis wyroku otrzymałem 18 marca, a apelację złożyłem 1 kwietnia. Otrzymałem wyjaśnienie, że wycofanie pełnomocnictwa po doręczeniu wyroku adwokatowi nie ma wpływu na bieg terminu do wniesienia apelacji.
Na jakiej podstawie i w jaki sposób mogę zaskarżyć to krzywdzące mnie, prawomocne już orzeczenie? (Stanisław Ś., Żarki) W procedurze cywilnej obowiązuje zasada, że w przypadku ustanowienia pełnomocnika procesowego, to jemu należy doręczać pisma (art. 133 kpc). Wypowiedzenie pełnomocnictwa przez mocodawcę ma skutek prawny w stosunku do sądu z chwilą zawiadomienia go o tym, zaś w stosunku do przeciwnika i innych uczestników – z chwilą doręczenia im tego zawiadomienia przez sąd. Mimo zwolnienia z obowiązków, adwokat ustanowiony dla strony zwolnionej od kosztów sądowych jest obowiązany działać za mocodawcę jeszcze przez dwa tygodnie (art. 94 i 95 kpc). Sąd Najwyższy jest zdania, że przepisy dotyczące doręczeń wiążą zarówno sąd, jak też same strony. Jedynie przez skuteczne cofnięcie pełnomocnictwa lub jego ograniczenie albo upoważnienie określonej osoby do odbioru pism mogą uniknąć doręczenia przez sąd pisma do rąk pełnomocnika. Problem polega na tym, że Pana adwokat złożył wniosek o sporządzenie uzasadnienia wyroku i otrzymał wyrok wraz uzasadnieniem, zanim poinformował Pan sąd o odwołaniu pełnomocnictwa. Dlatego też, zgodnie ze wskazanym powyżej przepisem, obowiązujący w tej sprawie termin do wniesienia apelacji wynosił 14 dni od daty doręczenia wyroku z uzasadnieniem pełnomocnikowi. Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że możliwość swobodnego ustanawiania kolejnych pełnomocników procesowych nie może być pretekstem do przewlekania lub utrudniania postępowania. W tym wypadku chodzi o ewentualne przedłużenie terminu do wniesienia apelacji. Z drugiej strony, pełnomocnik – pomimo odwołania go – w związku z doręczeniem mu uzasadnienia wyroku, aby zaniechaniem swoim nie narazić Pana na szkodę – złożył apelację w ustawowym terminie. Moim zdaniem, sąd postąpił zgodnie z przepisami. Sąd miałby obowiązek doręczyć Panu wyrok wraz z uzasadnieniem na Pana wniosek i liczyć termin do wniesienia apelacji od dnia doręczenia w sytuacji, gdyby poinformował Pan go o odwołaniu pełnomocnictwa wcześniej, tj. zanim doręczono wyrok pełnomocnikowi (podstawa prawna: Kodeks postępowania cywilnego, DzU z 1964 r., nr 43, poz. 296, Postanowienie SN z 29.08.1995 r., I PRN 39/95, Wyrok SN z 29.11.2001 r., V CKN 604/2000). Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
Po Warszawie krąży dowcip: Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Natomiast Kazimierz Wesoły zastał stolicę rozpieprzoną, a zostawi... jeszcze bardziej. Kampania wyborcza komisarza Marcinkiewicza idzie pełną parą. Jeden festyn Wesołego Kazia kosztował warszawiaków około 1,5 mln złotych i sparaliżował ruch w centrum miasta na kilka godzin. A to dopiero początek...
będzie się poruszał komunikacją miejską i nie wsiądzie do samochodu”. To dopiero news! W podróży towarzyszył więc Kaziowi tłum dziennikarzy, fotoreporterów i kamer, a on jeździł po Warszawie, jak długo się dało... Musiał m.in. doje-
PATRZYMY IM NA RĘCE z mieszkańców miasta idiotów. W Warszawie większość pasażerów korzysta z karty miejskiej, czyli biletu okresowego. Ich ten dzień jazdy za darmo nie dotyczył. Tak uznał Zarząd Transportu Miejskiego...
Olaboga! Kazio pisze bloga 25 września na internetowej stronie kmarcinkiewicz.blog.onet.pl w tekście pt. „Nachalna kampania wyborcza” komisarz napisał: „Ogłosiłem, że tego dnia nie wsiądę do samochodu. Obietnic dotrzy-
Kazio tramwajarz Tęgie łby od promocji Marcinkiewicza wymyśliły, że w tym roku Warszawa będzie obchodzić Europejski Dzień bez Samochodu 22 września, choć od paru lat pies z kulawą nogą się tym nie interesował. Na chybcika wysmarowano projekt uchwały, gdzie zaznaczono, że tego dnia każdy będzie mógł skorzystać z komunikacji miejskiej za darmo. Radni prawicy klepnęli ten pomysł 21 września, mimo że lewica oskarżyła ich o robienie Kaziowi kampanii za miejski szmal. W uzasadnieniu do projektu uchwały czytamy m.in. „Szacowany koszt przedsięwzięcia, obejmujący utracone dochody z tytułu niesprzedanych biletów komunikacji miejskiej wynosi około 1 mln 260 tys. złotych”. Kwota jest wzięta z sufitu.
Kazio jedzie do roboty 21 września wszystkie warszawskie redakcje otrzymały „bombową” informację: „Jutro o godz. 7.30 Kazimierz Marcinkiewicz wsiądzie do tramwaju przy ul. Hożej i uda się do pracy na plac Bankowy. Cały dzień
M
chać do siedziby TVN, kawał drogi oddalonej od centrum. Zanim tam dotarł, zdążył sparaliżować całe centrum, bo rządzące Warszawą PiSiory uznały, że główne obchody Dnia bez Samochodu należy urządzić nie – dajmy na to – na Polach Mokotowskich czy nad Wisłą, ale w samym centrum – na Nowym Świecie. I to akurat w godzinach największego szczytu komunikacyjnego. Ulicę zamknięto i nie mogły już tamtędy jeździć autobusy. Korki powstały gigantyczne. Policja jeszcze kilka godzin później nie mogła sobie dać rady z przywróceniem normalnego ruchu. Ale igrzyska dla mieszkańców muszą być. Miasto udostępniło ludziskom trzysta rowerów, którymi można się było poruszać po Nowym Świecie. Tych rowerów pilnowało kilkuset strażników miejskich. Zrobił się totalny bałagan, bo strażnicy wyłapywali i tarmosili każdego, kto chciał się wydostać rowerem (nawet własnym!) poza wyznaczony teren. PiSuary nie byliby sobą, gdyby przy okazji tych igrzysk nie zrobili
edal od zawsze kojarzył się pozytywnie, a jeśli był odznaczeniem za pół wieku wspólnego życia, tym bardziej powinien stanowić powód do dumy. Tymczasem... Rok 2006 dla Anny i Władysława Nowaków z Krakowa to rok szczególny. Obchodzili zaszczytny jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego, tzw. złote gody. Rodzinna uczta z tej okazji odbyła się na początku roku. W lipcu otrzymali nawet list od Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Oprócz gratulacji z okazji rocznicy pierwsza osoba w państwie wspomniała o odznaczeniu pary Medalem za Długoletnie Pożycie Małżeńskie. „Jest to – wśród polskich odznaczeń – medal szczególny. Otrzymuje go bowiem dwoje ludzi, których wspólne rodzinne życie jest powodem do dumy i radości dla najbliższych, a także wzorem i przykładem godności, lojalności i wierności jako wartości fundamentalnych” – pisze prezydent.
blogu wybitny polityk PiS. Nie napisał, że towarzyszył mu tłum żurnalistów. Internauci nie zostawili na nim suchej nitki. Niejaki „Białostocki” napisał: „Mam dość opowiadania bajek i sprzedawania kitu... małorolnym. Albo coś pan zrobisz przed wyborami (np. zmień dyrektorów w Zarządzie Transportu Miejskiego) albo (cytuję mistrza) „spie...aj, dziadu” do Gorzowa.
Kazio poznaje tramwaje Niedawno Marcinkiewicz uznał, że prezes Tramwajów Warszawskich Krzysztof Karos za wybitne osiągnięcia dostanie 45 tys. zł nagrody. Dokładnie tyle samo dostał przed rokiem. Marcinkiewicz nie zawraca
muję. Było trudno. Ogrom spotkań. Przemieszczanie się tramwajami, autobusami, nawet metrem, także z przesiadkami, nie jest proste. Zwłaszcza gdy pracuje się od 7.30 do 24., ale jestem z siebie dumny. Obietnicy i tym razem dotrzymałem”. Marcinkiewicz pewnie przez wrodzoną skromność nie wspomniał, że cały dzień jeździło za nim służbowe bmw, a on sam poruszał się w towarzystwie goryla. Zapomniał też, że tysiące mieszkańców MUSZĄ – codziennie – podróżować w taki właśnie sposób! Kazimierz zapłakał nad swym losem i nakłamał: „Tylko jedna gazeta warszawska wysłała reportera, żeby ze mną podróżował. Po co? Myślałem. Następnego dnia przeczytałem, że dzień bez samochodu wykorzystałem do prowadzenia »nachalnej kampanii wyborczej«. Kiedy? Gdy jeździłem tramwajem?” – użala się w swym
Problem w tym, że tego zaszczytnego odznaczenia państwo Nowakowie nie otrzymali do dziś! – Przecież powinienem otrzymać to odznaczenie w terminie. Bo tak – to nic dla mnie nie znaczy. W tym kon-
Mimo to cieszyli się niezmiernie, tym bardziej że w latach 70. rodzice Tadeusza też odebrali z rąk władzy (ówczesnej) Medal za Długoletnie Pożycie Małżeńskie. Serafinowie przechowują go jako najcenniej-
Prezydent na medal tekście treść listu gratulacyjnego o wdzięczności za ofiary, trud i siłę w pokonywaniu przeciwności losu, dotrzymaniu przysięgi odpowiedzialności za wychowanie dzieci dla rodziny i chwały ojczystego kraju uważamy za banalną – mówi rozczarowany Władysław. Identyczną korespondencję odebrali państwo Halina i Tadeusz Serafinowie z Tarnowa. List dotarł do nich w sierpniu, chociaż rocznica ślubu, fetowana hucznie w rodzinnym gronie, upłynęła w kwietniu.
sza pamiątkę. Dotychczas nie sądzili, że kiedyś ów rodzinny talizman tak bardzo się przyda... W ślad za listem gratulacyjnym i odznaczeniem nie przyszedł ani medal, ani zaproszenie na uroczystość jego wręczenia. Żeby jednak oddać doniosłość chwili... odznaczyli się sami. – Wykorzystałem medal, który swojego czasu otrzymali moi rodzice – opowiada Tadeusz. ¤¤¤ Bohaterowie naszych dwóch opowieści czują się upokorzeni. Z kolei pracownice
11
sobie głowy takimi drobiazgami jak to, że w ciągu ostatnich czterech lat Warszawa nie kupiła ani jednego tramwaju. Najstarsze sztuki mają już ponad czterdzieści lat i najnormalniej w świecie się rozsypują. Jednak promocja Marcinkiewicza, którą szykują władze tramwajowe, to priorytet. Za pieniądze UE tuż przed wyborami odbędzie się festyn z okazji promocji remontu linii tramwajowej w Alejach Jerozolimskich, który to remont już oficjalnie przełożono na wiosnę 2007 roku! Zamówiono 400 tys. ulotek oraz ogłoszenia w prasie, radiu, telewizji i Internecie. Do tego ponad pół tony cukierków z flagą UE i 500 kubków porcelitowych. Powstanie specjalny reportaż filmowy. Za unijną kasę rządzący Warszawą nieudacznicy będą promować siebie i przygotowane przez siebie inwestycje, które się nie zaczęły z powodu ich własnej nieudolności organizacyjnej. Remont był zaplanowany na te wakacje, ale po prostu nie wyszło. Spece od reklamy wiedzą, że można sprzedać każde gówno – byleby odpowiednio opakowane. Dobrze „opakowany” Wesoły Kazio znowu będzie pajacował na festynie z okazji promocji remontu, którego nie będzie. Usłużne media łykną szmal za reklamy tego chorego pomysłu i będą wiwatować. TOMASZ ŻELEŹNY
Fot. WHO BE
urzędów stanu cywilnego, które de facto powinny odznaczyć małżeńskich weteranów, twierdzą, że nie są w stanie nic zrobić, gdyż medale, które powinny zawisnąć na piersiach zainteresowanych, poszczególne urzędy otrzymują z Warszawy. A ponieważ ich nie ma, nie można zorganizować uroczystości. Można by więc – w ślad za listem, który pan Tadeusz z żoną wysłali do Lecha Kaczyńskiego – zapytać: Czy dostojni urzędnicy państwowi są odznaczani w podobny sposób? ¤¤¤ Do pokaźnego już zbioru prezydenckich faux pas – pomyłkowego odznaczenia Wojciecha Jaruzelskiego, „Irasiada”, flagi Monako na limuzynie – z czystym sumieniem dodajemy kolejną gafę: wirtualne medale dla naprawdę zasłużonych obywateli. Nazwiska osób zostały zmienione. WIKTORIA ZIMIŃSKA
12
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI
Jak Polska długa i szeroka, gdziekolwiek się człowiek ruszy, napotyka szczodrych darczyńców z naszej – podatników – kieszeni. Biorcy wciąż są ci sami... W trakcie redakcyjnego wojażu natknęliśmy się na kilka ciekawych obrazków. Pokażemy je, zaczynając od Podlasia: 1. Andrzejewo (gm. Szypliszki) to wieś maleńka, ale położona strategicznie, gdyż dzielą ją od ruchliwego przejścia granicznego z Litwą (Budzisko) niespełna 3 km. Funkcjonowała tam kiedyś szkoła podstawowa, wybudowana – co istotne – w tzw. czynie społecznym (młodszym czytelnikom wyjaśniamy, że oznacza to, iż inwestorem oraz nieodpłatnym wykonawcą byli mieszkańcy wsi). Gdy szkole zabrakło dzieci, gmina postanowiła zlikwidować placówkę. Ale cóż zrobić z budynkiem? Wystawić na przetarg i sprzedać za niemałe (przypominamy o przygranicznym położeniu) pieniądze? To byłoby zbyt proste... W 2002 r. Rada Gminy Szypliszki przekazała (darowizną!) znakomicie utrzymaną nieruchomość (budynek oraz ponad 1 pół hektara gruntu) Caritasowi Diecezji Ełckiej w celu „zaadaptowania na Dom Spokojnej Starości”, o czym czytamy w uchwale. – Tak naprawdę, to księża kombinowali, żeby przetrzymać nieruchomość przez okres karencji uniemożliwiającej odsprzedaż. Mieliby niezłą kasę, bo do Litwy stąd rzut beretem i niejeden chętnie zainwestowałby pieniądze. Ot, choćby w jakiś gustowny hotelik – ocenia jeden z radnych. Nasz rozmówca używa czasu przeszłego, gdyż „sprawa się rypła” dzięki przytomności Stanisława Gibowicza – przewodniczącego gminnej Komisji Rewizyjnej. Zawlókł kilku radnych do Andrzejewa, gdzie zobaczyli to, co widzimy na zdjęciach i co zapisano w protokole nr 30/06 z posiedzenia Komisji Rewizyjnej: „W budynku do chwili obecnej nie jest prowadzona żadna działalność. Jest niezabezpieczony i ulega dewastacji (m.in. brak stolarki okiennej i drzwiowej). Pomoce naukowe i książki po byłej szkole pozostały w budynku i zostały zniszczone”. Dopiero wówczas pan wójt Mariusz Grygieńć ujawnił, że już kilkakrotnie uprzejmie prosił Caritas o przyspieszenie prac. Niestety, na żadne pismo nie otrzymał odpowiedzi.
Cichodajki Przyrzekł radnym, że w tej sytuacji osobiście uda się do Ełku i raz jeszcze poprosi. Faktycznie, pojechał. – A weź se, Grygieńć, z powrotem ten chłam i nie zawracaj nam już d...y – być może taką odpowiedź usłyszał, bo – jak się dowiadujemy – Rada Gminy podjęła niedaw-
remizę Ochotniczej Straży Pożarnej. Wprost idealną na kaplicę! Wystarczyło dobudować kilka sakralnych atrybutów, na szczycie zatknąć krzyż, i gotowe. A że wielebny jest osobistością wielce w Parczewie wpływową (parafia ma rangę sanktuarium, zaś ks. Lewczuk – kustosza tzw. cudownego obrazu Matki Bożej z Gruszką), władze samorządowe kopnęły się jak po ogień, żeby mu tę remizę sprezentować. Wierni z Przewłoki i okolic modlą się teraz gorąco, żeby „czerwony kur”
się ze szczegółami zwycięskiej oferty. Otóż konkurencyjne oferty – uwzględniające warunek, że w obiekcie ma być prowadzona działalność oświatowa – opiewały na tysiąc dwieście złotych miesięcznego czynszu dzierżawnego. Zakonnice zaoferowały 100 zł i... wygrały w cuglach.
Markiem Piorunem na czele, dbają o szkoły i nie skąpią im pieniędzy. Tak nam się wydawało, gdy w ogłoszeniu o rozstrzygniętym niedawno przetargu wyczytaliśmy, że miasto wyłożyło 230 tys. zł na „modernizację obiektu szkolnego przy ul. Wrocławskiej 51”. Będąc w okolicy, postanowiliśmy obejrzeć, jak idą roboty. I cóż zastaliśmy pod wskazanym adresem? Zespół Szkół... Sióstr Salezjanek (podstawówka i gimnazjum). Tak prywatny, że już bardziej prywatnym być nie może! Poszpera-
3
no uchwałę o przyjęciu „w drodze umowy darowizny od Caritasu Diecezji Ełckiej na własność Gminy Szypliszki nieruchomość gruntową, położoną w obrębie Andrzejewo (...) zabudowaną obiektem byłej szkoły podstawowej wraz z towarzyszącą infrastrukturą techniczną”. To prawdziwy ewenement, że kościelni oddali coś dobrowolnie, ale cztery 2 lata poszły się... ¤¤¤ 2. Przemieśćmy się nieco w dół mapy, do powiatowego Parczewa (diecezja siedlecka)... Parafia św. Jana Chrzciciela, choć największa w mieście, zapragnęła poszerzyć swoje terytorium. No i upatrzył sobie ksiądz proboszcz Tadeusz Lewczuk – w położonej nieopodal wsi Przewłoka – całkiem zgrabną...
ich omijał. Resztę widać na załączonym obrazku... ¤¤¤ 3. A teraz popatrzmy, jak załatwia się takie sprawy w drugim końcu Polski... Włodarze Dzierżoniowa (woj. dolnośląskie, diecezja świdnicka), z lewitującym wokół PiS-u burmistrzem
liśmy i dotarliśmy do takich oto kwiatków: ¤ Siostry wygrały pisemny przetarg na 25-letnią dzierżawę budynku po zlikwidowanym (w poszukiwaniu oszczędności) z końcem sierpnia 2006 r. Gimnazjum nr 2. Co w tym zdrożnego, że przejęły placówkę? Nic! Do czasu zapoznania
– Komisja przetargowa wybrała ofertę salezjanek, bo choć proponowany przez nie czynsz był symboliczny, to zobowiązały się do wyższych niż konkurenci nakładów inwestycyjnych. W jakiej wysokości? Nie pamiętam... – zapewnia „FiM” Rafał Pilśniak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. Całkiem zrozumiała to niepamięć, skoro ofiarowali zakonnicom publiczne pieniądze. ¤ Wspomina Alicja Hromada, była dyrektorka Gimnazjum nr 2:
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
13
– Byliśmy organizatorami fantastycznej imprezy Powiatowej Rady Europy, uczącej młodzież integracji z Europą. Tak udanej, że została wprowadzona do harmonogramu obchodów Dni Dzierżoniowa. Mieliśmy olimpijczyków, finalistów ogólnopolskich konkursów... Jeśli chodzi o kwestie techniczne, szkoła czekała wprawdzie w kolejce na kapitalny remont, ale była w zupełnie dobrym stanie, świeżo po wymianie okien. Siostry już od dawna okazywały nią zainteresowanie, więc gdy zorientowaliśmy się, że likwidacja gimnazjum i „opcja salezjańska” są przesądzone, pragnęliśmy jedynie – dla dobra uczniów – godnego odejścia z uniknięciem zbiorowych protestów i podobnych awantur. ¤ Około 100 uczniów – spośród ok. 400 uczęszczających do tej publicznej placówki (jedyne miejskie gimnazjum mające elitarny certyfikat „Szkoły z klasą”) – to były
K
upę kasy kosztował piotrkowian (w mieście rządzi jeszcze tzw. lewicowy prezydent, który za łapówkarstwo siedział niedawno za kratkami) jubel, jaki niedawno zorganizowano w sercu miasta z okazji koronacji obrazu Matki Bożej Trybunalskiej. Pani Trybunalska – jak ją określają przykościółkowi – już niedługo ma być patronką polskiego Sejmu. W modlitwie na rynku uczestniczył kwiat parlamentaryzmu polskiego
dzieci objęte opieką społeczną, dla których obiad w szkolnej stołówce był niejednokrotnie pierwszym i ostatnim ciepłym posiłkiem w ciągu dnia. Czesne u salezjanek wynosi 200 zł miesięcznie, a „wpisowe” – 300 zł... ¤ „Szkoła jest dostępna dla wszystkich, którzy pragną w niej realizować swą edukację; nie jest szkołą elitarną ze względu na przynależność do Kościoła katolickiego...” – przekonują zakonnice w par. 35 statutu gimnazjum. Tymczasem w „Wewnątrzszkolnym regulaminie oceniania” czytamy, że „ocena z zachowania uzależniona jest od udziału w liturgii na Mszy św. oraz pozytywnej aktywności na zajęciach religijnych”. ¤¤¤ Wybory samorządowe już za miesiąc. Aż boimy się pomyśleć, ile – w skali ogólnopolskiej – wspólnego dobra „elyty” rzuciły na tacę, żeby z kościelnym błogosławieństwem przez kolejne 4 lata prykać w stołki... ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
Dwa światy z marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem na czele, a modłom przewodził sam kardynał Stanisław Dziwisz. Klęcznikowe władze Piotrkowa dwoiły się i troiły, by przypodobać się
dywizji biskupów, a wszystko to działo się na oczach milionów Polaków, którym publiczna telewizja katolandzka zaserwowała bezpośrednią transmisję.
Na te kilka godzin centrum miasta zostało odpicowane w stylu iście gierkowskim. Jak podczas sławetnych ostatnich PRL-owskich dożynek w Piotrkowie, kiedy na gwałt malowano elewacje i przykrywano potężnymi płytami brud, także i tym razem zadbano wyłącznie o frontowe ściany filmowanych kamieniczek. Widzowie nie mieli już szans obejrzenia brudu i ruin na zapleczu starówki (u dołu), które z powodzeniem mogłyby grać w filmach z gatunku neorealizmu włoskiego. BS
Fot. WHO BE, RP
14
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
ZE ŚWIATA
PRÓBA OLEJU Wodzowie plemienni dwóch wsi w hinduskim stanie Rajasthan musieli czytać książkę Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej klasy”, w której złodzieja wykrywano po ciemku poprzez... dotknięcie osmalonego talerza. Wprowadzili jednak pewne modyfikacje: nakazali 150 mężczyznom wkładać ręce do wrzącego oleju, by w ten sposób dowiedli, że nie są winni kradzieży ryżu i zboża ze szkoły. Pięćdziesięciu odmówiło, co uznano za dowód popełnienia przestępstwa. Pozostali okupili dowód niewinności ciężkimi oparzeniami: Może Centralne Biuro Antykorupcyjne Kaczyńskich zechce wziąć przykład... JF
DOBRY WUJEK Frank Sendejo z Bakersfield w Kalifornii lubił dzieci.
pierwszy na świecie przeszczepił 44-letniemu mężczyźnie cudzy penis. Pacjent utracił własny kilka miesięcy wcześniej, w wyniku wypadku. Pozostały, jednocentymetrowy ogryzek nie nadawał się nawet do oddawania moczu, o seksie nie wspominając. Nowe prącie zaoferowali inwalidzie rodzice znacznie odeń młodszego chłopaka, znajdującego się w stanie nieodwracalnej śpiączki. Przeszczep 10-centymetrowego narządu uznano za przełom medyczny; operacja wymaga skomplikowanej mikrochirurgii, połączenia setek włosowatych naczyń krwionośnych i nerwów. Po 10 dniach było jasne, że zabieg zakończył się sukcesem: organ był dobrze ukrwiony i prawidłowo przepuszczał mocz. Komplikacje pojawiły się gdzie indziej – na tle psychologicznym. Okazało się, że żona pacjenta zupełnie nie akceptuje nowego narządu, ponieważ przyzwyczaiła się do starego i obcowanie z nowym prąciem odbiera jako własną zdradę. „Z powodu psychosocjologicznych problemów przeszczepiony penis musieliśmy po dwóch tygodniach obciąć” – oświadczył zrezygnowany chirurg, dr Weilie Hu. PZ
AUTO-MOTO-SEX
Gdy ujrzał, że te z sąsiedztwa się nudzą, dał im zabawkę. Niestety, był to pocisk artyleryjski, który eksplodował. Dwoje dzieci poniosło śmierć, pięcioro zostało rannych, a okoliczne domy uległy zniszczeniu. Sprawca podobno myślał, że to była tylko łuska. TW
KUP MI AUTKO! Nie spuszczajcie nawet na moment z oczu informatycznie uzdolnionych bachorów! Gdy matka 3-letniego Anglika Jacka Neala na moment odeszła od komputera, ten błyskawicznie zajął jej miejsce i na internetowej giełdzie e-Bay nabył różowego nissana figaro za 17 tys. dolarów! Rodzice nie wiedzieli nic o zakupie, dopóki nie skontaktował się z nimi dealer, uradowany, że pierwszy raz udało mu się coś sprzedać przez Internet. Transakcję unieważniono. Sprawca zakupu nie przyznaje się do winy. ST
PRZYWIĄZANA DO CZŁONKA Do pożałowania godnego aktu marnotrawstwa wysiłku i talentu lekarzy doszło w Chinach. Na początku września zespół chirurgiczny szpitala w Guangzhou dokonał pionierskiego wyczynu: w trakcie 15-godzinnej operacji po raz
Słowacki kierowca starego citroena zlekceważył znak pierwszeństwa przejazdu w miejscowości Levice i wrąbał się w autobus. Kraksa – jakich wiele. Ale policja zdumiała się, wyciągając z wraku nieprzytomnego kierowcę, bo miał on opuszczone spodnie, a na członku – pompkę. Najprawdopodobniej autoerotyczne zabiegi zaowocowały orgazmem, ten zaś – wypadkiem. ST
SEKS Z JEŻEM Leczenie dolegliwości medycznych na własną rękę z reguły pomaga oszczędzić pieniądze, lecz o gwarancjach powodzenia autoterapii trudno mówić. Zapewne zgodzi się z tym Zoran Nikolović z Belgradu, który zastosował (niezalecaną przez oficjalną medycynę) kurację mającą przezwyciężyć kłopotliwe zjawisko przedwczesnego wytrysku. 35-latek skorzystał z rady szarlatana zalecającego, że najlepszym antidotum jest... kopulacja z jeżem. Przedwczesna ejakulacja istotnie znikła, bo Zoran musiał zaniechać działań do niej prowadzących, choć nie o to przecież chodziło. Wyciąganie igieł zajęło lekarzom sporo czasu i było nadzwyczaj bolesne. Zwierzę nie ucierpiało, choć wątpliwe, by miało orgazm. Nikolović nie wie, jak powiedzieć o swym nieszczęściu dziewczynie: „Bóg wie, co sobie o mnie pomyśli. Nie wiem, czy mnie rzuci dlatego, że jestem idiotą, czy dlatego, że uzna mnie za zboczeńca”. Cóż... biedak, jak widać, nie czyta „FiM”. My od kilku lat piszemy
co tydzień, że nawet „GŁASKANIE JEŻA” bywa wysoce niebezpieczne. JO
WYRODNY SYN Albert Boyce z Hyndman w Pensylwanii wziął sobie do serca zakaz prowadzenia auta po pijanemu.
Dlatego, gdy raz zdarzyło mu się przebrać miarę w wychylaniu szklaneczek, posadził na kolanach 4-letniego syna i kazał mu się odwieźć do domu. Jazda skończyła się na drzewie. Boyce, w którego krwi policja wykryła dawkę spirytualiów trzykrotnie większą od dopuszczalnej, zapewniał, że potomek nie ma z wypadkiem nic wspólnego. Innego zdania był świadek, który zeznał, że słyszał, jak zaraz po zderzeniu z drzewem syn kajał się: „Przepraszam, tato, ja naprawdę nie chciałem”, zaś ojciec rugał go, obiecując: „Ostatni raz pozwoliłem ci prowadzić”... CS
STOSUNEK DO STOSUNKU Czarny melonik i takiż parasol, flegma, przywiązanie do tradycji, snobizm, zadzieranie nosa, sztywność i bezbarwność – oto konwencjonalny portret poddanego królowej Anglii. Gdzie tu miejsce na figlarny seks? A jednak. W roku 1949 przeprowadzono pierwszy sondaż postaw seksualnych Brytyjczyków, którego rezultaty miały być przedstawione w gazetach. Ale autorzy osłupieli, czym prędzej wmietli wyniki pod dywan i zapadli na amnezję. Wyszło bowiem, że co piąty Anglik ma doświadczenia homoseksualne, 25 proc. odwiedza burdele, zaś 20 proc. pań zdradza małżonków. Dopiero teraz odważono się to ujawnić, mając nadzieję, że obędzie się bez soli trzeźwiących. ZW
ZACHODZĄ W GŁOWĘ Skąd się biorą geniusze? Frapującą tę zagadkę próbują rozgryźć naukowcy z Mental Illness and Neurodiscovery Institute (MIND) w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk. Dotowani z funduszy federalnych, dysponują najbardziej zaawansowaną aparaturą badawczą na świecie i penetrują mózg w poszukiwaniu rozwiązania zagadki superinteligencji.
Konwencjonalnym sprzętem nie uzyska się wielu odpowiedzi. Dwa mózgi ludzi, jednego o ilorazie inteligencji 150, a drugiego 75, wyglądają identycznie. Ale może testy są przestarzałe? Badacze z MIND zapowiadają zupełnie nowe techniki pomiarowe szarych komórek w poszczególnych ośrodkach mózgu. Porównują dane z wynikami tradycyjnych testów na inteligencję. W ten sposób wykryto ścisłą korelację między wielkością i kształtem struktur mózgowej tkanki a inteligencją, zwłaszcza jeśli chodzi o centra odpowiedzialne za recepcję bodźców wrażeniowych oraz myślenie abstrakcyjne, osobowość, koordynację. Jak się okazuje, mózgi inteligentniejszych ludzi są mniej aktywne, za to bardziej wydajne. W MIND naukowo potwierdzono też (co od dawna wie każde małżeństwo), że kobiety i mężczyźni myślą inaczej. U mężczyzn liczba szarych komórek w pewnych ośrodkach ma wpływ na inteligencję, u kobiet – nie. Choć przeciętny iloraz inteligencji obu płci nie różni się znacznie, mechanizmy myślenia są odmienne. Jeśli mężczyzna i kobieta doznają urazu tej samej części mózgu, objawy są zupełnie inne. PZ
PENIS W GALARECIE Chińskie jedzenie ma powodzenie na całym świecie, ale są również takie bardzo specyficzne potrawy tej kuchni, które można skosztować wyłącznie w Państwie Środka. W dodatku w jednym tylko miejscu: pekińskiej restauracji Guolizhuang. Znana jest ona jako „imperium penisa”. Szary i błyszczący fallus na talerzu należał ongiś do dużego psa rosyjskiego, jak wyjaśnia kelnerka, którą tu zwie się dietetyczką. Prącie osła przypomina wielkie salami i ponoć dobre jest na cerę. Węże nie konkurują długością, ale ilością – mają dubletowy członek, który jest bardzo pożywny. Jak ktoś ma problemy z krążeniem, to koniecznie musi zażyć, pardon, zamówić, narząd płciowy barana, konia, byka lub foki. Twórcą penisowego jadłospisu restauracji jest 81-letni Mr. Guo. Uciekł przed wojną domową na Tajwan, potem wylądował w Atlancie, badał tradycyjną medycynę chińską i doszedł do konkluzji, że najlepsze na świecie są potrawy z penisa właśnie. Nie podwyższają poziomu cholesterolu i pomagają w licznych dolegliwościach, zwiększają popęd płciowy. Zbawienne dla zdrowia są też jądra, z tym, że nie zaleca się ich kobietom. Zresztą panie nie przychodzą do „imperium penisa” zbyt często. Główni bywalcy to bogaci biznesmeni i urzędnicy rządowi, przyprowadzani przez petentów liczących na ich przychylność. Prawdziwi smakosze jadają fajfusy na surowo, ale oczywiście restauracja serwuje penisy pieczone, z rożna, duszone, gotowane, peklowane, w galarecie itd. Alkoholu prawie się
nie pije, bo to nie lokal dla prostaków. Można jednak obstalować koktajl z wódki zaprawionej... krwią jelenia. Najbardziej wyszukaną i najdroższą potrawą, którą trzeba zamawiać na kilka miesięcy z góry, jest tygrysi penis. Porcja kosztuje ponad tysiąc dolarów. Personel zapewnia, że surowiec na danie nie pochodzi od kłusowników, tylko ze zwierząt, które zakończyły żywot w naturalny sposób. Zamówień jest nie więcej niż dwa rocznie. Konsumuje się to danie nie ze względu na jakieś szczególne właściwości, ale by pochwalić się zawartością portfela. Do wyjątkowych delicji należy także płód renifera, który ponoć poprawia cerę. JF
WŁOS MU SIĘ ZJEŻYŁ Okazuje się, że łysienie może doprowadzić do poważnych konsekwencji kardiologicznych. Paul Lewis z Milford w stanie Connecticut oskarżył przed sądem perukarza, który wykonał dlań tupecik. Powód utrzymuje, że wstępnie zaakceptował produkt tylko dlatego, iż w pracowni było ciemno. Kiedy jednak po powrocie do domu stwierdził, że tupecik nie pasuje i ma nieodpowiedni kolor, tak się zdenerwował, że dostał ataku serca. Domaga się 15 tys. dolarów odszkodowania. Perukarz żąda 1200 dolarów tytułem zapłaty za towar. ST
NADWAGA RATUJE ŻYCIE! Niemożliwe? No to słuchajcie! 51letnia pielęgniarka Susan Kuhnhausen wróciła z pracy i zastała w domu włamywacza. Przydybany zamierzył się na nią młotkiem.
Miał jednak pecha. Po krótkiej walce Susan udusiła go własnym ciałem i gołymi rękami. Początkowo sądziła, że był to rabuś amator. Śledztwo wykazało jednak, że miała do czynienia z groźnym, zawodowym mordercą, wynajętym przez jej męża, z którym zamierzała się rozwieść. Niedoszłą ofiarę uratowała waga: 170 kg. Powaliła chudego napastnika, a ten nie mógł się już wydostać spod zwałów tłuszczu. ST
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r. Z Luigim Casciolim, autorem książki „Bajka o Chrystusie”, rozmawiała Agnieszka Zakrzewicz. – W swojej książce „Bajka o Chrystusie” twierdzi pan, że Jezus Chrystus nie istniał. Wytoczył pan nawet proces przeciwko włoskiemu proboszczowi, który napisał w gazecie, że Chrystus był człowiekiem. Proces został umorzony we Włoszech, ale odwołał się pan do strasburskiego Trybunału Praw Człowieka. W jakim punkcie są obecnie pana sprawy sądowe?
ponieważ on sam napisał książkę o procesie Piłata oraz o tym, że z punktu widzenia prawa rzymskiego był to proces nieprawdopodobny. – Jest pan ateistą i antyklerykałem do szpiku kości. Skąd te przekonania? – Ja urodziłem się ateistą i stałem się antyklerykałem. Moja rodzina była katolicka, ale bez przesady. Choć jako dziecko chodziłem do kościoła, nie mogłem nigdy uwierzyć w to, że jakikolwiek bóg istnieje. Oczywiście, nie mogłem uwierzyć w to, co mówił ksiądz katecheta – dla mnie to były zawsze bajki dla dzieci. Ja nigdy nie lubiłem bajek – nie przeczytałem żadnej, oprócz „Pinokia”.
ZE ŚWIATA gdyby taka postać istniała. Wspomniał tylko o Janie Chrzcicielu i Jakubie Sprawiedliwym. Przede wszystkim imiona wszystkich uczniów Chrystusa są tymi samymi imionami rewolucjonistów – na przykład Szymon Zelota to w rzeczywistości Szymon Bar Giona – jeden z dowódców rebelii przeciwko Rzymianom. Trudno myśleć, że istniały dwie podobne osoby. – Być może Chrystus jest postacią mitologiczną, jednak mogła ona być wzorowana na jednym z czterech braci Jakuba Sprawiedliwego, o których wspomina Nowy Testament... – Nie rozumiem, dlaczego w takim wypadku Watykan milczy. Jeżeli posiada niepodważalne dowody na
Gdyby Chrystus nigdy nie istniał... – Sprawa sądowa przeciwko proboszczowi Enricowi Righiemu została we Włoszech umorzona w styczniu. Miesiąc później wraz z adwokatem Di Stefano odwołaliśmy się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i nasze odwołanie zostało przyjęte. Jak poinformował mnie mecenas Di Stefano, który ma olbrzymie doświadczenie w procesach międzynarodowych – trybunał strasburski powinien poinformować nas o dacie pierwszej rozprawy na przełomie września i października. Spodziewamy się, że zostanie ona wyznaczona na styczeń 2007 roku. Pokładam duże zaufanie w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Wierzę, że dzięki jego orzeczeniu zostanie na nowo otwarty proces we Włoszech i ja będę mógł udowodnić przed sądem, że Chrystus nie istniał i nie istnieje. – Jak to się stało, że tak znany adwokat jak Giovanni Di Stefano i Studio Legale Internazionale di Roma zainteresowały się pana sprawą? – Myślę, że adwokat Di Stefano zainteresował się moją sprawą,
Przez wiele lat żyłem we Francji, gdzie byłem (i jestem nadal) członkiem Unii Ateistów. Osoba, która nie wierzy – bardzo często szuka motywacji dla swojego ateizmu i robi to bardziej skrupulatnie niż wierzący praktykujący, czytając Biblię od deski do deski. We francuskim piśmie ateistycznym natknąłem się po raz pierwszy na problem istnienia Chrystusa, co bardzo mnie zainteresowało. Od tego momentu zacząłem studiować bardzo uważnie historię powszechną oraz historię chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego, co doprowadziło mnie do napisania mojej książki „Bajka o Chrystusie”. – Jakie znalazł pan dowody na to, że Chrystus nigdy nie istniał? – Moim zdaniem, postać Jezusa została zbudowana na postaci Jana z Gamali, syna Judy Galilejczyka i przywódcy bandy rewolucjonistów Bohanegers. Wojna żydowska, którą opisywał Flawiusz, zbiega się z okresem, w którym zaczęły powstawać księgi Nowego Testamentu. Józef Flawiusz – jeden z najbardziej wiarygodnych ówczesnych historyków – nigdy nie wspomniał o Jezusie, choć powinien,
„Chrystus nigdy nie istniał, został wymyślony przez Kościół katolicki i jest produktem fantazji, tak jak inni bohaterowie bajkowi” – tak twierdzi Luigi Cascioli, autor książki „Bajka o Chrystusie”, która wywołała we Włoszech wiele zamieszania. Ksiądz Enrico Righi – proboszcz diecezji Bagnoregio, opublikował w jednym z włoskich dzienników artykuł, że Chrystus narodził się jako syn Maryi i Józefa i był prawdziwym człowiekiem z krwi i kości. W odpowiedzi na publikację księdza Luigiego Casciolego 11 września 2002 roku złożył donos do prokuratury przeciwko Kościołowi, który w osobie proboszcza Righiego wykorzystuje naiwność osób trzecich i nakłania je do wiary w rzeczy fałszywe. 27 stycznia 2006 roku sąd w Viterbo umorzył sprawę, niezależnie od tego, że w czasie procesu ksiądz Righi nie przedstawił przed trybunałem żadnych konkretnych dowodów na to, że Chrystus istniał. Dodatkowo sąd obciążył Casciolego kosztami procesowymi w wysokości 1500 euro. W marcu tego roku sprawą Casciolego zainteresował się mecenas Giovanni Di Stefano z najważniejszej międzynarodowej kancelarii adwokackiej (Studio Legale Internazionale di Roma), która zajmuje się takimi sprawami jak proces Saddama Husajna, Tareka Azziza czy w przeszłości dochodzenie w sprawie śmierci lady Diany i Roberta Calviego. 18 marca 2006 r. Di Stefano wystąpił w imieniu swojego mocodawcy do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
to, że Chrystus istniał – niech przedstawi je ludzkości. Blisko dwa miliardy chrześcijan zasługuje na prawdę. Odpowiedź musi być jasna i jednoznaczna – Chrystus istniał czy nie istniał? Jeżeli Watykan ociąga się, by udowodnić jego istnienie – to znaczy, że nie ma żadnych dowodów i wie dobrze, że syn Maryi i Józefa został wymyślony, tak jak wymyśla się bohaterów bajek. W tym wypadku Kościół okłamuje ludzkość, robiąc to świadomie i z premedytacją. – Co będzie znaczyło dla ludzkości udowodnienie podczas procesu, że Chrystus nie istniał? – To byłby koniec Kościoła katolickiego. Udowodnienie tego w sądzie będzie oznaczać z punktu widzenia prawnego anulowanie dogmatów, na jakich opiera się chrześcijaństwo. Nie będzie już można twierdzić, że Chrystus przybył na ziemię pod postacią człowieka, by odkupić grzech pierworodny ludzkości. To również koniec Eucharystii. Żaden ksiądz, udzielając komunii, nie mógłby mówić już „Oto ciało Chrystusa”. Celebracja sakramentu Eucharystii stałaby się oszustwem ściganym prawnie. Kościół nie mógłby twierdzić, że dogmat przemiany wina oraz chleba w krew i ciało Chrystusa jest prawdą. To tylko niektóre dogmaty, jakie musiałyby zniknąć, ponieważ są fałszywe. – Dlaczego jest pan tak uparty i chce iść dalej? – Kościół katolicki od wieków nadużywa ignorancji ludzkiej, zmuszając ludzkość do wiary w rzeczy nieprawdziwe na podstawie Starego Testamentu i czterech wybranych Ewangelii. Książka Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci” sprawia Watykanowi wiele kłopotów, gdyż ludzie są ciekawi i chcą poznać prawdę. Procesu ujawniania prawdy nie da się zatrzymać. Watykan musi pokazać światu prawdziwe, niepodważalne dowody na istnienie Chrystusa, a nie tylko opowiadać bajki biblijne. Strona internetowa Luigiego Casciolego: www.luigicascioli.it
15
Kościół kontra Chile L
iderzy Kościoła katolickiego w Chile ostro skrytykowali wytyczne ministerstwa zdrowia z 2 września, nakazujące ośrodkom zdrowia rozdawanie kondomów oraz bezpłatną dystrybucję tabletek, które zażyte do 72 godzin „po” zapobiegają ciąży. Kardynał Francisco Errazuriz Ossa z Santiago określił wytyczne jako „cios w małżeństwo i rodzinę oraz hamulec wzrostu liczby urodzeń”. Przewodniczący konferencji biskupów chilijskich bp Alejandro Goic Kermelic oświadczył: „Po raz kolejny – zamiast jednoczyć państwo i Kościół w wysiłkach na rzecz likwidacji biedy i nierówności – rząd zajmuje się kwestiami ludzkiego seksualizmu, które dzielą społeczeństwo”. Biskup Juan Gonzalez Errazuriz ostrzegł, że tabletki zapobiegające zajściu w ciążę przyczynią się do intensywniejszego flirtowania. W Watykanie podczas odbierania listów uwierzytelniających od nowego ambasadora Chile Benedykt XVI pogroził paluszkiem jego rządowi, oświadczając, że Kościół nigdy nie pójdzie na kompromis w sprawach
ochrony życia ludzkiego we wszystkich stadiach. Te prawa, podkreślił, muszą być chronione przez rząd. Katoliccy burmistrzowie niektórych miast, należący do opozycyjnych partii konserwatywnych potępiających inicjatywę rządową, oświadczyli, że będą sprzeciwiać się wytycznym i zwrócili się do sądu o ochronę. Wobec takiego obrotu sprawy minister zdrowia Maria Soledad Barria stwierdziła, że spotkają ich surowe konsekwencje. Rząd uzasadnił swą decyzję zwiększającą się liczbą ciąż nastolatek i pokątnych aborcji. Chilijskie nastolatki stają się seksualnie aktywne w wieku 15–17 lat. Aż 16 procent zachodzi w tym wieku w ciążę. W grupie najbiedniejszych co piąta dziewczyna rodzi dziecko przed dwudziestką, podczas gdy w najzamożniejszym środowisku – co trzydziesta. ZW
Onan barbarzyńca K
siądz Richard Poster nie ma wyobraźni i instynktu samozachowawczego, o przyzwoitości nie wspominając.
Choć nie można wykluczyć, że trawiła go superchuć, której nie mógł się oprzeć, mimo że cały kraj huczy od wieści o pedofilii księży, a on sam dopiero co został warunkowo wypuszczony z więzienia. W roku 2004 ks. Postera skazano na rok kicia za posiadanie w komputerze pornografii dziecięcej. Przysięgał wówczas sędziemu, że rajcowały go tylko obrazki, a do dziecka nigdy by się nie zbliżył. Kilka tygodni temu przyskrzyniono go jednak
za to, że zaczepiał dzieci w księgarni, na ścieżce rowerowej, a także onanizował się, patrząc na nie przez płot szkoły podstawowej. Po pierwszym wyroku diecezja Davenport w Iowa odsunęła Postera od obowiązków księżowskich i przekwalifikowała na konserwatora obiektów kościelnych. Przed ponad dwoma laty wystąpiła do Watykanu o zeświecczenie kapłana. Ale kościelne żarna mielą ospale, a chuć nie popuszcza... TN
16
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
MITY KOŚCIOŁA
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (8)
Krok od prawosławia Krótkotrwałe rządy Bezpryma, pierworodnego syna Bolesława Chrobrego, cechowała wrogość do Kościoła rzymskiego. On sam – wbrew własnej woli – był przez pewien czas zakonnikiem benedyktyńskim. Swoją dążność do władzy oparł na prawosławiu i żywiołach pogańskich. W niezbyt bogatej ikonografii Bezprym (986[7]–1032) przedstawiany jest zawsze jako człowiek o odpychających rysach twarzy. Od najmłodszych lat ten, który miał prawo czuć się dziedzicem Bolesława Chrobrego, był odrzucany i niechciany – najpierw przez własnego ojca, potem przez przyrodniego brata, Mieszka, a w końcu przez katolickich kronikarzy i historyków. Samo imię „Bezprym” świadczy o tym, że już od dnia narodzin nie przewidywano dla niego sukcesji dynastycznej i skazano na odgrywanie roli drugoplanowej zarówno w rodzinie, jak i w polskiej historii. Bezprym był synem Bolesława Chrobrego i jego drugiej żony, która była córką węgierskiego księcia Gery (jej imię nie jest znane). Nie jego jednak wyznaczył Chrobry na swojego dziedzica, lecz najstarszego syna Emnildy, znanego w historii jako Mieszko II. Emnilda była trzecią żoną Chrobrego – w niej znalazł wreszcie właściwą towarzyszkę życia. Właśnie te szczególne fawory rodziców wobec ukochanego Mieszka spowodowały, że Bezprym został odsunięty. Nie jest jednak wykluczone, że prawdziwym powodem pominięcia Bezpryma było podejrzenie, iż został on poczęty bez udziału polskiego
N
księcia, i to jeszcze przed ślubem. Dużo do myślenia daje fakt, że kronikarze polscy pominęli imię jego matki. A przecież była to żona przyszłego władcy Polski. Kiedy narodził się Bezprym, Chrobry zaraz odesłał ją z powrotem na Węgry. Tak szybkie oddalenie matki pierworodnego syna wcale nie było na dworach panujących wydarzeniem częstym. Gdy urodził się Mieszko, Bolesław – wbrew zwyczajowi rodowemu – usunął z dworu również Bezpryma i osadził go we włoskiej pustelni eremitów św. Romualda w Pereum koło Rawenny. Zamknięcie go w tak odległym miejscu miało zapobiec najpewniej ewentualnym roszczeniom dynastycznym Bezpryma, podsycanym przez rodzinę matki. Przyszłe wydarzenia pokazały, że na nic to się jednak zdało. Gdy tylko bowiem doszła do klasztoru wieść o śmierci polskiego króla, Bezprym pojawił się w Polsce, by upomnieć się o swe prawa. Z pretensjami wystąpił również najmłodszy brat królewski – Otton. Mieszko II, który nie zwlekał z koronacją, zaraz po tym, jak wykrył ich spisek, wygnał obu swoich braci, a ci udali się na Ruś. Lepszego daru od losu książę kijowski Jarosław Mądry nie mógł oczekiwać. Nadarzyła
iewątpliwie najbardziej bezbronnymi osobami pozostają – obok niemowląt – nieboszczycy. Można o nich powiedzieć bezkarnie wszystko, bo nie mogą się obronić. Dobrze tę prawdę zrozumiał Kościół watykański i z właściwym sobie sprytem wykorzystuje. Kościół ma pewien problem z umierającymi, a znanymi i cenionymi niekatolikami. Otóż ich udane życie oraz śmierć z dala od Kościoła przynosi wiele dolegliwości umysłom wiernych parafian. Kościół wpaja bowiem swoim wiernym od kołyski, że nie można mieć udanego i szczęśliwego życia poza Kościołem. To kłamstwo jest szczególnie podkreślane wobec tzw. odstępców, czyli tych, którzy katolikami byli, ale zmądrzeli i z Kościołem się w końcu z własnej woli rozstali. Ludzie, których umysły ukształtowano na modłę kościelną, przeżywają liczne niepokoje, gdy widzą, że odstępcy, heretycy i zatwardziali ateiści odchodzą z tego świata ze spokojem, nie życząc sobie ani księdza przy łożu śmierci, ani tym bardziej katolickiego pogrzebu. Dla wielu wiernych jest nie do pojęcia, że sumienie takich ludzi nie skręca się w konwulsjach
się nie tylko szansa odzyskania Grodów Czerwieńskich, ale również pomszczenia jego siostry, księżnej Przecławy, zgwałconej przez Chrobrego w Kijowie, a następnie uprowadzonej do Polski. Zaatakowany z dwu stron – przez Ruś ze wschodu i zawsze chętne do wojny Cesarstwo niemieckie z zachodu – uciekł Mieszko II do Czech, gdzie został internowany. Według niektórych źródeł, podczas pobytu w Kijowie Bezprym ożenił się i miał z tego związku syna, Romana, który, logicznie rzecz biorąc, byłby jego następcą w Polsce. Prawdopodobnie w Kijowie Bezprym przeszedł na prawosławie, co było wymogiem do zawarcia małżeństwa. Przyszło mu to tym łatwiej, że cechowała go niechęć do Krk. Zamknięty wbrew woli na wiele lat w klasztorze, to właśnie wyznanie uznał zapewne za jedną z przyczyn swych krzywd.
strachu i przedśmiertnego niepokoju. Wierni zaczynają więc powątpiewać w prawdomówność swoich duszpasterzy, a rodzą się w nich także pytania o ewentualne zbawienie takich bezbożników, zwłaszcza jeśli uchodzili oni za sympa-
Dlatego porzucił ten Kościół. W Polsce mógł więc liczyć na poparcie przedstawicieli obrządku wschodniego, dyskryminowanego i postrzeganego jako chrześcijaństwo gorszego rodzaju. Prawosławie było religią mieszkańców Grodów Czerwieńskich, a także wschodnich rejonów Małopolski i Mazowsza. Kiedy pod koniec listopada 1031 r. Bezprym został samodzielnym władcą Polski, zaistniała możliwość większego przenikania prawosławia na ziemie polskie. A. Zieliński („Początek Polski, tajemnice pierwszego stulecia”) wysunął w związku z tym tezę, że „gdyby udało się Bezprymowi panować przez kilka lat, a nie tylko kilka miesięcy, to wówczas religią obowiązującą w Polsce byłoby prawosławie. Tym bardziej że zawsze było to wyznanie uwzględniające nadrzędność w państwie władzy książęcej czy królewskiej, a więc odpowiadające ambicjom władców”. W ten prosty sposób ziemie polskie zrzuciłyby lenno papieskie. Ale Bezprym liczył na poparcie również ze strony zwolenników dawnych bogów pogańskich. Jego nagłe pojawienie się w Polsce przyczyniło się z pewnością do dodania otuchy
najpewniej powodu dominikanin Kłoczowski pofatygował się na pogrzeb ateisty Stanisława Lema. Jesli ludzie zobaczą na zdjęciu zakonnika przy trumnie zmarłego ateisty, to pomyślą, że ten jednak żałował swej niewiary
ŻYCIE PO RELIGII
Zarządzanie nieboszczykami tycznych i pomagali bliźnim. „Jeśli Bóg ich zbawił, choć nie byli katolikami, to może i ja niepotrzebnie się męczę i łudzę w tym Kościele?” –takie pytanie zadaje sobie niejeden katolik, i kolejna apostazja już niemal gotowa... Aby zapobiec takim rozterkom myślowym, Kościół chętnie zabiega o przedśmiertne nawrócenie „bezbożników”, a jeśli tego nie osiągnie, to próbuje ich, choćby symbolicznie, zaanektować pośmiertnie. W tym celu rozpowszechnia się opowieści o rzekomym nawróceniu na łożu śmierci Oscara Wilde’a, Woltera, czy Jeana Paula Sartre’a. Z tego
przed śmiercią. Od takiego widoku lżej jest niejednej katolickiej duszy. Z tego też powodu księża bardzo chętnie prowadzą pogrzeby znanych bezbożników (w odróżnieniu od nieznanych), ba – dopraszają się o to, jeśli tylko rodzina nie ma nic przeciwko temu. W ostatnich tygodniach zaanektowano pośmiertnie dwóch znanych nieboszczyków. Jeden z biskupów ogłosił, że brat Roger Schultz nawrócił się jednak potajemnie na katolicyzm, w co akurat jesteśmy w stanie uwierzyć, bo sądząc po jego zachowaniu i działalności, bywał bardzo dwuznaczne, o czym zresztą pisaliśmy.
elementom pogańskim w walce z chrześcijaństwem. Ludność burzyła się i wracała tłumnie – co można zaobserwować już u schyłku rządów Chrobrego – do dawnego kultu. Wieszczkowie pogańscy przychodzili do ludu z własną interpretacją kryzysowych wydarzeń i wojen. Wskazywali możnych – świeckich i duchownych – którzy zasługują na śmierć, oraz miejsca, gdzie ukryte są zapasy żywności; wróżyli nadejście jeszcze gorszych czasów i konieczność zmian. Za wszelkie niepowodzenia winili przedstawicieli władzy i hierarchii kościelnej. W ogólnym chaosie Bezprym z pewnością wykorzystywał te nastroje w walce z administracją Mieszka II i klerem katolickim. Mimo to nie umiał utrzymać się przy władzy. Terrorystyczny sposób jej utwierdzania wywołał gwałtowne wrzenie. Motorem opozycji w kraju stał się jego brat i dotychczasowy sprzymierzeniec, Otton, który zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami miał współrządzić, a tymczasem otrzymał od Bezpryma jakieś mało znaczące ochłapy terytorialne. Zorganizował więc ruch oporu, aktywizując zwolenników Mieszka II i katolicki kler. Nawiązał też kontakt z samym Mieszkiem II. W rezultacie tego porozumienia Bezprym został w 1032 r. zamordowany „nie bez udziału swoich braci” – o czym donoszą „Roczniki hildesheimskie”. Kronikarze polscy – Gall, Kadłubek czy Długosz – w swoich pełnych przemilczeń opisach dziejów Polski pominęli postać Bezpryma. Mamy tutaj do czynienia z przykładem ostrej cenzury kościelnej. Usunięto z dziejów człowieka, który nie dość, że prześladował Kościół katolicki w Polsce i został innowiercą, to jeszcze sprzymierzył się ze zwolennikami dawnych bogów. ARTUR CECUŁA
Charakterystyczne jest jednak, że informacje o jego konwersji na katolicyzm ogłoszono dopiero rok po śmierci... Być może Schultz nie chciał, by o tym w ogóle informowano (stąd zaprzeczające oświadczenie wspólnoty w Taize!), ale Kościół uznał, że więcej korzyści będzie z ogłoszenia tej wiadomości niż z respektowania woli zmarłego. Trochę podobnie potraktowano ateistkę Orianę Fallaci. Kilka tygodni po jej pogrzebie biskup pomocniczy diecezji rzymskiej Rino Fisichella nazwał ją... „chrześcijańską ateistką”, bo ponoć sama siebie tak miała określać. Wielebny opowiadał także, że nie rozstawała się z książką kardynała Ratzingera, w której autor własnoręcznie wpisał jej dedykację. Według słów biskupa, Fallaci swoje ostatnie teksty podobno z nim konsultowała (sic!)... On sam całą jej działalność z ostatnich lat zinterpretował, jako „wołanie, aby Zachód nie porzucał Kościoła, a Kościół Zachodu”. Podobno także „wrodzona słodycz i głębia myśli Benedykta XVI wzbudziły w niej entuzjazm”. Cóż, papier wszystko przyjmie, a zmarła, jak rzekliśmy, bronić się już nie może... MAREK KRAK
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r. Lista uczonych prześladowanych przez Kościół za ciekawość, która prowadziła do wniosków sprzecznych z dogmatem, jest niezwykle długa i obejmuje wiele wybitnych jednostek. Hieronim Cardanus z Mediolanu (1501–1576), sławny lekarz i matematyk, astrolog papieski. W roku 1570 został uwięziony na kilka miesięcy przez inkwizycję pod zarzutem herezji za sporządzenie horoskopu Jezusa Chrystusa.
Problemy z inkwizycją miał też Andreas Vesalius (1514–1564), profesor uniwersytetu w Padwie, twórca nowożytnej anatomii i fizjologii jako nauki doświadczalnej, którego dzieło miało przełomowe znaczenie w historii medycyny i biologii. Przeprowadzał on zakazane wówczas sekcje zwłok, przez co w 1564 r. inkwizycja skazała go na śmierć. Udało mu się umknąć, a wkrótce potem umarł. Caesare Cremonini (ur. 1550), arystotelik dzierżący katedrę filozofii naturalnej w Wenecji. Przyjaciel, ale i oponent Galileusza. Wkrótce po przybyciu do Padwy zaangażował się w konflikt z jezuitami, stając na czele komisji akademickiej, która interweniowała w senacie weneckim w celu unicestwienia jezuickich pro-
PRZEMILCZANA HISTORIA konwersji na anglikanizm. W 1622 r. wrócił jednak do Rzymu, z zapewnieniem ułaskawienia i wybaczenia herezji. 24 listopada 1622 r. uroczyście wyparł się protestantyzmu i potępił wydaną przez siebie książkę Sarpiego. Pochopnie zaufał inkwizycji. Kiedy złożono na niego doniesienie, iż nadal głosi dawne poglądy, poddano go okrutnym przesłuchaniom w Zamku św. Anioła. Powtórnie wyrzekł się protestantyzmu. Swoje życie zakończył w inkwizycyjnym więzieniu dwa lata później, po dziesięciogodzinnym „przesłuchaniu”. Dwanaście dni po śmierci Marcantonia inkwizycja wznowiła jego proces – kontynuowany już nad zwłokami (sic!). W kościele, gdzie odbywał się ten teatr, zebrali się inkwizytorzy, kardynałowie
Najbardziej obciążyły go poglądy o wielości systemów słonecznych (mówił, że może być wiele takich planet jak Ziemia, gdzie również mogą mieszkać istoty stworzone przez Boga) i nieskończoności świata. Kiedy jego argumenty w obronie własnych przekonań i dociekań nie przekonały sędziów – wyrzekł się ich i prosił o powtórne przyjęcie na łono Kościoła. Nic to nie dało, bo Rzym zażądał wydania Bruna. Siedem lat więziony był przez inkwizycję w Zamku św. Anioła, gdzie stale poddawano go okrutnym przesłuchaniom. Głównym jego oprawcą był kardynał Robert Bellarmin, najwybitniejszy intelektualista ówczesnego Kościoła, którego po kilkunastu latach miał spotkać w podobnej sytuacji Galileusz.
17
Miłości i Zmiłowania napisało w raporcie: „Do końca wytrwał w swym przeklętym uporze, a jego mózg i umysł kipiał tysiącem błędów i marności”. Główny oprawca Bruna, kard. R. Bellermin, po długich i namiętnych sporach został w 1923 r. beatyfikowany, a w 1931 r. – kanonizowany. Św. Robert Bellarmin – doktor kościoła, inkwizytor... Giulio Cesare (Licilio) Vanini (1585–1619), inny włoski przedstawiciel filozofii przyrody, uprawiał arystotelizm w duchu materializmu. Był jednym z pierwszych, którzy postrzegali naturę jako rządzoną przez niezmienne prawa. Jego poglądy przyrodnicze wyprzedzają koncepcję Darwina. W wielu kwestiach przypomina on G. Bruna (choć należał do in-
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (26)
Ukarani za myślenie Chmielowski w „Nowych Atenach” tak pisał o Cardano: „Medyk i Matematyk sławny, powierzchowny Chrześcijanin, a w sercu Ateusz. Nauczał w swych księgach blaspheme&impie, że Prawo starozakonne Żydowskie wyszło od Saturna. Nowy zaś Zakon, albo Ewangelia, od Jowisza i Merkuriusza; a zaś Alkoran Mahometa od Słońca i Marsa. Trzymał, że Świat ten jest wieczny; że człek pierwszy z zgnilizny się urodził, jako myszy albo żaby; że opętanych nie masz, ale to pochodzi z czarnej żółci, albo cholery. Czarta i Piekło policzył między bajki (...). Popisał Księgi Regulas Algebraicas, De consolatione Libros 3. De subtilitate Libros 21, De Sapientia; ale te obie ostatnie zakazane czytać”. Michał Servet (1511–1553), hiszpański (z kraju Basków) teolog, farmakolog, lekarz, geograf i astrolog. Odkrywca płucnego (małego) krążenia krwi. Jan Kalwin, po zapoznaniu się z jego pismami, już w roku 1546 poprzysiągł mu śmierć, pisał wówczas: „Serveto właśnie mi przysłał (...) grube tomiszcze swoich bredni (...) gdyby tu przybył nie ścierpię, o ile mój wpływ coś znaczy, żeby wydostał się stąd żywy”. W Christianisimi Restitutio (wydanym anonimowo w 1553 r.) kwestionował dogmat o Trójcy Świętej i boskości Chrystusa. Został zdemaskowany przez inkwizycję w Lyonie (łaskawy donos złożył G. de Trie, kalwinista, znajomy Jana Kalwina) i osadzony w więzieniu. Udało mu się zbiec, po czym umknął poza katolickie wpływy – do Genewy. Tam czekał już na niego Jan Kalwin. Wytoczono Servetowi proces pod zarzutem herezji ariańskiej, wykorzystując również zarzuty dotyczące jego geograficznych opinii (Judea jako kraina jałowa i pustynna) z „Geografii Ptolemeuszowej”. Wkrótce potem został spalony na stosie.
jektów powołania konkurencyjnego uniwersytetu w Padwie, prowadzonego przez ten zakon. W swych komentarzach do Arystotelesa opowiadał się za ścisłym oddzieleniem filozofii naturalnej od teologii, rozumu od wiary, umysłu od duszy. Kiedy Cremonini opublikował książkę Disputatio de Caelo, zainteresowała się nim Kongregacja Świętego Oficjum. Zarzucano mu kwestionowanie wieczności nieba i mortalizm, czyli niewiarę w nieśmiertelność duszy, gdyż interpretował arystotelizm w duchu naturalistycznym. Już do końca życia, podobnie jak Galileusza, nękała go odtąd inkwizycja. Marco Antonjie (Marcantonio) de Dominis (1566–1624) był teologiem, jezuitą (do apostazji) i filozofem przyrody, parał się nadto matematyką, logiką i przyrodoznawstwem, w szczególności fizyką i optyką. Był profesorem matematyki w Padwie, później retoryki i filozofii w Brescii. Na początku pontyfikatu Urbana VIII napisał książkę o pływach, twierdząc, iż zachodzi związek między nimi a ruchami Księżyca. W 1600 r. został biskupem Senj, a dwa lata później otrzymał godność arcybiskupią z tytułem Prymasa Dalmacji i Chorwacji. On to odebrał teologom tęczę. Do tej pory uchodziła za niekwestionowany cud, zjawisko niedające się wytłumaczyć inaczej jak tylko boską ingerencją. Dominis dowiódł, że jest ona zjawiskiem naturalnym, wynikającym z deszczu i słońca. Dotąd utrzymywano za Biblią, że tęcza jest łukiem Jahwe, który pojawia się na niebie na znak, że Bóg już nigdy nie ześle potopu na ziemię. Kościół potępił więc Dominisa za jego bezbożne mniemanie, ogłaszając heretykiem. W 1615 r. opuścił Wenecję i udał się do Londynu, gdzie opublikował dzieło skierowane przeciwko Kościołowi katolickiemu i soborowi trydenckiemu (autorstwa P. Sarpiego). Wówczas dokonał
Włosi uczcili pamięć Giordana Bruna, stawiając mu pomnik tam, gdzie go zamordowano – na Campo di Fiori
i gubernator Rzymu. Kardynałowie ubrali się w czerwone szaty, które mają symbolizować gotowość przelania krwi za Kościół. Trumnę stojącą na środku kościoła pomalowano smołą. Pośmiertnie ogłoszono go heretykiem i skazano na wieczne męki piekielne. Odebrano mu wszystkie jego kościelne stanowiska i godności. Pisma zostały zakazane. Rodzina ograbiona ze wszystkiego na rzecz Kościoła. Wedle wyroku, jego zwłoki zostały wydobyte z trumny, włóczone po ulicach Rzymu i w końcu spalone na Campo di Fiori. „Egzekucja” odbyła się 31 grudnia 1624 roku. Giordano Bruno (1548–1600), włoski przedstawiciel filozofii przyrody, łączył rozmaite doktryny filozoficzne, astronomiczne oraz hermetyzm i magię, głosił nieskończoność i jednorodność wszechświata, skłaniał się ku panteizmowi i metempsychozie. Jako jeden z pierwszych wyraźnie zdecydowanie opowiedział się za teorią Kopernika. Po oskarżeniu o herezję (130 zarzutów) w roku 1576 zrzucił sukienkę dominikańską i udał się w podróż po Europie. Trafił do Genewy, gdzie przez pewien czas więzili go kalwiniści. W końcu w 1592 r. znalazł się w więzieniu inkwizycji i stanął przed sądem w Wenecji.
Stanąwszy po tym wszystkim przed sądem, oświadczył, że nie ma już nic do odwołania. Oskarżono go o osiem błędów. 16 lutego do jego celi wkroczyło kilku zakapturzonych mężczyzn z Bractwa Miłości i Zmiłowania. Wsadzili go na wóz, który skierowano w kierunku Campo di Fiori. Więzień miał w ustach specjalny żelazny knebel z kolcami przebijającymi język i podniebienie. Kara miała być „jak najłagodniejsza i bez przelania krwi”. Zakapturzeni członkowie stowarzyszenia poprowadzili go do słupa, gdzie zdarli z niego ubranie, wzywając, by się pokajał, jeśli chce dostąpić zbawienia. Kiedy do pokrwawionych ust przytknięto mu krucyfiks, odwrócił głowę, co w zgromadzonej tłuszczy wywołało okrzyki podniecenia. Chwilę potem podpalono stos. Zginął w męczarniach przy wtórze kościelnych pieśni. Jeden ze świadków pisał o tym tak: „Oto jak nasz obyczaj nakazuje postępować z takimi ludźmi, czyli z takimi potworami. Krótko mówiąc, nigdy bym nie doszedł do końca, gdybym zaczął wymieniać potworności, jakie głosił, czy to w książkach, czy to swymi ustami. Nie ma takiego błędu pogańskich filozofów ni naszych heretyków, dawnych czy dzisiejszych, którego by nie bronił”. Bractwo
nej konfraterni, mianowicie do braci karmelitanów). W roku 1612 popadł w konflikt z własnym zakonem, po czym, po ucieczce do Anglii, wyparł się publicznie katolicyzmu. Jednak po pewnym czasie zwrócił się do papieża, aby ten przyjął go z powrotem do służby bożej, lecz tym razem w charakterze świeckiego księdza. Tak też się stało, a Vanini przybył do Francji. Tam wydał dwie książki, w których dał wyraz swym poglądom filozoficznym i naukowym. Pisał o wieczności materii, jednorodności ziemi i nieba, zgodności mocy bożej z prawami natury, religię zaś uważał za wymysł władzy szukającej dla siebie usprawiedliwienia. Uznawał tylko „religię natury”, której istotą jest zachwyt nad przyrodą, a kultem – odkrywanie jej tajemnic. Aresztowano go w listopadzie 1618 roku. Na procesie orzekł, że diabła nie ma, co tylko pogorszyło jego sytuację. Później jednak odwołał swe twierdzenia, co wszakże niewiele mu już pomogło. Po przedłużanych torturach został skazany – jako ateista – na wycięcie języka, uduszenie i spalenie. Wyrok wykonano 9 lutego 1619 roku w Tuluzie. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
ZA, A NAWET PRZECIW
Katalog kłamstw (cz. III) Poprzednią – drugą – część KATALOGU KŁAMSTW zakończyliśmy na roku 2005, twierdząc, że blagi i oszustwa poprzednich ekip rządzących (od roku 1989) były niczym w porównaniu z kłamstwami, jakie zaserwowała nam obecna władza. Czas udowodnić tę tezę. Na dzień dobry nowo powołany premier Kazimierz Marcinkiewicz ogłasza narodowi, że jest w pełni samodzielnym przywódcą, a program polityczny i gospodarczy to autorskie dzieło jego szarych komórek. Tak prawił w exposé. Miało być: 1. Obniżenie stawek podatkowych dla osób fizycznych do 18 i 32 proc. (z dużą kwotą dochodu w ogóle zwolnioną od podatku, czyli z odciążeniem najuboższych). Efekt: obciążenia fiskalne – zamiast spadać – rosną z miesiąca na miesiąc, bowiem zamrożone zostały progi podatkowe. 2. Zmniejszenie obciążeń płac pracowniczych różnymi składkami. Nic takiego się nie stało. Za każdy tysiąc
złotych wypłacanych pracownikowi, pracodawca w formie różnych składek odprowadza państwu drugi tysiąc. 3. Ograniczenie liczby koncesji i zezwoleń na najprzeróżniejsze formy działalności gospodarczej. Tymczasem coraz więcej sektorów gospodarki potrzebuje specjalnych glejtów na swoją działalność. 4. Tanie państwo. W jego ramach miało dojść do likwidacji kilkunastu państwowych agend i urzędów centralnych. Nie zlikwidowano niczego. Przeciwnie, zatrudniono jeszcze więcej urzędników i powołano trzy nowe ministerstwa. Realne zatrudnienie w administracji państwowej wzrosło o około 15 proc. Ale też
Do wierzących Wiele razy artykuły zamieszczane na łamach „Faktów i Mitów” przez osoby głęboko wierzące budziły we mnie chęć polemiki. Religia jest jednak czynnikiem wywołującym spory i poważne konflikty (także krwawe) między ludźmi, którzy w niczym sobie nie zawinili. Dyskusje na temat dogmatów są jałowe. Poza tym wierzący są przewrażliwieni i swoją nietolerancję ukrywają pod hasłem obrazy uczuć religijnych. Doszedłem jednak do wniosku, że pismo „Fakty i Mity” jest adresowane również do mnie i autor artykułu, pan Bolesław Parma, powinien się z tym liczyć i uszanować to. Sięgnąłem po „Fakty” zniesmaczony wszechobecnym klerykalizmem i religianctwem, jeszcze zanim te zjawiska zaczęły się w Polsce pogłębiać. Widzę w tej gazecie trybunę dla wyartykułowania stanowiska zwolenników postępu – licznych, ale coraz bardziej ignorowanych. Jeżeli wierzący czują się uprawnieni do nawracania, to powinni uszanować prawo niewierzących do siania zwątpienia i podważania dogmatów (także wśród członków ich wspólnot). Z tego powodu pozwolę sobie teraz na przedstawienie moich zastrzeżeń wobec artykułu „Święte księgi”. Oto one: 1. Twierdzenie, że wszystkie cywilizacje tworzyły tzw. pisma święte pod wpływem Sumerów, jest zbyt dalekim uogólnieniem. Brak dowodów na kontakty między wszystkimi
cywilizacjami, nieraz bardzo odległymi. Na pewno jednak, pośrednio, wywarli wpływ na Izraelitów. 2. Obok mitologii Egiptu oraz Greków i Rzymian również Stary Testament jest zbiorem mitów i podań o bogach i bohaterach (mowa jest w nim nie tylko o Jahwe, niezależnie od kontekstu, a bohaterowie to choćby Dawid czy Samson). 3. „Boże objawienie”, które ma zawierać Biblia w odróżnieniu od innych pism, to nie argument, ale dogmat, w który trzeba uwierzyć, bo nie da się go udowodnić. 4. Na pewno Biblia jest wyjątkowa, ale powtórzenie ponad dwa tysiące razy słów: „Tak mówi Pan, Bóg Izraela” nie jest dowodem na jej boskie pochodzenie, podobnie jak wiele razy powtarzane słowo nie staje się przez to prawdą. 5. Proroctwa, które się sprawdziły, są obecne w wielu mitach i religiach i nie są niczym wyjątkowym, szczególnie jeśli nie mamy pewności, czy były pisane przed czy po fakcie. 6. „Przemienione życie” to, mówiąc wprost, podporządkowanie życia nieracjonalnym regułom. Można tu wymienić takie zachowania jak nietolerancję wobec innowierców, zahamowania seksualne (kult dziewictwa, potępienie onanizmu, celibat, wstyd i wiele innych), wstecznictwo (odgrzebywanie kreacjonizmu, buntowanie ludzi przeciw najnowszym osiągnięciom medycyny) oraz obłudę.
coś zlikwidowano – mianowicie Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, które kosztowało podatników 2 mln złotych rocznie. Teraz jesteśmy JEDYNYM KRAJEM W EUROPIE, który takiego centrum nie ma!
5. Trzy miliony mieszkań. Rząd Marcinkiewicza, a potem Kaczyńskiego nie zrobił nic, aby oddać nowe tereny pod budownictwo. Zapowiedział też zniesienie ulg budowlanych. Spowodowało to co prawda wielki boom mieszkaniowy, ale tylko na rynku wtórnym. W efekcie ceny mieszkań wzrosły trzykrotnie, a w Warszawie nawet pięciokrotnie. Nowych mieszkań buduje się mniej niż za rządów Millera, nie mówiąc już o czasach Gierka.
7. Dowody na istnienie historycznego Jezusa są kwestionowane przez wiele autorytetów. Nie jest pewne, czy wzmianki na jego temat u Józefa Flawiusza czy Tacyta nie są wtrąceniami późniejszych, chrześcijańskich kopistów. Jeśli jednak był ktoś taki, to dopiero wyznawcy uczynili z niego boga. 8. Wiele religii i sekt zna przypadki poświęcania się wyznawców dla rzekomych proroków czy świętych. 9. Argument monoteizmu jest nie do obrony. Po pierwsze, religia żydowska mogła go przejąć od wyznawców Atona; po drugie, chrześcijanie są monoteistami w stopniu nie większym niż wyznawcy hinduizmu, który zakłada, że Bóg jest osobą. Przy czym chrześcijanie mają jeszcze spory poczet świętych, anioły, szatana, upadłe anioły, demony itp. 10. Brak powiązania między chrześcijaństwem a religiami Wschodu to chyba żart. Chrześcijaństwo przejęło z religii Wschodu między innymi koncepcję walki dobra i zła (religia Ahura Mazdy) oraz mitologię (mit o stworzeniu będący przetworzeniem mitu o bogini Tiamat, mit o potopie). Religie Wschodu również przyswoiły pewne elementy chrześcijaństwa. 11. Wydaje mi się, że artykuł został potraktowany jako okazja do wyznania wiary. Na koniec jeszcze jedna uwaga: nigdy nie poznamy prawdy, jeśli będziemy do niej podchodzić na klęczkach. Pozdrawiam Autora i zachęcam wszystkich Czytelników do aktywnego reagowania na słowo pisane. Stanisław (stały czytelnik)
6. Podniesienie poziomu świadczeń społecznych – głównie rent i emerytur. Niestety, emeryci i renciści po roku PiS-owych rządów dostają co miesiąc do ręki realnie mniej, a ci, którzy mieli prawo do wcześniejszych emerytur, nie wiedzą, czy w ogóle je
otrzymają. Co więcej, forsowany jest pomysł, aby już wkrótce wysokość emerytury nie zależała od wysokości składek ubezpieczonego, tylko była dla wszystkich jednakowa – to znaczy 30 proc. średniej płacy. O wypłatach emerytur z tzw. drugiego filara
C
zy religii nie byłoby najlepiej opisać jako zakaźnej choroby umysłu? (biolog Richard Dawkins) Religię i naukę postrzega się niekiedy jako nieprzejednanych wrogów. Konflikt między nimi wydaje się niektórym tak wielki, że zwycięstwo jednej strony oznacza całkowitą klęskę drugiej. W jednym obozie znajdują się ci naukowcy, którzy tak
nikt nic w tej chwili nie wie. Nie ma żadnych na ten temat przepisów, a te pozostawione przez rząd Belki wylądowały w koszu. 7. Zapewnienie podstawowych świadczeń zdrowotnych należnych każdemu Polakowi niezależnie od jego statusu społecznego. Do pomysłu już nigdy po wyborach nie wrócono. Umarł tak szybko, jak się w kampanii wyborczej narodził. 8. Podniesienie wynagrodzeń nauczycieli. I tanie podręczniki. Nic z tego nie wyszło – pensje są realnie niższe i następuje odpływ wykształconej kadry pedagogicznej z zawodu, zaś podręczniki na rok szkolny 2006/07 podrożały o ok. 20 proc. 9. Umocnienie prestiżu Polski na arenie międzynarodowej wzrośnie. Nasz kraj jeszcze nigdy w historii nie miał tak niskich notowań na świecie. W ciągu roku Polska stała się przedmiotem kpin zagranicznych mediów i polityków. ¤¤¤ Oto dziewięć kłamstw PiS-owskiej kampanii wyborczej, z których na razie społeczeństwo nie rozliczyło Kaczyńskich. Na razie... Podsumowanie całości za tydzień. MAREK SZENBORN MICHAŁ POPIELATY
Słońca. Poglądy Galileusza w żaden sposób nie zaprzeczały Biblii, ale nie były zgodne z tym, co głosił wtedy Kościół. To wystarczyło. Z drugiej strony naukowcom zarzuca się, że przedstawiają jako fakt niemożliwy do udowodnienia teorię, jakoby życie powstało z nieożywionej materii bez udziału Boga. Szydzą z wiary w Stwórcę, uważając ją za nienaukową.
Nauka kontra religia jak chemik Peter Atkins uważają pogodzenie religii z nauką za niemożliwe. Zdaniem pana Atkinsa, wiara, iż istnienie Boga wyjaśnia cokolwiek (nie mówiąc już o wszystkim), jest „z intelektualnego punktu widzenia godna pogardy”. Przeciwny obóz skupia ludzi wierzących, którzy winą za upadek wiary obarczają naukę. Według nich, współczesna nauka to oszustwo: fakty mogą być prawdziwe, ale ich interpretacja podkopuje wiarę. Na przykład biolog William Provin powiedział, ze darwinizm unicestwił fundamenty etyki i wiarę w głębszy sens życia. W pewnej mierze spór ten rozwinął się na gruncie nieprawdziwych i niesprawdzalnych twierdzeń obu stron. Przez setki lat przywódcy religijni głosili legendy i fałszywe dogmaty, które pozostają w sprzeczności z odkryciami naukowymi i wcale nie są oparte na Piśmie Świętym. Na przykład Kościół katolicki potępił Galileusza, który – zgodnie z prawdą – twierdził, że Ziemia krąży wokół
Czy można więc pogodzić religię z nauką? Owszem. W rzeczywistości sprawdzone poglądy naukowe i religia prawdziwa wręcz się uzupełniają, a nie wykluczają. Zdaniem części naukowców, funkcjonowanie wszechświata można racjonalnie wytłumaczyć i nie ma potrzeby uwzględniać w tym boskiej mądrości. Ale wielu innych uczonych nie podziela tego poglądu. Do nich należał Albert Einstein, który powiedział: „Nauka bez religii jest kulawa, religia bez nauki jest ślepa”. Osoby takie próbują zrozumieć świat, odwołując się zarówno do nauki, jak i religii. Według nich, nauka wyjaśnia okoliczności powstania wszechświata oraz istniejących form życia, a religia zajmuje się głównie celem ich stworzenia. Można by rzec, nauka i religia to dwa okna, przez które ludzie wyglądają, próbując pojąć otaczający ich ogromny wszechświat. Nauka zajmuje się tym, co wymierne, a religia tym, co niewymierne. Grażyna Ryś (SJ), Kanada
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
LISTY Nawet oni... W TVN 24 mamy taki program – „Szkło kontaktowe”. Redaguje go wydawałoby się wysokiej klasy redaktor telewizyjny pan Grzegorz Miecugow. To program krytyczny, ironizujący, omawiający poczynania naszych polityków, ich potknięcia, nietakty, gesty i mimikę. Biorą w nim udział telewidzowie, którzy dzwonią i esemesują, wyrażając swoje opinie na bieżąco. No i co z tego, kiedy w naszej rzeczywistości są sfery aktywności społecznej, której publicznie wyrażać nie wolno. 8 września posłałem do „Szkła kontaktowego” następujące pytanie: „Dlaczego żaden organ państwowy i samorządowy nie umie mi podać podstawy prawnej umieszczania krzyży katolickich w lokalach państwowych, samorządowych i wyborczych?”. Powtórzyłem je 21 września. Otrzymałem dwukrotnie tę samą odpowiedź: „TVN: Twój SMS wysłany na numer 7124/1/1,22zł z VAT/ został dostarczony, ale nierozpoznany. Wysyłając go ponownie, wpisz właściwą treść”. Co mam wpisać? Że cieszę się z krzyży i żądam ich umieszczenia absolutnie wszędzie, i to na koszt państwa? Ręce opadają na kołtuństwo i obskurantyzm naszych urzędasów. Telewizja również podlega ścisłej cenzurze, a pan Grzegorz jest usłużnym redaktorem udającym niezależność, który swoim telewidzom nie pozwala zadawać niewłaściwych pytań. Ja jestem uparty i zadam to pytanie u źródła. Tam, gdzie nakreśla się wytyczne do działania władzy, w Episkopacie Polski. Może watykańscy dygnitarze rządzący Polską znajdą odpowiedź na moje rozterki. Stanisław Błąkała RACJA PL Kraków
Budzi się Polska... Artykuł pt. „Budzi się Polska Kuronia” („Przegląd” z 10 IX 2006) jest na czasie i potrzebny dla pokrzepienia serc i nadziei Polaków myślących tak samo jak Pan Redaktor i cały zespół redakcyjny. Rewolucję moralną Kaczyńskich trzeba przyrównać do rewolucji Stalina, który nakazał wymordować wszystkich bolszewików mądrzejszych od niego – tych, którzy również chcieli rewolucji, ale bardziej humanitarnej i ludzkiej. Byłem długoletnim więźniem obozu hitlerowskiego w KL Auschwitz, a wolność odzyskałem dopiero 9 V 1945 roku w mieście Leitmeritz, oswobodzony przez armię radziecką. Teraz, w XXI wieku, panowie Kaczyńscy usiłują wprowadzić swoje porządki oparte na wzorcach dyktatorów. W dodatku zorganizowali sobie Biuro Polityczne w Toruniu, z szefem Tadeuszem Rydzykiem.
Dlaczego Pan Redaktor pominął współudział w nikczemnym „dziele” braci Kaczyńskich działalność polityczną Tadeusza Rydzyka i części kleru katolickiego? Wszak oni właśnie wynieśli do władzy Kaczyńskich i ich partię. Uczynili to nie za darmo – przecież czytamy i słyszymy w środkach przekazu, jakie sumy pieniężne otrzymuje kler katolicki od rządu, prezydentów czy burmistrzów wszystkich miast i gmin w Polsce. Często wbrew ustawom sejmowym! Polacy oczekują od Was, Panowie dziennikarze, pomocy, niedopuszczenia do wprowadzenia w Polsce rządów totalitarnych, które z takim trudem i oporem zostały
LISTY OD CZYTELNIKÓW Za karę zamknięto ją w najwyższej zamkowej wieży, gdzie królewna płakała i płakała, a w końcu umarła. I to koniec legendy. Ludzie patrzą na przewodnika trochę zdziwieni i w końcu jeden pyta: – No dobrze, ale skąd wzięły się te gówna na polanie? – A nie wiem, pewnie ktoś nasrał! Leon Bod Bielski
zaczęły się modlić. No to ja się pytam, gdzie ta świecka szkoła, gdzie ta wolność wyznania! Dlaczego w kraju, gdzie konstytucja gwarantuje (art. 53) wolność wyznania, dzieci odmawiają modlitwy?! Dlaczego nie ma nauczycieli mniejszości, np. baptystów, zielonoświątkowców, świadków Jehowy, żydów czy jakichkolwiek innych? Dla mnie to pogwałcenie tegoż artykułu, czyli bezprawie. Dorota ze Szczecina
Zamiast „dzień dobry” Jestem nauczycielem wychowania fizycznego. W szkole zwyczajowo witamy się pozdrowieniem „dzień dobry”, jednak jeden nauczyciel mó-
Moje świadectwo Jezus powiedział: „Macie oczy, a nie widzicie. Macie uszy, a nie słyszycie”. Ja dodam od siebie: „Macie rozum, a nie używacie”. Jezus powiedział: „Biada Wam, uczeni w Piśmie Świętym, którzy wprowadzacie owieczki w błąd i prowadzicie wprost do piekła bram”. Wypisz, wymaluj – o księdzu Rydzyku. Jezus powiedział: „Nikogo nie będziecie nazywać ojcem, albowiem jeden jest tylko Ojciec w Niebie”. A więc, kochani katolicy, przemyjcie oczy, poczytajcie Pismo Święte, a zobaczycie, ile jest Boga w katolicyzmie. Była zakonnica, która przejrzała na oczy
Ot, kontrowersyjność! niedawno wyparte z kraju. Panie Redaktorze, brońcie nas, Polaków, umęczonych tymi ciągłymi awanturami w Sejmie i rządzie. Karol Kubicki
Rżnięcie głupa i kupa Jak patrzę na naszych demokratycznie wybranych polityków i słucham tego, co też oni wygadują, produkując się przed kamerami, to przypomina mi się taka oto historyjka, która wydarzyła się gdzieś, chyba w woj. małopolskim... Idzie przez las wycieczka z przewodnikiem. Przewodnik zabawia grupę jak potrafi i opowiada różne banały: na lewo mijamy wspaniały zagajnik sosnowy, na prawo szpaler dębów z XVIII wieku itp. W pewnym momencie wycieczka weszła na polanę całą zasłaną gównem. Ludzie zaczęli się dopytywać, skąd tu tyle tego. Przewodnik na to: Proszę państwa, to jest taka legenda. Dawno, dawno temu było sobie w tym miejscu wielkie zamczysko, w którym mieszkał król z królową. Pewnego razu urodziła im się córka, która wyrosła na piękną kobietę. Król, jak to w zwyczaju bywało, ogłosił turniej, na który zjechali rycerze z całego świata, aby starać się o rękę królewny. I wtedy stało się coś strasznego – turniej został wygrany przez paskudnego gnoma, który pokonał wszystkich przybyłych rycerzy. Był on taki paskudny, że królewna za żadne skarby nie chciała go poślubić.
wi „niech będzie pochwalony”. Zawsze odpowiadałem mu „dzień dobry”, a gdy zapytałem, kto ma być pochwalony, oburzył się: „Co, pan nie wie, kto ma być chwalony?!”. Jeszcze tego samego dnia zostałem wezwany do dyrektorki. – Panie Waldku, jest pan dobrym nauczycielem, ale pana zachowanie jest niedopuszczalne. Teraz mamy inne czasy. Niech pan na „niech będzie pochwalony” odpowiada „na wieki wieków” – usłyszałem. – Od czasu kiedy wpuszczono do szkoły mężczyzn w sukienkach, czuję się niepewnie, bo nie znam ich orientacji seksualnej. Odwrócę się tyłem i mogę zostać zaatakowany. Jutro przyniosę pani wypowiedzenie o pracę – odpowiedziałem. I tak przestałem być nauczycielem... w Polsce. Waldemar Szydłowski Gdańsk
Bezprawie w szkole Jestem matką siedmioletniej dziewczynki, która w tym roku podjęła naukę w szkole podstawowej w Szczecinie. W tamtym roku wypisałam się z ksiąg parafialnych. 4 września dzieci rozpoczęły naukę apelem ogólnym. Obok pana dyrektora i pani wicedyrektor stał ksiądz. W tamtym roku wygłosił parę słów pociechy, a w tym roku zaproponował „Ojcze nasz”. I wszystkie dzieci klas 0–3 (dzieci klas 4–6 rozpoczynały rok szkolny na boisku szkolnym)
Po podpisaniu porozumienia z SLD, RACJA Polskiej Lewicy otrzymała siódme miejsce na listach do Sejmików Wojewódzkich. Miejsca takie otrzymało woj. mazowieckie, okręg nr 6, ostrołęcko-siedlecki. Otrzymałem propozycję, aby reprezentować mój okręg wyborczy, zostałem oficjalnie zgłoszony po złożeniu odpowiednich dokumentów. Jak się okazało, my, jako RACJA, mamy g... do powiedzenia w sprawie członków swojej partii. Decyzja zależy od Zarządu Krajowego SLD, który zaczerpnął informacje od siedleckiej lewicy! Okazało się bowiem, że jestem KONTROWERSYJNYM człowiekiem. Na podstawie tej opinii skreślono mnie z listy jako kandydata do Sejmiku Wojewódzkiego. Nie zgadzam się z taką opinią, ponieważ moja kontrowersja polega na mówieniu prawdy i pokazywaniu obłudy elit rządzących w Siedlcach. Na podstawie korespondencji prowadzonej z Prezydentem Siedlec miałem na przykład podstawy do poinformowania Prokuratury Rejonowej w Siedlcach o niegospodarności władz naszego miasta! Odpowiedź Prokuratury nabawiła mnie zajadów na ustach. Pan Asesor stwierdził, że nie jestem zainteresowany w sprawie, ponieważ nie są to moje pieniądze! Pieniądze w budżecie miasta są własnością mieszkańców, którzy płacą podatki, a więc i moje! Problem jest w tym, że pieniądze przekazywano tym, którzy do budżetu nic nie wnosili. Zatem kontrowersyjna jest moja prawda, z którą nie zgadza się siedlecka
19
lewica. Teraz nasuwa się pytanie, gdzie była ta lewica, gdy pieniądze podatnika przekazywano bogatym (m.in. księżom), zapominając o tych bardziej potrzebujących. „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”. Marian Kozak RACJA PL w Siedlcach
Boję się dotyku Szanowny Panie Redaktorze, „Fakty i Mity” czytuję od niedawna. Właśnie mam przed sobą nowy numer i pański artykuł pt. www.hańba (3). Przeczytałam go i w pierwszej chwili pomyślałam: mit! Postanowiłam jednak sprawdzić. Popędziłam do komputera i na przeglądarce Google wpisałam hasło pedofilia – wciąż przekonana, że to nie może być prawda. Do tej chwili jestem ogłuszona tym, co zobaczyłam na stronie TABU. Co za potworność w tłumaczeniu własnych niezdrowych popędów „dobrym seksem z nieletnimi”! Jestem ofiarą takiego dobrego wujaszka, który postanowił wprowadzić mnie w arkana seksu, zanim w ogóle poznałam to słowo. Zaczęło się niewinnie od zadawania w obecności mojej matki pytań: Czy już rosną ci włoski pod paszkami i gdzie indziej?”. Chowałam się za mamę, a ona z lekką naganą w głosie mówiła „Ależ wujek...”. Potem zdarzyła się superokazja. Byłam z wizytą u „wujostwa”. Ciotka poszła do fryzjera, kuzynka zostawiła mnie i pobiegła na podwórko. On zawołał mnie do siebie, posadził na kolana, były delikatne pieszczoty i pytania, czy kocham wujka... Potem pieszczoty zmieniły kierunek. Wyrywałam się, płakałam, prosiłam, żeby mnie puścił, ale trudno jedenastolatce obronić się przed dorosłym mężczyzną. Nie doszło na szczęście – jak to się naukowo mówi – do penetracji, ale ręką doprowadził do defloracji. Później zdarzyły się kolejne próby molestowania. Milczałam przez 30 lat, próbowałam zapomnieć i na jakiś czas chyba mi się udało. Wszystko wróciło, kiedy zaczęło się głośno mówić na ten temat i chociaż teraz mam już 51 lat, nadal nie potrafię zapomnieć, a jeżeli nawet uda mi się wyłączyć, to moje ciało nadal pamięta. Boję się dotyku, każdego. Nigdy nie potrafiłam zaangażować się uczuciowo. Moje kontakty z mężczyznami były zawsze trudne i kończyły się po krótkim czasie rozstaniem, po którym pozostawał smutek i rozgoryczenie. Napisałam swoją historię nie dla sensacji, ale żeby powiedzieć, że to, co ci panowie wypisują na stronach internetowych, jest podłym kłamstwem. Pomimo bólu, jaki mi to sprawiło, dziękuję, że pisze Pan na ten temat i odkrywa czarne tajemnice, które różni wujkowie i ciocie starają się usilnie wybielić. Krystyna z Zielonej Góry
20
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
CZUCIE I WIARA
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Mity, cuda, proroctwa Czy nie jest tak, że obok mitologii Egiptu, Greków i Rzymian również Stary Testament jest zbiorem mitów i podań o bogach i bohaterach (mowa jest w nim nie tylko o Jahwe, a bohaterowie to chociażby Dawid czy Samson)? Twierdzenie więc, że Biblia zawiera ,,Boże objawienie” (,,Święte księgi”, ,,FiM” 37/2006) to nie argument, ale dogmat, w który trzeba wierzyć, bo nie da się go udowodnić... Podobnie jest z proroctwami, które jakoby się sprawdziły. Są one obecne w wielu mitach i religiach i nie są niczym wyjątkowym, szczególnie jeśli nie mamy pewności, czy były pisane przed, czy po fakcie. Czy można temu zaprzeczyć? Przyjrzyjmy się po kolei poruszonym zagadnieniom. Otóż nie można wykluczyć, że mitologie Egiptu i np. Mezopotamii, które próbowały odpowiedzieć na pytania o pochodzenie świata i człowieka, wywarły pewien wpływ na Izraelitów i ich dzieła. Więcej, między mezopotamską tradycją o potopie a biblijnym opisem (Rdz 6–8 rozdz.) zachodzą nawet uderzające podobieństwa. Podobieństwa te dotyczą również zasad moralnych, o których wspomina egipska ,,Księga zmarłych” lub Kodeks Hammurabiego. Jednak obok tych podobieństw wierzenia starożytnych Egipcjan, Babilończyków czy Greków zasadniczo różnią się od przesłania Biblii. Podczas gdy wspólną cechą mitologii Mezopotamii, Egiptu i innych starożytnych kultur był politeizm, Biblia głosi, że jedynie ,,Jahwe jest Bogiem. Oprócz niego nie ma innego” (Pwt 4. 35, por. 6. 4). Idea ,,Boga Najwyższego, stworzyciela nieba i ziemi” (Rdz 14. 19), który objawił się Abramowi (Rdz 12. 1; 17. 1; 18. 19), a potem Mojżeszowi (Wj 3. 6, 14–15) i w końcu całemu Izraelowi (Wj 19–20 rozdz.), jest więc najważniejszą i najgłębszą prawdą Pisma Świętego (Mk 12. 28–29). Przetrwanie tej idei – wiary w Jednego i Jedynego Boga – w przeciwieństwie do ówcześnie dominującego politeizmu, jest też najwymowniejszym świadectwem przemawiającym na korzyść Biblii. Księga ta nie jest więc zbiorem mitów i podań o bogach – choć wspomina o różnych bóstwach – lecz świadectwem Boga Żywego, który wkroczył w historię narodu izraelskiego, a w Osobie Jezusa Chrystusa – w historię świata. Chociaż więc Izraelici w różnych okresach skłaniali się do kultu różnych bóstw, nie można utrzymywać, jakoby religie Egiptu lub inne miały z biblijną coś wspólnego w kwestii kluczowej – jedyności Boga. I to nawet wtedy, jeśli uwzględni się kult egipskiego bóstwa słonecznego – Atona. W Egipcie bowiem wciąż
– mimo preferencji faraona Echnatona, czyli Amenhotepa IV (ok. 1364–1347 p.n.e.) – odbywały się oficjalne święta ku czci innych bogów. Kult Atona i innych bóstw jest raczej przykładem henoteizmu, który nie neguje istnienia innych bogów, a jedynie stawia jakiegoś boga wyżej od innych. Biblia zaś mówi o absolutnym monoteizmie. Twierdzenie więc, że Stary Testament jest zbiorem mitów o bogach, jest nieuzasadnione. Podobnie przedstawia się sprawa dotycząca biblijnych bohaterów. Niezależnie od tego, czy wierzymy we wszystkie ich dokonania (być może w niektórych przypadkach ubarwione), czy też nie, Biblia jest świadectwem, że postacie te żyły naprawdę. Nie ma podstaw, aby opisy tych wydarzeń uważać za nieprawdziwe. Są one pełne mądrości i bogate w znaczenia. A co z opisem stworzenia świata? Czy nie jest on przykładem typowego mitu? Przede wszystkim należy wyjaśnić, że mityczny charakter jakiegoś opisu wcale nie musi rozmijać się z rzeczywistością. Chociaż więc opis stworzenia świata i człowieka odbiega od współczesnego języka nauki, nie oznacza to wcale, że opis ten nie zawiera przesłania prawdy – przede wszystkim stworzenia życia i materii. Warto też podkreślić, że tekst z Księgi Rodzaju (1 rozdz.) zasadniczo różni się od fantastycznych i niedorzecznych opisów stworzenia świata zawartych w mitologiach Egiptu, Greków i Rzymian. A zatem – chociaż Biblia nie jest podręcznikiem naukowym, a opisu stworzenia świata nie należy pojmować dosłownie, twierdząc na przykład, że świat i człowiek powstał w ciągu sześciu 24-godzinnych dni (hebr. ,,jom” może oznaczać dzień, ale też długi okres np. geologicznej epoki), Księga Rodzaju mówi: ,,Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rdz 1. 1). Niezależnie więc od tego, czy wszechświat istnieje 15 mld lat czy więcej, osiągnięcia
nauki wcale nie muszą kolidować z kreacjonistycznym spojrzeniem na historię świata. Wskazuje na to chociażby porządek dzieła stworzenia w sześciu kolejnych etapach, który potwierdza współczesna nauka. Warto wspomnieć, że większość amerykańskich naukowców należących do Towarzystwa Postępu i Nauki to ludzie wierzący w Boga Stworzyciela. Jeden z nich, wybitny uczony, fizyk R.A. Millikan, laureat Nagrody Nobla, powiedział: ,,Gruntowna znajomość Biblii jest oznaką dobrze wykształconego człowieka. Tylko tą drogą można mieć najwspanialszy wpływ na ludzkie życie” (Harry Rimmer, ,,Zgodność nauki z Pismem Świętym”). A zatem nie jest tak, że nauka jest z gruntu ateistyczna lub że opis stworzenia świata jest czystą fikcją. Jak więc ustosunkować się do twierdzenia, że Biblia zawiera Boże objawienie? Czy jest to tylko dogmatyczne stwierdzenie, któremu należy ślepo wierzyć? Przeciwnie! Sama Biblia w wielu miejscach zachęca do poczynienia osobistych doświadczeń, aby każdy mógł przekonać się o skuteczności Słowa Bożego. Na przykład św. Łukasz napisał swą Ewangelię do Teofila, ,,aby [ten] upewnił się o prawdziwości nauki, jaką odebrał” (Łk 1. 4). To znaczy, że wspomniany Teofil mógł osobiście sprawdzić, czy Łukasz pisał prawdę. Podobnie, kiedy Natanael pytał: ,,Czy z Nazaretu może być coś dobrego?”, Filip odpowiedział: ,,Pójdź i zobacz!” (J 1. 46). Natanael został więc zachęcony do osobistego kontaktu z Jezusem, do tego, aby sam się przekonał, czy Jezus naprawdę jest tym zapowiadanym przez proroków Mesjaszem. Dopiero gdy doszło do tego spotkania, Jezus mógł rozwiać wszelkie jego wątpliwości. Powiedział coś, o czym wiedział tylko Natanael i o czym mógł wiedzieć jedynie ktoś, kto ,,nie potrzebował świadectwa o człowieku” (J 1. 47–48; 2. 25). O tym, że należy samemu rzetelnie zbadać fakty, sięgać do źródłowych informacji i nie być łatwowiernym, lecz dogłębnie rozważyć często obiegowe, a nawet fałszywe opinie, przekonują słowa Jezusa skierowane również do Piłata. Kiedy Piłat zapytał: ,,Czy ty jesteś królem żydowskim?”, Jezus odpowiedział: „Czy sam od siebie to mówisz, czy inni powiedzieli ci o mnie?” (J 18. 33–34).
Biblia zachęca więc do tego, aby samemu ,,badać Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz 17. 11, por. 1 Tes 5. 21; J 7. 51). Zachęca nie tylko do tego, aby ,,poddawać samych siebie próbie, czy trwamy w wierze” (2 Kor 13. 5), ale również do tego, aby poddać próbie samego Boga i Jego Słowo. Cała Biblia jest świadectwem właśnie tego, jak Bóg doświadczał Izraela, a Izrael Boga. Nawet w materii tak delikatnej jak ofiarność Izrael mógł się przekonać, czy Bóg mówi prawdę. W księdze Malachiasza czytamy: ,,Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, i w ten sposób wystawcie mnie na próbę! – mówi Pan Zastępów – czy wam nie otworzę okien niebieskich i nie wyleję na was błogosławieństwa ponad miarę” (Ml 3. 10). Innymi słowy, Bóg rzucił wyzwanie wszystkim ówczesnym sceptykom i zagwarantował im, że jeśli zechcą być Mu posłuszni, to On udowodni im, że jest zainteresowany ich pomyślnością (Ml 3. 11–12). Pod tym względem zasady się nie zmieniły (por. Łk 6. 38). Biblia jednak mówi, że Bóg wymaga od człowieka
szczerości (por. J 1. 47; 2 Krn 15. 2; 16. 9; Ps 148. 19–19) oraz posłuszeństwa (Rz 10. 17; Łk 11. 28; 8. 15; 1 P 1. 22–23). Są one bowiem podstawą Bożego objawienia się w Jego słowie (por. 1 Sm 3. 21). Jak czytamy: ,,Jeśli kto chce pełnić wolę jego, ten pozna, czy ta nauka jest z Boga, czy też Ja sam mówię od siebie” (J 7. 17). Osobiste więc doświadczenie jest najlepszym dowodem wiarygodności Biblii. Zupełnie inaczej rzeczy się mają w przypadku wiary rzymskokatolickiej, gdzie kler wymaga od wiernych ślepego posłuszeństwa i zaufania do rzeczy przez siebie wymyślonych (czyściec, modlitwy za zmarłych, eucharystia, odpuszczenie grzechów w konfesjonale itp.). Z kolei o wiarygodności biblijnych proroctw świadczy już sam fakt powołania na proroka. Według Biblii bowiem, ci najbardziej znani spośród proroków nawet nie spodziewali się, że zostaną powołani do
tego rodzaju misji (Jr 1. 4–5; Am 7. 14–15). Po drugie – mało kto z nich był chętny do tak trudnego, odpowiedzialnego i niewdzięcznego zadania (Wj 3. 11; 4. 10, 13; Jr 1. 6; Jon 1. 1–3; Ez 1. 1–3; rozdz. 2–3). Prorocy bowiem głównie zostali powołani do tego, aby piętnować wszelkiego rodzaju nadużycia, wzywać do porzucenia grzechu, nawrócenia się do Boga oraz zapowiadać nadchodzący sąd. Po czwarte – misja proroków nierozerwalnie była związana ze stale grożącym im niebezpieczeństwem (1 Krl 11. 29–40; 13. 1–3; 17. 1; rozdz. 18–19; 21. 17–22; 22. 6–8, 13–23; 2 Krl 1. 1–16; Jr 11. 18–23; 12. 6; 15. 15–21; Ez 2. 1–3, 9). Niedorzecznością więc byłoby posądzać ich o to, że głosili lub pisali coś, co byłoby nieprawdą. Wymowny pod tym względem jest przykład Jeremiasza, który niejako został przymuszony do tego, aby kolejny raz spisał zniszczone przesłanie i to w obliczu zagrażającego mu niebezpieczeństwa (Jr 36. 27–32). Po piąte – o wiarygodności biblijnych proroctw świadczy również nienaganne życie proroków. I wreszcie – o ich wiarygodności decyduje samo wypełnienie proroctw dotyczących np. Mesjasza (Łk 24. 25–27), Izraela (Łk 21. 22–24), odstępczego systemu religijno-politycznego (Ap 17 rozdz.) oraz ogólnego zarysu historii świata (Dn 2 i 7 rozdz.). Biblijne proroctwa – w przeciwieństwie do pseudoproroctw – można więc zweryfikować, bo historia w ogólnym zarysie nie jest niczym innym jak ,,echem proroctwa” (2 P 1. 19). Choć nie zawiera wszystkiego, a prorocy tylko po części prorokowali (1 Kor 13. 9) i sami ,,starali się wybadać, na który albo na jaki to czas wskazywał działający w nich Duch Chrystusowy, który przepowiadał cierpienia, mające przyjść na Chrystusa, ale też mające potem nastać uwielbienie”, to jednak wszystko wskazuje na to, że ,,im to zostało objawione” (1 P 1. 11–12) i świadectwo ich jest wiarygodne. ,,Nie czyni [bowiem] Wszechmogący Pan nic, jeżeli nie objawił swojego planu swoim sługom, prorokom” (Am 3. 7). Jaki więc będzie nasz stosunek do Biblii, to zależy wyłącznie od nas. Jeśli będziemy wierzyć obiegowym opiniom, zarzutom i oskarżeniom pod jej adresem – jak Piłat ,,wierzył” wrogom Jezusa – bez osobistego i poważnego zaangażowania mającego na celu gruntowne zbadanie jej treści oraz doświadczenia, wyniesionego z posłuszeństwa wiary (Mt 7. 24–26), Biblia będzie dla nas wyłącznie zbiorem mitów. Jeśli jednak zastosujemy się do jej rad, będziemy „jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, którego liść nie więdnie” (Ps 1. 3). BOLESŁAW PARMA
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
O
statnią demonstrację uliczną odbyłem w przestrzeni wirtualnej. Na lewicowym e-marszu. Jego uczestnicy nie blokowali ulic, a swoje i tak powiedzieli. Zanotowałem parę haseł, kilka wymian myśli. Odtwarzam z notatnika: ¤ Ani komuniści, ani kaczory! Tylko narodowy socjalizm!
¤ Z kaczyzmem jest jak z puszczaniem bąków... W sumie zabawnie, ale trochę śmierdzi. ¤ Mam 24 lata i podobnie jak większość moich kolegów i koleżanek natychmiast po skończeniu studiów wyjeżdżam za granicę. Wszyscy mamy dość kłótni. Co nas obchodzi WSI? ¤ Chcemy Polski tolerancyjnej i proeuropejskiej. Dość rządów pieniaczy!
MAREK & MAREK Z kolei Tusk i Rokita wołali „Tu jest Polska” u stóp Zamku Królewskiego, u wrót warszawskiej Starówki. Starówkę odbudował cały naród na apel Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zamek Królewski naród odbudował na apel tow. Edwarda Gierka. Na apel Donalda Tuska pokrzyczeli sobie aktywiści PO, wespół z panią Gronkiewicz-Waltz.
wyznał, że spełniło się jego marzenie: Unia Wolności oraz SLD są wreszcie razem... Z Unii nawet nazwa nie została, tylko właśnie ci „demokraci”, zresztą nienotowani w badaniach opinii publicznej. W tych samych badaniach, z 40-procentowego Sojuszu zostało od 6 do 10 proc. Z Marka Borowskiego – „sumienia lewicy” – został petent pana Olejni-
21
losem ludzi pracy frakcje socjaldemokratów. Czasem są przyjaciółmi Leszka Millera, kiedy indziej – Mariusza Łapińskiego... Z panem prezydentem Kwaśniewskim spotkali się pani Szymanek-Deresz, panowie Olejniczak, Szmajdziński, Napieralski, Kalisz... Klucz był oczywisty: szefostwo SLD i klubu parlamentarnego tej partii. To ładnie z ich stro-
COŚ NA ZĄB
Przeproście i Spadajcie ¤ Wolę trochę nałojonego Kwacha niż nadęte, nieumiejące sobie poradzić z rządzeniem Kaczory. ¤ Gdzie był Donald Tusk, J.M. Rokita i całe PO, gdy trzeba było mieć odwagę poprzeć marsze Tolerancji i Wolności i wytrzymać okrzyki: „Pedały do gazu”? Tylko przedstawiciele lewicy potrafili wtedy otwarcie nas poprzeć. ¤ Czerwone psy nadal czekają. ¤ Wy, lewica, obudźcie się i przestańcie się bać kleru. ¤ Cóż, ja popieram w 100 proc. SLD! Moi znajomi muzycy tak samo. ¤ Dlaczego Jaro nie zaśpiewał hymnu? Przecież to taki talent. ¤ Mam 62 lata, niestety są to lata stracone, bo zabrała mi je komuna, która znowu ma zamiar dorwać się do władzy. Mam nadzieję, że ten tak dla was niewygodny rząd zdąży jeszcze kilku z was posadzić za kratki.
¤ Nie interesuje mnie, kto na mnie donosił. Co mi da upokorzenie człowieka, który kiedyś popełnił błąd? Nie chcę lustracji i rozliczania. ¤ Lewico, ratuj ten kraj! ¤ Jestem za lewicą od ośmiu miesięcy. ¤ Wszystko lepsze od kaczyzmu... Przeproście i spadajcie. Wróćmy jednak na ulice Warszawy. Wszyscy tam wrzeszczeli: „Tu jest Polska!”. Dla Kaczyńskich Polska była u stóp Pałacu Kultury, gdzie zgromadzili kilka tysięcy swoich zwolenników. Wśród nich dwoje starych estradowców z ich równie starymi przebojami... W tym samym miejscu Gomułka zebrał milion gardeł. Gdy jemu zaśpiewali „Sto lat”, to było słychać na praskim brzegu Wisły. Gdy Kaczyńskiemu, to nie słyszały pierwsze rzędy.
Sekretarz generalny SLD, Grzegorz Napieralski (na zdjęciu z lewej), bywa na lewicowych marszach. Ale czy SLD będzie w stanie pójść za oczekiwaniami swojego elektoratu? Fot. WHO BE
O Polsce mówili także, w hotelu Sheraton, wpatrzeni w Aleksandra Kwaśniewskiego liderzy centrolewicy – Wojciech Olejniczak z SLD, Marek Borowski z SdPl, Waldemar Witkowski z UP i Janusz Onyszkiewicz z Demokratów... Wspólnie z liderami frakcji Europejskich Socjalistów w Parlamencie Europejskim ogłosili apel o poparcie polskiej centrolewicy w najbliższych wyborach samorządowych. Przy okazji pan Aleksander Kwaśniewski
czaka, a o innej miłości pana Kwaśniewskiego – Marku Belce – w ogóle nie słychać. No cóż, pan prezydent miał kosztowne marzenia... Ważne, że on sam ma się dobrze. Jak nie Europa, to Ameryka, jak nie Sheraton, to „Stajnia”. To bardzo modna warszawska knajpa – na peryferiach Ursynowa, przy prawdziwej stajni i rzeczywiście wygląda jak stajnia – taki styl. W tym skromnym miejscu z drogą kuchnią i dobrą wódką od dawna spotykają się różne zatroskane
GŁASKANIE JEŻA
Tu, czyli nigdzie „Tu jest Polska!” – krzyczeli podczas warszawskich manifestacji partyjni liderzy: Tusk, Kaczyński i Giertych. Gówno prawda! Polska w tym czasie gotowała obiad, spacerowała w celu „wysikania” psa lub wyjeżdżała na weekend. Węgry liczą 10 milionów obywateli, Polska prawie cztery razy więcej. W Budapeszcie przed gmachem parlamentu podczas jednego wiecu manifestowało spontanicznie 100 tysięcy osób. W Warszawie na dziewięć pikiet – z dawna zapowiadanych i organizowanych – przybyło (w sumie) cztery razy mniej luda. A dlaczego? A dlatego, że nie ma już w nas wszystkich najważniejszego motoru działania, motoru współodpowiedzialności i radości oraz poczucia siły wspólnoty. Ten motor nazywa się NADZIEJA! Dwadzieścia parę lat temu podział był jasny: MY i ONI. Teraz wszystko się wzięło i zatarło, zasnuło mgłą relatywizmu. No bo gdzie obecnie jesteśmy MY? Czy w stoczni, gdzie stał Kaczyński, czy raczej tam, gdzie stało ZOMO?
A może przy boku Tuska? Tego samego, który dziś twierdzi, że rządy PiS prowadzą Polskę do niechybnej katastrofy, a jeszcze rok temu ogłaszał wszem wobec, że nie ma dla kraju lepszej alternatywy jak superkoalicja POPiS... Z nim oraz „wybitnym politykiem Jarosławem Kaczyńskim” u steru. Tak mówił. Niejaki Adolf H. w roku 1933 ubrał w słowa odwieczną prawdę socjologiczną: „Pewne idee należy powtarzać tłumowi ciągle i ciągle... do znudzenia. Wówczas motłoch w nie albo uwierzy, albo zobojętnieje”. Myśmy zobojętnieli. Na szczęście! Mogło być gorzej. Mogliśmy uwierzyć! Tymczasem w dupie mamy kolejnych führerów, którzy tak jak tamten krzyczą przez gigantofony: „Dajcie mi władzę, a ja was urządzę!”. Faktycznie urządzili – robiąc z milionów dumnych Sarmatów pariasów i włóczęgów Europy. 7 października pustawe place przygotowane pod manify dowiodły, że polskie społeczeństwo składa się głównie z ludzi wykluczonych.
Policzmy: ok. 25 proc. Polaków bardziej lub mniej było „umoczonych” w dawnych strukturach PRL i dziś obowiązujący imperatyw każe im się tego wstydzić i wegetować na bocznicy, a nie szukać czegokolwiek na placu Piłsudskiego lub tym bardziej pod Pałacem Kultury; 30 procent społeczeństwa w hasłach
ny, że wciąż cieszą się sobą. Oni przynajmniej, pijąc wódkę, nie wrzeszczą: „Tu jest Polska”. Niemniej są wątpliwości, czy wiedzą, gdzie ona jest. I czy w ogóle ktoś z obecnych polityków to wie? Wypowiedzi internautów zdają się dowodzić, że nikt nie wie. Ani PiS z emerytką rockmanką u boku, ani PO ze swoim bohaterem z kreskówki, ani lewica z Aleksandrem Kwaśniewskim w Sheratonie, a choćby i w „Stajni”. MAREK BARAŃSKI
aktualnych koryfeuszy nie znajduje dla siebie pokarmu ani ideologicznego, ani ekonomicznego (ci programowo nie chodzą na żadne wybory i wiece); 10 procent to „obrzydliwi zboczeńcy”: kochający inaczej, wierzący inaczej, myślący inaczej; kolejne 10 procent społeczeństwa ma IQ poniżej 90 punktów – dla tych świat wydaje się demoniczną zagadką, z którą nawet nie próbują się zmierzyć – tak jak z instrukcją pilota do telewizora. No i mamy 75 proc. populacji wykluczonych albo samowykluczonych z jakiejkolwiek aktywności społecznej. Pozostaje 25 proc. tych, co to jeszcze w cokolwiek wierzą i mają nadzieję na pozytywne zmiany. Czyli 10 milionów. Tyle, co Węgrów. No i wraca pytanie: to dlaczego w Warszawie, w sobotę, nie było 100 tysięcy demonstrantów? Tylu, co Madziarów? A z tej prostej przyczyny, że w Budapeszcie ludzie przyszli czemuś się sprzeciwić, wykrzyczeć w kierunku premiera „spierdalaj!”, a u nas kazano Polakom wyrazić poparcie dla bezradnego Tuska albo totalitarnego Kaczyńskiego lub ksenofobicznego ultrakatolika Giertycha. Oto był wybór... którego nie było. I takie mogą być nadchodzące wybory... w kraju, o którym Alfred Jarry pisał: „(...) rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie”. MAREK SZENBORN
22
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL RACJA PL – Zarząd Krajowy, ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa; tel. (22) 620 69 66, www.racja.org.pl. Konto bankowe: ING Bank Śląski, nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722 (wpłaty zawsze z podaniem nr. PESEL i dopiskiem „darowizna”). Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363, e-mail:
[email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Sławomir Żyłka, tel. 502 162 847; Białystok – dyżury: wt., śr., czw., godz. 16–18, DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2 lok. 309, tel. (85) 744 49 39; Biłgoraj – 15.10., godz. 13, zebranie członków i sympatyków, ul. Kościuszki 28 (siedziba SLD), info: tel. 502 686 796; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek m-ca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy); Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793, e-mail:
[email protected]; Bydgoszcz – 19.10., godz. 17, zebranie członków i sympatyków, NOT, ul. Rumińskiego; dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19, ul. Garbary 24; Marek Moszyński, tel. 512 388 911; Bytom – dyżury w czwartki, godz. 17–19, ul. Dworcowa 2; Chełm – zebrania w każdą ostatnią niedzielę m-ca, ul. Stephensona 5a, godz. 15, tel.: (82) 563 51 93, 501 711 386; Cieszyn – Bogdan Starski, tel. 609 784 856; Częstochowa – Tadeusz Fereniec, tel. 604 667 740, e-mail:
[email protected]; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17, ul. Wojska Polskiego 35 (lokal PZW); Dąbrowa Tarnowska – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Dębica – Małgorzata Król-Gierczak, tel. 601 548 707; Elbląg – tel. 601 391 586; Gdańsk – Barbara Krzykowska, tel. 691 943 633; Gdynia – Maria Machnik, tel.: (58) 663 02 68, 604 906 246; Gliwice – Andrzej Rogusz, tel. 600 267 076, e-mail:
[email protected]; Głogów – Henryk Mentel, tel.: (76) 726 32 65, 600 935 233; Gniezno – Edward Kowalski, tel. 603 257 113; Gorlice – Zbigniew Bosek, tel. (18) 540 71 35; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jasło – Józef Juszczyk, tel. 600 288 627; Jastrzębie – Jan Majewski, tel.: 512 203 524, (32) 476 55 64; Jelenia Góra – 28.10., godz. 17, zebranie członków i sympatyków, ul. Wojska Polskiego 15 (I piętro); Mieczysław Bronowicz, tel.: (75) 647 54 91, 887 231 740; Kalisz – Stanisław Sowa, tel.: (62) 599 88 15, 512 471 675; Katowice – dyżury w każdą pierwszą sobotę m-ca, godz. 16, ul. św. Jana 10, III p. (lokal SLD); Ryszard Pawłowski, tel.: (32) 203 20 83, 606 202 093; Kielce – Józef Niedziela, tel.: (41) 344 72 72, 609 483 480; Kołobrzeg – dyżury w każdy poniedziałek, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – zebrania w każdy trzeci czwartek m-ca, godz. 17, restauracja „Pod Szablą” ul. Kamienna 19; Zarząd Wojewódzki RACJI PL, 31-300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel.: (12) 636 73 48, (12) 626 05 07, 695 052 835; Legnica – Krzysztof Lickiewicz, tel.: (76) 854 86 55, 607 375 631, e-mail:
[email protected]; Lublin – zebrania w każdą drugą sobotę m-ca, godz. 17, ul. Beliniaków 7 (lokal SLD); RACJA PL Lublin, 20-001 Lublin 1, skr. poczt. 159; Piotr Podstawka, tel.: (81) 479 64 51, 601 165 841, e-mail:
[email protected]; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – zebrania w każdy wtorek, godz. 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pok. 10, tel. (42) 632 17 84; Małgorzata Makowska, tel. 693 423 406, Małgorzata Majdańska, tel. 501 075 836;
Mielec – Zbigniew Maruszak, tel. (17) 788 91 01; Mysłowice – zebrania w każdą drugą sobotę m-ca, godz. 17, lokal „Alf” w Brzęczkowicach; Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. 509 684 346; Nowy Sącz – Andrzej Idzik, tel. (18) 443 62 61; Nowy Targ – zebrania w każdy trzeci piątek m-ca, godz. 17, bar „Omega” ul. Szaflarska 25; Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 386 84 37; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olkusz – zebrania w każdą drugą niedzielę m-ca, kawiarnia „Arka” w Rynku, tel. (32) 642 49 48; Olsztyn – Witold Tumelis, tel. 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Opole i woj. opolskie – Stanisław Bukowski, tel. 663 335 416; Ostrowiec Świętokrzyski – Eliza Szumlak, tel. 509 107 237; Pabianice – Jacek Rutkowski, tel. 601 217 090; Piła – Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – Jerzy Paczyński, tel. 603 601 519; Poznań – Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06; Wielkopolska: Jarocin, Pleszew, Krotoszyn – tel. 692 675 579; Radom – Maciej Tokarski, tel. 660 687 179; Radomsko – Mariusz Madej, tel. 606 426 948; Rybnik – Bożena Wołoch, tel. 880 754 928 (wieczorami); Rzeszów – dyżury w drugi i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 18–19, pub „Korupcja” ul. Kazimierza 8; Andrzej Walas, tel. 606 870 540; Sanok – Klaudiusz Dembicki, tel. 606 636 273, e-mail:
[email protected]; Siedlce – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, bar „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7, godz. 17; Marian Kozak, 08-119 Siedlce 6, skr. poczt. 9, tel. 606 153 691; Siemianowice Śląskie – zebrania w każdy drugi poniedziałek m-ca, godz. 16, ul. Szkolna 7; Zygmunt Pohl, tel. 501 797 260; Słupca – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Słupsk – kontakt: tel. 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – Marian Przyjazny, tel. 601 961 034, e-mail:
[email protected]; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Strzelin – Jerzy Dereń, tel.: (71) 392 02 02, 698 873 975, e-mail:
[email protected]; Sucha Beskidzka – Andrzej Lenik, tel. 607 988 061; Szczecin – dyżury w soboty, godz. 11–13, ul. Włościańska, I piętro; Zbigniew Goch, tel.: (91) 421 55 12, 505 948 530; Świnoujście – zebrania w każdą ostatnią sobotę m-ca, godz. 17, ul. Grunwaldzka 62C; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Tczew – Waldemar Grzonkowski, tel. 606 330 830; Toruń – 18.10, godz. 16.30, zebranie członków i sympatyków; dyżury od poniedziałku do piątku, godz. 10–12 i 15–17, ul. Słowackiego 118A/15; dyżury przewodniczącego w piątki, godz. 15–17; Stanisław Gęsicki, tel. 508 086 487, e-mail:
[email protected]; Turek – Wiesław Szymczak, tel. 605 094 491; Tychy – zebrania w każdy drugi wtorek m-ca, godz. 18, ul. Grota-Roweckiego 42, 3 p., pokój 311; Andrzej Kania, tel. 600 348 173; Wałbrzych – Jerzy Krzysztofek, tel. (74) 846 94 33; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – zebrania w każdy pierwszy czwartek m-ca, godz. 18.30, ul. E. Plater 55/81; Teresa Jakubowska, tel.: (22) 621 41 15, 606 37 47 47, e-mail:
[email protected]; Wrocław – dyżury w każdą środę, godz. 16–18, ul. Zelwerowicza 4 (lokal PKPS); Józef Pułtowicz, tel. 607 120 217; Zawiercie – 17.10., godz. 17.30, restauracja „Kameralna-Szafir”, ul. Piłsudskiego 91 (wejście od tyłu, przy parkingu), zebranie członków i sympatyków partii oraz czytelników „FiM” – udział weźmie Daniel Ptaszek z Zarządu Krajowego RACJI PL; Wojciech Siatko, tel. 509 643 904; Zielona Góra – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, ul. Sienkiewicza 7 pok. 3.
Kampania w Świętokrzyskiem 14 października bieżącego roku w Kielcach, w Wojewódzkim Domu Kultury przy ul. Piotra Ściegiennego 2, rozpocznie się samorządowa kampania wyborcza w województwie świętokrzyskim. Początek spotkania o godzinie 16. W otwarciu kampanii wyborczej udział zapowiedzieli liderzy partii wchodzących w skład Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Lewica i Demokraci. Uczestnikiem inauguracji świętokrzyskiej kampanii wyborczej będzie również przewodniczący RACJI Polskiej Lewicy Jan Barański. Zapraszamy na spotkanie wszystkich sympatyków Komitetu Lewica i Demokraci.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Przeprowadzka w zaświatach Życie. Warunek wszystkiego. Konieczny, choć niewystarczający. Żeby cokolwiek robić, trzeba żyć. Od wieków sentencja Arystotelesa primum vivere, deinde philosophari (najpierw żyj, później filozofuj) stanowi kwintesencję prozy życia. Jest równie oczywista, co drażniąco przyziemna. Stawiając ograniczenia przed możliwościami, wskazuje rzeczywistą, a nie wyidealizowaną hierarchię potrzeb. Daje w pysk naszemu duchowi. Podcina skrzydła, gdy chcemy wylatywać nad poziomy. O ileż wznioślej jest wierzyć, że navigare necesse est, vivere non est necesse (działanie jest konieczne, życie nie). A że to nieprawda! Cóż, ludzie bardziej niż prawdę, kochają bajki. Jesteśmy nimi karmieni od dzieciństwa. Jak dorośniemy, sami je opowiadamy. Dzieciom, a potem wnukom. Bajki pełnią ważną funkcję dydaktyczną. Przekonują, że dobro zwycięża zło, szlachetność zostaje nagrodzona, a nikczemność ukarana. Życie niekoniecznie potwierdza te bajkowe czy raczej bajeczne prawidłowości. Rzeczywistość częściej skrzeczy, niż śpiewa pieśń nad pieśniami. Nagroda została więc przeniesiona z doczesności w zaświaty. Kto nie doczeka sprawiedliwości na ziemi, dostanie ją po śmierci. W niebie lub w piekle. Zależy, na co zasłużył. Dla katolików po drodze do wiecznego zbawienia jest czyściec. Dla nieochrzczonych dzieci – otchłań (limbus puerorum).
Hipoteza otchłani, zwanej też zatoką dzieci, jest niejasna. Pojawiła się w średniowieczu i choć nie należy do doktryny Kościoła ani nie jest prawdą wiary, przetrwała do dziś jako swoista tradycja myślowa. Zgodnie z nią, płody i noworodki zmarłe bez chrztu, jako obciążone grzechem pierworodnym, nie mogą iść do nieba. Jednocześnie jako istoty, które nie popełniły winy osobistej, nie kwalifikują się do czyśćca, a tym bardziej do piekła. Specjalnie dla nich stworzono czwarty stan – limbus. Dosłownie znaczy obrzeże. Nie było do końca wiadome – piekła czy nieba. Ostatecznie uznano, że przebywający tam zażywają naturalnego szczęścia, choć jest ono nieporównanie mniejsze niż w niebie. Przez wieki Kościół odmawiał dzieciom zmarłym bez chrztu prawa do pochówku na cmentarzu, z udziałem księdza. Współcześnie złagodził stanowisko i dopuścił nadzieję, że także dla nich istnieje droga zbawienia. Należy jej upatrywać w boskim miłosierdziu. W ostatnich dniach Międzynarodowa Komisja Teologiczna, obradująca w Watykanie w ramach Kongregacji Nauki Wiary, uznała, że nieochrzczone noworodki idą prosto do nieba. Po zatwierdzeniu tej opinii przez papieża, otchłań przestanie istnieć. Miliony duszyczek przejdą do nieba. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Istny cud. Uraduje rodziców, którzy zamartwiali się losem swoich niewinnych dzieci wtrąconych
w otchłań przez bezdusznych teologów. Będą spokojniejsi. Pozostaje otwarta kwestia motywów decyzji o przeprowadzce w zaświatach. Nie wydaje się, by były altruistyczne, wyłącznie altruistyczne. Trudno nie widzieć polityczno-populistycznych przesłanek odejścia od hipotezy otchłani. Jest ono poniekąd wymuszone ekspansją islamu, w którym dusze noworodków zawsze szły prosto do nieba. To krok zwiększający konkurencyjność katolicyzmu w krajach o dużej śmiertelności niemowląt (Afryka, Azja). Czy jednak w ostatecznym rachunku się opłaci? Czy w wyniku radykalnych zmian w katechezie nie dojdzie do zwątpienia w prawdy wiary? Dotychczas jedyne i niezmienne? Niedawno Kościół odstąpił od wymogu postu w Wigilię Bożego Narodzenia. Dopuścił dawanie do ręki św. komunii. Wielu wiernych jeszcze nie wyszło z szoku. Już się im szykuje następny. Ludzie kochają życie. Wbrew fraszce Sztaudyngera boją się nie tylko chwil tranzytu, ale także niebytu. Chcą wierzyć, że śmierć nie jest końcem wszystkiego. Religię kochają za obietnicę życia po życiu. Po doczesnym – wiecznego. Lepszego niż na ziemi. Jednym pociągnięciem papieskiego pióra mogą je dostać płody i dzieci zmarłe bez chrztu. Czy kolejny papież dopuści także innych? A jeśli tak, to kogo? I najważniejsze, czy Pana Boga wiążą te ziemskie decyzje? Bo jeśli nie... JOANNA SENYSZYN
Kandydaci zarejestrowani Upłynął termin zgłaszania list kandydatów na radnych do sejmików i rad wszystkich szczebli w wyborach samorządowych. Tym samym został zakończony pierwszy etap kampanii wyborczej. Po uprzednim zawarciu porozumienia o przystąpieniu RACJI Polskiej Lewicy do koalicji Lewica i Demokraci nastąpiło ukształtowanie list wyborczych sejmików i rad – z udziałem naszych kandydatów wszędzie tam, gdzie liderzy, aktywiści i członkowie partii wykazali się mobilnością, polityczną aktywnością czy zwykłą zaradnością. Zgodnie z porozumieniem, kandydaci RACJI w wyborach do sejmików na terenie całego kraju mieli startować z list Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Lewica i Demokraci z siódmej w kolejności pozycji. Ta zasada miała uprościć akcję promowania i reklamowania naszych ludzi. Dodatkowo, w trakcie ostatecznego ustalania list wyborczych do rad powiatów, miast i gmin zaczęto stosować tę samą zasadę. W praktyce, w wyniku rozmów z koalicjantami, ten pomysł „z siódemką” zrealizowaliśmy w zdecydowanej większości okręgów wyborczych. Teraz istotne jest to, że głos oddany na kandydatów RACJI nie będzie głosem zmarnowanym. Dlatego 12 listopada warto pójść na wybory. Także dlatego, aby tym aktem oddać głos sprzeciwu wobec dokonań i planów skrajnej polskiej prawicy. Po zarejestrowaniu list przychodzi czas na właściwą kampanię wyborczą, czyli promocję i reklamowanie kandydatów. Za kilka dni dowiemy się, jaki numer listy będzie miał Koalicyjny Komitet Wyborczy Lewica i Demokraci. Te informacje: numer listy komitetu, pozycje poszczególnych kandydatów na listach i ich dane przekażemy członkom oraz sympatykom RACJI. Reszta będzie w ich rękach i długopisach, z których zrobią użytek 12 listopada. Jan Barański, przewodniczący RACJI Polskiej Lewicy
Kandydaci RACJI PL startują z 7 miejsca na listach wyborczych do sejmików i rad koalicji Lewica i Demokraci!
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
W domu państwa X dzwoni telefon. Odbiera pani domu – dzwoni jej mąż, inżynier: – Hanka! – drze się stary. – Pamiętasz, jak byłaś młoda, to mi się striptizowałaś! – Pamiętam. I co z tego? – A możesz mnie to opowiedzieć? – A po jaką cholerę?! – Strasznie tego potrzebuję. No, szybko... – nalega pan domu. Mile zaskoczona żonka zaczyna: – No więc puszczałam nastrojową muzykę, zalotnie się uśmiechałam i ściągałam ubr... – Właśnie!!! Janek, to się nazywa ściągacz do łożysk! ¤¤¤ Do salonu komputerowego wchodzi facet: – Trzy dni temu kupowałem tutaj komputer – mówi. – Czy ma pan jakieś problemy? – uprzejmie pyta sprzedawca. – Tak, spalił się. – Nie szkodzi. Sprzęt jest objęty gwarancją, więc albo zreperujemy, albo wymienimy. Co się konkretnie spaliło? – Wszystko. – Tak się raczej nie zdarza. Procesor pewnie jest dobry? – Spalił się. – A twardy dysk? – Też się spalił. – Pamięć? – Spalona. – A monitor? – Też. – Jezu, coś pan z tym komputerem robił? – Nic, pożar w mieszkaniu miałem. ¤¤¤ Poseł po numerku z prostytutką ubiera się i wyciąga z portfela 300 zł. – Kotek, przestań! Schowaj to, ja biorę tylko dwie dychy! – mówi ona. – Och, biedactwo! Wyżyjesz z takich pieniędzy? – zatroszczył się poseł. – Może ci projekt jakiejś ustawy zgłoszę, opracuję czy coś... – Eeee tam, daj spokój, dorabiam sobie na boku szantażem. ¤¤¤ Żona zaprosiła sobie kochanka na wieczór. Niespodziewanie rozległ się dzwonek u drzwi – oczywiście mąż. Spanikowany facet, goły, schował się do szafy. Minęła godzina, dwie, trzy... Doczekał do nocy. Cichutko uchylił szafę, rozejrzał się, stwierdził, że wszyscy śpią i że można spadać. A ponieważ był na golasa, ubrał się w futro kochanki. Niestety, mąż się obudził i zobaczył postać wyłażącą z szafy: – Kto ty, kurde, jesteś? – Mol. – A futro? – Zjem w domu... Rozwiązanie krzyżówki z numeru 39/2006: „Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli”. Nagrody książkowe wylosowali: Grażyna Fałkowska z Włodawy, Aleksander Zachariasz z Pińczowa, Tadeusz Lipnicki z Torunia. Gratulujemy! TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Doda i księża
To nieprawda, że Doda nie lubi księży... Z sesji zdjęciowej dla miesięcznika „Machina”.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 41 (345) 13 – 19 X 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
P
rzypominam sobie z nostalgią czasy, kiedy słowo sklep rozszyfrowywano jako „stój, kliencie, lub ewentualnie poproś”. I zawsze można było wpisać się do książki skarg i wniosków... Znalazłam kilka takich wpisów: Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, że jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka. Wyjaśnienie kierowniczki: Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie! ¤¤¤ Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo że w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą na zapleczu i piją herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpisywaniu skargi. Wpis kierowniczki: NIEPRAWDA!!! KŁAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawą tak
atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!
Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną. ¤¤¤
Ze spółdzielni (cz. 1) ¤¤¤ Złe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła manikiurę w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko, nic nie odpowiedziała, manikiura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, że to nie miejsce do manikiury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z manikiurą. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. ¤¤¤
Dziękuję za rodzynki, które kupiłam w tym sklepie, a nie mogłam dostać od 2 lat w całym śródmieściu. Szczególnie dziękuję pani sprzedawczyni, która z uśmiechem odważyła mi żądaną ilość. ¤¤¤ W dniu dzisiejszym w sklepie pusto i brudno. Obsługa skandaliczna. Nie pozwolono nam kupić oleju, wykazując się skrajną arogancją. Dopisek innego klienta: Obywatele ci żądali, aby olej sprzedawać bez ograniczeń – na co kolejka, w której i ja stałem, prosiła, aby dawać po 1 litrze, bo nie starczy. Wybuchła awantura, bo obywatele ci stwierdzili, że skoro jest urynkowienie, to oni wezmą, ile chcą, a inni ich nic nie obchodzą, po czym złośliwie wpisali się do książki. Cdn. Opracowała @